Olinko, nie odpowiedziałaś na moje pytanie :-) Nie pytałam ani o gospodarkę, ani o kolejne lockdowny.
Ale jak to nie odpowiedziałam, jak odpowiedziałam , przy okazji rozbudowując swoją wypowiedź i przybliżając jeszcze bardziej zajęte stanowisko. Nigdy nie negowałam i nadal nie neguję samego istnienia pandemii, bo ta jest i zbiera swoje żniwo, ale skala zagrożenia nie odpowiadała podjętym środkom. O tych wszystkich absurdach, z którymi nadal mamy do czynienia nawet nie wspomnę, a wystarczyło słuchać tych co się znają.
Z kolejnymi odmianami i falami, bo te będą nadchodzić, będziemy musieli nauczyć się żyć w taki sposób, aby nie paraliżować ochrony zdrowia. To co działo się wcześniej wołało o pomstę do nieba, a przy okazji zmarły tysiące osób, a kolejne tysiące umrą w efekcie zaniedbań. Jeśli zaś chodzi o same szczepionki, uważam, że tu powinna panować zadeklarowana wcześniej dowolność, czego mimo wszystko nie ma, jeśli wziąć pod uwagę stosowane w innych obszarach naciski.
Coś najwidoczniej przegapiłem, bo powiatowy szpital w moim rodzinnym miasteczku został praktycznie cały zamieniony na covidowy. Tak było praktycznie wszędzie od momentu, gdy umarła idea sieci wyspecjalizowanych szpitali stricte covidowych. Tak dla przypomnienia, ta idea umarła w październiku 2020 r. Potem już z większości małych szpitali robiono covidowe czym skutecznie uniemożliwiono leczenie bardziej banalnych chorób niż Covid-19.
Sama się z tym zderzyłam, usiłując poddać się operacji. Trzy razy odwoływano mi termin - za pierwszym, bo cały szpital, notabene wojewódzki, z dnia na dzień zamieniono w covidowy, choć cześniej nie był włączony do ich sieci. Za drugim, bo mój przypadek najpierw był pilnym, łącznie ze wskazaniem na skierowaniu, potem magicznie okazał się "nie zagrażać", choć tego nikt nie zbadał, ale przecież trzeba było gdzieś ulokować pacjentów, którzy zostali przekazani z covidowego. Za trzecim, bo na oddziale pojawił się wiadomy wirus. Przy okazji wspomnę tylko, że w kolejnym ościennym szpitalu chirurgia również połowę łóżek miała zabranych na, a jakże, covidowe. Równocześnie mieliśmy przecież puste (!) placówki tymczasowe. Suma sumarum operowałam się prywatnie, na szczęście po dawno-sąsiedzkiej znajomości ze zniżką.
I ja nie mam pretensji do samych lekarzy ani personelu, bo było widać i słychać w głosie także, że czują bezradność i zaczynają się poddawać, ale do tych, co tym wszystkim nieudolnie zarządzali.