Autorko!
Cóż, sądzę, że ci, co zarzucają ojcu Twojego dziecka manipulację mylą się. Przebieg Waszej ostatniej rozmowy świadczy przede wszystkim o tym, że on traktuje Cię poważnie, z szacunkiem i odpowiedzialnością podchodzi do podejmowania najistotniejszych decyzji. To, że przygotował się do rozmowy z Tobą i miał przygotowane argumenty zdecydowanie powinno Cię cieszyć. Sprawa była i jest dla niego na tyle ważna, że poświęcił jej czas, dogłębnie wszystko przemyślał, przeanalizował, a jego oferta nie jest impulsem chwili. Dla niego Ty jesteś ważna, Wasze dziecko jest ważne i jest gotów otworzyć się ze wszystkimi konsekwencjami na wspólną przyszłość. (Pamiętaj, że chciał tego dużo wcześniej, zanim dowiedział się o dziecku i teraz, mimo zmienionych okoliczności i huśtawki emocjonalnej, którą zapewniłaś mu wcześniej on nadal tego pragnie!).
Co do jego porannego zachowania. On chce tego dziecka. I ma do tego prawo. Ma prawo nie cieszyć się na myśl o „aborcji” i ma prawo czuć, że tego nie udźwignie. Nie masz czego szukać (poza pieniędzmi) u niego w razie podjęcia takiej decyzji? Ja uważam to nadal za uczciwe postawienie sprawy. On bardzo dobrze rozumie, że to dziecko już jest i jego zabicie stanęłoby kiedyś między Wami. Ja nie odczytuję tego, jak próby szantażu, a jedynie jako uczciwe postawienie sprawy. Postaw się w jego sytuacji. Pomyśl: dziecko już JEST, już ŻYJE. On dowiaduje się, że jest ojcem, a mimo to presja kulturowa oraz szacunek dla Twojej niezależności każe mu powiedzieć: „Decyduj, zrób co uważasz za słuszne”... To jest jakiś koszmar.
Niektórzy mówią: jakby Cię kochał to oferowałby związek niezależnie, czy urodzisz, czy nie. Nieprawda. To, że kocha, a to że udźwignie zabicie dziecka to dwie różne kwestie. Ty przyznajesz sobie prawo wyboru, czemu nie przyznasz takiego prawa jemu? Ma udawać, że go „usunięcie ciąży cieszy”, że wspiera Cię i buduje z Tobą dalej, skoro w tak fundamentalnej kwestii jak dalsze życie Waszego dziecka nie byliście jednością?
Zresztą, nie trzeba o tym wiele mówić. Tak, czy inaczej dostaniesz od niego adekwatne wsparcie, co on jasno podkreślił.
Ten mężczyzna, z każdym akapitem, który o nim czytam, wydaje się mi być rozsądny. Stara się wyważyć swoje racje, Twoje racje, Wasze racje. Kiedy poczuł więcej otworzył się, a Ty uciekłaś... Teraz, w tak ważnym momencie życia nie „odegrał się”, ale stanął na wysokości zadania. To, czy pod wpływem emocji, odtrącenia i rozżalenia pokłócił się z Tobą nie ma tu nic do rzeczy, bo teraz, kiedy naprawdę jest potrzebny jego głos i jego obecność - jest. Może warto dać mu szansę? Dać szansę Wam?
Sama pisałaś o tym, ze Ciebie też trafiła strzała Amora, że pokochałaś, ale wycofałaś się w swój lęk i obawy. Oboje wiecie już o sobie bardzo dużo, otworzyliście się przed sobą tak, że już bardziej chyba nie można. Argumenty rasowe, kulturowe, religijne... To macie przemyślane chyba oboje. Wszystko to, co powiedział Ci ostatnio pokazuje, że on jest gotów wziąć odpowiedzialność, a jeśli zdecydujesz się stworzyć z nim rodzinę będziecie starali się wspólnie ustalić jej model. Zauważ, że jeśli nie związek, jeśli to Wasze bycie razem nie wypali, to w kwestii dalszego rozwoju dziecka i w kwestii rodzicielstwa będzie Cię wspierał nawet „na odległość”.Pisałaś, że wielu rzeczy się w życiu bałaś, przed wieloma rzeczami się uchylałaś, że nawet przed miłością do niego ze strachu uciekłaś. Czy to nie jest ten moment, by strachowi i nieracjonalnym uprzedzeniom powiedzieć „dość!”?
Stoisz przed dylematami. Wieloma dylematami. Ale może warto zauważyć, że Ty i Dziecko nie zostaniecie sami, otrzymacie wsparcie. Może właśnie skoro ojciec Dziecka szanuje Twoje macierzyństwo, Ty powinnaś uszanować jego ojcostwo i wziąć pod uwagę jego tak wyraźne zdanie? Ta decyzja zaważy nie tylko na Twoim, ale i na jego szczęściu, oraz co najważniejsze na życiu Waszego wspólnego Dziecka.
I ostatnie... Dziecko ŻYJE. Już jest. Żadna Twoja decyzja nie sprawi, że ono się „odstanie”, że go nigdy nie było... Wierzę, że to rozumiesz.
P.S.
Jeśli chodzi o moje zdanie w tej kwestii... Mały człowiek już żyje i to jego niewinne istnienie samo jest argumentem za tym, by go nie zabijać.
Ojciec jest już ojcem i ten fakt także upoważnia go do wyrażania stanowiska i współuczestnictwa w podejmowaniu decyzji dotyczących rozwoju, opieki i wychowania maleństwa