Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 278 ]

196

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bagienni_k napisał/a:

Całkowicie zrozumiała jest głęboka potrzeba posiadania dziecka, wynikająca zarówno z zachowań instynktowych, jak i wyższych uczuć. W nielicznych pewnych przypadkach jednak, pewne motywacje decydują o tym, że ludzie świadomie rezygnują z potomstwa. Powody nie są czasami oczywiste, ale na pewno nie należy sądzić, że ktokolwiek, kto z dzieci świadomie rezygnuje, powinien od razu iść do psychologa.
Niestety w takiej sytuacji, jak ta występuje zwyczajnie konflikt interesów. Jeśli każda ze stron jest zdecydowana, to siłą rzeczy kompromisu znaleźć się nie da. Tak samo, jak jedna strona tego dziecka pragnie, tak druga może nie chcieć. Autorka wspomina, że jednak jej mąż się waha, więc może po dłuższym zastanowieniu, chwyci ten ciężar na barki a właściwie oboje.

Bagienniku nie ma chyba zbyt wielkiego sensu żebyś się utożsamił na siłę z mężem Autorki .
Wiesz że akurat ja nikogo nie nawracam i nie mam zamiaru przekonywać do posiadania dzieci absolutnie nic na siłą .
Owszem człowiek ma prawo do leku bo to człowiek,nie jest to jednak święty obowiązek podążania za swoimi lekami obawami itp.
Robienie z własnych lęków o ile mąż Autorki to robi ,uzasadnianie ich ideami filozofią strach jest zupełnie czymś innym jak instynkt.Tego typu lęki i racjonalizowanie ich  z mojego doświadczenia są tworzeniem nieistniejących obrazów i bytów czarnych scenariuszy istotą tego błędu jest egoizm zorientowany na samolubność i niechęć do zmian w wygodnym grajdołku nic więcej to niezbyt trzeźwe i bardzo jednostronne przynajmiej u mnie tak było.U męża to nie jest męska postawa,w życiu źle się dzieje jak facet zaśpi w tej kwestii nie da się być singlem i mężem jednocześnie bo to nienaturalne za bardzo jeżeli na początku małżonkowie tak się umówili jak Autorka i jej mąż. 
Ponieważ jest igraniem z naturą tłumieniem go represją a przynajmniej może być.
Facetom jest łatwiej znaleźć zastępstwo dla instynktu zwłaszcza jeżeli nie jest się w związku małżeńskim.
Kobietom znacznie znacznie trudniej mało tego nie może to być to zastępstwo jakąś popierdółką moim zdaniem a igranie z instynktem u kobiet może mieć znacznie bardziej groźne konsekwencje w postaci nerwic depresji czy nawet uzależnień.
No jak się jest mężem to trzeba naprawdę być niezbyt przytomnym albo nie zbyt bystrym żeby nie wiedzieć i nie zauważyć naturalnej potrzeby związanej z najsilniejszym instynktem .Uciekanie w lęki i uciekanie przed lękami które wcale nie muszą przerastać zdrowego faceta ogarniętego życiowo - dobrze jest wiedzieć o tym że nawet ciało i mózg faceta w gruncie rzeczy jest mądre i doskonale wyposażony w narzędzia do bycia ojcem tatą nie tylko narządy chodzi o intuicje instynkt ,jak pokona się lęk wiele rzeczy robi się samo byle temu nie przeszkadzać i nie wierzgać intelekcikiem, bo to tylko część naszego umysłu.   

Natomiast tam gdzie drwa się rąbie tam lecą wióry uprawiając miłość, kochając się między innymi uprawiając seks prędzej czy później pojawi się kwestia dziecka.
Poziomy chęci posiadania i poziomy niechęci posiadania dziecka nie są sobie w żaden sposób równe moim zdaniem przynajmniej u kobiet.
Podobnie bywa z zaburzeniem instynktu,ale nie ma co od razu robić z Autorki toksycznej matki,dysfunkcyjnej  z automatu.
Jej wątpliwości i dylematy to nie jest ostra choroba psychiczna ani żadne zaburzenie prawdopodobnie.

Ode mnie dla Autorki moje doświadczenie.
Nie byłem za bardzo fanem i zwolennikiem posiadania dzieci w pewnych momentach życia nawet bardzo aktywnym wewnątrz siebie wrogiem z czymś co chwilami było awersją .
Wszystko to u mnie okazało się nadymaną bujdą i zostało rozniesione w pył przez życie,w między czasie był etap pośredni przyglądania się tym górnolotnym moim lękom i obawom przepracowywania ich.
Całkowicie wszystko to zostało zweryfikowane przez taki fakt kiedy zostałem tatą przeważająca część lęków projekcji uzasadnień nie zaistniała w życiu - zawsze można to wytłumaczyć fartem przeznaczeniem i losem łaskawym dla mnie i mojej rodziny z tym  jednak jest zupełnie inaczej.
Nie wiem jak z wami będzie Autorko ale wcale nie rezygnuj z bycia matką

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
adiaphora napisał/a:

jak sama napisalaś prawdopodobnie. Fajnie jest wróżyć z fusów, ale rzeczywistość może być zupelnie odwrotna.
Wiesz, dzieci rodziły się nawet w czasach wojny. A Wy tu roztaczacie jakąś apokaliptyczna aurę, jakby to dziecko miało nie wiadomo czego doświadczyć. Jakby jakas straszna patologia w rodzinie była. Ja nie utrzymuję kontaktow z matką i mam się dobrze :-)

Tak, prawdopodobnie, ponieważ zakładam że w przypadku Autorki, kiedy potencjalny ojciec zdecydowanie nie chce mieć dziecka - to prawdopodobieństwo wzrasta. Nie jest to wróżenie z fusów, a jedynie wyciąganie logicznych wniosków. Ciężko mi jest wyobrazić sobie, że mężczyzna, który nie chce mieć dziecka, odmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wtedy, kiedy to niechciane przez niego dziecko się urodzi, i że nagle staje się tatusiem dekady.
Jasne, że dzieci rodziły się w czasach wojny, jednak nie o takich przypadkach tu mowa. Poza tym - nie rozmawiamy tu o narodzinach dzieci w trudnych czasach, tylko o dzieciach niechcianych.

Dla mnie powoływanie na świat niechcianego dziecka jest właśnie apokaliptyczną wizją - dla tego dziecka. Nie możemy z góry zakładać, że sobie z tym świetnie poradzi. Równie dobrze może cierpieć i być nieszczęśliwe z powodu bycia niechcianym. Traktowanie dziecka w ten sposób, to jest właśnie patologia.
Nie znajduję usprawiedliwienia na to, że dla swojej zachcianki i dlatego że mi się "nagle gęba śmieje do niemowlaków" miałabym i mogła oszukać swojego partnera i zmusić go do niechcianego ojcostwa.
Fakt, że nie utrzymujesz kontaktów z matką i masz się dobrze - również o niczym nie świadczy. Ja ze swoją kontakt mam, i też mam się świetnie smile

198

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

pasławkuTeraz raczej się zastanawiam, dlaczego gość jest taki niezdecydowany. Owszem może się obawiać, czy wszystko się ułoży, bo jak każdy człowiek ma prawo do obaw. Na samym początku odniosłem wrażenie, że Autorka na siłę próbuje wymusić zmianę podejścia u swojego męża, który miał niby zdecydowanie zrezygnować z rodzicielstwa. Potem jednak wyszło, że jest mocno zagubiony i ciężko mu podjąć decyzję, uważając, że to za wcześnie itp. Dla Autorki jest już w sam raz, dlatego może nie rozumieć, dlaczego mimo łączącej ich miłości, partner nie chce zdecydować się na potomka. Miejmy nadzieję, że jednak się przekona do tego, bo zatwardziałej postawę raczej nie reprezentuje, zatem być może wizyta u specjalisty poprzedzona szczerą rozmową pozwoli mu podjąć słuszną decyzję. Natomiast nie popieram zachęcania nikogo do oszustwa i dlatego ta sprawa mnie trochę ruszyła. Szczególnie w odniesieniu do tego, jak bardzo nieraz ludzie podkreślają, którzy są w związkach, że jedno z fundamentów budowania relacji to szczerość i zaufanie a każde kłamstwo czy zatajanie faktów boli bardziej, niż sam występek. Czasami niestety ma wrażenie, że w różnych sytuacjach istnieje pewna dysproporcja i jednym więcej wolno a drugim mniej.
Możemy się zastanowić co by było, gdyby facet zdecydowanie nie chciał dziecka od samego początku, ale Autorka cały czas by liczyła, z e mu się odmieni, pozostając z nim dalej w związku? Dochodzi wtedy do postawienia na szali dwóch kwestii partner albo dziecko, jeśli się nie da tego pogodzić. Autorka tak bardzo pragnie dziecka i to jest dla niej jak się wydaje najważniejszą, choć nie jedyną wartością, bo gdyby męża nie kochała, to zapewne by odeszła.

199

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bagienni_k napisał/a:
SaraS napisał/a:

Wszyscy dyskutują o tym, do czego ma prawo dziecko, czy można je powołać na świat, gdy jest szansa, że przez jednego rodzica nie będzie chciane itd. - wszystko w kontekście dziecka. A to tak naprawdę nie powinno mieć znaczenia w tej sprawie - sprawie, czy machnąć dziecko z facetem, który się na to nie zgadza.
Tu się powinno liczyć wyłącznie jedno: czy można kogoś podstępem zmusić do posiadania dziecka. I nie, niezależnie od tego, że dziecko mogłoby być szczęśliwe, nie można. Nie można też nikomu, oczywiście, posiadania dzieci zakazać. Tyle że w takim wypadku niech autorka postawi sprawę jasno: dziecko albo rozstanie i każdy żyje po swojemu. Straszne, że tacy ludzie jak autorka istnieją. Sorry, ale słabo mi się robi jak to czytam, równie dobrze mogłaby sobie dyskutować radośnie o tym, czy może porwać niemowlaka sąsiada, bo ona chce i bo przecież jest szansa, że dziecko będzie w życiu szczęśliwe. A sąsiad? A kogo to obchodzi.

Cieszy mnie to, że są tutaj Panie, które mimo wszystko zdają się jednak na zdrowy rozsądek i pewne ogólnie przyjęte zasady moralne. Nawet te Koleżanki, które dzieci mają. .

Moderacjo to też trzeba edytować.


Chciałbym przypomnieć, że Autorka jest po rozmowie z Partnerem.
Przyznała się, że przestaje brać tabletki antykoncepcyjne.
Nie róbcie z Partnera Autorki idioty, On doskonale zdaje sobię sprawę z konsekwencji przerwania brania tabletek.

Więc taka prośba, przestańcie już obrażać Autorkę... albo zacznijcie czytać ze zrozumieniem, to wtedy bezpodstawnego obrażania nie będzie.

200 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-05 21:51:59)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Nie zamierzałem nikogo obrażać, ale jeśli Autorka czuje się dotknięta, to przepraszam. Jeśli zaś Moderacja uzna za stosowne cokolwiek usunąć z pewnością to zrobi, nie będę w żaden sposób protestować. Mając na myśli rozmowę, chodziło oczywiście o kolejną próbę dogadania się a nie jakiś odkrywczy pomysł. Kolejne osoby stopniowo wyrażały swoje zdanie, podkreślając opinię na temat słuszności pojawiającego się pomysłu, czy tez podejścia do oszustwa w zależności, czy dopuszcza się tego facet czy kobieta.
Autorka zadecydowała, poinformowała o tym partnera, ale jakoś chyba nie przeszkadza to w możliwości komentowania co do chwytania się radykalnych środków.

201 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-05-05 21:47:20)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

off top.

202

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Pozwolę sobie zauważyć, że limit moderatorskich próśb został w tym wątku wyczerpany, a mimo to wciąż pojawiają się nieregulaminowe treści, na które nie ma i nie może być przyzwolenia, choćby z uwagi na fakt, że niektóre wypowiedzi coraz bardziej zaczynają ocierać się o działania nieetyczne lub co najmniej budzące wątpliwości, w tym umniejszanie wartości czyichś poglądów. Zauważmy też, że często kluczowa jest nie tyle sama treść, co sposób w jaki wyraża się swoje zdanie, bo można nie używać niecenzuralnych słów, a mimo to kogoś obrażać. 

Przypominam, że jeśli cokolwiek budzi wątpliwości, to w celu podzielenia się nimi wprowadzono na forum funkcję "Raportuj", wątek nie jest miejscem właściwym do rozstrzygania takich kwestii.

W tym miejscu uprzedzam, że z powodu braku reakcji na poprzednie moderatorskie upomnienia, od tej pory bez uprzedzenia będziemy usuwać treści obraźliwe, stanowiące osobiste wycieczki, off topy i inne nieregulaminowe działania, a ich autorzy spotkają się z wynikającymi z przyjętych zasad konsekwencjami.

Proszę o dyskusję, w której interwencje nie będą potrzebne.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka

203

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bagienni_k napisał/a:

Ponadto, jeśli już w działaniu kobiety tak bardzo pragnącej mieć dziecko łatwo usprawiedliwić podstęp, to czy równie łatwo byłoby usprawiedliwić takie działanie u faceta, który bardzo pragnie być ojcem a jego partnerka zachowuje się DOKŁADNIE tak, jak facet Autorki tutaj? I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, gdzie pewnie każda z Pań, popierających pomysł z odstawieniem antykoncepcji u Autorki, nie zostawiłaby suchej nitki na takim facecie. Jeśli już mamy działać podstępem, to dlaczego nie może tego zrobić każdy? Chyba, że uznamy, iż któraś z płci może więcej, w dowolnej zresztą kwestii...

Wiesz, najśmieszniejsze jest w sumie to, że mimo że nie chcę mieć dzieci, to uważam, że taki podstęp jest mniejszą krzywdą dla kobiety niż mężczyzny. Albo może nie mniejszą, bo w teorii taką samą, ale po prostu wolałabym być tą podstępnie zapłodnioną kobietą niż dawcą spermy z przymusu. Dlaczego? Konsekwencje. Jako kobieta mogę porzucić faceta i usunąć ciążę. Jako facet? Co nie zrobię, to dziecko będzie - nie dla mnie usuwanie ciąży, okna życia, oddanie do domu dziecka itd. Nie mam prawa zdecydować o niczym, ani - jak widać - o samym posiadaniu dziecka, ani o tym, co będzie dalej. Nawet jeśli zdecyduję się na rozstanie to finansowo to nic nie zmienia, ba, mogę się modlić, żeby alimentów jeszcze na biedną, porzuconą w ciąży żonę nie mieć zasądzonych. Jedynym wyjściem jest chyba jakaś ucieczka na wieki do innego kraju. Piękna perspektywa.

204

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Przeczytałam wszystkie wypowiedzi autorki w tym wątku i zastanawiam się, skąd taki hejt w jej kierunku. Przecież ona rozważa różne możliwości, dzieli się tu swoimi wątpliwościami, ale JEDNOCZEŚNIE rozmawia o tym z mężem, nie oszukuje go, jak jej się tu imputuje, ale jest z nim szczera. Teraz tylko scedowała na niego część odpowiedzialności za to, czy ich dziecko pojawi się na świecie, czy nie, bo gdy brała pigułki, to odpowiedzialność była po jej stronie.

Musztarda, rezonuję z Twoim mężem i jego obawami, bo sama mam takich wiele. To, co bym Tobie teraz mogła radzić, to rozmowę z nim o tym, czy on widzi jakieś plusy/zalety posiadania dziecka. Bo Wy się spolaryzowaliście. Ty reprezentujesz „ZA”, on „PRZECIW” i trudno wyjść z tych ról. A jakbyście tak odwrócili sytuację chociaż odrobinę? Niech on wyjdzie na chwilę ze swoich lęków i czarnowidztwa.

205 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-06 10:34:36)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

SaraSW sumie można i tak na to patrzeć, ale szczerze mówiąc sam nie poszedłem tą drogą. Pewnie wiele Pań tutaj się z Tobą nie zgodzi.
W moim odczuciu ciężko po prostu usprawiedliwiać jawne łamanie czy pochwała moralnie wątpliwych czynów, zupełnie niezależnie od tego, kto je popełnia, czy w jakim interesie. Zatem moralnie odczuwam to za równie   obrzydliwe i krzywdzące, zarówno wobec faceta, jak i kobiety. Być może jest ciągle tak, że odbiór społeczny i/lub zakorzeniony stereotyp konkretnego czynu, jest inaczej postrzegany w zależności od tego, kto się go dopuszcza. Z jednej strony występuje silna potrzeba zostania matką, koszty rodzicielstwa a z drugiej elementarna uczciwości szczerość, tak często podkreślana, jako fundament udanego związku, kiedy tak często brak tej uczciwości, doprowadza do rozpadu relacji między ludźmi. Pytanie, jak trzymanie się tej uczciwości jest odbierane, w zależności od tego, kto jej nie dotrzymuje.

Autorka na samym początku zastanawiała się nad tym wyjściem, ale chyba raczej był to krótkotrwały przebłysk, wynikający z beznadziejnej sytuacji. Autorce życzę szczerze, żeby jej się udało partnera przekonać, bo raczej wygląda na bardzo zagubionego, nie zaś na twardego przeciwnika rodzicielstwa. Biorąc pod uwagę, że wiedzie im się chyba całkiem nieźle, facet może mieć problem z uwierzeniem we własne możliwości, które pozwolą mu sprostać zadaniu podjęcia się roli ojca. Brak zdecydowania i okazywana słabość mogą dodatkowo jeszcze nakręcać całą tą spiralę.

206

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Bagienni_k, ja się z tym zgadzam, sama przecież w poście się poprawiłam - że krzywda taka sama, pod względem moralnym taka sama ocena. Po prostu jako kobieta mogłabym uniknąć konsekwencji. I dobrze, że autorka poinformowała męża, że odstawia tabletki, teraz on ma świadomość sytuacji przynajmniej. W przeciwnym wypadku - cóż, jeśli zgadzam się na seks z zabezpieczeniem, a nie zgadzam na seks bez, a ktoś mnie do niego zmusza podstępem... Cóż, chyba wszyscy wiedzą, jak się doprowadzenie do seksu bez zgody drugiej osoby nazywa.

207

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Dobrze powiedziane smile

Może rzeczywiście, tak jak sugeruje Magda należałoby przedstawić facetowi jakieś pozytywne aspekty bycia ojcem a najlepiej niech on sam je dostrzeże. Jeśli jego obawy wynikają wyłącznie z lęku o niepewną przyszłość materialną lub też lękiem przed samym wyzwaniem, jakim jest opieka nad dzieckiem, może uda się to jakoś polubownie rozwiązać.

208

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

SaraS dla niektórych osób aborcja to jest żaden wybór i to bez względu na opcje polityczne, religijne czy płeć. Ja natomiast uważam, że konsekwencje posiadania dziecka jednak najbardziej dopadają kobiety, to one ponoszą konsekwencje zdrowotne, estetyczne i później w dużej większości przypadków, one głównie zajmują się dziećmi i z czegoś rezygnują. Przy nieplanowanych ciążach, szczególnie wśród młodych, to dziewczyna rezygnuje z kształcenia , pracy albo je przerywa . Konsekwencje dla chłopaka są o wiele mniejsze.To nie jest umniejszanie czyjejś roli, to są zwykłe życiowe fakty. Panowie przepraszam za uogólnienia, to wcale nie znaczy że ojcowie są niepotrzebni, są niezbędni i pełnią ważną rolę w życiu dziecka, uzupełniają te luki, których kobiety zapełnić nie mogą i kształtują takie postawy, których kobieta nie potrafi. Tak to sobie natura sprytnie wymyśliła.

Niektóre życiowe wybory nacechowane są ogromnym ryzykiem negarywnych psychologicznych konsekwencji w przyszłości. Konsekwencji niektórych nie jesteśmy w stanie przewidzieć baa nawet nam by do głowy nie przyszły takie scenariusze.
Od początku wątku czytam jaka niemoralna i egoistyczna jest Autorka a jej mąż taki biedny i skrzywdzony ( tak Magdalena, ja też uważam, ze to niesprawiedliwy osąd) . A co z jego moralnością i tym, że przez tyle lat odwlekał, zwodził, mydlił oczy. To jest mniejsze zło i mniejsza szkodliwość kiedy po 15 latach małżeństwa on decyduje za Autorkę, że  on nie chce mieć dzieci, a wcześniej i owszem. Co niemoralnego jest w zachowaniu jej, że  analizuje i rozważa pewne opcje, ale tylko rozważa i próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie.

209

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Naszej biologicznej natury nie oszukamy i nikt chyba tutaj nie ma zamiaru temu zaprzeczać. Do naturalnych potrzeb i związanych z nią konsekwencji, dochodzą jeszcze inne oczekiwania. Rozwój zawodowy, samorealizacja, pasje, znajomi czy jeszcze inne aspekty życia. Na niektórych forach widuje się negatywne opinie skierowane do Pań, które odkładają w czasie rodzicielstwo, bo chcą coś osiągnąć w życiu czy zwyczajnie się wyszumieć. A te ostre dyskusje odbywają się nieraz w samym kobiecym gronie.
W każdym takim kontrowersyjnym przypadku warto byłoby posłuchać co ma do powiedzenia druga strona, bo raczej wątpię żeby to było jakoś czysto egoistyczne, gdyż nie jest poparte żadnymi konkretnymi argumentami. Autorka wspominała, że gość na początku wyjeżdżał z jakimiś dziwnymi teoriami, ale się w sumie okazało, że to raczej tylko głupia wymówka. Okazał się być zagubiony, rozdarty i niepewny siebie i okazywał to najwyraźniej aż za długo a druga strona odbiera to jako czysty egoizm czy zwodzenie - co jest zrozumiałe z punktu widzenia osoby na miejscu Autorki. To moim zdaniem prędzej powinno wzbudzać wątpliwości, co do jego przydatności do roli ojca. Przez swoją niepewność boi się wziąć odpowiedzialność za przyszłość swoją i swojej rodziny. Nie wiadomo też, jak sam by zareagował na pojawienie się dziecka, dając radę dzielić się z żoną opieką nad nim. Sprawa nie jest chyba, na szczęście dla Autorki, przesądzona i facet być może da się przekonać, kiedy uświadomi się jemu pozytywne aspekty ojcostwa.

210

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bagienni_k napisał/a:

należałoby przedstawić facetowi jakieś pozytywne aspekty bycia ojcem a najlepiej niech on sam je dostrzeże.

Ale wy (ty i Magda) zakładacie, że facet jest dużym dzieckiem, które nie wie czego chce. Obiektywnie rzecz biorąc, dziecko to same komplikacje na każdym polu życiowym, bez jakichkolwiek korzyści. I to już nawet w wersji lajtowej przy założeniu, że będzie zdrowe. Drenuje kieszeń, zajmuje wolny czas początkowo wręcz w stu procentach, komplikuje relacje z innymi ludźmi - nie tylko związkowe.

Owszem, natura nas tak zaprogramowała, żebyśmy odczuwali potrzebę rozpowszechniania swoich genów. Ale cywilizacja część z nas z tego wyzwoliła. Jeśli facet jest "wyzwolony" to nigdy nie dostrzeże jakichkolwiek korzyści z własnego dziecka.

Meliska21 napisał/a:

po 15 latach małżeństwa on decyduje za Autorkę, że  on nie chce mieć dzieci, a wcześniej i owszem.

Może trzeba było się zdecydować na dziecko wcześniej? Bo tak, ludzie zmieniają poglądy. I tak z grubsza, mężczyźni chętniejsi są na dzieci w młodszym wieku, a kobietom właśnie wtedy nie zależy. W okolicy 35 roku życia obu płciom się zmienia - mężczyzna nie chce już sobie komplikować życia nocnym wstawaniem, pieluchami, rezygnacją z pasji itp. itd. A kobieta wtedy zaczyna czuć, że to ostatni moment i ciśnie na dziecko.

Meliska21 napisał/a:

Co niemoralnego jest w zachowaniu jej, że  analizuje i rozważa pewne opcje, ale tylko rozważa i próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie.

To jest niemoralnego, że poważnie rozważała rozwiązanie bardzo niemoralne.

211

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

JaJakoJa rozumiem, że Tobie nigdy żadna brzydka myśl nie pojawiła się w głowie?
To gratuluję.
Wielu ludzi, łącznie ze mną, jest jednak słabsza od Ciebie i niezbyt chwalebne myśli łażą mi czasami po głowie. Co z tymi myślami się zrobi, to już jednak całkiem inna sprawa.
Myślę, że autorka nie musi się obwiniać za swoje myśli, tym bardziej, że postępuje jak trzeba, uczciwie i bezpośrednio. Widzę w jej postach miłość do męża, ale też jego do niej i wielki dylemat, z którym, mam nadzieję, że sobie wspólnie poradzą.
Aż szkoda, jeśli tym domu dzieci nie będzie.

212 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-06 21:18:50)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
JaJakoJa napisał/a:

(...) Obiektywnie rzecz biorąc, dziecko to same komplikacje na każdym polu życiowym, bez jakichkolwiek korzyści. I to już nawet w wersji lajtowej przy założeniu, że będzie zdrowe. Drenuje kieszeń, zajmuje wolny czas początkowo wręcz w stu procentach, komplikuje relacje z innymi ludźmi - nie tylko związkowe(...)

Kolego, nawet nie wiesz, jak bardzo mocno mogę się pod Twoim stwierdzeniem podpisać smile Dlatego jestem i pozostanę bezdzietny. Myślę dokładnie w ten sam sposób, ale najwidoczniej jestem(śmy) w zdecydowanej mniejszości. Dla tej większości priorytetem będzie satysfakcja z opieki nad bezbronną istotą a potem wprowadzanie go w dorosłe życie smile, gdzie ludzi nie będą odstraszać żadne przeszkody.
Przedstawiane są tu raczej różne opcje i prawdą może być zarówno taka, że facet jest niezdecydowany, jak i taka, że nie chce dziecka, z wyżej wymienionych powodów. Według samej relacji Autorki, wygląda na to, że to raczej pierwsza opcja, wynikła z jemu tylko znanych powodów: albo gość ma obawy, że nie zapewni dziecku czy całej rodzinie godnego życia czy nie jest pewien swojej reakcji na pojawienie się dziecka a może tez nie chce właśnie wprowadzać zamętu w swoje życie - kto wie? Tylko skoro twierdzi, że kocha Autorkę, dlaczego to tak bagatelizuje, skoro niby mu na niej zależy? Ciężko tu o kompromis, kiedy doszło do rozejścia się priorytetów czy oczekiwań w życiu a trudno tak po prostu wszystko zakończyć...
Jak coś niemoralnego pozostaje w sferze samych myśli, to nic tylko się cieszyć, że to nie idzie dalej smile

213 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-06 21:39:04)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
JaJakoJa napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

należałoby przedstawić facetowi jakieś pozytywne aspekty bycia ojcem a najlepiej niech on sam je dostrzeże.

Ale wy (ty i Magda) zakładacie, że facet jest dużym dzieckiem, które nie wie czego chce. Obiektywnie rzecz biorąc, dziecko to same komplikacje na każdym polu życiowym, bez jakichkolwiek korzyści. I to już nawet w wersji lajtowej przy założeniu, że będzie zdrowe. Drenuje kieszeń, zajmuje wolny czas początkowo wręcz w stu procentach, komplikuje relacje z innymi ludźmi - nie tylko związkowe.

To akurat wcale takie obiektywne nie jest, nie przesadzaj.Korzyści to też subiektywna sprawa przekonań z jakimiś kryteriami i kategoriami.
Wszystko jest kwestią organizacji,możliwości i świadomości.
Natura zaprogramowała owszem, ale też wyposażyła w zdrowy rozsądek,umiejętność przy i dostosowania się,mechanizmy wzrostu w rozwijaniu się, wolność wyboru, odwagę,twórcze myślenie ,uczucia,emocje i miłość a przynajmniej w zdolność do niej czyli w duchowość (nie koniecznie w jakąś odlotową ezoterykę,metafizykę mupet show ch.....je dzikie węże i inne cuda niewidy).
To wszystko jest naturalne  wytwór mózgu - cywilizacja również z jej wadami i zaletami ,cechami, wynaturzeniami dewiacjami i stabilnością, zmianami, równowagą.
Obiektywnie to śmiało można uznać że "subiektywna" cywilizacja nie jest doskonała podobnie jak natura.

214

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
MagdaLena1111 napisał/a:

rozumiem, że Tobie nigdy żadna brzydka myśl nie pojawiła się w głowie?
To gratuluję.

Masz rację - nigdy nie pojawiła się w mojej głowie myśl, żeby komuś zrobić dzieciaka wbrew jego woli. Ale - zakładając hipotetycznie, że by się pojawiła - to jednak między przelotną myślą a poważnym rozważaniem jest spora różnica. Między poważnym rozważaniem, a szukaniem poparcia dla takowego działania, też jest różnica. Wiec tu mamy dwa stopnie powyżej przelotnej myśli.

MagdaLena1111 napisał/a:

Widzę w jej postach miłość do męża

A ja nie. Widzę egoistyczną chęć posiadania tego faceta i posiadania dziecka.

paslawek
Wybacz, ale niespecjalnie mnie rajcuje filozoficzne dzielenie włosa na dwanaścioro. I owszem, korzyści to rzecz osobista, a w tym przypadku facet ich albo nie widzi, albo uważa, że są zbyt małe w stosunku do tego, co trzeba zainwestować.
________________________________

Taka ciekawostka. Szkoda, że tu nie ma sondy, wiec sobie policzyłem:

20% wypowiadających się tu pań nie widzi nic złego we wrobieniu faceta w dziecko.

20% ani widzi, ani nie widzi (takie stanowiska pośrednie).

13,33% nie aprobuje wrobienia w dziecko, ale aprobuje postawienie go pod ścianą w sprawie antykoncepcji.

46,66% uważa wrobienie w dziecko za niedopuszczalne, a sprawę z antykoncepcją również za niedopuszczalną lub pomija to milczeniem.

To nieco zatrważający wynik. Jeśli potraktować to forum jako reprezentatywne, to wychodzi, że co piąta kobieta może wpakować faceta w niechciany przychówek, a kolejna co piąta jest niewiadomą.

Link do tej dyskusji powinien być szeroko rozpropagowany na męskich forach...

215

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
JaJakoJa napisał/a:

Widzę egoistyczną chęć posiadania tego faceta i posiadania dziecka.

Nie utożsamiałabym silnego instynktu macierzyńskiego u kobiety, której czas na macierzyństwo się kończy z egoizmem. To jest bardziej złożony problem niż by się mogło wydawać, jeśli już to stojący bliżej desperacji niż egoizmu.

216

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Pikupik2019 napisał/a:
JaJakoJa napisał/a:

Widzę egoistyczną chęć posiadania tego faceta i posiadania dziecka.

Nie utożsamiałabym silnego instynktu macierzyńskiego u kobiety, której czas na macierzyństwo się kończy z egoizmem. To jest bardziej złożony problem niż by się mogło wydawać, jeśli już to stojący bliżej desperacji niż egoizmu.

Desperacja...Tak, chyba masz rację. Nie potrafiłam sobie tego ułożyć w głowie, pewnie przez brak doświadczenia, ale czułam, jak tutaj autorka jest rozdarta pomiędzy różnymi nie dającymi się połączyć pragnieniami, bo albo pójdzie za instynktem, ale w ten sposób zdradzi/zawiedzie mężczyznę, którego kocha, albo zdradzi siebie.
Trudna sprawa.

217

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Musztarda1986 napisał/a:

widzę że zdania mocno podzielone

odejść nie odejdę , bo kocham, a dziecko chciałabym mieć tylko z jego genami. Nie wyobrażam sobie innego kandydata na meza/ojca. Więc nawet jak zostanę sama - to chcę być sama do końca zycia
(...)

wiem - że Jestem nieuczciwa i niefajnie postąpię (jeśli tak postąpię)- bęzie to mnie prześladować do końca zycia. Czuję że gra jest jednak warta świeczki... Jest? (pytam mamy)

Autorko, jako niestety nie mama, a więc i nie babcia, gdyż w tym wieku jestem, wołam do Ciebie: pod żadnym pozorem i z żadnych pseudomoralnych powodów nie rezygnuj z dziecka. Mając do wyboru mężczyzna lub dziecko, wybierz dziecko. Nie życzę Ci, abyś przekonała się, jak w późniejszych latach boli brak dziecka, odczuła ten okropny deficyt. Gdybym mogła przeżyć raz jeszcze moje życie, to na dziecko zamieniłabym moje 3 wielkie, jak się wówczas wydawało, miłości.
Ja nie mogłam mieć dzieci, bo jestem niezwykła wink , mam niezwykły łańcuch chromosomów i musiałam się z tym pogodzić, ale Ty miałabyś rezygnować dla egoistycznych fanaberii męża?
Gorąco popieram stanowisko Adiaphory.

218 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-05-06 23:11:53)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Zacytuję Wysokie Obcasy:
>Jeśli twój partner zdjął prezerwatywę podczas seksu, nie pytając cię o zgodę, to dopuścił się przemocy seksualnej<.

Analogicznie należy traktować rezygnację przez kobietę z antykoncepcji w tajemnicy przed mężczyzną. Jak widać po tej dyskusji, ta forma przemocy spotkała się z poparciem już 22,58% pań).

219 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-06 23:14:43)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Magda I to jest idealne podsumowanie aktualnej sytuacji. Zupełnie odmienne priorytety i stanowiska stawiają sprawę w kiepskim świetle. Indywidualne potrzeby każdej ze stron, nazywane przez przeciwników danej opcji egoizmem, ciężkie do zaakceptowania przez partnera- i wszystko się kręci w kółko.
Natomiast nie warto uciekać się do podstępów, bo nigdy nie wiemy, czy to nie obróci się przeciwko nam.

220

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bagienni_k napisał/a:
JaJakoJa napisał/a:

(...) Obiektywnie rzecz biorąc, dziecko to same komplikacje na każdym polu życiowym, bez jakichkolwiek korzyści. I to już nawet w wersji lajtowej przy założeniu, że będzie zdrowe. Drenuje kieszeń, zajmuje wolny czas początkowo wręcz w stu procentach, komplikuje relacje z innymi ludźmi - nie tylko związkowe(...)

Kolego, nawet nie wiesz, jak bardzo mocno mogę się pod Twoim stwierdzeniem podpisać smile Dlatego jestem i pozostanę bezdzietny. Myślę dokładnie w ten sam sposób, ale najwidoczniej jestem(śmy) w zdecydowanej mniejszości. Dla tej większości priorytetem będzie satysfakcja z opieki nad bezbronną istotą a potem wprowadzanie go w dorosłe życie smile, gdzie ludzi nie będą odstraszać żadne przeszkody.
Przedstawiane są tu raczej różne opcje i prawdą może być zarówno taka, że facet jest niezdecydowany, jak i taka, że nie chce dziecka, z wyżej wymienionych powodów. Według samej relacji Autorki, wygląda na to, że to raczej pierwsza opcja, wynikła z jemu tylko znanych powodów: albo gość ma obawy, że nie zapewni dziecku czy całej rodzinie godnego życia czy nie jest pewien swojej reakcji na pojawienie się dziecka a może tez nie chce właśnie wprowadzać zamętu w swoje życie - kto wie? Tylko skoro twierdzi, że kocha Autorkę, dlaczego to tak bagatelizuje, skoro niby mu na niej zależy? Ciężko tu o kompromis, kiedy doszło do rozejścia się priorytetów czy oczekiwań w życiu a trudno tak po prostu wszystko zakończyć...
Jak coś niemoralnego pozostaje w sferze samych myśli, to nic tylko się cieszyć, że to nie idzie dalej smile

Myślę, że odpowiedź jest prosta, dlaczego maż stara się zbagatelizować to co mówi autorka, skoro żyją tyle lat i do tej pory mieli zgodne mimo wszystko podejście do życia to każdy człowiek przyzwyczaja się do drugiej osoby, nawet jeżeli nie jest to partner/partnerka, a co dopiero gdy to jest partner, z którym nie jedno się przeżyło, przez te 15 lat jak to opisała autorka. Myślę, że to też może być powód niepewności męża autorki, bo to wbrew pozorom nie jest łatwo podjąć decyzję pomiędzy życiem w zgodzie ze swoim sumieniem, a wybraniem miłości do partnerki i unieszcześliwieniem samego siebie.

Czy unieszczęśliwienie siebie jest najwyższym wyznaniem miłości? Wiele osób mówi, że nie można kochać kogoś, jak się nie kocha siebie? Czy świadome poświęcenie siebie nie jest tego zaprzeczeniem? Z drugiej strony pomyśl, przeżyłeś połowę swojego życia z drugą osobą tak jak autorka, mieliście wspólne priorytety,a tu nagle się odmieniło i zostajesz postawiony pod ścianą, oczywiście nie można mieć do autorki pretensji, bo ludzie się zmieniają, tak jak ich potrzeby i przekonania (chociaż te drugie chyba dużo mniej radykalnie zwykle w dorosłym życiu), z drugiej strony kochasz tą osobę i nie wiesz co zrobić, bo jesteś między młotem i kowadłem... Nie zazdroszczę ani autorce ani Jej mężowi decyzji jaka przed nimi stoi...

221

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

JaJakoJa czy Ty czytasz uważnie i na pewno ten sam wątek? Autorka poinformowała partnera o odstawieniu tabletek.
Ty widzisz egoistyczną chęć posiadania przez Autorkę dziecka, a ja widzę egoizm jej męża, który pozbawia ją tej możliwości. Dla Ciebie dziecko to wyrzeczenia, zmęczenie, wieczna skarbonka, brak czasu dla siebie, a inni w dzieciach widzą bezgraniczną, bezinteresowną miłość, spełnienie, szczęście, sens życia i ślad jaki po nich zostanie. Także punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Nie pochwalam wrobienia męża w dziecko, ale też rozumiem, że  tak zwyczajnie , po ludzku, będąc w desperacji ROZWAŻA ( teraz to powtórzyłam , tylko rozważa) różne opcje. Od teoretycznych rozważań, do konkretnych działań są lata świetlne, a myśleć, dokontwać wyborów i błądzić jest rzeczą ludzką.
Autorko jako mama powiem, że  bez mężczyzny wyobrażam sobie życie, a bez dzieci nie, chociaż wolałabym nie musieć wybierać.

222 Ostatnio edytowany przez AloneWolf90 (2020-05-07 00:04:32)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Meliska21 napisał/a:

JaJakoJa czy Ty czytasz uważnie i na pewno ten sam wątek? Autorka poinformowała partnera o odstawieniu tabletek.
Ty widzisz egoistyczną chęć posiadania przez Autorkę dziecka, a ja widzę egoizm jej męża, który pozbawia ją tej możliwości. Dla Ciebie dziecko to wyrzeczenia, zmęczenie, wieczna skarbonka, brak czasu dla siebie, a inni w dzieciach widzą bezgraniczną, bezinteresiwną miłość, spełnienie, szczęście, sens życia i ślad jaki po nich zostanie. Także punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Nie pochwalam wrobienia męża w dziecko, ale też rozumiem, że  tak zwyczajnie , po ludzku, będąc w desperacji ROZWAŻA ( teraz to powtórzyłam , tylko rozważa) różne opcje. Od teoretycznych rozważań, do konkretnych działań są lata świetlne, a myśleć, dokontwać wyborów i błądzić jest rzeczą ludzką.
Autorko jako mama powiem, że  bez mężczyzny wyobrażam sobie życie, a bez dzieci nie, chociaż wolałabym nie musieć wybierać.

No właśnie ten zapis o bezgranicznej miłości dziecka do rodzica brzmi strasznie egoistycznie... Coś jak syndrom sztokholmski, dziecko kocha bezgranicznie rodzica, bo jest na początku życia całkowicie od niego zależne, z drugiej strony, zostaje mu wyrządzona przez rodziców wielka krzywda, jaką jest uczestniczenie w kręgu życia i śmierci, której nie da się niczym wynagrodzić, wielu ludzi nie zastanawia się nawet co to znaczy przestać istnieć, w tym celu wymyślili religię, bo nie byli w stanie funkcjonować z tą świadomością, że skoro przestaną istnieć to wszystko co przeżyją nie ma żadnego znaczenia, nie ma znaczenia ile będziesz mieć dzieci, czy będziesz biedny czy bogaty, piękny czy brzydki, czy będziesz żyć parę miesięcy czy ponad setkę lat, skoro przestaniesz istnieć to wszystko nie będzie mieć znaczenia, a na osi nieskończoności wszystko to są małe odchyłki... Oczywiście nie ma gwarancji, że niczego nie ma śmierci, ale patrząc jak wszystko jest chaosem, to raczej oceniłbym szansę 90 do 10, że nie ma po śmierci niczego, choć chciałbym inaczej.... Ale jeżeli nie zaistniejesz, nie masz czego stracić, więc co jest prawdziwym altruizmem? Dla mnie jest to świadome zrezygnowanie z dzieci, świadomie rezygnujesz z cudzego cierpienia, godząc się, że nie będziesz mieć nikogo na starość, że będąc chory na starość będziesz zdany tylko na siebie i publiczną służbę zdrowia, a na Twoim pogrzebie nikogo nie będzie, z drugiej strony to ostatnie umarłemu już nie potrzebne. wink

Co do zostawienia śladu po sobie to bądźmy szczerzy, będą zwykłym szarym obywatelem ile lat przetrwa o Tobie pamięć w rodzinie? Góra 1-2 pokolenia więcej....  Czy dla własnego ego warto taką samą krzywdę jak nam straconym wywoływać następnym pokoleniom, których lost jest w naszych rękach?

Jak ktoś chce przejść do historii i zapisać się w ludzkiej pamięci musi zrobić coś niezwykłego by mógł powiedzieć jak to pisał Horacy "Stawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu.
Od królewskich piramid sięgający wyżej;..."

223 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-07 00:42:23)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Melisko słusznie.
Wobec Autorki kilka osób zastosowało "domniemanie winności" już za samą myśl/pomysł ,natomiast wobec męża i jego postawy nie zastosowano .Z góry założono że jest czysty ma od początku zarąbiste intencje wobec żony jest szczery a jego obawy i lęki są "racjonalne" słuszne - to nie fair.
Równie dobrze można założyć że mamił żonę wizją dziecka żeby ją związać,omotać, zniewolić itp ( przeginam celowo) oszukiwał od początku ukrywając "prawdziwą twarz" a gadanie o zmianie zdania to ściema.
Gdzie był mężczyzna przez 15 lat przedrzemał,tak bardzo zapierdzielał na te drogocenne zasoby ?Nie zdawał sobie sprawy z oczywistych zjawisk w dziedzinie relacji seksu fizjologi jak tak to błąd .Drugi błąd to że nie używał życia z żoną może tak w pełni na całego .
Sam zdobywał zasoby czy żona też miała w tym swój udział i wkład?
Może Autorka na życzenie/żądanie męża tylko leżała cierpliwie czekała i pachniała służąc za przedmiot do seksu ,za gosposię,kucharkę,pocieszycielkę, fajną rzecz do pokazania innym facetom.Kto go tam wie - jeżeli już zajmujemy się domniemaniami fantazjami.

AloneWolf90 napisał/a:

Jak ktoś chce przejść do historii i zapisać się w ludzkiej pamięci musi zrobić coś niezwykłego by mógł powiedzieć jak to pisał Horacy "Stawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu.
Od królewskich piramid sięgający wyżej;..."

Horacy to sam się zrobił i wymyślił ?
Przyniósł go bocian czy mama znalazła go w kapuście ?

224 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-05-07 01:42:20)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Meliska21 napisał/a:

JaJakoJa czy Ty czytasz uważnie i na pewno ten sam wątek? Autorka poinformowała partnera o odstawieniu tabletek.

No i...? Postawiła go pod ścianą. I nie jest to uczciwe załatwienie sprawy. Uczciwie byłoby dać mu czas na zastanowienie, np. ze 3 miesiące.

Meliska21 napisał/a:

Ty widzisz egoistyczną chęć posiadania przez Autorkę dziecka, a ja widzę egoizm jej męża, który pozbawia ją tej możliwości.

Zawsze ważniejsza jest wolność "od" niż wolność "do". Dam Ci przykład: ważniejsza jest Twoja wolność od hałasu, niż wolność Twojego sąsiada do urządzania domowych dyskotek. W tym przypadku ważniejsza jest wolność od dziecka, niż wolność do dziecka. Tym bardziej że wcale się nie kłócą, przecież nie tylko ten jeden mężczyzna może dać jej dziecko. I to właśnie nazwałem egoizmem - nie samą chęć macierzyństwa, tylko zmuszanie tego konkretnego faceta do ojcostwa, którego on nie chce. Postawę: zjeść jabłko i mieć jabłko, bez liczenia się z uczuciami innych.

Meliska21 napisał/a:

Dla Ciebie dziecko to wyrzeczenia, zmęczenie, wieczna skarbonka, brak czasu dla siebie, a inni w dzieciach widzą bezgraniczną, bezinteresowną miłość, spełnienie, szczęście, sens życia i ślad jaki po nich zostanie. Także punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

I co z tego? Nie rozmawiamy tu o ludzkich preferencjach, tylko o preferencjach konkretnego człowieka. A ten konkretny człowiek akurat ma inne preferencje.

225

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
paslawek napisał/a:

Wobec Autorki kilka osób zastosowało "domniemanie winności" już za samą myśl/pomysł ,natomiast wobec męża i jego postawy nie zastosowano .Z góry założono że jest czysty ma od początku zarąbiste intencje wobec żony jest szczery a jego obawy i lęki są "racjonalne" słuszne - to nie fair.
Równie dobrze można założyć że mamił żonę wizją dziecka żeby ją związać,omotać, zniewolić itp ( przeginam celowo) oszukiwał od początku ukrywając "prawdziwą twarz" a gadanie o zmianie zdania to ściema.

Ja np. nie biorę wersji "oszukujący od początku mąż" pod uwagę, bo autorka pisała, że kiedy lata temu podejrzewała wpadkę i panikowała, to mąż wspierał i stwierdził, że sobie poradzą. Stąd, wg mnie, on faktycznie kiedyś nie miał nic przeciwko posiadaniu dziecka, dopiero później zmienił zdanie. Oszustwa w tym nie widzę, przez 15 lat ludziom się mogą zmienić poglądy, cele, priorytety i oni oboje, jako dorośli, powinni zdawać sobie z tego sprawę. Żal autorki jest jak najbardziej zrozumiały, ale już jakiekolwiek obwinianie męża za tę sytuację - nie bardzo. To nie jest jego wina, bo niechęć do posiadania dzieci jest niezależna od woli. Tak samo zresztą jak nagła i intensywna chęć autorki - ot, po prostu tak się stało, coś się zmieniło i to dziecko stało się dla niej ważne. Przecież żadne z nich nie wstało pewnego dnia i nie stwierdziło "oho, to ten dzień, od dzisiaj chcę/nie chcę dziecka!". Dlatego uważam, że obwinianie któregokolwiek z nich za chęci jest niesprawiedliwe, bo na nie nie mieli wpływu. I tak, co innego gdyby mąż już na początku wiedział, że dzieci nie chce, i zwodził autorkę, wtedy wina jego, ale tutaj, jak pisałam wyżej, nie dostrzegam nic, co by o tym świadczyło.

226 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-07 08:45:45)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
AloneWolf90 napisał/a:

(...) nie jest łatwo podjąć decyzję pomiędzy życiem w zgodzie ze swoim sumieniem, a wybraniem miłości do partnerki i unieszczęśliwieniem samego siebie(...)

Właśnie, niestety nie zawsze jest to takie proste, jak się niektórym wydaje. Bardziej to widać z perspektywy singla, czy nawet powiedzmy pary, która z jakiś względów świadomie rezygnuje z dzieci. Spotyka się jednocześnie z krytyką czy politowaniem swoich znajomych, którzy sądzą, iż zawsze i bezwarunkowo u każdego muszą przecież pojawić się motywy do zostania rodzicem, o których wspomina Meliska, ignorując kompletnie fakt, że dla kogoś może właśnie argumenty podane przez Kolegę okazują się być dużo ważniejsze.
Akurat w tym przypadku wiadomo, że oboje pozostają w dłuższej relacji, gdzie łączy ich silna więź i uczucie, więc na pewno żadne z nich nie ma na celu uszczęśliwianie na siłę drugiej strony, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jedno próbuje przekonać czy może raczej pokazać zalety i konsekwencje, wynikające z jego wyboru, ale też nie może (na razie) sam zrozumieć motywacji i wyboru partnera. To, że ludzie zmieniają z czasem swoje priorytety czy poglądy jest oczywiste, nie wiem dlaczego akurat w tej kwestii jest taki szum, że komuś się nagle mogło coś odwidzieć. Zmiana planów czy spojrzenia na dany problem może wynikać z pobudek czysto racjonalnych czy pragmatycznych, za często dorabia się do tego jednak zbędne emocje. Tutaj jest to o tyle dziwne, że niby obojgu się dobrze powodzi, zatem przynajmniej w tym względzie, nie ma przeciwwskazań do założenia rodziny. Autorce dostało się wcześniej też za to, że częściowo motywacja do macierzyństwa miała u niej miejsce na podstawie pozytywnych wrażeń, biorących się z oglądania małych dzieci, dlatego może tak źle to niektórzy odebrali. Sama jednak zapewnia, że jest do macierzyństwa gotowa, więc jedyną jej bolączką pozostaje twarde stanowisko męża, poparte nie wiadomo dokładnie jakimi argumentami( tylko czy od razu mamy je uważać za niedorzeczne i fałszywe?), których nie może skruszyć. Nie dorabiałbym tutaj jakiejś większej filozofii, ale raczej bardziej pragmatyczne powody.

Jedyne, co mnie zawsze irytuje w takich wątkach, to wyczuwalne traktowanie ludzi, którzy rezygnują z dzieci, jako odszczepieńców, egoistów czy dewiantów. Szczególnie tych, którzy podejmują świadomy wybór a nie takich, jak mąż Autorki, gdzie bardziej denerwujące może być to niezdecydowanie i brak wiary we własne możliwości.

EDIT: SaraS - Zgadzam się w pełni!

227

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
SaraS napisał/a:
paslawek napisał/a:

Wobec Autorki kilka osób zastosowało "domniemanie winności" już za samą myśl/pomysł ,natomiast wobec męża i jego postawy nie zastosowano .Z góry założono że jest czysty ma od początku zarąbiste intencje wobec żony jest szczery a jego obawy i lęki są "racjonalne" słuszne - to nie fair.
Równie dobrze można założyć że mamił żonę wizją dziecka żeby ją związać,omotać, zniewolić itp ( przeginam celowo) oszukiwał od początku ukrywając "prawdziwą twarz" a gadanie o zmianie zdania to ściema.

Ja np. nie biorę wersji "oszukujący od początku mąż" pod uwagę, bo autorka pisała, że kiedy lata temu podejrzewała wpadkę i panikowała, to mąż wspierał i stwierdził, że sobie poradzą. Stąd, wg mnie, on faktycznie kiedyś nie miał nic przeciwko posiadaniu dziecka, dopiero później zmienił zdanie. Oszustwa w tym nie widzę, przez 15 lat ludziom się mogą zmienić poglądy, cele, priorytety i oni oboje, jako dorośli, powinni zdawać sobie z tego sprawę. Żal autorki jest jak najbardziej zrozumiały, ale już jakiekolwiek obwinianie męża za tę sytuację - nie bardzo. To nie jest jego wina, bo niechęć do posiadania dzieci jest niezależna od woli. Tak samo zresztą jak nagła i intensywna chęć autorki - ot, po prostu tak się stało, coś się zmieniło i to dziecko stało się dla niej ważne. Przecież żadne z nich nie wstało pewnego dnia i nie stwierdziło "oho, to ten dzień, od dzisiaj chcę/nie chcę dziecka!". Dlatego uważam, że obwinianie któregokolwiek z nich za chęci jest niesprawiedliwe, bo na nie nie mieli wpływu. I tak, co innego gdyby mąż już na początku wiedział, że dzieci nie chce, i zwodził autorkę, wtedy wina jego, ale tutaj, jak pisałam wyżej, nie dostrzegam nic, co by o tym świadczyło.

Mąż kiedyś okazał miękkie serce i teraz niestety mu się za to obrywa. Gdyby przy pierwszej ciąży się zapytał o aborcję to autorka już dawno szukała by innego kandydata na ojca:D
Z resztą od "poradzimy sobie" do "super zostanę ojcem" to jest daleka droga big_smile Wczoraj akurat kolega się chwalił że zostanie ojcem i on już wspominał wcześniej że kiedyś by chciał a teraz jest po prostu wniebowzięty mimo że z powodu epidemii stracił pracę! Już się chwyta czego popadnie, myśli czy nie otworzyć czegoś swojego bo ma trochę odłożone ze może tak by miał więcej czasu dla dziecka i dziewczyny.... I to jest rodzina w której powinno się planować potomka a nie jakieś no jak już zaszłaś to sobie poradzimy ale jak póki co w ciąży nie jesteś to raczej nie bądź bo ziemia to już w sumie przeludniona...

228

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bagienni_k napisał/a:

Właśnie, niestety nie zawsze jest to takie proste, jak się niektórym wydaje. Bardziej to widać z perspektywy singla, czy nawet powiedzmy pary, która z jakiś względów świadomie rezygnuje z dzieci. Spotyka się jednocześnie z krytyką czy politowaniem swoich znajomych, którzy sądzą, iż zawsze i bezwarunkowo u każdego muszą przecież pojawić się motywy do zostania rodzicem, o których wspomina Meliska, ignorując kompletnie fakt, że dla kogoś może właśnie argumenty podane przez Kolegę okazują się być dużo ważniejsze.
......
Jedyne, co mnie zawsze irytuje w takich wątkach, to wyczuwalne traktowanie ludzi, którzy rezygnują z dzieci, jako odszczepieńców, egoistów czy dewiantów. Szczególnie tych, którzy podejmują świadomy wybór a nie takich, jak mąż Autorki, gdzie bardziej denerwujące może być to niezdecydowanie i brak wiary we własne możliwości.

Bagiennik ja nie napisałam nigdzie ,ze brak dzieci kogokolwiek dyskredutuje i są dziwakami- to indywidualny wybór. Przedstawiłam tylko swój  punkt widzenia- tych którzy chcą, po to jest chyba forum

Meliska21 napisał/a:

Dla Ciebie dziecko to wyrzeczenia, zmęczenie, wieczna skarbonka, brak czasu dla siebie, a inni w dzieciach widzą bezgraniczną, bezinteresowną miłość, spełnienie, szczęście, sens życia i ślad jaki po nich zostanie. Także punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

JaJakoJa napisał/a:

I co z tego? Nie rozmawiamy tu o ludzkich preferencjach, tylko o preferencjach konkretnego człowieka. A ten konkretny człowiek akurat ma inne preferencje

Rozmawiamy o preferencjach obojga współmałżonków- konkretnych, z których jedno- ona, jest za posiadaniem dzieci. Na prawdę czytasz nieuważnie, bo Autorka dała mu czas na zastanowienie 3 lata. Pytanie teraz kto kogo postawił pod ścianą.
Cały czas nie rozumiem dlaczego tylko ona jest krytykowana, skoro jego wina też jest.

229

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Tu nie ma niczyjej winy. Człowiek przez 15 lat ma prawo zdanie zmienić i przydarzyło się to i jemu, i jej.

Nie jest winą Autorki, że poczuła instynkt macierzyński, ani winą jej męża, że nie czuje się gotowy na dziecko.

Ale to, co się wydarzy dalej, to już zależy od nich oboje. Można to rozegrać w sposób, który będzie fair, a można popłynąć i zrobić drugiej osobie świństwo. Rozmowa, rozmowa, rozmowa. Jeśli się kochają, to znajda rozwiązanie.

230 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-07 10:04:59)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Meliska21 Chodziło mi raczej o ogólnie panujący stereotyp czy pojawiające się w niektórych dyskusjach głosy, powiedzmy, gorących orędowników rodzicielstwa smile, próbując innym narzucać swoją rację, w żadnym wypadku nie mówiłem o Twoim zdaniu czy nawet o forum, bo tutaj opinie są naprawdę w miarę łagodne smile

EDIT:

Cyngli napisał/a:

Tu nie ma niczyjej winy. Człowiek przez 15 lat ma prawo zdanie zmienić i przydarzyło się to i jemu, i jej.

Nie jest winą Autorki, że poczuła instynkt macierzyński, ani winą jej męża, że nie czuje się gotowy na dziecko.

Ale to, co się wydarzy dalej, to już zależy od nich oboje. Można to rozegrać w sposób, który będzie fair, a można popłynąć i zrobić drugiej osobie świństwo. Rozmowa, rozmowa, rozmowa. Jeśli się kochają, to znajda rozwiązanie.

Dokładnie i w samo sedno!

231 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-07 11:54:56)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
JaJakoJa napisał/a:
Meliska21 napisał/a:

JaJakoJa czy Ty czytasz uważnie i na pewno ten sam wątek? Autorka poinformowała partnera o odstawieniu tabletek.

No i...? Postawiła go pod ścianą. I nie jest to uczciwe załatwienie sprawy. Uczciwie byłoby dać mu czas na zastanowienie, np. ze 3 miesiące.

Ale nad czym miałby się przez te 3 m-ce zastanawiać? Czy zezwolić żonie na odstawienie pigułek?
Pigułki to nie jest jedyna forma antykoncepcji. Wiele lat autorka dbała, żeby przypadkiem nie pojawiło się na świecie ich dziecko, może teraz niech on przejmie tę rolę. Tym bardziej, że ona biorąc pigułki działa wbrew sobie i swoim pragnieniom.
Już nie róbmy z dorosłego faceta dziecka, które nie poradzi sobie, gdy będzie miał ogarnąć antykoncepcję. Co prawda autorka pisała, że to ona podejmuje (przy wsparciu i zaufaniu męża) decyzje dotyczące ich życia codziennego, ale bez przesady, da facet radę.

Mnie się wydaje, że z czasem, jeśli autorka przychyli się do stanowiska swojego męża i zrezygnuje z powodu miłości do niego z macierzyństwa, to i tak tę miłość do męża zatruje żal i ona albo znienawidzi go, albo siebie. A skutek będzie taki, że za jakiś czas nie będzie mogła na niego patrzeć bez żalu i urazy. Tym bardziej, że już pisze o poczuciu bycia oszukaną, bo przez wiele lat mąż ją zwodził, że dziecko tak, ale jak będą ku temu odpowiednie, czyli stabilne warunki i dopiero od 3-4 lat, jak ich sytuacja ustabilizowała się na odpowiednim poziomie, to zaczął zmieniać zdanie.



SaraS napisał/a:
paslawek napisał/a:

Wobec Autorki kilka osób zastosowało "domniemanie winności" już za samą myśl/pomysł ,natomiast wobec męża i jego postawy nie zastosowano .Z góry założono że jest czysty ma od początku zarąbiste intencje wobec żony jest szczery a jego obawy i lęki są "racjonalne" słuszne - to nie fair.
Równie dobrze można założyć że mamił żonę wizją dziecka żeby ją związać,omotać, zniewolić itp ( przeginam celowo) oszukiwał od początku ukrywając "prawdziwą twarz" a gadanie o zmianie zdania to ściema.

Ja np. nie biorę wersji "oszukujący od początku mąż" pod uwagę, bo autorka pisała, że kiedy lata temu podejrzewała wpadkę i panikowała, to mąż wspierał i stwierdził, że sobie poradzą. Stąd, wg mnie, on faktycznie kiedyś nie miał nic przeciwko posiadaniu dziecka, dopiero później zmienił zdanie.

A ja myślę, że to, iż autorka sama używa w odniesieniu do męża określenia „Piotruś Pan” oraz to, że to ona podejmuje codzienne decyzje w ich życiu, a on z zaufaniem zdaje się na żonę i staje się wykonawcą, pokazuje, że on ma jakiś problem z dźwiganiem konsekwencji własnych decyzji. Tak jakby nie wierzył, że może wybrać, zdecydować dobrze, albo jak on podejmie decyzje, to coś się zawali i dlatego scedował to na żonę. Gdy staje w obliczu zdarzeń, to już nie ma miejsca do wyborów i decyzji, tylko trzeba się mierzyć z zastaną rzeczywistością. Tak mogło być i wtedy - jest ciąża -> będzie dziecko -> trzeba się z tym zmierzyć. A teraz stoi przed wyborem i decyzją i już przewiduje, że na pewno coś pójdzie nie tak, stąd te wszystkie lęki, które z niego się wylewają.

232

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Mam 37lat.dopiero niedawno poznałam odpowiedniego partnera.wczesniej jakoś nikt specjalnie o mnie nie zabiegał.ale do rzeczy...jestesmy że sobą ok9mscy. Od początku raz słyszałam w żartach żebym już zaszła w ciaze, po czym na drugi dzień że on nie wie czy w ogole chciałby/podolalby ojcostwu. Niedawno dowiedziałam się o poważnych prpblemach, że mogę w ogóle nie mieć szansy na macierzyństwo. Postanowiłam więc że za kilka mscy (bo 9mscy na związek to moim zdaniem mało)porozmawiam z partnerem o dziecku: wóz albo przewóz.wiedzialam, że jeśli nie będzie dziecka chciał to choćby nie wiem jak wielka była miłość to po prostu odejde i będę szukała innego sposobu. Mężczyzna może zmienić zdanie za 2-3lata, a dla mnie mogłoby być już za późno. Na celowa wpadkę nigdy bym się nie zdecydowała (a też mi to wpadło do głowy) bo niby jak można zrobić coś takiego osobie,którą się rzekomo kocha. Życie potoczyło się tak,że obecnie jestem w 7tc.ciaza kompletnie nieplanowana tym bardziej, że nie wierzyłam w taki cud po tekstach lekarzy. Partner podchodzi do tego różnie.ale teraz wiem co jest dla mnie w życiu najważniejsze i jakie bym podjęła dalsze kroki....takich kobiet jak autorka kilka znam i je podziwiam, ale chyba ....przepraszam: za głupotę. Jeszcze jedno przyszło mi do głowy.skoro autorka uważa, że jeżeli nie spełni sie w roli matki i będzie nieszczęśliwa to czy uważa,że partner będzie szczęśliwy z taką kobietą?czy uważa że nie przełoży się to na jakość ich związku i jak taki związek miałby szansę przetrwac??popatrz też na to z tej strony...

233

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
krolowachlodu87 napisał/a:

Z resztą od "poradzimy sobie" do "super zostanę ojcem" to jest daleka droga big_smile Wczoraj akurat kolega się chwalił że zostanie ojcem i on już wspominał wcześniej że kiedyś by chciał a teraz jest po prostu wniebowzięty mimo że z powodu epidemii stracił pracę! Już się chwyta czego popadnie, myśli czy nie otworzyć czegoś swojego bo ma trochę odłożone ze może tak by miał więcej czasu dla dziecka i dziewczyny.... I to jest rodzina w której powinno się planować potomka a nie jakieś no jak już zaszłaś to sobie poradzimy ale jak póki co w ciąży nie jesteś to raczej nie bądź bo ziemia to już w sumie przeludniona...

Połączyłaś w jedno wypowiedzi, które dzieli pewnie z 15 lat, więc to czysta manipulacja mająca pokazać, że mąż od początku dzieci nie chciał. Jeśli rozpatrywać to tak, jak faktycznie było, czyli najpierw "poradzimy sobie", a lata później "lepiej nie", widać zmianę w podejściu, a nie celowe zwodzenie.
I oczywiście nie wiem, z jakiego założenia wychodził, kiedy autorka podejrzewała wpadkę, ale bardzo możliwe, że w podobnej sytuacji też zaczęłabym od "poradzimy sobie". Przypomnę, że autorka wtedy panikowała, więc moim zdaniem potrzebowała właśnie uspokojenia, wsparcia, potwierdzenia, że nie jest/nie zostanie z tym sama, czyli właśnie takiego "poradzimy sobie", a nie jakichś wybuchów radości. Tzn. no nie wiem, ale jeśli stałoby się coś, co mnie przeraża, a mój partner zacząłby z tego samego powodu skakać pod sufit, zamiast spróbować mnie jakoś uspokoić, to pewnie tylko dodatkowo by mnie zirytował, więc wg mnie reakcja męża autorki leży blisko idealnej. wink

234

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
SaraS napisał/a:
krolowachlodu87 napisał/a:

Z resztą od "poradzimy sobie" do "super zostanę ojcem" to jest daleka droga big_smile Wczoraj akurat kolega się chwalił że zostanie ojcem i on już wspominał wcześniej że kiedyś by chciał a teraz jest po prostu wniebowzięty mimo że z powodu epidemii stracił pracę! Już się chwyta czego popadnie, myśli czy nie otworzyć czegoś swojego bo ma trochę odłożone ze może tak by miał więcej czasu dla dziecka i dziewczyny.... I to jest rodzina w której powinno się planować potomka a nie jakieś no jak już zaszłaś to sobie poradzimy ale jak póki co w ciąży nie jesteś to raczej nie bądź bo ziemia to już w sumie przeludniona...

Połączyłaś w jedno wypowiedzi, które dzieli pewnie z 15 lat, więc to czysta manipulacja mająca pokazać, że mąż od początku dzieci nie chciał. Jeśli rozpatrywać to tak, jak faktycznie było, czyli najpierw "poradzimy sobie", a lata później "lepiej nie", widać zmianę w podejściu, a nie celowe zwodzenie.
I oczywiście nie wiem, z jakiego założenia wychodził, kiedy autorka podejrzewała wpadkę, ale bardzo możliwe, że w podobnej sytuacji też zaczęłabym od "poradzimy sobie". Przypomnę, że autorka wtedy panikowała, więc moim zdaniem potrzebowała właśnie uspokojenia, wsparcia, potwierdzenia, że nie jest/nie zostanie z tym sama, czyli właśnie takiego "poradzimy sobie", a nie jakichś wybuchów radości. Tzn. no nie wiem, ale jeśli stałoby się coś, co mnie przeraża, a mój partner zacząłby z tego samego powodu skakać pod sufit, zamiast spróbować mnie jakoś uspokoić, to pewnie tylko dodatkowo by mnie zirytował, więc wg mnie reakcja męża autorki leży blisko idealnej. wink

nie, ja zmierzyłam tego pana swoja miarą po prostu big_smile jak mnie ktoś pytał 10 lat temu o dziecko to też odpowiadałam że może kiedyś ale odpowiadałam tak tylko dlatego że po odpowiedzi raczej nie dostawałam wykład że jestem młoda, odmieni mi się, dzieci są cudowne roll i też po pewnym czasie takich wykładów sama w to uwierzyłam że może mi się kiedyś odmienić. Na szczęscie mi przeszło big_smile

235

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Aa, no to może ja też, bo ja raczej zapytana o dzieci beztrosko trąbiłam, że nigdy w życiu (ale wykłady łatwo ukrócić, jak słyszałam, że mam się zastanowić, bo mi się kiedyś odmieni, będzie za późno i zmarnuję życie, to proponowałam ciężarnym usuwanie ciąży, a dzieciatym - wpychanie pociech do okna życia; z tych samym względów oczywiście, no bo skoro mi się może odmienić, to im chyba też big_smile), więc może nieświadomie założyłam, że dorosły facet też nie będzie miał z tym problemu.
Jest jedno "ale": to, że jednak mówił, że sobie poradzą i nic nie świadczy o tym, żeby miał na myśli usunięcie ciąży. Choćby z tego względu bym zakładała, że faktycznie zmienił zdanie w tej kwestii. Ba, mógł nawet przez to w pewnym sensie, nie zdając sobie z tego sprawy: znaczy, lata temu był gotowy już na to, że dziecko się pojawi, może coś planował, rozważał, przez chwilę był przyszłym tatusiem i teraz, kiedy temat na poważnie wrócił, wróciło do niego to wszystko i w tym momencie już mu się to niekoniecznie podoba, bo wygodne życie, bo tyle do stracenia, bo już wszystko poukładane - czyli wszystko to, czego wtedy w kwestii dziecka nie było. Tzn. chodzi mi o to, że dopiero teraz jest w takim momencie życia, dopiero teraz wie, ile dla niego znaczy ta cała stabilizacja, praca, finanse czy coś tam innego, więc tak naprawdę dopiero teraz może podjąć decyzję w oparciu o tę wiedzę.
Nie wiem, czy jasno się wyraziłam, ale chodzi mi o coś takiego: załóżmy, że sobie wymyśliłam wystawne wesele, jak już wybuduję dom, kupię dwa mieszkania + odłożę gotówkę. Załóżmy, że to wszystko zrobiłam, dochodzi do planowania wesela i okazuje się nagle, że mrozi na myśl o wywaleniu 100 tys. na imprezę - zwłaszcza jeśli od planów minęło lat 15 i mam prawo być jednak innym człowiekiem z innymi priorytetami. Wesele jest oczywiście inną sytuacją, bo można iść na kompromis, ale chodzi mi o to, że wcześniej to były rozważania teoretyczne: jak zrobię to, to i to, to wtedy będę chciała to. A może jednak okazać się, że w danej sytuacji czuję się zupełnie inaczej, jeśli minęły lata. No i trudno, w wielu sprawach można zagryźć zęby, ale jednak posiadanie dziecka nie jest kwestią, w której ktokolwiek powinien ustąpić.

236

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

A ja się tak zastanawiam, dziewczyny, jak zareagowałybyście, gdyby Wasi partnerzy powiedzieli Wam dzisiaj:
"Słuchaj Hanka, Kryśka, Zośka, od dzisiaj nie używam gumek, bo nie. Więc jak nie chcesz wpadki, to sama się zabezpieczaj".

Dziwnie jestem przekonana, że mielibyśmy tu całe litanie o tym, jak to zachowanie faceta jest nie fair.

237 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-07 15:05:59)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Lady Loka napisał/a:

A ja się tak zastanawiam, dziewczyny, jak zareagowałybyście, gdyby Wasi partnerzy powiedzieli Wam dzisiaj:
"Słuchaj Hanka, Kryśka, Zośka, od dzisiaj nie używam gumek, bo nie. Więc jak nie chcesz wpadki, to sama się zabezpieczaj".

Dziwnie jestem przekonana, że mielibyśmy tu całe litanie o tym, jak to zachowanie faceta jest nie fair.

Tylko, że tu nie było nawet w przybliżeniu sytuacji, jaką opisujesz, czyli że ktoś nagle wyskakuje jak Filip z konopii. Ten facet doskonale wie, co stoi za tym postanowieniem jego żony. Pewnie nie jest mu z tym wygodnie. Fakt, że autorka trochę na niego przerzuciła odpowiedzialność.

W ogóle bym się nie zdziwiła, gdyby facet, który chce dziecka, ale to na nim spoczywa ciężar antykoncepcji ze wszystkim tego skutkami, stwierdził, że z niej rezygnuje. Wysyła w ten sposób swojej partnerce wyraźny sygnał.


PS. Ach...zresztą można sobie tu gdybać i teoretyzować do woli, wymyślać różne skrajne sytuacje albo umniejszać potrzebom jednej i drugiej strony, krytykować działania jednego lub drugiego, patrzeć przez pryzmat siebie i swoich wartości, bo tak łatwiej z pozycji widza, ale to tych dwoje musi się z tym mierzyć.

238

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Dla mnie niczego nie zmienia to, że ona podała mu swoje motywy.
Gdyby partner mnie postawił w takiej sytuacji, rozważałabym rozstanie. Na pewno nie byłabym chętna do uprawiania seksu.

Sytuacja była dokładnie taka. Sfochana autorka, odstawia antykoncepcję, informuje faceta o fakcie dokonanym zamiast się zająć wypracowaniem jakiegoś rozwiązania. To, że rozmawiają i nie mają rozwiązania nie oznacza, że rozwiązanie nie istnieje.

239

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Lady Loka napisał/a:

Dla mnie niczego nie zmienia to, że ona podała mu swoje motywy.
Gdyby partner mnie postawił w takiej sytuacji, rozważałabym rozstanie. Na pewno nie byłabym chętna do uprawiania seksu.

Sytuacja była dokładnie taka. Sfochana autorka, odstawia antykoncepcję, informuje faceta o fakcie dokonanym zamiast się zająć wypracowaniem jakiegoś rozwiązania. To, że rozmawiają i nie mają rozwiązania nie oznacza, że rozwiązanie nie istnieje.

Przecież wątek pojawił się tutaj, bo autorka jest pod ścianą.
To się nazywa DESPERACJA.
Dużo jej różnych myśli i rozważań oraz działań to akt desperacji. Tak myślę.

Jak masz rozwiązanie dla autorki, to jej zaproponuj, bo tego ona tutaj szuka. Raczej nie ocen i krytyki, która płynie szeroką rzeką.

240

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Już proponowałam. Forum jest miejscem na dyskusję. Dalej zastanawiam się ile pomyj spłynęłoby na faceta, który odstawiłby antykoncepcję. Ba, ile pomyj spłynęłoby na faceta, który planowałby kontrolowaną wpadkę bez zgody partnerki.

Nie ma dobrego rozwiazania poza rozstaniem. W każdym innym któreś z nich będzie nieszczęśliwe. I dlatego ja doradzałam i doradzam rozmowę, w której przestaną płakać i zaczną realnie myśleć o tym, co chcą zrobić.

241

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Tak dygresja mnie naszła, a propos zwodzenia jednego partnera przez drugiego, choćby w kwestii decyzji o zostaniu rodzicami czy np ślubie. Bardzo często w takich wątkach, gdzie omawiane są znaczące wydarzenia, jakie ludzi dotykają, bagatelizuje się możliwość zmiany zdania co do danej kwestii w czasie, oczywiście w dłuższej skali czasu. Czasami ma się wrażenie, że każdy człowiek, to taki zaprogramowany robot, w którym się wciśnie guziczek lub dwa i maszyna będzie chodzić według wgranego schematu: coś postanowiłem to żadna siła mnie nie zmusi do zmiany zdania. Nie mówię tutaj o specjalnych okolicznościach sprzyjających podjęciu pewnych kroków w życiu lub wręcz utrudniających podjęcie decyzji( finanse, mieszkanie itp.), ale zwyczajną zmianę zdania, podyktowaną osobistymi pobudkami. Ktoś nagle czy po dłuższym namyśle zmienia zdanie, bo dochodzi do wniosku, że takie rodzicielstwo nie jest dla niego, zatem obiektywnie patrząc nie zawsze to jest umyślne zwodzenie czy oszukiwanie. Czy zawsze jesteśmy w stanie szybko zdecydować o wszystkim w swoim życiu?
Z drugiej strony, Panie tutaj często narzekają, że ich partnerzy właśnie przez długi czy bardzo długi czas nie mogą się na cokolwiek zdecydować w życiu. Nawet jakieś trywialne sytuacje, podczas spotkań czy wspólnych wyjść, gdzie facet nie jest w stanie zdecydować się jaką pizzę wybrać smile Na pewno jest to odpychające, ale  padło tutaj określenie "Piotruś Pan", które wskazywałoby rzeczywiście problem z decyzyjnością. Tylko czy to też nie jest tak, że czasami facet woli się nie wypowiadać na wszelki wypadek, bo pewnie myśli, że jak się odezwie to i tak usłyszy sprzeciw? smile Z czasem faceci wyrabiają w sobie może taki odruch czy przyzwyczajenie, które każą im nie wypowiadać się czy nie angażować a kobieta odbiera to jako oznakę słabości? Gorzej jak się ludzie dobierają tak, że każdy chce postawić na swoim smile

242 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-07 15:50:21)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Też doradzam rozmowę, nawet z określonymi kierunkami, które wskazałam powyżej, a które pomogłyby może zmienić facetowi perspektywę, bo wg mnie, aktualny impas spowodowany jest polaryzacją stanowisk stron, a rezygnacja z pigułek to tylko kolejny krok w tej polaryzacji.

Ale pojęcie „sfochowana” to już nie dyskusja, to zarzucanie dziecinnych zagrywek zamiast rozwiązywania problemu, który autorka wałkuje ze swoim mężem od kilku lat, a od kilku miesięcy bardziej intensywnie.


Do dyskusji:
Tak sobie pomyślałam, że to, co paradoksalnie mogłoby autorce pomóc, to właśnie odejście. Nie doradzam tego kroku, bo ona go kocha i nie chce go tracić, a granie takimi argumentami i próba szantażu, to balansowanie na linie. Ale myślę, że dopiero realna utrata przez tego faceta bezpiecznej sytuacji, która sobie ciężko wypracował, mogłaby go skłonić do wyjścia że strefy komfortu. Mu jest po prostu wygodnie. Autorka jest trochę jak matka, pojawienie się dziecka zburzy jego bezpieczny świat, przekieruje część uwagi zony z niego na dziecko. Wcześniej znalazł sobie wygodną wymówkę i pretekst do odraczania decyzji o dziecku, ale gdy ona straciła rację bytu, to on ucina wszelkie próby dotarcia do niego zony z argumentami, tak przynajmniej ona twierdzi.

243

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
MagdaLena1111 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Dla mnie niczego nie zmienia to, że ona podała mu swoje motywy.
Gdyby partner mnie postawił w takiej sytuacji, rozważałabym rozstanie. Na pewno nie byłabym chętna do uprawiania seksu.

Sytuacja była dokładnie taka. Sfochana autorka, odstawia antykoncepcję, informuje faceta o fakcie dokonanym zamiast się zająć wypracowaniem jakiegoś rozwiązania. To, że rozmawiają i nie mają rozwiązania nie oznacza, że rozwiązanie nie istnieje.

Przecież wątek pojawił się tutaj, bo autorka jest pod ścianą.
To się nazywa DESPERACJA.
Dużo jej różnych myśli i rozważań oraz działań to akt desperacji. Tak myślę.

Jak masz rozwiązanie dla autorki, to jej zaproponuj, bo tego ona tutaj szuka. Raczej nie ocen i krytyki, która płynie szeroką rzeką.

rozwiazanianie jest jedno:
- taka naprawde powazna rozmowa z partnerem z postawieniem go pod sciana: sluchaj mam lat 34, nie moge i nie chce dluzej czekac na bycie mama. dla mnie to jest obecnie priorytet i jezeli nasze oczekiwania co do wspolnej przyszlosci sie mijaja to niestety musimy sie rozstac.
autorka chyba nie ma 15lat i zdaje sobie sprawe z pewnych zyciowych wyborow. macierzynstwo to nie jest budowa domu, czy podroz do afryki, kotra mozna przesuwac w czasie w nieskonczonosc. jezeli autorka sie nie zrealizuje w tym temacie to watpie, ze nawet z najwspanialszym partnerem bedzie w pelni szczesliwa. bo skoro rozbudzil juz sie w niej ten instynkt, to na pewno nie zgasnie, a frustracja bedzie raczej narastac. a juz na pewno zapaliloby mi sie czerwone swiatelko przy mezczyznie, ktory najpierw chcial dziecka a potem mu sie z odwidzialo (z naprawde smiesznych przyczyn-tu bym w ogole poddala watpliwosc jego uczucia do ciebie, bo to argument kompletnie z d..y i na poziomie miss polonia pt.chcialabym zeby na swiecie panowl pokoj). bo owszem, mozna zmienic zdanie, ale nigdy nie masz autorko pewnosci ze mu sie odwidzi, tyle ze on moze wymienic cie na mlodszy model, bo watpie zeby zdecydowal sie na adopcje, a poza tym w wieku +30 tez najmlodszego dziecka nie dostaniecie.
popatrz tez na to z tej strony: tak jak on nie chce dziecka, tak ty chcesz go bardzo. wiec albo jedna strona wygrywa, albo rozstanie.

244

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

ananasowa, zgadzam się z Tobą. Myślę bardzo podobnie. Spójrz na mój post wyżej.
Ale na dzisiaj ten scenariusz nie jest do zrealizowania.

245

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Czy serio decydowanie się na dziecko przez kogoś, kto dziecka nie chce może być wyjściem ze strefy komfortu? To już on musiałby zadecydować, ale jak widać on kocha, ale dziecka nie chce. Ona kocha, ale dziecka chce. Zbierają się tak do tematu, że jeszcze i z 10 lat im zejdzie na samych dyskusjach, skoro od 3 lat nie potrafią się dogadać w tej kwestii.

246 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-07 16:09:03)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Cały myk może polegać na tym, o tym wspomina też autorka, a ja nie mam podstaw, żeby jej nie wierzyć, że jej mąż głównie operuje argumentami typu, że on się boi o przyszłość, o spokój, i nie chce powoływać na ten podły świat kolejnego człowieka. Wszystko to takie argumenty lękowe. Ludzie lękowi albo żyją z tymi lękami unikając sytuacji te lęki pobudzające, albo je leczą. Niektórzy po prostu nie latają, bo się tego latania obawiają, a inni idą na terapię poznawczo-behawioralną i pozbywają się lęków.
Powiedzmy, że zaleciłabym facetowi terapię, żeby się przekonał, skąd w nim tyle lęków, ale go tu nie ma. Zatem sobie myślę o tzw. „Zanurzeniu” męża autorki w jego lękach, to też sposób, żeby się uniewrażliwić.

247 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-05-07 16:15:02)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Dziecko i podejście do rodzicielstwa jest na razie jedyną kluczową sprawą, która ich dzieli.
Gdyby ich nie łączyło nic więcej, to pewnie dawno by się rozstali. Ze zrozumiałych dla Autorki względów, dziecko jest dla niej teraz najważniejsze i pewnie nie może zrozumieć niechęci męża do jego posiadania czy nawet wątpliwości, jakie nim targają. Tego typu myślenie ,że skoro tak bardzo się kochamy, ale on nie chce, abym urodziła" z jednej strony a z drugiej "skoro tak bardzo się kochamy to po co nam dziecko?" - tak może facet myśleć, choć do końca w sumie nie wiadomo, co nim kieruje, czy jest zdecydowanie na "nie" czy tez cały czas się waha..? Wychodzenie ze strefy swojego własnego komfortu nie jest takie proste i akurat to nie jest czymś, o co można się tak bardzo czepiać, bo wtedy pozostaje przerzucanie się wzajemnie racjami, osądzenie czyje potrzeby są ważniejsze a to i tak do niczego nie doprowadzi.

EDIT: Sytuacja jest o tyle niejasna, że takie argumenty dotyczące obawy o przyszłość są pewnie podyktowane jego lękami, więc może rzeczywiście dałoby się ich jakoś pozbyć. Tym bardziej, kiedy Autorka wspomina, że im się teraz całkiem dobrze powodzi. Przypuszczam, że gdyby facet postawił sprawę jasno i twardo, używając argumentów podobnych do tych, jakie podawał tutaj Kolega JaJakoJa, każda kobieta pragnąca mieć dziecko, po krótkich namowach zrezygnowałaby z takiego związku, słysząc czym dla faceta jest posiadanie dzieci.

248

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Gość ma 35 lat. W tym wieku jak dla mnie jak najbardziej logicznym argumentem jest to, ze nie chce się mieć dzieci, bo się nie chce sobie zaburzać spokoju w życiu, a przyszłość jest niepewna. Znam sporo osób, które nie chcą mieć dzieci też ze względów ekonomiczno-ekologicznych. Czyli właśnie to, że nie wiadomo jak to będzie wyglądać, skoro grozi nam wielka susza i walki o dostęp do wody.
Ja w 100% te argumenty rozumiem.

249

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Lady Loka napisał/a:

Gość ma 35 lat. W tym wieku jak dla mnie jak najbardziej logicznym argumentem jest to, ze nie chce się mieć dzieci, bo się nie chce sobie zaburzać spokoju w życiu, a przyszłość jest niepewna. Znam sporo osób, które nie chcą mieć dzieci też ze względów ekonomiczno-ekologicznych. Czyli właśnie to, że nie wiadomo jak to będzie wyglądać, skoro grozi nam wielka susza i walki o dostęp do wody.
Ja w 100% te argumenty rozumiem.

Problem jest taki, że dopóki ktoś się bliżej nie zapozna z takimi problemami, to będzie takie argumenty traktować jako herezje..

250

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Dobrze, że nasi przodkowie tak nie myśleli :-D

251

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
MagdaLena1111 napisał/a:

Cały myk może polegać na tym, o tym wspomina też autorka, a ja nie mam podstaw, żeby jej nie wierzyć, że jej mąż głównie operuje argumentami typu, że on się boi o przyszłość, o spokój, i nie chce powoływać na ten podły świat kolejnego człowieka. Wszystko to takie argumenty lękowe. Ludzie lękowi albo żyją z tymi lękami unikając sytuacji te lęki pobudzające, albo je leczą. Niektórzy po prostu nie latają, bo się tego latania obawiają, a inni idą na terapię poznawczo-behawioralną i pozbywają się lęków.
Powiedzmy, że zaleciłabym facetowi terapię, żeby się przekonał, skąd w nim tyle lęków, ale go tu nie ma. Zatem sobie myślę o tzw. „Zanurzeniu” męża autorki w jego lękach, to też sposób, żeby się uniewrażliwić.

Wszyscy ludzie staraja sie argumentowac swoje 'chce' i 'nie chce' argumentami, bo takie sa wymogi spoleczne.
Gdyby on bardzo chcial tego dzieciaka to by mu takie argumenty to glowy nie przychodzily.
Gdyby bylo to bardziej normalne, ze czlowiek moze powiedziec 'Nie chce i tyle' i nie musiec miec wiecej powdow to ich rozmowy inaczej by wygladaly.
Jezeli osoba cos wybiera to pozniej wlacza sie taki mechanizm, gdzie przekonuje samego siebie, ze jego wybor byl lepszy niz druga opcja.
Stad machnelabym reka na to jakie on powody podaje.

252

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Lady Loka napisał/a:

Znam sporo osób, które nie chcą mieć dzieci też ze względów ekonomiczno-ekologicznych. Czyli właśnie to, że nie wiadomo jak to będzie wyglądać, skoro grozi nam wielka susza i walki o dostęp do wody.
Ja w 100% te argumenty rozumiem.

to są bardzo dobre argumenty.

253

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
MagdaLena1111 napisał/a:

Dobrze, że nasi przodkowie tak nie myśleli :-D

Nie mieli wiedzy? Nie było aż tak źle? Nie zgłębiałam nigdy tematu, ale ani trochę nie dziwię się ludziom, że nie chcą jeszcze bardziej przeludniać ziemi.

254

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Lady Loka napisał/a:

Znam sporo osób, które nie chcą mieć dzieci też ze względów ekonomiczno-ekologicznych. Czyli właśnie to, że nie wiadomo jak to będzie wyglądać, skoro grozi nam wielka susza i walki o dostęp do wody.
Ja w 100% te argumenty rozumiem.

A może właśnie to dziecko gdyby się urodziło i dorosło znalazło by rozwiązanie tych problemów?

255

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bbasia napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Znam sporo osób, które nie chcą mieć dzieci też ze względów ekonomiczno-ekologicznych. Czyli właśnie to, że nie wiadomo jak to będzie wyglądać, skoro grozi nam wielka susza i walki o dostęp do wody.
Ja w 100% te argumenty rozumiem.

A może właśnie to dziecko gdyby się urodziło i dorosło znalazło by rozwiązanie tych problemów?

A jeśli nie?
Dziecko to nie królik doświadczalny.

256

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
bbasia napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Znam sporo osób, które nie chcą mieć dzieci też ze względów ekonomiczno-ekologicznych. Czyli właśnie to, że nie wiadomo jak to będzie wyglądać, skoro grozi nam wielka susza i walki o dostęp do wody.
Ja w 100% te argumenty rozumiem.

A może właśnie to dziecko gdyby się urodziło i dorosło znalazło by rozwiązanie tych problemów?

W takim razie czemu Ty nie masz 10 dzieci? Przecież któreś z nich mogłoby rozwiązać problem suszy i przeludnienia wink
oczywiście to z przymrużeniem oka piszę. Nie za dużo od tych dzieci wymagamy?

257 Ostatnio edytowany przez Excop (2020-05-08 08:36:55)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Pokochałem małego chłopczyka, który ledwo co, zaczął chodzić. To syn mojej zmarłej żony, usynowiony przeze mnie.
Potem, po śmierci naszej kilkumiesięcznej córeczki, urodziła się nam kolejna córka. Oboje są od dawna dorośli.
Codziennie drżę o ich bezpieczeństwo zarówno fizyczne, jak i ekonomiczne.
Radzą sobie. Tak twierdzą przynajmniej.
Gdy ojciec podniesie swoje małe dziecko i umieści w ramionach, wpadnie po uszy. I tak do końca życia już zostanie.

Przeludnienie? Gdzie? U nas?
Chińczycy i Indusi mają problem. W pierwszym półtora miliarda mieszkańców, w Indiach trochę mniej, acz niewiele.
Program 500+, to sprawa dyskusyjna, ale nasi obywatele wymierają i wszystko należy robić, by przyrost naturalny u nas się zwiększył.

258

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Excop napisał/a:

Pokochałem małego chłopczyka, który ledwo co, zaczął chodzić. To syn mojej zmarłej żony, usynowiony przeze mnie.
Potem, po śmierci naszej kilkumiesięcznej córeczki, urodziła się nam kolejna córka. Oboje są od dawna dorośli.
Codziennie drżę o ich bezpieczeństwo zarówno fizyczne, jak i ekonomiczne.
Radzą sobie. Tak twierdzą przynajmniej.
Gdy ojciec podniesie swoje małe dziecko i umieści w ramionach, wpadnie po uszy. I tak do końca życia już zostanie.

Przeludnienie? Gdzie? U nas?
Chińczycy i Indusi mają problem. W pierwszym półtora miliarda mieszkańców, w Indiach trochę mniej, acz niewiele.
Program 500+, to sprawa dyskusyjna, ale nasi obywatele wymierają i wszystko należy robić, by przyrost naturalny u nas się zwiększył.

To że polaków ubywa to nie jest problem który mogą rozwiązać polki poprzez wielodzietność. Po prostu w tym kraju ludzie nie chcą mieć dzieci albo w ogóle nie chcą tu mieszkać i wyjeżdżają. Jeżeli kilka milionów osób uważa że nie jest to miejsce do życia czy płodzenia potomków to znaczy że najpierw coś trzeba z tym krajem zrobić a przyrost naturalny przyjdzie sam.

259 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-08 11:43:04)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
krolowachlodu87 napisał/a:
Excop napisał/a:

Pokochałem małego chłopczyka, który ledwo co, zaczął chodzić. To syn mojej zmarłej żony, usynowiony przeze mnie.
Potem, po śmierci naszej kilkumiesięcznej córeczki, urodziła się nam kolejna córka. Oboje są od dawna dorośli.
Codziennie drżę o ich bezpieczeństwo zarówno fizyczne, jak i ekonomiczne.
Radzą sobie. Tak twierdzą przynajmniej.
Gdy ojciec podniesie swoje małe dziecko i umieści w ramionach, wpadnie po uszy. I tak do końca życia już zostanie.

Przeludnienie? Gdzie? U nas?
Chińczycy i Indusi mają problem. W pierwszym półtora miliarda mieszkańców, w Indiach trochę mniej, acz niewiele.
Program 500+, to sprawa dyskusyjna, ale nasi obywatele wymierają i wszystko należy robić, by przyrost naturalny u nas się zwiększył.

To że polaków ubywa to nie jest problem który mogą rozwiązać polki poprzez wielodzietność. Po prostu w tym kraju ludzie nie chcą mieć dzieci albo w ogóle nie chcą tu mieszkać i wyjeżdżają. Jeżeli kilka milionów osób uważa że nie jest to miejsce do życia czy płodzenia potomków to znaczy że najpierw coś trzeba z tym krajem zrobić a przyrost naturalny przyjdzie sam.

Ten problem to jak widzę coraz skuteczniej rozwiązują Ukrainki i Ukraińcy.
Miejsce Polaków i Polek którzy wyemigrowali zajmą emigranci - takie życie  Wędrówki ludów.
Irlandczycy jak "dobrze pójdzie" ,to  za jakiś czas  mogą być  trójjęzyczni smile to oczywiście fantastyka.
Świat się zmienia panna Gienia smile. Normalka

260 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-08 14:10:27)

Odp: Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.
Winter.Kween napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Cały myk może polegać na tym, o tym wspomina też autorka, a ja nie mam podstaw, żeby jej nie wierzyć, że jej mąż głównie operuje argumentami typu, że on się boi o przyszłość, o spokój, i nie chce powoływać na ten podły świat kolejnego człowieka. Wszystko to takie argumenty lękowe. Ludzie lękowi albo żyją z tymi lękami unikając sytuacji te lęki pobudzające, albo je leczą. Niektórzy po prostu nie latają, bo się tego latania obawiają, a inni idą na terapię poznawczo-behawioralną i pozbywają się lęków.
Powiedzmy, że zaleciłabym facetowi terapię, żeby się przekonał, skąd w nim tyle lęków, ale go tu nie ma. Zatem sobie myślę o tzw. „Zanurzeniu” męża autorki w jego lękach, to też sposób, żeby się uniewrażliwić.

Wszyscy ludzie staraja sie argumentowac swoje 'chce' i 'nie chce' argumentami, bo takie sa wymogi spoleczne.
Gdyby on bardzo chcial tego dzieciaka to by mu takie argumenty to glowy nie przychodzily.
Gdyby bylo to bardziej normalne, ze czlowiek moze powiedziec 'Nie chce i tyle' i nie musiec miec wiecej powdow to ich rozmowy inaczej by wygladaly.
Jezeli osoba cos wybiera to pozniej wlacza sie taki mechanizm, gdzie przekonuje samego siebie, ze jego wybor byl lepszy niz druga opcja.
Stad machnelabym reka na to jakie on powody podaje.

Jeśli sugerujesz, że tłumaczenie i argumentacja męża autorki jest bardziej racjonalizacją niż podstawą racjonalnego wyboru, to pewnie masz rację. Też mi się wydaje, że podawane przyczyny są konstruowane wtórnie, ale dobrze, że w ogóle do ich wyartykułowania dochodzi.
Tylko nie o to mi chodziło.
Myślę, że wielu z nas ulega iluzji swojej racjonalności i autonomii, bo jesteśmy nieświadomi zależności od nieświadomych procesów poznawczych, przebiegających poza naszą kontrolą. Dobrze się przyglądnąć, co leży u źródeł obaw. Bo zasada jest prosta: to, czego nie jesteśmy świadomi kieruje nami, a to, czego jesteśmy świadomi - kontrolujemy.

Porównuję argumenty męża autorki ze swoimi, które mi się piętrzą w głowie, chociaż dotyczą tego samego - nie dla dzieci. Bo jednak z czegoś to wynika, że jego argumenty są bardziej lękowe, a moje bardziej egoistyczne. Niby efekt ten sam, ale podstawa różna. No i bardziej „normalne” dla gatunku ludzkiego jest chęć do rozmnażania się. Nawet nie zamierzam wdawać się w pseudo-racjonalne wywody o przeludnieniu i suszy, które mają chyba na celu pokazanie jakąś wyższość w myśleniu i przewidywaniu tych, którzy ten argument wysuwają. To dlatego jesteśmy i żyjemy, że jesteśmy dziećmi natury (albo Boga, jak ktoś woli).

Posty [ 196 do 260 z 278 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dopadło mnie. chcę miec dzieci. Jest problem.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024