Witajcie. Postanowiłem opisać swoją historię jednocześnie prosząc Was o opinię... Temat wydaje się banalny, ale diabeł tkwi w szczegółach. Jestem Jakub, mam 42 lata, pochodzę z Zagłębia, jestem singlem, z historią, jak każdy w tym wieku, bez dzieci, bez żony. Około 5 lat temu wygrzebałem się z bardzo toksycznego związku trwającego około 3 lat; po czym co najmniej kolejny rok potrzebowałem na dojście do siebie, to był b.ciężki czas, ale w końcu udało się. Kolejne lata mijały, ja pochłonięty w swoim korpo - życiu próbowałem nawiązać jakiekolwiek relacje damsko - męskie, nigdy nie byłem w tym jakimś mistrzem, kogoś poznałem, raz, drugi, trzeci...ale jakby to powiedzieć nic na serio, nic na poważnie, wszystko umierało zanim się jeszcze na dobre zaczęło. I przyszedł rok 2020, a z nim wirus...i Monika... Zaczęło się banalnie, jak zwykle z wielkim opóźnieniem w końcu zalogowałem się na jeden z portali typu Ba..oo, po tygodniu zdesperowany miałem ochotę skasować ten cały daremny portal i nagle poznałem Monikę... Zaczęliśmy rozmawiać, po czym rozmów nie było końca. Monika - 37 lat, z Krakowa (czyi jakieś 70 km odległość między nami), bez męża, bez dzieci, ale także z historią (po 3 dorosłych związkach, jeden długi 7 letni, przejedzony rozpadł się jej jakieś 5 lat temu, po czym 2 krótkie kilkumiesięczne, oba zakończone niewypałem, dwukrotnie została że się tak wyrażę "oszukana"). Po 2 tygodniach pojechałem pierwszy raz do Krakowa, zaiskrzyło. Potem drugi, trzeci, kolejny i w kwietniu 2020 postanowiliśmy oboje "oficjalnie" - jesteśmy parą. Monika, normalna kobieta - nie "gwiazda", pracuje w wielkim krakowskim korpo, fajne stanowisko, dobre zarobki, widujemy się średnio 3-4 dni w każdym, tygodniu, jako że mamy możliwość home - office - często pracowałem od niej z mieszkania. Wszystko jest bardzo ok, godziny rozmów, wspólne tematy, brak cichych dni, podobne spojrzenie na życie, na przyszłość i otaczający nas świat, podobne plany, super seks, cudowne wakacje razem, codzienność w Krakowie zdecydowanie nie szara, nie nudzimy się nic a nic, aktywnie spędzamy nieomal każdy dzień. Uprzedzę wątpliwości - tu nie chodzi o żaden sponsoring - tak na marginesie mam dobrą pracę nieźle zarabiam, ale Monika jeszcze lepiej. Pojawiło się mnóstwo wspólnych projektów - jeżeli rozumiecie o co mi chodzi. Po 3 miesiącach bycia razem pojawiły się rozmowy dotyczące zamieszkania razem w Krakowie - wspólnie doszliśmy do wniosku, że ze względu na fakt 40 metrowego mieszkania, a w nim dużego psa i dwóch dorosłych osób na home - office, odłożyliśmy to w niedaleką przyszłość, jako że Monika jest na etapie kupna domu. Staram się i to bardzo, jestem opiekuńczy, dobry, jednocześnie męski, ale w zamian otrzymuję co najmniej tyle samo, jeżeli nie więcej. Jest chemia. Jest też pies Moniki, w którym jest zakochana, pies który czasami mógł być lekkim punktem zapalnym między nami; byłem takim trochę "złym porucznikiem" w stosunku do niego, natomiast każdorazowo Monika dawała mi do zrozumienia, że dobrze że jestem taki w stosunku do doga, bo w przeciwnym razie to chyba wszedłby nam na głowę. Poznaliśmy swoich rodziców, znajomych, wszyscy z wszystkimi się dogadują, akceptują się nawzajem, powiem więcej - lubią się nawzajem. W końcu po tylu latach poznałem kogoś naprawdę wartościowego. Pomimo tego, że na początku miałem jeszcze jakieś wątpliwości, czy się angażować, to później z każdym kolejnym dniem, tygodniem, miesiącem pukałem się w czoło, że nie zjadły mnie wątpliwości, że to może być kobieta mojego życia. Jednocześnie - mając na uwadze to że jestem już "dużym chłopcem", byłem dumny z siebie że nie popełniam już tych samych błędów, które zdarzało mi się popełniać w przeszłości. Wszystko było perfekcyjnie, wręcz idealnie... 23 października 2020, jesteśmy ze sobą około 8 miesięcy, jest piątek pędzę wieczorem do Krakowa na kolację i wino, na które tak na marginesie dzień wcześniej się umawialiśmy. Wchodzę do mieszkania, buzi, przywitanie - Monika chwyta mnie za rękę, siadamy na sofie, przytulam się do niej...i słyszę (...) Kuba, nie przyjadę już więcej do Ciebie, nie zaproszę cię więcej do Krakowa, to jest moment w którym chcę zakończyć nasz związek (...) Przestałem oddychać...Ale co ? Ale jak ? Żart ? (...)Strasznie Cię przepraszam, jesteś cudownym człowiekiem, dobrym, inteligentnym, świetnie mi się spędza z Tobą czas, mamy super seks...ale czegoś mi brakuje. Jesteś w 95% idealny. Kiedy cię poznawałam , nawet nie byłam w stanie wyobrazić sobie tego, że poznam kogoś, kto będzie odpowiadał mi w takim stopniu. Kto będzie spełniał moje potrzeby i ocekiwania (...) Monika - ale czego ci brakuje ? motyli w brzuchu ? chemii ?przecież to wszystko było...To się czuje...Świetnie się czujemy oboje w swoim towarzystwie... Zbudowaliśmy coś dużego między nami, coś fajnego, dojrzałego, coś co ewaluowało, było w trakcie... Dowiedziałem się jeszcze, że problem tkwi w 100% w jej psychice i nie potrafi już nic więcej z tym zrobić; to nie moja wina... Jestem w 95% idealny ---> bullshit ! Zapytałem jeszcze czy pojawił się ktoś inny w jej życiu, czy odezwała się jakaś dawna miłość - NIE (zrobiłem zresztą małe śledztwo i wygląda na to że nikogo więcej nie ma; co więcej - przekaz od najbliższej koleżanki jest identyczny: jestem w 95% idealny, ale czegoś jej brak...) Cóż, minęły 2 tygodnie. Rozmawialiśmy po tym wieczorze jeszcze 1 raz; jedyne co czułem to ogromny chłód z jej strony, tak jakby kamień spadł jej z serca, tak jakby wszystko to co między nami było przez ostatnie miesiące było co najwyżej moją wyimaginowaną mrzonką. Beton. Koniec. Fini. Nie wydzwaniam już do niej nie smsuje, nie użalam się nad sobą (pomimo tego że czuję się fatalnie na - 5 kg i max 20 godzin snu w ciągu 2 tygodni), nie jestem na nią wściekły, bo serio - ten związek poza ostatnią godziną dał mi mnóstwo "dobra". Czy ktoś mógłby mi spróbować wytłumaczyć co się stało ? o co w tym wszystkim chodzi ? Czy to była gra ? zabawa ? skąd ten chłód ?
Wygląda na to że ją trochę przytloczyleś. W końcu to parę miesięcy tylko.
Jedyne co możesz to oddalić się i trzymać kontakt na dystans.
Moze stalo sie to co mowi?
Byles fajny, ale cos bylo nie tak. Wewnetrznie czula, ze to nie to. Jednak poniewaz w naszym spoleczenstwie na wszystko trzeba miec tysiac powodow to nie mogla znalezc powodu by sie rozstac bo byles niby idealny, mogla miec nadzieje, ze cos sie zmieni lub probowac to zmienic.
W koncu miala dosyc meczenia sie i zdecydowala sie rozstac i teraz ma to z glowy, nie musi juz sie zmuszac lub udowac ani przed Toba ani przed soba.
To co w pierwszej chwili przychodzi mi do głowy, to że dla niej to wszystko mogło dziać się za szybko. Może te 3-4 dni w tygodniu to było już za dużo, te wspólne plany, w tym wizja zamieszkania pod jednym dachem - może ona w głębi duszy przestraszyła się tych zmian i nawet samego faktu, że już nie będzie sama w swoich czterech ścianach. Czasem naprawdę trudno jest wpuścić kogoś do swojego życia, wydaje mi się zresztą, że z wiekiem coraz trudniej. Kiedy była z Tobą, wszystko mogło wydawać jej się w porządku, dopiero kiedy zostawała sama, mogła czuć się przytłoczona tempem i perspektywą na najbliższy czas. To dlatego w końcu podjęła decyzję o rozstaniu.
Nie sądzę, żeby tu był problem na takiej zasadzie, że zrobiłeś coś źle. 3 miesiące szalonego romansu i opadają trochę motylki, widzi się człowieka z całym jego dobrodziejstwem inwentarza, a nie głównie swój zachwyt tym, że ktoś ze mną jest i jak mi dobrze, że ktoś chce ze mną być. Wchodzą realne wady, zalety, ocena czy naprawdę do siebie pasujemy jeśli chodzi o charakter, poglądy, zachowania, reakcje...
3 miesięczny związek w tym wieku to już chyba taki moment, kiedy ludzie właśnie wiedzą, czy to jest to, czy widzą siebie z tą osobą za killka lat, czy to jest ktoś, kogo chcą zaprosić na stałe do życia, do mieszkania, do dzielenia rachunków. I powody, dla których ludzie są ze sobą to nie jest prosta matematyka fajne rozmowy + dobry seks + podobny humor + zgodne charaktery.
Tu naprawę musi być coś więcej. I niestety, o ile na te pozostałe czynniki jakoś można wpłynąć, to tej 100% pewności nie da się wytworzyć. Albo jest, albo nie ma.
6 2020-11-10 09:44:21 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-10 09:44:50)
Moim zdaniem, to dobrze czujesz, że na koniec wstawiła Tobie bullshit, ze rezygnuje że znajomości z Tobą, bo brakuje Tobie paru punktów procentowych do ideału. To taka tania zagrywka, zresztą często stosowana, która ma Tobie osłodzić gorycz rozstania.
Ona po prostu nie chce z Tobą być. Trudno. Skoro, jak wspomniałeś, jesteś „dużym chłopcem”, to weź to na klatę. Dużo więcej zresztą zrobić nie możesz.
Dardai
Faktycznie, coś ma z psychiką, coś Ją blokuje. To, że nie umiała Ci powiedzieć, co, to znaczy, że ma problem ze sobą, jeśli była szczera.
Dla mnie to dziwne, bo rozsądna kobieta wzięłaby te 95% z radością. Jeśli chce stworzyć związek. Wygląda na to, że nie wie, czego chce, albo też tych procentów było mniej. Albo nie chce Ci o czymś powiedzieć.
Przykro o tym czytać, bo wyglądasz na dojrzałego faceta. Jedyne pocieszenie (marne ), to, że zmarnowałeś jedynie 8 miesięcy, a nie, tak jak ja 10 lat.
Trzymaj się, chłopaku
To, że nie umiała Ci powiedzieć, co, to znaczy, że ma problem ze sobą, jeśli była szczera.
Dla mnie to dziwne, bo rozsądna kobieta wzięłaby te 95% z radością. Jeśli chce stworzyć związek. Wygląda na to, że nie wie, czego chce, albo też tych procentów było mniej. Albo nie chce Ci o czymś powiedzieć.
O tych 95% to wiele kobiet może tylko pomarzyć, więc dla mnie to tania wymówka, żebyś się odczepił i zbyt intensywnie się nie zastanawiał, co z Tobą nie tak, a tak naprawdę jest coś, o czym nie ma odwagi Ci powiedzieć. Sprawdzałeś, czy przypadkiem nie jest nadal aktywna na portalach randkowych?
9 2020-11-10 11:11:11 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-11-10 11:14:59)
Jak dla mnie za mało dałeś informacji z których można wyciągnąć wniosek czemu ona chce się rozstać.
Nie jest ok moim zdaniem, że nie podzieliła się powodem i zostawiła ci tylko domysły po kilkumiesięcznej znajomości. Uważam, że dla samego siebie - postaraj się dać jej jeszcze znać, że ważne dla Ciebie by wiedzieć czemu się wycofała. Może jest w stanie napisać to w liście. Zawsze są jakieś powody. Pewnie więcej niż jeden. Mogła o tym porozmawiać, ale z jakiegoś powodu uznała, że nie ma sensu.
Jak dla mnie za mało dałeś informacji z których można wyciągnąć wniosek czemu ona chce się rozstać.
Nie jest ok moim zdaniem, że nie podzieliła się powodem i zostawiła ci tylko domysły po kilkumiesięcznej znajomości. Uważam, że dla samego siebie - postaraj się dać jej jeszcze znać, że ważne dla Ciebie by wiedzieć czemu się wycofała. Może jest w stanie napisać to w liście. Zawsze są jakieś powody. Pewnie więcej niż jeden. Mogła o tym porozmawiać, ale z jakiegoś powodu uznała, że nie ma sensu.
Ale przecież nie zostawiła domysły, tylko powiedziała, że nie jest idealnym ideałem ;-)
To żart, a tak serio, to nie sądzę, żeby doszukiwanie się prawdziwych powodów miało sens. Po prostu komuś albo się odpowiada, albo nie. Być może ona sama sobie nie potrafi uświadomić, dlaczego on jej nie odpowiada, co nie zmienia faktu, że nadal jej nie odpowiada i postanowiła zakończyć tę relację. A jakby się dowiedział, że nie pasował jej jego kolor oczu ;-) albo jego sympatie polityczne, albo to, że drapał się po głowie w sposób, którego nie mogła znieść, to by to, coś zmieniło? Na końcu i tak zostaje wniosek, że on bardziej jej nie odpowiadał niż odpowiadał. I co ma teraz zrobić? Zmienić się? Przerobić siebie tak, żeby jej pasowało?
Niewiele jest w stanie zrobić.
Mnie ostatnio np. ktoś powiedział, że bardzo mnie lubi, bo coś tam coś tam, ALE coś tam innego tej osobie się we mnie nie podoba, więc sobie pozwoliła na niefajne zachowanie wobec mnie. Przecież jestem dorosłym człowiekiem i nie będę siebie przerabiać pod czyjeś oczekiwania, a też mnie nie interesuje znajomość z kimś, kto niby mnie lubi, ale..., więc się pożegnałam, bo bez sensu jest się wzajemnie męczyć.
Nie drążyłabym tematu na autora miejscu, tylko zajęła się sobą. A on już w tytule wątku zastanawia się, czy może coś z nim nie tak. Raczej niska samoocena wychodzi.
Dla mnie osobiście takie dopowiedzenie jest ważne, chociażby po to, żeby nie szukać winy w sobie. Albo, żeby się czegoś o sobie dowiedzieć. Rozumiem, po trzech randkach, ale tu jednak trochę czasu minęło...
Dla mnie osobiście takie dopowiedzenie jest ważne, chociażby po to, żeby nie szukać winy w sobie. Albo, żeby się czegoś o sobie dowiedzieć. Rozumiem, po trzech randkach, ale tu jednak trochę czasu minęło...
No może jak ktoś potrzebuje winnego, to to rzeczywiście jest ważne.
Mnie wystarczy informacja o niedopasowaniu, przynajmniej z perspektywy jednej ze stron i nie potrzebuję poszukiwania winnych. Bo też i żadnej winy w tym nie ma, że ktoś komuś nie odpowiada.
Moze stalo sie to co mowi?
Byles fajny, ale cos bylo nie tak. Wewnetrznie czula, ze to nie to. Jednak poniewaz w naszym spoleczenstwie na wszystko trzeba miec tysiac powodow to nie mogla znalezc powodu by sie rozstac bo byles niby idealny, mogla miec nadzieje, ze cos sie zmieni lub probowac to zmienic.
W koncu miala dosyc meczenia sie i zdecydowala sie rozstac i teraz ma to z glowy, nie musi juz sie zmuszac lub udowac ani przed Toba ani przed soba.
Powody i i szukanie to jedna rzecz druga to obsesyjne wręcz i okrutne obowiązkowe szukanie winy i winnych straszne to jest i niestety jak piszesz Winter powszechne,wcale nie pomaga poznać siebie wręcz przeciwnie ,dalej utrwala zależności i przekonania z tym związane..
Tez temat rzeka
14 2020-11-10 13:10:51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-10 13:11:50)
No niestety szczerość jest podstawą szacunku do innego człowieka. Unikałabym bliższych związków z ludźmi których na nią nie stać którzy w bliskiej niby relacji zduszą coś w sobie niby dla Twojego dobra a tak naprawdę dla swojego.
Więc jeśli poczuła się przytłoczona to lepiej powiedzieć że dobrze mi z Tobą ale się boję tracę kontrolę niż sobie podjąć jakąś tam decyzję i o niej poinformować. Z taką bombką to życie byłoby niefajnie i niebezpieczne.
No i pewnie że nic to nie zmieni mleko się rozlało. A po chłodzie widać że Pani skupiona na sobie.
Zdrowa kobieta szybciej powiedziałaby: słuchaj przyduszasz za szybko.poczekasz?
Albo nawet kocham byłego czy coś w ten deseń.
A czego można się było spodziewać po kobiecie bez zobowiązań poznanej na portalu...
16 2020-11-10 13:12:39 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-10 13:20:43)
No tego samego co po kobiecie bez zobowiązań spotkanej w sklepie. Do każdej znajomości lepiej podejść bez założeń wstępnych.
Przynajmniej ja tak uważam.
No chyba że nasz autor usłyszał wprost dlaczego nie ale uznał to za nieważny powód.
Od kogo wyszła ta propozycja wspólnego zamieszkania?
W sumie to nic o niej jako partnerkę nie usłyszałam bo wspólne rozrywki sukcesy zawodowe czy dobry seks to nie cechy świadczące o niej jako nadającej się na partnerkę czy On na faceta na życie z nią.
17 2020-11-10 13:20:13 Ostatnio edytowany przez assassin (2020-11-10 13:23:46)
No tego samego co po kobiecie bez zobowiązań spotkanej w sklepie. Do każdej znajomości lepiej podejść bez założeń wstępnych.
Przynajmniej ja tak uważam.
W teorii, tylko w teorii.
edit. Żeby nie było, mężczyzn też się to tyczy.
18 2020-11-10 13:29:53 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-10 13:35:23)
Niby dlaczego? Przecież to tak nie działa że jak np mój mąż mnie zdradzał i w związku ze mną nie był szczęśliwy to nie znajdzie tego czego szuka w związku z inną.
Pozornie dobra lojalna żoną też niekoniecznie będzie pasowała do innego mężczyzny tylko dlatego że mają podobne doświadczenia.
Ludzie mają nieudane kolejne związki bo sądzą po pozorach albo swoje doświadczenia wcześniejsze katalogują i podpisują zbyt szybko i błędnie.
Dlaczego ta kobieta z Krakowa miała być idealną partnerką dla Pana z Zagłębia z tekstu nie wynika.
Mamy tutaj brak szczerości i brak odwagi. Moim zdaniem kobieta w tym wieku powinna być już na tyle siebie świadoma, by wiedzieć co to jest "to coś", co nie pozwala jej bardziej angażować się w tę konkretną relację. To wygląda jak jakaś ucieczka z wręczeniem lizaka na pocieszenie. Z drugiej strony niewiele o niej wiemy, w tym właściwie nic na temat jej dojrzałości, bo to wszystko, co Autor napisał, wydaje się być opisem dosyć powierzchownym.
20 2020-11-10 14:01:10 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-10 14:02:51)
Mamy tutaj brak szczerości i brak odwagi. Moim zdaniem kobieta w tym wieku powinna być już na tyle siebie świadoma, by wiedzieć co to jest "to coś", co nie pozwala jej bardziej angażować się w tę konkretną relację. To wygląda jak jakaś ucieczka z wręczeniem lizaka na pocieszenie. Z drugiej strony niewiele o niej wiemy, w tym właściwie nic na temat jej dojrzałości, bo to wszystko, co Autor napisał, wydaje się być opisem dosyć powierzchownym.
A byłaś kiedyś Olinko w takiej sytuacji, że po prostu zrezygnowałaś ze szczerych wyjaśnień, bo np. byłaś przekonana, że to wyjdzie Ci tylko bokiem, albo byłaś przekonana, że dana osoba nie zrozumie, bo np. jest dość powierzchowną osobą, nie wnikającą głębiej ;-), albo zbyt wrażliwą na własnym punkcie, albo uznałaś, że to „wyjaśnianie” nie ma sensu i łatwiej po prostu rzucić banałem, albo się po cichu wycofać?
Mnie się zdarzyło, więc nie będę rzucać kamieniami ;-)
A byłaś kiedyś Olinko w takiej sytuacji, że po prostu zrezygnowałaś ze szczerych wyjaśnień, bo np. byłaś przekonana, że to wyjdzie Ci tylko bokiem, albo byłaś przekonana, że dana osoba nie zrozumie, bo np. jest dość powierzchowną osobą, nie wnikającą głębiej ;-), albo uznałaś, że to „wyjaśnianie” nie ma sensu i łatwiej po prostu rzucić banałem, albo się po cichu wycofać?
Mnie się zdarzyło, więc nie będę rzucać kamieniami ;-)
Tak, byłam, zdarzyło mi się nawet, że sama nie do końca wiedziałam co mi w danym facecie (bardziej wtedy chłopaku) nie gra, ale... miałam mniej niż połowę tych lat, co dzisiaj. Mało tego, zdarzyło mi się wiedzieć, a jednak nie chcieć prawdą walić prosto z mostu - tu już byłam nieco starsza. Nie jestem z tego dumna, jedynie zrzucam to na karb relatywnie niskiej samoświadomości i chyba zbyt mało jeszcze rozwiniętej empatii, dziś na pewno nie postąpiłabym w ten sposób. W moim poście bardziej chodziło mi o to, by nakreślić, że ona (ta konkretna "ona") być może wciąż nie doszła do takiego punktu.
Niemniej masz rację - są takie sytuacje i są tacy ludzie, którzy pewnych rzeczy nie potrafią zrozumieć, a tym bardziej po usłyszanym wyjaśnieniu uszanować podjętej decyzji i odpuścić, wówczas łatwiej jest "sprzedać" coś, co nam tego oszczędzi. O własnym komforcie też nie musimy zapominać.
22 2020-11-10 14:15:32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-10 14:21:29)
No tak ale to raczej wtedy gdy już się kogoś chwilę zna i to nie pierwsza sytuacja gdy nastąpiła różnica zdań. Tu raczej Pani coś w sobie tłumiła i on radośnie pobiegł na randkę a ona to obuchem w głowę niespodziewanie raczej.
Ja na przykład od pewnego momentu nie rozmawiałam już z exem o bylym małżeństwie bo było wiadomo że on o chlebie ja o niebie i nie było sensu.
Jest jeszcze kwestia zaawansowania relacji: to nie parę randkę ale pomieszkiwanie seks poznawanie znajomych i od razu za rączkę i Good bye. ? Ty ideał moja wina? No wiem gdzie to słyszałam: Pan Wołodyjowski:)
Niby dlaczego? Przecież to tak nie działa że jak np mój mąż mnie zdradzał i w związku ze mną nie był szczęśliwy to nie znajdzie tego czego szuka w związku z inną.
Pozornie dobra lojalna żoną też niekoniecznie będzie pasowała do innego mężczyzny tylko dlatego że mają podobne doświadczenia.
Ludzie mają nieudane kolejne związki bo sądzą po pozorach albo swoje doświadczenia wcześniejsze katalogują i podpisują zbyt szybko i błędnie.
Dlaczego ta kobieta z Krakowa miała być idealną partnerką dla Pana z Zagłębia z tekstu nie wynika.
Kurcze, przecinka nie wstawiłem i sens wypowiedzi wyszedł inny. Przez zobowiązania miałem na myśli dzieci, rozwody, itp. Coś co by potwierdzało, że ma się doczynienia z kimś poważnym, a nie kolejnym przypadkiem "poszukującym" do usr... śmierci.
Ela210 napisał/a:Niby dlaczego? Przecież to tak nie działa że jak np mój mąż mnie zdradzał i w związku ze mną nie był szczęśliwy to nie znajdzie tego czego szuka w związku z inną.
Pozornie dobra lojalna żoną też niekoniecznie będzie pasowała do innego mężczyzny tylko dlatego że mają podobne doświadczenia.
Ludzie mają nieudane kolejne związki bo sądzą po pozorach albo swoje doświadczenia wcześniejsze katalogują i podpisują zbyt szybko i błędnie.
Dlaczego ta kobieta z Krakowa miała być idealną partnerką dla Pana z Zagłębia z tekstu nie wynika.Kurcze, przecinka nie wstawiłem i sens wypowiedzi wyszedł inny. Przez zobowiązania miałem na myśli dzieci, rozwody, itp. Coś co by potwierdzało, że ma się doczynienia z kimś poważnym, a nie kolejnym przypadkiem "poszukującym" do usr... śmierci.
Jak dla mnie bez znaczenia czy 1 rozwód czy 4. ważne z jakiego powodu.
25 2020-11-10 14:27:18 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-10 14:28:27)
Olinka napisał/a:Mamy tutaj brak szczerości i brak odwagi. Moim zdaniem kobieta w tym wieku powinna być już na tyle siebie świadoma, by wiedzieć co to jest "to coś", co nie pozwala jej bardziej angażować się w tę konkretną relację. To wygląda jak jakaś ucieczka z wręczeniem lizaka na pocieszenie. Z drugiej strony niewiele o niej wiemy, w tym właściwie nic na temat jej dojrzałości, bo to wszystko, co Autor napisał, wydaje się być opisem dosyć powierzchownym.
A byłaś kiedyś Olinko w takiej sytuacji, że po prostu zrezygnowałaś ze szczerych wyjaśnień, bo np. byłaś przekonana, że to wyjdzie Ci tylko bokiem, albo byłaś przekonana, że dana osoba nie zrozumie, bo np. jest dość powierzchowną osobą, nie wnikającą głębiej ;-), albo zbyt wrażliwą na własnym punkcie, albo uznałaś, że to „wyjaśnianie” nie ma sensu i łatwiej po prostu rzucić banałem, albo się po cichu wycofać?
Mnie się zdarzyło, więc nie będę rzucać kamieniami ;-)
Takie negatywne opinie jak o Monice to często skutki tego że oczekuje doskonałości według jakiegoś wzorca postępowania, a w życiu takie procedury trudno wyegzekwować od siebie a co dopiero od innych.Chodzi mi o odwagę i szczerość a raczej rozczarowanie niby brakiem tego.Też to jest bardzo powierzchowne trochę na siłę wydaje mi się.
Moim zdaniem Monika postąpiła fair powiedziała jak to widzi i co czuje, a nasze to mogą być jedynie tylko spekulacje co do jej motywów uczuć i intencji myśli.Jaki ma się termin co do decyzji w sprawie kontynuacji związku jest jakaś norma.Przez pewien czas mogła czuć autentycznie i podobnie to co Autor ,ale postawa uczucia się zmieniły i koniec.To schłodzenie obecna to taka forma obrony - nie wiemy co naprawdę było inspiracją do zerwania czasem ta rzecz bywa błaha lub nieuchwytna .
Relacja nie trwała lata a tylko parę miesięcy po tym czasie kobieta zorientowała się że to nie, to miała prawo rozpoznać,wybadać mieć wątpliwości zmienić zdanie nie trzymała długo Autora i nie wpędzała w lata ,a odwaga żeby tak wszyscy umieli jak Monika z resztą jej część to spora niewiadoma .
26 2020-11-10 14:28:37 Ostatnio edytowany przez assassin (2020-11-10 14:32:12)
assassin napisał/a:Ela210 napisał/a:Niby dlaczego? Przecież to tak nie działa że jak np mój mąż mnie zdradzał i w związku ze mną nie był szczęśliwy to nie znajdzie tego czego szuka w związku z inną.
Pozornie dobra lojalna żoną też niekoniecznie będzie pasowała do innego mężczyzny tylko dlatego że mają podobne doświadczenia.
Ludzie mają nieudane kolejne związki bo sądzą po pozorach albo swoje doświadczenia wcześniejsze katalogują i podpisują zbyt szybko i błędnie.
Dlaczego ta kobieta z Krakowa miała być idealną partnerką dla Pana z Zagłębia z tekstu nie wynika.Kurcze, przecinka nie wstawiłem i sens wypowiedzi wyszedł inny. Przez zobowiązania miałem na myśli dzieci, rozwody, itp. Coś co by potwierdzało, że ma się doczynienia z kimś poważnym, a nie kolejnym przypadkiem "poszukującym" do usr... śmierci.
Jak dla mnie bez znaczenia czy 1 rozwód czy 4. ważne z jakiego powodu.
Jak dla mnie ważne czy ktoś działał na poważnie czy tylko bujał się/bawił w związki.
Edit. 4 rozwody to tylko w szołbiznesie, ich nie można nazywać poważnymi ludźmi... A w zwykłym życiu taki przypadek hmm... świadczyłby o nieznajomości życia/ludzi i/lub o ograniczonej poczytalności
Moim zdaniem Monika postąpiła fair powiedziała jak to widzi i co czuje, a nasze to mogą być jedynie tylko spekulacje co do jej motywów uczuć i intencji myśli.Jaki ma się termin co do decyzji w sprawie kontynuacji związku jest jakaś norma.Przez pewien czas mogła czuć autentycznie i podobnie to co Autor ,ale postawa uczucia się zmieniły i koniec.To schłodzenie obecna to taka forma obrony - nie wiemy co naprawdę było inspiracją do zerwania czasem ta rzecz bywa błaha lub nieuchwytna .
Relacja nie trwała lata a tylko parę miesięcy po tym czasie kobieta zorientowała się że to nie, to miała prawo rozpoznać,wybadać mieć wątpliwości zmienić zdanie nie trzymała długo Autora i nie wpędzała w lata ,a odwaga żeby tak wszyscy umieli jak Monika z resztą jej część to spora niewiadoma .
Absolutnie się z tym nie zgodzę, zrywanie poważnej relacji z dnia na dzień nigdy nie jest fair. Autorze, tych 8 miesięcy to było złudzenie, a nie dobry związek. Owa Monika nie podjęła tej decyzji tamtego wieczoru, miała ją w głowie od dłuższego czasu, tylko że nie raczyła Cię informować o swoich wątpliwościach, a w międzyczasie podejmowała kroki, przez które Ty jeszcze bardziej się angazowales (poznanie rodzin, plany mieszkaniowe itd.). Moim zdaniem to skrajna nieuczciwość, a nawet okrucieństwo.
Argumentu, że jesteś super, jesteś dla mnie za dobry itd. najczęściej używają osoby, które nie mają na tyle jaj, żeby podać prawdziwy powód rozstania i jednocześnie chcą zachować pozytywny obraz samych siebie, wyrzucić drugą osobę ze swojego życia w białych rękawiczkach. To typowe dla narcystycznych zaburzeń osobowości.
Generalnie to Monika na pewno ma ze sobą jakiś problem (DDD/DDA/zaburzenia osobowości). Ale Ty, drogi Autorze chyba tez go masz - po raz kolejny wpakowałeś się w relację z toksyczną osobą, z ktorej wychodzisz poturbowany. Moze masz w sobie jakieś cechy, które przyciągają takie osoby - warto się temu przyjrzeć.
28 2020-11-10 16:22:00 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-10 16:23:38)
To typowe dla narcystycznych zaburzeń osobowości.
Generalnie to Monika na pewno ma ze sobą jakiś problem (DDD/DDA/zaburzenia osobowości). Ale Ty, drogi Autorze chyba tez go masz - po raz kolejny wpakowałeś się w relację z toksyczną osobą, z ktorej wychodzisz poturbowany. Moze masz w sobie jakieś cechy, które przyciągają takie osoby - warto się temu przyjrzeć.
No właśnie spekulacje i diagnoza na podstawie kilku zdań ,bardzo powierzchowne i ryzykowne i pewnie też bardzo bardzo subiektywne jak to zwykle bywa w takich interpretacjach.Już mamy potencjalne ,narcyzm a może to borderline, ja to bym uważał łatwo się pomylić przyklejając łatki we wzory .
29 2020-11-10 16:27:16 Ostatnio edytowany przez CatLady (2020-11-10 16:30:28)
Kurcze, przecinka nie wstawiłem i sens wypowiedzi wyszedł inny. Przez zobowiązania miałem na myśli dzieci, rozwody, itp. Coś co by potwierdzało, że ma się doczynienia z kimś poważnym, a nie kolejnym przypadkiem "poszukującym" do usr... śmierci.
Czy rozwód ma świadczyć o tym że ktoś jest poważnym kandydatem? Często jest raczej odwrotnie. Nie ma reguły.
Co myślę, to że jak na 37 lat i do tej pory w związku nie była, to jest jej samej wygodnie, ciężko nagle wpuścić do mieszkania obcego faceta, z jego nawykami, skarpetkami etc. Kobieta się chyba spłoszyła, może niby szuka związku, ale tak naprawdę albo wcale go nie potrzebuje i szuka bo wypada kogoś mieć albo jest niedojrzała.
Kiedyś oglądałam program tv Dinner Date, gdzie jedna strona gotowała dlae drugiej, a potem oceniali się wzajemnie w systemie gwiazdkowym. I zazwyczaj było tak: facet oceniający kobietę- jest miła, uśmiechnięta, ładna - 3 gwiazdki (max). Kobieta oceniająca faceta: jest wysoki, przystojny, ma miły uśmiech i fajne poczucie humoru, do tego ciekawą pracę i fascynujące hobby i świetnie gotuje, ale ten odcień jego koszuli... 1 gwiazdka. Ot, może jej 95% nie wystarczyło? Może na wyższym piętrze jest lepszy towar?
autor widmo ?
No właśnie spekulacje i diagnoza na podstawie kilku zdań ,bardzo powierzchowne i ryzykowne i pewnie też bardzo bardzo subiektywne jak to zwykle bywa w takich interpretacjach.Już mamy potencjalne ,narcyzm a może to borderline, ja to bym uważał łatwo się pomylić przyklejając łatki we wzory .
Nie mamy realnego wglądu w opisywane na forum historie, więc wyciągamy wnioski i oceniamy wlasnie na podstawie tych kilku zdań, którymi podzielą się z nami autorzy.
Aczkolwiek sam sposób zerwania z całą pewnością świadczy o braku umiejętności budowania trwałych relacji międzyludzkich przez ową Monikę, a to z kolei jeden z przejawów zaburzeń osobowości.
Co myślę, to że jak na 37 lat i do tej pory w związku nie była, to jest jej samej wygodnie, ciężko nagle wpuścić do mieszkania obcego faceta, z jego nawykami, skarpetkami etc.
Była w związku i to całkiem długim:
Monika - 37 lat, z Krakowa (czyli jakieś 70 km odległość między nami), bez męża, bez dzieci, ale także z historią (po 3 dorosłych związkach, jeden długi 7 letni, przejedzony rozpadł się jej jakieś 5 lat temu, po czym 2 krótkie kilkumiesięczne, oba zakończone niewypałem, dwukrotnie została że się tak wyrażę "oszukana").
Co jednak nie znaczy, że z kimś mieszkała, a tym bardziej, że teraz miała na to ochotę. Co innego bowiem z kimś się spotykać, nawet trochę u siebie pomieszkiwać, a co innego na stałe musieć mu oddać kawałek szafy i półkę w łazience, a przede wszystkim akceptować ciągłą obecność drugiej osoby.
Z całą pewnością został wykonany częsty schemat. Wielka i szybka miłość, gorące uczucie, super seks i nagle jak obuchem po głowie - koniec. Facet zostaje na lodzie, kompletnie nie wiedząc o co chodziło. Został wykorzystany i potraktowany przedmiotowo. Odłożony na bok jak szczoteczka do zębów po ich umyciu.
To kolejny przyklad jak hierarchii wartosci czlowieka nie zobaczysz przygladajac sie pieknej powierzchownosci. Przyklad -piekna 37 letnia kobieta bardzo zadbana bardzo dobrze ubrana w dobrym aucie i z super condo. To z zewnatrz. A z wewnatrz rozwodka po 3 letnim romansie z szefem ktory rozdaje w pracy przywileje i stanowiska czy certyfikacje dla swoich paru wymiennych kochanek czesto czyichs zon czy bylych zon. No i teraz taka kobieta szuka kogos do malzenstwa bo taka jest presja i trafia np na podobnego co autor watku...Hierarchia wartosci a nie super seks jest jakas wskazowka do budowania czegos trwalego. Zle autor selekcjonowal co jest wartoscia drugiej osoby.
35 2020-11-10 19:41:32 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2020-11-10 19:46:34)
To żart, a tak serio, to nie sądzę, żeby doszukiwanie się prawdziwych powodów miało sens. Po prostu komuś albo się odpowiada, albo nie. Być może ona sama sobie nie potrafi uświadomić, dlaczego on jej nie odpowiada, co nie zmienia faktu, że nadal jej nie odpowiada i postanowiła zakończyć tę relację.
Absolutnie nie chodziło mi o zmienianie się w tym zakresie w którym się człowiek nie chce zmieniać, po kogoś. Myślę po prostu, że taka informacja czemu ktoś kończy relację jest wartościowa, pozwala się pogodzić z tą sytuacją, albo daje szansę na reakcję czy dyskusję. Nie mówię, żeby jakoś brutalnie to powiedzieć, ale delikatnie przynajmniej zasygnaliwować, gdzie był problem. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś w wieku 37 lat nie wiedział czemu zrywa. Ja bym na pewno wiedziała.
Mnie się zdarzało, np że dostawałam informację, której nie do końca rozumiałam (powinnam była wtedy dopytać), ale po czasie jakoś mi się to wszystko klarowało. Dla mnie to jest ważne, żeby rozumieć co się wydarzyło.
"Facet zostaje na lodzie, kompletnie nie wiedząc o co chodziło. Został wykorzystany i potraktowany przedmiotowo." - zgadzam sie i ja też bym się tak czuła, gdyby ktoś z dnia na dzień zniknął bez wyjaśnienia
36 2020-11-10 19:49:11 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-10 19:52:38)
Zaskakująco mało szczere i uczciwe zakończenie, ale oczywiście wygodne dla porzucającego, bo taki tekst o wyśnionym ideale jeszcze bardziej człowieka dobije, choć on wie, że ideałów nie ma a takie mrzonki to można tylko dzieciom opowiadać. Cóż, pośliznąłeś się, to czas teraz wstać i iść dalej, szukając kogoś bardziej zdecydowanego i wartościowego.
prego - dobrze powiedziane Tylko niestety zbyt rzadko chyba się o tym mówi, tzn kiedy facet zostaje w takiej sytuacji..Mimowolnie może się nasuwać przypuszczenie, że coś z nim jest nie tak, podczas kiedy jest raczej odwrotnie..
Autorze współczuję tak w ogóle. Ale na siłę od niej nie wyciągnie się nic. Trzeba przeboleć i uznać że to nie ta po prostu..
Dziękuję wszystkim za dyskusję, wszystkie rady i opinie. Bliżej mi do adeli 07, Eli210, aniuu 1 aniżeli do Winter.Kween czy MagdaLeny1111, co może wynikać z większego doświadczenia tych forumowiczek w relacjach damsko - męskich, bądź innego poziomu wrażliwości.
Tak jak napisałem wcześniej, jestem dużym chłopcem, jest mi ciężko ale płakać nie będę. Po prostu taka sytuacja mi się nigdy wcześniej nie przytrafiła. Przeżyłem już wypalenie w związku, długi "bad romance" bez przyszłości, teraz to... Po prostu nie jestem w stanie ogarnąć --> nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby grać/ udawać przez cały ten czas. Jeżeli 2 osoby są ze sobą nawet tylko 8 miesięcy, to jeżeli jedna ze stron udaje/ bawi się --> takie rzeczy się wyczuwa, nie ma takiej fizycznej możliwości żeby nie zaliczyć jakiegoś faux pas w takim okresie czasu, żeby nie dać drugiej stronie do myślenia. I zaznaczam - to nie była miłość "na zabój", nie byłem zaślepiony miłością --> to wszystko między nami miało ręce i nogi, nie było wpadek, nie było cichych dni, nie było kłótni, nie przestaliśmy uprawiać seksu, nie było żadnych oznak kryzysu, ciągle ewoluowało... Do ostatniej chwili wszystko było super.. I zdechło.
Być może wszystko co tutaj napisałem było "powierzchowne", zbyt ogólne, na skróty, ale to takie miejsce - ale uwierzcie mi, ten praktycznie cały 2020 to był dobry czas dla mnie (chciałbym napisać dla "nas", ale teraz to już się trochę pogubiłem). Tak na logikę - powinienem być na nią wściekły, bo poczułem się trochę jak 'stare buty' które wyrzuca się na śmietnik, ...a nie jestem. Mam tylko żal do niej, że ze względu na to wszystko co miało między nami miejsce w ciągu ostatnich miesięcy nie zdobyła się na to, aby się ze mną "po ludzku" rozstać, przynajmniej postarać się wytłumaczyć w czym naprawdę tkwi problem. Cóż - życie.
39 2020-11-11 08:15:47 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-11 08:29:20)
Dziękuję wszystkim za dyskusję, wszystkie rady i opinie. Bliżej mi do adeli 07, Eli210, aniuu 1 aniżeli do Winter.Kween czy MagdaLeny1111, co może wynikać z większego doświadczenia tych forumowiczek w relacjach damsko - męskich, bądź innego poziomu wrażliwości.
Tak jak napisałem wcześniej, jestem dużym chłopcem, jest mi ciężko ale płakać nie będę. Po prostu taka sytuacja mi się nigdy wcześniej nie przytrafiła. Przeżyłem już wypalenie w związku, długi "bad romance" bez przyszłości, teraz to... Po prostu nie jestem w stanie ogarnąć --> nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby grać/ udawać przez cały ten czas. Jeżeli 2 osoby są ze sobą nawet tylko 8 miesięcy, to jeżeli jedna ze stron udaje/ bawi się --> takie rzeczy się wyczuwa, nie ma takiej fizycznej możliwości żeby nie zaliczyć jakiegoś faux pas w takim okresie czasu, żeby nie dać drugiej stronie do myślenia. I zaznaczam - to nie była miłość "na zabój", nie byłem zaślepiony miłością --> to wszystko między nami miało ręce i nogi, nie było wpadek, nie było cichych dni, nie było kłótni, nie przestaliśmy uprawiać seksu, nie było żadnych oznak kryzysu, ciągle ewoluowało... Do ostatniej chwili wszystko było super.. I zdechło.
Być może wszystko co tutaj napisałem było "powierzchowne", zbyt ogólne, na skróty, ale to takie miejsce - ale uwierzcie mi, ten praktycznie cały 2020 to był dobry czas dla mnie (chciałbym napisać dla "nas", ale teraz to już się trochę pogubiłem). Tak na logikę - powinienem być na nią wściekły, bo poczułem się trochę jak 'stare buty' które wyrzuca się na śmietnik, ...a nie jestem. Mam tylko żal do niej, że ze względu na to wszystko co miało między nami miejsce w ciągu ostatnich miesięcy nie zdobyła się na to, aby się ze mną "po ludzku" rozstać, przynajmniej postarać się wytłumaczyć w czym naprawdę tkwi problem. Cóż - życie.
Uuuuu....nie wiedziałam, że wątek nie jest dla młodych i tylko starzy mogą się wypowiadać :-D
Tak serio, to wygląda na to, że zaczynasz temat, zadajesz pytania, udajesz, że obchodzi Cię znalezienie odpowiedzi, a w międzyczasie wychodzi, że odpowiedzi swoje już masz, nie interesuje Cię inny punkt widzenia, nie interesuje Cię zgłębienie problemu.
Po prostu kolejny facet, który chce się nieco poużalać nad sobą.
Tak od początku też to trochę wyglądało.
Bo skoro kobieta Tobie mówi, że w iluś tam procentach jej nie odpowiadasz, to dlaczego to jej nie zapytałeś, co się kryje pod tymi kilkoma procentami, lecz rozdzierasz teraz szaty na kobiecym forum? Jakby Cię intresowalo, co kryje się za odrzuceniem Ciebie, to przecież mogłeś zwyczajnie zapytać, a nie teraz robić tu dramy. I wtedy dostałbyś odpowiedź od najbardziej kompetentnej osoby.
Możesz to jakoś wyjaśnić? Dlaczego zamiast zapytać właściwej osoby, to miętolisz temat tutaj.
Mnie przychodzi do głowy kilka pomysłów. Bo tam musiałbyś się zmierzyć z prawdą na swój temat, a tu możesz sobie wybrać, co Tobie odpowiada. To wygodne, gdy krucha samoocena mogłaby prawdy na swój temat nie unieść. Albo jesteś jednym z tych facetów, którzy tutaj są „na łowach”. To się zdziwiłam, jak pierwszy raz usłyszałam, ale okazuje się, że faceci łowią tutaj Matki Teresy, ale pasujesz do „profilu”. W końcu jest tu sporo kobiet w dołku emocjonalnym, a taki okres uwrażliwienia sprzyja manipulacjom. Wiesz ta autoreklama o prawie idealnym ideale :-D Może się znajdzie jakaś, która się pochyli nad biednym skrzywdzonym misiem i pokaże mu, że są też dobre kobiety ;-)
Ale przecież ona rozstała się z Tobą po ludzku.
Zaprosiła Cię do siebie, powiedziała Ci delikatnie, że to koniec, podała jakieś tam powody (mniejsza o to, czy prawdziwe). Co miała zrobić inaczej?
Nie po ludzku by było, gdyby nagle przestała się odzywać, zerwała znajomość przez mail/SMS/połączenie telefoniczne...
Po prostu nie „pykło” z jej strony. Czasem tak bywa.
dardai napisał/a:Dziękuję wszystkim za dyskusję, wszystkie rady i opinie. Bliżej mi do adeli 07, Eli210, aniuu 1 aniżeli do Winter.Kween czy MagdaLeny1111, co może wynikać z większego doświadczenia tych forumowiczek w relacjach damsko - męskich, bądź innego poziomu wrażliwości.
Tak jak napisałem wcześniej, jestem dużym chłopcem, jest mi ciężko ale płakać nie będę. Po prostu taka sytuacja mi się nigdy wcześniej nie przytrafiła. Przeżyłem już wypalenie w związku, długi "bad romance" bez przyszłości, teraz to... Po prostu nie jestem w stanie ogarnąć --> nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby grać/ udawać przez cały ten czas. Jeżeli 2 osoby są ze sobą nawet tylko 8 miesięcy, to jeżeli jedna ze stron udaje/ bawi się --> takie rzeczy się wyczuwa, nie ma takiej fizycznej możliwości żeby nie zaliczyć jakiegoś faux pas w takim okresie czasu, żeby nie dać drugiej stronie do myślenia. I zaznaczam - to nie była miłość "na zabój", nie byłem zaślepiony miłością --> to wszystko między nami miało ręce i nogi, nie było wpadek, nie było cichych dni, nie było kłótni, nie przestaliśmy uprawiać seksu, nie było żadnych oznak kryzysu, ciągle ewoluowało... Do ostatniej chwili wszystko było super.. I zdechło.
Być może wszystko co tutaj napisałem było "powierzchowne", zbyt ogólne, na skróty, ale to takie miejsce - ale uwierzcie mi, ten praktycznie cały 2020 to był dobry czas dla mnie (chciałbym napisać dla "nas", ale teraz to już się trochę pogubiłem). Tak na logikę - powinienem być na nią wściekły, bo poczułem się trochę jak 'stare buty' które wyrzuca się na śmietnik, ...a nie jestem. Mam tylko żal do niej, że ze względu na to wszystko co miało między nami miejsce w ciągu ostatnich miesięcy nie zdobyła się na to, aby się ze mną "po ludzku" rozstać, przynajmniej postarać się wytłumaczyć w czym naprawdę tkwi problem. Cóż - życie.
Uuuuu....nie wiedziałam, że wątek nie jest dla młodych i tylko starzy mogą się wypowiadać :-D
Tak serio, to wygląda na to, że zaczynasz temat, zadajesz pytania, udajesz, że obchodzi Cię znalezienie odpowiedzi, a w międzyczasie wychodzi, że odpowiedzi swoje już masz, nie interesuje Cię inny punkt widzenia, nie interesuje Cię zgłębienie problemu.
Po prostu kolejny facet, który chce się nieco poużalać nad sobą.Tak od początku też to trochę wyglądało.
Bo skoro kobieta Tobie mówi, że w iluś tam procentach jej nie odpowiadasz, to dlaczego to jej nie zapytałeś, co się kryje pod tymi kilkoma procentami, lecz rozdzierasz teraz szaty na kobiecym forum? Jakby Cię intresowalo, co kryje się za odrzuceniem Ciebie, to przecież mogłeś zwyczajnie zapytać, a nie teraz robić tu dramy. I wtedy dostałbyś odpowiedź od najbardziej kompetentnej osoby.
Możesz to jakoś wyjaśnić? Dlaczego zamiast zapytać właściwej osoby, to miętolisz temat tutaj.
Mnie przychodzi do głowy kilka pomysłów. Bo tam musiałbyś się zmierzyć z prawdą na swój temat, a tu możesz sobie wybrać, co Tobie odpowiada. To wygodne, gdy krucha samoocena mogłaby prawdy na swój temat nie unieść. Albo jesteś jednym z tych facetów, którzy tutaj są „na łowach”. To się zdziwiłam, jak pierwszy raz usłyszałam, ale okazuje się, że faceci łowią tutaj Matki Teresy, ale pasujesz do „profilu”. W końcu jest tu sporo kobiet w dołku emocjonalnym, a taki okres uwrażliwienia sprzyja manipulacjom. Wiesz ta autoreklama o prawie idealnym ideale :-D Może się znajdzie jakaś, która się pochyli nad biednym skrzywdzonym misiem i pokaże mu, że są też dobre kobiety ;-)
Jeden mój znajomy z pół roku temu zakończył krótko trwający związek w którym też stwierdził że dziewczyna jest z charakteru urody świetna fajna i super ale coś "nie pykło" .
chodził pytał rozmawiał z innymi znajomymi jak najłagodniej i jakie wzorcowe procedury włączyć żeby jak najmniej tę dziewczynę bolało.Nawet przez kilka tygodni schładzał i ograniczył kontakt co niby ułatwiły wirusowe obostrzenia.
Wreszcie zdobył się na odwagę szczerość i uczciwość i powiedział co czuje i myśli.Wszystko zgodnie z kodeksem honorowym nie miło by się do czego przyczepić.Chłopak nie miał nikogo na boku w rezerwie.Pamiętam też forum podobną historię tylko związek trwał dożo dłużej .
I co ?
Dziewczyna zupełnie inaczej widziała ich relację ,na innym poziomie się zaangażowała i przywiązała i wcale nie sprawiała wrażenia oszołomionej desperatki to na pewno mocniej dużo mocniej się zakochał a widocznie wrażliwe z niej istota.
Od pół roku cierpi i to podobno bardzo niż bardziej .Odchodzący nic albo niewiele na to poradzi nawet jak ma wyrzuty i jest mu przykro smutno z tego powodu to wpływ ma mocno ograniczony na porzuconą osobę albo zupełnie inny niż zakłada.
Po prostu rozstanie jest było i pewnie będzie bolesne mniej bardziej trochę różnic w zachowaniach i sposobie przeżywania tego faktu
wiele zmiennych na takie stany wpływa nic się na to nie poradzi i nie przewidzi do końca jak zareaguje inna osoba .
A Autor i tak ma trochę szczęścia w nieszczęściu bo nie trafił na orbitę i nie jest dręczony dylematem "czego ona chce jeszcze ode mnie skoro zerwała" i to też marna pociecha .Wszystkie etapy żalu po stracie są do przeżycia i niczego się nie da pominąć, jakby nie wyglądało rozstanie .
42 2020-11-11 10:33:58 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-11 10:39:38)
No wlaśnie, chodził po znajomych, konsultował jakie wdrożyć procedury A nawet Covida wykorzystal
Postawił się w roli mądrzejszego i mocniejszego a jej zaangażowanie brał za słabość.
To jest właśnie wg mnie oczywiście Paslawek nieuczciwe i trochę tchórzliwe i pewnie podszyte tym że przewidywał że kobieta może chcieć go zatrzymać. A to niekoniecznie prawda.
Ludzie mają swój rozum i cenią sobie szczerość. Potrafią w większości znakomitej przypadków ogarnąć sytuację.
I tu nie chodzi o walkowanie tematu w kółko. Tylko zwykłą szczerosc.
Ja na końcu usłyszałam że jestem dobrą kobietą i właściwie mąż nie ma mi nic do zarzucenia ale się znudził.
A wcześniej miesiącami kupę różnych bzdur. moich przewin w związku umniejszania mnie.pod każdym względem.
Gdy to usłyszałam to nawet mu wspołczulam bo to chyba nic fajnego poczuć coś takiego do kogoś po latach. Ale też mnie to uwolniło.
Tu kobieta powiedziała że nie jego wina ale przyczyny zostawiła dla siebie. Można i tak.
Czy były jakieś znaki? Pewnie były. Ale autor je przegapił w tej euforii.
Na plus że 2020 mu się z czymś miłym będzie kojarzyć mimo wszystko bo to nie jest dobry rocznik.
43 2020-11-11 10:34:17 Ostatnio edytowany przez prego (2020-11-11 10:35:13)
Uuuuu....nie wiedziałam, że wątek nie jest dla młodych i tylko starzy mogą się wypowiadać :-D
Tak serio, to wygląda na to, że zaczynasz temat, zadajesz pytania, udajesz, że obchodzi Cię znalezienie odpowiedzi, a w międzyczasie wychodzi, że odpowiedzi swoje już masz, nie interesuje Cię inny punkt widzenia, nie interesuje Cię zgłębienie problemu.
Po prostu kolejny facet, który chce się nieco poużalać nad sobą.
Mimo, że sprawa częsta, to zawsze podziwiam u kobiet tą umiejętność wprowadzenia faceta w poczucie winy. Wystarczy mały zawód, tutaj to "uuuu" i już mechanizm musi zadziałać.
A Autor i tak ma trochę szczęścia w nieszczęściu bo nie trafił na orbitę
Tu akuratnie kobieta ma dobrą pracę, adoratorów, samochód, majątek - więc stać ją było na zakończenie, gdy Autor stał się uciążliwy.
44 2020-11-11 10:43:54 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-11 10:44:42)
MagdaLena1111 napisał/a:Uuuuu....nie wiedziałam, że wątek nie jest dla młodych i tylko starzy mogą się wypowiadać :-D
Tak serio, to wygląda na to, że zaczynasz temat, zadajesz pytania, udajesz, że obchodzi Cię znalezienie odpowiedzi, a w międzyczasie wychodzi, że odpowiedzi swoje już masz, nie interesuje Cię inny punkt widzenia, nie interesuje Cię zgłębienie problemu.
Po prostu kolejny facet, który chce się nieco poużalać nad sobą.Mimo, że sprawa częsta, to zawsze podziwiam u kobiet tą umiejętność wprowadzenia faceta w poczucie winy. Wystarczy mały zawód, tutaj to "uuuu" i już mechanizm musi zadziałać.
Bo i facet jest ciapa.
Jakby miał trochę jaj, to by kobietę zapytał, w czym jej de facto nie odpowiadał, zamiast spuścić milcząco wzrok i potem na kobiecym forum żale odstawiać.
No bo po co on tu się znalazł. Na pewno nie po to, aby różnych spojrzeń wysłuchać, bo przyklaskuje tylkom tym opiniom, które z niego ofiarę losu robią. Biedny skrzywdzony miś, któremu niedobra kobieta powiedziała, że jest prawie ideałem ;-) i zapomniał dopytać, czego mu do ideału brakuje.
Nawet jeśli panna chciała mu oszczędzić szczegółów, to po pytaniu wprost i prośbie o wyjaśnienie tych kilku procent niedopasowania, mógłby liczyć na rozwinięcie wypowiedzi. Ale on woli obcych bab na forum zapytać niż tej jednej, która zna właściwą odpowiedź.
Granie ofiary może wzbudzić współczucie, litość, ale nie szacunek, autorze, więc ja Tobie współczuję sytuacji, ale litować jak inni się nie będę, a jak chcesz wzbudzić szacunek, to poszukaj swoich klejnotów ;-)
dardai napisał/a:Dziękuję wszystkim za dyskusję, wszystkie rady i opinie. Bliżej mi do adeli 07, Eli210, aniuu 1 aniżeli do Winter.Kween czy MagdaLeny1111, co może wynikać z większego doświadczenia tych forumowiczek w relacjach damsko - męskich, bądź innego poziomu wrażliwości.
Tak jak napisałem wcześniej, jestem dużym chłopcem, jest mi ciężko ale płakać nie będę. Po prostu taka sytuacja mi się nigdy wcześniej nie przytrafiła. Przeżyłem już wypalenie w związku, długi "bad romance" bez przyszłości, teraz to... Po prostu nie jestem w stanie ogarnąć --> nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby grać/ udawać przez cały ten czas. Jeżeli 2 osoby są ze sobą nawet tylko 8 miesięcy, to jeżeli jedna ze stron udaje/ bawi się --> takie rzeczy się wyczuwa, nie ma takiej fizycznej możliwości żeby nie zaliczyć jakiegoś faux pas w takim okresie czasu, żeby nie dać drugiej stronie do myślenia. I zaznaczam - to nie była miłość "na zabój", nie byłem zaślepiony miłością --> to wszystko między nami miało ręce i nogi, nie było wpadek, nie było cichych dni, nie było kłótni, nie przestaliśmy uprawiać seksu, nie było żadnych oznak kryzysu, ciągle ewoluowało... Do ostatniej chwili wszystko było super.. I zdechło.
Być może wszystko co tutaj napisałem było "powierzchowne", zbyt ogólne, na skróty, ale to takie miejsce - ale uwierzcie mi, ten praktycznie cały 2020 to był dobry czas dla mnie (chciałbym napisać dla "nas", ale teraz to już się trochę pogubiłem). Tak na logikę - powinienem być na nią wściekły, bo poczułem się trochę jak 'stare buty' które wyrzuca się na śmietnik, ...a nie jestem. Mam tylko żal do niej, że ze względu na to wszystko co miało między nami miejsce w ciągu ostatnich miesięcy nie zdobyła się na to, aby się ze mną "po ludzku" rozstać, przynajmniej postarać się wytłumaczyć w czym naprawdę tkwi problem. Cóż - życie.
Uuuuu....nie wiedziałam, że wątek nie jest dla młodych i tylko starzy mogą się wypowiadać :-D
Tak serio, to wygląda na to, że zaczynasz temat, zadajesz pytania, udajesz, że obchodzi Cię znalezienie odpowiedzi, a w międzyczasie wychodzi, że odpowiedzi swoje już masz, nie interesuje Cię inny punkt widzenia, nie interesuje Cię zgłębienie problemu.
Po prostu kolejny facet, który chce się nieco poużalać nad sobą.Tak od początku też to trochę wyglądało.
Bo skoro kobieta Tobie mówi, że w iluś tam procentach jej nie odpowiadasz, to dlaczego to jej nie zapytałeś, co się kryje pod tymi kilkoma procentami, lecz rozdzierasz teraz szaty na kobiecym forum? Jakby Cię intresowalo, co kryje się za odrzuceniem Ciebie, to przecież mogłeś zwyczajnie zapytać, a nie teraz robić tu dramy. I wtedy dostałbyś odpowiedź od najbardziej kompetentnej osoby.
Możesz to jakoś wyjaśnić? Dlaczego zamiast zapytać właściwej osoby, to miętolisz temat tutaj.
Mnie przychodzi do głowy kilka pomysłów. Bo tam musiałbyś się zmierzyć z prawdą na swój temat, a tu możesz sobie wybrać, co Tobie odpowiada. To wygodne, gdy krucha samoocena mogłaby prawdy na swój temat nie unieść. Albo jesteś jednym z tych facetów, którzy tutaj są „na łowach”. To się zdziwiłam, jak pierwszy raz usłyszałam, ale okazuje się, że faceci łowią tutaj Matki Teresy, ale pasujesz do „profilu”. W końcu jest tu sporo kobiet w dołku emocjonalnym, a taki okres uwrażliwienia sprzyja manipulacjom. Wiesz ta autoreklama o prawie idealnym ideale :-D Może się znajdzie jakaś, która się pochyli nad biednym skrzywdzonym misiem i pokaże mu, że są też dobre kobiety ;-)
MagdaLena1111- mocne.
Otrzymałem od Was mnóstwo wskazówek, sugestii, opinii na temat sytuacji, w której się znalazłem, na temat Moniki, jej charakteru, możliwych intencji, a tak że na swój temat - tak jestem w pełni świadom tego, że problem także, a może nawet przede wszystkim tkwi we mnie, bo gdyby tak nie było to bylibyśmy teraz w Zabierzowskim lesie razem, a nie na tym forum. Piszesz, dlaczego nie zapytałem jej bezpośrednio - a i owszem zapytałem - 100 krotnie dlaczego, co kryje się pod tymi brakującymi 5%, co więcej - w sytuacji kiedy nie otrzymywałem żadnej, powtarzam - żadnej odpowiedzi, pytałem konkretnie: czy pojawił się ktoś trzeci, czy to brak motyli w brzuchu, brak chemii...I nadal nic. Czegoś jej brakowało...COŚ czego nie była w stanie określić, nazwać, dopowiedzieć, może nie chciała mnie bardziej ranić... I dlatego znalazłem się z tym właśnie tutaj - na kobiecym forum i nazwałem tak, a nie inaczej ten wątek. Powiedziała, jeszcze jedno zdanie: próbowałam ze swojej strony zrobić dużo, bardzo dużo...Nie mogę się więcej oszukiwać...Nie chcę oszukiwać ciebie. I tyle. Koniec.
MagdaLena1111 - nie oceniaj, nie atakuj - szczególnie na podstawie, jak to wielokrotnie zostało napisane, powierzchownych informacji zawartych w tym wątku. Drugą część Twojej odpowiedzi pozostawiam bez komentarza, bo ani nie jestem myśliwym, ani nawet nie jestem religijny.
46 2020-11-11 10:46:32 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-11 10:54:42)
No wlaśnie, chodził po znajomych, konsultował jakie wdrożyć procedury
A nawet Covida wykorzystal
Postawił się w roli mądrzejszego i mocniejszego a jej zaangażowanie brał za słabość.
To jest właśnie wg mnie oczywiście Paslawek nieuczciwe i trochę tchórzliwe i pewnie podszyte tym że przewidywał że kobieta może chcieć go zatrzymać. A to niekoniecznie prawda.
Nic tym razem bardziej mylnego Elu, znam tego chłopaka od dziecka ,nie był tchórzliwy ani nie brał zaangażowania tej dziewczyny za słabość.Nic z tych rzeczy o których piszesz ,nie ma po prostu idealnego sposobu na zakończenie związku takiego żeby nikt nie płakał .Chyba że obydwie strony w tym samym miejscu i czasie dochodzą do takiego samego wniosku że "nie pykło" wtedy może nie boli.
Jak widzę to prawie każde zerwanie jest interpretowane jako nieuczciwe taka jego właściwość w różnym widzeniu, odczuwaniu, myśleniu oczekiwaniach , boli i już ludzka rzecz.
Ela210 napisał/a:No wlaśnie, chodził po znajomych, konsultował jakie wdrożyć procedury
A nawet Covida wykorzystal
Postawił się w roli mądrzejszego i mocniejszego a jej zaangażowanie brał za słabość.
To jest właśnie wg mnie oczywiście Paslawek nieuczciwe i trochę tchórzliwe i pewnie podszyte tym że przewidywał że kobieta może chcieć go zatrzymać. A to niekoniecznie prawda.Nic tym razem bardziej mylnego Elu, znam tego chłopaka od dziecka ,nie był tchórzliwy ani nie brał zaangażowania tej dziewczyny za słabość.Nic z tych rzeczy o których piszesz ,nie ma po prostu idealnego sposobu na zakończenie związku takiego żeby nikt nie płakał .
Jak widzę to prawie każde zerwanie jest interpretowane jako nieuczciwe taka jego właściwość ,bo boli i już.
Otóż to.
A jakby mu powiedziała, że nudny jest, albo że użala się nad sobą ;-), czym ją zniesmacza, to by mu lepiej było?
W przyjaznej atmosferze powiedziała mu, że to koniec. Może niepotrzebnie ten bullshit wstawiała na koniec, ale trudno - widocznie ona idealna też nie jest.
Dardai czepiłeś się tych 95%, jak prawdy objawionej. A prawda jest taka, że to było tylko słowa, żeby nie było Ci przykro. To coś podobnego, że byłeś fajny, usłużny, kochany, wierny, może za mocno powiedziane ale obrazowo dobre - jak piesek.
Gdy popatrzysz sobie z boku to nawet ten przykład pokazuje, jak wyglądały wasze relacje.
49 2020-11-11 10:59:38 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-11 11:09:23)
MagdaLena1111 napisał/a:Uuuuu....nie wiedziałam, że wątek nie jest dla młodych i tylko starzy mogą się wypowiadać :-D
Tak serio, to wygląda na to, że zaczynasz temat, zadajesz pytania, udajesz, że obchodzi Cię znalezienie odpowiedzi, a w międzyczasie wychodzi, że odpowiedzi swoje już masz, nie interesuje Cię inny punkt widzenia, nie interesuje Cię zgłębienie problemu.
Po prostu kolejny facet, który chce się nieco poużalać nad sobą.Tak od początku też to trochę wyglądało.
Bo skoro kobieta Tobie mówi, że w iluś tam procentach jej nie odpowiadasz, to dlaczego to jej nie zapytałeś, co się kryje pod tymi kilkoma procentami, lecz rozdzierasz teraz szaty na kobiecym forum? Jakby Cię intresowalo, co kryje się za odrzuceniem Ciebie, to przecież mogłeś zwyczajnie zapytać, a nie teraz robić tu dramy. I wtedy dostałbyś odpowiedź od najbardziej kompetentnej osoby.
Możesz to jakoś wyjaśnić? Dlaczego zamiast zapytać właściwej osoby, to miętolisz temat tutaj.
Mnie przychodzi do głowy kilka pomysłów. Bo tam musiałbyś się zmierzyć z prawdą na swój temat, a tu możesz sobie wybrać, co Tobie odpowiada. To wygodne, gdy krucha samoocena mogłaby prawdy na swój temat nie unieść. Albo jesteś jednym z tych facetów, którzy tutaj są „na łowach”. To się zdziwiłam, jak pierwszy raz usłyszałam, ale okazuje się, że faceci łowią tutaj Matki Teresy, ale pasujesz do „profilu”. W końcu jest tu sporo kobiet w dołku emocjonalnym, a taki okres uwrażliwienia sprzyja manipulacjom. Wiesz ta autoreklama o prawie idealnym ideale :-D Może się znajdzie jakaś, która się pochyli nad biednym skrzywdzonym misiem i pokaże mu, że są też dobre kobiety ;-)MagdaLena1111- mocne.
Otrzymałem od Was mnóstwo wskazówek, sugestii, opinii na temat sytuacji, w której się znalazłem, na temat Moniki, jej charakteru, możliwych intencji, a tak że na swój temat - tak jestem w pełni świadom tego, że problem także, a może nawet przede wszystkim tkwi we mnie, bo gdyby tak nie było to bylibyśmy teraz w Zabierzowskim lesie razem, a nie na tym forum. Piszesz, dlaczego nie zapytałem jej bezpośrednio - a i owszem zapytałem - 100 krotnie dlaczego, co kryje się pod tymi brakującymi 5%, co więcej - w sytuacji kiedy nie otrzymywałem żadnej, powtarzam - żadnej odpowiedzi, pytałem konkretnie: czy pojawił się ktoś trzeci, czy to brak motyli w brzuchu, brak chemii...I nadal nic. Czegoś jej brakowało...COŚ czego nie była w stanie określić, nazwać, dopowiedzieć, może nie chciała mnie bardziej ranić... I dlatego znalazłem się z tym właśnie tutaj - na kobiecym forum i nazwałem tak, a nie inaczej ten wątek. Powiedziała, jeszcze jedno zdanie: próbowałam ze swojej strony zrobić dużo, bardzo dużo...Nie mogę się więcej oszukiwać...Nie chcę oszukiwać ciebie. I tyle. Koniec.
MagdaLena1111 - nie oceniaj, nie atakuj - szczególnie na podstawie, jak to wielokrotnie zostało napisane, powierzchownych informacji zawartych w tym wątku. Drugą część Twojej odpowiedzi pozostawiam bez komentarza, bo ani nie jestem myśliwym, ani nawet nie jestem religijny.
To tym bardziej nie rozumiem po co ten wątek, skoro otrzymałeś od niej odpowiedź, że z jej strony zwyczajnie nie pykło.
Czego jeszcze potrzebujesz, skoro ona sama nie potrafi tego zdefiniować i to nie jest jej odosobniony problem, bo często tak jest, że ktoś wydaje się dobrym kandydatem na życiowego partnera, ale brakuje tego nieuchwytnego czegoś.
Wyglada to po prostu na werterowanie, No sorry.
Nie chcesz ocen, to sam ich nie serwuj, bo mi np. zafundowałeś, że mi doświadczenia związkowego brakuje. No fakt, jestem sporo młodsza od Ciebie, ale nie w ciemię bita ;-) W sumie to wyczuwam manipulantów na km :-D
50 2020-11-11 11:01:19 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-11 11:03:03)
Ela210 napisał/a:No wlaśnie, chodził po znajomych, konsultował jakie wdrożyć procedury
A nawet Covida wykorzystal
Postawił się w roli mądrzejszego i mocniejszego a jej zaangażowanie brał za słabość.
To jest właśnie wg mnie oczywiście Paslawek nieuczciwe i trochę tchórzliwe i pewnie podszyte tym że przewidywał że kobieta może chcieć go zatrzymać. A to niekoniecznie prawda.Nic tym razem bardziej mylnego Elu, znam tego chłopaka od dziecka ,nie był tchórzliwy ani nie brał zaangażowania tej dziewczyny za słabość.Nic z tych rzeczy o których piszesz ,nie ma po prostu idealnego sposobu na zakończenie związku takiego żeby nikt nie płakał .
Jak widzę to prawie każde zerwanie jest interpretowane jako nieuczciwe taka jego właściwość ,bo boli i już.
Ja nie interpretuję każdego zerwania jako nieuczciwego. Nieuprawniony wniosek. Bywa że lepiej się rozstać przecież.
Z mojego punktu widzenia jest jeden sposób na zerwanie no właśnie taki : prosty.
Coś jak jeden sposób na wyrwanie zęba.
Wiele sposobów to na życie w związkach jest.
Nie napisałam że chłopak jest życiowym tchórzem to że nie chciał patrzeć na skutki szczerości jednak jest moim zdaniem tchórzliwe. więc chciał to złagodzić. A wyszlo gorzej.
Tak uważam. Ale to przecież nie prawda objawiona.
Edit: brać za słabość nie znaczy że tą słabość wykorzystać. Znaczy tyle ze daję sobie prawo do zdecydowania za kogoś bo uważam to za bardziej bezbronnego.
51 2020-11-11 11:24:40 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-11 11:35:50)
Ależ on widział i zobaczył skutki szczerości natychmiast,on nie zastosował ghostingu czy coś w tym stylu .Dziewczyna w pewnym sensie i przez jakiś czas jakby nie przyjęła do wiadomości faktu zerwania co jest naturalnym jednym z etapów straty- targowaniem się nie dała spokoju przez jakiś czas.
Wiele zależy na kogo i na jaki stan osoby z którą się zrywa się trafi i nie wszystko da się przewidzieć w odbiorze naszych działań przez innych, zwłaszcza jak ma się dwadzieścia parę lat,a nawet czterdzieści parę.
Co by nie wymyślać to czy prosto czy nie prosto rozstanie jest przerwaniem więzi a to jest jak amputacja.
Osoba która zrywa jest w innym punkcie bo ma niby więcej przemyślane,ale to tylko na pozór jakaś przewaga.
52 2020-11-11 11:34:39 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-11 11:48:46)
Ależ on widział i zobaczył skutki szczerości natychmiast,on nie zastosował ghostingu czy coś w tym stylu
Wiele zależy na kogo i na jaki stan osoby z którą się zrywa się trafi i nie wszystko da się przewidzieć w odbiorze naszych działań przez innych, zwłaszcza jak ma się dwadzieścia parę lat,a nawet czterdzieści parę.
Rozumiem. Jednak uważam że nasza odpowiedzialność kończy się na szczerości popartej szacunkiem.
Można oczywiście wchodzić w rolę pocieszajacego rycerza czy czuĺej zrywającej chuchającej na rany ale wg mnie to nie jest ok.
Ale może komuś to pomogło.:)
A co do wieku to tu na forum można się przekonać że wiek nie wpływa na ocenę sytuacji tak jakby się wydawało
Czyli linia rozwoju jest w dużej mierze dyktowana doświadczeniami a nie wiekiem.
Kiedyś tu na forum cieszyłam się z ludzi 60 plus myśląc że skoro są pokolenie wyżej to i z ich doświadczenia coś wyciągnę z automatu.
Ale tak nie jest. Za to w doświadczeniach nawet 20 latkow można coś dla siebie zobaczyć cennego.
Autorze, wiele zostało już powiedziane w tym wątku, możesz to przemyśleć. Ja jednak nie doszukiwałabym się tutaj drugiego, trzeciego i piątego dna. Myślę, że postąpiła uczciwie i bez podtekstów. Nie analizuj czym jest owe brakujące 5%, bo to co powiedziała i że to nie Ty a ona ma problem jest wprost tym samym co słynne "odchodzę, ponieważ zasługujesz na kogoś lepszego niż ja", to tak żeby rozstanie nie bolało Cię tak mocno, choć moim zdaniem takie teksty tylko pogarszają sytuację i rodzą kolejne znaki zapytania w czymś, co zostało definitywnie odkreślone grubą kreską.
Być może nie wyłapałeś sygnałów ostrzegawczych, a być może faktycznie ich nie było, a ona starała się poczuć coś więcej, ale zdała sobie sprawę, że to się nie wydarzy i że próbuje oszukać siebie.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że może nie istnieć pod tym żaden dodatkowy powód. Po prostu zabrakło TEGO uczucia. Sama zerwałam kiedyś znajomość z naprawdę w porządku facetem, któremu w zasadzie niczego nie brakowało. Po prostu nie i już.
Zachowała się ok, w porównaniu z tym co czasem ludzie przed rozstaniem muszą jednak przejść, usłyszeć lub czasem nawet nie usłyszeć.
Nie szukaj też winy w sobie czy czegoś co mogłeś zrobić inaczej, bo nie w tym rzecz. Dla niej może to i było 95%, dla kogoś innego będzie 100%. Myślę, że po prostu próbowała, dała sobie czas, ale też nie w nieskończoność. Lepiej, że zrobiła to teraz, aniżeli za X lat.
Zapewne zaprzestanie analizowania nie przyjdzie Ci łatwo, nasz mózg nie lubi pozostawać z pustą przestrzenią i brakiem odpowiedzi, ale nie ma innej drogi jak powolne zaakceptowanie faktu, że nie ma tu nic konkretnie namacalnego. Nie wykluczam, że może nie chciała o czymś powiedzieć, ale to już wie tylko i wyłącznie sama Monika.
Autorze
Kiedyś w życiu wydarzyło mi się coś podobnego. Związek, a raczej romans, trwał jedną mroźną zimę, od listopada do marca. Potem usłyszałem że ona kocha mnie mniej niż ja ją. Była miła i uprzejma ale więcej nie była mi w stanie powiedzieć. Dręczyło mnie to przez 10 lat. Pomimo innych związków z kobietami, też takich paroletnich, to jedno siedziało mi w głowie.
Dręczyło mnie to dopóki nie zakochałem się ponownie. Wtedy tamto odeszło. I choć ten związek też się zakończył, przynajmniej wiem w którym miejscu i co spier... łem. Wiąże się z tym co prawda poczucie winy, ale przynajmniej człowiek wie co może zmienić. Można działać.
Mój wniosek z tego jest taki że najgorsze są niedopowiedziane sytuacje. Jest się wtedy w próżni. W takim stanie zawieszenia. Moją sugestią jest natomiast to żebyś wrócił z nią do tematu. Po upływie jakiegoś czasu. Kiedy już w Tobie umrze nadzieja i rzeczywiście będziesz potrzebował tej informacji tylko i wyłącznie po to żeby móc sobie zdecydować czy Ty też tak o sobie myślisz i jeśli tak to może warto się zmienić.
55 2020-11-11 15:37:45 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-11-11 15:39:41)
Kiedyś w życiu wydarzyło mi się coś podobnego. Związek, a raczej romans, trwał jedną mroźną zimę, od listopada do marca. Potem usłyszałem że ona kocha mnie mniej niż ja ją. Była miła i uprzejma ale więcej nie była mi w stanie powiedzieć. Dręczyło mnie to przez 10 lat. Pomimo innych związków z kobietami, też takich paroletnich, to jedno siedziało mi w głowie.
Wychodzi na to, że zostawienie niedopowiedzenia jest dobrym sposobem na pozostanie z kimś na dłużej, pomimo rozstania ;-)
Zastanawiam się na ile jest to skutkiem rzeczywiście tego niedopowiedzenia, a ile wynikiem rozgoryczenia z faktu, że związek się drugiej stronie odwidział. Oczywiście rozumiem potrzebę poznania przyczyny rozstania, żeby poukładać sobie życie na nowo. Ale ostatecznie tu padło wyraźnie, że nie pykło, tudzież któreś kocha mniej, co pewnie w rzeczywistości oznacza po prostu brak miłości.
A to piszę w kontekście licznych wątków o zdradach, gdzie ich autorzy obu płci często po długoletnich związkach piszą, że wystarczyłoby, żeby on czy ona przyszedł i powiedział, że się wypaliło, a nie postępować w tak haniebny, pozbawiony szacunku sposób i zdradzać. Jak widać tak różowo wcale nie jest, co potwierdzają też moje doświadczenia i mało kto przyjmuje wiadomość o zakończeniu związku hm...dobrze, więc zawsze można się do czegoś przyczepić.
Zatem autor nie potrafi docenić, że ktoś mu w przyjaznej atmosferze powiedział wprost, że to koniec. Jeszcze poczadziła bzdety na koniec ;-) A przecież Monika mogła najpierw złapać się innej gałęzi i zdradzać, albo obwiniać autora, lub kręcić i go zwodzić. Mogła mu robić złudne nadzieje, mogła szukać pretekstu do odejścia, a taki zawsze się znajdzie, można też sprowokować kłótnie. Zresztą ona mogła prowokować różne zachowania autora. Mogła zrobić wiele rzeczy, które by go dotkliwie ubodły. No mogła, ale tego nie zrobiła. Ale i tak zbiera cięgi ;-)
Paslawek, moim zdaniem Twój kolega zachował się bardzo niedojrzale i nieuczciwie. Chce zerwać z dziewczyną i wiedzą o tym wszyscy znajomi wokół poza samą zainteresowaną. To takie trochę robienie z niej idiotki. Jak w związku coś się wali, to pierwszą osobą, z którą się o tym rozmawia powinna byc wlasnie ta osoba, która w tym związku tkwi.
Ochładzanie kontaktu przed zerwaniem tez mega słabe - w kolejnych relacjach facet będzie miał po prostu więcej pracy, gorsze dni, a dziewczyna będzie doszukiwać się oznak, ze zaraz ją zostawi, mając na uwadze wcześniejsze doświadczenia. Wiążąc się z kimś zawsze mamy jakiś wpływ na jego późniejsze życie, warto o tym pamiętać.
57 2020-11-11 16:49:24 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-11 18:54:11)
Paslawek, moim zdaniem Twój kolega zachował się bardzo niedojrzale i nieuczciwie. Chce zerwać z dziewczyną i wiedzą o tym wszyscy znajomi wokół poza samą zainteresowaną. To takie trochę robienie z niej idiotki. Jak w związku coś się wali, to pierwszą osobą, z którą się o tym rozmawia powinna byc wlasnie ta osoba, która w tym związku tkwi.
Ochładzanie kontaktu przed zerwaniem tez mega słabe - w kolejnych relacjach facet będzie miał po prostu więcej pracy, gorsze dni, a dziewczyna będzie doszukiwać się oznak, ze zaraz ją zostawi, mając na uwadze wcześniejsze doświadczenia. Wiążąc się z kimś zawsze mamy jakiś wpływ na jego późniejsze życie, warto o tym pamiętać.
To już że tak powiem po ptokach stało się i nie odstanie .Rozstał się uczciwie jeszcze raz powtarzam tak jak umiał.Idealne rozstanie to też jakiś - jednorożec i rzadko występujący w przyrodzie gatunek .Zawsze jest coś nie tak i można mieć zastrzeżenia.Nawet najdelikatniejsze rozstanie będzie boleć jakoś tam bo taka jego właściwość i uwarunkowanie kulturowe i nawet w pewnym stopniu iu biologiczne no chyba że jest się stoikiem abo mnichem buddyjskim ale to też z tym różnie jest u nich .
Nie chce mi się ciągnąć tego offtopu bo to bez sensu ale trudno bywam gadułą.
Znając jednak o wiele więcej szczegółów sytuacji,okoliczności śmiem twierdzić że mylisz się i to bardzo w interpretacji .
Ten chłopak nie latał po wszystkich znajomych i nie kręcił dramy, a po prostu rozstawał się po raz pierwszy w życiu sam był porzucony kiedyś tam więc pewnie to też miało jakiś wpływ ot co resztę sobie jak widzę z braku szczegółów ludzie dopowiadają ,co pewnie ja też czasem robię .
To jednak nie jest wątek o moim znajomym ,właściwie to nie jest do końca mój kolega ,tylko bliski kumpel mojej córki a znam go od dziecka bywał i bywa u nas bo się lubimy a mieszka blisko .
Wedle Twoich standardów to chyba jednak ghosting byłby najlepszym sposobem na zerwanie ale chyba nie bardzo..
On rozmawiał z TĄ osobą tylko ona nie godzi się i nie akceptuje tego,nie chciała się rozstawać, uparła się dziewczyna i tyle postanowiła walczyć do upadłego i co by nie zrobił chłopak stepując, stając na rzęsach to nic już nie poradzi a nie ma żadnej wstecznej gwarancji że Twój wzór na zerwanie przyniósł by dziewczynie ukojenie, tego to jestem pewny ponieważ i takie poprawne jedynie słuszne rozstanie widziałem byłem ich świadkiem w pewnym sensie i tak ktoś cierpi, a tego cierpienia, bólu po - nie ma co mierzyć, ważyć, porównywać ,nie ma go też co gloryfikować .Ludzie się rozstają i tyle pewnym sensie stały fragment życia,a celebrowanie cierpienia po rozstaniu bywa chore.
Jak będzie w innym związku to się okaże jego sprawa i jego wolność ,ale przekaże mu Twoje uwagi ,bo sam jestem ciekaw co on na to,nie wiem jednak skąd u ciebie taka pewność co do niego.Przeceniasz wpływ ludzi na siebie moim zdaniem chodzi mi o przewidywalne skutki tego .
Przypomniał mi się film izraelski "viviane chce się rozwieść" chyba z takim tytułem. Po obejrzeniu można się cieszyć że się człowiek rozstał w jakikolwiek sposób uff..
paslawek Ciekawa historia..
Niestety każda osoba w jakimś stopniu odbierze rozstanie jako, porażkę i przegraną, dlatego akurat zachowanie Twojego kumpla wydaje mi się w pewnym stopniu rozsądne, bo on nie miał ŻADNEJ pewności, czy rzeczywiście kobieta może mu szczerze odpowiedzieć, gdyby to JEJ się zapytał..Fajnie, jak jest się ze sobą szczerym, ale w tylu historiach życiowych widać, jak ta szczerość często nie może przejść przez gardło, czego by nie dotyczyła. Znasz gościa, więc wiesz jaki jest a ta sytuacja sprawiła, że wolał się upewnić na swój sposób i dowiedzieć o co chodzi, co zresztą i tak zrobił. Jak by nie zrobił to tak dziewczyna poczuła się porzucona, choć niesłusznie..Autor zapewne czuje się podobnie, choć tej pewności, co do rekcji dziewczyny pewnie nie ma, wątpi w to, że dostanie konkretną odpowiedź i powód, choć i tak to bez znaczenia teraz..
Autor, powiem Ci z doświadczenia, to się zdarza. Bylam w takim zwiazku, gdzie przez rok w prawie 90% facet mi odpowiadał. Był przystojny, inteligentny, mial super poczucie humoru, wspólne zainteresowania, zero spin, dobry seks- full wypas. Mimo to ciągle coś mnie wewnętrznie gryzło, ale mówiłam: Daj se trochę czasu, nie świruj, nie szukaj dziury w całym. Dopiero po roku mnie olśniło, co mi nie pasi. Gościu, jak dla mnie, nie byl zbyt ambitny, brak mu bylo energii i asertywność kulała. Tego się nie da naprawić machnięciem różdżki. Z ciężkim sercem, bo był mi bliski, odprawilam go z kwitkiem, bo wiedziałam, że kilka lat później byśmy się psychicznie zeżarli.
Także, jak najbardziej, ona może mówić prawdę.
61 2020-11-13 09:13:18 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-13 09:25:17)
Autor, powiem Ci z doświadczenia, to się zdarza. Bylam w takim zwiazku, gdzie przez rok w prawie 90% facet mi odpowiadał. Był przystojny, inteligentny, mial super poczucie humoru, wspólne zainteresowania, zero spin, dobry seks- full wypas. Mimo to ciągle coś mnie wewnętrznie gryzło, ale mówiłam: Daj se trochę czasu, nie świruj, nie szukaj dziury w całym. Dopiero po roku mnie olśniło, co mi nie pasi. Gościu, jak dla mnie, nie byl zbyt ambitny, brak mu bylo energii i asertywność kulała. Tego się nie da naprawić machnięciem różdżki. Z ciężkim sercem, bo był mi bliski, odprawilam go z kwitkiem, bo wiedziałam, że kilka lat później byśmy się psychicznie zeżarli.
Także, jak najbardziej, ona może mówić prawdę.
A powiedziałaś mu co? tak z ciekawości?
asertywność kulała, czyli pewnie czułaś że robi wszystko pod Ciebie? Moze Twój post trochę rozwiązuje zagadkę autora w tym sensie że jego kobieta była z tych co szukają mocniejszych wrażeń.
W sumie Blackie nie bierz za krytykę, Misiek też na pewnym etapie wydał Ci się nudny w porównaniu do sąsiada, co tu opisywałaś
ale może coś to rozjaśnia akurat w tym temacie, bo autor wspominał o sukcesie partnerki i że jej niejako nie dorównywał. Może akurat u niej to nie grało i obwiniała się za to że z nim zrywa, ale to mocniejsze od niej.
Beyondblackie napisał/a:Autor, powiem Ci z doświadczenia, to się zdarza. Bylam w takim zwiazku, gdzie przez rok w prawie 90% facet mi odpowiadał. Był przystojny, inteligentny, mial super poczucie humoru, wspólne zainteresowania, zero spin, dobry seks- full wypas. Mimo to ciągle coś mnie wewnętrznie gryzło, ale mówiłam: Daj se trochę czasu, nie świruj, nie szukaj dziury w całym. Dopiero po roku mnie olśniło, co mi nie pasi. Gościu, jak dla mnie, nie byl zbyt ambitny, brak mu bylo energii i asertywność kulała. Tego się nie da naprawić machnięciem różdżki. Z ciężkim sercem, bo był mi bliski, odprawilam go z kwitkiem, bo wiedziałam, że kilka lat później byśmy się psychicznie zeżarli.
Także, jak najbardziej, ona może mówić prawdę.
A powiedziałaś mu co? tak z ciekawości?
Tak, powiedziałam mu, oczywiście najdelikatniej jak umiałam. Coś w stylu, że mamy odmienne koncepcje przyszłego życia.
63 2020-11-13 09:43:32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-13 09:49:08)
wg mnie najlepiej mieć w takim względzie elastycznego partnera na życie, bo jest długie i raz na wozie, raz pod wozem, jak mówi mądre powiedzenie. taka para gdzie naprzemiennie mogą przejmować ster ma chyba większe szanse.
wg mnbie najlepiej mieć w takim względzie elastycznego partnera na życie, bo jest długie i raz na wozie, raz pod wozem, jak mówi mądre powiedzenie. taka para gdzie naprzemiennie mogą przejmować ster ma chyba większe szanse.
To też piszę. On był fajny na dobre czasy, ale w momencie kryzysu to byla totalna lebiega. Nie mialam ochoty zawsze być superbohaterem tego związku. Wiedzialam, że potrzebuje kogos bardziej ogarnietego i rozstanie się z tym facetem, to byl dobry krok.
65 2020-11-13 09:50:36 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-11-13 09:53:06)
Ela210 napisał/a:wg mnbie najlepiej mieć w takim względzie elastycznego partnera na życie, bo jest długie i raz na wozie, raz pod wozem, jak mówi mądre powiedzenie. taka para gdzie naprzemiennie mogą przejmować ster ma chyba większe szanse.
To też piszę. On był fajny na dobre czasy, ale w momencie kryzysu to byla totalna lebiega. Nie mialam ochoty zawsze być superbohaterem tego związku. Wiedzialam, że potrzebuje kogos bardziej ogarnietego i rozstanie się z tym facetem, to byl dobry krok.
ale doszliście do momentu kryzysu? Bo tu się można zaskoczyć:)
raczej miałam na myśli nieprzywiązywanie się do jednego obrazu partnera, bo może być różnie,
Jeżeli kryzysu nie było, to bardziej Twoje obawy związane z takim kryzysem.