Reca36 napisał/a:Byłam u spowiedzi. Trafiłam w kościele na jakiś pogrzeb. Płakałam przy konfesjonale jak bobr. Nikt nawet uwagi nie zwrócił,ze płacze i dobrze. Akurat taka msza, że nie tylko ja płakałam.
Wygadalam się księdzu... Pomodlilam, przez chwilę mi lepiej.
Ja wiem że sama sobie pozwoliłam na to. Tylko nie mam w sobie siły żeby się podnieść. Żeby iść dalej. Ciagke rozpamietuje. Budzę się 1 myśl on. Wyrzucam te natretne myśli, chxe się czymś zająć ciągle on. Ile ja od ostatniego momentu walczylam że sobą to nawet nie macie pojęcia.
Jestem z tych kochających za bardzo, z tych za mocno wrażliwych. Żebym tak umiała pogrzebać te myśli. A najgorsze jest to, że nadal go kocham. Chyba, że to zwykle uzależnienie, brak narkotyku. Poczucie przegranej tak na mnie działa.
Ale, ale, na to, żeby podnieść się tydzień po rozstaniu, zrobić się na bóstwo, wzruszyć ramionami i powiedzieć sobie "nic to", to mało kto ma siłę. To jest żałoba. Straciłaś kogoś.
Co z tego, że szuję. Co z tego, że wcale nie był Ciebie wart, że nie był dla Ciebie dobry.
To co się może pojawić, to oczywiście mętlik emocjonalny, jednak strata to strata. Daj sobie czas i możliwości na odżałowanie swoich marzeń i wyobrażeń.
Niestety, zgadzam się z tezą, że to nie jest miłość. Jest to paskudnie wyniszczające uzależnienie adrenalinowe. Jesteś teraz na bardzo bolesnym odwyku, a całe Twoje ja krzyczy - daj mi dawkę, daj mi działkę, daj mi mój narkotyk, bo umrę jeśli tego nie dostanę.
Tak nie wygląda miłość.
Reca36 napisał/a: On mnie nie szanować, a na końcu związku juz całkowicie. Była taka sytuacja, że rozmawiałam z nim, oczywiście twierdził że mam pretensje. I mówi : gadaj sobie a ja odkładam telefon do kieszeni. I poprostu tak skończył że mną rozmowę. Wiecie jak się czułam?
Takie są / były realia.
To za tym tęsknisz? Tego Ci brakuje?
No pewnie, że nie. Tęsknisz za tym, co mogłoby być. Za tym co mogłoby się wydarzyć.
Nie za realnym szczęściem, spokojem, czy bezpieczeństwem w których się pławiłaś, bo tego zwyczajnie nie było w Waszej relacji. Nie miałaś z nim takich doświadczeń.
Reca36 napisał/a:Tak terwz myślę... Jakie Ja miałam te pretensje. Jedyna taka, to żeby się mną zainteresował, zadzwonił, napisał, przyjechał. Był taki jak kiedyś. Dbający.a usłyszałam w zamian, że przestał obserwowac mnie na fb, żeby pokazać mi że mnie nie iwigiluje. Przestał obserwowac jeszcze wtedy swoją dziewczynę? Czy to nie jest brak zainteresowania? Olewanie? Obojętność? Chyba jest. Moje jedyne pretensje były tylko o to. Ale jak się zebra o miłość to później tak jest.
Toksycy nigdy nie są dbający. Są natomiast w początkowych fazach znajomości, oraz po każdym większym konflikcie - uroczy. Bombardujący miłością. Czuli. Rycerscy. Nadskakujący, romantyczni, wyczuleni na każdy gest partnerki. Uwodzicielscy, łagodni, wspaniałomyślni.
I wszystkie ofiary biorą to za miłość nie z tej ziemi. Jezu, ale on mnie musi kochać.
Jeszcze dobrze nie usadowisz się ponownie na tej siódmej chmurze, a tu już nagle dostajesz kopa w plecy i spadasz na ziemię.
Oni nie potrafią inaczej. Z żadną kobietą.
Taką mają matrycę w głowie i taki schemat działania z każdą partnerką.
Reca36 napisał/a:Dostałam nagrody i kary. Przyciąganie odpychanie jego metoda. Nawrt pontym szpitalu.... Napisał maila i co? Po co? Żeby poprawić swoje ego
Tak jak napisałam wyżej - to jest znany i przewidywalny schemat działania toksyków, który ma na celu totalną dezorientację ofiary.
Nie sądzę, żeby poprawiał swoje ego tym mailem. Po prostu chciał Cię zdyscyplinować. Dotychczas to działało, więc teraz też chciał pogrozić Ci palcem, abyś wystraszona przybiegła go przepraszać i prosić, aby dał Ci kolejną szansę.
Pomóc Ci może wprowadzenie pewnej samodyscypliny. Kiedy myśli zaczynają natrętnie krążyć wokół tego jaki to on cudowny, jedyny i wspaniały, i jak to dla innej jest teraz na pewno cudowny, jedyny i wspaniały - warto jest uczynić wysiłek i zacząć myśleć o tym, jaki on był naprawdę dla Ciebie.
A naprawdę był zupełnie innym człowiekiem. Rozstanie trzeba odpłakać i odżałować, to naturalny proces. Ale dobrze jest zatrzymać się na chwilkę, kiedy dochodzi już do gloryfikowania jego i przypomnieć sobie, jaki był zimny, nieczuły i odpychający dla Ciebie. Warto trzeźwo pomyśleć, że on jest taki naprawdę.
Wtedy, a i z czasem kiedy tych przebłysków będzie coraz więcej - żal i tęsknota zaczną wreszcie maleć.