Czytając ten wątek doszedłem do wniosku, że w pewnych kwestiach facet z kobietą się nie da dogadać
Cokolwiek byłoby napisane to facet będzie to widział inaczej, kobieta inaczej. Słowem, dokładnie te same kwestie są zwyczajnie inaczej interpretowane przez męską a inaczej przeż żeńską część.
Poza chyba Koleżanką feniks Panie skupiają się prawie wyłącznie nad tym, że Autor zaczyna się nad sobą użalać, robi z siebie ofiarę, stostuje szantaż, błaga swoją żonę o uwagę i chwilę czułości z seksem włącznie, rywalizuje ze swoim dzieckiem o uwagę żony itp. Panowie widzą po prostu zwyczajnego gośćia, który przyszedł na anonimowe forum, żeby się wygadać, zwierzyć się ze swoich problemów małżeńśkich, przedstawiając sytuację, w której pomimo póby rozmów z żoną, ona w dalszym ciągu ignoruje jego potrzeby. Pytanie czy ignoruje z uwagi na SPOSÓB, w jaki to przekazuje czy poprzez fakt, że zwyczajnie go olewa, skupiając się wyłącznie na dziecku, gdyż doszła do wniosku, że mąż juz nie jest jej potrzebny tak, jak wcześniej. Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku.
Ja osobiście widzę jedną prawidłowość, która w tym wątku się ujawniła. NIEZALEŻNIE od tego co Autor zrobi i JAK to zrobi, aby poprawić swoją sytuację w małżeńśtwie, jest zwyczajna różnica w postrzeganiu zasadnośći niektórych zachowań wśród mężczyzn i kobiet. Weźmy sam fakt, że ktoś się zwierza ze swoich problemów czy nawet, mówiąc dosadnie się wyżala, to wciąż w wypadku kobiet takie zachowanie spotka się przeważnie ze zrozumieniem, wsparciem i pomocą a wypadku faceta z politowaniem, współczuciem czy też przylepianiem mu łatki niedojrzałego chłopczyka czy ofiary. Zatem jeśli nawet Autor uzna, że prezentuje takie zachowanie i zmieni taktykę, to zawsze każdy facet, który zacznie tak pisać, jak on, zostanie automatycznie zaszufladkowany, jako męczybuła.
Autorowi niewątpliwie w tym małżeństwie czegoś brakuje, brakuje mu zrozumienia, szacunku i docenienia - to nie ulega wątpliwości. Wiemy na pewno, że próbował o tym z żoną rozmawiać, wpłynąć jakoś na nią, ale widocznie zszedł na drugi plan. Być może egzekwował swoje potrzeby w niewłaściwy sposób, ale może być też tak, że małżonka zepchnęła jego potrzeby na bok, na rzecz dziecka. Niewątpliwie oboje muszą jakoś znaleźć płaszczyznę porozumienia, aby szanować wzajemnie swoje potrzeby i dzielić się codziennymi obowiązkami. Ze strony Autora, jak sam zaznaczył w pierwszym poście, wystąpiła otwarta komunikacja, czego dowodem miała być chwilowa poprawa( w jego odczuciu) zachowania żony.
Natomiast przyczepianie się do faceta, że zajmuje się czymkolwiek w domu na siłę..? Nie ma co tworzyć tutaj różnych fantastycznych scenariuszy, skoro gość otwarcie przyznaje, że sam z siebie chwyta się domowych zajęć, uważając to za konieczność, obowiązek czy nawet przyjemność, przynajmniej w kwestii opieki nad dzieckiem. Nie rozumiem, skąd bierze się to prz4eświadczenie, żę Autor się z czymś narzuca, olewając z kolei coś innego. Toż to nie narzucanie, ale chyba wypełnianie swoich zadań, w zgodzie z własnym sumieniem. Nie robiłbym z Autora idioty, który chce koniecznie się zająć ty,m co akurat robi żona, nie widząc, że jest coś innego do zrobienia- nie obrażajmy inyteligencji żadnej ze stron
Patrzsąc trochę z boku, możnaby pomyśleć, że skoro facet się poświęca i wychodzi z siebie, żeby wszystko grało to - źle. Jeżeli nie robi nic, lub robi mniej - za mało i też źle. Wolności zresztą chyba nikt mu tutaj nie ogranicza, bo facet świadom swojej roli, jako ojca i męża, postępuje w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami. Ponadto, gdzieś wcześniej Autorowi się zarzuca, ze kompletnie zwraca uwagi na potrzeby żony. Pominę to, że pisał o tym w pierwszym poście, zaznaczając, iż właśnie stara się kje spęłniać wedle tego, co widzi, to jeśli nawet widzi źle, pytanie dlaczego tak się dzieje? Może właśnie dlatego, iż żona nie lkomunikuje mu tego wprost, domaga się, aby sam do tego doszedł? Można się tak przerzucać oskarżeniami w nieskończoność, ale dlaczego zwyczajnie tak trudno zaakceptować w ogóle fakt, że facet może być niezadowolony z postawy swojej żony, mieć jakieś zastrzeżenia czy pretensje? Jeżeli każda ze stron będzie utrzymywała, że robi co może a druga temu zaprzeczać, to zwyczajnie chyba dochodzi właśnie do tytułowego wypalenia.
Zatem, jeżeli jego żona ma na ten temat inne zdanie, to niech go o tym poinformuje. Niech otwarcie powie, czego od niego oczekuje. On zaś powinien wyłożyć w rozsądny sposób wszystkie swoje wątpliwości i problemy, jakie go trapią. Odnoszę wrażenie, że nie chodzi tylko o seks, ale o zwykłe ludzkie zrozumienie czy wdzięczność. NBo kobiety z kolei tego właśnie oczekują od swoich partnerów, oczywiście między innymi 
Żeby w ogóle doszło do jakiegoś porozumienia, to muszą znaleźć na to czas, bo na codzień w tej krzątaninie, ciężko się dogadać. Zrobienie sobie wolnego dnia, weekendu bez dzieci może się okazać dobrym pomysłem, bo stworzy okazję do tego, aby zneleźć wspólny język. Jeśli tylko żonie Autora dalej na nim zależy. Zatem liczę na to, że Autor jakoś nie może do żony dotrzeć, aby jej uśiwadomić, że to ona lekceważy jego potrzeby lub/i żeby mu jasno przedstawiła swoje, chociaż po ytm , co Autor napisał, to nie wiem co jescze musiałby zrobić, żeby żona była zadowolona. Zakładając czarny scenariusz, iż ich związek przechdzi powązny kryzys a żona odsunęła się od niego, to i tak, czego by nie zrobił, będzie tym złym..
Oby nie