Loka Nie mam ani w nicku, ani w rzeczywistym świecie tytułu naukowego, związanego z seksuologią, dlatego specjalnie użyłem słowa "wydaje mi się" a od prawdy mogę akurat się znajdować całe lata świetlne. Naprawdę nie mam zamiaru tłumaczyć się z każdej mojej wypowiedzi. Wypowiadam się w taki sposób, co mi się wydaje intuicyjne a za każdym razem z chęcią przyjmę krytykę, ale raczej nie w taki sposób.
Rox Z tym nakręcaniem to można patrzeć też z drugiej strony, bo jak się facet może czuć, jeśli jest już gotowy na spełnienie a tu nagle klops! Tak samo, jak kobieta, która jednak nie zdecyduje się na współżycie a wystarczają jej jedynie pocałunki i przytulanie. W każdej z możliwych sytuacji jedna ze stron jest poszkodowana, zatem warto unikać takich niedomówień i jasno się określić, chociaż łatwiej chyba o to w stałej relacji. W przypadkowych i przelotnych kontaktach za dużo jest spontaniczności, ludzie dają się porwać emocjom i nagle czasami przychodzi otrzeźwienie. I wtedy któraś ze stron zawsze może być poszkodowana, choć brak spełnienia oczywiście nie uprawnia nikogo do wymuszania seksu na drugiej osobie.
131 2020-06-14 10:54:36 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-14 10:56:20)
Bagienniku, wydawać nam się mogą różne rzeczy, a ja nie wiem czemu wypowiadasz się w temacie, w którym nie masz doświadczenia, bo jak sam piszesz, bycie w związku Cię nie interesuje. Więc po co teoretyzować o czymś, co jest dla nas całkowitą abstrakcją tylko po to, żeby się w danym temacie wypowiedzieć? No sorry no, ale po co wypowiadać się o czymś, o czym się nie ma pojęcia?
Mnie zaliczanie rozczarowało w sensie takim, że raz faktycznie spotkałam się z facetem tylko na seks i to, co mówił mi przed, a to, co potem faktycznie się zadziało, bylo jak z dwóch różnych światów i byłam na tyle zawiedziona, że potem już nie wchodziłam w takie relacje. Gdybym za to faktycznie spotkała faceta, który byłby w stanie wypełnić swoje obietnice upojnych nocy, to moglabym być zaliczana
Od związku rożni się to tym, że w związku seks się rozwija razem z partnerami, więc i oczekiwania są inne. Ale nie powiedzialabym, że jedno jest bardziej dojrzałe od drugiego. Jak ktoś nie chce być w związku, a chce seksu i druga strona ma tego świadomość, to niech się wzajemnie zaliczają ile chcą.
133 2020-06-14 11:18:07 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-06-14 11:37:58)
Dajcie spokój, to już naprawdę ciężko się odezwać..
Uczciwie pisząc "wydaje mi się" właśnie podkreślam, że raczej nie mam w tym za dużo doświadczenia i liczę, że się mogę czegoś dowiedzieć, od bardzie obytych osób. Nie głoszę nigdzie żadnej "objawionej prawdy" i nie mam zamiaru rozsiewać tutaj swoich własnych wizji. Wypowiedziałem się dlatego, że samo słowo "zaliczenie" bardzo źle mi się kojarzy, ponadto podkreśliłem, że raczej daleki jestem od tego typu postępowania. Jeśli ktoś ma zupełnie odmienne zdanie, to niech się nim podzieli, tylko bez tego niepotrzebnego sarkazmu. Wracając do kwestii wątku, to czy będąc POZA związkiem, spotykanie się z kimś na seks, powiedzmy, w przyjemnych i spokojnych okolicznościach, gdzie poza samym aktem jeszcze się coś razem robi, nie różni się od "zaliczenia" kogoś w mało komfortowym miejscu( tu można sobie dopisać dowolne). I uprzedzam od razu: pytam innych o szczerą opinię, zamiast głosić "jedynie słuszną teorię".
Napisałaś chyba jedną ważną rzecz, którą ktoś wcześniej odnotował: jeśli kobieta czerpie pełną przyjemność z satysfakcjonującego seksu a wcześniej wiedziała na co się pisze, to nie musi czuć się zaliczona, choćby z tego nie było żadnego związku czy poważnej relacji. Dlatego odczucie 'zaliczenia" może pojawić się u kogoś, kto oczekiwał czegoś więcej, a tego nie dostał.
edit: Na tym mogę zakończyć, bo w sumie wcześniej napisałem to, na czym mi zależało..
134 2020-06-14 11:32:10 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-06-14 11:36:14)
Napisałaś chyb jedną ważną rzecz, którą ktoś wcześniej odnotował: jeśli kobieta czerpie pełną przyjemność z satysfakcjonującego seksu a wcześniej wiedziała na co się pisze, to nie musi czuć się zaliczona, choćby z tego nie było żadnego związku czy poważnej relacji. Dlatego odczucie 'zaliczenia" może pojawić się u kogoś, kto oczekiwał czegoś więcej, a tego nie dostał.
Wydaje mi się, że nawet nie tyle oczekiwał więcej, co po prostu czegoś innego albo godził się na coś pod wpływem chwili czy wręcz presji nie do końca się zastanawiając czy tego chce czy jest (psychicznie) gotów itd.
Ja jestem w stanie zrozumieć młode dziewczyny, które potrzebują bliskości ale niekoniecznie od razu seksu albo nie za każdym razem kiedy dochodzi do pocałunków i pieszczot. Nie sądzę też, że seks dla dajmy na to 17-stolatki jest tym samym co dla 27-miolatki czy starszej kobiety. Chodzi tu głównie o świadomość własnej seksualności, potrzeb, granic itd. Często taki seks pod wpływem chwili potem mocno siada na psychice takich dziewczyn.
Był tu chociażby wątek dziewczyn, które po maturze czy studniówce przeżyły swój pierwszy raz uprawiając seks ze swoimi kolegami jeden po drugim. Nie sądzę by wcześniej się nad tym zastanawiały. Nawet wśród dojrzałych ludzi mało kto świadomie zdecyduje się na takie eksperymenty mimo, że może i ma takie fantazje.
Nie, faceci nie mają specjalnego dziennika, w którym notują zaliczone kobiety. I nie rozmawiają tyle o seksie, partnerkach i o tym która jaka była. To raczej domena kobiet takie biadolenie. W życiu nie słyszałem by któryś się zastanawiał, czy kogoś zaliczył czy nie. Z kimś mam intymne (pfff, ta intymność dzisiaj już nie istnieje i tak, ale niech będzie) doświadczenia za sobą, a z kimś innym nie. Zaliczenie... to chyba dzisiaj dziewczyny w wieku szkolnym tylko tak się bawią.
Nie, faceci nie mają specjalnego dziennika, w którym notują zaliczone kobiety. I nie rozmawiają tyle o seksie, partnerkach i o tym która jaka była. To raczej domena kobiet takie biadolenie. W życiu nie słyszałem by któryś się zastanawiał, czy kogoś zaliczył czy nie. Z kimś mam intymne (pfff, ta intymność dzisiaj już nie istnieje i tak, ale niech będzie) doświadczenia za sobą, a z kimś innym nie. Zaliczenie... to chyba dzisiaj dziewczyny w wieku szkolnym tylko tak się bawią.
Faceci nie mają dzienniczka i nie mają intymnych. Jeśli już który zacznie opowiadać to raczej powie że tak rżnął (strzelam) Gośkę aż jej łeb podskakiwał. Albo coś w stylu " jak miałem tą starą Astrę, to Zośki o mało przez tylną szybę nie wypchnalem."
O stałej partnerce się nie opowiada, ale zaliczeniowcy mają cały repertuar żałosnych tekstów na opisanie dziewczyn które zaliczyli.
Roxann napisał/a:Podchodząc tak do problemu można uznać, że kobieta czy dziewczyna, która godzi na pocałunki i przytulanie (które wiadomo jakie reakcję wywołują u faceta), powinna też zgodzić na seks by pomóc rozładować napięcie, które w nim wywołała. Serio?
Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Nic nie boli i to jest do końca tak, przynajmniej ja tak nie odczuwam. Pocałunki, przytulanie oczywiście mogą wzbudzić u faceta napięcie seksualne. Ciało reaguje na możliwy seks, ale glowa niekoniecznie. Zdaję sobie sprawę że nie będzie seksu i napięcie znika również szybko, jak się pojawiło. Zwłaszcza na randkach. Facetowi potrafi stanąć nawet przy imprezie rodzinnej jak ciepło pomyśli o swojej partnerce, np.wyobrazi sobie ją nago.
Natomiast czym innym jest, gdy np podczas wieczoru, udana randka, całują się, a partnerka idzie dalej i wyciąga facetowi sprzęt. Wtedy ma się, to poczucie, że będzie się działo i finał.
umajona napisał/a:Roxann napisał/a:Podchodząc tak do problemu można uznać, że kobieta czy dziewczyna, która godzi na pocałunki i przytulanie (które wiadomo jakie reakcję wywołują u faceta), powinna też zgodzić na seks by pomóc rozładować napięcie, które w nim wywołała. Serio?
Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Nic nie boli i to jest do końca tak, przynajmniej ja tak nie odczuwam. Pocałunki, przytulanie oczywiście mogą wzbudzić u faceta napięcie seksualne. Ciało reaguje na możliwy seks, ale glowa niekoniecznie. Zdaję sobie sprawę że nie będzie seksu i napięcie znika również szybko, jak się pojawiło. Zwłaszcza na randkach. Facetowi potrafi stanąć nawet przy imprezie rodzinnej jak ciepło pomyśli o swojej partnerce, np.wyobrazi sobie ją nago.
Natomiast czym innym jest, gdy np podczas wieczoru, udana randka, całują się, a partnerka idzie dalej i wyciąga facetowi sprzęt. Wtedy ma się, to poczucie, że będzie się działo i finał.
Dzięki, m4jkel
umajona napisał/a:Roxann napisał/a:Podchodząc tak do problemu można uznać, że kobieta czy dziewczyna, która godzi na pocałunki i przytulanie (które wiadomo jakie reakcję wywołują u faceta), powinna też zgodzić na seks by pomóc rozładować napięcie, które w nim wywołała. Serio?
Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Nic nie boli i to jest do końca tak, przynajmniej ja tak nie odczuwam. Pocałunki, przytulanie oczywiście mogą wzbudzić u faceta napięcie seksualne. Ciało reaguje na możliwy seks, ale glowa niekoniecznie. Zdaję sobie sprawę że nie będzie seksu i napięcie znika również szybko, jak się pojawiło. Zwłaszcza na randkach. Facetowi potrafi stanąć nawet przy imprezie rodzinnej jak ciepło pomyśli o swojej partnerce, np.wyobrazi sobie ją nago.
Natomiast czym innym jest, gdy np podczas wieczoru, udana randka, całują się, a partnerka idzie dalej i wyciąga facetowi sprzęt. Wtedy ma się, to poczucie, że będzie się działo i finał.
Dlatego pewna zasada mówi, żeby przed wyjściem załatwić pewne kwestie na własną rękę przed pierwszym spotkaniem
m4jkel napisał/a:umajona napisał/a:Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Nic nie boli i to jest do końca tak, przynajmniej ja tak nie odczuwam. Pocałunki, przytulanie oczywiście mogą wzbudzić u faceta napięcie seksualne. Ciało reaguje na możliwy seks, ale glowa niekoniecznie. Zdaję sobie sprawę że nie będzie seksu i napięcie znika również szybko, jak się pojawiło. Zwłaszcza na randkach. Facetowi potrafi stanąć nawet przy imprezie rodzinnej jak ciepło pomyśli o swojej partnerce, np.wyobrazi sobie ją nago.
Natomiast czym innym jest, gdy np podczas wieczoru, udana randka, całują się, a partnerka idzie dalej i wyciąga facetowi sprzęt. Wtedy ma się, to poczucie, że będzie się działo i finał.Dlatego pewna zasada mówi, żeby przed wyjściem załatwić pewne kwestie na własną rękę przed pierwszym spotkaniem
Co nic nie daje, bo wiesz, co jest lepsze niż orgazm? Drugi orgazm
141 2020-06-15 12:48:21 Ostatnio edytowany przez Majki (2020-06-15 13:00:20)
Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Może nie tyle boli co odczuwa sie pewien dyskomfort, można powiedzieć w sumie że w jakimś stopniu to jest ból. Ale żeby do tego doszło to musiała byś kilkanaście razy dziennie przez kilka dni tak gościa rozpalać, bez finału żeby coś takiego miało miejsce. Po kilku erekcjach bez rozładowania nic sie nie dzieje, także spokojnie Kobiety po dłuższym czasie pewnie też mogą odczuwać coś podobnego.
umajona napisał/a:Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Może nie tyle boli co odczuwa sie pewien dyskomfort, można powiedzieć w sumie że w jakimś stopniu to jest ból. Ale żeby do tego doszło to musiała byś kilkanaście razy dziennie przez kilka dni tak gościa rozpalać, bez finału żeby coś takiego miało miejsce. Po kilku erekcjach bez rozładowania nic sie nie dzieje, także spokojnie
Kobiety po dłuższym czasie pewnie też mogą odczuwać coś podobnego.
Dzięki
143 2020-06-15 15:23:32 Ostatnio edytowany przez Majki (2020-06-15 15:26:10)
Dubel
144 2020-06-15 15:24:05 Ostatnio edytowany przez Majki (2020-06-15 15:28:46)
Majki napisał/a:umajona napisał/a:Właśnie to jest dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia, jeśli chodzi o sprawy łóżkowe i męską seksualność. Nie chcę, żeby każde przytulanie i pocałunki musiały się kończyć seksem, a jednocześnie też nie chcę, żeby on sam musiał rozładowywać powstałe napięcie w łazience lub żeby go tam bolało, bo podobno Was, panowie, tam boli.
Może nie tyle boli co odczuwa sie pewien dyskomfort, można powiedzieć w sumie że w jakimś stopniu to jest ból. Ale żeby do tego doszło to musiała byś kilkanaście razy dziennie przez kilka dni tak gościa rozpalać, bez finału żeby coś takiego miało miejsce. Po kilku erekcjach bez rozładowania nic sie nie dzieje, także spokojnie
Kobiety po dłuższym czasie pewnie też mogą odczuwać coś podobnego.
Dzięki
Zapomniałem dodać, że absolutnie nie każde przytulanie i całowanie musi kończyć sie seksem, (co swoją drogą też jest przyjemne przecież) mimo iż wiadomo co sie wtedy dzieje, albo co powinno sie dziać z męskim organizmem
To jeszcze dla pogłębienia wiedzy koleżanki dodajmy, że ból odczuwa się jeśli w ciągu krótkiego czasu (około dnia) dochodzi do kilku orgazmów. Fabryka nie nadąża z produkcją i jądra protestują. Podobnie źle wpływają codzienne maratony. Facet w końcu musi spauzować choćby na 2 dni.
Dziękuję, wiedziałam, że mogę na Was liczyć
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś się zakocham, to dzięki Waszym wypowiedziom będzie mi łatwiej rozumieć mojego mężczyznę...
Dziękuję, wiedziałam, że mogę na Was liczyć
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś się zakocham, to dzięki Waszym wypowiedziom będzie mi łatwiej rozumieć mojego mężczyznę...
Nie będzie ci łatwiej :-). Ja próbowalem zrozumieć moja żonę przez pierwsze 20 lat, potem sobie odpuściłem. Od tego czasu jest łatwiej. Przyjąłem do wiadomości że ona jest kobietą i już. Ma inaczej.
Chcesz się kochać? Nie? No dobra. I pięć minut później mnie zaczepia, bo już chce.
Innym razem chce, ale jak już się kochamy, to stwierdza że właściwie, to nie chciała.
Zabij mnie, a baby nie zrozumiem. Dokładnie tak samo jest w drugą stronę. Ona nie rozumie mnie ni w ząb, ale od kiedy przyjęła do wiadomości, że nie musi mnie rozumieć, żebyśmy byli szczęśliwi, po prostu cieszymy się sobą nawzajem.
Pytanie trochę naiwne, ale jednak chciałabym wiedzieć. Czym jest zaliczenie kobiety, tak z męskiego punktu widzenia? Czy chodzi o seks w pełnym tego słowa znaczeniu? Czy może wystarczy rozebranie dziewczyny i intymne pieszczoty, oral? Kiedy kobieta jest zdobyta, a kiedy nie? Nie mam tu na myśli zdobycia kobiety jako partnerki na życie, tylko zdobycie kobiety w tym najprostszym znaczeniu. Kiedy kobieta staje się kolejnym trofeum, kolejną do odhaczenia na liście lowelasa?
Jak bzykniesz to zaliczysz. Check next.
Filozofii w tym większej nie ma.
Dziękuję, wiedziałam, że mogę na Was liczyć
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś się zakocham, to dzięki Waszym wypowiedziom będzie mi łatwiej rozumieć mojego mężczyznę...
Tak to nie rób, bo mężczyźni są różni. I bardziej uczuciowi i mniej. I tacy co jak twierdzisz lubią "zalliczac " i tacy, dla których i seks jest ważny i uczucie. Do szablonu nikogo podstawic nie możesz. Np mój ex. On jak jiz było "po" ubieral się i szedł do domu. Nie powiem, że było to dla mnie dziwne, ale czekałam sama aż się kiedyś domyśli i zostanie do rana.
I to był błąd, bo nikt się nie ma za zadanie domyślić, a drugi błąd, że sobie na to pozwalałam. Z resztą trzeci błąd był, że godzinami się na wszystko bo byłam już starą 32 letnią kobietą i bałam się, że nikt inny mnie nie zechce już. No i w końcu, jak mi się zdawalo byłam zakochana z wzajemnością. I na nic by mi było podstawic nie różnych szablonów zachowań, bo ludzie są różni.
Do szablonu nikogo podstawic nie możesz. Np mój ex. On jak jiz było "po" ubieral się i szedł do domu.
Ehe, dostał co chciał i poszedł... No faktycznie nie szablon
rossanka napisał/a:Do szablonu nikogo podstawic nie możesz. Np mój ex. On jak jiz było "po" ubieral się i szedł do domu.
Ehe, dostał co chciał i poszedł... No faktycznie nie szablon
No i co, każdy tak robi? Ano nie każdy. Ale może być i tak jak widać.
Harvey napisał/a:rossanka napisał/a:Do szablonu nikogo podstawic nie możesz. Np mój ex. On jak jiz było "po" ubieral się i szedł do domu.
Ehe, dostał co chciał i poszedł... No faktycznie nie szablon
No i co, każdy tak robi? Ano nie każdy. Ale może być i tak jak widać.
To podaj przykład ze swojego życia, który tego nie robił Zamiast się rzucać jak norka po lesie
rossanka napisał/a:Harvey napisał/a:Ehe, dostał co chciał i poszedł... No faktycznie nie szablon
No i co, każdy tak robi? Ano nie każdy. Ale może być i tak jak widać.
To podaj przykład ze swojego życia, który tego nie robił
Zamiast się rzucać jak norka po lesie
To był jedyny, przecież już pisałam.
Ale to nie znaczy, że każdy tak robi.
Harvey napisał/a:rossanka napisał/a:No i co, każdy tak robi? Ano nie każdy. Ale może być i tak jak widać.
To podaj przykład ze swojego życia, który tego nie robił
Zamiast się rzucać jak norka po lesie
To był jedyny, przecież już pisałam.
Ale to nie znaczy, że każdy tak robi.
A to ten prawnik czy ktoś tam, już nie pamiętam z innych wątków.
10 lat później - każdy tak robi
Dziękuję, wiedziałam, że mogę na Was liczyć
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś się zakocham, to dzięki Waszym wypowiedziom będzie mi łatwiej rozumieć mojego mężczyznę...
Spokojnie i tak znając życie nauka pójdzie w las, bo każdego człowieka się "uczy"
M4jkel PW wysłałem z małym wyjaśnieniem dzisiaj.
rossanka napisał/a:Harvey napisał/a:To podaj przykład ze swojego życia, który tego nie robił
Zamiast się rzucać jak norka po lesie
To był jedyny, przecież już pisałam.
Ale to nie znaczy, że każdy tak robi.A to ten prawnik czy ktoś tam, już nie pamiętam z innych wątków.
10 lat później - każdy tak robi
Jaki zznowu prawnik -:0???
Każdy czyli każdy z 7 mld ludzi na świecie, czy ile nas teraz jest
Harvey napisał/a:rossanka napisał/a:To był jedyny, przecież już pisałam.
Ale to nie znaczy, że każdy tak robi.A to ten prawnik czy ktoś tam, już nie pamiętam z innych wątków.
10 lat później - każdy tak robi
Jaki zznowu prawnik -:0???
Każdy czyli każdy z 7 mld ludzi na świecie, czy ile nas teraz jest
Jak pomyliłem nicki to bywa Sorki
Ale coś ten Twój wątek jakoś tam mi się przewijał
Dziękuję, wiedziałam, że mogę na Was liczyć
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś się zakocham, to dzięki Waszym wypowiedziom będzie mi łatwiej rozumieć mojego mężczyznę...
Powtarzam za Lagrange - nie będzie Ci łatwiej. Mężczyźni są różni, tak jak i kobiety są różne. Mnie na przykład nigdy nie zdarzyło się, żeby mój niegdysiejszy chłopak, potem narzeczony, a dziś mąż po seksie odwrócił się i zasnął, a przecież tysiące kobiet na to narzekają.
Najważniejsze, to nie bawić się w gierki, wprost wyrażać swoje oczekiwania, a przede wszystkim ze sobą rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Bycie w związku i ogólnie życie z drugim człowiekiem, naprawdę jest o niebo łatwiejsze, jeśli zamiast zastanawiać się, nierzadko gubiąc w domysłach, po prostu pytamy i mówimy o swoich obawach czy wątpliwościach. W ten sposób można uniknąć wielu nieporozumień choćby dlatego, że często bardzo łatwo przychodzi nam przypisywanie komuś fałszywych intencji albo uszczęśliwianie drugiej strony na siłę.
Komunikacji trzeba się nauczyć, ale to jest podstawa, jeśli chce się mieć fajny związek.
Pytanie trochę naiwne, ale jednak chciałabym wiedzieć. Czym jest zaliczenie kobiety, tak z męskiego punktu widzenia? Czy chodzi o seks w pełnym tego słowa znaczeniu? Czy może wystarczy rozebranie dziewczyny i intymne pieszczoty, oral? Kiedy kobieta jest zdobyta, a kiedy nie? Nie mam tu na myśli zdobycia kobiety jako partnerki na życie, tylko zdobycie kobiety w tym najprostszym znaczeniu. Kiedy kobieta staje się kolejnym trofeum, kolejną do odhaczenia na liście lowelasa?
Kolega, który wysyła mnie na łowy, ale ja nie potrafię łowić, mówi, że w tym roku "zaliczył" 3 dziewczyny, w tamtym roku zaliczył 5 dziewczyn. Ponieważ to miejscowość turystyczna, wszystkie dziewczyny gdy jest > 25 °C chodzą w bikini, mówił, że 7 dziewczyn był to seks w pełnm tego słowa znaczeniu, a 1 tylko pieszczoty, ale uważa ją za zaliczoną.
Powtarzam za Lagrange - nie będzie Ci łatwiej. Mężczyźni są różni, tak jak i kobiety są różne. Mnie na przykład nigdy nie zdarzyło się, żeby mój niegdysiejszy chłopak, potem narzeczony, a dziś mąż po seksie odwrócił się i zasnął, a przecież tysiące kobiet na to narzekają.
Najważniejsze, to nie bawić się w gierki, wprost wyrażać swoje oczekiwania, a przede wszystkim ze sobą rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Bycie w związku i ogólnie życie z drugim człowiekiem, naprawdę jest o niebo łatwiejsze, jeśli zamiast zastanawiać się, nierzadko gubiąc w domysłach, po prostu pytamy i mówimy o swoich obawach czy wątpliwościach. W ten sposób można uniknąć wielu nieporozumień choćby dlatego, że często bardzo łatwo przychodzi nam przypisywanie komuś fałszywych intencji albo uszczęśliwianie drugiej strony na siłę.
Komunikacji trzeba się nauczyć, ale to jest podstawa, jeśli chce się mieć fajny związek.
Mam właśnie wrażenie, że ta komunikacja ,wyrażająca się w szczerych i otwartych rozmowach na temat naszych oczekiwań czy pragnień przestała być w cenie. Dlaczego? Poza faktem, że może niektórym jest ciężko się przemóc, bo mają w sobie jakieś obawy przed tym, co się wydarzy, to mówienie prosto z mostu nie jest atrakcyjne i ekscytujące. Nie daje takiej satysfakcji, jak ta nutka niepewności, której niektórzy na siłę wszędzie szukają...Ale może się mylę..
Mnie na przykład nigdy nie zdarzyło się, żeby mój niegdysiejszy chłopak, potem narzeczony, a dziś mąż po seksie odwrócił się i zasnął, a przecież tysiące kobiet na to narzekają.
Najważniejsze, to nie bawić się w gierki, wprost wyrażać swoje oczekiwania, a przede wszystkim ze sobą rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać..
Szczęściara, mój po wszystkim ubierał się i jechał do domu. Ale jak mówisz, najważnieszeto rozmawiać, więc kiedyś poruszyłam z nim ten temat, to przeprosił mnie i powiedział, ze faktycznie mogę tak odbierać jego zachowanie. Od tamtej pory zostawał do rana, ale przed śniadaniem szedł do domu mówiąc, - chciałaś abym został to zostałem, a teraz chce iść. No to znowu zaczełam z nim rozmawiać, to zostawał na śniadanie, robi łam te kanapki czy coś, on włączał TV i jadł.
Boże jaka byłam żałosna,. Nigdy więcej.
Mam właśnie wrażenie, że ta komunikacja ,wyrażająca się w szczerych i otwartych rozmowach na temat naszych oczekiwań czy pragnień przestała być w cenie. Dlaczego? Poza faktem, że może niektórym jest ciężko się przemóc, bo mają w sobie jakieś obawy przed tym, co się wydarzy, to mówienie prosto z mostu nie jest atrakcyjne i ekscytujące. Nie daje takiej satysfakcji, jak ta nutka niepewności, której niektórzy na siłę wszędzie szukają...Ale może się mylę..
Mnie nie chodzi o to, żeby wszystko uprzedzać, ale żeby dzięki dobrej komunikacji potrafić trafnie odczytywać wzajemnie wysyłane sygnały, nie gubić się w domysłach, nie snuć jakichś dziwnych teorii. Sami nie jesteśmy w stanie wszystkiego wiedzieć, a rozmowa i zadawane pytania są czymś absolutnie w cenie, jeśli chcemy mieć klarowną sytuację. Nie wiem, w moim odczuciu dobra komunikacja niczego nie odbiera, nawet tej słynnej tajemniczości, za to pozwala zaoszczędzić wielu zbędnych komplikacji.
Taka niepewność jest może dobra na wstępie, ale kiedy jest się w związku, zwłaszcza długim, to nadmiar wątpliwości jest bardziej męczący niż pomocny.
Szczęściara, mój po wszystkim ubierał się i jechał do domu.
Dla mojego męża na szczęście od zawsze było to oczywiste. Poza tym jest z tych, którzy "po" lubią jeszcze ze sobą pobyć, poprzytulać się, porozmawiać, a rozmowy w tej atmosferze są inne, jakieś głębsze, nawet jeśli podszyte wciąż podniesionym poziomem hormonów. To właśnie wtedy najczęściej padają słowa "kocham cię", choć przed nimi lub tuż po jest jeszcze "tak, wiem, to się nie liczy", bo od zawsze mówię, że to żadna miłość, ale wyrzut hormonów .
bagienni_k napisał/a:Mam właśnie wrażenie, że ta komunikacja ,wyrażająca się w szczerych i otwartych rozmowach na temat naszych oczekiwań czy pragnień przestała być w cenie. Dlaczego? Poza faktem, że może niektórym jest ciężko się przemóc, bo mają w sobie jakieś obawy przed tym, co się wydarzy, to mówienie prosto z mostu nie jest atrakcyjne i ekscytujące. Nie daje takiej satysfakcji, jak ta nutka niepewności, której niektórzy na siłę wszędzie szukają...Ale może się mylę..
Mnie nie chodzi o to, żeby wszystko uprzedzać, ale żeby dzięki dobrej komunikacji potrafić trafnie odczytywać wzajemnie wysyłane sygnały, nie gubić się w domysłach, nie snuć jakichś dziwnych teorii. Sami nie jesteśmy w stanie wszystkiego wiedzieć, a rozmowa i zadawane pytania są czymś absolutnie w cenie, jeśli chcemy mieć klarowną sytuację. Nie wiem, w moim odczuciu dobra komunikacja niczego nie odbiera, nawet tej słynnej tajemniczości, za to pozwala zaoszczędzić wielu zbędnych komplikacji.
Taka niepewność jest może dobra na wstępie, ale kiedy jest się w związku, zwłaszcza długim, to nadmiar wątpliwości jest bardziej męczący niż pomocny.
A co sądzisz o intuicji? Jeśli coś Ci podpowiada, ze coś jest nie tak, nie tak to powinno wyglądać?
A co sądzisz o intuicji? Jeśli coś Ci podpowiada, ze coś jest nie tak, nie tak to powinno wyglądać?
To już zależy czego temat dotyczy. Ja w każdym razie swojej intuicji ufam i jej słucham.
Jeśli mam odpowiedzieć szerzej, to byłoby dobrze, gdybyś trochę bardziej sprecyzowała jakiego typu problemy masz na myśli.
W każdym razie o ile w życiu miewamy spięcia i konflikty, to sypialnia jest tym miejscem, gdzie bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy, szanujemy swoje potrzeby, nigdy nas nie dzieliła. Tak było odkąd pamiętam, choć oczywiście wspólnie przeżyte lata też robią swoje.
rossanka napisał/a:A co sądzisz o intuicji? Jeśli coś Ci podpowiada, ze coś jest nie tak, nie tak to powinno wyglądać?
To już zależy czego temat dotyczy. Ja w każdym razie swojej intuicji ufam i jej słucham.
Jeśli mam odpowiedzieć szerzej, to byłoby dobrze, gdybyś trochę bardziej sprecyzowała jakiego typu problemy masz na myśli.W każdym razie o ile w życiu miewamy spięcia i konflikty, to sypialnia jest tym miejscem, gdzie bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy, szanujemy swoje potrzeby, nigdy nas nie dzieliła. Tak było odkąd pamiętam, choć oczywiście wspólnie przeżyte lata też robią swoje.
Myślałam o ex związku, niby było w porządku, bo facet nie pił, nie bił, kulturalny, nawet tatuaży nie miał, bukieciki mi kupował czasami, był spokojny, nawet trochę nieśmiały, a gdzieś w środku coś mi mówło, ze to nie tak powinno wyglądać i w sumie nie czuję abym była dla niego najważniejsza. Np ważniejsze dla niego było jego hobby i spotkania ze znajomymi. I intuicja mnie nie zawiodła, bo okazało się, że tak naprawdę on nie chce głębszej relacji, mimo, ze mówił, ze to jest wszystko na poważnie.
Co do niepewności, to jakoś nigdy nie uważałem tego odczucia za atrakcyjne, tym bardziej miałbym pewnie takie podejście będąc w trwałym związku. Intuicji nigdy nie ufam, jako jedynej, zawsze staram się ją potwierdzić namacalnymi dowodami. Na pewno dobre porozumienie pozwala uniknąć zbędnych czy wręcz czasem zupełnie bzdurnych domysłów i niedomówień. Zbyt często przez absurdalne teorie w umysłach rodzą się wątpliwości, przez które wszystko zaczyna się psuć.
Myślałam o ex związku, niby było w porządku, bo facet nie pił, nie bił, kulturalny, nawet tatuaży nie miał, bukieciki mi kupował czasami, był spokojny, nawet trochę nieśmiały, a gdzieś w środku coś mi mówło, ze to nie tak powinno wyglądać i w sumie nie czuję abym była dla niego najważniejsza. Np ważniejsze dla niego było jego hobby i spotkania ze znajomymi. I intuicja mnie nie zawiodła, bo okazało się, że tak naprawdę on nie chce głębszej relacji, mimo, ze mówił, ze to jest wszystko na poważnie.
Nie no złoty chłopak skoro nie pił nie bił i nie miał tatuaży. Zadziwiające masz te kryteria, ale przynajmniej dokonałaś mądrego wyboru kończąc to
Tak, rozmawiać trzeba. Gorzej jak druga strona nagle się zapowietrza i grozi fochem jeśli zaczniemy rozmawiać o wspólnych potrzebach.
A potem na miasto, za rączkę, jak gdyby nigdy nic.
No to mnie "pocieszyliście" tym, że i tak się nigdy nie zrozumiemy
Choć wbrew pozorom zabrzmiało to jednak optymistycznie - to nic, że trudno się nawzajem zrozumieć, bo i tak mimo to można tworzyć udany związek oparty na szacunku i na miłości
I mimo wielu wspólnych lat, co w dzisiejszych czasach wydaje mi się czymś z kosmosu, gdy się obserwuje te wszystkie luźne relacje - co chwilę ktoś inny, najlepiej bez zobowiązań.
Wszystkie sugestie, którymi się dzielicie, są dla mnie ważne i biorę je pod uwagę. I nadal uważam, że dzięki nim może będzie ciut łatwiej Nie idealnie, ale łatwiej.
Rossanko, choć popieram wspólne rozmowy, to w przykładzie, który podałaś, rozmowa raczej była zbędna. Myślę, że gdy mężczyźnie zależy na kobiecie, to nie trzeba mu mówić, że chciałoby się, żeby został dłużej, a nie wychodził zaraz "po". Sam z siebie tego chce... Zresztą, czy cieszyło Cię, że po rozmowie zostawał do rana? Z tego, co napisałaś, odniosłam wrażenie, że czułaś się, jakby to było wymuszone z jego strony, niechętne, dla świętego spokoju. Widzisz, to prawda, że nie każdy mężczyzna zachowuje się tak samo i że nie można twierdzić, że jest jeden szablon, do którego wszyscy pasują. Ale jak się zna "zasady" mówiące na przykład o tym, że jeśli mężczyźnie zależy na kobiecie, to nie zmywa się "po", to wtedy łatwiej zrozumieć, o co chodzi w jego zachowaniu. W tym przypadku - nie zależy mu.
Temu "zapowietrzaniu się" to właśnie zawsze najbardziej się dziwiłem Odbierałem to zawsze jako przerost formy nad treścią czy po prostu zupełnie niewłaściwy środek do osiągnięcia celu..
Myślałam o ex związku, niby było w porządku, bo facet nie pił, nie bił, kulturalny, nawet tatuaży nie miał, bukieciki mi kupował czasami, był spokojny, nawet trochę nieśmiały, a gdzieś w środku coś mi mówło, ze to nie tak powinno wyglądać i w sumie nie czuję abym była dla niego najważniejsza. Np ważniejsze dla niego było jego hobby i spotkania ze znajomymi. I intuicja mnie nie zawiodła, bo okazało się, że tak naprawdę on nie chce głębszej relacji, mimo, ze mówił, ze to jest wszystko na poważnie.
Jeśli w takim kontekście, to nigdy dalej nie pchałam się w żadną relację od momentu, kiedy cokolwiek poważniej zaczynało mi przeszkadzać. To mogły być drobiazgi, ale jeśli wiedziałam, że będą mnie irytować albo przeszkadzać na tyle, że będę usiłowała drugą osobę zmieniać, to lepiej odpuścić. No nie i już. Tutaj nie ma kompromisów, bo takie naginanie się na dłuższą metę po prostu się nie sprawdza. I masz rację, to się po prostu czuje, nawet jeśli na początku nie potrafimy tego jeszcze nazwać.
No to mnie "pocieszyliście" tym, że i tak się nigdy nie zrozumiemy
Oj nie, zrozumiecie się, jeśli oboje będziecie o to dbali. Mnie chodziło głównie o to, że nie ma jednej, uniwersalnej recepty, którą można byłoby podać jako sprawdzającą się w każdej relacji. Oczywiście są pewne schematy, którymi można się kierować, ale też zawsze należy zakładać, że nie ma gwarancji, że w danym związku na pewno się sprawdzą. Wtedy do gry należy włączyć komunikację werbalną - narzędzie najlepsze z możliwych i ustalić co u Was będzie w porządku, a co drugą stronę może urazić czy jej przeszkadzać.
Tak, rozmawiać trzeba. Gorzej jak druga strona nagle się zapowietrza i grozi fochem jeśli zaczniemy rozmawiać o wspólnych potrzebach.
A potem na miasto, za rączkę, jak gdyby nigdy nic.
W takiej sytuacji też szwankuje komunikacja, bo jak najbardziej można tej grożącej fochem stronie uświadomić, że to jest bez sensu i na pewno nie służy niczemu dobremu. Wręcz przeciwnie - pokazuje ona swoją niedojrzałość, z kolei druga osoba zaczyna być coraz bardziej sfrustrowana.
Kolega, który wysyła mnie na łowy, ale ja nie potrafię łowić, mówi, że w tym roku "zaliczył" 3 dziewczyny, w tamtym roku zaliczył 5 dziewczyn. Ponieważ to miejscowość turystyczna, wszystkie dziewczyny gdy jest > 25 °C chodzą w bikini, mówił, że 7 dziewczyn był to seks w pełnm tego słowa znaczeniu, a 1 tylko pieszczoty, ale uważa ją za zaliczoną.
Oj w tym tempie to rekordu "Playboya z Rimmini -- Umarł tak, jak żył. Najsłynniejszy playboy świata ..." nie pobije
Mam nadzieję, że dziewczyny zadowolone?
Kolega, który wysyła mnie na łowy, ale ja nie potrafię łowić,
Ciekawe czy dziewczyny chcą być złowione... może chcą? Ostatnio słyszałem opinię: "Byłam na imprezie, byłam przygotowana na seks, ale chłopcy jakoś się nie wykazali...".
Mam właśnie wrażenie, że ta komunikacja ,wyrażająca się w szczerych i otwartych rozmowach na temat naszych oczekiwań czy pragnień przestała być w cenie.
Pewne rzeczy warto omówić... ale ustalanie scenariuszy jest szkodliwe. Można sobie powiedzieć jakie są granice seksu, zwłaszcza jeśli to przygodny seks, potem się tych granic trzymać... Rozmowy w trakcie seksu mnie rozbijają. Pewnych rzeczy nawet nie da się w słowa ubrać -- no bo jak tłumaczyć komuś jak ma dotykać albo całować, aby było erotycznie -- tego się nie da wytłumaczyć.
PS. Pozdrowienia dla Harvey -- pamiętasz wirtualną parapetówkę u Ajsi tutaj na grupie?
rossanka napisał/a:Myślałam o ex związku, niby było w porządku, bo facet nie pił, nie bił, kulturalny, nawet tatuaży nie miał, bukieciki mi kupował czasami, był spokojny, nawet trochę nieśmiały, a gdzieś w środku coś mi mówło, ze to nie tak powinno wyglądać i w sumie nie czuję abym była dla niego najważniejsza. Np ważniejsze dla niego było jego hobby i spotkania ze znajomymi. I intuicja mnie nie zawiodła, bo okazało się, że tak naprawdę on nie chce głębszej relacji, mimo, ze mówił, ze to jest wszystko na poważnie.
Nie no złoty chłopak skoro nie pił nie bił i nie miał tatuaży. Zadziwiające masz te kryteria, ale przynajmniej dokonałaś mądrego wyboru kończąc to
A co mialam wybrzydzać, myślałam wtedy, że na księcia z bajki nie będę czekać, pierwszym raz w zyciu ktoś mnie zechciał z wzajemnością, był wolny, więc byłam calą szczęśliwa. Tyle się z resztą czytało w necie, aby nie wybrzydzać, nie ma ludzi bez wad, więc na wady przymyklalam oczy, bo kto ich nie ma? Ale w rezultacie związek nie wypalił i odeszlam z niego.
umajona napisał/a:... można kochać i pożądać swojej kobiety jako tej jedynej
Ciekawe co ważniejsze:
-- kochać i pożądać swojej kobiety
-- jako tej jedynej
Takie zestawienie wieje grozą gdzieś z wnętrza przekazu.
Dlaczego wieje grozą?
Szlachetnym jest uczucie pożądania wobec konkretnej kobiety... piękne i naturalne.
Będąc kobietą poczucie bycia pożądaną jest również jest naturalne i piękne.
Groza budzi się tam, gdzie ktoś mówi iż przez całe życie tylko jedną można pożądać... To już egoizm, który nie buduje się na pozytywnym uczuciu pożądania, ale polega na tym, aby kto inny tego naturalnego uczucia nie zaznał, albo aby było tak sztucznie wysterowane, aby tylko jedna kobieta mogła być pożądana.
Inny przykład... mała dziewczynka dzień przed sprawdzianem mówi do mamy "Chciałabym mieć piątkę... bardzo mi na tym zależy".
Słusznie...
Druga dziewczynka mówi "Chciałbym być jedyną osobą, która ma piątkę w klasie..." -- obrzydliwy egoizm... nie liczy się własna umiejętność, tylko zdołowanie innych.
176 2020-07-06 21:50:49 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-07-06 22:16:50)
Przykład z ocenami nasuwa mi takie porównanie - nie mogę być egoistyczna i chcieć wzajemnej miłości i wierności z mężczyzną. Niech inne kobiety też korzystają z mojego mężczyzny, bo jest naprawdę wspaniały. Nie mogę go mieć tylko dla siebie.
Edit:
Nie mam nic przeciwko temu, żeby facet podziwiał piękno innych kobiet. Raczej bym się niepokoiła, gdyby nie zwracał na nie uwagi jako facet ;p
I o ile nie mogę oczekiwać, że całe życie będę dla niego tą jedyną, wybraną, ukochaną, to na pewno bym się z tego ucieszyła i chciałabym tego. I nie uważam, żeby to było egoistyczne.
Przykład z ocenami nasuwa mi takie porównanie - nie mogę być egoistyczna i chcieć wzajemnej miłości i wierności z mężczyzną. Niech inne kobiety też korzystają z mojego mężczyzny, bo jest naprawdę wspaniały. Nie mogę go mieć tylko dla siebie.
...
I o ile nie mogę oczekiwać, że całe życie będę dla niego tą jedyną, wybraną, ukochaną, to na pewno bym się z tego ucieszyła i chciałabym tego. I nie uważam, żeby to było egoistyczne.
Pewnie ideały pewnie są tym do czego należy dążyć. Ale natura chyba miała inne plany w zakresie seksualności... Oprócz seksu i pożądania jest jeszcze przyjaźń, miłość... może lepiej na tym się skupiać niż na wierności.
Dlatego nasunęło mi się pytanie czy lepiej być pożądaną czy lepiej jedyną.
178 2020-07-07 06:56:03 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-07-07 06:58:44)
Dla mnie nie ma jednego bez drugiego. Seks bez pożądania i bez poczucia bycia jedyną dla mnie nie istnieje. Raz zaryzykowalam, gdy było tylko pożądanie z jego strony i więcej nie chcę.
Swoją drogą, panowie też chca być tymi jedynymi, bo inaczej tu na forum nie byłoby skarg, że ktoś jest tylko orbiterem lub został rogaczem.
Super, że umiesz powiedzieć swojej partnerce - to idź teraz się przespać z jakimś kolesiem, a ja sobie w tym czasie obejrzę mecz. I na odwrót - ona Ci mówi, żebyś się bzyknal z inną, bo taka natura i nie można być egoistyczna, a ona sobie poczyta książkę.
Ja tak nie umiem. Może dlatego jestem sama ;p
Oj, Gary masz ciężko orzech do zgryzienia
Mogę się jak najbardziej zgodzić, że seks bez pożądania ni jest możliwy, albo przynajmniej trudny. Ale dla sporej grupy osób(specjalnie nie mówię, że tylko facetów) jedyne, co potrzeba do tego, aby wspólnie
cieszyć się z seksu, to właśnie pożądanie i fascynacja czyjąś fizycznością, bez górnolotnych zapewnień o dozgonnej miłości czy wyższych uczuć.
Seks i pożądanie vs przyjaźń i miłość to dwie zupełnie odrębne sfery, które się mogą przenikać lub pokrywać, ale nigdy nie są tożsame. Choćby z samego faktu, że mogę się przyjaźnić z kobietą, do której nie czuję fizycznego pożądania. Mogę kochać i pożądać jedną jedyną kobietę którą kocham, ale równie dobrze może mnie inna kobieta fascynować swoją fizycznością, choć ode mnie zależy co z tym zrobię dalej. Zazwyczaj może mi takie szybkie zauroczenie minąć, bo np docenię to co mam, ale nie wymagajmy od siebie, abyśmy byli ślepi na czyjeś wdzięki. Tym bardziej, jeśli atrakcyjność fizyczną można ocenić w ciągu kilku sekund.
Bagiennik, jeśli o mnie chodzi, to nie potrzebuję tych gornolotnych zapewnień o dozgonnej miłości ;p Potrzebuję czuć, że jestem dla niego ważna i kochana.
Dla mnie nie ma jednego bez drugiego. Seks bez pożądania i bez poczucia bycia jedyną dla mnie nie istnieje. Raz zaryzykowalam, gdy było tylko pożądanie z jego strony i więcej nie chcę.
Swoją drogą, panowie też chca być tymi jedynymi, bo inaczej tu na forum nie byłoby skarg, że ktoś jest tylko orbiterem lub został rogaczem.
Super, że umiesz powiedzieć swojej partnerce - to idź teraz się przespać z jakimś kolesiem, a ja sobie w tym czasie obejrzę mecz. I na odwrót - ona Ci mówi, żebyś się bzyknal z inną, bo taka natura i nie można być egoistyczna, a ona sobie poczyta książkę.
Ja tak nie umiem. Może dlatego jestem sama ;p
1. nie umiem powiedzieć żonie, aby się przespała z kimś innym; nie umiem powiedzieć, że ja chce mieć seks z kimś innym; my jesteśmy w modelu "wierność nade wszystko"..., który był omawiany w wątku "moralność vs zdrada"
2. gdyby żona powiedziała, że chce trójkąt, to bym mógł jej pomóc w realizacji takiego marzenia, przy czym niekoniecznie chciałbym brać w nim udział i niekoniecznie chciałbym widzieć taki seks i niekoniecznie chciałbym wiedzieć co i jak robili... -- generalnie to nie moja bajka jak by ona się bawiła gdy nie jesteśmy razem
Oj, Gary masz ciężko orzech do zgryzienia
Zgryzałem w tym wątku "moralność vs zdrada".
Ale zawsze wracam do punktu wyjścia...
Bagiennik, jeśli o mnie chodzi, to nie potrzebuję tych gornolotnych zapewnień o dozgonnej miłości ;p Potrzebuję czuć, że jestem dla niego ważna i kochana.
Otóż to... "czuć że jestem dla niego ważna i kochana"...
To jest idealnie powiedziane, bez cienia egoizmu, bez trutki wierności, wyłączności, zaborczości, strachu...
Oj, Gary masz ciężko orzech do zgryzienia
Mogę się jak najbardziej zgodzić, że seks bez pożądania ni jest możliwy, albo przynajmniej trudny. Ale dla sporej grupy osób(specjalnie nie mówię, że tylko facetów) jedyne, co potrzeba do tego, aby wspólnie
cieszyć się z seksu, to właśnie pożądanie i fascynacja czyjąś fizycznością, bez górnolotnych zapewnień o dozgonnej miłości czy wyższych uczuć.
Seks i pożądanie vs przyjaźń i miłość to dwie zupełnie odrębne sfery, które się mogą przenikać lub pokrywać, ale nigdy nie są tożsame. Choćby z samego faktu, że mogę się przyjaźnić z kobietą, do której nie czuję fizycznego pożądania. Mogę kochać i pożądać jedną jedyną kobietę którą kocham, ale równie dobrze może mnie inna kobieta fascynować swoją fizycznością, choć ode mnie zależy co z tym zrobię dalej. Zazwyczaj może mi takie szybkie zauroczenie minąć, bo np docenię to co mam, ale nie wymagajmy od siebie, abyśmy byli ślepi na czyjeś wdzięki. Tym bardziej, jeśli atrakcyjność fizyczną można ocenić w ciągu kilku sekund.
A jak Cię fascynuje fizycznością, czujesz do niej pożadanie, ale poznasz ją trochę (dajmy na to znacie się z kursu prawa jazdy), no więc szalenie Ci się podoba, poznasz ją, porozmawiasz i stwierdzasz, że to burak, albo chamka, głupia, wulgarna, nie masz z nią o czym rozmawiać, ba, nawet jej nie lubisz. Czy pożadanie przez to opadnie, czy będzie na tym samym poziomie co zawsze, mimo, ze nie polubisz jej jako osoby?
.... no więc szalenie Ci się podoba, poznasz ją, porozmawiasz i stwierdzasz, że to burak, albo chamka, głupia, wulgarna, nie masz z nią o czym rozmawiać, ba, nawet jej nie lubisz. Czy pożadanie przez to opadnie...
Pożądanie natychmiast się zeruje...
W szczególności dotyczy żon, które mają pretensje o jakieś mało ważne rzeczy... psują relację... a potem dziwią się, że mąż jest wycofany.
I nie musi być wulgarna, ani burakiem... może też być emocjonalnie niedostępna... -- któryś z mistrzów podrywu to chyba analizował... "dlaczego moja brzydka koleżanka ma wielu chłopaków wokół siebie, a ja taka piękna i boska jestem sama".
rossanka napisał/a:.... no więc szalenie Ci się podoba, poznasz ją, porozmawiasz i stwierdzasz, że to burak, albo chamka, głupia, wulgarna, nie masz z nią o czym rozmawiać, ba, nawet jej nie lubisz. Czy pożadanie przez to opadnie...
Pożądanie natychmiast się zeruje...
W szczególności dotyczy żon, które mają pretensje o jakieś mało ważne rzeczy... psują relację... a potem dziwią się, że mąż jest wycofany.
I nie musi być wulgarna, ani burakiem... może też być emocjonalnie niedostępna... -- któryś z mistrzów podrywu to chyba analizował... "dlaczego moja brzydka koleżanka ma wielu chłopaków wokół siebie, a ja taka piękna i boska jestem sama".
Tam o żony mi nie chodzi. Tylko o "znajome". Bo np ja tak mam, że może mi się ktos bardzo spodobać, ale jak z nim zaczne rozmawiać, raz , drugi, zacznie wychodzić, ze jest ogólnienieciekawy, malkontent albo jakiś chamski, głupi, słowem nie polubię go, to pożadanie mi sie też zeruje a nawet robi na minus.
I nie musi być wulgarna, ani burakiem... może też być emocjonalnie niedostępna[... -- któryś z mistrzów podrywu to chyba analizował... "dlaczego moja brzydka koleżanka ma wielu chłopaków wokół siebie, a ja taka piękna i boska jestem sama".
Co to znaczy, znaczy, ze chłodna? Mało kontaktowa? Czy nie chce iść dop łóżka?
Tylko o "znajome". Bo np ja tak mam, że może mi się ktos bardzo spodobać, ale jak z nim zaczne rozmawiać, ...
No właśnie... przystojniak był przystojniakiem do czasu kiedy milczał.... hihihhi...
Gary napisał/a:I nie musi być wulgarna, ani burakiem... może też być emocjonalnie niedostępna[... -- któryś z mistrzów podrywu to chyba analizował... "dlaczego moja brzydka koleżanka ma wielu chłopaków wokół siebie, a ja taka piękna i boska jestem sama".
Co to znaczy, znaczy, ze chłodna? Mało kontaktowa? Czy nie chce iść dop łóżka?
Wydaje mi się, że dziewczyna może być chłodna, ale można z nią wejść w jakąś interakcję, porozmawiać, czyli jest w jakikolwiek sposób dostępna. To nie w sensie seksu.
Czytałem/słuchałem tutaj:
Cytat ze strony: "Często słyszę skargi od kobiet „Marcin, jest taka jedna dziewczyna na domówce, nie jest jakoś super ładna, ale wszyscy faceci lecą do niej jak pszczoły do miody, ćmy do światła. A inne, ładniejsze od niej są same na imprezie. O co chodzi?!”. Sprawa jest dość prosta. Tamta dziewczyna wysyła sygnały życzliwości, dostępności i otwartości wobec mężczyzn. Inne grają niedostępne księżniczki z krainy śniegu i wiecznej zmarzliny."
Jako że nie można wklejać linków, to googluj: "szabelski uwodzenie.org Dlaczego Tylko Niektóre Kobiety Ściągają Całą Uwagę Mężczyzn?"
umajona napisał/a:Bagiennik, jeśli o mnie chodzi, to nie potrzebuję tych gornolotnych zapewnień o dozgonnej miłości ;p Potrzebuję czuć, że jestem dla niego ważna i kochana.
Otóż to... "czuć że jestem dla niego ważna i kochana"...
To jest idealnie powiedziane, bez cienia egoizmu, bez trutki wierności, wyłączności, zaborczości, strachu...
Czyli chodziło o niefortunnie użyte kiedyś słowa. Ok
To o tej niedostępności emocjonalnej też jest ciekawe. Ja chyba niestety właśnie coś takiego w sobie mam. A wynika to z tego, że panicznie nie chcę wyjść na desperatkę. Przy zwykłych kolegach, którzy po prostu są dobrymi kolegami albo już mają swoje dziewczyny, czuję się swobodnie i na luzie, bo wiem, że żaden z nich mnie nie posądzi o desperację względem nich. Natomiast przy innych mam taki okropny lęk, że cokolwiek powiem, jakkolwiek się uśmiechnę lub spojrzę, to wyjdę na desperatkę Więc całą sobą pokazuję, że wcale niczego nie chcę. Okropne to jest
Kto mnie odczaruje?
Powiem szczerze, że określenie "desperat/tka" jest w moim odczuciu zbyt często nadużywane. Kogo można określić mianem związkowego desperata? Kogoś, ko się ciągle narzuca, wydzwania, nachodzi, sam proponuje spotkania, klei się do drugiej osoby, słowem nie może mu dać chwili spokoju. Jeśli natomiast już mowa o zwyczajnym zgadaniu faceta przez kobietę, nie mówiąc o odezwaniu się czy uśmiechu, to raczej nic zdrożnego. W głowach siedzą oczywiście zarówno instynkty i stereotypy, ale choćby między zagadaniem raz czy dwa do faceta a narzucaniem mu się jest chyba spora granica? Przynajmniej ja tak to widzę..
rossanka Co do Twojego pytania to tak: w momencie jak ktoś okazuje się chamem czy burakiem( nie chłodny uczuciowo) toi traci się ochotę na dalszą rozmowę, nie mówiąc o seksie. I choćby ta osoba była względnie atrakcyjna fizycznie, to do całościowej oceny jej atrakcyjności przyczynia się jej grubiańskie zachowanie a to już dla mnie za dużo, żeby to tolerować. Na dodatek powiem tyle, że mimo iż ciężko to tak ocenić w teorii, ale myślę, że jeśli nawet seks z taką osobą mógłby być udany, to jej podejście do drugiego człowieka w rozmowie sprawia, że staje się ona niewarta tego wszystkiego. Zatem poza pożądaniem, musze czuć chociażby tą sympatię czy życzliwość do drugiej osoby.
Powiem szczerze, że określenie "desperat/tka" jest w moim odczuciu zbyt często nadużywane. Kogo można określić mianem związkowego desperata? Kogoś, ko się ciągle narzuca, wydzwania, nachodzi, sam proponuje spotkania, klei się do drugiej osoby, słowem nie może mu dać chwili spokoju. Jeśli natomiast już mowa o zwyczajnym zgadaniu faceta przez kobietę, nie mówiąc o odezwaniu się czy uśmiechu, to raczej nic zdrożnego. W głowach siedzą oczywiście zarówno instynkty i stereotypy, ale choćby między zagadaniem raz czy dwa do faceta a narzucaniem mu się jest chyba spora granica? Przynajmniej ja tak to widzę..
rossanka Co do Twojego pytania to tak: w momencie jak ktoś okazuje się chamem czy burakiem( nie chłodny uczuciowo) toi traci się ochotę na dalszą rozmowę, nie mówiąc o seksie. I choćby ta osoba była względnie atrakcyjna fizycznie, to do całościowej oceny jej atrakcyjności przyczynia się jej grubiańskie zachowanie a to już dla mnie za dużo, żeby to tolerować. Na dodatek powiem tyle, że mimo iż ciężko to tak ocenić w teorii, ale myślę, że jeśli nawet seks z taką osobą mógłby być udany, to jej podejście do drugiego człowieka w rozmowie sprawia, że staje się ona niewarta tego wszystkiego. Zatem poza pożądaniem, musze czuć chociażby tą sympatię czy życzliwość do drugiej osoby.
To rozumiem. Przez chwilę mi przemknęło, że może mężczyznom wszystko jedno, że nawet jak jest głupia czy chamka, to na raz może być.
bagienni_k napisał/a:Powiem szczerze, że określenie "desperat/tka" jest w moim odczuciu zbyt często nadużywane. Kogo można określić mianem związkowego desperata? Kogoś, ko się ciągle narzuca, wydzwania, nachodzi, sam proponuje spotkania, klei się do drugiej osoby, słowem nie może mu dać chwili spokoju. Jeśli natomiast już mowa o zwyczajnym zgadaniu faceta przez kobietę, nie mówiąc o odezwaniu się czy uśmiechu, to raczej nic zdrożnego. W głowach siedzą oczywiście zarówno instynkty i stereotypy, ale choćby między zagadaniem raz czy dwa do faceta a narzucaniem mu się jest chyba spora granica? Przynajmniej ja tak to widzę..
rossanka Co do Twojego pytania to tak: w momencie jak ktoś okazuje się chamem czy burakiem( nie chłodny uczuciowo) toi traci się ochotę na dalszą rozmowę, nie mówiąc o seksie. I choćby ta osoba była względnie atrakcyjna fizycznie, to do całościowej oceny jej atrakcyjności przyczynia się jej grubiańskie zachowanie a to już dla mnie za dużo, żeby to tolerować. Na dodatek powiem tyle, że mimo iż ciężko to tak ocenić w teorii, ale myślę, że jeśli nawet seks z taką osobą mógłby być udany, to jej podejście do drugiego człowieka w rozmowie sprawia, że staje się ona niewarta tego wszystkiego. Zatem poza pożądaniem, musze czuć chociażby tą sympatię czy życzliwość do drugiej osoby.
To rozumiem. Przez chwilę mi przemknęło, że może mężczyznom wszystko jedno, że nawet jak jest głupia czy chamka, to na raz może być.
Z pewnością znajdą się tacy, którzy zauważą, że ta chamska i głupia jest łatwa, więc skorzystają z okazji i czmychną wczesnym rankiem nie pamiętając jej imienia. Jednak każdy ma chyba jakieś poczucie własnej estetyki do jakiego poziomu ludźmi chce się spotykać i nie zawsze jest komuś wszystko jedno. Mnie osobiście taka dziewczyna by odrzucała i choćby była 10/10 z biustem jak malowanym, to nie zaciągnęłaby mnie do łóżka. Pożądanie może by było na początku, ale szybko wyparowało. Z reguły faceci nie przepadają za głupiutkimi.
rossanka napisał/a:bagienni_k napisał/a:Powiem szczerze, że określenie "desperat/tka" jest w moim odczuciu zbyt często nadużywane. Kogo można określić mianem związkowego desperata? Kogoś, ko się ciągle narzuca, wydzwania, nachodzi, sam proponuje spotkania, klei się do drugiej osoby, słowem nie może mu dać chwili spokoju. Jeśli natomiast już mowa o zwyczajnym zgadaniu faceta przez kobietę, nie mówiąc o odezwaniu się czy uśmiechu, to raczej nic zdrożnego. W głowach siedzą oczywiście zarówno instynkty i stereotypy, ale choćby między zagadaniem raz czy dwa do faceta a narzucaniem mu się jest chyba spora granica? Przynajmniej ja tak to widzę..
rossanka Co do Twojego pytania to tak: w momencie jak ktoś okazuje się chamem czy burakiem( nie chłodny uczuciowo) toi traci się ochotę na dalszą rozmowę, nie mówiąc o seksie. I choćby ta osoba była względnie atrakcyjna fizycznie, to do całościowej oceny jej atrakcyjności przyczynia się jej grubiańskie zachowanie a to już dla mnie za dużo, żeby to tolerować. Na dodatek powiem tyle, że mimo iż ciężko to tak ocenić w teorii, ale myślę, że jeśli nawet seks z taką osobą mógłby być udany, to jej podejście do drugiego człowieka w rozmowie sprawia, że staje się ona niewarta tego wszystkiego. Zatem poza pożądaniem, musze czuć chociażby tą sympatię czy życzliwość do drugiej osoby.
To rozumiem. Przez chwilę mi przemknęło, że może mężczyznom wszystko jedno, że nawet jak jest głupia czy chamka, to na raz może być.
Z pewnością znajdą się tacy, którzy zauważą, że ta chamska i głupia jest łatwa, więc skorzystają z okazji i czmychną wczesnym rankiem nie pamiętając jej imienia. Jednak każdy ma chyba jakieś poczucie własnej estetyki do jakiego poziomu ludźmi chce się spotykać i nie zawsze jest komuś wszystko jedno. Mnie osobiście taka dziewczyna by odrzucała i choćby była 10/10 z biustem jak malowanym, to nie zaciągnęłaby mnie do łóżka. Pożądanie może by było na początku, ale szybko wyparowało. Z reguły faceci nie przepadają za głupiutkimi.
Nie zupełnie o to mi chodziło. Myślałam, ze "technicznie" da radę nawet jak głupia i chamska i ogólnie odrzucająca z charakteru, ale tak urodna i powabna, że maszyneria sama zadziała.
Podniet może być, ale chęć współpracy pod kołderka już nie bardzo.
... ze "technicznie" da radę nawet jak głupia i chamska i ogólnie odrzucająca z charakteru, ale tak urodna i powabna, że maszyneria sama zadziała.
Zastanawiam się jakim cudem można się wtedy w łóżku razem znaleźć? Odrzucająca z charakteru dziewczyna idzie na seks? Czy to prostytutka?
Każda sytuacja, w której ona zgadza się na seks, a on ma na nią ochotę, może być podniecająca i on będzie miał orgazm...
To o tej niedostępności emocjonalnej też jest ciekawe. Ja chyba niestety właśnie coś takiego w sobie mam. A wynika to z tego, że panicznie nie chcę wyjść na desperatkę. Przy zwykłych kolegach, którzy po prostu są dobrymi kolegami albo już mają swoje dziewczyny, czuję się swobodnie i na luzie, bo wiem, że żaden z nich mnie nie posądzi o desperację względem nich. Natomiast przy innych mam taki okropny lęk, że cokolwiek powiem, jakkolwiek się uśmiechnę lub spojrzę, to wyjdę na desperatkę
Więc całą sobą pokazuję, że wcale niczego nie chcę. Okropne to jest
Kto mnie odczaruje?
To nie jest niedostępność emocjonalna, ale zahamowania, brak spontaniczności, autocenzurowanie siebie, swoich wypowiedzi i zachowań, wreszcie zwykła obawa przed oceną.
Teraz będzie osobista myśl, bo zastanawiałam się co mnie w Tobie drażni, a mnie generalnie drażnią niespójności, więc mi wyszło, że w swoich wypowiedziach często prezentujesz siebie jako lepszą od innych, ale z niewiadomych przyczyn niedocenioną i nieodkrytą. Przedstawiasz mieszankę poczucia wyższości i niższości jednocześnie. A jak się do tego doda pewną chwiejność i przewrażliwienie oraz potrzebę akceptacji i nadmierny krytycyzm jak wyżej, to masz zadatki na neurotyka, więc jakiś problem osobowościowy. Warto byłoby to przedyskutować ze specjalistą. Może on Cię odczaruje.
Warto byłoby to przedyskutować ze specjalistą. Może on Cię odczaruje.
Albo pogłębi