Dardai, czytając Twoje posty odnoszę nieodparte wrażenie, że sam w swojej głowie wyidealizowałeś Waszą relację. Oboje jesteście dorośli, niezależni, po nieudanych kilku związkach/relacjach, poznajecie przez net i już po ok 3 msc "bycia razem" na odległość zaczyniacie planować zamieszkanie razem. Ty u niej organizujesz sobie home office itd. Serio?
Jestem w podobnym wieku co ta Monika i ok 2l temu powiedzmy, że byłam w podobnej sytuacji i wiesz co Ci powiem? Gdyby facet tak szybko zaczął się 'angażować', zadamawiać u mnie i próbować narzucać jakieś swoje widzimisię choćby w stosunku do posiadanego psa (ciekawe, że o tym jak to nazwałeś punkcie zapalnym tylko wspomniałeś i uznałeś, że w sumie ona przyznała Ci rację), to już zapaliłaby mi się czerwona lampka. Do tego dochodzi odległość, która Was dzieli i jej plany kupna domu. W pewnym wieku nie jest tak łatwo zmienić pod kogoś swoje przyzwyczajenia, wpuścić do swojego życia na co dzień. 8 msc. to może dużo ale i mało zarówno by się poznać a tym bardziej planować wspólne życie. Mamy obecnie sytuację jaką mamy. Co innego spotykać nawet 3 razy w tygodniu mieszkając oddzielnie a co innego zamieszkać razem. Jak Ty to sobie wyobrażałeś? Ok, teraz możesz mieć home office a co potem? Musiałbyś zmienić pracę i szukać czegoś w Krakowie? To już są bardzo poważne decyzje. No i kwestia tego mieszkania. Pisałeś, że na 40m2 Wam za ciasno, a że ona planuje kupno domu, to odłożyliście tą decyzję na bliżej nieznaną przyszłość. I dalej, jak to sobie wyobrażałeś? Ona kupi ten dom, a Ty się do niej wprowadzisz? A może po tych kilku msc znajomości razem z nią planowałeś zakup? Szczerze powiem, że ja bym się 'wystraszyła' tak szybkich deklaracji przy tak poważnych decyzjach.
Osobiście uważam, że ona zrozumiała, że nie chce z Tobą z jakiegoś względu wspólnej przyszłości pod jednym dachem. Możliwe, że tych punktów zapalnych było więcej tylko Ty je bagatelizowałeś snując plany na Waszą przyszłość u niej.
Nie wątpię, że była między Wami chemia, ale te 8 msc to wystarczający czas by się jakoś lepiej poznać, tym bardziej, że trochę czasu spędziliście razem też pomieszkując u siebie i ocenić czy dalsza znajomość ma sens (rokuje). Ty się wkręciłeś na maxa, a ona zaczęła mieć wątpliwości, których nie dostrzegałeś. Nie wierzę, że nie było żadnych znaków.
Najwyraźniej nie chciałeś ich widzieć bo ta dziewczyna była dla Ciebie atrakcyjna pod wieloma względami i założyłeś, że skoro ona Ci pasuje, to Ty jej też. Ten jej chłód podczas ostatniego spotkania i po świadczy o tym, że u niej już się 'przelało'. Może nie słuchałeś jej wcześniej, że teraz nie chciała Ci nawet poświęcić chwili na wyjaśnienia. Czasem naprawdę niewiele trzeba by się do kogoś zrazić. Niekoniecznie powodem musi być ktoś inny.
Nie jestem nią, opisałeś tu tylko sytuacje z Twojego punktu widzenia ale ... nawet na tej podstawie to co mi by przeszkadzało, to właśnie zbyt szybkie tempo na tak poważne decyzje. Do tego to Ty, będąc facetem, miałbyś do niej, jej mieszkania czy domu przeprowadzać z innego miasta. Może to i romantyczne... ale raczej nie dla osób ok 40-stki, które raczej już twardo stąpają po ziemi.
Wspomniałeś też, że ona zarabia więcej. Może to nie problem ale ... planując wspólną przyszłość też trzeba na to patrzeć bo nie tylko tu chodzi o jakieś ambicje ale styl, poziom życia. Nie wiem jak duże są różnice ale jesli Ty załóżmy zarabiasz 10 tys./msc., a ona 25, to już może być problem. Oczywiście, nie twierdzę, że facet zawsze powinien zarabiać więcej ale w sytuacji tak krótkiej znajomości jakby nie było jednak na odległość, perspektywa, że facet chce do kobiety wprowadzić przeprowadzając z innego miasta może być dla niej niekomfortowe. Tzn. nie chcę byś tylko to z mojej wypowiedzi wyłuskał, że to główny problem, raczej poboczny/równoległy. Głównym moim zdaniem było z jakiegoś powodu to, że ona nie widziała Was razem pod jednym dachem. Może ten pies był początkiem stanu zapalnego a potem poszło...
Ona wcale nie musiała grać, tak jak uczucie rozwija, tak też niechęć do drugiej osoby. A że poczułeś zbyt pewnie w tej relacji i nie zważałeś na sygnały, to już inna kwestia. Jak dla mnie to trochę desperacją trąca ale co ja tam wiem 