Wzięłam tel do ręki i widzę z fb 10 powiadomień. Polubił wszystkie moje zdjęcia, których nie lajkowal wcześniej.
Pewnie chce zwrócić na siebie uwagę.
Wzięłam tel do ręki i widzę z fb 10 powiadomień. Polubił wszystkie moje zdjęcia, których nie lajkowal wcześniej.
Pewnie chce zwrócić na siebie uwagę.
Po co masz go w znajomych? Dlaczego go nie zablokujesz? Czemu chcesz się świadomie katować?
Piszesz, że przegrałaś. Nie, wygrałaś szansę na związek z kimś, kto będzie Cię dobrze traktował, bo tamten facet traktował Cię źle. Ogarnij się. Podejmij decyzję, kończysz to, albo nie.
Wzięłam tel do ręki i widzę z fb 10 powiadomień. Polubił wszystkie moje zdjęcia, których nie lajkowal wcześniej.
Pewnie chce zwrócić na siebie uwagę.
Tak, tak. Pewnie chce się oświadczyć, albo coś w ten deseń.
On, on, on, jemu, jego, dla niego, o nim.
Jeśli chcesz, to spazmuj tu dalej jaka jesteś nieszczęśliwa i jak się okropnie czujesz, ale pozwól, że powiem Ci jedno - przeważającą część tego masz na własne życzenie i jako efekt własnego postępowania.
Ty wcale nie chcesz się z nim rozstać, nie chcesz z nim zerwać.
Chcesz tylko atencji na czas dopóki do niego nie wrócisz.
Reca36 napisał/a:Wzięłam tel do ręki i widzę z fb 10 powiadomień. Polubił wszystkie moje zdjęcia, których nie lajkowal wcześniej.
Pewnie chce zwrócić na siebie uwagę.Tak, tak. Pewnie chce się oświadczyć, albo coś w ten deseń.
On, on, on, jemu, jego, dla niego, o nim.
Jeśli chcesz, to spazmuj tu dalej jaka jesteś nieszczęśliwa i jak się okropnie czujesz, ale pozwól, że powiem Ci jedno - przeważającą część tego masz na własne życzenie i jako efekt własnego postępowania.
Ty wcale nie chcesz się z nim rozstać, nie chcesz z nim zerwać.
Chcesz tylko atencji na czas dopóki do niego nie wrócisz.
Dokładnie się zgadzam.
Autorka zlewa pytania do niej kierowane, oraz nie odnosi się do żadnych istotnych kwestii. Nie chce sama nic zmienić i zgadzam się, że to co jest teraz w jej życiu ma na własne życzenie. A będzie gorzej, jeśli ona nie zmądrzeje.
Które pytanie olalam? Nie. Wywalić go z fb nie umiem. Może jeszcze nie. Ale zrobię to. Wstawił jakieś zdjęcia, które lajkuje wciąż ta sama jedna laska. Pewnie już jego.
Pisałam wam że założyłam innego msg żeby nie widzieć czy jest, kiedy itp.
Nie umiem odciąć wszytskiego na raz. Może nie jestem tak silna jak wy. Ale i tak widzę w sobie zmianę. On dobrze wie, że ja i ta laske byłam zazdrosna.... I zawsze mu robiłam wyrzut... Teraz.. Zakulo serce.... Ale trudno.
Niech będzie z nią szczęśliwy
Zlewa totalnie i odpowiada tylko wybiórczo na to, co jej się podoba. Atakuje jak ktoś mówi dosadnie. Nie zablokuje go, ani nie wyrzuci ze znajomych bo jak by się wtedy z nią skontaktował??? Albo co gorsze ona z nim. W koło Wojtek i to samo.
Mimo wszystko fajnie Was czytać dziewczyny, mi to dużo dało.
Które pytanie olalam? Nie. Wywalić go z fb nie umiem. Może jeszcze nie. Ale zrobię to. Wstawił jakieś zdjęcia, które lajkuje wciąż ta sama jedna laska. Pewnie już jego.
Pisałam wam że założyłam innego msg żeby nie widzieć czy jest, kiedy itp.
Nie umiem odciąć wszytskiego na raz. Może nie jestem tak silna jak wy. Ale i tak widzę w sobie zmianę. On dobrze wie, że ja i ta laske byłam zazdrosna.... I zawsze mu robiłam wyrzut... Teraz.. Zakulo serce.... Ale trudno.
Niech będzie z nią szczęśliwy
Więc masz całą tą mizerię na własne życzenie.
To Ty podejmujesz decyzje o tym, czy chcesz go nadal śledzić w mediach społecznościowych, czy chcesz go nadal podglądać.
A skoro chcesz to robić, to chyba zdajesz sobie sprawę z konsekwencji, w postaci rozstroju emocjonalnego, żalu i rozdarcia, jakich doznajesz po każdym takim szperaniu.
Usunięcie kogoś z fejsbuka nie wymaga żadnych większych umiejętności. Wymaga wyłącznie CHĘCI i WOLI.
Umiesz to zrobić, tylko nie chcesz. Na tym polega różnica.
Wstawił jakieś zdjęcia, które lajkuje wciąż ta sama jedna laska. Pewnie już jego.
Pomijam to, skąd wiesz, że on jakieś zdjęcia wstawia, bo to już Twoja sprawa, dlaczego sobie to robisz...
Ale pytałaś, co posłuchać na dzisiaj. Polecam podkasty Okuniewskiej: "Ja i moje przyjaciółki idiotki".
Tu jeden odcinek, ale jest więcej:
Opowiadane na luzie, więc może się rozluźnisz trochę
No w tym przypadku to już chyba masochizm. Nie dość że oglądasz jego fb to jeszcze analizujesz sytuację i dopowiadasz znaczenie do tego co widzisz. Albo chcesz się podnieść albo chcesz się czuć jak teraz. Katuj się dalej a za chwilę wylądujesz na antydepresantach.
Sprawa jest prosta. Rozsądek podpowiada Autorce, że powinna zakończyć znajomość, ale tak naprawdę wcale tego nie chce. I dopóki nie zechce, to będzie „pieszczenie się”.
Staram się odpowiadać na wasze wszystkie pytania. Nie wiem które pominelam.
Kolorowe Sny sama pisałaś że długi trwało zanim doszłas do punktu w ktorym jesteś terwz. Dajcie mi czas. Może ja muszę dostrzec więcej rzeczy. Dobić się żeby wstać.
Nie. Nie chcę go wywalić z fb. Głupia jestem, bo przywiązuje się do ludzi jak pies.
To że widziałam? No widziałam, i nie wchodziłam na jego konto.
Ja naprawdę cierpię mimo tego wszystkiego co już wiem. Nie atakuje nikogo, nie chce słuchać tylko o chorobach, bo to mój czuly punkt... Może kiedyś opowiem.
Wiecie co jest najgorze? My mamy wspólnego chrzesniaka, który ma urodziny za 2 tygodnie. Napisałam już ze w tym dniu mnie nie będzie i powiedzialam czemu...
Jest mi dziś okropnie źle. Wczoraj czułam olewke a dziś tęsknotę.
Ale chybapogodzilam się z myślą, że nas już nie ma. Najgorzej boli myśl.... Ze ta laska z fb...
Eh. Dobra. Nie ważne. Odzywa się moja chora zazdrość...
Staram się odpowiadać na wasze wszystkie pytania. Nie wiem które pominelam.
Kolorowe Sny sama pisałaś że długi trwało zanim doszłas do punktu w ktorym jesteś terwz. Dajcie mi czas. Może ja muszę dostrzec więcej rzeczy. Dobić się żeby wstać.
Nie. Nie chcę go wywalić z fb. Głupia jestem, bo przywiązuje się do ludzi jak pies.
To że widziałam? No widziałam, i nie wchodziłam na jego konto.
Ja naprawdę cierpię mimo tego wszystkiego co już wiem. Nie atakuje nikogo, nie chce słuchać tylko o chorobach, bo to mój czuly punkt... Może kiedyś opowiem.
Wiecie co jest najgorze? My mamy wspólnego chrzesniaka, który ma urodziny za 2 tygodnie. Napisałam już ze w tym dniu mnie nie będzie i powiedzialam czemu...Jest mi dziś okropnie źle. Wczoraj czułam olewke a dziś tęsknotę.
Ale chybapogodzilam się z myślą, że nas już nie ma. Najgorzej boli myśl.... Ze ta laska z fb...
Eh. Dobra. Nie ważne. Odzywa się moja chora zazdrość...
Ty nie rozumiesz prostej rzeczy, nikt nie wymaga od Ciebie żebyś po 1 dniu się otrzepała i poszła dalej. Tylko tego, że Ty nie robisz absolutnie nic żeby w ogole się pozbierać. Nawet z fb go wyrzucic nie chcesz, serio ? Katuj się dalej.
Autorko,
Tak jak napisałam wcześniej, nikt nie może zmieniać na siłę Twojego światopoglądu. To jest w końcu Twoje życie i decyzje jakie podejmiesz będą dotyczyły Ciebie, nawet jeśli większość się z nimi nie zgadza.
Jednak pozwolę sobie jeszcze raz napisać swoje zdanie na ten temat. Otóż, proszę odpowiedz na pytanie, jeśli mieszkanie ze sobą nie jest wyznacznikiem udanego związku to co jest?
Co ten człowiek zrobił dla Ciebie? Co Ci zapewnił? Napisz proszę szczerze.
Każdy ma to na co się godzi. Ty według mojej oceny nic od niego nie wymagałaś a więc i on nic nie musiał. Nie zaproponował Ci ani ślubu, ani mieszkania razem ani niczego co spaja prawdziwy związek. Takie pomieszkiwanie i spotkania po godzinach bardziej pasują wybacz, do związku kochanek kochanka a nie partnerzy. Nie masz z nim nic wspólnego, mieszkania, pieniędzy, dzieci, planów. Niczego. To jest związek rodem ze szkoły podstawowej, gdzie chłopak przychodzi do dziewczyny po lekcjach i czasem zostanie na noc kiedy bardziej liberalna mama pozwoli. Jestem przekonana, że także finansowo o Ciebie nie dbał. Nie zdziwiłabym się, gdybyś to Ty płaciła za siebie lub Ty za swoje go zapraszała na te obiady u siebie w domu. Facet musi mieć kobietę wymagającą, dla której musi się postarać a nie podaną na tacy. I proszę nie mylić z wykorzystywaniem czy utrzymywaniem. Facet musi czuć się potrzebnym zdobywcą.
On mieszka 50 km od Ciebie, pewnie nawet nie znasz jego rodziny, nie chodziłaś z nim na święta. No ale to też nie jest przecież wyznacznik udanego związku, prawda? A co w takim razie jest?
Pisałaś o super udanym seksie o wypadach do hoteli. Więc tutaj on umiał zorganizować wszystko. No ale już być jako partner i rozmawiać z Tobą jak z partnerką nie umie. Bo nie chce.
Gdybyś go zaprosiła i powiedziała, bądźmy razem tak jak do tej pory, uprawiajmy seks a ja nie będę niczego oczekiwać to on by przyszedł. Dlatego przychodzi obecnie pod pracę bo liczy, że uda mu się skorzystać. Tylko dlatego się pojawia, nie z miłości czy sympatii. Akurat miał chęć i czas to przyszedł. A nóż się uda wpaść do Ciebie na chatę. Zrobi co ma do zrobienia i pójdzie mówiąc, że ma ważne sprawy.
Na słowa o uczuciach i miłości reagował gniewem. Słowo ,, ajlowiu,, to nie kocham. Ty to nad interpretowałaś wszystko. Facet jak mu zależy zrobi wszystko dosłownie. On Ci mówił miłe słówka, aby seks był bardziej udany. To tak jak złodziej, gdyby miał napisane na czole, że kradnie to każdy by uważał. On Ci nie powie, że jest z Tobą dla seksu, będzie grał abyś myślała to co on chce, żebyś myślała. Takie przykłady można mnożyć. Jesteś wg mnie bardzo naiwna, że nie rozumiesz tego, że faceci kobietami od wieków manipulują w ten sposób dla własnych przyjemności. Kochankom faceci też mówią, że nie kochają żon i z nimi nie żyją. A jak się wyda, podkuleni wracają do żon a kochankę przy okazji jeszcze wyzwą od jakichś. On Ci nie powie, że Cie nie kocha, nie powie, że mu nie zależy. Będzie mącił po to, żebyś chciała. Gdyby Ci wprost powiedział, że Cie nie kocha a jedynie zależy mu na seksie to byś nie zgodziła się na taki kontakt. Więc on Ci tego nie powie. A Ty niestety nie widzisz rzeczy oczywistych.
Także facet nic nie musiał a Ty mówisz, ze to nie recepta na udany związek. Więc co jest receptą? Spotkania na noc od czasu do czasu kiedy jemu wygodnie? Jaka jest recepta wg Ciebie?
Ja akurat nie widzę w tym problemu że nie usuwasz go z fb. To jest Twoja sprawa aczkolwiek też uważam, że sama się przez to męczysz.
W tym poście zadałam Ci pytanie, jaka jest recepta na na udany związek. Bo skoro nie mieszkanie razem, nie bycie na poważnie to co? Jakie Ty masz wymagania w ogóle? Bo on Ci nic nie zapewnił, więc czy spodziewałaś się, że on nagle zacznie zapewniać?
Chodzi mi o to abyś otworzyła oczy na przyszłość, bo problem się powieli z innym partnerem jak sama nie zauważysz swoich błędów.
274 2020-09-13 20:14:22 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-09-13 20:29:07)
Staram się odpowiadać na wasze wszystkie pytania. Nie wiem które pominelam.
Kolorowe Sny sama pisałaś że długi trwało zanim doszłas do punktu w ktorym jesteś terwz. Dajcie mi czas. Może ja muszę dostrzec więcej rzeczy. Dobić się żeby wstać.
Nie. Nie chcę go wywalić z fb. Głupia jestem, bo przywiązuje się do ludzi jak pies.
To że widziałam? No widziałam, i nie wchodziłam na jego konto.
Ja naprawdę cierpię mimo tego wszystkiego co już wiem. Nie atakuje nikogo, nie chce słuchać tylko o chorobach, bo to mój czuly punkt... Może kiedyś opowiem.
Wiecie co jest najgorze? My mamy wspólnego chrzesniaka, który ma urodziny za 2 tygodnie. Napisałam już ze w tym dniu mnie nie będzie i powiedzialam czemu...Jest mi dziś okropnie źle. Wczoraj czułam olewke a dziś tęsknotę.
Ale chybapogodzilam się z myślą, że nas już nie ma. Najgorzej boli myśl.... Ze ta laska z fb...
Eh. Dobra. Nie ważne. Odzywa się moja chora zazdrość...
Zrób od niego detoks.
Jak nie masz hobby to po pracy zamiast wchodzić na fejsa ściągnij 10 sezonów jakiegoś serialu i oglądaj
Po prostu zajmij się czymś innym.
Możesz założyć tindera/badoo/sympatię lub wszystko naraz.
Nie musisz od razu wchodzić w relację. Po prostu popisać, spotkać się na spacer z kimś innym.
Widzę, że pitu pitu ciag dalszy w pelnej krasie.
Autorka przyjela teraz postawę chcę ale nie umiem, nie potrafię nie wiem jak. Takie pozorowane ruchy. Niby sie interesuje jak ta widocznosc ukryc ale finalnie nie ukrywa. Niby chce sie odciac ale caly czas sledzi i analizuje co komu kiedy polajkowal. Niby rozumie co tu sie do niej pisze ale potem ma pretensje ze przeciez nie da rady na pstrykniecie przestac kogos kochac. Gdzie nikt jej przeciez tego nie napisal ani tego od niej nie wymaga. Chodzi o zwykle techniczne/fizyczne odciecie sie od czlowieka po to by z czasem moglo dojsc i to emocjonalne. Ale nie, Autorka posypuje rane brudną ziemia i mowi olaboga no nie goi sie, widocznie jest za gleboka, nie naciskajcie mnie, to nie ode mnie zalezy. Bidula no. Taka bezradna, na nic nie ma wplywu.
A najgorsze ze mimu tylu slow ktore tu przeczytala i historii ktore jej tu opowiedziano ona nadal nie kuma (doslownie nie kuma) jak to wszystko dziala i "rozumuje" ze jak sie facet nie odzywa to ma ja gdzies a jak sie odezwie znaczy ze jednak mu zalezy. Nie kuma nadal ze on sie odezwie, na bank sie odezwie (o ile ona nie zrobi tego pierwsza) ale kiedy to uczyni to uczyni to tylko dlatego ze uzna ze ona juz na tyle skruszala i zmiekla w swej tesknocie ze teraz juz pojdzie latwo znowu wziac ja pod buta i nie zmienic w sobie nic bo bedzie sie tylko liczylo ze znowu ma misia przy sobie. A poki co zeby to moze jednak ona pierwsza sie odezwala rzuca jej rozne podkur... jące kamyczki do ogrodka typu lajki dla fot dziewczyny o ktora Autorka od dawna jest zazdrosna. Jak sie prowokacja uda to Autorka sama mu wyskoczy z litania pretensji ze juz sie pocieszyl z inna. Mimo ze nie o taki kontkat mu chodzi to i tak to bedzie sukces bo znowu nawiaze sie dialog a stad juz prosta droga do ponownego ulozenia sobie wiernej suni... Yyy znaczy sie "partnerki". Takze wyczekuj Reca tego kontaktu wyczekuj, ja Ci gwarantuje ze on nastapi i jesli wierzysz ze on ma zwiastowac cos dobrego typu milosc, zaangazowanie i zmiane misiaczka to pozostaje mi tylko wspolczuc Ci naiwnosci. A tymczasem nie przeszkadzam w dalszym udawaniu G(Reca)
Feniks. Brawo. Świetnie to napisałaś. Nie jest tak jak uważasz. Ale ja już nie mam sił się tłumaczyć, opowiadać,. Przekonywać. Pewnie masz rację, że wrzucił te zdjęcia żeby mnie wkur... Udało mu się. Kiedyś bym napisała parę słów, dziś milczę. I milczeć będę. Naprawdę chcę się uwolnić. Jeśli dla was jedynym wyjściem jest zablokowanie na fb to gratuluję. Wiem, że gdybym to zrobiła za chwilę bym go odblokowala, czemu? A z ciekawości. Nie jestem na tyle silna dziś, żeby wywalić kogoś z kopem z mojego życia.
Wystarczy, że milczę już któryś dzień a to dla mnie wyczyn. I wiecie co? Jestem z siebie dumna.
Widzę te wszystkie zle rzeczy, sytuację szkoda i żal mi siebie, gdy wspominam. Zawsze wybaczalam z nadzieją, że się zmieni.
Jemu nie zależy, taka jest prawda. Godze się z tym każdą minutą.
Ale dajcie mi czas.
Chciałabym wiedzieć co dla Ciebie znaczy związek.
Czy możesz odpowiedzieć na pytanie, jeśli nie mieszkanie ze sobą tworzy związek to co tworzy? Masz rozumiem 29 lat on jest po trzydziestce więc jeśli nie mieszkanie razem jest wyznacznikiem dobrego związku to co jest? Szczególnie w tym wieku. Ani on się z Tobą nie ożenił, ani nie oświadczył, ani nie mieszkał, ani nie miał planów. Ty masz 29 lat i pasuje Ci taki ,, związek ,, na przychodne? Gdzie facet zamiast mówić kocham mówi byle jakie ,, ajlowiu,, ?
Chciałabym wiedzieć, bo tego nie mogę zrozumieć na co Ty w zasadzie liczysz w budowaniu takiego związku? Przez 4 lata w tak zaawansowanym wieku nie doczekałaś się deklaracji z jego strony żadnych i uważasz, że to nie jest wyznacznik dobrego związku. Na co Ty więc czekasz? Czy takie spotkania na przychodne to szczyt Twoich oczekiwań oraz udany seks?
Najbardziej widać deficyty waszego ,, związku,, po tym, że Ty po 4 latach znajomości z nim nie możesz z nim nawet szczerze rozmawiać. On Cię traktuje jak by znał kilka tygodni, Ty jego też. Myślę, że w ogóle ze sobą nie rozmawialiście tylko ten związek był oparty na seksie. On ani Ci nic nie zapewnił, ale też go w ogóle nie znasz. Nie wiesz teraz nawet jak z nim rozmawiać i obawiasz się cokolwiek mówić o swoich uczuciach i przyznaj że tak było zawsze. Nigdy nie wyszliście wyżej niż teraz z rozmową. On się Tobą bawi, śmieszy go Twoja reakcja na jego zachowania i patrzy na ile może sobie pozwolić. Poza tym i tak spotyka się z innymi i tam sobie umila życie. Ty mu odpowiadasz jedynie w łóżku i dlatego to ciągnie bo a nóż się zgodzisz jeszcze na coś. To jest typ, który lubi kobiety. Co z tego że ma nową do łóżka, nie zaszkodzi mieć jeszcze Ciebie. On Ciebie nawet nie lubi jako osoby a co dopiero jak kobiety do związku. On Cię od zawsze wykorzystuje.
Życie jest podłe bo ludzie są podli.Dopóki nie zrozumiesz, że związek to nie niedzielne lub nocne spotkania, albo pisanie na smsach czy fb to nigdy nic nie zbudujesz. Nie postawiłaś mu na początku warunków kompletnie żadnych. Latami przychodził na gotowe kiedy on chciał, kiedy akurat jemu pasowało. Nie powiedziałaś mu, że taka luźna relacja nie jest dla Ciebie a jeszcze tłumaczysz tą wątłą relację, że np. nie mieszkacie po tylu latach nawet razem tym, że przecież to nie recepta na udany związek. Sama tłumaczysz przed sobą oczywiste deficyty związku na które sama się zgodziłaś i nawet tego bronisz jako dobre.
Właśnie nie wiem czego oczekiwałaś, że po takim czasie życia na kocią łapę bez żadnych zobowiązań. Czy uważasz, że on nagle Ci zaproponuje ślub czy mieszkanie wspólnie? Jeśli do tej pory nic nie zmienił, żeby być bliżej Ciebie to myślisz że nagle po 4 latach będzie to zmieniał?
Facet jak kocha nie wytrzyma bycia daleko, będzie zazdrosny i będzie się obawiał że tą kobietę straci. On mieszkając 50 km dalej i widząc Ciebie z doskoku nie myślał o Tobie od początku poważnie. Nie zależało mu aż tak, żeby się o takie rzeczy martwić, co robisz jak go nie ma. Ty zgadzałaś się na spotkania doskokowe, miał co potrzebne mu było wtedy, ale nie obchodziło go co robisz jak go nie ma. Miał co potrzebował i wracał na swoje śmieci.
278 2020-09-13 21:42:02 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-13 22:33:10)
Ciekawa jestem, która z wypowiadających się w tym wątku osób da sobie spokój z tą jałową dyskusja na sam koniec. Order dla takiej osoby za cierpliwość.
Jaka osobą jest autorka, to ja przytoczę tylko jeden przykład. Wiele osób, w tym ja, kolorowe sny i kilka innych podpowiadaly jej " posłuchaj tego i tego, poczytaj taka książkę i taką", tymczasem ona kilka postów niżej pyta wielce zmartwiona swoim stanem " no napiszcie mi, czego ja mam słuchać i co czytać, bo chce zapomniec'. Nie wiem jak ta kobieta czyta pisane do niej posty, ale śmiem twierdzić , że najwyraźniej czyta je po łebkach, czyli pokazując lekceważenie do osób tu piszących. Słowo przepraszam dla tej kobiety też nie istnieje, potrafi natomiast warknac nieprzyjemnie, gdy ktoś napisze jej coś dla jej dobra, ale nie bawiąc się w pitu pitu.
Naprawdę lepiej wziąć kilo grochu i rzucać nim o ścianę, zamiast walić jak w pusty bęben w klawiaturę.
Niech ta kobieta robi to, co uważa za dobre dla niej. Nie warto uszczęśliwiac nikogo na siłę.
Ja myślę, że większość piszących osób tutaj, prawdziwych wolontariuszy, bo przecież robi się to zupełnie za darmo w ogóle nie bierze poprawki na to, że nie każda autorka/ autor jest osobą poważną, odpowiedzialna, myśląca, no dojrzała, tylko jakby z góry zakładamy, że ktoś, kto zakłada wątek na pewno posiada te wszystkie dobre cechy, które umożliwiają kulturalna i konstruktywna rozmowę.
A przecież wątki zakładają też ludzie po prostu głupi, lekkomyślni albo wręcz bezmyślni i potem wygląda to tak, że ludzie wysilają się i starają się jak najmądrzej i jak najlepiej takiej osobie poradzić, a tymczasem odzew jest taki, jak właśnie tu nam zaprezentowano. Ktoś pisze w koło Macieja non stop o tym samym, pomija pytania niewygodne i wymagające jskiegos myślenia, a jak ktoś napisze coś w sposób bardziej konkretny chcąc wstrząsnąc dorosłym dzieckiem, by zmądrzalo, to wtedy usłyszy " pier... dol, pier... dol dalej" albo to, co ja przeczytałam o sobie.
Ludzie ta kobieta, nie powiem wprost że jest głupia, jednak ujmę to bardziej dyplomatycznie, a mianowicie, " ta kobieta głupio postępuje" więc naprawdę należy dać jej wolna rękę, może życie w końcu czegoś ja nauczy. Może ten jej fatygant od siedmiu boleści pojawił się w jej życiu po to, by dać jej porządnie w kość, by w końcu ona zaczęła myśleć, a nie żyć jak rozwielitka.
Można porównać kolorowe sny i autorkę. Obie z tego samego bagna i też po czterech latach trwania w byle czym i z byle kim.
I co? Porównywać kolorowe sny, jak ta dziewczyna łaknie każdej informacji, jak stara się ratować za wszelką cenę, a przecież też jest tej dziewczynie bardzo ciężko, jednak ona walczy o swoją przyszłość.
A co robi autorka? Tu zachowuje się jak księżna udzielna, pyskuje itd. a jak spotka się z tym swoim to tam będzie grzeczna jak pikulik. A najgorsze jest przede wszystkim to, że ona kompletnie nie pojmuje, co się jej tutaj pisze. Mnie posadziła o to, że życzę jej raka i to jeszcze z jaką agresją na mnie wyskoczyła, no naprawdę szczyt wszystkiego.
Przecież to jakiś nonsens.
279 2020-09-13 22:20:17 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2020-09-13 22:22:45)
Chciałabym wiedzieć co dla Ciebie znaczy związek.
Czy możesz odpowiedzieć na pytanie, jeśli nie mieszkanie ze sobą tworzy związek to co tworzy? Masz rozumiem 29 lat on jest po trzydziestce więc jeśli nie mieszkanie razem jest wyznacznikiem dobrego związku to co jest? Szczególnie w tym wieku. Ani on się z Tobą nie ożenił, ani nie oświadczył, ani nie mieszkał, ani nie miał planów. Ty masz 29 lat i pasuje Ci taki ,, związek ,, na przychodne? Gdzie facet zamiast mówić kocham mówi byle jakie ,, ajlowiu,, ?
Chciałabym wiedzieć, bo tego nie mogę zrozumieć na co Ty w zasadzie liczysz w budowaniu takiego związku? Przez 4 lata w tak zaawansowanym wieku nie doczekałaś się deklaracji z jego strony żadnych i uważasz, że to nie jest wyznacznik dobrego związku. Na co Ty więc czekasz? Czy takie spotkania na przychodne to szczyt Twoich oczekiwań oraz udany seks?
Najbardziej widać deficyty waszego ,, związku,, po tym, że Ty po 4 latach znajomości z nim nie możesz z nim nawet szczerze rozmawiać. On Cię traktuje jak by znał kilka tygodni, Ty jego też. Myślę, że w ogóle ze sobą nie rozmawialiście tylko ten związek był oparty na seksie. On ani Ci nic nie zapewnił, ale też go w ogóle nie znasz. Nie wiesz teraz nawet jak z nim rozmawiać i obawiasz się cokolwiek mówić o swoich uczuciach i przyznaj że tak było zawsze. Nigdy nie wyszliście wyżej niż teraz z rozmową. On się Tobą bawi, śmieszy go Twoja reakcja na jego zachowania i patrzy na ile może sobie pozwolić. Poza tym i tak spotyka się z innymi i tam sobie umila życie. Ty mu odpowiadasz jedynie w łóżku i dlatego to ciągnie bo a nóż się zgodzisz jeszcze na coś. To jest typ, który lubi kobiety. Co z tego że ma nową do łóżka, nie zaszkodzi mieć jeszcze Ciebie. On Ciebie nawet nie lubi jako osoby a co dopiero jak kobiety do związku. On Cię od zawsze wykorzystuje.
Życie jest podłe bo ludzie są podli.Dopóki nie zrozumiesz, że związek to nie niedzielne lub nocne spotkania, albo pisanie na smsach czy fb to nigdy nic nie zbudujesz. Nie postawiłaś mu na początku warunków kompletnie żadnych. Latami przychodził na gotowe kiedy on chciał, kiedy akurat jemu pasowało. Nie powiedziałaś mu, że taka luźna relacja nie jest dla Ciebie a jeszcze tłumaczysz tą wątłą relację, że np. nie mieszkacie po tylu latach nawet razem tym, że przecież to nie recepta na udany związek. Sama tłumaczysz przed sobą oczywiste deficyty związku na które sama się zgodziłaś i nawet tego bronisz jako dobre.
Właśnie nie wiem czego oczekiwałaś, że po takim czasie życia na kocią łapę bez żadnych zobowiązań. Czy uważasz, że on nagle Ci zaproponuje ślub czy mieszkanie wspólnie? Jeśli do tej pory nic nie zmienił, żeby być bliżej Ciebie to myślisz że nagle po 4 latach będzie to zmieniał?
Facet jak kocha nie wytrzyma bycia daleko, będzie zazdrosny i będzie się obawiał że tą kobietę straci. On mieszkając 50 km dalej i widząc Ciebie z doskoku nie myślał o Tobie od początku poważnie. Nie zależało mu aż tak, żeby się o takie rzeczy martwić, co robisz jak go nie ma. Ty zgadzałaś się na spotkania doskokowe, miał co potrzebne mu było wtedy, ale nie obchodziło go co robisz jak go nie ma. Miał co potrzebował i wracał na swoje śmieci.
Mam dokladnie te same przemyslenia. Ze strony tego faceta to nigdy nie wyszlo powyzej poziomu luznego chodzenia ze soba (poznanie rodziny i znajomych nic tu nie zmienia). Nawet to slawetne "ajlowiu". Jak pisanie "bejbe". Mozna tak pisac z mysla kochanie a mozna rzucac takie slowo do kolezanki bez zadnego ladunku emocjonalnego, ot taki slang. Dlatego facet Autorki poczul sie wrecz zazenowany slyszac "kocham Cie" tak jak zazenowana czulabym sie ja gdybym uslyszala te slowa od kolegi, ktorego lubie ale absolutnie nie czuje nic glebszego. Zazenowanie przerodzilo sie w zlosc bo tymi slowami facio Autorki poczul sie postawiony pod sciana gdyz po tylu latach zwiazku wypadaloby rzec" ja Ciebie tez" ale jak to kurka zrobic jak sie tego nie czuje? Bylo milo i płytko a tu Autorka po raz kolejny "wyglupila sie" z jakimis powazniejszymi wynurzeniami uczuciowymi. Trzeba ja bylo szybko i konkretnie spacyfikowac.
Ja generalnie już nie wiem co napisać, bo takie zachowanie jak prezentuje autorka miewają osoby w liceum. Rozumiem ból, stratę, złamane serce, dół...każda z nas to przechodziła. Są tu dziewczyny, które przeżyły dużo dużo więcej np.; przemoc fizyczną, ciężkie rozwody... Może moje doświadczenia nie są aż tak bogate jak połowy z Was (chylę czoła) ale jednak z tego co widzę, każda walczyła o siebie. Było ciężko ale każda szła do przodu, bo wiedziała że musi. A autorka zatrzymała się w jednym punkcie i jedyne co wywnioskowała z tych wszystkich postów to 'Jeśli dla was jedynym wyjściem jest zablokowanie na fb to gratuluję'. Ponad to, w jednym z postów mimo wszystko uważa swoj związek za normalny. Wątek powstał 26.08 jest teraz 13.09. Gdyby włożyła chociaż minimalny wysiłek to po tych 2 tygodniach powinna już zupełnie inaczej pisać i reagować.
Autorko zanim napiszesz, przeczytaj jeszcze raz posty Izabelli, allure która tak usilnie próbuje Ci wszystko tłumaczyć, Feniksa i Ulle które Ci się nie podobają, bo mówią szczerze...
281 2020-09-13 22:26:35 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-09-13 22:40:09)
Dlaczego dla was wyznacznikiem szczęścia w związku jest mieszkanie że sobą??? Moja koleżanka jest z facetem 6 lat. On w Łodzi ona w wawie. Nie mieszkają że sobą i są szczęśliwi. Myślą o rodzinie, zmianie miejsca zamieszkania ale nigdy ze sobą nie mieszkali do tej pory a pomieszkiwali.
Ulle. Jakoś słowa widzę dotrzymać nie umiesz i mało tego nadal we mnie cisniesz. Po rwz kolejny mnie obraziłas, więc nie życzę sobie takich komantarzy. Jeśli denerwuje cię ten wątek omijaj go szerokiem łukiem jak obiecałas. Proszę.
Zapytałam co polecacie na dzisiejszego doła, bo miałam nadzieję na jakiś konkret gdy przychodzi myśl "tęsknię"
Widze, że jeśli nie zablokuje, jeśli nie zamienię serca na głaz, jeśli nie będę udawać twardziela będę tu uważana za idotke, która tylko czeka na jego gest. No sorry. Jest em jaka jestem. Potrzebuję więcej czasu, może oddalam się na swój sposób.
Sex.... Ile razy mówić wam, że nie był wyznacznikiem tej relacji. To że napisałam że w łóżku było super? No było. Ale nigdy, nie byłam i nie czulam się wykorzystana. Nigdy nie nalegal. Nie stawiał warunków, nie gniewaj się gdy ja nie miałam chęci. Nigdy! Więc ten temat zostawcie.
Jutro zaczynam nowy dzień, nowy tydzień. Kolejny bez niego. Życzę wam i sobie dobrej nocy.
Szczerze to mam dość chyba tych rad. Zrobiłam więcej niż myślicie. Nie piszę tu o wszystkim bo zawalilabym ten wątek powieścią o sobie.
Widzę u siebie duży postęp w tej zmarnowanej relacji. Nie dzwobie, nie pisze, jedynie odpowiedziałam na 3 wiadomości. Tak. To dla mnie postęp w porównaniu z tym jak gadaliśmy non stop. Przy kłótni milion słów..
Wykasowalam jego nr tel. Nie. Nie znam na pamięć.
Zablokowałam.
Nie reaguje na jego dzisiejsze zaczepki na fb.
Prowokacje.
Słucham w necie Tatiany i innych psychologów.
Nie! Nie wykasowalam go z fb. Przepraszam.
I tak. Boję się o swoje zdrowie. Dlatego walczę o siebie i moje życie.
282 2020-09-13 22:33:46 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2020-09-13 22:37:16)
Słucham? Dziewczyno, przecież Umajona Ci nawet tutaj wstawiła to co poleca na Twojego doła a ja Ci wyliczyłam pozycje na You Toube Ty to robisz celowo czy o co chodzi?
Jak masz takie koleżanki jak tamta to nie dziwie się, czemu masz takie podejście, gratuluje kogos do doradzania. Powodzenia dla jej związku. Naprawde.
Ulle nie potrafi dotrzymać słowa, bo nie może patrzeć na to co wyczyniasz. Pisząc na tym forum ponosisz pełne konsekwencje tego że KAŻDY może przeczytać co piszesz i KAŻDY może skomentować. Poza tym nie odniosłaś się do pytań Allure z początku strony.
Edit: jedynie odpowiedziałaś na trzy wiadomości. No i problem blokowania na fb rozwiązany
KURTYNA
283 2020-09-13 22:37:00 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-13 22:51:19)
To tak na koniec proponuje, żebys wzięła porządny rozbieg i zrobiła baranka na ścianę.
Kolorowe sny, bo to jest tak, ukochany z oczami spaniela stal po jej praca, zalajkowal wszystkie jej zdjęcie, chociaż wcześniej nie raczył tego zrobić, to zrobiła się HARDA. Założę się, że zanim kur zapieje ona już będzie w ramionach swojego mena.
Jeszcze na dobranoc napiszę coś zabawnego. Otóż, ja wyobrażam sobie, że ona widząc fatyganta pod oknem w swojej pracy uśmiechnęła się rozczuleniem i pomyślała no i co ja mam z tych chłopem zrobić? No musi mnie kochać, ale to nic, pokaże mu teraz, że nie zemną takie numery, niech teraz on trochę pocierpi. Potem wróciła do domu i ztego podniecenia chałupę cała posprzątała, a buzia śmiała jej się od ucha do ucha.
Dobranoc wszystkim.
284 2020-09-13 22:45:13 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-09-13 22:50:26)
To tak na koniec proponuje, żebys wzięła porządny rozbieg i zrobiła baranka na ścianę.
Kolorowe sny, bo to jak tak, ukochany z oczami spaniela stal po jej praca, zalsjkowal wszystkie jej zdjęcie, chociaż wcześniej nie raczył tego zrobić, to zrobiła się HARDA. Założę się, że zanim kur zapieje ona już będzie w ramionach swojego mena.
Amen.
Kolorowe Sny. Tak przeglądałam pozycje do wysłuchania. Dużo tego. Zapytałam o konkret na tęsknotę. Tyle.
Mam dużo znajomych którzy że sobą nie mieszkają. Nie tylko ta koleżankę. Dla mnie to nic dziwnego. Dla nich też nie.
Ale widzę że nastawieni jesteście na kopanie mnie w dupe za to.. Za tamto. Gdy piszę że dla mnie odpisanie 3x w przeciągu miesiąca to chluba wy się śmiejecie. Przykre.
Kiedyś to ja pisałam milion wiadomości... I porównujac siebie z teraz.. Jestem dumna.
Naprawdę dobranoc.
Nie! Nie wykasowalam go z fb. Przepraszam.
I tak. Boję się o swoje zdrowie. Dlatego walczę o siebie i moje życie.
Tak konkretnie to na czym ta walka polega, jeśli co chwilę sprawdzasz jego aktywności i drobiazgowo przetrzepujesz wszystkie jego kroki w mediach społecznościowych? I dorabiasz do tego własne interpretacje?
Czyli inwestujesz mnóstwo czasu i emocji w coś, czego powinnaś obecnie unikać jak zarazy.
Podstawą walki o siebie w takich sytuacjach jest całkowite i bezkompromisowe odcięcie się od byłego partnera.
Od tego się zaczyna.
A to co Ty robisz, to tylko zasłona dymna i szukanie atencji. Bo co to za różnica dla organizmu, że pijesz truciznę małymi dawkami?
Żadna. Zatrujesz się na śmierć prędzej, czy później. To będzie tylko kwestia czasu. Z mniejsza dawką trucizny agonia zajmie Ci więcej czasu, po prostu dłużej będziesz dogorywać. Ot i tyle.
286 2020-09-13 23:16:58 Ostatnio edytowany przez allurepoison (2020-09-13 23:31:53)
Autorko,
Problem w jednym zdaniu polega na tym, że Ty nie słuchasz co się do Ciebie mówi. O to w zasadzie chodzi tutaj chyba wszystkim, że nie słuchasz.
Napisałaś anonimowo na forum, nikt nawet nie wie kim jesteś. Jeśli nawet czujesz się oceniona to nie bierz tego do siebie ale staraj się wyciągnąć z doświadczeń innych rady dla siebie. Nikt tutaj nie chce źle dla Ciebie ani nie chce Ciebie obrazić. Wszystkich denerwuje to, że Ty nie słuchasz i nie rozumiesz podstawowych kwestii, jak wymaganie szacunku ze strony partnera.
Nikt tutaj nie chce pokazać, że jest lepszy od Ciebie. Każdy tutaj znalazł się z jakiegoś powodu, mianowicie bo ma lub miał problemy w związku. Wiele osób tutaj przeżyło naprawdę ciężkie chwile, ja również. Dopiero założyłam konto ale bagaż doświadczeń mam duży i dlatego nie nabiorę się na tanie wyjaśnienia. Staraj się zastanowić nad tym co czytasz, nie zapieraj się przy swoim bo gdyby Twoje było racją nie byłabyś tu gdzie teraz się znajdujesz. Coś jest na pewno nie tak a Ty nie widzisz co i nadal odpychasz prawdę od siebie.
Co do wspólnego mieszkania. Nie przekonasz mnie argumentem, że koleżanka z Łodzi ma faceta z Warszawy od 6 lat. To nie jest związek. Ten facet nie jest z nią codziennie, Łódź jest za daleko żeby on codziennie był. To jest pewne. Więc jest kiedy ma czas, a kiedy nie ma zaprasza na noc inną. Już nie wspomnę o tym, że wielu facetów szuka kobiet z innych miast mając żonę, właśnie po to żeby móc grać na dwa fronty. Tutaj niby jest w związku, a na codzień jest z żoną i dziećmi. Czasem wypad do Warszawy na niezobowiązujący seks mu dobrze zrobi, a żonie powie że jedzie w delegacje. Ona od lat czeka aż on się przeprowadzi co nigdy nie nastąpi. Nie rozumiesz, że nie ma takich związków. To nie są związki a układy seksualne. Twoja znajoma może sobie myśli, że jest w związku i ma tak myśleć bo on tak to zaplanował. Gdyby myślała inaczej to facet nie miałby mety. Facet nigdy Ci nie powie, że chce tylko seksu, wtedy nic by nie osiągnął. Uważasz że dlaczego facet mówi i żonie i kochance ,, kocham,, ? Czy nie rozumiesz, że te słowa są kierowane w celu manipulacji i zakrycia prawdy? Oni tak załatwiają sprawy i nie wiem czy Ty udajesz, że nie wiesz jacy są faceci czy naprawdę nie dorosłaś jeszcze do pewnych spraw.
Nie rozumiesz, że facet żeby mieć seks posunie się do najgorszych najbardziej niemoralnych kłamstw. On się nie zastanawia nad tym, że źle robi a nad swoją wygodą. Ma kobietę, która zwykle chce seksu z nim. Nie musi się starać jak o nową zdobycz. Nowej musiałby kupić kwiaty, zaprosić gdzieś a takiej starej zdobyczy wystarczy, że powie wpadaj. Każda znajomość wymaga wstępu. Facet aby zdobyć seks musi zaprosić, zapłacić i się wysilić. Po co ma tracić z Tobą kontakt jak jesteś na tacy, on nic nie musi. Koleżanka z Łodzi tak samo. Ona myśli o nim poważnie, a on wystarczy że wpadnie i ma co chce. Nie musi nic więcej robić ani się starać o nią, jakby musiał o nowo poznaną panią. Wpadnie to obiad dostanie, dowartościuje się, do łóżka się położy. Nagada jej głupot, że zamieszkają razem, no ale nie dziś, może za jakiś czas, bo przecież on ma odwieczne ,, sprawy,, i teraz się nie da. No ale ona czeka i nierozumie, że ten dzień zmian nie nadejdzie nigdy. Wiele kochanek latami nie wie, że są kochankami, a jak się wyda to też nie rozumieją i wierzą dalej w dobre intencje partnera.
Facet jeśli Cię kocha zrobi dla Ciebie wszystko. Najlepiej zapisz ostatnie zdanie i naklej sobie na lodówkę, żeby Ci ta teza weszła w krew. Facet zakochany sprowadzi Cię do siebie, będzie utrzymywał i robił wszystko, żeby mieć Cię przy sobie. Żeby nikt inny Cię nie miał, lub żebyś Ty broń Boże się nie rozmyśliła czy nie znalazła innego. Mechanizm stary jak świat. Twój facet nie chciał tego wszystkiego. On chce mieć luz co Ci przecież wyraźnie mówi. Zabawne jest to, że on Ci tak naprawdę wszystko powiedział, a Ty nadal nie rozumiesz. On Ci powiedział, że nie chce poważnego związku, że go męczysz, że ma dosyć żali. Jemu chodzi o to, że nie chce nic poważnego. Może się spotkać, pokochać, pogadać, pośmiać ale później jak mu się znudzi zabiera manele i jedzie do domu. On nie martwi się Twoimi problemami, sprawami. Nie myśli o tym, że może na noc jak zostajesz sama zaprosisz kogoś innego. Jego to nie obchodzi co robisz jak go nie ma. Jego obchodzi to, że masz być jak on tego chce. To że nie namawia Cię na seks, bo przecież nie musi, albo nie czyni wyrzutów jak nie masz ochoty nie znaczy, że nie przychodzi po seks. Mam wrażenie wybacz, jakbyś była małym dzieckiem. Ty zupełnie nie rozumiesz mechanizmów męskiego myślenia. Naprawdę facet nie musi się obrażać, jak nie chcesz czy jak masz okres. I tak większość czasu chcesz więc mu to pasuje. Wiadomo, że on wie że nie zawsze możesz ale co z tego. Jak nie seks to obiad, jak nie obiad to Cię pomęczy trochę swoimi manipulacjami i też pojedzie zadowolony.
Biorąc przykład z takich związków na zasadzie, że on mieszka daleko nie licz na nic ponad to na co się godzisz. Ja mam znajomą, która ma faceta który ma żonę. Jest kochanką i też mogę Ci napisać, no tak też się da żyć. To też jest związek.
Ty go nawet nie znasz. Nie mieszkałaś z nim, nie znasz jego zachowań. Nic o nim nie wiesz.
Także reasumując, facetom nie chce się zdobywać na nowo. Lubią mieć metę na wypadek, gdyby nowo poznana kobieta nie uległa. Seks na drodze nie leży. Kasa z wodą nie płynie. Na nowe podboje trzeba wydać i się wysilić. Nie zawsze się udaje. Albo się uda albo nie, a takie panie na mecie są zawsze. Gotowe, pachnące rozkochane i czekające na zmiany, które nigdy nie nastąpią. Taki facet ma chęć na inne kobiety i szuka, ale sam nie jest przecież playboyem i nie ma jachtu za kilka milionów, więc nie zawsze uda mu się to co chce. A was już urobili, mają na widelcu. Wystarczy wykręcić numer do pani x, oznajmić ,, jadę, będę dzisiaj,, Ona już czeka szczęśliwa, zadowolona. On się też cieszy, bo już zna Twoje ciało, może sobie pozwolić na więcej niż z nowo poznaną osobą. Nie krępujesz się ani Ty ani on. Nie ma zahamowań. Żyć nie umierać. Z nową byłoby od nowa poznawanie, patrzenie ile można sobie pozwolić. To też jest fajne. Ale z taką starą zdobyczą można sobie pozwolić na wiele więcej i bez stresu. Na ujeżdżonym koniu lepiej się jedzie, fajnie ujarzmić nowego ale wtedy trzeba się wysilić więcej, a nie zawsze się chce i nie zawsze jest czas i środki na to.
287 2020-09-14 00:17:29 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-09-14 03:34:43)
Allurepoison, mocny tekst. Daje trochę do myślenia.
Przy czym ja uważam, że będąc w związku niekoniecznie trzeba mieszkać ze sobą, bo dużo zależy od etapu związku, stopnia zaangażowania, preferencji itd. W sumie jak tak teraz myślę, to zdecydowana większość par (niebędących małżeństwem), które znam, ze sobą nie mieszka (lub nie mieszkała przed ślubem). I mogę być pewna, że mimo to zależy im na sobie i się nawzajem nie zdradzają. Choćby mój współlokator, na którego codziennie mam oko, jest przykładem. Chociaż, kto go tam wie ;p Ale nawet małżeństwa się zdradzają, więc mieszkanie ze sobą też niczego nie dowodzi. Generalnie dążę do tego, że mieszkanie ze sobą nie jest wyznacznikiem tego, czy daną relację można nazwać związkiem, czy nie.
Więc nie ma jedynego słusznego modelu. Choć oczywiście może być różnie i takie sytuacje, o jakich wspomniałaś, też się zdarzają.
Reca, miałam jak najlepsze intencje proponując Ci podkasty Okuniewskiej do posłuchania, myślałam, że się rozluźnisz
Ale jeśli nie o takie konkrety Ci chodziło, to zawsze możesz sobie włączyć na przykład "Być z tobą" grupy Bajm, jeśli wolisz.
Edit:
Na pewno sposobem na tęsknotę nie jest buszowanie po fb. Nawet jeśli nie wchodzisz celowo na konto tego faceta, to jakimś sposobem te zdjęcia widzisz, choć można odhaczyć obserwowanie danej osoby. Można też w ogóle się nie logować na fb, bo przecież nie ma tam niczego pilnego, co koniecznie trzeba sprawdzić. Sama widzisz, jak działają na Ciebie te przypadkowe zdjęcia i dorabianie do nich teorii. To nie pomaga na tęsknotę. I to jest konkret, o który prosiłaś.
Sprawa jest prosta. Rozsądek podpowiada Autorce, że powinna zakończyć znajomość, ale tak naprawdę wcale tego nie chce. I dopóki nie zechce, to będzie „pieszczenie się”.
Dokładnie, też tak myślę, że autorka tak naprawdę w głębi nie chce tego rozstania (jeszcze)... Myślę, że Reca dopiero sobie wszystko układa, rozeznaje, czego chce, a czego nie... A decyzja o rozstaniu nie jest ostateczna i nieodwołalna. Wyczuwam też jakąś nadzieję na to, że jeszcze wszystko się ułoży. Oczywiście to tylko moje domysły, mogę się mylić.
I oczywiście to nic strasznego, nikt za to nie będzie karał, bo pewnie większość z nas miała podobne odczucia/doświadczenia. Masz prawo do różnych emocji, zagubienia...
Nikt też nie zmusza do rozstania z nim. Z tego, co obserwuję, po prostu każdy myśli, że sama definitywnie chcesz zakończyć ten związek, stąd te różne nieporozumienia
Pisząc ze swojej perspektywy - domyślam się, że jest Ci trudno, masz misz-masz emocji, walczysz z chęcią napisania do niego. Więc jak dla mnie, możesz być z siebie dumna. Z każdego dnia i z każdej minuty bez wysyłania SMSów, bez dzwonienia
Czepiam się tego msg i fb, bo wiem z własnego doświadczenia, jak bardzo na początkowym etapie zapominania o kimś takie różne "przypominajki" negatywnie wpływają, więc zwyczajnie mi Cię szkoda i się dziwię, że sobie to robisz... Ale oczywiście zostawiam wszystko Twojej decyzji.
Nawet jeśli nie wchodzisz celowo na konto tego faceta, to jakimś sposobem te zdjęcia widzisz, choć można odhaczyć obserwowanie danej osoby. Można też w ogóle się nie logować na fb, bo przecież nie ma tam niczego pilnego, co koniecznie trzeba sprawdzić.
Można, wiele rzeczy można, ale to jeszcze trzeba chcieć, a tutaj widocznie wciąż zbyt mało się wydarzyło, by Reca dotarła do takiego momentu.
Droga Reco, próbowałyśmy uświadomić Ci, że przeglądając jego profil i śledząc jego aktywność, napędzasz swoje emocje, tęsknota się zwiększa, a Ty wariujesz. Gwarantuję Ci, że jego nie obchodzi to, co teraz się z Tobą dzieje.
Im szybciej to zrozumiesz, że sama sobie robisz kuku, tym lepiej dla Ciebie.
Podsunęłam Ci pomysł z puzzlami, bo to doskonały zjadacz czasu i skupienia. Pomogły mi w wielu ciężkich chwilach. Mam ich w domu tony i naprawdę - to działa.
290 2020-09-14 06:15:53 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-09-14 08:48:29)
Post usunięty ze względu na niepotrzebne złośliwości. Proszę zapoznać się z Regulaminem Forum.
291 2020-09-14 08:37:02 Ostatnio edytowany przez allurepoison (2020-09-14 08:47:39)
Umajona,
Nie chciałam być źle zrozumiana. Owszem, nie każdy musi mieszkać ze sobą. Sprecyzuję. Oni mają po 30 lat i więcej. Chodzi mi o autorkę. Wiek studencki, taki powiedzmy do 30 lat jest wiekiem, gdzie można się rozeznawać. Nie każdy młody człowiek musi i nawet nie powinien od razu deklarować mieszkanie razem. Ludzi młodych cechują inne prawa.
Chodziło mi o ludzi 30 plus. Otóż, jeśli facet nie potrafi stworzyć kobiecie domu w tym wieku, to kiedy stworzy? Jak będzie miał 50 lat czy kiedy? W pewnym wieku facet jest za stary żeby się bawić w randki i dojazdy, jeśli mu na kobiecie bardzo zależy. Chodzi o to, że facet 35, 40 nie będzie się bawił w podchody, no chyba że ma żonę i szuka kochanki na przychodne lub chce właśnie związku bez związku. Ten facet nic autorce nie zapewnił. Bo kiedy oni mieli zamiar coś poważnego zbudować ze sobą i w jaki sposób? Autorka nie odpowiada na te pytania.
Małżeństwa, czy pary gdzie ludzie są bardzo dorośli a nie mieszkają razem, nie planują ślubu nawet cywilnego, nie mają wspólnych spraw, mnie taki związek nie przekonuje. Bo co to jest? Żadnych zobowiązań tam nie ma, żadnych problemów. Niepodoba mi się, zabieram manele i idę do domu. Nie muszę się martwić. Mieszkanie w tym wieku to priorytet żeby siebie poznać. Poznać swoje przyzwyczajenia, to jak facet będzie o kobietę dbał, czy nie jest leniem w domu, czy wykazuje się finansowo. Podczas mieszkania wychodzą wszystkie cechy i albo Ci ktoś pasuje albo nie. Dla przykładu uważam, że przed ślubem trzeba ze sobą pomieszkać, żeby ocenić kim w ogóle jest osoba która jest z nami.
Jeśli nie ma kogoś na codzień, a jest tylko na przychodne to nie jest prawdziwe życie a jedynie niezobowiązujące spotkania. Oczywiście można mówić ale po co mieszkać. No można. Można też powiedzieć, że wspólne mieszkanie jest niepotrzebne, ślub niepotrzebny, wspólne konto niepotrzebne, dzieci niepotrzebne, nie trzeba się widzieć codziennie. Więc pytam, co jest potrzebne? Uprawianie seksu jest potrzebne? No bo tylko to zostaje prawda? Zobowiązań nie ma, problemy są rozdzielone, żadnych wspólnych spraw nie ma bo to niepotrzebne. Taki układ opiera się na seksie i najgorsze jest w tym wszystkim to, że kobiety same dają się wykorzystywać i jeszcze ten stan popierają. Ja tego nie mogę zrozumieć. Moja 102 letnia prababka, która mieszkała z nami do śmierci mawiała, że za darmo dupę drzeć to lepiej wcale. I nie chodziło bynajmniej o prostytucję, ale właśnie o szacunek kobiety do siebie i wymagania, że facet ma być ostoją w życiu a nie w łóżku.
Dzisiaj wszyscy nauczyli się powtarzać, że kobieta powinna być samodzielna. Czytaj, powinna nie mieć wymagań, płacić za siebie, martwić się o swoje problemy i kłaść się z facetem do łóżka w imię swojej niezależności. To jest frajerstwo. Faceci i tak takich kobiet szanować nie będą, bo jak mawiał klasyk łatwo przyszło łatwo poszło.
Autorka na moje pytania dotyczące związku, co jest wg niej związkiem i jak powinien wyglądać nie odpowiada. Zatem rozumiem, że związek wg niej to właśnie na przychodne seks oraz zero wspólnych spraw. To ja skomentuje. To nie jest związek i nie ma nic wspólnego z byciem razem.
I masz zupełną rację, że można mieszkać ze sobą i się zdradzać. Jednak tutaj chodzi o to, że temu facetowi w ogóle nie zależy dlatego się tak zachowuje. Jest etap wstępny, nawet w zaawansowanym wieku, gdzie ludzie się poznają i nie muszą ze sobą od razu mieszkać. Jednak 4 lata bez żadnych zupełnie deklaracji z jego strony a wręcz jego bezczelność wskazuje na to, po co przychodzi i w jakim celu.
Umajona,
Nie chciałam być źle zrozumiana. Owszem, nie każdy musi mieszkać ze sobą. Sprecyzuję. Oni mają po 30 lat i więcej. Chodzi mi o autorkę. Wiek studencki, taki powiedzmy do 30 lat jest wiekiem, gdzie można się rozeznawać. Nie każdy młody człowiek musi i nawet nie powinien od razu deklarować mieszkanie razem. Ludzi młodych cechują inne prawa.
Chodziło mi o ludzi 30 plus. Otóż, jeśli facet nie potrafi stworzyć kobiecie domu w tym wieku, to kiedy stworzy? Jak będzie miał 50 lat czy kiedy? W pewnym wieku facet jest za stary żeby się bawić w randki i dojazdy, jeśli mu na kobiecie bardzo zależy. Chodzi o to, że facet 35, 40 nie będzie się bawił w podchody, no chyba że ma żonę i szuka kochanki na przychodne lub chce właśnie związku bez związku. Ten facet nic autorce nie zapewnił. Bo kiedy oni mieli zamiar coś poważnego zbudować ze sobą i w jaki sposób? Autorka nie odpowiada na te pytania.
Małżeństwa, czy pary gdzie ludzie są bardzo dorośli a nie mieszkają razem, nie planują ślubu nawet cywilnego, nie mają wspólnych spraw, mnie taki związek nie przekonuje. Bo co to jest? Żadnych zobowiązań tam nie ma, żadnych problemów. Niepodoba mi się, zabieram manele i idę do domu. Nie muszę się martwić. Mieszkanie w tym wieku to priorytet żeby siebie poznać. Poznać swoje przyzwyczajenia, to jak facet będzie o kobietę dbał, czy nie jest leniem w domu, czy wykazuje się finansowo. Podczas mieszkania wychodzą wszystkie cechy i albo Ci ktoś pasuje albo nie. Dla przykładu uważam, że przed ślubem trzeba ze sobą pomieszkać, żeby ocenić kim w ogóle jest osoba która jest z nami.
Jeśli nie ma kogoś na codzień, a jest tylko na przychodne to nie jest prawdziwe życie a jedynie niezobowiązujące spotkania. Oczywiście można mówić ale po co mieszkać. No można. Można też powiedzieć, że wspólne mieszkanie jest niepotrzebne, ślub niepotrzebny, wspólne konto niepotrzebne, dzieci niepotrzebne, nie trzeba się widzieć codziennie. Więc pytam, co jest potrzebne? Uprawianie seksu jest potrzebne? No bo tylko to zostaje prawda? Zobowiązań nie ma, problemy są rozdzielone, żadnych wspólnych spraw nie ma bo to niepotrzebne. Taki układ opiera się na seksie i najgorsze jest w tym wszystkim to, że kobiety same dają się wykorzystywać i jeszcze ten stan popierają. Ja tego nie mogę zrozumieć. Moja 102 letnia prababka, która mieszkała z nami do śmierci mawiała, że za darmo dupę drzeć to lepiej wcale. I nie chodziło bynajmniej o prostytucję, ale właśnie o szacunek kobiety do siebie i wymagania, że facet ma być ostoją w życiu a nie w łóżku.
Dzisiaj wszyscy nauczyli się powtarzać, że kobieta powinna być samodzielna. Czytaj, powinna nie mieć wymagań, płacić za siebie, martwić się o swoje problemy i kłaść się z facetem do łóżka w imię swojej niezależności. To jest frajerstwo. Faceci i tak takich kobiet szanować nie będą, bo jak mawiał klasyk łatwo przyszło łatwo poszło.
Autorka na moje pytania dotyczące związku, co jest wg niej związkiem i jak powinien wyglądać nie odpowiada. Zatem rozumiem, że związek wg niej to właśnie na przychodne seks oraz zero wspólnych spraw. To ja skomentuje. To nie jest związek i nie ma nic wspólnego z byciem razem.
I masz zupełną rację, że można mieszkać ze sobą i się zdradzać. Jednak tutaj chodzi o to, że temu facetowi w ogóle nie zależy dlatego się tak zachowuje. Jest etap wstępny, nawet w zaawansowanym wieku, gdzie ludzie się poznają i nie muszą ze sobą od razu mieszkać. Jednak 4 lata bez żadnych zupełnie deklaracji z jego strony a wręcz jego bezczelność wskazuje na to, po co przychodzi i w jakim celu.
Popieram Cię w 100%, ja też pisałam o tym autorce, chyba na pierwszej stronie, odpowiedzi od niej oczywiście nie doczekałam się, a też o parę rzeczy zapytałam, jednak doczekałam się zaskakującej dla mnie odpowiedzi jakiejś kobiety, która nazwała mnie podła, ponieważ próbuje wmówić autorce, że bez faceta albo bez dziecka ona jest nic niewarta, ponieważ warta jako człowiek będzie tylko z rodziną, która założyła. Rozumiesz?
Tu piszą też ludzie na takim właśnie poziomie. Ja byłam w szoku, że tak przekręcono moje słowa, a przecież potrafię pisać tak prosto, że chyba nie da się jeszcze prościej.
Tak więc kochana, bierz na to poprawkę, że zawsze znajdą się osoby, które wyciągną cos z kontekstu i całkowicie zmienia sens Twojej wypowiedzi.
Mądremu wystarczy jedno słowo, a głupi i tak niczego nie pojmie.
293 2020-09-14 09:03:11 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-09-14 09:05:22)
off-top
STOP! Proszę o powrót do tematu wątku i prowadzenie dyskusji w sposób kulturalny.
Ulle, rozumiem, że mogłaś poczuć się urażona tym, że Twoje rady nie trafiły do Autorki postu, ale to nie jest powód, by dawać jej na każdym kroku do zrozumienia, że jest od Ciebie mniej inteligentna. Bardzo Cię proszę, byś powściągnęła emocje, albo po prostu omijała ten wątek, bo w tej chwili temat zaczął przypominać jakieś pastwienie się nad Autorką, a przecież powstał w celu okazania wsparcia.
Te same słowa kieruję do innych osób, które się tu wypowiadają.
STOP! Proszę o powrót do tematu wątku i prowadzenie dyskusji w sposób kulturalny.
Ulle, rozumiem, że mogłaś poczuć się urażona tym, że Twoje rady nie trafiły do Autorki postu, ale to nie jest powód, by dawać jej na każdym kroku do zrozumienia, że jest od Ciebie mniej inteligentna. Bardzo Cię proszę, byś powściągnęła emocje, albo po prostu omijała ten wątek, bo w tej chwili temat zaczął przypominać jakieś pastwienie się nad Autorką, a przecież powstał w celu okazania wsparcia.
Te same słowa kieruję do innych osób, które się tu wypowiadają.
Sorry i oczywiście od tej pory będę już omijała ten wątek.
296 2020-09-14 09:55:03 Ostatnio edytowany przez 07383857 (2020-09-14 10:00:06)
Reca:
W odpowiedzi na Twoje pytania. Już od kilku lat miałem poczucie że coś ze mną jest nie tak. Dobijałem 40-stki a nigdy nie stworzyłem prawdziwego związku ograniczając kontakty z kobietami do erotycznych gier. Określenie "narcyz" gdzieś tam przewijało się w moim życiu od jakiegoś czasu, słyszałem je od innych osób, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Ani razu wcześniej jako wynik mojego postępowania mocno nie oberwałem. Dopiero sytuacja w tym roku w której utraciłem wyjątkową kobietę która po raz pierwszy w moim życiu zaoferowała mi dom, rodzinę, ciepło, i z którą jak najbardziej mógłem spędzić resztę życia popchnęła mnie w jakiegoś rodzaju otchłań i dopiero tam zacząłem przyglądać się swojemu postępowaniu. Sama diagnoza, w sensie formalnym, jest od psychoterapeuty.
Nasza relacja miała wiele elementów wspólnych z tym co Ty opisujesz w swojej relacji, jak również i inne kobiety tutaj. Mógłbym wymieniać wiele poszczególnych zachowań wyrządzających krzywdę mojej byłej partnerce. Wymienię kilka. W ogóle nie interesowałem się jej uczuciami, dbałem tylko o to co jest wygodne dla mnie, ustawiałem ją sobie tak żeby było mi wygodnie, w żaden sposób jej nie wspierałem, nic z nią razem nie planowałem, trzymałem ją na dystans i stwarzałem takie wrażenie tymczasowości związku że w każdej chwili mogę odejść, miałem gdzieś jej dzieci i rodziców i nigdy nie nawiązałem z nimi żadnej bliskiej relacji, nie słuchałem jej, pod koniec związku kilka razy nazwałem ją w taki sposób którego nigdy nie da się cofnąć, wprowadzałem w domu napięcie i reżim, wszystko musiało być tak jak ja chcę. Ale przede wszystkim nie okazywałem jej uczuć, nigdy nie powiedziałem jej że ją kocham, nie zwracałem na nią uwagi poza momentami gdy coś chciałem. Napisałaś w jednym z postów że czułaś się nikim, mało ważną, nie kochaną. To właśnie przy rozstaniu zakomunikowała mi moja była partnerka. Dodała do tego jeszcze że czuła się samotna, że nie akceptowałem jej taką jaką jest, że czuła się poblokowana i nigdy nie była wystarczająco dobra dla mnie, że nigdy nie była nikim dla mnie wyjątkowym, że nic dla mnie nie znaczyła. Nigdy nie było "nas", że zawsze byłem obok ale nie z nią. Jedyne w czym się dogadywaliśmy w sposób świetny to łóżko.
Przy czym to nie jest tak że każda osoba z osobowością narcystyczną jest dokładnie taka sama. Czytam wpisy na tym forum i wiem że niektóre rzeczy to uogólnienia nie mające potwierdzenia w rzeczywistości. Na przykład nigdy nie zdradziłem partnerki. Ale nawet w tym wypadku nie chodzi o to że poprzez zdradę spowodowałbym że partnerka cierpiałaby. Chodzi o to że zdradzając partnerkę złamałbym się sam przed sobą. Właśnie w taki sposób świat postrzega narcyz. Wszystko sprowadza się do mnie samego. Druga osoba tak naprawdę nie istnieje.
Tak naprawdę zacząłem dopiero tęsknić, i zdałem sobie sprawę że ją kocham i jak ważna dla mnie była i jak w ogóle dobrą osobą jest, gdy ją utraciłem. Przy czym, jak napisałem Ci w pierwszym poście, nie chodzi o usłyszenie wykrzyczanego w gniewie że to koniec i trzaśnięcia drzwiami albo nie poodzywanie się przez kilka dni. To słyszałem od niej wielokrotnie, ma gorącą krew. Ale wystarczało kilka dni, najwyżej tydzień albo dwa, i jakieś zwierzęce pragnienie siebie nawzajem powodowało że się znowu złączaliśmy. Ja przepraszałem, obiecywałem poprawę, nawet jak to później opisała przez "pięć minut" naprawdę traktowałem ją inaczej, tak jak na początku naszego związku. Utrata jej i wszystko co się z tym wiąże dopiero mnie oprzytomniło gdy po trzech miesiącach bez rzeczywistego kontaktu oprócz spraw logistycznych spróbowałem się z nią skontaktować (chcąc użyć wypróbowanego sposobu: seks) w odpowiedzi na co ona odcięła mnie na każdym froncie i kompletnie uniemożliwiła kontakt.
Pytasz jeszcze o to co czuje druga osoba. Jest dokładnie tak jak myślisz. Narcyz czuje się skrzywdzony. Narcyz nie zastanawia się nad bólem kobiety. Wszystko co robi narcyz jest ukierunkowane na to żeby się odegrać, odzyskać kontrolę, przestać czuć się skrzywdzonym. To nie jest tak że narcyz sobie dokładnie wszystko planuje. Narcyz też działa w sposób reaktywny. Na tym właśnie polega że jest to osobowość narcystyczna. Narcyz jest co do swojego postępowania i jego skutków w stosunku do drugiej osoby ślepy. Jest tylko zainteresowany swoim własnym bólem i swoimi własnymi potrzebami. Co do jednej rzeczy natomiast się mylisz. Narcyz nie zapomniał dlaczego go zostawiłaś. Narcyz nigdy nie wiedział dlaczego go zostawiłaś.
297 2020-09-14 09:57:25 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-09-14 10:30:21)
off-top
Umajona odpowiem na pytania odnośnie jak wyglądał nasz związek, chociaż nie wiem czy to ma jakiś sens,bo nic już z tego nie zostało.
Reca:
W odpowiedzi na Twoje pytania. Już od kilku lat miałem poczucie że coś ze mną jest nie tak. Dobijałem 40-stki a nigdy nie stworzyłem prawdziwego związku ograniczając kontakty z kobietami do erotycznych gier. Określenie "narcyz" gdzieś tam przewijało się w moim życiu od jakiegoś czasu, słyszałem je od innych osób, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Ani razu wcześniej jako wynik mojego postępowania mocno nie oberwałem. Dopiero sytuacja w tym roku w której utraciłem wyjątkową kobietę która po raz pierwszy w moim życiu zaoferowała mi dom, rodzinę, ciepło, i z którą jak najbardziej mógłem spędzić resztę życia popchnęła mnie w jakiegoś rodzaju otchłań i dopiero tam zacząłem przyglądać się swojemu postępowaniu. Sama diagnoza, w sensie formalnym, jest od psychoterapeuty.
Nasza relacja miała wiele elementów wspólnych z tym co Ty opisujesz w swojej relacji, jak również i inne kobiety tutaj. Mógłbym wymieniać wiele poszczególnych zachowań wyrządzających krzywdę mojej byłej partnerce. Wymienię kilka. W ogóle nie interesowałem się jej uczuciami, dbałem tylko o to co jest wygodne dla mnie, ustawiałem ją sobie tak żeby było mi wygodnie, w żaden sposób jej nie wspierałem, nic z nią razem nie planowałem, trzymałem ją na dystans i stwarzałem takie wrażenie tymczasowości związku że w każdej chwili mogę odejść, miałem gdzieś jej dzieci i rodziców i nigdy nie nawiązałem z nimi żadnej bliskiej relacji, nie słuchałem jej, pod koniec związku kilka razy nazwałem ją w taki sposób którego nigdy nie da się cofnąć, wprowadzałem w domu napięcie i reżim, wszystko musiało być tak jak ja chcę. Ale przede wszystkim nie okazywałem jej uczuć, nigdy nie powiedziałem jej że ją kocham, nie zwracałem na nią uwagi poza momentami gdy coś chciałem. Napisałaś w jednym z postów że czułaś się nikim, mało ważną, nie kochaną. To właśnie przy rozstaniu zakomunikowała mi moja była partnerka. Dodała do tego jeszcze że czuła się samotna, że nie akceptowałem jej taką jaką jest, że czuła się poblokowana i nigdy nie była wystarczająco dobra dla mnie, że nigdy nie była nikim dla mnie wyjątkowym, że nic dla mnie nie znaczyła. Nigdy nie było "nas", że zawsze byłem obok ale nie z nią. Jedyne w czym się dogadywaliśmy w sposób świetny to łóżko.
Przy czym to nie jest tak że każda osoba z osobowością narcystyczną jest dokładnie taka sama. Czytam wpisy na tym forum i wiem że niektóre rzeczy to uogólnienia nie mające potwierdzenia w rzeczywistości. Na przykład nigdy nie zdradziłem partnerki. Ale nawet w tym wypadku nie chodzi o to że poprzez zdradę spowodowałbym że partnerka cierpiałaby. Chodzi o to że zdradzając partnerkę złamałbym się sam przed sobą. Właśnie w taki sposób świat postrzega narcyz. Wszystko sprowadza się do mnie samego. Druga osoba tak naprawdę nie istnieje.
Tak naprawdę zacząłem dopiero tęsknić, i zdałem sobie sprawę że ją kocham i jak ważna dla mnie była i jak w ogóle dobrą osobą jest, gdy ją utraciłem. Przy czym, jak napisałem Ci w pierwszym poście, nie chodzi o usłyszenie wykrzyczanego w gniewie że to koniec i trzaśnięcia drzwiami albo nie poodzywanie się przez kilka dni. To słyszałem od niej wielokrotnie, ma gorącą krew. Ale wystarczało kilka dni, najwyżej tydzień albo dwa, i jakieś zwierzęce pragnienie siebie nawzajem powodowało że się znowu złączaliśmy. Ja przepraszałem, obiecywałem poprawę, nawet jak to później opisała przez "pięć minut" naprawdę traktowałem ją inaczej, tak jak na początku naszego związku. Utrata jej i wszystko co się z tym wiąże dopiero mnie oprzytomniło gdy po trzech miesiącach bez rzeczywistego kontaktu oprócz spraw logistycznych spróbowałem się z nią skontaktować (chcąc użyć wypróbowanego sposobu: seks) w odpowiedzi na co ona odcięła mnie na każdym froncie i kompletnie uniemożliwiła kontakt.
Pytasz jeszcze o to co czuje druga osoba. Jest dokładnie tak jak myślisz. Narcyz czuje się skrzywdzony. Narcyz nie zastanawia się nad bólem kobiety. Wszystko co robi narcyz jest ukierunkowane na to żeby się odegrać, odzyskać kontrolę, przestać czuć się skrzywdzonym. To nie jest tak że narcyz sobie dokładnie wszystko planuje. Narcyz też działa w sposób reaktywny. Na tym właśnie polega że jest to osobowość narcystyczna. Narcyz jest co do swojego postępowania i jego skutków w stosunku do drugiej osoby ślepy. Jest tylko zainteresowany swoim własnym bólem i swoimi własnymi potrzebami. Co do jednej rzeczy natomiast się mylisz. Narcyz nie zapomniał dlaczego go zostawiłaś. Narcyz nigdy nie wiedział dlaczego go zostawiłaś.
Jesteś taki sam jak on... Czytając Twoj wpis widziałam jego.
Dziękuję za ten wpis.
Może on kiedyś zrozumie co i kogo stracił... I chciałabym wiedzieć to tylko dlatego, żeby nie czuć tego uczucia, że byłam nikim przez ten czas.
Reca:
W odpowiedzi na Twoje pytania. Już od kilku lat miałem poczucie że coś ze mną jest nie tak. Dobijałem 40-stki a nigdy nie stworzyłem prawdziwego związku ograniczając kontakty z kobietami do erotycznych gier. Określenie "narcyz" gdzieś tam przewijało się w moim życiu od jakiegoś czasu, słyszałem je od innych osób, ale nie zwracałem na to większej uwagi. Ani razu wcześniej jako wynik mojego postępowania mocno nie oberwałem. Dopiero sytuacja w tym roku w której utraciłem wyjątkową kobietę która po raz pierwszy w moim życiu zaoferowała mi dom, rodzinę, ciepło, i z którą jak najbardziej mógłem spędzić resztę życia popchnęła mnie w jakiegoś rodzaju otchłań i dopiero tam zacząłem przyglądać się swojemu postępowaniu. Sama diagnoza, w sensie formalnym, jest od psychoterapeuty.
Nasza relacja miała wiele elementów wspólnych z tym co Ty opisujesz w swojej relacji, jak również i inne kobiety tutaj. Mógłbym wymieniać wiele poszczególnych zachowań wyrządzających krzywdę mojej byłej partnerce. Wymienię kilka. W ogóle nie interesowałem się jej uczuciami, dbałem tylko o to co jest wygodne dla mnie, ustawiałem ją sobie tak żeby było mi wygodnie, w żaden sposób jej nie wspierałem, nic z nią razem nie planowałem, trzymałem ją na dystans i stwarzałem takie wrażenie tymczasowości związku że w każdej chwili mogę odejść, miałem gdzieś jej dzieci i rodziców i nigdy nie nawiązałem z nimi żadnej bliskiej relacji, nie słuchałem jej, pod koniec związku kilka razy nazwałem ją w taki sposób którego nigdy nie da się cofnąć, wprowadzałem w domu napięcie i reżim, wszystko musiało być tak jak ja chcę. Ale przede wszystkim nie okazywałem jej uczuć, nigdy nie powiedziałem jej że ją kocham, nie zwracałem na nią uwagi poza momentami gdy coś chciałem. Napisałaś w jednym z postów że czułaś się nikim, mało ważną, nie kochaną. To właśnie przy rozstaniu zakomunikowała mi moja była partnerka. Dodała do tego jeszcze że czuła się samotna, że nie akceptowałem jej taką jaką jest, że czuła się poblokowana i nigdy nie była wystarczająco dobra dla mnie, że nigdy nie była nikim dla mnie wyjątkowym, że nic dla mnie nie znaczyła. Nigdy nie było "nas", że zawsze byłem obok ale nie z nią. Jedyne w czym się dogadywaliśmy w sposób świetny to łóżko.
Przy czym to nie jest tak że każda osoba z osobowością narcystyczną jest dokładnie taka sama. Czytam wpisy na tym forum i wiem że niektóre rzeczy to uogólnienia nie mające potwierdzenia w rzeczywistości. Na przykład nigdy nie zdradziłem partnerki. Ale nawet w tym wypadku nie chodzi o to że poprzez zdradę spowodowałbym że partnerka cierpiałaby. Chodzi o to że zdradzając partnerkę złamałbym się sam przed sobą. Właśnie w taki sposób świat postrzega narcyz. Wszystko sprowadza się do mnie samego. Druga osoba tak naprawdę nie istnieje.
Tak naprawdę zacząłem dopiero tęsknić, i zdałem sobie sprawę że ją kocham i jak ważna dla mnie była i jak w ogóle dobrą osobą jest, gdy ją utraciłem. Przy czym, jak napisałem Ci w pierwszym poście, nie chodzi o usłyszenie wykrzyczanego w gniewie że to koniec i trzaśnięcia drzwiami albo nie poodzywanie się przez kilka dni. To słyszałem od niej wielokrotnie, ma gorącą krew. Ale wystarczało kilka dni, najwyżej tydzień albo dwa, i jakieś zwierzęce pragnienie siebie nawzajem powodowało że się znowu złączaliśmy. Ja przepraszałem, obiecywałem poprawę, nawet jak to później opisała przez "pięć minut" naprawdę traktowałem ją inaczej, tak jak na początku naszego związku. Utrata jej i wszystko co się z tym wiąże dopiero mnie oprzytomniło gdy po trzech miesiącach bez rzeczywistego kontaktu oprócz spraw logistycznych spróbowałem się z nią skontaktować (chcąc użyć wypróbowanego sposobu: seks) w odpowiedzi na co ona odcięła mnie na każdym froncie i kompletnie uniemożliwiła kontakt.
Pytasz jeszcze o to co czuje druga osoba. Jest dokładnie tak jak myślisz. Narcyz czuje się skrzywdzony. Narcyz nie zastanawia się nad bólem kobiety. Wszystko co robi narcyz jest ukierunkowane na to żeby się odegrać, odzyskać kontrolę, przestać czuć się skrzywdzonym. To nie jest tak że narcyz sobie dokładnie wszystko planuje. Narcyz też działa w sposób reaktywny. Na tym właśnie polega że jest to osobowość narcystyczna. Narcyz jest co do swojego postępowania i jego skutków w stosunku do drugiej osoby ślepy. Jest tylko zainteresowany swoim własnym bólem i swoimi własnymi potrzebami. Co do jednej rzeczy natomiast się mylisz. Narcyz nie zapomniał dlaczego go zostawiłaś. Narcyz nigdy nie wiedział dlaczego go zostawiłaś.
Wszystko pięknie, jednak Twoje tezy to też w takim razie uogólnienia. Jej facet może być podobny do Ciebie a może mieć żonę równie dobrze i traktować autorkę jak kochankę, mówiąc jej że są w związku. Nie wiemy jaki jest jej facet. Jedno jest pewne, nie jest nią zainteresowany.
Warto żeby ona sobie przekalkulowała, jaki ten związek był. Po to, żeby na przyszłość nie wchodzić w podobne relacje. Dlatego też zapytałam ją o to, jaki ten związek był i jak ona w ogóle widzi wartościowy związek.
A Ty dobrze, że zauważyłeś swoje wady. Taka zmiana o 180 stopni jest godna podziwu.
300 2020-09-14 10:16:43 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-09-14 10:19:47)
Ulle już dawno miałas omijać. Tak trudno Ci być konsekwentną w tym jednym punkcie a mi zarzucasz brak konserwencji po 4 latach.
To jest słabe z Twojej strony. Dorosła, wartościowa osoba nie powinna tak mówić/pisać.
Moim zdaniem masz problem w tym, że traktujesz jako wrogów ludzi mających inne podejście do Twojego problemu, niezgodne z Twoim rozumowaniem.
A oni chcą Ci tylko pomóc. Czasem wulgarnie, fakt. Ale na niektórych tylko taka opcja działa, szczególnie tych opornych.
Ja dopiero otrzeźwiałem kiedy doznałem szoku.
Britsn co jest słabe? A może to, jak zauważyła Izabella kolejny raz obrażanie mnie? Mówienie, że jestem malo inteligenta baa dosłownie głupia. Czy to jest ok?
To, że nie robię czegoś w mgnieniu oka jak ktoś mi sugeruje nie znaczy, że można mnie obrażać. Mnie i inne osoby, które mają inne zdanie.
302 2020-09-14 10:28:59 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-09-14 10:55:00)
Britsn co jest słabe? A może to, jak zauważyła Izabella kolejny raz obrażanie mnie? Mówienie, że jestem malo inteligenta baa dosłownie głupia. Czy to jest ok?
To, że nie robię czegoś w mgnieniu oka jak ktoś mi sugeruje nie znaczy, że można mnie obrażać. Mnie i inne osoby, które mają inne zdanie.
Chodzi mi bardziej o to, że widać, że utraciłaś wartość samej siebie. Musisz ją znaleźć i umocnić własne ja. To jest ci potrzebne.
Niestety związek z narcyzami wysysa energię i obniża poczucie wartości do minimum. Trzeba to odzyskać.
Takie pyskówki nie są na poziomie wartościowej kobiety zbliżającej się do 30.
Ktoś tutaj na forum napisał tekst który zapamiętałem. Jakby ktoś Cię nazwał krzesłem to byś się obraziła? Raczej nie, bo nim nie jesteś.
Analogię zostawię Ci.
Nie wymądrzam się, próbuję pomóc.
Sam po przeczytaniu postów AllurePoison zrozumiałem, że mając aktualnie 28 lat tak na prawdę nie miałem żadnego prawdziwego związku, a tylko takie mrzonki, gdzie można wyjść i nigdy nie wrócić.
Reca36, po raz ostatni już proszę, byś nie publikowała postu pod postem. Pod każdą Twoją wypowiedzią znajduje się opcja „edytuj” - korzystaj z niej, gdy chcesz coś dopisać.
3 dzień bez jakiegokolwiek kontaktu, z mojej i jego strony.
Ale się czuje źle. Tak źle i nie będę ukrywać, że jest inaczej.
Tęsknie. I to bardzo.
Wylogowałam się z msg żeby nie widzieć jego zielonego światła, jestem na drugim moim ukrytym.
Pytacie jak wyglądała nasza znajomość. Normalnie jak każdy związek, tyle ,że nie mieszkaliśmy ze sobą i to było wynikiem mojej decyzji a nie jego braku chęci, propozycji.
Wiele razy mówił żebym przeniosła swoje rzeczy i została. To ja nie chciałam, dobrze mi było jak było.
Tydzień tu, później on chwilę u mnie .
Ja mam tu szkołę, pracę i nie chciałam jeszcze pakować się w „ dom” my naprawdę dużo czasu ze sobą spędzaliśmy, plany na przyszłość były. Rozmawialiśmy nawet o dzieciach.
Sielanka trwała 2 lata, później on zaczął mnie traktować jak kolega wyżej swoją kobietę.
Dosłownie tak się czułam. O wszystko musiałam żebrać, prosić nawet o kocham Cię. Nawet to było wymuszone. Czułam się odsunięta, zaczęłam podejrzewać go o zdradę, zrobiłam się zaborcza i zazdrosna, powodowało to u mnie milion pytań i wątpliwości a u niego złość i gniew.
Zawsze mówił, ze nigdy by mnie nie zdradził, bo wtedy byłby to cios dla niego. Natomiast nie robił nic żebym czuła się najważniejsza, kochana, potrzebna, doceniona.
Tkwiłam przez ostatni rok w strachu, niepewności.
Czy przyjedzie jak się umawiał? Czy znów cos wymyśli.. czy zaproponuje mi to tamto…
Bałam się takbardzo,że byłam na każde jego skinienie palcem, zawsze pod jego dyktando. Czułam, że stałam się niewolnicą tego związku.
Na początku, gdy się kłóciliśmy jeszcze słyszałam od niego, Skarbie przytul się, dość tego, przecież ja jestem tylko twój,przecież my bez siebie nie istniejemy…
Później mówił już , że jestem wariatką, wymyślam, nie chciał rozmawiać, rozwiązywać problemów. Zawsze była moja wina.
Nawet ostatnio gdy po prostu było mi źle ,że nie umówił się ze mną , jak odebrał matkę.
Powiedziałam, że jest mi przykro, czuje zawód. Odebrał to jako atak, że znów się czepiam.
Ile razy prosiłam go : pokaż ,że ci zależy, że naprawdę mnie kochasz. Ja nie chciałam nic prócz obecności, zainteresowania. Wtedy? Wtedy odsuwał się jeszcze bardziej, a ja dostawałam świra. Zaczęłam brac tabletki ziolowe na uspokojenie, czułam, że już coś ze mną nie tak. Brakowało mi go jak narkotyku ( choć nigdy nie brałam nic)
Oczywiście były chwile, gdy czułam się cudownie, był taki jak na początku. Ale zwykle bywało to tylko po mega kłótni i powrocie do siebie.
Do swoich mieszkań mieliśmy klucze , on do mojego ja do jego mieszkania.
Jego mama mówiła na mnie córcia.
Znam jego braci, siostry.
Ale nie znałam tylko jego…
A dziś ? czuję się jak śmieć. Czuje ze mnie wykorzystał, i oszukał. Kłamał mówiąc parę dni temu, że kocha. Ze jestem kobietą jego marzeń, wierzyłam znów…w te wszystkie kłamstwa.
305 2020-09-14 11:27:05 Ostatnio edytowany przez allurepoison (2020-09-14 11:36:28)
Autorko,
Intuicja kobiety to coś więcej niż pewność. Nie bez przyczyny miałaś intuicję wewnętrzną, że on Cię zdradza. Przechodziłam to. Facet zawsze powie, że kocha, że jest wszystko dobrze. Coś w Tobie siedziało i podpowiadało Tobie, że jest ktoś inny. Do tego doszło odrzucenie z jego strony. To jest klasyczne zachowanie.
Teraz jesteś na etapie, że wydaje Ci się, że na całym świecie nie ma nikogo lepszego niż on. Bardzo mocno się mylisz. Uważasz pewnie, że nawet seks nie może być lepszy z kimś innym. Otóż może i będzie. Teraz patrzysz na to inaczej a zobaczysz, że jak poznasz kogoś i zakochasz się to będziesz z pożałowaniem wspominać ten czas spędzony z nim. Będziesz żałować, że tak późno odeszłaś. Będziesz miała poczucie, że straciłaś swoje najlepsze lata na okr es niepewności, wegetacji i psychicznej męki.
Poza tym, gdyby on nawet wrócił i się zmienił to uwierz, Twoje żale wyjdą z Ciebie samej. Przestanie z czasem on być dla Ciebie atrakcyjny. Miałam kiedyś związek, mój pierwszy z chłopakiem. Miałam może z 18 lat jak to się zaczęło i trwało 4 lata. On mnie zdradzał, był olewczy i w końcu prawda wyszła na jaw. Każda prawda prędzej czy później wypłynie, pamiętaj. Wtedy on płakał, że się zmieni. Ja dałam mu szansę, bo był to mój pierwszy chłopak i nie miałam doświadczenia. W każdym razie mimo jego zmian w stosunku do mnie, po kilku miesiącach przyszedł chłód z mojej strony. Przestał mnie interesować nawet seksualnie a i przy okazji wracało do mnie to co robił z innymi. Zaczął mi przeszkadzać nawet jego zapach, jego zwykłe zachowania. Miłość odeszła i kotara opadła. Zobaczyłam zupełnie inną osobę. Nie byłam już nim zainteresowana, odeszłam. Żałuję, że tak długo to trwało.
Oczywiście o zdradach dowiedziałam się nagle i też nie wierzyłam, że to możliwe. W końcu widywaliśmy się codziennie. On był czuły, planował wiele. Jednak przeczucie było. Trudno czasem uwierzyć w zdradę, bo kiedy, bo jak? Bo to przecież niemożliwe. Bo nawet nie miałby kiedy.
Dla przykładu powiem Ci, że mój ukochany mąż zdradzał mnie w trakcie pracy. Spotykał się podczas 8 godzin przebywania w pracy. Zawsze punktualnie był w domu o 17. Nigdy sam nie wychodził z nikim nigdzie. Zawsze ze mną. Weekendy tylko razem. Telefonu nie chował. Zdradzał mnie tak 6 lat. To były spotkania, próby umawiania się czy całowania z kimś. Do zdrady fizycznej nigdy się nie przyznał. Przyznał się tylko do tego na co miałam dowody w jego telefonie. Jak myślisz, czy jest możliwe że facet 6 lat szuka i nigdy nie udało mu się zdradzić? Ja w to nie wierzę. Także nie mów, że go znasz albo że na pewno on czegoś by nie zrobił.
Obecnie moje uczucia do męża są i ich nie ma. Mam pracę naukową oraz zajmuję się więcej moim dzieckiem. Mam swoje życie i mimo, że mieszkamy razem nauczyłam się cieszyć się życiem sama. Owszem, jesteśmy nadal razem ale nie jest to dla mnie na pierwszym miejscu. Obecnie mam swoje plany, które realizuje. Co będzie dalej to nie wiem, ale wiem że sytuacja jest na tyle nadszarpnięta, że moje chęci opadły. Kotara opadła. Uniknij cudzych błędów. Zakończ to i szukaj faceta dla siebie. Ja akurat życia z mężem nie żałuję, bo naprawdę na swoje duże plusy, dlatego tym bardziej trudno było mi zrozumieć jak on mógł to zrobić. Każdy ale nie on. Teraz stoję w prawdzie i to jest moja przewaga. Życie nie jest usłane różami, tylko po co samemu rzucać sobie pod nogi kolce.
Moja rada. Poznaj kogoś! Zobaczysz to jest najlepsza terapia z możliwych.
Allurepoison aż zakuło mnie w żołądku jak przeczytałam.
Myśli,że mógł mieć kogoś na boku boli chyba jeszcze bardziej. Nawet nie chcę myśleć o tym,że mógłby mi to zrobić.
Teraz jest wolny. Niech robi co chce i pewnie już sie pociesza inną, naiwną.
widzicie,moje mysli w kółko krążą przy nim.
Chcę naprawdę się uwolnić
Reca, myślę że w tym momencie należy zrobić grubą kreskę. Jesteś tu i teraz, a co się wydarzyło, nie zostanie cofnięte ani wykasowane. Przeszłości nie zmienisz, a moment i emocje, w których obecnie się znajdujesz nie przysłużą się konstruktywnej analizie. Było źle i to już wiesz, próbujesz się odciąć i to jest jakiś sukces. Nie rozmyślaj o tym jak było cudownie, bo to katowanie się. Nie analizuj nadmiernie też swojego cierpiania, bo w dalszym ciągu to on zajmuje Twoja przestrzeń w umyśle, a chodzi o to żeby te myśli wyplenic jak chwasty. Kiedy już trochę się z tym pogodzisz, spojrzysz na to bardziej obiektywne. Zajmuj czymś swoją uwagę, pomysł z puzzlami bardzo mi się spodobał.
Czytałam wątek na bieżąco i faktycznie nie fajnie się zrobiło. Myślę, że nie chodzi o to czy ktoś jest mądrzejszy czy głupszy. Każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu przechodził to samo. A wypieranie pewnych faktów czy racjonalizowanie, złość, bunt, niemoc itp. jest naturalną pierwszą reakcją obronną i wszystko to w swoim czasie dociera do każdego zranionego. Jedni mają to już daleko za sobą, jednym przychodzi to szybciej innym trochę wolniej, w zależności od stopnia uzależnienia emocjonalnego (które tu jeszcze jest bardzo wielkie) i zatracenia w tym wszystkim siebie.
Autorko, dziś jest źle i nie obiecujemy że jutro będzie lepiej, ani nawet pojutrze. Ale za kilka tygodni na pewno. Sugeruję również to co też padło tu nie raz, aby rozejrzec się za psychoterapią. Upajaj się tym, że to co tak bardzo Cię zatruwało masz już za sobą, mimo wszystko pustka jest lepsza od tej szarpaniny. Nie myśl co u niego, jak się czuje i czy kogoś ma, bo tak pozwalasz się okradać energetycznie i emocjonalnie. Nie pisz sobie tez historii do lajkow jakiejś laski itp.,bo w tym momencie Ciebie to po prostu nie dotyczy. Pomyśl ile fajnych rzeczy można zrobić jeszcze w życiu, jakie masz/miałaś plany, zrób coś dla siebie, coś co lubisz, na początek nawet małą rzecz - ciastko, spacer, rower. Może wypad w góry jeśli masz blisko, czy inne miejsca na łonie natury, pogoda jeszcze sprzyja to wykorzystaj ten czas żeby nie siedzieć w domu.
308 2020-09-14 12:18:45 Ostatnio edytowany przez Reca36 (2020-09-14 13:40:47)
Moon light tak muszę zrobić żeby uratować siebie.
dziś co chwile przeszywa mnie strach, ścisk w głowie, nie jadłam od rana.
Tak naprawdę to chciałabym sie tak wkur...żeby z czystym sumieniem powiedzieć samej sobie : spadaj dziadu. Straciłeś kobietę, która kochała Cię nad życie. Dziś mam ochotę mu to wszystko wykrzyczeć,ale jak pisał kolega ...uczę sie panować nad działaniami.Nie zrobię nic...dla siebie...dla mojego dobra.
Postaram się wypierać myśli jak było dobrze albo źle. Boli tylko myśl,że może kogoś ma..i wiem,że nie powinno mnie to dotyczyć,ale...wiecie jak to jest...
Edit: Za półtorej godziny kończę pracę. Wyjrzalam właśnie przez okno na parking. Stoi jego samochód. Ja nie chcę go widzieć. Już mi jest słabo. Serce mi wali. Nie chcę się bać. Nie chcę tych emocji. Co ja mam zrobić.
Reca:
Zrobiło mi się cholernie przykro gdy przeczytałem o twoim poczuciu bycia nikim dla mężczyzny którego kochasz. Nie mam najmniejszego pojęcia czy on kiedyś zrozumie co i kogo stracił. Natomiast wiem że jedyne co możesz zrobić to odciąć się. Jeśli kobietę się kocha, stawia się ją na pierwszym miejscu. Właśnie na to zasługujesz. A zadaniem mężczyzny jest okazać kobiecie jak ważna dla niego jest.
Jestem ciekaw jak postąpiłaś z tym samochodem przed pracą.
Allurepoison:
To co napisałem to konkretne odpowiedzi na konkretne pytania od Recy. Nie są to tezy tylko opis moich własnych zachowań, myśli i uczuć. Nie mam pojęcia co siedzi w głowie i sercu jej byłego partnera. Zgadzam się że nie ma co się za długo nad tym zastanawiać. To jego brocha. Dobre jest za to pytanie jak wartościowy związek miałby wyglądać. Chyba tak jest, że tylko mając wyobrażony cel jest szansa że go się osiągnie. Inaczej się drepcze. Ale może Reca potrzebuje sobie jeszcze podreptać.
Reca:
Musisz po prostu usiaść i się na poważnie zastanowic - odpowiada Ci ten człowiek czy Ci nie odpowiada. Czy pasuje Ci życie jak ostatnio czy nie pasuje. Czy jesteś w stanie tolerować WSZYSTKO, głównie to, przez co się rozstaliście/co do czego masz wątpliwości/wszystko co Ci boli. Gdybyś miała 20 lat to jeszcze okej, mozecie sie tak bawic w spotkania (chociaz i tak to strata czasu). Ale tak naprawdę, masz juz prawie 30 lat. Jeżeli teraz w tym momencie nie zastanowisz się jakie masz GRANICE w związku (i nie tylko), jakie oczekiwania i plany na przyszłość to będziesz tkwiła w tym układzie i do 40 - a wtedy gorzej będzie zrealizowac niektóre plany/marzenia. Obudzisz się któregoś dnia i zobaczysz, że tak na prawdę nic nie masz. Decyzja, którą podejmiesz teraz jest kluczowa, bo tu już nie chodzi o związek teraz tylko o CAŁE Twoje życie. Albo je wygrasz albo przegrasz. Twój czas jest bardzo cenny. Rozumiesz o co mi chodzi?
Przeraża mnie to, że nie jjesz. Może dlatego, że sama miałam taki problem. Wiem jakie są konsekwencje. Ja Cie bardzo prosze, jeżeli nie masz ochoty nic gotować, pójdz do zwykłego marketu kup chociaż gotowe zupy, jakieś przeciery dla dzieci - nie musisz gryźć, wypijesz szybko, lepiej przejdzie przez gardło. NA SIŁE. Po prostu MUSISZ jesc, cokolwiek, nie musi być mega dużo. A jutro pójdz do apteki, kup witaminy i tran. Ja Cie juz w tym momencie bardzo prosze, zrób to chociaż na siłe.
311 2020-09-14 17:06:26 Ostatnio edytowany przez Reca36 (2020-09-14 17:11:37)
Ja nie wiem po co on przyjechał. Nie wysiadł z auta. Sprawdzał mnie? Wiem za to, że ja mam ciśnienie za duże, ścisk w klacie i potargane nerwy jego widokiem.
Kolorowe sny. Dziękuję. Zjadłam. Na siłę. Chce mi się wymiotować (sorry) czuję się jak narkoman, naprawdę. Jak by mi brakowało działki.
Nie. Nie chcę takiego życia. On się nie zmieni. On widzi we mnie winę we wszystkim.
Dostałam przed chwilą wiadomość na msg :musiałaś mnie tak olać? Ty naprawdę nie widzisz swoich błędów? Widzę, że nic się nie zmieni, bo nic nie rozumiesz.
Jezu... Dlaczego on to robi. Wiem że gdybym chciała z nim pogadać będzie tekst, znów masz pretensje.
Idę do kościoła
P. S. ZABLOKOWANY
312 2020-09-14 17:11:13 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2020-09-14 17:13:22)
Mogę Cie prosić żebyś przeczytała wszystkie posty powyżej i się spróbowała odnieść do słów autorów? Ale tak wiesz lepiej, z jakimiś przemyśleniami swoimi itp Tak jakby to nie były rady skierowane do Ciebie, tylko miałabyś z kimś prowadzić dyskusje na te tematy
313 2020-09-14 17:13:11 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-09-14 17:15:07)
msg :musiałaś mnie tak olać? Ty naprawdę nie widzisz swoich błędów? Widzę, że nic się nie zmieni, bo nic nie rozumiesz.
Jezu... Dlaczego on to robi. Wiem że gdybym chciała z nim pogadać będzie tekst, znów masz pretensje.
On na prawdę się chyba nie zmieni.
ZABLOKOWANY
Mam nadzieję, że wszędzie zablokowany.
Ja nie wiem po co on przyjechał. Nie wysiadł z auta. Sprawdzał mnie? Wiem za to, że ja mam ciśnienie za duże, ścisk w klacie i potargane nerwy jego widokiem.
Kolorowe sny. Dziękuję. Zjadłam. Na siłę. Chce mi się wymiotować (sorry) czuję się jak narkoman, naprawdę. Jak by mi brakowało działki.
Nie. Nie chcę takiego życia. On się nie zmieni. On widzi we mnie winę we wszystkim.Dostałam przed chwilą wiadomość na msg :musiałaś mnie tak olać? Ty naprawdę nie widzisz swoich błędów? Widzę, że nic się nie zmieni, bo nic nie rozumiesz.
Jezu... Dlaczego on to robi. Wiem że gdybym chciała z nim pogadać będzie tekst, znów masz pretensje.
Idę do kościoła
P. S. ZABLOKOWANY
Przyjechał po to, żeby Cie sprowokować i dręczyć - OLEJ.
Tak, masz jeść przez następne dni, cokolwiek, polecam zupy krem - NA SIŁE.
Chce Ci sie wymiotowac - objaw DŁUGOTRWAŁEGO stresu.
No właśnie nie chcesz takiego życia. To napisz nam tu wszystkim jak wrócisz, jakie życie byś chciala mieć i jaki związek dobra? Ale tak wiesz, daj 100% siebie.
No dobra napisał tak. Jakbym do Ciebie zadzwoniła jutro, zapłakana, że ja dostałam taką wiadomość (a wiedziałabyś, że jestem okej, ze nie ja zawiniłam, że ja dobrze robiłam) - to co byś mi powiedziała ? Co byś pomyślała o tym facecie ??
315 2020-09-14 17:22:15 Ostatnio edytowany przez Britan (2020-09-14 17:22:54)
Swoją drogą jak człowiek widzi z boku jak takie toksyczne związki działają na inną osobę zaczyna inaczej postrzegać takie relacje.
To jest aż taki stres, że macie odruchy wymiotne. Szalone.
Reca, on Cię prowokuje!
Musisz być czujna i silna, o ile chcesz, aby coś się zmieniło.
Nie ma innego wyjścia.
Ja nie wiem po co on przyjechał. Nie wysiadł z auta. Sprawdzał mnie? Wiem za to, że ja mam ciśnienie za duże, ścisk w klacie i potargane nerwy jego widokiem.
Kolorowe sny. Dziękuję. Zjadłam. Na siłę. Chce mi się wymiotować (sorry) czuję się jak narkoman, naprawdę. Jak by mi brakowało działki.
Nie. Nie chcę takiego życia. On się nie zmieni. On widzi we mnie winę we wszystkim.Dostałam przed chwilą wiadomość na msg :musiałaś mnie tak olać? Ty naprawdę nie widzisz swoich błędów? Widzę, że nic się nie zmieni, bo nic nie rozumiesz.
Jezu... Dlaczego on to robi. Wiem że gdybym chciała z nim pogadać będzie tekst, znów masz pretensje.
Idę do kościoła
P. S. ZABLOKOWANY
Nie daj się złamać. Tak, to prowokacja i próby wepchnięcia Cię w jeszcze większą czarną d.. i wywołania poczucia winy - Ty zła, on przyjechał, a Ty niedobra olałas go i wszystko znowu przecież Twoja wina. Nawet nie analizuj tej sytuacji, bo szkoda czasu i nerwów.
I tak , musisz jeść, musisz się zatroszczyć teraz o siebie, straconego zdrowia nikt Ci nie wróci. Przezywasz silne emocje i uruchomiła się psychosomatyka, ale uwierz, że możesz nad tym zapanować.
KoloroweSny, jesteś super! Wiem, że też przechodzisz trudny okres, ale jestes taka silna! I masz tyle cierpliwości - wiadomo dlaczego.. Bardzo trafnie to opisałaś i to jest ten sam punkt, w którym toczy się gra o moje życie, dokładnie dziś miałam identyczne przemyślenia..
Reca, pomyśl sobie, jestem w tym samym wieku co Ty, z tym że ja z podobnym człowiekiem i tego typu zagrywkami spędziłam 10 lat. Tylko dlatego, że kiedyś uwierzyłam, że zrozumiał pewne kwestie i będzie już dobrze. I wiesz co? Nie jest. Mimo, że się postawiłam, że powiedziałam swoje itp. Dlatego przestrzegam Cię.
318 2020-09-14 18:48:08 Ostatnio edytowany przez KoloroweSny (2020-09-14 18:48:59)
Reca36 napisał/a:msg :musiałaś mnie tak olać? Ty naprawdę nie widzisz swoich błędów? Widzę, że nic się nie zmieni, bo nic nie rozumiesz.
Jezu... Dlaczego on to robi. Wiem że gdybym chciała z nim pogadać będzie tekst, znów masz pretensje.On na prawdę się chyba nie zmieni.
Wiesz co, to w tym momencie nie chodzi już nawet o zmianę ... ale o zrozumienie przez niego prostych faktów (w sumie przez autorkę również). Nie da się zmienić czy zrozumieć w chwile i to jeszcze mając ciągły kontakt. Dopiero jak emocje opadną, człowiek się uspokoi to inaczej patrzy. Ale to musi minąć kilka miesięcy. No i przede wszystkim to musi być osoba, która na prawde widzi swoje błędy a nie jakieś pozory. Do kogoś kto nie widzi swoich błędów i szczerze nie załuje to się nawet nie opłaca mówić i tłumaczyć...To jest takie kopanie się z koniem, Ty jedno ktoś drugie - jaki w tym sens ?? Jak nie chce zobaczyc to nie zobaczy choćbyś i całą noc tłumaczył....
--- > AUTORKO nie myślisz podobnie?
Swoją drogą jak człowiek widzi z boku jak takie toksyczne związki działają na inną osobę zaczyna inaczej postrzegać takie relacje.
To jest aż taki stres, że macie odruchy wymiotne. Szalone.
Tak jak już pisałam w którymś poście, wpływ stresu na ludzki organizm jest niestety okrutny. Każdy to kojarzy z objawami 'psychicznymi' - nerwice, depresje i inne takie. Ale to pociąga za sobą jeszcze gorsze szkody. Tak jak tutaj stres -> zaburzenia odżywiania -> niedożywienie i tu już milion innych strzałek -> jako efektów (wszystko tak na prawdę można tu wrzucić, problemy ze skórą/włosami/paznokciami, osłabienie/omdlenia, problemy z ciśnieniem, problemy z miesiączką, problem z koncentracją...i wieeeeleeee wieeeleee).
KoloroweSny, jesteś super! Wiem, że też przechodzisz trudny okres, ale jestes taka silna! I masz tyle cierpliwości - wiadomo dlaczego.. Bardzo trafnie to opisałaś i to jest ten sam punkt, w którym toczy się gra o moje życie, dokładnie dziś miałam identyczne przemyślenia..
Reca, pomyśl sobie, jestem w tym samym wieku co Ty, z tym że ja z podobnym człowiekiem i tego typu zagrywkami spędziłam 10 lat. Tylko dlatego, że kiedyś uwierzyłam, że zrozumiał pewne kwestie i będzie już dobrze. I wiesz co? Nie jest. Mimo, że się postawiłam, że powiedziałam swoje itp. Dlatego przestrzegam Cię.
O jeny, dzięki, miło czytać Tak, nie będę ukrywać, że też przechodzę przez ciężki okres – może dlatego łatwiej mi jej tłumaczyć, bo sama to przerabiałam. Co ja pisze, ja to tak naprawdę nadal przerabiam, minęło mało czasu. To co napisałam wyżej, to chyba tak naprawdę kwintesencja moich miesięcznych przemyśleń. Silny to generalnie mam charakter, ale tak naprawdę w mojej sytuacji jestem słaba (zaślepiona miłością głupia naiwniaczka, teraz dopiero się to zmienia. Od kiedy poczytałam co piszą dziewczyny, pooglądałam filmiki które polecają, popisałam z Ulle i Izabelą). Silne to są dziewczyny z tego forum/wątku, Allure (zostałam fanką tych postów), Feniks, Umajona, Izabela, Ulle…no każda. Odnośnie Twojej wypowiedzi…a to nie było od razu widać, że nie przemyślał? Maskował się?
319 2020-09-14 18:59:13 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-09-14 19:17:37)
off-top.
Prywatne rozmowy proszę przenieść na priv.
Autorka też z tego wyjdzie, bo udało się ją złamać, fakt dość brutalnie, ale raczej skutecznie. Od tej pory zacznie się, dość jeszcze opornie, ale zacznie się podnosić.
320 2020-09-14 19:01:47 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-09-14 19:04:18)
Reca, osoby wyżej już wiele napisały, więc ja od siebie dodam tylko taką piosenkę na ukojenie...
(dlatego, że wspomniałaś o pójściu do kościoła, więc domyślam się, że jesteś wierząca - nikogo nie próbuję nawracać)
321 2020-09-14 19:34:39 Ostatnio edytowany przez Reca36 (2020-09-14 20:47:06)
❤️
Dajcie mi chwilę. Przeplakalam godzinę w kościele. Na kolanach.
Ten człowiek nigdy mnie nie kochał. Gdybym ja naprawdę była ważna zrobiłby wszystko żeby to uratować. Nie siedząc w aucie a później znów mnie obwiniac, że jak ja go potraktowałam. Znów chciał wzbudzic we mnie poczucie winy..
Dajcie mi chwilę. Czuję się słabo. Jestem taka słaba psychicznie, że nie poznaje siebie samej. Co ten człowiek że mną zrobił.
Droga Reco36,
gdy tylko coś, wydaje Ci się nienormalne, natychmiast się wycofuj,
inaczej, to co nienormalne, stanie się się dla Ciebie NORMALNOŚCIĄ,
intuicja, nigdy Cię nie zawiedzie, ona wie pierwsza, czy coś jest dobre, czy złe..
trzymaj się jej i zawsze słuchaj.
Postępuj zawsze w zgodzie z samą sobą i swoim tempem, gdy ktoś Cie ponagla, czy przyspiesza, nie słuchaj, ignoruj..
Tyle się tutaj mówi, o znalezieniu siebie samej, możesz zacząć od teraz,
gdy czujesz, że ktoś jest dla Ciebie toksyczny - a Ty sama o tym decydujesz, a nie Zgromadzenie Polowania na Narcyzów-
to nie odpowiadasz, nie musisz, to są Twoje granice, które możesz postawić sama, tam gdzie chcesz.
Pisz, bo to pomaga, ale odpowiadaj tylko tym, którym chcesz odpowiedzieć. To Twoje prawo.
Trzymaj się.
Allurepoison
napisała:
"Moja rada. Poznaj kogoś! Zobaczysz to jest najlepsza terapia z możliwych."
A co, z drugim człowiekiem? Po drugiej stronie?
Terapia? Plaster?
Czy ta osoba, ma tylko pomóc w terapii?
Naprawdę uważasz,że ktoś, kto jeszcze kocha innego, powinien poznać następnego? żeby lepiej się poczuć?
Nigdy nie słyszałam gorszej rady.
Dla tego kogoś, rzecz jasna.
Sama chciałabyś? a po pół roku, usłyszeć: sorry, myślałam/łem, że zapomnę, ale ciągle kocham ex?
Uważam, że autorka dobrze sobie radzi, przynajmniej próbuje,
to nie jest takie oczywiste, nawet gdy się czyta czarno na białym o Narcyzach,
że mój ukochany, jest właśnie taki,
jest taki rękaw między- ciśnieniowy, żeby przejść z jednego pułapu na drugi,
nie można przeskoczyć od razu,
chyba co niektórzy o tym zapomnieli,
niektóre osoby pastwią się nad autorką,
jakby to ona właśnie, miała zapłacić, za ich własne błędy.
Ja, doskonalę rozumiem pojęcia kat i ofiara,
ale o własnych błędach, nigdy nie należy zapominać.
I należy zawsze pozwolić, innym na ich własne.
Oczywiście że ma poznać. I nie wiem dlaczego uważasz, że ma to być na chwilę. Nikt nie mówi o poznaniu kogoś z braku laku, o braniu byle czego. Niech idzie do ludzi i pozna kogoś w kim się zakocha. Siedząc w domu nie pozna nikogo. Nie ma tutaj mowy o wykorzystywaniu kogokolwiek czy tym bardziej o tym, że ma iść do łóżka ot tak. Absolutnie nie.
Mieszkamy od siebie 50 km. Czasem bywały weekendy wolne od siebie, bo kończę studia podyplomowe.
Nie jestem typem bluszcza. Często się spotykaliśmy, nocowalismy u siebie itp. Zawsze musiało być jak on chce. Przyjeżdżal wtedy, kiedy jemu pasowało. Nasze rozmowy przez tel były częste na początku... Później coraz mniej.
Przez ostatni tydzień był w delegacji. Stamtąd pisał że tęskni, wysyłał buziaki, zdjęcia filmy. Ale czułam jakiś dystans. Po tym jak sam zbliżył się A ja wczoraj napisałam dobranoc iii kocham Cię... On zamilkł. Stwierdził, że jak było tak miło to nie musiałam tego pisać. Coo?? Heloooł?? A 2 dni wcześniej w rozmowie przez tel usłyszałam aj looowjuuu Buzka. Czy to jest normalne?? Wkurzyłam się i powiedziałam mu dziś, że tak nie można. Nie można bawić się kims. Daje mi palec a jak chce rękę dostaje po łbie. Odpisał.... Znów mi coś wyrzucasz. I.... Wyłączył telefon.
Pisze do Was żebyście dali mi siłę odejść od tego dupka. Facet ma 35 lat. Ja 29.a zachowuje się jak jakiś narcyz. Manipulant.
Uzaleznil mnie od siebie od tego uczucia, emocji, miał mnie za pewniaka na wyłączność i teraz mam... Łzy ból i tęsknotę za kimś kto tak mnie traktuje
Tak dokładnie uzależnił Cię od siebie i strasznie Tobą manipuluje albo rzeczywiście ma już dość. znam taki schemat. Najpierw facet robi wszystko, żebyś była na każde jego skinienie, a gdy tak już się stanie, to się wycofuje albo szuka sobie następnej ofiary. Moim zdaniem to jest toksyczny związek i powinnaś wszystko zrobić, żeby to zakończyć dla samej siebie. Zeby znowu poczuć się dobrze sama ze sobą. Tak jak to napisałaś uwolnić się z tego toksycznego schematu.
❤️
Dajcie mi chwilę. Przeplakalam godzinę w kościele. Na kolanach.
Niech to będzie Twoje oczyszczenie. Odbijesz się od tego dna, daj sobie czas na przeżycie każdej emocji, ale nie tkwij w rozpaczy.
KoloroweSny, napisałam wiadomość prywatną, za dużo by pisać żeby w cudzym wątku śmiecić.