Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 796 ]

651 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-14 14:32:01)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Turk'un karisi napisał/a:

Chio- jeszcze raz- wskaż mi jedną sytuację, kiedy zastosował wobec niej przemoc? W jakiejkolwiek formie skoro nazywasz go przemocowcem.

To co prawda nie było pytanie skierowane do mnie, ale sadze, ze Chio mogla mieć na mysli fakt, ze w definicje przemocy (choćby słownikowej) wpisane jest narzucanie swojej woli. A takie próby podejmował. Nie można tez jednoznacznie stwierdzić, ze nie uznał, ze jako mężczyzna ma nad Rita jakas tam przewagę. Bo wg definicji przemoc to przewaga wykorzystywana w celu narzucania komuś swojej woli, tez wymuszanie czegoś na kimś. Nawet jeśli w tym konkretnym przypadku nie było stricte wymuszania, bo nie wywierał nacisku, to jednak próby narzucania swojej woli były. Mam na mysli choćby sytuacje z przyjacielem autorki. Innymi słowy, próby decydowania w imieniu autorki były, byla tez chęć, by autorka się podporządkowała, a wg innej definicji dawanie sobie prawa do decydowania w czyimś imieniu to tez jest przemoc. No i kluczowy jest w tym wszystkim fakt, ze to wszystko odnosiło się do tematu neutralnego, który go nie dotyczył i który z punktu widzenia osoby traktującej kobietę i mężczyznę jako jednostki równorzędne (i osoby, która nie zakłada, ze partner jest nieuczciwy) w ogóle nie powinien wypłynąć. Choć oczywiście przemocowcem sensu stricto nie jest.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ale wiesz Apogeum, że całkiem spora grupa mężczyzn bez względu na pochodzenie uważa, że ma nad kobietami przewagę? Choćby fizyczną, finansową, w zakresie możliwości na różnych polach, plus inne formy. To tak naprawdę taka cicha przemoc to pewnie w co drugim domu jest wink
Turkun karisi użyła fajnego zwrotu - nasze europejskie postrzeganie pewnych kwestii , nasze europejskie rozumowanie. To, że u nas to już niemal wszyskto podchodzi pod przemoc, pod molestowanie itd. To wiadomo.
Dla K. Jednak zostawiłbym pewien margines wyrozumiałości. Ja to widzę jako silny terytorializm względem swojej kobiety, wpojone zapęd, który chcąc nie chcąc porzucił i przystał na warunek Rity. Te sytuacje narzucania własnej woli nazwałbym przemocową dopiero wtedy, kiedy on nie wysłuchałby jej i w ogole nie dopuścił możliwości, by ten kolega był. No jakby, nie od razu Rzym zbudowano.

653 Ostatnio edytowany przez Chio (2020-11-14 11:08:39)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Uważam, że w tej sytuacji rozważanie kwestii kulturowych na tą chwilę nie ma znaczenia bo ten facet ma ciężkie problemy ze sobą.Dzwiganie na plecach przez Kobietę w ciąży faceta z dużymi problemami zakrawa na heroizm albo naiwność z jej strony. Pochylanie się w tej chwili nad alkoholikiem,rozważanie jaki to jest typ,czy można ułożyć życie jest durne,bo co doradzać,że  się ogarnie?Jakie realne podstawy są żeby tak myśleć?Weź problem na siebie i jakoś będzie?To może od razu Rita niech wpisze sobie w telefon 112 i 997,bo może być jej to potrzebne. Facetowi można dać szansę ale jak sam że sobą zrobi porządek. Na tą chwilę doradzała bym Ricie układanie sobie życia jako samotna Matka.

654

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

W tej historii najcięższym wyzwaniem dla Autorki są wszystkie problemy życiowe tego faceta, abstrahując od jego kultury czy religii. Pewnie i przeciętny Europejczyk z podobną historią wzbudziłby nieufność i wątpliwości u kobiety. Jeśli próbował  nagiąć zasady, jakie mu wpojono, to może być przejaw jego starań o utrzymanie tej relacji, ale widocznie to jednak za mało, bo jego przeszłość zbyt mocno w nim dalej siedzi. Swoją drogą, to jego problemy alkoholowe, biorąc pod uwagę, że jest muzułmaninem, już stawia go w trudnym położeniu w jego wyznaniu.

655 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-14 14:24:48)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:

Ale wiesz Apogeum, że całkiem spora grupa mężczyzn bez względu na pochodzenie uważa, że ma nad kobietami przewagę? Choćby fizyczną, finansową, w zakresie możliwości na różnych polach, plus inne formy. To tak naprawdę taka cicha przemoc to pewnie w co drugim domu jest. wink

Mieć przewagę, a wykorzystywać przewagę (choćby fizyczna czy finansowa) w określonym celu, o którym mowa powyżej, to dwie różne rzeczy.

Zapewne zdecydowanie częściej niż w co drugim domu mężczyzna ma nad kobieta przewagę fizyczna, ale to nie oznacza, ze taki mężczyzna te przewagę wykorzystuje w sposób budzący jakiekolwiek wątpliwości. Zgaduje, ze pozostałe formy przemocy (nie tylko mężczyzn wobec kobiet) są częstsze, bo niewidoczne gołym okiem.

656

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

A on wykorzystuje? Pytam poważnie, bo może odmiennie interpretujemy pewne zachowania.

657 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-14 14:23:52)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:

A on wykorzystuje? Pytam poważnie, bo może odmiennie interpretujemy pewne zachowania.

Miroon, mój poprzedni post był odpowiedzią na Twoje pytanie z Twojego wcześniejszego posta, w ogóle na cały ten post. Odpowiedzią niezwiązana z K. Jeśli chodzi o Twoje ostatnie pytanie, to swoje zdanie wyraziłam w poście nr 651, wiec nie będę się powtarzać. wink

658

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

No dla mnie to co napisałaś w 651 to jeszcze nie przemoc. A jeśli tak to wszyscy jesteśmy przemocowcami i wszyscy jesteśmy ofiarami przemocy, bo krystalicznie idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, chyba tylko w głowach psychologów, którzy często gęsto dobrzy są tylko w teorii, bo życie swoje.

659

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Chio napisał/a:

Uważam, że w tej sytuacji rozważanie kwestii kulturowych na tą chwilę nie ma znaczenia bo ten facet ma ciężkie problemy ze sobą.

Chio, to że teoretyzujemy w dalszym ciągu na temat aspektów kulturowych - przynajmniej w moim przypadku- opiera się na tym, że może nadejść moment, że on do niej przyjdzie, powie, że od x czasu nie pije i czy da mu szansę. Że nawet jak razem nie będą, Rita może obawiać się rzeczy związanych z dzieckiem lub jej prywatnym życiem np. innym mężczyzną, albo ogólnie jego zachowaniami, bo bądź co bądź ona będzie z nim w jakimś stopniu to życie dzielić. Trochę ją chcemy chyba uspokajać, że nie trafiła na gościa o którym można by pisać za parę lat na pierwszych stronach gazet wink No i nigdy nie wiadomo co przyniesie życie. Czy ludzie, którzy zmierzyli się z nałogami lub problemami ze sobą zasługują na wilczy bilet do końca życia? No chyba nie. Rozważanie, czy on może sobie ułożyć jeszcze życie nie jest durne, bo ludzie wychodzą na prostą i to układanie życia im wychodzi. Jak będzie z K. nie wiemy. Sama napisałaś, że szansę można mu dać dopiero, jak zrobi ze sobą porządek. I to wszyscy właśnie tu Ricie piszemy a i ona sama już postawiła warunek leczenia smile

Co do przemocowego aspektu w kontekście narzucania własnej woli z kwestii go nie dotyczącej- tu się z Apogeum zgadzam, to jest pewna forma przemocy, ale zgadzam się też z Mironem, że margines wyrozumiałości względem tego zapędu bym mu dała i po prostu ten zapęd zdusiła w zarodku. Nikt z nas nie jest święty i myślę, że niemal każdemu w życiu zdarzyło się takie zachowanie przejawić.

660 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-14 17:04:12)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:

No dla mnie to co napisałaś w 651 to jeszcze nie przemoc. A jeśli tak to wszyscy jesteśmy przemocowcami i wszyscy jesteśmy ofiarami przemocy, bo krystalicznie idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, chyba tylko w głowach psychologów, którzy często gęsto dobrzy są tylko w teorii, bo życie swoje.

Oczywiście, ze idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, ale nie zmienia to faktu, ze nie wszyscy podejmują próbę narzucania, czy i na jakich zasadach ich druga połowa ma się spotykać z przyjaciółmi z dzieciństwa. I mniejsza o to, czy to się w ogóle ociera o przemoc, czy nie. Po prostu takie zachowanie nie jest norma i nie jest normalne. Dlatego za każdym razem, gdy na forum pojawi się taki wątek, na osobę przejawiająca takie zapędy nie spada lawina pochwał. Wręcz przeciwnie. No ale jak już było niejednokrotnie pisane, u muzułmanów tak to właśnie wyglada. Poza tym akurat na tym polu Ricie i K. udało się dogadać.

661 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-14 20:31:48)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ja może uszczegółowię parę rzeczy smile Które sobie usystematyzowałam.

Pierwsza to taka, że ja z nim nie będę (bez różnicy czy ja tego chcę czy nie). Na pewno nie teraz i nie w najbliższej przyszłości. Nie dopóki nie podejmie leczenia i na poważnie nie zajmie się pracą nad sobą i tego zamierzam się trzymać, choć łatwo mi z tym nie jest. Ale nie mogę powiedzieć, że nigdy nie będę bo nie wiem co przyniesie przyszłość. Kasia napisała, że problemy z którymi się zmaga nie muszą równać się wilczemu biletowi na całe życie. Ludzie upadają się, podnoszą i ogarniają. Ale nastawiam się na bycie samą z dzieckiem i o dziwo nie uważam tego za dramat. Nie przy jego deklaracjach finansowych i chęci uczestnictwa w życiu tego dziecka. Tak jak napisała Apogeum kiedyś, że raczej samotne rodzicielstwo mi nie grozi, co po prostu osobne mieszkanie z ojcem wink

To, że ja mam jakieś tam nadzieje głupsze lub mniej czy uczucia, czy pamięć dobrego to tak jak napisał Miron- to są tylko nadzieje, za którymi nic nie idzie tak naprawdę. Nadzieje, których on nie pozna by nie narobić mu większych nadziei. WIem, że w mailu napisałam, że też mam nadzieje względem nas ale pod tym może kryć się wszystko- choćby poprawna i przyjacielska relacja. Czytam sobie wątek żony, której mąż ma przyjaciółkę... żona MA NADZIEJĘ, że on jej nie zdradza... a to tylko nadzieje, prawda? W ogóle na życie nie wpływają.


turk'un karisi napisał/a:

  Czy wyobrażasz sobie sytuację, że On staje naprzeciw Ciebie i mówi „nie interesuje mnie to co chcesz, ma być tak jak powiedziałem” bo jak myślisz, że jest do tego zdolny  to go odpuść. A jak sobie tego nie wyobrażasz (a intuicję jak widać miałaś dobrą) to nie ma się czego zanadto bać.

Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Mimo jego instynktowynych i pierwszych reakcji na pewne kwestie, zawsze jednak czułam się wysłuchana (czasem mniej ale zazwyczaj bardziej), jak nie rozumiał to komunikował,jak nie umiał to mówił, ze nie umie ale spróbuje.

turk'un karisi napisał/a:

  Co prawda jest ten schemat akcja-reakcja-emocje-manipulacja-unik ale końcem końców konsekwentnie mu pokazujesz, by sobie wsadził te swoje gierki i to jednak bardziej on dostosowuje się do Ciebie niż ty do niego. Ogarniasz tego faceta lepiej niż myślisz, serio. Tu bym się nie martwiła, po prostu nastawiła na próbę sił. Ty mu kochana przyszłaś przemeblować całe jego życie (owszem, na jego prośbę), prawie wszystko co on zna zostaje wystawione na próbę (na jego prośbę), idzie mu opornie i zachowuje się jak palant (panienka) ale wcale nie idzie mu najgorzej.  Jak na te jego deklaracje dominacji i kontrolowania to jest bardzo ugodowy. Czy on ma cokolwiek z tego co chciał?

Turk'un myślałam sporo o tym, tu kilka osób w między czasie napisało, że tak naprawdę ta sytuacja dla niego jest trudniejsza niż dla mnie. To na nim spoczywa ciężar tego, czy nam wyjdzie bo to on stwarza większe problemy i to on jest chory. Znowu powracam to kwestii instyntkownych i pierwszych reakcji, z których jednak po postawieniu sprawy przeze mnie w taki a nie inny sposób się wycofywał, reflektował... Dlatego ja nie czuję jakiegoś dużego zagrożenia z jego strony, no i to będzie już moje zadanie, żeby zduszać w zarodku te instynktowne reakcje i walczyć o swoje i te granice stawiać (również nie będąc razem, bo jednak trochę spraw wspólnych mieć będziemy)

turk'un karisi napisał/a:

  Zobacz. Znikasz mu na dwa tygodnie a on się reflektuje i przeprasza i czeka. To bardzo rokuje. On chce Cię rozumieć i widzi swoje winy! Lwia część muzułmanów po pierwszym postawieniu albo by Cię zlekceważyła, albo dała reprymendę a nawet ukarała za nieposłuszeństwo.
(...)
Chłopaki do opanowania i tyle. Ty pisałaś że się twojego nie boisz, a jedynie pewnych naleciałości i zaprogramowanych schematów. Więc ja bym się tu jakoś zagrożeń na tle kulturowym – religijnym nie bała przesadnie.

Wiem, dlatego jak już napisałam wyżej, nie odczuwam jakiegoś zagrożenia z jego strony pod względem kulturowym. To, że ten temat jest cały czas tu podnoszony i roztrząsany pod różnymi aspektami dużo mi pomaga,dzięki. Oczywiście nie zamierzam go bagatelizować, bo ten aspekt będzie się przewijał w wielu kwestiach, ale znowu- moja w tym głowa, by pozostać czujnym i reagować kiedy trzeba. Od tego nie ucieknę choćby miał tylko wyznaczone sądownie widzenia z dzieckiem.

turk'un karisi napisał/a:

Rita, czekam na wieści od Ciebie. I dobrze robisz, bez podjęcia leczenia nie powinnaś się w to pakować. Nałogi, chore emocje to inna para kaloszy, nie rokuje dobrze. Ale tu się nie wypowiadam, uzależnienia to nie mój konik. Ale to raczej w tych kwestiach uzależnień pies jest pogrzebany i przez to twój K. jest aż tak trudny. Bo reszta jest z nim do ogarnięcia. Podkreślam, w naszym europejskim równościowym rozumowaniu to co piszę na temat rokowania  się może wydawać chore ale... ty nie masz w „domu” Europejczyka tylko muzułmanina! wink

Oczywiście, dam znać smile Co do uzależnienia, dużo myślałam, czy podczas tamtych miesięcy ja byłam na tyle ślepa i nie widziałam jakiś znaków, czy faktycznie mu się pogorszyło przez te kilka tygodni... może po tym odrzuceniu? Nie wiem. Ale też uważam, że sytuacja jest jakos dziwnie zaogniona dopiero od pewnego czasu i przez to jest aż tak trudny (Nie, nie tłumaczę go i nie usprawiedliwiam, tylko sobie analizuję)

turk'un karisi napisał/a:

Co do krzyku- pamiętaj, że to on zakończył rozmowę byście na siebie dłużej nie krzyczeli. To nie jest typ, któremu nie można się postawić. On przychodzi i przyznaje Ci się do błędów, problemów, słabości , przeprasza, trzyma teraz dystans bo go prosiłaś. Doceń to troszkę

Wiem. Doceniam, ale to też niestety sprawia, że część mnie jest miękka, tłumaczy go i sprawia, że mam wątpliwości co do zdecydowanego "Do widzenia Panu, nas nigdy nie będzie"

maku napisał/a:

Ciekawe czy nadal taki będzie gdy zostaną małżeństwem

Moja w tym rola, by nie dać się w małżeństwo wmanewrować, a przynajmniej nie do czasu o którym już kiedyś pisałam (o ile w ogóle kiedyś temat nas zaistnieje)

apogeum napisał/a:

Dodam, ze w mojej opinii musiałby się stać niemal cud, żeby temu człowiekowi udało się przepracować wszystkie problemy, ale nie jestem tez za tym, żeby robić z niego... diabła wcielonego (skoro już zahaczyłam o terminologię religijna). wink W końcu miłość czyni cuda. A lepiej żartować niż chorować.

O ile wierzę, że może dać radę rozprawić się z uzależnieniami i być od nałogów wolnym (choć to długaaaa droga) tak uważam, że nigdy nie wydrze z siebie wszystkiego tego co ma zakorzenione na tle kulturowym i że zawsze będą aspekty, w których będzie musiał się ze sobą zmagać. Pisałaś o krzyku w środku- uważam, że można go jedynie przytłumić, pozbyć? Nie sądzę. Więc albo pozostaje akceptacja takiego stanu rzeczy i nie współodczuwanie tej jego walki i poprzestanie na rozumieniu i ewentualnym wsparciu albo zdecydowane "do widzenia"

KasiaDol1976 napisał/a:

Co do przemocowego aspektu w kontekście narzucania własnej woli z kwestii go nie dotyczącej- tu się z Apogeum zgadzam, to jest pewna forma przemocy, ale zgadzam się też z Mironem, że margines wyrozumiałości względem tego zapędu bym mu dała i po prostu ten zapęd zdusiła w zarodku. Nikt z nas nie jest święty i myślę, że niemal każdemu w życiu zdarzyło się takie zachowanie przejawić.

Przyznaje bez bicia, że nie potraktowałam prób narzucania własnej woli i tej próby wymuszenia braku kolegi w kategorii jakiejś formy przemocy bo chyba od razu przestawiłam myślenie z tego "naszego europejskiego równościowego" na "to jest Turek". Czy to błędna droga, czy nie... no mu też jest ciężko, podważam wszystko co zna i co praktykował, a jednak końcem końców i tak stanęło na moim... więc znowu się powtórzę- moja w tym głowa, by dusić je w zarodku.

Póki co napisał tylko maila, że ma nadzieję, że u mnie wszystko w porządku, że sporo o wszystkim myślał, że jest coś o czym chce mi powiedzieć i nie pozostaje mu nic innego niż czekać na rozmowę i że życzy dobrej nocy z zaznaczeniem, że to tylko mail wink

662 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-14 21:16:52)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:
Miroon napisał/a:

No dla mnie to co napisałaś w 651 to jeszcze nie przemoc. A jeśli tak to wszyscy jesteśmy przemocowcami i wszyscy jesteśmy ofiarami przemocy, bo krystalicznie idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, chyba tylko w głowach psychologów, którzy często gęsto dobrzy są tylko w teorii, bo życie swoje.

Oczywiście, ze idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, ale nie zmienia to faktu, ze nie wszyscy podejmują próbę narzucania, czy i na jakich zasadach ich druga połowa ma się spotykać z przyjaciółmi z dzieciństwa. I mniejsza o to, czy to się w ogóle ociera o przemoc, czy nie. Po prostu takie zachowanie nie jest norma i nie jest normalne. Dlatego za każdym razem, gdy na forum pojawi się taki wątek, na osobę przejawiająca takie zapędy nie spada lawina pochwał. Wręcz przeciwnie. No ale jak już było niejednokrotnie pisane, u muzułmanów tak to właśnie wyglada. Poza tym akurat na tym polu Ricie i K. udało się dogadać.

663

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:
Apogeum napisał/a:
Miroon napisał/a:

No dla mnie to co napisałaś w 651 to jeszcze nie przemoc. A jeśli tak to wszyscy jesteśmy przemocowcami i wszyscy jesteśmy ofiarami przemocy, bo krystalicznie idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, chyba tylko w głowach psychologów, którzy często gęsto dobrzy są tylko w teorii, bo życie swoje.

Oczywiście, ze idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, ale nie zmienia to faktu, ze nie wszyscy podejmują próbę narzucania, czy i na jakich zasadach ich druga połowa ma się spotykać z przyjaciółmi z dzieciństwa. I mniejsza o to, czy to się w ogóle ociera o przemoc, czy nie. Po prostu takie zachowanie nie jest norma i nie jest normalne. Dlatego za każdym razem, gdy na forum pojawi się taki wątek, na osobę przejawiająca takie zapędy nie spada lawina pochwał. Wręcz przeciwnie. No ale jak już było niejednokrotnie pisane, u muzułmanów tak to właśnie wyglada. Poza tym akurat na tym polu Ricie i K. udało się dogadać.


Apogeum, widziałam ten post wcześniej. Oczywiście, zgadzam się, że takie zachowanie nie jest normalne. Ale właśnie, u muzułmanów tak to wygląda, zatem grunt, że się zreflektował, wycofał i przystał na moje. Jak już napisałam, uznałam to za instynktowną/pierwotną reakcję bez przemyślenia a nie coś celowo we mnie wymierzonego i przemocowego. No grunt, że się dogadaliśmy.

664

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:
Apogeum napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Oczywiście, ze idealnych i podręcznikowych relacji w życiu nie ma, ale nie zmienia to faktu, ze nie wszyscy podejmują próbę narzucania, czy i na jakich zasadach ich druga połowa ma się spotykać z przyjaciółmi z dzieciństwa. I mniejsza o to, czy to się w ogóle ociera o przemoc, czy nie. Po prostu takie zachowanie nie jest norma i nie jest normalne. Dlatego za każdym razem, gdy na forum pojawi się taki wątek, na osobę przejawiająca takie zapędy nie spada lawina pochwał. Wręcz przeciwnie. No ale jak już było niejednokrotnie pisane, u muzułmanów tak to właśnie wyglada. Poza tym akurat na tym polu Ricie i K. udało się dogadać.


Apogeum, widziałam ten post wcześniej. Oczywiście, zgadzam się, że takie zachowanie nie jest normalne. Ale właśnie, u muzułmanów tak to wygląda, zatem grunt, że się zreflektował, wycofał i przystał na moje. Jak już napisałam, uznałam to za instynktowną/pierwotną reakcję bez przemyślenia a nie coś celowo we mnie wymierzonego i przemocowego. No grunt, że się dogadaliśmy.

Domyślam się, ze widziałaś ten post, autorko. Absolutnie nie planowałam go powielać, ale tak jakoś wyszło, ze zamiast edytować poprzedni, niechcący go zdublowałam.

Rozumiem Cię, bo mimo wszystko podobnie to wtedy odebrałam i odbieram. Watek przemocowy poruszyła inna użytkowniczka. Ja odniosłam się do pytania zadanego Chio w związku z tym wątkiem, z kolei ten post był odpowiedzią na post Miroona.

Widzę, ze nie próżnujesz i układasz sobie wszystko. To pokazuje, ze towarzystwo spokojnych, poukładanych (tak mniej więcej pisałaś o swojej siostrze i jej mężu) i zapewne życzliwych osób było i jest Ci potrzebne.

665

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rito, w końcu konkrety i plan działania, choćby na najbliższy czas smile
Obawiam się, że jak z powrotem znajdziesz się obok K. i będziecie rozmawiać to możesz się znowu trochę pogubić i dać zakręcić, także wdrukuj sobie do głowy swoje postanowienia i powtarzaj jak mantrę smile To chyba jedyna droga dla was obojga, która może przynieść jakieś owoce.

Rita napisał/a:

Oczywiście, dam znać smile Co do uzależnienia, dużo myślałam, czy podczas tamtych miesięcy ja byłam na tyle ślepa i nie widziałam jakiś znaków, czy faktycznie mu się pogorszyło przez te kilka tygodni... może po tym odrzuceniu? Nie wiem. Ale też uważam, że sytuacja jest jakos dziwnie zaogniona dopiero od pewnego czasu i przez to jest aż tak trudny (Nie, nie tłumaczę go i nie usprawiedliwiam, tylko sobie analizuję)

Tym sobie głowy nie zaprzątaj, bo zaraz zaczniesz się obwiniać, a to nic nie wniesie do sytuacji.

Rita napisał/a:

O ile wierzę, że może dać radę rozprawić się z uzależnieniami i być od nałogów wolnym (choć to długaaaa droga) tak uważam, że nigdy nie wydrze z siebie wszystkiego tego co ma zakorzenione na tle kulturowym i że zawsze będą aspekty, w których będzie musiał się ze sobą zmagać. Pisałaś o krzyku w środku- uważam, że można go jedynie przytłumić, pozbyć? Nie sądzę. Więc albo pozostaje akceptacja takiego stanu rzeczy i nie współodczuwanie tej jego walki i poprzestanie na rozumieniu i ewentualnym wsparciu albo zdecydowane "do widzenia"

Podzielam opinię. Pewne rzeczy w nim zostaną na zawsze i pozostaje akceptacja i puszczenie mimo uszu- o ile te kwestie nie będą uderzać fundamentalnie w Ciebie czy dziecko, głównie jeśli będzie to córka.

Apogeum napisał/a:

rozumiem Cię, bo mimo wszystko podobnie to wtedy odebrałam i odbieram. Watek przemocowy poruszyła inna użytkowniczka. Ja odniosłam się do pytania zadanego Chio w związku z tym wątkiem, z kolei ten post był odpowiedzią na post Miroona.

Określenie go przemocowcem według mnie nie miało żadnego uzasadnienia. Tak jak napisałaś Rito "Jak już napisałam, uznałam to za instynktowną/pierwotną reakcję bez przemyślenia a nie coś celowo we mnie wymierzonego i przemocowego"- dokładnie tak. Pisałam już, że pewien margines wyrozumiałości do zapędów z racji pochodzenia trzeba zachować. Grunt, że się wycofał smile

PS Ten mail to niby tylko mail, ale gościu miał się nie odzywać! wink No ale jednak nosisz jego dziecko, więc troska czy wszystko w porządku uzasadniona.

666 Ostatnio edytowany przez Miroon (2020-11-15 02:14:27)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Obawiam się, że jak z powrotem znajdziesz się obok K. i będziecie rozmawiać to możesz się znowu trochę pogubić i dać zakręcić

A K. jak sie za tydzień spotkają powie, że pójdzie się leczyć by ich nie stracić, Rita się zdziwi i znowu będzie jego smile bo przecież w głębi duszy tego właśnie chce i na to ma nadzieję.

667 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-15 13:14:27)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:
KasiaDol1976 napisał/a:

Obawiam się, że jak z powrotem znajdziesz się obok K. i będziecie rozmawiać to możesz się znowu trochę pogubić i dać zakręcić

A K. jak sie za tydzień spotkają powie, że pójdzie się leczyć by ich nie stracić, Rita się zdziwi i znowu będzie jego smile bo przecież w głębi duszy tego właśnie chce i na to ma nadzieję.

Nie wiadomo. Ale to, co napisała w drugim zdaniu wczorajszego długiego posta zabrzmiało jakoś tak... pewnie. A przede wszystkim takie podejście do tematu wydaje się nawet nie najsensowniejszym, a jedynym sensownym rozwiązaniem. Rozpoczęcie leczenia przez K. to nie tyle sukces, co pierwszy krok na długiej drodze do sukcesu. Bardzo ważny krok, ale tylko krok. Absolutne minimum, a nie jakiś przełom tak naprawdę. W świetle tych faktów to postanowienie wydaje się mądre i trwanie w nim powinno być dzięki temu łatwiejsze. To jest kwestia odpowiedzi na pytanie, co stawiam wyżej: dobro swoje i dziecka czy emocje.

Pamietam ze studiów, ze w życiu dziecka obecność ojca jest szczególnie ważna od 3 roku życia. Wiadomo, ze nie chodzi o to, ze wcześniej w ogóle nie jest ważna, ale jednak na innej zasadzie. On w życiu dziecka i tak będzie przecież cały czas. Od początku. A ponad 3 lata czy prawie 4 z ciąża to wystarczająco dużo czasu, żeby K. zdążył jakoś ogarnąć siebie i swoje życie i żeby sytuacja się wyklarowała. A jeśli będzie chciał wszystko od razu i do tego powoła się na jakieś wyimaginowane obietnice z maila, to... brak słów. Bo jeśli będzie dążył do tego, żeby Rita i dziecko byli codziennymi świadkami jego zmagań, jego walki, to będzie oznaczało, ze jest egoista, dla którego dobro dziecka i Rity jest gdzieś na szarym końcu. Sam mówił, co się z nim działo, jak poprzednio odstawiał alkohol, jaki był wtedy trudny. Rita może go wspierać i dobrze, żeby to robiła, ale nie kosztem siebie i dziecka. Chio ma racje. Rita potrzebuje silnego ramienia, na którym będzie mogła się oprzeć, a nie dźwigania problemów dorosłego faceta na swoich barkach.

668

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:
KasiaDol1976 napisał/a:

Obawiam się, że jak z powrotem znajdziesz się obok K. i będziecie rozmawiać to możesz się znowu trochę pogubić i dać zakręcić

A K. jak sie za tydzień spotkają powie, że pójdzie się leczyć by ich nie stracić, Rita się zdziwi i znowu będzie jego smile bo przecież w głębi duszy tego właśnie chce i na to ma nadzieję.


Jeśli przyjdzie i powie, że idzie się leczyć to nie będziemy musieli już mieć wątpliwości co do tego, że naprawdę kocha Ritę i to dziecko i chce być w ich życiu.
Podjęcie leczenia to dopiero pierwszy krok w jego długiej drodze do wyzdrowienia, więc nie daj się Rita zbytnio ponieść radości i pamiętaj o co Cię prosił- byś go trzymała krótko więc trzymaj się postanowienia żadnego związku do czasu efektów leczenia, twoja konsekwencja będzie kluczowa. Ale też wspieraj... tak po ludzku. Czy rozmową, czy może udziałem w spotkaniach terapeutycznych dla rodzin uzależnionych, czy spotkaniami jeśli będzie potrzebował pobyć przy was.

Kwestii określenia go przemocowcem nie komentuje. Jeśli Rita nie czuła zagrożenia z jego strony, mimo deklarowanej przez niego porywczości czy emocjonalnych reakcji to to było zdecydowanie na wyrost.  Nie mówię, że on nie może się nim stać- bo jak się nie zacznie leczyć i życie mu się zacznie sypać to zestaw cech które posiada plus to poczucie bycia zerem (tak widzi siebie a zarzucał Ricie, że to ona go tak widzi) to jest przepis na przemocowca- chyba zresztą  takich słów użyła w międzyczasie Kasia. Ale wtedy wiadomo co robić- wskazać drzwi i sądownie zabezpieczyć siebie i dziecko.

669

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rito, zrobię mały off-top. Przeczytałam Twój wpis w innym temacie dot. problemów z mamą i bardzo mnie to zasmuciło:

Rita napisał/a:

To, że Cię to boli to ja całkowicie rozumiem, sama miałam kiedyś podobne pretensje do siostry, (no ale ja to miałam z 18-21 lat, potem przerobiłam to na terapii), ale to naprawdę nigdzie nie prowadzi. Moja siostra mojej mamie mówiła to co ona chce usłyszeć, mi mówiła to co ja chcę usłyszeć, potem mama przychodziła do mnie i mnie wyśmiewała i mówiła, że nawet moja własna siostra wie "kim ja jestem" i woli ją (w sensie siostra mamę)... Dorosła kobieta prowadziła jakieś wyścigi kto jest dla kogo ważniejszy smile  Więc jakoś Cię tam chyba rozumiem.

Kochana, nie wiem jakie decyzje co do miejsca zamieszkania podejmiesz,ale może warto jednak rozważyć propozycję kawalerki od K. skoro Twoja mama tak postępowała. To musi być bardziej toksyczna osoba, niż wynikało z tego co tutaj o niej pisałaś. Bardzo mi przykro, że tak Cię traktowała.

Powracając do tematu:
Jeśli powie, że podejmie się leczenia to chyba faktycznie będzie dowód, że was kocha i chce się starać smile
Ale Apogeum ma rację:

Apogeum napisał/a:

A jeśli będzie chciał wszystko od razu i do tego powoła się na jakieś wyimaginowane obietnice z maila, to... brak słów. Bo jeśli będzie dążył do tego, żeby Rita i dziecko byli codziennymi świadkami jego zmagań, jego walki, to będzie oznaczało, ze jest egoista, dla którego dobro dziecka i Rity jest gdzieś na szarym końcu. Sam mówił, co się z nim działo, jak poprzednio odstawiał alkohol, jaki był wtedy trudny. Rita może go wspierać i dobrze, żeby to robiła, ale nie kosztem siebie i dziecka.

670 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-15 20:14:42)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Kochana, nie wiem jakie decyzje co do miejsca zamieszkania podejmiesz,ale może warto jednak rozważyć propozycję kawalerki od K. skoro Twoja mama tak postępowała. To musi być bardziej toksyczna osoba, niż wynikało z tego co tutaj o niej pisałaś. Bardzo mi przykro, że tak Cię traktowała.

Kasiu, póki co to wycofałam wypowiedzenie najmu pokoju i jak najdłużej (pewnie do okolic porodu) planuje na nim zostać.
Z tym mieszkaniem to tak naprawdę w którą stronę nie patrzeć to jak z deszczu pod rynnę.
Jak kilka lat temu miałam wrócić do domu na miesiac czekając na wynajęty pokój to odezwała się nabawiona w młodości nerwica: wręcz drżały mi ręce, bolało serce, brzuch, a nawet miałam duszności. Powrót do domu rodzinnego to nie jest dla mnie fajna opcja. Minęło wiele lat, może dużo się w tym domu zmieniło, ale jak mój organizm będzie reagował tak samo to ja dziękuję bardzo smile Ogólnie to dla mnie bardzo trudny temat.

Rozmyślam o propozycji K., w sensie o samym mieszkaniu tam. Mniej się obawiam tego, że mogłoby to dać mu jakąś przewagę nade mną niż powrotu do mamy. Przy płaceniu czynszu a nawet i najmu to ta kawalerka zdecydowanie byłaby lepszą opcją.

671

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:
KasiaDol1976 napisał/a:

Kochana, nie wiem jakie decyzje co do miejsca zamieszkania podejmiesz,ale może warto jednak rozważyć propozycję kawalerki od K. skoro Twoja mama tak postępowała. To musi być bardziej toksyczna osoba, niż wynikało z tego co tutaj o niej pisałaś. Bardzo mi przykro, że tak Cię traktowała.

Kasiu, póki co to wycofałam wypowiedzenie najmu pokoju i jak najdłużej (pewnie do okolic porodu) planuje na nim zostać.
Z tym mieszkaniem to tak naprawdę w którą stronę nie patrzeć to jak z deszczu pod rynnę.
Jak kilka lat temu miałam wrócić do domu na miesiac czekając na wynajęty pokój to odezwała się nabawiona w młodości nerwica: wręcz drżały mi ręce, bolało serce, brzuch, a nawet miałam duszności. Powrót do domu rodzinnego to nie jest dla mnie fajna opcja. Minęło wiele lat, może dużo się w tym domu zmieniło, ale jak mój organizm będzie reagował tak samo to ja dziękuję bardzo :) Ogólnie to dla mnie bardzo trudny temat.

Rozmyślam o propozycji K., w sensie o samym mieszkaniu tam. Mniej się obawiam tego, że mogłoby to dać mu jakąś przewagę nade mną niż powrotu do mamy. Przy płaceniu czynszu a nawet i najmu to ta kawalerka zdecydowanie byłaby lepszą opcją.

Rita, a nie myślałaś o tym, żeby mu szczerze powiedzieć (tak jak on Tobie szczerze powiedział o sobie i swoich problemach. No może on nie dokonać szczerze, bo jednak co najmniej wątek alkoholowy podkoloryzował, ale chodzi mi o to ze Ci zaufał i na ile umiał, na tyle się otworzył), ze tak samo jak ze względu na dobro dziecka na tym etapie nie możecie mieszkać razem, bo musicie skupić się na byciu jak najlepszymi rodzicami (dlatego terapia jest konieczna, bo nie może być dobrym ojcem i dawać dziecku dobry przykład z tyloma nieprzepracowanymi i niezażegnanymi problemami), tak samo z uwagi na dobro dziecka wolisz zamieszkać w tym jego mieszkaniu niż z matka. Bo czujesz, ze powrót do domu rodzinnego to nie jest dla Ciebie dobre rozwiazanie, a jak dla Ciebie, to i dla dziecka. Jeśli jest mądry, to nie powinien się oburzyć, ze nie chcesz mieszkać z nim (czy to zle, ze jesteś odpowiedzialna i nie chcesz zaliczyć falstartu i skrzywdzić w ten sposób dziecka?), a po prostu docenić, ze wolisz jego pomoc w tym zakresie niż pomoc matki. Może doceni i poczuje się dobrze ze świadomością, ze chcesz rozwiązywać problemy z nim, a nie korzystać z pomocy osób trzecich, skoro to Wasze dziecko, jesteście dla siebie ważni i gracie do jednej bramki. Ale nie chce Ci zle doradzić, bo jeśli nie jest mądry, to jeśli np. kiedyś uznasz, ze jednak wolisz mieszkać u matki, może spróbować wykorzystać przeciwko Tobie to, co usłyszał (ze nie masz tam spokoju, komfortu psychicznego, a dziecko tam przebywa). Ale jeśli ktoś jest w porządku, to tak nigdy nie postąpi.

672 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-16 09:50:59)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Apogeum, myślałam o tym. Ja już kiedyś napomknęłam, że srednio mi się uśmiecha powrót do matki ale uciełam temat informacją, że wiadomo jak to jest jal sie w dorosłym życiu wraca do rodziców, że czasem się nie da tego znieść.

Apogeum napisał/a:

Jeśli jest mądry, to nie powinien się oburzyć, ze nie chcesz mieszkać z nim (czy to zle, ze jesteś odpowiedzialna i nie chcesz zaliczyć falstartu i skrzywdzić w ten sposób dziecka?), a po prostu docenić, ze wolisz jego pomoc w tym zakresie niż pomoc matki. Może doceni i poczuje się dobrze ze świadomością, ze chcesz rozwiązywać problemy z nim, a nie korzystać z pomocy osób trzecich, skoro to Wasze dziecko, jesteście dla siebie ważni i gracie do jednej bramki

Jestem prawie przekonana, że doceniłby to i poczuł dobrze, potrzebny i ważny. Ale właśnie jakąś obawa przed wykorzystaniem tego przeciw mnie w późniejszym czasie jest. Jednak trochę akcji wywinął. Teraz czekam na to, jak po mnie przyjedzie, co takiego ma mi do powiedzenia. Spędzimy w samochodzie ponad 4 h więc ocenię jak rozmowa przebiega i może faktycznie poruszę ten temat.

Ogólnie ja mam coś takiego, że martwię się jak Ci wszyscy ludzie się będą odbierać. W sensie - siostrze nie opowiadalam o tym co wyprawia K. Bo nie chce by go z góry oceniała i nie lubiła, bo wyrobione zdanie na czyiś temat ciężko zmienić a  jednak bedzie obecny w naszym życiu. I chyba podobnie mam z mamą. Mimo naszych zlych relacji jakoś chce tam pamiętać, że to tylko człowiek, który może nie umiał inaczej i też nie chcę by K. Podchodził do niej "z góry".

Co do tego, że nie chce mieszkać z nim, myślę że tu się rozwinie i będzie musiał nagadać ale końcem końców odpuści. Kiedyś ktoś tu napisał, że jakie by nie byly jego nadzieję, to on przystanie na tym co mu dam. I tak właśnie czuję.

673

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ja bym się na tym etapie jeszcze tak przed nim nie otwierał. Gościu ostro odwalał i szansa, że to wykorzysta jest wieksza niż mniejsza. Ale to już Rita musi wyczuć.

Z tym nie dzieleniem sie z siostrą historią... Nie wiemy jakie macie relacje ale taka skłonność do "przemilczania" trochę mi się kojarzy z żonami np. Alkoholów właśnie, które udają przed światem i budują falszywy wizerunek męża, własnego życia. A potem wszyscy zdziwieni jak dramat się wydarzy.

674 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-16 12:35:46)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:

Apogeum, myślałam o tym. Ja już kiedyś napomknęłam, że srednio mi się uśmiecha powrót do matki ale uciełam temat informacją, że wiadomo jak to jest jal sie w dorosłym życiu wraca do rodziców, że czasem się nie da tego znieść.

Apogeum napisał/a:

Jeśli jest mądry, to nie powinien się oburzyć, ze nie chcesz mieszkać z nim (czy to zle, ze jesteś odpowiedzialna i nie chcesz zaliczyć falstartu i skrzywdzić w ten sposób dziecka?), a po prostu docenić, ze wolisz jego pomoc w tym zakresie niż pomoc matki. Może doceni i poczuje się dobrze ze świadomością, ze chcesz rozwiązywać problemy z nim, a nie korzystać z pomocy osób trzecich, skoro to Wasze dziecko, jesteście dla siebie ważni i gracie do jednej bramki

Jestem prawie przekonana, że doceniłby to i poczuł dobrze, potrzebny i ważny. Ale właśnie jakąś obawa przed wykorzystaniem tego przeciw mnie w późniejszym czasie jest. Jednak trochę akcji wywinął. Teraz czekam na to, jak po mnie przyjedzie, co takiego ma mi do powiedzenia. Spędzimy w samochodzie ponad 4 h więc ocenię jak rozmowa przebiega i może faktycznie poruszę ten temat.

Ogólnie ja mam coś takiego, że martwię się jak Ci wszyscy ludzie się będą odbierać. W sensie - siostrze nie opowiadalam o tym co wyprawia K. Bo nie chce by go z góry oceniała i nie lubiła, bo wyrobione zdanie na czyiś temat ciężko zmienić a  jednak bedzie obecny w naszym życiu. I chyba podobnie mam z mamą. Mimo naszych zlych relacji jakoś chce tam pamiętać, że to tylko człowiek, który może nie umiał inaczej i też nie chcę by K. Podchodził do niej "z góry".

Co do tego, że nie chce mieszkać z nim, myślę że tu się rozwinie i będzie musiał nagadać ale końcem końców odpuści. Kiedyś ktoś tu napisał, że jakie by nie byly jego nadzieję, to on przystanie na tym co mu dam. I tak właśnie czuję.

Bardzo mądre podejście. To rzeczywiście tak czasem działa jakby automatycznie, ze człowiek się może do kogoś uprzedzić, nawet podświadomie, jak się nasłucha, ze ktoś zrobił x, powiedział y. Trzymaj się tego podejścia. To ma tez taki plus, ze inne osoby mogą same coś zauważyć i np. zwrócić uwagę na coś, czego my nie dostrzegamy. I to może być zarówno coś niefajnego, jak i wręcz przeciwnie: bardzo fajnego. Podobno z boku czasem lepiej pewne rzeczy widać. Oczywiście jeśli ktoś jest mądry i jest obserwatorem. Ale nie miałam tez na myśli, ze musza to być jakieś zwierzenia, wynurzenia. Zawsze możesz powiedzieć tak jak napisałaś, ze wiadomo, jak to bywa, gdy w dorosłym życiu wraca się do rodziców. Masz racje, ze z tych dwóch powodów lepiej pozostać przy takim ogólnym stwierdzeniu. Ale jak podczas rozmowy uznasz, ze to dobry pomysł, to możesz skupić się właśnie na tym, ze chcesz rozwiązywać Wasze problemy z nim, a nie z pomocą matki. A nawet nie tyle problemy co po prostu życiowe sprawy. Nie trzeba tego wcale nazywać i w ogóle postrzegac jako problem. Bo gdzie tu problem? Problemy to inny kaliber. Problemy zostawmy na inne okazje. wink I z nim nie dlatego, ze matka jest be, ale dlatego, ze (on jest cacy. wink Żartuje. wink) to Wasze dziecko i Wasze sprawy. Ja pomyślałam o poprowadzeniu rozmowy w tym kierunku, żeby w ten sposób - ze się tak wyrażę - osłodzić mu gorycz porażki związanej z mieszkaniem oddzielnie. Może dzięki temu przyjmie te decyzje lepiej i dzięki temu będzie Wam łatwiej. A przede wszystkim Tobie. Pewnie nie zabrzmi to dobrze, ale w tym konkretnym przypadku chyba lepiej dobrze przemyśleć, co i jak chce się powiedzieć, żeby Cię nie zagadał.

675 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-16 12:01:15)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:

Ja bym się na tym etapie jeszcze tak przed nim nie otwierał. Gościu ostro odwalał i szansa, że to wykorzysta jest wieksza niż mniejsza. Ale to już Rita musi wyczuć.

Z tym nie dzieleniem sie z siostrą historią... Nie wiemy jakie macie relacje ale taka skłonność do "przemilczania" trochę mi się kojarzy z żonami np. Alkoholów właśnie, które udają przed światem i budują falszywy wizerunek męża, własnego życia. A potem wszyscy zdziwieni jak dramat się wydarzy.

Miroon w punkt z tymi żonami alkoholików ,to co opisałeś to jeden z objawów i mechanizmów wypierania i zaprzeczania minimalizowania ,tym razem przed światem zewnętrznym,i to tak się potem odbywa w zaklętym kręgu wszystko i wszystkie jazdy alkoholik natychmiast wyczuje i dostrzeże szansę na manipulowanie i różne swoje fikołki, w takich okolicznościach "bezkarności "i niby dyskrecji .
A bohaterka Rita siłaczka będzie na różne sposoby jednak tańczyć w koło Turka i go leczyć, jednak pomimo różnych deklaracji i ukrywając chęć naprawy faceta przed sobą.Rito nie masz wpływu na to czy o n przestanie czy nie ,choć czasem możesz mieć wrażenie że masz taki wpływ - jakiś masz różny inny od zamierzonego na ogół i nieprzewidywalny w ogromnym stopniu ,ale kontroli nigdy mieć nad tym mieć nie będziesz tzn nad uzależnieniem .

676 Ostatnio edytowany przez KasiaDol1976 (2020-11-16 12:32:15)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:

Bardzo mądre podejście. To rzeczywiście tak czasem działa jakby automatycznie, ze człowiek się może do kogoś uprzedzić, nawet podświadomie, jak się nasłucha, ze ktoś zrobił x, powiedział y. Trzymaj się tego podejścia. To ma tez taki plus, ze inne osoby mogą same coś zauważyć i np. zwrócić uwagę na coś, czego my nie dostrzegamy. I to może być zarówno coś niefajnego, jak i wręcz przeciwnie: bardzo fajnego. Podobno z boku czasem lepiej pewne rzeczy widać.

kontra

paslawek napisał/a:

Miroon w punkt z tymi żonami alkoholików ,to co opisałeś to jeden z objawów i mechanizmów wypierania i zaprzeczania minimalizowania ,tym razem przed światem zewnętrznym,i to tak się potem odbywa w zaklętym kręgu wszystko

Zgadzam się i z Apogeum i z Panami. To trudna i nie zero jedynkowa kwestia. Osobiście trochę Ritę rozumiem- bo pamiętam początki mojego małżeństwa i np. spotkania rodzinne. Kuzynostwo- Polka i Polak się pokłócili to to było normalne, że się ludzie kłócą i nie ma co się przejmować, ja pokłóciłam się z moim I. "No tak, Turka brałaś to się teraz użeraj i co, krzyki, kłótnie, na co Ci to było". W jakiś tam sposób chcemy tych swoich mężczyzn chronić przed stereotypami, odgórną oceną bliskich, bo oni już zapewne z racji pochodzenia mają do niego dystans, a tu jeszcze problemy. I mimo, że nie jestem zwolenniczką bezkompromisowego podejścia "Co w domu to zostaje w domu"... tak Ritę rozumiem. Po ludzku.

To, że gdzieś tam na dnie Rity mimo różnych deklaracji jest chęć i nadzieja na naprawdę go- myślę, że wszyscy to wiemy, ona sama też. Niestety. Byle postawić cienką granicę między tymi nadziejami a naiwnością i przekonaniem, że może mieć na to realny wpływ.

Co do rozegrania proponowanego przez Apogeum, by trochę mu tę gorycz osłodzić- no myślę, że z tym Panem trzeba do rozmowy się solidnie przygotować i zastosować metodę jak z maila "Super to i to, ALE". ... No jak z dzieckiem smile

677 Ostatnio edytowany przez Miroon (2020-11-16 16:20:08)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

No i właśnie z tym Panem wszystko będzie... takie na dwa razy.
Dzielenie wszystkiego:
a) na aspekt kulturowy , co pozwoli na wyjaśnianie i usprawiedliwianie się przed Ritą i samym sobą
b) alkoholowy i ogólnych problemów ze sobą, co również posłuży za usprawiedliwianie się i przed Ritą i samym sobą

A i jednym i drugim można próbować usprawiedliwiać porywczość, próby dominacji, manipulacji, gierki, egoizm, przejawy narcyzmu, potem natężenie bliskości i uczuć, wielkie słowa i obietnice, oziębłość, słabości..... Wszystko i jeszcze więcej.

No ale to założenie negatywnego finału historii. Może nas Pan K. zaskoczy i przestanie obciążać sobą Ritę i zabierze się za pracę nad sobą, tak po męsku, skoro ta jego męskość taka wrażliwa i "silna". Czekam Rita na  wieści po rozmowie.

678

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Pasławek, Miroon- faktycznie, to co napisałam może sugerować  waszą interpretację. Wiem, że taki mechanizm istnieje, w tym zakresie już "odrobiłam lekturę". Ale w tym przypadku chodzi dokładnie o to, o czym pisała Kasia i po części Apogeum, o uprzedzenia- oni jeszcze nic o nim nie wiedząc są uprzedzeni, już się nasłuchałam od matki, że tylko ojca zdenerwowałam, że mu ciśnienie skoczyło i od rana teatralnie leży na kanapie i wydzwania do rodzeństwa żaląc się "z kogo wnuka będzie miał" (przynajmniej wiadomo po kim mam skłonności do bycia królową dram wink ) . To jest właśnie moja rodzina. Nie chcę by wiedzieli. Z siostrą jest inaczej- wie tyle, że nie możemy się dogadać, że każde z nas ma problemy i ...tyle. Na razie tyle. 

paslawek napisał/a:

A bohaterka Rita siłaczka będzie na różne sposoby jednak tańczyć w koło Turka i go leczyć, jednak pomimo różnych deklaracji i ukrywając chęć naprawy faceta przed sobą.Rito nie masz wpływu na to czy o n przestanie czy nie ,choć czasem możesz mieć wrażenie że masz taki wpływ - jakiś masz różny inny od zamierzonego na ogół i nieprzewidywalny w ogromnym stopniu ,ale kontroli nigdy mieć nad tym mieć nie będziesz tzn nad uzależnieniem

Wiem, że nie mam na to wpływu, ani nie będę miała kontroli. I o ile na wpływ to jakąś głupią cichą nadzieję mam (to tylko głupia i cicha nadzieja, podkreślam) tak co do braku kontroli nad tym to nie mam złudzeń, tak samo nie zamierzam go leczyć bo nie będzie tematu nas jak nie podejmie leczenia.. a potem to jedynie wsparcie. Bo tak szczerze Pasławku, czy po prostu chęć wsparcia typu możliwość wygadania się, czy pobycia przy nas czy np. uczestnictwo w jakiś tam rodzinnych terapiach - to na szali bliżej temu do wsparcia czy prób leczenia? smile

Apogeum napisał/a:

Ja pomyślałam o poprowadzeniu rozmowy w tym kierunku, żeby w ten sposób - ze się tak wyrażę - osłodzić mu gorycz porażki związanej z mieszkaniem oddzielnie. Może dzięki temu przyjmie te decyzje lepiej i dzięki temu będzie Wam łatwiej. A przede wszystkim Tobie. Pewnie nie zabrzmi to dobrze, ale w tym konkretnym przypadku chyba lepiej dobrze przemyśleć, co i jak chce się powiedzieć, żeby Cię nie zagadał.

No dobrze to nie brzmi, ale innego wyjścia, niż opracowanie jakiejś taktyki  i solidne przygotowanie do rozmowy to ja nie mam smile Bo umiejętności negocjacji, zagadywania i perswadowania innym ludziom swoich racji i chęci to on ma na wysokim poziomie. Więc taktyka i nadzieja, że jakaś tam słabość do mnie te umiejętności osłabią.

679 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-17 20:20:50)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Ja pomyślałam o poprowadzeniu rozmowy w tym kierunku, żeby w ten sposób - ze się tak wyrażę - osłodzić mu gorycz porażki związanej z mieszkaniem oddzielnie. Może dzięki temu przyjmie te decyzje lepiej i dzięki temu będzie Wam łatwiej. A przede wszystkim Tobie. Pewnie nie zabrzmi to dobrze, ale w tym konkretnym przypadku chyba lepiej dobrze przemyśleć, co i jak chce się powiedzieć, żeby Cię nie zagadał.

No dobrze to nie brzmi, ale innego wyjścia, niż opracowanie jakiejś taktyki  i solidne przygotowanie do rozmowy to ja nie mam smile Bo umiejętności negocjacji, zagadywania i perswadowania innym ludziom swoich racji i chęci to on ma na wysokim poziomie. Więc taktyka i nadzieja, że jakaś tam słabość do mnie te umiejętności osłabią.

Taka myśl: A jakbyś z wyżej wymienionych względów pewne rzeczy napisała wcześniej w mailu? Teoretycznie najlepsza byłaby sama rozmowa w cztery oczy, ale czy w praktyce tez, to już można mieć wątpliwości. Gdyby o tych potencjalnie najbardziej zapalnych kwestiach powiedzieć w mailu, to po pierwsze ryzyko kłótni zminimalizowane w zasadzie do zera, a po drugie - w moim odczuciu najważniejsze - miałby czas ochłonąć. I wtedy nie uderzyłaby w Ciebie jego pierwsza reakcja podyktowana emocjami, które jak wiadomo, prawie nigdy nie są dobrym doradca. A tutaj dodatkowo poza emocjami dochodzi trudny charakter K. I wtedy rozmowa w cztery oczy to byłby już bardziej czas na spokojne dogadanie szczegółów.

Tego typu maili co prawda nigdy nie pisałam, ale za to już dawno zauważyłam, ze jak mąż w nie do końca przyjemnej rozmowie, w emocjach powiedział mi coś jakkolwiek przykrego, a ja zareagowałam od razu i wszystko wyrzuciłam z siebie od razu, to nie zawsze od razu następowało porozumienie. A jak od razu powiedziałam najważniejsze, ze np. jest mi przykro, nie życzę sobie takich słów czy takiego tonu i nie będę tego tolerować i wyszłam, a swego rodzaju „krytykę” jego zachowania zachowałam na później, to jak później (kiedy jego emocje opadły) mówiłam spokojnie nawet mało przyjemne dla niego rzeczy, to przyznawał mi racje (oczywiście jeśli ja miałam, ale wiadomo, ze teraz pisze o właśnie takich sytuacjach) i przepraszał. Ale zdecydowanie częściej bywa tak, ze zanim zdążę mu cokolwiek później powiedzieć, to sam przychodzi i przeprasza. I to działa w obie strony. wink

Twoja sytuacja jest inna, jest więcej różnic niż podobieństw, bo Wasza sytuacja jest trudna, a do tego jesteś w ciąży, ale tak sobie myślę, ze w takiej sytuacji tym bardziej lepiej minimalizować ryzyko, ze coś pójdzie nie tak. Ale jesli sądzisz, ze nie jest to potrzebne i wystarczy sama rozmowa, to super.

680 Ostatnio edytowany przez KasiaDol1976 (2020-11-17 18:57:31)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Też o tym myślałam. Ale ja osobiście bym tego chyba nie zrobiła, bo (choć może to bardzo pokręcona logika smile :

-z czystej ciekawości chciałabym zobaczyć, co takiego ma do powiedzenia po własnych refleksjach, do jakich wniosków SAM doszedł, czy może SAM Z SIEBIE coś zrozumiał i czy postawił Ritę i dziecko na pierwszym miejscu po własnych refleksjach. Dałabym mu tym razem pierwszeństwo w wyznaniach. Treść, które wysłałaby Rita mogłaby diametralnie to zmienić, odwieść go od podzielenia się tym, czym szczerze podzielić się chciał, co może wpłynąć na jakiś ukryty żal i znowu zostawić wiele rzeczy "w zawieszeniu", a tych to czuję, że już trochę się nad nimi nazbierało.
-podjęłabym ryzyko tych emocji i ewentualnej kłótni... w trasie z samochodu żadne raczej nie wysiądzie smile Więc najwyżej się wykrzyczą (choć bardzo brzydko krzyczeć na kobietę w ciąży), emocje opadną i uda im się coś sensownego wypracować. A poza tym każda taka sytuacja (nie umiejętność dogadania się) powinna upewniać Ritę w przekonaniu, że czas rozwiać wątpliwości co do szans powodzenia tej relacji. Ja tak to widzę smile

681 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-17 21:03:44)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Mogłoby być tak, jak piszesz, Kasiu. Choć wcale nie musiałoby tak być. Wszystko zależy od tego, co on chce Ricie powiedzieć, i od tego, co Rita by w takim mailu napisała. To była luźna myśl. Być może jest tak, ze nie ma w ogóle takiej rzeczy, o której Rita chciałaby rozmawiać mailowo, bo o wszystkim, o czym chciała napisać, napisała w poprzednim mailu. A jeśli nawet nie o wszystkim, to dobra strona wysłania tamtego maila jest taka, ze jednak najważniejsze rzeczy Rita już zasygnalizowała, więc szansa powodzenia tej rozmowy wzrasta.

A jeśli on tego maila, którego Rita już wysłała, odczyta życzeniowo, a nie ze zrozumieniem, to będzie oznaczało, ze z kolejnym mogłoby być podobnie. I co gorsza z rozmowa tez. Ale może nie będzie zle i Ricie i K. uda się dojść do porozumienia.

682 Ostatnio edytowany przez Turk'un karisi (2020-11-17 21:59:47)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Z jakimiś mechanizmami a'la żona alkoholika to spora nadinterpretacja. 

Jej rodzice to nie są godni zaufania ludzie, u których może szukać zrozumienia, pomocy i wsparcia i zapewne Rita wie, że jakiekolwiek dzielenie się problemami związanymi z tym mężczyzną da im tylko pole do tego by opiniować, wydawać osądy a do tego może i uderzać w Ritę i dalej ją niszczyć, podobnie jak w procesie jej wzrastania (pamiętam wpis Rity o matce + off-Top Kasi z postem Rity) pardon, niczego o swoim życiu nie mówiłabym tym rodzicom. Normalni ludzie na wieść o wnuku się cieszą, a nie biadolą, że będzie mieszańcem.
Co do siostry i dawkowania informacji- skoro siostra też grała na dwa fronty (skopiowany post Rity przez Kasię) to mimo poprawnych relacji widać, że jakiś margines nieufności Rita też wobec niej zachowuje. Jednym słowem- dziewczyna jest na świecie sama. I to od najmłodszych lat. Jej nieufność nie wzięła się znikąd. Więc rozumiem jej nadzieje względem tego, że ten mężczyzna może się ogarnie i będą na tym świecie dla siebie w trójkę. Bo i ona i on są sami jak palec i jakkolwiek trudni i pogubieni nie są w swojej dorosłości, to podziękować można rodzinom, w których wzrastali. Prawda jest taka, że on powinien jej szczerze opowiedzieć o swojej rodzinie, ona o swojej- by zrozumieli pewne mechanizmy, wśród których się ciągle kręcą i przez które wciąż błądzą. Bez różnicy czy on to potem wykorzysta- jeśli tak, to "drzwi". A najistotniejsze jest to, że oboje walczą sami ze sobą i swoimi problemami, a to może stanowić solidny fundament by walczyć razem, bez względu na tytuł: czy para/małżeństwo/przyjaciele ze wspólnym dzieckiem. Wiem, że w tych czasach jest moda na skrajny indywidualizm i egoizm i co druga rada na tym forum to "zostaw go/ją", ale każda ludzka relacja, która ma przynosić owoce to ciężka praca. Czasem bardzo ciężka. Im cięższa tym bardziej owocna. Bo magazynowych związków, które okazują się puste i wypalają raz dwa a potem biadolenie "przecież było tak idealnie" znamy multum.

Ja Ci Rito powtórzę raz jeszcze- jesteś silniejsza niż myślisz, teraz do tej siły masz podwójną motywację. Cokolwiek K. Ci nie powie- najpierw jesteś ty i dziecko, potem on. On w Twoim życiu tylko po podjęciu leczenia i walce o siebie. Niestety. Osobiście jestem dobrej myśli i zakładam, że druga utrata- tym razem już nie tylko Ciebie a Ciebie i dziecka to mógł być potężny cios, po którym może przejrzy na oczy. A jak nie to i to przed Tobą cudowna sprawa- macierzyństwo i w przyszłości inny mężczyzna.
Przytoczyłaś czyjeś słowa, że jakich on nadziei by nie miał, pozostanie przy tym co mu dasz. Tak dzieje się za każdym razem. I teraz też tak będzie. Inshallah wink

683 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-17 22:47:24)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Turk'un karisi napisał/a:

Jej rodzice to nie są godni zaufania ludzie, u których może szukać zrozumienia, pomocy i wsparcia i zapewne Rita wie, że jakiekolwiek dzielenie się problemami związanymi z tym mężczyzną da im tylko pole do tego by opiniować, wydawać osądy a do tego może i uderzać w Ritę i dalej ją niszczyć, podobnie jak w procesie jej wzrastania (pamiętam wpis Rity o matce + off-Top Kasi z postem Rity) pardon, niczego o swoim życiu nie mówiłabym tym rodzicom. Normalni ludzie na wieść o wnuku się cieszą, a nie biadolą, że będzie mieszańcem.
Co do siostry i dawkowania informacji- skoro siostra też grała na dwa fronty (skopiowany post Rity przez Kasię) to mimo poprawnych relacji widać, że jakiś margines nieufności Rita też wobec niej zachowuje

Trudno nie odnieść wrażenia, ze tak właśnie jest. A w odniesieniu do samych rodziców (bo siostra zdaje się była w tamtym okresie bardzo, bardzo młoda, a to jakaś okoliczność łagodząca wink) to nawet wrażenie graniczące z pewnością. Albo i fakt.

684

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
turk'un karisi napisał/a:

Wiem, że w tych czasach jest moda na skrajny indywidualizm i egoizm i co druga rada na tym forum to "zostaw go/ją", ale każda ludzka relacja, która ma przynosić owoce to ciężka praca. Czasem bardzo ciężka. Im cięższa tym bardziej owocna. Bo magazynowych związków, które okazują się puste i wypalają raz dwa a potem biadolenie "przecież było tak idealnie" znamy multum.

No bo, jak to mówił katolicki teolog i pisarz "Udane małżeństwa nie są efektem znalezienia idealnej osoby, lecz kochania niedoskonałego człowieka, którego wybrało się na współmałżonka" Niby banał, a chyba już teraz zapomniany.

Taka moja ostatnia już refleksja na temat K, i już tylko będę czekać na wieści od Rity smile

Abstrachując od uzależnień... tak jakby je odrzucić, to myślę, że w takiej Turcji K. byłby jedną z lepszych partii bo jego postępowanie nie byłoby odbierane jako próby dominacji a męski obowiązek zorganizowania wszystkiego począwszy od decyzyjności kończąc na zabezpieczeniu materialnym kobiety, którą ma pod opieką. Jak to Turk'un wygląda? Żyjesz wśród Turczynek i Turków to pewnie wiesz smile

Osobiście uważam (dalej odrzucając kwestię uzależnień), że silna instynktowna potrzeba opieki nad Ritą i dzieckiem, która tu często była odbierana jako próby dominacji (np. oznajmienie że jej miejsce z dzieckiem jest przy nim, że powinni być razem, oznajmienie, że zamieszka w jego mieszkaniu skoro nie chce z nim, wszystko co jego to jej, i inne akcje) samo w sobie nie jest u K. czymś złym, to coś naturalnego że musi zabezpieczyć dziecko i matkę i chce je mieć przy sobie, tylko on musi popracować nad formą wyrażania tego i zostawiania Ricie przestrzeni w tym aspekcie. I zapracowania sobie na to a nie żądań. Może w procesie zdrowienia się uspokoi i to przybierze zdrową formę. Mam taką nadzieję. 

Odchodząc od K. to silne poczucie więzi, rodzinność, silna odpowiedzialność za rodzinę nie jest niczym złym, wszystkie chcemy rodzinnych i poczuwających się wobec nas mężczyzn, i słowa twojego męża Turk'un karisi, że jak się obrało wspólną drogę to trzeba znosić jej trud czy mojego i to ich rodzinne podejście to oddają ale, tylko właśnie... K. jest chory i nie potrafi robić tego w zdrowy sposób. Choć może i stara się. Ale to za mało. To tylko takie moje refleksje. Ale myślę, że jakby ogarnął to dostosowałby się do akceptowalnego przez Ritę poziomu.

W ogóle zawsze podziwiałam u Turków bardzo silne poczucie odpowiedzialności za siebie nawzajem. Wydaje mi się, że tam jeszcze nie ma tyle miejsca na taki indywidualizm i stawianie na siebie i często rezygnuje się z siebie na rzecz rodziny i jej potrzeb i to tam jest bardzo honorowane. Nie ma jeszcze takiej narracji jak u nas, że najważniejsi jesteśmy my sami.  Przynajmniej kiedyś tak było. Tu może Turk'un Karisi mogłabyś się odnieść, bo ty mieszkasz w Turcji i pewnie widzisz zachodzące w społeczeństwie zmiany smile U nas często obserwuje podejście ze "a najwyżej się rozwiedziemy"... I to rozumowanie jeszcze przez zawarciem małżeństwa. Tam to pewnie sprowadza się do tego, że wola boska każe ten trud znosić smile

685 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-18 20:56:53)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:
turk'un karisi napisał/a:

Wiem, że w tych czasach jest moda na skrajny indywidualizm i egoizm i co druga rada na tym forum to "zostaw go/ją", ale każda ludzka relacja, która ma przynosić owoce to ciężka praca. Czasem bardzo ciężka. Im cięższa tym bardziej owocna. Bo magazynowych związków, które okazują się puste i wypalają raz dwa a potem biadolenie "przecież było tak idealnie" znamy multum.

No bo, jak to mówił katolicki teolog i pisarz "Udane małżeństwa nie są efektem znalezienia idealnej osoby, lecz kochania niedoskonałego człowieka, którego wybrało się na współmałżonka" Niby banał, a chyba już teraz zapomniany.

Taka moja ostatnia już refleksja na temat K, i już tylko będę czekać na wieści od Rity :)

Abstrachując od uzależnień... tak jakby je odrzucić, to myślę, że w takiej Turcji K. byłby jedną z lepszych partii bo jego postępowanie nie byłoby odbierane jako próby dominacji a męski obowiązek zorganizowania wszystkiego począwszy od decyzyjności kończąc na zabezpieczeniu materialnym kobiety, którą ma pod opieką. Jak to Turk'un wygląda? Żyjesz wśród Turczynek i Turków to pewnie wiesz :)

Osobiście uważam (dalej odrzucając kwestię uzależnień), że silna instynktowna potrzeba opieki nad Ritą i dzieckiem, która tu często była odbierana jako próby dominacji (np. oznajmienie że jej miejsce z dzieckiem jest przy nim, że powinni być razem, oznajmienie, że zamieszka w jego mieszkaniu skoro nie chce z nim, wszystko co jego to jej, i inne akcje) samo w sobie nie jest u K. czymś złym, to coś naturalnego że musi zabezpieczyć dziecko i matkę i chce je mieć przy sobie, tylko on musi popracować nad formą wyrażania tego i zostawiania Ricie przestrzeni w tym aspekcie. I zapracowania sobie na to a nie żądań. Może w procesie zdrowienia się uspokoi i to przybierze zdrową formę. Mam taką nadzieję. 

Odchodząc od K. to silne poczucie więzi, rodzinność, silna odpowiedzialność za rodzinę nie jest niczym złym, wszystkie chcemy rodzinnych i poczuwających się wobec nas mężczyzn, i słowa twojego męża Turk'un karisi, że jak się obrało wspólną drogę to trzeba znosić jej trud czy mojego i to ich rodzinne podejście to oddają ale, tylko właśnie... K. jest chory i nie potrafi robić tego w zdrowy sposób. Choć może i stara się. Ale to za mało. To tylko takie moje refleksje. Ale myślę, że jakby ogarnął to dostosowałby się do akceptowalnego przez Ritę poziomu.

W ogóle zawsze podziwiałam u Turków bardzo silne poczucie odpowiedzialności za siebie nawzajem. Wydaje mi się, że tam jeszcze nie ma tyle miejsca na taki indywidualizm i stawianie na siebie i często rezygnuje się z siebie na rzecz rodziny i jej potrzeb i to tam jest bardzo honorowane. Nie ma jeszcze takiej narracji jak u nas, że najważniejsi jesteśmy my sami.  Przynajmniej kiedyś tak było. Tu może Turk'un Karisi mogłabyś się odnieść, bo ty mieszkasz w Turcji i pewnie widzisz zachodzące w społeczeństwie zmiany :) U nas często obserwuje podejście ze "a najwyżej się rozwiedziemy"... I to rozumowanie jeszcze przez zawarciem małżeństwa. Tam to pewnie sprowadza się do tego, że wola boska każe ten trud znosić :)

Ja bym pewne rzeczy jednak rozgraniczyła. Zakochanie to nie miłość, wiadomo. Miłość jedynie na dobre i w zdrowiu to nie miłość. Związek, w którym jedna osoba nie może liczyć na druga, bo nie ma w nim miłości, to nie związek, a zabawa w związek. Trudne doświadczenia mogą umocnić związek. Fakt. Związek to nie (tylko) miód z cukrem - wiadomo. Dobry związek wymaga starań czy jak kto woli pracy obu stron - oczywiście. Ale już zdanie, ze im cięższa praca nad związkiem, tym bardziej owocna, może, ale nie musi być prawda. Bo to tak jakby powiedzieć: Rito, gołym okiem widać, ze Twój związek wymaga ogromu pracy, żeby było dobrze, ale pamiętaj, im będzie trudniej, tym bardziej owocnie. No nie. Nie musi tak być. Życzę Ricie, żeby ta granica, za która nie warto walczyć o związek, nie została przekroczona. Bo nie wiem jak inni, ale ja pracy nad związkiem mówię tak. Orce na ugorze - mówię zdecydowane nie.

"Udane małżeństwa nie są efektem znalezienia idealnej osoby, lecz kochania niedoskonałego człowieka, którego wybrało się na współmałżonka".

Kasia przytoczyła mądre i piękne słowa. Z tym się zgadzam całkowicie. Ale to działa w obie strony. Jeśliby się tak zdarzyło, ze K. będzie chciał, żeby Rita dźwigała na swoich plecach także te problemy, które musi rozwiązać sam albo które zamierza rozwiązywać tylko połowicznie czy pozornie, albo jeśliby chciał ja zmienić i podporządkować, toby oznaczało, ze z jego strony to nie miłość. Oby tak nie było.

686 Ostatnio edytowany przez Turk'un karisi (2020-11-18 20:16:28)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:

Bo nie wiem jak inni, ale ja pracy nad związkiem mówię tak. Orce na ugorze - mówię zdecydowane nie.

"Udane małżeństwa nie są efektem znalezienia idealnej osoby, lecz kochania niedoskonałego człowieka, którego wybrało się na współmałżonka".

Kasia przytoczyła mądre i piękne słowa. Z tym się zgadzam całkowicie. Ale to działa w obie strony. Jeśliby się tak zdażyło, ze K. będzie chciał, żeby Rita dźwigała na swoich plecach także te problemy, które musi rozwiązać sam albo które zamierza rozwiązywać tylko połowicznie czy pozornie, albo jeśliby chciał ja zmienić i podporządkować, toby oznaczało, ze z jego strony to nie miłość. Oby tak nie było.


Całkowicie się zgadzam. Wtedy to nie miłość.
Różnie można zinterpretować moje słowa, że im cięższa praca tym lepsze owoce... Bo tak naprawdę każdy ma inne granice, inną siłę psychiki. Wiadomo. Ja przyznaje, że jako osoba, która nie dorastała w Polsce a w Turcji własnie, bo tu tata był na kontraktach od kiedy miałam 12 lat, zupełnie inaczej postrzegam pewne rzeczy i te granice są u mnie daleko posunięte jakby tak z europejskiej perspektywy patrzeć. Mimo uczenia się po angielsku w prywatnych placówkach i raczej z dziećmi obcokrajowców i dziećmi bogatych Turków i tak chłonęło się tę turecką kulturę. Ich krzykliwość, ekspresję, sposoby załatwiania spraw, braki konkretów, niedopowiedzenia i presję hierarchii. A to na człowieka wpływa. I tak jak mówi Kasia, tu nawet wielu świeckich wciąż powołuje się na wolę boską a język przesiąknięty jest boskimi zwrotami smile Ale chyba i u nas tak się mówiło, że Bóg nie zsyła na nas więcej, niż nie jesteśmy w stanie udźwignąć big_smile to tylko takie wtrącenie.

Kasiu, co do kwestii K. jako partii tu w Turcji- myślę, że laski by się biły o niego smile Wiele Turczynek, które znam to takie... w Polsce nazwalibyśmy je księżniczkami. Wielu pasuje układ, że facet wszystko zaspokaja i zapewnia a one sobie o niego podbają przy okazji mając wiele czasu dla siebie i mogą zajmować się swoimi kobiecymi sprawami. Ale i w Polsce są takie kobiety. Zresztą, i w Polsce K. nie miał problemu z ogarnięciem sobie kobitek, co nie? wink Tylko może motywacje kobitek inne. I jego motywacje też. No ale on się uparł na Ritę, która "sama wszystko sama" to niech on się teraz męczy big_smile Ale wracając to Turcji, teraz też wiele się zmienia, i np. wśród najbardziej światłych, wykształconych i względnie niezależnych Turczynek uchodziłby za staroświeckiego. Ale dla niższych warstw wymarzony smile

Jak już tak sobie snujemy takie porównania to, pamiętam jak Rita pisała, że powiedział, że mu wystarczy, że ona jest i że on poczeka, aż ona zrozumie swoje uczucia. Jak tu sobie obserwuje Turków, to często spotykałam takie podejście u facetów. Nie wiem z czego to wynika, i nie jest to żadna reguła, ale są tacy co to sobie po prostu wybiorą jakąś laskę- i nie wiadomo czemu- chcą właśnie ją, a że do siebie nie pasują i drą koty? E tam, Allah da siłę big_smile trochę się śmieję, ale to jest bardzo ciekawa kombinacja cech. Bo z jednej strony duma i wiecznie urażeni, a z drugiej czekają aż pokocha i wystarcza, że ona jest smile Ogólnie wiele rzeczy, które tu się odbywają na etapie zdobywania się/chcenia się u nas uchodziłoby za zabawę uczuciami, testowanie i gry i natręctwo, a może nawet i jakiś stalking. A tu... a tu jest po staremu. Jest zabawa w gonitwę za króliczkiem, są testy, przyciąganie - odpychanie... dla mnie to bardzo ciekawi i zabawni do obserwowania ludzie. Mi się tu dobrze mieszka.

Co do indywidualizmu- ciężko poznać co Turcy naprawdę myślą. Na osobności przyznają Ci się do prawdziwych poglądów, ale na tle grupy w dyskusjach raczej nie odbywa się to jak u nas, że każdy z odmiennymi poglądami je wykłada, co po prostu najsilniejszy w grupie wchodzi w rolę przywódcy, wygłasza co myśli a reszta albo się zgadza albo milczy. Dalej... hierarchie smile Ale to też się mocno zmienia. W ogóle w Turkach jest dużo sprzeczności. Niby krzykliwi, więc wydawałoby się, że broniący swoich racji a z drugiej strony... no smile Przy jednych krzyczą, przy drugich są potulni i nie pisną. Same Turczynki też uważam za dość krzykliwe. Ale nie bez powodu często zestawia się Polaków i Turków smile Tu Polaków mieszka całkiem sporo, i świetnie się tu odnajdują.

Kasiu, jakbyś chciała sobie o Turcji porozmawiać to możesz napisać do mnie, bardzo lubię o tym rozmawiać. I samą mnie też ciekawi Twoja perspektywa, bo ty jednak znałaś Turków żyjących na obczyźnie, pewnie głównie taką średnią klasę. Tu w Turcji też różnie się o nich mówi. Także jakby co, zapraszam smile  By tu off-topu nie robić.

Wracając do Rity i K. -też życzę Ricie aby ta granica, za którą nie warto walczyć, nie została przekroczona. Czekamy Rito zatem na to co tam książę wymyślił smile
I dalej bardzo przypominacie mi mnie i Ummeta sprzed 10 lat smile

687

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Turk'un karisi napisał/a:
Apogeum napisał/a:

Bo nie wiem jak inni, ale ja pracy nad związkiem mówię tak. Orce na ugorze - mówię zdecydowane nie.

"Udane małżeństwa nie są efektem znalezienia idealnej osoby, lecz kochania niedoskonałego człowieka, którego wybrało się na współmałżonka".

Kasia przytoczyła mądre i piękne słowa. Z tym się zgadzam całkowicie. Ale to działa w obie strony. Jeśliby się tak zdarzyło, ze K. będzie chciał, żeby Rita dźwigała na swoich plecach także te problemy, które musi rozwiązać sam albo które zamierza rozwiązywać tylko połowicznie czy pozornie, albo jeśliby chciał ja zmienić i podporządkować, toby oznaczało, ze z jego strony to nie miłość. Oby tak nie było.

Całkowicie się zgadzam. Wtedy to nie miłość.
Różnie można zinterpretować moje słowa, że im cięższa praca tym lepsze owoce... Bo tak naprawdę każdy ma inne granice, inną siłę psychiki. Wiadomo. Ja przyznaje, że jako osoba, która nie dorastała w Polsce a w Turcji własnie, bo tu tata był na kontraktach od kiedy miałam 12 lat, zupełnie inaczej postrzegam pewne rzeczy i te granice są u mnie daleko posunięte jakby tak z europejskiej perspektywy patrzeć.

Na forum przewija się czasem taka myśl, ze najważniejsze jest to, żeby obu stronom było dobrze z tym, co się w ich związku dzieje. Innymi słowy, jeśli dwóm osobom nie przeszkadza, ze dzieje się x, to nie ma problemu i nie ma znaczenia, co myślą na ten temat inni. Ważne, ze tym konkretnym osobom tworzącym związek to pasuje.

Co nie zmienia faktu, ze choć - jak słusznie zauważyłaś - każdy ma inne granice, w związku nie chodzi o to, żeby sprawdzać granice tej drugiej osoby. I sile jej psychiki.

688

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:

Co nie zmienia faktu, ze choć - jak słusznie zauważyłaś - każdy ma inne granice, w związku nie chodzi o to, żeby sprawdzać granice tej drugiej osoby. I sile jej psychiki

A K. To robił i nie wierzę, że nagle tak go olśni, że nie będzie próbował. Co prawda sam uważam, że na etapie docierania się i początków zwiazkow zawsze w jakiś sposób testuje się osobę i sprawdza te granice, ale nie ma to takjej formy jaką stosował K. A skoro to wygląda u nich tak, jak opisała Turk'un (kopia poniżej), to on nawet może nie uważa tego za coś złego. No za dużo różnic w sposobie odbierania świata miedzy nimi, za dużo.

turk'un karisi napisał/a:

Ogólnie wiele rzeczy, które tu się odbywają na etapie zdobywania się/chcenia się u nas uchodziłoby za zabawę uczuciami, testowanie i gry i natręctwo, a może nawet i jakiś stalking. A tu... a tu jest po staremu. Jest zabawa w gonitwę za króliczkiem, są testy, przyciąganie - odpychanie...

689

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

W ogóle zawsze podziwiałam u Turków bardzo silne poczucie odpowiedzialności za siebie nawzajem. Wydaje mi się, że tam jeszcze nie ma tyle miejsca na taki indywidualizm i stawianie na siebie i często rezygnuje się z siebie na rzecz rodziny i jej potrzeb i to tam jest bardzo honorowane. Nie ma jeszcze takiej narracji jak u nas, że najważniejsi jesteśmy my sami.  Przynajmniej kiedyś tak było.  U nas często obserwuje podejście ze "a najwyżej się rozwiedziemy"... I to rozumowanie jeszcze przez zawarciem małżeństwa.

Tak samo było i u nas a nawet to jeszcze u nas(w Polsce)jeszcze jest. Ale to sukcesywnie jest niszczone przez szeroko rozumowaną lewicę. Czy w krajach z wiarą muzułmańską istnieje taki twór jak gender? lgbt? feminizm? domaganie sie odejścia od własnej kultury? czy tam kobiety domagają sie zmiany roli mężczyzny?
Aborcja w islamie jest zabroniona(czy sie mylę?) w chrześcijaństwie też. Ale kościół za to jest atakowany a meczety są? nie.
To o czym mówisz Kasia jest naturalne, właściwe, dobre ba pożądane ale strasznie nie wygodne w Europie bo gdyby to utrzymać to nadal chrześcijaństwo musiałoby być przynajmniej tolerowane a tak jest zwalczane.
"Hulaj duszo piekła nie ma" moralność, co to jest?
Zobacz ile kobiet domaga się tego co na końcu drogi stanowi dla nich zagrożenie.

690

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
maku2 napisał/a:

Czy w krajach z wiarą muzułmańską istnieje taki twór jak gender? lgbt? feminizm? domaganie sie odejścia od własnej kultury? czy tam kobiety domagają sie zmiany roli mężczyzny?
Aborcja w islamie jest zabroniona(czy sie mylę?) w chrześcijaństwie też. Ale kościół za to jest atakowany a meczety są? nie.

Odcinając się od zapisów w biblii czy koranie, to na tle prawa państwowego:

Turcja- dostępna bezpłatna aborcja na życzenie do 10 tyg (w islamie do tego momentu dziecko nie posiada duszy), antykoncepcja prawie całkowicie refundowana i można dostać bez recepty,  i tabletka PO bez recepty. W Turcji jest zakaz klauzuli sumienia- lekarz musi to zrobić a przyznawanie się do aborcji nie budzi kontrowersji, jest dość powszechne. Widać to nawet w twórczości filmowej, gdzie na luzie prowadzi się rozważania czy usunąć czy nie i nikogo to nie burzy. Z ciekawostek (choć nie wiem czy to się nie zmieniło, wiedza sprzed 3 lat) w większości państwowych szpitali mężczyźni mają zakaz wejścia na oddziały ginekologiczno- położnicze celem ochrony kobiet. (chyba w Tunezji też jest bezpłatna aborcja na życzenie do któregoś tygodnia) Niestety Turcja ma aktualnie beznadziejną władzę która skręca w kierunku prawa religijnego więc może będą się działy podobne cyrki jak... gdzieś tam w Europie wink I

Na bliskim wschodzie nie ma ani jednego kraju z zakazem aborcji.
Katar, Jordania, Bahrajn, Kuwejt, Emiraty, ARABIA SAUDYJSKA(a chyba gorszego miejsca dla kobiet na świecie nie ma, no może jeszcze Salwador) - aborcja dozwolona gdy był gwałt, kazirodztwo, upośledzenie płodu lub zagrożenie zdrowia psychicznego lub fizycznego kobiety (a to bardzo szeroko rozumiane). Jeśli dobrze pamiętam to w Iranie można dokonać aborcji jeśli ciąża oznacza cierpienie matki- lista zawiera 51 powodów.

Feminizm jest- muzułmański i islamski. Dotyczy innych zagadnień, jeden kulturowych, drugi religijnych. W niektórych krajach możesz za to stracić życie/pójść do więzienia ale liberalizacja prawa następuje w wielu krajach dzięki tym działaniom- np. w Emiratach właśnie wprowadzono, że można mieszkać razem bez ślubu.

Przepraszam za offtop, ale to tak celem wyjaśnienia.

W reszcie zgadzam się z Maku i Kasią. Szczególnie ze zdaniem:

maku napisał/a:

  Zobacz ile kobiet domaga się tego co na końcu drogi stanowi dla nich zagrożenie.

Nawet przez jakiś czas Rita irytowała mnie tym staniem okoniem wobec wszystko co K. jej proponował w zakresie materialnym, bo miałam wyobrażenie jak to może wyglądać z jego strony, ale widać dziewczyna dobrze przeczuwała skoro sam w końcu przyznał, że chyba chciał ją zależnościami obrzucić smile Więc wybacz Rito wink

691

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

męski obowiązek zorganizowania wszystkiego począwszy od decyzyjności kończąc na zabezpieczeniu materialnym kobiety, którą ma pod opieką.

turk'un karisi napisał/a:

Wielu pasuje układ, że facet wszystko zaspokaja i zapewnia a one sobie o niego podbają przy okazji mając wiele czasu dla siebie i mogą zajmować się swoimi kobiecymi sprawami.

maku napisał/a:

czy tam kobiety domagają sie zmiany roli mężczyzny?

(...)

Zobacz ile kobiet domaga się tego co na końcu drogi stanowi dla nich zagrożenie.

Odnośnie tego, o czym piszecie dziewczyny, to pamiętam rozmowę z K. na ten temat. On uważa, że kobiety same kręcą na siebie bat i nigdy nie pojmie jak można uważać za niezależność branie na siebie zarówno kobiecych i męskich ról, zapieprzanie od rana do wieczora najpierw jako pracownice, potem jako matki, wiecznie umęczone, wiecznie niezadowolone bo a to za mało czasu z dziećmi, a to, że nie awansują  jakby się pławiły w tym, ile to one dźwigają na swoich barkach, i po co to? Że jakby jeszcze faceci podchodzili równościowo do obowiązków domowych no to ok, ale... no to jeszcze leży. I, że nie dowierza że kobiety dały sobie wmówić, że taki kierat i praktycznie niewolnictwo to jest ta ich niezależność. Że rozumie jakby jeszcze te kobiety lubiły swoje prace i się w nich realizowały, ale w wykładaniu towaru w markecie to on samorealizacji nie widzi i że to jest ta nasza wolność? (uważam to za dość płaskie rozumowanie, bo jednak większość pracuje bo z jednej pensji nie da się wyżyć, no ale on tej perspektywy nie zna)

Pamiętam jak oburzony opowiadał o swoim koledze, który płaci tylko 600 zł alimentów a żąda paragonu nawet za jedno opakowanie paluszków, byle wiedzieć, że pieniądze na dziecko były wydane, a nie, że żona wydała na siebie, ale w dyskusji K. usłyszał od niego, że może jakby zarabiał tyle co on to też dałby z siebie zrobić jelenia by utrzymywać jakąś panienkę. To się jeszcze pokłócili, że jak on (ten kolega) traktuje matkę swojego dziecka jako jakąś panienkę to już sobie daje świadectwo, a nie jej. Także to jest podejście K. 

Zresztą sam mi luźno proponował (przez tę chwilę bycia razem), że jak bym w przyszłości chciała to przecież mogę sobie pokończyć kursy rozpoczęte przed wirusem, budować na spokojnie portfolio a potem pracować na zleceniach i tak jak mi się podoba, a nie marnować pół dnia w pracy którą średnio lubię, bo on w tym żadnej niezależności nie widzi. Luki w CV brak a i świadomość, że nie zaniedbuję dziecka.

Myślę, że chyba powinnam jednak opowiedzieć K. o sytuacji w moim domu, dlaczego to wszystko na tle finansowym odbieram jako próbę "kupna i zawłaszczenia mnie" (pisałam w pierwszym poście o przemocy ekonomicznej) żeby choć trochę zrozumiał moją perspektywę.

692

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Jak ktoś przerobił przemoc, niedostatek, bezradność ze względu na brak pieniędzy, jakichkolwiek perspektyw, to inaczej patrzy na niezależność finansową/ pracę kobiety. Inaczej jak się ma rodzinę, która ma zasoby i wspomoże kiedy są kłopoty, bogatego męża, gdzie w razie rozwodu dostaniesz odpowiednie środki na życie. Większość ludzi jednak żyje dość biednie, nie ma zabezpieczeń na wypadek jak coś pójdzie nie tak. Ja od dziecka byłam przez dziadków uczona "umiesz liczyć, licz na siebie". Odnosiłam to bezpośrednio do sytuacji mojej matki, która zrezygnowała z pracy na rzecz domu, urodziła siedmioro dzieci, a po 20 latach małżeństwa w domu, jak jeszcze w domu były małe dzieci, ojciec przestał pracować i powiedział jej, żeby sama szła do pracy, że teraz się chce zamienić rolami. I wycofał się z jakichkolwiek obowiązków. Uważam, że praca jeśli się nie ma zabezpieczenia w postaci majątku rodzinnego jest niezbędna. Można mieć nawet i bogatego faceta, jak zostawi cię po kilku latach, bo za stara, albo jesteś za dużym kosztem, to też można się znaleźć w bardzo nieciekawym położeniu.

Realia są takie, że w Polsce druga pensja bardzo się przydaje. Tylko, że zbyt często jest tak, że na kobiety spada i utrzymanie domu i obowiązki domowe. W sytuacji jak oboje pracują, to obowiązki domowe powinny być podzielone na pół, albo można wynająć jakąś pomoc.

693

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Zgadzam się z Anią w 100 procentach.

Myślę, że koleś z racji statusu jest po prostu odrealniony i nie zna problemów przeciętnego Polaka. Zakładam, że na biednego nie trafiło, w sensie już w Turcji miał zaplecze i zasoby, z biednej rodziny raczej nie pochodzi.

Same poglady na temat postępowania kumpla czy propozycje by Rita realizowała się zawodowo w tym co lubi bo nie wisi nad nią brak wizji kasy do pierwszego to oczywiście na plus.

694 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-21 17:49:07)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rozmówiliśmy się smile wracaliśmy wczoraj popołudniu, bo w niedzielę wyjeżdża na trzy dni. 
Dla mnie te 2 tyg. były jak wakacje, ale u K. rewolucje. I o ile jestem spokojna o najbliższe miesiące dla mnie, tak mu nie zazdroszczę. Uważam,że to była fajna rozmowa, praktycznie wszystkie kwestie z obu stron zostały umówione, ja powiedziałam co mnie martwi, on czemu tak postępował. Chyba dopiero teraz poznaliśmy dobrze swoje perspektywy co oboje trochę uspokoiło. I było bez krzyków. Choć z dwa razy załamał mu się głos.
Apogeum- nie zdecydowałam się na mail. Chciałam by mówił sam do czego tam doszedł. Trasy nam na wszystko nie starczyło.

Dużo z siebie wyrzucił.
- uzmysłowił sobie, że większe szanse są na to, że nas w jego życiu nie będzie, niż, że będziemy i byłby sam sobie winien takiemu stanowi rzeczy, a już raz stracił rodzinę.
- wie, że nie ma prawa oczekiwać, że przy nim będę, nie w obliczu tego, z czym mu się teraz przyjdzie mierzyć i dobrze robię nie chcąc z nim mieszkać, bo on musi teraz być sam by nam nie szkodzić
-w dniu w którym odczytał maila miał terapię więc poszedł za ciosem i przyznał się terapeucie do wszystkiego. Na następnym spotkaniu terapeuta powiedział mu, że nie może go dalej prowadzić, jedno to złamanie umowy terapeutycznej i manipulowanie nią, a druga sprawa, że uważa, że nie jest w stanie efektywnie mu pomóc, jego kompetencje nie są wystarczające i kontynuowanie terapii uważa za nieetyczne. Polecił/przekierował go do innego terapeuty który się tego podejmie, ale zacząć może dopiero od nowego roku bo zamyka z jednym pacjentem terapię a na nowych teraz nie ma miejsc. Przy okazji zaproponował to, dzięki czemu 3 lata temu K. ruszył z miejsca, terapię w ośrodku zamkniętym dla tych z nawrotem choroby. Tu mi poopowiadał, że oprócz konsultacji psychiatrycznych, jest ileś godzin terapii indywidualnej, 60 h terapii grupowej i jest też sesja rodzinna, ale to go nie dotyczy smile no i to na 2 tyg. plus potem kontynuacja z grupą wsparcia weekendowo. Pierwszy wolny termin jest na 7.12, znalazł po drodze x powodów by z tego nie korzystać, ale bardzo potrzebuje się odciąć, więc się zapisał i już opłacił, bo jednak strata pieniędzy zawsze boli. W pracy co prawda powiedzieli, że chyba oszalał chcąc brać wolne z końcem roku ale wykłócił się z prezesem tym, że od 2 lat nie miał żadnego urlopu a chodzi o sprawy rodzinne i jedzie do Niemiec.

Ale dlaczego chce się zdecydować na terapię- i tu mi opowiedział i się solidnie wyżalił:

-wie, że mu odpieprzyło (tu użył mniej cenzuralnych słów) i to się skumulowało w ostatnich tygodniach i uderzyło we mnie, ale co prawda już wcześniej popijał i wiedział, że nie powinien ale rozpił się przez tamtych parę tygodni, a potem jak już byłam to nie mógł się powstrzymać, od dłuższego czasu nie radził sobie z ilością rzeczy na które nie ma wpływu i sam nie wiedział czy przynosi pracę do domu czy dom do pracy, posypały im się 2 projekty przez pandemię,  powinien być teraz za granicą i załatwiać wiele spraw,  już na tym etapie są dużo stratni, od dwóch lat nie miał urlopu, zapieprzał a nawet go nie cieszyły owoce tego, od kiedy się rozpił kilka razy podniósł głos na pracownika i miał rozmowę upominającą bo mają żelazne zasady co do kultury zarządzania, że miał też dużo gniewu wobec mnie za to, jak wtedy postąpiłam, że go tak wtedy potraktowałam- że miesiąc zbierał się do tamtej rozmowy o byciu razem a ja po prostu podziękowałam i się zmyłam (tu podkreślał, że nie chce bym pomyślała, że mnie obwinia, nie mógł mnie do tego przecież zmusić ale fakt że miał o to dużo gniewu i żalu w sobie i chyba też to nam nie odbijał) do tego jeszcze ta laska czyli wracanie do starych sposobów zagłuszania. W lipcu stracił kontakt z najmłodszą siostrą (jedyny z rodziną) bo rodzice się o tym dowiedzieli, a oni już nie mają syna więc ona brata i jej zabronili, krótko potem go zostawiłam, parę tyg. później  nagle ja z wiadomością o ciąży- a jedyne co on miał w głowie, to że znowu wdepnął i wrócił do nałogu a tu jeszcze dziecko. I jeszcze X innych rzeczy- właśnie mówiąc o tym mu się kilka głos z te dwa razy załamał. Bo ma świadomość, że chwila i mu się wszystko spieprzy (tu też użył mniej cenzuralnych słów).

-ślubu może i  by chciał (bo mówiłam, że się boje o to), bo mnie kocha ale na tym etapie on nie wnosi żadnej wartości dodanej do tej relacji, a bycie mężem to obowiązki i bycie moją podporą a on póki co zamiast być dla mnie i mnie wspierać obciąża mnie sobą i o to też ma do siebie pretensje.

-nakręcał się negatywnie tym, że widział, że nagle zaczęłam roztrząsać kwestie jego pochodzenia, religii, a jakoś prawie rok temu mi to nie przeszkadzało, że przecież czuł, że go analizuje od stóp do głów, słowa, zachowanie, interpretuje to przez pryzmat tego, bardzo go to dotknęło, że nagle przestałam w nim widzieć człowieka a tylko muzułmanina i nagle wszystko fe i gdyby nie jego usprawiedliwianie mnie  ciążą i matczynymi instynktami i hormonami to kazałby mi spadać, bo rasizmu to on już się w życiu naodczuwał. Trochę się śmiał z moich książek które pozamawiałam, ale powiedział, że jest jakieś 100% szans, że nie zgadza się z połową rzeczy, które tam przeczytam więc najlepiej bym pytała o to, co mnie martwi. Że przecież przez tamte miesiące też był decyzyjny i on wszystko planował i organizował, ale tu mu zwróciłam uwagę, że jest różnica między informowaniem mnie, że nie mam nic planować na weekend bo zarezerwował hotel ze spa w górach a tym, że mi oznajmia, że moje miejsce jest przy nim, a jak nie w jego sypialni to w domu, jak nie w domu to w mieszkaniu. Przyznał, że przegiął, ale to dla niego naturalna potrzeba, że chce nas przy sobie i że nie będzie udawał, że czuje inaczej. Teraz to niemożliwe, bo muszę o siebie dbać a on nawet nie chce wiedzieć jak będzie znosił kolejne tygodnie, miesiące i jak będzie okropny. To że się wycofuje, nie znaczy, że z nas rezygnuje.

Dokończaliśmy u mnie w mieszkaniu, bo nam trasy nie starczyło i do wieczora nam zeszło smile

Zapytałam czy oferta, bym mogła zamieszkać w tej jego kawalerce jest aktualna, i tu miałaś rację Apogeum- ucieszył się, że szukam rozwiązań z nim smile Powiedział, że oczywiście, jak się zdecyduje to mam powiedzieć. Powiedziałam, że chodziłam na terapie i chciałam wrócić, ale średnio mnie stać. Powiedział, że nie ma być mi głupio i poprosić o kasę na to, bo moja terapia to nasza wspólna sprawa a jeśli inaczej póki co wspierać mnie nie umie to chociaż finansowo.

Powiedziałam mu dlaczego tamte propozycje uważałam za próbę kupna i zawłaszczania mnie, opowiedziałam o mamie i tacie, było mi miło, bo sporo dopytywał, interesowało go to. Uznał, że tym bardziej się cieszy, że chcę skorzystać z mieszkania bo to znaczy, że jednak trochę mu ufam i nie boje aż tak.

Ogólnie poopowiadał mi dlaczego mu się tak spodobałam i co we mnie ceni, w sumie to było miłe, bo nie myślałam, że on różne kwestie interpretuje w taki a nie inny sposób i że akurat to ceni. I zdecydowanie nie po muzułmańsku smile

Dodał też, że trochę go wkurza, że podważam tyle kwestii i czy on po prostu nie może mnie kochać według własnych definicji a ja nie mogę tego zostawić jeśli to nie będzie mnie krzywdzić czy jakoś uderzać we mnie? Przy okazji zauważyłam, że on mocno gloryfikuje macierzyństwo bo kilka razy podkreślał, że jako matka będę najlepiej wiedziała jak to wszystko powinno dalej wyglądać i pozostaje mu się jedynie ode mnie tego uczyć, bo mnie już zawiódł, to żeby chociaż dziecka nie zawiódł. Ja powiedziałam, że jak nie wycofa się z tego ośrodka i będzie chciał, to mogłabym przyjechać na tę rodzinną sesję- co prawda nie wiem o co w tym chodzi i jak to wygląda, no ale będziemy mieli dziecko więc... ucieszył się i powiedział, że pomyślimy. I w sumie tyle.

Obejrzeliśmy trzy odcinki Etosu na netflixie i poszliśmy spać. Ale nie było seksu, tylko całus w czoło i poszliśmy spać. Rano śniadanie, chwilę pogadaliśmy i pojechał, i tyle. Widzimy się 2.12 bo lekarz, ale powiedział, że jakbym sie odezwała wcześniej i chciała chociaż wypić herbatę to chętnie wpadnie.

Za happy end tego nie uważam, bo to dalej tylko rozmowy, ale myślę, że zmieniłam do niego nastawienie, w sensie nie boję się go. W ogóle te dwa tygodnie odcięcia to był świetny pomysł. Chyba dla obojga. Tak przynajmniej uważam. Widzę w nim dużo dobrego- w sensie i refleksje i stosunek do wielu spraw. No... byle się leczył.

Ale podsumowując:
-nie jesteśmy razem
-nie będziemy mieszkać razem (przynajmniej w najbliższej przyszłości)
-myślę, że co by nie było, to uda nam się wypracować fajną przyjaźń.

PS Turk'un karisi- opowiedział mi trochę o rodzinie i o pochodzeniu. Jak czytam o południowo- wschodniej części Turcji to tak... słabo. Mogłabym napisać do Ciebie i zadać kilka pytań?

695

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Pewnie kochanie, pisz śmiało, postaram się pomóc. Płd-wsch Turcji to dość biedne i religijne regiony.

Szkoda, że ten chłopak wpakował się w alkohol, bo dalej uważam, że miałby ogromny potencjał na bycie bardzo fajnym facetem. Mówi mądrze, reflektuje się, no w końcu poszedł po rozum do głowy!
On Ci bardzo ufa... i kocha smile Ciesz się, że gloryfikuje macierzyństwo i uważa to za wspaniałą rzecz, lepiej tak niż jakby miał temu umniejszać jak to ma teraz współcześnie miejsce. Z tej jego staroświeckości może wyjść dla Ciebie wiele dobrego.

Kochanie, pytałaś o narkotyki?

696 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-21 22:43:06)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

I żyli długo i szczęśliwie. wink Żartuje (chociaż może od któregoś momentu, kto wie). Zaczęłam tak, bo to wszystko zabrzmiało jakoś tak pozytywnie mimo trudnych tematów.

Chciałam napisać, ze pierwszy krok do tego długiego szczęśliwego życia zrobiony, ale tak w sumie to on jeszcze żadnego kroku nie zrobił, na razie jest na etapie... szukania wygodnych butów, wink bo droga daleka i wyboista. Ale to już coś. Tak jak napisałaś: to tylko rozmowa, ale jeśli nie będzie gołosłowny, to może jakiś happy start wink będzie, bo happy end to dużo później może. Ale jako ze szklanka ma być do połowy pełna, a nie pusta, to trzeba się cieszyć, ze rozmowa poszła dobrze.

Na ten moment najważniejszy jest fakt, ze powiedział terapeucie prawdę.

A to w mojej opinii chyba najważniejszy fragment:

R_ita napisał/a:

uzmysłowił sobie, że większe szanse są na to, że nas w jego życiu nie będzie, niż, że będziemy i byłby sam sobie winien takiemu stanowi rzeczy.

Żeby jemu, a w konsekwencji kiedyś Wam, się udało, on nie może o tym zapominać i musi być konsekwentny w działaniu. I Ty w sumie tez musisz o tym pamiętać i tez być konsekwentna, żeby mu to nie umknęło.

697

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ritko, wzruszył mnie ten post bo potwierdza, że to jednak mądry facet. Może i pogubiony i chory (alkohol, ubolewam jak Turk'un) ale mądry i uważam, że  dobry. Jestem w szoku, że mimo zagubienia zdobył się na tak trzeźwy osąd każdego pola swojego życia, i zawodowego i waszego.
Myślę, że udowodnił swoją miłość do was idąc za tym ciosem i przyznając się do wszystkiego terapeucie.  Cieszę się, że otworzyliście się przed sobą smile
myślę, że wiecie, że gracie do jednej  bramki i tylko taka szczerość i otwarcie może was gdzieś zaprowadzić. Ogólnie uważam, że macie szansę na fajną i dobrą relację bo opartą na przyjaźni właśnie.
Oby się leczył smile bo jego podejście do macierzyństwa, do roli męża to bardzo piękne postawy i szkoda, że coraz częściej zapominane. Ritko, naprawdę bardzo mnie  cieszą jego poglądy na wiele spraw smile
Oczywiście, przed nim długa droga do wyzdrowienia, więc aby nie popadać w przesadną radość również zapytam - pytałaś o narkotyki? Myślisz, że on mógłby rozważać odwołanie ze stanowiska jeśli tyle go to kosztuje? W krótkim czasie stracił jedyne kobiety swojego życia- siostrę i Ciebie, to musiały byś potężne ciosy. I ta rodzina...

Ritko, mogę podpytać o to pochodzenie i rodzinę? Przyznaje, ciekawość smile

698

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rita, ale z tym mieszkaniem to tylko mieszkanie tam, tak? Nie przepisanie?

699 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-22 09:55:52)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:

Rita, ale z tym mieszkaniem to tylko mieszkanie tam, tak? Nie przepisanie?

Pytanie nie do mnie i w ogóle nie moja sprawa, ale nie wdaje mi się, żeby to był dobry moment na poruszenie przez Rite kwestii przepisania mieszkania. Dziecko się jeszcze nie urodziło. W ogóle uważam, ze to dziwny pomysł. Gdybym była na miejscu Rity, nie chciałabym, żeby to mieszkanie było przepisane na mnie, i bym takiego prezentu nie przyjęła. Co innego na dziecko. O to próbowałabym zadbać w odpowiednim momencie. Bo w sumie z jakiej racji na Rite? Nie widzę innego powodu jak stworzenie jakiejś zależności i ewentualnego długu wdzięczności - choć to nie najlepsze określenie. Jak znajdę lepsze, to edytuje. wink

700

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
turk'un karisi napisał/a:


Szkoda, że ten chłopak wpakował się w alkohol, bo dalej uważam, że miałby ogromny potencjał na bycie bardzo fajnym facetem. Mówi mądrze, reflektuje się, no w końcu poszedł po rozum do głowy!
On Ci bardzo ufa... i kocha smile Ciesz się, że gloryfikuje macierzyństwo i uważa to za wspaniałą rzecz, lepiej tak niż jakby miał temu umniejszać

Potencjał ma ogromny, ale oprócz alkoholu to żeby jeszcze nad zapędami pracował big_smile Co do macierzyństwa to prawda, lepiej żeby w tę stronę smile

apogeum napisał/a:

Żeby jemu, a w konsekwencji kiedyś Wam, się udało, on nie może o tym zapominać i musi być konsekwentny w działaniu. I Ty w sumie tez musisz o tym pamiętać i tez być konsekwentna, żeby mu to nie umknęło.

Tak, konsekwencja z obu stron to myślę będzie pół sukcesu. I co do drogi... długiej i wyboistej, zgadzam się smile Przy pozytywnym założeniu, że skorzysta z ośrodka i potem będzie się leczył- trochę się martwię jak się będzie zachowywał i gdzie znaleźć granicę między wsparciem a próbą leczenia przeze mnie o której wspominał Pasławek, no ale teorię z książek poznaje, to może ogarnę. No i... co nas nie zabije to nas wzmocni.

Co do mieszkania- Miron, tylko mieszkanie, ja powiedziałam, że nie chcę by to mieszkanie przepisywał bo to zbyt duża zależność i zbyt duży dług wdzięczności- dokładnie tak jak napisała Apogeum.  Niech je przepisze kiedyś na dziecko i tyle. Czynsz będę sobie płacić sama- to był mój warunek i się zgodził.

CO do narkotyków- zarzeka się, że tak jak już mówił- od 3 lat jest czysty. Pytałam o to wrażenie, że jakbym rozmawiała z dwójką ludzi w przeciągu x czasu to mówił, że to chyba wynikało z tego, że było w nim dużo gniewu, zmartwień, dużo stresu plus to nie picie na moją prośbę i w środku się kotłowało i raz udawało mu się ogarniać to wszystko i był miły a raz nie i ... nie był.

Kasia- co do stanowiska. Kiedyś o tym rozmawialiśmy, on mówił, że to lubi no ale ten rok to jeden wielki żart jest. Trochę go martwi, że już teraz czuje się wypalony i jak totalnie straci do tego serce to zrezygnuje. O ile odłoży wystarczająco dużo pieniędzy by zainwestować w coś tam, w co chce.

KasiaDol1976 napisał/a:

Ritko, mogę podpytać o to pochodzenie i rodzinę? Przyznaje, ciekawość

Spoko Kasiu big_smile Z Gaziantep. Jak czytam to tak słabo smile Ale aktualnie i ostatnie lata słabo, nie wiem jak to było 13 lat temu. A co do rodziny nic specjalnego. Historia jakich wiele. Tak jak przypuszczałam i jak zdawkowo wtedy powiedział, nie spełnił ich woli, a rodzina bardzo konserwatywna a ojciec despota. Dużo kasy zainwestowali w jego wykształcenie i tylko w jego bo jedyny syn, a miało być tak, że K. wróci i poprowadzi nie duży biznes ojca, zajmie się rodzicami i będzie żyć jak należy- żona, dzieci. A, że "niewdzięczny" i nie chciał wracać to go wywalili z rodziny. No i jak pisał Miron- to nie była biedna rodzina smile

701

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:

Spoko Kasiu big_smile Z Gaziantep. Jak czytam to tak słabo smile Ale aktualnie i ostatnie lata słabo, nie wiem jak to było 13 lat temu.

Ułaaaa... jeśli śledzi sytuację w tych rejonach to na pewno bardzo martwi się o rodzinę co też mu nie pomaga.
Według mojej wiedzy to Gaziantep to tak zwana stolica tureckiego dżihadu. Dziurawa granica w Syrią czyli handel bronią wiadomo dla kogo i uchodźcy, salafickie centra które pomagały przedostawać się chętnym do Syrii, miejsca gdzie leczono fanatyków z ISIS plus rekrutacja do "świętej wojny", dwa zamachy w 2016, dużo Kurdów. A na wszystko kasa płynie z Arabii Saudyjskiej i Kataru. Poczytaj o operacjach Erdogana na tych terenach jeśli Cię to interesuje. Sama też już tak na bieżąco nie śledzę ale jak chcesz mogę podesłać kilka fajnych stron na ten temat.
Nie wiem jak tam było dokładnie 13 lat temu ale skoro uciekł to... dobrze smile
Turystycznie to podobno piękne tereny i przepyszna kuchnia.

Co do narkotyków- wierzę, że to prawda, dobrze, że poruszyliście ten temat smile Z mieszkaniem mądrze robisz. W ogóle mądra dziewczyna jesteś!
I pozostaje mi życzyć siły, zdrowia dla Ciebie i maluszka... i cierpliwości do K. smile i K. do Ciebie też big_smile Trzymaj się Ritko.

702

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

jeśli śledzi sytuację w tych rejonach to na pewno bardzo martwi się o rodzinę co też mu nie pomaga.

Ten chłop to chyba w niczym nie miał w życiu łatwo wink Tyle co mu się z kasą poszczęściło... i z Ritą wink

703

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rita wysłałem Ci link do artykułu na priv - sprawdź pocztę w spamie bo tak czasem działa silnik forum że wiadomości tam lądują .

704

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nie wiem czy to stanowi jakieś pocieszenie, ale czytałam artykuł z kwietnia, że wystarczył miesiąc lockdownu czy ogólnie ograniczeń związanych z wirusem a w USA wzrosła sprzedaż alkoholu aż o 55 %, a około 30% badanych przyznało, że na home office pije alkohol wykonując służbowe obowiązki. Tendencja dotyczy większości krajów, choć tam te statystyki były najwyższe. Telefony zaufania dla kobiet (i nie tylko) przeciążone, ośrodki interwencyjne przeciążone, czytałam też wywiady z terapeutami, którzy mówią, że wracają do nich pacjenci którzy już pokończyli terapie bo wiedzą, że zaczęli stanowić zagrożenie dla rodzin i wracają do nałogów- niepewna sytuacja finansowa, ryzyko utraty pracy, obcinane pensje i widmo długów, upadające biznesy... spędzanie dużej ilości czasu w domu z rodziną, brak odskoczni w postaci kultury, siłowni itd... nie każdy sobie z tym radzi, niestety. To zdecydowanie ciężki rok dla niemal wszystkich, ale dla niektórych stanowiący naprawdę duże obciążenie.

705

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
paslawek napisał/a:

Rita wysłałem Ci link do artykułu na priv - sprawdź pocztę w spamie bo tak czasem działa silnik forum że wiadomości tam lądują .

Dziękuję Pasławku za pokrzepiający link i kciuki- Twoje i przyjaciół z AA. Przydadzą się. smile

KasiaDol1976 napisał/a:

I  pozostaje mi życzyć siły, zdrowia dla Ciebie i maluszka... i cierpliwości do K. smile i K. do Ciebie też big_smile Trzymaj się Ritko.

Dziękuję Kasiu! Największe zagubienie i miotanie już za mną i przebrnęłam przez nie z forum, a teraz... teraz po akceptacji rzeczywistości idę się w tej nowej rzeczywistości odnajdywać i zamierzam robić to... dobrze smile Dziękuję bardzo za pomoc.

706

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Przez twój ostatni długi pojednawczy post, przebrnąłem przez cały wątek. I wiesz co?

Byłem kiedyś jak twój facet. I w przeszłości i próbach i motywacjach zmian. Nie jestem żadnym mędrcem i nie poczuwam się do udzielania rad, ale trochę zazdroszczę mu. Wiesz czemu?

Ja miałem takiego pecha- że przez wszystko to przebrnąłem razem z żoną. Ciesz się, że on naukę co do swoich skłonności wyciągnął na innych kobietach, że alkoholizm przyszedł przed Tobą i poszedł się leczyć przed Tobą. Że świadomość własnej osoby, problemów i chęć zmian wypłynęła z niego samego, bo dla mnie to jest dowód, że nie masz do czynienia ze złym człowiekiem. To nie jest degenerat który chce mieć Cię dla własnych celów i niszczyć. On pewnie cierpi i do końca życia będzie z nim świadomość, że nosi w sobie to oblicze. To już kara sama w sobie. Ja z nią żyje, żyje z ciągłym lękiem, że znowu skrzywdzę rodzinę. Dla niego jest chociaż szansa, że jego córka lub syn nigdy się nie dowiedzą, jakie oblicze skrywa ich tata.

Wiesz co czuje mężczyzna wiedząc, że kobieta którą kocha boi się go? Który sam podejmuje decyzje o odsunięciu się od swojej rodziny bo im zagraża? Ile ma w sobie pogardy do samego siebie? Ile pracy musi wkładać w to, by dało się go znów kochać?

Ten mail to była czysta mądrość. Moja żona mimo krzywd, które jej wyrządzałem uratowała mnie prostymi słowami- że nie jestem złym człowiekiem, ale jeśli chce niszczyć siebie, to ani ona ani nasze dzieci nie będą na to patrzeć... i wystawiła mnie za drzwi. Za tymi drzwiami spędziłem trzy lata, zanim znów były dla mnie otwarte. 

Dla mnie impulsem do przyznania, że się staczam przez alkohol- a też bardzo ładnie to wszystko było u nas opakowane- że tak powiem, luksusowo, jak u was - był moment kiedy przyjechałem do domu, oczywiście wstawiony, by zrobić kolejną awanturę. Doszło do przemocy fizycznej- może nie uderzyłem żony, ale mocno szarpałem i groziłem. I to był moment, kiedy coś pękło we mnie. Odsunąłem się od nich, a fakt, że wymierzyłem taki cios w osobę, która kiedyś mi zawierzyła skończył się u mnie próbą samobójczą. Długim leczeniem. Ośrodek, grupy AA, terapie indywidualna, stwierdzona depresja, wyznaczone wizyty pod nadzorem z dziećmi przez jakiś czas- miały wtedy 2-4 lata)

Dziś od tamtych momentów mija 9 lat- właśnie wtedy żona ponownie otworzyła mi drzwi do naszego domu. Jestem trzeźwy od 10 i pół roku. Od tego jedynego aktu przemocy mija około 12 lat. Wiesz, że mam te wszystkie daty zapisane w kalendarzu? Żeby pamiętać co mogłem stracić. Wciąż widzę przed oczami twarz żony i jej strach kiedy doszło do tej przemocy. Jej rozczarowanie kiedy przywoziła dzieci na nadzorowane spotkania. To mi wystarcza, żeby kiedy ktoś proponuje mi na spotkaniu alkohol- odmówić i nie wstydzić się powiedzieć wprost, że jestem alkoholikiem i żadne "ze mną się nie napijesz" nie zadziała.

Cieszcie się, że on przerobił to wszystko przed wami, że nie uczył się na Tobie. To facet o wysokiej swiadomości  swoich problemów. Ciesz się, że podczas kłótni wolał wyjść z pokoju. Bo on Cię chronił przed samym sobą!  Jak przypominam sobie swoje cierpienie sprzed lat i teraz z nim empatyzuję to łzy mi w oczach stają. Moja żona do dziś w rozmowie mowii, że nie mogła uwierzyć, że alkohol sprawił, że stawałem się innym człowiekiem. On też w sumie sugerował, że zachowywał się tak bo zaczął znowu pić. U mnie było podobnie.

Wiem, że społecznie nie skupia się na tym, ale wiesz nie zawsze jest tak, że jak facet pije czy dopuszcza się pewnych rzeczy to jest doszczętnie zły i zdegenerowany. Nie tylko dziewczynki wzrastają w poczuciu krzywd, nie tylko kobiety są krzywdzone przez rodziców i otoczenie. My też cierpimy, mamy traumy, złe doświadczenia, nas też COŚ tworzy i niszczy. Nie interesuje Cię co było przełomowymi momentami że podjął kiedyś walkę sam ze sobą? Czemu zaczął pić? Czemu dokładnie służyły te panienki? Jak było z tamtą aborcją?

Oczywiście ja Ci nie mówię, że masz z nim być i dawać szanse bo nikt Ci nie da gwarancji na nic.  Ale chcę Ci przekazać, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, błądzimy, postępujemy źle a to nie równa się byciu złym człowiekiem. I tyle. On już za swoją przeszłość został w pewien sposób rozliczony, ona zawsze z nim będzie- uważam, że nie potrzebuje kolejnych kar, dalszego rozliczania z tego a WIARY, że sobie poradzi. Niby nic... ale połowa moich kolegów z AA zawsze w końcu mowila, że nie dałaby rady gdyby nie wierząca w nich kobieta u boku. My też chcemy tylko kochać i być kochani.

Powodzenia dla niego, może dla was. Trzymajcie się.

707

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
karol81 napisał/a:

co było przełomowymi momentami że podjął kiedyś walkę sam ze sobą? Czemu zaczął pić? Czemu dokładnie służyły te panienki? Jak było z tamtą aborcją?

Karolu, cieszę się, że wam się udało, życzę dużo siły i powodzenia dla Was smile

I chyba muszę się wygadać i poprosić o jakąś radę, więc...

Za przeszłość rozliczać nikogo nie zamierzam, ale przyznaje, że z powodu zainteresowania nią... już znam odpowiedzi na pytania, które zadał Karol. Uznaliśmy, że innej drogi niż bezwzględna szczerość dla nas nie ma, choćby bolało i... poruszyliśmy chyba wszystko od tamtej aborcji po rozkminy nad narcyzmem i podnoszonej tu przez niektórych cechach... psychopatii. Oczywiście to nie było jednostronne przesłuchanie, sam stawiał mi pytania i to całkiem trudne... Rozmowa była co prawda spokojna, ale pełna emocji bo i tematy trudne. A, że nie mam komu o tym opowiedzieć, to z siebie to tu wyrzucę bo cieszę się, że umiemy odbywać takie rozmowy i sobie ufamy ale jednak też mi z tym trudno i może ktoś miał okazję w życiu doświadczyć czyjejś przemiany.

Aborcja- twierdzi, że to nie była wola tej dziewczyny i że to on ją zmusił/nie pozostawił jej wyboru. Byli młodzi, mieli około 23 lata, on jeszcze wtedy był przekonany, że wróci do Turcji, poza tym jak twierdzi był strasznym gnojem i ta relacja nic dla niego nie znaczyła. Gnojem był takim, że przez jakieś dwa lata nawet się nad tym nie pochylił. Potem go tknęło, jak po tym czasie dostał od niej długą pełną obrażania i wulgarności wiadomość.  Krótko potem był jakiś czas w Turcji. Tu u nas czuł, że nie pasuje, ale jak tam pojechał... to tam nie pasował jeszcze bardziej i wrócił. Dopiero po krótkim obcowaniu z ojcem zaczął się sobie przyglądać... roztrząsać tamto wydarzenie, siebie... Zapytałam wprost, czy kiedyś podniósł rękę na kobietę. Powiedział, że nie ale raz jeden (właśnie z  tą od dziecka) mocno przegiął bo trzymał ją za nadgarstki i w sumie wysyczał w twarz co ma zrobić. I w sumie łzy mu leciały jak to mówił. Rzucenie się w wir pracy, potem alkohol i przygodne znajomości to jakby konsekwencja uświadomienia sobie- właśnie tego co napisałeś Karolu- że on to w sobie ma a bardzo nie chce taki być i zaczął szukać pomocy. I że ostatnie trzy lata uważa za całkiem dobre, gdyby znowu nie sięgnął po alkohol. I wie, że terapia zajmie mu jeszcze lata. Ale uważa, że nie jest zły bo gdyby był to nic by nie zmieniał i nawet nie dostrzegał tego oblicza, a on to odrzuca, prawda?

Narcyzm, zaburzenia osobowości (mam nadzieje, że nic nie pomylę)- Nie zdiagnozowano u niego zaburzeń osobowości, w tym narcystycznych, a co do linii oddzielającej narcyz zdrowy od patologicznego to uznano ze nie zostaje przekroczona. Choć z początku psychiatra sam nie wiedział czy kierować się w stronę osobowości narcystycznej i antyspołecznej (m.in. arogancja, manipulacje, pewność siebie) a i narcyzmie z cechami histrionicznymi (uwodzicielski, atrakcyjny, łatwo nawiązujący kontakty z płcią przeciwna) ale też była pod uwagę brana kwestia używek, w które narcyzi często wpadają by oderwać się od bolesnych rozczarowań i odbudować pewność siebie bo z racji traumatycznych przeżyć chcą odrzucać kruchy obraz siebie. Ale- Ze przy diagnozie  skupiali się na utrwalonych wzorcach przeżywania i zachowania które jednak odbiegały od zakresu kulturowo oczekiwanego i akceptowalnego, ale że dewiacje muszą przejawiać się na przynajmniej dwóch obszarach jakiś tam, u niego tego nie stwierdzono. Tak powiedział. Potem na podst. tych słów doczytalam ze chyba diagnozowano go według icd 10, ale z kolei on powiedział że z ciekawości poszedł do innego psychiatry bo z każdym problemem idzie do dwóch lekarzy by mieć pewność, no to na wywiadzie opartym na dsm-iv i też nie stwierdzono. Do tego on też rozwijał w sobie mało świadomie złe cechy, bo kwestiami wpływów i psychomanipulacji się interesował i bawił tym choćby w pracy. A, że potem przerzucał na życie prywatne... to psuł się jeszcze bardziej. .  I to było z 3 lata temu jak ruszył z pracą nad sobą.

W rozmowie podkreślił, że wie, że bardzo sobie cenię szczerość i jest to dla mnie wyraz szacunku.. no to jest szczery, może dzięki temu nie będę podważać, że traktuje mnie na równi z sobą, respektuje i szanuje. On sam wie, że zawsze dla samego siebie będzie na cenzurowanym.

I tu mam rozterki. Bo cieszę się, że nie stara się przede mną ocalić swojego wizerunku tylko mimo ryzyka mówi te złe rzeczy o sobie, uważam, że jestem wobec tego obiektywna i go nie oceniam, ale... czy serio można postępować kiedyś w tak zły sposób i zmienić się na tyle diametralnie by nigdy takich zachowań nie powtarzać? Da się w ogóle żyć spokojnie ze świadomością, że było się takim człowiekiem i, że... TO się w sobie ma?

708 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-12-01 23:40:28)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Da się Rito i to żaden kit czy optymistyczny nadmuchany balonik słodko ckliwy to prawdziwi ludzie z krwi i kości różnych zawodów i religii narodowości .
Dwóch czy trzech na dziesięciu z tych którzy się leczą daje radę zdrowiejąc, nie ma w tym żadnej magi czy predestynacji ,kwestia,uruchomienia naturalnych procesów dojrzewania zatrzymanych , rozwoju świadomości i wzrastania wolności - wiem wielkie słowa Dochodzenie do trzeźwości to też proces prowadzi przez różne doświadczenia jakby siłą rozpędu uzależnionego umysłu,czasem jakby regresywnie, nie jest to jednak wyrok ,wolność i jej poczucie jest naturalna tak jak trzeźwość na ogół  do 4 lat jeszcze się "świruje",ale to moje nienaukowe obserwacje.No i w neuroprzekaźnikach robi się porządek jak im się nie przeszkadza chorym myśleniem.Nie da się żyć trzeźwiejąc nie widząc krzywd tak jak nie da się żyć ciągle pławiąc się w chorym poczuciu winy ,karząc ciągle osądzając surowo się za przeszłość to też jest forma strasznej pychy manipulacja ,po to żeby nie spodziewać się po sobie czegoś innego lepszego .
Reszta na stałe wraca do picia ćpania,a nawet jeżeli nie wraca do tego to zmienia uzależnienia na inne,bądź wariuje,izolując się ,popełnia samobójstwa.

Narcyzm właściwie i uzależnienia to dość stosunkowo rzadkie połączenie, ale oczywiście się może zdarzyć,socjopatia i alkoholizm jeszcze rzadziej się zdarza a raczej nikłe w skali to jest zjawisko.
Rozróżnienie zaburzeń osobowości jest bardzo trudne ponieważ objawy i skutki uzależnienie mają wspólne cechy powikłania egotyczne są podobne w sposobie myślenia postawach .
Najwięcej zależy od motywacji pacjenta a nie od sprawności psychiatry chociaż oni mają spore doświadczenie i po jakimś czasie wyczuwają intuicyjnie co jest co nawet jak ktoś ściemnia ,bo proces zdrowienia w leczeniu alkoholików i narkomanów jest procesem odkłamywania,leczenia sumienia i urazów, ćwiczenia się w empatii na nowo,odpuszczania sobie win,zadośćuczynienia wyrządzonych krzywd ,poznawania istoty swoich błędów.Nie ma jednego jedynie słusznego wzorca ani na sięgnięcie dna ani na dochodzenie do równowagi .
Moja żona nie widziała mnie nigdy ani naćpanego,ani pijanego podobnie córka z tym że nie ukrywałem przed nią kim jestem i co działo się ze mną jak ćpałem czy piłem,jak się poznaliśmy byłem już stosunkowo "odparowany",ale zanim do tego doszło to narobiłem różnych głupot i wcale nie "po pijaku" już za "świętej abstynencji" smile, bo niezły ze mnie ancymon coś jak Twój  smile

709

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nie wiem czy ludzie się zmieniają. Jedni może tak, inni nie... Za to bardzo lubię przypowieść o dwóch wilkach- które praktycznie we wszystkich wierzeniach i legendach ma swoją wersję. Jeśli ten facet będzie karmił dobrego... to może i będą z niego ludzie smile
A incydenty, które opisałaś... młodość ma to do siebie, że podejmujemy złe wybory... czasem bardzo złe wybory, a mądrość przychodzi do nas z czasem. Nie demonizowałbym zbytnio zatem. Z tym już nic nie da się zrobić.

710 Ostatnio edytowany przez KasiaDol1976 (2020-12-02 10:39:00)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ritko, ja wam przede wszystkim gratuluję, że potraficie przeprowadzać takie trudne rozmowy i nie boicie się takich konfrontacji.

Często jest tak, że ludzie wolą żyć własnymi wizjami na temat innych osób i własnego życia, zamiatać rzeczy pod dywan, tworzyć iluzje by było im łatwiej, i potrafią w takich iluzjach trwać nawet całe życie. Nawet jak twierdzą, że chcą znać prawdę to w zderzeniu z nią wcale nie potrafią jej przyjąć. A taka otwartość jaką macie wobec siebie i takie próby wypracowywania wzajemnego zaufania jak ta rozmowa, to myślę, że dowód dużej dojrzałości z waszej strony i ogromnej, ogromnej otwartości na siebie.

Czy ludzie się zmieniają... osobiście uważam, że tak, ale ja zawsze byłam z tych co w ludzi wierzą. Zmieniają, bo z wiekiem uczą się postrzegać pewne rzeczy inaczej, dojrzewają, weryfikują wiele rzeczy.
Ale dalej zalecam Ritko by i u Ciebie jednak na tym"cenzurowanym" też był. Jego problemy są świeże, nawrót choroby świeży, więc myślę, że rozumiesz dlaczego.

Przy okazji- wszystko dobrze, uspokoił się trochę, ośrodek aktualny?

711 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-12-02 15:12:24)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Niestety Kasia ma racje i K. jakoś tam „musi” być na cenzurowanym także u Ciebie. I to nawet jeśli jest w tej grupie ludzi, którzy są zdolni dokonać w sobie zmian i zmienić swoje życie. A to m.in. dlatego ze, co oczywiste, zmiana to proces, a po drodze może się wiele dziać. No i niedługo będzie Was troje.

Niemniej jednak uważam, ze już fakt, ze zarówno on, jak i Ty jesteście ludźmi refleksyjnymi, samoświadomymi i w ogóle świadomymi w sensie zdolności poznawania i oceniania siebie i otoczenia, to już połowa sukcesu. A za druga polowe trzymam kciuki i mam nadzieje, ze K. nie zabraknie ani odwagi, ani wytrwałości. A Tobie konsekwencji.

712

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
paslawek napisał/a:

Nie da się żyć trzeźwiejąc nie widząc krzywd tak jak nie da się żyć ciągle pławiąc się w chorym poczuciu winy ,karząc ciągle osądzając surowo się za przeszłość to też jest forma strasznej pychy manipulacja ,po to żeby nie spodziewać się po sobie czegoś innego lepszego.

paslawek napisał/a:

proces zdrowienia w leczeniu alkoholików i narkomanów jest procesem odkłamywania,leczenia sumienia i urazów, ćwiczenia się w empatii na nowo,odpuszczania sobie win,zadośćuczynienia wyrządzonych krzywd ,poznawania istoty swoich błędów

I jedno i drugie jest bardzo trudne i jedno i drugie trwa, a trwa. Jak on dalej będzie te błędy z przeszłości rozgrzebywał i w poczuciu winy trwał to będzie to trwało cholernie długo, nie ruszy. A łzy wskazują, że chyba wciąż tego nie przerobił. Chyba, że chodziło o wstyd przed nią i strach jak ona to odbierze.
Gratuluję tej dziewczynie gotowości do przyjęcia takiej prawdy o nim. Czy im wyjdzie czy nie- to takiej otwartości mogą im pozazdrościć nie jedne pozoranckie małżeństewka czyli śmieszne układziki śpiących obok siebie obcych sobie ludzi.
Wielu facetom wydaje się że pozostawanie twardym i niewzruszonym to ta niby siła a siłą to to jest przyznawanie się do tych słabości. Jak on się nauczy nazywać swoje stany i mówić wprost, że mu teraz źle i że emocje i instynkty zaczynają brać górę i musi wyjść, co tu było tak strasznie krytykowane,   a nie, że będzie udawał, że jest dobrze i tkwił w tych pozorach siły, to większa szansa, że nie będzie narastał w nim gniew i poczucie osamotnienia- a to się przełoży na większy spokój i równowagę. Ale do tego to już sam musi dojść.
No i każdy alkoholik i osoby z takimi problemami już zawsze będą u siebie na tym ładnie nazwanym cenzurowanym. To już zawsze będzie mniejsza lub większa kontrola myśli i zachowań.

713 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-12-04 17:19:32)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Przy okazji- wszystko dobrze, uspokoił się trochę, ośrodek aktualny?

Na cenzurowanym jest. Co do pytań to dużo czasu nie minęło, raptem dwa tygodnie, ale:

u nas jak zwykle dużo się dzieje, ale jest spokojnie. Dla mnie spokojnie, bo nie odczuwam  na sobie trudności, z którymi teraz się zmaga- dużo biega, ćwiczy, także jakoś się tam rozładowuje. Jedyne co mogłam odczuć to jak zadzwonił i zapytał czy może wpaść bo mu ciężko dziś i jak wpadł to się nie odzywał prawie wcale (a to gaduła jest) tylko się położył i sobie lezał. I tyle ale to dla mnie nie problem. Ale- i tu się odniosę do tego co pisał Karol- ja mu mówiłam, że będzie nam obojgu łatwiej jak nie będzie ukrywał, że mu źle i ciężko i to nazwie i to było jakieś 3 dni po tym. Zresztą to musi działać w dwie strony bo od początku tak było, że jak zostawialiśmy za dużo miejsca na własne interpretacje to... no smile

A poza tym Kasiu- to po staremu. K. dalej jest trochę nadopiekuńczy, od kiedy brzuch jest widoczny to traktuje mnie jakbym była ze szkła, ale tu trochę sama strzeliłam sobie w kolano bo jak rozmawialiśmy przez tel. i przyznałam, że źle się czuję to po pół h już był i od wtedy jest "szkło. Potem przyznał, że ten telefon zrobił robotę bo to mu pomaga odganiać myśli od alkoholu bo sobie pomyśli zawsze, że jakby coś się stało to nawet nie mógł by przyjechać i mi pomóc. No i K. żyje w tabelach. Jak raz rzuciłam, że się muszę w końcu zacząć orientować w kontekście zakupu rzeczy i przygotowywań bo narazie nie kiwnęłam palcem to po 3 dniach dostałam obszerną tabelę z budżetem na trzy warianty: okazyjny, cen uśrednionych i konkretnych producentów, które uważa za najlepsze, zestawienia cen i stos linków. Taka baza... (zainspirował się jakimś blogiem Polki z Turcji i uznał, że to świetne rozeznanie rynku) a i zrobił zestawienie prywatnych szpitali i ich ofert które uważa, za dobre. Trochę się pośmiałam, że jest oszołomem i uważam, że jeszcze trochę czasu na to jest, ale też powiedziałam, że jeśli to jest jego język miłości i w taki sposób wyraża zaangażowanie w naszą wspólną sprawę to ja to szanuję i doceniam. Wiem ile kobiet jest ze wszystkim sama i naprawdę to doceniam. Ogólnie przeszliśmy do etapu śmiania się z siebie, że byliśmy tacy nieostrożni i narwani i wpadliśmy, ale widać tak miało być. A jeszcze co do zestawien to on sam przyznał, że ma problem z zasypianiem teraz i już nie wie czym zajmować myśli, a tabele go uspokajają.

A no i na jakieś 99% będziemy mieli córkę, także tak jak oboje chcieliśmy smile Widziałam, że K. poczuł ogromną ulgę i zapytałam dlaczego tak. I tu Kasiu też się znowu otworzył (nawet się pośmialiśmy że chyba mu brakuje terapii stąd to wyrzucanie wszystkiego), bo przyznał, że bałby się mieć syna bo chyba by nie umiał być dla niego ciepły, w sensie, np. nie ma problemu żeby zająć się i bawić z córkami kolegi i małe same zawsze piszczą, że najfajnieszy wuja i się cieszą jak wpada do kolegi a z kolei do jego syna jest strasznie chłodny i zdystansowany, nie umie z nim się bawić, i może ze swoim byłoby inaczej ale... no dzieciństwo. I tu było mi go szkoda bo powiedział, że jak ktoś 5 letniemu synowi tłumaczy, że nie może płakać bo dostanie drugi raz, a jak dostanie to płacze znowu więc dostaje znowu no bo płacze... a potem nawet jak nie płacze to i tak dostaje, a już płakać i tak się boi to ... no,takie ma właśnie wspomnienia. ale dobre rzeczy też o dzieciństwie rzucił, bo najmłodszą siostrą się opiekował i jako 13latek umiał i ją karmić, i usypiać i przewijać i pilnować także jakiś zielony w temacie nie jest smile

Ja go też przeprosiłam. Za to, że zafundowałam mu ten "najgorszy tydzień życia", że zachowywałam się dziecinnie i egoistycznie. Ale poprosił byśmy tego więcej nie roztrząsali, przyjmijmy że bardzo się przestraszyłam i zagubiłam, on nie ułatwiał więc poprzestańmy na wzajemnym zrozumieniu dla tamtych tygodni. Że to też było po coś. Dzięki temu dużo o sobie wiemy i mam już to zostawić.

Ogólnie Kasiu, staram się być konsekwentna i jednak trzymać dystans, ale ciąża nie pomaga. Weszłam w fazę, że wszystko mnie wzrusza i jestem dziwnie wrażliwa na wszystko, nie mówiąc o potrzebie bliskości w ... formie każdej, więc cieszę się, że wyjeżdża na 2 tyg bo nie wiele by z tego dystansu chyba  zostało. A uważam, że powinien zostać póki co zachowany.

A co do możliwości zmian- to dziękuję Pasławku za garść informacji, Mironie- przypowieść o dwóch wilkach też bardzo lubię, dziewczyny- cenzurowane uważam, że zachowuję, konsekwencję staram. A! Kasiu- no mówi, że z ośrodka się nie wycofa, już i tak się cofnął sam w sobie bo wrócił do nałogu, jak tego nie zrobi (nie pojedzie do ośrodka) to mam go kopnąć w dupkę smile

714

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Fajni jesteście, Rita. No, on ciut mniej, ale jak przestanie wariować to potencjał ma.
Gratuluję córeczki- odpada Ci problem obrzezania i jeszcze kilku tradycji związanej z synami.

Opowiem Ci taką ciekawostkę o połogu w tureckim rozumieniu, bo K. może być tak nauczony, choć wy niestety nie macie tylu bliskich pod ręką ale żebyś wiedziała, że nie koniecznie K. jest wariatem, tylko ... w Turcji tak jest i lepiej ustalcie jakieś zasady przed smile A więc: pierwsze 40 dni po porodzie to święta rzecz i matka nie może przez ten czas być sama w domu! ani przez moment! stąd matki, ciotki, babki ciągle obecne -> tu się o depresji poporodowej nie mówi zbyt dużo, ale właśnie to ma na celu zmniejszenie ryzyka baby blues i by młoda mama pod ciężarem burzy hormonów i tej rewolucji nie zniechęciła się do macierzyństwa i nie była przeciążona, ma się zajmować tylko dzieckiem, a te opiekunki sprzątają, gotują i pomagają przy dziecku i w domu, byleby matka była tylko dla dziecka bo w Turcji dzieci to świętość! Przez 40 dni kobieta nie może opuszczać domu, dziecko też nie (dziecko to  nawet do drugiego roku życia), nie można zostawiać dziecka w ciemnym pomieszczeniu,  a mężczyźnie nie wolno zbliżać się do kobiety w seksualnym kontekście choćby chodziło o zrobienie dobrze ręką w tym czasie, 40 dnia do dziś wyprawia się często huczne imprezy, dekoruje dom i jest świętowanie końca połogu. U nas było prawie 90 osób, jest specjalna połogowa moda nawet. A no i jeść- kobieta musi i ma jeść big_smile tu jest po staremu. Także by Cię K. nie utuczył  z tej nadopiekuńczości big_smile A jeśli chodzi o nadawanie dziecku imienia - to szalenie ważne dla Turków, tu imiona zawsze coś znaczą i to jest ogromne wydarzenie, nie zdziw się jak K. będzie to chciał jakoś celebrować . Na przykład mój syn to dosłownie "przynoszący szczęście" Więc to tak jakbym wołając Eymena wołała "Przynoszący szczęście, choć do mamy" smile

A, i jeszcze:

R_ita napisał/a:

A poza tym Kasiu- to po staremu. K. dalej jest trochę nadopiekuńczy, od kiedy brzuch jest widoczny to traktuje mnie jakbym była ze szkła

Ummet też mnie traktował, jakbym była ze szkła. Ja miałam tylko sobie rosnąć i odpoczywać. Nawet małego worka z zakupami nieść nie mogłam, no bo jak to. Wszystko od A do Z było ogarnięte. Łącznie z prywatnym porodem, bo przecież nie może pozwolić, by ktoś w takim momencie nie daj Boże źle mnie potraktował więc przy nim był. Nie mówiąc o cierpliwości i ani jednej kłótni przez cały ten okres bo to grzech denerwować kogoś w błogosławionym stanie. Jak będąc zła i zapłakana (bardzo źle znosiłam ciążę) zaczęłam tłuc szklanki i talerze, to mi cierpliwie podawał kolejne powtarzając, że to taki czas a potem tylko wzdychając, że musi iść kupić nowe bo trzeba wypić herbatę przed snem smile Sama głowa rodu (teść) mówił, że on nie może teraz myśleć o sobie i że jego Marcela "wkrótce wróci" i ma się modlić za nas... Oczywiście za akcję było mi wstyd a tu każdy się z tego śmiał i dalej błogosławił.  W Turcji ciąża, poród, połóg, w ogóle macierzyństwo jest bardzo honorowane i otoczone troską, Turczynki rodzą i CHCĄ rodzić młodo bo zmienia się ich status społeczny i są ważniejsze w hierarchii.

I znowu- jak chcesz Ritka to pisz i zadawaj pytania, bo on jako Turek może mieć naprawdę dziwne przekonania i zwyczaje. Baardzo dziwne z naszego punktu widzenia.

715

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Turk'un karisi
Skoro on nie religijny to problemu z obrzezaniem raczej by nie było(chyba że kłamie)
I zauważ że R_ita rodzić będzie w Polsce i obyczaje Tureckie raczej/chyba jej nie grożą.
I dlaczego ona ma się zgadzać na Tureckie imię?
Karisi Ummeta (chyba dobrze napisałem?) mam osobiste pytanie - na które oczywiście możesz nie odpowiadać - czy Ty przeszłaś na Islam?

Posty [ 651 do 715 z 796 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024