Zaliczanie kobiet - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 385 ]

196

Odp: Zaliczanie kobiet

Szczerze jestem zaskoczony, że ktoś postrzega tak naturalne i proste zachowania, jak odezwanie się czy uśmiech do faceta jako desperację. Nie nazwałbym tego lekkim przewrażliwieniem ani samokrytycyzmem, ale poważnym problemem z wiarą w siebie.

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

(...) A wynika to z tego, że panicznie nie chcę wyjść na desperatkę. Przy zwykłych kolegach, którzy po prostu są dobrymi kolegami albo już mają swoje dziewczyny, czuję się swobodnie i na luzie, bo wiem, że żaden z nich mnie nie posądzi o desperację względem nich. Natomiast przy innych mam taki okropny lęk, że cokolwiek powiem, jakkolwiek się uśmiechnę lub spojrzę, to wyjdę na desperatkę sad Więc całą sobą pokazuję, że wcale niczego nie chcę. Okropne to jest hmm Kto mnie odczaruje?

A sama czujesz się jak desperatka? Jeśli tak, to trudno udawać kogoś innego i to jest problem do przepracowania. Jeśli nie, to po prostu bądź sobą bez tej nadmiernej kontroli. W takiej sytuacji warto sobie za każdym razem uświadomić i dopuścić do siebie, że przed Tobą stoi człowiek, który na pewno ma jakieś własne słabości, dlatego Ty z kolei pozwól sobie na swoje. Jednym słowem być może w obecności osoby, która mogłaby potencjalnie być Twoim partnerem, za bardzo się starasz i to Cię blokuje.

198

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

To o tej niedostępności emocjonalnej też jest ciekawe. Ja chyba niestety właśnie coś takiego w sobie mam. A wynika to z tego, że panicznie nie chcę wyjść na desperatkę. Przy zwykłych kolegach, którzy po prostu są dobrymi kolegami albo już mają swoje dziewczyny, czuję się swobodnie i na luzie, bo wiem, że żaden z nich mnie nie posądzi o desperację względem nich. Natomiast przy innych mam taki okropny lęk, że cokolwiek powiem, jakkolwiek się uśmiechnę lub spojrzę, to wyjdę na desperatkę sad Więc całą sobą pokazuję, że wcale niczego nie chcę. Okropne to jest hmm Kto mnie odczaruje?

Musisz się sama odczarować to się robi tak, że pokazujesz się cała taka jaka jesteś, oczywiście nie na zasadzie, powiem Ci teraz wszystkie moje sekrety - co to to nie - ale na zasadzie, że nie udawaj kogoś, kim nie jesteś przy tej osobie, jak Ci się cos podoba to mów, jak nie to też mów. Jest jeden haczyk, musisz mieć swiadomość, ze możesz Tą osobę stracić. No maże "stracić" to nie właściwe słowo, może lepsze jest"odejść" jeśli jednak jej nie podpasujesz (Ty w sumie też możesz odejść, jak Ci ktoś nie podpasuje), to jedyne wyjście. Pokazujesz siebie. Jak nie będziesz sobą to będzie taka maska, która w pewnym momencie zacznie opadać i wtedy wyjdzie, że jesteś zupełnie kimś innym a nie o to  chodzi. Ja to znam bo kiedyś dawno temu robiłam tak samo. Wiesz co ja myślę, ja tu dużo pisałam, ze poznawałam mężczyzn, wiekszość, która mi się podobała była zajęta, ale zdarzyło się (raz na ruski rok), że ktoś był wolny, to właśnie tak starałam się ładnie zaprezentować, nieskazitelnie, bez wad, jak miałam inne zdanie, to go nie prezentowałam, bo bałam się, że się ktoś odwróci, przytakiwałam, zgadzałam się - a to chyba nie tędy droga nie? Koniec końców oni- teraz tak myślę- tak naprawdę mnie nie poznali, widzieli tylko maskę. A maska jest dobra na chwilę. Także oni mnie nawet nie odrzucali, bo mnie nie znali. A wszystko się kończyło zanim się zaczynało. Tak nie rób.Wtedy myslałam, ze byłam dla nich nie dosyć dobra, nie ciekawa i tak dalej ale teraz z perspektywy czasu widzę , że to błąd, bo oni mnie właściwie nie znali. Więc jak mogli odrzucić?Widzieli tylko woerzchnią warstwę częściowo prawdziwą a częściowo ubraną w maskę.

199

Odp: Zaliczanie kobiet

Dużo ciekawych myśli tu padło, dziękuję smile

Nie wiem, czy uda mi się to dobrze wytłumaczyć, ale w tej "desperacji" chodzi o to, że łazi za mną takie poczucie, że każdy, wiedząc, że jestem sama, myśli, że pewnie szukam męża. Zapewne kłania się tutaj w jakimś stopniu przejmowanie oceną innych, o którym wspomniała Magda. Odnoszę wrażenie, że gdziekolwiek pójdę, to od razu każdy myśli, że na pewno po to chodzę na przykład na kurs tańca (czy gdziekolwiek indziej), żeby znaleźć chłopaka. Na szczęście nie przejmuję się tymi myślami na tyle, żeby zamykać się w czterech ścianach i nigdzie nie wychodzić. Jednak w kontaktach z innymi całą sobą pokazuję, że wcale nikogo nie szukam, nie jestem zainteresowana i niczego od nikogo nie chcę.
Czyli taka sprzeczność - z jednej strony marzy mi się miłość, a z drugiej robię wszystko, żeby nie dać sobie szansy. Nawet w kontakcie z tym chłopakiem, w którym byłam zakochana, byłam taka kolczasta. W końcu któregoś razu powiedział mi, że zachowuję się jak mała dziewczynka, która boi się powiedzieć facetowi, że się jej podoba. W całej tej historii z nim, Piegowata też gdzieś niedawno wspomniała, że zachowuję się jak dziewczynka, choć w nieco innym kontekście. W każdym razie to już daje coś do myślenia.

200

Odp: Zaliczanie kobiet

Jeżeli robi się coś bez cienia oczekiwań i wymagań skierowanych do drugiej strony, to nawet gorące wyznania rzucone w stronę nieznajomego desperacją nie jest i tak odebrane pewnie nie będzie smile
Natomiast jak sama robisz coś z jakimiś oczekiwaniami, to nawet zwykle zagadanie może mieć taki posmak.

201 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-07-08 23:55:14)

Odp: Zaliczanie kobiet

No właśnie to jest dziwne, że w większości przypadków nie mam tych oczekiwań. W tym konkretnym chłopaku byłam zakochana, więc rzeczywiście liczyłam na coś więcej. Ale tak poza tym, to nie. Bardzo rzadko się zdarza, żebym spotkała kogoś, z kim chciałabym jakiejś randki, w tym sensie, że miałabym jakieś oczekiwania.

Edit:
Czyli mówisz, Ela, że bez sensu te moje obawy? Nie mogę sobie przypomnieć, skąd mi się wzięło takie głupie myślenie, bo to już trwa latami. I im starsza jestem, tym bardziej się to nasila, bo przecież "wiadomo", że taka dziewczyna po 30stce to już "na pewno" z desperacją kogoś szuka, gdzie tylko może.... sad Może gdzieś się nasłuchałam, że ktoś o jakichś dziewczynach mówił z ironią, że one pewnie tak latają wszędzie, bo męża szukają. Możliwe, że tak było. A może stąd, że tak ogólnie fajnie mi samej, nie mam jakiegoś parcia na związek i nie chcę, żeby ktoś odbierał mnie jako desperatkę, która to parcie na pewno ma, bo w końcu przecież jest sama, to na pewno kogoś szuka. A właśnie nie szukam. Chodzę na tańce, bo LUBIĘ, a nie dlatego, że kogoś szukam... Albo że skoro sama przyszła do kawiarni, do parku, to pewnie liczy na jakiś podryw hmm Nie wiem, czuję się tak, jakby ludzie patrzyli na mnie z politowaniem i współczuciem, jako na singielkę.

Więc co mi pozostaje? Jak ktoś zagaduje, to pokazać swoim zachowaniem, że wcale nie chciałam, żeby zagadywał. Jakaś paranoja hmm A względem tego chłopaka, w którym się zakochałam, to już w ogóle sad Może dlatego po chwilowym otworzeniu się na niego, gdy mnie "wyśmiał", że jestem jak mała dziewczynka, a przez to nieco przełamał, to jednak mimo wszystko potem znów uciekłam. Choć wmawiam sobie, że to dlatego, że się pod pewnym względem niefajnie wobec mnie zachował. No ale to z czegoś wynikało, bo trzeba mieć anielską cierpliwość do mnie. Chłopaki pewnie chcą naturalnej dziewczyny, u której widać, że jej na nim zależy. Pamiętam taką sytuację, że byłam u niego, stałam przy oknie, on chciał przesunąć firankę, więc podszedł, ja się odsunęłam na bok (żeby sobie nie pomyślał, że chcę, żeby blisko podszedł, choć oczywiście baaaardzo tego chciałam, i nawet nie tylko tego), a on z taką rezygnacją i zdenerwowaniem w głosie powiedział "ale ty się boisz". Wtedy miałam do niego żal o to, że tak na mnie naskoczył. A teraz sobie myślę, że mu się nie dziwię, bo normalnie zakochana dziewczyna by taką sytuację z podejściem do niej blisko obróciła we flirt, może nawet się przytuliła, na pewno byłoby miło i wesoło. A tu taka sztywniara hmm


Swoją drogą, zauważyłam taki paradoks - są dziewczyny, które się wypowiadają na forum, że chętnie by gdzieś wyszły, żeby kogoś poznać, ale (według nich) głupio tak iść gdzieś samej. Ja natomiast nie mam problemu z wychodzeniem gdzieś samej, często to robię, ale za to "gryzę", żeby czasem kogoś nie poznać big_smile

202

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

Więc co mi pozostaje? Jak ktoś zagaduje, to pokazać swoim zachowaniem, że wcale nie chciałam, żeby zagadywał. Jakaś paranoja hmm A względem tego chłopaka, w którym się zakochałam, to już w ogóle sad Może dlatego po chwilowym otworzeniu się na niego, gdy mnie "wyśmiał", że jestem jak mała dziewczynka, a przez to nieco przełamał, to jednak mimo wszystko potem znów uciekłam. Choć wmawiam sobie, że to dlatego, że się pod pewnym względem niefajnie wobec mnie zachował. No ale to z czegoś wynikało, bo trzeba mieć anielską cierpliwość do mnie. Chłopaki pewnie chcą naturalnej dziewczyny, u której widać, że jej na nim zależy. Pamiętam taką sytuację, że byłam u niego, stałam przy oknie, on chciał przesunąć firankę, więc podszedł, ja się odsunęłam na bok (żeby nie myślał, że chcę, żeby blisko podszedł, choć oczywiście bardzo tego chciałam), a on z taką rezygnacją i zdenerwowaniem w głosie powiedział "ale ty się boisz". Wtedy miałam do niego żal o to. A teraz sobie myślę, że normalnie zakochana dziewczyna by taką sytuację z podejściem blisko obróciła we flirt, może nawet się przytuliła, na pewno byłoby miło i wesoło. A tu taka sztywniara hmm


Swoją drogą, zauważyłam taki paradoks - są dziewczyny, które się wypowiadają na forum, że chętnie by gdzieś wyszły, żeby kogoś poznać, ale (według nich) głupio tak iść gdzieś samej. Ja natomiast nie mam problemu z wychodzeniem gdzieś samej, często to robię, ale za to "gryzę", żeby czasem kogoś nie poznać big_smile

Moim zdaniem po prostu brakuje Ci obycia damsko-meskiego. Musisz sie przelamac, tak jak kazdy, tylko ze nie jestes juz nastolatka wiec to moze niektorych dziwic

203

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

I im starsza jestem, tym bardziej się to nasila, bo przecież "wiadomo", że taka dziewczyna po 30stce to już "na pewno" z desperacją kogoś szuka, gdzie tylko może.... sad Może gdzieś się nasłuchałam, że ktoś o jakichś dziewczynach mówił z ironią, że one pewnie tak latają wszędzie, bo męża szukają. Możliwe, że tak było. A może stąd, że tak ogólnie fajnie mi samej, nie mam jakiegoś parcia na związek i nie chcę, żeby ktoś odbierał mnie jako desperatkę, która to parcie na pewno ma, bo w końcu przecież jest sama, to na pewno kogoś szuka. A właśnie nie szukam. Chodzę na tańce, bo LUBIĘ, a nie dlatego, że kogoś szukam... Albo że skoro sama przyszła do kawiarni, do parku, to pewnie liczy na jakiś podryw hmm Nie wiem, czuję się tak, jakby ludzie patrzyli na mnie z politowaniem i współczuciem, jako na singielkę.

Zupełnie niepotrzebnie. Obracam się w takim środowisku, w którym mnóstwo jest osób w wieku między 30 a 40 lat, są też młodsi i są starsi, ale ci nas teraz nie interesują. Wśród tych osób ogromna grupa to single. Ci ludzie są dla siebie mili, czasem bardzo, wspólnie spędzają czas, bawią się, rozmawiają i poza jedną osobą, nikt na nikogo nie patrzy jak na desperata. Serio. To jest naprawdę kwestią tego, jakie sygnały wysyłasz, czyli w jaki sposób mówisz, patrzysz, czy czujesz się zakłopotana, onieśmielona, spięta, czy jednak zachowujesz się 'swojsko' i na luzie.

Teraz ja z kolei zauważam taki paradoks, że z jednej strony nie masz, a przynajmniej tak twierdzisz, parcia na związek, a z drugiej widać wyraźnie, że w związku z jego brakiem pojawił się u Ciebie spory problem, choćby dlatego, że właśnie bycie w związku pozbawiłoby Cię tych wszystkich dylematów i sytuacji, o których tutaj wspominasz.

204

Odp: Zaliczanie kobiet

To znaczy odwzajemnione zakochanie i te wszystkie sprawy oczywiście mi się marzą i tego się nie wypieram, ale parcia na związek nie mam. Z tamtym chłopakiem niby w związku nie byłam i niby zakochany we mnie nie był, ale wzajemna fascynacja sobą była. A mimo to "gryzłam". Kiedyś przyjechałam do niego, on otworzył mi drzwi, chciał przytulić, a ja zwiałam do pokoju, choć oczywiście w tamtej chwili nie marzyłam o niczym innym, jak o tym, żeby się znaleźć w jego ramionach i żeby mnie wytulił i wycałował... Echhhh... A potem się dziwiłam, że mu humor siadł ;p

Xerxes, widzę postęp - według Ciebie nie jestem jak mała dziewczynka, tylko jak nastolatka. To już coś big_smile
A tak serio, to takie fajne uczucie, że ze zrozumieniem stwierdziłeś, że muszę się przełamać, JAK KAŻDY. Nawet jeśli teoretycznie powinno to nastąpić już dawno temu.

205

Odp: Zaliczanie kobiet

To nie jest złośliwość, ale... zachowałaś się jak dzikus big_smile.

Nie masz przypadkiem głęboko zakodowane, że chłopak ma Cię zdobywać, a Ty masz udawać niedostępną, w przeciwnym razie szybko straci Tobą zainteresowanie?
Wiele osób komplikuje sobie w ten sposób życie uważając, że 'tak trzeba, jeśli chce się sobą kogoś zainteresować na dłużej', a to się niestety sprawdza tylko w teorii, bo w życiu niezmiernie rzadko.

206 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-07-09 06:51:44)

Odp: Zaliczanie kobiet

Tak, o tej niedostępności też się nieraz nasluchalam, więc pewnie gdzieś w podświadomości to siedzi. A jak do tego wszystkiego dodać jeszcze odczucie w tamtej konkretnej sytuacji z chęcią przytulenia, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe, to już w ogóle powstaje mieszanka wybuchowa... Więc trzeba wiać, bo z pewnością szczęście za chwilę się rozpadnie na milion kawałków, a razem z nim ja. Tak, wiem jak to brzmi gornolotnie, ale mniej więcej tak to działa.
Nie ma to jak bać się szczęścia.

207

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

Dużo ciekawych myśli tu padło, dziękuję smile

Nie wiem, czy uda mi się to dobrze wytłumaczyć, ale w tej "desperacji" chodzi o to, że łazi za mną takie poczucie, że każdy, wiedząc, że jestem sama, myśli, że pewnie szukam męża. Zapewne kłania się tutaj w jakimś stopniu przejmowanie oceną innych, o którym wspomniała Magda. Odnoszę wrażenie, że gdziekolwiek pójdę, to od razu każdy myśli, że na pewno po to chodzę na przykład na kurs tańca (czy gdziekolwiek indziej), żeby znaleźć chłopaka. Na szczęście nie przejmuję się tymi myślami na tyle, żeby zamykać się w czterech ścianach i nigdzie nie wychodzić. Jednak w kontaktach z innymi całą sobą pokazuję, że wcale nikogo nie szukam, nie jestem zainteresowana i niczego od nikogo nie chcę.
Czyli taka sprzeczność - z jednej strony marzy mi się miłość, a z drugiej robię wszystko, żeby nie dać sobie szansy. Nawet w kontakcie z tym chłopakiem, w którym byłam zakochana, byłam taka kolczasta. W końcu któregoś razu powiedział mi, że zachowuję się jak mała dziewczynka, która boi się powiedzieć facetowi, że się jej podoba. W całej tej historii z nim, Piegowata też gdzieś niedawno wspomniała, że zachowuję się jak dziewczynka, choć w nieco innym kontekście. W każdym razie to już daje coś do myślenia.

Uprzedzę od razu, że nie ma w mojej wypowiedzi żadnej złośliwości, ale właśnie widzę strasznie dużo sprzeczności przebijających się w Twoich wypowiedziach. Bo jak to tak ludzie od razu są w stanie po pobieżnym kontakcie stwierdzić, że koniecznie "polujesz" na kandydata na męża? Osobiście CI powiem, że nie znam chyba nikogo takiego( przynajmniej na tyle dobrze), kto byłby sam i ta chęć złapania partnera rzucała się tak w oczy. Trzeba w takim wypadku naprawdę pokazywać całym sobą, że ma się to parcie, nawet nie na sam związek, ale właśnie na małżeństwo. Ze słyszenia znam jedną czy dwie takie historie, ale już po ich wysłuchaniu odechciałoby mi się z taką osobą spotykać. Z twoich opisów wynika, że do takich osób to jednak jest Ci bardzo daleko smile

208

Odp: Zaliczanie kobiet

Ej umajona pełno w Tobie wewnętrznych konfliktów. Chciałabym, ale się boję ;-)
Właściwie powtarza się to we wszystkich Twoich wątkach. Z jednej strony masz powbijane do głowy jakieś zasady, a z drugiej jesteś gotowa na ich łamanie i jesteś gotowa ich się wyrzec, by spełnić inne pragnienia ;-) Piszesz, że dobrze Ci samej, ale jednocześnie bolejesz nad tym, że omijają Cię pewne związkowe zalety i plusy. Odcinasz się od własnych potrzeb, a z drugiej strony usilnie chciałabyś je realizować.
Jak na moje oko, to najlepiej byłoby sobie uporządkować własne priorytety w oparciu o to, co czujesz. Co jest rzeczywiście TWOJE, a co przyswojone i przeszkadzające w wyrażaniu siebie.

209

Odp: Zaliczanie kobiet

A gdybyś tak, Umajona, po prostu wsłuchała się w siebie, odrzucając te wszystkie "co ludzie pomyślą" czy "jak zostanę odebrana" i robiła dokładnie tak, jak czujesz i sięgała po to, czego potrzebujesz? Narzucasz sobie mnóstwo sztucznych ograniczeń i przez to samą siebie unieszczęśliwiasz.

210

Odp: Zaliczanie kobiet

Coś w tym jest, na pewno byłoby to uwalniające wyrzucić te wszystkie zbędne myśli do kosza.
Choć akurat w przypadku tego chłopaka okazały się przydatne, bo dzięki tym zahamowaniom nie doszło do niczego więcej, niż doszło. Choć i tak uważam, że wydarzyło się za dużo. Ale w sumie dzięki tej całej historii z tym zakochaniem i z tymi pojawiającymi się pragnieniami i uczuciami, jakoś tak bardziej mi się klaruje to, czego rzeczywiście bym chciała, a czego nie. Co jest "moje", a co "z zewnątrz".
Nie ukrywam, że żal mi tych wspólnych nocy z nim i tego, że nie zdecydowałam się pójść z nim na całość. Pociąga mnie obłędnie i jak by nie było, nadal za nim tęsknię, za jego bliskością. Ale jednocześnie wiem, że choć może i mu się podobam, to mu na mnie nie zależy. A to dla mnie ważne - czuć się kochaną...

211

Odp: Zaliczanie kobiet

Przypomnij, ile minęło od tego wydarzenia? Myślę, że to, co może bardzo często blokować ludzi przed angażowaniem są głęboko zawiedzione nadzieje. Nie tyle bezpośrednio wynikające z rozstania, co bardziej z dostawaniem kosza, tudzież takiego przypadku, jak Twój. Poczucie ciągłej tęsknoty za kimś, kto nas pociąga, ale wiemy, że nie jest zupełnie zainteresowany bliższą relacją, przeciągające się czasami w nieskończoność..Jednocześnie sami nie zdążyliśmy go pokochać, jedyne do czego doszło, to takie zauroczenie czy fascynacja.
Kilka razy były tutaj historie, gdzie dziewczyna miała w młodości bardzo emocjonalną relację, ale nic z tego nie wyszło. Po latach, układając sobie życie u boku innego faceta, pozornie będąc w szczęśliwym i satysfakcjonującym związku, nagle spotykała swoją pierwszą miłość. Wracały wspomnienia, upojne chwile i zaczyna jej brakować tego, co miała w związku WTEDY a czego nie ma teraz, mimo, że poza tym wszystko się układa wręcz idealnie a taka osoba dostała to, o czym marzyła zawsze.Ciekawe zjawisko...

212

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

  A to dla mnie ważne - czuć się kochaną...

Chyba każdy z nas chce czuć się kochany.
Z drugiej strony samotność jest lepsza niż tkwienie w destrukcyjnym, beznadziejnym związku. Miłość, która rani, wywołuje lęki, niepewność, to nie jest miłość. To dlatego nie warto zadowalać się namiastkami.

213 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-07-10 17:42:50)

Odp: Zaliczanie kobiet
Olinka napisał/a:
umajona napisał/a:

  A to dla mnie ważne - czuć się kochaną...

Chyba każdy z nas chce czuć się kochany.
Z drugiej strony samotność jest lepsza niż tkwienie w destrukcyjnym, beznadziejnym związku. Miłość, która rani, wywołuje lęki, niepewność, to nie jest miłość. To dlatego nie warto zadowalać się namiastkami.

Właśnie wychodzę z podobnego założenia. Choć mam też trochę wrażenie, że pewnie tracę coś fajnego, jakieś miłe doświadczenia, wspomnienia na przyszłość. W końcu raz się żyje... A ja z tego życia nie korzystam, choć już mam swoje lata. Takie rozterki. Czy będę kiedyś żałować, że wybrałam tak, a nie inaczej? Niestety możliwe... Chyba że jakimś cudem spotkam miłość i okaże się, że warto było czekać.

Do Magdy - czy czuję się z tego powodu lepsza? Wręcz przeciwnie. Niestety w jakimś stopniu przeglądam się w jego oczach i przez to czuję się gorsza. Mam takie przeświadczenie, że gdybym była inna, to może on by się we mnie zakochał. Niejeden raz przeplakalam  z tego powodu... Poza tym tyle się słyszy ze strony panów, że dziewica po 30stce to raczej powód do zastanowienia się, co z nią nie tak, niż zaleta. No i pewnie każdy by chciał taką, która w łóżku zna się na rzeczy. Ewentualnie są fanatycy dziewic, którzy z pogardą patrzą na inne kobiety, co wg mnie też jest uprzedmiotowiajace, bo taki ktoś patrzy na sam fakt dziewictwa, a nie na kobietę jako całość, jej charakter, osobowość. Więc czuję się gorsza, a nie lepsza. Przy czym to nie jest dla mnie powód do tego, żeby się zmieniać. Jeśli mam rozterki, czy iść z nim do łóżka, to tylko dlatego, że jestem w nim zauroczona i nieziemsko mnie pociąga. Natomiast nie decyduję się na to dlatego, że wiem, że mu na mnie nie zależy, a to dla mnie ważne, żeby czuć się kochaną. Czyli nie dlatego, że jestem jakąś cnotką.

Bagiennik, jakieś 5 miesięcy minęło. Niby niewiele, ale z drugiej strony pewnie większość już by dawno zapomniała. Jakbym słuchała tej historii z zewnątrz, to też bym się dziwila, czemu laska dalej o nim myśli i tęskni ;p Więc spoko, rozumiem Cię wink

214

Odp: Zaliczanie kobiet

No, niby 5 miesięcy to nie tak znowu dużo, bo niektórzy to po kilku latach nie mogą dojść do siebie, ale wtedy to raczej chyba po jakiś nieudanych czy nagle przerwanych związkach a nie zawiedzionych nadziejach..

Z uwagi na, być może niejednakowy sposób przeżywania takich porażek, niektórzy pewnie i tak traktują takie przygody jak pewne doświadczenie, które można potem wspominać, nie zaś jako wyrządzona krzywdę..Może to im pomaga nieco w nabraniu dystansu do zawieranych znajomości..?

215

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

Bagiennik, jakieś 5 miesięcy minęło. Niby niewiele, ale z drugiej strony pewnie większość już by dawno zapomniała. Jakbym słuchała tej historii z zewnątrz, to też bym się dziwila, czemu laska dalej o nim myśli i tęskni ;p Więc spoko, rozumiem Cię wink

Mnie się wydaje, że powodem może być brak innych doświadczeń, przez co bazujesz na tym zauroczeniu, traktując je jak ważny punkt w swoim życiu.

216

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:
Olinka napisał/a:
umajona napisał/a:

  A to dla mnie ważne - czuć się kochaną...

Chyba każdy z nas chce czuć się kochany.
Z drugiej strony samotność jest lepsza niż tkwienie w destrukcyjnym, beznadziejnym związku. Miłość, która rani, wywołuje lęki, niepewność, to nie jest miłość. To dlatego nie warto zadowalać się namiastkami.

Właśnie wychodzę z podobnego założenia. Choć mam też trochę wrażenie, że pewnie tracę coś fajnego, jakieś miłe doświadczenia, wspomnienia na przyszłość. W końcu raz się żyje... A ja z tego życia nie korzystam, choć już mam swoje lata. Takie rozterki. Czy będę kiedyś żałować, że wybrałam tak, a nie inaczej? Niestety możliwe... Chyba że jakimś cudem spotkam miłość i okaże się, że warto było czekać.

Do Magdy - czy czuję się z tego powodu lepsza? Wręcz przeciwnie. Niestety w jakimś stopniu przeglądam się w jego oczach i przez to czuję się gorsza. Mam takie przeświadczenie, że gdybym była inna, to może on by się we mnie zakochał. Niejeden raz przeplakalam  z tego powodu... Poza tym tyle się słyszy ze strony panów, że dziewica po 30stce to raczej powód do zastanowienia się, co z nią nie tak, niż zaleta. No i pewnie każdy by chciał taką, która w łóżku zna się na rzeczy. Ewentualnie są fanatycy dziewic, którzy z pogardą patrzą na inne kobiety, co wg mnie też jest uprzedmiotowiajace, bo taki ktoś patrzy na sam fakt dziewictwa, a nie na kobietę jako całość, jej charakter, osobowość. Więc czuję się gorsza, a nie lepsza. Przy czym to nie jest dla mnie powód do tego, żeby się zmieniać. Jeśli mam rozterki, czy iść z nim do łóżka, to tylko dlatego, że jestem w nim zauroczona i nieziemsko mnie pociąga. Nie decyduję się na to natomiast dlatego, że wiem, że mu na mnie nie zależy, a to dla mnie ważne, żeby czuć się kochaną. Czyli nie dlatego, że jestem jakąś cnotką.

Bagiennik, jakieś 5 miesięcy minęło. Niby niewiele, ale z drugiej strony pewnie większość już by dawno zapomniała. Jakbym słuchała tej historii z zewnątrz, to też bym się dziwila, czemu laska dalej o nim myśli i tęskni ;p Więc spoko, rozumiem Cię wink

Bo się rozminęliście, łączysz seks z uczuciem, podczas gdy dla niego to był sam seks, on tego nie łączy razem jak każdy facet, dla niego to była miła czynność i tyle. Od tamtej pory były pewnie inne a on o To biejuż nie pamięta.
Mówisz, jakbym była inna, może on by się zakochał. Może ale jakbyś była inna, to nie byłabyś sobą.
Trudno , mleko się wylało, każdy ma jakieś tam przejścia. Jakbyście się rozstali po 5latach bycoa razem, pewnie byłoby jeszcze gorzej. Moze dlatego tak przeżywasz, bo jak zrozumiałam on był pierwszy?
Szkoda na NIego czasu, wiem, ze sobie trudno wybić kogoś z głowy, ale na prawdę z tego jak Go opisujesz, to szkoda czasu na tą znajomość, rozpamiętywanie. Ale ja Cię rozumiem, dla mnie te dwie strefy też się łączą, nie mogłabym iść na całość z kimś kto mi się nieziemsko podoba jak mówisz, ale np go nie lubię, nie mam z nim o czym rozmawiać, albo źle się przy nim czuje, to tak nie działa. Może nie od razu, że wiem, że to jest przyszły mąż, ale muszę go poznać bardziej, poczuć sympatie słowem mieć jakieś uczucia.

217

Odp: Zaliczanie kobiet
rossanka napisał/a:

(...) Bo się rozminęliście, łączysz seks z uczuciem, podczas gdy dla niego to był sam seks, on tego nie łączy razem jak każdy facet, dla niego to była miła czynność i tyle. Od tamtej pory były pewnie inne a on o To biejuż nie pamięta.(...)

Dlaczego daje się tu odczuć ten negatywny wydźwięk? Nie można zwyczajnie zaakceptować tego, że inni patrzą inaczej na pewne aspekty?

218

Odp: Zaliczanie kobiet
bagienni_k napisał/a:
rossanka napisał/a:

(...) Bo się rozminęliście, łączysz seks z uczuciem, podczas gdy dla niego to był sam seks, on tego nie łączy razem jak każdy facet, dla niego to była miła czynność i tyle. Od tamtej pory były pewnie inne a on o To biejuż nie pamięta.(...)

Dlaczego daje się tu odczuć ten negatywny wydźwięk? Nie można zwyczajnie zaakceptować tego, że inni patrzą inaczej na pewne aspekty?

No bo tak jest. Przez to często nieporozumienia. Jest seks a ona myśli , ze on już zakochany, podczas gdy z drugiej strony to była tylko czynność. Bo dla niej to są dwie połączone ze sobą rzeczy. Jak się wie, jak myślą mężczyźni, to się też wie, ze pójście do łóżka może kompletnie nic nie znaczyć ze strony uczuciowej z męskiej strony.

219

Odp: Zaliczanie kobiet

W tym wszystkim chodzi o to, żeby nie sprowadzać relacji i odczuć międzyludzkich do jednej strony. Bo traktowanie bliskości fizycznej i seksu, jako czynności, z których można i da się wyłączyć tzw. wyższe uczucia jest ogólnie odbierane jako złe. Dlatego być może kobiety tak bardzo to przeżywają, skoro nawet nieświadomie, zakładają, że skoro facet z nimi spędził noc, to musi coś czuć i koniec kropka. Jeśli zaś ma się z tyłu głowy przeświadczenie, że może "jedynie"( dlaczego jedynie?) chodzić o dobra zabawę, gdzie nikt nikogo nie traktuje przedmiotowo, ale mimo to, bliskość cielesna występuje, to inaczej podchodziłoby się do takich spraw.
Nie można oczekiwać, że nagle nam się coś odmieni, jak za pstryknięciem palca. Niech jedna strona traktuje podejście drugiej, nie jako zło wcielone, ale jako INNE spojrzenie na tą samą sprawę. Jak ktoś czegoś nie może zrozumieć nie musi, wystarczy, że to zaakceptuje..Zresztą, nawet jeśli facet by się przyznał na samym początku, to jakoś trudno mi sobie wyobrazić kobietę, która przyjmuje to ze spokojem, nawet jeśli jeszcze do niczego nie doszło..No chyba, ze kobieta JUŻ się zdążyła zaangażować po 1 czy 2 spotkaniach i wcześniejszych rozmowach w sieci, wtedy jest problem...Albo jak jeszcze nie zdąży się spotkać z kimś na żywo a już jest zauroczona..Mam wrażenie, że zawsze jedna strona musi naginać swoje zasady czy przekonania do dla drugiej..

220

Odp: Zaliczanie kobiet
bagienni_k napisał/a:

W tym wszystkim chodzi o to, żeby nie sprowadzać relacji i odczuć międzyludzkich do jednej strony. Bo traktowanie bliskości fizycznej i seksu, jako czynności, z których można i da się wyłączyć tzw. wyższe uczucia jest ogólnie odbierane jako złe. Dlatego być może kobiety tak bardzo to przeżywają, skoro nawet nieświadomie, zakładają, że skoro facet z nimi spędził noc, to musi coś czuć i koniec kropka. Jeśli zaś ma się z tyłu głowy przeświadczenie, że może "jedynie"( dlaczego jedynie?) chodzić o dobra zabawę, gdzie nikt nikogo nie traktuje przedmiotowo, ale mimo to, bliskość cielesna występuje, to inaczej podchodziłoby się do takich spraw.

Moim zdaniem trzeba po prostu zdać sobie sprawę i zawsze mieć tego świadomość, że jesteśmy inni, nieco inaczej patrzymy na seks, uczucia, na zależność między jednym i drugim. To wiele wyjaśnia i jeszcze więcej ułatwia we wzajemnych kontaktach.

221

Odp: Zaliczanie kobiet
Olinka napisał/a:
umajona napisał/a:

Bagiennik, jakieś 5 miesięcy minęło. Niby niewiele, ale z drugiej strony pewnie większość już by dawno zapomniała. Jakbym słuchała tej historii z zewnątrz, to też bym się dziwila, czemu laska dalej o nim myśli i tęskni ;p Więc spoko, rozumiem Cię wink

Mnie się wydaje, że powodem może być brak innych doświadczeń, przez co bazujesz na tym zauroczeniu, traktując je jak ważny punkt w swoim życiu.

rossanka napisał/a:

Moze dlatego tak przeżywasz, bo jak zrozumiałam on był pierwszy?

Możliwe, że macie rację, że to właśnie stąd wynikają te smutki i tęsknoty. Z nim miałam nie tylko pierwszą intymność, ale też pierwsze pocałunki... smile

222 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-11 08:01:05)

Odp: Zaliczanie kobiet
umajona napisał/a:

Nie wiem więc, skąd się wziął mit (?), że faceci się denerwują, że kobieta niby chciała, a jednak na pewnym etapie powiedziała "stop".

Dla mnie też byłby to duży dyskomfort, gdybym wreszcie się zaczęła rozkręcać, a tu nagle stop i po nastroju. Wolałabym wcześniej wiedzieć, że czegoś nie będzie (choć czasem samo wychodzi inaczej). Ale to nie znaczy, że mamy nie szanować cudzych granic, nawet gdy to dla nas niewygodne. Tylko nie bawmy się drugim człowiekiem, nie grajmy.

Sprowadzanie seksu do penetracji, a dziewictwa do błony dziewiczej uważam za koszmarny prymitywizm.

I jeszcze jedno: kiedyś znajomy użył sformułowania "dała mu d...y". Zripostowałam: "On jej też".

223

Odp: Zaliczanie kobiet
Lagrange napisał/a:
umajona napisał/a:

Czyli jeśli ma nie dojść do ejakulacji, to lepiej nie zaczynać niczego?
Panowie, chcę Was zrozumieć i, jeśli kiedyś będę w związku, traktować mężczyznę z szacunkiem do jego seksualności... A nie kierować się tylko tym, że akurat mam ochotę się poprzytulać i nic więcej, w sensie, że to wyłącznie ja decyduję o tym, do czego może dojść, nie przejmując się tym, co czuje on...

Oczywiście że należy przejmować się tym co on czuje, ale też nie rezygnować ze swoich potrzeb. Trzeba starać się znaleźć kompromis z tym konkretnym mężczyzną. Co cię obchodzi co ja, czy którykolwiek inny mężczyzna na tym forum myśli na ten temat? Jak z kimś jesteś, to jesteś z tym konkretnym człowiekiem, nie z jego płcią jako zbiorowiskiem.
Zdarzało się wielokrotnie, że moja żona doprowadzała mnie do wrzenia, ale nie chciała seksu, a jedynie bliskości. Zdarzało się też, że decydowała się na seks mimo że na początku nie miała na niego wielkiej ochoty. Kompromis- ja krok, ona krok i spotykamy się wpół drogi. Umiejętność utrzymania związku to sztuka kompromisu. Jak dwoje ludzi jest w miarę dopasowanych, to każde może trochę odpuścić.
I nie licz że zrozumiesz swojego chlopa. To tak jakbym ja próbował zrozumieć swoją żonę. Ona ma swoje babskie dziwactwa, ja mam swoje męskie. Przyjmujemy swoją odmienność w sposób najbardziej naturalny jak się da.
Jak z kimś jesteś, czy będziesz, po prostu mówisz mu otwarcie o swoich potrzebach. Jak chcesz się tylko poprzytulać, to mu o tym powiedz. Dla mnie przytulanie to zawsze wstęp, dla ciebie to może być wszystko. Jak to jasno zakomunikujesz, to mężczyzna, jako twór stosunkowo inteligentny, ale i prosty w obsłudze, to zrozumie i większość to przyjmie do wiadomości. Rzecz w tym, żebyś go nie "szczuła" miesiącami nie dając spełnienia.

Lubię Twój rozsądek wyważenie i to, co nazywam normalnością.

224 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-11 08:02:51)

Odp: Zaliczanie kobiet

Nie zabijcie mnie za post pod postem, proszę. Poprawię, jeśli uda mi się dzisiaj dorwać komputera.

Umajona, wyczytałam kiedyś taką świetną radę która bardzo mi w życiu pomogła.
Brzmiało to mniej więcej tak:

Zamiast analizować, czy się spodobałaś, co on o tobie, myśli zwróć uwagę, czy on podoba się tobie.

Nie róbmy z siebie podnóżków i jakiegoś towaru na wystawie.

225

Odp: Zaliczanie kobiet

Te wszystkie rozczarowania i problemy biorą się chyba(?) głównie z niedomówień i pewnych założeń, jakie sobie stawiamy. Jeśli ludzie sobie wzajemnie nie mówią o swoich oczekiwaniach, to potem takie zawiedzione nadzieje. Zamiast pytać i mówić, zbyt często coś zakładamy, uznając to za oczywiste. Ta nutka jakiejś niepewności czy tajemniczości jest chyba wielce pożądana, skoro mówienie wprost o swoich pragnieniach sprawia tyle trudności.

226

Odp: Zaliczanie kobiet
Piegowata'76 napisał/a:

I jeszcze jedno: kiedyś znajomy użył sformułowania "dała mu d...y". Zripostowałam: "On jej też".

To okreslenie jest wulgarne ale z czegos wynika. To facet zdobywa kobiete, a seks to ostateczne potwierdzenie tego zdobycia. Traktowanie obu plci tak samo, jak i Twoja riposta jest absurdalne.

227 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-12 23:14:47)

Odp: Zaliczanie kobiet
xerxes napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

I jeszcze jedno: kiedyś znajomy użył sformułowania "dała mu d...y". Zripostowałam: "On jej też".

To okreslenie jest wulgarne ale z czegos wynika. To facet zdobywa kobiete, a seks to ostateczne potwierdzenie tego zdobycia. Traktowanie obu plci tak samo, jak i Twoja riposta jest absurdalne.


To stereotyp z dawnych wieków, kiedy to kobiecie niczego nie wypadało.
Jeśli mężczyzna natrętnie narzuca się kobiecie, jest to równie niesmaczne, jak w odwrotnym przypadku, ale nie widzę nic zdrożnego, jeżeli to kobieta jest tą śmielszą, z wyczuciem zachęci, nawet wykaże nieco inicjatywy. Kwestia charakteru. Ja akurat nigdy nie byłam tak odważna, ale nie brakuje przykładów kobiet, które sprytnie zaaranżowały zawarcie znajomości i tak rozpoczęły związek.\

Jeśli razem uprawiamy seks, to w równym stopniu, wzajemnie użyczamy sobie swoich wdzięków, nieprawdaż?

Zaliczanie kobiet kojarzy mi się z sytuacją, gdy faceta nie interesuje konkretna relacja, po prostu chce "odfajkować" kolejną sprawę w swoim życiu, w tym wypadku kobietę. Gdy nie relacja się liczy, a odnotowanie kolejnej Nieważne, w jakiej formie, istotna jest motywacja i intencje.

228

Odp: Zaliczanie kobiet

Jezeli seks to jest potwierdzenie zdobycia to dlaczego kazdy narzekal, ze jestem nieosiągalna? Nawet po seksie?
Jezeli facet chce brac ze mna slub, a ja nawet nie traktuje relacji powaznie i calosc krecila sie wokolo romansu to kto kogo zaliczyl?
Jezeli ich motywacja to byc ze mna blisko, a moja by sie bawic i cieszyc to znaczy, ze oni mi daja?

Dla mnie caly ten jezyk nie ma sensu i jest starodawny, tak jak mowi Piegowata.
To co powyzej napisalam to nie jest jezyk jakiego ja uzywam bo zwyczajnie to nie ma sensu. Kazdy dal bo chcial i oni i ja.

229

Odp: Zaliczanie kobiet

Mimo, iż jestem facetem, muszę się całkowicie zgodzić z Koleżankami. Takie myślenie o jakiś nagrodach i twardo zakorzenionych rolach lepiej zostawić z tyłu, bo to tylko rodzi więcej nieporozumień i jest przyczyną konfliktów. W obecnych czasach pewne granice się już mocno zatarły a odmienne traktowanie płci w kontekście pewnych zachowań jest już po prostu śmieszne. Teraz każdy może sobie wywalczyć wpartnera i nie musi to zawsze być facet a podczas seksu kobieta chyba tez ma coś do powiedzenia i również korzysta z tego, co jej facet zaoferuje.

230

Odp: Zaliczanie kobiet

Ja rozumiem chęć bycia postępowym, ale nie rozumiem chęci negowania różnic w seksualności obu płci. Winter jest tu dla mnie przekonująca, ale umówmy się że takie zachowanie ze strony kobiet to nie jest norma. Każdy niech sobie sam decyduje co wypada, a co nie, daleko mi do konserwatysty, ale uważam to co już pisałem w tym wątku:

Roznica jest taka (generalizacja) ze facet traktuje zaliczenie jako zaliczenie, a kobieta tworzy swoja wizje lub tylko mysli, ze sam seks jej wystarczy. Dlatego to facet z zasady zalicza i kobiece zaliczanie brzmi dosc zabawnie.

231 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-13 12:02:22)

Odp: Zaliczanie kobiet

Owszem, Xerxes, często ta jest, ale to nie wyklucza faktu, że jeśli idziemy do łóżka, to jesteśmy w nim razem, a więc ja jemu, a on mnie daje tej - za przeproszeniem - d...y.
Mówiąc ładniej jesteśmy razem, nasze ciała są blisko, więc jest to wymiana. Ja jemu daję pieszczoty, bliskość fizyczną, on mnie.
Stereotyp, że kobieta "dała", a jeszcze do tego deprecjonowanie jej z tego powodu budzi mój głęboki sprzeciw, to krzywdzący, a dla mężczyzn - moim zdaniem - uwłaczające.

Świadomie i z premedytacją zaliczają chyba tylko skończeni cynicy.

232 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-07-13 11:57:28)

Odp: Zaliczanie kobiet
xerxes napisał/a:

Roznica jest taka (generalizacja) ze facet traktuje zaliczenie jako zaliczenie, a kobieta tworzy swoja wizje lub tylko mysli, ze sam seks jej wystarczy. Dlatego to facet z zasady zalicza i kobiece zaliczanie brzmi dosc zabawnie.

Patrzę na to tak, że skoro u podłoża reakcji seksualnych znajdują się dwie drogi, czyli 1.) reaktywna, która wiąże się z dotykiem, kontaktem fizycznym, oraz 2.) psychogenna, która wiąże się ze światem fantazji, myśli, uczuć wyższych, to u różnych osób obie te drogi mogą grać różną rolę.
Raczej jest tak, że to facetowi wystarczy kobieta i miejsce, a kobiecie potrzebne jest jeszcze UZASADNIENIE do podjęcia kontaktów seksualnych. Oczywiście są kobiety, które uprawiają seks dla sportu, ale to nie jest kobieca domeną, bo krótko mówiąc kobiety nie produkują non stop ejakulatu, który domaga się ujścia. Raczej kobiety potrzebują całej otoczki związanej z uczuciem, fascynacją, często wyobrażeniami, żeby podejmować relacje seksualne i to jest właśnie to UZASADNIENIE. Faceci natomiast takich wymagań nie mają, po prostu, używając potocznego, nieco wulgarnego języka „spuszczają z krzyża” i wtedy kobieta się przydaje, a właściwie jej „dooopa”. Taka to jest różnica.
Obie płcie dążą do spełnienia, ale w przypadku faceta spełnienie daje przede wszystkim droga reaktywna, czyli fizjologiczny orgazm a najlepiej jak jest połączony ze spełnieniem, o którym można mówić, gdy seks ma miejsce z kobietą, którą kochają.
U kobiet przeważnie wygląda to jakby na odwrót, najpierw jest satysfakcja, a jak do tego dochodzi fizjologiczny orgazm to jest spełnienie. Tylko u kobiet nieco trudniej o orgazm, bo żeby był orgazm muszą zafunkcjonować ośrodki nerwowe rdzenia kręgowego, nerwu sromowego i układu współczulnego.

233

Odp: Zaliczanie kobiet

Każda strona daje i każda strona bierze.

W potocznym rozumieniu "dała dupy" jest jak rozumiem kultywowany schemat "facet zdobywa kobietę", ona go dopuszcza i mu daje a on jako uwieńczenie zalotów zalicza/zdobywa. Otrzymuje nagrodę za włożony trud.
Pejoratywny wydźwięk określenia "dała dupy" jest określony kulturowo. Co by były gdyby role się odwróciły i powszechniejszym zjawiskiem było by to, ze kobieta aktywnie zdobywa/uwodzi mężczyznę? Jakiego określenia użylibyście na coś takiego?

234

Odp: Zaliczanie kobiet
MagdaLena1111 napisał/a:
xerxes napisał/a:

Roznica jest taka (generalizacja) ze facet traktuje zaliczenie jako zaliczenie, a kobieta tworzy swoja wizje lub tylko mysli, ze sam seks jej wystarczy. Dlatego to facet z zasady zalicza i kobiece zaliczanie brzmi dosc zabawnie.

Patrzę na to tak, że skoro u podłoża reakcji seksualnych znajdują się dwie drogi, czyli 1.) reaktywna, która wiąże się z dotykiem, kontaktem fizycznym, oraz 2.) psychogenna, która wiąże się ze światem fantazji, myśli, uczuć wyższych, to u różnych osób obie te drogi mogą grać różną rolę.
Raczej jest tak, że to facetowi wystarczy kobieta i miejsce, a kobiecie potrzebne jest jeszcze UZASADNIENIE do podjęcia kontaktów seksualnych. Oczywiście są kobiety, które uprawiają seks dla sportu, ale to nie jest kobieca domeną, bo krótko mówiąc kobiety nie produkują non stop ejakulatu, który domaga się ujścia. Raczej kobiety potrzebują całej otoczki związanej z uczuciem, fascynacją, często wyobrażeniami, żeby podejmować relacje seksualne i to jest właśnie to UZASADNIENIE. Faceci natomiast takich wymagań nie mają, po prostu, używając potocznego, nieco wulgarnego języka „spuszczają z krzyża” i wtedy kobieta się przydaje, a właściwie jej „dooopa”. Taka to jest różnica.
Obie płcie dążą do spełnienia, ale w przypadku faceta spełnienie daje przede wszystkim droga reaktywna, czyli fizjologiczny orgazm a najlepiej jak jest połączony ze spełnieniem, o którym można mówić, gdy seks ma miejsce z kobietą, którą kochają.
U kobiet przeważnie wygląda to jakby na odwrót, najpierw jest satysfakcja, a jak do tego dochodzi fizjologiczny orgazm to jest spełnienie. Tylko u kobiet nieco trudniej o orgazm, bo żeby był orgazm muszą zafunkcjonować ośrodki nerwowe rdzenia kręgowego, nerwu sromowego i układu współczulnego.

Różnice płci,  ale miałam kiedyś koleżankę, która w tym temacie chyba myślała po męsku, seks to był dla niej seks, oczywiście lubila swoich partnerów,  ale nie musiała być to wielka miłość. ,nie przeszkadzało jej to, po paru tygodniach czy miesiącach,  jak już się znudziła,  znaleźć sobie kolejnego faceta a potem kolejnego i następnego.  Ale jej podejście było specyficzne, niemal jak męskie.  Powodzenie jednak miała,  była atrakcyjna wygadana  i przebojowa. Stare czasy, dziś mężatka z całkiem sporymi już dziećmi.

235

Odp: Zaliczanie kobiet
Karol1212 napisał/a:

Pejoratywny wydźwięk określenia "dała dupy" jest określony kulturowo. Co by były gdyby role się odwróciły i powszechniejszym zjawiskiem było by to, ze kobieta aktywnie zdobywa/uwodzi mężczyznę? Jakiego określenia użylibyście na coś takiego?

Ja mam wizję takiej kobiety-modliszki, która bawi się zdobyczą i ją zjada, może nawet połyka... hmm

236

Odp: Zaliczanie kobiet
rossanka napisał/a:

Różnice płci,  ale miałam kiedyś koleżankę, która w tym temacie chyba myślała po męsku, seks to był dla niej seks, oczywiście lubila swoich partnerów,  ale nie musiała być to wielka miłość. ,nie przeszkadzało jej to, po paru tygodniach czy miesiącach,  jak już się znudziła,  znaleźć sobie kolejnego faceta a potem kolejnego i następnego.  Ale jej podejście było specyficzne, niemal jak męskie.  Powodzenie jednak miała,  była atrakcyjna wygadana  i przebojowa. Stare czasy, dziś mężatka z całkiem sporymi już dziećmi.

Może to był jej sposób na potwierdzanie własnej atrakcyjności. Ludzie mają różne motywy, ale jestem przekonana, że Twoja znajoma miała swoje dobre UZASADNIENIE ;-)

237

Odp: Zaliczanie kobiet

W tek konkretnej kwestii, mi akurat chodzi o to, co podkreśliła Piegowata: w samym seksie i angażowaniu się w niego obu stron nie doszukiwałbym się jakiś wyraźnych różnic, gdzie jedna strona miałaby dawać a druga brać. Raczej OBIE w równym stopniu oferują i biorą siebie nawzajem.

238

Odp: Zaliczanie kobiet
MagdaLena1111 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Różnice płci,  ale miałam kiedyś koleżankę, która w tym temacie chyba myślała po męsku, seks to był dla niej seks, oczywiście lubila swoich partnerów,  ale nie musiała być to wielka miłość. ,nie przeszkadzało jej to, po paru tygodniach czy miesiącach,  jak już się znudziła,  znaleźć sobie kolejnego faceta a potem kolejnego i następnego.  Ale jej podejście było specyficzne, niemal jak męskie.  Powodzenie jednak miała,  była atrakcyjna wygadana  i przebojowa. Stare czasy, dziś mężatka z całkiem sporymi już dziećmi.

Może to był jej sposób na potwierdzanie własnej atrakcyjności. Ludzie mają różne motywy, ale jestem przekonana, że Twoja znajoma miała swoje dobre UZASADNIENIE ;-)

To było tak dawno,  ale spytałam ja kiedyś  i odpowiedziała,  że ona, tak gdzieś do 25 roku zycia chciała się bawić, a nie pakować w małżeństwo i pieluchy i szybko meczyla sie w zwiazkach, faceci szybko ją nudzili, a głównie na stawiała się na seks, facet musiał sie jej podobać. Chciała dobrej zabawy  i się wyszaleć.  Potem zaczęła rozglądać się za stałym partnerem, bo zbliżała się do 30.  Też ilustracje przerobiła, aż w końcu tuż przed 30 , może miała 28 lat wyszła za mąż,  a za jakiś rok urodziła pierwsze dziecko, a szaleństwa się skończyły.

239

Odp: Zaliczanie kobiet
bagienni_k napisał/a:

W tek konkretnej kwestii, mi akurat chodzi o to, co podkreśliła Piegowata: w samym seksie i angażowaniu się w niego obu stron nie doszukiwałbym się jakiś wyraźnych różnic, gdzie jedna strona miałaby dawać a druga brać. Raczej OBIE w równym stopniu oferują i biorą siebie nawzajem.

Dobra, bagienny, pewnie, że sobie dają. Zawsze i wszędzie ;-)

Wystarczy to forum poczytać, żeby nie snuć wizji idealnych i zobaczyć, jak ludzie się rozmijają. Dla mnie Piegowata to taka erotomanka gawędziarka, bez urazy. Po prostu dużo wyobrażeń, mało wiedzy.

240

Odp: Zaliczanie kobiet

Rozmijają się pewnie, bo ze sobą nie rozmawiają a w swoich głowach stwarzają sobie zbyt wiele fałszywych wyobrażeń czy iluzji. Jeśli w seksie, którakolwiek ze stron odczuwa dyskomfort czy niechęć to nie powinno do niego chyba w ogóle dojść. Problemy zaczynają się potem, jak drogi się rozmijają.

241

Odp: Zaliczanie kobiet

Przeczytałem ten temat od początku i zastanawiam się - skoro wszystko zostało powiedziane, to o co teraz jest temat ciągnięty?

242 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-07-13 14:36:04)

Odp: Zaliczanie kobiet
MagdaLena1111 napisał/a:

Wystarczy to forum poczytać, żeby nie snuć wizji idealnych i zobaczyć, jak ludzie się rozmijają. Dla mnie Piegowata to taka erotomanka gawędziarka, bez urazy. Po prostu dużo wyobrażeń, mało wiedzy.

Kompletnie nie rozumiem. Nie mam prawa podzielić się przemyśleniami? Nie twierdzę, że mam absolutną sluszność, a gromadzenia doświadczeń dla samych doświadczeń zdecydowanie nie potrzebuję. Te, które mam, pozwoliły mi zweryfikować niektóre swoje wyobrażenia. Czasem skorygować.
Magdalena, wyjaśnij, bo nie rozumiem.

Widzę po prostu, że zamiast rozkminiać faceta, trzeba słuchać siebie. Chcę - sypiam co noc z innym. Nie chcę, nie sypiam. I tyle.

Jesteś inteligentna, ale wredna też. I nie wolna od kierowania się własnymi wyobrażeniami.

243

Odp: Zaliczanie kobiet
MagdaLena1111 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

W tek konkretnej kwestii, mi akurat chodzi o to, co podkreśliła Piegowata: w samym seksie i angażowaniu się w niego obu stron nie doszukiwałbym się jakiś wyraźnych różnic, gdzie jedna strona miałaby dawać a druga brać. Raczej OBIE w równym stopniu oferują i biorą siebie nawzajem.

Dobra, bagienny, pewnie, że sobie dają. Zawsze i wszędzie ;-)

Wystarczy to forum poczytać, żeby nie snuć wizji idealnych i zobaczyć, jak ludzie się rozmijają. Dla mnie Piegowata to taka erotomanka gawędziarka, bez urazy. Po prostu dużo wyobrażeń, mało wiedzy.

Taki post, ze w sumie nie wiadomo o co chodzi. W czym sie rozmijaja? Jakie wizje idealne? Co ma erotoman gawedziarz wspolnego z Piegowata? W sensie, ze ona nie ma doswiadczenia seksualnego tylko o tym mowi?

244 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-07-13 14:45:03)

Odp: Zaliczanie kobiet
Piegowata'76 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Wystarczy to forum poczytać, żeby nie snuć wizji idealnych i zobaczyć, jak ludzie się rozmijają. Dla mnie Piegowata to taka erotomanka gawędziarka, bez urazy. Po prostu dużo wyobrażeń, mało wiedzy.

Kompletnie nie rozumiem. Nie mam prawa podzielić się przemyśleniami? Nie twierdzę, że mam absolutną sluszność, a gromadzenia doświadczeń dla samych doświadczeń zdecydowanie nie potrzebuję. Te, które mam, pozwoliły mi zweryfikować niektóre swoje wyobrażenia. Czasem skorygować.
Magdalena, wyjaśnij, bo nie rozumiem.

Widzę po prostu, że zamiast rozkminiać faceta, trzeba słuchać siebie. Chcę - sypiam co noc z innym. Nie chcę, nie sypiam. I tyle.

Jesteś inteligentna, ale wredna też. I nie wolna od kierowania się własnymi wyobrażeniami.


Nie, spoko, dzieł się przemyśleniami,to,poszerza moją perspektywę o tym, jak niektórzy funkcjonują. Traktuję to jako materiał do przemyśleń. Mam przy tym tu niezły ubaw czasami :-) Ale też nie czuję  przymusu wewnętrznego, żeby każdy problem jaki pojawi się na forum omawiać w śmiertelnie poważny sposób.

Wyraziłam swoją opinię i tyle. Jesteśmy na forum, tu się wymienia myślami, nie ze wszystkimi opiniami i zdaniami muszę się zgadzać, nie wszystkie moje opinie będą wyważone i wstrzelą się w gusta wszystkich. Nie ma co się przejmować. To tylko forum. De facto kilkanaście powtarzających się nicków.

Ja może jestem wg Ciebie wredna, Z kolei sama Ciebie mam za tzw. dzidzię-piernik, co się Musierowicz za dużo naczytała i ot, tyle.

245

Odp: Zaliczanie kobiet
MagdaLena1111 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Wystarczy to forum poczytać, żeby nie snuć wizji idealnych i zobaczyć, jak ludzie się rozmijają. Dla mnie Piegowata to taka erotomanka gawędziarka, bez urazy. Po prostu dużo wyobrażeń, mało wiedzy.

Kompletnie nie rozumiem. Nie mam prawa podzielić się przemyśleniami? Nie twierdzę, że mam absolutną sluszność, a gromadzenia doświadczeń dla samych doświadczeń zdecydowanie nie potrzebuję. Te, które mam, pozwoliły mi zweryfikować niektóre swoje wyobrażenia. Czasem skorygować.
Magdalena, wyjaśnij, bo nie rozumiem.

Widzę po prostu, że zamiast rozkminiać faceta, trzeba słuchać siebie. Chcę - sypiam co noc z innym. Nie chcę, nie sypiam. I tyle.

Jesteś inteligentna, ale wredna też. I nie wolna od kierowania się własnymi wyobrażeniami.


Nie, spoko, dzieł się przemyśleniami,to,poszerza moją perspektywę o tym, jak niektórzy funkcjonują. Traktuję to jako materiał do przemyśleń. Mam przy tym tu niezły ubaw czasami :-) Ale też nie czuję  przymusu wewnętrznego, żeby każdy problem jaki pojawi się na forum omawiać w śmiertelnie poważny sposób.

Wyraziłam swoją opinię i tyle. Jesteśmy na forum, tu się wymienia myślami, nie ze wszystkimi opiniami i zdaniami muszę się zgadzać, nie wszystkie moje opinie będą wyważone i wstrzelą się w gusta wszystkich. Nie ma co się przejmować. To tylko forum. De facto kilkanaście powtarzających się nicków.

Ja może jestem wg Ciebie wredna, Z kolei sama Ciebie mam za tzw. dzidzię-piernik, co się Musierowicz za dużo naczytała i ot, tyle.

O matko, tylko nie Musierowicz. Ktorz to widzial!

246 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-13 15:05:12)

Odp: Zaliczanie kobiet

To nie było miłe. I potrzebne...

Mam podobne zdanie co Piegowata i raczej też ciężko zmienić je na zawołanie..

247

Odp: Zaliczanie kobiet
bagienni_k napisał/a:

To nie było miłe. I potrzebne...

Mam podobne zdanie co Piegowata i raczej też ciężko zmienić je na zawołanie..

Ale po co zmiana? Skąd w ogóle pomysł o zmianie zdania?
Właśnie masz świetną okazję, żeby konfrontować swoją opinię z innymi.  I wcale nie chodzi o to, żeby było miło, przynajmniej nie mnie, wolę coś konstruktywnego, wnioski. Ty napisałeś swoją opinię, ja napisałam swoją. Obie różne i już. Nie mam pretensji do Ciebie z powodu odmiennego zdania, powstaje więc pytanie, czemu Ty myślisz w ogóle o zmianie zdania?

248

Odp: Zaliczanie kobiet
Piegowata'76 napisał/a:

Nie róbmy z siebie podnóżków i jakiegoś towaru na wystawie.

Od dłuższego czasu ludzie tak siebie traktują.
Nie widzę w tym nic szokującego. Tylko niech się ludzie potem nie dziwią, że się ich traktuje, jak przedmioty, które po odpowiedniej eksploatacji się wyrzuca.

249

Odp: Zaliczanie kobiet
MagdaLena1111 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

To nie było miłe. I potrzebne...

Mam podobne zdanie co Piegowata i raczej też ciężko zmienić je na zawołanie..

Ale po co zmiana? Skąd w ogóle pomysł o zmianie zdania?
Właśnie masz świetną okazję, żeby konfrontować swoją opinię z innymi.  I wcale nie chodzi o to, żeby było miło, przynajmniej nie mnie, wolę coś konstruktywnego, wnioski. Ty napisałeś swoją opinię, ja napisałam swoją. Obie różne i już. Nie mam pretensji do Ciebie z powodu odmiennego zdania, powstaje więc pytanie, czemu Ty myślisz w ogóle o zmianie zdania?

Tak, na wszelki wypadek uprzedzam smile Ale cenię sobie zdanie innych, tylko wolę je prezentować w miarę dyplomatycznie, choć różnie  z tym bywa..

Z Musierowicz przeczytałem tylko "Opium w rosole" smile , ale  z pewnością znajdą się takie książki, które w jakiś sposób wpłynęły na moje życie. Osobiście uważam, że literatura może nieco nas zainspirować w życiu, byle nie za bardzo.. smile

250

Odp: Zaliczanie kobiet

co do zaliczania, to ja np. mam tak ze mnie najbardziej kręci seks z nowymi facetami czyli dokładnie odwrotnie niż większość kobiet. nie potrzebuje żadnego zaangażowania, uczuć, wręcz przeciwnie, najbardziej lubię to, że nie wiem jakich zachowań się po kimś spodziewać, nowe ciało w dotyku - to mnie najbardziej podnieca . seks w związku jest dla mnie nudny ale co zrobić, lubię całą tą związkową otoczkę, mam fajnego partnera. ale nie ma już tego elementu zaskoczenia i nieprzewidywalności i dla mnie seks w związku traci na jakości. myślę, że w swoim życiu zaliczyłam więcej facetów niż oni mnie.

251

Odp: Zaliczanie kobiet

Do Musierowicz mam sentyment z młodości, więc śledzę jej poczynania. Cenię jej niewąpliwy intelekt i klasę. Ale nie jest to jedyna literatura, którą czytuję. "Pamiętnik Fanny Hill' też jest mi znany, i barokowi poeci, którzy lubili sobie zdrowo poświntuszyć, również. Czytuję także Lwa-Starowicza, Andrzeja Jaczewskiego, Wiesława Sokoluka. Ich podejście do seksualności uważam za profesjonalne i rzeczowe.

Magdaleno gratuluję nieograniczania się do swoich wyobrażeń.

Jasne, uśmiechnął się, to kocha, zagadał do dziecka, to szlachetny i wrażliwy, czyta Musierowicz, to infantylna, a jak obejrzałą "365 dni", to na pewno zboczona.

252

Odp: Zaliczanie kobiet
sosenek napisał/a:

co do zaliczania, to ja np. mam tak ze mnie najbardziej kręci seks z nowymi facetami czyli dokładnie odwrotnie niż większość kobiet. nie potrzebuje żadnego zaangażowania, uczuć, wręcz przeciwnie, najbardziej lubię to, że nie wiem jakich zachowań się po kimś spodziewać, nowe ciało w dotyku - to mnie najbardziej podnieca . seks w związku jest dla mnie nudny ale co zrobić, lubię całą tą związkową otoczkę, mam fajnego partnera. ale nie ma już tego elementu zaskoczenia i nieprzewidywalności i dla mnie seks w związku traci na jakości. myślę, że w swoim życiu zaliczyłam więcej facetów niż oni mnie.

Ciekawe podejście. Ja mimo iż miałam więcej partnerów niż przysłowiowych trzech, nigdy nie czułam takiej fascynacji "nowym". Jak już się z kimś spotykałam to owszem, była ciekawość ale zależność jakby odwrotna. I przyznaję z każdym jest inaczej. Czy lepiej czy gorzej trudno powiedzieć. Nawet z założenia to samo z kimś innym smakuje inaczej bo każdy jest inny.
Jednak jeśli chodzi o ogólne 'spełnienie', to zdecydowanie wolę seks ze stałym partnerem, z którym sukcesywnie poznajemy swoje ciała, potrzeby, reakcje itd. Wtedy seks to prawdziwa uczta. Uczucie, bliskość emocjonalna, świadomość to coś czego nowy przygodny seks nigdy nie da choć na pewno jest ekscytujący.
Poza tym uważam, że my kobiety by osiągnąć pełnię spełnienia w seksie potrzebujemy faceta, który nas pozna, nasze ciało, potrzeby. Facetom zwykle niewiele trzeba. Byle chętna znalazła to se poradzi. wink

253

Odp: Zaliczanie kobiet
Roxann napisał/a:

Facetom zwykle niewiele trzeba. Byle chętna znalazła to se poradzi. wink

no pięknie, a to ponoć my uogólniamy

254 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-07-13 20:44:35)

Odp: Zaliczanie kobiet

Taka kobieta o spojrzeniu na seks coś między Rox a sosenkiem byłaby idealna tongue

Coś w tym jest, że z jednej strony przy dłuższej znajomości można lepiej partnera poznać pod względem jego potrzeb a z drugiej ta nowość i niepewność będzie ekscytująca, bo zupełnie nie wiadomo, czego się spodziewać smile

255 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-13 20:42:27)

Odp: Zaliczanie kobiet
Lucyfer666 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Facetom zwykle niewiele trzeba. Byle chętna znalazła to se poradzi. wink

no pięknie, a to ponoć my uogólniamy

Mówię tylko o seksie bo tego dotyczy wątek i dział. Facet spuści z krzyża i zadowolony tongue Natomiast o kobiecych orgazmach krążą legendy... wink
Oczywiście i bez tego seks dla kobiety może być przyjemny i satysfakcjonujący, jednak uważam, że tylko ze stałym partnerem, otwartym na te sprawy, kobieta może poczuć się "w pełni spełniona", że tak to nazwę wink
Cudownie jest odkrywać siebie nawzajem smile

256

Odp: Zaliczanie kobiet

To też jest mit.

257

Odp: Zaliczanie kobiet
Lucyfer666 napisał/a:

To też jest mit.

To rozwiń smile

258

Odp: Zaliczanie kobiet

Co za tornado tu przeszło...

Ja tam jestem wierną fanką książek M. Musierowicz ;p

259

Odp: Zaliczanie kobiet
Roxann napisał/a:
Lucyfer666 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Facetom zwykle niewiele trzeba. Byle chętna znalazła to se poradzi. wink

no pięknie, a to ponoć my uogólniamy

Mówię tylko o seksie bo tego dotyczy wątek i dział. Facet spuści z krzyża i zadowolony tongue Natomiast o kobiecych orgazmach krążą legendy... wink

W przypadku facetów działają dwie rzeczy w owym momencie spuszczenia z krzyża - mianowicie ogromny zastrzyk dopaminy, oraz wyrzut wielu minerałów.
Dlatego zdarza się, że faceci tracą po tym zainteresowanie... w sumie nie tylko do partnerki, ale również i do wszystkiego innego. Niemniej czasami owy efekt orgazmu nie musi być odczuwalny, przy owym spuszczeniu. Wtedy może nastąpić tzw. zjazd dopaminowy, gdzie człowiek się czuje trochę kiepsko.

Poza tym my nie mamy wielokrotnego big_smile

260 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-07-13 23:57:23)

Odp: Zaliczanie kobiet
Lucyfer666 napisał/a:

Poza tym my nie mamy wielokrotnego big_smile

No tak jak facet może i chce kobieta .... no właśnie.
Do wielokrotnego musiałbyś się nagimnastykować. wink
Mój mnie kiedyś zapytał ile mogę...na co liczyć. wink Wiadomo, odwdzięczę smile
Btw facet/kobieta otwarci na seks to skarb.

Posty [ 196 do 260 z 385 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024