Ja, kochanka... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 141 ]

Temat: Ja, kochanka...

Od jakiegoś czasu czytam to forum, trafiłam tutaj przekopując Internet w poszukiwaniu historii podobnych do mojej... w końcu to sztampa i banał, że aż boli. Domyślam się, z jakimi reakcjami się spotkam, czytałam wątki i wypowiedzi kochanek, więc spodziewam się, że solidnie dostanę od Was po głowie - i może słusznie - ale do brzegu...

Nie jestem młódką, nie wypadłam sroce spod ogona, niejedna relacja damsko-męska za mną - ostatnia z poważniejszych to 8-letni związek, który trwał o 8 lat za długo... Kilkanaście lat temu poznałam faceta - połączyła nas wspólna pasja, nie będę pisała jaka, bo jest dość charakterystyczna, a nie chciałabym zostać zidentyfikowana. Ja mieszkałam wtedy za granicą, z byłym partnerem, on miał swoją pierwszą (byłą już) żonę. Świetnie nam się rozmawiało, było niesamowite flow, ale ponieważ byłam wtedy w (toksycznym, ale ciekawym) związku, nie brałam w ogóle pod uwagę tego, że to cokolwiek więcej niż internetowe gadki. Czas leciał, ja rozstałam się partnerem i wróciłam do kraju, zaczęłam kolejny związek, gdzieś tam przelotnie mieliśmy ze sobą kontakt, potem na facebooku widziałam, że chyba z kimś jest, ale zupełnie mnie to nie interesowało, zresztą jeszcze w czasach, kiedy ze sobą bardzo dużo rozmawialiśmy, on miał ogromne parcie na posiadanie rodziny i dzieci, a ja byłam na zupełnie innym etapie i prokreacja mnie kompletnie nie interesowała (w sumie nie interesuje nadal, ale teraz to już z racji wieku). Ożenił się, urodzło mu się dziecko... gdy było maleńkie, spotkaliśmy się - przypadkowo - z racji tej wspólnej pasji. Dla mnie to było po prostu spotkanie, nie zwrócilam na niego uwagi, żonaty zawsze był dla mnie nietykalny, do tego maleńkie dziecko, które tylko potęgowało jego aseksualność w moich oczach. Coś tam w międzyczasie do mnie pisał, jakoś próbował zagadywać (przez Internet), ale pochłonięta innymi sprawami (między innymi kończącym się, wieloletnim związkiem), nie zwracałam na niego uwagi. Do czasu. Przyszedł moment, że bardzo zabrakło mi męskiego towarzystwa, komplementów, chemii, ognia... a pandemia kontaktów nie ułatwia. Dlatego też tym razem, jak się odezwał, nie spuściłam go na drzewo i zaczęły się nasze coraz częstsze rozmowy, wróciło dawne flow. Z rozmów internetowych zrobiły się telefoniczne, z telefonicznych zrobiło się spotkanie - nadal w moich oczach przyjacielskie, w końcu żonaty, dzieciaty, nietykalny... Wtedy pierwszy raz mnie pocałował, tym samym uruchamiając lawinę kolejnych zdarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca... Zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi, co się dzieje, znamy się tyle lat, mamy wielu wspólnych znajomych, wspólne środowisko, jego żona, dziecko, spełnione marzenia o rodzinie, moje jednak niestety pogłębiające się zauroczenie jego osobą... I poszło, niestety. Zapewniał, że traktuje mnie poważnie, że to nie żadna tam zabawa (nie pytałam, sama miałam problem z określeniem charakteru tej znajomości, sam wyskakiwał z takimi tekstami). Na podstawie tego, co mówił, jak i naszych wcześniejszych rozmów o związkach, zdradach, monogamii itd. założyłam, że skoro wszedł w nową relację, to zamierza zmienić swoje życie - cóż, mój błąd. Dzieli nas kilkaset kilometrów, a jego praca nie przewiduje wyjazdów, więc możliwości spotkań - zwłaszcza w pandemii - mieliśmy bardzo niewiele, ale każdego dnia rozmawialiśmy przez telefon przez przynajmniej godzinę, a czasami i po 2-3. Któregoś dnia zebrałam się na odwagę i zapytałam, jak u niego wygląda sytuacja w domu, bo nadal nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi... Odpowiedział, że 'wszystko w porządku', co wprawiło mnie w osłupienie. Kilka razy się spotkaliśmy - a to u znajomych (przyjechał, został na noc, sam), a to gdy wziął urlop czy jechał w wymyśloną delegację... Dałam mu czas i przestrzeń, nie jesteśmy młodzi, jego małżeństwo trwa od 2,5 roku, założyłam, że w jego wieku i ze względu na sytuację, potrzebuje czasu, żeby sobie przemyśleć, czego chce od życia. Cóż, przemyślał - z żoną nie zamierza się rozstać ('chyba nie sądziłaś, że zostawię dla Ciebie rodzinę?'), beze mnie 'nie może żyć', więc każda próba rozstania jak dotychczas kończyła się niczym, już nawet nie wierzę we własne słowa i deklaracje, choć on prosto mówi mi w twarz, że rodziny zostawić nie zamierza, ba! Planuje z żoną drugie dziecko, bo to pierwsze 'musi mieć rodzeństwo' (gdyż on był jedynakiem, do tego wychowanym bez ojca i nie może ani dziecka zostawić, ani pozostawić bez rodzeństwa) - ale zapewnił mnie, że seks w celach prokreacyjnych jego uczuć wobec mnie nie zmieni (wtf???). Po czasie dowiedziałam się też, że początek romansu zbiegł się w czasie z poronieniem jego żony.
Tak, niskie, tak, wiem, że powinnam była dawno temu to skończyć (to już prawie pełna 'ciąża', 9 miesięcy), nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie znam jego żony, nie wiem, czy wie, co wie, czy się domyśla. Do niego mam uczucia skrajne, choć ostatnio przeważa gorycz, nienawiść, wstręt. Nie widzieliśmy się od ponad 3 tygodni (jak pisałam wyżej, odległość mocno to utrudnia), mamy się spotkać w przyszłym tygodniu, teoretycznie zapowiedziałam mu, że to będzie nasze ostatnie spotkanie, ale tych 'ostatnich' spotkań było już kilka, tych 'poważnych' rozmów jeszcze więcej... Naparzamy się przez telefon, ja po nim jadę, że jest ujem, kłamcą, że zrobił najbliższej osobie największe świństwo, że powinien się zastanowić nad swoim życiem, że nie ma kręgosłupa, że po cholerę mi głowę zawraca, skoro zamierzał jedynie się pobawić... On mi płacze w słuchawkę, że on nie wie, że tak, jest ujem, nie chce mu się żyć, nie umie beze mnie, żony nie zostawi, drugie dziecko zrobić musi, no telenowela. Z dziecięcą, rozbrajającą szczerością wylewa na mnie te swoje pomyje, a ja... słucham i nic nie robię. Ale może Wy mną porząśniecie, choć z góry mówię, że argumenty typu 'on ma żonę i dziecko' do mnie nie trafiają. Tak, ma żonę, tak, ma dziecko, ale skoro ten związek się nie sprawdza, to powinien z honorem go zakończyć. Ja z nim nigdy nie będę i po tym wszystkim w ogóle bym z nim być nie chciała, choć na początku wydawało mi się, że jest spełnieniem moich marzeń o partnerze. 'Nie wie' czy kocha żonę, 'nie wie' czy kocha mnie. Ogólnie nic nie wie, nic nie umie, nie potrafi, czeka, aż ktoś rozwiąże problem za niego. A ja... na razie nie umiem się zdobyć na to, żeby odwrócić się na pięcie i odejść i niestety rozważam poinformowanie żony o wszystkim, mimo że to niskie. Może uda Wam się odwieść mnie od tego, choć ja na jej miejscu wolałabym wiedzieć - nie, nie liczę na to, że ona wykopie go z domu i ja go przygarnę, bo taka opcja w ogóle nie wchodzi w grę, ale za to, jak się zachował, z przyjemnością patrzyłabym na to, jak obie kopiemy go w 4 litery, bo tak naprawdę tylko na to zasługuje.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Pikupik2019 (2021-06-24 23:00:59)

Odp: Ja, kochanka...

Strasznie się nie szanujesz. To już nie chodzi o to, że tam żona czy dziecko. Ty siebie w ogóle nie kochasz pozostając w tej relacji. Gość ci wylewa kubeł g... na głowę a ty dalej do niego lecisz...szanuj się kobieto, życie masz tylko jedno. Ja zalecam go zablokować i nie słuchać, nie wchodzić w dyskusje. Nie zaglądać na profile, nie odbierać telefonu. Detox. Nie rokuje ta relacja a jego argumenty to jakiś dramat albo to jakiś socjopata jest albo ma bardzo kiepskie zdanie o twoim intelekcie żeby wciskać ci taki kit. A żonie daj spokój, ona pewnie wie. Zajmij się sobą i nie spotykaj się z nim. Tylko tak możesz to uciąć. Polemizując z nim zawsze będzie cię tak nakręcał, żeby dalej z tobą sypiać.

3

Odp: Ja, kochanka...

Nie gniewaj się, ale gdzie się podział twój rozum? Nie jesteś młodką, masz jakie takie doświadczenie życiowe a dałaś się wziąć na hol takiemu niemęskiemu facetowi? Przecież to jakaś becząca baba a nie facet. Niczego nie wie, żony nie zostawi, dzieci będzie robił bo pewnie żona nalega, a z tobą sypia bo go do łożka wpuszczasz, kto by nie skorzystał? Tu coś nakłamie, tu nakręci, tam pobeczy a co sobie użyje to jego. Z rozumiem się rozminęłaś? Facet cię wpędza w lata, odbiera ci z każdym dniem nadzieję i szansę na normalny związek i normalne życie, a ty nie masz nic do powiedzienia, tylko że jest ujem? Ogarnij się i pokaż klasę. Pożegnaj go i niech chlipie w rękaw jakiejś innej naiwnej, ty wreszcie pomyśl o sobie. Codziennie płacisz wysoką cenę za ten romans, a nie bierzesz pod uwagę tych kosztów. W końcu zostaniesz goła i wesoła, w wieku w którym już żaden facet cię nie będzie chciał, a on nawet nie drgnie, aby ci to w jakikolwiek sposób wynagrodzić. Dla niego też stracisz wartość. On za to nie straci nic, to taki gad, który dziury nie robi a krew pije. Odkop go w końcu od siebie i pozwól się ranie po tym gadzie zagoić.

4

Odp: Ja, kochanka...

Autorko jakiej rady oczekujesz? Chyba to co każdy tutaj napiszę przewidzialas wcześniej zakładając krytykę.
Sama widzisz jaką rolę pelnisz dla tego delikwenta. Prędzej się rozwiedzie i ozeni z inną kobieta niz zalegalizuje związek z Tobą. Jeszcze rozumiem jakby robił nadzieję to pomyslalabym , że jestes bardzo naiwna. Jednak w tym wypadku Twoja rola jest jasna i jak widać bardzo dobrze ja spelniasz.
Co Ci daje ten związek? Telefoniczne rozmowy i spotkania raz na jakiś czas?

Może Ty po prostu nie chcesz żyć w stałym związku i dlatego się na to godzisz. Czasami co innego nam się wydaje a co innego siedzi w naszej podświadomości. Jal dla mnie skoro dorosła osoba godzi się na tego typu układ to w pełni wie co robi.
Co do konfrontacji z żoną to nie widzę sensu. Zniszczysz życie jemu( zakladam taki cel) , ale tez jej i dziecku. Zresztą ciężko uwierzyć , że ona się nie domyśla.
Najlepsza rada to urwać to i szybko udać się na jakas terapię. No, ale Ty to pewnie doskonale wiesz co byłoby lepsze od tego co jest teraz.

5

Odp: Ja, kochanka...
Pipolinka87 napisał/a:

Autorko jakiej rady oczekujesz? Chyba to co każdy tutaj napiszę przewidzialas wcześniej zakładając krytykę.
Sama widzisz jaką rolę pelnisz dla tego delikwenta. Prędzej się rozwiedzie i ozeni z inną kobieta niz zalegalizuje związek z Tobą. Jeszcze rozumiem jakby robił nadzieję to pomyslalabym , że jestes bardzo naiwna. Jednak w tym wypadku Twoja rola jest jasna i jak widać bardzo dobrze ja spelniasz.
Co Ci daje ten związek? Telefoniczne rozmowy i spotkania raz na jakiś czas?

Może Ty po prostu nie chcesz żyć w stałym związku i dlatego się na to godzisz. Czasami co innego nam się wydaje a co innego siedzi w naszej podświadomości. Jal dla mnie skoro dorosła osoba godzi się na tego typu układ to w pełni wie co robi.
Co do konfrontacji z żoną to nie widzę sensu. Zniszczysz życie jemu( zakladam taki cel) , ale tez jej i dziecku. Zresztą ciężko uwierzyć , że ona się nie domyśla.
Najlepsza rada to urwać to i szybko udać się na jakas terapię. No, ale Ty to pewnie doskonale wiesz co byłoby lepsze od tego co jest teraz.


Szczerze powiedziawszy nie wiem, jakiej rady oczekuję. Tak, wiem, że najlepszy sposób to urwać to i iść dalej, ale... trudno mi przełknąć, że on tak po prostu nadal będzie uchodził za idealnego męża i ojca, cudownie rodzinnego człowieka - bo za takiego uchodzi, również w tym naszym wspólnym środowisku, choć teraz powstała rysa na jego nieskazitelnym wizerunku, bo kilka osób zorientowało się, że coś jest na rzeczy - na podstawie jego zachowania. Na tym etapie, nawet jeśli sam rozstałby się z żoną (prędzej by mi kaktus na dłoni wyrósł, ale teoretycznie), i tak nie chciałabym z nim być, zbyt wiele padło słów, za daleko to zaszło w takiej formie, żebym mu mogła zaufać - oczywiście twierdzi, że nikogo poza mną nigdy nie będzie miał (a żona to takie jakby 'wyposażenie standardowe' jego życia), ale to są przecież bzdury, jakimi każdy tego typu facet karmi naiwne baby. Czuję się oszukana, bo choć nigdy nie powiedział wprost, że planuje rozstać się z żoną, to tak skutecznie nawinął mi makaron na uszy sugerującymi to wypowiedziami, że właśnie taką wersję sobie wyobraziłam. Nadal zresztą plecie farmazony, jak to żyć beze mnie nie może, nie potrafi tego zakończyć, bo taka jestem wspaniała i fantastyczna, ale też ma rodzinę, która 'jest i będzie'. A mnie sobie skrycie kochał przez kilkanaście lat, tylko nie wiedzieć z jakiego powodu akurat jak mu się coś w domu posypalo, postanowił wyjść z szafy i odkurzyć dawne uczucie. Nie chcę niszczyć życia jego żonie, dziecku tym bardziej, choć uważam, że wchodząc w związek na boku życie swojej rodziny zniszczył sam, własnymi łapkami. Jeśli powiem jego żonie - choćby anonimowo - to w ten sposób definitywnie zakończę tę znajomość i może taki z tego byłby jedyny plus, choć widywać go niestety i tak będę, bo z tego wspólnego towarzystwa i wspólnej pasji raczej się nie wymiksuje, ja tym bardziej, bo to ogromna i ważna część mojego życia.

6

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

oczywiście twierdzi, że nikogo poza mną nigdy nie będzie miał (a żona to takie jakby 'wyposażenie standardowe' jego życia), ale to są przecież bzdury, jakimi każdy tego typu facet karmi naiwne baby..

No dobrze , że chociaż to widzisz. Żona zawszs będzie na pozycji wygranej nawet jak się rozstanie będzie czerpać korzyści. Ma dziecko, pewnie jakies mieszkanie, może ugra dobre alimenty.A Ty tak szczerze co z tego masz? Stracone lata?
Najlepiej w tej sytuacji ma on. Tu rodzinka tam odskocznia i jakoś się kręci. No raczej miłośc go przy Tobie nie trzyma.Jak sie kogos kocha to się nie traktuje w ten sposób ! W najlepszym wypadku dalby Ci odejść i ułożyć sobie prawdziwe uczuciowo życie.

JaKochanka napisał/a:

jak to żyć beze mnie nie może, nie potrafi tego zakończyć, bo taka jestem wspaniała i fantastyczna, ale też ma rodzinę, która 'jest i będzie'. A mnie sobie skrycie kochał przez kilkanaście lat,

No mówi dokladnie to co chcesz słyszeć. Standard wśród facetow. Spijasz słowa z jego ust a nie patrzysz mu na ręce. Dlaczego nie trzymasz się faktów tylko jakiś wyobrażeń o nim ?
 
   

JaKochanka napisał/a:

    Nie chcę niszczyć życia jego żonie, dziecku tym bardziej, choć uważam, że wchodząc w związek na boku życie swojej rodziny zniszczył sam, własnymi łapkami. Jeśli powiem jego żonie - choćby anonimowo - to w ten sposób definitywnie zakończę tę znajomość i może taki z tego byłby jedyny plus

No tu juz sama zadecyduj. Racja, ze ta zona i tak ma przewalone mając takiego męża u boku. W zasadzie wielkiej krzywdy jej nie zrobisz a nawet przysługe.
Pytanie czy ona w ogóle Tobie uwierzy ? Wiesz jak jest a skoro Ciebie tak zmanipulowal to możliwe że ja tez.



JaKochanka napisał/a:

    widywać go niestety i tak będę, bo z tego wspólnego towarzystwa i wspólnej pasji raczej się nie wymiksuje, ja tym bardziej, bo to ogromna i ważna część mojego życia.

Masz rację to on powinien się wstydzić swojego zachowania i odsunąć.

7 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-25 09:34:06)

Odp: Ja, kochanka...

Opanuj emocje autorko
Jak opadną  zobaczysz  fakty.
A te są  takie, że nikt Ciebie nie zgwałcił, weszliscie dobrowolnie w romans,  gdzie wiedziałaś  że On jest żonaty  i ma małe dziecko i nie było jak sama piszesz mowy o tym, że chce opuścić rodzinę. 
Mogłaś o tym rozmawiać.ale coś sobie założyłaś.
A teraz  chcesz ba koniec jakieś  synonimy żonie wysyłać,  niby dla jej dobra...masakra.
Sama pisałaś że Ty potrzebowałaś mężczyzny, On to wyczuł i dostałaś czego chciałaś.
A teraz chcesz by zostawił żonę i niemowlaka dla Ciebie.
I tego nie dostaniesz, więc go ukarasz?

8

Odp: Ja, kochanka...

Ale dlaczego tak brzydko o Panu mówisz? W końcu to jemu oddajesz to co intymne. Jak to o tobie świadczy? Żona i dziecko to nie jest argument, który do ciebie trafia... To co do ciebie trafia i kolejne "lustrzane" pytanie - jaki jest twój kręgosłup? Wszystko co o nim napisałaś jest jak najbardziej w punkt, ale o sobie też możesz to samo napisać.

Odp: Ja, kochanka...
Ela210 napisał/a:

Opanuj emocje autorko
Jak opadną  zobaczysz  fakty.
A te są  takie, że nikt Ciebie nie zgwałcił, weszliscie dobrowolnie w romans,  gdzie wiedziałaś  że On jest żonaty  i ma małe dziecko i nie było jak sama piszesz mowy o tym, że chce opuścić rodzinę. 
Mogłaś o tym rozmawiać.ale coś sobie założyłaś.
A teraz  chcesz ba koniec jakieś  synonimy żonie wysyłać,  niby dla jej dobra...masakra.
Sama pisałaś że Ty potrzebowałaś mężczyzny, On to wyczuł i dostałaś czego chciałaś.
A teraz chcesz by zostawił żonę i niemowlaka dla Ciebie.
I tego nie dostaniesz, więc go ukarasz?

Dokładnie tak.
Dorosła kobieta, doświadczona życiowo.....a pretensje do faceta.
Dobrowolnie weszła w związek, wiedziała na co się pisze....
Było miło ...OK. Przestało odpowiadać, to kończysz związek i każdy idzie w swoją stronę.

10

Odp: Ja, kochanka...

Problem w tym że Ty chyba lubisz takie skrajne emocje i to Ciebie nakręca. Po co masz się jeszcze raz z nim zobaczyć? takie bara bara na pożegnanie? Postrasz go że zadzwonisz do jego żony jak się nie odczepi ale nie masz moralnego prawa tego robić bo to Ty odpowiadasz w 50% za ten stan rzeczy.
Ogarnij się i znajdź sobie chłopa na miejscu bo inaczej staniesz się sfrustrowana, zgorzkniała, samotna. Starość zawsze nadchodzi szybciej niż się spodziewamy.

11 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-25 14:14:17)

Odp: Ja, kochanka...
maku2 napisał/a:

Problem w tym że Ty chyba lubisz takie skrajne emocje i to Ciebie nakręca..

To dość "klasyczna" relacja pełna dramatów z również "romantyczną" tragiczną regulacją emocji na wysokich częstotliwościach.
Dlatego tak się uzależnili od siebie oboje .Autorka i biedny miś.Dwa obrazki z internetu nieszczęsne.Dwie niby ofiary samych siebie,zdesperowane łakome na emocje .

Dla Autorki biedny miś jest plastrem pod który nie chce zajrzeć,rana się jątrzy i boli ,a znieczulenie nie leczy rany ,ponieważ tak na dobą sprawę Autorka wcale nie chce związku żadnego ,chce tylko jego namiastki i imitacji,eskalacji złudzeń, bo romanse takie bywają to podróbka miłości, a nie miłość .
ten romans to ucieczka przed życiem i ryzykiem jakie niesie ze sobą kolejny jego etap.

12

Odp: Ja, kochanka...

Niestety niektórzy pragną za wszelką cenę przeżywać silne emocje, jakie by one nie były, pozytywne czy też negatywne..Albo też doświadczać gwałtownych zmian...
Mi zawsze przywodzi to na myśl pewne wzorce wyniesione z dzieciństwa.

13

Odp: Ja, kochanka...

"....Trudno mi przełknąć, że on tak po prostu nadal będzie uchodził za idealnego męża i ojca, cudownie rodzinnego człowieka - bo za takiego uchodzi, również w tym naszym wspólnym środowisku,....."

A za kogo Ty 'Kochanko' uchodzisz ? czy przyznałaś się w środowisku jakie prowadzisz życie erotyczne z żonatym mężczyzną ze zobowiązaniami = świadomie, bo raczej to ukrywasz...a dlaczego ? Naprawdę czujesz się taka lepsza od tego swojego amanta ?
Ela mnie ubiegła bo pomyślałam dokładnie jak ona i podpisuję się pod tym co napisała

14

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Szczerze powiedziawszy nie wiem, jakiej rady oczekuję. Tak, wiem, że najlepszy sposób to urwać to i iść dalej, ale... trudno mi przełknąć, że on tak po prostu nadal będzie uchodził za idealnego męża i ojca, cudownie rodzinnego człowieka - bo za takiego uchodzi, również w tym naszym wspólnym środowisku, choć teraz powstała rysa na jego nieskazitelnym wizerunku, bo kilka osób zorientowało się, że coś jest na rzeczy - na podstawie jego zachowania. Na tym etapie, nawet jeśli sam rozstałby się z żoną (prędzej by mi kaktus na dłoni wyrósł, ale teoretycznie), i tak nie chciałabym z nim być, zbyt wiele padło słów, za daleko to zaszło w takiej formie, żebym mu mogła zaufać - oczywiście twierdzi, że nikogo poza mną nigdy nie będzie miał (a żona to takie jakby 'wyposażenie standardowe' jego życia), ale to są przecież bzdury, jakimi każdy tego typu facet karmi naiwne baby. Czuję się oszukana, bo choć nigdy nie powiedział wprost, że planuje rozstać się z żoną, to tak skutecznie nawinął mi makaron na uszy sugerującymi to wypowiedziami, że właśnie taką wersję sobie wyobraziłam. Nadal zresztą plecie farmazony, jak to żyć beze mnie nie może, nie potrafi tego zakończyć, bo taka jestem wspaniała i fantastyczna, ale też ma rodzinę, która 'jest i będzie'. A mnie sobie skrycie kochał przez kilkanaście lat, tylko nie wiedzieć z jakiego powodu akurat jak mu się coś w domu posypalo, postanowił wyjść z szafy i odkurzyć dawne uczucie. Nie chcę niszczyć życia jego żonie, dziecku tym bardziej, choć uważam, że wchodząc w związek na boku życie swojej rodziny zniszczył sam, własnymi łapkami. Jeśli powiem jego żonie - choćby anonimowo - to w ten sposób definitywnie zakończę tę znajomość i może taki z tego byłby jedyny plus, choć widywać go niestety i tak będę, bo z tego wspólnego towarzystwa i wspólnej pasji raczej się nie wymiksuje, ja tym bardziej, bo to ogromna i ważna część mojego życia.

Gadanie, przemawia przez Ciebie złość i chęć zemsty. Jednak fakty mówią same za siebie. Znaliście się wiele lat, jak piszesz, ale on i tak związał z inną zanim nawiązał z Tobą romans. Inna sprawa, sama dążyłaś do kontaktu (bo pandemia itd.), wiedząc, że ma żonę i dziecko. Także sama sobie jesteś może nie chcę od razu mówić winna ale na pewno odpowiedzialna za zaistniałą sytuację.
Zostaw żonę i dziecko w spokoju. Może ona wie, może domyśla, a może nie wie i nie chce. Nie Ci za nią decydować. Zostałaś upokorzona na własne życzenie. Jak tak bardzo chcesz na nim zemścić to możesz mu zagrozić, że o wszystkim powiesz, nich żyje w strachu, jednak znając życie, on i tak z Ciebie zrobi wariatkę. On nie zamierzał i nie zamierza zostawiać rodziny. Może zaraz znajdzie inną kochankę. Nie chcesz być w tym układzie, to wycofaj i zacznij żyć swoim życiem, a nie nagle przejmować jego rodziną. Donos żonie od zostawionej kochanki to czysta perfidia. Jeszcze bym rozumiała motyw i sens, gdyby Was obie okłamywał ale Ty wiedziałaś, że ma żonę i dziecko, poza tym nigdy niczego Ci nie obiecywał. Nawet wprost bezczelnie Ci oznajmił, że rodziny nie zostawi. A że gada, że "nie może żyć bez Ciebie" i inne tego typu pier*ły. Facet zwykle musi naściemniać by mieć darmowy seks. Ty w to poszłaś. Gdyby mu na Tobie zależało, to po pierwsze zabiegałby o Ciebie wcześniej, skoro się znaliście, a po drugie nie mówiłby wprost, że rodziny nie zostawi i że planuje drugie dziecko. Facet ewidentnie chce mieć d*pę na boku. Ty zgodziłaś nią być przez ileś msc. Skoro facet tak zagrywa, to jestem przekonana, że nie jesteś pierwsza, ani ostatnia.
Najlepsze co możesz zrobić, to wyjść z tego bagna i się odciąć. Niech oni sami w nim żyją.

15

Odp: Ja, kochanka...

Jesteś świadoma i swych decyzji, i wynikających z nich zachowań, i ich konsekwencji, które nie tylko Ty ponosisz. Mimo to, udajesz zagubione dziecko we mgle, które nie umie, nie potrafi, nie jest zdolne do tego, by używać rozumu zgodnie z jego przeznaczeniem.

Gdy ktoś nie chce uderzyć, to nie podnosi ręki. Inaczej to tylko dorabianie ideologii.

16

Odp: Ja, kochanka...

zachowaj wspomnienia, przeciez były tez dobre chwile i wyciagnij wlasciwe wnioski na przyszlosc..... jestescie dorosli, obydwoje chcieliscie, nikt nikogo do niczego nie zmuszał...
tak jest w zyciu, że niby cos tam było jasne, niby mialo byc inaczej ale wyszło jak zawsze... dalabym spokoj, wycofac się i poszukać kogos "prawdziwego"
..sama mialam takiego kolege od wspolnej pasji, mam wspaniale wspomnienia, których nikt mi nie zabierze.. nawet on - jak jednak zaczelam się wycofywac a rzekomo "dawalam inne znaki", sprawa byla jasna od początku, zaszla za daleko... nie wiem dlaczego teraz nagle może czuc się "oszukany"... szkoda chyba zdrowia i energii na jakies wendety..

17 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-06-25 13:22:27)

Odp: Ja, kochanka...

Wiesz co, ja rozumiem, że masz wulgaryzm. Gościu ma jak u pana Boga za piecem. Szczęśliwą rodzinę, zakochaną kobietę na boku, pasję, znajomych i wizerunek super gościa. Słowem - ma wszystko. A Ty? Jesteś na telefon, ale przez resztę tygodni wracasz do pustego domu. To musi boleć a ego cierpi, bez dwóch zdań. I chęć powiedzenia żonie też rozumiem. Zemsta, satysfakcja, zepsuty wizerunek zdradzacza. Uczuć nie można krytykować. Co innego działania pod ich wpływem. Satysfakcja trwałaby krótko, cierpienie dziecka dużo dłużej a Ty musisz codziennie patrzeć w lustro, no chyba że umiesz malować się po ciemku.

Podkreślę jeszcze raz-uczucia nawet te bardzo skrajne są zrozumiałe. Ochota na zemstę też. Nie wstydź się ich. Ale teraz najlepszą zemstą będzie umówienie spotkania i wyjście z domu. Niech całuje klamkę. Jak zadzwoni powiesz żeby zjeżdżał a jak nie da spokoju to powiesz szanownej. Zapominanie zajmie kilka miesięcy, lat. Na to też się nastaw. Zacznij od wybaczenia sobie, to i jemu dasz radę wybaczyć.

18

Odp: Ja, kochanka...

Wiele zostało tutaj napisane, ja tylko dodam od siebie, że położenie kresu tej znajomości wymaga jednego i zręcznego cięcia - jest to wbrew pozorom prosta i nieskomplikowana czynność. Ale skoro stanowi to dla Ciebie trudność, może warto przyjrzeć się sobie i zrozumieć co trzyma Cię w tej znajomości, dlaczego robisz sobie krzywdę i godzisz się na relacje na takich zasadach. Może to huśtawka emocji, która silnie uzależnia? Może lęk przed samotnością? Może potrzeba adoracji? Może potrzeba bliskości? Coś sobie tym romansem załatwiasz i dopóki nie dowiesz się co, będzie Ci trudno podjąć decyzję o odejściu.

Podobnie jak moja przedmówczyni, jestem w stanie wyobrazić sobie co popycha Cię w stronę zemsty, ale to bardzo grząski grunt i lepiej tam nie wchodzić.

19

Odp: Ja, kochanka...
Shoggies napisał/a:

Podobnie jak moja przedmówczyni, jestem w stanie wyobrazić sobie co popycha Cię w stronę zemsty, ale to bardzo grząski grunt i lepiej tam nie wchodzić.

Ja bym tylko w jednym przypadku do tego nawet namawiała - gdyby okazało, że facet prowadzi życie na 2 fronty okłamując jedną i drugą. Autorka jednak wiedziała z kim zadaje. Mało tego sama przyznała, że w pandemii się "nudziła", brakowało jej faceta, bliskości itd.
Daj żonie i dziecku spokój. Nie Twoje małpy nie Twój cyrk. Nie baw w samarytankę, kiedy sama weszłaś z butami w ich związek.

20

Odp: Ja, kochanka...
BEKAśmiechu napisał/a:

(...) i kolejne "lustrzane" pytanie - jaki jest twój kręgosłup? Wszystko co o nim napisałaś jest jak najbardziej w punkt, ale o sobie też możesz to samo napisać.

W punkt. Zaskakujące jak bardzo podwójne standardy niektórzy stosują. Dokładnie tak, jakby Autorka była czysta jak łza, a kochanek zepsuty do szpiku kości.

Szkoda, że jego wątły kręgosłup moralny zaczął Ci, JaKochanko, przeszkadzać dopiero teraz, choć przecież już pierwsze bardziej intymne wyznania, pierwsze spotkanie powinny zwrócić na to uwagę. Dopóki karmił Cię słowami, w które wierzyłaś i które były tymi, których chciałaś słuchać, w Twoich oczach z jego kręgosłupem wszystko było jak najbardziej w porządku, teraz zaś, kiedy rzeczywistość okazała się być inna niż wyobrażenia o wspólnej, świetlanej przyszłości, nagle odzywa się w Tobie chęć naprawiania zepsutego świata. I wszystko byłoby dla mnie jak najbardziej w porządku, gdyby nie Twoja w tym rola i nie intencje, które za tym stoją.

Jednym słowem odetnij się, ale zrób to z klasą, przynajmniej na tyle, na ile jest to jeszcze możliwe. Skup się na dobrych wspomnieniach, nie pielęgnuj złych i nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Zemsta słodka jest tylko pozornie.

21

Odp: Ja, kochanka...
Roxann napisał/a:

Gadanie, przemawia przez Ciebie złość i chęć zemsty. Jednak fakty mówią same za siebie. Znaliście się wiele lat, jak piszesz, ale on i tak związał z inną zanim nawiązał z Tobą romans. Inna sprawa, sama dążyłaś do kontaktu (bo pandemia itd.), wiedząc, że ma żonę i dziecko. Także sama sobie jesteś może nie chcę od razu mówić winna ale na pewno odpowiedzialna za zaistniałą sytuację.
Zostaw żonę i dziecko w spokoju. Może ona wie, może domyśla, a może nie wie i nie chce. Nie Ci za nią decydować. Zostałaś upokorzona na własne życzenie. Jak tak bardzo chcesz na nim zemścić to możesz mu zagrozić, że o wszystkim powiesz, nich żyje w strachu, jednak znając życie, on i tak z Ciebie zrobi wariatkę. On nie zamierzał i nie zamierza zostawiać rodziny. Może zaraz znajdzie inną kochankę. Nie chcesz być w tym układzie, to wycofaj i zacznij żyć swoim życiem, a nie nagle przejmować jego rodziną. Donos żonie od zostawionej kochanki to czysta perfidia. Jeszcze bym rozumiała motyw i sens, gdyby Was obie okłamywał ale Ty wiedziałaś, że ma żonę i dziecko, poza tym nigdy niczego Ci nie obiecywał. Nawet wprost bezczelnie Ci oznajmił, że rodziny nie zostawi. A że gada, że "nie może żyć bez Ciebie" i inne tego typu pier*ły. Facet zwykle musi naściemniać by mieć darmowy seks. Ty w to poszłaś. Gdyby mu na Tobie zależało, to po pierwsze zabiegałby o Ciebie wcześniej, skoro się znaliście, a po drugie nie mówiłby wprost, że rodziny nie zostawi i że planuje drugie dziecko. Facet ewidentnie chce mieć d*pę na boku. Ty zgodziłaś nią być przez ileś msc. Skoro facet tak zagrywa, to jestem przekonana, że nie jesteś pierwsza, ani ostatnia.
Najlepsze co możesz zrobić, to wyjść z tego bagna i się odciąć. Niech oni sami w nim żyją.

Oczywiście, że przemawia przeze mnie złość, która - mam nadzieję - opuści mnie, zanim zrobię coś głupiego, a do takich działań zaliczam informowanie żony czy wtrącanie się w jego rodzinne życie, choć niejako w nim uczestniczę, wysłuchując różnych opowieści o jego 'kłopotach' w domu. Nie będę opisywać szczegółów mojego i jego życia przez te wszystkie lata, kiedy nie mieliśmy ze sobą kontaktu - być może Roxann przeoczyłaś, że i on miał żonę (pierwszą, ta jest druga), i ja najpierw jednego partnera, potem prawie od razu drugiego, a to dla mnie wyklucza znajomości na boku - tak, zaraz ktoś z Was wytknie mi podwójne standardy, skoro weszłam w 'relację' z żonatym mężczyzną. Cóż, błąd założeń, owszem, dosłownie o porzuceniu rodziny nie mówił, ale roztaczał wizje wspólnego domu, a to dla mnie świadczyło o tym, że myśli o tym, żeby zmienić swoje życie. Czy jestem pierwsza i czy ostatnia - to powinno bardziej interesować jego żonę. Ja popełniłam błąd, bo mnie również się wydawało, że to jest facet, który 'takich rzeczy' nie robi, ale jak widać, nawet jeśli wydaje nam się, że kogoś znamy, to tylko nam się wydaje. To jest przystojny, atrakcyjny facet, darmowy seks mógłby mieć zdecydowanie bliżej, częściej i łatwiej, zresztą wchodzenie w romanse z kimś ze swojego otoczenia to niekoniecznie mądry pomysł.

Ktoś z Państwa pisał, że ukrywam swoją znajomość z nim przed znajomymi - otóż nie, nie ukrywam tej znajomości, bo to nie ja złamałam przysięgę daną drugiej osobie, zresztą na podstawie jego zachowania większość znajomych domyśliła się sama.

Shoggies napisał/a:

Wiele zostało tutaj napisane, ja tylko dodam od siebie, że położenie kresu tej znajomości wymaga jednego i zręcznego cięcia - jest to wbrew pozorom prosta i nieskomplikowana czynność. Ale skoro stanowi to dla Ciebie trudność, może warto przyjrzeć się sobie i zrozumieć co trzyma Cię w tej znajomości, dlaczego robisz sobie krzywdę i godzisz się na relacje na takich zasadach. Może to huśtawka emocji, która silnie uzależnia? Może lęk przed samotnością? Może potrzeba adoracji? Może potrzeba bliskości? Coś sobie tym romansem załatwiasz i dopóki nie dowiesz się co, będzie Ci trudno podjąć decyzję o odejściu.

Dziękuję za tę wypowiedź, Shoggies. Próbuję zrozumieć, dlaczego robię sobie sama krzywdę, łamiąc po drodze wszelkie zasady, którym dotychczas starałam się być wierna. Nie każda taka historia ma taki sam finał, natomiast tutaj powinnam zakończyć znajomość natychmiast po tym, jak się okazało, że nasze wyobrażenia, oczekiwania i plany zupełnie się rozmijają. Zakończyłam - na tydzień. Potem powtórzyło się to jeszcze kilka razy. Nie robię z siebie ofiary, co niektórzy wywnioskowali z mojej wypowiedzi, nikt mnie siłą do tej relacji nie wciągnął ani też siłą w niej nie trzyma.

Dodam jeszcze, że po tych kilku miesiącach mam bardzo smutny obraz 'życia rodzinnego'. Według bohatera mojej urzekającej historii 'widocznie tak wygląda życie', że jak jest dziecko, to wszystko, co dobre w związku się kończy i dalej już tylko kłótnie, kłopoty i szara rzeczywistość, którą niektórzy urozmaicają sobie przygodami na boku.

22

Odp: Ja, kochanka...

To wszystko brzmi niczym tandetna telenowela : Powstrzymajcie mnie ludzie, bo nie chcę, ale muszę wywołać trzęsienie ziemi , bo jestem nieszczęśliwa... Takie kobiety są jak zaraza, uzależnione od zdrady i wiecznych motyli w brzuchu. Po nich tylko popioły z życia.

23

Odp: Ja, kochanka...

"........otóż nie, nie ukrywam tej znajomości, bo to nie ja złamałam przysięgę daną drugiej osobie, zresztą na podstawie jego zachowania większość znajomych domyśliła się sama."

                                                       ======================
Jeśli Twoi znajomi to  single lub pary 'romansowe' to może i opowiedziałaś im o tej swojej relacji ale tak szczerze nie wierzę że to zrobiłaś, a przysięgi nie ma potrzeby składać  i ją łamać, aby postępować nieetycznie , od wieków istnieją pewne zasady współżycia międzyludzkiego i albo się je stosuje albo nie, w jednym i drugim przypadku każdemu wolno zrobić jak chce
           Tak jak ktoś napisał jak będziesz chciała zakończyć tę znajomość to wcale nie będzie to takie trudne, tylko musisz... chcieć

24

Odp: Ja, kochanka...
Joohana napisał/a:

To wszystko brzmi niczym tandetna telenowela : Powstrzymajcie mnie ludzie, bo nie chcę, ale muszę wywołać trzęsienie ziemi , bo jestem nieszczęśliwa... Takie kobiety są jak zaraza, uzależnione od zdrady i wiecznych motyli w brzuchu. Po nich tylko popioły z życia.

Telenowela? Zgoda. Powstrzymajcie mnie? Nie, zrobię co uznam za słuszne, nie potrzebuję, aby ktokolwiek prowadził mnie za rękę, ale odmienne punkty widzenia chętnie poznam. Czy 'takie kobiety' są jak zaraza? Ciekawe, że tzw. społeczeństwo obwinia zwykle kobietę, a chłop skaczący w bok to uwiedzione siłą niewiniątko wink

25 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-25 23:11:37)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:
Joohana napisał/a:

To wszystko brzmi niczym tandetna telenowela : Powstrzymajcie mnie ludzie, bo nie chcę, ale muszę wywołać trzęsienie ziemi , bo jestem nieszczęśliwa... Takie kobiety są jak zaraza, uzależnione od zdrady i wiecznych motyli w brzuchu. Po nich tylko popioły z życia.

Telenowela? Zgoda. Powstrzymajcie mnie? Nie, zrobię co uznam za słuszne, nie potrzebuję, aby ktokolwiek prowadził mnie za rękę, ale odmienne punkty widzenia chętnie poznam. Czy 'takie kobiety' są jak zaraza? Ciekawe, że tzw. społeczeństwo obwinia zwykle kobietę, a chłop skaczący w bok to uwiedzione siłą niewiniątko wink

O nie nie nie o biednym misiu - nie napisano tego że niewiniątko też lepszy ancymon smile.
Co najmniej trzy osoby piszące w Twoim wątku mają podobne doświadczenie za sobą co Ty teraz, były w romansie z kimś żonatym "mężatym" samemu nie będąc w związku .
Z drugiej strony właśnie próbujesz jednak zrobić z siebie ofiarę biednego misia ,jego czarów które mają moc nad Tobą, były silniejsze od Ciebie i już robisz z siebie ofiarę tego społeczeństwa .
To że jakaś jego część obwinia kobietę/kochankę to wcale mądrym nie jest,bywa tak że po ujawnieniu romansu biedny miś z podkulonym ogonem "uwiedziony","opętany","omamiony"
robiąc też za ofiarę "złej kobiety" biegnie z płaczem do żony i wtedy mają wspólnego dyżurnego wroga w byłej kochance ,a reszta świętych kibicuje temu bo tak najłatwiej.

26 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-25 21:43:14)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:
Joohana napisał/a:

To wszystko brzmi niczym tandetna telenowela : Powstrzymajcie mnie ludzie, bo nie chcę, ale muszę wywołać trzęsienie ziemi , bo jestem nieszczęśliwa... Takie kobiety są jak zaraza, uzależnione od zdrady i wiecznych motyli w brzuchu. Po nich tylko popioły z życia.

Telenowela? Zgoda. Powstrzymajcie mnie? Nie, zrobię co uznam za słuszne, nie potrzebuję, aby ktokolwiek prowadził mnie za rękę, ale odmienne punkty widzenia chętnie poznam. Czy 'takie kobiety' są jak zaraza? Ciekawe, że tzw. społeczeństwo obwinia zwykle kobietę, a chłop skaczący w bok to uwiedzione siłą niewiniątko wink

Oni we własnym bagnie będą taplać, uwierz, jak nie Ty będzie kolejna. Żony niektórych nie chcą wiedzieć bo i faceci potrafią to rozgraniczyć. Ot seks na boku i bajer ale dom domem. Dałeś się nabrać jak za przeproszeniem sik*a.
Wiem, że jest w Tobie złość ale kochana jesteś SAMA SOBIE WINNA!
No gdzie brać za faceta, który tyko co ożenił i spłodził dziecko? Kobieto! Litości!

EDIT: serio, najlepsze co możesz zrobić to się odciąć od tego bagna. Z tego co piszesz facet raczej obyty w tych kwestiach, nawet jeśli teraz sądzisz inaczej. Żona była mało dyspozycyjna to znalazł Ciebie. A że gada, gadać można wiele. No wiadomo jak żona zajęta małym dzieckiem, to kochanka na wagę złota. Tzn. taka, która godzi i nie robi problemów, a naśniemniać zawsze trzeba inaczej by nie poszła na taki układ.
Jest w Tobie złość, chcesz zemścić, tylko sama sobie odpowiedz za co? Bo uwierzyłaś facetowi, który tylko co ożenił i spłodził dziecko? I chcesz rozwalić życie jego żonie i dziecku, może i drugiemu w drodze?
Ja już wcześniej mówiłam, że byłabym jak najbardziej za poinformowaniem żony, gdyby je dwie zwodził i nic o sobie nie wiedziały. Jednak Autorka miała pełną wiedzę, a mimo to w tą relację weszła.

27

Odp: Ja, kochanka...

Roxann, właśnie dotknęłaś sedna problemu z tym, że wiedziała w co wchodzi. Nie odpuściła nawet gdy tam było naprawdę ciężko. Ponadto Autorka opisała część życia i wychodzi na to, że jest we wiecznym flircie, jak nie internetowym, to w realu. Taki nieustanny romansowy haj.

28

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Ktoś z Państwa pisał, że ukrywam swoją znajomość z nim przed znajomymi - otóż nie, nie ukrywam tej znajomości, bo to nie ja złamałam przysięgę daną drugiej osobie, zresztą na podstawie jego zachowania większość znajomych domyśliła się sama.

Czekaj czekaj, czy Ty uważasz, że nie zrobiłaś nic złego, bo to nie Ty przysięgałaś, więc nie jesteś jego żonie nic winna?? Oj moja droga…
To,że nie jesteś z nią w związku to jedno. Ale powiedz czy tak zwyczajnie, po ludzku, więcej PO BABSKU nie jest Ci jej żal? Ona z dzieckiem małym siedzi jak Ty jej męża obracasz i nie drgnie Ci nawet powieka?? kobieta kobiecie… No cóż może jesteś zakochana, to by ciut tłumaczyło ten brak empatii a może masz ego jak stodoła i uj Cię strzela że misiu w te pędy nie porzuca dziecka dla Ciebie

29 Ostatnio edytowany przez aurora borealis (2021-06-25 23:53:07)

Odp: Ja, kochanka...

Nie, no co Ty? Zostań z nim na zawsze. Przecież już się przyzwyczaiłaś do tego układu. Jest Ci w nim super. Nie czujesz się samotna. Od czasu do czasu, jak się wymknie potajemnie swojej ślubnej, to masz okazję dzielić z nim łoże. To takie piękne i intensywne! Czasem, jak odwali ściemę z delegacją to nawet na trzy noce z Tobą zostanie! To prawdziwy mężczyzna, bo zawsze możesz do niego napisać 500 wiadomości, gdy Ci źle. On Ci wyśle w odpowiedzi emotkę z serduszkiem i misiem przytulakiem. Naprawdę świetnie się układa między Wami! Zwłaszcza na odcinku poniżej gumy od majtek. On wkrótce, będzie do Ciebie przychodził z dzidziusiem, jak jego żona powije już to planowane przez nich maleństwo. Będziesz je mogła przewinąć i dać mu wodę koperkową na wzdęcia. A może nawet jak wyjedziecie gdzieś daleko, za miasto, gdzie Was nikt nie będzie mógł rozpoznać i on nareszcie nie będzie się musiał Ciebie wstydzić, to Ci nawet da to dziecko wózkiem powozić? To będzie takie słodkie!
Idź na całość, Dziewczyno! przecież on obiecał Ci seks do końca życia, nawet jak jeszcze pięcioro dzieci z żoną spłodzi! A że Tobie prokreacji jakoś nie proponuje? No cóż... Przełknij tę żabę. Przecież go kochasz! Lubisz tę koszulkę nocną z numerem 2, którą Ci podarował już na początku Waszej znajomości... A jego żona? Żona się przecież dla Ciebie nie liczy, a dzieci, jak podrosną, to już w ogóle można na narządy sprzedać... Nie wahaj się! Walcz o swoje szczęście! O Waszą miłość, która jest wieczna! Liczysz się tylko Ty i on!

30

Odp: Ja, kochanka...

Nope, nie chodzi tu o uczciwość.
Autorka tego wątku nie chce donieść żonie swojego kochanka o ich romansie dlatego, że jest powodowana wyrzutami sumienia, moralnością, czy dobrą wolą.
Chce to zrobić dlatego, że liczy, iż w efekcie takiego działania - kochanek rozstanie się z żoną, i zwiąże się z nią.

31

Odp: Ja, kochanka...
Joohana napisał/a:

dotknęłaś sedna problemu

Jakiego problemu?
Przecież wszystkim pasuje aktualny stan rzeczy i nikt nie ma problemu.

32

Odp: Ja, kochanka...

Pewnie warto być precyzyjnym o rozmawiać nawet jak relacja nieformalna.
Przyznam że sformułowanie: chyba nie myślałaś że zostawię  żonę  i dziecko dla Ciebie jest ponizajace i niewykluczone że Pan trochę  koloryzowal rzeczywistość by mieć relację  z autorką. 
Nauka dla kobiet by w relacjach z mężczyznami być konkretnym.
Autorce przede wszystkim nie opłaca się ujawniać tej relacji w gronie znajomych, bo jak mam obstawiać kto zostanie tym złym, to nie będzie to On. Nic nie zyskasz A dużo stracisz.
Trzeba otrzepać falbanki i iść dalej po prostu.
.

33

Odp: Ja, kochanka...
aurora borealis napisał/a:

Nie, no co Ty? Zostań z nim na zawsze. Przecież już się przyzwyczaiłaś do tego układu. Jest Ci w nim super. Nie czujesz się samotna. Od czasu do czasu, jak się wymknie potajemnie swojej ślubnej, to masz okazję dzielić z nim łoże. To takie piękne i intensywne! Czasem, jak odwali ściemę z delegacją to nawet na trzy noce z Tobą zostanie! To prawdziwy mężczyzna, bo zawsze możesz do niego napisać 500 wiadomości, gdy Ci źle. On Ci wyśle w odpowiedzi emotkę z serduszkiem i misiem przytulakiem. Naprawdę świetnie się układa między Wami! Zwłaszcza na odcinku poniżej gumy od majtek. On wkrótce, będzie do Ciebie przychodził z dzidziusiem, jak jego żona powije już to planowane przez nich maleństwo. Będziesz je mogła przewinąć i dać mu wodę koperkową na wzdęcia. A może nawet jak wyjedziecie gdzieś daleko, za miasto, gdzie Was nikt nie będzie mógł rozpoznać i on nareszcie nie będzie się musiał Ciebie wstydzić, to Ci nawet da to dziecko wózkiem powozić? To będzie takie słodkie!
Idź na całość, Dziewczyno! przecież on obiecał Ci seks do końca życia, nawet jak jeszcze pięcioro dzieci z żoną spłodzi! A że Tobie prokreacji jakoś nie proponuje? No cóż... Przełknij tę żabę. Przecież go kochasz! Lubisz tę koszulkę nocną z numerem 2, którą Ci podarował już na początku Waszej znajomości... A jego żona? Żona się przecież dla Ciebie nie liczy, a dzieci, jak podrosną, to już w ogóle można na narządy sprzedać... Nie wahaj się! Walcz o swoje szczęście! O Waszą miłość, która jest wieczna! Liczysz się tylko Ty i on!

Ajajaj! Miś przytulak i woda koperkowa to muszę przyznać solidne ciosy w miękkie podbrzusze:D

34

Odp: Ja, kochanka...

Wymaganie od kochanki by brała odpowiedzialność za dzieci większą  niż ich rodzice bo inaczej to na narządy chce je sprzedać  to ułańska fantazja iście.
Może warto  zauważyć że za całokształt relacji tamtych Państwa odpowiada również żoną  bo zostając matką nie powinna zapominać że jest także żoną. Co się chyba niektorym młodym matkom zdarza.
I nie piszcie że to nie jest do zrobienia  bo dziecko, stresy itd.
Czas z małymi dziećmi był najlepszym czasem w naszym małżeństwie mimo skromnych warunków życia i uwaga dla męża była też.
Natomiast mam znajomego który stwierdził że nie chce za nic drugiego dziecka, bo żona zrobiła mu takie jazdy po jego urodzeniu  że drugi raz ich małżeństwo tego nie przeżyje.
Więc Auroro, kwieciscie, ale niekoniecznie prawdziwie.

35 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-26 16:08:44)

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Czy 'takie kobiety' są jak zaraza? Ciekawe, że tzw. społeczeństwo obwinia zwykle kobietę, a chłop skaczący w bok to uwiedzione siłą niewiniątko wink

Nie generalizuj. Nikt nie obwinia ciebie, no może za brak rozumu i pakowanie się w związek z żonatym facetem, ale to chyba nie to samo co "'takie kobiety' są jak zaraza".

Ja też nie winię tylko ciebie, bo przecież do tanga trzeba dwojga. Ty chociaż nikogo nie oszukujesz, nie musisz gdy nie chcesz wobec obcej kobiety przejawiać solidarności jajników. To on jest mężem, ojcem i jednocześnie kłamcą, oszustem, zwykłym krętaczem.

Tylko twój pomysł, aby powiadamiać jego żonę jest trochę powiedziałabym... nieprzemyślany.  Chcesz na siłę brać na siebie odpowiedzialność za ich ew. rozstanie? Po co ci to? Facet kłamie, oszukuje swoją żonę, ma kochankę na boku (chyba że ona wie i jej to nie przeszkadza) a ty chcesz grać jedyną sprawiedliwą w tym trójkącie?

Wycofaj się i przestań wierzyć w bajki. To najlepsze wyjście dla ciebie.

36 Ostatnio edytowany przez Olinka (2021-06-27 00:14:20)

Odp: Ja, kochanka...

[post wyraźnie obraźliwy, naruszający obowiązujące na Netkobietach zasady - edycja moderatorska]

37

Odp: Ja, kochanka...

Jakbym czytała o sobie. Jestem w bardzo podobnej sytuacji. Też odchodzę już nie wiem który raz i za każdym razem on prosi, błaga nawet i wymiękam. Psychicznie jestem wrakiem człowieka, nie potrafię się z tego wydostać. Cały czas mnie do niego ciągnie, a jednocześnie wiem, że to jest bez przyszłości. Dodam, że też nie jestem podlotkiem, swoje w życiu przeżyłam. Podobnie jak Ty, strasznie mnie ciągnie, żeby powiedzieć jego żonie. To byłby koniec na dobre i niech ona się martwi. Wiem, brzmi egoistycznie, ale kto nigdy nie władował się w szambo bycia z żonatym facetem ten nie zrozumie, a moralizować łatwo. To jak pięknie oni potrafią czarować, rozum wysiada, logiczne myślenie nie istnieje, a pieprzone motylki przejmują kontrolę. Trzymam mocno kciuki i za Ciebie i za siebie, żeby udało nam się z tego wydostać. Jeśli chcesz pogadać, napisz do mnie prywatnie.

38

Odp: Ja, kochanka...

Nie krytykuję Cię... ale jesteś na pewnej drodze od punktu A do punktu B... i na tej drodze w przeszłości popełniłaś pewne błędy, bo być może źle coś w głowie sobie ułożyłaś. Przeszłość zawiera błędy. Przed Tobą jest przyszłość. Masz szansę w przyszłości nie popełnić błędów.

Widzę jeden błąd jaki zamierzasz popełnić -- powiedzieć o Waszym romansie żonie.    Czy potrzebujesz udowodnienia albo dyskusji, aby dowiedzieć się dlaczego to jest złe?


Błędy z przeszłości...

Zakładanie, że on tylko po koleżeńsku Cię podrywał, aż byłaś zaskoczona pocałunkiem. Nie wiedziałaś odpowiednio wcześnie, że wchodzisz w romans.

Zakładanie, że jeśli już jest romans, to znaczy, że on chce od żony odejsć, bo mu źle w małżeństwie. Wcale mu nie było źle. Ale pewnie miał Cię w głowie przez wiele lat, a potem uczucia eksplodowały. Z obu stron... stąd te długie rozmowy przez telefon.

W końcu foch, wojna, obrażanie się, że on jednak od rodziny nie odchodzi. Bo Ty miałaś w głowie taki plan, tak to rozumiałaś, że mężczyzna poszukuje jednej kobiety, przy której się osiedli, i będzie zadowolony z życia.    On ma żonę, dziecko, dziecko w drodze, rodzinę... był zadowolony...   ale dodatkowo spotkał Ciebie i z Tobą się bawił. Ty zaś wytoczyłaś działa wojenne, bo nie byłaś jedyną. Zepsuła się relacja, to teraz czujesz się źle, na boku, odrzucona.   On żałuje, Ty czujesz że jesteś "na boku". Boli Cię to i fajnie ........  co za okropność... fajnie byłoby, aby ta ich sielanka nie trwała dłużej.


Co należało wtedy robić?

Chciałaś z nim rozmawiać, być blisko, tulić, się całować, uprawiać seks? Okej.. trzeba było to robić dla włąsnego szczęścia. Nie stawiać wymagań, nie robić planów. I tak by więcej niż romans z tego nie wyszedł.

Gdy już się pokapowałaś, że to tylko romans, to nie trzeba było wojować i tego niszczyć.

.........................   i dobrnęłaś do kolejnego punktu na tej drodze -- czy powiedzieć żonie... anonimowo... smile smile    ...   niech zstąpi duch i oświetli twój umysł... i pomoże stwierdzić czy mam rację, czy nie mam...   ale ktoś się myli -- albo ja albo Ty....                   tyle że to nie ja wybieram, tylko Ty.

39 Ostatnio edytowany przez Marata (2021-06-27 06:14:31)

Odp: Ja, kochanka...

Kochanek jaki jest każdy widzi - zdradza żonę (nie ważne że z Tobą Jakochanka), jest niezdecydowany, kombinuje jak by tu mieć ciastko i zjeść ciastko. Uważam, że gdyby nie zdradzał żony z Tobą Jakochanka to by znalazł inną chętną. Z Tobą ma układ idealny - mieszkasz daleko więc nie spotkacie się z żoną, jesteś niezależna więc nic od niego nie będziesz chciała, nie jesteś gotowa do prokreacji więc nie będziesz próbowała go złapać na dziecko. Tyle, że gdybyś to nie była Ty, to była by jakaś inna. On już 2,5 roku po ślubie zaczął skakać w bok.

Teraz pytanie do Ciebie - nie, nie rzuci żony i dziecka. Jeśli jej powiesz spadnie jak kot na cztery łapy. Powie, że to Twoja wina, że on niewinny misiu broni się a tu jakaś wariatka go napastuje. Zerwie z Tobą kontakt i tyle. Żona trochę się pogryzie, będzie to dla niej może nawet dramat, ale ma już z gnojkiem dziecko i drugie może w drodze, więc popłacze, popłacze a potem się pogodzą. Co wtedy?

Taki jest los kochanek. W sumie niezłe - nie muszą prać gaci po mężach, myśleć o ich karierze, robić zakupów i zastanawiać się co książę pan chce na obiad czy kolację. A seks jest.
Wchodziłaś w ten układ wiedząc, że koleś realizuje swój plan: żona i dzieci + kochanka. Zgodziłaś się na to.

On tego planu nie porzuci. Nie dla Ciebie. Bo to jest wyrachowany skur**el.
Popłacze Ci do słuchawki, żeby dalej mieć z Tobą kontakt (gdy będzie zbyt uciążliwy, to Cię zostawi, za mało jazd mu na razie zrobiłaś) a w domu zje kolację z rodziną.

I co tu jest winna żona? Nic.

Natomiast za swoje życie i jak ono wygląda odpowiadasz tylko Ty.

40

Odp: Ja, kochanka...

Myślisz, że jak powiesz żonie to on przyjdzie do Ciebie? Wątpię.

Z jego perspektywy jesteś darmowym seks pogotowiem i jest fajnie.

Jeśli powiesz żonie i zrobisz mu burdel w życiu i przestaniesz być tylko miłym, darmowym seks pogotowiem, to możliwe, że Ciebie znienawidzi.

Jeśli dowiedzą się wszyscy, to wątpię, że zostaniesz uznana za świętą w tej sytuacji, bo i święta nie jesteś. Gość to oczywiście niezły kawał du***, ale ty też czysta nie jesteś. Część pewnie uzna Ciebie za tą złą, a część uzna, że z was obojga niezłe ziółka i warta siebie parka bezkręgowców.

41

Odp: Ja, kochanka...

JaKochanka - może to otworzy Ci troszku oczy, hipotetycznie zostawia on dla Ciebie żonę oraz dzieci. Czy będziesz szczęślwa ???
Zapewne przez jakiś okres tak, endrofiny będą działały - poczujesz się w pewnym sensie jakby wygrana... Niestety szybciej niż myślisz zejdziesz na ziemię, a wiesz dlaczego, bo przygarnęłaś bardzo nie pewnego faceta!!! On zdradzał żonę, skąd pewność, że nie zrobi tego Tobie za jakiś czas...
Naprawdę ciągnie Cię do takiego faceta ??? Nie masz pojęcia jak to jest być w związku, gdzie jedna z połówek ciągle kombinuje - te podejrzenia, domysły??? (Idzie szału dostać, jak człowiek się naprawdę męczy)
Po drugie nie masz pewności, czy on jeszcze nie romansuję z innymi kobietami???
Gość się Tobą bawi, rozgrywa, zwodzi a Ty nadal naiwnie się w to pchasz !!!!! Nie szkoda Ci życia ???

Taka historia, miałem kumpla co impreza on poznawał nową kobietę - zastanawiałem się jak on to robi, do czasu aż próbował poderwać moją koleżankę - jak się dowiedziałem jakie on głupoty wygadywał, jaki to jest pokrzywdzony, musiał od młodego ciężko pracować na życie, czy też został oddany do sierocinca, zastanawiałem się kto jest gorszy - on, który opowiada te bajki czy kobiety, które w to wierzyły...

Pamiętaj ten koleś ma taką nautrę, że zrobi wszystko, by dopiąć swego - on jeszcze z Tobą nie skończył, powiedz mu, że definitywnie konczysz z nim, a zobaczysz dopiero jego gierki...
Pakuj manatki, zmień numer i zacznij się cieszyć nowym życiem, znacznie lepszym, bo tutaj nie ma przyszłości - przynajmniej dla Ciebie!!!

Powodzenia

42

Odp: Ja, kochanka...

A jednak wypadłaś sroce spod ogona.

JaKochanka napisał/a:

(...)

Przyszedł moment, że bardzo zabrakło mi męskiego towarzystwa, komplementów, chemii, ognia... a pandemia kontaktów nie ułatwia. Dlatego też tym razem, jak się odezwał, nie spuściłam go na drzewo i zaczęły się nasze coraz częstsze rozmowy, wróciło dawne flow. Z rozmów internetowych zrobiły się telefoniczne, z telefonicznych zrobiło się spotkanie - nadal w moich oczach przyjacielskie, w końcu żonaty, dzieciaty, nietykalny... Wtedy pierwszy raz mnie pocałował, tym samym uruchamiając lawinę kolejnych zdarzeń, które nigdy nie powinny mieć miejsca... Zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi, co się dzieje, znamy się tyle lat, mamy wielu wspólnych znajomych, wspólne środowisko, jego żona, dziecko, spełnione marzenia o rodzinie, moje jednak niestety pogłębiające się zauroczenie jego osobą... I poszło, niestety. Zapewniał, że traktuje mnie poważnie, że to nie żadna tam zabawa (nie pytałam, sama miałam problem z określeniem charakteru tej znajomości, sam wyskakiwał z takimi tekstami). Na podstawie tego, co mówił, jak i naszych wcześniejszych rozmów o związkach, zdradach, monogamii itd. założyłam, że skoro wszedł w nową relację, to zamierza zmienić swoje życie - cóż, mój błąd (...) Cóż, przemyślał - z żoną nie zamierza się rozstać ('chyba nie sądziłaś, że zostawię dla Ciebie rodzinę?'), beze mnie 'nie może żyć', więc każda próba rozstania jak dotychczas kończyła się niczym, już nawet nie wierzę we własne słowa i deklaracje, choć on prosto mówi mi w twarz, że rodziny zostawić nie zamierza, ba! Planuje z żoną drugie dziecko, bo to pierwsze 'musi mieć rodzeństwo' (gdyż on był jedynakiem, do tego wychowanym bez ojca i nie może ani dziecka zostawić, ani pozostawić bez rodzeństwa) - ale zapewnił mnie, że seks w celach prokreacyjnych jego uczuć wobec mnie nie zmieni (wtf???). Po czasie dowiedziałam się też, że początek romansu zbiegł się w czasie z poronieniem jego żony.
(...)A ja... na razie nie umiem się zdobyć na to, żeby odwrócić się na pięcie i odejść i niestety rozważam poinformowanie żony o wszystkim, mimo że to niskie. Może uda Wam się odwieść mnie od tego, choć ja na jej miejscu wolałabym wiedzieć (...)

Ale nie jesteś na jej miejscu. To, co chcesz zrobić nie jest już nawet egoistyczne. Jest czystym świństwem. Podłością. Niegodziwością. Jest zwykłym k*stwem. Wybacz. Wiedziałaś, że wchodzisz w relację z żonatym mężczyzną. Kobiet, która nie wypadła sroce spod ogona wie co to oznacza. Ty natomiast mniemasz, że to oznacza, że należy się z Tobą liczyć, bo powiesz o wszystkim żonie. Jeżeli nie chcesz być w tej historii żałosna i wyjść z niej z twarzą i godnością, to daj spokój tej kobiecie.

43

Odp: Ja, kochanka...

Z czysto pragmatycznego punktu widzenia nie ma sensu mówić żonie. Żona całą nienawiść skupi na kochance i zadba o odpowiednią otoczkę.
Społeczny status kochanki w naszej kulturze jest taki, że do końca życia będzie Ci się ta historia odbijać brzydko pachnącą czkawką. Potencjalnie może Ci to rozwalić przyszłe, obiecujące relacje. Bo faceci z zasadami - o ile są gdzieś tacy - będą Cię omijać szerokim łukiem.

Ten romans nie jest powodem do dumy i we własnym interesie powinnaś dbać, aby jak najmniej ludzi się o nim dowiedziało.

44 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-27 20:27:17)

Odp: Ja, kochanka...
noben napisał/a:

Z czysto pragmatycznego punktu widzenia nie ma sensu mówić żonie. Żona całą nienawiść skupi na kochance i zadba o odpowiednią otoczkę.
Społeczny status kochanki w naszej kulturze jest taki, że do końca życia będzie Ci się ta historia odbijać brzydko pachnącą czkawką. Potencjalnie może Ci to rozwalić przyszłe, obiecujące relacje. Bo faceci z zasadami - o ile są gdzieś tacy - będą Cię omijać szerokim łukiem.

Jest jeszcze jedna możliwość no dwie ,które się zdarzają w życiu
żona odkryje romans zrobi sajgon bo być może nie jest taka uwiązana i zależna, wcale też jej nie jest w smak romansowanie męża  ,nie przymyka oka,lub facetowi zacznie się robić mokro - poczuje się osaczony,nie wytrzyma presji i sam się przyzna żonie uprzedzając ruch Autorki
wtedy również często kochanka jest takim wspólnym wrogiem cała złość będzie skanalizowana na nią a jakakolwiek walka na niby zjednoczyć tamto małżeństwo oczywiście do czasu.

Jesteś faktycznie Autorko kochanką prawie idealną jak napisała Marata ,nie łatwo mu będzie odpuścić i te jego hyszterie .

45

Odp: Ja, kochanka...
paslawek napisał/a:

Jest jeszcze jedna możliwość no dwie ,które się zdarzają w życiu
żona odkryje romans zrobi sajgon bo być może nie jest taka uwiązana i zależna, wcale też jej nie jest w smak romansowanie męża  ,nie przymyka oka,lub facetowi zacznie się robić mokro - poczuje się osaczony,nie wytrzyma presji i sam się przyzna żonie uprzedzając ruch Autorki
wtedy również często kochanka jest takim wspólnym wrogiem cała złość będzie skanalizowana na nią a jakakolwiek walka na niby zjednoczyć tamto małżeństwo oczywiście do czasu.

Jesteś faktycznie Autorko kochanką prawie idealną jak napisała Marata ,nie łatwo mu będzie odpuścić i te jego hyszterie .

Pewnie taką właśnie kochanką jestem, choć po jego chaotycznych ruchach wątpię, że sobie to zaplanował, słabo ogarnia planowanie swojego codziennego życia i codziennie jęczy, jaki to jest niezorganizowany, nieogarnięty etc. Raczej po prostu się zagalopował i sam nie bardzo wie, co z tym zrobić. On nie ma żadnego swojego majątku, mieszka w domu swojej żony (a raczej jej rodziców), być może się mylę, ale sądzę, że aspekt finansowy też nie jest tu bez znaczenia. W razie ewentualnego rozstania zostałby z niczym, bo niczego się nie dorobił, a w jego wieku zaczynać wszystko od nowa, na to mało kto ma odwagę, do tego społeczne koszty takiego ruchu byłyby dla niego nie do udźwignięcia. Poza tym myślę, że jest świadomy, że relacja z kochanką nie byłaby lepsza od tego, co ma w domu - codzienność zabija romantyzm, a jeśli ktoś nie chce i/lub nie potrafi dbać o relację, to samo się nie zrobi.


Informowanie żony, które - jak już się z Wami zgodziłam - jest złym pomysłem, to nie kwestia mojej 'prawości' czy 'uczciwości', a jedynie prymitywna żądza zemsty - na nim, oczywiście, bo żona niczym mi nie zawiniła, w całej tej sytuacji ona jest najmniej winna, ale wobec niego, jak ktoś wyżej napisał, popełniła grzech zaniedbania, stuprocentowo poświęcając się macierzyństwu - co oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia tego, że poszedł szukać zaspokojenia swoich potrzeb (chyba jednak bardziej emocjonalnych niż seksualnych) u kogoś innego. I nie, nie chcę, aby żona go wywaliła z domu po to, żebym ja mogła przyjąć go do swojego... Z tej mąki chleba nie będzie i to jest dla mnie od dawna oczywiste. Macie rację co do tego, że w razie ewentualnej konfrontacji zrobiłby ze mnie wariatkę, tak jak teraz robi wariatkę ze swojej żony, gdy ta pyta, czy ma ze mną romans (wie, że się znamy i spotykamy - jak już pisałam, wspólna pasja, której ona nie podziela), natomiast niestety mam dowody, które mocno go pogrążają, ale też są potencjalnie na tyle przykre dla jego żony (dla mnie by były, ale nie jestem nią, nie wiem, na ile takie sprawy są dla niej ważne), że choćbym miała robić w jej oczach za wariatkę do końca życia, to tego jej nie pokażę.

Widzę, że większość z Was lepiej niż ja sama wie, co czuję, czego bym chciała i co sprawia, że postępuję tak, a nie inaczej wink Nic dziwnego, w końcu bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie innych i ich życiowych sytuacji, mimo że najczęściej mamy mocno okrojoną i subiektywną perspektywę.
Myślę, że temat został wyczerpany, chyba że ktoś jeszcze czuje potrzebę dywagowania na temat wody koperkowej, to pewnie jest to do tego odpowiednie miejsce. Dziękuję za Wasze wypowiedzi.

46

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

... Z tej mąki chleba nie będzie i to jest dla mnie od dawna oczywiste. i.

Ciężko zrozumieć Twoje podejście do sprawy i raczej wątpie , ze lincz na forum pomógł. Brnąć w coś co od dawna wiadomo , że nie ma przyszłości (?)

47

Odp: Ja, kochanka...

Autorko, Twoje wpisy to jeden wielki stek bzdur. Sorry.
Chcesz się mścić na nim...? Za co? Wiedziałaś na co się piszesz. Gdyby Ci nie powiedział o żonie, to wtedy rozumiem żądzę zemsty. Ale tak?
Romanse mają swoje prawa. Lawirowanie i ściemy są ich integralną częścią.
Jojczysz, że nikt nie wie co czujesz i czego byś chciała.
Racja.
Tylko że to nie ma żadnego znaczenia w kontekście wątku.
W takich układach każdy gra do własnej bramki. Tam z założenia nie ma żadnego ''my''. jest tylko ''ja'' i dbanie o własny interes.

48 Ostatnio edytowany przez BEKAśmiechu (2021-06-28 07:20:12)

Odp: Ja, kochanka...

Woda koperkowa jak widac zadziałała - brawo Aurora:) Jak widać, nie trzeba wytaczać najcięższych dział, zeby uderzenie bylo skuteczne. Autorko, po co te wynużenia o żałosnosci twojego kochanka? Czy to nie ty sypiasz z tym nieudacznikiem mieszkającym u swoich teściów? Czy to nie ciebie omotał ten gołodupiec? Nadal nie jestes szczera w swoich wypowiedziach, bo chyba sama wobec siebie nie jestes szczera. Zakochałaś sie w tym golasie, a on ma cię głęboko, wiesz to z tyłu głowy, dlatego pragniesz zemsty.
P.s. I nie dopowiadaj sobie, ze z jego atrony to cos wiecej niz dupczenie cie na boku. To nigdy nie jest nic wiecej. On nie zostal z zona, bo presja spoleczna, bo warunki ekonomiczne. On z nia został, bo ona jest 1 w kolejce, zona zawsze wygrywa (abstrahujac od jej wlasnych odczuc jak sie dowie o romansie). Ty jestes kochanką, czyli którąś w kolejności. Być moze nawet jestes na drugim miejscu - gratuluję, to nadal podium;)

49 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-28 08:05:07)

Odp: Ja, kochanka...

Bzdurki, Noben
Większość  romansów nie wydaje się  nigdy, bo  kochankowie grają  do jednej bramki.
Większość romansow nie przekształca się w związki, chociaż forum przykładem że są takie co się przeksztalcily: tu znamy je od strony pozostawionych małżonków akurat, sporo wątków. Nawet tu sie wypowiadają osoby porzucone z małym dzieckiem lub porzucone jako małe dzieci przez ojca dla kochanki, więc masz tu kogo spytać  Beko czy to nigdy nie jest nic więcej;)
Bardzo staracie się udowodnić że to jakiś schemat,  a prawda jest taka że czasami ten schemat się lamie
Nie w przypadku autorki, bo dostała wyraźną odpowiedź, tak że jaśniej się nie da.
Romanse są tak różne jak ludzie są  różni. 
A gawiedź  w takich tematach jedzie zwykle po kobiecie, więc warto o tym pamiętać  i przypomnieć sobie chociażby Chłopów  Reymonta, czy  inne filmowe bohaterki.

50

Odp: Ja, kochanka...

Ela ja pisze o sytuacji autorki i jej podobnych. Pan zakomunikował, że żony nie zostawi, reszta to urojenia i życzeniowe myślenie autorki.

51

Odp: Ja, kochanka...

Zakomunikował jej post faktum.
To jest akurat jej przypadek.
Ale nawet na 1 stronie wątku zdrada są  przypadki że maz z odchodzi od kobiety z małymi dziećmi.

52

Odp: Ja, kochanka...
Ela210 napisał/a:

Zakomunikował jej post faktum.
To jest akurat jej przypadek.
Ale nawet na 1 stronie wątku zdrada są  przypadki że maz z odchodzi od kobiety z małymi dziećmi.

Pierwszy problem - wzięła się za zajętego faceta.
Drugi problem - tu nie chodzi o to kiedy jej zakomunikował tylko co ona sobie uroiła

JaKochanka napisał/a:

...założyłam...

53 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-28 09:48:09)

Odp: Ja, kochanka...

Ale ja się Maku odniosłam do stwierdzeń  że zawsze chodzi o to samo i tak samo kończą się romanse. Bo takie sformułowania padły chociaż ludzie tu czytają  watki które temu przeczą. 
Niezależnie od jej założeń  jest jeszcze druga strona kochanek i trzecia strona żona. I czwarta,  środowisk I i aspekt finansowy.
Oczywiście statystycznie mniejsza szansa na powodzenie takiego związku.
Ale nie zgadzam się że zawsze intencje są jasne i chodzi o pogotowie seksualne.
Poza tym drażni mnie mocno w takich wątkach że część osób przychodzi tu że swoimi traumami , nieraz pielegnowanymi przez wiele lat. .
Wątku  "ja kochanka" nie zakładają tu takie kochanki co związały się z żonatym, prawda?
To statystycznie. Bo indywidualnie  to faktycznie lepiej nie zakładać nic, tylko ustalić fakty smile
Doprawdy jest sporo mężów którzy przeskoczą na stanowisko męża kochanki, zwłaszcza jak ma ona niezłą  sytuację  materialną, albo sami są mocno niezależni od dotychczasowego życia.
Nie wiem czy są statystyki.

54

Odp: Ja, kochanka...
Ela210 napisał/a:

Ale ja się Maku odniosłam do stwierdzeń  że zawsze chodzi o to samo i tak samo kończą się romanse. Bo takie sformułowania padły chociaż ludzie tu czytają  watki które temu przeczą. 
Niezależnie od jej założeń  jest jeszcze druga strona kochanek i trzecia strona żona. I czwarta,  środowisk I i aspekt finansowy.
Oczywiście statystycznie mniejsza szansa na powodzenie takiego związku.
Ale nie zgadzam się że zawsze intencje są jasne i chodzi o pogotowie seksualne.

Intencje są zawsze seksualno-emocjonalne. W jakich proporcjach, to już kwestia bardzo indywidualna.
Myślę, że mało kto wchodząc w romans ma w planach zostawienie rodziny, szczególnie kiedy są małe dzieci. Raczej szuka odskoczni, podbudowania ego itd. Często ci faceci niejako zostają "zmuszeni" do odejścia po tym jak ich współmałżonkowie odkrywają zdradę i nie chcą albo nie potrafią dać szansy. To czy wspólny front z żoną czy kochanką stanie się silniejszy, też zależy od wielu czynników. Jedni zrobią z żony wariatkę, inni z kochanki.
Weźmy chociażby przykład Pain, której mąż związał z kochanką zostawiając rodzinę z małymi dziećmi. Jednak Pain mu w tym bardzo pomogła. Nie dość, że miała dość jego kłamstw, to jeszcze poinformowała narzeczonego kochanki i romansie. Wcześniej niewierny mąż zdaje się w ogóle nie myślał o tym, że zostawi rodzinę. Kochanka też miała przecież plany matrymonialne z narzeczonym. Gdyby Pain nie odkryła zdrady i/lub dała mężowi szansę, nie wiadomo jakby się to potoczyło. To oczywiście nie jest zarzut bo dla jednych zdrada oznacza definitywny koniec, inni natomiast są w stanie wybaczyć i budować taki związek od nowa. Jednym udaje, innym nie.

55 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-28 11:16:52)

Odp: Ja, kochanka...
Ela210 napisał/a:

Zakomunikował jej post faktum.
To jest akurat jej przypadek.
Ale nawet na 1 stronie wątku zdrada są  przypadki że maz z odchodzi od kobiety z małymi dziećmi.

Zakomunikował autorce post factum prawdopodobnie, ponieważ być może założył, że sama się domyśli ,nie ma problemu z daniem zgody pozwolenia i jest to jasny układ jak słońce dla wszystkich,nawet jak ludzie się tak umówią na początku to i tak z zachowaniem równowagi w tym układzie jest różnie,nie ma gwarancji.Romanse przez nieudolność moralna i kłamstwa bywają często toksykogenne i takie narkotykowe,pojawia się też zachłanność na emocje,na wyłączność, a niejawność i konspiracja tylko na jakiś czas są w stanie łączyć kochanków (a czasem na wiele lat) ,jednej stronie na ogół szybciej to się przejada takie poświęcenie zwłaszcza jak jest singlem ,nie ma jak tego takiej osobie zrekompensować ,ponieważ bierze odpowiedzialność często gęsto bardzo aktywny współudział w ukrywaniu pomaganiu ,uspokajaniu sumienia ,trudno nad tym zapanować nawet osobom w niby dojrzałym wieku.
Rozpoczynając romans w euforii,fascynacji i zauroczeniu,bardzo trudno czasem przewidzieć samemu stopień własnego zaangażowania i jak będzie zależeć na przykład po pół roku.Spora część takiej relacji to odbywa się w głowie w marzeniach,fantazjach ze złudzeniami i wyobrażeniami w roli głównej od święta nie na co dzień.
oczekiwania się zmieniają w żądania albo wychodzą te skryte na jaw prędzej czy później,to też zależy jak kto daje radę z roszczeniami i zaborczością, zawłaszczaniem drugiej osoby.No i życie w konflikcie wewnętrznym ze zgodą na niby zgodę taki pat szach mat zrobiony sobie samemu,po tym jak weszło się nawet niewerbalnie w rolę sędziego, arbitra ,komentatora,wspieracza terapeuty,sponsora,doradcy,superwizora czy ratownika ,budując większą część intymności na słuchani zwierzeń kochanki kochanka dotyczących małżeństwa.Te dwie rzeczy zazdrość
i oczekiwania powodują straszną czasem frustracje która wzmaga desperację, powodując powstanie szansy na nowy związek, która okazuje się złudną nadzieją a ten związek z żonatym ,mężatką jawi się potem później ,jak resztki,ersatz w rankingu to nie jest pierwsze miejsce przeważnie.

56 Ostatnio edytowany przez WiolaK (2021-06-28 11:18:12)

Odp: Ja, kochanka...

A Ty oczywiście znasz ich stan majątkowy, konto na wylot itp. Wiesz tylko tyle ile biedny misiu Ci powiedział. Sorry,ale stara i głupia.

57

Odp: Ja, kochanka...
JaKochanka napisał/a:

Widzę, że większość z Was lepiej niż ja sama wie, co czuję, czego bym chciała i co sprawia, że postępuję tak, a nie inaczej wink Nic dziwnego, w końcu bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie innych i ich życiowych sytuacji, mimo że najczęściej mamy mocno okrojoną i subiektywną perspektywę.

Jesteś klasyczną kochanicą. Wchodzącą z impetem z butami w cudze życie. I nie, nie piszę tego z perspektywy żony. Analizujesz jego sytuację majątkową, zawodową i rodzinną pod kątem opłacalności przeorganizowanie przez niego własnego życia. Analizujesz postępowanie jego żony. Oceniasz ją nie mając do tego żadnego prawa. Z perspektywy, w której Ty uczestniczysz w ich życiu nie powinno Cię nawet obchodzić jakie grzechy wobec niego popełnia jego żona.

Moim zdaniem szukasz podstaw, pretekstu i sposobu do rozbicia tego związku z korzyścią dla siebie.

58

Odp: Ja, kochanka...

Na co liczyłaś wiążąc się z żonatym facetem?
Że będzie wierny tobie?
Ze poświęci rodzinę dla odskoczni jaką jesteś?

Tak jego żona ma prawo wiedzieć. Powinnaś jej o tym powiedzieć jak najszybciej.

Zachęcam też do autorefleksji. Nie da się budować prawdziwej i trwałej relacji z drugim człowiekiem na kłamstwie. Nie chcesz chyba zostać oszukana jak żona twojego obecnego kłamczucha.

59

Odp: Ja, kochanka...

Ja Kochanka, powiedz tak szczerze, na co liczyłaś idąc w ognisty romans z tym facetem?
Przecież uczciwy i moralny facet, który mówi, że kocha, to najpierw kończy jeden związek, dopiero wchodzi w drugi. Adrenalina skakała na potajemnych schadzkach, ale przecież to wszystko zbudowane na wielkim kłamstwie. I chciałabyś z tym gnojkiem żyć? A może zasługujecie na siebie, jeśli tak, to śmiało wal do żony kochanka i uwolnij ją od tego gnoja. Ona ma prawo do życia z uczciwym facetem, a nie oszustem.

60 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-06-28 13:45:41)

Odp: Ja, kochanka...
Yazoo napisał/a:

Moim zdaniem szukasz podstaw, pretekstu i sposobu do rozbicia tego związku z korzyścią dla siebie.

Pytanie, jaką korzyścią? Wątpię by teraz Autorka go nadal chciała, mimo, że początkowo tak zapewne było. Za dużo słów padło. Jest zwykła chęć zemsty, że mu najpewniej to ujdzie płazem.
Małżonka najpewniej wie z kim się związała, natomiast jeśli nie, to kochanka, która weszła w romans świadomie, jest chyba ostatnią osobą, która powinna tą żonę poinformować o niewierności męża.

EDIT: Gdyby facetowi na Autorce zależało, nie mówiłby jej wprost, że nie zostawi rodziny, mało tego planuje ją powiększyć, by dziecko miało rodzeństwo. Domyślam się, że to dla Autorki jest jak policzek i stąd chęć zemsty. Tyle, że po pierwsze, na co innego mogła liczyć zadając z facetem tylko co po ślubie, który został ojcem, a po drugie takie rzeczy powinno się wyjaśnić wcześniej.

61

Odp: Ja, kochanka...
Roxann napisał/a:

Pytanie, jaką korzyścią? Wątpię by teraz Autorka go nadal chciała, mimo, że początkowo tak zapewne było. Za dużo słów padło. Jest zwykła chęć zemsty, że mu najpewniej to ujdzie płazem.

I ta chęć zemsty tłumaczy bardzo wiele, jeśli nie wszystko, bo co niby miałoby mu "ujść płazem"? On je nie oszukał. Niczego nie obiecywał. Na jej oczach prowadził z żoną życie intymne i rodzinne. Informował ją o tym, rozmawiał z nią. O co ona może mieć do niego pretensje? Od samego początku z pełną świadomością uczestniczyła w jego życiu w roli świadomej sytuacji kochanki. Ona chce się mścić za własne stracone nadzieje (których być może sobie nie uświadamiała albo sama przed sobą ukrywała).

62

Odp: Ja, kochanka...
Yazoo napisał/a:
Roxann napisał/a:

Pytanie, jaką korzyścią? Wątpię by teraz Autorka go nadal chciała, mimo, że początkowo tak zapewne było. Za dużo słów padło. Jest zwykła chęć zemsty, że mu najpewniej to ujdzie płazem.

I ta chęć zemsty tłumaczy bardzo wiele, jeśli nie wszystko, bo co niby miałoby mu "ujść płazem"? On je nie oszukał. Niczego nie obiecywał. Na jej oczach prowadził z żoną życie intymne i rodzinne. Informował ją o tym, rozmawiał z nią. O co ona może mieć do niego pretensje? Od samego początku z pełną świadomością uczestniczyła w jego życiu w roli świadomej sytuacji kochanki. Ona chce się mścić za własne stracone nadzieje (których być może sobie nie uświadamiała albo sama przed sobą ukrywała).

Pełna zgoda. Ona sama sobie winna i najlepsze co może zrobić, to się odciąć. Facet (moim zdaniem) znajdzie i tak inną. A czy żona powinna wiedzieć? Jedni powiedzą tak, inni nie. Jednak uważam, że informowanie o tym przez kochankę, która dostała kosza, to szczyt bezczelności. Nawet jak już sama tego faceta nie chce. A może właśnie dlatego. Bo gdyby facet obiecywał jej jeszcze cuda wianki, to też mogła czuć oszukana ale on niczego takiego nie robił. Korzystał, bo mógł. Co najwyżej udawał biednego misia, który nie ogarnia co się wokół niego dzieje.

63

Odp: Ja, kochanka...

Przecież autorka wyraźnie pisze, że spodziewała się innego rodzaju zachowania ze strony tego faceta. Nigdzie nie ukrywa, że liczyła na to, że zostawi żonę i będzie z nią. Można ją za to negatywnie oceniać, ale zadawać po raz enty pytanie na co liczyła, to chyba lekka przesada.

Wdała się w romans i jak wiele kobiet będących czimiś kochankami zauroczyła się facetem, coś tam do niego poczuła, a on gdy stalo się jasne że nie jest jej obojętny postawił calą sytuację między nimi w nowym świetle. Dlatego teraz kieruje nią chęć zemsty, bo czuje się oszukana, zraniona, wykorzystana, zmanipulowana. Sama sobie musiała spojrzeć w twarz w lustrze i powiedzieć, że jeśli dotąd wyznawała jakieś zasady w tym tę, że z żonatymi facetami lepiej się nie zadawać, to niestety musi od dziś zmienić zdanie o sobie samej.
Oj, uświadomienie sobie, że nie jest się ideałem bardzo boli.

"Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono" niestety.

64 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-06-28 15:40:25)

Odp: Ja, kochanka...
Roxann napisał/a:
Yazoo napisał/a:
Roxann napisał/a:

Pytanie, jaką korzyścią? Wątpię by teraz Autorka go nadal chciała, mimo, że początkowo tak zapewne było. Za dużo słów padło. Jest zwykła chęć zemsty, że mu najpewniej to ujdzie płazem.

I ta chęć zemsty tłumaczy bardzo wiele, jeśli nie wszystko, bo co niby miałoby mu "ujść płazem"? On je nie oszukał. Niczego nie obiecywał. Na jej oczach prowadził z żoną życie intymne i rodzinne. Informował ją o tym, rozmawiał z nią. O co ona może mieć do niego pretensje? Od samego początku z pełną świadomością uczestniczyła w jego życiu w roli świadomej sytuacji kochanki. Ona chce się mścić za własne stracone nadzieje (których być może sobie nie uświadamiała albo sama przed sobą ukrywała).

Pełna zgoda. Ona sama sobie winna i najlepsze co może zrobić, to się odciąć. Facet (moim zdaniem) znajdzie i tak inną. A czy żona powinna wiedzieć? Jedni powiedzą tak, inni nie. Jednak uważam, że informowanie o tym przez kochankę, która dostała kosza, to szczyt bezczelności. Nawet jak już sama tego faceta nie chce. A może właśnie dlatego. Bo gdyby facet obiecywał jej jeszcze cuda wianki, to też mogła czuć oszukana ale on niczego takiego nie robił. Korzystał, bo mógł. Co najwyżej udawał biednego misia, który nie ogarnia co się wokół niego dzieje.

"Odwieczne" pytania.
Czy można mieć pretensje,żal,urazę do samego siebie i być sobie winnym ,(jakiś winny musi być obowiązkowo),krzywdzić się ,łamiąc własne zasady,marnotrawiąc,marnując energię i czas na oczekiwania i rozczarowania jawne i ukryte?
Czy można w nieskończoność słuchać głupot,bzdur i totalnego użalania się nad sobą,patrzeć jak dorosły facet łka ,upokarza się traci szacunek dla siebie ,beczy,histeryzuje i żebrze o litość ,które to sztuki,zjawiska,deklaracje i uczucia ich prawdziwość, autentyczność są  mocno wątpliwe i podejrzane trudne do zweryfikowania i sprawdzenia ?
Oczywiście że można ,kto komu zabroni.

"W ogóle dużo jest na świecie takich rzeczy, których robić nie wolno, ale można. Najważniejsze to żeby spróbować, czy zakazanej rzeczy zrobić nie można." - Szwejk 

Sytuacja nie jest jednak bez wyjścia ,ponieważ można sobie darować spokój i dać prawo do szczęścia,odpuścić błąd i żyć dalej.
Czy jest to możliwe ? Jak najbardziej.

65

Odp: Ja, kochanka...
Roxann napisał/a:
Yazoo napisał/a:
Roxann napisał/a:

Pytanie, jaką korzyścią? Wątpię by teraz Autorka go nadal chciała, mimo, że początkowo tak zapewne było. Za dużo słów padło. Jest zwykła chęć zemsty, że mu najpewniej to ujdzie płazem.

I ta chęć zemsty tłumaczy bardzo wiele, jeśli nie wszystko, bo co niby miałoby mu "ujść płazem"? On je nie oszukał. Niczego nie obiecywał. Na jej oczach prowadził z żoną życie intymne i rodzinne. Informował ją o tym, rozmawiał z nią. O co ona może mieć do niego pretensje? Od samego początku z pełną świadomością uczestniczyła w jego życiu w roli świadomej sytuacji kochanki. Ona chce się mścić za własne stracone nadzieje (których być może sobie nie uświadamiała albo sama przed sobą ukrywała).

Pełna zgoda. Ona sama sobie winna i najlepsze co może zrobić, to się odciąć. Facet (moim zdaniem) znajdzie i tak inną. A czy żona powinna wiedzieć? Jedni powiedzą tak, inni nie. Jednak uważam, że informowanie o tym przez kochankę, która dostała kosza, to szczyt bezczelności. (...).

I ja się z tym zgadzam. Widzę to tak. Skoro kochanka chce się mścić na kochanku, burzyć mu małżeństwo (bo do tego sprowadza się "prawo żony do tego aby wiedziała"), to oznacza, że liczyła na to, że z tego romansu będzie coś więcej niż tylko romans, że liczyła na to, że ten mężczyzna kiedyś będzie jej. Nie wiedzę innego wytłumaczenia dla tego.
Skoro żona "ma prawo wiedzieć o romansie męża" to trzeba było do razu jej o tym powiedzieć. Czemu akurat to prawo żony wypływa w chwili kiedy romans zmierza ku końcowi? Jakie to cyniczne, jakie podłe. To jest szczyt hipokryzji i zakłamania.

Posty [ 1 do 65 z 141 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024