Finanse w związku - jak to ugryźć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Finanse w związku - jak to ugryźć?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 74 ]

1 Ostatnio edytowany przez whiteorchid (2020-01-08 22:06:19)

Temat: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Cześć smile

EDIT: *Chaotycznie opisałam pierwszą część, więc jeszcze raz: wprowadzam się do narzeczonego i będę mu dawać pieniądze na pokrycie połowy rachunków oraz będziemy się dzielić kosztami jedzenia, ale mam problem z tym jak płacenie rachunków będzie wyglądać po ślubie. Postanowiliśmy, że będziemy mieć wspólne konto albo przynajmniej dodatkowe konto na które wpłacalibyśmy pieniądze na rachunki i jedzenie, ale teraz się okazuje, że mój narzeczony chce żebym po ślubie dawała pieniądze jemu tak jak przed ślubem. Czyli nic by się nie zmieniło, idea wspólnego konta w jakiejkolwiek formie nie istnieje: rozliczamy się ze wszystkiego bez względu na to co kupujemy i za ile*

Mój narzeczony zarabia kilka razy więcej niż ja. Odkąd się znamy, a będzie to już kilka długich lat, zawsze płaciłam połowę za wspólne wyjazdy czy wakacje mimo, że - wliczając inne comiesięczne wydatki - uzbieranie potrzebnej kwoty zajmowało mi trochę czasu podczas gdy mój obecny narzeczony mógłby wyjechać "ot tak". Prezenty zawsze musiały mieć podobną wartość materialną: niby czasem mówił, że liczy się tylko to, że prezent jest dany od serca, ale widziałam jego niezadowolenie/zaskoczenie kiedy on kupił mi na urodziny coś za np. 200PLN, a ja na jego urodziny dałam mu coś trochę tańszego. Nigdy nie miałam problemu z tym, żeby zapłacić za nasz wspólny obiad/kawę na mieście - czasem płaci on, czasami ja, ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że czuję się nieswojo kiedy to on płaci, bo nie mogę zamówić tego co chcę bez patrzenia na cenę - wydaje mi się, że gdy wezmę coś za drogiego to spotka się to z dezaprobatą.


Co o tym wszystkim myślicie? Co zrobilibyście/zrobiłybyście na moim miejscu? Jak radzicie sobie ze sprawami finansowymi w Waszych związkach?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Ty nie płacisz narzeczonemu za mieszkanie pod wspólnym dachem tylko połowę rachunków i połowę jedzenia. Jeżeli po ślubie będziecie mieć wspólne konto to będziecie razem płacić za całość.

Tematów takich jak tutaj już kilka było, a wniosek jest z nich taki, że możesz poszukać lepiej płatnej pracy i zarabiać więcej niż teraz. On nie ma obowiązku utrzymywania Cię i płacenia za Twoje wakacje.

3

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Płacimy czynsz, rachunki, jedzenie po połowie (mamy wspólne konto na które wpłacamy równą kwotę). A Ty sobie wyobrażałaś, że po ślubie on będzie płacił rachunki? Z jakiej racji?

4

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
whiteorchid napisał/a:

Nie mam nic przeciwko dawaniu mu pieniędzy na rachunki i jedzenie - nie oczekuję, że będę tam mieszkać "za darmo". Problem pojawia się jednak kiedy mówimy o rzeczywistości po ślubie. Otóż mój narzeczony chce, żebym płaciła mu czynsz również po ślubie (!).

A po ślubie to już byś chciała mieszkać za darmo? Przecież wydatki na rachunki i jedzenie generujecie wspólnie, więc dlaczego oburza Cię perspektywa dokładania się do tego?

whiteorchid napisał/a:

Dodatkowo rozmawialiśmy o finansach małżeńskich i doszliśmy do wniosku, że wspólne konto byłoby najwygodniejszą opcją. Ewentualnie moglibyśmy płacić jakiś procent dochodów na wspólne konto i zatrzymać swoje obecne oddzielne konta bankowe, ale to co on zaproponował jeśli chodzi o mieszkanie po ślubie, tj. płacenie czynszu, mija się całkowicie z naszymi ustaleniami dotyczącymi wspólnych finansów.

A jak wyobrażałaś sobie wspólne konto? Że on opłaca mieszkanie z własnej kieszeni, a dopiero reszta jest wspólna? Przecież to właśnie oznaczają wspólne finanse - że razem się płaci za różne rzeczy, razem, czyli i Ty, i on.

whiteorchid napisał/a:

Mój narzeczony zarabia kilka razy więcej niż ja. Odkąd się znamy, a będzie to już kilka długich lat, zawsze płaciłam połowę za wspólne wyjazdy czy wakacje mimo, że - wliczając inne comiesięczne wydatki - uzbieranie potrzebnej kwoty zajmowało mi trochę czasu podczas gdy mój obecny narzeczony mógłby wyjechać "ot tak".

Oczywiście miło by było, gdyby zaproponował pokrycie jakiejś części czy całości za Ciebie, ale jeśli nie chce - nie widzę w tym nic złego. Przecież może chcieć wydawać swoje pieniądze na siebie (przypomnę, że Ty widzisz problem w tym, że po ślubie miałabyś płacić rachunki za siebie - jak od niego możesz oczekiwać, że zapłaci i za siebie, i za Ciebie?).

whiteorchid napisał/a:

Prezenty zawsze musiały mieć podobną wartość materialną: niby czasem mówił, że liczy się tylko to, że prezent jest dany od serca, ale widziałam jego niezadowolenie/zaskoczenie kiedy on kupił mi na urodziny coś za np. 200PLN, a ja na jego urodziny dałam mu coś trochę tańszego.

No, jeśli tak jest, to nieładnie, ale masz pewność, że chodziło o wartość prezentu? Może po prostu nie trafiłaś z prezentem, a on nie umiał tego ukryć? A w ogóle rozmawialiście kiedykolwiek o prezentach, jak to widzicie pod kątem tych nieszczęsnych finansów chociażby? Coś więcej niż formułki o tym, że liczy się gest? My (z moim partnerem) rozmawialiśmy o tym na samym początku związku, wychodząc z założenia, że każdy w rodzinie/wśród swoich znajomych przyzwyczaił się do czegoś innego. I owszem, ostatecznie stanęło na tym, że liczy się gest, a nie wartość, ale u nas faktycznie tak wyszło i nikt się nie przejmuje ceną - były prezenty za 50 zł, a były i za 1500, i nigdy ten, co dostał coś tańszego, nie strzelał fochów. Może warto porozmawiać o swoich oczekiwaniach? A jak nie wyjdzie, zawsze możecie ustalić, że na prezent na daną okazję przeznaczacie np. do 100 zł albo że np. teraz tylko prezenty niematerialne, albo własnoręcznie robione, albo... cokolwiek, żeby nikt nie czuł się zawiedziony.

whiteorchid napisał/a:

Nigdy nie miałam problemu z tym, żeby zapłacić za nasz wspólny obiad/kawę na mieście - czasem płaci on, czasami ja, ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że czuję się nieswojo kiedy to on płaci, bo nie mogę zamówić tego co chcę bez patrzenia na cenę - wydaje mi się, że gdy wezmę coś za drogiego to spotka się to z dezaprobatą. Chyba wariuję.

Ale masz do takiego myślenia jakieś podstawy? Znaczy, czy on Ci wypomina, że wybrałaś za drogie danie, czy po prostu ta cała finansowa niezgodność tak Ci się udzieliła, że już wszędzie doszukujesz się złej woli narzeczonego? Poza tym pytanie: co, gdyby to on wybrał najdroższe danie z karty, gdy Ty płacisz? Nie byłoby zaraz dopisane w tym wątku, że on więcej zarabia, a Ty płacisz za jego zachcianki? wink No i patrzenie na cenę przy w jakiś sposób ograniczonym budżecie jest chyba dość naturalne - jak Ty płacisz, to na cenę nie patrzysz w ogóle?

5

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Ten temat już był.

6 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-01-08 10:59:18)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
balin napisał/a:

Ten temat już był.

Tak, mam to samo wrazenie. Pewnosc nawet big_smile


Dla mnie taka sytuacja finansowa to jest deal breaker w zwiazku.
Nie wiem jak mozna miec takie slomiane problemy. Nienawidze malostkowosci. Nie lubie jak ktos marudzi bo kawa sie wylala na koldre i nie lubie jak ktos wylicza kase.
Nie mialam takich problemow ani na poczatku zwiazku, ani teraz w malzenstwie.

7

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Tak istotne kwestie jak finanse ustala się przed ślubem.
Nie płacisz mu za mieszkanie tylko połowę za rachunki. Gdyby zadał jeszcze dodatkowo opłaty to wówczas możesz powiedzieć że żąda opłaty za mieszkanie z nim.
Chyba chłop trafił na taką, której nie chciał, potencjalną utrzymanke

8

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

Tak istotne kwestie jak finanse ustala się przed ślubem.
Nie płacisz mu za mieszkanie tylko połowę za rachunki. Gdyby zadał jeszcze dodatkowo opłaty to wówczas możesz powiedzieć że żąda opłaty za mieszkanie z nim.
Chyba chłop trafił na taką, której nie chciał, potencjalną utrzymanke

Jego podejscie jest raczej w strone osoby wyliczajacej niz jej w strone utrzymanki.

9

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

A wynika to z ? Z tego, że autorka jest już na tyle sfiksowana na tym punkcie, że zaczęła sobie różne rzeczy wyobrażać? Czy może jej mąż faktycznie coś zrobil, powiedział?

Nie mamy żadnego konkretu świadczącego o tym, że gość taki może być. Mamy tutaj roszczeniową pannę młodą, która przedstawia swoją, ubarwioną wersję abyśmy stanęli po jej stronie.

10

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

A wynika to z ? Z tego, że autorka jest już na tyle sfiksowana na tym punkcie, że zaczęła sobie różne rzeczy wyobrażać? Czy może jej mąż faktycznie coś zrobil, powiedział?

Nie mamy żadnego konkretu świadczącego o tym, że gość taki może być. Mamy tutaj roszczeniową pannę młodą, która przedstawia swoją, ubarwioną wersję abyśmy stanęli po jej stronie.

Jego podejscie do wydatkow na wakacje o tym mowi.
Nie wiem czy ona ubarwia, Ty tez nie.

11

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

A jakie jest jego podejście do wydatków na wakacje ? Nie wiesz tego bo autorka nic o tym nie wspomina. DOdpowiadasz sama sobie.

12

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

A jakie jest jego podejście do wydatków na wakacje ? Nie wiesz tego bo autorka nic o tym nie wspomina. DOdpowiadasz sama sobie.

'Mój narzeczony zarabia kilka razy więcej niż ja. Odkąd się znamy, a będzie to już kilka długich lat, zawsze płaciłam połowę za wspólne wyjazdy czy wakacje mimo, że - wliczając inne comiesięczne wydatki - uzbieranie potrzebnej kwoty zajmowało mi trochę czasu podczas gdy mój obecny narzeczony mógłby wyjechać "ot tak". '

13

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

I gdzie tu masz opisane zachowanie partnera co do kosztów wakacji ?

14

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

A dlaczego on miałby płacić jej za wakacje?

15 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-01-08 12:07:43)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Lady Loka napisał/a:

A dlaczego on miałby płacić jej za wakacje?

Nie widze gdzie ja sugeruje, ze on mialby placic za jej wakacje.

16

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

W zacytowanym fragmencie mamy informacje że ona płaci połowę.

Nic więcej. Nie mamy podanego czy on jej każe, wymaga, robi pretensje. Nic. Zero jego podejścia do tej sprawy.

Więc nie dopowiadajmy sobie

17

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

W zacytowanym fragmencie mamy informacje że ona płaci połowę.

Nic więcej. Nie mamy podanego czy on jej każe, wymaga, robi pretensje. Nic. Zero jego podejścia do tej sprawy.

Więc nie dopowiadajmy sobie

Nie musze sobie nic dopowiadac. Nie mowilam, ze on cos jej kaze.
Powiedzialam, ze jego PODEJSCIE widac po tym i tyle.

18

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

W którym miejscu.

Nie wiesz jakie ma podejście. Dopowiada sobie. Równie dobrze możemy przyjąć, że autorka znowu coś sobie wymyśla i sądzi, że partner tego od niej oczekuje. A może on chciałby zapłacić za wszystko ale myśli że autorka jest zbyt honorowa?

DOdpowiadasz sobie sama nie mając żadnych danych. Jedyne co wiemy o mężu autorki to fakt, ze zarabia dużo. I że nic a nic ze sobą nie rozmawiaja

19

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Winter, ale JAKIE właściwie jego podejście widać? Nie szasta kasą na prawo i lewo. Plus dla niego, stać go było na kredyt, co u mlodych osób jest ciężkie.

Ja86, on nie jest jej mężem tongue

W tym temacie brakuje mi jeszcze tylko standardowego marudzenia o to, że mieszkanie jest jego, a nie wspólne i jak to tak, jaki on okropny jest.

20 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-01-08 12:26:17)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

W którym miejscu.

Nie wiesz jakie ma podejście. Dopowiada sobie. Równie dobrze możemy przyjąć, że autorka znowu coś sobie wymyśla i sądzi, że partner tego od niej oczekuje. A może on chciałby zapłacić za wszystko ale myśli że autorka jest zbyt honorowa?

DOdpowiadasz sobie sama nie mając żadnych danych. Jedyne co wiemy o mężu autorki to fakt, ze zarabia dużo. I że nic a nic ze sobą nie rozmawiaja

Czy Ty nie dopowiadasz sobie? Bo to, ze on chcialby zaplacic za wszystko nie wynika z tekstu.

To nie jest taka trudna dedukcja, Watsonie.

Przyklad: Ja i moj maz bedziemy sie przeprowadzac. Moj maz potrafi lekka reka wydac 2 tysiace na ksiazki, ktorych nie da rady wziac. Potrafi tez kupic za ostatnie 500 jakie ma w tygodniu  mi lalke Meride i uwaza, ze to sa swietnie wydane pieniadze.

Jakie myslisz, ze ma podejscie do pieniedzy? Myslisz, ze jest oszczedny? Myslisz, ze jest powsciagliwy w wydatkach?



Loka, podejscie ma takie, ze nie jest osoba, ktora dzieli sie pieniedzmi calkowicie w zwiazku. Tak, ze nie ma jego i jej.


Edit: Ja was przepraszam, bo ja tutaj tak napisalam ten tekst, ze masakra. Ostatnio mam problem z pisaniem.

21 Ostatnio edytowany przez ja86 (2020-01-08 12:31:13)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Wprost teraz mówisz nam, że sobie dopowiadasz.
Jakie jest jego podejście do pieniędzy w związku ? Bierze od partnerki pieniądze na czynsz. Uwaga. Nie partnerka ma mu płacić czynsz (nie ma własnościowego mieszkania bezczynszowego) a chcę aby autorka płaciła połowę za czynsz do spółdzielni. Koniec kropka. To wszystko co wiemy o jego podejściu do pieniędzy. Reszta to są jedynie domysły autorki. I dopowiadanie komentujących.


Niech autorka porozmawia z narzeczonym (dzięki za zwrócenie uwagi) mowiac, że nie stać ją na taki czynsz, na tak drogie wakacje, na drogie prezenty dla niego. Jego reakcja powie nam dopiero co i jak

Ale autorka w ogóle z nim o tym nie rozmawia. Bo i po co

22

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Winter, problem w tym, że odleciałaś od Polskich realiów, a w takich realiach rozpatrujemy to, co się tutaj dzieje.
Tutaj nikt lekką ręką nie wyda Ci 2 tysięcy na książki (chociaż ja osobiście bardzo bym chciała), bo najczęściej dla ludzi jest to 1/2 lub w porywach 1/3 wypłaty. A jeszcze trzeba do tego żyć i mieć za co jeść. Ludzie są bardziej racjonalni. Gdybym wiedziała, że mam jeszcze cały tydzień do przeżycia, to nie wywaliłabym 500zł na jakiś gadżet dla mojego faceta. To jest po prostu zdrowy rozsądek.

I wiadomo, że można żyć z bardzo luźnym podejściem do pieniędzy. Ale nie w momencie, kiedy masz na głowie kredyt. Autorka nie powiedziała dokładnie ile zarabia on i ile zarabia ona. Skoro mieszkają razem, to rozsądne jest to, że każde na rachunki się dorzuca. I na jedzenie. Autorka ma trochę problem, bo sama nie wie, jak wygląda wspólnota finansowa po ślubie. Fajnie jakby sobie to zdefiniowała.

A co do jej faceta, to widać, że facet też ma głowę na karku choćby przez to, jak napisałam wcześniej, że odłożył sobie wkład własny do kredytu i ten kredyt teraz sam spłaca. Zapewne nie byłby w stanie tego zrobić gdyby wywalał pieniądze na niepotrzebne rzeczy albo fundował Autorce wakacje, bo ona mniej zarabia.
Niestety w takich związkach/małżeństwach, gdzie jedno zarabia dużo więcej od drugiego są dwa rozwiązania. Albo cała kasa jest wspólna i żadne z nich się nie czepia tylko wydają to razem, ewentualnie dyskutując co powinni kupić (ale mam wrażenie, że to bardziej model pokolenia moich rodziców niż mojego).
Albo osoba, która zarabia mniej szuka dla siebie możliwości wyższych zarobków, żeby ta różnica nie była aż taka uciążliwa.

Wątpię, żeby ten facet był w stanie faktycznie ot tak jechać na wakacje za grubą kasę, bardziej prawdopodobne jest to, że po prostu więcej odkładał i mógł z tych oszczędności sobie wziąć.

23

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

Wprost teraz mówisz nam, że sobie dopowiadasz.
Jakie jest jego podejście do pieniędzy w związku ? Bierze od partnerki pieniądze na czynsz. Uwaga. Nie partnerka ma mu płacić czynsz (nie ma własnościowego mieszkania bezczynszowego) a chcę aby autorka płaciła połowę za czynsz do spółdzielni. Koniec kropka. To wszystko co wiemy o jego podejściu do pieniędzy. Reszta to są jedynie domysły autorki. I dopowiadanie komentujących.

Ja WLASNIE o tym mowie.

Jezuniu. I o tym, ze ona placi za wakacje polowe mimo, ze on zarabia duzo wiecej. I ze ona placi za mieszkanie mimo, ze on zarabia duzo wiecej.
Nie wiem czego Ty nie rozumiesz.
Autorka pyta co MY bysmy zrobili na jej miejscu. Co MY myslimy. Wiec mowie, ze TAKIE podejscie mi nie odpowiada. Bo lubie kogos z takim samym podejsciem do pieniedzy jakie ja mam.

24

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

No ale to jest jej problem, że zarabia mniej niż on.
To nie jest argument za tym, żeby nie płaciła za mieszkanie. Jakby wynajmowała z koleżanką, która więcej zarabia to też chciałaby, żeby ją koleżanka utrzymywała?
A jakby to ona zarabiała więcej to utrzymywałaby faceta?

Gdybym była w takiej sytuacji, szukałabym dla siebie możliwości większych zarobków. Zresztą nawet nie będąc w takiej sytuacji i tak takich możliwości szukam.
Już tu kiedyś byłam zjechana, ale moje zdanie się nie zmieniło. W moim związku to ja zarabiam więcej kasy i nie wyobrażam sobie, żebym miała w imię tego płacić całość wynajmu mieszkania i fundować mu wakacje. Wolę odłożyć kasę i kupić za to lepszą pralkę czy właśnie uzbierać na wkład własny w mieszkanie własnościowe.

25 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-01-08 12:47:35)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Lady Loka napisał/a:

No ale to jest jej problem, że zarabia mniej niż on.
To nie jest argument za tym, żeby nie płaciła za mieszkanie. Jakby wynajmowała z koleżanką, która więcej zarabia to też chciałaby, żeby ją koleżanka utrzymywała?
A jakby to ona zarabiała więcej to utrzymywałaby faceta?

Gdybym była w takiej sytuacji, szukałabym dla siebie możliwości większych zarobków. Zresztą nawet nie będąc w takiej sytuacji i tak takich możliwości szukam.
Już tu kiedyś byłam zjechana, ale moje zdanie się nie zmieniło. W moim związku to ja zarabiam więcej kasy i nie wyobrażam sobie, żebym miała w imię tego płacić całość wynajmu mieszkania i fundować mu wakacje. Wolę odłożyć kasę i kupić za to lepszą pralkę czy właśnie uzbierać na wkład własny w mieszkanie własnościowe.


Polskie warunki sa duzo lepsze niz Meksykanskie. 2 tysiace pesos to jest 500 zl.
Place 3 tysiace za mieszkanie, studio. Za dwu pokojowe w nie za dobrej okolicy, moja szwagierka placi 8 tysiecy. Za dobra okolice? 30 tysiecy miesiecznie.
Karton mleka to 20 pesos, chleb tostowy to 30 pesos, cukier to 25 pesos za pol kg. Typowa wyplata? Nie wiecej jak 5 tysiecy miesiecznie.
Moj maz zarabia 20.

Ja rozumiem Twoje podejscie. Jednak  mi takie podejscie nie odpowiadaloby. Za duzo zachodu.
Wole jak wszystko jest razem. Jak zaczelam relacje z moim mezem to on mial 50 funtow w kieszeni, a ja 3 tysiace w banku. Wiec mielismy 3050 i za to wszystko oplacalismy i kazdy wydwal jak chcial. Nie bylo 'moje' i 'twoje'. Byla kasa i bylismy my, wiec kasa szla na czynsz i potrzeby nasze.
Ba, ja tam z kumplem wspolokatorem tez tak zylam, a co dopiero z partnerem.
Autorce tez tak srednio odpowiada to dzielenie, wiec powinna sie zastanowic nad tym czy w malzenstwie bedzie jej to pasowac.

26 Ostatnio edytowany przez ja86 (2020-01-08 12:59:08)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Czyli chcesz jednak aby finansował jej wakacje i utrzymywał ja. Dodatkowo dalej jego OPISANE PRZEZ AUTORKĘ zachowanie nie świadczy, że ma podejście wyliczeniowe.

Ja na jej miejscu przede wszystkim bym o finansach porozmawiała już dawno temu . Jak narazie autorka działa na podstawie domysłów o czym sama mówi. Ty na podstawie domysłów autorki i swoich wydajesz opinię. To nigdy nie kończy się dobrze


I tu się zgadzamy. Powinna się autorka zastanowić czy chce wchodzić w małżeństwo z narzeczonym a nie jego pieniędzmi

27 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-01-08 13:03:21)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
ja86 napisał/a:

Czyli chcesz jednak aby finansował jej wakacje i utrzymywał ja. Dodatkowo dalej jego OPISANE PRZEZ AUTORKĘ zachowanie nie świadczy, że ma podejście wyliczeniowe.

Ja na jej miejscu przede wszystkim bym o finansach porozmawiała już dawno temu . Jak narazie autorka działa na podstawie domysłów o czym sama mówi. Ty na podstawie domysłów autorki i swoich wydajesz opinię. To nigdy nie kończy się dobrze

Pewnie, ze autorka powinna porozmawiac i to szczerze.

Dla mnie w zwiazku nie ma finansowania. Pieniadze sa wspolne. Nie istnieje wiec finansowanie bo nie jest to mozliwe jezeli pieniadze nie sa osobne. Niezaleznie od zarobkow.
Nie mam tez zadnych pragnien w stosunku do ich zwiazku, jeszcze nie oszalam do tego stopnia big_smile By miec pragnienia na temat obcych ludzi.
Autorka zapytala co my bysmy zrobili. Ja bym zerwala, bo ja nie lubie dzielic finansow wiec by mi to nie pasowalo. Chce miec partnera podobnego do mnie, a nie takiego co jest moim przeciwienstwem.

28

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Winter, wydaje mi się, że mamy z partnerem podobny model/podejście do finansów w związku co Ty, ale uważam, że takie coś może udać się wtedy, kiedy obie strony chcą dawać. U autorki tego nie widzę. Nie zdecydowałabym się na wspólne finanse z kimś, kto widzi problem w dołożeniu się do mieszkania - bo to działa dobrze, jeżeli jest wzajemność, a ja tu widzę kobietę, która oczekuje, że partner zapłaci za nią, a jednocześnie sama nie chce zapłacić nawet wyłącznie za siebie (rachunki, żywność). U nas np. na samym początku związku partner zabrał mnie na wakacje, nie wiedząc, że dwa tygodnie później ja zorganizowałam, w sensie - opłaciłam, nam inny wyjazd. I to jest spoko, bo widać od razu było, że oboje nie mamy problemu z płaceniem za siebie nawzajem. Gdybym była autorką, rozumiem, że przyjęłabym wakacyjny wyjazd, po czym zbuntowała się, że mam zapłacić za żywność albo rachunki. No nie, można sobie gloryfikować wspólne finanse, ale akurat nie dziwię się, że narzeczonego autorki taka wizja nie pociąga.

29

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Temat już był założony przez inny nick.

30

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

A jak ona straci prace lub zachoruje?

Bedzie sie musiala wyprowadzic do rodzicow czy tez kasowac partnera za kazde zblizenie ale tylko wtedy jak nie przezyla orgazmu! Jak bedzie miala 2 przy jednym razie to musi doplacic!

31 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2020-01-08 19:34:01)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
SaraS napisał/a:

Winter, wydaje mi się, że mamy z partnerem podobny model/podejście do finansów w związku co Ty, ale uważam, że takie coś może udać się wtedy, kiedy obie strony chcą dawać. U autorki tego nie widzę. Nie zdecydowałabym się na wspólne finanse z kimś, kto widzi problem w dołożeniu się do mieszkania - bo to działa dobrze, jeżeli jest wzajemność, a ja tu widzę kobietę, która oczekuje, że partner zapłaci za nią, a jednocześnie sama nie chce zapłacić nawet wyłącznie za siebie (rachunki, żywność). U nas np. na samym początku związku partner zabrał mnie na wakacje, nie wiedząc, że dwa tygodnie później ja zorganizowałam, w sensie - opłaciłam, nam inny wyjazd. I to jest spoko, bo widać od razu było, że oboje nie mamy problemu z płaceniem za siebie nawzajem. Gdybym była autorką, rozumiem, że przyjęłabym wakacyjny wyjazd, po czym zbuntowała się, że mam zapłacić za żywność albo rachunki. No nie, można sobie gloryfikować wspólne finanse, ale akurat nie dziwię się, że narzeczonego autorki taka wizja nie pociąga.

Ja rozumiem, ze kogos ogolnie cos takiego nie pociaga.
U nas nie bylo mowy o wzajemnosci poniewaz nie bylo podzielnosci pieniedzy.
Wiec jak mogl on czy ja za cos zaplacic?
Skoro od pierwszego dnia zwiazku cala kasa byla wspolna.
Gdybym miala zwracac uwage na wklad ode mnie czy od niego. To jego wklad w ciagu pierwszych dobrych paru miesiecy wynosil moze ze 100 funtow?
Dla mnie wspolne to wspolne. Nie bylo mowy o dokladaniu sie do rachunkow skoro byla wspolnota.
Dla mojego meza takie podzielnosci to abstrakcja. U niego w rodzinie ogolnie nie ma takiego podejscia.
Byc moze inna kultura.

32

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Jak nie macie wspolnych pieniedzy to co chcecie miec wspolne?  Zdjecia z restauracji gdzie każdy placi za siebie?

33

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
whiteorchid napisał/a:

Mój narzeczony zaproponował mi, żebym wprowadziła się do jego mieszkania, które kupił jakiś czas temu na kredyt. Chciałby, żebym płaciła połowę kwoty rachunków i jedzenia, a on płaciłby drugą połowę i spłacał kredyt ponieważ to on jest właścicielem mieszkania. Nie mam nic przeciwko dawaniu mu pieniędzy na rachunki i jedzenie - nie oczekuję, że będę tam mieszkać "za darmo". Problem pojawia się jednak kiedy mówimy o rzeczywistości po ślubie. Otóż mój narzeczony chce, żebym płaciła mu czynsz również po ślubie (!).

Co masz na myśli pisząc "mój narzeczony chce, żebym płaciła mu czynsz również po ślubie (!)"? W sensie, że nie chcesz po ślubie płacić tej połowy rachunków, czy o co chodzi?

34

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
marakujka napisał/a:
whiteorchid napisał/a:

Mój narzeczony zaproponował mi, żebym wprowadziła się do jego mieszkania, które kupił jakiś czas temu na kredyt. Chciałby, żebym płaciła połowę kwoty rachunków i jedzenia, a on płaciłby drugą połowę i spłacał kredyt ponieważ to on jest właścicielem mieszkania. Nie mam nic przeciwko dawaniu mu pieniędzy na rachunki i jedzenie - nie oczekuję, że będę tam mieszkać "za darmo". Problem pojawia się jednak kiedy mówimy o rzeczywistości po ślubie. Otóż mój narzeczony chce, żebym płaciła mu czynsz również po ślubie (!).

Co masz na myśli pisząc "mój narzeczony chce, żebym płaciła mu czynsz również po ślubie (!)"? W sensie, że nie chcesz po ślubie płacić tej połowy rachunków, czy o co chodzi?

Też mnie to zastanowiło.
Może mu chodzi, że oprócz połowy kasy za jedzenie i media /prąd, gaz, woda, śmieci itd/ autorka ma mu płacić za użytkowanie mieszkania, tak jakby mieszkała na stancji?
Wytłumacz autorko.

35

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Dzięki za komentarze. Niestety mam problem z cytowaniem, więc postaram się udzielić ogólnej odpowiedzi.

Lady Loka
Jak jak napisałam w moim pierwszym poście mieliśmy albo mieć wspólne konto i wtedy nie byłoby problemu z oddawaniem/przesyłaniem sobie pieniędzy na rachunki czy jedzenie bo całe nasze fundusze szły by na jedno konto i z tego konta byśmy korzystali razem. Drugą opcją - jak napisałam - było zatrzymanie oddzielnych rachunków i wpłacanie pewnej sumy (do uzgodnienia) przez nas oboje na wspólne konto z którego pokrywalibyśmy bieżące wydatki (jedzenie, opłaty). To co zaproponował mój przyszły mąż (po ślubie powinnam mu dawać pieniądze na jedzenie i czynsz) mija się z ustaleniami dotyczącymi finansów.pieniądze.

Tak, to mój problem, że zarabiam mniej niż mój przyszły mąż, ale jak już napisałam mieszkając z nim przed ślubem dzielilibyśmy rachunki. Problem się pojawia z tym co będzie po ślubie i uważam, że porównanie małżeństwa do mieszkania ze współlokatorką jest nietrafione. On chce, żebym po ślubie dawała mu  pieniądze mimo, że mieliśmy ustaloną wersje ze wspólnym kontem - czyli wspólne konto mu nie odpowiada i najwyraźniej chce wszystko dzielić, a ja - tak jak napisała Winter.Kween nie chcę zajmować się dzieleniem kosztów w ten sposób. Kto ile zapłacił za bułki na śniadanie itd to nie są rzeczy ważne, więc idealnie byłoby płacić za nie ze wspólnego konta bez względu na to czy byłyby na nim wszystkie nasze oszczędności czy wpłacalibyśmy na to konto co miesiąc jakieś pieniądze.


SaraS Niestety mam pewność, ze chodziło o wartość prezentu sad Dzięki za sugestię dotyczącą prezentów/rozmowy. Jeśli chodzi o ostatnią część, to nie - nie wypomina mi nic. Możliwe, że z góry zakładam jego negatywną reakcję przez finansową niezgodność. Jeśli on wybrałby najdroższe danie z karty to smacznego smile Zapraszając gdzieś kogoś liczę się z tym, że wydam pieniądze i nie przywiązuję wagi do tego co zostało zamówione i ile kosztowało, bo chodzi o to, żeby spędzić wspólnie czas.


Kleoma, marakujka

Mój pierwszy post był chyba zbyt chaotyczny, już tłumaczę: będziemy mieszkać razem jako narzeczeństwo w jego mieszkaniu i płacimy rachunki po połowie (zgadzam się z tym), ale mam problem z tym jak to będzie wyglądać po ślubie. Postanowiliśmy, że będziemy mieć wspólne konto albo przynajmniej dodatkowe konto na które wpłacalibyśmy pieniądze na rachunki i jedzenie, ale teraz się okazuje, że mój narzeczony chce żebym po ślubie dawała pieniądze jemu tak jak przed ślubem. Czyli nic by się nie zmieniło, idea wspólnego konta w jakiejkolwiek formie nie istnieje: rozliczamy się ze wszystkiego bez względu na to co kupujemy i za ile.


Jeszcze w ramach sprostowania:
- tak, rozmawiamy ze sobą, ale najwyraźniej nie jest to tak efektywne jak powinno,
- tak, sama jestem sobie winna, że nie mam tyle pieniędzy co on wink
- nie opisałam tutaj wszystkich sytuacji i nie będę tego robić. Możecie myśleć, że ubarwiam, lecę na kasę itd., każdy może mieć swoje zdanie i nie musicie mi wierzyć,
- nikt w mojej rodzinie nie dzieli pieniędzy: moi rodzice mają wspólne konto i nigdy nie "rozliczali się" ze sobą. Wydają pieniądze jeśli jest to potrzebne i nie ma w związku z tym kłótni/nieporozumień, moi braci ze swoimi żonami też poszli tą drogą. Nikt sobie nie wypomina cen/kosztów itd. Pieniądze nie są najważniejszą rzeczą. Nie mam problemu z płaceniem za kogoś i jeśli mój narzeczony zarabiałby mniej to chętnie bym mu dorzuciła na wakacje, a nie czekała aż sobie uzbiera całą sumę i chyba tutaj leży problem jeśli chodzi o kwestę wakacji o której wspomniałam w pierwszym poście. Nie mam problemu z płaceniem za mojego narzeczonego.

Jeśli ktoś dotrwał do końca to gratuluję wink

36

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Dla mnie propozycja Twojego narzeczonego jest chora. Przemawia przez niego albo egoizm albo brak zaufania do Ciebie. Zadaj mu pytanie czym jest dla niego małzenstwo bo chyba nie jedt wspolnym isciem przez zycie i wzajemnym wspieraniu siebie. Jak zajdziesz w ciaze i po maciezynskim nie wrocisz do pracy to mąz bedzie Ci suche kromki starego chleba wydzielac. Kopnij go w dupe a nie wiąż sie z nim.

37 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-01-08 23:04:43)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
foggy napisał/a:

Dla mnie propozycja Twojego narzeczonego jest chora. Przemawia przez niego albo egoizm albo brak zaufania do Ciebie.

Albo facet jest po prostu skąpy. Nie ma nic gorszego niż facet-kutwa, a w wersji żeńskiej kobieta kupcząca seksem.

Autorko lekko to Ty z nim mieć nie będziesz, jak to taki liczykrupa, który drży, żeby czasem nie przeinwestować, żeby zawsze było po równo i tyle samo, bo w związku ludzie dzielą się tym, co mają i nie jest to zawsze to samo, tyle samo i symetrycznie.

38

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Ja jestem za takim rozwiązaniem jak Ty chciałabyś żeby to wyglądało w małżeństwie: wspólne konto. Nie wyobrażam sobie "składek" na obiady/zakupy , wyliczanie ile kto dał, ma dać. To po prostu śmieszne. Chyba , że ktoś spisuje intercyzę i rozdziela wszystkie finanse.
Rozumiem Cię w pełni i też czułabym się źle z propozycją Twojego narzeczonego. Skoro on chce mieć to mieszkanie tylko dla siebie, to rozumiem że ma w planach również zakup wspólnego mieszkania z Tobą..? masakra. Czeka Was poważna rozmowa.
Nie rozumiem komentarzy mówiących o tym, że Autorka chce doić narzeczonego i powinna zmieniać pracę, w której pensja będzie równa pensji faceta. Błagam.. nigdy nie zarobię tyle co mój mąż, ale jakoś nie stawia mnie to na pozycji przegranej i tej co nie będzie miała praw. Mój mąż zarabia 3 razy tyle co ja i jakoś nie kazał mi płacić sobie czynszu za dom i nie ma większej części domu przepisanej na siebie z tego tytułu. WTF..

39 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-01-08 23:46:36)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Sytuacja, kiedy się daje na wspólne życie mniej więcej po równo jest zdrowa, ale wątpliwości budzi chęć uregulowania tego jak w urzędzie i niechęć gościa do wydania choćby czasami, choćby trochę więcej. Jak sobie wyobrazić takie liczenie się co do złotówki w małżeństwie?
No i trudno sobie wyobrazić sytuację, gdy po ślubie jeden drugiemu "daje pieniądze" zamiast mieć wspólne - przecież można mieć to wspólne konto, ale korzystać z niego z umiarem i żyć tak, żeby żadna strona nie była obciążona nadmiernie. Chyba każdy ma jakieś wyczucie, ile może wydać.
Co do prezentów, to już w ogóle kuriozum, kupować drogie zarabiając kilka razy więcej niż partner i oczekiwać, że on się odwzajemni podarunkiem dokładnie tej samej wartości. Nikt partnera autorki nie zmusza do kupowania drogich rzeczy, może się ograniczyć do symbolicznego upominku wiedząć, że ją też tylko na taki stać, skoro nawet w tym inwestycja musi się zwrócić. Ale już samo podejście "musi się zwrócić" jest niepokojące. Miałam różne okresy w życiu, zarabiałam czasem mniej, czasem więcej, a gdy akurat byłam w związku i zarabiałam więcej niż mój facet, to doprawdy nigdy nie miałam takich pomysłów. Związek nie jest biznesem, kontraktem, to jest wspólna droga, wspieranie się wzajemne i dzielenie się tym, co się ma. Niestety kasa niektórym przewraca w d*pie i potem mamy takie kwiatki, gdzie ktoś uważa, że jak ma pieniądze, to rządzi i albo myśli, że za tę kasę kupi sobie kogo chce i pownno się być zaszczyconym jego zainteresowaniem, albo próbuje ustawiać drugą stronę jak pan opisany w tym wątku.

40

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Dalej jest trochę chaotycznie dlatego dopytam.

Jak to wygladalo czy miało wyglądać z tymi dwiema propozycjami finansów. Wszystkie na jedno konto i wspólne lub część sobie a część na wspólne. Czy on ostatecznie z tego zrezygnował ? Czy na ten temat nic się nie wypowiadał? Czy tylko stwierdził, że po ślubie masz mu płacić dalej połowę za czynsz ? W jakiej formie to powiedział ? Co dokładnie ? Zapytałaś się go jak to ma się do ustaleń ?

41

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
whiteorchid napisał/a:

Kleoma, marakujka

Mój pierwszy post był chyba zbyt chaotyczny, już tłumaczę: będziemy mieszkać razem jako narzeczeństwo w jego mieszkaniu i płacimy rachunki po połowie (zgadzam się z tym), ale mam problem z tym jak to będzie wyglądać po ślubie. Postanowiliśmy, że będziemy mieć wspólne konto albo przynajmniej dodatkowe konto na które wpłacalibyśmy pieniądze na rachunki i jedzenie, ale teraz się okazuje, że mój narzeczony chce żebym po ślubie dawała pieniądze jemu tak jak przed ślubem. Czyli nic by się nie zmieniło, idea wspólnego konta w jakiejkolwiek formie nie istnieje: rozliczamy się ze wszystkiego bez względu na to co kupujemy i za ile.

Jeśli ktoś dotrwał do końca to gratuluję wink

Dzięki, gratulacje przyjęte.
Cóż, skoro teraz przed ślubem forma rozliczania się z lubym odpowiada tobie, to nie wiem gdzie nagle widzisz problem w kontynuowaniu w tej formie po ślubie. Przecież wyjdzie wam na to samo z tego co wszędzie piszesz.

42

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
marakujka napisał/a:
whiteorchid napisał/a:

Kleoma, marakujka

Mój pierwszy post był chyba zbyt chaotyczny, już tłumaczę: będziemy mieszkać razem jako narzeczeństwo w jego mieszkaniu i płacimy rachunki po połowie (zgadzam się z tym), ale mam problem z tym jak to będzie wyglądać po ślubie. Postanowiliśmy, że będziemy mieć wspólne konto albo przynajmniej dodatkowe konto na które wpłacalibyśmy pieniądze na rachunki i jedzenie, ale teraz się okazuje, że mój narzeczony chce żebym po ślubie dawała pieniądze jemu tak jak przed ślubem. Czyli nic by się nie zmieniło, idea wspólnego konta w jakiejkolwiek formie nie istnieje: rozliczamy się ze wszystkiego bez względu na to co kupujemy i za ile.

Jeśli ktoś dotrwał do końca to gratuluję wink

Dzięki, gratulacje przyjęte.
Cóż, skoro teraz przed ślubem forma rozliczania się z lubym odpowiada tobie, to nie wiem gdzie nagle widzisz problem w kontynuowaniu w tej formie po ślubie. Przecież wyjdzie wam na to samo z tego co wszędzie piszesz.

Jeżeli autorka po wypłacie tak jak chce narzeczony da mu swoją część na jedzenie to już nie będzie miała dostępu do tych pieniędzy, on będzie decydował co do jedzenia w domu będzie. A ona jeśli będzie miała na coś ochotę to będzie musiała sobie to kupić z pieniędzy, które jej zostały. Nie będzie miała możliwości wglądu ile pieniędzy zostało wydane i na co, czy wszystkie poszły.

43

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Ale to Wy kupujecie jedzenie faktycznie tak jak opisuje Kleoma? Że Ty mu dajesz kasę i on z tego robi zakupy? Czy jeździcie na zakupy razem tylko rozliczacie je potem na pół?

44

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Jak jeszcze byłem z ex to u nas wyglądało to tak, że oboje mieliśmy swoje konta, ale i tak liczyliśmy to jako całość i wydawaliśmy wspólnie. Może wpływ na to miało to że oboje zarabialiśmy podobnie, ale dla mnie takie finansowanie było jak najbardziej ok. Ja jej nie wypominałem czy kupiła jakieś kremy czy kosmetyki ona mi nie wypominała jak kupiłem jakiś gadżet czy coś dla siebie. Po prostu trzeba było to kupowaliśmy. Wydaje mi się, że takie rozliczanie się i rozdzielanie może ma sens jak sie jeszcze razem nie mieszka. Ale mieszkajac razem zwłaszcza po ślubie nie chciałbym się z partnerką, żoną rozliczać że ja dałem tyle a Ty tyle. Tak jak ktos napisał to jest związek, który powinien dawać wsparcie. Przez jakiś czas nie pracowałem i żyliśmy w zasadzie z  pensji ex i tego co mi się udało dorobić. Ale nie powiedziała mi "spadaj do mamy" czy coś w tym stylu bo nie masz pracy i kasy.

45 Ostatnio edytowany przez takaja87 (2020-01-09 21:49:56)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Ja powiem jak ja miałam jak byłam z narzeczonym kilka lat ale tez było podobnie w innych związkach.
Nie lubię rozliczania się ze wszystkiego i nie wyobrażam sobie żeby dzielić rachunki za jedzenie czy inne zakupy na pół... jak to ma wyglądać - „ hej oddaj mi 11.50 bo kupiłem coś tam”...? Trochę śmieszne w dorosłym życiu, nie spotkałam ske nawet z czymś takim.
U mnie było tak ze raz ja robiłam zakupy, raz On. Na wakacje On powiedzmy kupował hotel to ja loty a do portfela szły pieniądze z których korzystaliśmy na wycieczce chocdzac do restauracji itp...
Kino czy inne jakieś powrdoly tez wychodziły jakoś naturalnie raz ja raz On. Głupio by mi było powiedzieć żeby mi oddał i głupio mi by było gdyby facet tak powiedział. Na pewno by mi się takie coś nie podobało i nie zgodziłabym się na wyliczanie takie.
No i z racji tego że facet to jednak mężczyzna ( przynajmniej tacy z którymi się spotkałam) to częściej On płacił w restauracji bo mnie po prostu zapraszał.

Acha, a jeśli chodzi o konta to każdy miał swoje nie było wspólnego.

46

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Kleoma napisał/a:

Jeżeli autorka po wypłacie tak jak chce narzeczony da mu swoją część na jedzenie to już nie będzie miała dostępu do tych pieniędzy, on będzie decydował co do jedzenia w domu będzie. A ona jeśli będzie miała na coś ochotę to będzie musiała sobie to kupić z pieniędzy, które jej zostały. Nie będzie miała możliwości wglądu ile pieniędzy zostało wydane i na co, czy wszystkie poszły.

Przy takim sposobie to tak. Jeszce jest sposób wyliczania z paragonów zaraz po zakupach i przesyłanie połowy z konta na konto lub do ręki gotówką. - Mało obie formy są wygodne, jednak autorka, jak pisze, nie ma z nimi problemu. Szybciej ma jakiś problem z rozliczaniem tych rachunków po ślubie.

47

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Czytam Was i sie zastanawiam. I nie potrafię zrozumieć podejścia przyszłego męża. Ślub, wspólnota majątkowa,  czyli.co ona zarobi i on tragia2 do wspólnej puli. Będą mieć ten luksus, którego ja nie mam, bo x żona zarabiamy podobnie. I z jej pensji leci na kredyt, z mojej na rachunki. To, co pomiędzy obracamy wspólnie omawiając wydatki na jedzenie, ubrania, wakacje. I nie ma problemu. A stawianie się w pozycji roszczeniowej, że po ślubie nadal dzielimy się po połowie to jest kuriozum. On chce zatrzymać dla siebie więcej pieniędzy? Po co? Dla samego faktu posiadania?
Gdybym zarabiał e5 razy więcej niż żona, to część kasy bym odkladal na konto oszczędnościowe W POROZUMIENIU Z ŻONĄ (bez myslenia,ze6 to moje pieniądze, tylko nasze) a resztę wydatkowal wspólnie na bieżące potrzeby i opłaty.

48

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Niech weżmie na siebie połowę ciąży i porodu..

49 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-01-10 01:25:32)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
m4jkel napisał/a:

Czytam Was i sie zastanawiam. I nie potrafię zrozumieć podejścia przyszłego męża. Ślub, wspólnota majątkowa,  czyli.co ona zarobi i on tragia2 do wspólnej puli. Będą mieć ten luksus, którego ja nie mam, bo x żona zarabiamy podobnie. I z jej pensji leci na kredyt, z mojej na rachunki. To, co pomiędzy obracamy wspólnie omawiając wydatki na jedzenie, ubrania, wakacje. I nie ma problemu. A stawianie się w pozycji roszczeniowej, że po ślubie nadal dzielimy się po połowie to jest kuriozum. On chce zatrzymać dla siebie więcej pieniędzy? Po co? Dla samego faktu posiadania?
Gdybym zarabiał e5 razy więcej niż żona, to część kasy bym odkladal na konto oszczędnościowe W POROZUMIENIU Z ŻONĄ (bez myslenia,ze6 to moje pieniądze, tylko nasze) a resztę wydatkowal wspólnie na bieżące potrzeby i opłaty.


Ja w jego propozycji nie widzę niczego nadzwyczajnego - on spłaca kredyt, połowę rachunków (czynsz) i połowę jedzenia. Ona - połowę rachunków (czynsz) i połowę jedzenia. Czyli wszystko normalnie.
Ustalili formę dzielenia się opłatami, która autorce odpowiada przed ślubem,a przestanie odpowiadać dopiero po ślubie (bez względu jak ta forma ma wyglądać w przypadku tego jedzenia).
Jedynie sprawa, jaką można tu wyskrobać, a o której już pisano, to ta związana z kupnem kolejnego mieszkania, którego (współ)właścielką byłaby autorka. Jednak czy o tym rozmawiali - nie wiadomo, bo może jej obecne rozwiązanie zupełnie pasuje.

Jeśli autorka czuje się źle z powodu nacisku ze strony partnera na kupowanie podobnych w cenie prezentów czy wszystkiego innego, to to jest dopiero realny problem.

50

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Związek, w którym ludzie liczą się jak Żydzi, to nie związek. Nigdy nie chciałabym żyć w takim chorym układzie. Do tego ta sytuacja z prezentami neutral

51

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Demonizujecie.
Różne są sposoby ogarniania finansów związku i żadne nie są ani lepsze ani gorsze. Są po prostu inne.
Autorka powinna rozmawiać o tym ze swoim partnerem i przestać przeżywać tylko próbować wypracować jakieś jedno rozwiązanie.

U mnie, od pół roku już każdy robi sobie zakupy oddzielnie. Jak jedziemy na zakupy razem to mamy osobne koszyki i każdy sobie kupuje dla siebie. Jemy na tyle różne rzeczy, że kupowanie wspólnie przestało mieć dla nas sens, więc wolimy kupować oddzielnie. I wiadomo, że nikt na nikogo nie krzyczy tylko możemy się wzajemnie częstować swoimi produktami czy podbierać jakieś rzeczy jeżeli jest potrzeba, ale jednak rozdzielenie tych zakupów wyszło nam na dobre (chemię kupujemy na zmianę jak jest potrzeba). Efekt jest taki, że żadne z nas nie ma problemów big_smile ale to jest efekt, na który pracowaliśmy i który omawialiśmy.
Rozmowa jest kluczem.

52

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Lady Loka napisał/a:

Demonizujecie.
Różne są sposoby ogarniania finansów związku i żadne nie są ani lepsze ani gorsze. Są po prostu inne.
Autorka powinna rozmawiać o tym ze swoim partnerem i przestać przeżywać tylko próbować wypracować jakieś jedno rozwiązanie.

U mnie, od pół roku już każdy robi sobie zakupy oddzielnie. Jak jedziemy na zakupy razem to mamy osobne koszyki i każdy sobie kupuje dla siebie. Jemy na tyle różne rzeczy, że kupowanie wspólnie przestało mieć dla nas sens, więc wolimy kupować oddzielnie. I wiadomo, że nikt na nikogo nie krzyczy tylko możemy się wzajemnie częstować swoimi produktami czy podbierać jakieś rzeczy jeżeli jest potrzeba, ale jednak rozdzielenie tych zakupów wyszło nam na dobre (chemię kupujemy na zmianę jak jest potrzeba). Efekt jest taki, że żadne z nas nie ma problemów big_smile ale to jest efekt, na który pracowaliśmy i który omawialiśmy.
Rozmowa jest kluczem.

Z ciekawości Loka, jak zamierzacie rozdzielać zakupy kiedy będziecie mieć dziecko? 3 koszyk?

53

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Malineczka00 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Demonizujecie.
Różne są sposoby ogarniania finansów związku i żadne nie są ani lepsze ani gorsze. Są po prostu inne.
Autorka powinna rozmawiać o tym ze swoim partnerem i przestać przeżywać tylko próbować wypracować jakieś jedno rozwiązanie.

U mnie, od pół roku już każdy robi sobie zakupy oddzielnie. Jak jedziemy na zakupy razem to mamy osobne koszyki i każdy sobie kupuje dla siebie. Jemy na tyle różne rzeczy, że kupowanie wspólnie przestało mieć dla nas sens, więc wolimy kupować oddzielnie. I wiadomo, że nikt na nikogo nie krzyczy tylko możemy się wzajemnie częstować swoimi produktami czy podbierać jakieś rzeczy jeżeli jest potrzeba, ale jednak rozdzielenie tych zakupów wyszło nam na dobre (chemię kupujemy na zmianę jak jest potrzeba). Efekt jest taki, że żadne z nas nie ma problemów big_smile ale to jest efekt, na który pracowaliśmy i który omawialiśmy.
Rozmowa jest kluczem.

Z ciekawości Loka, jak zamierzacie rozdzielać zakupy kiedy będziecie mieć dziecko? 3 koszyk?

Jak będziemy mieć dziecko to wcześniej zapewne będziemy na ten temat rozmawiać i odpowiednio zmienimy nasze przyzwyczajenia tak, żeby było dla nas ok. Jakiś problem? smile

54

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Lady Loka napisał/a:
Malineczka00 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Demonizujecie.
Różne są sposoby ogarniania finansów związku i żadne nie są ani lepsze ani gorsze. Są po prostu inne.
Autorka powinna rozmawiać o tym ze swoim partnerem i przestać przeżywać tylko próbować wypracować jakieś jedno rozwiązanie.

U mnie, od pół roku już każdy robi sobie zakupy oddzielnie. Jak jedziemy na zakupy razem to mamy osobne koszyki i każdy sobie kupuje dla siebie. Jemy na tyle różne rzeczy, że kupowanie wspólnie przestało mieć dla nas sens, więc wolimy kupować oddzielnie. I wiadomo, że nikt na nikogo nie krzyczy tylko możemy się wzajemnie częstować swoimi produktami czy podbierać jakieś rzeczy jeżeli jest potrzeba, ale jednak rozdzielenie tych zakupów wyszło nam na dobre (chemię kupujemy na zmianę jak jest potrzeba). Efekt jest taki, że żadne z nas nie ma problemów big_smile ale to jest efekt, na który pracowaliśmy i który omawialiśmy.
Rozmowa jest kluczem.

Z ciekawości Loka, jak zamierzacie rozdzielać zakupy kiedy będziecie mieć dziecko? 3 koszyk?

Jak będziemy mieć dziecko to wcześniej zapewne będziemy na ten temat rozmawiać i odpowiednio zmienimy nasze przyzwyczajenia tak, żeby było dla nas ok. Jakiś problem? smile

No wlasnie. To nie jest zaden problem bo wszyscy wiedza czego chca i sobie to wzajemnie komunikuja.

W zwiazku autorki, tak jak mowisz, tego wlasnie brak.

55

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Lady Loka napisał/a:
Malineczka00 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Demonizujecie.
Różne są sposoby ogarniania finansów związku i żadne nie są ani lepsze ani gorsze. Są po prostu inne.
Autorka powinna rozmawiać o tym ze swoim partnerem i przestać przeżywać tylko próbować wypracować jakieś jedno rozwiązanie.

U mnie, od pół roku już każdy robi sobie zakupy oddzielnie. Jak jedziemy na zakupy razem to mamy osobne koszyki i każdy sobie kupuje dla siebie. Jemy na tyle różne rzeczy, że kupowanie wspólnie przestało mieć dla nas sens, więc wolimy kupować oddzielnie. I wiadomo, że nikt na nikogo nie krzyczy tylko możemy się wzajemnie częstować swoimi produktami czy podbierać jakieś rzeczy jeżeli jest potrzeba, ale jednak rozdzielenie tych zakupów wyszło nam na dobre (chemię kupujemy na zmianę jak jest potrzeba). Efekt jest taki, że żadne z nas nie ma problemów big_smile ale to jest efekt, na który pracowaliśmy i który omawialiśmy.
Rozmowa jest kluczem.

Z ciekawości Loka, jak zamierzacie rozdzielać zakupy kiedy będziecie mieć dziecko? 3 koszyk?

Jak będziemy mieć dziecko to wcześniej zapewne będziemy na ten temat rozmawiać i odpowiednio zmienimy nasze przyzwyczajenia tak, żeby było dla nas ok. Jakiś problem? smile

Dlaczego problem? Napisalam, że pytam z ciekawości.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie takich podziałów, więc zainteresowałam się jak to jest.
Widzisz w tym jakiś problem?

56

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Kiedyś związek był jak kupno domu - to je twoje, więc inwestujesz. Dziś związek to jak wynajęcie mieszkania, nie twoje, nie inwestujesz, bo nie wiesz kiedy dostaniesz wypowiedzenie umowy. Ot, tyle.

57

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Przypomnę, że nie znamy nastawienia partnera autorki odnośnie kwoty prezentow i kupowanych towarów. To są jej odczucia nie poparte niczym, gdyż z nim w ogóle nie rozmawia

58

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
SamotnaWilczyca napisał/a:

Związek, w którym ludzie liczą się jak Żydzi, to nie związek. Nigdy nie chciałabym żyć w takim chorym układzie. Do tego ta sytuacja z prezentami neutral

Antysemitka! Wstydz sie

59 Ostatnio edytowany przez marakujka (2020-01-10 20:10:14)

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Przy wspólnym koncie mogą się za to zbędnie kontrolować, np.: "Mężu/Żono, co myślisz, czy jutro kupić sobie te dwie pary gaci za 5.5zł za sztukę"?

60

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
m4jkel napisał/a:

Czytam Was i sie zastanawiam. I nie potrafię zrozumieć podejścia przyszłego męża. Ślub, wspólnota majątkowa,  czyli.co ona zarobi i on tragia2 do wspólnej puli. Będą mieć ten luksus, którego ja nie mam, bo x żona zarabiamy podobnie. I z jej pensji leci na kredyt, z mojej na rachunki. To, co pomiędzy obracamy wspólnie omawiając wydatki na jedzenie, ubrania, wakacje. I nie ma problemu. A stawianie się w pozycji roszczeniowej, że po ślubie nadal dzielimy się po połowie to jest kuriozum. On chce zatrzymać dla siebie więcej pieniędzy? Po co? Dla samego faktu posiadania?
Gdybym zarabiał e5 razy więcej niż żona, to część kasy bym odkladal na konto oszczędnościowe W POROZUMIENIU Z ŻONĄ (bez myslenia,ze6 to moje pieniądze, tylko nasze) a resztę wydatkowal wspólnie na bieżące potrzeby i opłaty.

I to jest normalne, dojrzałe podejście mężczyzny do posiadania rodziny, żony itp.

SamotnaWilczyca napisał/a:

Związek, w którym ludzie liczą się jak Żydzi, to nie związek. Nigdy nie chciałabym żyć w takim chorym układzie. Do tego ta sytuacja z prezentami

układ jest co najmniej przykry. Ale myślę, że takie rzeczy dotyczące rachunków wychodzą dość szybko, na wczesnym etapie spotykania się, dziwie się autorce że chciała w to w ogóle brnąć. dla mnie byłby to ogromny problem rozliczanie się w taki sposób, jak z osobą obcą.

61

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
marakujka napisał/a:

Przy wspólnym koncie mogą się za to zbędnie kontrolować, np.: "Mężu/Żono, co myślisz, czy jutro kupić sobie te dwie pary gaci za 5.5zł za sztukę"?

Trochę tak to wygląda. My mamy wspólne konto i czasami uzgadniamy w ten sposób zakupy. Ona woli wydawać, ja oszczędzać, więc zazwyczaj w finansach jestem lepiej zorientowany. Taki układ jednak jest dobry w przypadku dzieci, bo nie ma wzajemnych pretensji o wydawanie pieniędzy z czyichś pensji. Natomiast nie wiem, tak podejrzewam, ale jeśli dzieci wyfruną z gniazda, pozostaniemy sami, to myślimy o tym, aby mieć wspólne konto na wspólny cel np. wycieczkę zagraniczną oraz rachunki (zakładam, że wyjdziemy z kredytu). Przy tym osobne konta na własne wydatki np. ubrania czy kosmetyki lub kupno prezentu. Przy wspólnym koncie np. w trakcie świąt, omawiamy kto jaki prezent sobie kupi, bo priorytetem dla nas są dzieci i uśmiech na buźkach. My sobie kupujemy praktyczne prezenty i nie ma poczucia zazdrości czy zniesmaczenie.
Jeśli partner autorki jest zniesmaczony, bo dostał prezent o niższej wartości, niż sam podarował, a przy tym nie uwzględnił różnicy w zarobkach, to jest zwykłym dupkiem. Trochę jak gadanie posła, że spróbuje przeżyć za 9 tysięcy. Podobny poziom oderwania od rzeczywistości.

62

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Brałam ślub jako dorosła kobieta, która już była niezależna finansowo (mój mąż również). Nie do wyobrażenia była dla mnie sytuacja, że mam przelać wszystkie swoje pieniądze na wspólne konto (mimo tego, że mój mąż zarabia znacznie więcej ode mnie). Po ślubie założyliśmy wspólne konto, na które co miesiąc przelewamy po 1000 zlotych. Nie rozliczamy się, nie kłócimy się dzięki temu o jakiekolwiek finanse. Kupuje sobie co chce (za swoje) bez wyrzutów sumienia. Czasami robimy sobie prezenty. Gdy wychodzimy razem płaci jedno albo drugie, albo płacimy że wspólnego konta. Ta sytuacja była dla mnie i mojego męża idealna.

63

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?

Ile par tyle pomysłów na rozwiązanie problemu. U mnie nie ma czegoś takiego jak wspólne konto- każde z nas ma swoje, swoje zarobki, swoje kredyty jeszcze z czasów przed małżeństwem. Ale też nie traktujemy pieniędzy że to jest moje i nie rusz.
Mąż spłaca kredyt na dom i opłaca rachunki, do mnie należą zakupy spożywcze, chemia kosmetyki, niewielkie raty kredytu za mieszkanie . O większych wydatkach decydujemy wspólnie, zazwyczaj ja je płacę bo mam większe zasoby pieniężne. Również remonty czy meble idą z mojego konta ( A nie są to małe kwoty). Ale my nie przywiązujemy aż takiej wagi do pieniędzy, nie liczymy kto ile wydał i na co. Wyjścia do restauracji, wakacje, inne rozrywki nie są u nas rozliczane  pół na pół, czy w jakimś % wg wynagrodzenia. Mi to sprawia przyjemność jeśli mogę męża zabrać na miasto czy zorganizować wakacje. Nie ważne kto i ile zarabia i na co wydaje. Ale nie czułabym się dobrze z ciągłym liczeniem kasy i dzieleniem rachunkami pół na pół. Nawet z koleżankami nie rozliczam się co do złotówki- raz jedna zapłaci więcej drugim razem mniej. W życiu chyba nie chodzi tylko o kasę choć fajnie jest jeśli jest.

64

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
marakujka napisał/a:

Przy wspólnym koncie mogą się za to zbędnie kontrolować, np.: "Mężu/Żono, co myślisz, czy jutro kupić sobie te dwie pary gaci za 5.5zł za sztukę"?

To jest tez problem.
Ja i maz jestesmy rozrzutni bardzo wiec rozliczania nie ma. Jezeli na cos odkladamy to wtedy akurat nie ma problemu bo ja trzymam kase w szufladzie haha.

65

Odp: Finanse w związku - jak to ugryźć?
Winter.Kween napisał/a:
marakujka napisał/a:

Przy wspólnym koncie mogą się za to zbędnie kontrolować, np.: "Mężu/Żono, co myślisz, czy jutro kupić sobie te dwie pary gaci za 5.5zł za sztukę"?

To jest tez problem.
Ja i maz jestesmy rozrzutni bardzo wiec rozliczania nie ma. Jezeli na cos odkladamy to wtedy akurat nie ma problemu bo ja trzymam kase w szufladzie haha.

Nie chodzi o rozrzutność, a o upokarzającą kontrolę i wypytywanie o wydatki na rzeczy osobiste przy wspólnym koncie, na które idzie ich calutka kasa.

Posty [ 1 do 65 z 74 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Finanse w związku - jak to ugryźć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024