Wiedziałem, że kiedyś będzie musiało to nastąpić 
Ela Nie mam zamiaru nikogo tutaj do niczego przekonywać, napisałem już wcześniej jak do tego podchodzę i nie mam zamiaru się powtarzać. Zresztą, jak się będzie coś powtarzać to przecież tym bardziej stwierdzicie, że nie mam racji
O swoich kryteriach wiem w sumie najlepiej. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, że miałbym zrezygnować ze znajomości z kimś obiecującym, biorąc pod uwagę wszystko poza wyglądem, jeśli coś tam w aparycji tejże dziewczyny nie jest takie idealne czy choćby mieszczące się w moich "ramach". O ile oczywiście mnie całkiem nie odpycha. Pytanie zatem czy patrzmy na ideał pod względem fizycznym czy na pewne mankamenty, na które można zwyczajnie przymknąć oko? Nie wiem, może w przeciwieństwie do niektórych Pań, jestem w stanie wyjść poza sztywne ramy i dać szansę komuś, kto nie jest cudem natury czy tym moim marzeniem. Tym bardziej, że sam nie uważam się za jakiegoś Adonisa czy modela, ot przeciętny zwyczajny szary człowiek
Choćby dlatego, że i tak dla pewnych Pań okazałbym się zapewne nieodpowiedni, choćby z powodu wzrostu, dlatego nie zamierzam tworzyć sobie w głowie wyśrubowanych ideałów. Sam siebie akceptuję w pełni a jednocześnie szanuję po prostu to, że nie dla każdego( czy dla większości) mogę być nieatrakcyjny. Ale czy to poczucie bycia atrakcyjnym jest takie absolutnie konieczne?
Poza tym, nie mam pojęcia, czy Wy macie jakieś zdolności do prześwietlania człowieka po kilku rozmowach w necie.Wiem tyle, że ja muszę z kimś się spotkać kilka razy, żeby kogoś móc ocenić, chyba, że w trakcie pisania pokaże swój niewybredny język czy rozmowa się nie będzie kleić. Atrakcyjność oceniam właśnie idąc ulicą i już wtedy może się okazać, że spośród 100 dziewczyn mijanych na ulicy, powiedzmy ta połowa będzie miała w sobie coś, co uznamy za atrakcyjne i pociągające. Tylko czy każda okaże się ciekawą osobą przy bliższym poznaniu? Idąc w drugą stronę, to czy taka przeciętna dziewczyna, która nie prezentuje w sobie tych zewnętrznych walorów i cudowności, nie może się okazać dużo wartościową osobą i przyszłą partnerką? Tylko czy każdy potrafiłby zejść z tych swoich niby wyśrubowanych wymagań, co do wyglądu?
A tak w ogóle poza tym, to czy Panie sądzicie, że atrakcyjność fizyczna wzbudza raczej tylko fascynację/pożądanie czy może generuje wyższe uczucia? Tak sobie teraz myślę, czy jeśli kogoś kochamy, to raczej za jego wnętrze a za fizyczność "tylko" pożądamy? Czy można kogoś kochać za sam wygląd? 