Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?) - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 120 z 120 ]

66

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Ela210 napisał/a:

ale doszliście do momentu kryzysu? smile Bo tu się można zaskoczyć:)

raczej miałam na myśli nieprzywiązywanie się do jednego obrazu partnera, bo może być różnie,
Jeżeli kryzysu nie było, to bardziej Twoje obawy związane z takim kryzysem.

To były raczej przeslanki, które widzialam w codziennym życiu. Kiedy zaoferowano mu promocję, odmówił, bo obawial się odpowiedzialności i obowiąków. Kiedy ktoś go publicznie obraził, udawal, że nie widzi. Zapytany o przyszlość, dawal oględne i malo wyraźne odpowiedzi. To, że się nie kłóciliśmy, wynikalo z tego, że on jak diabła obawiał się konfrontacji. Dla mnie to bylo wystarczajace by stwierdzić, że to nie jest partner dla mnie.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Tak, jak wspominałam - wszystkim nie dogodzisz i zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że można dać z siebie więcej, dać komuś szansę, albo kolejną szansę, czekać na niewiadomo co. A to tylko kwestia własnych granic i gdzie się powie stop, bo dalej w to nie idę, bo mi to nie odpowiada, bo czuję, że to nie to, bo nie chcę marnować sobie i tamtej osobie, ale głównie sobie, już więcej czasu, energii, czy co tam jeszcze można zmarnować ;-)
Ela, zawsze mogłaś dać mężowi piątą lub dziesiąta szansę, wyszalałby się i mogłabyś się pewnego dnia zdziwić. Niech każdy idzie swoją drogą i postępuje w zgodzie z sobą. Nie ma co się przełamywać czy też poświęcać, bo może tamto albo siamto.

68 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-13 11:34:06)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

nie żałuję że po 22 latach latach dałam szansę.Poza tym inaczej gdy jest tylko para, a inaczej gdy rodzina. Ale gdyby mąż wykazał się szczerością wobec mnie  miałabym inny obraz sytuacji i zaoszczędzilibyśmy sobie czasu. O tym jest ten wątek- o otwartości. I odwadze przyjęcia informacji zwrotnej chyba. Kwestia szacunku jak dla mnie.
Moja głowa akurat wyjątkowo lubi jasne sytuacje. Jak coś nie gra- szuka odpowiedzi do skutku. Jeśli oczywiście mi zależy, A autorowi chyba zależało- czas przeszły właściwy.
Pewnie chodzenie na skróty i szufladkowanie wniosków szybsze ułatwiałoby mi życie- ale ja tak nie potrafię akurat.
Z mojej strony ktoś ma akurat szczerość do bólu- co zostało na nk zauważone zresztą i opisane w włoskim języku nawet smile a że nie zauważyłam nieszczerości męża to inna bajka już przerobiona.

Beyond. teraz jasne, że były przesłanki wyrażne.

69 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-11-13 14:55:32)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

off top, post zupełnie niezwiązany z dyskusją w tym wątku

70

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Beyondblackie napisał/a:

Autor, powiem Ci z doświadczenia, to się zdarza. Bylam w takim zwiazku, gdzie przez rok w prawie 90% facet mi odpowiadał. Był przystojny, inteligentny, mial super poczucie humoru, wspólne zainteresowania, zero spin, dobry seks- full wypas. Mimo to ciągle coś mnie wewnętrznie gryzło, ale mówiłam: Daj se trochę czasu, nie świruj, nie szukaj dziury w całym. Dopiero po roku mnie olśniło, co mi nie pasi. Gościu, jak dla mnie, nie byl zbyt ambitny, brak mu bylo energii i asertywność kulała. Tego się nie da naprawić machnięciem różdżki. Z ciężkim sercem, bo był mi bliski, odprawilam go z kwitkiem, bo wiedziałam, że kilka lat później byśmy się psychicznie zeżarli.

Także, jak najbardziej, ona może mówić prawdę.


No ale jak, tak z dnia na dzień ? Dzisiaj jest super, a nawet jeżeli nie super - to przynajmniej ok, natomiast jutro "sorry boy - to nie to" ? Jakieś ochłodzenie relacji wcześniej? Objawy znudzenia sobą ? Wielokrotnie ludzie odpisywali w tym wątku --> po prostu "coś nie pykło" ... Nie sądzisz że "nie pyknąć" to może pogoda jutro, albo rozkład PKP ? Nie pyknąć ok to mogło po 3 spotkaniach, a nie po 3, 5 czy 10 miesiącach. Jasne, po kilku miesiącach można się rozstać, ale nie sądzisz że porzucający mógłby cokolwiek "wydusić" z siebie ? Ze względu na to co było przez te miesiące ?Ktoś tu mądrze napisał - decydując się na związek z kimś świadomie decydujesz się mieć wpływ na jego życie. Zatem sposób rozstania się i informacja zwrotna, nie należy się ?Uwierz mi wolałbym dowiedzieć się - nie jesteś asertywny i jednocześnie zbyt mało ambitny, robisz fochy...po prostu nie kocham cię, albo ...tak naprawdę kocham byłego...Cokolwiek...A nie dziura w głowie.
Ela210 napisała, że autorowi zależało (czas przeszły) na wyjaśnieniu tej sytuacji, poznaniu przyczyn. Tak zależy mi (czas teraźniejszy), ale co z tego skoro czując chłód z jej strony praktycznie od razu po przekazaniu mi informacji o rozstaniu, znając ją na tyle że wiem, że podejmując tą decyzję i przekazując mi ją - nie było to spowodowane impulsem, słabszym dniem...a wręcz przeciwnie - była to decyzja przemyślana, która kiełkowała w jej głowie prawdopodobnie od jakiegoś czasu. Nie zapytała nawet smsem czy dojechałem do siebie po tym jak godzinę później tego feralnego dnia, wsiadłem w samochód i późnym wieczorem pędziłem autostradą KRK-Kat. Zero zainteresowania, chęci jakiegokolwiek kontaktu z jej strony. Ja zadzwoniłem 1 raz. Pustka. Przykre i smutne.

71 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2020-11-13 18:10:24)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Jasne, że to nie stało się z dnia na dzień. Zabrało mi troche czasu by sobie wyklarować co mi nie pasi i czy da się to przeskoczyć. Tak sobie deliberowalam chyba z miesiąc, ale oczywiście w głowie. Dla mojego bylego to też chyba był szok jak wreszcie podjęłam decyzję i mu powiedziałam. On mi nawet nie wierzył, że chcę rozstania z powodu jego braku ambicji i ogarnięcia, a był przekonany, że kogoś mam na boku (nie miałam).

I to też nie jest tak, że się odkochalam, że jakoś się oddalliliśmy od siebie. Bardziej zeszly mi różowe klapki z oczu jakie ma człowiek na początku i zaczęlam sobie dodawać dwa do dwóch- pięć mi nie wyszlo. Po prostu, stało się oczywistym, że pomimo swoich zalet, jego ciamajdowatość mi go wkrótce tak obrzydzi, że nie bedzie to dobre dla nikogo.

72

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
dardai napisał/a:

(...) czując chłód z jej strony praktycznie od razu po przekazaniu mi informacji o rozstaniu, znając ją na tyle że wiem, że podejmując tą decyzję i przekazując mi ją - nie było to spowodowane impulsem, słabszym dniem...a wręcz przeciwnie - była to decyzja przemyślana, która kiełkowała w jej głowie prawdopodobnie od jakiegoś czasu. Nie zapytała nawet smsem czy dojechałem do siebie po tym jak godzinę później tego feralnego dnia, wsiadłem w samochód i późnym wieczorem pędziłem autostradą KRK-Kat. Zero zainteresowania, chęci jakiegokolwiek kontaktu z jej strony. Ja zadzwoniłem 1 raz. Pustka. Przykre i smutne.

Ach, cierpień młodego Wertera ciąg dalszy ;-)

Teraz się okazuje, że to jednak zła kobieta była. Wyrachowana i zimna.
Zaczyna się ograna już tu wielokrotnie melodia.
Już autor ustawił stosik i zaprasza do wspólnych śpiewów przy ogniu. Ja Ciebie zawiodę, nie będę jej potępiać, ale to już wiesz ;-)
Bo nie sądzę, że w czymkolwiek jej potępienie Tobie się przyda, poza, oczywiście, tkwieniem w poczuciu bycia ofiarą.

73

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Beyondblackie napisał/a:

Jasne, że to nie stało się z dnia na dzień. Zabrało mi troche czasu by sobie wyklarować co mi nie pasi i czy da się to przeskoczyć. Tak sobie deliberowalam chyba z miesiąc, ale oczywiście w głowie. Dla mojego bylego to też chyba był szok jak wreszcie podjęłam decyzję i mu powiedziałam. On mi nawet nie wierzył, że chcę rozstania z powodu jego braku ambicji i ogarnięcia, a był przekonany, że kogoś mam na boku (nie miałam).

I to też nie jest tak, że się odkochalam, że jakoś się oddalliliśmy od siebie. Bardziej zeszly mi różowe klapki z oczu jakie ma człowiek na początku i zaczęlam sobie dodawać dwa do dwóch- pięć mi nie wyszlo. Po prostu, stało się oczywistym, że pomimo swoich zalet, jego ciamajdowatość mi go wkrótce tak obrzydzi, że nie bedzie to dobre dla nikogo.

Zastanawiam się za każdym razem, ile czasu potrzeba na takie otrzeźwienie.Czy tego naprawdę nie widać wcześniej? W rozmowie dwojga ludzi nie da się dostrzec różnic w sposobie patrzenia na świat? Akurat Beyond Cię rozumie, bo pewnie ta ciamajdowatość sprawiłaby, że musiałabyś go niańczyć, a nikt nie przepada chyba za prowadzeniem za rączkę dorosłego człowieka.. smile

74

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Nie widzę nic dziwnego w tym, że autor nie rozumie zachowania tej kobiety. Jeśli nie zauważył sygnałów, to być może ich nie było. Trudno tu o kobiecą solidarność - w tym wieku już nie taka młoda pani powinna wiedzieć, czego chce. Jeśli wiedziała wcześniej i kilka miesięcy zajęło jej zastanawianie się, to pochwała jej się należy za umiejętność manipulowania i udawania więzi, również podczas seksu. Autorze, niczego już w tej relacji nie zmienisz. Nie ma sensu szukać powodów jej odejścia. W tym wieku ludzie często są sami, ponieważ tak wolą. Jest też grupa ludzi, która spanikuje za każdym razem, gdy zrobi się poważniej. Ale nie bądź jej terapeutą. Nic złego się nie stało - nikt nie umarł, pracy nie straciłeś, jej też nie - to była jej decyzja. To forum jest świetne, pomaga się otrząsnąć z pierwszych, niepotrzebnych myśli, ale szybko sam dojdziesz do właściwych wniosków - po zakończeniu relacji bez przyszłości może być już tylko lepiej, choć na początku jest gorzej. smile

75

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Myślę, że byłeś dla niej fajną opcją dopóki to nie było na serio. Ale tak na stałe ona Cię nie chce sad

76 Ostatnio edytowany przez Pronome (2020-11-14 11:07:37)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

No nic, po prostu nie chciala z Toba byc. Dala temu szanse, ale nic do Ciebie nie poczula. Tak bywa.

77 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-11-14 15:56:38)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Dardai, czytając Twoje posty odnoszę nieodparte wrażenie, że sam w swojej głowie wyidealizowałeś Waszą relację. Oboje jesteście dorośli, niezależni, po nieudanych kilku związkach/relacjach, poznajecie przez net  i już po ok 3 msc "bycia razem" na odległość zaczyniacie planować zamieszkanie razem. Ty u niej organizujesz sobie home office itd. Serio?
Jestem w podobnym wieku co ta Monika i ok 2l temu powiedzmy, że byłam w podobnej sytuacji i wiesz co Ci powiem? Gdyby facet tak szybko zaczął się 'angażować', zadamawiać u mnie i próbować narzucać jakieś swoje widzimisię choćby w stosunku do posiadanego psa (ciekawe, że o tym jak to nazwałeś punkcie zapalnym tylko wspomniałeś i uznałeś, że w sumie ona przyznała Ci rację), to już zapaliłaby mi się czerwona lampka. Do tego dochodzi odległość, która Was dzieli i jej plany kupna domu. W pewnym wieku nie jest tak łatwo zmienić pod kogoś swoje przyzwyczajenia, wpuścić do swojego życia na co dzień. 8 msc. to może dużo ale i mało zarówno by się poznać a tym bardziej planować wspólne życie. Mamy obecnie sytuację jaką mamy. Co innego spotykać nawet 3 razy w tygodniu mieszkając oddzielnie a co innego zamieszkać razem. Jak Ty to sobie wyobrażałeś? Ok, teraz możesz mieć home office a co potem? Musiałbyś zmienić pracę i szukać czegoś w Krakowie? To już są bardzo poważne decyzje. No i kwestia tego mieszkania. Pisałeś, że na 40m2 Wam za ciasno, a że ona planuje kupno domu, to odłożyliście tą decyzję na bliżej nieznaną przyszłość. I dalej, jak to sobie wyobrażałeś? Ona kupi ten dom, a Ty się do niej wprowadzisz? A może po tych kilku msc znajomości razem z nią planowałeś zakup? Szczerze powiem, że ja bym się 'wystraszyła' tak szybkich deklaracji przy tak poważnych decyzjach.
Osobiście uważam, że ona zrozumiała, że nie chce z Tobą z jakiegoś względu wspólnej przyszłości pod jednym dachem. Możliwe, że tych punktów zapalnych było więcej tylko Ty je bagatelizowałeś snując plany na Waszą przyszłość u niej.
Nie wątpię, że była między Wami chemia, ale te 8 msc to wystarczający czas by się jakoś lepiej poznać, tym bardziej, że trochę czasu spędziliście razem też pomieszkując u siebie i ocenić czy dalsza znajomość ma sens (rokuje). Ty się wkręciłeś na maxa, a ona zaczęła mieć wątpliwości, których nie dostrzegałeś. Nie wierzę, że nie było żadnych znaków.
Najwyraźniej nie chciałeś ich widzieć bo ta dziewczyna była dla Ciebie atrakcyjna pod wieloma względami i założyłeś, że skoro ona Ci pasuje, to Ty jej też. Ten jej chłód podczas ostatniego spotkania i po świadczy o tym, że u niej już się 'przelało'. Może nie słuchałeś jej wcześniej, że teraz nie chciała Ci nawet poświęcić chwili na wyjaśnienia. Czasem naprawdę niewiele trzeba by się do kogoś zrazić. Niekoniecznie powodem musi być ktoś inny.
Nie jestem nią, opisałeś tu tylko sytuacje z Twojego punktu widzenia ale ... nawet na tej podstawie to co mi by przeszkadzało, to właśnie zbyt szybkie tempo na tak poważne decyzje. Do tego to Ty, będąc facetem, miałbyś do niej, jej mieszkania czy domu przeprowadzać z innego miasta. Może to i romantyczne... ale raczej nie dla osób ok 40-stki, które raczej już twardo stąpają po ziemi.
Wspomniałeś też, że ona zarabia więcej. Może to nie problem ale ... planując wspólną przyszłość też trzeba na to patrzeć bo nie tylko tu chodzi o jakieś ambicje ale styl, poziom życia. Nie wiem jak duże są różnice ale jesli Ty załóżmy zarabiasz 10 tys./msc., a ona 25, to już może być problem. Oczywiście, nie twierdzę, że facet zawsze powinien zarabiać więcej ale w sytuacji tak krótkiej znajomości jakby nie było jednak na odległość, perspektywa, że facet chce do kobiety wprowadzić przeprowadzając z innego miasta może być dla niej niekomfortowe. Tzn. nie chcę byś tylko to z mojej wypowiedzi wyłuskał, że to główny problem, raczej poboczny/równoległy. Głównym moim zdaniem było z jakiegoś powodu to, że ona nie widziała Was razem pod jednym dachem. Może ten pies był początkiem stanu zapalnego a potem poszło...
Ona wcale nie musiała grać, tak jak uczucie rozwija, tak też niechęć do drugiej osoby. A że poczułeś zbyt pewnie w tej relacji i nie zważałeś na sygnały, to już inna kwestia. Jak dla mnie to trochę desperacją trąca ale co ja tam wiem wink

78

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Zbyt szybkie angażowanie się, poważne deklaracje czy zmiany planów podjęte pod kątem kontynuowania znajomości, która trwa stosunkowo krótko może rzeczywiście zniechęcić. W tym jednak uderzyło mnie to, że Autor nie dostał po prostu rzeczowej szczerej odpowiedzi, dlaczego dziewczyna nie jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Zbyt ogólnikowe i sztampowe określenia typu "coś nie pykło" nie pasują do dorosłych, dojrzałych ludzi.
Akurat wyżej Beyond napisała, jak można to zrobić, bez niedomówień i półsłówek.

79

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Roxann napisał/a:

Dardai, czytając Twoje posty odnoszę nieodparte wrażenie, że sam w swojej głowie wyidealizowałeś Waszą relację. Oboje jesteście dorośli, niezależni, po nieudanych kilku związkach/relacjach, poznajecie przez net  i już po ok 3 msc "bycia razem" na odległość zaczyniacie planować zamieszkanie razem. Ty u niej organizujesz sobie home office itd. Serio?
Jestem w podobnym wieku co ta Monika i ok 2l temu powiedzmy, że byłam w podobnej sytuacji i wiesz co Ci powiem? Gdyby facet tak szybko zaczął się 'angażować', zadamawiać u mnie i próbować narzucać jakieś swoje widzimisię choćby w stosunku do posiadanego psa (ciekawe, że o tym jak to nazwałeś punkcie zapalnym tylko wspomniałeś i uznałeś, że w sumie ona przyznała Ci rację), to już zapaliłaby mi się czerwona lampka. Do tego dochodzi odległość, która Was dzieli i jej plany kupna domu. W pewnym wieku nie jest tak łatwo zmienić pod kogoś swoje przyzwyczajenia, wpuścić do swojego życia na co dzień. 8 msc. to może dużo ale i mało zarówno by się poznać a tym bardziej planować wspólne życie. Mamy obecnie sytuację jaką mamy. Co innego spotykać nawet 3 razy w tygodniu mieszkając oddzielnie a co innego zamieszkać razem. Jak Ty to sobie wyobrażałeś? Ok, teraz możesz mieć home office a co potem? Musiałbyś zmienić pracę i szukać czegoś w Krakowie? To już są bardzo poważne decyzje. No i kwestia tego mieszkania. Pisałeś, że na 40m2 Wam za ciasno, a że ona planuje kupno domu, to odłożyliście tą decyzję na bliżej nieznaną przyszłość. I dalej, jak to sobie wyobrażałeś? Ona kupi ten dom, a Ty się do niej wprowadzisz? A może po tych kilku msc znajomości razem z nią planowałeś zakup? Szczerze powiem, że ja bym się 'wystraszyła' tak szybkich deklaracji przy tak poważnych decyzjach.
Osobiście uważam, że ona zrozumiała, że nie chce z Tobą z jakiegoś względu wspólnej przyszłości pod jednym dachem. Możliwe, że tych punktów zapalnych było więcej tylko Ty je bagatelizowałeś snując plany na Waszą przyszłość u niej.
Nie wątpię, że była między Wami chemia, ale te 8 msc to wystarczający czas by się jakoś lepiej poznać, tym bardziej, że trochę czasu spędziliście razem też pomieszkując u siebie i ocenić czy dalsza znajomość ma sens (rokuje). Ty się wkręciłeś na maxa, a ona zaczęła mieć wątpliwości, których nie dostrzegałeś. Nie wierzę, że nie było żadnych znaków.
Najwyraźniej nie chciałeś ich widzieć bo ta dziewczyna była dla Ciebie atrakcyjna pod wieloma względami i założyłeś, że skoro ona Ci pasuje, to Ty jej też. Ten jej chłód podczas ostatniego spotkania i po świadczy o tym, że u niej już się 'przelało'. Może nie słuchałeś jej wcześniej, że teraz nie chciała Ci nawet poświęcić chwili na wyjaśnienia. Czasem naprawdę niewiele trzeba by się do kogoś zrazić. Niekoniecznie powodem musi być ktoś inny.
Nie jestem nią, opisałeś tu tylko sytuacje z Twojego punktu widzenia ale ... nawet na tej podstawie to co mi by przeszkadzało, to właśnie zbyt szybkie tempo na tak poważne decyzje. Do tego to Ty, będąc facetem, miałbyś do niej, jej mieszkania czy domu przeprowadzać z innego miasta. Może to i romantyczne... ale raczej nie dla osób ok 40-stki, które raczej już twardo stąpają po ziemi.
Wspomniałeś też, że ona zarabia więcej. Może to nie problem ale ... planując wspólną przyszłość też trzeba na to patrzeć bo nie tylko tu chodzi o jakieś ambicje ale styl, poziom życia. Nie wiem jak duże są różnice ale jesli Ty załóżmy zarabiasz 10 tys./msc., a ona 25, to już może być problem. Oczywiście, nie twierdzę, że facet zawsze powinien zarabiać więcej ale w sytuacji tak krótkiej znajomości jakby nie było jednak na odległość, perspektywa, że facet chce do kobiety wprowadzić przeprowadzając z innego miasta może być dla niej niekomfortowe. Tzn. nie chcę byś tylko to z mojej wypowiedzi wyłuskał, że to główny problem, raczej poboczny/równoległy. Głównym moim zdaniem było z jakiegoś powodu to, że ona nie widziała Was razem pod jednym dachem. Może ten pies był początkiem stanu zapalnego a potem poszło...
Ona wcale nie musiała grać, tak jak uczucie rozwija, tak też niechęć do drugiej osoby. A że poczułeś zbyt pewnie w tej relacji i nie zważałeś na sygnały, to już inna kwestia. Jak dla mnie to trochę desperacją trąca ale co ja tam wiem wink

Roxann, zacznę od końca. Napisałaś desperacja - hmmm, ja bym tego tak dokładnie nie nazwał - z pewnością bardzo mi zależało/ zależy, bo: 1/ Monika jest pierwszą "sensowną/ wartościową" osobą jaką udało mi się poznać w ciągu ostatnich chyba 5 lat. I nie mam tu na myśli że spotkania z innymi kobietami nic nie znaczyły; ale w przypadku Moniki to było to "coś" - była więź, była tęsknota, była chemia. 2/ Mam 42 lata. 3/ Czuję się samotny. Teraz kilka konkretów: Kwestia wspólnego zamieszkania nie wyszła ode mnie, a od niej samej. Mam 42 lata, coś tam w życiu przeżylem, znam zasady. Nawet by mi przez myśl nie przyszło, żeby po 3 miesiącach proponować przeprowadzkę do niej do Krakowa. Spotykaliśmy się od jakiegoś czasu ja przyjeżdżałem raz w czwartek, raz w piątek, ona tęskniła chciała mnie więcej i częściej (i vice versa); Kuba jedźmy do Ikea - zagospodarujemy jakieś sprytne biurko taż abyś mógł pracować ode mnie... Przywieź i zostaw swoje rzeczy u mnie, tak abyś nie woził co 3 dni pełnych toreb. Kuba, a orientowałeś się może jak wygląda rynek pracy w twojej branży w Krakowie ? Kuba, właśnie załatwiam pozwolenie na budowę domu pod Krakowem w Skawinie... Więc ja naturalnie, jako że byliśmy parą, się w to zaangażowałem, z racji wykonywanego zawodu, sporo mogłem jej w tym temacie pomóc. Oczywiście temat domu - to luźne rozmowy: jak już w końcu dom będzie - to wszyscy będą się czuli bardziej komfortowo i Monika i Ultra (dog). Zarobki, tak - racja - Monika zarabia więcej, o jakieś 10 może 15%. Pies...tak to zdecydowanie był punkt zapalny, wielki i groźny skurczybyk, młody, jej oczko w głowie, czasami wyprowadzał mnie z równowagi, co wydaje mi się rekompensowałem momentami w których byłem nieomal ojcem Ultry. Ale oczywiście zdarzały się momenty, kiedy Monika wspominała coś o młodych pieskach, a ja pukałem się w głowę; bądź też nie angażowałem się zbytnio w szkolenie Ultry z trenerem, albo miałem obiekcję w sytuacjach kiedy Ultra wskoczyła do bagna po szyję, po czym ładowała mi się do samochodu, co wydawało się zresztą całkowicie naturalne i normalne dla Moniki. No i foch... Powiem więcej mój foch ... Tak i owszem zdarzyło mi się...2 razy w ciągu tych wszystkich miesięcy... 2 razy po 30 minut. Owszem zdarzyło mi się i ona z pewnością mogła to zauważyć. Tak ja i ja zauważałem pewne niedoskonałości w niej. Natomiast mając +/- 40 lat, hmmm nikt z nas nie jest ideałem, a związek, tak mi się przynajmniej wydaję, to sztuka kompromisów. Reszta była w porządku; serio - wszystko miało ręce i nogi...nie wiem co mogło jej się "przelać" i dlatego tak mnie męczy ta sytuacja.

80 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-15 11:45:49)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Cóż jeżeli sprawy mają się tak jak opisałeś to raczej nie można mówić o Twoim przytlaczaniu.
Więc albo coś w Twoim charakterze o czym jednak nie mówiła albo syndrom kociej czy psiej mamy gdzie zwierzak jest na 1 miejscu  i tu takich wątków jest trochę  gdy związki się nie udają przez podejście do psa lub kota.
Na to się nic nie poradzi.

81

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
dardai napisał/a:

No i foch... Powiem więcej mój foch ... Tak i owszem zdarzyło mi się...2 razy w ciągu tych wszystkich miesięcy... 2 razy po 30 minut. Owszem zdarzyło mi się i ona z pewnością mogła to zauważyć. Tak ja i ja zauważałem pewne niedoskonałości w niej. Natomiast mając +/- 40 lat, hmmm nikt z nas nie jest ideałem, a związek, tak mi się przynajmniej wydaję, to sztuka kompromisów. Reszta była w porządku; serio - wszystko miało ręce i nogi...nie wiem co mogło jej się "przelać" i dlatego tak mnie męczy ta sytuacja.

Dardai, nie wiem co mogło się jej przelać ale facet z fochami jest przynajmniej dla mnie na starcie skreślony. Twój wątek przypomina mi trochę historię Becketta. Tam też była atrakcyjna Pani doktor koło 40-stki z własnym mieszkaniem, dobrymi zarobkami i nieudanym życiem prywatnym. Ona akurat nie miała psa ale za to dziecko z poprzedniej znajomości a właściwie romansu. U nich też na początku była wielka chemia i plany na przyszłość po czym po chyba też 8 msc czy coś koło tego wszystko rypło. Najpierw punktem zapalnym były jej relacje z ojcem dziecka potem jej nadopiekuńczość wobec małego. I w tamtej całej historii był jeszcze fochający się o wszystko Beckett.
Moim skromnym zdaniem Ty doskonale wiedziałeś i wiesz skąd jej decyzja, tyle że dla Ciebie to nie był powód do rozstania bo według Ciebie to jakieś pie*oła. Ja sama po jednej akcji zerwałam całkiem fajnie rozwijającą się znajomość. Czasem naprawdę nie ma się siły tłumaczyć bo po prostu do drugiej osoby to nie dociera. Skoro ja wiem, że koniec, że pewne cechy czy zachowania są dla mnie nie do zaakceptowania a druga osoba próbuje mi wmówić, że nie wszyscy są idealni i żebym dała szansę, bo tak przecież pięknie było na początku,  to mnie krew zalewa. Wtedy naprawdę nie ma innej opcji jak rozstanie w stylu w jakim to zrobiła Monika.
Mając +/-40 lat doskonale wiemy, że ludzi/faceta się nie zmieni. Jak coś na początku nie pasi to się raczej już nie ułoży albo będzie trzeba dużo czasu i zachodu a w tym wieku często się po prostu nie chce.

82

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
dardai napisał/a:

Pies...tak to zdecydowanie był punkt zapalny, wielki i groźny skurczybyk, młody, jej oczko w głowie, czasami wyprowadzał mnie z równowagi

Tych cech zabrakło jej u Ciebie. Ta pani nie potrzebuje posłusznego, wiernego, kochającego, będącego na każde skinienie pieska.

83

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
prego napisał/a:
dardai napisał/a:

Pies...tak to zdecydowanie był punkt zapalny, wielki i groźny skurczybyk, młody, jej oczko w głowie, czasami wyprowadzał mnie z równowagi

Tych cech zabrakło jej u Ciebie. Ta pani nie potrzebuje posłusznego, wiernego, kochającego, będącego na każde skinienie pieska.

big_smile ale czy potrzebuje dwóch?
Bo tu jest nierozwiązywalny dylemat:
Jak ma rywalizować z pieskiem to sam fakt tej rywalizacji robi z niego kogoś słabego.

A jak autor przeczytalby cały wątek Becketta pełen zagadek i zawiłości smile i zobaczyl jak na koniec wszyscy bohaterowie są zmęczeni to otworzyłby dzisiaj szampana.:)

84

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Ela210 napisał/a:

big_smile ale czy potrzebuje dwóch?
)

Pytanie - odpowiedź. smile

85

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Syl napisał/a:

Nie widzę nic dziwnego w tym, że autor nie rozumie zachowania tej kobiety. Jeśli nie zauważył sygnałów, to być może ich nie było. Trudno tu o kobiecą solidarność - w tym wieku już nie taka młoda pani powinna wiedzieć, czego chce. Jeśli wiedziała wcześniej i kilka miesięcy zajęło jej zastanawianie się, to pochwała jej się należy za umiejętność manipulowania i udawania więzi, również podczas seksu.

Dlaczego manipulowania? Dlaczego zakładasz że skoro jest dojrzała to musiała od razu wiedzieć co jej nie pasuje? Przecież nie wszystko widać od razu jak na dłoni, gdy poznajemy drugiego człowieka. Potrzeba tych kilku m-cy by kogoś dobrze poznać i w ich trakcie może wyjść coś co nam w tej osobie nie odpowiada i czego nie da się ignorować.

86

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
CatLady napisał/a:
Syl napisał/a:

Nie widzę nic dziwnego w tym, że autor nie rozumie zachowania tej kobiety. Jeśli nie zauważył sygnałów, to być może ich nie było. Trudno tu o kobiecą solidarność - w tym wieku już nie taka młoda pani powinna wiedzieć, czego chce. Jeśli wiedziała wcześniej i kilka miesięcy zajęło jej zastanawianie się, to pochwała jej się należy za umiejętność manipulowania i udawania więzi, również podczas seksu.

Dlaczego manipulowania? Dlaczego zakładasz że skoro jest dojrzała to musiała od razu wiedzieć co jej nie pasuje? Przecież nie wszystko widać od razu jak na dłoni, gdy poznajemy drugiego człowieka. Potrzeba tych kilku m-cy by kogoś dobrze poznać i w ich trakcie może wyjść coś co nam w tej osobie nie odpowiada i czego nie da się ignorować.

Dokladnie, jaka manipulacja.
3-6 miesiecy w tym wieku i juz sie wie, czy to odpowiednia osoba dla nas.
Doszla do pewnych wnioskow, uczciwie powiedziala, ze dla niej to nie to i nie ma tu glebszej historii.
Caly w tym ambaras, aby dwoje chcialo naraz smile.

87

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Pronome napisał/a:

Caly w tym ambaras, aby dwoje chcialo naraz smile.

Dokładnie :-)

A jak komuś trudno pogodzić się z odrzuceniem/niechcianym rozstaniem, to zaczyna się: a dlaczego nie powiedziała dokładnie i precyzyjnie w czym rzecz, a dlaczego teraz nie dzwoni, nie pisze, a dlaczego nie łkała przy pożegnaniu i tak dalej.
Autor ma zamiłowanie do robienia dram i użalania się nad sobą, więc tak szybko nie przejdzie nad tym do porządku dziennego.

88

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Jak najbardziej są pewne cechy czy zachowania, które ciężko zaakceptować  a do tego w pewnym wieku prawie niemożliwe jest wyzbycie się czy zmiana pewnych nawyków, jak pisała tutaj Rox. Powiem szczerze, że przyjąłbym osobiście na klatę każdą krytykę czy powód, dla którego ktoś miałby mi podziękować za wspólne życie. Tylko właśnie, niech mi to powie otwarcie a nie stosuje żadnych półsłówek czy skrótów myślowych, typu "coś nie pykło".
Takie ogólniki wprowadzają tylko jeszcze bardziej nerwową atmosferę i osoba porzucana będzie pewnie dalej próbować drążyć, dlaczego "nie pykło".

89 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-15 14:24:36)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Przyznam że bliska mi ta piosenka Banaszak smile
są różne podejścia do związków między ludzmi. A jak się wydaje nie można mieć obu na raz ani się teleportować z jednego podejscia do drugiego.
nie rozstrzygnęłam w swoim myśleniu tego dylematu na którym podejsciu się zyskuje a na którym traci jako osoba prezentująca to podejście
Co ciekawe, jest to mocno uwewnętrznione, bo stalkerami są raczej osoby mające to lużniejsze podejście.
Np mój EX mąż łatwo mnie wymienił, a gdy związki nie wypalają, intensyfikuje swoją obecność przy mnie, nawet łzy ciekną smile
coś z egocentryzmu w tym jest. No a ponieważ jak jest się akurat  postawionym przez kogoś w centrum to jest to mocno intensywne to może być mylące.
Bo tak jak Monika ustawiła autora blisko i intensywnie, tak i odstawiła poza nawias smile
w każdym razie wolę ludzi którzy nie postawią mnie w centrum, ale miejsce w kąciku będzie moje smile

90

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
CatLady napisał/a:

Dlaczego zakładasz że skoro jest dojrzała to musiała od razu wiedzieć co jej nie pasuje? Przecież nie wszystko widać od razu jak na dłoni, gdy poznajemy drugiego człowieka. Potrzeba tych kilku m-cy by kogoś dobrze poznać i w ich trakcie może wyjść coś co nam w tej osobie nie odpowiada i czego nie da się ignorować.

Do tego co się stało bardziej pasuje przykład z równaniem 2+2=4. Wiadomo jaki jest wynik, bo pani go przerabiała nie raz. Ale samo liczenie, jest przyjemne. smile

91

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Ela210 napisał/a:

A jak autor przeczytalby cały wątek Becketta pełen zagadek i zawiłości smile i zobaczyl jak na koniec wszyscy bohaterowie są zmęczeni to otworzyłby dzisiaj szampana.:)

Coś mi się wydaje, że dardai to taki trochę typ Becketta dlatego podejrzewam, że gdyby nawet ta Monika powiedziała mu wprost powód, on by tego nie przyjął do wiadomości i dalej próbował ją przekonywać do tego związku bo przecież było (jego zdaniem) tak pięknie. Przecież Beckett nawet usłyszał, że panna go nie kocha i co? Dalej jej tłumaczył, że codzienne życie to nie romans, że ludzie mają wady, że ma zły przykład z domu, że robi krzywdę dziecku, że powinna iść na terapię itd. itd. I weź się od takiego potem uwolnij wink
Dardai z tego co pisał miał za sobą jakiś toksyczny związek a to raczej nie pozostaje bez wpływu na kolejne relacje. Być może Monika to dostrzegła. 
Wracając jeszcze do psa. Jak dla mnie trochę dziwne są pretensje (foch) o to, że pies się ubrudził. Jak ktoś się decyduje na zwierzę w domu, to musi liczyć się z też takimi niedogodnościami. Gdyby pojawiło się dziecko to też byś się fochał bo coś ubrudziło czy uszkodziło?
Poza tym to samo stwierdzenie, że bywałeś jak ojciec dla tego psa... really? (Tym stwierdzeniem też mi przypomniałeś Becketta).

92

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

z psami to jest cała gama zachowań smile z dziećmi zresztą też. smile
Czasami nie ma żadnych granic- spanie w 3 z psem w łózku i coś w stylu synku nie bij Pana bo się spocisz.
tylko że my tu tej zagadki jak było w tym wypadku nie rozstrzygniemy i autor też powinien dać sobie spokój.

93

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Dojrzała kobieta przeczuwa, że związek z jakiegoś powodu nie spełnia jej oczekiwań i prawdopodobnie się rozpadnie, ale udaje przed partnerem, że wszystko jest dobrze, wodząc go za nos, by po kilku miesiącach nagle obwieścić, że to jednak nie to. A dlaczego? Tego już dorosła, doświadczona pani nie wie. Podaje w zamian wymyślone przyczyny, które są próbą obejścia prawdziwego problemu. Manipulacja, choć nie tylko.

Miała prawo do rezygnacji ze związku w każdym momencie. Ma też prawo żyć sama ze swoim psem, to też przyjemny sposób na życie. Ale przeciągać relację, udawać, wykręcać się jak nastolatka... Kojarzy mi się to z amerykańskimi filmami.

Nie jesteśmy prorokami i nie możemy stwierdzić, że autor nie będzie mógł się uwolnić od tego tematu. A powinien to zrobić szybko, relacji już nie ma i nieważny jest w tej chwili powód podjętej przez tę panią decyzji. Ale na pewno łatwiej byłoby się pogodzić z zakończeniem związku, gdyby ten koniec miał ręce i nogi. Na to jednak nie mamy wpływu i naprawdę szkoda czasu na osoby, które nie chcą nas w swoim życiu. Nie ma nawet sensu próbować na nią wpłynąć - takie zachowanie kobieta może już uznać za słabość.

Odnosząc się jeszcze krótko do powodów rozstania... Z mojego otoczenia i doświadczenia znam najróżniejsze, w tym tak śmieszne i poniżej poziomu, że brakuje słów: "obawiam się, że kiedyś zabierzesz spadek mojej mamie", "twoi rodzice to egoiści", "nie nosisz szpilek" i tak dalej... Czy mogły to być zmyślone powody, żeby nie podawać prawdziwych? To były jedne z wielu, poważniejsze przyczyny też były, ale ich ujawnić nie można.

Biednemu psu dajmy spokój, one nigdy nie ponoszą winy za nasze decyzje. Konsekwencje już niestety tak. Gdyby były w stanie żyć samodzielnie i gdyby mogły podejmować decyzje, może odeszłyby od nas. Tylko ludzie potrafią tworzyć tak destrukcyjne związki, a biedne psy, patrząc na rozpad swojego stada, mogą tylko biernie czekać na to, co będzie dalej.
Jeśli ta pani wybrałaby relację ze swoim psem, to nie dlatego, że jest groźny i silny. Wobec niej przecież taki nie jest.

94 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-15 16:17:56)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Akurat Koleżanka wyżej ma rację, moim zdaniem, w kwestii powodów, jakie się podaje na zakończenie związku. Serio, takie jak te z tymi szpilkami czy majątkiem pasuje to w ogóle do dojrzałych ludzi? To, czy Autor przyjmie do wiadomości rozstanie czy nie to jedno, ale uważam, że każdemu należą się jakieś rozsądne słowa wyjaśnienia..Odwlekanie, wykręcanie się czy udawanie, że wszystko jest ok tylko pogarsza sytuację, bo facet jeszcze bardziej nabiera nadziei, że wszystko się ułoży. Tutaj ma się wrażenie, że najbardziej dobija go ten niewyjaśniony powód rozstania..
Osoby, które odchodzą są zapewne przekonane, że łatwiej dla nich i dla porzuconego partnera jest nie mówić nic albo podać tzw "powód z d**y", jak właśnie w stylu "coś nie pykło".

95

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
bagienni_k napisał/a:

Osoby, które odchodzą są zapewne przekonane, że łatwiej dla nich i dla porzuconego partnera jest nie mówić nic albo podać tzw "powód z d**y", jak właśnie w stylu "coś nie pykło".

Prawda jest taka, że sami często nie do końca chcemy widzieć swoje "wady" i znam wiele przypadków kiedy osoby zostawione same koncentrowały się na powodzie z tzw. d*py bez chęci i woli dostrzeżenia właściwego powodu. Może za tym "nie nosisz" szpilek kryło się np. nie dbasz o siebie, nie jesteś (już) dla mnie atrakcyjna, nie widzę w tobie kobiety, nie pożądam" itd. ale dana osoba i tak będzie mówić, że została zostawiona bo nie nosiła szpilek. Podobnie z tymi problemami rodzinnymi.
Dlaczego tak jest nie wiem ale sama na własnej skórze odczułam jak mój powód został spłycony i sprowadzony do tego z  "z d*py". Chodzi dokładnie o  faceta, który okazał się agresywny po pijaku. On niby tego następnego dnia nie pamiętał i nawet nie chce mi się przytaczać jaki powód mego zerwania przekazał innym. Usłyszałam też podobne zarzuty, że nic przecież wcześniej nie wskazywało, że coś jest nie tak itd.
Dlatego wcześniej pisałam, że moim zdaniem autor zna doskonale powód, tylko z jakiegoś powodu nie przyjmuje go do wiadomości bo lepiej zrzucić na kobietę i się nad sobą poużalać.

96

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

agresja to jednak bardzo konkretny powód i nie z d..

97

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Ela210 napisał/a:

agresja to jednak bardzo konkretny powód i nie z d..

Dla mnie tak ale mimo, że dokładnie powiedziałam temu facetowi dlaczego z nim zrywam, on twierdził podobnie jak dardai, że nie wie o co mi chodzi, dlaczego? Przecież było tak pięknie...
I uwierz, że w rozmowach z innymi to on podawał powód z d*py bo z jakiegoś powodu nie chciał przyjąć do wiadomości albo wstydził albo nie wiem co. Usłyszałam nawet, że jakaś wersja była taka, że z nim zerwałam bo poszedł na piwo z kumplem. Jakoś o siniakach, jakie miałam na rękach po tamtym wieczorze nikomu nie wspomniał.
Nie twierdzę, ze u dardai powód był takiego kalibru ale w tym wieku doskonale się wie, jakich cech nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Może ktoś ma siłę i ochotę wychowywać dorosłego chłopa czy wspierać w walce np z nałogami ale np. ja nie i podejrzewam, że Monika również. Być może jakieś cechy dardai ujawniły się w tym konflikcie z psem.
Może było coś innego o czym dardai nie chce mówić a być może nawet pamiętać.

98

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Jak najbardziej rozumiem, że dla własnej wiedzy można domagać się podania precyzyjnych powodów podjętej decyzji o rozstaniu, ale na dobrą sprawę co to zmienia? Faktem jest, że związek został zakończony, kobieta nie chciała go dalej kontynuować, a przy tym nie pozostawiła żadnego marginesu na ewentualne wątpliwości, co dla mnie znaczy, że decyzja była przemyślana, a ona sama jest jej na 100% pewna i na tym etapie nie widzi już innej opcji. Jednym słowem, można to jedynie zaakceptować.

Dardai, oczywiście możesz zadręczać się, że nie wiesz, uważać, że ta wiedza Ci się należy, możesz też czuć się rozczarowany, mieć do niej żal, ale równie dobrze potem mógłbyś gryźć się z tym, co usłyszałeś. Prawdę mówiąc sam nie wiesz co jest dla Ciebie lepsze. Inna sprawa, że nie powinniśmy zadawać pytań, jeśli nie jesteśmy gotowi na przyjęcie odpowiedzi - Ty jesteś pewien, że byłbyś w stanie przyjąć wszystko, co usłyszysz? Jeśli nie, to ona być może o tym wie i sobie samej oraz Tobie usiłowała tego oszczędzić.

99

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Roxann, znam dodatkowe, prawdziwe powody. O atrakcyjność nie chodziło, natomiast drugie dno było. Prawdziwa przyczyna nie leżała po mojej stronie, ale wolałabym się w to nie zagłębiać, dla własnego bezpieczeństwa - nie wiemy, kto czyta nasze posty.
Te śmieszne powody w moim przypadku akurat nie były do końca wymyślone. Czasem one naprawdę pojawiają się w głowach niektórych osób - szczególnie tych z nałogami.
Bez względu na powód, jeżeli ktoś nas nie chce w swoim życiu, to można to tylko zaakceptować. Nawet, gdy ktoś stwierdza, że woli samotne życie, bo tak mu jest wygodniej. Potem się może okazać, że dobrze się stało smile

Tu się z Bagiennikiem zgadzamy - jesteśmy dorośli i stać nas na podanie prawdziwych przyczyn takich decyzji.

100 Ostatnio edytowany przez Pronome (2020-11-15 17:27:23)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Ach ten forumowy koncert zyczen i ambicje, aby byc najmadrzejszym, jak sie ktos ma zachowac, postapic, a prawda jest taka, ze tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono i kazdy ma prawo do swoich decyzji. Ktos po prostu kogos nie chce i powod tutaj nie ma znaczenia. Trzeba to zaakceptowac i isc dalej. My tez kogos po drodze odrzucamy, czegos nie lubimy i tak po prostu jest smile.

101

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Noo, jeśli traktujemy siebie jako poważnych i dojrzałych ludzi, to raczej komuś, z kim przeżyliśmy pewien czas należą się jakieś słowa wyjaśnienia. To, że Autor może tego nie rozumieć i zwyczajnie udawać, próbując dziewczynę do siebie przekonać to zupełnie inna sprawa. W tej kwestii się zgadzam, że może najzwyczajniej udawać, że deszcz pada, kiedy dziewczyna mu pluje w twarz..Jednak wiele osób odeszłoby pewnie z zupełnie odmiennymi odczuciami i jeśli usłyszą prosto w twarz, co komuś się w ich charakterze nie podoba, to może da im to do myślenia..?
Dla mnie miałoby to kolosalne znaczenie, bo coś zakończyć ot tak, po prostu bez podania konkretnego powodu jest zwyczajnym aktem egoizmu i braku elementarnego szacunku dla człowieka..Ileż to takich wątków porzuconych Pań można by znaleźć? Jaki jest wtedy płacz i lament lub przynajmniej wielkie zdziwienie..

102

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
bagienni_k napisał/a:

Dla mnie miałoby to kolosalne znaczenie, bo coś zakończyć ot tak, po prostu bez podania konkretnego powodu jest zwyczajnym aktem egoizmu i braku elementarnego szacunku dla człowieka..Ileż to takich wątków porzuconych Pań można by znaleźć? Jaki jest wtedy płacz i lament lub przynajmniej wielkie zdziwienie..

Zgadza się, ja sama również wolałabym wiedzieć, ale raz, że nie można drugiej osoby do tego zmusić (jeżeli sama nie zechce, to można stawać na rzęsach, a i tak się tego od niej nie wyciągnie), a dwa - paradoksalnie to może ułatwić Autorowi rozstanie, jeśli nagle okazuje się, że partnerka (była już) nie jest tak idealna, jak mu się dotąd wydawało.

103

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Jasne, nikt niczego z nikogo na siłę nie wyciągnie, ale z kolei osoba, która odchodzi powinna z czystej przyzwoitości podać jakieś rozsądne argumenty. Zwyczajnie, jeśli podaje się lub wykręca wymówkami, nie świadczy to o dojrzałości. Inna sprawa, że ktoś, tak jak Autor czy wspomniany, osławiony Kolega beckett, może nie dostrzegać nawet najbardziej rozsądnych i wyraźnych argumentów.

104

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

A co jeśli tym powodem była szeroko rozumiana jego niechęć do jej psa? Dla niego mogłoby się to wydawać błahym powodem dla niej jednak, jako że jest jej oczkiem w głowie może być sporym problemem. Przecież ten pies nie zniknie. Mają pewnie jakieś swoje zwyczaje, ona poświęca mu czas, uwagę, traktuje jak pełnoprawnego członka 'rodziny', a facet robi jej fochy bo pies nabrudził, bo to i tamto mu nie odpowiada w jego zachowaniu bo pukał się w głowę, kiedy ona wspominała o szczeniaczkach.
Można by powiedzieć, że przecież to tylko pies i facet/partner teoretycznie powinien stać na pierwszym miejscu ale przecież podobnie jak z tymi szpilkami, nie tyle o samego psa tu chodzi, tylko o całą otoczkę, która się z tym wiąże, tj. brak akceptacji dla jej pasji czy hobby, negowanie pomysłów, stwarzanie problemów z tym związanych, fochy itd.
Nie wiem czy taki był powód ale nawet jeśli i gdyby to autor usłyszał, to nie sądzę by taka odpowiedź go satysfakcjonowała. W takich sytuacjach raczej nigdy nie ma satysfakcjonującej odpowiedzi. I jak ktoś nie godzi się z rozstaniem to żaden argument nie jest w stanie tego zmienić.

105 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-15 19:33:36)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Jeśli powodem całej hecy byłą sprawa z psem, to akurat rozumiem tą dziewczynę - też przepadam za zwierzakami smile Nie mówiąc o tym, że pies jest odzwierciedleniem jej zainteresowań czy istotnych spraw w życiu, na których jej zależy. To już jest podstawą, aby widzieć, że partner nie szanuje naszej przestrzeni.

106

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Nie no, nie dajmy się zwariować. Kocham zwierzęta, ale jakby do mojego wychuchanego samochodu wsiadł uwalony błotem od łap po ogon pies, a jego właściciel/ka nie widziała w tym nic niestosownego, to na pewno nie byłabym szczęśliwa, a kto wie czy ze złości nie wywaliłabym oboje cool.
To też nie jest tak, że uczucia zwalniają nas z myślenia, a po drugiej stronie ze stawiania granic.

107 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-11-15 19:55:18)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Ja w sumie też dostałam "w spadku" razem z facetem zwierzaka i siłą rzeczy musiałam się dostosować czy też przyzwyczaić bo taki pupil w domu to jak kolejna osoba w rodzinie. Jednak ja też bardzo lubię zwierzęta i chociaż wcześniej mając psa czy kota nigdy nie trzymałam ich w domu, to nie było to dla mnie problemem. W zasadzie traktujemy go trochę jak nasze dziecko smile i prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie co by było gdybym go nie znosiła czy by mi przeszkadzał. A. tez na pewno nie czułby się z tym komfortowo i na pewno by się go nie pozbył tylko dlatego, że mi się zwierzak w domu nie podoba. Tym bardziej, że jest z nim już kilkanaście lat.

Olinka napisał/a:

Nie no, nie dajmy się zwariować. Kocham zwierzęta, ale jakby do mojego wychuchanego samochodu wsiadł uwalony błotem od łap po ogon pies, a jego właściciel/ka nie widziała w tym nic niestosownego, to na pewno nie byłabym szczęśliwa, a kto wie czy ze złości nie wywaliłabym oboje cool.

Tyle, że to był nie jakiś pies i nie jakiś właściciel, tylko pies partnerki z którą kierowca/właściciel samochodu był w związku. Jeżeli zabrał ich swoim samochodem na jakieś treningi czy spacer do lasu, gdziekolwiek, to chyba liczył się z tym, że pies może ubrudzić. Jeżeli samochód miał wychuchany to mógł nie zgadzać na psiego pasażera albo jakoś go zabezpieczyć. Wszystko się da tylko trzeba chcieć i mieć trochę wyobraźni a nie od razu strzelać fochy.

108

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

W tym całym "psim" problemie chodzi zapewne o to, aby szanować potrzeby i uczucia drugiej osoby, związane z posiadaniem zwierzęcia, jak również obowiązków, wynikających z posiadania pupila. Wiadomo, że uwalony błotem psiak nie jest dobrym pasażerem, ale niektórzy, traktujący zwierzęta z dystansem(delikatnie mówiąc), zdają się nie rozumieć, że taka istota nie robi tego złośliwie. To już zadania zdyscyplinowania zwierzęcia. Różne zwierzaki się trzyma w domu, ale pies jednak wymaga dużo uwagi. Niestety, wielu ludzi zwyczajnie nie szanuje zwierząt, nie rozumie, że można z nimi wspólnie żyć pod jednym dachem i dlatego traktują je, jak "byle co". Zresztą rodzaj zwierzęcia też może stwarzać problem, bo o ile pies jest "typowym" zwierzakiem, to np niektórzy moi znajomi trzymają w domu węże czy ptaszniki - co wtedy? wink
Dlatego być może Autor nie "czuje klimatu", czym jest relacja jego byłej dziewczyny z jej pupilem...

109

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Roxann napisał/a:

Tyle, że to był nie jakiś pies i nie jakiś właściciel, tylko pies partnerki z którą kierowca/właściciel samochodu był w związku. Jeżeli zabrał ich swoim samochodem na jakieś treningi czy spacer do lasu, gdziekolwiek, to chyba liczył się z tym, że pies może ubrudzić. Jeżeli samochód miał wychuchany to mógł nie zgadzać na psiego pasażera albo jakoś go zabezpieczyć. Wszystko się da tylko trzeba chcieć i mieć trochę wyobraźni a nie od razu strzelać fochy.

Owszem, ale mój pies, to jest jednak mój pies i o ile we własnym domu i we własnym samochodzie mogę mu pozwolić dokładnie na wszystko, jeśli takie mam życzenie, o tyle czyjąś własność i czyjeś granice należy uszanować i nie ma tu znaczenia zażyłość, jaka panuje między ludźmi. Moim zdaniem to raczej do partnerki Autora należało zabezpieczenie samochodu w taki sposób, by jej pupil nie narobił szkód, a na pewno nietaktem było niemal ostentacyjne zachowanie, z którego wynika, że uznała, że jej pies może wszystko, a Autor musi się na to godzić. To naprawdę może irytować.

110

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Kilka historii z życia pieska: owy piesek to dog argentyński 7 na liście 12 najgroźniejszych ras, taka 11 miesięczna jałówka - 35 kg. Monika: wiesz dobrze by było gdyby Ultra choć 1 raz miała szczeniaczki, tak aby nie zwariowała. Kuba: a czy jesteś pewna że 9 małych dogów argentyńskich + 10ta mama w 40 metrowym mieszkaniu w nowoczesnym krakowskim apartamentowcu przez minimum 3 miesiące, to temat który jesteśmy w stanie ogarnąć ? Kuba chciałabym pojechać na tegoroczny zlot dogów --> Kuba: mówisz i masz; byliśmy w trójkę; było super: pokazy, szkolenia, przygoda. A z tym bagnem - jak sami widzicie - to chyba nie przesadziłem; to nie york z łapkami w piasku, ale cielątko z wiadrem błota na sobie, tak więc żwawo chwyciliśmy ręczniki papierowe + woda z potoczka i doprowadziliśmy Ultrę do porządku. Ultra to świetny pies, ale ze względu na charakter rasy i rozmiar - to pies potrzebujący autorytetu, a nie tylko mamy i przyjaciela. Sami oceńcie, czy rzeczywiście nie lubię tego psa i czy mam z nią jakiś problem.

111

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Sprawdziłem w necie i rzeczywiście kawał byka smile Sam bym go wolał trzymać raczej w jakimś domu z ogrodem a nie w apartamencie...

112 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-11-15 20:22:15)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
dardai napisał/a:

Kilka historii z życia pieska: owy piesek to dog argentyński 7 na liście 12 najgroźniejszych ras, taka 11 miesięczna jałówka - 35 kg. Monika: wiesz dobrze by było gdyby Ultra choć 1 raz miała szczeniaczki, tak aby nie zwariowała. Kuba: a czy jesteś pewna że 9 małych dogów argentyńskich + 10ta mama w 40 metrowym mieszkaniu w nowoczesnym krakowskim apartamentowcu przez minimum 3 miesiące, to temat który jesteśmy w stanie ogarnąć ? Kuba chciałabym pojechać na tegoroczny zlot dogów --> Kuba: mówisz i masz; byliśmy w trójkę; było super: pokazy, szkolenia, przygoda. A z tym bagnem - jak sami widzicie - to chyba nie przesadziłem; to nie york z łapkami w piasku, ale cielątko z wiadrem błota na sobie, tak więc żwawo chwyciliśmy ręczniki papierowe + woda z potoczka i doprowadziliśmy Ultrę do porządku. Ultra to świetny pies, ale ze względu na charakter rasy i rozmiar - to pies potrzebujący autorytetu, a nie tylko mamy i przyjaciela. Sami oceńcie, czy rzeczywiście nie lubię tego psa i czy mam z nią jakiś problem.

To skoro wzięliście ręczniki papierowe, wodę z potoczka i doprowadziliście psa do porzątku, to o co był ten foch?
A o tym, że ten pies był punktem zapalnym w waszych relacjach sam pisałeś. Mnie nie oceniać czy go lubiłeś czy nie.
Z pewnością jest bardzo ważny dla Moniki.
A co do dogów. Sąsiedzi mojej znajomej na ok 40-50 m2 mają 2 dogi i 2 małych dzieci także te 'cielaki' są dość potulne i zgrywają nawet na małej przestrzeni z małymi dziećmi.

113 Ostatnio edytowany przez Syl (2020-11-15 20:52:42)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Jeżeli pies tej rasy jest samcem, drugiego w stadzie może nie zaakceptować. Teraz tylko pozostaje pytanie, czy to był rzeczywisty, poważny i jedyny punkt zapalny... Autorze, następnym razem trzeba się zastanowić, czy kobieta z psem jest dla Ciebie dobrym wyborem.

Z własnego doświadczenia wiem, że nie wpuściłabym do swojego życia osoby, która nie zaakceptowałaby mojego psa lub mojej pasji, jaką jest wszystko, co związane z psami. Oczywiście najlepiej byłoby wspólnie kupić psa, chociaż to też nie zawsze pomaga i nie zawsze jest możliwe. W poprzedniej relacji zdecydowaliśmy się z partnerem na ogromnego, długowłosego psa myśliwskiego (prawie 80 cm w kłębie, 40 kg). Partner nigdy się z nim nie związał, a pies był nastawiony przede wszystkim na mnie, co też prowadziło do zazdrości i niepotrzebnych sprzeczek.

Nadal jednak trudno zrozumieć, dlaczego kobieta nie mogła powiedzieć wprost, że chodzi właśnie o to, w jaki sposób Autor traktuje jej psa. Poza tym w takich sprawach można się dogadać. Chyba jednak dog nie był głównym winowajcą - żaden pies nim nigdy nie jest.

Ostatnio zauważam ciekawą tendencję - jaka by kobieta nie była, to zawsze jest źle... Powinna mieć pasję, ale gdy ma, to niedobrze... Za mało czasu dla partnera albo pasja nie taka, jaka być powinna. Musi być zaradna, niezależna, ale gdy taka jest... To okazuje się, że jednak jest zbyt zaradna... I tak dalej smile
Pod tym względem mężczyźni muszą chyba zrozumieć, że w pewnych kwestiach trudno będzie im dorównać psu, który zawsze akceptuje, zawsze podziwia, nigdy nie ocenia i nie stawia sprzecznych wymagań smile

114 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-15 21:03:21)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Niestety sprzeczne sygnały czy brak zdecydowania, tak jak (być może) w przypadku Autora, zdarza się u ludzi niezależnie od płci, ale kwestia zwierząt bywa skomplikowana. Niestety wielu facetów uważa, że trzymanie zwierzaka czy w ogóle troska i zainteresowanie nimi to przejaw słabości. Istnieje jakiś dziwny przesąd (chyba nawet gdzieś tu na forum rozpatrywany), że pewne zainteresowania bywają "nieodpowiednie" dla płci lub tzw porządnego poziomu życia.

115

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Bagiennik, to prawda, takie zachowania spotyka się wśród kobiet i mężczyzn, ale samo zjawisko jest trudne do zrozumienia. Trzeba się pogodzić z tym, że nikomu nie dogodzimy i dalej robić w życiu to, co lubimy.
Gdyby rzeczywiście relacja z psem była traktowana jako oznaka słabości, to przykry byłby obraz nas samych... Oczywiście jest to uogólnienie, nie wszyscy tak uważają. Podział na właściwe i niewłaściwe zainteresowania jest czymś naprawdę niewiarygodnym smile Naprawdę uważacie, że tak jest? Na przykład nauka języka obcego, sport lub podróże to te "odpowiednie" pasje, ale już strzelectwo, zwierzęta ogrodnictwo - nie? smile

116

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Syl napisał/a:

Podział na właściwe i niewłaściwe zainteresowania jest czymś naprawdę niewiarygodnym smile Naprawdę uważacie, że tak jest? Na przykład nauka języka obcego, sport lub podróże to te "odpowiednie" pasje, ale już strzelectwo, zwierzęta ogrodnictwo - nie? smile

Wydaje mi się, że są to kwestie bardzo indywidualne i częściowo zależne od środowiska w jakim przebywamy. Podejrzewam, że miłość Moniki do psa nie wzięła się znikąd. Ktoś lub coś musiało to w niej zaszczepić.
Ciekawe jest to spostrzeżenie dotyczące pasji, którą w obecnych czasach każdy powinien mieć ale jak przychodzi co do czego, nagle okazuje się, że nie taka, że rodzi konflikty itd.
Sama mam koleżankę, która np. uwielbia góry i fotografię. Najpierw facet się nią, tymi jej zainteresowaniami zachwycał... do czasu aż nie zechciała go w te góry razem zabierać. Wtedy uznał, że bezsensowne jest takie łażenie po górach. No nie czuł tego i tyle a jej było mega przykro.
Fajnie by te pasje były co najmniej akceptowalne przez partnera a najlepiej jakby można było tym swoim "światem" z drugą osobą podzielić i uzyskać nie tylko zrozumienie co chęć dołączenia. To dodaje jeszcze większych skrzydeł i niesamowicie zbliża.
Jeżeli autor nie miał psa i nie bardzo to czuje, to byłoby im ciężko. Szczególnie, że z tych jego kilku postów wynika, że ta Monika jest na punkcie tego doga mega sfiksowana. Ktoś tu użył słowa "rywalizacja". Serio on chciał rywalizować z psem? To się nie ma prawa udać.

117 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-15 23:26:46)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Syl Niestety mam wrażenie, że tak jest i co gorsza, zetknąłem się z takimi opiniami, chociażby na temat branży, którą się do niedawna zajmowałem.
Ogólnie pewne zawody czy pasje, choćby ludzie, którzy się nimi zajmują byli zupełnie normalnymi osobami, no może lekko zakręconymi, (ale to "zakręcenie" jak najbardziej pozytywne), są uważane za wariackie, nieodpowiednie dla faceta/kobiety czy wzbudzające politowanie, choćby np ktoś na tym całkiem dobrze zarabiał. To jest zwyczajnie chore!
Jeśli mnie coś nie kręci na tyle, abym sam się w to angażował, to do głowy mi nie przyjdzie, aby drugą osobę krytykować czy nagle zmienić o niej zdanie,
że mi nie pasuje to, co robi w wolnym czasie. Wtedy nie chodzi nawet o czas, który można spędzać z partnerem a spędza się go realizując swoje pasje.
Problem się zaczyna, kiedy ktoś Ci prawi kazania, że Twoja praca lub pasja są beznadziejne. Każdy niech się zajmuje czym chce i wszyscy będą zadowoleni.

118 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-15 23:42:57)

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Roxann napisał/a:
Syl napisał/a:

Podział na właściwe i niewłaściwe zainteresowania jest czymś naprawdę niewiarygodnym smile Naprawdę uważacie, że tak jest? Na przykład nauka języka obcego, sport lub podróże to te "odpowiednie" pasje, ale już strzelectwo, zwierzęta ogrodnictwo - nie? smile

Wydaje mi się, że są to kwestie bardzo indywidualne i częściowo zależne od środowiska w jakim przebywamy. Podejrzewam, że miłość Moniki do psa nie wzięła się znikąd. Ktoś lub coś musiało to w niej zaszczepić.
Ciekawe jest to spostrzeżenie dotyczące pasji, którą w obecnych czasach każdy powinien mieć ale jak przychodzi co do czego, nagle okazuje się, że nie taka, że rodzi konflikty itd.
Sama mam koleżankę, która np. uwielbia góry i fotografię. Najpierw facet się nią, tymi jej zainteresowaniami zachwycał... do czasu aż nie zechciała go w te góry razem zabierać. Wtedy uznał, że bezsensowne jest takie łażenie po górach. No nie czuł tego i tyle a jej było mega przykro.
Fajnie by te pasje były co najmniej akceptowalne przez partnera a najlepiej jakby można było tym swoim "światem" z drugą osobą podzielić i uzyskać nie tylko zrozumienie co chęć dołączenia. To dodaje jeszcze większych skrzydeł i niesamowicie zbliża.
Jeżeli autor nie miał psa i nie bardzo to czuje, to byłoby im ciężko. Szczególnie, że z tych jego kilku postów wynika, że ta Monika jest na punkcie tego doga mega sfiksowana. Ktoś tu użył słowa "rywalizacja". Serio on chciał rywalizować z psem? To się nie ma prawa udać.

zobacz, on tego nie czuł, a jej było mega przykro! przecież nie poznali się w górach, a ona uznała że on koniecznie musi tę pasję podzielać.
Czy jeśli ja interesuję się malarstwem, a mój mężczyzna ma to gdzieś, to muszę ciągać go po galeriach a On chodzić, by nie było mi mega przykro?
a moze lepiej oboje pójdziemy do teatru, bo lubimy?
czy ja muszę znać się na jakiejś technicznej pasji, bo inaczej kaplica?
z psia czy kocią pasją to już gorzej, raczej powinni obydwoje lubić i mieć podobne podejście.

119

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Ela, nie twierdzę, że partner musi podzielać zainteresowania drugiej osoby ale pomiędzy "nie czuję tego" a to "jest bez sensu co robisz" jest różnica. Poza tym jeśli hobby dotyczy czynności związanej ze spędzaniem wolnego czasu czy zycia codziennego to jest problem.
Jeżeli np Monika nakreciła się na szczeniaczki a autor uznał pomysł za absurdalny. ..no to średnio. Nie wiem na ile rzeczywiście te 40 m u niego przeważały co zwykła niechęć do powiekszenia psiej rodziny.
Inna rzecz, że to przecież jej pies i jęj mieszkanie a ona jest dorosłą osobą.
Ok, w planach był dom ale póki go zbuduje i urządzi pewnie sporo czasu upłynie.  I co ma zrezygnować ze szczeniaków bo jej facet (z którym jest kilka msc) uznaje, że mieszkanie jest za małe? 
To duża dziewczynka poradzi sobie. A że autorowi nie było to na rękę to już jego problem.
Ja też musiałam pewne przyzwyczajenia pod pupila zmienić, dostosować do jego zwyczajów itd. Początkowo zanim się przyzwyczaiłam nie raz nawet wystraszyłam nocą dotykając ręką sierści  albo budząc mając pyszczek nad głową  czy lapkę na nosie  big_smile
Też musiałam nauczyć chować rzeczy które mogłyby zostać zniszczone itd.

120

Odp: Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)
Roxann napisał/a:

To skoro wzięliście ręczniki papierowe, wodę z potoczka i doprowadziliście psa do porządku, to o co był ten foch?

Prawdę mówiąc tego i ja nie rozumiem.
Może to była tylko ta kropla, która przelała czarę goryczy, a całość napełniała się już przez jakiś czas? Może chodziło o sam fakt, że pies tego dnia skupiał na sobie całą uwagę? Łatwiej jednak wkurzyć się na wpuszczenie do samochodu brudnego psa, nawet jeśli aż tak brudny już nie był, niż wprost wyrazić swoje zniechęcenie, a poniekąd również i zazdrość.

Nawiązując do ostatnich postów dodam, że cudownie jest podzielać swoje pasje, mieć podobne zainteresowania, chętnie uczestniczyć w tym, co pociąga drugą osobę, ale jeśli tak się nie dzieje, to przecież nie jest to koniec świata. Wtedy warto po prostu skupiać się na tym, co oboje łączy, ewentualnie szukać jakiejś nowej części wspólnej. Poza tym czy nie o to właśnie chodzi, by umieć pięknie się różnić? I czy nie na tym między innymi polega związkowa dojrzałość?
Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy pasja drugiej osoby za bardzo wkracza w nasze własne życie, a my się na to z określonego powodu nie godzimy.

Posty [ 66 do 120 z 120 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Zrozumieć kobiecą psychikę (?) A może to we mnie tkwi problem (?)

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024