Przy okazji wątku o zaliczaniu, miałem myśli na temat dominacji. Uznałem, że można to rozważyć w nowym wątku. Inne, które znalazłem na forum, traktowały o tym jak kobiety lubią być zdominowane. Natomiast mnie zastanawia sam aspekt dominacji. Przyjmijmy, że jest tak, że w większości faceci ze względu na testosteron (bardzo ogólnie mówiąc), siłę, tężyznę fizyczną, dominują nad kobietą. Kobiety mogą być chcieć zaliczane, bo lubią być zdominowane? Taka teza przyszła mi do głowy.
Pytam też ze względu obserwacje tego, co dzieje się w moim związku. Im dłużej jesteśmy razem, im dalej posuwa się nasz seks, tym bardziej brnie on w stronę rzeczy, które można przyjąć chyba za ekstremalne jak np. podduszanie. Takie nowości w tym roku, jest tego więcej i nie powiem, zaczyna mi to odpowiadać. Jakby pojawiła się w niej większa chęć uległości i czysta przyjemność czerpana w byciu zdominowaną. Pozwala na wiele i widać, że ją to poważnie rajcuje. Rzadko, bo rzadko, ale coś się zmieniło.
Ale trochę chyba wpychasz pewne pojęcia do jednego worka, a to tak nie działa. To, że ktoś lubi mocną dominację w seksie nie oznacza, że lubi być tak samo zdominowany w życiu. Tu nie ma reguły. Bywa skrajnie odwrotnie. Ktoś uwielbiający mieć władzę w życiu, w seksie lubi przyjmować pozycję podporządkowaną.
To jest pewnie efekt 50 twarzy Greya, jeśli partnerka oglądała (oczywiście to żart).
A tak na poważnie, to moim zdaniem "zaliczalność" i dominacja nie idą w ogóle w parze. Kobieta, aby czerpać satysfakcję z bycia zdominowaną musi bezgranicznie ufać partnerowi, a to w przelotnych związkach typu "zaliczanie" jest raczej niemożliwe.
Jako ciekawostka, gdzieś kiedyś czytałam, że bycie zdominowaną jest jedną z najczęstszych fantazji erotycznych u kobiet obok seksu z kobietą i seksu z dwoma panami.
Czesto dominacje lubia dominujace osoby. Dlatego czasem jacys wielcy biznesmani, szefowie wielkich firm ida do dominy zeby ich tam biczem bila.
Sama wiem jak to jest jak jest sie osoba dominujaca i kontrolujaca wszystko. Czasami czlowiekowi sie chce zmiany bez konsekwencji.
A tak na poważnie, to moim zdaniem "zaliczalność" i dominacja nie idą w ogóle w parze. Kobieta, aby czerpać satysfakcję z bycia zdominowaną musi bezgranicznie ufać partnerowi, a to w przelotnych związkach typu "zaliczanie" jest raczej niemożliwe.
dokładnie.
Z tym bezgranicznym zaufaniem to nie przesadzalabym. Ja zaufanie mam wylacznie do siebie i do swojej kalkulacji. Jezli ktos mialby mnie tam za szyje dusic to wiem co do kogo jest watpliwe by mnie rzeczywiscie udusil.
Trzeba przyznać, że takich "wypadków przy pracy" odnotowano całkiem sporo...
Pikupik2019 napisał/a:A tak na poważnie, to moim zdaniem "zaliczalność" i dominacja nie idą w ogóle w parze. Kobieta, aby czerpać satysfakcję z bycia zdominowaną musi bezgranicznie ufać partnerowi, a to w przelotnych związkach typu "zaliczanie" jest raczej niemożliwe.
dokładnie.
Tutaj pełna zgoda. Mam podobne przemyślenia.
Misinx odnoszę się do sfery czysto seksualnej, nie życiowej.
Chodzi mi o aspekt uległości wobec partnera Wiadomo, że łączy się to z zaufaniem do partnera. Żona nie pozwalaby na pewne aktywności, gdyby mi nie ufała. Dobrze wie, że prędzej spytam, zanim spróbuję przekroczyć jakaś granicę. Wiecie, co poniektórzy, że w moim związku występuje problem z artykulowwniem potrzeb z jej strony, więc poruszam się trochę po omacku. Po prostu zastanawia mnie jej zwiększone poczucie uległości wobec mnie, że zacyuje jej słowa: rób mi tak, jakbyś chciał zrobić krzywdę.
Mam umysł analityczny, na niczym Kinsey wchodzi mi myślenie: skąd się to bierze?
Skąd się to bierze?
Hmm, nie wiem, czy tu chodzi o dominację. Jak dla mnie, chodzi o odczuwanie męskiej siły... Co prawda u mnie nie było nic "ekstremalnego" i nawet nie wiem, czy bym coś takiego chciała, jednak w jakimś stopniu tą swoją siłę w łóżku okazywał. I było to coś niesamowitego dla mnie, jako kobiety.
Podpisuje się pod chęcią bycia zdominowana. Na codzień mam dominujący charakter, a w łóżku jestem posłuszna. Im bardziej partner mną rządzi tym lepiej. Nie pozwoliłabym na to partnerowi któremu nie ufam, nawet bym powiedziała że mocniejsze wrażenia i ich chęć w łóżku idą w parze ze stabilizacja i zaufaniem w związku, ale i... Nudą.
Kolejna kwestia, codzienność jest przewidywalna, tak jak i partner, dlatego tak bardzo np ja, chce w łóżku mocniejszych, coraz mocniejszych wrażeń. Musi się coś dziać. Kiedy partner mnie wykorzysta i sponiewiera " to długo się tym zachwycam a jak działa na libido... w sumie to koleżanki kiedyś przy winku przyznały że też tak mają, po mocniejszym seksie jeszcze bardziej zachwycają się partnerem. Wręcz podniecaja
Z jednej strony fetysz, z drugiej strony chęć na mocniejsze wrażenia z naszym" Misiem "
Skąd się to bierze?
Hmm, nie wiem, czy tu chodzi o dominację. Jak dla mnie, chodzi o odczuwanie męskiej siły... Co prawda u mnie nie było nic "ekstremalnego" i nawet nie wiem, czy bym coś takiego chciała, jednak w jakimś stopniu tą swoją siłę w łóżku okazywał. I było to coś niesamowitego dla mnie, jako kobiety.
o własnie, odczuwam podobnie. W dominacji stawiam bardziej na doznania emocjonalne, niż fizyczne. Nie kręci mnie jakieś ostra perwersja i coraz mocniejesze wrażenia (uważam, że to prowadzi donikąd, przekraczane są kolejne granice i kolejne, i w koncu czlowiek potrzebuje już naprawdę ekstremalnych bodzcow, żeby mieć przyjemność) Kręci mnie siła w mężczyznie, ogolnie, nie chodzi o tężyznę fizyczną, kręci mnie siła jaka płynie z kogoś, kto wie, czego chce i okazuje to wprost. Taki samiec alfa, ktory emanuje męską siłą i energią. To podobnie jak faceci, ktorzy pytani o pożądaną cechę u kobiety mowią kobiecość, ale nie potrafią określić na czym tak naprawdę ta energia polega. Tak więc to odczuwanie męskiej siły jak to ujęłaś, samo w sobie jest podniecające. Ja bym jeszcze dodała - męskiej, samczej, pierwotnej siły :-) Uwielbiam się tej sile oddawać we władanie :-)
Co ciekawe, do mnie często robiły podchody takie miłe, uległe ciapciaki, widząc we mnie osobę stanowczą i dominującą. Irytowało mnie to jak diabli. Często, na pierwszy rzut oka, zwlaszcza tego niewprawnego ;-) sprawiam wrażenie tzw. zimnej suki, emocjonalnie chłodnej i zdystansowanej, ktora wie, czego chce. Pewnie stąd nieporozumienia ;-)
ja lubię dominować szczególnie w nowych znajomościach, ale później lepiej mi gdy to facet przejmuję tę rolę. i zgadzam się, że w tej dominajcji chodzi o męską siłę.
Wasze wypowiedzi naprowadziły mnie na pewną rzecz. Obserwując siebie przez niemalże ostatni rok, to zaszła pewna zmiana. Mianowicie muszę się przyznać, że przez jakiś czas byłem ciepłym misiem, jak ktoś wyżej określił. Chociaz w seksie przedtem zazwyczaj dominowalem, to w życiu codziennym niezbyt. Za dużo pozwalałem.
Jednak praca na sobą, ćwiczenia fizyczne, odstawienie masturbacji, lepsze jedzenie, wysypanie się, sprawiło, że mój poziom testosteronu wzrósł. W ślad za tym stalem się jednocześnie bardziej rodzinny i bardziej władczy w swoim domu jednocześnie.
Innymi słowy spełniają się pewne prognozy, o których się czyta chociażby w przypadku odstawienia częstej masturbacji i porno z czym się przez jakiś czas zmagałem.
I to jest chyba klucz do tego. Żona zmieniła nieco stosunek do mnie. Zresztą kiedyś miała do mnie zarzut, że nie potrafiłem jej opierd.....ć kiedy trzeba. Teraz się nie waham i widzę, że to w jakiś sposób na nią działa. Przez swoją determinację dążenia do zmiany widzę, że ona próbuje zmienić siebie. Jednym z objawów jest zwiększona uległość w łóżku, po prostu lubi jak przejmuję kontrolę i robię to, co lubi z jeszcze większym naciskiem na zdominowanie jej z jednoczesnym poszanowaniem jej ciała i duszy. Następnego dnia chce więcej.
Coś jest na rzeczy z tym samcem alfa
Twoja żona dominuje nad Tobą i ma poczucie kontroli, więc pozwala sobie na takie zabawy, ale może to dla Was lepiej?
Może też wolałaby w życiu, byś był bardziej stanowczy, więc takiego sobie Ciebie w łóżku tworzy.
Może gdybyś to Ty całkowicie przejął kontrolę robiąc to samo kiedy Ty chcesz, ona poczulabym się z tym żle, wbrew pozorom.
Więc uważaj..:)
Jak dla mnie wszystko zależy od nastroju i wszelkie zmiany są miłą odskocznią szczególnie w długoletnich związkach. Dominacja ze strony mężczyzny w wersji light ( nie sado- maso czy jakaś niewolnica i pan bo to jest raczej zabawa dla nielicznych ) jest jak najbardziej pożądana . Kobiety, mimo że są coraz bardziej wyzwolone, silne i stanowcze , lubią poczuć się czasem jak kobieta delikatna, trochę niezaradna, niezdecydowana , nieporadna , uległa licząc na typowo samcze zachowanie swojego partnera, na to iż poprowadzi on grę według własnego widzimisię a one się chętnie podstosują.
Chcę też zauważyć, że niezależnie od płci każdy czasem chce lub potrzebuje trochę odpuścić, ulec słabościom i zdać się na kogoś, a skoro w zyciu codziennym nie jest to możliwe, to chociaż w łóżku można się tak zabawić i zafundować sobie małą zmianę.
Podobnie jak Umajona jestem daleka od pokonywania jakichś kolejnych ekstremalnych granic i perwersji ale pewne nowości udoskonalenia są jak najbardziej w cenie. Seks to przygoda, zabawa, ekscytacja a fantazja w zabawach lóżkowych to odskocznia od codzienności i pewien rodzaj alternatywnej rzeczywistości, w której wcale nie musimy być tacy , jak w codziennym życiu.
16 2020-06-12 10:55:11 Ostatnio edytowany przez m4jkel (2020-06-12 10:59:23)
Twoja żona dominuje nad Tobą i ma poczucie kontroli, więc pozwala sobie na takie zabawy, ale może to dla Was lepiej?
Może też wolałaby w życiu, byś był bardziej stanowczy, więc takiego sobie Ciebie w łóżku tworzy.
Może gdybyś to Ty całkowicie przejął kontrolę robiąc to samo kiedy Ty chcesz, ona poczulabym się z tym żle, wbrew pozorom.
Więc uważaj..:)
Elu, trochę mi się to kupy nie trzyma. W życiu codziennym jest równowaga, z lekką przewagą na mnie. W sensie, gdy dochodzi do podjęcia decyzji w jakiejś sprawie, to zdaje się na mnie. W tym względzie jesteśmy bardzo dograni i nie mamy komplikacji, kłótni, awantur, jest bardzo ok.
Jeśli odwołujesz się do sfery seksualnej, to jest dla mnie oczywistym, że kobieta kontroluje sytuację, zazwyczaj. Nie wezmę żony siłą, bo poczuję się jak gwałciciel, a też nic nie poradzę na libido, które u niej pik krzywej przypada na owulację (pisząc jak Kinsey ). Seks jest za obopólną zgodą, zresztą jak opisałem w wątku o "zaliczaniu". Nie chce - szanuję, chce - jedziemy, albo czule i delikatnie, albo z dominacją, zależnie od nastroju.
Natomiast: "Może gdybyś to Ty całkowicie przejął kontrolę robiąc to samo kiedy Ty chcesz, ona poczulabym się z tym żle, wbrew pozorom." - nie rozumiem. To zdanie jawnie opisuje przykład partnera Neny, który domaga się seksu każdego dnia, a jej to nie odpowiada.
Dominuje? Nie. Kotroluje? Owszem, bo ma empatycznego męża i wie, że uszanuje jej ciało. Nic nie poradzę na to, że w większości sytuacji, gdy nieco mocniej chciałem przycisnąć, to reagowała złością, a innym razem udawaną złością, bo faktycznie chciała, abym zrobił to mocniej. Te sytuacje są o wiele rzadsze. Nie czytam w myślach, więc fakt, to ona kontroluje czy chce czy nie.
Podobnie jak Umajona jestem daleka od pokonywania jakichś kolejnych ekstremalnych granic i perwersji ale pewne nowości udoskonalenia są jak najbardziej w cenie. Seks to przygoda, zabawa, ekscytacja a fantazja w zabawach lóżkowych to odskocznia od codzienności i pewien rodzaj alternatywnej rzeczywistości, w której wcale nie musimy być tacy , jak w codziennym życiu.
Dokładnie. Wbrew pozorom, też nie poczuwam potrzeby przekraczania kolejnych granic, ale odkrywanie ich jest całkiem fajne. Po prostu tak wyszło, wyraziła pewną prośbę, na którą przystałem, bo było to coś nowego, świeżego i teraz od czasu do czasu do tego wracamy, gdy jest w nastroju. Odbieram to jako rodzaj pewnej dojrzałości seksualnej, gdzie partnerzy dochodzą do momentu. że może czas zacząć spróbować czegoś nowego. Na tym polu jeszcze dużo mamy do odkrycia, ale to wszystko przychodzi naturalnie, w trakcie zabaw.
17 2020-06-12 19:24:24 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-06-12 19:24:54)
Sam napisałeś że byłeś ciepłym Misiem, to przecież nie mój wymysł, tylko Twoje słowa.:)
Z tym że dla mnie nie brzmi to obraźliwe, po prostu jedni są tacy, inni owacy.
Z moich obserwacji to nie jest cecha charakteru przypisana do czlowieka, ale coś na wzór pozycji, która ustala się w konkretnym związku. Wg mnie nie zmienia się to od przyrostu mięśni czy zmiany fryzury, chociaż wielu mężczyzn lansuje taką tezę. To jest coś w psychice, i nie sądzę by układ między ludźmi się tu jakoś znacząco zmieniał.
Więc obstaję przy swoim zdaniu, że niezależnie od przyduszeń, to żona dominuje nad Tobą i to nie obelga.
Zresztą potwierdziles moje wcześniejsze przypuszczenie, pisząc że próby przełamania czegoś wywołały złość.
Widzę, że Ty zdążysz do większego zbliżenia się do żony w psychicznym sensie.
Ale ona raczej nie dopuści Cię bliżej.
Dlaczego, nie wiem.
Sam napisałeś że byłeś ciepłym Misiem, to przecież nie mój wymysł, tylko Twoje słowa.:)
Z tym że dla mnie nie brzmi to obraźliwe, po prostu jedni są tacy, inni owacy.
Z moich obserwacji to nie jest cecha charakteru przypisana do czlowieka, ale coś na wzór pozycji, która ustala się w konkretnym związku. Wg mnie nie zmienia się to od przyrostu mięśni czy zmiany fryzury, chociaż wielu mężczyzn lansuje taką tezę. To jest coś w psychice, i nie sądzę by układ między ludźmi się tu jakoś znacząco zmieniał.
Więc obstaję przy swoim zdaniu, że niezależnie od przyduszeń, to żona dominuje nad Tobą i to nie obelga.
Zresztą potwierdziles moje wcześniejsze przypuszczenie, pisząc że próby przełamania czegoś wywołały złość.
Widzę, że Ty zdążysz do większego zbliżenia się do żony w psychicznym sensie.
Ale ona raczej nie dopuści Cię bliżej.
Dlaczego, nie wiem.
Nie dążę do psychicznego zbliżenia, tylko fizycznego.
W sytuacji jakiej ja się znajduję są trzy wyjścia:
- rozwód z powodu braku zaspokojenia swoich potrzeb
- domaganie się większej ilości zbliżeń czym facet odpycha od siebie, bo jest zbyt natarczywy i walnie focha stulecia, cichy tydzien
- pójść na kompromis i dopasować się do partnera pod względem ilości zbliżeń
W każdym z tych wariantów siła rzeczy jedna strona pozostaje nieszczęśliwa. Czy ja się tak czuję? Nie wiem, bo z jednej strony przywykłem, z drugiej strony mam myśli, że taki partner podchodzi do tego egoistycznie.
Ale zbaczamy z tematu, mój wątek jest poniżej.
Nie czytam w myślach, więc fakt, to ona kontroluje czy chce czy nie.
A nie przyszło Ci do głowy o tym z nią porozmawiać?
Każda kobieta bez względu na to jak bardzo jest silna i niezależna, potrzebuje czasem lub częściej niż czasem czuć że facet to facet. I nie chodzi tu o użycie siły a raczej o bycie zdecydowanym, pewnym siebie, otwartym, męskim.
Nic tak nie gasi chęci na seks jak ciapciak w łóżku który nie wie co robić, lub rusza się po omacku i zadaje tysiące pytań typu: tutaj? tak? a może tak? Masakra
Można okazać zdecydowanie poprzez przytrzymanie partnerki, związanie, podduszanie itp są tacy co potrzebują mocniejszych doznań i bólu. Jeśli jest to akceptowanie i sprawia przyjemność obojgu to nie ma problemu. Ale znam mężczyzn którzy nie używają siły w ogóle ani takich rozwiązań a są bardzo dominujący w seksie i bardzo męscy.
Problem rodzi się wtedy gdy brak jest komunikacji co do satysfakcji i potrzeb.
Co do podduszania - istotna jest technika - proponuję próby na sucho bo można faktycznie zrobić krzywdę - ja lubię ale tylko wtedy gdy ufam partnerowi że wie co robi.
m4jkel napisał/a:Nie czytam w myślach, więc fakt, to ona kontroluje czy chce czy nie.
A nie przyszło Ci do głowy o tym z nią porozmawiać?
Oczywiście, że przyszło, tylko żona jest oporna w tym temacie. Zrobiła się taka jakieś 1,5 roku temu. Nagle, bez ostrzeżenia. Jest temu poświęcony mój wątek, nie będę się na nowo rozpisywał. Mało co się zmieniło od października.
Każda kobieta bez względu na to jak bardzo jest silna i niezależna, potrzebuje czasem lub częściej niż czasem czuć że facet to facet. I nie chodzi tu o użycie siły a raczej o bycie zdecydowanym, pewnym siebie, otwartym, męskim.
Nic tak nie gasi chęci na seks jak ciapciak w łóżku który nie wie co robić, lub rusza się po omacku i zadaje tysiące pytań typu: tutaj? tak? a może tak? Masakra
Zaiste, masakra. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego wiem co i jak żona lubi w łóżku, a lubi gdy dominuję. Także daleko mi do ciapciaka, żona też kłodą nie jest. Wie co mi sprawia przyjemność. Myślę, że większość mężczyzn w swoim życiu zaliczyła epizod z dominacją nad kobietą.
Można okazać zdecydowanie poprzez przytrzymanie partnerki, związanie, podduszanie itp są tacy co potrzebują mocniejszych doznań i bólu. Jeśli jest to akceptowanie i sprawia przyjemność obojgu to nie ma problemu. Ale znam mężczyzn którzy nie używają siły w ogóle ani takich rozwiązań a są bardzo dominujący w seksie i bardzo męscy.
Problem rodzi się wtedy gdy brak jest komunikacji co do satysfakcji i potrzeb.
I to jest meritum mojej sprawy. Wszystko co nowe, co zdarzyło się w tym roku, a wcześniej nie występowało wychodziło "w trakcie". Nie wiem czemu, ale sam podświadomie czułem, że ona potrzebuje nieco silniejszych wrażeń. Poszedłem tym tropem i okazało się, że dobrze myślałem. Różnica jest taka, że kiedyś, zazwyczaj następnego dnia lub po seksie zdyszani potrafiliśmy porozmawiać o nowych wrażeniach, o naszych odczuciach z tym związanych i w ogóle o o sobie. Teraz ucina krótkim "Nie ma o czym mówić". Robi się atmosfera jak na Marsie.
Myśle ze Twoja żona weszla w jakis kryzys wieku sredniego.
Może przestan skakać wokól ksieżnej, bo chyba to szkodzi jej na glowę ..
Myśle ze Twoja żona weszla w jakis kryzys wieku sredniego.
Może przestan skakać wokól ksieżnej, bo chyba to szkodzi jej na glowę ..
Może faktycznie, bo jak na razie to wygląda to tak jakbyś się starał dogodzić księżnicce a ona miała to gdzieś. Bez komunikacji za dużo nie osiągnięcie w żadnym temacie a dogadzanie na ślepo kiedyś w końcu się znudzi
Ela210 napisał/a:Myśle ze Twoja żona weszla w jakis kryzys wieku sredniego.
Może przestan skakać wokól ksieżnej, bo chyba to szkodzi jej na glowę ..Może faktycznie, bo jak na razie to wygląda to tak jakbyś się starał dogodzić księżnicce a ona miała to gdzieś. Bez komunikacji za dużo nie osiągnięcie w żadnym temacie a dogadzanie na ślepo kiedyś w końcu się znudzi
Nie ma o czym mówić
PS
Nie skaczę wokół niej. No nie róbcie ze mnie desperata.
24 2020-06-18 09:30:11 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-06-18 09:30:42)
Johna napisał/a:Ela210 napisał/a:Myśle ze Twoja żona weszla w jakis kryzys wieku sredniego.
Może przestan skakać wokól ksieżnej, bo chyba to szkodzi jej na glowę ..Może faktycznie, bo jak na razie to wygląda to tak jakbyś się starał dogodzić księżnicce a ona miała to gdzieś. Bez komunikacji za dużo nie osiągnięcie w żadnym temacie a dogadzanie na ślepo kiedyś w końcu się znudzi
Nie ma o czym mówić
PS
Nie skaczę wokół niej. No nie róbcie ze mnie desperata.
Nie desperata, tylko czasami kochamy za bardzo i robimy z tego powodu szkodliwe rzeczy.
Domyślam się o czym piszesz, ale rozwiń proszę.
Po prostu Twoja żona jest przekonana, ze jestes pewnym punktem i moze Cie jakos obejsc z Twoimi dylematami.
Wydaje mi sie, ze noe od razu Krakow zbudowano ale powoli przesuwaj tę nierównowagę na Twoją rzecz.Czyli ona musi czuc sie kochana i bezpiecznie, ale w zanian za szacunek. Czyli nie olewa Twoich wymagań, Od malych rzeczy począwszy
Ale przecież to świetna sprawa, że tak spontanicznie odgadujecie swoje potrzeby. Chodzi mi o to, ze czesto pary zeby nie wpaść w rutynę i nudę " postanawiają" spróbować czegoś nowego, coś zmienić itd. A u Was jakoś tak naturalnie to wychodzi, bez uzgadniania. Tylko pozazdroscić.
Po prostu Twoja żona jest przekonana, ze jestes pewnym punktem i moze Cie jakos obejsc z Twoimi dylematami.
Wydaje mi sie, ze noe od razu Krakow zbudowano ale powoli przesuwaj tę nierównowagę na Twoją rzecz.Czyli ona musi czuc sie kochana i bezpiecznie, ale w zanian za szacunek. Czyli nie olewa Twoich wymagań,
Nadal nie rozumiem. Jak Ty to widzisz? Wzamian za szacunek w moja stronę, że zacznie zważać na moje potrzeby? To, że czuje się kochana i bezpieczna nie ulega wątpliwości. Nie ma dnia byśmy się nie pocałowali, przytulili, wyznali sobie miłość. Po 12 latach dbamy o to, nie mamy oporów by mówić, ze się kochamy
Problem robi się w łóżku. Aktualnie tłumaczy się stresem związanym z egzaminem państwowym, potrafię to zrozumieć. Ale mimo wszystko. Nie jestem napastliwy w tym względzie.
Najśmieszniejsze jest to, że ona doskonale wie, co czuję, że mam potrzeby bliskości. Z jej strony kończy się na droczeniu. Rano czuje moja męskość, przymila się pupą. Do penetracji nie dopuści: "ja się tylko drocze". Ale złapać za cycka, potarmosic, no problem. A ugniataj sobie ile chcesz, tylko nie próbuj między nogi.
Ela, no nie ogarniam.
.Spontsny są owszem, i to w naszym związku jest piękne. Gdy już się kochamy, to nie jest sztampowo. Zawsze z ikra.
Nie wiem Majkel, bo u mhie ta sfera bigdy bie byla tematem gierek Może powinna to by się mezowi nie znudzila żona?
Może Twoja mądrzejsza, albo ktos inny rozkmini lepiej temat?
Ela210 napisał/a:Po prostu Twoja żona jest przekonana, ze jestes pewnym punktem i moze Cie jakos obejsc z Twoimi dylematami.
Wydaje mi sie, ze noe od razu Krakow zbudowano ale powoli przesuwaj tę nierównowagę na Twoją rzecz.Czyli ona musi czuc sie kochana i bezpiecznie, ale w zanian za szacunek. Czyli nie olewa Twoich wymagań,Nadal nie rozumiem. Jak Ty to widzisz? Wzamian za szacunek w moja stronę, że zacznie zważać na moje potrzeby? To, że czuje się kochana i bezpieczna nie ulega wątpliwości. Nie ma dnia byśmy się nie pocałowali, przytulili, wyznali sobie miłość. Po 12 latach dbamy o to, nie mamy oporów by mówić, ze się kochamy
Problem robi się w łóżku. Aktualnie tłumaczy się stresem związanym z egzaminem państwowym, potrafię to zrozumieć. Ale mimo wszystko. Nie jestem napastliwy w tym względzie.
Najśmieszniejsze jest to, że ona doskonale wie, co czuję, że mam potrzeby bliskości. Z jej strony kończy się na droczeniu. Rano czuje moja męskość, przymila się pupą. Do penetracji nie dopuści: "ja się tylko drocze". Ale złapać za cycka, potarmosic, no problem. A ugniataj sobie ile chcesz, tylko nie próbuj między nogi.
Ela, no nie ogarniam.
.Spontsny są owszem, i to w naszym związku jest piękne. Gdy już się kochamy, to nie jest sztampowo. Zawsze z ikra.
M4jkel, ja już Ci mówiłam jak to rozwiązać. Po prostu nie pozwalać jej na to, żeby nakręcała Ciebie, jeżeli seksu nie będzie. I powiedz jej to wprost, a potem w takiej sytuacji po prostu się odsuń.
Bo to, że ona tak robi pokazuje, że Ty wcale, ale to wcale nad nią dominujesz. To ona Cię trzyma za jaja dosłownie i w przenośni i to ona decyduje co ma być.
W związku, w którym Ty byś mocniej dominował, ona by nie zostawiła Cię napalonego po jakimś macaniu czy ocieraniu się, bo wiedziałaby, że skończy się to inaczej.
A tutaj ona Ci mówi "nunu", a Ty grzecznie słuchasz zamiast się jej postawić i zadbać o swoje potrzeby.
A to, że sobie podominujesz już w czasie seksu... dominumesz bo ona Ci na to pozwala. Więc to w sumie żadna dominacja.
m4jkel napisał/a:Ela210 napisał/a:Po prostu Twoja żona jest przekonana, ze jestes pewnym punktem i moze Cie jakos obejsc z Twoimi dylematami.
Wydaje mi sie, ze noe od razu Krakow zbudowano ale powoli przesuwaj tę nierównowagę na Twoją rzecz.Czyli ona musi czuc sie kochana i bezpiecznie, ale w zanian za szacunek. Czyli nie olewa Twoich wymagań,Nadal nie rozumiem. Jak Ty to widzisz? Wzamian za szacunek w moja stronę, że zacznie zważać na moje potrzeby? To, że czuje się kochana i bezpieczna nie ulega wątpliwości. Nie ma dnia byśmy się nie pocałowali, przytulili, wyznali sobie miłość. Po 12 latach dbamy o to, nie mamy oporów by mówić, ze się kochamy
Problem robi się w łóżku. Aktualnie tłumaczy się stresem związanym z egzaminem państwowym, potrafię to zrozumieć. Ale mimo wszystko. Nie jestem napastliwy w tym względzie.
Najśmieszniejsze jest to, że ona doskonale wie, co czuję, że mam potrzeby bliskości. Z jej strony kończy się na droczeniu. Rano czuje moja męskość, przymila się pupą. Do penetracji nie dopuści: "ja się tylko drocze". Ale złapać za cycka, potarmosic, no problem. A ugniataj sobie ile chcesz, tylko nie próbuj między nogi.
Ela, no nie ogarniam.
.Spontsny są owszem, i to w naszym związku jest piękne. Gdy już się kochamy, to nie jest sztampowo. Zawsze z ikra.M4jkel, ja już Ci mówiłam jak to rozwiązać. Po prostu nie pozwalać jej na to, żeby nakręcała Ciebie, jeżeli seksu nie będzie. I powiedz jej to wprost, a potem w takiej sytuacji po prostu się odsuń.
Bo to, że ona tak robi pokazuje, że Ty wcale, ale to wcale nad nią dominujesz. To ona Cię trzyma za jaja dosłownie i w przenośni i to ona decyduje co ma być.W związku, w którym Ty byś mocniej dominował, ona by nie zostawiła Cię napalonego po jakimś macaniu czy ocieraniu się, bo wiedziałaby, że skończy się to inaczej.
A tutaj ona Ci mówi "nunu", a Ty grzecznie słuchasz zamiast się jej postawić i zadbać o swoje potrzeby.
A to, że sobie podominujesz już w czasie seksu... dominumesz bo ona Ci na to pozwala. Więc to w sumie żadna dominacja.
No i właśnie na tym to polega, żeby życie oddzielić od seksu.
Tak to działa jak napisał Misinx, wtedy ludzie są szczęśliwi:
Ale trochę chyba wpychasz pewne pojęcia do jednego worka, a to tak nie działa. To, że ktoś lubi mocną dominację w seksie nie oznacza, że lubi być tak samo zdominowany w życiu. Tu nie ma reguły. Bywa skrajnie odwrotnie. Ktoś uwielbiający mieć władzę w życiu, w seksie lubi przyjmować pozycję podporządkowaną.
Co jednak nie zmienia faktu, że jak żona m4jkela najpierw się o niego ociera, wiedząc jaki da to efekt, a potem mówi mu, że nienie seksu nie będzie, to coś jest nie halo. Dla mnie to się o przemoc psychiczną ociera. Bo nornalny człowiek jak nie chce seksu, to do niego nie dąży. A ona zachowuje się tak, jakby chciała go sprowokować albo sprawdzić, gdzie jest granica, po której powie "dość". A M4jkel jak grzeczny misio cierpi w środku i od miesięcy nie potrafi własnej żonie tej granicy ustawić. Zamiast to zrobić cieszy się, bo seks jest częściej niż był. No normalnie wielbić tą żonę, że go do siebie dopuściła.
To się już ociera o sadyzm..Ciekawe są ludzkie charaktery, kiedy niby kobieta czuje się kochana i doceniana a z drugiej strony wręcz bawi ją takie traktowanie faceta, bo żona Autora chyba znajduje w dręczeniu jego czystą przyjemność..Chyba Kolega musi przejść do kontry
Jaki sadyzm, jaka przemoc ? Nie każda zabawa, przytulanki, ocierania, pieszczenie musi kończyć się penetracją.
Nie jestesmy jakimiś zwierzętami żeby nie panować nad popędem.
Jaki sadyzm, jaka przemoc ? Nie każda zabawa, przytulanki, ocierania, pieszczenie musi kończyć się penetracją.
Nie jestesmy jakimiś zwierzętami żeby nie panować nad popędem.
Justa, a czy Ty czytałaś poprzednie posty M4jkela?
Jego żona notorycznie potrafi przyjść do niego, wsadzić mu rękę w majtki, doprowadzić do erekcji, a potem sobie pójść i tyle. Drugi dzień to samo, trzeci dzień to samo. No sorry, ale jeżeli M4jkel jej mówił, jak to na niego działa, a podobno mówił, a pomimo to ona notorycznie go w ten sposób drażni, to to jest rodzaj przemocy. To już nawet nie chodzi o penetrację, ale jak już świadomie napala faceta, to zawsze może go skończyć ręką albo ustami. A nie zostawiać go takiego.
Przecież dorosła kobieta chyba zdaje sobie sprawę z tego, ze jest jakaś granica i że takie coś po prostu jest nieprzyjemne. Ty byś tak chciała, żeby facet Cię trochę popieścił i zostawił? Ja bym z takim facetem nie chciała więcej mieć do czynienia i bym zwiewała gdyby tylko chciał się zbliżyć.
Poczekajmy tylko cierpliwie, aż powstanie podobny wątek, tylko założony przez kobietę, poczekajmy..Oj, to by się dopiero działo..
Jak inaczej nazwać mam działania, kiedy ktoś umyślnie doprowadza drugą osobę do stanu wrzenia, pokazując, że jednak dzisiaj ma ochotę na igraszki, po czym w ostatniej chwili się wycofuje? Na dodatek, kiedy partner uświadamia, że takie zachowanie doprowadza nas do szału i nie jest zbyt komfortowe, to co, dalej ma umyślnie go torturować w ten sposób?
Naprawdę warto się wczuć czasami w odczucia drugiej strony
Kiedyś przeczytałem twoje słowa m4jkel:
Żona jest dla mnie skarbem, którego wyłowiłem z odmętów kobiecej społeczności. Tą jedyną, którą chcę pieścić, muskać każdy centymetr jej ciała, dawać swoje ciepło i siłę, aby spełnić jej pragnienia i dać przyjemność. To wszystko z pełnym poszanowaniem i pamiętaniem, że też ma uczucia. Nagrodą dla faceta w takich momentach jest rozkosz wypisana na jej twarzy i odgłosy zadowolenia, które wydaje (to bardzo nakręca). Tego samego oczekuję od żony i to dostaję. Seks to taniec ciał, wyniesienie swoich uczuć na wyższy poziom, bo dzięki seksowi uczucie pogłębia się. I nieważne czy to godzinny maraton czy szybki numerek, za każdym razem czuję tak samo.
Zabrzmiały tak słodko, że aż trudne do uwierzenia, ale pomyślałem, że niektórzy tak mają, przez wiele lat. Niemniej wyczułem grozę za tymi słowami. Zaklinanie rzeczywistości, czyli mówisz, że jest dobrze i cudownie, jak nie jest... Ta prawda jest tak delikatna, jak kryształowy most, który może runąć w każdej chwili i aż strach po nim chodzić.
Tutaj ta groza zaczyna wychodzić... Spójrzmy...
Wzamian za szacunek w moja stronę, że zacznie zważać na moje potrzeby?
Wprawdzie wypowiedziałeś to w formie pytania, ale jakżesz mogłeś tak pomyśleć? Seks w zamian za coś? To straszne...
To, że czuje się kochana i bezpieczna nie ulega wątpliwości.
Kolejna przerażająca rzecz... Ty mówisz, o jej uczuciach, o uczuciach, które nie podlegają żadnej dyskusji... Jakim prawem? Skąd wiesz, że się tak czuje? Może się tak czuje, a może nie aż tak jak sobie wyobrażasz. Dla mnie to brzmi tak:
"Ja jestem takim mężem, że moja żona z mojego powodu czuje się kochana i bezpieczna, oraz sprawdzam to każdego dnia, sprawdzam, czy w jej działaniach nie będzie żadnego fałszywego ruchu..."
Jak sprawdzasz? Ano tak:
Nie ma dnia byśmy się nie pocałowali, przytulili, wyznali sobie miłość. Po 12 latach dbamy o to, nie mamy oporów by mówić, ze się kochamy
Brzmi słodko. Ale dla mnie nie do końca. Dla mnie brzmi tak:
"Każdego dnia musimy się pocałować, przytulić i wyznać sobie miłość. Należy to zrobić w taki sposób, aby wyglądało to szczerze, bez wątpliwości. W przeciwnym wypadku mamy problemy i musimy przystąpić do planu ratunkowego... Zagrożenie katastrofą wisi w powietrzu i musimy zrobić wszystko, aby katastrofa się nie wydarzyła. Musimy o to dbać. "
Prawda się czai gdzieś tam... gdzie przez chwilę nie odgrywacie swoich ról... czyli tutaj:
Problem robi się w łóżku. Aktualnie tłumaczy się
stresem związanym z egzaminem państwowym, potrafię to zrozumieć.
Ja nie potrafię zrozumieć. Ta wymówka jest tak samo bzdurna jak następująca:
"Wiesz... stresuję się egzaminem. Teraz nie mogę być wesoła ani miła, w zasadzie do czasu egzaminu to Cię nie kocham. Wiem, że mnie kochasz, więc na pewno to zrozumiesz. ".
Najśmieszniejsze jest to, że ona doskonale wie, co czuję, że mam potrzeby bliskości.
To brzmi tak, że ona jest po to, aby zaspokajać twoje potrzeby. Dość przedmiotowo.
Ja bym powiedział, że ona nie ma ochoty na seks z Tobą. Ani nie ma najmniejszej ochoty wysilać się w małżeństwie. Mogłaby Ci z miłości małżeńśkiej ofiarować trochę erotyki, doprowadzić do oragazmu, ręką, ustami, ale nie chce się jej.
Z jej strony kończy się na droczeniu. Rano czuje moja męskość, przymila się pupą. Do penetracji nie dopuści: "ja się tylko drocze". Ale złapać za cycka, potarmosic, no problem. A ugniataj sobie ile chcesz, tylko nie próbuj między nogi.
No i tak to jest być skazanym na jedną kobietę... Masz standardowy wybór w tej sytuacji:
1. jesteś nieszczęśliwy i nie masz seksu
2. zdradzasz
3. odchodzisz
Punkty 2 i 3 skreślasz. Zatem nie masz seksu.
Dopiero teraz przeczytałam Twój poprzedni wątek i już wiem o czym pisze Lady Loka i Bagniennik.
Myślę M4jkel, że jak obiektywnie spojrzysz na problem który wcześniej opisywałeś i na sytuację jaką opisujesz w tym wątku, to wreszcie zrozumiesz zachowanie żony. Dlaczego Cię pobudzała, dlaczego potem robiła uniki, unikała zbliżeń i głupiałeś - bo niby chce a nie chce i dlaczego nie chciała o tym mówić.
Wszystko się zmienia prawda ? Bo zmienia się rodzaj seksu jaki zaczęliście uprawiać i to jej odpowiada najwidoczniej. Jeszcze się czai, krępuje mówić co konkretnie chce ale już wszystko idzie w dobrym kierunku.
W poprzednim wątku uzytkownik Nathan dobrze radził żebyś przeglądnął jej komórkę i sprawdził , co ją kręci , skoro sama nie ma odwagi Ci powiedzieć.
Gary, wybacz, ale nie lubię Twoich postów. Wyrywasz wszystko z kontekstu i ciężko mi to czytać, bo wiem, że nie masz racji w pewnych aspektach (a w innych masz)
M4jkel, ja już Ci mówiłam jak to rozwiązać. Po prostu nie pozwalać jej na to, żeby nakręcała Ciebie, jeżeli seksu nie będzie. I powiedz jej to wprost, a potem w takiej sytuacji po prostu się odsuń.
Bo to, że ona tak robi pokazuje, że Ty wcale, ale to wcale nad nią dominujesz. To ona Cię trzyma za jaja dosłownie i w przenośni i to ona decyduje co ma być.W związku, w którym Ty byś mocniej dominował, ona by nie zostawiła Cię napalonego po jakimś macaniu czy ocieraniu się, bo wiedziałaby, że skończy się to inaczej.
A tutaj ona Ci mówi "nunu", a Ty grzecznie słuchasz zamiast się jej postawić i zadbać o swoje potrzeby.
Lady Loka, pamiętam doskonale, co wtedy pisałaś i ja to wziąłem sobie do serca. Sytuacja, którą teraz opisałem miała miejsce w zeszły piątek. Od razu jej powiedziałem, żeby nie zaczynała jeśli nie planuje seksu. Od mojego poprzedniego wątku staram się nie dopuszczać do takich sytuacji. Mówię jej wprost: nie zaczynaj, jak nie chcesz skończyć. I te jej gierki mocno się ukróciły. Ja z kolei przestałem inicjować. Bo zwyczajnie nie chcę się sparzyć. Doszedłem do takiego poziomu frustracji. Ona to musi wyczuwać, ale nic z tym nie robi, bo jak pisałem nie raz, nie dwa, nie chce się otworzyć, a na siłę nie będę.
Masz rację, że w tym względzie ona dominuje, co staram się zmienić. Tylko widzisz, na moje reakcje, ona potrafi zareagować prędzej złością niż zrozumieniem. Na zasadzie: o co ci chodzi? To powoduje napięcia w naszym związku. I nie chciałbym, żeby nagle zaczęło przeważać, że staniemy się aseksualni, bo ona nie chce mnie do siebie dopuścić.
Mi jest tak cholernie ciężko to wypośrodkować, że sam już nie wiem na czym stoję. Są tygodnie, że nie ma seksu, ale są dni, że przychodzi do mnie i zaspokaja mnie oralnie. Ot tak, pstryknięcie palcem, zmiana w nastawieniu, zaczyna i kończy. Potem odwzajemniam. Bawimy się jak nastolatkowie, co dopiero odkrywają świat seksu. To nie jest proste powiedzieć "nie pozwalaj jej", bo w tym momencie nie wiem co siedzi w jej głowie, gdy zaczyna mnie macać. Jeśli za każdym razem będę jej mówił "nie zaczynaj, jak nie chcesz skończyć", to się do mnie zrazi jeszcze bardziej, bo jak ktoś pisał wyżej, czasem pieszczoty nie zawsze muszą prowadzić do seksu. Dlatego jest tak cholernie trudno to wyprośrodkować, ale jak już mówiłem, zaczęła kumać jak się z tym czuję i nie robi tego tak często jak kiedyś. Znacznie, znacznie rzadziej.
A teraz wisienka na torcie, którą odkryłem wczoraj i związana jest z tym:
Dopiero teraz przeczytałam Twój poprzedni wątek i już wiem o czym pisze Lady Loka i Bagniennik.
Myślę M4jkel, że jak obiektywnie spojrzysz na problem który wcześniej opisywałeś i na sytuację jaką opisujesz w tym wątku, to wreszcie zrozumiesz zachowanie żony. Dlaczego Cię pobudzała, dlaczego potem robiła uniki, unikała zbliżeń i głupiałeś - bo niby chce a nie chce i dlaczego nie chciała o tym mówić.
Wszystko się zmienia prawda ? Bo zmienia się rodzaj seksu jaki zaczęliście uprawiać i to jej odpowiada najwidoczniej. Jeszcze się czai, krępuje mówić co konkretnie chce ale już wszystko idzie w dobrym kierunku.
W poprzednim wątku uzytkownik Nathan dobrze radził żebyś przeglądnął jej komórkę i sprawdził , co ją kręci , skoro sama nie ma odwagi Ci powiedzieć.
Nie mam potrzeby szpiegowania żony i przeglądania jej telefonu. Jej prywatne sprawy. Jednak wczoraj poprosiła bym coś poustawiał jej w telefonie i w przeglądarce. Zanęciło mnie i wszedłem w historię. Mniej więcej 2 razy w miesiącu przejawia się porno. Tematy związane z tym, co weszło nam do łóżka. Już wcześniej wiedziałem, że interesuje się tą tematyką i pewnie dlatego uznałem w pewnym momencie, że warto spróbować.
I teraz tak. Sam nie wiem jak się mam z tym czuć. Bo w pierwszym momencie poczułem wściekłość, bo okazuje się, że ma potrzeby, których nie chce ze mną realizować. Potem oprzytomniałem, że przecież robi to ze mną, tylko że na swoich warunkach. Czyli wtedy, kiedy ona ma ochotę. Mówię o samym seksie ogólnie. Pomyślałem sobie, mając w pamięci inne wątki, gdzie kobiety pisały, że czasem potrzebują się rozbudzić oglądaniem filmu przyrodniczego, by poczuć pociąg do swojego chłopa. Kiedy skojarzyłem daty, gdy oglądała i kochaliśmy się, to by się zgadzało. I nie czuję się z tym lepiej niż wcześniej.
Zestawiając to, pozwalaniem na pieszczoty, ale unikiem seksu, to ja otrzymuję psychiczną mieszankę niepewności na czym stoję.
I wiem doskonale jak zareaguje, jeśli wyjdę z tematem porno, a ona ma blokadę. Nic dobrego z tego nie będzie.
Hm, kobieta Cię zaczepia, dotyka, mizia, prowokuje. To oznacza, że Cię kocha, że jesteś obiektem jej pożądania i pragnień. Potem unika seksu. Według mnie unika, bo seks jaki uprawiacie/ uprawialiście nie satysfakcjonował jej, po akcie seksualnym jest rozczarowana. Z czasem zaczęła unikać zbliżeń , co jest zrozumiałe bo nie doznaje spełnienia.
Potrzebuje, pragnie innego seksu. Jakiego ? Dowiesz się z filmów jakie ogląda - to miałam na myśli a nie kontrolowanie. Nie mówi o tym, bo ma widocznie jakąś blokadę : może wychowanie, poprawność, wizerunek matki i żony. Coś jest, że nie może się otworzyć.
Zaczęliście uprawiać seks z dominacją i to jej odpowiada. Idź w tym kierunku, przecież już widzisz efekty. Nie wiem dlaczego się z tym źle czujesz ? Przecież wszystko zaczyna być powoli czytelne. Posuwaj się dalej powolutku do przodu, śmielej i zobaczysz jaki będzie efekt.
Tylko o nic nie pytaj, raczej obserwuj bo się żonka jeszcze bardziej zamknie.
Mam nadzieję, że to co napisalam w czymś pomoże - czego szczerze życzę.
Wątek jest o dominacji, a nikt nie pisze o najbardziej oczywistym rozwiązaniu. Gdy znowu zacznie się z Tobą droczyć i rozpalać bez chęci dokończenia tego co zaczęła, przyprzyj ją do ściany, zedrzyj ubrania i weź "siłą".
Nie mówię żeby ktokolwiek robił komukolwiek krzywdę, ale takie zabawy gdy odbywają sie za zgodą obu stron są szalenie podniecające.
Hm, kobieta Cię zaczepia, dotyka, mizia, prowokuje. To oznacza, że Cię kocha, że jesteś obiektem jej pożądania i pragnień. Potem unika seksu. Według mnie unika, bo seks jaki uprawiacie/ uprawialiście nie satysfakcjonował jej, po akcie seksualnym jest rozczarowana. Z czasem zaczęła unikać zbliżeń , co jest zrozumiałe bo nie doznaje spełnienia.
Potrzebuje, pragnie innego seksu. Jakiego ? Dowiesz się z filmów jakie ogląda - to miałam na myśli a nie kontrolowanie. Nie mówi o tym, bo ma widocznie jakąś blokadę : może wychowanie, poprawność, wizerunek matki i żony. Coś jest, że nie może się otworzyć.
Zaczęliście uprawiać seks z dominacją i to jej odpowiada. Idź w tym kierunku, przecież już widzisz efekty. Nie wiem dlaczego się z tym źle czujesz ? Przecież wszystko zaczyna być powoli czytelne. Posuwaj się dalej powolutku do przodu, śmielej i zobaczysz jaki będzie efekt.
Tylko o nic nie pytaj, raczej obserwuj bo się żonka jeszcze bardziej zamknie.
Mam nadzieję, że to co napisalam w czymś pomoże - czego szczerze życzę.
Seks z dominacją jest niemalże od początku naszej znajomości. Zaczęliśmy dodawać pewne rzeczy, a jedyne, co się zmieniło to intensyfikacja wrażeń: mocniej, silniej. I nie za każdym razem, zależnie od nastroju.
Mógłbym ja przyprzeć do ściany i wziąć siłą, ale nie spodoba się jej, gdy w danym momencie nie ma ochoty, czyli jakieś 29 dni w miesiącu...
Ona to musi wyczuwać, ale nic z tym nie robi, bo jak pisałem nie raz, nie dwa, nie chce się otworzyć, a na siłę nie będę.
Co rozumiesz pod pojęciem 'otworzyć się', oczywiście mam na myśli stricte Waszą relację? To żeby zaczęła z Tobą otwarcie rozmawiać czy sięgać po to, na co ma ochotę?
Jesteś pewien, że ona czuje się przy Tobie w pełni bezpiecznie, ufa Ci, wie, że cokolwiek powie, zrobi zostanie to przez Ciebie zrozumiane i nigdy nie wykorzystasz tego przeciwko niej? Intuicja podpowiada mi, że tak, ale jednak ważne, abyś szczerze sam sobie odpowiedział czy aby na pewno tak jest? Pytałeś ją o kiedyś o to?
Wszystko zmieniło się w momencie zmiany pracy. Nie rozumiem faktu, że kobieta, którą znam tyle lat, która rozmawiała ze mną o wszystkim, nagłe przestała, za to w sferze uczuciowej nie zmieniło się praktycznie nic.
Ktoś na moim miejscu mógłby odnieść wrażenie, że ktoś jej nagadał bzdur, że seks jest zwyczajnie przereklamowany, w życiu ci niepotrzebny. Brzmi nieco paranoicznie? Owszem, ale nagła zmiana z niczego się nie wzięła.
Zdaję sobie sprawę, że z drugiej strony moje myślenie może wyglądać, że "ojejku, zabrali mu zabaweczki i jest smutny". Byłem przyzwyczajony do jakiejś jakości i częstotliwości seksu, do rozmów o uczuciach i potrzebach. Nawet wtedy jej gierki kończyły się seksem, nie zostawiała mnie niezaspokojonym.
Nagle spada libido? Nagle jest wielce zmęczona, chociaż charakter nowej pracy jest spokojniejszy niż poprzedniej? Nagle moje potrzeby są nieważne, a realizujemy tylko jej? Wiem, że nic nie trwa wiecznie i nie mogę zakładać, że zawsze będzie miała ochotę na seks, bo tak nie jest. Tyle, że to wygląda tak, że wraz ze spadkiem libido wzrosła jej agresja do tego tematu. I nie chce go poruszać.
Z jednej strony mam uczucie, zaufanie, szczerość w sprawach codziennych i czuję się kochany, a czysto egoizm w sprawach łóżkowych, bo inaczej nie potrafię na to patrzeć.
Czy czuje się przy mnie bezpieczna i ufa? Nie daję jej absolutnie żadnego powodu, aby myślała inaczej. Myśmy wielokrotne sobie mówili, że warto rozmawiać. Ona wie, że jestem kimś, z kim można pogadać, że słucham i słyszę, co do mnie mówi. Nie zdziwilhym się, gdyby wspomniała o trójkącie czy orgii, bo też oglądała te tematy. Jestem otwarty na takie rozmowy.
Po prostu chcę z powrotem mają żonę. Tę, która nie krępowała się niczym i widziala we mnie przyjaciela i mężczyznę, którego pożąda, bo pomimo tego, że twierdzi, że pożąda, to w ogóle nie czuję pożądany. Jak kiedyś. Coś, co kiedyś mnie cieszyło (macanie, zaczepianie w ciągu dnia,z seksem na wieczór) teraz mnie irytuje.
Po prostu, skoro coś się psuje, chciałbym wiedzieć dlaczego sie psuje. Inaczej nasz związek może się totalnie rozregulować, co zresztą już się dzieje, bo niestety ja mam większe potrzeby.
Wszystko to jest dla mnie tak pogmatwane, że sam się gubię w swoich zeznaniach. Zdaję sobie z tego sprawę, bo ciężko jest zawrzeć w jednym poście obraz całości. Musiałabym pamiętnik pisać, dzień po dniu z jej zachowania, byście mnie zrozumieli i moje rozterki.
m4jkel, muszę niestety zwrócić Ci uwagę, że zgodnie z 4 punktem RF zamiast zakładać nowy temat powinieneś kontynuować poprzedni, który został poświęcony Twoim małżeńskim problemom. Wątku nie będę już zamykać, bo pojawiło się w nim dużo odpowiedzi, ale bardzo proszę, abyś w przyszłości stosował się do obowiązujących na Netkobietach zasad.
Z pozdrowieniami, Olinka
Wszystko zmieniło się w momencie zmiany pracy. Nie rozumiem faktu, że kobieta, którą znam tyle lat, która rozmawiała ze mną o wszystkim, nagłe przestała, za to w sferze uczuciowej nie zmieniło się praktycznie nic.
Coś mi się wydaje, że ten brak zmian w sferze uczuciowej jest tylko Twoim pobożnym życzeniem i sam być może podświadomie rozmywasz temat by nie widzieć prawdziwego problemu. Mi, podobnie jak Garemu, te Twoje opisy Waszej relacji są zbyt przesłodzone. Pytanie po co? By zmylić trop?
Po prostu, skoro coś się psuje, chciałbym wiedzieć dlaczego sie psuje. Inaczej nasz związek może się totalnie rozregulować, co zresztą już się dzieje, bo niestety ja mam większe potrzeby.
Domyślam się, że gdyby nie ten cudowny obraz Waszej relacji poza sferą seksu, od razu usłyszałbyś najbardziej prawdopodobny powód jej braku ochoty na SEKS Z TOBĄ. Chyba nie muszę pisać jaki.
O ile dobrze pamiętam, kobieta odstawiła tabletki, a to zwykle podnosi libido. Także ewidentnie coś jest na rzeczy, do tego te str porno i chęć eksperymentowania, przekraczania granic w sypialni. Choć też bardzo rzadko, przynajmniej z Tobą.
Nie obraź się ale według mnie całkiem pokaźne możesz już mieć poroże.
Zmiana pracy, wzrost libido, unikanie zbliżeń z mężem, a jeśli już to tylko jakiś mocny seks bo inny już ją z Tobą nie kręci, unikanie czy wręcz reagowanie agresją na wszelkie próby rozmowy z Twojej strony.
Zapytasz, po co więc te wszystkie ocierania, przytulania itd. To już Ci odpowiadam - by zamydlić Ci oczy byś niczego nie podejrzewał. Dlatego cytując da Ci cycka do potrzymania czy zgodzi na ten seks raz w miesiącu czy rzadziej i ma święty spokój. Twoja żona ma potrzeby, z jej zachowania wynika, że aż nadto rozbudzone ale wygląda na to, że realizuje je nie z Tobą dlatego Cię do siebie nie dopuszcza.
47 2020-06-20 09:42:41 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-20 09:43:15)
Przykro się człowiekowi robi, jeśli widzi, kiedy jakiekolwiek przejawy zgodnego i wspaniałego związku( akurat tutaj poza samym) seksem wywołują już podejrzenia, że coś jest nie tak.
Natomiast w sferze seksu, opisywane zachowanie żony Kolegi, poza ewidentnym przekraczaniem przyzwoitości, poprzez wyraźne znęcanie się( jak to inaczej można nazwać?) i kompletne lekceważenie jego potrzeb, wydaje się niepokojące. Wydaje mi się, że akurat tego typu zagrywki pokazują, jak bardzo i jak szybko, może ludziom się niestety znudzić stabilne i poukładane życie. Poza tym, w sferze seksualnej, nie cieszy ich już chyba stricte nie tyle sam rodzaj i sposób współżycia, ale osoba, z którą się współżyje. Biorąc pod uwagę całkowite olewanie prób rozmowy czy sugerowania zmian ze strony partnera, wycofanie się i niemal wrogi stosunek do niego, to wszystko pokazuje, że komuś zwyczajnie nudzi się już ta jedna osoba i potrzebuje tej "świeżości", czegoś nowego i dreszczyku..
I powiem Wam tutaj tak szczerze, że ten cały pęd do zmian, nowości i ciągłych urozmaiceń to już czasami przekracza chyba granicę absurdu. Mdli mnie na samą myśl o takich osobach, które się zamykają w skorupie swojego egoizmu a partnera zaczynają traktować jak niepotrzebny mebel, jawnie go krzywdząc i się nad nim znęcając, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Chyba musi przyjść taki moment, kiedy już komuś totalnie palma odbije, bo przecież do jasnej anielki, partner jest po to, żeby wysłuchać, coś poradzić i ewentualnie starać się spełnić czyjeś wygórowane potrzeby..Ale nie, lepiej go kuźwa kantem puścić i dorobić sobie boczniaka, bo z nim jest ta pie****na "adrenalinka" i dreszczyk emocji
Mimo wszystko Autorze, życzę Ci jak najlepiej, aby się wszystko ułożyło pomyślnie. Szkoda, że więcej osób nie myśli w ten sposób co Ty, ale jak widać tego typu podejście jest odbierane zawsze z rezerwą..
48 2020-06-20 10:03:22 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-06-20 10:05:15)
Przykro się człowiekowi robi, jeśli widzi, kiedy jakiekolwiek przejawy zgodnego i wspaniałego związku( akurat tutaj poza samym) seksem wywołują już podejrzenia, że coś jest nie tak.
Bagienni_k trudno mówić o zgodnym, wspaniałym związku kiedy strefa intymna praktycznie nie istnieje. Stąd u niektórych osób czytających wypowiedzi Autora pojawiły się wątpliwości co do tego czy w tym jego związku jest rzeczywiście tak cukierkowo czy to tylko jego pobożne życzenie.
Dla mnie stwierdzenie: "Wszystko zmieniło się w momencie zmiany pracy. Nie rozumiem faktu, że kobieta, którą znam tyle lat, która rozmawiała ze mną o wszystkim, nagłe przestała, za to w sferze uczuciowej nie zmieniło się praktycznie nic." jest tylko tego dowodem.
Autor próbuje zaklinać rzeczywistość, doszukuje drobnych gestów by czegokolwiek chwycić co pozwoliłoby mu podtrzymać ten piękny obraz jego małżeństwa, który nam tu opisuje. Po czym sam stwierdza, że poziom frustracji zaczyna sięgać zenitu.
Dlatego ja tu nie widzę żadnego zgodnego wspaniałego związku i nie szukam dziury w całym.
Sygnały są dla mnie aż nadto czytelne (ze strony żony rzecz jasna) bo w miłość i uczciwość Autora wierzę. Tyle, że on opisuje sytuację ze swojej strony, a to żona się zdystansowała.
Ok, nie wygląda to pewnie aż tak różowo, może Kolega po prostu pragnie tej normalności i tak bardzo chce widzieć wszystko w różowych kolorach. Co nie zmienia faktu, że jest to smutne, dołujące czy po prostu wku**iające, kiedy bliska osoba traktuje Cię w ten sposób. Można się wkurzać i zastanawiać się nad przyczynami, bo też raczej ciężko mi zrozumieć, że ktoś tak właśnie się może zmienić, jak to widzi Autor. Kobieta poczuła wiatr w żaglach, coś ja zmotywowało, żeby z życia uszczknąć jeszcze więcej. Najbardziej dołujące jest to, że rozmowa czy próba uzyskania wyjaśnienia a tym samym ewentualnego, wspólnego rozwiązania problemu wydaje się w ogóle nie mieć znaczenia w takich przypadkach. Nie liczy się bowiem co szwankuje i jak to można naprawić, czyli przekładając to na seks - nieważne co się robi w łóżku i jak, ważne z kim.
Takie osoby,m szukające wrażeń, mogłyby i dostać seksualne rodeo od partnera czy współmałżonka, ale dla nich właśnie warunkiem koniecznym tego wydaje się być nie sposób, ale konkretny partner w łóżku...
Przykre.. I tyle..
Najbardziej dołujące jest to, że rozmowa czy próba uzyskania wyjaśnienia a tym samym ewentualnego, wspólnego rozwiązania problemu wydaje się w ogóle nie mieć znaczenia w takich przypadkach. Nie liczy się bowiem co szwankuje i jak to można naprawić, czyli przekładając to na seks - nieważne co się robi w łóżku i jak, ważne z kim.
Ale jaka miałaby być tu ewentualna rozmowa, gdyby rzeczywiście okazało się, że żona nie ma ochoty na seks tylko z mężem, a nie w ogóle?
Ona najwyraźniej nie widzi problemu, a drobnymi gestami, które są tu brane za tortury próbuje oddalić od siebie podejrzenia. Jej zachowanie ewidentnie wskazuje na to, że ona wciąż potrzeby ma, nawet coraz bardziej śmielsze ale nie chce ich realizować z mężem. Jeżeli już, to bardzo rzadko.
Nawet jeśli nie zdradza, to seks w takim wydaniu jaki był do czasu 'kryzysu' już jej nie satysfakcjonuje dlatego go unika. Ona potrzebuje silniejszych wrażeń z jakiegoś powodu. Być może odstawienie tabletek miało na to wpływ, choć myślę, że jeśli już tylko pośredni poprzez wzrost libido.
Dla Kolegi to z pewnością są tortury Myślę, że z samego opisu, podanego przez m4jkela można śmiało powiedzieć, że to zwyczajne znęcanie się, choc z zewnątrz może się to wydawać nieco zabawne dla niektórych..A to, że kobieta nie widzi problemu i jest skupiona tylko na sobie i na zaspokajaniu swoich pragnień, to już inna sprawa...
Zresztą nawet, jeśli nie nie doszło do zdrady, to takie zachowanie wydaje się tym bardziej irracjonalne, a już tym bardziej, jeśli chce w jakiś cudowny, metafizyczny sposób zachęcić Autora do urozmaiceń czy nowości w seksie, to Kolega prędzej dożyje swoich dni, niż wpadnie na to, o co kobiecie chodzi. Takie zabawy i gierki naprawdę potrafią wkurzyć nawet, jak się o tym tylko czyta gdyby rzeczywiście jej zależało na tych nowych wrażeniach, ale z mężem, to myślę, że byłaby bardziej wyrozumiała i jakoś łatwiej naprowadziła Kolegę na właściwy trop a tak wygląda, to jak poszukiwanie świętego Graala..
Zresztą nawet, jeśli nie nie doszło do zdrady, to takie zachowanie wydaje się tym bardziej irracjonalne, a już tym bardziej, jeśli chce w jakiś cudowny, metafizyczny sposób zachęcić Autora do urozmaiceń czy nowości w seksie, to Kolega prędzej dożyje swoich dni, niż wpadnie na to, o co kobiecie chodzi. Takie zabawy i gierki naprawdę potrafią wkurzyć nawet, jak się o tym tylko czyta
gdyby rzeczywiście jej zależało na tych nowych wrażeniach, ale z mężem, to myślę, że byłaby bardziej wyrozumiała i jakoś łatwiej naprowadziła Kolegę na właściwy trop a tak wygląda, to jak poszukiwanie świętego Graala..
Dokładnie. Zachowanie żony wydaje się irracjonalne z punktu widzenia Autora, tego jak on opisuje ich małżeństwo, ogólnie relacje ale... kiedy weźmiemy pod uwagę ewentualną zdradę, wszystko zaczyna się niestety 'kleić'. Te rozbudzone fantazje żony przy jednoczesnym unikaniu zbliżeń z mężem. Nawet to znęcanie się nad nim da się racjonalnie wytłumaczyć. Ilu zdradzaczy przyznaje do tego, że uprawia seks z mężem/żoną raz na jakiś czas dla świętego spokoju? Albo, że mąż/żona zaczęli być bardziej otwarci w łóżku w czasie kiedy równolegle mieli romans? Różnie ludzie się zachowują w takich przypadkach. Niektórzy chcą zachować jak największą wierność kochankowi bez rozwalania małżeństw/rodzin. Tak wiem jak to brzmi ale tak niestety jest. I to bardzo często.
"Wierność kochankowi, nie chcąc rozbijać swojej rodziny"- matrix absurdu level hard...
54 2020-06-20 11:46:44 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-06-20 11:52:03)
Pożądanie to coś innego niz szukanie wrazeń.
Jesli się go nie odczuwa do drugiej osoby w spokojnym seksie TEŻ to coś nie gra.
Coś jak niedobry obiad, ratowany ostrymi przyprawami
Może żona tez szuka dawnej atmosfery, niekoniecznie zdradza.
A poza tym ona nie ma empatii, i pewnie nigdy nie miala wielkiej.
Ja bym się trochę od niej oddalila chwilowo, bo nie wiem czy autor po prostu nie powinien na to chlodniej spojrzeć
"Wierność kochankowi, nie chcąc rozbijać swojej rodziny"- matrix absurdu level hard...
You have a lot to learn uoung padawan
Ja w pełni zgadzam ze zdaniem Roxann.
Niemniej w końcu ten chocholi taniec się w końcu kończy.
Wrażeń można w sumie szukać wszędzie, niekoniecznie w łóżku..Ale w tym przynajmniej przypadku( jak i pewnie w wielu innych), jeśli doszło lub ma dojść do zdrady, to jedno się z drugim może wiązać. Jeśli żona straciła uczucie pożądania do Autora, to szuka go zapewne gdzie indziej a jednocześnie są to na pewno jakieś wrażenia, choćby właśnie ta nutka dreszczyku emocji, jaki się pewnie pojawia wśród osób zdradzających, ta adrenalina tak bardzo przez niektórych pożądana, zresztą niemal na każdym kroku.
Pożądanie to coś innego niz szukanie wrazeń.
Jesli się go nie odczuwa do drugiej osoby w spokojnym seksie TEŻ to coś nie gra.
Coś jak niedobry obiad, ratowany ostrymi przyprawami
Może żona tez szuka dawnej atmosfery, niekoniecznie zdradza.
Mogłoby tak być gdyby z punktu widzenia Autora coś konkretnego mogło mieć na to wpływ ale z tego co pisze, z jego strony nic się nie zmieniło. To w żonie nastąpiły pewne zmiany, które mają taki a nie inny skutek.
Z tego co udało się wyłapać zwróciłam uwagę na dwa główne czynniki, tj.: odstawienie tabletek i zmianę pracy.
Uważam, że bardzo możliwe, że wzrost libido spowodował (paradoksalnie) większe niezadowolenie czy w końcu niechęć do dotychczasowego seksu.
Kontynuując porównanie do obiadu... to tak jakby ktoś nagle odzyskał zmysł smaku i nagle niedoprawiony obiad okazał się mdły, wręcz niezjadliwy. Niby ma się apetyt ale jednak nie na to danie. Z głodu czasem i zje o ile właśnie uratują je ostre przyprawy.
Pytanie, czy i jak żona radzi sobie z tym 'problemem'. Czy filmy porno wystarczą? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
bagienni_k napisał/a:Zresztą nawet, jeśli nie nie doszło do zdrady, to takie zachowanie wydaje się tym bardziej irracjonalne, a już tym bardziej, jeśli chce w jakiś cudowny, metafizyczny sposób zachęcić Autora do urozmaiceń czy nowości w seksie, to Kolega prędzej dożyje swoich dni, niż wpadnie na to, o co kobiecie chodzi. Takie zabawy i gierki naprawdę potrafią wkurzyć nawet, jak się o tym tylko czyta
gdyby rzeczywiście jej zależało na tych nowych wrażeniach, ale z mężem, to myślę, że byłaby bardziej wyrozumiała i jakoś łatwiej naprowadziła Kolegę na właściwy trop a tak wygląda, to jak poszukiwanie świętego Graala..
Dokładnie. Zachowanie żony wydaje się irracjonalne z punktu widzenia Autora, tego jak on opisuje ich małżeństwo, ogólnie relacje ale... kiedy weźmiemy pod uwagę ewentualną zdradę, wszystko zaczyna się niestety 'kleić'. Te rozbudzone fantazje żony przy jednoczesnym unikaniu zbliżeń z mężem. Nawet to znęcanie się nad nim da się racjonalnie wytłumaczyć. Ilu zdradzaczy przyznaje do tego, że uprawia seks z mężem/żoną raz na jakiś czas dla świętego spokoju? Albo, że mąż/żona zaczęli być bardziej otwarci w łóżku w czasie kiedy równolegle mieli romans? Różnie ludzie się zachowują w takich przypadkach. Niektórzy chcą zachować jak największą wierność kochankowi bez rozwalania małżeństw/rodzin. Tak wiem jak to brzmi ale tak niestety jest. I to bardzo często.
Ja widziałbym też inne wytłumaczenie. Żona m4jkela szuka prawdziwego mężczyzny, dlatego go zaczepia i się z nim drażni. On natomiast nosi w tym związku spódnicę i nie potrafi pójść trochę pod prąd swojej naturze i pokazać czym takie zaczepki muszą się skończyć. Może po prostu chce żeby ktoś zamiast pytań o pozwolenie pokazał męską siłę i konsekwencję? Może chce w nim obudzić dzikie pożądanie które on zrealizuje bez pytań o konsekwencje?
Ja widziałbym też inne wytłumaczenie. Żona m4jkela szuka prawdziwego mężczyzny, dlatego go zaczepia i się z nim drażni. On natomiast nosi w tym związku spódnicę i nie potrafi pójść trochę pod prąd swojej naturze i pokazać czym takie zaczepki muszą się skończyć. Może po prostu chce żeby ktoś zamiast pytań o pozwolenie pokazał męską siłę i konsekwencję? Może chce w nim obudzić dzikie pożądanie które on zrealizuje bez pytań o konsekwencje?
Możliwe ale w sumie sprowadza się to do tego samego - z jakiegoś powodu (być może właśnie zwiększonego libido) dotychczasowy seks z mężem przestał jej odpowiadać i chciałaby by ich życie seksualne wyglądało inaczej ale nie bardzo wie jak to zrobić. Może wstydzi się o tym mówić z obawy, że Autor jej fantazje odbierze tak a nie inaczej a może nie chce wywierać presji bo wie, że on ma jakieś blokady fizyczne czy też psychiczne.
To nie jest przypadek, kiedy któreś z małżonków całkowicie traci ochotę na seks czy ogólnie ma małe libido. Tu kobieta ma wręcz wybujałe fantazje ale z jakiegoś powodu seksu z mężem uprawiać nie chce.
60 2020-06-20 12:23:36 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-20 12:25:23)
Wizja zdrady została zasiana, ale jeśli by jej nie było, to żona Autora chce chyba przeprowadzić prawdziwą rewolucję w ich( a właściwie w swoim) życiu seksualnym i chyba nie zamierza dojść do niej najkrótszymi drogami.
EDIT: a może wyjściem, choć pewnie dla niektórym kontrowersyjnym( tym bardziej dla Autora) byłby trójkąt albo swingowanie..Przy zachowaniu ostrości podczas zabawy..
EDIT: a może wyjściem, choć pewnie dla niektórym kontrowersyjnym( tym bardziej dla Autora) byłby trójkąt albo swingowanie..Przy zachowaniu ostrości podczas zabawy..
Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
Niejeden trójkąt rozwalił związek, który para uważała za "silny".
A tutaj mówimy o sytuacji kryzysowej i to możliwe, że bardziej niż informacje, które tutaj utrzymujemy.
Wizja zdrady została zasiana, ale jeśli by jej nie było, to żona Autora chce chyba przeprowadzić prawdziwą rewolucję w ich( a właściwie w swoim) życiu seksualnym
i chyba nie zamierza dojść do niej najkrótszymi drogami.
Dla mnie jako kobiety takie podejście jest irracjonalne dlatego, że gdyby było tak jak pisze Lagrange, to owszem raz dwa można podroczyć by podgrzać atmosferę ale nie przez wiele miesięcy unikając przy tym zbliżeń! Jeśli kobieta ma fantazje, odczuwa pożądanie (ogólnie) ale unika seksu z mężem to coś jest naprawdę nie hallo. Gdzie tu logika?
Dlatego moim zdaniem (z punktu widzenia kobiety) niestety ale zdrada wydaje się tu jedynym racjonalnym wytłumaczeniem jej wszystkich zachowań, łącznie z tymi powiedzmy zaczepkami.
63 2020-06-20 12:45:28 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-20 12:48:17)
Jeżeli potraktować takie zaczepki czy łaskawe dopuszczenie męża do siebie raz na jakiś czas, to niestety się nasuwa najgorsza możliwość..Chociaż może Autor spróbować wprowadzić w życie rozwiązanie zaproponowane przez Kolegę Lagrange. Zresztą potencjalne wytłumaczenie zdrady, na jakie odważyłby się niewierny małżonek( jeśli w ogóle by się na to zdobył) mogłoby być związane z chęcią wprowadzenia zmian w łóżku czy przeżycia czegoś nowego.
Choć pewnie prawdziwy powód zna i tak tylko zdradzający.
Ela210 napisał/a:Pożądanie to coś innego niz szukanie wrazeń.
Jesli się go nie odczuwa do drugiej osoby w spokojnym seksie TEŻ to coś nie gra.
Coś jak niedobry obiad, ratowany ostrymi przyprawami
Może żona tez szuka dawnej atmosfery, niekoniecznie zdradza.Mogłoby tak być gdyby z punktu widzenia Autora coś konkretnego mogło mieć na to wpływ ale z tego co pisze, z jego strony nic się nie zmieniło. To w żonie nastąpiły pewne zmiany, które mają taki a nie inny skutek.
Z tego co udało się wyłapać zwróciłam uwagę na dwa główne czynniki, tj.: odstawienie tabletek i zmianę pracy.
Uważam, że bardzo możliwe, że wzrost libido spowodował (paradoksalnie) większe niezadowolenie czy w końcu niechęć do dotychczasowego seksu.
Kontynuując porównanie do obiadu... to tak jakby ktoś nagle odzyskał zmysł smaku i nagle niedoprawiony obiad okazał się mdły, wręcz niezjadliwy. Niby ma się apetyt ale jednak nie na to danie. Z głodu czasem i zje o ile właśnie uratują je ostre przyprawy.
Pytanie, czy i jak żona radzi sobie z tym 'problemem'. Czy filmy porno wystarczą? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
No kulinarnie to ja jednak wolę cos z dobrych produktow z samą solą niż z nadpsutych z drogimi przyprawami.
Jeżeli potraktować takie zaczepki czy łaskawe dopuszczenie męża do siebie raz na jakiś czas, to niestety się nasuwa najgorsza możliwość..Chociaż może Autor spróbować wprowadzić w życie rozwiązanie zaproponowane przez Kolegę Lagrange. Zresztą potencjalne wytłumaczenie zdrady, na jakie odważyłby się niewierny małżonek( jeśli w ogóle by się na to zdobył) mogłoby być związane z chęcią wprowadzenia zmian w łóżku czy przeżycia czegoś nowego.
Choć pewnie prawdziwy powód zna i tak tylko zdradzający.
Tylko, że Autor z poczciwego miśka nie stanie się nagle władczym lwem.
Niektórzy nawet jakby chcieli nie są w stanie przeskoczyć pewnych rzeczy bo nie mają zwyczajnie ku temu predyspozycji.
Najbardziej zastanawiająca jest w tym wszystkim zmiana małżonki w podejściu do seksu. Dlaczego Autor nagle przestał być dla niej atrakcyjny jako 'kochanek'. I w takim razie jak sobie radzi z potrzebami (które ewidentnie ma i to nie małe) skoro unika zbliżeń z mężem.
Obym się myliła z moimi podejrzeniami...