Niezaradny życiowo mąż - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Niezaradny życiowo mąż

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

66

Odp: Niezaradny życiowo mąż

zakładam że mąż z Twojej strony czuję dużą presję i jeszcze bardziej się zamyka w swoim schemacie, może by coś tam z siebie wykrzesał ekstra ale czuje że to może być za mało dla Ciebie i już totalnie nie podejmuje aktywności (nie mam pewności ale tak czuję), ogólnie to nie wygląda sytuacja zbyt kolorowo, niektórym na prawdę nie wiele wystarcza do życia a dla drugich ambicja i nieustanna zmiana swojej sytuacji na lepszą to niemal imperatyw, trudno jednak pogodzić ogień z wodą, wyjścia są faktycznie dwa, troche odpusic i zając sie sobą, postarac sie mimo wszystko zlapac wiekszą rownowagę i troche zdystansować (na miare możliwości, obowiązki niestety są) albo rozstać, odnośnie dzieci to doskonale rozumiem że boisz się że rozstanie może być dla nich emocjonalnie trudne ale zmień perspektywę, chcesz żeby jak dorosną widziały wzór silnej kobiety, która nie jest zadowolona z tego co w życiu ma i która emanuję energią że faceci to przegrywy a przynajmniej mój mąż i ojciec dzieci? to dla nich też ogromny bagaż na życie, coś o tym wiem bo mój ojciec, który był jest mega zdolnym i zaradnym człowiekiem na pewnym etapie życia po prostu przygasł i szedł po najniższej linii oporu, moja matka nigdy się z tym nie pogodziła i nie jest z nim szcześliwa, małżenstwo formalnie trwa a tak na prawdę dawno nie istnieje, przepraszam jeżeli to co piszę jest obciążajace ale nie jest to łatwa sytuacja, natomiast to że się w niej znalazłaś to po prostu gra zwana życiem, niech pierwszy życiu kamieniem, kto sam sobie życia nie skomplikował, nie wiem czy choć jeden będzie, natomiast to jak ostatecznie do tej sytuacji podejdziesz i jakie podejmiesz po namyśle działania to coś co możesz zrobić

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Niezaradny życiowo mąż
paslawek napisał/a:

Pojechała z tym że nic nie dziej się przypadkowo moim zdaniem oczywiście.

Pojechała bo rozumie sytuację.

Jestem kontrolującą osobą z kompleksem wyższości. Mialam okropną rodzine, ale to nie usprawiedliwia tego, że poniżam ludzi kiedy czuję się zagrozona. To jest wstretne. Staram się z tym walczyć. Mialam partnera jak Autorka i po zrozumieniu, że nie jest ambitny i nie jest kompatybilny ze mna, zostawilam go po 4 latach. Ten związek nie mial przyszłości.

68

Odp: Niezaradny życiowo mąż
adiafora napisał/a:

Diamante, to co w końcu postanowiłaś?

Postanowiłam, że spuszcze z tonu, jak wróci do PL przepiszemy umowę na telefony na niego i niech na początek tyle ogarnia. Nie będę załatwiać jego spraw, nawet jeżeli będzie się to wiązało z kosztami. Przedstawię tańsze alternatywy, ale sprawy za niego nie załatwię, jak to miało miejsce do tej pory. No i popracuje nad sobą - znajdę mniej obciążająca psychicznie pracę, może się przebranzowie? No i terapia to podstawa - jeśli nie zmienię siebie, nie przepracuje pewnych spraw, nie ruszę do przodu.

69 Ostatnio edytowany przez adiafora (2020-12-11 01:14:30)

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

A ja dziękuję Paslawek że jednak napisał parę słów o komentarzach Beyond. Jestem tu nowa, nie wiem jakimi zasadami rządzi się to forum (ba, jakiekolwiek forum!). Poczułam się zjechana równo i szczerze mówiąc zaczęłam żałować że szukam tu pomocy. Ten wszechobecny hejt i oceny, czasem warto pomyśleć o tej drugiej osobie z większą empatia. Teraz, gdy wiem że ta dziewczyna też swoje przeszła inaczej patrzę na te komentarze. Dlatego, szczerze dziękuję. Bardzo dobra postawa

ok, skoro to Ci pomogło.
Poczujesz się jeszcze nie raz zjechana. Forum to zbieranina rożnych ludzi. Nie każdy jest miły i nie ma to nic wspolnego z jego historiami, tylko charakterem.  Bo są ludzie po naprawdę traumatycznych przejściach i są niczym plaster na ranę. 
Ja też mam swoje za uszami, żeby nie było, empatia to nie jest moje drugie, ani nawet trzecie imię ;-) ale gdy popłynę, to nie szukam na to usprawiedliwień.

Życzę powodzenia i daj znać jak się ułożyło wszystko. I czy się ułożyło...
Macie dzieci a ja mam skrzywienie na tym punkcie ;-) dlatego bardzo bym chciała, abyście jakoś doszli do porozumienia..

70

Odp: Niezaradny życiowo mąż

W każdym razie bardzo dobrze mnie rozszyfrowaliście. Lubię gdy w moim życiu się coś dzieje, dużo wymagam od siebie i od innych. Nie uznaje tłumaczenia że się nie da, zawsze szukam wyjść alternatywnych, kontroluje, sprawdzam każda opcje.

Mimo wszystko gdzieś tam z tyłu głowy myślę, że podobnie jak Beyond, też zostawię męża. Zbyt wiele nas dzieli. Choć chciałabym dostosować się do jego trybu bycia/życia, ja w wieku 32 lat też już jestem ukształtowaną osobą, nie chce żeby swoją postawą ciągnął mnie w dół.

I tak jak napisał Kamilo (wybacz jeśli przekręciłam nick), każdy z nas w pewnym momencie życia je sobie skomplikował. Sztuką jest wybrnąć z tego nie raniąc siebie i tej drugiej osoby po drodze. Czy sama, czy z mężem, wiem że sobie w życiu poradzę.  Może kiedyś poznam kiedyś kogoś o bardziej zbliżonym charakterze? Kto wie, mojej babci życie się ułożyło przed 50-tką, po śmierci męża, gdzie została z trójką dzieci sama.

71

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Adiafora - dziękuję. Jeśli nie zapomnę dam znać, ale myślę że jednak zostanę na tym forum i będę pomagać radą innym, wiec w którymś momencie pewnie się usłyszymy.

Kiedyś też wszystko brałam jak to widziałam. Odkąd skończyłam 30 lat, a także naoglądalam się różnych ludzkich dramatów, zmieniłam myślenie i staram się ludzi usprawiedliwiać. I dobrze mi z tym, świat naprawdę byłby lepszym miejscem gdybyśmy byli dla siebie milsi i bardziej wyrozumiali.

72

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

W każdym razie bardzo dobrze mnie rozszyfrowaliście. Lubię gdy w moim życiu się coś dzieje, dużo wymagam od siebie i od innych. Nie uznaje tłumaczenia że się nie da, zawsze szukam wyjść alternatywnych, kontroluje, sprawdzam każda opcje.

Mimo wszystko gdzieś tam z tyłu głowy myślę, że podobnie jak Beyond, też zostawię męża. Zbyt wiele nas dzieli. Choć chciałabym dostosować się do jego trybu bycia/życia, ja w wieku 32 lat też już jestem ukształtowaną osobą, nie chce żeby swoją postawą ciągnął mnie w dół.

I tak jak napisał Kamilo (wybacz jeśli przekręciłam nick), każdy z nas w pewnym momencie życia je sobie skomplikował. Sztuką jest wybrnąć z tego nie raniąc siebie i tej drugiej osoby po drodze. Czy sama, czy z mężem, wiem że sobie w życiu poradzę.  Może kiedyś poznam kiedyś kogoś o bardziej zbliżonym charakterze? Kto wie, mojej babci życie się ułożyło przed 50-tką, po śmierci męża, gdzie została z trójką dzieci sama.

Sam fakt że poszukujesz pomocy i stawiasz pytania, oraz że odniosłaś sie do sytuacji z domu pokazują że masz dużo empatii i serducha, po prostu pewne rzeczy faktycznie warto przepracować, wiekszosc ludzi z tego forum (ja tak samo) musiało się pogodzic ze czasem nie żyło do konca wlasnym zyciem i to gadanie ze wszystko zaczyna sie w rodzinie ma pewne podstawy, niemniej każdy z nas ma wolną wolę, przy odrobiny pomocy może na prawdę fajnie żyć bez wzgledu na to jak ostatecznie sytuacja sie rozwiaze, osobiscie sam jestem wielki fanem dawania szansy z jednym tylko wyjatkiem, zero zgody na przemoc emocjonalną (atakowanie, obrażanie) i fizyczną, tego się nigdy nie wybacza i nie wolno niczym usprawiedliwiac

73

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Shoggies - napisałaś że też miałaś syndrom Zosi-Samosi jak Twoja mama, ale spuściłaś z tonu. Powiedz jeśli mozesz, jak sobie z tym poradziłaś? Jak tego dokonałaś? Chętnie poczytam o Twoich doświadczeniach

74

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Kamiloo86, też jestem zdania że na przemoc fizyczna nie ma usprawiedliwienia. To był de facto powód, dla którego rzuciłam ojca starszego syna. A wyzywanie, przemoc psychiczna... Cóż, niestety mi się zdarzają takie wybuchy wobec męża. Często wyzywał mnie tata od nieudaczników, może dlatego jestem trochę gruboskorna i długi czas usprawiedliwiałam się że to tylko słowa, no ale właśnie, każdy z nas ma inną psychikę. Dla niektórych słowa bardziej ranią od czynów, warto o tym pamiętać. 

A tak na marginesie, piszesz a nie oceniasz. Świetna postawa,wielu ludziom na pewno pomogłeś i pomożesz, oby i Tobie w życiu wiodło się tak dobrze, jak mądre rady dajesz

75

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

Shoggies - napisałaś że też miałaś syndrom Zosi-Samosi jak Twoja mama, ale spuściłaś z tonu. Powiedz jeśli mozesz, jak sobie z tym poradziłaś? Jak tego dokonałaś? Chętnie poczytam o Twoich doświadczeniach

Generalnie wszystko zaczęło się od świadomej obserwacji tego co myślę, co czuje. Próbowałam dociekać dlaczego w danym momencie potrzebuje być tą samodzielną i najmądrzejszą - wyszła potrzeba kontroli, która dawała poczucie bezpieczeństwa, potrzeba dowartościowania się i zasłużenia na czyjąś aprobatę (np moją własną) bo dobrze spełniam oczekiwania.

Potem próbowałam dociec jak inaczej mogę zaspokoić te potrzeby bez uciekania się do kontrolowania własnego otoczenia. Potrzebę kontroli straciłam przy medytacji, generalnym wyluzowaniu w życiu i zaakceptowaniu faktu, że jak coś nie idzie po mojej myśli, to też jest ok, da się z tego wyjść, szkoda nerwów na walkę z faktami, a ze spokojną głową można znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Nad poczuciem własnej wartości pracowałam z myślami i książkami psychologów (np autirka Pia Melody), żeby odczarować traumy z dzieciństwa i zrozumieć dlaczego tak dużo od siebie wymagam. Potem uczyłam się myśleć o sobie dobrze, wyłączyć wewnętrznego krytyka i nie stresować się, nie zmuszać do niczego, dbać o siebie. Stawiać siebie na pierwszym miejscu, bo jak nie będziesz szczęśliwa i spokojna, to nie dasz tego innym. Generalnie jak zaczniesz być lepsza dla siebie, to z automatu zaczniesz być lepsza w relacjach z innymi. No i ostatnie to zasługiwanie na aprobatę - pogodziłam się z tym, że nie wszyscy muszą mnie lubić i nie muszę mieć wszystkiego dopiętego na ostatni guzik i nie muszę cały czas czegoś robić, żeby czuć się ze sobą ok. Te wszystkie aspekty pomogły mi wyluzować i być bardziej czujna. Np jak mój partner coś przygotowuje albo gotuje i robi to inaczej niż ja, zwłaszcza kiedy uważam, że mogę to zrobić lepiej, powstrzymuję się od komentowania czy poprawiania go. Jak prosi o konsultację, to wyrażam opinie, ale jeśli nie prosi, to siedzę cicho i delektuję się czasem wolnym. Staram się nie pouczać, nie dawać niechcianych rad, wyczuwam ten moment, kiedy mój wewnętrzny mądrala się włącza i nie dopuszczam go do głosu. I staram się też słuchać i obserwować innych, patrzeć na świat ich oczami, żeby lepiej rozumieć, wtedy nie ma czasu na pouczanie. Staram się dawać mojemu partnerowi przestrzeń do działania na równi ze mną. Myślę też, że ważna jest komunikacja, ale też nie ocenianie - czyli wysłuchać tej drugiej osoby i spróbować zrozumieć jej przesłanie, a nie nastawiać się na tryb odpowiadania.

Z tym, że mój partner odpowiada mi taki jaki jest, lubię go jako człowieka, sprawdza się jako chłopak i jak na razie nie przejawia zachowań, które byłyby dla mnie nie do zniesienia.

No i oczywiście staram się nie wtrącać i nie narzucać jakiejś mojej wizji kariery. Aczkolwiek wy jesteście rodzina, więc macie też na utrzymaniu dzieci. Niemniej uważam, że w dzisiejszych czasach nie trzeba być dyrektorem, żeby godnie żyć.

Myślę, że z większością normalnych ludzi to działa na zasadzie wzajemności, czyli jeśli partner czuje się szanowany, kochany, wysłuchany, to prędzej będzie skłonny dać to samo, niż jak się to na nim wymusi. Myślę, że zmienianie człowieka na siłę jest formą przemocy, dlatego też ludzie często na takie próby że strony innych się oddalają i zamykają w sobie.

Fakt, że zadajesz pytania i autentycznie starasz się znaleźć konstruktywne wyjście z tej sytuacji świadczy o tym, że w głębi serca nie jesteś taką marudna zawsze niezadowoloną żoną, tylko tak długo grasz tę rolę, że nie pamiętasz jak przestać.

76

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Shoggies - jak Cię czytam, to jakbym czytała o sobie. Gratuluje pracy nad sobą i przede wszystkim zauważenia w sobie problemu. Masz dużo racji. Medytacja pewnie pomogłaby mi się wyciszyć, ale wolę jednak wysiłek fizyczny - w ten sposób uwolnić negatywną energię i złe emocje, wyżyć się.

To niesamowite, jak wiele wyjaśnia nam psychologia, jak inaczej postrzegamy swoje zachowania i ludzi wokół. I jak wielki wpływ ma na nas dzieciństwo, ogólnie życie w rodzinie. Kiedyś myślałam, że rodzina mnie nie ukształtowała, że uczę się na błędach mamy i ich nie powielam. W stosunku do dzieci tak jest, często im mówię że je kocham, nigdy nie wyzywam, staram się nie zrzędzić. Ale w relacjach z mężem zachowuje się identycznie jak ona. Jak dobrze że otworzyliscie mi oczy

77

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Shoggies, poszukam tej książki. I zdaje się że w poprzednich postach jeszcze jeden tytuł podałaś, odnajdę i wypożyczę/zakupie. Muszę mieć coś namacalnego, co będzie mi przypominało o pracy nad sobą, i będzie na pewno świetnym dopełnieniem terapii u psycho.

78

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Diamante89, nie pisz, proszę, postu pod postem, to wbrew naszym zasadom. Jeśli chcesz coś dopisać do swojej wypowiedzi, skorzystaj z opcji „edytuj”, którą znajdziesz pod każdą swoją wypowiedzią.

79

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

I jeszcze jedno, mimo obrazu w jaki być może sama siebie przedstawilam, jestem osobą skłonną do kompromisów, pod warunkiem rozmowy. Mąż, niestety woli wszystko przemilczeć, jak sam kiedyś powiedział - bo się boi.

Zaiste: spokojna, konstruktywna i pełna kompromisów z Twojej strony musi być taka rozmowa z Tobą że się boi... Chociaż przypuszczam że to bardziej zwykły opieprz jest i negacja wszystkiego co powie (bo Ty wiesz lepiej), przeplatana nazywaniem go idiotą...

80 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-12-11 11:19:39)

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Airuf napisał/a:
Diamante89 napisał/a:

I jeszcze jedno, mimo obrazu w jaki być może sama siebie przedstawilam, jestem osobą skłonną do kompromisów, pod warunkiem rozmowy. Mąż, niestety woli wszystko przemilczeć, jak sam kiedyś powiedział - bo się boi.

Zaiste: spokojna, konstruktywna i pełna kompromisów z Twojej strony musi być taka rozmowa z Tobą że się boi... Chociaż przypuszczam że to bardziej zwykły opieprz jest i negacja wszystkiego co powie (bo Ty wiesz lepiej), przeplatana nazywaniem go idiotą...

Miałem kiedyś podobnie.
Rozmowa polegała na negacji wszystkiego co powiem. Na znajdowaniu na wszystko, nawet absurdalnego wytłumaczenia ze strony kobiety. Do tego krzyki, podnoszenie głos, baaardzo oficjalny i negacyjny ton wypowiedzi.
Ja mam taki charakter, że w gównoburzę nie wchodzę. Więc przeważnie milczałem, olewałem, ale słuchałem. Od zewnętrznej strony może to wyglądać jak strach. Ani razu nie zmieniła stosunku do dyskusji.
Na końcu relacji usłyszałem, a bo Ty milczałeś zamiast podyskutować. Słowo klucz podyskutować. Nie było mowy o żadnej dyskusji, a karceniu. A osoba niby bardzo empatyczna, ta jasne smile Każdy o sobie tak mówi, ale gdy dochodzi do czynów to ciężko powiedzieć miłym i ciepłym tonem zwykłe, "Obraziłam Cię czymś? Dlaczego milczysz zamiast podyskutować? Powiedz mi o tym, ja posłucham".

81

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Airuf, Britan - chciałam przedstawić sytuację w miarę możliwości jak najbardziej bezstronnie, bez wybielania siebie i usprawiedliwiania swojego zachowania.

Gdy mimo rozmów na spokojnie, doradzania i motywowania, ZNOWU najbliższa osoba sprawia Ci zawód bo nie dopilnuje swoich spraw, jest po prostu przykro, człowiek ma poczucie że zaufał, rozmawiał, miało to przynieść poprawę i nadal jest tak samo. Wtedy się nie myśli o tym że partner to też człowiek, a w moim przypadku - kieruje się emocjami i mówię co czuje. Gdy ochłonę zazwyczaj przepraszam za swoje zachowanie i mówię co mnie zabolało.

I uważam że akurat ogarnianie swoich spraw jest kwestią do wypracowania, mimo że wiele osób twierdzi że ludzi się nie powinno zmieniać a akceptować jakimi są. Szczególnie że w związku są dzieci, i czy się rozwiedziemy, czy będziemy razem, człowiek musi nauczyć się dbania o swoje interesy, czytania umów przed podpisaniem itp. To są podstawy. Bo nawet w przypadku rozwodu, taka umiejętność w dzisiejszych czasach jest niezbędna, nie dla partnera, a dla samego siebie.

82

Odp: Niezaradny życiowo mąż

U nas jest tabela zadań na cały tydzień, robię w każdą niedzielę, OD LAT. Działa świetnie.

83

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

Airuf, Britan - chciałam przedstawić sytuację w miarę możliwości jak najbardziej bezstronnie, bez wybielania siebie i usprawiedliwiania swojego zachowania.

Gdy mimo rozmów na spokojnie, doradzania i motywowania, ZNOWU najbliższa osoba sprawia Ci zawód bo nie dopilnuje swoich spraw, jest po prostu przykro, człowiek ma poczucie że zaufał, rozmawiał, miało to przynieść poprawę i nadal jest tak samo. Wtedy się nie myśli o tym że partner to też człowiek, a w moim przypadku - kieruje się emocjami i mówię co czuje. Gdy ochłonę zazwyczaj przepraszam za swoje zachowanie i mówię co mnie zabolało.

I uważam że akurat ogarnianie swoich spraw jest kwestią do wypracowania, mimo że wiele osób twierdzi że ludzi się nie powinno zmieniać a akceptować jakimi są. Szczególnie że w związku są dzieci, i czy się rozwiedziemy, czy będziemy razem, człowiek musi nauczyć się dbania o swoje interesy, czytania umów przed podpisaniem itp. To są podstawy. Bo nawet w przypadku rozwodu, taka umiejętność w dzisiejszych czasach jest niezbędna, nie dla partnera, a dla samego siebie.

A czy on chce, zebys Ty mu doradzala i go motywowala?
Bo traktujesz go jak dziecko, a nie jak partnera. Znowu

84 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-12-11 12:58:14)

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

Airuf, Britan - chciałam przedstawić sytuację w miarę możliwości jak najbardziej bezstronnie, bez wybielania siebie i usprawiedliwiania swojego zachowania.

Gdy mimo rozmów na spokojnie, doradzania i motywowania, ZNOWU najbliższa osoba sprawia Ci zawód bo nie dopilnuje swoich spraw, jest po prostu przykro, człowiek ma poczucie że zaufał, rozmawiał, miało to przynieść poprawę i nadal jest tak samo. Wtedy się nie myśli o tym że partner to też człowiek, a w moim przypadku - kieruje się emocjami i mówię co czuje. Gdy ochłonę zazwyczaj przepraszam za swoje zachowanie i mówię co mnie zabolało.

I uważam że akurat ogarnianie swoich spraw jest kwestią do wypracowania, mimo że wiele osób twierdzi że ludzi się nie powinno zmieniać a akceptować jakimi są. Szczególnie że w związku są dzieci, i czy się rozwiedziemy, czy będziemy razem, człowiek musi nauczyć się dbania o swoje interesy, czytania umów przed podpisaniem itp. To są podstawy. Bo nawet w przypadku rozwodu, taka umiejętność w dzisiejszych czasach jest niezbędna, nie dla partnera, a dla samego siebie.

Rozumiem.

Lady Loka napisał/a:

A czy on chce, zebys Ty mu doradzala i go motywowala?
Bo traktujesz go jak dziecko, a nie jak partnera. Znowu

Główne pytanie tego tematu.

W moim przypadku ja chciałem, ale on może nie chcieć.
Nie każdy jest typem człowieka który chce się zmieniać, który może się zmienić.
Najlepiej zapytać u źródła problemu smile

85

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Mąż chce się zmienić, przynajmniej tak twierdzi, ale mówi że to nie następuje ot tak, po jednej rozmowie - tu oczywiście się zgadzam.

Czy chce żebym mu doradzała? Tak, bo o ta radę pyta - nawet wczoraj, może nie zapytał wprost, ale mówil że już go szlag trafia przy rezerwacji biletu na samolot. Wiec delikatnie go nakierowalam na właściwe rozwiązanie, ale nie zarezerwowałam tego lotu.

Zaskoczyło mnie też, że sam z siebie zaproponował żebym sprawdziła ubezpieczenie auta na pewnym serwisie internetowym. Sam tego nie zrobił i jako argument podał że tam jest dużo wypełniania etc.,ale wyszedł z inicjatywą, zawsze to coś.

86

Odp: Niezaradny życiowo mąż

niektórzy po prostu nie cierpią takich papierów itp.
ja w firmie miałąm od tego innych, a w domu męza. Co nie znaczy że się nie można nauczyć ogarniać tego wszystkiego.
teraz ogarniam te wszystkie rachunki i pełno technicznych bzdur, ale nadal tego nie lubię smile
Co do Twojego małżeństwa to zastanów się dobrze czy mąż ma dla Ciebie jakieś zalety czy nie. Bo moze Twoje żale Ci je przysłaniają, a może jego zalety dla Ciebie zaletami nie są, a dla innej by były..

87

Odp: Niezaradny życiowo mąż

To co ty nazywasz doradzaniem i motywowaniem, on odbiera jako zrzędzenie i rozkazy. Milczy, bo ma świadomość, że Ty go i tak nie sluchasz i wiesz wszystko najlepiej. Ja się wcale nie dziwię, że on się temu opiera, bo szczerze mówiąc, przy takim traktowaniu to czlowiek ma ochote z przekory wszysko spartolić. W końcu to jedyna wolność jaka mu została.

Wiesz, ja bylam z mało ambitnym, kompletnie nieasertywnym facetem i zdaje sobie sprawę jakie to wkurzajace dla kogoś z energią. Tylko, że ja mialam tyle oliwy w glowie, że nie traciłam czasu na traktowaniu go jak dziecka. Jak cos zawalił, to ponosil tego konsekwencje. W końcu tyle się tego nazbieralo, że z czystym sumieniem moglam mu powiedzieć, że nie chce być z kims takim jak on. Jak krowie na rowie: to są wszystko Twoje zaniedbania i porażki, ergo nie jest nam po drodze.

88

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Beyondblackie napisał/a:

To co ty nazywasz doradzaniem i motywowaniem, on odbiera jako zrzędzenie i rozkazy. Milczy, bo ma świadomość, że Ty go i tak nie sluchasz i wiesz wszystko najlepiej. Ja się wcale nie dziwię, że on się temu opiera, bo szczerze mówiąc, przy takim traktowaniu to czlowiek ma ochote z przekory wszysko spartolić. W końcu to jedyna wolność jaka mu została.

Wiesz, ja bylam z mało ambitnym, kompletnie nieasertywnym facetem i zdaje sobie sprawę jakie to wkurzajace dla kogoś z energią. Tylko, że ja mialam tyle oliwy w glowie, że nie traciłam czasu na traktowaniu go jak dziecka. Jak cos zawalił, to ponosil tego konsekwencje. W końcu tyle się tego nazbieralo, że z czystym sumieniem moglam mu powiedzieć, że nie chce być z kims takim jak on. Jak krowie na rowie: to są wszystko Twoje zaniedbania i porażki, ergo nie jest nam po drodze.

Tak, tylko widzisz, ja nie chcę czekać aż mu się "nazbiera" i pier.....ć tym związkiem jak workiem kartofli. Wcześniej był w innej sytuacji, sterował nim apodyktyczny ojciec, nie miał możliwości cokolwiek zrobić sam. Gdy byliśmy na terapii małżeńskiej, terapeuta jemu zalecał psychoterapię (behawioralna czy jakoś tak), bo ma problemy z poczuciem własnej wartości, co sprawia że nie jest też asertywny. Z drugiej znowu strony ja swoim zachowaniem to poglebiałam, z czego w wirze obowiązków nie zdawałam sobie sprawy.

To mój mąż, i chce abyśmy oboje pewne cechy swoich charakterów do siebie dopasowali, aby nam się układało. Podoba mi się jako mężczyzna, za wiele go cenie, tylko wobec powyższych tu opisanych problemów, gdzies o tym zapomniałam.  Niemniej, jestem za docieraniem się i naprawą relacji. Co przyniesie życie, zobaczymy. Za miesiąc wróci do PL, wyjdę z propozycją terapii, zobaczymy jak do tego podejdzie i co będzie dalej robił. Jeśli nie będę widziała z jego strony chęci do zmian i współpracy, najprawdopodobniej skończy się jak u Ciebie.

89

Odp: Niezaradny życiowo mąż

A nie szkoda Ci marnować czasu i energii na kogoś kto NIGDY nie sprosta Twoim oczekiwaniom? Chcesz się męczyć przez nastepne dwa, trzy lata na terapii, której skutek będzie tylko taki, że mąż się minimalnie o centymertr zmieni, albo będzie oczywistym, że w ogóle do siebie nie pasujecie?

Mój były mial wiele zalet: inteligentny, z poczuciem humoru, przystojny, słowny, miał fajne hobby, duzo mieliśmy wspólnych zainteresowań. Tylko co z tego? Uczelni nie skończyl bo sie poddał, awansu w pracy nie chciał bo się bal odpowiedzialności, niczego sam nie potrafil zalatwić, ba, nawet najprostszej decyzji nie umiał podjąć. A ja miałam 28 lat i moim marzeniem bylo wlasne mieszkanie, urządzanie się, inwestycje, a nie 29 letnie dziecko. No i musialam zrobić rachunek strat i zysków. Wynik byl oczywisty- nigdy nie osiagnę swoich celów przy nim.

90

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Beyondblackie, a w jakiej sytuacji wtedy byłaś? To był zwykły związek czy też małżeństwo? Mieliście dzieci? Mieszkaliście sami czy też z rodzicami? Korzystaliście z jakiejś formy terapii?

Ja się zmieniłam, ludzie na różnym etapie życia też się zmieniają. Nawet nasz terapeuta, dosyć otwarcie mówiący o swoim życiu, mówił że też był skrytym i mało ambitnym człowiekiem, a jednak do czegoś w życiu doszedł, dzięki studiom na psychologii.

Poza tym, zostawiając męża, będę zdana na siebie w opiece nad dziećmi, a szczególnie to młodsze daje mi mocno w kość. Zostać samemu - nic nie osiągnę, bede musiała dostosowywać pracę do dzieci, a pracę mam mobilną. I co, czekać kogo znowu ześle mi los? Nie wiem czy mi się chce wchodzić w kolejny związek, jeszcze najpierw trzeba do tego odpowiedniego człowieka, a z tym różnie bywa. I skończę jako rozwodka po 30-stce z dwójką dzieci każde z innym. A wiadomo jak surowe światopoglądowo mamy społeczeństwo...
Z resztą patrząc wśród znajomych połowa albo się zdradza albo drze koty... W pojedynkę, z dziećmi na karku, ciężko jest się realizować. Z mężem, który miejmy nadzieje choć trochę się zmieni i wydorośleje, szanse są większe. No i nie pozbawiam dzieci pełnej rodziny.

91

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Może i ja się wypowiem. Mój mąż zrezygnował ze świetnej pracy, dobrze płatnej z perspektywami na dalszy rozwój. Przytłoczyła go odpowiedzialność niewspółmierna do zarobków. Teraz pracuje jako zwykły, szeregowy pracownik z niewielką pensją. Poza tym jest, no cóż, powolny jeśli chodzi o wiele rzeczy, ma problemy z podejmowaniem szybkim decyzji i wiele innych. No, ale taki jest. Walczyłam z tym, wspierałam, popychałam i szarpałam się. Były rozmowy motywujące i wspierające. I byłam przy tym okropnie nieszczęśliwa. Bo nie spełniał moich oczekiwań.
Ale to były moje oczekiwania, nie jego. Odpuściłam sobie, co mogłam.
Kasę zarabiam ja. Ja się rozwijam zawodowo i naukowo.
I tyle.  Oczekuję jedynie, że mąż posprząta smile

92

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Niepokoi mnie to, że piszesz "załatwiłam mężowi pracę" albo "wysłałam go zagranicę". Nie on sobie załatwił, nie on pojechał... tylko Ty go wysłałaś. Możliwe, że masz męża, który chce sobie przeżyć życie na luziku nie męcząc się zbytnio i najniższa krajowa mu wystarczy. Pytanie, czy wiedziałaś o tym przed zawarciem małżeństwa? Jeżeli tak, to jakby się z tym godziłaś. Nie mówię, ze jesteś w fajnej sytuacji, ale jednak wybrałaś ją sobie. Teraz wszystko kontrolujesz i będziesz wysyłała męża a to do tej pracy, a to do innej... tylko co to Ci da? Da Ci zajechanego męża, który nadal będzie mało ambitny. A kokosów i tak z tego nie będzie. Zastanów się, czy kwestia kasy jest naprawdę aż tak ważna. Wiesz, nie wszyscy ludzie muszą być ambitni i piąć się na szczyt. Stać go na utrzymanie siebie i dziecka? Pewnie tak, więc może jemu to wystarczy.

93

Odp: Niezaradny życiowo mąż
biankax99 napisał/a:

Niepokoi mnie to, że piszesz "załatwiłam mężowi pracę" albo "wysłałam go zagranicę". Nie on sobie załatwił, nie on pojechał... tylko Ty go wysłałaś. Możliwe, że masz męża, który chce sobie przeżyć życie na luziku nie męcząc się zbytnio i najniższa krajowa mu wystarczy. Pytanie, czy wiedziałaś o tym przed zawarciem małżeństwa? Jeżeli tak, to jakby się z tym godziłaś. Nie mówię, ze jesteś w fajnej sytuacji, ale jednak wybrałaś ją sobie. Teraz wszystko kontrolujesz i będziesz wysyłała męża a to do tej pracy, a to do innej... tylko co to Ci da? Da Ci zajechanego męża, który nadal będzie mało ambitny. A kokosów i tak z tego nie będzie. Zastanów się, czy kwestia kasy jest naprawdę aż tak ważna. Wiesz, nie wszyscy ludzie muszą być ambitni i piąć się na szczyt. Stać go na utrzymanie siebie i dziecka? Pewnie tak, więc może jemu to wystarczy.

Jemu wystarczy, mi nie. Nie oczekuje od niego Bóg wie czego, ale jakiegoś samorozwoju. Patrzenia na realne zarobki, odliczając dojazdy i ewentualne przestoje.

Niestety, u niego tego nie ma. Z drugiej strony, skazując się na zostawienie męża mam murowane problemy finansowe, traumę dzieci i permanentne przemęczenie.

94

Odp: Niezaradny życiowo mąż

No cóż, w malżeństwie z tym chłopem nie byłam i dzieci nie mieliśmy, ale związek był poważny i rodzina z dnia na dzień oczekiwała ślubu. A ja, jak sobie tam konteplowałam po 4 latach czy faktycznie chcę za niego wyjść, to widziałam  coraz bardziej jak jego podejście do życia jest kompletnie niekompatybilne z tym co chce osiagnąć w życiu. Poza tym chcialam mieć partnera, na którym moglabym polegać, a nie 29 letniego chlopczyka, któremu trzeba nos codziennie podcierać.

Rozstanie było trudne, bo byłam zżyta z jego rodziną i jego matka praktycznie mi plakala, żebym się rozmyśliła. Wielu znajomych sie albo ode mnie zupelnie odwróciło, bo jak moglam skrzywdzic takiego dobrego faceta, albo mi suszyli głowę, że popelniam niesamowity bład, że mam już prawie trzydziestkę i nikt mnie nie zechce. Terefere kuku. Mam dziś 43 lata, za sobą małżeństwo i rozwód i jestem od prawie 10 lat w bardzo udanym związku z takim mężczyzną, który jest ambitny, energiczny, obrotny i niczego za niego nie trzeba robić, bo ma wlasny rozum.

Ja rozumiem, że zostanie samą jest ciosem dla portfela i traumą dla dzieci, ale zastanów sie czy chcesz tkwić w związku, w którym większość Twojej energii schodzi na wkurzaniu się na męża.

95

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Trudny masz dylemat autorko, właśnie ze względu na dzieci. 2 pytanie to jak oceniasz swoje możliwosci utrzymania się samej na jakimś poziomie, bo jesli jesteś samodzielna i masz możliwości to też coś innego niż wtedy gdy będziesz biedę klepać.
Może jednak terapia da właśnie odpowiedzi na te pytania i dopiero po jej zakonczeniu można stwierdzić czy coś będzie z tego małżenstwa dobrego dla Was.
może i "stracisz" 2 lata ale uzyskasz pewnośc. a moze się poukłada- nie samo oczywiście.

96

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Też byłam kiedyś w takiej relacji i było jak pisze Beyondblackie. To były totalnie dwa różne bieguny. Mnie z czasem wkurzało wszystko, że nie ma prawka, że nie ma normalnej pracy, nawet ze odpuszcza reklamacje w sklepie. Mimo tego, że chłopak totalnie we mnie wpatrzony, do rany przyłóż. Nie potrafiłam docenić jego uczucia, widziałam ciągle tą nieporadność. Nie za bardzo umiałam go motywować, bo wszystko co obiecał że ogarnie cóż...no nie ogarniał. Ja od razu piana. I żadna terapia by tu nie pomogła. Po prostu strasznie do siebie nie pasowaliśmy, nie te temperamenty. Zdecydowałam się na rozstanie. Nigdy nie żałowałam - mimo, że później weszłam w toksyczną relacje. Tamten związek i tak by się nie udał.

97

Odp: Niezaradny życiowo mąż
KoloroweSny napisał/a:

Też byłam kiedyś w takiej relacji i było jak pisze Beyondblackie. To były totalnie dwa różne bieguny. Mnie z czasem wkurzało wszystko, że nie ma prawka, że nie ma normalnej pracy, nawet ze odpuszcza reklamacje w sklepie. Mimo tego, że chłopak totalnie we mnie wpatrzony, do rany przyłóż. Nie potrafiłam docenić jego uczucia, widziałam ciągle tą nieporadność. Nie za bardzo umiałam go motywować, bo wszystko co obiecał że ogarnie cóż...no nie ogarniał. Ja od razu piana. I żadna terapia by tu nie pomogła. Po prostu strasznie do siebie nie pasowaliśmy, nie te temperamenty. Zdecydowałam się na rozstanie. Nigdy nie żałowałam - mimo, że później weszłam w toksyczną relacje. Tamten związek i tak by się nie udał.

Skąd ja to znam.

Motywowanie bez sensu, bo na wszystko kiwal glową, ale nic nie robił. Jak bardziej chcialam nacisnąć by mu coś uzmyslowić, to w oczach od razu mial łzy, i tyle dyskusji było. Tonę energii marnowalam na pisanie wkurzonych monologów w pamietniku, bo przecież nie powiem mu wprost, bo wiem jaki był jak go brałam, a tak w ogóle przytulaśny, kochany i do rany przyłóż. Oczywiście wszystko to o kant doopy rozstrzaść, bo jak kogoś takiego mialam szanować? Jak miałam wziąść z nim kredyt na mieszkanie, jak planować inwestycje, wydatki, wspólne życie? Porazka.

Podobnie jak ty, potem weszłam w związek, nawet małżeński, z totalnym jego przeciwieństwem, który okazal się mega zaburzony, patologicznie zazdrosny i mega porąbany. Przynajmniej dzięki niemu mieszkanie wspólnie kupilam, które po rozwodzie sprzedalam z takim bonusem, że stać mnie bylo na kupno solo. No, a wtedy spotkalam mojego Misia, z którym będziemy mieć 10 rocznicę w przyszłym roku.

98 Ostatnio edytowany przez Diamante89 (2020-12-11 22:53:55)

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Dziewczyny, ciężko Wam nie przyznać racji, no ale właśnie, mam dzieci. Dwójkę dzieci. Do tego każde z innym. Ludzi nie obchodzi że między dzieciakami jest 10 lat różnicy, boje się szufladkowania, a nie ukrywam że chciałabym kiedyś wejść w jakiś związek.

Mąż nie poradził sobie z rezerwacją biletu... Fakt, że on nie jest zbyt "komputerowy". Podczas całego procesu 2 razy dzwonił wściekły że coś mu nie wchodzi. Noo, mi też nie wchodziło ale wyszukałam w Googlach jak to obejść. W końcu uległam, zarezerwowałam ten bilet.

Zgodził się na terapię, czuje jednak że bardziej dla mnie niż dla siebie.

Zaczynałam temat jego powrotu do Polski na stałe, stwierdził że chce jeszcze trochę zarobić dla dzieci, żeby ich kiedyś nie zostawić na lodzie jak nas rodzice.

Niestety, nic sobie nie przelicza... Woli więcej wydać, niż coś załatwiać. Nie wiem czy ja za dużo wymagam, czy to ja jestem zaburzona.

Ustaliliśmy że jak wróci ustalimy listę co kto ogarnia - chodzi o obowiązki domowe/rachunki. On bardzo szybko się złości, w końcu rzucił tekstem że po co on ma wracać do Polski jak tylko do zarabiania kasy jest potrzebny (próbowałam mu wytłumaczyć że warto się przekroczyć z rezerwacją biletu na samolot bo oszczędzamy 300zl), autobusem nie dość że jedzie 2 dni to i kosztuje to drożej. Ale nic nie trzeba załatwiać, płaci przy kasie. Nie wiem już jak z nim rozmawiać, ani czy w ogóle rozmowa ma sens. Gdzie napotyka schody, denerwuje się i wycofuje, zamiast stawić czoła przeszkodzie.

99

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

(...) rzucił tekstem że po co on ma wracać do Polski jak tylko do zarabiania kasy jest potrzebny (...)

Może warto zastanowić się, skąd u niego takie stwierdzenie, i czy na pewno jest ono niedorzeczne?


(...) Nie wiem już jak z nim rozmawiać, ani czy w ogóle rozmowa ma sens. Gdzie napotyka schody, denerwuje się i wycofuje, zamiast stawić czoła przeszkodzie.

Stawić czoła przeszkodzie? Kto ma to zrobić? Człowiek, psychicznie ubezwłasnowolniony przez ojca/rodziców? Człowiek, który ma za żonę osobę despotyczną (pomińmy przyczyny tkwiące w jej domu rodzinnym)? Człowiek, który nie wierzy w swoje umiejętności, możliwości? Którego decyzje są kwestionowane? Skąd ma on wziąć choćby gram odwagi/determinacji potrzebnej do zmierzenia się z trudnościami?

100 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2020-12-11 23:12:37)

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Beyondblackie

Serio? No proszę, to mamy jakieś podobne historie życiowe smile, szkoda, ze smutne. Właśnie w toksyku chyba pociągało mnie to 'ogarniecie i niezależność', na szczęście obudziłam się po 2 latach, ale co z tego jak i tak jestem pokiereszowana emocjonalnie hmm (z osoby silnej psychicznie wczesniej, stałam się kims zupelnie innym, ze teraz sama musze dojsc do siebie i to ja potrzebowałam w tym pomocy ludzi z zewnatrz, przerażające)

Powracając do tematu - dokładnie, ja też go nie szanowałam. Nie dałam rady szanować kogoś, kto nie umiał ogarnąć prostych czynności. Czasem czułam się jak hmm kat ? Nie umiałam opanować słów jak słyszałam kolejny raz jak czegos nie ogarnął. Przykład - jedziemy na wakacje, z wyżywieniem, niestety bylo niezjadliwe jednego dnia. Okazało sie że nie wziął karty, miał w kieszeni kilka euro, wydało się jak mu powiedziałam chodz do knajpy. Innym razem miał zaplanować wycieczke zagraniczna, co zobaczymy danego dnia w czasie pobytu. Na miejscu dowiedziałam się, że nie zaplanował nic. Bał się zapewne powiedzieć wcześniej, bo wiedział, że się wkurze. A doprowadził do tego, że stanęliśmy w środku obcego miasta i nie wiedzieliśmy gdzie iść.
I uwierz, próbowałam zmienić podejście, nie potępiać go. Ale sie nie dalo. Po prostu totalnie nie te charaktery. Potrzebowałam człowieka równie dynamicznego, mocno stąpającego po ziemi, niezależnego. Sorry za osobiste wycieczki, ale zobacz Diamante89, że to jaka jesteś to nie Twoja wina. Tak jak nie była to moja czy Beyond. Jesteście totalnym przeciwieństwem. Rozumiem dzieci itp no ale ... czy jestes w stanie tak żyć ?

101

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Wielokropek - tak samo jak ja sobie go wzięłam, i on sobie wziął mnie. Gdybyśmy oboje mieli zaniżone poczucie własnej wartości to dalej mieszkalibyśmy w czwórkę w pokoju u rodziców, godząc się na ich warunki i słuchając pretensji. Ktoś musiał wziąść sprawy w swoje ręce i to zmienić.

Nie uważam się za despotke, ani za lepszą od innych. Ja też kiedyś byłam słaba. Ale, jak to bywa często, życie mnie pokopało i nauczyłam się stawiać czoła przeciwnościom losu.

102

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Przeczytałam Twą historię dokładnie, więc wiem, w jakich warunkach się wychowałaś, z jakimi trudnościami się zmierzyłaś. Gratuluję tego, do czego doszłaś i trzymam kciuki za to, byś w swym rozwoju na tym nie poprzestała. Wiem i często to powtarzam, że warto walczyć z samą sobą o siebie.

Twój mąż, mimo że wychowany w podobnych warunkach, jest inny, inaczej reaguje na trudności, inaczej radzi sobie w życiu.
Zmusić kogoś do czegoś można tylko za pomocą bata, ale i ta metoda niekiedy zawodzi.

103

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Nie wydaje mi się, że jesteś despotką. Może macie podobne wizje życia, ale on do tego dochodzi innymi drogami. Ciebie jako osobę dynamiczna, ogarniętą wkurza jak nieporadnie próbuje dojść do tego samego - zwłaszcza, ze wiesz jak to zrobic szybciej, skuteczniej, lepiej.
Czy despotka? Kurczę byłam w podobnej relacji, despotką nigdy nie byłam. Uwierzcie, że ciężko takie osoby wspierać. Po iluś sytuacjach człowiekowi opadają ręce i nie tylko. Tylko u autorki właśnie kwestia tych dzieci i ślubu...w końcu też widziały gały co brały prawda ?

104

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Czuje podobnie, jednak staram się z siebie wykrzesać więcej wyrozumiałości. Nie jest dobry w ogarnianiu wielu spraw, z kolei remont, naprawy w domu, a nawet ogarnął się w zupełnie obcym mieście nie znając języka - to punkty in plus. Fakt, o inwestycjach z nim nie porozmawiam, wiem że z wieloma sprawami, tak jak teraz, będę sama. Płacenie rachunków... Zrobienie przelewu jest banalnie proste, może ustąpię i go nauczę?

Nie wiem czy i jak długo to wytrzymam, ale panicznie boje się kolejnego rozstania i bólu dzieci fundując im coś takiego. Już miałam ogarniętych facetów... Jeden w nerwach dał mi w twarz, a nawet zdarzało się że kopał (ojciec pierwszego syna, podczas ciąży... Kompletny patol). Kolejny ogarnięty, związek 4-letni. Wyjechał za granicę, wyniuchał dobra kasę, i kasę wybrał. Mąż koleżanki, przykładne małżeństwo, notorycznie ją zdradza. Mąż innej wyzywa w nerwach od najgorszych. Może jednak warto się przemeczyc, bo nie mam tak najgorzej. Może ja po prostu zbyt wiele wymagam.

105

Odp: Niezaradny życiowo mąż

A Czy Ty, droga autorko go w ogóle kochasz ? Co do niego czujesz?

Na pewno nie możesz patrzeć w ten sposób, że miałaś nieudane związki i jak się rozstaniecie to będzie lipa na maxa, bo nikogo nie poznasz albo poznasz gorszego. Nie można tak myśleć. Byłam w toksycznym związku - powinnam w nim trwać, bo moge nikogo lepszego nie znalesc ? Co byś mi powiedziała jakbym odwróciła sytuacje.

No ale nie przecze, u Ciebie jest ciężka decyzja. Musisz przemyśleć czy jesteś w stanie to zaakceptować, ale tak na prawdę. Na ile będziesz robic niektore rzeczy, na ile odpuścisz.

106

Odp: Niezaradny życiowo mąż
KoloroweSny napisał/a:

Nie wydaje mi się, że jesteś despotką. Może macie podobne wizje życia, ale on do tego dochodzi innymi drogami. Ciebie jako osobę dynamiczna, ogarniętą wkurza jak nieporadnie próbuje dojść do tego samego - zwłaszcza, ze wiesz jak to zrobic szybciej, skuteczniej, lepiej.
Czy despotka? Kurczę byłam w podobnej relacji, despotką nigdy nie byłam. Uwierzcie, że ciężko takie osoby wspierać. Po iluś sytuacjach człowiekowi opadają ręce i nie tylko. Tylko u autorki właśnie kwestia tych dzieci i ślubu...w końcu też widziały gały co brały prawda ?

Niestety z roli ofiary łatwo stać się oprawcą i odwrotnie choć to strasznie groźnie brzmiące słowa ,a do każdej roli trudno się przyznać .
W życiu to też nie wygląda tak skrótowo i czarno biało to też warto powiedzieć ,różne wzory,typy poziomy i stopnie są też istotne .

107

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Może zamiast patrzenia i wyliczania tego, co Was dzieli, zajmiesz się znajdowaniem tego, co was łączy? Bycie z kimś, kogo się ani lubi, ani szanuje, sensu nie ma. Boisz się tego, co rozstając się z jm zafundujesz dzieciom. A nie boisz się tego, co im fundujesz traktując go tak, jak obecnie go traktujesz?


Z sowy sokoła nikt nie zrobi.

108

Odp: Niezaradny życiowo mąż
KoloroweSny napisał/a:

A Czy Ty, droga autorko go w ogóle kochasz ? Co do niego czujesz?

Na pewno nie możesz patrzeć w ten sposób, że miałaś nieudane związki i jak się rozstaniecie to będzie lipa na maxa, bo nikogo nie poznasz albo poznasz gorszego. Nie można tak myśleć. Byłam w toksycznym związku - powinnam w nim trwać, bo moge nikogo lepszego nie znalesc ? Co byś mi powiedziała jakbym odwróciła sytuacje.

No ale nie przecze, u Ciebie jest ciężka decyzja. Musisz przemyśleć czy jesteś w stanie to zaakceptować, ale tak na prawdę. Na ile będziesz robic niektore rzeczy, na ile odpuścisz.

Czy kocham... Nie wiem, naprawdę nie potrafię powiedzieć. Czasami mnie denerwuje że myślę że lepiej by mi było samej, znowu z drugiej strony bywa kochany. Ot, taka huśtawka.

Cieszę się że znalazłaś siłę na wyjście z toksycznego związku, na pewno dużo energii Cię to kosztowało. Tylko jak słusznie zauważyłaś, u mnie w grę wchodzą dzieci i brak pomocy ze strony rodziny. Boje się że będę przepracowana (praca, dom, dzieci - w tym niespełna 3 latek którego wszędzie pełno), i co za tym idzie stanę się wredną i zrzędliwą babą. No i rodzice... Matka jest do bólu religijna, nie chce ojcu dać rozwodu przez wiarę, była przeciwko mnie gdy probowałam się uwolnić od ojca pierwszego dziecka. Przecież ona mnie wydziedziczy i zrówna z ziemią... Ojciec to alkoholik, także ten no... wiadomo.

109

Odp: Niezaradny życiowo mąż
paslawek napisał/a:

Niestety z roli ofiary łatwo stać się oprawcą i odwrotnie choć to strasznie groźnie brzmiące słowa ,a do każdej roli trudno się przyznać .
W życiu to też nie wygląda tak skrótowo i czarno biało to też warto powiedzieć ,różne wzory,typy poziomy i stopnie są też istotne .

Czyli myślisz, ze to mimo wszystko despotyzm ? Tak, oprawca na pewno, bo sama się tak czułam. Ale kurczę, nie despotka tongue

110

Odp: Niezaradny życiowo mąż
paslawek napisał/a:
KoloroweSny napisał/a:

Nie wydaje mi się, że jesteś despotką. Może macie podobne wizje życia, ale on do tego dochodzi innymi drogami. Ciebie jako osobę dynamiczna, ogarniętą wkurza jak nieporadnie próbuje dojść do tego samego - zwłaszcza, ze wiesz jak to zrobic szybciej, skuteczniej, lepiej.
Czy despotka? Kurczę byłam w podobnej relacji, despotką nigdy nie byłam. Uwierzcie, że ciężko takie osoby wspierać. Po iluś sytuacjach człowiekowi opadają ręce i nie tylko. Tylko u autorki właśnie kwestia tych dzieci i ślubu...w końcu też widziały gały co brały prawda ?

Niestety z roli ofiary łatwo stać się oprawcą i odwrotnie choć to strasznie groźnie brzmiące słowa ,a do każdej roli trudno się przyznać .
W życiu to też nie wygląda tak skrótowo i czarno biało to też warto powiedzieć ,różne wzory,typy poziomy i stopnie są też istotne .

Być może tak było. Starałam się to wszystko opisać jak najbardziej bezstronnie i obiektywnie. Ale, że siedzę w tym po uszy, nie mam pewności czy mi się to udało.

111

Odp: Niezaradny życiowo mąż

nie chodzi o definicje słów takie precyzyjne ,ale o rolę i postawę którą się przyjmuje pod wpływem relacji i drugiego człowieka i wiele rożnych emocji się wtedy wzbudza pojawia wiele wewnętrznych konfliktów i prób wyjścia z niech urazy i poczucie winy zagłuszanie obaw i sumienia w kóło do bólu i granic wytrzymałości cierpliwości
w jednym związku te rolę potrafią się zmienić np po zdradzie,moje związki też były różne, przedostatni był taki trochę jak u Autorki tylko odwrotnie, z tym że dziewczyna miałą cechy bluszczu, ale też tendencje do dominowania takiego na okrętkę okazało się że w gruncie rzeczy jest dość zaradna życiowo w ukryciu, a mnie w pewien sposób kręciło bycie niby liderem, także to jest jak zwykle od wewnątrz dość skomplikowane te wszystkie zwody i manipulacje emocje i to co komu wydaje się komfortowe wygodne lub nie wygodne co irytuje i drażni.

112

Odp: Niezaradny życiowo mąż
paslawek napisał/a:

nie chodzi o definicje słów takie precyzyjne ,ale o rolę i postawę którą się przyjmuje pod wpływem relacji i drugiego człowieka i wiele rożnych emocji się wtedy wzbudza pojawia wiele wewnętrznych konfliktów i prób wyjścia z niech urazy i poczucie winy zagłuszanie obaw i sumienia w kóło do bólu i granic wytrzymałości cierpliwości
w jednym związku te rolę potrafią się zmienić np po zdradzie,moje związki też były różne, przedostatni był taki trochę jak u Autorki tylko odwrotnie, z tym że dziewczyna miałą cechy bluszczu, ale też tendencje do dominowania takiego na okrętkę okazało się że w gruncie rzeczy jest dość zaradna życiowo w ukryciu, a mnie w pewien sposób kręciło bycie niby liderem, także to jest jak zwykle od wewnątrz dość skomplikowane te wszystkie zwody i manipulacje emocje i to co komu wydaje się komfortowe wygodne lub nie wygodne co irytuje i drażni.

Piszesz, ze ta dziewczyna miała cechy bluszczu... Co konkretniej przez to rozumiesz? I czy możesz powiedzieć, jak ostatecznie sytuacja się rozwiązała?

113

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Pewne  jest jedno: człowiek z wyolbrzymioną potrzebą kontroli budzi wielki opór. Może to być świadome  lub podświadomie działanie przeciwko komuś  kto nie szanuje cudzych granic. I jest to psychologicznie słusznie bo nie wiesz gdzie taki człowiek się zatrzyma.
Początek nitki do rozplątywania jest moim zdaniem u autorki.

114 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-12-12 00:17:06)

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Była taka przymilna,nadskakująca,zabiegająca ,ale osaczająca i roszczeniowa i w pretensjach o byle co najczęściej że się nie domyśliłem a ona myślała jednocześnie niby podatna na sterowanie ale dało się wyczuć że to unik tylko nie dało się tego udowodnić zawsze miała wymówkę i przybierała pozycję niewiniątka,Twój mąż nie jest raczej bluszczem, z resztą poczytaj o tym typie osobowości, postawy,ale nie ma co na siłę tak wszystkiego dopasowywać są różne bluszcze jak to bywa nie ma jednego wzoru.

Jak się sprawa rozwiązała ? Zdradziła mnie i po różnych przygodach rozstałem się z nią.

115 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-12-12 00:44:28)

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Oczywiście mąż autorki nie jest bluszczem przeciwnie on się odcina od niej czy tak było zawsze . Nie wiem. Może jak poszli na swoje..

116

Odp: Niezaradny życiowo mąż
paslawek napisał/a:

Była taka przymilna,nadskakująca,zabiegająca ,ale osaczająca i roszczeniowa i w pretensjach o byle co najczęściej że się nie domyśliłem a ona myślała jednocześnie niby podatna na sterowanie ale dało się wyczuć że to unik tylko nie dało się tego udowodnić zawsze miała wymówkę i przybierała pozycję niewiniątka,Twój mąż nie jest raczej bluszczem, z resztą poczytaj o tym typie osobowości, postawy,ale nie ma co na siłę tak wszystkiego dopasowywać są różne bluszcze jak to bywa nie ma jednego wzoru.

Jak się sprawa rozwiązała ? Zdradziła mnie i po różnych przygodach rozstałem się z nią.

Zdaje sobie sprawę że mój mąż nie jest bluszczem, po prostu zaciekawił mnie Twój opis jej osoby. Niemniej, trochę to skomplikowane i wydaje mi się że z jej strony takie pokrętne zachowanie nosi znamiona manipulacji, ale może się mylę. Zdrada na pewno zabolała, z drugiej strony ułatwiła decyzję by od takiej osoby się uwolnić.

Ela - uwierz że zaczynam od siebie. Pytam, szukam rady, nie wybielam się ani nie usprawiedliwiam. Ale oczekuje dialogu, a nawet jak zagryzam żeby i nie robię przytyków mężowi, gdy zaczynamy rozmawiać on szybko się denerwuje,podnosi ton głosu, i mówi różne rzeczy które uniemożliwiają normalne prowadzenie rozmowy (robi z siebie ofiarę zazwyczaj).

Co do mojej potrzeby kontroli - owszem, mam taką potrzebę, ale mąż też ma w tym swój udział - wiele razy mnie okłamywał, nawet gdy obiecywał że to już ostatni raz. Potem oczywiście mydlenie oczu że bal że się zdenerwuje itp... A naprawdę, niczym się tak nie brzydzę jak kłamstwem. Wolę żeby mnie ktoś zwyzywał od najgorszych niż okłamał, dla mnie to już taki brak szacunku poziom total.

117

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Życzę Ci zaakceptowania jednej rzeczy: nie wszystko będzie po Twojej myśli.

Jestem pewna, że będzie Ci łatwiej w życiu. Zejdzie napięcie, że masz być taka, a nie inna, bo społeczeństwo patrzy. Zejdzie napięcie, że ten mąż nie taki, bo "trzeba" być ogarniętym. Zejdzie napięcie, że dziecko nie robi lekcji, przecież "trzeba robić lekcje". Zejdzie napięcie, że ten mąż to "idiota" - okaże się, że po prostu robi coś nie tak, jak Ty wymyśliłaś.

Pytasz: "Jeszcze raz powtórzę, czy nierealistycznym oczekiwaniem jest ogarnianie swoich spraw? Tylko swoich?"
Tak. Bo to oznacza, że nie traktujesz go jak partnera i nie masz wobec niego oczekiwań jak wobec partnera, tylko jak wobec dziecka. Takie zachowanie zabija... wszystko. Motywację, chęć do działania, radość z sukcesów. "Tak mało od Ciebie wymagam a i tak tego nie robisz!" - jedna z trudniejszych rzeczy, jakie można usłyszeć od bliskich. Nie dość, że uważa mnie za idiotę, to się okazuję, że nie sięgam poziomu idioty... Naturalnie wchodzą wtedy zachowania: unikam, nie robię, puszczam, zostawiam, uciekam, robię na odwal, pytam po sto razy, kłamię... Bo po co się starać, i tak robię za mało, a i tak robię to źle.

(osobiście? przestałam rozmawiać z moją matką przez to, że mi tak robiła. Nie rozmawiałam z nią pół roku. Teraz rzucam słuchawką za każdym razem, kiedy wchodzi taki tekst. ODMAWIAM rozmowy z kimś, kto mi wmawia, że jestem idiotką, dlatego że nie tak kroję cebulę, nie potrafię tak jak ona ułożyć książek, w ten sam sposób załatwić sprawy w sklepie, zadzwonić do babci i opowiedzieć tak, jak matka sobie wymarzyła).

On nie mydli oczu, że się boi, że się zdenerwuje. Wie, że Twoje zdenerwowanie oznacza krzyk i wyzwiska. A jeśłi nie to - rozczarowanie i niekończące się rozmowy o Twoich oczekiwaniach. Po co się narażać? Woli okłamać, niż ktoś miałby go zwyzywać, dla niego to taki brak szacunku...

Oczekujesz natychmiastowej zmiany. Nie będzie jej. Nawet jak pójdziesz na terapię. Nawet gdybyście oboje poszli na terapię! Będziecie brnąć w tych schematach przez tygodnie, miesiące, może lata. Ty masz swoje toksyczne zachowania, on ma swoje. Nie zmienisz tego w ciągu tygodnia. Dlatego Wasze rozmowy nie prowadzą do nikąd. Oczekujesz zmiany, jakby to był jakiś guzik, który można wcisnąć i już będzie OK.
Nie będzie.
Nie będzie tak jak chcesz, będziecie popełniać błędy, on będzie robił to, co uważa za słuszne, Ty się będziesz pieklić i wyrwiesz mu z rąk zadanie, bo robi je nie tak. I to się zdarzy jeszcze dziesiątki razy. I nigdy się nie zmieni, jeśli nie przyjmiesz, że nie będzie po Twojej myśli. Nigdy.

Musicie stworzyć nowy związek, nowe reguły życia. Pogadać co dalej. Pogadać, w czym Ty nie dajesz sobie rady, w czym on. Gdzie się nie potraficie spotkać - i jak to naprawić. Gdzie macie inaczej - i jak to pogodzić. Usłyszeć niewygodne prawdy o sobie... Usłyszeć, że się nie jest takim, jakim ta osoba chce, żebym był/a. Powiedzieć, co boli...
I to byłby - gdybyście się na to zdecydowali - proces długi, trudny, bolesny... Ludzie, którzy się bardzo kochają, nie potrafią tego dla siebie zrobić, co dopiero dla kogoś, z kim się ma dziecko bez tego emocjonalnego czynnika, który jednak dodaje skrzydeł.

118

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Potrzeba kontroli. Skąd? Po co?


Ze strachu.
Gdy spuszczę z oka, wszystko się rozleci, rozpadnie, zawali, obróci się w perzynę. Inni, a wszyscy dokoła są mi nieprzychylni, natychmiast zaatakują mnie, choćby słownie, gdy cokolwiek odstawać będzie od pionu, dlatego wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Mój guzik.
Muszę więc kontrolować, muszę trzymać w garści wszystkie sznurki, muszę dyrygować.
Gdy przestanę kontrolować okaże się, że nie jestem nikomu do niczego potrzebna, że nikogo nie obchodzę, chyba że jako przykład menela.
Gdy oddam władzę (kontrolę), to moja rodzina szybko stanie się podobna do tej, w której się urodziłam, wychowałam, od której uciekłam i się odbiłam. Nie mogę do tego dopuścić.



Z kiepskiego, acz głęboko ukrytego, myślenia o sobie.
Muszę udowodnić światu, innym, sobie, swoją wartość. Muszę pokazać innym, że nie jestem taką, za jaką mnie uważają.



Z braku pokory.
Tylko ja wiem, tylko ja potrafię, tylko ja mogę. Przestanę kontrolować, gdy będę miała pewność, że wszystko będzie zrobione po mojej myśli, bo przecież jestem lepsza, mam lepsze pomysły i patent na nieomylność. Nie raz okazało się, że sprawy przekazane innym do wykonania leżą, że inni są nieudolni, niesprawni, leniwi, robią mi na przekór. Udowodniam każdego dnia, że jestem lepsza. 



Jestem zmęczona ciągłym pilnowaniem, nakazywaniem, kierowaniem; chcę, by osoby z mego otoczenia były samodzielne i odpowiedzialne, ale... wiem, że nikt nawet prostych rzeczy nie potrafi robić tak dobrze jak ja. Nie ma nikogo, komu mogłabym zaufać.



Wniosek?
Psychoterapia. Własna.

119

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Diamante89 napisał/a:

Co do mojej potrzeby kontroli - owszem, mam taką potrzebę, ale mąż też ma w tym swój udział - wiele razy mnie okłamywał, nawet gdy obiecywał że to już ostatni raz. Potem oczywiście mydlenie oczu że bal że się zdenerwuje itp... A naprawdę, niczym się tak nie brzydzę jak kłamstwem. Wolę żeby mnie ktoś zwyzywał od najgorszych niż okłamał, dla mnie to już taki brak szacunku poziom total.

Hm..., coś mi się wydaje, że na dłuższą metę zmęczysz się ponad miarę.
Kwestia tylko czy z dwojgiem dzieci czy z trojgiem bardziej się męczysz ?
To kłamstwo to faktycznie argument - ja bym się raczej ewakuowała z takiego układu, tylko czy Ty dasz radę ? bo jednak łatwo Ci przyszło wejść pochopnie w związek, wygląda na to, że potrzebujesz hm... dopełnienia...

120

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Diamante89
Jakie to typowe dla kobiet-rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze, szukanie winy w sobie. Faceci się w to nie bawią, kiedy jest źle po prostu odchodzą. Zastanów się czy na tym etapie swojego życia będzie Ci lepiej samej czy z mężem.. Zastanów dobrze i nie wahaj podjać decyzji.. Jesteś silną babką, nie daj się wpedzic w jakiekolwiek poczucie winy. Starałaś się, podejmowałaś pröby, zrobiłas wszystko aby było lepiej. Ile jednak można się starać, kiedy te starania nie przynoszą efektu???

121

Odp: Niezaradny życiowo mąż
Osho napisał/a:

Jestem takim ważnym indorem, że nie mogę pozwolić, aby ktoś postępował zgodnie ze swoją naturą, jeżeli mi się to nie podoba. Jestem takim ważnym indorem, że jeśli ktokolwiek powiedział albo postąpił inaczej, niż się spodziewałem - ukarzę go swoją obrazą. O tak, niech dostrzeże, jak ważna jest moja obraza, niech spadnie ona na niego jako kara za jego zachowanie. Przecież jestem ważnym, bardzo ważnym indorem!

Nie cenię swojego życia.
Do tego stopnia nie cenię swojego życia, że nie jest mi żal tracić jego bezcenne minuty na pielęgnowanie urazy. Zrezygnuję z minuty radości, z minuty zabawy, z minuty śmiechu i oddam te minuty kultywowaniu własnej frustracji. Jest mi obojętne, że z tych minut złożą się godziny, z godzin - dni, z dni - tygodnie, z tygodni - miesiące, a z miesięcy - lata. Nie jest mi żal spędzić lata swojego życia w stanie obrazy, przecież moje życie nie jest wcale cenne.

Nie potrafię spojrzeć na siebie z dystansem.
Do tego stopnia nie potrafię spojrzeć na siebie z boku, że nigdy nie zobaczę swoich ściągniętych brwi, nadąsanych warg, swojego zbolałego oblicza. Nigdy nie ujrzę, jak bardzo jestem śmieszny w tym stanie i nigdy nie roześmieję się z powodu swojej nieadekwatności. Nigdy. Przecież nie potrafię spojrzeć na siebie z dystansu.

Jestem bardzo urazowy.
Jestem tak bardzo urazowy, że muszę przez cały czas strzec swojego terytorium i reagować obrażaniem się na każdego, kto na nie wkroczył. Powieszę sobie na czole tabliczkę: „Uwaga! Zły pies!” i niech no tylko ktoś spróbuje jej nie zauważyć! Otoczę swoją urazowość wysokim murem i będę miał gdzieś, że przez te mury nie widzę, co dzieje się na zewnątrz - przynajmniej moja urazowość będzie bezpieczna. Przecież jest mi tak bardzo droga.

Zależę od innych.
Tak bardzo zależę od innych, że nie przegapię ani jednego spojrzenia, ani jednego słowa, ani jednego gestu. Będę stale obserwować innych, będę oceniać każde ich zachowanie w stosunku do mnie i jeśli zdecyduję, że nie jest ono właściwe, to natychmiast pokażę im, w jakim stopniu nie mają racji! Obrażę się, by ukryć, jak bardzo jestem zależny od innych.

Jestem niewolnikiem.
Jestem niewolnikiem słów i zachowań innych ludzi. To od nich - moich panów - zależy mój nastrój, moje uczucia, moja samoświadomość. To nie ja - to oni są za to odpowiedzialni. To nie ja - to oni są winni temu, co się ze mną dzieje. To nie ja -– to oni powinni coś zrobić, żebym poczuł się lepiej. Tak, lubię być marionetką - przecież jestem niewolnikiem innych.

Zrobię z muchy słonia.
Wezmę tę na wpół zdechłą muchę i zareaguję na nią swoją obrazą. Nie napiszę w pamiętniku, jak piękny jest świat – napiszę, jak podle mnie potraktowano. Nie powiem przyjaciołom, jak bardzo ich kocham – poświęcę cały wieczór na opowiadanie o tym, jak bardzo mnie sponiewierano. Będę musiał wpompować w muchę tyle swoich i cudzych sił, by uczynić z niej słonia. Przecież muchę można łatwo przepędzić, a słonia – nie. Dlatego nadymam muchy do rozmiarów słoni.

Jestem ubogi.
Jestem na tyle ubogi, że nie mogę znaleźć w sobie okruchów wielkoduszności - by wybaczyć, okruchów autoironii - by się roześmiać, okruchów szczodrości - by nie zauważyć, okruchów mądrości - by się nie przyczepić, okruchów miłości - by przyjąć z pokorą. Ja po prostu nie mam tych okruchów, przecież jestem bardzo, bardzo ograniczony i ubogi.

Jestem nieszczęśliwy.
Jestem tak bardzo nieszczęśliwy, ze słowa i uczynki innych ludzi stale dotykają mojego nieszczęścia. Przecież jestem bardzo ważnym indorem, ale nie cenię swojego życia, nie potrafię spojrzeć na siebie z dystansem i kocham nadymać muchy, jestem bardzo urazowy, zależny od innych oraz ubogi. Nie obrażajcie mnie, tylko mi współczujcie. Bo jestem bardzo nieszczęśliwy.

122 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-12-12 12:00:15)

Odp: Niezaradny życiowo mąż

mocne i smutne .
zastanawiałam sie nad jednyym: co się dzieje jak spotykaja się 2 indory, czy raczej nie zdarza się to i indor zawsze znajduje tego gorszego do krytykowania..
zawsze budziła we mnie zdumienie bezdenna głupota gdy ludzie zachowują się tak, jakby rozbita szklanka była warta zepsucia całego popołudnia rodzinie, jakby ta rodzina czy dzieci które krytykują były dane im na wieczność.

123

Odp: Niezaradny życiowo mąż

Oczekujesz od męża niemożliwego - on nie stanie się nigdy takim jakiego Ty go chcesz. Nigdy. Wyszłaś na siłę za mąż za człowieka spokojnego, poczciwego, któremu wystarczy do życia minimum. Teraz oczekujesz wielkich pieniędzy i kariery.. jak? kierujesz nim, wpędzasz w poczucie mniejszości, kontrolujesz i lekceważysz. Zastanowiłaś się kiedyś dlaczego Cię oszukiwał? Dajesz mu w ogóle jakąś przestrzeń? Przecież to dorosły wolny człowiek. CZŁOWIEK.
Idź na terapię i raczej zmień męża. Ale szczerze? Nie sądzę żeby wrócił z tej zagranicy.

Posty [ 66 do 123 z 123 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Niezaradny życiowo mąż

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024