Oczywiście, że to co się nie podoba najbardziej kobietom to gdy facet jest trochę bardziej świadomy, niż typowy pantoflarz. Typowy pantoflarz zgodzi sie na wszystko - wspólne konto, prezenciki, wydawanie kasy na głupoty, szybki ślub bez analizy, żadnego zabezpieczenia itd. Trochę bardziej ogarnięty i świadomy facet wie jak wyglądają rozwody w Polsce, wie jakie są prokobiece sądy w polsce, gdzie faceci są zmuszani nawet do płacenia alimentów za nieswoje dzieci, bo żona postanowiła zdradzaić. Ale dla dobra dziecka mąż ma oddać zdradzającej żonie dom i płacić alimenty na nieswoje dziecko, bo nie zgłosił w ciągu roku czy tam pół roku po urodzeniu wniosku o zaprzeczenie ojcostwa (a skąd mógłby wiedzieć? Gdyby coś takiego zaproponował to byłby koniec związku). W dodatku alimenty często są wyliczane nie na podstawie zarobków, tylko zdolności zarobkowej. Przykład: zarabiasz 4000 zł w małym miasteczku, a w Warszawie masa osób zarabia więcej, dlatego średnia wynosi 7000 zł. Sąd wyliczy alimenty na podstawie zdolności, czyli 7000 zł. Co czesto prowadzi do sytuacji, gdzie facet po opłaceniu wynajmu, jedzenia nie ma z czego płacić, ale społecznie to on zostanie obarczony winą, że nie płaci cham jeden. Nikogo nie obchodzi, że nie płaci bo nie ma z czego. Niech pracuje na 2 etaty i płaci na nieswoje dziecko i ex zdradzającą żonę.
Dlatego jak kobiety widzą, że orientujesz się w temacie, znasz pojęcie intercyzy, próbujesz się zabezpieczać finansowo to nagle pojawia się "nieuzasadniona niechęć" - bo po prostu nie można cię urobić. Kobieta nie może nic w relacji z tobą ugrać. Oczywiście jak widzisz panie tutaj próbują obarczyć cię winą, że jesteś złym czlowiekiem, bo skoro raz się sparzyłeś i próbujesz się zabezpieczać to coś złego i powinieneś bezgranicznie ufać kobietom, brać ślub, nie brać intercyzy bo to złe i koniecznie wspólny budżet, a najlepiej jakbyś oddawał swoją pensję i to kobieta nią zarządzała. Kiedy będziesz chciał sobie kupić coś dla siebie np: konsolę albo motocykl (za swoją czyli wspólną kasę) to dostaniesz w odpowiedzi focha i próbę manipulacji, że to coś złego, a jak ona będzie chciała sobie kupić coś drogiego i tobie nie będzie się to podobać to znowu będzie obarczenie ciebie winą pt: przemoc ekonomiczna
Tak więc widzisz - świadomy facet wzbudza nieuzasdnioną niechęć, bo po prostu nie da się wciągnać w te popularne pułapki i nie ufa bezgranicznie, tylko się zabezpiecza na wszelki wypadek.
Ale przecież inne kobiety akurat takie nie są. Co z tego skoro że 50% małżeństw kończy się rozwodem w 70-80% inicjowanym przez kobiety (Oficjalne dane ale linka nie wstanie bo i tak usuną). Tak więc dla świadomego słowa wiadomo co znaczy "inna niż wszystkie" - skoro każda jest "inna", więc na logikę taka sama 
Popatrz chociażby na post Zielony_Domek
Byłam w związku weekendowym mając dzieci z facetem z dziećmi.
Nie miałam parcia aby stawał się tatusiem nr II, a on abym była mamusią nr II.
Kino, knajpy, wystawy, koncerty, seks. Porozumienie, wzajemne wspierania, dzielenie się prozą dnia codziennego.
On niezależny finansowo, ja także.
Jednak w pewnym momencie taka formuła się wyczerpuje, my daliśmy radę półtora roku. W pewnym momencie wyłożyłam karty na stół, z perspektywy czasu chciałam po prostu jakiejś zmiany, żeby cokolwiek się zmieniło, aczkolwiek brak jego określenie w tę czy w tę jakoś mocno nie zabolał, wiedziałam, że czas iść dalej, ale już sama. Mimo, że nie był to klasyczny związek byliśmy dla siebie lojalni.
Był moment, że być może chciałam czegoś więcej, ale stało się jak się stało.
Mimo wszystko proszę pamiętać, nie każda matka z dziećmi jest niezaradna życiowo, wręcz przeciwnie i w związku z tym, że ogarnia wszystko, nie potrzeba jej kuli u nogi, tylko kogoś kto na równi z nią chwyta to życie za rogi. Nie każda jest zdesperowana, również można się mocno zdziwić.
Weź to pod uwagę.
I zarabiamy też więcej niż niejeden facet
Widzisz, na początku bycie niezależnym nikomu nie przeszkadzało, ale po czasie zaczeło przeszkadzać. Brak "wspólnego" konta i czerpania korzyści ze związku spowodował rozpad. Po jakimś czasie pojawiają się oczekiwania, że jednak facet będzie dawał coś więcej od siebie - czyli własne zasoby, dla niej i jej dzieci. Oczywiście to wszystko jest opakowane w ładne słowa "miłość", "zaangażowanie", "odpowiedzialność", ale tak naprawdę chodzi tylko o "dawaj i nie narzekaj". To w sumie jest wszystko logiczne, bo od tysięcy lat to facet był głównym dostarczycielem dóbr, kobieta miała większy wkład w wychowanie i ogarnianie domu. Ten system działał, teraz gdy kobiety nieraz mają większe zasoby od facetów to system nagle przestaje działać, przypadek? Natura po prostu daje o sobie znać i nawet jak w powyższym przypadku - jest kobieta niezależna i niezależny facet to w pewnym momencie i tak przychodzi ochota, aby to jednak facet był tym dostarczycielem dóbr. Natury nie da się oszukać. Tak samo widzisz- gdy facet zarabia więcej to jest okej, ale gdy kobieta zarabia więcej to nagle jest problem - a bo facet będzie odstawał, a bo ona bardziej ambitna, a bo będzie musiała zniżać komfort życia. Czy jakikowiek facet miał kiedyś problem, że kobieta zarabia mniej? Bo ja sobie nie przypominam. Zdecydowana większość facetów nie miałaby problemów z tym, żeby to kobiety więcej zarabiały, ale jednak kobiety nie chcą takich związków.