paslawek napisał/a:"Hej popatrz do góry to pałac kultury"
Wychowałem się w jego cieniu hahahaNo cóż, jakie miasto taki kościół mariacki
![]()
Ach ta zazdrość o pałac,ale co zrobić takie życie
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » 30latek-, czyli gra małego palucha Paslawka
Strony Poprzednia 1 … 8 9 10 11 12 … 196 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
paslawek napisał/a:"Hej popatrz do góry to pałac kultury"
Wychowałem się w jego cieniu hahahaNo cóż, jakie miasto taki kościół mariacki
![]()
Ach ta zazdrość o pałac,ale co zrobić takie życie
Przynajmniej wieżyczki równe
Dziecko mi emigruje do Wawy
Dla mnie monumentalny styl socjalizmu ma dużo większą wartość etyczną niż współczesne bryłki pozbawione ducha.
Pałac Sowietów i Halę Ludową również bym z ciekawości zobaczył, gdyby je zrealizowano, choć w przypadku tego drugiego było to niemożliwe.
współczesne budynki różne są.Ale i tak najpaskudniejszy był Szkieletor, poddawany teraz liftingowi.
apartatyamentowce to blokowiska straszne.
najpiękniejsze są kamienice.
współczesne budynki różne są.Ale i tak najpaskudniejszy był Szkieletor, poddawany teraz liftingowi.
Ja pamiętam, jak chodziłem po nim
Teraz w końcu jakiś kształt i zastosowanie dostanie. Trochę szkoda, bo renoma największego słupa reklamowego była znana
kiedyś spojrzałam z K1 nw tamta stronę i się zdziwiłam że wyrósł jakiś wieżowiec w miesiąc, a to szkieletor po liftingu
Misinx napisał/a:paslawek napisał/a:"Hej popatrz do góry to pałac kultury"
Wychowałem się w jego cieniu hahahaNo cóż, jakie miasto taki kościół mariacki
![]()
Ach ta zazdrość o pałac,ale co zrobić takie życie
Bo jest większy Freud by to wytłumaczył
współczesne budynki różne są.Ale i tak najpaskudniejszy był Szkieletor, poddawany teraz liftingowi.
apartatyamentowce to blokowiska straszne.
najpiękniejsze są kamienice.
Ale jak "szkieletor" teraz wypiękniał Szok normalnie.
A jeśli o socrealizm to starej części Nowej Huty nic nie przebije Nawet Pałac.
I trzeba przyznać, że ta część miasta zaczyna naprawdę zyskiwać. Ja ostatnio spaceruję głównie po Nowej Hucie, nad Zalew. Do Starego Miasta się rzadko wypuszczam.
Przynajmniej wieżyczki równe
Dziecko mi emigruje do Wawy
Syn chyba, no tak "dziecko "? bo córka jeszcze jest z tego co pamiętam młodociana.
Chłopak da radę mnóstwo tu możliwości i 80% - 90 % ludzi to emigranci .
Wcale nie jest tak źle jak powiadają o Warszawie,Wawa da się lubić ,a jak się uszanuje starych Warszawiaków można liczyć na ich przychylność.
Dlatego, że jesteśmy jak karaluchy albo szczury nikt i nic nas nie złamie i nie wygoni z tego miejsca,będziemy trwać po prostu.
Moja babcia wróciła z wygnania ( nomen omen zamieszkiwała z moim tatą w majątku ziemskim niedaleko wsi Mogiła ) po powstaniu już dwa tygodnie od wyzwolenia Warszawy ,morze gruzów tylko i jakoś przetrwali Hitlera,Stalina , PZPR ,SLD ,POPIS ,Ziobrę też przetrwamy
Ja osobiści lubię osoby z innych miast i nie mam uprzedzeń, mam jednak w sobie dumę tubylca od pokoleń .
...i jakoś przetrwali Hitlera,Stalina , PZPR ,SLD ,POPIS ,Ziobrę też przetrwamy
.
Mam głębokie przekonanie, że ze wszystkim w życiu można sobie poradzić. Pokwękamy, poboimy się, czasem wyciągniemy rękę po pomoc (bo to też forma radzenia sobie), ale DAMY RADĘ.
Gdy byłam sporo młodsza, marzyłam o wyjeździe do większego miasta. Dziś cieszy mnie, że w tej mojej dziurze mam mnóstwo wieloletnich znajomych i jestem u siebie. Zresztą nie taka to znowu ostatnia dziura, trochę się i u nas dzieje.
Ela210 napisał/a:Przynajmniej wieżyczki równe
Dziecko mi emigruje do WawySyn chyba, no tak "dziecko
"? bo córka jeszcze jest z tego co pamiętam młodociana.
Chłopak da radę mnóstwo tu możliwości i 80% - 90 % ludzi to emigranci .
Wcale nie jest tak źle jak powiadają o Warszawie,Wawa da się lubić ,a jak się uszanuje starych Warszawiaków można liczyć na ich przychylność.
Dlatego, że jesteśmy jak karaluchy albo szczury nikt i nic nas nie złamie i nie wygoni z tego miejsca,będziemy trwać po prostu.
Moja babcia wróciła z wygnania ( nomen omen zamieszkiwała z moim tatą w majątku ziemskim niedaleko wsi Mogiła ) po powstaniu już dwa tygodnie od wyzwolenia Warszawy ,morze gruzów tylko i jakoś przetrwali Hitlera,Stalina , PZPR ,SLD ,POPIS ,Ziobrę też przetrwamy
Ja osobiści lubię osoby z innych miast i nie mam uprzedzeń, mam jednak w sobie dumę tubylca od pokoleń .
Każde miasto pewnie da się lubić. A taka Warszawa to mnóstwo możliwości i inny tryb życia.
Nowa Huta to dla niektórych ponoć nie Kraków ale w sumie mnie to nie przeszkadza. Moim zdaniem to obecnie najlepsza dzielnica do mieszkania w tym mieście. Nie tak mocno jeszcze zakorkowana. Z dużą ilością zieleni
Mi sie bardzo podobal ten palac, to byl pierwszy i jedyny raz kiedy go widzialam, przez okienko w autobusie na lotnisko.
Mi sie bardzo podobal ten palac, to byl pierwszy i jedyny raz kiedy go widzialam, przez okienko w autobusie na lotnisko.
Widziałem go z bliska, ale nigdy nie byłem w środku.
Mi sie bardzo podobal ten palac, to byl pierwszy i jedyny raz kiedy go widzialam, przez okienko w autobusie na lotnisko.
W Moskwie mają takich 7 a bo 9
Ale i tak ma swój urok.
Misinx musisz nadrobić
Winter.Kween napisał/a:Mi sie bardzo podobal ten palac, to byl pierwszy i jedyny raz kiedy go widzialam, przez okienko w autobusie na lotnisko.
W Moskwie mają takich 7 a bo 9
Ale i tak ma swój urok.
Misinx musisz nadrobić
Jakoś mi ostatnimi czasy nie po drodze do Warszawy. Ostatnio byłem chyba jakimś koncercie. Aaaa już wiem. Jak był ten koncert Stinga na torze wyścigów konnych to wtedy byłem. Ale to było chyba z kilkanaście lat temu. Jak Orange wchodził do Polski.
Nie lubię Warszawy. Ogólnie nie lubię dużych miast. Fakt, że możliwości na ułożenie sobie życia jest dużo więcej, kultury i rozrywek również, ale gdy znajdę się w takim mieście, to mi się mizantrop uaktywnia. Łódź za to najpaskudniejsze dla mnie miasto, widziałem całe z samolotu i przejazdem kilkakrotnie. Mimo, że nogi na nim nie postawiłem, to i tak mi zbrzydło. Z żoną stwierdziliśmy, że nigdy w życiu.
Jeśli już miałbym wybrać duże miasto jako miejsce zamieszkania, to zdecydowałbym się na Wrocław. Póki co, pasuje mi obecne
Nie lubię Warszawy. Ogólnie nie lubię dużych miast. Fakt, że możliwości na ułożenie sobie życia jest dużo więcej, kultury i rozrywek również, ale gdy znajdę się w takim mieście, to mi się mizantrop uaktywnia. Łódź za to najpaskudniejsze dla mnie miasto, widziałem całe z samolotu i przejazdem kilkakrotnie. Mimo, że nogi na nim nie postawiłem, to i tak mi zbrzydło. Z żoną stwierdziliśmy, że nigdy w życiu.
Jeśli już miałbym wybrać duże miasto jako miejsce zamieszkania, to zdecydowałbym się na Wrocław. Póki co, pasuje mi obecne
Łódź i Kielce są specyficzne.
Mam znajomą w Łodzi i parę razy ją odwiedziłem. Zrozumiałem dlaczego to miasto nazywa się polskim Detroit. To jedyne miasto, gdzie zawsze w ciągu 20 min. od przyjazdu bym po gębie dostał.
m4jkel napisał/a:Nie lubię Warszawy. Ogólnie nie lubię dużych miast. Fakt, że możliwości na ułożenie sobie życia jest dużo więcej, kultury i rozrywek również, ale gdy znajdę się w takim mieście, to mi się mizantrop uaktywnia. Łódź za to najpaskudniejsze dla mnie miasto, widziałem całe z samolotu i przejazdem kilkakrotnie. Mimo, że nogi na nim nie postawiłem, to i tak mi zbrzydło. Z żoną stwierdziliśmy, że nigdy w życiu.
Jeśli już miałbym wybrać duże miasto jako miejsce zamieszkania, to zdecydowałbym się na Wrocław. Póki co, pasuje mi obecneŁódź i Kielce są specyficzne.
Mam znajomą w Łodzi i parę razy ją odwiedziłem. Zrozumiałem dlaczego to miasto nazywa się polskim Detroit. To jedyne miasto, gdzie zawsze w ciągu 20 min. od przyjazdu bym po gębie dostał.
To pamiętaj, że jak podejdzie do Ciebie dwóch Sebixów z mega ważnym pytaniem: Ziomuś, kto rządzi na mieście?
Odpowiadasz: Nasi.
I oddalasz się spokojnym krokiem póki ich trybiki zblokowane.
Mnie jak by miano siłą przesiedlić dając jednak jakiś wybór to mógłbym mieszkać w Gdyni czyli koło Magdy lubię Gdynię i nawet przez jakiś czas mieszkałem tam parę miesięcy za młodu ,po za tym mógłbym mieszkać w Zakopanem i na wsi a najlepiej w lesie .
Teraz to mocno jak widzę odwykłem od Śródmieścia wolę swoją Wolę tę dalszą taką "wsiowo prowincjonalną".
Najlepiej gdzieś pomieszkać żeby stwierdzić że się lubi ,czy nie lubi .
Najbardziej idealne życie dla mnie: Zakopane, chata gdzieś na Jaszczurówce. Żyć z pisania książek, wydawać sobie raz do roku, bzykać się na tarasie z widokiem na Giewont.
m4jkel napisał/a:Nie lubię Warszawy. Ogólnie nie lubię dużych miast. Fakt, że możliwości na ułożenie sobie życia jest dużo więcej, kultury i rozrywek również, ale gdy znajdę się w takim mieście, to mi się mizantrop uaktywnia. Łódź za to najpaskudniejsze dla mnie miasto, widziałem całe z samolotu i przejazdem kilkakrotnie. Mimo, że nogi na nim nie postawiłem, to i tak mi zbrzydło. Z żoną stwierdziliśmy, że nigdy w życiu.
Jeśli już miałbym wybrać duże miasto jako miejsce zamieszkania, to zdecydowałbym się na Wrocław. Póki co, pasuje mi obecneŁódź i Kielce są specyficzne.
Mam znajomą w Łodzi i parę razy ją odwiedziłem. Zrozumiałem dlaczego to miasto nazywa się polskim Detroit. To jedyne miasto, gdzie zawsze w ciągu 20 min. od przyjazdu bym po gębie dostał.
Uwielbiam Lodz! Moi rodzice tam mieszkaja, w Kamienicy w centrum miasta. Kocham Manufakture, Piotrkowska. Moj maz mowi, ze to jedno z najladniejszych miast albo najladniejsze miasto jakie widzial. Bardzo mu sie podobalo i rzeczywiscie jest piekne, ma klimat tez.
Pasaż Róży o zmierzchu uwielbiam, jest zaraz obok gdzie moi rodzice maja mieszkanie. Cos cudownego.
Najbardziej idealne życie dla mnie: Zakopane, chata gdzieś na Jaszczurówce. Żyć z pisania książek, wydawać sobie raz do roku, bzykać się na tarasie z widokiem na Giewont.
Ty to masz marzenia
m4jkel napisał/a:Najbardziej idealne życie dla mnie: Zakopane, chata gdzieś na Jaszczurówce. Żyć z pisania książek, wydawać sobie raz do roku, bzykać się na tarasie z widokiem na Giewont.
Ty to masz marzenia
I jak to się ma do możliwości obniżenia libido ehh
Z tym pisaniem to jeszcze trzeba pamiętać o tych małych cholerach ,,,,,
Misinx napisał/a:m4jkel napisał/a:Najbardziej idealne życie dla mnie: Zakopane, chata gdzieś na Jaszczurówce. Żyć z pisania książek, wydawać sobie raz do roku, bzykać się na tarasie z widokiem na Giewont.
Ty to masz marzenia
I jak to się ma do możliwości obniżenia libido
ehh
Z tym pisaniem to jeszcze trzeba pamiętać o tych małych cholerach ,,,,,
Nie ten wątek
Łódź i Kielce są specyficzne.
Mam znajomą w Łodzi i parę razy ją odwiedziłem. Zrozumiałem dlaczego to miasto nazywa się polskim Detroit. To jedyne miasto, gdzie zawsze w ciągu 20 min. od przyjazdu bym po gębie dostał.
Eee no bez przesadyzmu. Raz w Łodzi się zatrzymałem jadąc tranzytem co by zwiedzić centrum. Specyficzne, bo tam chyba jedna ulica ale w miarę ładna i nikt mnie podczas zwiedzania nie zaczepiał. Ja pamiętam podśmiechujki ze Stalowej Woli, bo to miasto na pniu wybudowane ze wsi w czasie COP. Tymczasem są tam przepiękne, przedwojenne osiedla robotnicze, które robią za "starówkę". Podobne śmichy - chichy zawsze słyszałem na temat krakowskiej Nowej Huty, a jej centrum czyli zabudowa z lat 50-tych, to klasa sama dla siebie. Fakt, że prawie 30 lat temu dało się tam usłyszeć ludzi autentycznie wyrwanych z głębokiej wsi ale nie zmienia to faktu, że komfortem przestrzeni, pomysłem i wykonaniem te osiedla biją na głowę cuda współczesnej deweloperki. W mordę zaś w Krakowie można było dostać najprędzej na osiedlach z lat 70-80 tych, gdzie zalegała nudząca się młodzież. Wielokrotne nocne i przed świtaniem powroty z buta przez Kraków, czy przez osławiony Kazimierz i nigdy żadnej zaczepki miejscowego elementu. W mojej obecnej perle wschodu zostałem napadnięty w centrum miasta, w biały dzień, na ruchliwej ulicy w pierwszym roku pobytu.
Ps. Jak ktoś lubi fajne klimaty Polski C, to polecam okolice Jarosław, Lubaczów, Oleszyce. Dawno tam nie byłem ale coś pięknego. Wciąż żywa drewniana architektura i totalne zadupie To miejsca, gdzie człowiek urodzony i wychowany w nadgranicznym, niespełna 20-tysięcznym miasteczku może z ulgą pomyśleć, że to nie o jego mieście Bursa pisał "mam w dupie małe miasteczka"
Uwielbiam klimat dużych miast , jak chwilę pomieszkales to masz i znajomych i anonimowość i spokój.
Łódź znam tylko z filmów, głównie Komisarza Aleksa i Piotrkowska wygląda bardzo ładnie.
Kraków oczywiście the best, Nowa Huta ma swój klimat i podobają mi się szerokie ulice.
Natomiast Trójmiasto jest piękne, zwłaszcza Gdynia.
Ps. Jak ktoś lubi fajne klimaty Polski C, to polecam okolice Jarosław, Lubaczów, Oleszyce. Dawno tam nie byłem ale coś pięknego. Wciąż żywa drewniana architektura i totalne zadupie
To miejsca, gdzie człowiek urodzony i wychowany w nadgranicznym, niespełna 20-tysięcznym miasteczku może z ulgą pomyśleć, że to nie o jego mieście Bursa pisał "mam w dupie małe miasteczka"
Ja właśnie w tych okolicach mieszkam
Uwielbiam klimat dużych miast , jak chwilę pomieszkales to masz i znajomych i anonimowość i spokój.
Z mojej perspektywy idealnym układem jest mieszkanie w wiosce pod w miarę dużym miastem, gdzie się pracuje. Zycie towarzyskie mnie raczej nie interesuje i wystarcza mi sąsiad przekradający się opłotkami z piwem pod pachą. 5 lat mieszkałem w Krakowie i to wystarczyło aby świadomie zdecydować, że nie chcę w tym mieście żyć całe życie. O Warszawie nawet nie myślałem choć tam perspektywy zawodowe najlepsze ale tam robię się chory tylko przejeżdżając Miasteczka jak moje rodzinne, to psychiczne umieralnie, gdzie jedynym sensownym zajęciem jest picie. Te trochę większe dają tylko ułudę, że jest lepiej. 15 lat życia w centrum blisko 400 tysięcznego miasta minęły mi kompletnie obojętnie. Z ulgą wyniosłem się na wieś, która jest po prostu wsią i nie ma ambicji być czymś więcej. Gdybym miał kasę i decydował tylko za siebie, to wybrałbym z tysiąc akrowe ranczo w Teksasie, z pickupem, fuzją i po horyzont nic aby jeno pola, tudzież górki i drzewa.
Ja właśnie w tych okolicach mieszkam
Ha, ha się w końcu znów wybiorę. Spędziłem tam 2 tygodnie ćwierć wieku temu i mile wspominam.
Lucyfer666 napisał/a:m4jkel napisał/a:Nie lubię Warszawy. Ogólnie nie lubię dużych miast. Fakt, że możliwości na ułożenie sobie życia jest dużo więcej, kultury i rozrywek również, ale gdy znajdę się w takim mieście, to mi się mizantrop uaktywnia. Łódź za to najpaskudniejsze dla mnie miasto, widziałem całe z samolotu i przejazdem kilkakrotnie. Mimo, że nogi na nim nie postawiłem, to i tak mi zbrzydło. Z żoną stwierdziliśmy, że nigdy w życiu.
Jeśli już miałbym wybrać duże miasto jako miejsce zamieszkania, to zdecydowałbym się na Wrocław. Póki co, pasuje mi obecneŁódź i Kielce są specyficzne.
Mam znajomą w Łodzi i parę razy ją odwiedziłem. Zrozumiałem dlaczego to miasto nazywa się polskim Detroit. To jedyne miasto, gdzie zawsze w ciągu 20 min. od przyjazdu bym po gębie dostał.To pamiętaj, że jak podejdzie do Ciebie dwóch Sebixów z mega ważnym pytaniem: Ziomuś, kto rządzi na mieście?
Odpowiadasz: Nasi.
I oddalasz się spokojnym krokiem póki ich trybiki zblokowane.
Odkąd zacząłem porządnie ćwiczyć (wtedy nie ćwiczyłem), to ogólnie tak mało kto zaczepia
Lucyfer666 napisał/a:m4jkel napisał/a:Nie lubię Warszawy. Ogólnie nie lubię dużych miast. Fakt, że możliwości na ułożenie sobie życia jest dużo więcej, kultury i rozrywek również, ale gdy znajdę się w takim mieście, to mi się mizantrop uaktywnia. Łódź za to najpaskudniejsze dla mnie miasto, widziałem całe z samolotu i przejazdem kilkakrotnie. Mimo, że nogi na nim nie postawiłem, to i tak mi zbrzydło. Z żoną stwierdziliśmy, że nigdy w życiu.
Jeśli już miałbym wybrać duże miasto jako miejsce zamieszkania, to zdecydowałbym się na Wrocław. Póki co, pasuje mi obecneŁódź i Kielce są specyficzne.
Mam znajomą w Łodzi i parę razy ją odwiedziłem. Zrozumiałem dlaczego to miasto nazywa się polskim Detroit. To jedyne miasto, gdzie zawsze w ciągu 20 min. od przyjazdu bym po gębie dostał.Uwielbiam Lodz! Moi rodzice tam mieszkaja, w Kamienicy w centrum miasta. Kocham Manufakture, Piotrkowska. Moj maz mowi, ze to jedno z najladniejszych miast albo najladniejsze miasto jakie widzial. Bardzo mu sie podobalo i rzeczywiscie jest piekne, ma klimat tez.
Pasaż Róży o zmierzchu uwielbiam, jest zaraz obok gdzie moi rodzice maja mieszkanie. Cos cudownego.
A właśnie pod Manufakturą i na Piotrkowskiej bym oberał.
Co prawda ponoć teraz miasto się zmieniło na plus, ale i tak... Kielce pod względem "uroku" biją Łódź
Najbardziej idealne życie dla mnie: Zakopane, chata gdzieś na Jaszczurówce. Żyć z pisania książek, wydawać sobie raz do roku, bzykać się na tarasie z widokiem na Giewont.
W saunie
Mi też się marzy dom w tamtych regionach, ale ceny działek szybko do realizmu przywracają
Ja już w tylu miejscach mieszkałam że jestem w stanie wszędzie się zaaklimatyzować i wszędzie dopatrzeć się czegoś pozytywnego. Jestem więc zadowolona z miejsca, gdzie mieszkam. chociaż sercem jestem z Polesia i szczególnym sentymentem darzę naturę, lasy, jeziora, łąki, krzaki i i bagna.
Ze względów praktycznych jednak wiele przemawia za miejscami bardziej cywilizowanymi, toteż moje małe miasteczko uważam za niezły kompromis. Jest tu swojsko i spokojnie, a jednak coś niecoś się dzieje, można pójść do kina, udzielać się w PTTK czy amatorskim teatrze.
Ja swoje miasto z wiekiem coraz bardziej doceniam
I spokój i komunikacja w porządku, to blisko w góry, to dobra baza wypadowa na wyjazdu.
Miasteczko pod dużym miastem to tylko z szybkim dojazdem, bo inaczej szkoda 2 godzin.
Podejrzewam że w Krakowie mieszkałeś w latach 90 a to zupełnie inna bajka.
Obecnie Kraków jest świetnie skomunikowany tramwajowo i jak się w godzinach szczytu wybiera komunikację miejską to jest wygodnie.
W ogóle miasto jest funkcjonalne i mocno się rozwinęło.
Małe miasteczka są fajne, ale nie na lata życia jak dla mnie.
Ja jestem z pomorza i ogolnie bardzo podoba mi sie Polska wizualnie, chociaz bardziej Lodz, a nie okolice gdzie sie wychowalam.
Jednak w sercu nigdy nie czulam sie w Polsce jak w domu.
Lubilam wczesniej mieszkac wylacznie w wielkim miescie, ale teraz mam sklonnosci do raczej odludzia po mieszkaniu w Mexico City. Lubie dojezdzac, lubie jezdzic samochodem lub autobusem.
pomyłka
Miasteczko pod dużym miastem to tylko z szybkim dojazdem, bo inaczej szkoda 2 godzin.
Podejrzewam że w Krakowie mieszkałeś w latach 90 a to zupełnie inna bajka.
Obecnie Kraków jest świetnie skomunikowany tramwajowo i jak się w godzinach szczytu wybiera komunikację miejską to jest wygodnie.
W ogóle miasto jest funkcjonalne i mocno się rozwinęło.
Małe miasteczka są fajne, ale nie na lata życia jak dla mnie.
Ja w dużych miastach, jak Krk czy Wawa czuję się dobrze maks. kwartał.
Potem mam chyba trochę jak M4jkel i zaczyna mi się miznatropia z postalem uruchamiać.
Ja jestem z pomorza i ogolnie bardzo podoba mi sie Polska wizualnie, chociaz bardziej Lodz, a nie okolice gdzie sie wychowalam.
Jednak w sercu nigdy nie czulam sie w Polsce jak w domu.
A gdzie czujesz sercem?
Ela210 napisał/a:Miasteczko pod dużym miastem to tylko z szybkim dojazdem, bo inaczej szkoda 2 godzin.
Podejrzewam że w Krakowie mieszkałeś w latach 90 a to zupełnie inna bajka.
Obecnie Kraków jest świetnie skomunikowany tramwajowo i jak się w godzinach szczytu wybiera komunikację miejską to jest wygodnie.
W ogóle miasto jest funkcjonalne i mocno się rozwinęło.
Małe miasteczka są fajne, ale nie na lata życia jak dla mnie.Ja w dużych miastach, jak Krk czy Wawa czuję się dobrze maks. kwartał.
Potem mam chyba trochę jak M4jkel i zaczyna mi się miznatropia z postalem uruchamiać.Winter.Kween napisał/a:Ja jestem z pomorza i ogolnie bardzo podoba mi sie Polska wizualnie, chociaz bardziej Lodz, a nie okolice gdzie sie wychowalam.
Jednak w sercu nigdy nie czulam sie w Polsce jak w domu.A gdzie czujesz sercem?
W Anglii, w Szkocji i Irlandii.
Anglosaskie uroki
Miasteczko pod dużym miastem to tylko z szybkim dojazdem, bo inaczej szkoda 2 godzin.
To jest właśnie domena Warszawy i jej satelitów o ile się orientuję z rodzinnych przekazów. Ja mam kwadrans drogi do roboty. Przy czym dojazd z miejsc, gdzie mieszkałem w "centrum" zajmował mniej więcej tyle samo czasu.
Podejrzewam że w Krakowie mieszkałeś w latach 90 a to zupełnie inna bajka.
Obecnie Kraków jest świetnie skomunikowany tramwajowo i jak się w godzinach szczytu wybiera komunikację miejską to jest wygodnie.
Ale ja prywatnie i zawodowo nie poruszam się komunikacją publiczną. Kraków oczywiście lubię ale na zasadzie wpaść raz na parę lat
Małe miasteczka są fajne, ale nie na lata życia jak dla mnie.
Wykańczają psychicznie. Specyficzna mentalność. Lubię moje rodzinne miasteczko i lubię tam wpadać parę razy w roku ale mieszkać bym nie chciał.
Tak a propos Teksasu, to musze dodać, że zadowoliłbym się dowolnym ranczem w pasie od Alabamy, Teksasu, Arizony do Montany, Minnesoty Czymś w Kanadzie też by nie pogardził. Hej, jak ktoś z rodziny wyjechał w te okolice, to z miłą chęcią przygarnę spadek
No ale spoko jeszcze parę lat i ogarnę jakieś ranczo na południe ode mnie, gdzie urządzę sobie emeryturę (uważaj Piegowata!).
Strach się bać, Snake
Moi rodzice zawsze twierdzili, że Podkarpacie to specyficzny świat i specyficzna mentalność. Nie czuli się tu zbyt dobrze.
Mnie upłynęły tu już 2/3 mojego życia więc trudno mi porównywać. Żyję swoim życiem, codzienność jest dla mnie na tyle zajmująca, że nie zastanawiam się, czy moje miasteczko jest wykańczające, czy też nie.
Mnie nie wykańcza.
A co do komunikacji to w moim mieście wszędzie docieram pieszo. Ewentualnie rowerem.
Strach się bać, Snake
Moi rodzice zawsze twierdzi że Podkarpacie to specyficzny świat i specyficzna mentalność. Nie czuli się tu zbyt dobrze.
Mnie upłynęły tu już 2/3 mojego życia więc trudno mi porównywać. Żyję swoim życiem, codzienność jest dla mnie na tyle zajmująca, że nie zastanawiam się, czy moje miasteczko jest wykańczające, czy też nie.
Nie gryzę, no chyba, że za pozwoleniem
Małe miasteczka wykańczają zapewne wszędzie. Zawodowo i społecznie. Wciągają jak czarna dziura albo poleskie bagno Mój ojciec studiował w porządnym, dużym germańskim mieście na drugim końcu Polski i mógł tam zostać, miał perspektywy. Nie wiem co zwyciężyło ale wrócił i to miasteczko go ostatecznie zabiło. Moja matka z innego małego miasteczka, studiowała w Warszawie na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Ją to rozumiem, bo spotkała ją tragedia i schowała się znów w podobnej do swojej rodzinnej pipidówie ale to kobieta, która powinna świecić w metropolii, a w pipidówie? Brata usiłowałem stamtąd wyciągnąć ale bagno go już wciągnęło
A propos ranczo z wołowinką w Szkocji albo Irlandii też może być. Tylko poważne oferty...
Ładna Łódź? o kurczatko
nie, nie mieszkam tam, ale dla mnie miasto brzydkie, Piotrkowska zadbana, ładna, ale reszta straszy, ale jak widać kwestia gustu
Kraków i Wrocław to super miasta, ale chyba nie chciałabym tam na stale mieszkać, wydają mi się takie męczące na dłuższa metę, ale ja pochodzę z małego miasteczka i może dlatego takie też wolę, małe miasta, lepiej się w nich czuję, ale na wsi bym nie chciała, za mało możliwości, nudno
Dlatego dla mnie moje jest idealne
Nie za duże, nie za małe... no dobra perspektywy zawodowe średnie, ale żyje się natomiast bardzo dobrze
Za Krakowem nie przepadam, obrzydł mi serdecznie przez studia zaoczne. No i jest taki oklepany, oczywisty ; "wszyscy" kochają Kraków.
Bardzo podobały mi się Wrocław i Poznań.
A w ogóle to z upodobaniem powołuję się na Józefa Barana, który twierdził, że można być w kropli wody światów odkrywcą albo przegapić wszystko wędrując dookoła świata.
Mój zawsze mówi ze jakby miał wybrać miasto do życia to byłby to właśnie Wrocław dla mnie za wielkie miasto, wole takie, jak to Lucyfer określił,nie za duże nie za małe
a wychodzi ze wylądujemy w niezbyt pięknym mieście, jak to Mój mówi, wszędzie jest ładniej
ogólnie powiem ze chodzi o Śląsk, chociaż Śląsk jak dla mnie nie jest taki zły, np Gliwice są bardzo ładne, zreszta nieważne gdzie, byle razem i szczęśliwie, wiem, ze teraz pojechałam oklepanym sloganem, ale taka prawda, tak uważam
Ładna Łódź?
o kurczatko
nie, nie mieszkam tam, ale dla mnie miasto brzydkie, Piotrkowska zadbana, ładna, ale reszta straszy, ale jak widać kwestia gustu
Kraków i Wrocław to super miasta, ale chyba nie chciałabym tam na stale mieszkać, wydają mi się takie męczące na dłuższa metę, ale ja pochodzę z małego miasteczka i może dlatego takie też wolę, małe miasta, lepiej się w nich czuję, ale na wsi bym nie chciała, za mało możliwości, nudno
Jak moj maz opisywal swojemu bratu dlaczego Lodz mu sie podoba najbardziej to mowil 'Piekne odnowione kamienice obok totalnie zdewastowanych, obok komunistycznych brzydkich budynkow. Wspanialy mix brzydoty z pieknem'
Sama zgadzam sie z tym i ogolnie nie lubie jak cos jest calkiem ladne. Lubie brzydote, brudna rzeke, ruiny budynkow.
W Mediolanie jest tak, ze centrum jakie piekne och ach, a poza centrum wyglada jak w jakims post apokaliptycznym komunizmie. Bylam raz w Mediolanie i szlam o 3 w nocy przez miasto po dlugim nie spaniu. Wrazenie bylo ogromne, taka mgla wszedzie, zimno i te bloki, i przystanek zrobiony z jakiegos plastiku chyba, ktory sie rozwalil i mial taki ostrze sterczace w tej mgle i wokolo nikogo tylko co jakis czas na rogu ulicy prostytutka trans.
I tak sie chodzilo i chodzilo jakby wkolko, a z mgly wylanialy sie opuszczone stacje, ponure zdefastowane tunele i tak dalej. Jakby sie po dnie piekla chodzilo, a na koniec nad ranem doszlam do centrum i tam wszystko marmur, piekny kosciol, piekne oswietlenie. Jakby calkiem inny swiat. To tez mi sie podobalo Ale nie tak jak Lodz bo z Lodzi mam same pozytywne doswiadczenia i nigdy mi sie nie wydawalo, ze to dno piekiel
Lodz jest w dynamicznym rozwoju i tetni kultura, tylko, ze wydaje mi sie jakby taka starodawna latka zostala jej przyklejona przez wielu Polakow (szczegolnie z tamtych regionow). Zagraniczni tak tego nie widza. Moj maz nie widzi np Lodzi przez pryzmat tego, ze niby niebezpieczna. Zadne miasto w Europie dla niego nie jest niebezpieczne bo on to porownuje do swojego miasta.
W 2019 Lonely Planet oglosilo Lodz na drugim miejscu z 'Najlepszych celow podrozy 2019' wyzej od Great Smoky Mountains National Park.
Takze dzieje sie i jest zauwazana. Zmiany jak na moje (bo odwiedzam raz na jakis czas) sa szybkie bo zawsze cos innego jest jak przyjezdzam.
Ja swoje miasto z wiekiem coraz bardziej doceniam
I spokój i komunikacja w porządku, to blisko w góry, to dobra baza wypadowa na wyjazdu.
Lucek ja Cię chyba już pytałem, ale nie pamiętam czy pisałeś. Z jakiego miasta jesteś ? Nowy Targ ?
Ładna Łódź?
o kurczatko
nie, nie mieszkam tam, ale dla mnie miasto brzydkie, Piotrkowska zadbana, ładna, ale reszta straszy, ale jak widać kwestia gustu
Kraków i Wrocław to super miasta, ale chyba nie chciałabym tam na stale mieszkać, wydają mi się takie męczące na dłuższa metę, ale ja pochodzę z małego miasteczka i może dlatego takie też wolę, małe miasta, lepiej się w nich czuję, ale na wsi bym nie chciała, za mało możliwości, nudno
Kraków na pewno jest męczący do mieszkania, jeśli ktoś chce mieszkać w centrum, jak najbliżej Rynku, albo Kazimierza. Tam jest ścisk, ruch, no i drożyzna. Ale "sfiatowo"
Dlatego ja polecam wszystkim Nową Hutę, która w ostatnim czasie naprawdę nabiera blasku i jest dużo spokojniejsza. Mieszkania w starym "hucianym" budownictwie mogłyby zawstydzić niejedną współczesną deweloperkę. Pamiętam wielką kuchnię w mieszkaniu mojej ciotki na os.Zielonym Stara część Huty ma niestety problem z miejscami parkingowymi, bo w tamtych czasach nikt nie zakładał takiej dużej ilości aut.
Również Nowy, ale Sącz
Kraków na pewno jest męczący do mieszkania, jeśli ktoś chce mieszkać w centrum, jak najbliżej Rynku, albo Kazimierza. Tam jest ścisk, ruch, no i drożyzna. Ale "sfiatowo"
![]()
Dlatego ja polecam wszystkim Nową Hutę, która w ostatnim czasie naprawdę nabiera blasku i jest dużo spokojniejsza. Mieszkania w starym "hucianym" budownictwie mogłyby zawstydzić niejedną współczesną deweloperkę. Pamiętam wielką kuchnię w mieszkaniu mojej ciotki na os.ZielonymStara część Huty ma niestety problem z miejscami parkingowymi, bo w tamtych czasach nikt nie zakładał takiej dużej ilości aut.
Towarzysze wizjonerami no to raczej nie byli ,byli natomiast zwolennikami kolarstwa jak tow Wiesław.
Można odnieść wrażenie że kiedyś wszyscy grali na gitarach w Nowej Hucie.
Lucek zwróć uwagę na "piece" coś około trzeciej minuty
wszedzie dobrze gdzie nas nie ma
Sopot jest piękny. Czytałam gdzieś, że wg feng shui najlepsze miasto do życia.
Generalnie ch...owi ludzie są wszędziie i potrafią obrzydzic urok każdego miejsca.
Tak na dobą sprawę to tam gdzie mieszkałem dłużej niż dwa miesiące to mi się podobało i pewnie mógłbym mieszkać w wielu miastach.
Miasto mnie nieco męczy ze względu na szum ,ludzie mnie nie drażnią, ale hałasy mnie jakoś bardziej ostatnio przeszkadzają, na starość cisza mnie pociąga,
chociaż las też szumi tylko inaczej w przeciw fazie
Misinx napisał/a:Kraków na pewno jest męczący do mieszkania, jeśli ktoś chce mieszkać w centrum, jak najbliżej Rynku, albo Kazimierza. Tam jest ścisk, ruch, no i drożyzna. Ale "sfiatowo"
![]()
Dlatego ja polecam wszystkim Nową Hutę, która w ostatnim czasie naprawdę nabiera blasku i jest dużo spokojniejsza. Mieszkania w starym "hucianym" budownictwie mogłyby zawstydzić niejedną współczesną deweloperkę. Pamiętam wielką kuchnię w mieszkaniu mojej ciotki na os.ZielonymStara część Huty ma niestety problem z miejscami parkingowymi, bo w tamtych czasach nikt nie zakładał takiej dużej ilości aut.
Towarzysze wizjonerami no to raczej nie byli ,byli natomiast zwolennikami kolarstwa jak tow Wiesław.
Można odnieść wrażenie że kiedyś wszyscy grali na gitarach w Nowej Hucie.
Lucek zwróć uwagę na "piece" coś około trzeciej minuty
Ja nie umiem grać na gitarze Niestety. A uwielbiam np. Marka Knopflera
Towarzysze mieli różne wizje, ale inne. Jeśli chodzi o Nową Hutę, to mieli ponoć wizję tego, że ktoś może na ulicach robić barykady i dlatego ulice w Hucie są szerokie, aby to utrudnić. Ale nie wiem, czy to prawdziwa historia, czy tylko taka legenda
paslawek napisał/a:Misinx napisał/a:Kraków na pewno jest męczący do mieszkania, jeśli ktoś chce mieszkać w centrum, jak najbliżej Rynku, albo Kazimierza. Tam jest ścisk, ruch, no i drożyzna. Ale "sfiatowo"
![]()
Dlatego ja polecam wszystkim Nową Hutę, która w ostatnim czasie naprawdę nabiera blasku i jest dużo spokojniejsza. Mieszkania w starym "hucianym" budownictwie mogłyby zawstydzić niejedną współczesną deweloperkę. Pamiętam wielką kuchnię w mieszkaniu mojej ciotki na os.ZielonymStara część Huty ma niestety problem z miejscami parkingowymi, bo w tamtych czasach nikt nie zakładał takiej dużej ilości aut.
Towarzysze wizjonerami no to raczej nie byli ,byli natomiast zwolennikami kolarstwa jak tow Wiesław.
Można odnieść wrażenie że kiedyś wszyscy grali na gitarach w Nowej Hucie.
Lucek zwróć uwagę na "piece" coś około trzeciej minutyJa nie umiem grać na gitarze
Niestety. A uwielbiam np. Marka Knopflera
Towarzysze mieli różne wizje, ale inne. Jeśli chodzi o Nową Hutę, to mieli ponoć wizję tego, że ktoś może na ulicach robić barykady i dlatego ulice w Hucie są szerokie, aby to utrudnić. Ale nie wiem, czy to prawdziwa historia, czy tylko taka legenda
Po prostu z racji zaborów Polskie miasta w dużej mierze nie miały takiej modernizacji, jak np. pruskie.
Wystarczy malutką Nysę odwiedzić i zobaczyć jakie tam są szerokie ulice.
Widać to po różnicy ulic w Krakowie, a Warszawie. Kraków jest bardzo ściśniętym miastem.
Misinx - to bierz gitarę, książkę pokroju Graj lepiej na gitarze autorstwa Dawida Blacka i się ucz
a za dwa miesiące
Misinx napisał/a:paslawek napisał/a:Towarzysze wizjonerami no to raczej nie byli ,byli natomiast zwolennikami kolarstwa jak tow Wiesław.
Można odnieść wrażenie że kiedyś wszyscy grali na gitarach w Nowej Hucie.
Lucek zwróć uwagę na "piece" coś około trzeciej minutyJa nie umiem grać na gitarze
Niestety. A uwielbiam np. Marka Knopflera
Towarzysze mieli różne wizje, ale inne. Jeśli chodzi o Nową Hutę, to mieli ponoć wizję tego, że ktoś może na ulicach robić barykady i dlatego ulice w Hucie są szerokie, aby to utrudnić. Ale nie wiem, czy to prawdziwa historia, czy tylko taka legendaPo prostu z racji zaborów Polskie miasta w dużej mierze nie miały takiej modernizacji, jak np. pruskie.
Wystarczy malutką Nysę odwiedzić i zobaczyć jakie tam są szerokie ulice.
Widać to po różnicy ulic w Krakowie, a Warszawie. Kraków jest bardzo ściśniętym miastem.Misinx - to bierz gitarę, książkę pokroju Graj lepiej na gitarze autorstwa Dawida Blacka i się ucz
Ale już mi życia chyba nie starczy, żeby grać jak Knopfler A gitara to by się nawet znalazła, bo synusiowi została niezła gitara w "spadku" po biologicznym tatusiu
Tylko mój ojciec ją sobie przywłaszczył, bo synuś się nie chciał uczyć grać
Lucyfer666 napisał/a:Misinx napisał/a:Ja nie umiem grać na gitarze
Niestety. A uwielbiam np. Marka Knopflera
Towarzysze mieli różne wizje, ale inne. Jeśli chodzi o Nową Hutę, to mieli ponoć wizję tego, że ktoś może na ulicach robić barykady i dlatego ulice w Hucie są szerokie, aby to utrudnić. Ale nie wiem, czy to prawdziwa historia, czy tylko taka legendaPo prostu z racji zaborów Polskie miasta w dużej mierze nie miały takiej modernizacji, jak np. pruskie.
Wystarczy malutką Nysę odwiedzić i zobaczyć jakie tam są szerokie ulice.
Widać to po różnicy ulic w Krakowie, a Warszawie. Kraków jest bardzo ściśniętym miastem.Misinx - to bierz gitarę, książkę pokroju Graj lepiej na gitarze autorstwa Dawida Blacka i się ucz
Ale już mi życia chyba nie starczy, żeby grać jak Knopfler
A gitara to by się nawet znalazła, bo synusiowi została niezła gitara w "spadku" po biologicznym tatusiu
Tylko mój ojciec ją sobie przywłaszczył, bo synuś się nie chciał uczyć grać
Popełniasz podstawowy błąd, który ogranicza artystów - "robić coś, jak ktoś"
To tak nie działa. Artystyczna droga, to droga na całe życie.
Kwestia tylko taka, czy ta droga ma przynosić nam pieniądze, czy tylko wzbogacać wewnętrznie
Ja lubię rysunek. Fajnie by było kiedyś na tym zarabiać i do tego dążę, ale czy się uda? Wyjdzie w praniu:)
Misinx napisał/a:Lucyfer666 napisał/a:Po prostu z racji zaborów Polskie miasta w dużej mierze nie miały takiej modernizacji, jak np. pruskie.
Wystarczy malutką Nysę odwiedzić i zobaczyć jakie tam są szerokie ulice.
Widać to po różnicy ulic w Krakowie, a Warszawie. Kraków jest bardzo ściśniętym miastem.Misinx - to bierz gitarę, książkę pokroju Graj lepiej na gitarze autorstwa Dawida Blacka i się ucz
Ale już mi życia chyba nie starczy, żeby grać jak Knopfler
A gitara to by się nawet znalazła, bo synusiowi została niezła gitara w "spadku" po biologicznym tatusiu
Tylko mój ojciec ją sobie przywłaszczył, bo synuś się nie chciał uczyć grać
Popełniasz podstawowy błąd, który ogranicza artystów - "robić coś, jak ktoś"
To tak nie działa. Artystyczna droga, to droga na całe życie.
Kwestia tylko taka, czy ta droga ma przynosić nam pieniądze, czy tylko wzbogacać wewnętrznie
Ja lubię rysunek. Fajnie by było kiedyś na tym zarabiać i do tego dążę, ale czy się uda? Wyjdzie w praniu:)
W dzieciństwie rysowałem. Nauczycielka plastyki widziała mnie nawet w liceum plastycznym, ale jak zwykle zabrakło mi wiary w siebie. A potem przestałem rysować. Przestały mi się podobać moje rysunki.
Przestały mi się podobać moje rysunki.
Klasyk
Nie znam osoby, która po zakończeniu by stwierdziła, że praca jej się podoba
Zawsze to tu poprawki, to tam
Misinx napisał/a:Przestały mi się podobać moje rysunki.
Klasyk
Nie znam osoby, która po zakończeniu by stwierdziła, że praca jej się podoba
Zawsze to tu poprawki, to tam
Podejrzewam, że tak jest
No cóż. Trochę żałuję, że ktoś mnie kiedyś nie kopnął w dupę, żebym jednak poszedł do tego plastyka. Chociaż jednak z drugiej strony to chyba, aż takie talentu nie miałem.
Mnie chodzi i chodzi po głowie szycie i krój. Postanowiłam przestać się wreszcie z tym marzeniem "czaić". Tylko najpierw muszę zrobić porządek ze swoim zdrowiem, bo prawie ciągle jestem ostatnio zmęczona i to tak, że czasami zazdroszczę mojemu byłemu miejscówki na cmentarzu (nie przerażajcie się, bo na pewno poza myśli nie wyjdę). Czekam szpitala jak zbawienia.
Marzenia o gitarze też nie są mi obce, ale samodzielnie przez zagadnienia rytmów i metrum nie przebrnęłam. Ale wtedy nie było dostępu do filmów instruktażowych na YT
Dzisiaj mam jedno pragnienie: przespać się po południu, kurrrrna chata
Strasznie mnie to moje rozmemłanie wkurza. I obniża poczucie własnej wartości
I w ogóle do rzyci z takim życiem
________________________
Wdałam się kiedyś w taką dyskusję z koleżankami z pracy: co zrobiłybyśmy ze swoim życiem, mając znowu 20 lat.
Ja nie dałabym sobie wmówić, że się nie nadaję do tego czy tamtego, z racji choroby. Próbowałabym, sprawdzałabym. I gdyby się okazało, że dam radę, zostałabym pedagogiem albo/i przewodnikiem turystycznym. Mogłabym też być panią leśniczą i wędrować po lasach oraz bagnach
Ale jak przychodzą takie dni jak dzisiaj, to myślę, że do niczego się już nie nadaję i wszystko już nie dla mnie.
Tak, wiem, przesadzam. Państwo wybaczą.
mistrzów gitary pewnie bez liku, ale dla mnie Gary Moore wymiata.
p.s nie wspominając o tym, że bosko śpiewał
mistrzów gitary pewnie bez liku, ale dla mnie Gary Moore wymiata.
Tak Gary był świetny .
Moj maz gra na gitarze.
Mnie z kolei bardziej kreca inne instrumenty np glass armonica.
Lucyfer666 napisał/a:Misinx napisał/a:Przestały mi się podobać moje rysunki.
Klasyk
Nie znam osoby, która po zakończeniu by stwierdziła, że praca jej się podoba
Zawsze to tu poprawki, to tamPodejrzewam, że tak jest
![]()
No cóż. Trochę żałuję, że ktoś mnie kiedyś nie kopnął w dupę, żebym jednak poszedł do tego plastyka. Chociaż jednak z drugiej strony to chyba, aż takie talentu nie miałem.
Mam podobnie, a zdolności plastyczne zawsze miałem (uroki grania w bitewniaki = malowanie modeli).
Sam dopiero ok. 24 roku życia wróciłem do tego
A na poważnie wziąłem się od dwóch lat.
Winter. Ja bym chciał fortepian jeszcze w życiu zasmakować. Tylko miejsca brak i koszt duży
mistrzów gitary pewnie bez liku, ale dla mnie Gary Moore wymiata.
p.s nie wspominając o tym, że bosko śpiewał
kurcze, chyba już zapomniałam, jak się filmy wkleja
Szlag. Poprawie na stacjonarce w domu. Z tabletami rzadko mi wychodzi.
No Gary Moore to też mistrz. Mnie on wokalnie nie przypasował. Mark Knopfler solo i z Dire Straits to dla mnie absolutne gitarowe nr 1 Lubię też rify Metallica'i, Iron Maiden. Santanę też lubię (nie wszystko).
Mnie się bardzo podoba jak gra Mariusz Goli, zna ktoś? Dopiero niedawno i przypadkowo go odkryłam i mogę słuchać i słuchać
Jeszcze B.May, też bardzo lubię, ale to chyba juz wynika z miłości to zespołu, mojego ukochanego
Do Łodzi mnie nikt nie przekona. Kropka.
Mnie cieszy pisanie. Traktuję jako hobby z zamiarem przekucia w sukces. Wróciłem do tego, gdy poluzowały się obowiązki związane z dziećmi. Ładnych parę lat minęło. Na forum robię od groma błędów stylistycznych i interpunkcyjnych, ze zwykłego zmęczenia i póki co, podobnie mam z pisaniem. Ładuję baterie. Wena jest, pomysły są, tylko mieć czas i komfort na przelanie myśli na papier.
Strony Poprzednia 1 … 8 9 10 11 12 … 196 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » 30latek-, czyli gra małego palucha Paslawka
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024