Misinx napisał/a:Winter.Kween napisał/a:Nie koniecznie masz racje. Ja widze sytuacje taka jaka jest, a to znaczy, ze wiem, ze rzeczywistosci opiera sie glownie na interpretacji i ze jako czlowiek jestem bardzo sklonna do przeroznych bledow mysleniowych, a takze zacierania prawdy.
Zdajac sobie z tego sprawe, mozna sie przestrzec przed tymi rzeczami kiedy jest to potrzebne, bo nie zawsze jest to potrzebne. Znajac sytuacje ludzkosci taka jaka jest mozna tez zrozumiec kiedy trzeba w siebie watpic, a kiedy nie.
Moim zdaniem tylko totalny glupiec twierdzi, ze zawsze widzi sytuacje taka jaka ona jest naprawde.
Sa pewne rzeczy, ktore sa oczywiste i prawie uniwersalnie prawdziwe.
Od slusznego poczucia wartosci do egoizmu i egocentryzmu jest bardzo daleko. Egoista to ktos kto zmusza innych by zyl jak on chce, a to wynika z checi kontroli nad otoczeniem, a chec kontroli nad otoczeniem nie wynika z pogodzenia ze soba... Z kolei nie pogodzenie ze soba jest przeciwienstwem wysokiego poczucia wartosci.
Egocentryzm to jest nieumiejetnosc roznicowania pomiedzy soba, a innymi. To ma ZERO wspolnego z wysokim poczuciem wartosci. To jest zaburzenie zwiazane z tym, ze ktos nie potrafi myslec jak inna osoba przez co utozsamia innych ze soba i swoimi uczuciami i zdaniem. Czesto projektuje siebie w innych.
Na koniec z kolei mowisz o zwiazku takim jak moj, jednoczesnie myslac, ze taki zwiazek wywoluje spory.
Nie wywoluje. Nigdy, ani razu nie poszlam na kompromis w moim mazenstwie. Nigdy, ani razu nie bylo na ten temat sporu. Nigdy, ani razu nie zmienilam sie pod oczekiwania mojego meza, ani on pod moje.
Moze z TWOJEJ perspektywy w to jest uwierzyc trudno, ale jak sam mowiles 'nikt tu nie ma monopolu na racje', a juz szczegolnie na prawde o cudzym zyciu. Jezeli Ty czegos nie masz to nie znaczy, ze ktos inny tez musi nie miec. Jezeli ktos nie ma kasy to nie znaczy, ze nie istnieja milionerzy.
Poza tym, zwiazek z kims polega na kompromisie DLA CIEBIE. Dla mnie zwiazek pomiedzy dwojgiem ludzi opiera sie na totalnej, bez pardonowej, brzydkiej i pieknej szczerosci i akceptacji drugiej osoby, a takze na lojalnosci i nauce siebie samych poprzez relacje z druga osoba.
Kompromis jest moim zdaniem sytuacja gdzie przegrywaja wszyscy i nie jest warto byc w zwiazku z kompromisami, bo to sie mi nie oplaca.
Swietnie zyje bez zwiazku, wiec na co mialabym wchodzic w zwiazek gdzie musze sie zmienic by kogos zadowolic? To tak jakbym specjalnie miala kupic za ciasne spodnie. Bez sens.
W jakims sensie jest to irytujace, ze ludzie ciagle takie madrosci powtarzaja i pozniej inni mysla, ze to jedyna droga. I tak ida na te kompromisy i ida i nie wiedza ile wystarczy, jak widac po forum, a pozniej konczy sie to beznadziejnym zyciem, rozwodem, rozlamem zwiazku i tym, ze ktos stracil lata zycia na powolnym odcinaniu kawalkow siebie. Niektorzy sie z tego podnosza, ale niektorzy nie. Niektorzy sa tylko wrakiem tego czym byli, bo wszystko inne wyrzucili do kosza bo trzeba bylo tak robic. Trzeba bylo zachowac zwiazek, bo przeciez tak sie robi, nie?
Zeby to bylo jeszcze cos niespotykanego. Masa moich znajomych tak zrobila, pozniej jest placz i pytania, jak ja to robie, ze nigdy nie mialam takich problemow. No wlasnie... Bo ja nie zostaje z kims przy kim musze z czegos rezygnowac i zaciskac zeby. Prawda jest taka, ze mozna miec wszystko, mozna miec idealnie dobrany zwiazek tylko latwiej sie udaje, ze to nie istnieje. Wtedy wlasne porazki mniej bola
Wysoka samoocena nie oznacza, że ktoś jest inteligentny, mądry, samoświadomy itd. itd. Ty posiadasz takie cechy, ale zaryzykuję stwierdzenie, że raczej nie stanowisz większości populacji
Ja jednak będę obstawał przy tym, że związek jest również sztuką kompromisu. I nawet nie będę się tu opierał na swoim własnym doświadczeniu, bo tak naprawdę to jest ono marne. Tak naprawdę to byłem tylko w jednym związku, tym obecnym, który się kończy. Ale mam bliską koleżankę - psychologa, miałem do czynienia z innymi psychologami, trochę też czytałem na ten temat i praktycznie wszędzie się spotykałem z taką opinią. To, że Twój związek to takie trochę "perpetuum mobile" to można Ci tylko zazdrościć, ale bardzo trudno się dobrać w tak doskonały sposób. W życiu spotykamy dość ograniczoną ilość osób i najnormalniej można po prostu nie trafić na taką osobę. Mimo największych chęci. To prawie jak wygrana w lotto. Poza tym jest to Twój punkt widzenia, a Twój mąż może go nie podzielać
I wtedy już ocena nie jest jednoznaczna. Oczywiście możesz powiedzieć, że jesteś pewna na 100% że Twój mąż sądzi tak samo, ale jest całe miliony przypadków kiedy to ludzie byli w związkach pewni, że druga strona myśli w jakiś sposób, a okazywało się potem, że jednak nie. Nie da się zrobić partnerowi sondowania mózgu, a jak to powiedział mój ulubiony dr House "everybody lies"
Ale podejrzewam, że dla Ciebie to jak ocenia związek Twój mąż też nie jest istotne, bo to jest przecież jego problem. To jego problem z kim postanowił się związać, prawda ? Jak mówi powiedzenie "Widziały gały co brały".
Mnie osobiście trochę razi to co napisałaś wcześniej z czego wynika, że związek dla Ciebie nie jest priorytetem. Ale nie potępiam Cię. Taki jest Twój wybór. Z tym, że ja i jak podejrzewam większość ludzi ma jednak całkowicie inne podejście. Nie mógłbym być z kimś takim jak Ty. Nawet jeśli wszystko inne pasowałoby idealnie. Może i to jest głupie podejście i faktycznie obciążone dużym ryzykiem rozczarowania, ale taki już po prostu jestem. Poza tym nie chcę tu zabrzmieć trochę jak stary zgred, ale masz Winter dopiero 28 lat (lub coś koło tego) i tak naprawdę to jeszcze za wcześnie na ocenę tego, czy Twoje podejście jest w dłuższym rozrachunku takie dobre i warte polecenia.
Mysle, ze problem jest w tym, ze o czym innym mowimy. Jak mowie 'wysoka samoocena' mam namysli zdrowa samoocene. Ty z kolei masz na mysli cos w stylu 'delusion of grandeur', ktora jest komponentem narcystycznego zaburzenia. Mam taka osobe, w bliskim otoczeniu. Taka osoba np nie jest w stanie zaakceptowac zadnego bledu. Nawet jezeli powiedzmy, pomyli daty jakiegos wydarzenia to wytkniecie tego jest ogromna zbrodnia. Takze potrafi rozprawiac o swoich mocach typu niesamowita wytrzymalosc fizyczna. Podczas gdy w rzeczywistosci osoba nie ma takiej wytrzymalosci ponad ludzkiej i to widac w sytuacjach. Widac, ze ta samoocena jest iluzja, ale tez jest tak naciagana, ze widac, ze wynika ze slabej samooceny. Mysle, ze to rozumiesz poniewaz pewnie znasz jakas taka osobe? Z bardzo delikatnym 'ego'
Jezeli cos doprowadziloby mojego meza do awantury to gdybym robila cos zeby go tylko zadowolic, albo robila cokolwiek na co nie mam ochoty. Malo co go tak wkurza jak ludzie tak sie zachowujacy i ludzie nie siegajacy po to co chca i ludzie naginajacy sie do innych. Dla niego to jest wrecz obraz glupoty ludzkiej, zaraz obok klamania. Takze tego, napewno ma inne zdanie niz ja hahah kiedy sam jest bardziej ekstremalny w ta strone.
Jezeli chodzi o psychologow to ja zajmuje sie researchem, a nie terapia. Poza tym wszystko w psychologii to teoria i mamy wszyscy wiele sprzecznych teorii i szkol myslenia. Zwykly psycholog, ktory tylko rozmawia z ludzmi nie ma jakies niesamowitej wiedzy, szczerze mowiac i zwykle odtwarza teorie wedle ktorej pracuje i nie bada niczego sam, ani nie tworzy nowych teorii.
Zeby szczerze moc mowic cokolwiek moim zdaniem trzeba laczyc antropologie z historia, socjologia i psychologia z kazdego nurtu. To jest trudne i zajmuje lata. Dlatego nie wierzylabym w slowo kogos (rowniez w moje) jak w gospel. Nie ma autorytetow, sa tylko specjalisci, a specjalisci maja jakiekolwiek znaczenie TYLKO przez dowody, a nie przez same slowo. Cos w tym stylu powiedzial Dr Starkey i zgadzam sie z nim i polecam.
Btw, nie ma nic zlego w tym, ze nie chcialbys byc w zwiazku z kims kto nie stawia zwiazku w zyciu za priorytet. To jest normalne.
Zapewne masz racje, w jakims ogolnym sensie, poniewaz ja nie powinnam siebie stawiac, za model zwiazku. Dlatego, ze moja sytuacja jest specyficzna. Ja wiem, ze inni musza zyc tak jak zyja bo taka jest natura ludzka, ale jak czasami to widze to mnie to oslabia, jak tak sie mecza sami.
Moj maz to nie jest normalny Joe. On ma bardzo specyficzny charakter i zycie. W jego przeszlosci sa tragedie jak z Szekspira (zamordowany ojciec), jest geniuszem (w sensie IQ, czlonkiem mensy), jest dobry ze wszystkiego (jest bylym mistrzem judo, psychologii, fizyki, pisze opowiadania, maluje, swietnie gotuje, gra na gitarze, umie wszystko naprawic i nawet prad podlaczyc), jest masonem tez i bardzo bliski jest mu tez Golden Dawn. Ma wysoka samoocene, tez tak jak ja (i ma powody ku temu).Taka osoba zawsze jest sama, w pewnym sensie. Dlatego nasza relacja jest tak silna, silniejsza niz zwiazek romantyczny. Ogolnie prawda jest taka, ze oboje jestesmy bardzo pewni siebie i oboje chcemy zyc po swojemu. Gdybysmy byli narcyzami badz egocentrykami to nie dogadywalibysmy sie i zjedlibysmy sie do tego czasu.
Nasza relacja jest oparta na dla nas niespotykanym polaczeniu i iskrach w naszych rozmowach. Poza tym oboje kochamy nasze koty nad zycie i to tez nas laczy. Spodziewam sie, ze zostalabym slusznie porzucona gdybym chciala sie pozbyc kotow.
To nie jest tak, ze sie nie klocimy. Klocimy sie bardzo czesto, ale nigdy o rzeczy typu dom czy praca czy kasa czy przeprowadzki. To nie sa dla nas rzeczy takie wazne. Staramy sie zyc hedonistycznie w tych sprawach, wszystko dla przyjemnosci. Moj maz nie ma specyficznych wymogow od zycia, a ja tak. On z przyjemnoscia robi wszystko byleby robic ze mna, a ja realizuje swoje marzenia. Nie wchodzi mi w droge w tym, a to jest dla mnie najwazniejsze. Wrecz mi pomaga dostac czego chce i jest dla niego bardzo wazne. Inaczej jak mowilam... nie byloby zwiazku. Bo nie chodze na kompromis w takich sprawach zyciowych.
Nikt tak nie umie utrzymac mnie w dobrej ocenie rzeczy jak moj maz. Nie znam nikogo innego takiego.
Ostatnio pracowalam nad fenomenem nazywanym 'St Vitus dance' i on zawsze pilnuje zebym przypadkiem nie zaczela podciagac faktow pod swoja teorie i zebym pamietala o perspektywie. Sprzeczalismy sie o to i im wiecej sie sprzeczalismy tym wiecej sie czlowiek nauczy. To jest zycie w naszym swiecie, no i noszenie kotow na rekach i mowienie jakie sa przepiekne, najpiekniejsze na swiecie haha.