Cześć kochane, może wy mi doradzicie co robić...
Od ponad dziewięciu miesiecy spotykam się z cudownym facetem. Od początku był dla mnie bardzo dobry, troszczył się i poświęcał czas, robił niespodzianki, organizował nam czas, bardzo dobrze ukladalo nam sie w lozku. Z poczatkiem roku miał problemy zawodowe i obnizono mu etat pracy, ale nie chcial jej zmieniac bo jest w jego zawodzie i ze to przeczeka wtedy mu zaponoponowalam bysmy zamieszkali razem. Ja wynajmowalam pokoj i nie lubilam wspollokatorow. Z poczatku mial obiekcje czy to dobry pomysl i wypada bysmy zamieszkali razem juz ale z powodu finansowych zgodzil sie. No i zamieszkalismy. Mowil ze bardzo sie cieszy ze to zrobilismy, ze mozemy sie teraz jeszcze lepiej poznac i o siebie dbac.
Ja bardzo sie staralam. Gotowalam nam, robilam zakupy, trzymalam porzadek w domu. Jak miał gorszy miesiac to pozyczalam mu pieniadze, choc on bardzo nie chcial ich przyjmowac z poczatku a jak juz przyjal to potem strawal na rzesach by mi sprawiac przyjemnosci i sie odwdzieczyc. Wiem, ze jak bedzie mogl to mi je odda. Ale zaczelo w koncu zgrzytac. Pracowalam wiecej niz on a to ja musialam robic wszystko w domu. Wiem, ze on umie gotowac ale zawsze znalazl wymowke albo zaslonil sie godzinami pracy. Co wiecej wszystko chcial wiedziec. Ze wszystkiego musze sie spowiadac, jak chcialam wychodzic to zawsze robil problemy a jak juz pozwolil to musial wiedziec gdzie i z kim i mnie odbieral. Tlumaczylam to tak ze nie chce by cos mi sie stalo, sam zreszta tak zawsze powtarzal, ze musi sie o mnie troszczyc bo jak cos mi sie stanie to sobie nie wybaczy. I zawsze przystawalam. Bo np. u nas w mieszkaniu moglam sie spotykac z kolezankami ale on je ocenial i krytykowal jak juz poszly. Ze nie tak sie zachowuja, ze sa glosne, ze zle sie ubieraja. Ale to co najbardziej mi przeszkadza to to ze praktycznie co drugi dzien są u niego koledzy. I to nie na chwilę, ale przesiaduja całymi wieczorami, srednio co ktores spotkanie zapalą trawę. A ja nawet nie wiem o czym rozmawiaja, bo nie znam ich jezyka. Bo mamy male mieszkanie, pokoj z aneksem i tylko mala sypialnia i ja tam ciagle siedze jak oni sa bo przeciez nie bede siedziec w lazience. On nawet mnie nie zaprosi do nich jak oni sa ;/ Jak mu zwrocilam uwage ze w ogole nie przedstawia mnie znajomym i czy w ogole mnie traktuje powaznie to wtedy mowil ze przeciez oni wiedza ze razem mieszkamy i ze skoro razem mieszkamy to oczywiste ze traktuje mnie powaznie i oni to wiedza i po prostu potrzebuja męskiego czasu. Ale jak ja chce wyjsc w tym czasie to nie bo on sie nie bedzie dobrze bawil martwiac czy wszystko u mnie w porzadku i ze moge wtedy poczytac ksiazke albo odpoczac.
Zawsze na wszystko ma wymowke. Nie moge sie skarzyc bo jak trzeba to on wszystko zalatwi, no ale do niczego w domu sie nie poczuwa. Czasem to wyglada tak ze mimo tej malej ilosci pracy to i tak go nie ma caly dzien, a jak wroci wieczorem to nawet nie sprzatnie i nic nie zrobi i tylko chce isc spac, jak juz jestem zla i znowu pytam gdzie byl to mowi ze z kolegami i znowu obiecuje ze jutro spedzimy cudownie czas, ze mnie zabierze za miasto albo cos porobimy. I zazwyczaj tak faktycznie jest choc coraz rzadziej i mam wreazenie ze tymi ekstra godzinami daje sobie mydlic oczy na kolejne pare tygodni. Wiec w czym problem skoro go kocham i on jest taki troskliwy dla mnie? A no wlasnie nie wiem.
Po prostu przeszkadza mi ilosc czasu ktora spedza z kolegami, ze nic nie robi w domu, mam wrazenie ze sie slizga tylko, jak go pytam jak sytuacja w pracy to mowi ze coraz lepiej i beda moze przywracac etaty i ze jak tylko nam sie polepszy sytuacja to mi wynagrodzi jak bardzo mu pomagam. A ja powoli przestaje wierzyc. Bo zaraz beda 3 miesiace a ja sie czule jak darmowa pomoc domowa z funkcja materaca i pomocy finansowej. Kochane, co wy byscie zrobily na moim miejscu? Bardzo mi na nim zalezy bo zaden chlopak nigdy tak sie o mnie nie troszczyl, nie mowil ze chce zalozyc rodzine a np. czasem spacerujac ulica i mijajac salon z sukniami slubnymi potrafil sie zatrzymac i powiedziec bym sobie wyobrazila jak bede pieknie wygladac w takkiej sukni i mnie caluje. Ogolnie on jest bardzo romantyczny. Ale boje sie, ze on sie nie nadaje jako partner na zycie Moze ja przesadzam?