Hej, jestem kilka lat po 30, partner po 40.
Napiszę szybko bo nie wiem czy jest sens zagłębiać się w szczegóły ale oczywiście jak ktoś zapyta -odpowiem.
Jestem niezależna, utrzymuje wynajęte mieszkanie, mam prace, dobrze zarabiam, mam samochód, fajnych znajomych, rodzine i dwa cudowne koty.
Mam też partnera z którym wpadłam.
Znamy się 1,5 roku. Wspólnie mieszkanie, wspólnie spędzany czas razem, ze znajomymi czy wspólne hobby. Było nam bardzo dobrze.
Oczywiście jak tylko się dowiedziałam to nie była zachwycona, nie planowałam nigdy mieć dzieci.
Ale mijały dni i zaczął mi się ten pomysł nawet podobać. Wiem o ciąży już z miesiąc i nawet ekscytuje mnie myśl, że będę miała dziecko.
Mój partner-przeciwnie.
Najpierw się zdystansował, nie traktował mnie źle -był szacunek, pomoc ale nie było tego co zwykle- tak jakbym mu coś zrobiła.
Czułam, że się jak oddala fizycznie i mentalnie.
Zapytałam o co chodzi -wprost powiedział mi, że jest to dla niego problem, nie jest szczęśliwy, że ma być tatą (juz jedno dziecko ma-20 latke i mają kiepskie relacje, a wręcz wrogie), że to mu komplikuje plany na przyszłość.
Strasznie mnie to zraniło.
Po takim wyznaniu uznałam, że może warto zweryfikować wspólne życie bo nie chce żeby dziecko miało ojca który go nie chce.
Wyprowadził się kilka dni temu do swojego mieszkania (oczywiście rzeczy zostawił u mnie, to nie było rozstanie na zawsze) , ja przez ten czas dużo rozmyślam. On też.
Nie rozmawiamy o tym teraz, ale planujemy za kilka dni porozmawiać bo oboje wiemy, że nie możemy tkwić w takim "zawieszeniu".
i stąd moje pytanie drogie Panie i Panowie- co byście zrobiły na moim miejscu?