Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 650 z 796 ]

586 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-02 23:52:15)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:
paslawek napisał/a:

Byłabyś też pod ręką i jednym z dragów, tak to wygląda w skrócie i w praktyce ,choć nie od razu, dla nałogowca takie coś to normalność i nie wszystko tak od razu jest 100% chore i toksyczne bardzo to wszystko pomieszane ze sobą jest.
A prawda jest też taka że nałogowcy niewiele różnią się od nie nałogowców - pokręcone to nieźle smile

Pasławek- no ja w relacje to tak średnio zawsze umiałam, ale być pod ręką i jednym z dragów wydaje mi się słabą rolą.
"W co grają ludzie?" też mi ktoś kiedyś polecał, też się z ciekawości zapoznam. W końcu czasu na czytanie mam, a mam...

Kasiu, no oczywiście, że gniew i rozżalenie smile

Apogeum- o dziwo nie bawił się w przetrzymywanie mnie. Widocznie nie tylko ja nie umiem być cierpliwa i chcę wszystko od razu. To się nawet Kasia zdziwi, bo udało nam się dzisiaj zdzwonić z rana a wtedy sprawy miały się jeszcze inaczej smile W każdym razie kwestia relacji damsko - męskiej wykraczającej poza posiadanie wspólnego dziecka jest definitywnie skreślona. I śmiać mi się chce/ na zmianę ze wściekłością w jaki sposób do tego doszło i jak ON postawił sprawy, bo to tak naprawdę jego decyzja, nie moja, i do teraz nie wierzę, czemu tak się stało. I niestety to też nie przyniosło ulgi, a poczucie oszukania? ośmieszenia? Chyba tak. Serio, żałosna tania drama.

Autorko, jeśli możesz, napisz, jak to się odbyło i jak on postawił sprawę. Nie powiedział, dlaczego podjął taka decyzje? Nie zapytałaś? I najważniejsze: zakomunikował Ci swoją decyzje w emocjach czy na chłodno? Bo rozumiem, ze to on zadzwonił, a Ty się z nim wcześniej w żaden sposób nie kontaktowałas?

Nie pytam jedynie z ciekawości. Może ktoś będzie miał jakieś sensowne spostrzeżenia w kontekście całej historii, która tu na swój sposób analizujemy.

Zobacz podobne tematy :

587 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-02 23:56:43)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nie, nie skontaktowałam się pierwsza. On zadzwonił i przyjechał.
Zakomunikował to bardzo na chłodno. Z naciskiem na "bardzo".
Pewnie, że dam znać i napiszę jak to przebiegło, ale jutro na spokojnie smile bo jednak siedzę na mocnym wkur*** a to trochę ogranicza moje możliwości, żeby to ująć w jakąś sensowną całość smile

Kiedyś tu padło takie hasło, że z wróbla gołębia nie zrobisz. A no nie zrobisz.

588

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

A ja tam jestem po ludzku ciekaw, co gość tym razem wymyślił big_smile I dlaczego ma dalej gdzieś to, że Rita powinna mieć teraz spokój a nie ciagle nowe przeboje z nim.

589

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:

A ja tam jestem po ludzku ciekaw, co gość tym razem wymyślił big_smile I dlaczego ma dalej gdzieś to, że Rita powinna mieć teraz spokój a nie ciagle nowe przeboje z nim.

Dlaczego nowe?
Myślę że on podczas rozmowy w samochodzie chciał na spokojnie się rozstać(w końcu jakieś tam relacje związane z pracą były) ale wyszło info o dziecku.
A teraz zakończył Wasz związek/układ. Tak mu zależało.
Przyjmij to autorko za dobrą monetę i skup się na sobie i dziecku.

590

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
maku2 napisał/a:

Myślę że on podczas rozmowy w samochodzie chciał na spokojnie się rozstać(w końcu jakieś tam relacje związane z pracą były) ale wyszło info o dziecku.
A teraz zakończył Wasz związek/układ. Tak mu zależało.
Przyjmij to autorko za dobrą monetę i skup się na sobie i dziecku.

Tak, to po części prawda. Jedno to była ciekawość po co wtedy przyszlam i co mu chcialam powiedzieć a druga to właśnie rozmówienie się bo miał mi kilka rzeczy też do powiedzenia. W wielkim skrócie to w ciągu tych 6 tyg. Zdążył wejść w inną relację (która jak utrzymuje nic nie znaczyła), a zakończył ją dopiero po tym, jak na spokojnie ustaliliśmy, że spróbujemy być razem, więc prawie tydzień później. W tym kilka dni po wspólnej wtorkowej nocy. Ale to jakby nie jest takie czarno białe, bo przecież mógł robić co chciał, nie byliśmy razem. No i nie o to poszła drama, ale to potem na spokojnie napiszę.

591

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Och. Mam alergię na stwierdzenie "to nic nie znaczyło". Czyli to rozumiem jawna deklaracja bycia draniem i wykorzystywania innej kobiety i trzymania w zanadrzu dopóki się nie opowiedziałaś, że chcesz spróbować być razem? Bardzo brzydko z jego strony. Ritko, czekam na informację co tam Ci jeszcze Pan K. wczoraj powiedział.

592

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:
maku2 napisał/a:

Myślę że on podczas rozmowy w samochodzie chciał na spokojnie się rozstać(w końcu jakieś tam relacje związane z pracą były) ale wyszło info o dziecku.
A teraz zakończył Wasz związek/układ. Tak mu zależało.
Przyjmij to autorko za dobrą monetę i skup się na sobie i dziecku.

Tak, to po części prawda. Jedno to była ciekawość po co wtedy przyszlam i co mu chcialam powiedzieć a druga to właśnie rozmówienie się bo miał mi kilka rzeczy też do powiedzenia. W wielkim skrócie to w ciągu tych 6 tyg. Zdążył wejść w inną relację (która jak utrzymuje nic nie znaczyła), a zakończył ją dopiero po tym, jak na spokojnie ustaliliśmy, że spróbujemy być razem, więc prawie tydzień później. W tym kilka dni po wspólnej wtorkowej nocy. Ale to jakby nie jest takie czarno białe, bo przecież mógł robić co chciał, nie byliśmy razem. No i nie o to poszła drama, ale to potem na spokojnie napiszę.

Czyli informujesz nas tak wybiórczo co i jak no ale kto ci zabroni.

Widzisz byłaś tylko opcją. Jemu nie zależało na Tobie na zasadzie nie ta to będzie inna. On nie marnował czasu (oczywiście nie byliście w związku, takie tłumaczenie) gdyż nic do Ciebie nie czuł i nadal nie czuje.
Chce jedynie dziecka bo jest jego. Dlatego była opcja Wy.

593

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
maku2 napisał/a:
R_ita napisał/a:
maku2 napisał/a:

Myślę że on podczas rozmowy w samochodzie chciał na spokojnie się rozstać(w końcu jakieś tam relacje związane z pracą były) ale wyszło info o dziecku.
A teraz zakończył Wasz związek/układ. Tak mu zależało.
Przyjmij to autorko za dobrą monetę i skup się na sobie i dziecku.

Tak, to po części prawda. Jedno to była ciekawość po co wtedy przyszlam i co mu chcialam powiedzieć a druga to właśnie rozmówienie się bo miał mi kilka rzeczy też do powiedzenia. W wielkim skrócie to w ciągu tych 6 tyg. Zdążył wejść w inną relację (która jak utrzymuje nic nie znaczyła), a zakończył ją dopiero po tym, jak na spokojnie ustaliliśmy, że spróbujemy być razem, więc prawie tydzień później. W tym kilka dni po wspólnej wtorkowej nocy. Ale to jakby nie jest takie czarno białe, bo przecież mógł robić co chciał, nie byliśmy razem. No i nie o to poszła drama, ale to potem na spokojnie napiszę.

Czyli informujesz nas tak wybiórczo co i jak no ale kto ci zabroni.

Widzisz byłaś tylko opcją. Jemu nie zależało na Tobie na zasadzie nie ta to będzie inna. On nie marnował czasu (oczywiście nie byliście w związku, takie tłumaczenie) gdyż nic do Ciebie nie czuł i nadal nie czuje.
Chce jedynie dziecka bo jest jego. Dlatego była opcja Wy.

Jakoś mnie to wcale nie dziwi takie "zabezpieczanie się"  faceta co jakby potwierdza przekonanie że w pewnej sytuacji i stanie psychicznym nie możliwym jest nawiązanie zdrowej więzi przez tego osobnika z Ritą, szuka ciągle kogoś do układu, a całe to działanie z Ritą mogło być takim rozpoznaniem na co może sobie pozwolić i na co Rita się zgodzi ulegając,czy ustępując.

594

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nie wybiórczo Maku, dowiedziałam się tego wczoraj smile jak wrócę do mieszkania z zakupów to na spokojnie napiszę całość.

595 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2020-11-03 14:20:27)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Tak czytam ten wątek i mi to pachnie paskudnym trollowaniem ala Reca /Martwa. Nie dlatego, że to o czym pisze Autorka jest nierealne i takie rzeczy się nie dzieja. Sam sposób pisania jest tu niepokojący. Praktycznie każda nowa "rewelacja" jest tylko sygnalizowana albo pisana tak enigmatycznie ze i tak nie wiadomo o co chodzi. Autorka zasłania się emocjami, koniecznością zebrania myśli, wyjście z pracy, zakupami itp ale jak na rozedrganą emocjami chwili osobę zadziwiająco składnie i spojnie zarzuca te nowe "nowiny" by pozostawić głod niewiedzy i kazać czekać na dokładniejsze naświetlenie sprawy. Jest więc albo paskudnym trolliskiem które żeruje na budowaniu napięcia i wciąganiu ludzi w pułapkę emocjonalnego zaangażowania w jej wymysly albo królową dram, która nawet w obliczu realnych problemów musi je dodatkowo podkręcić dramatyzmem dawkowania informacji. Oczywiście kazdy ma prawo pisac to co chce i ile chce o sobie ale w tym wypadku nie o to chodzi ze Autorka jest niechętna i trzeba z niej cos wyciągać. Ona sama później chętnie to opisze ale za każdym razem musi być to opatrzone takim "Cliffhangerem " ze tak się posłużę terminologia filmowa. Dlatego ja ten wątek sobie tylko tak podczytuje z nudów traktując go bardziej jak zgrabne opowiadanie z działu moja niesamowita historia.

596

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:

Nie wybiórczo Maku, dowiedziałam się tego wczoraj smile jak wrócę do mieszkania z zakupów to na spokojnie napiszę całość.

Oki ale ta wiedza zmienia perspektywę.

597 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-03 17:38:45)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
maku2 napisał/a:
Miroon napisał/a:

A ja tam jestem po ludzku ciekaw, co gość tym razem wymyślił big_smile I dlaczego ma dalej gdzieś to, że Rita powinna mieć teraz spokój a nie ciagle nowe przeboje z nim.

Dlaczego nowe?
Myślę że on podczas rozmowy w samochodzie chciał na spokojnie się rozstać(w końcu jakieś tam relacje związane z pracą były) ale wyszło info o dziecku

Żeby się z kimś rozstać, to trzeba najpierw być z tym kimś w związku.

Jakim cudem mógł chcieć się wtedy rozstać, skoro nie byli wtedy razem, ponieważ na jednym z wcześniejszych spotkań autorka nie przystała na propozycje związku?

Doczytałam, co napisała autorka pod tym postem, ale i tak podtrzymuje to, co napisałam. Bo najpierw była jego propozycja związku, odmowa Rity i wycofanie się z relacji, następnie nieudana próba rozmowy, która podjęła Rita, a dopiero później spotkanie w samochodzie.

maku2 napisał/a:

Widzisz byłaś tylko opcją. Jemu nie zależało na Tobie na zasadzie nie ta to będzie inna. On nie marnował czasu (oczywiście nie byliście w związku, takie tłumaczenie) gdyż nic do Ciebie nie czuł i nadal nie czuje.
Chce jedynie dziecka bo jest jego. Dlatego była opcja Wy.

Aha. I dlatego, ze nic do autorki nie czuje i nie czuł, otworzył się przed nią i chciał z nią związku?

Uważam, ze w momencie, gdy autorka, kolokwialnie mówiąc, dala mu kosza, miał pełne prawo wejść w nowa relacje. A ze szybko. Osobiście tez tego nie rozumiem, ale może to było na zasadzie klin klinem? Tego tym bardziej nie rozumiem, ale ludzie są różni.

Osobna kwestia, ze może w ciągu tego wspólnego tygodnia coś się zmieniło. Kto go tam wie.

598

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

1 sprawa: Feniks, szczerze to nie sądziłam, że fakt posiadania więcej czasu i forma bliższa konwersacji i wymiany wiadomości, kiedy mam chwilę a nie obszernych wpisów raz na parę dni zostanie odebrana jako... budowanie napięcia? Jakby nie sądzę, żeby ludzie siedzieli w internecie i ekscytowali się i wyczekiwali postów obgryzając pazury i myśląc "co dalej u kogoś obcego", co po prostu w miarę zbliżonego problemu coś może ich interesować i posłużą radą kiedy mają jakąś wiedzę. Tak jak to ma zresztą miejsce.  I tak- targają mną emocje i dramatyzuje. Podkreślałam już emocjonalność moich wpisów, jak i to, że nie radzę sobie z tą całą sytuacją. Bo się targam od teorii do teorii podstaw jego postępowania, bo widzę jak zaczynam bronić i tłumaczyć, że ulegam wpływom a w środku jest jeden wielki strach. To, że ja nie umiem w ludzi, nie znam się na pewnych mechanizmach i kulturowych aspektach a do tego zagłuszałam intuicję to już jest mój problem, i wiesz mi, czuje się z tego powodu wystarczająco głupia, tak jak czuje się za słaba na ten moment by mierzyć się z K.... i jestem po prostu na to zbyt głupia. A uczucia raz to zagłuszają, raz nie. To też trudno przyznać przed samym sobą.  Tak samo jak to, że postąpiło się parę miesięcy bardzo nierozważnie. I że tak naprawdę, to dotychczas miałam lekkie życie (i sztuczne problemy w głowie) i po raz pierwszy stykam się z całkiem konkretnymi problemami. A to forum to jedyne miejsce gdzie  te emocje i dramatyzm mogę z siebie wyrzucić. Bo sobie nie radzę, ot co. Bo niestety ale w realu nie bardzo mam kogoś na tyle zaufanego by tym się dzielić, a na powrót do terapeutki wciaż czekam. I jestem wdzięczna Kasi, której chciało się poświęcać dwie godziny swojego życia na rozmowę telefoniczną z obcą dziewczyną by wyjaśnić co i owo i gdzie sprawa z taksówką w kontekście kulturowym to małe piwo. I ludziom na forum też bo albo jestem zbyt ufna albo zbyt płytko postrzegam postępowania innych. Sytuacja już praktycznie się wyklarowała tak czy siak. Na twoim miejscu po prostu nie poświęcałabym czasu i energii jeśli irytuje Cię autor bo ma taki a nie inny "styl bycia", bądź nie wierzysz w historię no bo i po co? I nie mówię tego złośliwie, serio smile Mi by się nie chciało.

2 sprawa: Wracając do tematu i wczorajszej rozmowy i dlaczego sytuacja się już praktycznie wyklarowała i nie ma co zbierać. Całą rozmowę odebrałam jako całkiem skuteczną próbę wpędzenia mnie w poczucie winy, praktycznie za wszystko. Pytałaś Apogeum czy było na chłodno- było bardzo na chłodno. Ale  w pewnym momencie nawet całkiem przyjacielsko. I cały czas spokojnie. Nawet umówiliśmy się na szczerość, założyłam że będzie szczerze.

Nie przytoczę konkretnie już rozmowy, ale oznajmił mi, że:

- temat nas już nie zaistnieje, bo upokorzyłam go już dwa razy i trzeciego razu nie będzie. (zostawiając go)
-na moje pytanie czy przyjeżdzając wtedy do mnie to była tylko ciekawość co chciałam powiedzieć, to powiedział to, co już napisałam: że w pewną relację wtedy wszedł, że co prawda nic dla niego nie znaczyła, ale to jak go potraktowałam już tak, i to chciał rozmówić. Relację zakończył dopiero po naszych ustaleniach dot. nas, dodatkowo dodał, że może do tej relacji wróci, że w każdym razie są umówieni na piątek. Jak powiedziałam, że mówił, że niby nic dla niego nie znaczyła, to potwierdził, że owszem, nie, że jej uczciwie powiedział, że nie ma na nic liczyć z jego strony oprócz miłego spędzania czasu. To powiedziałam, że może ta dziewczyna ma jakieś nadzieje a on to wykorzystuje, to powiedział, że jeśli jest na tyle głupia by po 3 tygodniach wystarczył telefon a ona się na to zgadza, to jej nadzieje to też jej problem. I dodał, że jego nadzieje też mnie przecież nie interesowały.

- to się zapytałam, po co był w ogóle cały ten cyrk i upór z jego strony na my-tu-już-teraz, po co te akcje z tymi kontami, te propozycje, czemu naciskał skoro ja nie wiedziałam czy chcę być razem. Powiedział, że przecież nie wycofuje się z tego, co do mnie czuje. I dopytał czy na pewno chcę szczerze, bo potem znowu mu zarzucę, że mi mąci w głowie. No chciałam. To powiedział, że to była tak naprawdę jedyna okazja bym do niego "wróciła" i że sie tego desperacko złapał. Tak jak ja desperacko złapałam się jego "ze strachu" (?). I, że jak znowu mógł mnie mieć to nie chciał tracić czasu. Co do kont i tych spraw, to sam do końca nie wiedział, ale po rozmowie z terapeutą stwierdził, że chyba chodziło o to, że im szybciej obrzuci mnie zależnościami względem swojej osoby tym trudniej będzie mi znowu uciec. Ale, że nie doceniał mojego uporu. Że z jednej strony go ceni ale doprowadzam go do szału nim. Ale też podważał moje intencje, bo parę tyg. wcześniej go odrzuciłam, a nagle jak ciąża to jednak zgodziłam się z nim być, czyli co- strach, bo godnie i wygodnie, bo finanse. (czyli tak jak przypuszczałam). Po czym dodał, że ten temat możemy zamknąć bo trzeci raz go nie upokorzę.

- Powróciłam do kwestii doprowadzania do szału, bo jak przychodził się przytulić to zazwyczaj mówił, że nawet nie wiem, jak się przy mnie relaksuje i że mu tego bardzo potrzeba więc jak to w końcu? To powiedział, że nie tak właśnie z nami jest? I nie tak było przez tamte miesiące? Że bardzo dziwnie na siebie działamy. Dużo chemii i pożądania,  rywalizacji, skrajnych emocji, spięć. Mu taka relacja nie przeszkadzała, ale uczucia tylko z jego strony już tak. Zwróciłam uwagę, że to nie jest tak że ja nic do niego nie czuje, po prostu nie nazywam tego jeszcze w tak duży sposób, no to kazał mi sobie darować bo to już nie jest istotne.

Kolejna rzecz którą mi wyrzucił, to to, że się pojawiłam i nagle dałam sobie prawo do tego, żeby ingerować w jego życie, wyciągać wszystkie słabości i je roztrząsać. A na końcu doczepiłam się tematu (alkohol) , który jeszcze mu pozostawia pozory kontroli czegokolwiek. I że przecież nie jest głupi i wie, że nie może pić. Że wie, że manipuluje terapią, że ma problem. Że boi się odstawić alkohol całkowicie, bo wie jak to znosił poprzednim razem i jaki był dla innych. A mając mnie pod ręką pewnie by te emocje wyżywał na mnie. Na pytanie czemu w takim razie nie pójdzie na terapię grupową tak jak mu proponował terapeuta, to nie, bo on ma określony wizerunek i określoną funkcję, a nie wie kogo tam spotka. Tu już był trochę mniej spokojny, bo mówił, że tak naprawdę jestem jedyną bliską osobą jaką ma, jedyną która o nim to wszystko wie i może i miałam prawo do wytykania mu  tego wszystkiego, ale że przecież jestem też kobietą, w której jest zakochany i mogłam chociaż sprawiać pozory, że nie uważam go za totalne zero nie radzące sobie ze sobą i mu męskosć podeptałam. No to zapytałam, czy nie wpadł na to, że własnie z powodu tej bliskości ja się po prostu martwię o niego a nie staram tę jego ... męskość jakoś zdyskredytować (co?) i czy uważa, że stworzy jakąś dłuższą relację grając i stwarzając pozory, że może na krótką przygodę wystarczy, ale co dalej? To mi powiedział, że przy przygodach zostanie bo mu skutecznie zniechęciłam budowanie czegokolwiek z kimkolwiek.

Generalnie wydźwięk, że jestem najgorsza to był cały czas. A ja tak siedziałam, on się wygadał, ja to przyjęłam do wiadomości, no ok- zostawiłam go dwa razy w jego głowie, trzeciego nie będzie i tyle. To, że jest umówiony mnie zabolało i dopytałam czy naprawdę zamierza się z nią spotykać. Nie widzi żadnych przeszkód. No ok. Ale też byłam spokojna.

Powiedział, że co by się nie działo to mam dzwonić bo i tak ja z dzieckiem będę miała u niego priorytet. No ok. Ogólnie miałam dość tej rozmowy i powiedziałam, że jak to wszystko to chciałam dokończyć serial (no nic innego nie wymyśliłam). Bo chciało mi się płakać już, bo jak już tu podkreślałam- emocjonalna jestem a nie chciałam przy nim, to powiedział jeszcze, że nie tylko on dąży do skrajnych emocji i skrajnych sytuacji, że też je prowokowałam, albo że to tak, jakbyśmy musieli doznawać jakiegoś poczucia straty względem siebie by w ogóle umieć ze sobą porozmawiać i że i tak nigdzie byśmy nie zaszli razem. I się pożegnaliśmy ustalając, że jesteśmy w kontakcie. No i fajnie. Spokojnie i rzeczowo.

No to gdzie ta drama o której mówiłam. Bo jak już sobie popłakałam to też zaczęłam się wściekać bo w środku już wzięłam całą winę na siebie i mu napisałam, że jeżeli się z nią spotka, to już w ogóle nie będzie co zbierać i żeby przemyślał do kogo chce w piątek przyjechać. I to jest ta drama, bo dopiero rano jak już byłam spokojniejsza to sobie uświadomiłam jak się ośmieszyłam i znowu stworzyłam między nami dziwną akcję, żeby coś wisiało w powietrzu zamiast to rozmówienie uznać za koniec i mieć spokój. Więc ma racje, jesteśmy siebie warci i sobie sama organizuje takie akcje. Ale nie odpisał ogólnie. Więc oprócz emocji to jeszcze możemy sobie oboje dopisać impulsywność.

(I tak feniks, pewnie wpis ma charakter znowu emocjonalny, bo ja to właśnie emocjonalnie bardzo przeżywam).

599

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Wydaje mi się, że ta jego cała akcja to wielka manipulacja jest. Niestety. Sprawdza, na ile sobie pozwolisz.
Na początku zarzucił miłością używając szybko dużych słów, darowuje mieszkanie, chce wprowadzać w konta, a po chwili ... na zimno rozgrywa rozstanie i do tego wmanewrowuje Ciebie w poczucie winy.
Nie wchodziłabym w tą grę, bo zagracie się na śmierć w przyciąganie-odpychanie.
Na Twoim miejscu rozpoczęłabym indywidualną terapię taką przynajmniej roczną. Zamieszkałabym osobno, a tzw. wspólną przyszłość zawiesiłabym na razie na kołku.

1.Jeśli przestanie pić i pójdzie na terapię (bo sam przyznał, że to wie) to jest to dopiero punkt wyjścia.
2. Mieszkajcie osobno, bądźcie na stopie przyjacielskiej i obserwujcie się.
3. Szantaże, że już, natychmiast on idzie do jakiejś panienki są okropną manipulacją mającą Cię zmusić już, natychmiast do ruchu i decyzji.
4. A właśnie Tobie jest potrzebny brak wspólnego ruchu i poukładanie siebie samej na terapii.
5. On także powinien zająć się sobą, a nie kolejnymi panienkami. Jak przestanie pić i zacznie 12 kroków, to nie będzie miał czasu na głupoty.
6. Wy nie musicie być już, natychmiast razem, bo to tylko manipulacje między Wami są, a nie związek.
7. Czas i obserwacja, tylko tyle i aż tyle.
8. A jeśli on teraz poleci do panienki no to ... sorry, ale nie będziesz przez lata stać przy nim i pilnować, aby nie poleciał na polowanie. Jak tak co tydzień będzie Cię tym straszył, to znaczy, że tak poleci jak nie dzisiaj, to jutro, za rok,za dwa. Więc niech leci i tyle.
9. Ty nie masz być kolejną panienką, ale partnerem na życie.
10. Jeśli on tak szybko odpuszcza, to nie ma czego żałować.
11. Jak się tanio sprzedasz, i zaczniesz za nim latać, to tanio będziesz żyć. A on i tak Cię zostawi, bo zrobisz się nudna z tym uwieszeniem.
12. Jak macie ze sobą być, to choćby skaly s...y to ... będziecie. A jak on od razu leci po panienkę, to i tak to się nie uda.
13. Nie daj sie wkręcić w grę, że skoro się rozstaliście, to on miał prawo do panienki. Bo za dwa lata to on będzie prowokował awantury, by się rozstać na dzień, albo tydzień, by mógł sobie chłopak poużywać zpanienką.
14. Napisałabym, że jeśli zaliczy panienkę, to już jest koniec. Ale wtedy to konsekwentnie musi być koniec. Więc nie wiem, czy napisałabym tak. Sprawa do dużego przemyślenia.

600 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2020-11-03 22:03:08)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:

1 sprawa: Feniks, szczerze to nie sądziłam, że fakt posiadania więcej czasu i forma bliższa konwersacji i wymiany wiadomości, kiedy mam chwilę a nie obszernych wpisów raz na parę dni zostanie odebrana jako... budowanie napięcia? Jakby nie sądzę, żeby ludzie siedzieli w internecie i ekscytowali się i wyczekiwali postów obgryzając pazury i myśląc "co dalej u kogoś obcego", co po prostu w miarę zbliżonego problemu coś może ich interesować i posłużą radą kiedy mają jakąś wiedzę. Tak jak to ma zresztą miejsce.  I tak- targają mną emocje i dramatyzuje. Podkreślałam już emocjonalność moich wpisów, jak i to, że nie radzę sobie z tą całą sytuacją. Bo się targam od teorii do teorii podstaw jego postępowania, bo widzę jak zaczynam bronić i tłumaczyć, że ulegam wpływom a w środku jest jeden wielki strach. To, że ja nie umiem w ludzi, nie znam się na pewnych mechanizmach i kulturowych aspektach a do tego zagłuszałam intuicję to już jest mój problem, i wiesz mi, czuje się z tego powodu wystarczająco głupia, tak jak czuje się za słaba na ten moment by mierzyć się z K.... i jestem po prostu na to zbyt głupia. A uczucia raz to zagłuszają, raz nie. To też trudno przyznać przed samym sobą.  Tak samo jak to, że postąpiło się parę miesięcy bardzo nierozważnie. I że tak naprawdę, to dotychczas miałam lekkie życie (i sztuczne problemy w głowie) i po raz pierwszy stykam się z całkiem konkretnymi problemami. A to forum to jedyne miejsce gdzie  te emocje i dramatyzm mogę z siebie wyrzucić. Bo sobie nie radzę, ot co. Bo niestety ale w realu nie bardzo mam kogoś na tyle zaufanego by tym się dzielić, a na powrót do terapeutki wciaż czekam. I jestem wdzięczna Kasi, której chciało się poświęcać dwie godziny swojego życia na rozmowę telefoniczną z obcą dziewczyną by wyjaśnić co i owo i gdzie sprawa z taksówką w kontekście kulturowym to małe piwo. I ludziom na forum też bo albo jestem zbyt ufna albo zbyt płytko postrzegam postępowania innych. Sytuacja już praktycznie się wyklarowała tak czy siak. Na twoim miejscu po prostu nie poświęcałabym czasu i energii jeśli irytuje Cię autor bo ma taki a nie inny "styl bycia", bądź nie wierzysz w historię no bo i po co? I nie mówię tego złośliwie, serio smile Mi by się nie chciało.

2 sprawa: Wracając do tematu i wczorajszej rozmowy i dlaczego sytuacja się już praktycznie wyklarowała i nie ma co zbierać. Całą rozmowę odebrałam jako całkiem skuteczną próbę wpędzenia mnie w poczucie winy, praktycznie za wszystko. Pytałaś Apogeum czy było na chłodno- było bardzo na chłodno. Ale  w pewnym momencie nawet całkiem przyjacielsko. I cały czas spokojnie. Nawet umówiliśmy się na szczerość, założyłam że będzie szczerze.

Nie przytoczę konkretnie już rozmowy, ale oznajmił mi, że:

- temat nas już nie zaistnieje, bo upokorzyłam go już dwa razy i trzeciego razu nie będzie. (zostawiając go)
-na moje pytanie czy przyjeżdzając wtedy do mnie to była tylko ciekawość co chciałam powiedzieć, to powiedział to, co już napisałam: że w pewną relację wtedy wszedł, że co prawda nic dla niego nie znaczyła, ale to jak go potraktowałam już tak, i to chciał rozmówić. Relację zakończył dopiero po naszych ustaleniach dot. nas, dodatkowo dodał, że może do tej relacji wróci, że w każdym razie są umówieni na piątek. Jak powiedziałam, że mówił, że niby nic dla niego nie znaczyła, to potwierdził, że owszem, nie, że jej uczciwie powiedział, że nie ma na nic liczyć z jego strony oprócz miłego spędzania czasu. To powiedziałam, że może ta dziewczyna ma jakieś nadzieje a on to wykorzystuje, to powiedział, że jeśli jest na tyle głupia by po 3 tygodniach wystarczył telefon a ona się na to zgadza, to jej nadzieje to też jej problem. I dodał, że jego nadzieje też mnie przecież nie interesowały.

- to się zapytałam, po co był w ogóle cały ten cyrk i upór z jego strony na my-tu-już-teraz, po co te akcje z tymi kontami, te propozycje, czemu naciskał skoro ja nie wiedziałam czy chcę być razem. Powiedział, że przecież nie wycofuje się z tego, co do mnie czuje. I dopytał czy na pewno chcę szczerze, bo potem znowu mu zarzucę, że mi mąci w głowie. No chciałam. To powiedział, że to była tak naprawdę jedyna okazja bym do niego "wróciła" i że sie tego desperacko złapał. Tak jak ja desperacko złapałam się jego "ze strachu" (?). I, że jak znowu mógł mnie mieć to nie chciał tracić czasu. Co do kont i tych spraw, to sam do końca nie wiedział, ale po rozmowie z terapeutą stwierdził, że chyba chodziło o to, że im szybciej obrzuci mnie zależnościami względem swojej osoby tym trudniej będzie mi znowu uciec. Ale, że nie doceniał mojego uporu. Że z jednej strony go ceni ale doprowadzam go do szału nim. Ale też podważał moje intencje, bo parę tyg. wcześniej go odrzuciłam, a nagle jak ciąża to jednak zgodziłam się z nim być, czyli co- strach, bo godnie i wygodnie, bo finanse. (czyli tak jak przypuszczałam). Po czym dodał, że ten temat możemy zamknąć bo trzeci raz go nie upokorzę.

- Powróciłam do kwestii doprowadzania do szału, bo jak przychodził się przytulić to zazwyczaj mówił, że nawet nie wiem, jak się przy mnie relaksuje i że mu tego bardzo potrzeba więc jak to w końcu? To powiedział, że nie tak właśnie z nami jest? I nie tak było przez tamte miesiące? Że bardzo dziwnie na siebie działamy. Dużo chemii i pożądania,  rywalizacji, skrajnych emocji, spięć. Mu taka relacja nie przeszkadzała, ale uczucia tylko z jego strony już tak. Zwróciłam uwagę, że to nie jest tak że ja nic do niego nie czuje, po prostu nie nazywam tego jeszcze w tak duży sposób, no to kazał mi sobie darować bo to już nie jest istotne.

Kolejna rzecz którą mi wyrzucił, to to, że się pojawiłam i nagle dałam sobie prawo do tego, żeby ingerować w jego życie, wyciągać wszystkie słabości i je roztrząsać. A na końcu doczepiłam się tematu (alkohol) , który jeszcze mu pozostawia pozory kontroli czegokolwiek. I że przecież nie jest głupi i wie, że nie może pić. Że wie, że manipuluje terapią, że ma problem. Że boi się odstawić alkohol całkowicie, bo wie jak to znosił poprzednim razem i jaki był dla innych. A mając mnie pod ręką pewnie by te emocje wyżywał na mnie. Na pytanie czemu w takim razie nie pójdzie na terapię grupową tak jak mu proponował terapeuta, to nie, bo on ma określony wizerunek i określoną funkcję, a nie wie kogo tam spotka. Tu już był trochę mniej spokojny, bo mówił, że tak naprawdę jestem jedyną bliską osobą jaką ma, jedyną która o nim to wszystko wie i może i miałam prawo do wytykania mu  tego wszystkiego, ale że przecież jestem też kobietą, w której jest zakochany i mogłam chociaż sprawiać pozory, że nie uważam go za totalne zero nie radzące sobie ze sobą i mu męskosć podeptałam. No to zapytałam, czy nie wpadł na to, że własnie z powodu tej bliskości ja się po prostu martwię o niego a nie staram tę jego ... męskość jakoś zdyskredytować (co?) i czy uważa, że stworzy jakąś dłuższą relację grając i stwarzając pozory, że może na krótką przygodę wystarczy, ale co dalej? To mi powiedział, że przy przygodach zostanie bo mu skutecznie zniechęciłam budowanie czegokolwiek z kimkolwiek.

Generalnie wydźwięk, że jestem najgorsza to był cały czas. A ja tak siedziałam, on się wygadał, ja to przyjęłam do wiadomości, no ok- zostawiłam go dwa razy w jego głowie, trzeciego nie będzie i tyle. To, że jest umówiony mnie zabolało i dopytałam czy naprawdę zamierza się z nią spotykać. Nie widzi żadnych przeszkód. No ok. Ale też byłam spokojna.

Powiedział, że co by się nie działo to mam dzwonić bo i tak ja z dzieckiem będę miała u niego priorytet. No ok. Ogólnie miałam dość tej rozmowy i powiedziałam, że jak to wszystko to chciałam dokończyć serial (no nic innego nie wymyśliłam). Bo chciało mi się płakać już, bo jak już tu podkreślałam- emocjonalna jestem a nie chciałam przy nim, to powiedział jeszcze, że nie tylko on dąży do skrajnych emocji i skrajnych sytuacji, że też je prowokowałam, albo że to tak, jakbyśmy musieli doznawać jakiegoś poczucia straty względem siebie by w ogóle umieć ze sobą porozmawiać i że i tak nigdzie byśmy nie zaszli razem. I się pożegnaliśmy ustalając, że jesteśmy w kontakcie. No i fajnie. Spokojnie i rzeczowo.

No to gdzie ta drama o której mówiłam. Bo jak już sobie popłakałam to też zaczęłam się wściekać bo w środku już wzięłam całą winę na siebie i mu napisałam, że jeżeli się z nią spotka, to już w ogóle nie będzie co zbierać i żeby przemyślał do kogo chce w piątek przyjechać. I to jest ta drama, bo dopiero rano jak już byłam spokojniejsza to sobie uświadomiłam jak się ośmieszyłam i znowu stworzyłam między nami dziwną akcję, żeby coś wisiało w powietrzu zamiast to rozmówienie uznać za koniec i mieć spokój. Więc ma racje, jesteśmy siebie warci i sobie sama organizuje takie akcje. Ale nie odpisał ogólnie. Więc oprócz emocji to jeszcze możemy sobie oboje dopisać impulsywność.

(I tak feniks, pewnie wpis ma charakter znowu emocjonalny, bo ja to właśnie emocjonalnie bardzo przeżywam).

Moja droga:
Po pierwsze nie demonizujmy mojego tekstu o zaangazowaniu emocjonalnym czytających. Oczywistym jest ze kazdy ma swoje problemy i te go głównie pochłaniają a nie rozterki obcej osoby z forum i to w stopniu takim ze siedzi i gryzie pazury z napięcia.. Jednak samo poświęcenie czasu na przeczytanie wpisu i proba konstruktywnej pomocy wynikająca z empatii to juz jest zaangażowanie emocjonalne które moim zdaniem jest wykorzystywane i eskalowane gdy ktoś dawkuje informacje na raty. Bo jeśli masz czas zeby zajrzeć tu na forum kilka razy dziennie to myślę że i masz czas zeby napisać wprost co się stało a nie rzucać ogólnikami ze "wydarzyło się wiele, nie oczekiwałaś takiego czy siakiego obrotu akcji ale o tym jutro". Takie zabiegi stylistyczne są słabe bo to jest takie celowe niedopowiadanie jak w kiepskim serialu.
Druga sprawa: ja się nigdy nie czepiałam Twojej emocjonalności. Każdy ma swój poziom emocjonalności, jeden wyższy drugi niższy. Ale można napisać "rozstaliśmy się bo mi zarzucil ze go zbyt wiele razy porzuciłam, zle mi smutno jestem skolowana itp"  i to będzie emocjonalne ale wciąż ok. Ale jeśli ktoś nagminnie pisze teksty w stylu " no widzieliśmy się i spotkanie miało przebieg którego nigdy bym nie przewidziała, nie wiem co o tym myśleć jestem w szoku, za kilka godzin / jutro napisze więcej " to to juz jest tworzenie dramy bo nie wiadomo o co kaman. Pobił Cie ? Oświadczył? Wyznal ze jest kobieta? No zwyczajnie nie lubie czegoś  takiego bo tak jak pisałam pachnie mi to trollowaniem.

601 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-04 00:03:24)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Pierwsze co mi się się nasuwa po przeczytaniu Twojego postu, autorko, to ze to inteligentny facet jest.

Poczuł się upokorzony. Jego prawo. Ale w definicje upokorzenia wpisane jest poniżenie. Upokorzenie to poniżenie. Ja w Twoim zachowaniu wobec niego, które opisujesz (powrót do siebie, a wcześniej wycofanie się z relacji), nie widzę prób poniżenia/upokorzenia go. Za to on Cię obraził, sugerując, ze ostatecznie poleciałas na jego kasę.

Wiesz co jest zastanawiające? I to jest druga rzecz, która zwróciła moja uwage. W jego głowie to Ty jego masz za zero, a w Twojej głowie to on ma Ciebie za głupia.

Ja tu w ogóle nie widzę prób wpędzania Cię w poczucie winy. Ani tego wydźwięku, ze jesteś najgorsza. To on czuje się najgorszy w Twoich oczach. On uważa, ze Ty tak go widzisz.

Jest inteligentny, ale miesza pojęcia. No ale tu w grę wchodzą emocje, męska duma, duma w ogóle, a do tego jeszcze uczucia. Twierdzi ze uraziłaś jego dumę. Tak to widzi i odczuwa. Ale mam nieodparte wrażenie, ze bardziej niż jego meskosc podeptałaś w jego głowie jego uczucia do Ciebie.

Moim zdaniem nie ośmieszyłaś się z tym piatkiem. Uważam nawet, ze w tym konkretnym przypadku dobrze się stało, ze poszłaś za emocjami. Choć to tez zależy, czy on teraz (ta relacja z inna) depcze Twoją dumę czy uczucia. Jeśli chodzi Ci o urażona dumę, to niepotrzebnie to pisałaś, ale jeśli o uczucia, to bardzo dobrze, ze tak zrobiłaś.

Ja tez jestem z tych, co maja swoją dumę, ale jestem zdania, ze dumę można czasem schować do kieszeni, a uczucia już niekoniecznie. Uczucia warto wyrażać, wyznawać, okazywać je.

Jednak wie, ze ma problem z alkoholem. Im większy problem, tym trudniej się do tego przyznać. Przed kimś i przed sobą. Szkoda, ze tu tez miesza pojęcia i nie rozumie, ze żadna zdrowo myśląca kobieta, a tym bardziej matka, nie zamiecie takiego poważnego problemu pod dywan. A terapia grupowa to tylko jedna z opcji.

faja napisał/a:

5. On także powinien zająć się sobą, a nie kolejnymi panienkami. Jak przestanie pić i zacznie 12 kroków, to nie będzie miał czasu na głupoty.

Ale on nie zamierza się ta panienka zajmować, raczej używać.

Co do 12 kroków, pełna zgoda. Na tym powinien się skupić. Ale póki co robi krok w tył.

602

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Zgadzam się z tym co napisałaś Apogeum, też tak pomyślałam jak Ty, sądzę też że być może za szybko i za mocno został dociśnięty o zmiany,ciekawe że ludzie , którzy piszą nie raz nie dwa, że nie ma nic pewnego w życiu, doradzają upewnić się już na początku związku w każdym problemie przyszłego życia, myślę że nie wszystko da się ustalić i zaplanować w czymś tak dynamicznym i w swojej istocie zmiennym jak życie ludzkie, no ale musi być ta podstawa że ludzie chcą być razem

Rita u Ciebie nic się nie wyklarowało ani nie pozamiatało, on widocznie doszedł do wniosku że jeśli chcesz by się zmienił to  chcesz jego zmienić a jeśli tak, to go nie akceptujesz, jak tak, to go nie kochasz, jak nie kochasz to on czuje się upokorzony bo się odsłonił uczuciowo, myślę że mu nie pomaga jego pochodzenie,  od jakiegoś czasu moja mama ogląda turecki serial, kiedy do niej nie przyjdę w tym czasie to widzę taką parę co on ciągle czymś urażony i smutny a ona trochę bardziej wymowna, tak już kilka miesięcy się męczą, może w Turcji to taki image smile

603

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rito, myslalam o K. po naszej rozmowie, z pracy nie mam jak zadzwonić to napisze  tutaj. wasza rozmowa mnie utwierdziła w tym do jakich wniosków doszłam . I niestety mimo tego, że broniłam go i uważałam, że to zagubiony człowiek ktory potrzebuje pomocy sklaniam się raczej ku temu, że to po prostu bardzo toksyczna osobowość i uważam, że końcem końców zwiazek z nim będzie przemocowym. Musisz dopuścić do siebie myśl, że to skrajny egoista, dla którego ta jego duma i ego są na pierwszym miejscu, ludzi używa dla swoich celów i jak mu sie podoba nie licząc sie z nimi. Nawet teraz zamiast się powstrzymywać przed akcjami bys miala spokój, interesuje go tylko by Ciebie mieć bo przecież nikt go nigdy nie odrzucał. Nie sama mówiłaś, że nie możesz sie oklamywac, ze jest inaczej?
Powiedział "żebyś była znowu JEGO", nie z nim, tylko jego. No właśnie. W przeblyskach otwartosci i szczerości nie mówił, że traktował partnerki jak własnośc? Ciebie tez sobie chce zawłaszczyć. Pogódź się z tym. Tak jakby nie robiło mu z kim jest, tylko to co może od kogo dostać.

To co wczoraj odstawił- ja to bym się nawet tą dziewczyną nie przejmowała, dla mnie to byla desperacka próba wzbudzenia zazdrosci i pokazania Ci, że nie tylko on może Ciebie stracic, ale też ty jego i całkiem możliwe że w ogole do niej nie dzwonił. On nie umie inaczej niż grami i podchodami coś osiągać. Przecież dałaś mu receptę na was - bądź w porzadku, idz na terapię. Nie chce tego zrobić, ma swoje sposoby. Teraz ty masz go gonić. No i dałaś się wkręcić. Ośmieszyłaś się tym sms według Ciebie, nic nie stoi na przeszkodzie by ośmieszyć się drugim i odwołać to co napisałaś.

Wierzę, że on jest zakochany. Na swój chory toksyczny sposób, ale jest. I niestety to źle. Wiem, że są kobiety, którym takie relacje odpowiadają, które dadzą się kupić, które też chcą takich emocji. Nawet myślę, że ty bys sie w tym odnalazła ale teraz to chodzi o spokój i dziecko a nie o was. Odseparuj się od niego. Skorzystaj z zaproszenia siostry, pojedź do niej na te dwa tygodnie, odetnij się troszkę, bo dostaniesz w głowę. Sama w naszej rozmowie mowilas, że wystarczył miesiąc a ty czujesz, że zrobił Ci wodę z mózgu. A no. Miesiąc. Jak dasz się w to wkręcić, to tak naprawdę będzie twoj koniec. On wie, że się boisz, że też nie masz zbyt wielu bliskich osób, uderza w punkty, które sprawiają, że czujesz się jeszcze slabsza jak poczucie winy, podswiadoma potrzeba zadowalania innych (pisalas tu o tych problemach) . Bezczelnie przyznaje, że chce Ciebie obrzucić zależnościami, byś nie odeszla. To właśnie jego sposób na relacje. Myślę, że masz odmienny.

Wiesz co mnie bardzo niepokoi? Wlasnie jego wizerunek. Otworzyłaś się przed dwiema najbliższymi koleżankami i opowiedziałaś co wyprawia a usłyszałaś, że wymyślasz i powinnas się cieszyć że Cię nie zostawił samej z dzieckiem bo przecież wszyscy wiedzą jaki to fajny, miły, uroczy i zabawny facet. Wyobraź sobie, że za parę lat wspólnego związku nie wytrzymujesz psychicznie i zaczynasz alarmować, że jestes w toksycznym/przemocowym związku i szukasz pomocy a wszyscy mówią "ona oszalała. Przecież K. To super facet, dba o nich, wszystko zapewnia, jest taki sympatyczny"... Nie znamy tego schematu z życia? No znamy.
Prawda jest taka, że ciaza jest wczesna. I żebyś nie skończyła jak koleżanka Bullinki, nie wytrzymasz tej karuzeli, poronisz a on obwini za to Ciebie. I z tym też sobie nie poradzisz.

On musi sięgnąć dna, by te jego chęci zmiany i pracy nad sobą przyniosły rezultat. Czy to zawalić pracę, czy stoczyć się przez alkohol, czy uzmysłowić sobie utratę was jako rodziny, nie wiem. Innej szansy dla niego samego nie widzę. A ty nie powinnaś się tym przejmować. Sobą zacznij się przejmować, Rita.

Smutne jest to, że z waszej ostatniej relacji zapamiętał tylko emocje i silne bodźce. A przecież pisalas, ze duzo rozmawialiście, dzwoniliście do siebie, a kłótni bylo tylko kilka. Jestem ciekawa skąd ten wasz odmienny odbiór. Skoro to on się zakochał to nie powinien pamiętać tych głębszych rzeczy?

Nawet poopowiadałam swojemu I. o jego "bracie" i tym co odstawia, powspominaliśmy dawne znajome... "czerwona kartka dla tego Pana" - taka rada od mojego I. smile

Poniedzialki mam zawsze wolne, jak chcesz o coś dopytać na tle kulturowym to nie krępuj się Rita. smile Trzymaj się.

604

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Jeśli on spotka się w piątek z ta kobieta, to tylko po to, żeby Cię ukarać, odegrać sie na Tobie, w jakiś sposób właśnie upokorzyć. W przeciwnym razie w ogóle byś o tym spotkaniu nie wiedziała. Nie jesteście razem, może robić cuda na kiju, a Ty i tak byś się o tym nie dowiedziała, bo niby skąd. Ale on Ci o tym spotkaniu powiedział, bo to spotkanie jest wymierzone w Ciebie. Nie widzę innego wytłumaczenia faktu, ze Cię o tym poinformował.

Nadal uważasz, ze zle zrobiłaś, pisząc mu, ze jeśli się z nią spotka, to nie będzie co zbierać? 

Z jednej strony obawiam się, ze on i tak się z nią spotka. No i nie będzie co zbierać. Z drugiej strony trudno nie odnieść wrażenia, ze może to i lepiej, ze nie będzie co zbierać. Bo ten związek i tak miał i ma bardzo małe szanse powodzenia. Żeby Wam się udało, on musialby iść na terapie uzależnień, a Wy oboje na terapie dla par. Musielibyście być wobec siebie szczerzy i uczciwi, zamiast grać role i ze sobą walczyć. Nie walczyć, nie próbować zdominować, ale jednocześnie bronić swoich granic. I nie przekraczać granic tej drugiej osoby. I nie kierować się urażona duma.

605

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Jeszcze jedno Rita. Nie wierzę, żebyś kiedykolwiek użyła słów których użył "totalne zero". Przerzucił na ciebie to, jak sam siebie postrzega. Wiesz jak kończy się połączenie tych wszystkich cech jak egoizm, dominacja, wybujałe ego a przy okazji poczucie bycia zerem i słabym człowiekiem, które tak piętnuje? Bardzo źle. Przemocą.

606

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rozmowa tuż przed wyprowadzka Ri_ty:

R_ita napisał/a:

Dowiedziałam się, ze:
-nie ma problemów z alkoholem...

Rozmowa po wyprowadzce:

R_ita napisał/a:

I że przecież nie jest głupi i wie, że nie może pić. Że wie, że manipuluje terapią, że ma problem.

Że boi się odstawić alkohol całkowicie, bo wie jak to znosił poprzednim razem i jaki był dla innych. A mając mnie pod ręką pewnie by te emocje wyżywał na mnie.

Pan K. bodajże cztery razy w ciągu tygodnia (notabene pierwszego wspólnego tygodnia) odstresowywal się wieczorem ze szklaneczka whisky w ręku (lub dwiema szklaneczkami, tak?) w obecności kobiety, która jest z nim w ciąży.

A mimo to pan K. nie rozumie, dlaczego autorka nie wytrzymała i wróciła do siebie. I jeszcze twierdzi, ze go tym upokorzyła.

607

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Paslawek, doświadczony chłop jesteś w temacie uzależnień, a ja pytanie mam smile
Rozmawiałam dziś z Ritą (takich turkowych Rit mam ja w życiu kilka smile) myślę że przez dłuższy czas tu nie zajrzy i nie ma nic przeciwko bym poruszyła pewną kwestię, o której rozmawiałyśmy przez telefon, a która bardzo mnie nurtuje w kontekście uzależnień i funkcjonowania mózgu takiej osoby i myślę, że ty Paslawku umiesz się do tego odnieść. Chodzi o kwestie psychicznego a fizycznego uzależnienia i innych zaburzeń z tego wynikających.
Chodzi o te szklaneczki i sposób na inne rozładowanie emocji w sytuacji, że Rita stopowala to by po nie sięgał. Tu na forum napisala tylko, że byl nerwowy. Ale rozmawiałyśmy i niestety oprócz nerwowości było też poszukiwanie innej formy rozładowania i najnormalniej w świecie ledwo była w stanie go od siebie odkleić. Podkreślała, że zawsze respektował jej granice i nie obawiala się niczego z jego strony. Tutaj jak już udało się go odkleić to on wychodził zły. Czy może być tak, że to nie tylko uzależnienie od alkoholu ale ogolnie jakas forma uzaleznienia od doznań, od tych skrajnych emocji, skrajnych bodźcow, bez większej różnicy czy to narkotyki, alkohol, seks, cokolwiek tak naprawdę? Moze stąd ciagla zmiana kobiet, agresja, a może jego mózg jest naprawdę wciąż mocno uzalezniony i chory? I jeszcze jedno pytanie - jego fiksacja na punkcie kontroli. Czy ona jakoś przewija sie w tematyce uzależnień? Oczywiście kontrolowania pozornego bo nie potrafi kontrolować siebie, nie był w stanie zapanować nad Ritą, stąd takie irracjonalne posuniecia. Ja to tak tłumaczę. I czy można nie zauważyć że ktos dalej zażywa narkotyki? Tu sugeruje się tym co mowila mi Rita, że czasem w perspektywie jednej godziny miala wrazenie, ze rozmawia z dwoma różnymi osobami.

Mam nadzieję, że Rita nie bedzie miala mi też za zle tego co napisze, w końcu i tak jesteśmy anonimowi, ale po dwóch rozmowach z nią ja ani przez chwilę nie odczułam, że rozmawiam z infantylną egoistką, co sama tu o sobie pisala. A raczej kimś bardzo wrażliwym i przesadnie empatyzujacym ale całkiem sensownym choc pogubionym . Paslawku, czy osoby uzależnione i toksyczne nie wybierają wlasnie takich?

608

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Ranna_Panna napisał/a:

,  od jakiegoś czasu moja mama ogląda turecki serial, kiedy do niej nie przyjdę w tym czasie to widzę taką parę co on ciągle czymś urażony i smutny a ona trochę bardziej wymowna, tak już kilka miesięcy się męczą, może w Turcji to taki image smile

Moja żona jest psychologiem klinicznym i niestety fanką tureckich seriali... Kątem oka przebrnąłem przez "tylko z tobą", "imperium milosci" "córkę ambasadora", "przysięgę" i "wieczną miłość" (ten ostatni mi się podobał niestety) Moja żona się jara bo wszystkich samców i nie tylko wysłałaby na terapie smile ale to tak w żartobliwym tonie. A na poważnie, mając okazje obserwować środowisko tureckie to zapamiętałem chore zależności pokoleniowe, silne uzależnienia emocjonalne od siebie. I wiecznie przewijające się pojęcia honoru, upokorzeń, dumy.

KasiaDol1976 - czemu Rita tu prędko nie zajrzy? Pytania zadałaś ciekawe, sam jestem ciekaw. Ja wierzę w zakochanie tego faceta. Myślę, że to wpedza go jeszcze w większą niemoc. Nawet w tej rozmowie niby stara się ją upokorzyć, grać inną kobietą a i tak jest wydźwięk "kocham Cię, nie mam nikogo innego, chce być w twoich oczach wartościowy". Zgadzam się z tym, że przerzuca na Ritę kwestie tego, że sam ma się za zero. A on ją tak naprawdę prosi o pomoc.

609 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-05 00:37:50)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Chodzi o kwestie psychicznego a fizycznego uzależnienia i innych zaburzeń z tego wynikających.
Chodzi o te szklaneczki i sposób na inne rozładowanie emocji w sytuacji, że Rita stopowala to by po nie sięgał. Tu na forum napisala tylko, że byl nerwowy. Ale rozmawiałyśmy i niestety oprócz nerwowości było też poszukiwanie innej formy rozładowania i najnormalniej w świecie ledwo była w stanie go od siebie odkleić. Podkreślała, że zawsze respektował jej granice i nie obawiala się niczego z jego strony. Tutaj jak już udało się go odkleić to on wychodził zły. Czy może być tak, że to nie tylko uzależnienie od alkoholu ale ogolnie jakas forma uzaleznienia od doznań, od tych skrajnych emocji, skrajnych bodźcow, bez większej różnicy czy to narkotyki, alkohol, seks, cokolwiek tak naprawdę? Moze stąd ciagla zmiana kobiet, agresja, a może jego mózg jest naprawdę wciąż mocno uzalezniony i chory? I jeszcze jedno pytanie - jego fiksacja na punkcie kontroli. Czy ona jakoś przewija sie w tematyce uzależnień? Oczywiście kontrolowania pozornego bo nie potrafi kontrolować siebie, nie był w stanie zapanować nad Ritą, stąd takie irracjonalne posuniecia. Ja to tak tłumaczę. I czy można nie zauważyć że ktos dalej zażywa narkotyki? Tu sugeruje się tym co mowila mi Rita, że czasem w perspektywie jednej godziny miala wrazenie, ze rozmawia z dwoma różnymi osobami.

Mam nadzieję, że Rita nie bedzie miala mi też za zle tego co napisze, w końcu i tak jesteśmy anonimowi, ale po dwóch rozmowach z nią ja ani przez chwilę nie odczułam, że rozmawiam z infantylną egoistką, co sama tu o sobie pisala. A raczej kimś bardzo wrażliwym i przesadnie empatyzujacym ale całkiem sensownym choc pogubionym . Paslawku, czy osoby uzależnione i toksyczne nie wybierają wlasnie takich?

Psychiczne uzależnienie zawsze jest rdzeniem a nieodłączna częścią każdego uzależnienia jest ta nałogowa regulacja uczuć i emocji różnymi doznaniami, wrażeniami i  innymi emocjami.
Może być i bardzo często jest tak jak piszesz ,substancje moim zdaniem nie są aż tak bardzo istotne, to tylko środki do osiągnięcia emocji zmiany nastrojów a nawet świadomości.
Niektórzy mają po prostu sprawdzone i swoje ulubione substancje i działania ,które się jakby personifikuje,a ludzi się uprzedmiotawia traktuje jak substancje wyzwalacze emocji .Wielu ludzi  jest uzależnionych od seksu i "miłości",zaliczania,,masturbacji (seksoholizm lub jakaś odmiana kompulsji bliska temu uzależnieniu) ,hazardu,alkoholu i narkotyków jednocześnie w różnych wariantach, ja na przykład unikałem hazardu, ale lubiłem ekstremalne działania w pracy - pracę na wysokościach. Związki i kobiety traktowałem jak coś w rodzaju azylu i środka do łagodzenia konsekwencji( nie tylko do tego z resztą ale to wątek nie o mnie ),seks tez była dla mnie jak narkotyk jeden z wielu nie musiałem jednak być pod wpływem żeby uprawiać seks.Seks nawet ten "sam seks" to przecież nie tylko pompowanie i gimnastyka to wiele emocji cała  otoczka czyli wiele uczuć.Konkretne jednak jednostajne zażywanie działania nużą rośnie tolerancja ,trzeba zmieniać i walczyć ze sobą o odzyskiwanie poczucia kontroli "odświeżać" szukać czegoś nowego , bo ta kontrola zanika i działania stają się bardzo przymusowe ,oraz robi się rzeczy zupełnie nie chciane i nieplanowane ,nawet zupełnie czasem niezrozumiałe, to też powoduje dążenie obsesyjne do wytłumaczenia zracjonalizowania usprawiedliwienia się przed sobą z takich działań .Mnóstwo energii idzie na to wszystko.Wykorzystuje się wzory sterownia nastrojami ,stanami psychicznymi  i przenosi mimowolnie na różne dziedziny życia .
U osób uzależnionych od "chemii "nie ma raczej jakby jednego uzależnienia od tylko jednej substancji choć jedno. dwa, widać najbardziej jeżeli trwają stosunkowo długo i przynoszą destrukcyjne skutki,konsekwencje,a uzależnienia behawioralne są nagminne i uzupełniają towarzyszą krzyżują się z narkomanią, alkoholizmem( to tak zwane zespoły uzależnień), to tylko zmiany i zamiany środków do osiągnięcia celu za wszelką ceną, stąd obsesyjne dążenie do kontrolowania otoczenia i podtrzymania iluzji panowania nad sobą .Ta żonglerka substancjami ,osobami,działaniami wymaga też kontroli, a raczej złudzenia, iluzji, że wszystko jest "normalne" i właśnie tak ma wyglądać sprawa kierowania swoim życiem ( ilość sposobów na to jest ogromna to temat ocean te wszystkie filozofie smile ). Kontrolowanie otoczenia choć jest złudzeniem też jest nałogowe i ma dostarczać poczucia władzy, która jest jak dragi daje emocje.Wszystko jest jakby połączone i ma jakąś swoją (czasem bardzo pokręconą )logikę .
Otoczenie ma dostarczać emocji ,pomagać w osiągnięciu i nie przeszkadzać ,ale przeszkadzanie np bliskich też się przydaje bo dostarcza emocji które można rozładować ,takie działania stają się więcej niż odruchowe nawet stają się mimowolne.
Najbardziej oczywistymi zaburzeniami są na skutek ciągłego myślenia o sobie i swoich korzyściach,ulgach,przyjemnościach zaburzenia egotyczne - podobne do np zaburzeń narcystycznych,zaburzenia egoizmu egocentryzmu.

To przyklejanie się faceta do Rity to oczywiście dążenie do seksu przecież,możliwe że faceta uruchamia alkohol ale nie jest to absolutnie konieczny środek do tego,niekoniecznie połączone to musi być ze wstydem czy zahamowaniami jakąś nieśmiałością u niego .Zły jest bo nie dostał tego czego oczekiwał i chciał ,a napił się pewnie solidnie potem i tak, bo się niby strasznie zdenerwował ,poczuł upokorzony itp to też już sobie uroił bo co to za powód.Myślę że facet już bardzo przedmiotowo traktował Ritę a jakim problemem jest mówić różne rzeczy alkoholicy na ogół są inteligentni i dość sprawni intelektualnie do czasu i kiedyś byli normalni wiedzą co powiedzieć i jak manipulować żeby to nie wyglądało na manipulację (to też iluzja).
Można nie zauważyć długo zażywania niektórych narkotyków ,bo rausz po wypiciu kamufluje to .a na przykład jak zupełnie nie wie się na co zwracać uwagę to nie poznasz jak ktoś wciągnął amfę,kokainę jak ktoś wciągnął czasem można poznać bo niektórzy się wygłupiają trochę podobnie jak po marihuanie ,ale to też nie jest reguła.Po opiatach to raczej widać jak człowiek zmienia swoje reakcje i zachowanie ale to też nie zawsze poznać,i heroiny raczej nie miesza się z alkoholem.

Osoby uzależnione wybierają takie osoby jak Rita ,ale wybierają też hetery,albo wybierają  tyrana,"hegemona", oddając pozornie sterowanie swoim życiem komuś bardziej przedsiębiorczemu ,aktywnemu,element walki jest istotny bycie ofiarą się przydaje ale atakowanie również ,to zależy bo nie ma czegoś takiego jak osobowość uzależniona ta teoria upadła na skutek badań po prostu osoby uzależnione mają różne charaktery i osobowości co nie znaczy że nie istnieją wspólne mianowniki.

610

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Faja myślę, że masz rację, Rita powinna zafundować sobie solidną indywidualną terapię. Nie tylko K. Musi się ustabilizować, Rita też. Dopiero wtedy można myśleć o wspólnym mieszkaniu, życiu, a i bez terapii dla par pewnie będzie ciężko.
Apogeum ,  napisałaś "Musielibyście być wobec siebie szczerzy i uczciwi, zamiast grać role i ze sobą walczyć. Nie walczyć, nie próbować zdominować, ale jednocześnie bronić swoich granic. I nie przekraczać granic tej drugiej osoby. I nie kierować się urażona duma." Myślę, że ten zwiazek ma zerowe szanse powodzenia wlasnie z tych powodów. Szczerość i uczciwość wzgledem siebie okazują dopiero po stawianiu sprawy na ostrzu noża i wyzwalaniu w sobie skrajnych emocji, takie zabiegi nie będą wolne od manipulacji i gier, a sama relacja według K. Opierala sie na rywalizacji od poczatku. Jak się pozbędą tych "doznań" to się może okazać, że... Nic ich nie łączy smile To jest siła napędowa tej relacji, ja tak to widzę.
Ranna_Panna , może być tak jak mówisz, że facet poczuł się dociśnięty do muru i to bylo dla niego za szybko, ale uważam że z tymi dwiema kwestiami nie można było czekać - ustalenie jego stosunku i szacunku do kobiet bylo priorytetowe bo z racji egoizmu, dominacji pochodzenia i postępowania (bardzo brzydko mówił o tej zastępczej kobiecie) Rita mogla się tego bać . Tak samo z alkoholem, nie można pobłażać i odkładać w czasie czegoś tak poważnego.
Miroon , oglądałyśmy z córką namiętnie "wieczną miłość" ale tylko i wyłącznie dla Buraka Ozcivita, nie ma według nas przystojniejszego faceta na świecie smile

Paslawek , obawiam sie ze rita to taki wyzwalacz emocji. Doprowadza go do szalu ale to utrzymuje miedzy nimi rywalizację. Mam wrażenie ze on Rite chce traktować jak taki azyl. Co do kontrolowania otoczenia. Piszesz ze otoczenie ma dostarczac emocji, bliscy przeszkadzając maja dostarczać emocje, element walki, raz ofiara raz agresor. Tu mowi ze doprowadza go do szalu, tu mowi ze ja relaksuje. Tak jakby rita byla dla niego kolejnym narkotykiem. Smutne to. Bo nie wiem czy w takiej relacji jest miejsce na... Cień zdrowej relacji.

611

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Moim zdaniem Rita powinna odejść i zająć się sobą i dzieckiem.
Nie dość że będzie się zmagała z jego pochodzeniem to jeszcze ma leczyć jego uzależnienia? poważnie?

612

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Faktycznie, jak pisała Kasia, od tematu K. chciałam się odciąć, nie analizować, nie roztrząsać i nie pisać i zrobić sobie od niego urlop, ale wypada jednak kilka słów napisać (może feniks by mi napisał, że zniknęłam by budować napięcie.... wybacz, nie mogłam się powstrzymać wink )

Chciałam powiedzieć K. kilka podsumowujących rzeczy ale nie wiedząc jaki obrót może przybrać rozmowa, nie mając najmniejszej ochoty na przepychanki czy dyskusje poszłam na łatwiznę i napisałam mu wczoraj w nocy maila.

Napisałam, że:
-chcę aby wiedział, że nie uważam go za bezwartościowego człowieka, że uważam go za inteligentnego, interesującego i zabawnego faceta, oczytanego i z dużą wiedzą, ogromnymi pokładami uroku, czułości i troski i że bardzo lubię jego towarzystwo i że jest dla mnie ważny, ale nie znaczy to, że będę udawała, że nie ma tej drugiej paskudnej twarzy, która mnie najzwyczajniej w świecie przeraża i zbyt często dochodzi do głosu.
-podkreśliłam, czy on ma świadomość, że nie byliśmy w stanie wytrzymać ze sobą niecałych dwóch tygodni i że w gruncie rzeczy cieszę się na ten cyrk, który odstawialiśmy bo od razu sporo się wyklarowało i dopytałam czy on w ogóle rejestruje jak irracjonalne posunięcia stosował ... i ja zresztą też.
-że decyzją o niebyciu razem nie uderzam w niego osobiście i nie umniejszam jego uczuciom, ale teraz ani nie on jest najważniejszy, ani ja nie jestem najważniejsza, a dziecko, a chyba nie chcemy by stało się coś złego i nie chcemy go stracić, a ja nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak znerwicowana.
-jeżeli deklaruje, że jestem z dzieckiem priorytetem i mam prosić go o co chce to ja proszę go po prostu o trochę spokoju na najbliższe tygodnie a może i miesiące. Że mu nie uciekam, nie skreślam go, po prostu chcę spokoju, że przecież obiecałam, że nie ominie go nic w temacie ciąży, lekarzy skoro chce ze mną jeździć itd. i dotrzymam tego słowa.
-jakiekolwiek decyzje podejmie w sprawie tego piątku to mnie i tak nie będzie w mieszkaniu, bo jadę do siostry na 2 tygodnie spędzić z nią jej urlop i sama sobie taki prezentuje więc proszę aby się nie kontaktował. Że czemukolwiek miał ten zabieg z osobą trzecią służyć jak i inne irracjonalne akcje, to w dalszym ciągu niszczy nimi przede wszystkim siebie, bo ja się po czymś takim i tak jakoś otrząsnę i przynajmniej będę żyć bez żadnych złudzeń co do jego osoby.
-że teraz chyba oboje mniej więcej wiemy o sobie to, do jakich sztuczek on jest się w stanie posuwać, a on wie, że ja nie przestanę mysleć o sobie i odpuszczać problemy tylko dlatego, że są uczucia wobec jego osoby i że gdyby chodziło tylko o naszą dwójkę to może bym teraz przy nim była i go wspierała, ale w naszym przypadku umówmy się na wspieranie na "odległość"
-napisałam,że przecież wie jaki problem musi rozwiązać i pewnie zajmie mu to dużo czasu al bez tego nigdzie nie ruszy sam a tym bardziej nie ruszymy dalej jako my. I że przecież wiele lat przed nami, które siłą rzeczy będziemy jakoś dzielić i że podkreślam ponownie, że go nie skreślam, ale musi się iść leczyć, ale tak szczerze, nie wybiórczo, nie manipulując terapią i nie wybierając najprostszych rozwiązań i czy faktycznie satysfakcjonowałoby go, jeśli byłabym z nim bo sieć zależności a nie jego osoba? Niby tylko tyle i aż tyle z tą terapią, ale bez tego nie ma o czym rozmawiać.
-i że nie chcę by myślał, że mnie jego nadzieje nie interesują, że też mam swoje nadzieje względem nas, ale nie będę ich stawiać ponad ... najzwyczajniej w świecie własne bezpieczeństwo i zdrowie psychiczne. I że myślę, że doskonale to rozumie. I przypominam, że to nie dla mnie ma się zmieniać, tylko proces ten zaczął na długo przed naszym poznaniem się.

I to w sumie tyle mu napisałam. Myślę, że w rozmowie nie byłabym w stanie powiedzieć połowy, bo by mnie przegadał.

Dziś popołudniu odpisał dość krótko: że przeprasza, że nie zamierza się z nikim spotykać, że da mi spokój w kwestii nas na jakiś czas, ale tak czy siak będzie się o to starał i chciał spotykać. Że teraz musi nadgonić kilka rzeczy w pracy, bo narobił sobie zaległości i już się go czepiają, podesłał link do jakiegoś ośrodka z informacją, że wydaje mu sie przyzwoity, ale jeszcze potrzebuje czasu w tej kwestii. I żebym dała znać jak będę wracać to przyjedzie po mnie bym nie tłuka się pociągami z przesiadką, ale że w grę wchodzi tylko weekend bo w tygodniu się nie wyrwie i bym dawała znać, że u mnie wszystko w porządku.  I to wszystko.

Odpisałam tylko, że cieszę się, że rozgląda się za ośrodkiem, niech nadgoni pracę i że ustalmy, że dam znać jakby coś w porządku nie było. I że do usłyszenia za dwa tygodnie.
Koniec maili.

I mam nadzieje, że on  się z tego wywiąże. A jeśli to tylko czcze gadanie , to owszem, oboje dużo tracimy, ale jednak on traci wiecej. Nie do końca dowierzam, że nie będzie dzwonił, napewno zadzwoni. W każdym razie teraz planuje sobie odpocząć u siostry. Moja siostra, mimo, że jest rok młodsza, to jest x razy bardziej ogarnięta niż ja, a jej mąż to totalna oaza spokoju i trochę flegmatyk, także możliwe, że się przy nich trochę wyciszę.

Co do postów:

Apogeum- no jeśli miał na celu mnie upokorzyć/uderzyć we mnie/cokolwiek, to niestety ale mu się udało. Tego, że testował pod tym kątem, czy chodzi mi o pieniądze, no to tego się spodziewałam. Ale tak, to też zabolało.

Myślę, że Faja idealnie opisała jak ta droga- moja i nasza powinna wyglądać. Ja jako pierwsze muszę opanować własną niecierpliwość i własne nerwy i swoją terapię. To już będzie pół sukcesu.

Ranna_panna, myślę, że masz rację, że to było dla niego za dużo i za szybko stąd pewnie to poczucie bycia niewartociowym w moich oczach, ale zgadzam się też z Kasią, że te kwestie nie mogły czekać. Ja niestety tak nie umiem, że czekam i obserwuje... ja od razu muszę wszystko wyrzucić z siebie i to ma i plusy i minusy jak widać.

Maku- osobiście uważam, że ciężko byłoby/będzie mi to udźwignąć.  Nie na takim etapie i nie z dzieckiem na rękach. Może gdyby to chodziło tylko o mnie to bym próbowała. Ale tu już nie chodzi tylko o mnie wiec zgadzam się z Tobą, że powinnam odejsć. Wiem, że to co napisałam sugeruje mu, że wciąż jest furtka, ale chyba dzięki temu się uspokoi i może wycofa trochę. A moze jednak przyszłość nas zaskoczy i uda nam się coś stworzyć. Też nie zamykam tej furtki.

PS Kasia, no Burak Ozcivit to dla mnie takie 20/10 ale tylko w wydaniu z czasów Kara Sevda. Nie wiem czy widziałaś,jak teraz paskudnie wygląda w nowym sezonie Kurulus Osman. No i z tureckich aktorów to jednak dla mnie nr 1 jest niezaprzeczalnie Seyit Alp Navruz smile i to najlepiej w wersji z Fazilet Hanim ve Kizlari. I też uważam, że w tureckich serialach to psychol psychola pogania i że te seriale są słabe, ale mają takie zwroty akcji, że człowiek się w nie wkręca : D

613 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-05 22:01:30)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rito, zrobiłaś najlepsza rzecz, jaka można było w tej sytuacji zrobić. Uważam, ze ten mail był równie potrzebny, jak tamten SMS. A nawet jeszcze bardziej. Słuchaj siebie, a na pewno dobrze na tym wyjdziesz.

Bardzo dobrze się czytało to, co napisałaś, bo w tym mailu napisałaś same mądre i ważne rzeczy. Zreszta cały post dobrze się czytało, bo reakcja K. i jego odpowiedz również są na plus. Życzę Wam równie konstruktywnych rozmów w cztery oczy.

A jednak będzie o Ciebie zabiegał. Temat Was jako pary nadal dla niego istnieje. A tak się zarzekał, ze nie będzie... trzeciego razu. wink

Nie chce popadać w zbyt optymistyczne tony, ale może to pierwszy krok na jego drodze do zrozumienia, ze nie jest pępkiem świata i nie wszystko, co robią inni ludzie, ma nierozerwalny związek z nim lub jest w niego wymierzone. Mam na myśli choćby to, ze twoja wyprowadzka od niego nie była próba upokorzenia go, lecz sposobem na zapewnienie spokoju i zdrowia sobie i dziecku. Oby to zrozumiał.

614

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:

A jednak będzie o Ciebie zabiegał. Temat Was jako pary nadal dla niego istnieje. A tak się zarzekał, ze nie będzie trzeciego razu. wink

Oczywiście że nie zniknął. Przecież on celowo powiedział o jakiejś tam panience żeby zmobilizować Ritę i...zadziałało.

Rito nie odbieraj tego źle co piszę ale jesteś  nadal manipulowana a że on inteligentny to wie w jakie struny uderzyć.
Ty wynika z tego co piszesz zakochałaś się albo jesteś tego bliska i dlatego będziesz starała się go zmienić ale ja tyle razy słyszałem "myślałam że się zmieni" że jakoś tego nie widzę i dlatego jestem wątpiącym.

615

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
paslawek napisał/a:

Psychiczne uzależnienie zawsze jest rdzeniem a nieodłączna częścią każdego uzależnienia jest ta nałogowa regulacja uczuć i emocji różnymi doznaniami, wrażeniami i  innymi emocjami.
Może być i bardzo często jest tak jak piszesz ,substancje moim zdaniem nie są aż tak bardzo istotne, to tylko środki do osiągnięcia emocji zmiany nastrojów a nawet świadomości.
Niektórzy mają po prostu sprawdzone i swoje ulubione substancje i działania ,które się jakby personifikuje,a ludzi się uprzedmiotawia traktuje jak substancje wyzwalacze emocji .Wielu ludzi  jest uzależnionych od seksu i "miłości",zaliczania,,masturbacji (seksoholizm lub jakaś odmiana kompulsji bliska temu uzależnieniu) ,hazardu,alkoholu i narkotyków jednocześnie w różnych wariantach, ja na przykład unikałem hazardu, ale lubiłem ekstremalne działania w pracy - pracę na wysokościach. Związki i kobiety traktowałem jak coś w rodzaju azylu i środka do łagodzenia konsekwencji( nie tylko do tego z resztą ale to wątek nie o mnie ),seks tez była dla mnie jak narkotyk jeden z wielu nie musiałem jednak być pod wpływem żeby uprawiać seks.Seks nawet ten "sam seks" to przecież nie tylko pompowanie i gimnastyka to wiele emocji cała  otoczka czyli wiele uczuć.Konkretne jednak jednostajne zażywanie działania nużą rośnie tolerancja ,trzeba zmieniać i walczyć ze sobą o odzyskiwanie poczucia kontroli "odświeżać" szukać czegoś nowego , bo ta kontrola zanika i działania stają się bardzo przymusowe ,oraz robi się rzeczy zupełnie nie chciane i nieplanowane ,nawet zupełnie czasem niezrozumiałe, to też powoduje dążenie obsesyjne do wytłumaczenia zracjonalizowania usprawiedliwienia się przed sobą z takich działań .Mnóstwo energii idzie na to wszystko.Wykorzystuje się wzory sterownia nastrojami ,stanami psychicznymi  i przenosi mimowolnie na różne dziedziny życia .
U osób uzależnionych od "chemii "nie ma raczej jakby jednego uzależnienia od tylko jednej substancji choć jedno. dwa, widać najbardziej jeżeli trwają stosunkowo długo i przynoszą destrukcyjne skutki,konsekwencje,a uzależnienia behawioralne są nagminne i uzupełniają towarzyszą krzyżują się z narkomanią, alkoholizmem( to tak zwane zespoły uzależnień), to tylko zmiany i zamiany środków do osiągnięcia celu za wszelką ceną, stąd obsesyjne dążenie do kontrolowania otoczenia i podtrzymania iluzji panowania nad sobą .Ta żonglerka substancjami ,osobami,działaniami wymaga też kontroli, a raczej złudzenia, iluzji, że wszystko jest "normalne" i właśnie tak ma wyglądać sprawa kierowania swoim życiem ( ilość sposobów na to jest ogromna to temat ocean te wszystkie filozofie smile ). Kontrolowanie otoczenia choć jest złudzeniem też jest nałogowe i ma dostarczać poczucia władzy, która jest jak dragi daje emocje.Wszystko jest jakby połączone i ma jakąś swoją (czasem bardzo pokręconą )logikę .
Otoczenie ma dostarczać emocji ,pomagać w osiągnięciu i nie przeszkadzać ,ale przeszkadzanie np bliskich też się przydaje bo dostarcza emocji które można rozładować ,takie działania stają się więcej niż odruchowe nawet stają się mimowolne.
Najbardziej oczywistymi zaburzeniami są na skutek ciągłego myślenia o sobie i swoich korzyściach,ulgach,przyjemnościach zaburzenia egotyczne - podobne do np zaburzeń narcystycznych,zaburzenia egoizmu egocentryzmu.

To przyklejanie się faceta do Rity to oczywiście dążenie do seksu przecież,możliwe że faceta uruchamia alkohol ale nie jest to absolutnie konieczny środek do tego,niekoniecznie połączone to musi być ze wstydem czy zahamowaniami jakąś nieśmiałością u niego .Zły jest bo nie dostał tego czego oczekiwał i chciał ,a napił się pewnie solidnie potem i tak, bo się niby strasznie zdenerwował ,poczuł upokorzony itp to też już sobie uroił bo co to za powód.Myślę że facet już bardzo przedmiotowo traktował Ritę a jakim problemem jest mówić różne rzeczy alkoholicy na ogół są inteligentni i dość sprawni intelektualnie do czasu i kiedyś byli normalni wiedzą co powiedzieć i jak manipulować żeby to nie wyglądało na manipulację (to też iluzja).
Można nie zauważyć długo zażywania niektórych narkotyków ,bo rausz po wypiciu kamufluje to .a na przykład jak zupełnie nie wie się na co zwracać uwagę to nie poznasz jak ktoś wciągnął amfę,kokainę jak ktoś wciągnął czasem można poznać bo niektórzy się wygłupiają trochę podobnie jak po marihuanie ,ale to też nie jest reguła.Po opiatach to raczej widać jak człowiek zmienia swoje reakcje i zachowanie ale to też nie zawsze poznać,i heroiny raczej nie miesza się z alkoholem.

Osoby uzależnione wybierają takie osoby jak Rita ,ale wybierają też hetery,albo wybierają  tyrana,"hegemona", oddając pozornie sterowanie swoim życiem komuś bardziej przedsiębiorczemu ,aktywnemu,element walki jest istotny bycie ofiarą się przydaje ale atakowanie również ,to zależy bo nie ma czegoś takiego jak osobowość uzależniona ta teoria upadła na skutek badań po prostu osoby uzależnione mają różne charaktery i osobowości co nie znaczy że nie istnieją wspólne mianowniki.

Bardzo się z tym zgadzam. do tego uzależnienia się stale zmieniają. Mój mąż pił alkohol i palił papierosy. Kiedy rzucał palenie to wiadomo było, że będzie więcej pił. Kiedy widziałam, że więcej pali to prawdopodobnie nie musiał tyle pić. Potem dołączył do tego Dżesikę i wtedy dopiero był na haju. Nie radził sobie psychicznie i był okres, że wszystkiego pewnie musiał zażywać więcej. Z Dżesiką się po 4 latach(pół roku na wolności razem)  nie udało, bo przeszkadzało jej jego picie, no i chyba zrozumiała że tzw. "wielka miłość" to także haj był.
Dla mnie niepokojące u Turka jest to, że się "lepi", to wskazuje na jakieś formy regulowania emocji za pomocą seksu i bliskości. Ta kolejna papenka to raczej nie przypadek, a reguła, bo traktuje ją przedmiotowo. Czuję recydywę. Drugą rzeczą jest jego szybkie odkrycie się z alkoholem. Dla mnie to raczej wskazanie, że narkotyki także bierze i woli się przyznawać do mniejszego zła, czyli do alkoholu. W sumie to bardzo zagubiony człowiek, ktory oszukuje sam siebie i do takiego oszukiwania wzywa autorkę. To także niepokojące.
Najważniejszą rzeczą jest zaprzestanie grania w tę chorą grę. Rita, prawie w każdym miejscu są spotkania Al-Anon (dla rodzin uzależnionych), a zdecydowania odbywają się on-line. Proszę, skorzystaj z tej propozycji. Czy z nim będziesz, czy nie, to jest ojciec Twojego dziecka i będziesz z nim związana przez dziecko cale życie. Powinnaś nauczyć się obslugiwać go jako osobę uzależnioną

616

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Maku, to, że użył tej panienki by Ritę zmobilizować, wzbudzić zazdrość, pokazać, że nie tylko on może stracić Ritę ale i ona jego to jest pewne. Ale czy udalo mu się ją zmanipulować? Czy chwyciła się go ze strachu, że pójdzie z inną? Nie, ona wlasnie mu trzeci raz uciekla, zdystansowała się, tylko po ra pierwszy solidnie to uargumentowala. Powiedziała mu, że może robic co chce. Dlaczego tak uważam?
Z tego maila nie bije żadna obietnica ich jako pary.
Dla mnie to wygląda tak:
- polechtam Ci ego, ALE.
- powiem Ci, ze jestes dla mnie ważny ALE.
- liczę się z Tobą ALE.
- cieszy mnie to i to, ALE.
Jednym słowem, nie zrezygnuje z SIEBIE dla CIEBIE mimo wszystko. I to trochę tak, jakby Rita zaczęła używać ciąży jako tarczy przed nim i chyba tylko to może go powstrzymać. Myślę, że takie rozwiązanie może jej zagwarantować ten spokój nawet na kilka miesięcy, ale potem może obrócić się przeciwko niej, bo on ten mail mógł odebrać jako obietnicę czegoś i będzie się spełnienia tej obietnicy domagał. On napisał, że się nie wycofa, on tylko teraz zwolni.
Według mnie normalny facet zrozumiałby już odrzucenie i dał sobie spokój. Ale on jest w jakiś sposób niezrównoważony i im ona bardziej będzie go odpychać tym on zacznie bardziej napierać, a to się może nawet skończyć nękaniem. Tylko on jeden wie, czemu tak się zaparł i na ile jest to niezdrowe. Czy to fakt, że pierwszy raz od lat do kogoś zbliżył się emocjonalnie, czy to honor który karze zająć się matką i dzieckiem, czy to jednak gra, która go bawi bo to rywalizacja i udowadnianie sobie ze i tak osiągnie cel.
Zgadzam się z Fają, bez różnicy czy będą żyć razem czy osobno, Rita musi się nauczyć alkoholika obsługiwać.
Apogeum, no ja w te jego słowa, że trzeciego razu nie będzie to ani przez moment nie uwierzyłam smile

PS widzialam Buraka w nowej roli, to prawda, paskudna charakteryzacja. Nie wiem czy lubisz tez arabskie kino, ale dla mnie mężczyzną idealnym jest syryjski Taim Hasan. Ma dość łagodne rysy twarzy ale z jego oczu bije niesamowita męska energia smile troszkę mi przypomina mojego I. Wizualnie.

617

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

On się z tego nie wywiąże.
I Ty też nie, jak widać po postach.

618 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-06 22:04:09)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
faja napisał/a:

Powinnaś nauczyć się obslugiwać go jako osobę uzależnioną

Jeśli zdecyduje się z nim być, to tak. Jeśli nie, to ze względu na wspólne dziecko w sumie w pewnym sensie tez. Ale jak to brzmi. Życie to nie bajka, ale są granice... No ale każdy ma inne. Jedno jest pewne. On jest chory, ma chore emocje. A osoba chora powinna się leczyć.

KasiaDol1976 napisał/a:

Ale czy udalo mu się ją zmanipulować? Czy chwyciła się go ze strachu, że pójdzie z inną? Nie, ona wlasnie mu trzeci raz uciekla, zdystansowała się, tylko po ra pierwszy solidnie to uargumentowala.

Tez tak to widzę.

KasiaDol1976 napisał/a:

Z tego maila nie bije żadna obietnica ich jako pary.

Obietnica oczywiście nie. Ale taka możliwość już autorka bierze pod uwagę. Jak napisała, tej furtki nie zamyka...

Dlatego poniższy fragment jest w moim odczuciu nieco przesadzony.

KasiaDol1976 napisał/a:

Według mnie normalny facet zrozumiałby już odrzucenie i dał sobie spokój. Ale on jest w jakiś sposób niezrównoważony i im ona bardziej będzie go odpychać tym on zacznie bardziej napierać, a to się może nawet skończyć nękaniem.

Zgadzam się, ze normalny facet zrozumiałby odrzucenie, ale ja tam odrzucenia jako takiego nie widzę.

Co do reszty, to jeśli rzeczywiście okaże się, ze poza innymi problemami, która ma i które stwarza, na dokładkę jeszcze jakąś tam niezamknięta furtkę, ewentualna opcje jedynie - i to pod wyraźnie określonymi warunkami - odbierze jako obietnice i będzie się domagał jej spełnienia, to będzie informacja dla autorki, ze wdepnęła w niezłe bagno. A wtedy jedyne wyjście to nie pozwolić się wciągnąć.

Powtórzę: JESLI tak będzie.

619

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ja tę "furtkę" z tego maila odbieram tak, jako zabezpieczenie Rity przed nim i rozwiązanie na przeczekanie, by się uspokoił, nie podejmował kolejnych desperackich prób i przestał na nią naciskać. Może się bała jego kroków jakby napisala wprost, że ich nigdy nie będzie?  Trochę rozumiem tę logikę, ale To bardzo krótkowzroczne rozwiązanie bo jeśli on to uzna jako obietnice, to jak pisze Apogeum - Rita wdepnęła w niezle bagno i może za parę lat bedzie się z nim sądzić o zakaz zbliżania wink

620

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Maku, to, że użył tej panienki by Ritę zmobilizować, wzbudzić zazdrość, pokazać, że nie tylko on może stracić Ritę ale i ona jego to jest pewne. Ale czy udalo mu się ją zmanipulować? Czy chwyciła się go ze strachu, że pójdzie z inną? Nie, ona wlasnie mu trzeci raz uciekla, zdystansowała się, tylko po ra pierwszy solidnie to uargumentowala. Powiedziała mu, że może robic co chce. Dlaczego tak uważam?
Z tego maila nie bije żadna obietnica ich jako pary.
Dla mnie to wygląda tak:
- polechtam Ci ego, ALE.
- powiem Ci, ze jestes dla mnie ważny ALE.
- liczę się z Tobą ALE.
- cieszy mnie to i to, ALE.
Jednym słowem, nie zrezygnuje z SIEBIE dla CIEBIE mimo wszystko. I to trochę tak, jakby Rita zaczęła używać ciąży jako tarczy przed nim i chyba tylko to może go powstrzymać. Myślę, że takie rozwiązanie może jej zagwarantować ten spokój nawet na kilka miesięcy, ale potem może obrócić się przeciwko niej, bo on ten mail mógł odebrać jako obietnicę czegoś i będzie się spełnienia tej obietnicy domagał. On napisał, że się nie wycofa, on tylko teraz zwolni.
Według mnie normalny facet zrozumiałby już odrzucenie i dał sobie spokój. Ale on jest w jakiś sposób niezrównoważony i im ona bardziej będzie go odpychać tym on zacznie bardziej napierać, a to się może nawet skończyć nękaniem. Tylko on jeden wie, czemu tak się zaparł i na ile jest to niezdrowe. Czy to fakt, że pierwszy raz od lat do kogoś zbliżył się emocjonalnie, czy to honor który karze zająć się matką i dzieckiem, czy to jednak gra, która go bawi bo to rywalizacja i udowadnianie sobie ze i tak osiągnie cel.
Zgadzam się z Fają, bez różnicy czy będą żyć razem czy osobno, Rita musi się nauczyć alkoholika obsługiwać.
Apogeum, no ja w te jego słowa, że trzeciego razu nie będzie to ani przez moment nie uwierzyłam smile

PS widzialam Buraka w nowej roli, to prawda, paskudna charakteryzacja. Nie wiem czy lubisz tez arabskie kino, ale dla mnie mężczyzną idealnym jest syryjski Taim Hasan. Ma dość łagodne rysy twarzy ale z jego oczu bije niesamowita męska energia smile troszkę mi przypomina mojego I. Wizualnie.

Ja nie napisałem że dała się zmanipulować tylko że on dalej manipuluje.
Od samego początku pisałem Ricie żeby się zastanowiła czy chce mu o ciąży powiedzieć bo to oznacza że w okół niej facet będzie krążył przez lata.
Chociaż wtedy nie wiedzieliśmy o jego problemach psychicznych.

I tak też uważam że on mógł w ten sposób odczytać jej wiadomość bo ja tak to bym odczytał.

I teraz sobie wyobraźmy że Rita ma dosyć K.pojawia się jakiś inny pan zainteresowany Ritą i jaka jest reakcja K.?
Słowem jeżeli Ricie z K. nie wyjdzie ma prze.rane.


I pytanko a jak męska energia bije z oczu faceta? Jak supermenowi ? cool

621 Ostatnio edytowany przez Miroon (2020-11-06 13:34:26)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rita w pierwszym poście pisała, że nie chciała żadnych związków i chciała być sama, więc pan K. Będzie stał na straży tej potrzeby (no chyba, że zechce jego) on i tak uważa ją za swoją kobietę i kropka.

A tak serio, co będzie mógł zrobić? Powścieka się, pociska, pogrozi, poprzeszkadza, zobaczy że to nie daje efektu i w końcu przełknie.

622

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
maku2 napisał/a:

I pytanko a jak męska energia bije z oczu faceta? Jak supermenowi ? cool

Już zapomniałeś Maku - starzejesz się smile

Cała tajemnica w kroplach do oczu.
No jeszcze za ciasne spodenki można założyć wtedy szklisty wzrok się ma i nieco energetycznie wkurzony smile

623

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
paslawek napisał/a:
maku2 napisał/a:

I pytanko a jak męska energia bije z oczu faceta? Jak supermenowi ? cool

Już zapomniałeś Maku - starzejesz się smile

Cała tajemnica w kroplach do oczu.
No jeszcze za ciasne spodenki można założyć wtedy szklisty wzrok się ma i nieco energetycznie wkurzony smile

No wiesz pewnie co dla niektórych napiszę coś strasznego(gender mowa do mnie nie dociera) ale ja w facetach nie gustowałem, nie gustuje i gustować nie będę.
Dlatego paslawku zapomnieć tego nie mogłem tongue
Dlatego jestem ciekawy ja to widzą dziewczyny.

Miroon
obyś miał rację że to nie jest bardzo skrajny przypadek

624

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

maku2 napisał/a:
I pytanko a jak męska energia bije z oczu faceta? Jak supermenowi ? smile



Koniecznie musisz Maku oglądnąć choć jeden odcinek tego serialu tureckiego  co moja mama a zrozumiesz w mig wink

625

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Ranna_panna a cóż to za serial? big_smile
Może arabscy i tureccy panowie mają w tych oczach jakąś magię, której nam szarym Europejczykom brakuje stąd niewiedza o co chodzi ? wink

626

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Ranna_Panna napisał/a:

maku2 napisał/a:
I pytanko a jak męska energia bije z oczu faceta? Jak supermenowi ? smile



Koniecznie musisz Maku oglądnąć choć jeden odcinek tego serialu tureckiego  co moja mama a zrozumiesz w mig wink

Na pewno mama? wink
A Ty oglądałaś?

627

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Maku, pędzę z odpowiedzią choć ta prosta nie jest. I mimo, że ponad czterdziestkę na karku mam, to... Uwaga, zabrzmi bajkowo: jest to coś czego opisać się nie da. Ha!  to coś nie do zmierzenia i nie do opisania. Jest to dla mnie coś pierwotnego ale zarazem czułego. Pewna siła ale wyrażana w delikatny sposób. Coś uwodzicielskiego ale roztaczającego uznanie i szacunek. Maku, dzięki, przez chwilę moglam poczuć się jak nastolatka smile

Wracając do tematu pana K. I jego reakcji na innego mężczyznę w życiu Rity... Maku, coś ty za szaleństwa miał na mysli?
No i wracając do kwestii wydźwięku maila jako obietnicy, zapewne tak to właśnie odebrał stąd pozytywna i spokojna odpowiedź.

Też o tytuł poproszę smile

628

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Na pewno mama?
A Ty oglądałaś?

akurat mama, ale ile razy na to trafiłam to wyglądało że tam wszystko za pomocą tego wzroku się załatwia, krótko mówiąc życie w oczach

629

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Maku, pędzę z odpowiedzią choć ta prosta nie jest. I mimo, że ponad czterdziestkę na karku mam, to... Uwaga, zabrzmi bajkowo: jest to coś czego opisać się nie da. Ha!  to coś nie do zmierzenia i nie do opisania. Jest to dla mnie coś pierwotnego ale zarazem czułego. Pewna siła ale wyrażana w delikatny sposób. Coś uwodzicielskiego ale roztaczającego uznanie i szacunek. Maku, dzięki, przez chwilę moglam poczuć się jak nastolatka smile

Wracając do tematu pana K. I jego reakcji na innego mężczyznę w życiu Rity... Maku, coś ty za szaleństwa miał na mysli?
No i wracając do kwestii wydźwięku maila jako obietnicy, zapewne tak to właśnie odebrał stąd pozytywna i spokojna odpowiedź.

Też o tytuł poproszę smile

Za szaleństwo? normalne zainteresowanie faceta kobietą. Chociaż w dzisiejszych czasach faktycznie może to za szaleństwo uchodzić.

Uuła faktycznie bajkowo. Za 7 górami za 7 lasami żył książę...i weź tu chłopie Polaku sprostaj temu.

Ranna_Panna

Nie oglądałaś i mnie na minę pchasz? zrobiłem Ci coś? cool

630

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Cyngli napisał/a:

On się z tego nie wywiąże.
I Ty też nie, jak widać po postach.

W sumie co masz na myśli pisząc, że Rita też nie, sądząc po postach?

631

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Miroon napisał/a:
Cyngli napisał/a:

On się z tego nie wywiąże.
I Ty też nie, jak widać po postach.

W sumie co masz na myśli pisząc, że Rita też nie, sądząc po postach?

Miałam na myśli to, że nie uwolni się od niego.
Wnioskuję po tym dłuuuugim usprawiedliwiającym samą siebie e-mailu, który do niego wysłała.

632

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Cyngli napisał/a:
Miroon napisał/a:
Cyngli napisał/a:

On się z tego nie wywiąże.
I Ty też nie, jak widać po postach.

W sumie co masz na myśli pisząc, że Rita też nie, sądząc po postach?

Miałam na myśli to, że nie uwolni się od niego.
Wnioskuję po tym dłuuuugim usprawiedliwiającym samą siebie e-mailu, który do niego wysłała.

Dokładnie.
Jej zależy i będzie go zmieniała/leczyła.
I to będzie trwało całe lata.
Efekt?...?

633 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-07 13:10:23)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
maku2 napisał/a:
Cyngli napisał/a:
Miroon napisał/a:

W sumie co masz na myśli pisząc, że Rita też nie, sądząc po postach?

Miałam na myśli to, że nie uwolni się od niego.
Wnioskuję po tym dłuuuugim usprawiedliwiającym samą siebie e-mailu, który do niego wysłała.

Dokładnie.
Jej zależy i będzie go zmieniała/leczyła.
I to będzie trwało całe lata.
Efekt?...?

Oczywiście, ze Ricie zależy. Gdyby jej nie zależało, nie byłoby tego SMSA-a, maila, w ogóle tego tematu.

Choć moim zdaniem, skoro autorce zależy, to dobrze, ze je wysłała. Przynajmniej będzie miała świadomość, ze próbowała.

Czy będzie go leczyła, zmieniała? Tego już nie byłabym taka pewna. Ale co kto lubi. W każdym razie mam wrażenie, ze autorka ma taka postawę, ze da mu szanse, ale pod warunkiem, ze stanie do walki z problemami, nałogami i je z czasem przezwycięży.

Byle nie było tak, jak ktoś wyżej napisał: demonstruje problem z alkoholem, żeby autorka się nie domyśliła, ze nadal bierze narkotyki.

W tym mailu zabrakło chyba fragmentu, ze jeśli jego zmiana zachowania w ciągu godziny (do tego stopnia, ze autorka ma wrażenie, ze rozmawia z dwiema różnymi osobami) jest spowodowana narkotykami, to...

Mam tez nadzieje, ze autorka nie myli pożądania z kolejnym nałogiem. Bo to, ze jest zły, gdy się nie uda, i ta akcja z inna panią, wskazują na instrumentalne traktowanie kobiet.

Mimo wszystko wiele wskazuje na to, ze są z jego strony uczucia.

634

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nie uważam tego maila za usprawiedliwianie samej siebie. Uważam go za całkiem dyplomatyczne rozwiązanie mające na celu uspokojenie go i odsunięcie od siebie i może trochę motywację do walki o samego siebie. Owszem, rozwiązanie krótkowzroczne, tak jak napisał Miron, ale tylko rozwiązanie. On potrzebował tych kilku dobrych słów więc Rita mu je dała i się choć na chwilę dzięki temu od niego odcięła.

Póki co on między wierszami ją błaga, by mu pomogła, ale czuje, że w końcu stanie na przeciwko niej i powie wprost, że sobie bez niej nie poradzi z tym wszystkim. Z drugiej strony Rita nie musi się czuć zobowiązana do tej pomocy, nie jest mu nic winna w tej kwestii.

Też uważam jak Apogeum, że to wcale nie jest pewne, że Rita będzie go chciała zmieniać i leczyć i myślę, że szansę da mu tylko pod warunkiem że zacznie się leczyć, bo już przewartościowała i przestawia myślenie z kategorii "ja" na kategorię "ja i DZIECKO".

Jeżeli faktycznie jest tak, że on bierze narkotyki to myślę, że tutaj w ogóle nie ma o czym dyskutować. Widzę, że Rita bardzo nie chce być kobietą, która dziecko traktuje jak własność i nie będzie chciała ograniczać K. w kontaktach z dzieckiem, ale jeśli narkotyki to nie jest zażegnany temat (i kłamał, że od 3 lat jest czysty) to ja innej drogi niż sądowe ustalenia i spotkania pod nadzorem nie widzę. A jego odgrażanie, że ona z nim przegra wydają mi się na wyrost. On prawie całe dnie pracuje, od lat się leczy, jest alkoholikiem, byłym narkomanem, nie wygrałby z nią w sądzie. Tak mi się przynajmniej wydaje, nie miałam styczności z takimi postępowaniami.

Co do jego instrumentalnego traktowania kobiet i zapewne niejednokrotnego podejścia w taki sposób do Rity, to jest niestety bardzo martwiące. Nie twierdzę, że ten mężczyzna nie będzie zdolny być wiernym w ogóle, ale na tym etapie choroby, z tak chorymi i silnymi emocjami teraz, miotaniem się jest całkiem możliwe, że będzie szukał wrażeń gdzie indziej i nawet bardzo nie chcąc krzywdzić Rity, będzie ją krzywdził. Poza tym ja nie do końca wierzę w takie wybiórcze podejście do sprawy, że ogólnie to traktuje kobiety przedmiotowo, ale Ritę nie, bo się zakochał. Może teraz mu się tak wydaje, ale ta miłość też spowszednieje, różowe okulary spadną i Rita będzie jak każda inna kobieta. I jeśli na brak zgody na zbliżenie będzie reagował złością i wywierał w ten sposób poczucie winy, no to ja przy takim mężczyźnie nie czułabym się bezpiecznie. Przepraszam za bezpośredniość, ale Rita to nie jego prywatna prostytutka. Rita podkreślała, że wcześniej respektował jej granice i ich nie przekraczał, czyli te problemy z emocjami musiały spotęgować ostatnimi czasy. Ja tak to widzę.
Nurtuje mnie jeszcze jedna kwestia, a mianowicie tamte miesiące znajomości. Czy to było tak, że on takich zachowań nie przejawiał, czy Rita ich nie dostrzegała bo relację traktowała jak romans, a może wtedy był w dobrej kondycji i sobie radził... bo miał po co i dla kogo?. Rita tu kiedyś napisała, że mówił, że nie lubi pić bo od czasu kiedy bierze leki potem mało co pamięta. Mówił, że chce dać sobie szansę poważną relacją z Ritą. SOBIE. Nie jest może tak, że tamto zranienie i odrzucenie tak mocno na niego wpłynęło, że nastąpił nawrót  choroby, powrót do picia dlatego teraz to wszystko tak się spiętrzyło i stąd te dwie jego twarze? Wiem, że pozostaje jedynie gdybanie.

Sama nie potrafię spojrzeć na K. czysto krytycznie. Ale Rita ma rację- teraz ani ona ani on nie są najważniejsi.
Pod wieloma względami K. zachowuje się bardzo przyzwoicie- poczucie odpowiedzialności wobec Rity i dziecka, chęć zapewnienia im wszystkiego, poczuwanie się do tego. To jest dobre, ilu jest mężczyzn, którzy porzucają kobiety w ciąży, zostawiają je same sobie, nie interesują się dziećmi. Oczywiście w obliczu jego choroby i problemów ze sobą to za mało, ale rozumiem Ritę i to, że jej na nim i tak zależy.

635

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
KasiaDol1976 napisał/a:

Nie uważam tego maila za usprawiedliwianie samej siebie. Uważam go za całkiem dyplomatyczne rozwiązanie mające na celu uspokojenie go i odsunięcie od siebie i może trochę motywację do walki o samego siebie. Owszem, rozwiązanie krótkowzroczne, tak jak napisał Miron, ale tylko rozwiązanie. On potrzebował tych kilku dobrych słów więc Rita mu je dała i się choć na chwilę dzięki temu od niego odcięła.

Póki co on między wierszami ją błaga, by mu pomogła, ale czuje, że w końcu stanie na przeciwko niej i powie wprost, że sobie bez niej nie poradzi z tym wszystkim. Z drugiej strony Rita nie musi się czuć zobowiązana do tej pomocy, nie jest mu nic winna w tej kwestii.

Też uważam jak Apogeum, że to wcale nie jest pewne, że Rita będzie go chciała zmieniać i leczyć i myślę, że szansę da mu tylko pod warunkiem że zacznie się leczyć, bo już przewartościowała i przestawia myślenie z kategorii "ja" na kategorię "ja i DZIECKO".

Jeżeli faktycznie jest tak, że on bierze narkotyki to myślę, że tutaj w ogóle nie ma o czym dyskutować. Widzę, że Rita bardzo nie chce być kobietą, która dziecko traktuje jak własność i nie będzie chciała ograniczać K. w kontaktach z dzieckiem, ale jeśli narkotyki to nie jest zażegnany temat (i kłamał, że od 3 lat jest czysty) to ja innej drogi niż sądowe ustalenia i spotkania pod nadzorem nie widzę. A jego odgrażanie, że ona z nim przegra wydają mi się na wyrost. On prawie całe dnie pracuje, od lat się leczy, jest alkoholikiem, byłym narkomanem, nie wygrałby z nią w sądzie. Tak mi się przynajmniej wydaje, nie miałam styczności z takimi postępowaniami.

Co do jego instrumentalnego traktowania kobiet i zapewne niejednokrotnego podejścia w taki sposób do Rity, to jest niestety bardzo martwiące. Nie twierdzę, że ten mężczyzna nie będzie zdolny być wiernym w ogóle, ale na tym etapie choroby, z tak chorymi i silnymi emocjami teraz, miotaniem się jest całkiem możliwe, że będzie szukał wrażeń gdzie indziej i nawet bardzo nie chcąc krzywdzić Rity, będzie ją krzywdził. Poza tym ja nie do końca wierzę w takie wybiórcze podejście do sprawy, że ogólnie to traktuje kobiety przedmiotowo, ale Ritę nie, bo się zakochał. Może teraz mu się tak wydaje, ale ta miłość też spowszednieje, różowe okulary spadną i Rita będzie jak każda inna kobieta. I jeśli na brak zgody na zbliżenie będzie reagował złością i wywierał w ten sposób poczucie winy, no to ja przy takim mężczyźnie nie czułabym się bezpiecznie. Przepraszam za bezpośredniość, ale Rita to nie jego prywatna prostytutka. Rita podkreślała, że wcześniej respektował jej granice i ich nie przekraczał, czyli te problemy z emocjami musiały spotęgować ostatnimi czasy. Ja tak to widzę.
Nurtuje mnie jeszcze jedna kwestia, a mianowicie tamte miesiące znajomości. Czy to było tak, że on takich zachowań nie przejawiał, czy Rita ich nie dostrzegała bo relację traktowała jak romans, a może wtedy był w dobrej kondycji i sobie radził... bo miał po co i dla kogo?. Rita tu kiedyś napisała, że mówił, że nie lubi pić bo od czasu kiedy bierze leki potem mało co pamięta. Mówił, że chce dać sobie szansę poważną relacją z Ritą. SOBIE. Nie jest może tak, że tamto zranienie i odrzucenie tak mocno na niego wpłynęło, że nastąpił nawrót  choroby, powrót do picia dlatego teraz to wszystko tak się spiętrzyło i stąd te dwie jego twarze? Wiem, że pozostaje jedynie gdybanie.

Sama nie potrafię spojrzeć na K. czysto krytycznie. Ale Rita ma rację- teraz ani ona ani on nie są najważniejsi.
Pod wieloma względami K. zachowuje się bardzo przyzwoicie- poczucie odpowiedzialności wobec Rity i dziecka, chęć zapewnienia im wszystkiego, poczuwanie się do tego. To jest dobre, ilu jest mężczyzn, którzy porzucają kobiety w ciąży, zostawiają je same sobie, nie interesują się dziećmi. Oczywiście w obliczu jego choroby i problemów ze sobą to za mało, ale rozumiem Ritę i to, że jej na nim i tak zależy.


A może próbuje ograniczyć narkotyki czy alkohol i regulowanie emocji przerzuca na bliskość i seks? Może się stara, ale uzależnienie wygrywa?  On nadal w sposób chory reguluje emocje (alkohol, seks, bliskość to na pewno). No i nie uczęszcza na terapie uzależnień, nie chodzi na 12 kroków, czyli praktycznie nie leczy się. A jedynie udaje i robi w k..a terapeutę, jak sam przyznał.


Oczywiście, że chore zachowania przejawiał, a Rita coś widziała, skoro zerwała z nim.

Na razie to on tylko opowiada, że zachowa się przyzwoicie. A fakty są takie, że oboje sobie robią jazdy emocjonalne (ona w ciąży, on ją szantażuje panienką) więc gdzie tutaj odpowiedzialność? Do tego ona zamieszka w jego domu i będzie myła jego okna, a nie swoje. Ciekawe, czy przepisze na nią mieszkanie, kiedy urodzi się dziecko? Ja bym to sprawdziła, bo to będzie działanie a nie gadanie. Konkret. Mówić można wszystko, ale zachowywać się odpowiedzialnie to dopiero pokaże przyszłość.

636

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Z drugiej strony czy gościu uczciwie nie mówił ile kosztuje go utrzymywanie wizerunku miłego, spokojnego i profesjonalnego w pracy i potem jest paskudny bo to z niego schodzi? smile to jak nie picie, to dragi, jak nie dragi to seks, a jak nie seks... To myślę, że tematu nie wystarczy wybiegać.
A jak funkcja którą pełni tyle go kosztuje to może wcale na tego dyrektora operacyjnego się nie nadaje i warto byłoby zrobić krok w tył zawodowo co by życia sobie do końca nie spieprzyć. A na szali stoi całkiem sporo.

637

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
faja napisał/a:

A może próbuje ograniczyć narkotyki czy alkohol i regulowanie emocji przerzuca na bliskość i seks? Może się stara, ale uzależnienie wygrywa?  On nadal w sposób chory reguluje emocje (alkohol, seks, bliskość to na pewno). No i nie uczęszcza na terapie uzależnień, nie chodzi na 12 kroków, czyli praktycznie nie leczy się. A jedynie udaje i robi w k..a terapeutę, jak sam przyznał.

Oczywiście, że chore zachowania przejawiał, a Rita coś widziała, skoro zerwała z nim.

Na razie to on tylko opowiada, że zachowa się przyzwoicie. A fakty są takie, że oboje sobie robią jazdy emocjonalne (ona w ciąży, on ją szantażuje panienką) więc gdzie tutaj odpowiedzialność? Do tego ona zamieszka w jego domu i będzie myła jego okna, a nie swoje. Ciekawe, czy przepisze na nią mieszkanie, kiedy urodzi się dziecko? Ja bym to sprawdziła, bo to będzie działanie a nie gadanie. Konkret. Mówić można wszystko, ale zachowywać się odpowiedzialnie to dopiero pokaże przyszłość.

Całkowiem możliwe, że z tym regulowaniem jest tak jak piszesz. I tak każda z tych opcji będzie Ritę bardzo obciążać a mam trochę wrażenie, że jego słowa o tym, że jest jedyną bliską mu osobą itd sprawia, że Rita czuje się jakoś zobowiązana do niesienia mu tej pomocy. Nie mówię, że on robi to celowo, ale przy tak silnym empatyzowaniu Rity ona może tak czuć.
Co do odpowiedzialności i przyzwoitości to masz rację, póki co to tylko słowa.
Jedno jest pewne, zanim ten mężczyzna się "ureguluje" jeszcze dużo wody upłynie. O ile szczerze tego chce.

Mironie, jak Pan K. Nie zacznie sie leczyć, ale tak naprawde leczyć, to długo tego wizerunku nie utrzyma i i tak go w końcu odwołają.

638 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-09 21:04:55)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Cześć.

Apogeum:
Napisałaś: Nie chce popadać w zbyt optymistyczne tony, ale może to pierwszy krok na jego drodze do zrozumienia, ze nie jest pępkiem świata i nie wszystko, co robią inni ludzie, ma nierozerwalny związek z nim lub jest w niego wymierzone. Mam na myśli choćby to, ze twoja wyprowadzka od niego nie była próba upokorzenia go, lecz sposobem na zapewnienie spokoju i zdrowia sobie i dziecku. Oby to zrozumiał.

Taką mam właśnie nadzieje. Bo poziom skupienia K. na sobie to zdecydowane przegięcie. Ja osobiście też mam takie skłonności, może jak każdy, ale wypadałoby jednak teraz coś przewartościować. Co do zabiegania o nas to szczerze mówiąc, nie wiem czy mnie to cieszy czy nie. Byłoby prościej gdyby nie, bo moglibyśmy ogarnąć dobrą przyjacielską i czystą relację wtedy.

Maku- to że powiedział o panience by mnie zmobilizować/wzbudzić zazdrość/coś udowodnić to ja to wiem doskonale. Uważam, że celu nie osiągnął, wręcz przeciwnie, bo teraz o ile wieczorem pomyślę o nim ciepło i sobie potęsknię, to mi się akcja z panienką przypomina i mi przechodzi. To był cios poniżej pasa.

Faja- jeżeli jest tak jak mówisz, że dalej są obecne narkotyki i to wyjdzie, to dla mnie to jest już zamknięta droga. Nie chcę się z tym mierzyć. Może wartościowanie "alkohol- ewentualnie tak, narkotyki- nie" jest głupie, bo jednak nałóg to nałóg. Apogeum napisała, bym nie myliła pożądania z nałogiem- jeśli się okaże, że i od seksu jest uzależniony a nie jedynie próbuje ograniczając alkohol rozładowywać się w inny sposób- to też myślę, że dla mnie to jest zamknięta droga. Nie chcę tego dźwigać. Faja- dziękuję za wspomnienie o Al-Anon, googlowałam i się orientowałam. Zamówiłam też książkę proponowana przez Apogeum i jedną Pasławka. Mam nadzieję, że jutro/pojutrze dojdą. "Obsługiwanie alkoholika", jak to brzmi smile smutne.

Nie uważam, żeby mój mail był usprawiedliwianiem siebie. Prędzej właśnie sposobem by się wycofał, uspokoił. Trochę było tak, że powiedziałam to co pewnie chciałby ode mnie usłyszeć i mam świadomość, że to może być krótkowzroczne a on to odebrał jak obietnicę. I na te zmartwienia przyjdzie czas... I kasia pewnie ma rację, stąd spokojna i pozytywna odpowiedź.

Maku- to że on dalej manipuluje- wiem, że jest dalej taka opcja. Ale jak teraz nie zawierzę w szczere intencje to oszaleję. Jak nie spóbuje to się nie dowiem. Jak sie dowiem to nie będę pół życia gdybać "a może jednak miał czyste intencje". Życie zweryfikuje. Chyba inaczej nie da sie tego teraz rozwiązać?
Maku, nie jest tak, że ja zamierzam go teraz latami zmieniać i leczyć. Apogeum i Kasia mają rację- jedyna opcja bym dała mu szansę to wtedy kiedy podejmie kompleksowe leczenie i się ogarnie. Bo jednak tak po ludzku mi szkoda, że dwójka ludzi, którzy kiedyś się dogadywali, których coś tam jednak łączyło, teraz nie potrafi ze sobą rozmawiać i na dzień dobry psuje dziecku życie. Myslę, że każdy chciałby, żeby było normalnie- żyć razem i sobie jakos tę rodzinę tworzyć. Ale leczenie to warunek. Bez niego- nie ma na nic szans i choćbym w środku wyła... to nie i koniec.

Kasia, z tym empatyzowaniem niestety tak jest. Na mnie to działa, bo też to odbieram po części jako wołanie o pomoc.
Miroon- no ostrzegał, że po pracy z niego schodzi, ostrzegał smile

Apogeum- w sumie nie pomyślałam o tym, by poruszyć tę kwestię "dwóch twarzy". Może warto było. Ale chyba podświadomie nie chciałam znowu zaogniać. Wiem, że to nie jest rozwiązanie- w sensie unikanie konfrontacji. Ale póki co to ja jednak miałam dosyć... no po tej akcji z panienką smile

Tyle dobrego, że póki co K. milczy czyli z obietnicy się wywiązuje. Tak, wiem, to dopiero 4 dzień... a czy się w piątek widział czy nie, mimo, że mówił, że nie spotka... też sie nie dowiem.

Ogólnie te dni teraz to dopiero czas, kiedy ja się na spokojnie z tym dzieckiem "przywitałam" i zaczęłam o nim więcej i cieplej myśleć. Wcześniej to było takie "obok" Chyba dopiero zmierzyłam się z tym jaka mnie czeka rzeczywistość i się uczę to akceptować, a nie się rzucać. I jednak jest mi tak po ludzku smutno, że nie mogę o tych przemyśleniach opowiedzieć K. na świeżo bo mnie to bardzo fascynuje i cieszy. No i już jestem spokojniejsza trochę. 2.12 mam wizytę, i co prawda to będzie 16 tydzień i będzie jeszcze miesiąc do połówkowego usg ale mam cichą nadzieję, że dziecko jest ułożone tak, by już móc rozpoznać płeć bo już umieram z ciekawości!

Kasiu, kojarzę tego Hasana z libańskiej Al Hayby i niestety strasznie mnie irytował, począwszy od sposobu chodzenia, po sposób mówienia a nawet odpalania papierosa. Jego twarz nie pasowała na kogoś, na kogo terenie przerzuca się broń! Wyłączyłam po trzech odcinkach smile No nie mój typ. Za kinem arabskim to średnio jestem, próbowałam irańskiego i libańskiego i tak wiesz smile bez szału. Choć podoba mi się brak golizny i to ile rzeczy zostaje zawieszone w powietrzu i nie dopowiedziane.

639 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-10 13:36:09)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:

Co do zabiegania o nas to szczerze mówiąc, nie wiem czy mnie to cieszy czy nie. Byłoby prościej gdyby nie, bo moglibyśmy ogarnąć dobrą przyjacielską i czystą relację wtedy.

To, ze byłoby prościej, to na pewno. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale mam wrażenie, ze chyba jednak w jakimś stopniu się cieszysz. W przeciwnym razie nie byłoby sensu reagować i wysyłać tamtego SMS-a, a nawet maila, tylko cieszyć się, ze on (w tamtym momencie) twierdził, ze temat Was jako pary nie istnieje i to się nie zmieni. A jednak nie odetchnęłas wtedy z ulga, ze od teraz inna/inne będzie/będą się z nim bawić w relacje damsko-męskie, a nie Ty. wink Choć oczywiście masz racje, ze ta akcja z panienka to był cios poniżej pasa.

R_ita napisał/a:

Apogeum napisała, bym nie myliła pożądania z nałogiem.

Nie napisałam, byś nie myliła pożądania z nałogiem. Bo to by oznaczało, ze na pewno tak jest, a tego nie wiem. Wyraziłam nadzieje, ze tak nie jest. To nie to samo.

R_ita napisał/a:

Myślę, że każdy chciałby, żeby było normalnie- żyć razem i sobie jakos tę rodzinę tworzyć. Ale leczenie to warunek. Bez niego- nie ma na nic szans i choćbym w środku wyła... to nie i koniec.

Jedno i drugie to prawda. Chyba każdy chciałby, żeby było normalnie, dobrze. A bez leczenia nie macie na to szans.

640 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-10 15:39:04)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
R_ita napisał/a:

Ogólnie te dni teraz to dopiero czas, kiedy ja się na spokojnie z tym dzieckiem "przywitałam" i zaczęłam o nim więcej i cieplej myśleć. Wcześniej to było takie "obok" Chyba dopiero zmierzyłam się z tym jaka mnie czeka rzeczywistość i się uczę to akceptować, a nie się rzucać. I jednak jest mi tak po ludzku smutno, że nie mogę o tych przemyśleniach opowiedzieć K. na świeżo bo mnie to bardzo fascynuje i cieszy. No i już jestem spokojniejsza trochę. 2.12 mam wizytę, i co prawda to będzie 16 tydzień i będzie jeszcze miesiąc do połówkowego usg ale mam cichą nadzieję, że dziecko jest ułożone tak, by już móc rozpoznać płeć bo już umieram z ciekawości!

Wiesz co Rita to jest piękne mimo smutku to że się przywitałaś z tym małym czymś i nazywasz dzieckiem naprawdę się wzruszyłem.
Niech ci ta akceptacja i przywitanie doda  energii - to samo życie .Wygląda na to że Matka Natura Życie zaczyna się Tobą opiekować smile
Przyznam Ci się że kiedyś wszedłem na wątek "październikowe mamy " ( czy jakoś tak) na forum to taka grupa wsparcia dziewczyn oczekujących na urodzenie dziecka ,wlazłem tam z ciekawości i się popłakałem po prostu, tyle tam radości i życia a niby to tylko literki czarne na białym .
Trzymaj się ciepło i nie przestawaj pracować nad sobą chyba sama już  widzisz że to działa,zaczyna przynosić nieśmiało owoce i procentuje, nie poszło w las, najciekawsze przed Tobą, wspaniałe odkrycia i przygoda choć czasem może być ciężko - normalka .

Instrukcja obsługi alkoholika jest prosta jak budowa cepa - zajmujesz się sobą i pomagasz sobie Tylko i wyłącznie sobie zero roztkliwiania się rozczulania i litowania na biedaczkiem nie przeżyjesz uczuć za niego w ten sposób pomożesz jemu jeżeli zdecyduje się na wsparcie,ale nie baw się w terapeutkę to pułapka która odrywa od zajmowania się sobą, on to duży chłopiec ma wybór i ma wszystko co potrzebne żeby sobie poradzić rozwiązać swo problem korzystając z pomocy specjalistów oraz innych ludzi z problemem np w AA ,NA .Jedyny warunek to jego motywacji jak i jeżeli zdecyduje leczyć się na poważnie a nie na pozór to tylko na pierwszym miejscu dla siebie resztę załatwi psychoterapia i grupy wsparcia o ile da sobie szansę wtedy zdrowiejąc dla siebie zrobi dobre rzeczy dla Ciebie i dziecka .Jak będzie nikt nie wie  i nie ma gwarancji co on wymyśli .
Alkohol czy narkotyki to jeden czort różnice są nie istotne w gruncie rzeczy właściwie alkohol w pewnych "rankingach" jest gorszy od niektórych narkotyków zależy co bierze się pod uwagę.
Pozdrowienia

641

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:
R_ita napisał/a:

Co do zabiegania o nas to szczerze mówiąc, nie wiem czy mnie to cieszy czy nie. Byłoby prościej gdyby nie, bo moglibyśmy ogarnąć dobrą przyjacielską i czystą relację wtedy.

To, ze byłoby prościej, to na pewno. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale mam wrażenie, ze chyba jednak w jakimś stopniu się cieszysz. W przeciwnym razie nie byłoby sensu reagować i wysyłać tamtego SMS-a, a nawet maila, tylko cieszyć się, ze on (w tamtym momencie) twierdził, ze temat Was jako pary nie istnieje i to się nie zmieni. A jednak nie odetchnęłas wtedy z ulga, ze od teraz inna/inne będzie/będą się z nim bawić w relacje damsko-męskie, a nie Ty. wink Choć oczywiście masz racje, ze ta akcja z panienka to był cios poniżej pasa.

No właśnie Rita, jak to w końcu z tym cieszeniem? Pewnie jak idzie o zdrowy rozsądek to się nie cieszysz, a jak o tęsknotę i uczucia to cieszysz. Bardzo skomplilowane położenie i w końcu trzeba będzie pójść w prawo lub w lewo smile

Cieszę się, że przywitałaś się z dzieckiem i już czujesz, że ono jest! smile to doda Ci sił i będzie wskazywać jakie dalsze decyzję będą najwłaściwsze.
Myślę, że jak wrócicie do kontaktu z K. To śmiało Możesz się dzielić z nim tymi odczuciami, choć zawsze jest ryzyko że to będzie zwiększać więź między wami, więc Rita... W któraś stronę bedziesz musiala w końcu skręcić smile
Myślę, że sam K. jeszcze też "nie czuje tematu" i emocjonalnie w tym nie siedzi. Póki co bylo zadaniowo - ciąża więc: dach nad głową, zabezpieczenie finansowe, lekarze. Techniczny człowiek smile może twoje dzielenie się odczuciami zwiazanymi z rosnącym w Tobie życiem go uwrażliwi, sprawi, że emocjonalnie tez to dziecko poczuje i może da kopa do podjęcia leczenia. Przecież już mial refleksje, że jak to będzie córka to będzie jej pierwszym mężczyzną i boi się, że nie podoła smile
Jak pójdzie się leczyć i kilka rzeczy uda mu się przewartościować to można z niego całkiem sporo dobrego wycisnąć. Tak mi się wydaje.

642 Ostatnio edytowany przez R_ita (2020-11-11 22:21:59)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Apogeum napisał/a:

To, ze byłoby prościej, to na pewno. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale mam wrażenie, ze chyba jednak w jakimś stopniu się cieszysz. W przeciwnym razie nie byłoby sensu reagować i wysyłać tamtego SMS-a, a nawet maila, tylko cieszyć się, ze on (w tamtym momencie) twierdził, ze temat Was jako pary nie istnieje i to się nie zmieni. A jednak nie odetchnęłas wtedy z ulga, ze od teraz inna/inne będzie/będą się z nim bawić w relacje damsko-męskie, a nie Ty. wink Choć oczywiście masz racje, ze ta akcja z panienka to był cios poniżej pasa.

Ciężko mi jednoznacznie na to odpowiedzieć. Jak podchodzę do tematu z dystansem i choć trochę zdroworozsądkowo to wiem, że powinnam dać tę "czerwoną kartkę" dopuścić do siebie myśl, że relacja nie rokuje, że może mnie zbyt dużo kosztować, przyjąć myśl, że prawdopodobnie bardzo pomyliłam się co do K. i zamknąć tę drogę.
Ale mam też w pamięci wszystko co dobre, świadomość dlaczego pewne rzeczy się wydarzyły choć nie powinny, jakieś tam uzasadnienia tych poczynań, tęsknotę, pamięć o tym jak uczciwie i szczerze wyłożył karty odnośnie swojej osoby i uświadamiał, że będzie trudno, uczucia i po prostu nadzieję, że K. się ogarnie i jakby walczył z uzależnieniami to wróciłaby tamta twarz K. Jak już zawierzyłam w jego uczucia, dostrzegam, że (mniej lub bardziej sukcesywnie) chce spotykać się po środku... to szkoda mi nie próbować i się nie łudzić, że po wstępnych burzach jakoś byśmy się dotarli. Jest w tym może wiele naiwności. Ale też jest trochę tak, że chciałabym chyba sobie udowodnić, że "wcale aż tak bardzo się nie pomyliłam co do niego".

paslawek napisał/a:

Wiesz co Rita to jest piękne mimo smutku to że się przywitałaś z tym małym czymś i nazywasz dzieckiem naprawdę się wzruszyłem.
Niech ci ta akceptacja i przywitanie doda  energii - to samo życie .Wygląda na to że Matka Natura Życie zaczyna się Tobą opiekować smile

Też mnie to wzrusza smile Dziś siostra zwróciła mi uwagę, że od dwóch godzin się nie odzywam, wpatruje w ścianę i cały czas do siebie uśmiecham. A ja po prostu o dziecku myślałam i w myślach sobie z nim rozmawiałam smile Ogólnie ogarnia mnie jakieś takie uczucie ciepła i spokoju. Chyba faktycznie ta Matka Natura zaczyna się mną opiekować.

KasiaDol1976 napisał/a:

Myślę, że sam K. jeszcze też "nie czuje tematu" i emocjonalnie w tym nie siedzi. Póki co bylo zadaniowo - ciąża więc: dach nad głową, zabezpieczenie finansowe, lekarze. Techniczny człowiek smile może twoje dzielenie się odczuciami zwiazanymi z rosnącym w Tobie życiem go uwrażliwi, sprawi, że emocjonalnie tez to dziecko poczuje i może da kopa do podjęcia leczenia. Przecież już mial refleksje, że jak to będzie córka to będzie jej pierwszym mężczyzną i boi się, że nie podoła smile
Jak pójdzie się leczyć i kilka rzeczy uda mu się przewartościować to można z niego całkiem sporo dobrego wycisnąć. Tak mi się wydaje.

Kasiu, też uważam, że może jeszcze "nie czuje tematu" emocjonalnie. To prawda, że on jest bardzo zadaniowy i "techniczny", jakaś tam warstwa uczuciowo emocjonalna kuleje albo z jakiś względów spycha ją na drugi plan (bo może to w jego dziwnym rozumowaniu nie męskie), ale istnieje! Jego łzy na wieść o urodzeniu, czy właśnie refleksje, czy jakieś tam nieumiejętnie nazywane potrzeby więzi i bliskości to udowadniają smile Ale możliwe, że nie oceniam obiektywnie i w ogóle w ocenie się mylę, bo chcę widzieć go jako człowieka ze szczerymi intencjami i odrzucać ryzyko korzyści/manipulacji/układu. Co do jego refleksji to bardzo sobie cenię, że pochyla się nad pewnymi kwestiami bo to mi daje nadzieję, że nie chce ograniczać swojej roli do utrzymywania tego dziecka tylko będzie chciał tym "ojcem" być. Bo nawet jeśli dla mnie dobrym i fajnym facetem nie będzie i nam nie wyjdzie, to może choć dla tego dziecka będzie miał serce i będzie fajnym ojcem. A ja będę musiała się tym zadowolić.

Edit. Wiem Kasiu, że bede musiala któryś kierunek w końcu obrać smile wiem, że takie rozmowy będą nas zbliżać i będzie mi jeszcze trudniej. Ja chyba mam ogromną nadzieję, że on mi za.. Ten tydzień powie, że będzie się leczył. Ale to duża naiwność, wiem.

643

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nadzieje i wiara, to jeszcze nic złego, jakkolwiek naiwne by nie były. Bylebyś trzymała sie postanowienia, że żadnych was bez leczenia, bo inaczej to nigdzie was to nie zaprowadzi.

I zapewne jest tak , że on jako facet tematu jeszcze nie czuje. Ja sam przy każdym z trójki z czwórki dzieci tak naprawdę zaczynałem czuć temat jak ciąża byla mocno widoczna i czułem kopniaki smile A przy pierwszym to tak naprawdę poczułem temat dopiero po narodzinach. Także wszystko przed nim.

644

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Rito, mam nadzieję, że dasz znać co u Ciebie i co z Twoim Turkiem i czy dotrzymał obietnicy byś mogła mieć nadzieje na wywiązywanie z kolejnych. Ja ci Tylko dwie rzeczy chciałam napisać, bom oburzona, że uważasz, że sobie z  K. nie radzisz.

Śledzę Twoją historię od czasem miałam wrażenie, że miałyśmy do czynienia z tym samym Turkiem smile oczywiście to nie możliwe z racji innej szerokości geograficznej no i mój właśnie drzemie w pokoju obok, ale powiem Ci, że Ci panowie to mają iście ułańską fantazję w sprawie swoich zapędów i dziwnie rozumianej męskości. Generalizuję, ale chyba cechami narodowymi jest to, że często czują się czymś upokorzeni, dotknięci, urażeni, obrażają się jak panienki i stosują gierki jak panienki big_smile trochę się teraz śmieję,  że K. przypomina mi mojego Ummeta sprzed 10 lat i wierz mi, że po tych 10 latach to śmieje się nawet z tego  sam Ummet.

Ja tylko jedną rzecz chciałam Ci powiedzieć, ale najpierw  odpowiedz sobie na pytanie:
Czy wyobrażasz sobie sytuację, że On staje naprzeciw Ciebie i mówi „nie interesuje mnie to co chcesz, ma być tak jak powiedziałem” bo jak myślisz, że jest do tego zdolny  to go odpuść. A jak sobie tego nie wyobrażasz (a intuicję jak widać miałaś dobrą) to nie ma się czego zanadto bać. Ja uważam, że to nie ten typ więc przeczytaj:

Razi mnie, że uważasz że sobie nie poradzisz ze swoim Turkiem i że jesteś za słaba. Dziewczyno, ty właśnie sobie z nim radzisz big_smile Co prawda jest ten schemat akcja-reakcja-emocje-manipulacja-unik ale końcem końców konsekwentnie mu pokazujesz, by sobie wsadził te swoje gierki i to jednak bardziej on dostosowuje się do Ciebie niż ty do niego. Ogarniasz tego faceta lepiej niż myślisz, serio. Tu bym się nie martwiła, po prostu nastawiła na próbę sił. Ty mu kochana przyszłaś przemeblować całe jego życie (owszem, na jego prośbę), prawie wszystko co on zna zostaje wystawione na próbę (na jego prośbę), idzie mu opornie i zachowuje się jak palant (panienka) ale wcale nie idzie mu najgorzej.  Jak na te jego deklaracje dominacji i kontrolowania to jest bardzo ugodowy. Czy on ma cokolwiek z tego co chciał? Próbował Cię podchodzić na opiekuńczego ojca i partnera, na chłodno, na drania i... nic. Chciał być z Tobą- nie jest, chciał byście z nim mieszkali- nie mieszkacie, chciał Cię obrzucić zależnościami- nie dałaś się, chciał Ci zakazać kolegi- masz kolegę. Dalej uważasz, że sobie z nim nie radzisz? Jak na moje to dobry początek. Pewnie gość jeszcze kilka akcji nawywija, ale wiesz, on nie wie, że ty nie wtopiłaś bo się ludzi na forum pytałaś smile On już tyle razy schował dumę do kieszeni, kochana. Porzucił tyle nadziei jak ta, że będzie miał do kogo wieczorem wracać (tu mi go bardzo szkoda, bo to strasznie samotny człowiek musi być, no ale nikt nie kazał mu zachowywać się jak palant.) Rita, ja myślę że w jego głowie jesteś spostrzegawcza i zapobiegliwa i nie dająca się zdominować i on to ceni. Budujesz sobie pozycję w jego oczach i on to zapewne szanuje skoro końcem końców przystaje na Twoje. Wiadomo, szkoda, że nie jest to dane z automatu, ale brałaś sobie muzułmanina to teraz trzeba swoje wywalczyć. I wcale nie potrzeba różnic kulturowych by takie próby sił miały miejsce smile  Tu już inna żona Turka o tej próbie sił, stawianiu granic i budowaniu pozycji pisała, skłonności i schematy w głowie są ale widać wola partnerstwa też jest, co się naszarpiecie to wasze, ale to nie musi wcale oznaczać porażki i tego, że związek nie wyjdzie. Wystarczy doceniać trud włożony w budowanie relacji i wytrwale obstawiać przy postanowieniu wspólnej drogi. I nie oczekiwać tylko, że oni mają rozumieć nas, a my to już ich nie musimy. No musimy. Akceptacja musi być dwustronna i wola pracy musi być dwustronna. Myślę, że można dopatrywać się analogii w twoim Turku, moim Turku i Turku Kasi - każdy z nich nie szuka jak widać posłusznych i uległych niewiast. Chcą nas rozumieć, akceptować i się z nami użerać big_smile a my z nimi. Choć bywa burzliwie. Myślę, że K. widzi w Tobie kogoś, kto dałby radę trzymać go w ryzach a on wie, że tego potrzebuje. Nie mówię, że CI nasi Turcy to reguła, wręcz przeciwnie, to raczej wyjątki. Bo ja nie powiem, że muzułmanie to super faceci- no nie. Większość związków kończy się źle, trzeba mieć naprawdę charakter i upór i w razie co wiedzieć kiedy odejść. Da się dobrze trafić, ale z większością nie podyskutujesz i od razu poznasz swoje miejsce. Postrzeganie relacji damsko męskich przez muzułmanów już tutaj ktoś dobrze opisał. Taka prawda, że ja czy Kasia to wyjątki. Większość moich koleżanek po związkach z Turkami musiała się długo zbierać. A twój w mojej opinii jest do urobienia. Pamiętaj, że sam mówił, że zawsze rządził i miał ostatnie słowo, nie poznał odrzucenia- a przyszła Rita i „stary, teraz moja kolej na to” big_smile
Zobacz. Znikasz mu na dwa tygodnie a on się reflektuje i przeprasza i czeka. To bardzo rokuje. On chce Cię rozumieć i widzi swoje winy! Lwia część muzułmanów po pierwszym postawieniu albo by Cię zlekceważyła, albo dała reprymendę a nawet ukarała za nieposłuszeństwo.  Z tymi naszymi to czasem krótko trzeba i tyle. Bo nie mówię o tych co to byś się nawet nie postawiła, bo byś została ukarana, ale myślę, że tacy nigdy nie mieliby u nas szansy bo to się czuje, że trzeba uciekać gdzie pieprz rośnie. Nasze Turki takie nie są smile Chłopaki do opanowania i tyle. Ty pisałaś że się twojego nie boisz, a jedynie pewnych naleciałości i zaprogramowanych schematów. Więc ja bym się tu jakoś zagrożeń na tle kulturowym – religijnym nie bała przesadnie. Choć kombinator i cwaniak to on jest big_smile ale pamiętaj, właśnie mu wywracasz życie do góry nogami, chłopak resztką sił próbuje... nie wiadomo co próbuje, ale daj ty mu odetchnąć smile  On mierzy się nie tylko z sobą ale też uzależnieniami.

Ostatnia rzecz:
Oboje- nie tylko on- jesteście emocjonalni, uparci i temperamentni, u niego dochodzi do tego pewnie ogrom testosteronu (wnioskuje po opisach) u Ciebie hormony boś ciężarna. Przy założeniu, że będziecie razem daje Ci gwarancję 99,99 % że będziecie się kłócić i to ostro. I w naszych europejskich standardach pewnie teraz każdy uzna to co piszę za patologię, ale dla niektórych to naprawdę nic złego. Są tacy co lubią ten sport- K.  mówił, że mu to nie przeszkadza, a Tobie? Bo jak tak i marzy Ci się harmonia i spokój to odpuść. To się nie uda.  Bo kłócić to się będziecie aż miło.  Rita, nam właśnie stuka 30tka,  10 lat razem, 9 po ślubie, 3 w rodzicielstwie i ostro kłócimy się do dziś, a krzyczeć to my potrafimy oboje, nauczeni doświadczeniem zamykamy okna bo nas potem sąsiedzi pytali na czym stanęło big_smile (oczywiście Eymen wcześniej ląduje u dziadków i wiadomo, ze rodzice będą się oczyszczać). Oboje jesteśmy bardzo temperamentni i uparci- jak ty i twój Turek- swoje trzeba wykrzyczeć. Dla niektórych to pewnie chore a nawet patologiczne, ale niektóre relacje po prostu- mimo ogromu miłości- są trudne a droga do porozumień wyboista ale dalej duzo warta. Lepsze to niż miły i uroczy związek , który się kończy bo jedna osoba nie wpisuje się w wizje drugiej i jako dodatek do życia jak z instagrama się nie wpisała wink Mi zawsze Ummet  powtarza, że jak sobie wybrał tak ma, słowo rzecz święta no i nie zostało nam nic innego jak się do końca życia kłócić. Oczywiście trzeba mieć dystans do tego co tu piszę, bo te nasze kłótnie to cykliczne oczyszczanie z raz na miesiąc ... tak średnio big_smile

Uważam, że wcale nie masz zadatków na ofiarę. Nie jesteś wcale bardzo ufna, dowiadujesz się, czytasz, intuicję masz, wiele razy Cię nie myliła. Te kilka akcji w jego wykonaniu też Ci pokazało, co Ci gwiazda może wywinąć. Także wiesz smile Radzisz sobie z nim ale zachować czujność trzeba. 

Z fajnych rzeczy, to chciało mi się śmiać jak napisałaś, że Twój Turek lubi ploteczki big_smile Jak ja wyślę Ummeta do osiedlowego sklepu to wiem, że nie wróci do godziny, dwóch bo on z każdym musi porozmawiać, dowiedzieć się co u kogo a potem przychodzi i mi opowiada co u kogo, a ja udaję że słucham i że interesują mnie historie ludzi których nie znam smile Oni tu wszyscy wszystko o sobie wiedzą. No i do tego gestykulacja. Z ust jedna historia, ręce opowiadają drugą historię. Ciekawe czy twój K. zachował tę ekspresje big_smile Turcy są bardzo rodzinni i społeczni, szkoda mi twojego Turka i jego samotnego życia, to musi być dla niego bardzo trudne i pewnie bardzo by tę rodzinę chciał mieć, stąd ten upór by mieć was przy sobie.
Apogeum bardzo mądrze napisała- on nawet jak jest spokojny, to w środku wszystko w nim pewnie krzyczy. To dla niego ogromna próba, podejmuje ją nie tylko dla siebie ale i dla Ciebie.  To jest trudne, to nie minie szybko. Możliwe, że tej próbie nie podoła. Że wybuchnie nie raz, nie dwa. To tylko człowiek.  Możliwe, że masz uzasadnienie by się tego obawiać. Ale doceń te próby jeśli Ci na nim zależy. On musi widzieć jakieś owoce tego. Ten mail w moim odczuciu takim owocem był. On chciał- jak taki chłopiec- usłyszeć od Ciebie coś dobrego. Tylko tyle i aż tyle.

Podsumowując Rita:

My mieszkamy większą część roku pod Ankarą, tu przekrój społeczeństwa jest bardzo szeroki, od bardzo zachodniego stylu życia po rodziny bardzo tradycyjne. Opisuje to wszystko bo były tu tematy morderstw honorowych, przemocy, zmuszania do islamu, że kobieta to z mężczyzną przy stole nie usiądzie, że za porzucenie islamu kara śmierci (Turcja jest krajem gdzie jest zakaz kary śmierci i gdzie można dokonać apostazji), wielożeństwo jest zakazane, gdzie jest przyjęta Kairska Deklaracja Praw Człowieka w Islamie, gdzie jest zakaz wpływowych działalności bractw muzułmańskich. Turcja czy Turcy czy  społecznosć muzułmańska w Turcji jest pełna kontrastów.. -mieszkam tu a nie jestem muzułmanką, nikt mnie nie zmuszał do przejścia na Islam,  siostry Ummeta nie noszą hidżabu, studiują, a w ich czteropokoleniowym domu... rządzi babcia wink Jedyne co mnie irytuje to że jego rodzina uważa, że nasz dom to ich dom, ich to nasz, wszystko wspólne, dziecko wspólne, ciąża była wspólna big_smile W domu jak w mrowisku... ale chociaż Eymen mi przy odkurzaczu nawet zaśnie wink  To jak kontrast goni kontrast ukazuje to, jak w zeszłym roku byłam na dwóch weselach- na jednym były dwie sale i mężczyźni i kobiety bawili się osobno, a drugie było typowo europejskim weselem z alkoholem i może z dwie kobiety miały hidżab... a to ten sam kraj, jedni i drudzy to muzułmanie. Niemal wszyscy których tu znam, nie tolerują przemocy, są organizacje przeciw niej, kampanie społeczne, są też protesty. A jak w Izmirze ktoś podmienił kasetę i zamiast wezwania na modlitwę z meczetu poleciało Bella Ciao to nie znam osoby, która się z tego nie śmiała smile (ale starszyzna nie mogła słyszeć). Ale ja mieszkam pod stolicą, pracujemy w międzynarodowym środowisku, imigranci w Europie to inna para kaloszy, wschodnia Turcja to też trochę inna para kaloszy, więc ja Ci nie powiem, że nie masz się czego bać- czujność zachowaj moja droga.

Rita, czekam na wieści od Ciebie. I dobrze robisz, bez podjęcia leczenia nie powinnaś się w to pakować. Nałogi, chore emocje to inna para kaloszy, nie rokuje dobrze. Ale tu się nie wypowiadam, uzależnienia to nie mój konik. Ale to raczej w tych kwestiach uzależnień pies jest pogrzebany i przez to twój K. jest aż tak trudny. Bo reszta jest z nim do ogarnięcia. Podkreślam, w naszym europejskim równościowym rozumowaniu to co piszę na temat rokowania  się może wydawać chore ale... ty nie masz w „domu” Europejczyka tylko muzułmanina! wink

Co do krzyku- pamiętaj, że to on zakończył rozmowę byście na siebie dłużej nie krzyczeli. To nie jest typ, któremu nie można się postawić. On przychodzi i przyznaje Ci się do błędów, problemów, słabości , przeprasza, trzyma teraz dystans bo go prosiłaś. Doceń to troszkę smile

A Ci co pisali, że po co Ci relacja z tym człowiekiem jak się nawet nie ocierają o poprawne (chyba Lady Loka) to po prostu olej. Tylko wy dwoje wiecie co jest naprawdę między wami, jakie uczucia was wiążą  i mimo świadomości, jak trudna czekałaby was droga to wy chcieliście ten trud podjąć. To rokuje na przyszłościowy i solidny związek. Ale jak mówiłam, harmonii i spokoju raczej nie uraczysz. Więc twoja decyzja, czy polubisz ten sport. Bo dopóki nie zostaje przekroczona granica przemocy słownej, psychicznej, fizycznej to można próbować. Jego gierki w mojej opinii jeszcze nie zahaczają.
W ogóle te pytania „po co z nim jesteś/po co chcesz”… tak jakby ludzie musieli być tacy jak ich sobie wymyśliliśmy, w stu procentach z nami kompatybilni, bez skazy, słabości a jak coś nie tak to won do kosza. Z takim podejściem to nie wiem, czy uda im się zbudować cokolwiek. W zyciu im więcej energii i trudu w coś włożymy, tym później bardziej to doceniamy i tym bardziej to może procentować. No ale jak ludzie traktują człowieka jak gadżet, dodatek do siebie który ma ich tylko zadowalać to potem takie głupie pytania są. Przecież po wpisach widać, że jesteś zakochana, zależy Ci na jego dobru, martwisz się i …wierzysz w niego.

645 Ostatnio edytowany przez maku2 (2020-11-13 16:32:41)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Turk'un karisi napisał/a:

Jak na te jego deklaracje dominacji i kontrolowania to jest bardzo ugodowy

Ciekawe czy nadal taki będzie gdy zostaną małżeństwem

Turk'un karisi napisał/a:

Wiadomo, szkoda, że nie jest to dane z automatu, ale brałaś sobie muzułmanina to teraz trzeba swoje wywalczyć. I wcale nie potrzeba różnic kulturowych by takie próby sił miały miejsce

To ile ta walka będzie trwała?
Ale przez te różnice jest trudniej, prawda?
Oni są raczej przyzwyczajeni do takiego dżihadu.
A tak z ciekawości Turczynki mają tam mężów nie muzułmanów?

646

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Nie rozumiem Kobiet tu piszących,jakby temat alkoholizmu,narkomanii,czy przemocy nie miał znaczenia,nie istniał????Co za bzdury piszecie?Układać życie z kim?narkomanem, alkoholikiem,przemocowcem???Rita będzie miała Dziecko ,a ma wychowywać ,naprawiać,dźwigać na plecach dorosłego faceta,którego trudniej wychować niż małe dziecko.Ciekawe ile pociągnie?Ile da radę??Przede wszystkim dla spokoju i bezpieczeństwa Dziecka nie brnęła bym w tą relację i starała się formalnie sankcjonować ojcostwo i tylko ojcostwo. Jak się Pan ogarnie to można wspólnie coś budować. Kwestia czy to jest Turek taki,smaki czy owaki nie ma aż takiego znaczenia jak to,że ma problemy ze sobą!!! Myślę,że przyjście na świat Dziecka na szczęście zmieni podejście Rity,bo będzie rozumiała,że w takich chwilach potrzebny jest ktoś kto Cię wspiera realnie,z kim jest bezpiecznie,kto Ci faktycznie pomaga,odciąża,a nie ktoś kto sam nie rozwiązuje własnych problemów.

647 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2020-11-13 22:50:49)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Chio napisał/a:

Nie rozumiem Kobiet tu piszących,jakby temat alkoholizmu,narkomanii,czy przemocy nie miał znaczenia,nie istniał????Co za bzdury piszecie?Układać życie z kim?narkomanem, alkoholikiem,przemocowcem???

W takim razie poproszę o odświeżenie mi pamięci i wskazanie, w ktorym miejscu napisałam, ze uzależnienia i inne problemy nie maja znaczenia. Co najmniej od postu nr 544 pisze między innymi o tym, ze nie pisalabym się nigdy (i nie pisałam) na życie z czynnym alkoholikiem, narkomanem czy innym seksoholikiem. Stawiam (i nie tylko ja) tez Ricie pytania, na które sama musi sobie odpowiedzieć. Ja nie jestem na miejscu autorki i to nie jest wyłącznie przypadek czy szczęście, ale tez wybór. Ale Rita stanęła przed problemem i staramy się tutaj wszyscy pomoc jej się w tym odnaleźć. I odnaleźć drogę najlepsza dla niej. Dla niej, nie dla niego. To jej droga. Choć nie jest tożsama z nasza droga i naszymi wyborami, staramy się postawić na jej miejscu i doradzić najlepiej, jak potrafimy. A ze nikt tutaj nie umie ani cofać czasu, ani zmieniać biegu wydarzeń czy tym bardziej ludzi, to odnosimy się do rzeczywistości autorki. Do faktów, które opisuje. A fakty są takie, ze jest ciąża, są uczucia, jest świadomość i są chęci. Tak, są tez liczne problemy, ale to pomijam, bo to oczywiste i była o tym mowa niejeden raz. Tak samo jak niejednokrotnie była mowa o prawdziwej terapii, bez której nie maja najmniejszych szans na sukces. Ale autorka widzi cień szansy i w najgorszym wypadku będzie miała tez te świadomość, ze próbowała. I nie zauważyłam, żeby którakolwiek z netkobiet namawiała Rite do układania sobie życia z kimkolwiek. Bo jeśli nawet ktoś się w danym poście skupił na pozytywnych stronach i krotko napisał tylko: uważaj na inne problemy, nie oznacza, ze ich nie ma. Mniej czy więcej, ale wszyscy o nich piszą. Co to da, ze napisze autorce, ze nie wiem, jak w ogóle mogła być tak nieostrożna, żeby zajść w ciąże z muzułmaninem multinalogowcem, ale skoro już tak się stało, to niech ucieka gdzie pieprz rośnie.

Dodam, ze w mojej opinii musiałby się stać niemal cud, żeby temu człowiekowi udało się przepracować wszystkie problemy, ale nie jestem tez za tym, żeby robić z niego... diabła wcielonego (skoro już zahaczyłam o terminologię religijna). wink W końcu miłość czyni cuda. wink A lepiej żartować niż chorować. wink

Chio napisał/a:

Myślę,że przyjście na świat Dziecka na szczęście zmieni podejście Rity,bo będzie rozumiała,że w takich chwilach potrzebny jest ktoś kto Cię wspiera realnie,z kim jest bezpiecznie,kto Ci faktycznie pomaga,odciąża,a nie ktoś kto sam nie rozwiązuje własnych problemów.

Wiele wskazuje na to, ze już ciąża sprawia, ze powoli tak się dzieje.

648

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Turk'un karisi
Zaspokoisz moją ciekawość i odpowiesz na pytanie?
Turczynki mają tam(Turcja) mężów nie muzułmanów?

649 Ostatnio edytowany przez KasiaDol1976 (2020-11-13 22:03:26)

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Chio napisał/a:

Nie rozumiem Kobiet tu piszących,jakby temat alkoholizmu,narkomanii,czy przemocy nie miał znaczenia,nie istniał????Co za bzdury piszecie?Układać życie z kim?narkomanem, alkoholikiem,przemocowcem???Rita będzie miała Dziecko ,a ma wychowywać ,naprawiać,dźwigać na plecach dorosłego faceta,którego trudniej wychować niż małe dziecko.Ciekawe ile pociągnie?Ile da radę??Przede wszystkim dla spokoju i bezpieczeństwa Dziecka nie brnęła bym w tą relację i starała się formalnie sankcjonować ojcostwo i tylko ojcostwo. Jak się Pan ogarnie to można wspólnie coś budować. Kwestia czy to jest Turek taki,smaki czy owaki nie ma aż takiego znaczenia jak to,że ma problemy ze sobą!!! Myślę,że przyjście na świat Dziecka na szczęście zmieni podejście Rity,bo będzie rozumiała,że w takich chwilach potrzebny jest ktoś kto Cię wspiera realnie,z kim jest bezpiecznie,kto Ci faktycznie pomaga,odciąża,a nie ktoś kto sam nie rozwiązuje własnych problemów.

Cio, myślę, że praktycznie każdy tutaj mniej lub bardziej dosadnie odradza Ricie branie tej relacji na siebie od czasu, kiedy tak wyklarował się temat uzależnień.
To, że ja uważam, że nie ma dramatu jeśli chodzi o aspekt kulturowo- religijny, pochodzenie i jego postępowanie na tle dominacji, kontroli czy zapędów, których Rita tak się bała nie równa się temu, że to super facet i ma go brać. Też pisałam Ricie, że dopóki on nie pójdzie się leczyć i się nie unormuje to trzeba trzymać go na dystans i myślę, że Turk'un kirisi pisząc o tym, że on zdecydowanie rokuje jako ktoś, z kim można dojść do porozumienia i coś wypracować również odnosił się do aspektu pochodzenia, kultury i religii i braku zagrożeń które zazwyczaj kojarzą się ze związkiem z muzułmaninem, wypunktowanie tego, że on końcem końców przystaje na warunki Rity (cokolwiek jest tego motywem) i chce jej słuchać, chce ją rozumieć i tak dalej odnosiło się tylko do tych aspektów. Przecież też zaznaczyła, że jak Rita szuka harmonii i spokoju to od K. tego nie dostanie. Też podkreśliła, że dobrze robi każąc mu się najpierw leczyć. Jak każdy tutaj.
Apogeum pisze bardzo mądrze i myślę, że zrobiła dobrą robotę reagując na sprawę kompromisu, na pewno dała Ricie dużo do myślenia swoim długim wpisem o partnerstwie i zaufaniu smile Maku alarmuje i to alarmowanie jest słuszne, choć pewnie on myśli, że uważam inaczej wink . A największą cegiełkę dołożył Pasławek bo to on zadał pytanie Ricie kilkanaście dni temu, czy nie martwi jej alkohol i Rita sama przyznała, że dopiero wtedy się nad tym tematem pochyliła, mocno mu przyjrzała, zaczęła poruszać temat i okazało się, że to kluczowy problem i historia zmieniła bieg.

Myślę, że wszyscy tu widzimy, że w Ricie zachodzą zmiany, przywitała się z dzieckiem, postawiła je na pierwszym miejscu, trzyma K. na dystans, postawiła mu warunki, nabiera siły i przestaje się go obawiać. Ma nadzieję na nich, ok - a któż z nas nie ma różnych nadziei? Tak jak napisał Miron, nie ważne jak naiwne by były, to tylko nadzieje i wierzę, że nie przyćmią Ricie umysłu i nie będzie udawać, że jest ok. A nie wyrzuci z dnia na dzień uczuć i pamięci o tym co dobre na temat K. Ja podtrzymuję, uważam, że z faceta dałoby się wycisnąć całkiem sporo dobrego- o ile zacznie się poważnie leczyć.

maku napisał/a:

Ciekawe czy nadal taki będzie gdy zostaną małżeństwem

Tego Maku nie wie nikt, niestety w żadnej relacji z człowiekiem nie mamy pewności niczego. Mam nadzieję, że Rita będzie trzymać się tego, że (przy opcji bycia razem) nie zgodzi się na ślub, dopóki dziecko nie będzie miało kilku lat a ona nie będzie miała złudzeń co do jego intencji w kontekście, że może interesuje go tylko dziecko. Kiedyś tu o tym pisała.

maku napisał/a:

To ile ta walka będzie trwała?
Ale przez te różnice jest trudniej, prawda?
Oni są raczej przyzwyczajeni do takiego dżihadu.
A tak z ciekawości Turczynki mają tam mężów nie muzułmanów?

Przez te różnice jest o wiele, wiele, wiele trudniej. Ale da się. Walka może trwać i trwać. A nie musi, bo oboje zweryfikują konkretne punkty na "własnych listach testowania się" i jakoś im się ułoży. Albo pójdą na terapię i nauczą się studzić emocje i dyskutować rzeczowo. Albo będą drzeć koty do śmierci. Niektórzy naprawdę się w tym odnajdują. Tak jak napisała Turk'un kirisi- lubią ten sport.  Czy Rita lubi? To już ona musiałaby odpowiedzieć. Kiedyś pisała, że do krzyków i rozmów w tym tonie jest przyzwyczajona z domu więc może nie jest to dla niej aż tak rażący problem? To wie ona sama, może odpowie smile

Co do mężów niemuzułmanów u Turczynek- nie wiem co odpisze Tobie Turk'un kirisi i jak międzynarodowe i świeckie jest środowisko w którym się obraca, ale myślę, że jeśli tak jest, to jest to sprawa bardzo marginalna, ale od siebie mogę powiedzieć, że osobiście mam znajomą Turczynkę, która studiowała w Stambule w języku angielskim tam poznała niemuzułmanina i nie Turka i mimo to rodzina wyraziła zgodę na związek. Wiem, doczepisz się kwestii zgody konieczności wyrażenia zgody, ale jak widzisz zdarza się. Ale to dalej wielkomiejska Turcja i inny status społeczny niż Turcja na prowincji, czy wspomniana już wschodnia Turcja.

650

Odp: Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?
Chio napisał/a:

Nie rozumiem Kobiet tu piszących,jakby temat alkoholizmu,narkomanii,czy przemocy nie miał znaczenia,nie istniał????Co za bzdury piszecie?Układać życie z kim?narkomanem, alkoholikiem,przemocowcem???Rita będzie miała Dziecko ,a ma wychowywać ,naprawiać,dźwigać na plecach dorosłego faceta,którego trudniej wychować niż małe dziecko.Ciekawe ile pociągnie?Ile da radę??Przede wszystkim dla spokoju i bezpieczeństwa Dziecka nie brnęła bym w tą relację i starała się formalnie sankcjonować ojcostwo i tylko ojcostwo. Jak się Pan ogarnie to można wspólnie coś budować. Kwestia czy to jest Turek taki,smaki czy owaki nie ma aż takiego znaczenia jak to,że ma problemy ze sobą!!! Myślę,że przyjście na świat Dziecka na szczęście zmieni podejście Rity,bo będzie rozumiała,że w takich chwilach potrzebny jest ktoś kto Cię wspiera realnie,z kim jest bezpiecznie,kto Ci faktycznie pomaga,odciąża,a nie ktoś kto sam nie rozwiązuje własnych problemów.

Wskaż proszę miejsce gdzie napisałam, że ma układać z nim życie? Pisząc, żeby odpuściła jeśli może sobie wyobrazić, że powie, że jej potrzeby nie są ważne, czy może pisząc by odpuściła, jeśli nie chce burzliwego związku czy pisząc, że dobrze robi, że żąda leczenia i nie chce z nim być do czasu aż tego nie zrobi? Czy może wyrażając na końcu refleksję na temat tego, jaki obecnie ludzie mają stosunek do związków?

Zanim wyszedł temat uzależnień Rita dopatrywała się zagrożenia w jego pochodzeniu i religii- analizowała wypowiadane słowa, gesty, postępowanie i podejście do wielu spraw. Wypunktowałam jej, że w moich oczach jest kulturowo neutralny, że w mojej ocenie zagrożenie na tym tle jest niewielkie i mimo jakiś tam skłonności do dominacji jest bardzo otwarty na nią i mimo gierek końcem końców respektuje Ritę i jej wole i że Rita radzi sobie z nim lepiej niż sama zakłada. Oceniłam to z perspektywy typowego wizerunku muzułmanina i zagrożeń wynikających z takich relacji. Dlatego kwestia, że to Turek ma znaczenie bo to Rita podniosła ten temat. To, że mi go w pewnych aspektach szkoda to moja osobista refleksja. Tak samo mi szkoda Rity w wielu kwestiach.

Napisałaś o układaniu życia z przemocowcem- wskaż mi jedną sytuację, kiedy zastosował wobec niej przemoc? W jakiejkolwiek formie?

Tematu uzależnień nie rozwinęłam, ale napisałam, że dobrze, że nie pakuje się w to, zanim się nie pójdzie leczyć bo W MOJEJ OCENIE tu pies jest pogrzebany i to on najbardziej niszczy tego człowieka i może zaszkodzić Ricie.

maku napisał/a:

Ciekawe czy nadal taki będzie gdy zostaną małżeństwem

Tego nie wie nikt. Jak Kasia słusznie zauważyła, wchodząc w jakąkolwiek relację nie mamy pewności niczego. Nikt nie zakłada, że małżonek go zdradzi, że popadnie w nałóg, i tak dalej i tak dalej a jednak to się dzieje. Człowiek nie jest taki sam całe życie, nasze charaktery też się zmieniają. Ktoś łagodnieje i dojrzewa, komuś odbija i odstawia cyrki. Niczego nie możemy być pewni. Ale zawsze mamy rozwiązania, np. rozwody. W ogóle temat ślubu jest w ich przypadku abstrakcyjny. Mam świadomość, że on może i by chciał, ale Rita musi się trzymać obranej wersji o której wspomniała Kasia, skoro nie będzie mu ufała na tyle by wierzyć, że będzie dla niej dobry to w ogóle niech go nie bierze. Po co.

maku napisał/a:

  Turk'un karisi
Zaspokoisz moją ciekawość i odpowiesz na pytanie?
Turczynki mają tam(Turcja) mężów nie muzułmanów?

Maku, czy ja w którymś miejscu napisałam, że w Turcji jest pełna równość? Oczywiście, że mężczyźni są w uprzywilejowanej pozycji, że jest patriarchat, w bardzo wielu obszarach występują nierówności i dużo wody upłynie nim to się wyrówna, o ile w ogóle. Ale nie jest to tak czarno białe i tak dramatyczne jak niektórzy chcieliby to przedstawiać. To, że odgórnie na wielu polach prawo mówi jedno, a skostniałe umysły ludzi na prowincjach mówi co innego (i nie tylko) to osobny temat.
To, że jest zakaz wielożeństwa nie znaczy, że np. we wschodnich rejonach albo na wsiach bogaty Pan nie ma więcej niż jednej kobiety- choć w świetle prawa żony to nie są, tylko takie nasze "konkubiny". Ale jest to ogólnie potępiane jak i prowadzenie podwójnego życia przez np. Polaka.
To, że jest zakaz kary śmierci za dokonanie apostazji to nie znaczy, że nie dochodzi do morderstw na tym tle.
To, że są protesty jak dokona się mordu na kobiecie i wykrzykuje się hasła o konieczności zaostrzenia prawa i zwiększania ilości kampanii na rzecz kobiet nie znaczy, że część społeczeństwa dalej ma kobiety za nic. To jak z gwałtami w Polsce- dalej lwia część uważa, że kobieta sobie winna, co nie?
Znam Turczynki, które nie wyszły za mąż i są singielkami w wieku 40tki, znam kobiety, które wnosiły o rozwody i były przy nich dobrze zabezpieczone, ale znam też kobiety, które bez zgody męża nie wyjdą z domu i które nie mogą pracować, bo mąż się nie zgodził. Bo jak napisałam kontrast goni kontrast. Czy znam Turczynkę, która ma męża niemuzułmanina? Znam jedną. Jest doktorantką na uniwersytecie, a jej mąż jest wykładowcą, Niemcem, ateistą. I czy uważam, że to częste? Nie.
Turcy- jak każda nacja na świecie- ma przedstawicieli o mniej lub bardziej spokojnym uosobieniu, bardziej lub mniej dominujących, to samo tyczy się kobiet. Mniej lub bardziej religijnych, zamożniejszych i mniej, bardziej wykształconych i mniej. Z miast bądź z wsi. Zauważ, że podkreślałam, że zazwyczaj takie związki kończą się źle bo stosunek muzułmanów do relacji damsko- męskich różni się od naszego, ale nie wszyscy taki pogląd przejawiają, uważam, że Turek Rity mimo pewnych wpojonych schematów i tak ją respektuje, poza tym tak samo jak nie wszyscy Polacy są za równością kobiet, co nie?
Przypominam też Maku, że nie podnosiłam kwestii imigrantów bo Turków znam z perspektywy ich kraju, nie życia na obczyźnie. Na obczyźnie to nawet mój ojciec stał się bardziej polski, niż mieszkając w Polsce- nagle wszystko co polskie było najlepsze, nawet z Bogiem zaczęło mu być po drodze wink

Odeszłam od tematu wątku, przepraszam.

Cio- jeszcze raz- wskaż mi jedną sytuację, kiedy zastosował wobec niej przemoc? W jakiejkolwiek formie skoro nazywasz go przemocowcem.

Posty [ 586 do 650 z 796 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 13 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Wieść o ciąży po rozstaniu, czy powiedzieć o niej ojcu dziecka?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024