Od początku wiem, że spotkam się z opiniami krytykującymi moje zachowanie. Nie zrobiłam dobrze... Zdaje sobie z tego sprawę, ale póki co nie potrafię sobie tego poukładać w głowie.
Ale od początku...
Ja 28 (w stałym kilkuletnim związku) , on 15 lat starszy (żona, córka)... Dobrze się zaczyna...
Poznaliśmy się na kilkudniowym wyjeździe branżowym. Nie powiem, wpadł mi w oko, ale jako kolega, po prostu dobrze się z nim rozmawiało. Dzień przed moim odjazdem zaczęliśmy do siebie pisać na komunikatorze. Pisaliśmy ze sobą cała noc. Chciał, żebym przyszła do Niego do pokoju. Odmówiłam.
Kolejnego dnia z samego rana spotkał mnie podczas spaceru i pocałował... Ja przerażona tym co się stało uciekłam, odeszłam bez słowa. Ale kontakt się nie urwał... Mimo, że każdy wrócił do swojego życia, swoich rodzin i miast pisaliśmy że soba codziennie. Od porannego dzień dobry, do wieczornego dobranoc. Od rozmów o tym co akurat jesz, do tego, że nie moze o mnie zapomnieć, ma mnie cały czas przed oczami.
Sprawa zaczęła się komplikowac, gdy wyjechałam w delegację. Przyjechał do tego samego hotelu. Spędziliśmy cała noc ze sobą (nie kochalismy się). Rozmawialiśmy, calowalismy, prrzytulalismy, aż wkoncu zasnelismy razem przytuleni.
Dalej potoczyło się już samo. Nadal codzienny kontakt, mile słowa, co by chciał ze mną robić, nagie zdjęcia itp. Podczas moich kolejnych delegacji również przyjeżdżał. Widywalismy się co tydzień, dwa. Wkoncu na jednym ze spotkań doszło do zbliżenia. Zasada była jasna, nikt nie chce zmienić swojego życia.
Spotkań w sumie może było z 8-10. Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia, za każdym razem żałowałam że się widzieliśmy, wiedziałam że to nie jest dobre, moralne. Ale on ciągle je we mnie dusił, mówił że liczy się własne szczęście, że zamyka oczy a tam ja, że nie może pracować, że tak łatwo nie odpuści. Nakrecilam się. Podobało mi się to, że ktoś mnie adoruje, że jest coś świeżego.
Zawsze jak słyszałam o takich historiach to myślałam, że jak tacy ludzie mogą to robić...
Koniec końców jego kontakt przez komunikator trochę oslab, jak zapytałam co się stało to usłyszałam, że dostał również wyrzutów sumienia + dużo pracy , ale nadal pisał, nadal się spotykał. Mi zaczęło zależeć. Jak nie odzywał się przez kilka godzin to pisałam do niego... Pewnie się przestraszył.
Przez święta miałam problemy z telefonem, musiałam usunąć aplikacje w której pisaliśmy i zainstalować na nowo. Wiedział, że straciłam wszystko - nasze rozmowy i zdjęcia. Od tego czasu już nawet nie dostałam życzeń na Nowy Rok. Odpisywał, ale raczej od niechcenia.
Na pytanie czy się spotkamy w styczniu dostałam wiadomość, że lepiej jakbyśmy się juz nie widzieli, to rozwali moje i jego życie. A za dużo mamy do stracenia. Tego nie da się tak dalej ciągnąć.
Napisał mi to, co ja probowalam napisać od jakiego czasu. Miałam to w głowie od samego początku, a dusilam to w sobie.
I tak kontakt się urwał...
A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
Trafił w zły moment, wtedy gdy między mną a moim partnerem było gorzej, brakowało czułości, zainteresowania. Dał mi to...
2 2020-01-04 10:51:30 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-01-04 10:53:54)
Od początku wiem, że spotkam się z opiniami krytykującymi moje zachowanie. Nie zrobiłam dobrze... Zdaje sobie z tego sprawę, ale póki co nie potrafię sobie tego poukładać w głowie.
Ale od początku...
Ja 28 (w stałym kilkuletnim związku) , on 15 lat starszy (żona, córka)... Dobrze się zaczyna...
Poznaliśmy się na kilkudniowym wyjeździe branżowym. Nie powiem, wpadł mi w oko, ale jako kolega, po prostu dobrze się z nim rozmawiało. Dzień przed moim odjazdem zaczęliśmy do siebie pisać na komunikatorze. Pisaliśmy ze sobą cała noc. Chciał, żebym przyszła do Niego do pokoju. Odmówiłam.
Kolejnego dnia z samego rana spotkał mnie podczas spaceru i pocałował... Ja przerażona tym co się stało uciekłam, odeszłam bez słowa. Ale kontakt się nie urwał... Mimo, że każdy wrócił do swojego życia, swoich rodzin i miast pisaliśmy że soba codziennie. Od porannego dzień dobry, do wieczornego dobranoc. Od rozmów o tym co akurat jesz, do tego, że nie moze o mnie zapomnieć, ma mnie cały czas przed oczami.
Sprawa zaczęła się komplikowac, gdy wyjechałam w delegację. Przyjechał do tego samego hotelu. Spędziliśmy cała noc ze sobą (nie kochalismy się). Rozmawialiśmy, calowalismy, prrzytulalismy, aż wkoncu zasnelismy razem przytuleni.
Dalej potoczyło się już samo. Nadal codzienny kontakt, mile słowa, co by chciał ze mną robić, nagie zdjęcia itp. Podczas moich kolejnych delegacji również przyjeżdżał. Widywalismy się co tydzień, dwa. Wkoncu na jednym ze spotkań doszło do zbliżenia. Zasada była jasna, nikt nie chce zmienić swojego życia.
Spotkań w sumie może było z 8-10. Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia, za każdym razem żałowałam że się widzieliśmy, wiedziałam że to nie jest dobre, moralne. Ale on ciągle je we mnie dusił, mówił że liczy się własne szczęście, że zamyka oczy a tam ja, że nie może pracować, że tak łatwo nie odpuści. Nakrecilam się. Podobało mi się to, że ktoś mnie adoruje, że jest coś świeżego.
Zawsze jak słyszałam o takich historiach to myślałam, że jak tacy ludzie mogą to robić...
Koniec końców jego kontakt przez komunikator trochę oslab, jak zapytałam co się stało to usłyszałam, że dostał również wyrzutów sumienia + dużo pracy , ale nadal pisał, nadal się spotykał. Mi zaczęło zależeć. Jak nie odzywał się przez kilka godzin to pisałam do niego... Pewnie się przestraszył.
Przez święta miałam problemy z telefonem, musiałam usunąć aplikacje w której pisaliśmy i zainstalować na nowo. Wiedział, że straciłam wszystko - nasze rozmowy i zdjęcia. Od tego czasu już nawet nie dostałam życzeń na Nowy Rok. Odpisywał, ale raczej od niechcenia.
Na pytanie czy się spotkamy w styczniu dostałam wiadomość, że lepiej jakbyśmy się juz nie widzieli, to rozwali moje i jego życie. A za dużo mamy do stracenia. Tego nie da się tak dalej ciągnąć.
Napisał mi to, co ja probowalam napisać od jakiego czasu. Miałam to w głowie od samego początku, a dusilam to w sobie.
I tak kontakt się urwał...
A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
Trafił w zły moment, wtedy gdy między mną a moim partnerem było gorzej, brakowało czułości, zainteresowania. Dał mi to...
Facet ewidentnie nie zamierza tego ciagnąć dalej, a powod pewnie jest jeden; Dostał to, na czym mu żależało, kilka miłych chwil z miłą i chętną kobietą.
Skończył, gdy zauwązył, że z twojej strony zaczyna być coś więcej. Po co mu kłopoty? Krótki skok na boku w niczym mu nie zagraża, regularny romans już pewnie tak.
Otrząsnij się i zacznij mysleć jak dorosła, odpowiedzialna osoba. Co z twoim związkiem i partnerem? Chcesz dalej z nim być?
Dobrze, że to się skończyło. Na twoim przykładzie widać jak "tacy" faceci działają.
Myślę, że on się wyspecjalizował w takich zdradach. Osiągnął cel i się wycofał.
Perfidnie użył twoich argumentów, czyli nagle to już było złe i niemoralne, z tym, że jakoś jego nie można do zmiany zdania przekonać.
Przykro mi bo zostałaś "złowiona" na masę kłamstw. Mówił i pisał rzeczy, o których wiedział, że nie są prawdziwe ale się "sprawdzą".
Klasyczny oszust.
Szczęśliwie dla ciebie to koniec i gdyby się odezwał po czasie to niczego z nim nie wyjaśniaj, zero rozmowy bo on nie jest ani odpowiedzialnym, ani dobrym człowiekiem.
Co do ciebie, zastanów się gdzie był twój słaby punkt, co nie gra w twoim związku?
Czemu się dziwisz facetowi? dostał co chciał, zaliczył panienkę to nara.
Trafił w zły moment, wtedy gdy między mną a moim partnerem było gorzej, brakowało czułości, zainteresowania. Dał mi to...
Jak łatwo tłumaczysz sobie własną zdradę - "zły moment" - i już, nieee Ty nic złego nie zrobiłaś, to ten moment ale nie Ty. A co Ciebie do tego skłoniło? mi wynika że ...nuda w związku.
A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
Ty nie żałujesz swojej zdrady, tylko że on Ciebie zostawił. To teraz żeby zachować symetrię w przyrodzie powinnaś odejść od partnera, bo do czego on jest Tobie potrzebny?
Otrząsnij się i zacznij mysleć jak dorosła, odpowiedzialna osoba. Co z twoim związkiem i partnerem? Chcesz dalej z nim być?
Na otrząśnięcie się to już raczej za późno, popłynęła i utonęła.
Odpowiedzialność? u osoby która zniszczyła swój związek i była gotowa rozwalić czyjeś małżeństwo, jej nie znajdziesz.
Przykro mi bo zostałaś "złowiona" na masę kłamstw. Mówił i pisał rzeczy, o których wiedział, że nie są prawdziwe ale się "sprawdzą".
Klasyczny oszust.
Ale tutaj akurat była klasyczna PARA oszustów. Tylko oszukiwali swoich partnerów. Oboje dostali to co chcieli: on darmowy seks i podbicie ego (dalej jestem w stanie wyrwać młodszą babkę), ona dostała adoratora dzięki któremu poczuła się atrakcyjna do tego atrakcyjny seks (zakazany owoc smakuje dużo bardziej)
Nie widzę w tej dwójce ofiary.
Było, minęło, teraz warto przemyśleć co nie gra w twoim związku.
6 2020-01-04 11:17:13 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-04 11:23:12)
Nie ma co oceniać zachowania tego faceta, bo jest jednoznaczne. Wiedział co robi, chciał i dostał to. O tym, co na ten temat sądzę, nie będę tutaj pisał, tym bardziej, żę gość ma rodzinę.
Zastanawia mnie tylko to, jak bardzo dokładnie tacy faceci trafiają swoimi tanimi tekstami czy tez oferowaniem tej "cennej" uwagi i atencji kobietom akurat w ten moment, kiedy tym kobietom jest niby źle..Dlaczego poza tym, tak łatwo jest dla tych czułych słówek, atencji i zainteresowania zupełnie popełynąć..? Te zdanie można pisać tutaj setki razy w podobnych wątkach. Zastanawia mnie dlaczego tak wielu osobom zaczyna przestać odpowiadać to uporzadkowane i ułożone życie, nawet z odrobiną rutyny, nudy i wypalenia, skoro w natkłoku codzinnego życia jest to właściwie nieuniknione.
Jeśli ktoś poczekuje przez całe życie ciągłego okazywania zainteresowania, emocji czy podbudowywania ego, to najlepiej chyba pozostać na etapie otwartych związków.. Zastanawia mnie czy powoli w dzisiejszych czasach nadrzędnym celem ludzi nie staje się potrzeba bycia bez przerwy adorowanym czy też pokazywaniem samemu sobie jacy to nie jesteśmy zaje...ści. Mi osobiście wydaje się to zwyczajnie żałosne, ale to tylko moje subiektywne odczucie.
Norimedel napisał/a:Od początku wiem, że spotkam się z opiniami krytykującymi moje zachowanie. Nie zrobiłam dobrze... Zdaje sobie z tego sprawę, ale póki co nie potrafię sobie tego poukładać w głowie.
Ale od początku...
Ja 28 (w stałym kilkuletnim związku) , on 15 lat starszy (żona, córka)... Dobrze się zaczyna...
Poznaliśmy się na kilkudniowym wyjeździe branżowym. Nie powiem, wpadł mi w oko, ale jako kolega, po prostu dobrze się z nim rozmawiało. Dzień przed moim odjazdem zaczęliśmy do siebie pisać na komunikatorze. Pisaliśmy ze sobą cała noc. Chciał, żebym przyszła do Niego do pokoju. Odmówiłam.
Kolejnego dnia z samego rana spotkał mnie podczas spaceru i pocałował... Ja przerażona tym co się stało uciekłam, odeszłam bez słowa. Ale kontakt się nie urwał... Mimo, że każdy wrócił do swojego życia, swoich rodzin i miast pisaliśmy że soba codziennie. Od porannego dzień dobry, do wieczornego dobranoc. Od rozmów o tym co akurat jesz, do tego, że nie moze o mnie zapomnieć, ma mnie cały czas przed oczami.
Sprawa zaczęła się komplikowac, gdy wyjechałam w delegację. Przyjechał do tego samego hotelu. Spędziliśmy cała noc ze sobą (nie kochalismy się). Rozmawialiśmy, calowalismy, prrzytulalismy, aż wkoncu zasnelismy razem przytuleni.
Dalej potoczyło się już samo. Nadal codzienny kontakt, mile słowa, co by chciał ze mną robić, nagie zdjęcia itp. Podczas moich kolejnych delegacji również przyjeżdżał. Widywalismy się co tydzień, dwa. Wkoncu na jednym ze spotkań doszło do zbliżenia. Zasada była jasna, nikt nie chce zmienić swojego życia.
Spotkań w sumie może było z 8-10. Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia, za każdym razem żałowałam że się widzieliśmy, wiedziałam że to nie jest dobre, moralne. Ale on ciągle je we mnie dusił, mówił że liczy się własne szczęście, że zamyka oczy a tam ja, że nie może pracować, że tak łatwo nie odpuści. Nakrecilam się. Podobało mi się to, że ktoś mnie adoruje, że jest coś świeżego.
Zawsze jak słyszałam o takich historiach to myślałam, że jak tacy ludzie mogą to robić...
Koniec końców jego kontakt przez komunikator trochę oslab, jak zapytałam co się stało to usłyszałam, że dostał również wyrzutów sumienia + dużo pracy , ale nadal pisał, nadal się spotykał. Mi zaczęło zależeć. Jak nie odzywał się przez kilka godzin to pisałam do niego... Pewnie się przestraszył.
Przez święta miałam problemy z telefonem, musiałam usunąć aplikacje w której pisaliśmy i zainstalować na nowo. Wiedział, że straciłam wszystko - nasze rozmowy i zdjęcia. Od tego czasu już nawet nie dostałam życzeń na Nowy Rok. Odpisywał, ale raczej od niechcenia.
Na pytanie czy się spotkamy w styczniu dostałam wiadomość, że lepiej jakbyśmy się juz nie widzieli, to rozwali moje i jego życie. A za dużo mamy do stracenia. Tego się da się tak dalej ciągnąć.
Napisał mi to, co ja probowalam napisać od jakiego czasu. Miałam to w głowie od samego początku, a dusilam to w sobie.
I tak kontakt się urwał...
A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
Trafił w zły moment, wtedy gdy między mną a moim partnerem było gorzej, brakowało czułości, zainteresowania. Dał mi to...Facet ewidentnie nie zamierza tego ciagnąć dalej, a powod pewnie jest jeden; Dostał to, na czym mu żależało, kilka miłych chwil z miłą i chętną kobietą.
Skończył, gdy zauwązył, że z twojej strony zaczyna być coś więcej. Po co mu kłopoty? Krótki skok na boku w niczym mu nie zagraża, regularny romans już pewnie tak.Otrząsnij się i zacznij mysleć jak dorosła, odpowiedzialna osoba. Co z twoim związkiem i partnerem? Chcesz dalej z nim być?
Dziękuję za wiadomość i za to , że mnie nie oceniasz.
Tak to prawda. Dostał to co chciał, a jak ja zaczęłam coś czuć mocniej... To uciekł... Jestem z tych co kocha za bardzo. Jestem na zewnątrz silna, stanowcza, ale jak wchodzą uczucia to miękne.
Jest to może też poklosie po tym, że zostałam zdradzona kiedyś przez mojego ex narzeczonego. Straciłam wtedy zaufanie do miłości. Uważałam i nadal uważam, że niczego nie można być w życiu pewnym, a już najbardziej tego, że ktoś na pewno przy nas będzie.
Mój związek. Brakowało mi czułości, mój partner jest raczej mało wylewny w słowach, ale bardziej w czynach, przytula się, dba, całuję.
Ale od jakiegoś czasu stracił trochę ochotę na zbliżenia. Rozmawialiśmy o tym, sam nie wie dlaczego.
To co się działo teraz przez te 3.5 Msc, było mnie mniej, wiecej delegacji sprawiło że jest między nami lepiej. Chcę to dalej ciągnąć.
A z drugiej strony mam taki 'ałł' w sercu.
Dobrze, że to się skończyło. Na twoim przykładzie widać jak "tacy" faceci działają.
Myślę, że on się wyspecjalizował w takich zdradach. Osiągnął cel i się wycofał.
Perfidnie użył twoich argumentów, czyli nagle to już było złe i niemoralne, z tym, że jakoś jego nie można do zmiany zdania przekonać.Przykro mi bo zostałaś "złowiona" na masę kłamstw. Mówił i pisał rzeczy, o których wiedział, że nie są prawdziwe ale się "sprawdzą".
Klasyczny oszust.
Szczęśliwie dla ciebie to koniec i gdyby się odezwał po czasie to niczego z nim nie wyjaśniaj, zero rozmowy bo on nie jest ani odpowiedzialnym, ani dobrym człowiekiem.Co do ciebie, zastanów się gdzie był twój słaby punkt, co nie gra w twoim związku?
Równie dobrze na jej przykładzie widać jak "takie" kobiety działają. Chwila nie halo w związku i już jest gotowa na romans z innym. Zamiast pookładać swoje relacje w swoim związku poszła w romans.
"Złowiona"? przecie ona z otwartymi oczami poszła w tango, nikt jej do niczego nie zmuszał, poszła bo chciała gdyby nie chciała to by go pogoniła.
Jej związek nie ma nic do rzeczy ale jej głowa jak najbardziej.
Pewnie że dostaniesz krytykę i to ostrą. Jakby można było klnąc to być dostała solidną dawkę epitetów na swój temat.
Zastanawiałem się czemu tak ludzie ostro reagują, czemu zdrada wywołuje takie emocje w komentarzach.
To jest łatwe w sumie do wytłumaczenia. Oni się boją. Panicznie się boją że spotka ich to samo. Kobiety się boją bo "taka" jak ty może "zabrać" im męża, zaś mężczyźni się boją aby ich żony nie poszły w twoje ślady. Strach, lęk powoduje agresywne zachowanie. Jesteś zagrożeniem dla ładu społecznego. Dlatego u ludzi uruchamia się cały arsenał krytyki negatywnej. Strach im spogląda w oczy gdy czytają wątki zdrady.
Nie ma co tutaj wskazywać kto jest bardziej winny. Widać jedynie właśnie tą ciągła potrzebę istnienia płomienia, emocji, żaru i niestających iskier czy też odmiany, wrażeń. Dotyczy to OBU stron. Pytanie brzmi fdlaczego dopiero takie akcje są potrzebne, żęby naprawić coś w swoim życiu. Czuję, że jest mi bardzo blisko do partnera Autorki, bo za najistotniejsze uważam czyny a nie słowa. Za zbyt częste przytulanki i zbyt wylewna czułość zwyczajnie mnie męczą, gdzie czuję się niekomfortowo.
11 2020-01-04 11:29:03 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-01-04 11:33:00)
Na otrząśnięcie się to już raczej za późno, popłynęła i utonęła.
Odpowiedzialność? u osoby która zniszczyła swój związek i była gotowa rozwalić czyjeś małżeństwo, jej nie znajdziesz.
Fakt, narozrabiala jak pijany zając w kapuście, ale może znajdzie się dla niej choć cień usprawiedliwienia? Wiele manipulacji facet wobec niej zasotosował, urabial ją sobie a pewnie zna się na tym, jak mało kto. Ma żonę i rodzinę, ale albo to jest totalna ściema, albo totalna farsa to jego malżeństwo. Tutaj raczej bym autorki nie obciązala winą za to, że chciala rozwalić czyjeś małżeństwo, raczej on bardziej o to zabiegał. Niewykluczone, że wcale mu na malżeństwie nie zależy albo wcale go nie ma, a mówi tak każdej bo to wygodne, można się w pewnym momencie po angielsku z romansu wycofać i nie musieć się nawet specjalnie tłumaczyć. Facet masakra jakaś.
Autorko, jesli chcesz sobie naprawdę pomóc, to zrób coś dla siebie i zastanów się, dlaczego temu facetowi uległaś? Co w twoim życiu/związku jest nie tak, że tak ci się spodobało w końcu jego nadskakiwanie i dalaś się oczarować miłymi słówkami? Dlaczego ci się to podobało? Masz zaniżone poczucie własnej wartości, że potrzebujesz takich tanich chwytów, aby się poczuć dobrze jako kobieta?
Edit; Rozminęłyśmy się wpisami, wyżej napisalas trochę więcej o sobie i to jakoś tam może być usprawiedliwieniem. Jednak co z tym teraz chcesz zrobić?
Na otrząśnięcie się to już raczej za późno, popłynęła i utonęła.
Odpowiedzialność? u osoby która zniszczyła swój związek i była gotowa rozwalić czyjeś małżeństwo, jej nie znajdziesz.
Rozwalić czyjeś małżeństwo, rozbawileś mnie, serio bo na moje oko to ten facet ma atrapę małżeństwa. Co ciekawsze, atrapy bywają bardzo trwałe.
Koleś pewnie już mami następna ofiarę.
maku2 napisał/a:Na otrząśnięcie się to już raczej za późno, popłynęła i utonęła.
Odpowiedzialność? u osoby która zniszczyła swój związek i była gotowa rozwalić czyjeś małżeństwo, jej nie znajdziesz.Rozwalić czyjeś małżeństwo, rozbawileś mnie, serio bo na moje oko to ten facet ma atrapę małżeństwa. Co ciekawsze, atrapy bywają bardzo trwałe.
Koleś pewnie już mami następna ofiarę.
Za wiele o swoim małżeństwie nie mówił.
Wiem tyle, że Żona dużo pracuje i dużo zarabia (jakoś 3x tyle co on). On musiał przejąć obowiązki matki i ojca.
Jestem z tych co kocha za bardzo.
Niezły dowcip.
Spytaj swojego zdradzonego partnera czy myśli to samo o tobie.
Może te pokłady miłości w tobie są tak ogromne, że wystarczy dla partnera, kumpli z pracy i kilku sąsiadów.
Norimedel napisał/a:Jestem z tych co kocha za bardzo.
Niezły dowcip.
Spytaj swojego zdradzonego partnera czy myśli to samo o tobie.
Może te pokłady miłości w tobie są tak ogromne, że wystarczy dla partnera, kumpli z pracy i kilku sąsiadów.
Masz prawo tak mówić. Zdaje sobie sprawę, że moje zachowanie zasługuje na takie komentarze.
Kocham za bardzo w sensie że mocno się angażuje. Jak tak pijawka trochę.
16 2020-01-04 11:42:02 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-01-04 11:49:05)
Jeszcze powiedz, że on ma twoje nagie zdjęcia a ty jego nie:)
Jak mu nie powiedziałaś że musiałaś wykasowac to nie mów.
A przede wszystkim po co Ci twój związek? Nic Cię nie trzyma.
A gość ma opracowany scenariusz do perfekcji, nawet z zabezpieczeniem w postaci tych fotek.
Napisz mu że zaczęłaś pracować na kamerkach lub coś w tym stylu, i że go kochasz i powiesz żonie, będzie miał trochę emocji..a raczej powiedz, by nie było śladu. i że zerwalas z chłopakiem.;)
Bo że nie było w tym żadnego zauroczenia Tobą to chyba już wiesz?
Jeszcze powiedz, że on ma twoje nagie zdjęcia a ty jego nie:)
Jak mu nie powiedziałaś że musiałaś wykasowac to nie mów.
A przede wszystkim po co Ci twój związek? Nic Cię nie trzyma.A gość ma opracowany scenariusz do perfekcji, nawet z zabezpieczeniem w postaci tych fotek.
Napisz mu że zaczęłaś pracować na kamerkach lub coś w tym stylu, i że go kochasz i powiedz żonie, będzie miał trochę emocji..a raczej powiedz, by nie było śladu. i że zerwalas z chłopakiem.;)
Bo że nie było w tym żadnego zauroczenia Tobą to chyba już wiesz?
Cześć zdjęć mam. Ale jakie to ma znaczenie?
Kocham za bardzo w sensie że mocno się angażuje. Jak tak pijawka trochę.
Nie mieszajmy kochania z zaangażowaniem.
Zwłaszcza z zaangażowaniem w zdradę.
Jak kiedyś kogoś pokochasz (nawet nie musi być za bardzo) to teksty testujących swoją atrakcyjność żonatych facetów nie będą w stanie cię ogłupić.
maku2 napisał/a:Na otrząśnięcie się to już raczej za późno, popłynęła i utonęła.
Odpowiedzialność? u osoby która zniszczyła swój związek i była gotowa rozwalić czyjeś małżeństwo, jej nie znajdziesz.Fakt, narozrabiala jak pijany zając w kapuście, ale może znajdzie się dla niej choć cień usprawiedliwienia? Wiele manipulacji facet wobec niej zasotosował, urabial ją sobie a pewnie zna się na tym, jak mało kto. Ma żonę i rodzinę, ale albo to jest totalna ściema, albo totalna farsa to jego malżeństwo. Tutaj raczej bym autorki nie obciązala winą za to, że chciala rozwalić czyjeś małżeństwo, raczej on bardziej o to zabiegał. Niewykluczone, że wcale mu na malżeństwie nie zależy albo wcale go nie ma, a mówi tak każdej bo to wygodne, można się w pewnym momencie po angielsku z romansu wycofać i nie musieć się nawet specjalnie tłumaczyć. Facet masakra jakaś.
Cień usprawiedliwienia miałbym gdyby to było jakieś zauroczenie i szał w głowie a nie w przypadku takiej zdrady.
Jakie to manipulacje facet zastosował, zobacz co ona pisze:
Poznaliśmy się na kilkudniowym wyjeździe branżowym. Nie powiem, wpadł mi w oko, ale jako kolega, po prostu dobrze się z nim rozmawiało. Dzień przed moim odjazdem zaczęliśmy do siebie pisać na komunikatorze. Pisaliśmy ze sobą cała noc. Chciał, żebym przyszła do Niego do pokoju. Odmówiłam.
On pisał ale i ona pisała to oni są winni tego razem a nie tylko on i wtedy mu odmówiła, można? można a co ona dalej robi
Kolejnego dnia z samego rana spotkał mnie podczas spaceru i pocałował... Ja przerażona tym co się stało uciekłam, odeszłam bez słowa.
Tu powinien dostać w pysk albo ostra reprymendę a ona:
Ale kontakt się nie urwał... Mimo, że każdy wrócił do swojego życia, swoich rodzin i miast pisaliśmy że soba codziennie. Od porannego dzień dobry, do wieczornego dobranoc. Od rozmów o tym co akurat jesz, do tego, że nie moze o mnie zapomnieć, ma mnie cały czas przed oczami.
Skoro ona jest zainteresowana skoro po pocałunku nie zerwała kontaktu to on pisze dalej bo może a nóż się coś uda
Sprawa zaczęła się komplikowac, gdy wyjechałam w delegację. Przyjechał do tego samego hotelu. Spędziliśmy cała noc ze sobą (nie kochalismy się). Rozmawialiśmy, calowalismy, prrzytulalismy, aż wkoncu zasnelismy razem przytuleni.
Skąd on wiedział gdzie ona jest? (może go zaprosiła?)Kto go wpuścił do pokoju? Całusy? Przytulasy? Uważasz że ona ma nie halo z głową i nie wiedziała do czego to zmierza?
Dalej potoczyło się już samo. Nadal codzienny kontakt, mile słowa, co by chciał ze mną robić, nagie zdjęcia itp.
No tak przecież koledze wysyła się nagie zdjęcia, widocznie nigdy nie miałem prawdziwej koleżanki bo żadna mi zdjęcia nie wysłała.
Podczas moich kolejnych delegacji również przyjeżdżał. Widywalismy się co tydzień, dwa. Wkoncu na jednym ze spotkań doszło do zbliżenia.
No tak manipulant a ona taka bezbronna.
Zasada była jasna, nikt nie chce zmienić swojego życia.
Aaa czyli jednak coś uzgodnili, sex bez uczucia, tak nowocześnie.
Salomonka facet masakra fakt ale i autorka masakra.
Rozwalić czyjeś małżeństwo, rozbawileś mnie, serio bo na moje oko to ten facet ma atrapę małżeństwa. Co ciekawsze, atrapy bywają bardzo trwałe.
Koleś pewnie już mami następna ofiarę.
Śmiech to zdrowie nie żałuj sobie.
Nie wiem jakie on ma małżeństwo ale w małżeństwie są dwie osoby jego żona pewnie nie wie o zdradzie i to jej małżeństwo się sypnie.
Kocham za bardzo w sensie że mocno się angażuje. Jak tak pijawka trochę.
-Mój związek. Brakowało mi czułości, mój partner jest raczej mało wylewny w słowach, ale bardziej w czynach, przytula się, dba, całuję.
Ale od jakiegoś czasu stracił trochę ochotę na zbliżenia. Rozmawialiśmy o tym, sam nie wie dlaczego.
I dla seksu zniszczyłaś swój związek?, brawo.
Chcę to dalej ciągnąć.
Co chcesz ciągnąć?
Pewnie że dostaniesz krytykę i to ostrą. Jakby można było klnąc to być dostała solidną dawkę epitetów na swój temat.
Zastanawiałem się czemu tak ludzie ostro reagują, czemu zdrada wywołuje takie emocje w komentarzach.
To jest łatwe w sumie do wytłumaczenia. Oni się boją. Panicznie się boją że spotka ich to samo. Kobiety się boją bo "taka" jak ty może "zabrać" im męża, zaś mężczyźni się boją aby ich żony nie poszły w twoje ślady. Strach, lęk powoduje agresywne zachowanie. Jesteś zagrożeniem dla ładu społecznego. Dlatego u ludzi uruchamia się cały arsenał krytyki negatywnej. Strach im spogląda w oczy gdy czytają wątki zdrady.
Jakże było to do przewidzenia, że Szanowny Pan Hrefi - obrońca wszelkiej maści kochanków i zdradzaczy pojawi sie z pokrzepiającym komentarzem ..... kto się boi to się boi, a kto po prostu chce wyrazić swoje zdanie na temat takich historii, to już nie ma prawa?
Autorko, nie zdradziłaś partnera, tylko sama siebie. Bardzo Ci współczuję, bo kiedy tak na prawdę dotrze do Ciebie wszystko, bez samousprawiedliwienia w postaci poszukiwania winnych to będzie Ci bardzo źle. Postaraj się potraktować to, co się wydarzyło jako lekcję, przerób w głowie, przetraw i wyciagnij wnioski. Powodzenia.
maku2:
Jesteś bardzo krytyczny co do mojej postawy.
Może to złe, może niedobre, ale nadal chce życ w związku w którym jestem.
Masz rację, nikt mnie do niczego nie zmuszał. To on sam wynajmowal pokoje w tym samym hotelu, ale to odemnie wiedział gdzie i kiedy. To ja podałam nr pokoju. Tak... Masz rację. Nie wiem co mną kierowało. Dobry seks? Słabe wytłumaczenie. Owszem żałuję. Tyle mogę powiedzieć.
Hrefi napisał/a:Pewnie że dostaniesz krytykę i to ostrą. Jakby można było klnąc to być dostała solidną dawkę epitetów na swój temat.
Zastanawiałem się czemu tak ludzie ostro reagują, czemu zdrada wywołuje takie emocje w komentarzach.
To jest łatwe w sumie do wytłumaczenia. Oni się boją. Panicznie się boją że spotka ich to samo. Kobiety się boją bo "taka" jak ty może "zabrać" im męża, zaś mężczyźni się boją aby ich żony nie poszły w twoje ślady. Strach, lęk powoduje agresywne zachowanie. Jesteś zagrożeniem dla ładu społecznego. Dlatego u ludzi uruchamia się cały arsenał krytyki negatywnej. Strach im spogląda w oczy gdy czytają wątki zdrady.
Jakże było to do przewidzenia, że Szanowny Pan Hrefi - obrońca wszelkiej maści kochanków i zdradzaczy pojawi sie z pokrzepiającym komentarzem ..... kto się boi to się boi, a kto po prostu chce wyrazić swoje zdanie na temat takich historii, to już nie ma prawa?
Autorko, nie zdradziłaś partnera, tylko sama siebie. Bardzo Ci współczuję, bo kiedy tak na prawdę dotrze do Ciebie wszystko, bez samousprawiedliwienia w postaci poszukiwania winnych to będzie Ci bardzo źle. Postaraj się potraktować to, co się wydarzyło jako lekcję, przerób w głowie, przetraw i wyciagnij wnioski. Powodzenia.
Tak, tego też jestem świadoma. Będę miec to w głowie do końca życia.
Już boli jak cholera. Nie szukam winnych. Wina leży po obu stronach. On chcial, zabiegał, ja ulegalam.
RangeRove'a napisał/a:Hrefi napisał/a:Pewnie że dostaniesz krytykę i to ostrą. Jakby można było klnąc to być dostała solidną dawkę epitetów na swój temat.
Zastanawiałem się czemu tak ludzie ostro reagują, czemu zdrada wywołuje takie emocje w komentarzach.
To jest łatwe w sumie do wytłumaczenia. Oni się boją. Panicznie się boją że spotka ich to samo. Kobiety się boją bo "taka" jak ty może "zabrać" im męża, zaś mężczyźni się boją aby ich żony nie poszły w twoje ślady. Strach, lęk powoduje agresywne zachowanie. Jesteś zagrożeniem dla ładu społecznego. Dlatego u ludzi uruchamia się cały arsenał krytyki negatywnej. Strach im spogląda w oczy gdy czytają wątki zdrady.
Jakże było to do przewidzenia, że Szanowny Pan Hrefi - obrońca wszelkiej maści kochanków i zdradzaczy pojawi sie z pokrzepiającym komentarzem ..... kto się boi to się boi, a kto po prostu chce wyrazić swoje zdanie na temat takich historii, to już nie ma prawa?
Autorko, nie zdradziłaś partnera, tylko sama siebie. Bardzo Ci współczuję, bo kiedy tak na prawdę dotrze do Ciebie wszystko, bez samousprawiedliwienia w postaci poszukiwania winnych to będzie Ci bardzo źle. Postaraj się potraktować to, co się wydarzyło jako lekcję, przerób w głowie, przetraw i wyciagnij wnioski. Powodzenia.Tak, tego też jestem świadoma. Będę miec to w głowie do końca życia.
Już boli jak cholera. Nie szukam winnych. Wina leży po obu stronach. On chcial, zabiegał, ja ulegalam.
Jeśli opowiadasz w taki sposób to niestety nie rozumiesz nic. Błagam tylko nie tekst on naciskał, a ja uleglam, to brzmi tak słabo, że aż przykro czytać. Nie oceniam Cię, ale Ciebie nie boli fakt, że zdradzilas, a to, że się skończyło. Teraz czujesz się oszukana, ale nie miałaś przez cały ten czas odwagi, by to zakończyć. Nie moja sprawa, Ale dobrze byłoby gdybyś pi tym wszystKim dowiedziała się od siebie samej dlaczego.
Mam nadzieje, ze partner autorki postu przejrzy na oczy. Przeciez to jak życie z bomba zegarowa. Najgorzej, ze Ona ma 28 lat i apogeum szukania motyli, wrażeń zaczyna sie u kobiet pozniej. W jej przypadku juz teraz widac, ze to typ kobiety z ktora nic stalego nie da sie zbudowac i trzeba trzymac z daleka. Oj przydalaby sie taka Szkarłatna litera, jak wieki temu.
ale może znajdzie się dla niej choć cień usprawiedliwienia? Wiele manipulacji facet wobec niej zasotosował, urabial ją sobie a pewnie zna się na tym, jak mało kto. Ma żonę i rodzinę, ale albo to jest totalna ściema, albo totalna farsa to jego malżeństwo. Tutaj raczej bym autorki nie obciązala winą za to, że chciala rozwalić czyjeś małżeństwo, raczej on bardziej o to zabiegał.
Prezentujesz takie fajne dla kobiet manipulacje, które nam też wcisnęła Autorka. A to samo poszło, a bo on taki atrakcyjny, a ja w złym momencie małżeństwa, a bo musiało być tak jak on chce, a tak po prawdzie to tam mnie nie było, a po wszystkim to on był wcieleniem zła i można mu dopowiedzieć wszystko co najgorsze.
Ja taką postawę nazywam kryzysem kobiecości, usprawiedliwianiem się tam gdzie nie ma usprawiedliwień. Oboje byli dla siebie atrakcyjni i oboje nie przypadkiem wylądowali w hotelowym pokoju.
Norimedel
Jestem krytyczny bo jaki mam być? jesteś dorosła i wcale nie jesteś zagubiona żeby Ciebie pocieszać. Tylko prawda Cię wyzwoli, musisz ją usłyszeć i przyjąć. Jeśli dalej będziesz z siebie robiła ofiarę to nic w Twoim życiu się nie zmieni.
Jeśli opowiadasz w taki sposób to niestety nie rozumiesz nic. Błagam tylko nie tekst on naciskał, a ja uleglam, to brzmi tak słabo, że aż przykro czytać. Nie oceniam Cię, ale Ciebie nie boli fakt, że zdradzilas, a to, że się skończyło. Teraz czujesz się oszukana, ale nie miałaś przez cały ten czas odwagi, by to zakończyć.
Dokładnie tak, autorka przedstawia siebie jako ofiarę, ba porzuconą, wykorzystaną ofiarę a przecież:
-Nakrecilam się. Podobało mi się to, że ktoś mnie adoruje, że jest coś świeżego.
-Mi zaczęło zależeć. Jak nie odzywał się przez kilka godzin to pisałam do niego... Pewnie się przestraszył.
-Wiedział, że straciłam wszystko - nasze rozmowy i zdjęcia.
-A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
Przecież tu bije po oczach jej żal ale nie żal na zasadzie co ja zrobiłam tylko żal że się skończyło.
Może to złe, może niedobre, ale nadal chce życ w związku w którym jestem.
Tylko po co a właściwie z jakiego powodu chcesz być z człowiekiem którego już nie kochasz (przecież serce krwawi Ci po innym)? Twoja relacja o zaangażowaniu do tamtego jasno wskazuje ze Twój partner poszedł na bocznicę, gdyby wasz romans się rozwinął i on powiedział "chodź" to gdzie byłby Twój misio?
Pytam poważnie po co ciągnąć związek w którym zdechły motylki a właściwie odleciały do innego?
" Może to złe, może niedobre, ale nadal chce życ w związku w którym jestem" - jeśli uważasz Autorko, że niedobre będzie naprawić relacje z partnerem, to jednoznacznie świadczy na jakim etapie jesteś i jaki masz stosunek do obecnego partnera. Jeśli zaś uważasz, że POMIMO TEGO, co się stało chcesz poprawić swój związek to tylko dobrze o Tobie świadczy, bo właśnie widać w Tobie resztki przyzwoitości. Związałaś się ze swoim partnerem z określonych powodów, dla których to stał się ważną osobą w życiu..Czy uważasz, że tak łatwo o tym można zapomnieć na skutek krótkiej, burzliwej relacji z kimś, kto i tak nie miał do Ciebie ostatecznie szacunku. Najgorsze w tego typu postępowaniu jest przekładanie tego krótkotrwałego wybuchu namiętności, sypiącej się adoracji i świeżości nad trwałe uczucie i stabilność związku. Powiem szczerze, iż liczne pojawiąjące się tego typu wątki naprawdę dają do myśłenia, że ludzie się gdzieś dzisiaj gubią w swoich odczuciach i to mocno. Ważniejsza jest krótka chwila przyjemności niż ciężka nierzadko praca nad relacją. Skoro potrzeba ciągłej atencji i emocji są nadrzędne same w sobie, to w takim razei po co nam w ogóle do szczęścia jakikolwiek człowiek u boku, skoro ma nam się znudzić?
Z jednej strony piszesz , że:
A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
Trafił w zły moment, wtedy gdy między mną a moim partnerem było gorzej, brakowało czułości, zainteresowania. Dał mi to...
a później piszesz
Może to złe, może niedobre, ale nadal chce życ w związku w którym jestem.
Więc jak to jest w końcu ? Nie da się " mieć ciastko i zjeść ciastko". Narozrabiałaś, nabałaganiłaś sobie w życiu - zdarza się , nie oceniam. Ale skoro piszesz, że chcesz żyć w aktualnym związku to Twoja uwaga na tym powinna się koncentrować . Tymczasem wspominasz ex romans i przeżywasz utratę kochanka. Taki stan rzeczy zrobi w Twoim życiu jeszcze większy bałagan niż masz, później naprawdę ciężko jest się odgruzować. Może to czas na wyciągnięcie słusznych wniosków i przewartościowanie swojego życia.
Jeżeli mieliście w związku kryzys (napisałaś w formie przeszłej) to rozumiem, że już kryzys zażegnany ? W sytuacjach kryzysowych trzeba dojść do sedna problemu i włożyć pracę w relację. Ucieczki w przelotne zauroczenia zawsze, ale to zawsze kończą się katastrofą - i cierpią niewinne ofiary.
29 2020-01-04 14:43:49 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2020-01-04 14:44:48)
Wiesz jakie będą komentarze, bo nie mogą być inne. Pogłaszczą Cię po główce tylko ci, co mają takie same winy.
Jak się pogarsza w związku, a zależy na tym związku, to się rozmawia i rozwiązuje problemy. Gdy nie widzi się szans na poprawę, lub już nie zależy, to się kończy związek i wtedy można szukać następnego. Gorzej że u Ciebie nawet teraz brak głębszej refleksji, że byłaś nie fair wobec partnera, nie mówiąc o tym, że to usprawiedliwiasz na najgłupsze możliwe sposoby, no on tak nalegał że musiałaś ulec, no tak źle było w twoim związku i tak byłaś zaniedbywana że nie mogłaś się oprzeć...
A teraz jakby nigdy nic "chcesz nadal być",bo lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Słabe. Chciałabyś się znaleźć na miejscu twojego faceta? Nawet teraz, gdy nagle znowu chcesz z nim być?
30 2020-01-04 14:45:18 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-01-04 14:49:10)
Salomonka napisał/a:ale może znajdzie się dla niej choć cień usprawiedliwienia? Wiele manipulacji facet wobec niej zasotosował, urabial ją sobie a pewnie zna się na tym, jak mało kto. Ma żonę i rodzinę, ale albo to jest totalna ściema, albo totalna farsa to jego malżeństwo. Tutaj raczej bym autorki nie obciązala winą za to, że chciala rozwalić czyjeś małżeństwo, raczej on bardziej o to zabiegał.
Prezentujesz takie fajne dla kobiet manipulacje, które nam też wcisnęła Autorka. A to samo poszło, a bo on taki atrakcyjny, a ja w złym momencie małżeństwa, a bo musiało być tak jak on chce, a tak po prawdzie to tam mnie nie było, a po wszystkim to on był wcieleniem zła i można mu dopowiedzieć wszystko co najgorsze.
Ja taką postawę nazywam kryzysem kobiecości, usprawiedliwianiem się tam gdzie nie ma usprawiedliwień. Oboje byli dla siebie atrakcyjni i oboje nie przypadkiem wylądowali w hotelowym pokoju.
Ja zwyczajnie szukam przyczyn tego co się stalo, aby nakłonić autorkę do przemysleń i obrania jakiejś drogi w życiu, która nie pozwoli jej już więcej popełniac takich błędów. Niestety nie potrafię autorki w dwóch slowach "skasować i pozamiatać, bo to do niczego nie doprowadzi. Ot, może do tego że autorka przestanie szukać pomocy i zamknie się w swojej skorupie. Niestety, jestem kobietą jak ładnie zauważyłeś, ale to chyba nie jest powód aby mi odbierać rację i posądzać o manipulacje? Zapewniam cię, że gdyby to napisal facet, też bym napisała podobny post. Można autorkę obciążać odpowiedzialnością za zdradę, ale można też znaleźć okoliczności łagodzące, więc dlaczego tego nie zrobić? Dlatego że jest kobietą?
Czas gdy się kamieniowało za podobne wystepki dawno minął, teraz jest tylko nadzieja, że się komuś do rozumu przemówi i pomoże mu uporać się samemu z tym, co zrobił.
Można autorkę obciążać odpowiedzialnością za zdradę, ale można też znaleźć okoliczności łagodzące, więc dlaczego tego nie zrobić?
I według Ciebie jakie to są okoliczności łagodzące? Jak można sobie czy innym wytłumaczyć zdradę autorki? Pytam bom ciekaw.
Na tym forum wiele osób odsądzi Cię od czci i wiary, bo one to by nigdy tego czy tamtego nie zrobiły. Też taka kiedyś byłam. Teraz wiem, że w życiu może się nam ułożyć tak a nie inaczej i sprawi to, że w danym momencie postąpimy zwyczajnie źle. Co nie czyni z nas automatycznie złymi ludźmi.
Z jakiegoś powodu zdradziłaś swojego obecnego partnera. Nie zdradza się - ot tak, w zdrowym, spełnionym związku. Piszesz, że chcesz w tym związku pozostać, a zatem zastanów się, jak mogłabyś wspólnie ze swoim partnerem poprawić jego jakość. Porozmawiaj z nim, spróbujcie coś ustalić. Nie ma moim zdaniem sensu informować go o zdradzie, tylko mu tym dowalisz. Po prostu nie rób tego więcej, bo jak widzisz nie poprawia to człowiekowi życia.
O tamtym panu zapomnij. Ma swój świat, swoją rodzinę i nie przewiduje dla Ciebie miejsca u swojego boku. Zresztą - chciałabyś? Pamiętaj' że romans to nie prawdziwe życie. To iluzja, oszustwo i w efekcie ogromny ból' który w tej chwili czujesz. Te emocje, poczucie bycia ważną, na tyle ważną że zajęty facet zwraca na Ciebie uwagę uzależniają ale to wszystko kłamstwo. Nie jesteś przecież ważna, skoro jesteś z boku' w kącie, w ukryciu.
Ciesz się, że skończyło się tylko tak i że to tylko 3,5mca.
Wolałabyś 5 lat? Ból swojego partnera? Rozwód tamtego faceta?
Z pewnością nie. Od pana się odetnij. Tak będzie lepiej dla Ciebie. Powodzenia
33 2020-01-04 15:11:30 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-04 15:13:16)
Z pewnością jakieś okoliczności by się znalazły. Uderza jednak trochę obojętny stosunek Autorki do jej związku i partnera. Wspomniała na początku coś tam o braku czułości czy zaangażowaniu. A czy takie sprawy nie podlegają jakimś chociaż środkom naprawczym? Ma sie wrażenie, że ta strona która szuka wrażeń na boku, oczekuje zawsze i wszędzie, że partner będzie okazywał swoje uczucia i jest to tak oczywiste, że nie trzeba o tym mówić. Czy tak łatwo się odpuszcza i szuka powiewów świeżości. Zastanawia mnie ostatnio ilość takich wątków. Ciężko czasami sobie zdać sprawę czy w tego typu sytuacjach facet rzeczywiście kobietę zaniedbuje czy ona po prostu nie potrafi zaakceptować realiów codziennego życia, gdzie nie zawsze jest miejsce na emocje i uniesienia. A może nie chodzi o same owe uniesienia czy czułość, ale dostawanie ich od kogoś innego, jako elementu podbudowującego własną wartość? Zwyczajnie nie ogarniam tego, że trzeba koniecznie słyszeć miłe słowa czy otrzymywać czułe gesty, żęby czuć sie odpowiednio dowartościowanym.
Jeśli tylko zależy Ci Autorko na swoim partnerze, to sama wiesz, że powinnaś zawalczyć o tą relację.
34 2020-01-04 15:37:40 Ostatnio edytowany przez balin (2020-01-04 15:47:07)
Salomonka ale to Ty "kamieniujesz" faceta i dopowiadasz temu facetowi co najgorsze, a kobietę tłumaczysz.
Chcemy Autorce pomóc, to jasno mówmy kobiecość, to odpowiedzialność, to branie odpowiedzialności za swoje czyny na siebie. Nie mówmy, że to słabość i uległość.
Z pewnością jakieś okoliczności by się znalazły. Uderza jednak trochę obojętny stosunek Autorki do jej związku i partnera. Wspomniała na początku coś tam o braku czułości czy zaangażowaniu. A czy takie sprawy nie podlegają jakimś chociaż środkom naprawczym? Ma sie wrażenie, że ta strona która szuka wrażeń na boku, oczekuje zawsze i wszędzie, że partner będzie okazywał swoje uczucia i jest to tak oczywiste, że nie trzeba o tym mówić. Czy tak łatwo się odpuszcza i szuka powiewów świeżości. Zastanawia mnie ostatnio ilość takich wątków. Ciężko czasami sobie zdać sprawę czy w tego typu sytuacjach facet rzeczywiście kobietę zaniedbuje czy ona po prostu nie potrafi zaakceptować realiów codziennego życia, gdzie nie zawsze jest miejsce na emocje i uniesienia. A może nie chodzi o same owe uniesienia czy czułość, ale dostawanie ich od kogoś innego, jako elementu podbudowującego własną wartość? Zwyczajnie nie ogarniam tego, że trzeba koniecznie słyszeć miłe słowa czy otrzymywać czułe gesty, żęby czuć sie odpowiednio dowartościowanym.
Według mnie nie tyle chodzi o rzeczywiste zaniedbywanie czy okazywanie uczuć zawsze i wszędzie.. bo nie na tym związki polegają. Nie wydaje mi się też, by Autorka świadomie szukała romansu przed trafieniem na tego żonatego faceta. To dlaczego ludzie wdają się w romanse to emocje jakie mu towarzyszą. Budowane napięcie, nakręcanie się adrenalina... to wszystko działa jak narkotyk i chyba każdy to potwierdzi. Łatwo przekroczyć tą granicę, często początkowo całkiem nieświadomie, nie myśląc o konsekwencjach. U Autorki ta granica została przekroczona na spacerze, kiedy dała się temu gościowi pocałować a potem idąc za ciosem, pewnie kierowana ciekawością, z nim pisać a to wiadomo, że nakręca. Jakież wtedy te delegacje są ekscytujące, kiedy wiesz, że nocą będzie schadzka. Jak już się raz przekroczy granicę, to ciężko tą lawinę zatrzymać... emocje uzależniają, chcesz więcej i więcej... angażujesz się, aż po kilku msc. ten kołowrotek zaczyna psychicznie wykańczać i zwykle jedna z osób wycofuje. Albo ta która się zaangażowała i nie jest w stanie tego ciągnąć dalej albo druga czując zagrożenie, że się wszystko wyda i straty będą zbyt wielkie by dalej ryzykować.
Autorka pisała, że się zakochała "za bardzo", ale to żadna miłość... tylko uzależnienie od emocji, adrenaliny. Boli ją d.pa i serce bo teraz czuje się jak na przymusowym odwyku. Dlatego teraz bardziej żałuje, że się skończyło niż samego romansu. Na to drugie przyjdzie jeszcze czas, jak te wszystkie hormony przestaną działać.
36 2020-01-04 15:47:35 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2020-01-04 15:50:40)
Zastanawia mnie ostatnio ilość takich wątków. Ciężko czasami sobie zdać sprawę czy w tego typu sytuacjach facet rzeczywiście kobietę zaniedbuje czy ona po prostu nie potrafi zaakceptować realiów codziennego życia, gdzie nie zawsze jest miejsce na emocje i uniesienia. A może nie chodzi o same owe uniesienia czy czułość, ale dostawanie ich od kogoś innego, jako elementu podbudowującego własną wartość? Zwyczajnie nie ogarniam tego, że trzeba koniecznie słyszeć miłe słowa czy otrzymywać czułe gesty, żęby czuć sie odpowiednio dowartościowanym.
Jeśli tylko zależy Ci Autorko na swoim partnerze, to sama wiesz, że powinnaś zawalczyć o tą relację.
Dobrze piszesz i dobrze analizujesz. Jeżeli ktoś oczekuje że przez całe życie będzie dostawał od partnera zastrzyki adrenaliny i pozytywne uniesienia to raczej jest w błędzie. W związku wszystko ma swój etap i nasilenie. I taki slogan jak np. wypalenie w związku to tylko ubranie w ładną otoczkę słowa Nuda. Duża ilość kobiet zakładająca tematy o zdradzie piszę: wypaliło się, nie starał się tak jak dawniej, nie okazywał mi czułości, zmanipulował mnie, omotał itp. Można to wszystko napisać jednym zdaniem: w związku zaczęłam się nudzić i postanowiłam szukać innych wrażeń. U mężczyzn pewnie to jest tak że po prostu zaliczają kolejną kobietę i po paru razach wycofują się na z góry upatrzone pozycje do ewentualnego kolejnego ataku. Kobiety od razu widzą ślubny kobierzec nie patrząc że kochanek ma rodzinę. Wiara czyni cuda a bajery jaka ta moja żona zła i nie kocha mnie, nie miałem z nią seksu od iluś tam miesięcy czyli stały kawałek nadal na kobiety działają. Tylko tak na logikę , jak można wierzyć że facet mający dziecko i żonę która zarabia 3 x więcej rzuci to wszystko aby poświęcić się kochance i skąd pewność że to jest właśnie to. Już nie raz to pisałem: zaczyna Ci czegoś brakować w związku, zasygnalizuj to partnerowi, jak nie ma efektów rozważ zakończenie związku i szukanie jakiejś nowej relacji. Relacje z żonatym są z reguły skazane na porażkę. A tak przy okazji autorko, co miał ten gościo czego brakowało Ci u Twojego partnera? Co Cię konkretnie w nim zauroczyło?
Ja zwyczajnie szukam przyczyn tego co się stalo, aby nakłonić autorkę do przemysleń i obrania jakiejś drogi w życiu, która nie pozwoli jej już więcej popełniac takich błędów.ę
Przyczyną tego co się stało był długotrwały barak adrenaliny, motylków i okazywania uwielbienia przez partnera.
Dobrze piszesz i dobrze analizujesz. Jeżeli ktoś oczekuje że przez całe życie będzie dostawał od partnera zastrzyki adrenaliny i pozytywne uniesienia to raczej jest w błędzie. W związku wszystko ma swój etap i nasilenie. I taki slogan jak np. wypalenie w związku to tylko ubranie w ładną otoczkę słowa Nuda. Duża ilość kobiet zakładająca tematy o zdradzie piszę: wypaliło się, nie starał się tak jak dawniej, nie okazywał mi czułości, zmanipulował mnie, omotał itp.
Wydaje mi się, że osoby które pierwszy raz wdały się w romans, nie do końca są świadome jak on wygląda, jakie emocje i konsekwencje za sobą niesie. Po czymś takim nawet dobry dotąd związek będzie się wydawał nudny a kobieta czuła zaniedbywana. W romansie amplituda emocji jest (moim zdaniem) znacznie szersza niż w normalnym związku na samym początku kiedy są te wszystkie motyki. A od takich emocji, adrenaliny łatwo uzależnić... dlatego kto raz zdradził i nie poniósł konsekwencji, nie zrozumiał, że romans to iluzja i 'narkotyk', będzie dalej zdradzał. Oczywiście tak być nie musi, wiele osób zdaje sobie sprawę, że to równia pochyła, która prowadzi do destrukcji, jak każde uzależnienie.
Problem Autorki nie leży de facto w nieudanym związku (na pewno nie główny) tylko w braku hamulców i świadomości konsekwencji takich zachowań.
38 2020-01-04 16:04:09 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-01-04 16:04:54)
Przyczyną tego co się stało był długotrwały barak adrenaliny, motylków i okazywania uwielbienia przez partnera.
No to chociaż jeden powód ustaliliśmy
Jedno jest pewne; autorka zrobiła koszmarne świństwo swojemu partnerowi, bo brak motylków i adrenaliny nie powienien prowadzić do zdrady w związku. Teraz pytanie; czy potrafi i w ogole chce o ten związek naprawdę walczyć, czy tylko chce zostać z partnerem bo kochanek (czy jak go tam zwać) ulotnił się i nie ma żadnej lepszej alternatywy na widoku?
Jeśli sama sobie odpowie na to pytanie, ale szczerze, bez oszukiwania samej siebie, to już będzie lata świetlne do przodu.
Problem Autorki nie leży de facto w nieudanym związku (na pewno nie główny) tylko w braku hamulców i świadomości konsekwencji takich zachowań.
Dokładnie. Ale to wszystko się stało, to przecież nie koniec życia. Coś boli znaczy jest reakcja. Teraz znowu pytanie, czy kolejny klin i znieczulenie, czy bierzemy się za rozwiązywanie problemów.
Zgadzam się @Roxann z Twoim postem prawie w pełni. Jak uzależniony który na razie nie odczuwa skutków zażywania sięga po kolejną dawkę.
Problem Autorki nie leży de facto w nieudanym związku (na pewno nie główny) tylko w braku hamulców i świadomości konsekwencji takich zachowań.
Czyli po prostu chciała spróbować jak to jest i innym? A ewentualne zakochanie to rykoszet?
Zgadzam się @Roxann z Twoim postem prawie w pełni. Jak uzależniony który na razie nie odczuwa skutków zażywania sięga po kolejną dawkę.
Roxann napisał/a:Problem Autorki nie leży de facto w nieudanym związku (na pewno nie główny) tylko w braku hamulców i świadomości konsekwencji takich zachowań.
Czyli po prostu chciała spróbować jak to jest i innym? A ewentualne zakochanie to rykoszet?
Moim zdaniem to nie zakochanie tylko uzależnienie od adrenaliny. Łatwo to można pomylić. Czy chciała spróbować z innym? W konsekwencji tak, ale wydaje mi się, że nie od samego początku. Owszem wpadł w jej w oko ten facet, ale pierwsza jej reakcja, z tego co pisze była taka jaka powinna, ale jakoś szybko ten jej instynkt samozachowawczy został zagłuszony. Bo facet pocałował, bo zaczął pisać, rozbudzać wyobraźnię, pożądanie? Bo się nakręcali na siebie nawzajem a potem już ciężko przy spotkaniu, szczególnie sam na sam z dala od swoich drugich połówek zachować zimną krew. Nie każda kobieta da się tak łatwo podejść jak widać staremu wyjadaczowi. Chęć spróbowania nieznanego, przekroczenie granic, ciekawość etc.… to wszystko musiało się zadziać w głowie autorki. Dlaczego w tamtym czasie nie pomyślała o swoim facecie jakie świństwo mu robi? Tylko ona wie. Egoizm? Zaślepienie? Brak świadomości konsekwencji swojego zachowania? Bo raczej nie poczucie, że kontroluje sytuację, co często się zdarza, ale tu jednak ta granica została dość szybko przekroczona. Facet nawet nie musiał się za bardzo starać... jeden pocałunek, kilka smsków i poszło.
42 2020-01-04 16:29:32 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-04 16:38:18)
Jeśli dla zdecydowanej większośći ludzi emocje( to co niby ich kręci) są tak kluczowe i istotne, niezależnie kto je daje( byle tylko dawał), to ja się chyba zaliczam do jakiś dziwaków. Nie pociągają mnie specjalnie takie odczucia jak budowanie napięcia, niepewność, nakręcanie się czy adrenalina. Co do tego ostatniego, to na pewno nie w bliskich kontaktach z innymi ludźmi. Zdecydowanie wolę uczucie pewności i przewidywalność. Dlatego w dojrzałych relacjach powinnien przecież panować jakiś spokój i stabilizacja. Właśnie dlatego często się temu dziwię, bo wygląda na to, że ludzi tak rajcują owe emocje. Wiadomo, że cieżko coś zatrzymać, jak się już zacznie. Tylko to ustawiczne pragnienie i poszukiwanie tych emocji za wszelką cenę, tak jakby były one najwyższą wartośćią w życiu, staje się przyczyną rozpadów związków i ludzkich nieszczęść. Autorka jest bez wątpienia uzależniona od emocji i nie ma pojęcia o tym, co może przynieść takie zachowanie. W pełni zgadzam się z Janix2. Skoro tak łatwo jej było uciec od swojego związku, to wygląda na to, iż nie chciała z powrotem stworzyć ze swoim partnerem tą emocjonalną więź. Po prostu szukała tego u INNEGO. Ile ludzi tyle możliwych scenariuszy co do zachowania, zatem Autorka poleciała na to, czego do tej pory NIE ZNAŁA.
Przekroczyła granicę i zapuściła się w nieznane, co ją widocznie strasznie kręci. Sam fakt, żę gośc nie specjalnie się musiał wysilić już o czymś świadczy..
balin Nie czuję się absolutnie okopany w skorupie. Zwyczajnie staram się jak mogę, żeby emocje zbytnio nie wpływały na moje życie Mam nadzieję, że to się nie zmieni.
43 2020-01-04 16:32:20 Ostatnio edytowany przez balin (2020-01-04 16:33:21)
Jeśli dla zdecydowanej większośći ludzi emocje( to co niby ich kręci) są tak kluczowe i istotne, niezależnie kto je daje( byle tylko dawał), to ja się chyba zaliczam do jakiś dziwaków.
Boś się pewnie schował w jakiejś skorupie.
Dokładnie. Ale to wszystko się stało, to przecież nie koniec życia. Coś boli znaczy jest reakcja. Teraz znowu pytanie, czy kolejny klin i znieczulenie, czy bierzemy się za rozwiązywanie problemów.
Pierwsze co Autorka powinna zrobić, to przejść detoks, wyciszyć emocje … a potem zabrać za pracę nad sobą i ewentualnie związkiem, jeśli jest co naprawiać. Jeśli nie przepracuje tego sama to tylko czekać aż kolejny lowelas się napatoczy. Tu, jak pisałam, najbardziej niepokojące jest to, jak szybko te hamulce jej puściły. Brak jakiejkolwiek refleksji poza 'bólem', że facet przestał odzywać. To nie była długoletnie relacja oparta na przyjaźni, w której nagle pojawiło uczucie tylko od samego początku działanie nastawione na romans/seks 'na boku'. Wysyłanie sobie nagich fotek to nie żadna romantyczna miłość.
Jeśli dla zdecydowanej większośći ludzi emocje( to co niby ich kręci) są tak kluczowe i istotne, niezależnie kto je daje( byle tylko dawał), to ja się chyba zaliczam do jakiś dziwaków. Nie pociągają mnie specjalnie takie odczucia jak budowanie napięcia, niepewność, nakręcanie się czy adrenalina. Co do tego ostatniego, to na pewno nie w bliskich kontaktach z innymi ludźmi.
Myślę, że wiele ludzi myśli podobnie do Ciebie póki tego nie zazna. Po tym co pisze autorka można sądzić, że to jej pierwszy romans, może dlatego tak poleciała jak ćma w ogień.
zatem Autorka poleciała na to, czego do tej pory NIE ZNAŁA.
I nad tym w pierwszej kolejności powinna się zastanowić.
46 2020-01-04 16:48:00 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-01-04 16:49:41)
]. Skoro tak łatwo jej było uciec od swojego związku, to wygląda na to, iż nie chciała z powrotem stworzyć ze swoim partnerem tą emocjonalną więź. Po prostu szukała tego u INNEGO. Ile ludzi tyle możliwych scenariuszy co do zachowania, zatem Autorka poleciała na to, czego do tej pory NIE ZNAŁA.
Przekroczyła granicę i zapuściła się w nieznane, co ją widocznie strasznie kręci. Sam fakt, żę gośc nie specjalnie się musiał wysilić już o czymś świadczy...
Dokładnie. Dlatego teraz powinna sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce tego związku ze swoim partnerem, czy tylko chce ponieść jak najmniejsze straty po porażce z kochankiem. Teraz już wie, co ją kręci, czego potrzebowala i czego może nigdy z partnerem nie mieć.
Dobrze, że to się skończyło.
Źle że się skończyło. Źle że tak nagle.
Na twoim przykładzie widać jak "tacy" faceci działają.
Myślę, że on się wyspecjalizował w takich zdradach. Osiągnął cel i się wycofał.
Perfidnie użył twoich argumentów, czyli nagle to już było złe i niemoralne, z tym, że jakoś jego nie można do zmiany zdania przekonać.
Myślę, że szczerze się zauroczył. Zależało mu, ale zauroczenie wyparowało. Zwłaszcza po seksie. Bo mężczyźnie trudno odróżnić zauroczenie od pożądania. Po seksie pożądanie spada (zgodnie z naturalnym efektem Coolidge'a) i zostaje cała reszta. Romans wirtualny jest obciążający. Trzeba się dobrze poznać, polubić, nie powinien przeszkadzać w życiu, aby to długo trwało.
Przykro mi bo zostałaś "złowiona" na masę kłamstw. Mówił i pisał rzeczy, o których wiedział, że nie są prawdziwe ale się "sprawdzą".
Klasyczny oszust.
Totalna bzdura. Nie kłamał. Mówił co czuł. Ale uczucia się zmieniły. Z wina może uleciał gaz? A może poczuł obciążenie intensywną komunikacją... a może przestał pisać, bo ona przestała pisać, więc ona nie pisze, więc on nie psize... itd,
Szczęśliwie dla ciebie to koniec
Nie jest szczęśliwie wcale... Przecież to oczywiste z pierwszego posta, że ona nie czuje się teraz szczęśliwsza...
i gdyby się odezwał po czasie to niczego z nim nie wyjaśniaj, zero rozmowy bo on nie jest ani odpowiedzialnym, ani dobrym człowiekiem.
Ojej... nie jest dobrym człowiekiem.. Co za bzdura.. nawet go nie znasz. Dwoje ludzi romansowało... on i ona... Oboje nie są dobrymi ludźmi? Dlatego uważam, żę to bzdura.
Co do ciebie, zastanów się gdzie był twój słaby punkt, co nie gra w twoim związku?
Słusznie. Warto nad tym się zastanowić.
48 2020-01-04 16:58:14 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-04 17:00:58)
Dokładnie. Dlatego teraz powinna sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce tego związku ze swoim partnerem, czy tylko chce ponieść jak najmniejsze straty po porażce z kochankiem. Teraz już wie, co ją kręci, czego potrzebowala i czego może nigdy z partnerem nie mieć.
To trochę błędne podejście bo to co ją kręciło w romansie, raczej z żadnym partnerem mieć nie będzie. Dlatego pisałam o tym że ta amplituda emocji w takich relacjach jest znacznie szersza i nie do powtórzenia w związkach, nawet przy nie wiem jakich motylkach, seksie 24h na dobę czy odgrywaniu jakich "ról". Romans to balansowanie na granicy, ryzyko związane z tym całym ukrywanie się i świadomość że mają dla siebie tylko CHWILE na schadzkach, które chcą wykorzystać na maxa - iluzja związku, zaangażowania, niespełnionej czy też zakazanej "miłości".
Jestem na 100% pewna, że gdyby Autorka wyszła z konspiracji, zaczęła się proza i problemy normalnego życia, szybko ta "magia" romansowania ze zdradami w tle by minęła.
Owszem są romanse w których pojawiło się uczucie, często budowane na wieloletniej przyjaźni, które przekształcają się w udany związek ale to nie ten przypadek.
49 2020-01-04 16:59:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-01-04 17:06:41)
Ale tu nie ma żadnego romansu tylko sprawnie przeprowadzoną, dobrze przemyślaną akcję. ':) z polisą zabezpieczającą przed roszczeniami w postaci nagich fotek autorki zapewne tylko.
Gdzie tam temu do emocji u Hrefiego czy innych:)))
Tylko kompletnie nie rozumiem co ją przy obecnym trzyma?
Kredyt?
Ale tu nie ma żadnego romansu tylko sprawnie przeprowadzoną, dobrze przemyślaną akcję. ':) z polisą zabezpieczającą przed roszczeniami w postaci nagich fotek autorki zapewne tylko.
Gdzie tam temu do emocji u Hrefiego czy innych:)))
No dokładnie. Pisałam wcześniej że ta ich relacja od początku była nastawiona wyłącznie na seks "na boku". Autorka poleciała na kilka sprawdzonych tekstów starego wyjadacza, spodobało się jej hotelowe romansowanie poprzedzone smskami pełnymi fantazji i fotek. I tyle.
Jaka miłość?
Salomonka napisał/a:Dokładnie. Dlatego teraz powinna sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce tego związku ze swoim partnerem, czy tylko chce ponieść jak najmniejsze straty po porażce z kochankiem. Teraz już wie, co ją kręci, czego potrzebowala i czego może nigdy z partnerem nie mieć.
To trochę błędne podejście bo to co ją kręciło w romansie, raczej z żadnym partnerem mieć nie będzie. Dlatego pisałam o tym że ta amplituda emocji w takich relacjach jest znacznie szersza i nie do powtórzenia w związkach, nawet przy nie wiem jakich motylkach, seksie 24h na dobę czy odgrywaniu jakich "ról". Romans to balansowanie na granicy, ryzyko związane z tym całym ukrywanie się i świadomość że mają dla siebie tylko CHWILE na schadzkach, które chcą wykorzystać na maxa - iluzja związku, zaangażowania, niespełnionej czy też zakazanej "miłości".
Jestem na 100% pewna, że gdyby Autorka wyszła z konspiracji, zaczęła się proza i problemy normalnego życia, szybko ta "magia" romansowania ze zdradami w tle by minęła.
Owszem są romanse w których pojawiło się uczucie, często budowane na wieloletniej przyjaźni, które przekształcają się w udany związek ale to nie ten przypadek.
Zawsze może się z nikim nie wiązać, tylko wciąż na nowo przeżywać to, co ją tak kręciło. Nikt nie ma obowiązku żyć w związku Choć ja myslę, że po prostu autorka nie znalazla jeszcze kogoś, kto będzie jej odpowiadał, we wszystkim.
52 2020-01-04 17:11:24 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-04 17:20:25)
Zawsze może się z nikim nie wiązać, tylko wciąż na nowo przeżywać to, co ją tak kręciło. Nikt nie ma obowiązku żyć w związku
Choć ja myslę, że po prostu autorka nie znalazla jeszcze kogoś, kto będzie jej odpowiadał, we wszystkim.
Być może. Ale chyba nie ma tak dobrze, by nam ktoś naprawdę we wszystkim odpowiadał.
Podobnie nie sądzę, że gdyby Autorka "odkryła", że kręci ją hotelowy seks i pikantne wiadomości i właśnie tego jej brakowało w związku, i zaczęli ze swoim facetem wprowadzać to w życie, czy to by coś dało. To już nie to samo...
Edit: można też jak ten jej "kochanek" być w związku i romansować na boku. Jednak do takiej zabawy trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. Myślę, że większość osób, szczególnie kobiet by tego nie udźwignęło na dłuższą metę.
53 2020-01-04 17:14:25 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-01-04 17:20:59)
Nie zrobiłam dobrze... Zdaje sobie z tego sprawę, ale póki co nie potrafię sobie tego poukładać w głowie.
Jak będziesz stara to będziesz wiedzieć jak to ocenić. Dzisiaj nie potrafisz tego ułożyć w głowie, bo serce mówi, że było warto, a rozum mówi, że nie powinnaś była.
Widywalismy się co tydzień, dwa. Wkoncu na jednym ze spotkań doszło do zbliżenia. Zasada była jasna, nikt nie chce zmienić swojego życia.
Spotkań w sumie może było z 8-10.
Ile warta jest relacja pomiędzy kobietą i mężczyzną, gdzie jest choć iskra pożądania, okazuje się PO seksie dopiero. Nie znaczy to iż mężczyzna kłamie aby mieć seks. Mężczyzna jest wtedy "na haju", pod wpływem tego pożądania. Po seksie pożądanie się obniża, bez względu jak piękna czy seksowna jest partnerka.
Ja miałam ogromne wyrzuty sumienia, za każdym razem żałowałam że się widzieliśmy, wiedziałam że to nie jest dobre, moralne. Ale on ciągle je we mnie dusił, mówił że liczy się własne szczęście, że zamyka oczy a tam ja, że nie może pracować, że tak łatwo nie odpuści. Nakrecilam się. Podobało mi się to, że ktoś mnie adoruje, że jest coś świeżego.
Nie kłamał wtedy. Myślał o Tobie, marzył i pożądał.
"tak łatwo nie odpuści" -- serio tak powiedział? Brzmi źle.
A twoje emocje, wyrzuty sumienia... hmmm... sumienia czy rozumu czy serca... (?).
Zawsze jak słyszałam o takich historiach to myślałam, że jak tacy ludzie mogą to robić...
Bo to jest narkotyk... Nie jesteś do końca sobą...
Koniec końców jego kontakt przez komunikator trochę oslab, jak zapytałam co się stało to usłyszałam, że dostał również wyrzutów sumienia + dużo pracy
W to nie wierzę. Po porstu było mniej emocji, a duże rozpędzenie w ciągłej atencji, ciągłej komunikacji.
, ale nadal pisał, nadal się spotykał. Mi zaczęło zależeć. Jak nie odzywał się przez kilka godzin to pisałam do niego... Pewnie się przestraszył.
Bardzo trudno znaleźć balans pomiędzy milczeniem a pisaniem.
Przez święta miałam problemy z telefonem, musiałam usunąć aplikacje w której pisaliśmy i zainstalować na nowo. Wiedział, że straciłam wszystko - nasze rozmowy i zdjęcia. Od tego czasu już nawet nie dostałam życzeń na Nowy Rok. Odpisywał, ale raczej od niechcenia.
Może mu ulżyło, że mniej piszecie... Wg mnie Wasza relacje to było zauroczenie, jak fajerwerki. Potem emocje opadły.
Niewykluczone, że bardziej niż za nim tęsknisz za swoimi emocjami przeżywanym w trakcie tej relacji.
Na pytanie czy się spotkamy w styczniu dostałam wiadomość, że lepiej jakbyśmy się juz nie widzieli, to rozwali moje i jego życie. ...Tego się da się tak dalej ciągnąć.
W to też nie wierzę. Po prostu się od Ciebie odsunął. Nie dlatego że on jest złym człwoiekiem, nie dlatego że okłamywał... on po prostu otrzeźwiał z zauroczenia. Przypuszczalnie zatęskni za Tobą w ciągu paru dni lub tygodni. Nie nastawaj na niego. Ale takie nagłe zerwanie komunikacji może WAs oboje boleć. Ciebie teraz, jego trochę później. Chyba nie do końca kontroluje swoją sytuację -- najpierw hurrra zabawa, a potem zonk cisza.
Napisał mi to, co ja probowalam napisać od jakiego czasu. Miałam to w głowie od samego początku, a dusilam to w sobie.
I tak kontakt się urwał...
A mnie złapał ból dupy i ból serca. Z jednej strony boli mnie to, że to on to zrobił, z drugiej, że to co trwało 3.5 Msc się skończyło. Był jak taki mój narkotyk...
W tej sytuacji jest jedno dobre rozwiązanie... wyluzować, zostawić "furtkę" komunikacji otwartą, i NIC więcej nie robić. Nic. Czas minie. Wspomnienia niech zostaną w głowie.
To co się działo teraz przez te 3.5 Msc, było mnie mniej, wiecej delegacji sprawiło że jest między nami lepiej. Chcę to dalej ciągnąć.
A z drugiej strony mam taki 'ałł' w sercu.
Dlatego zostaw linię komunikacji otwartą. Los będzie wiedział jak to dalej ma się toczyć. Nie chowaj żalu, ciesz się tym co było. Jeśli chcesz, to popracuj nad twoim związkiem z mężem.
Masz rację, nikt mnie do niczego nie zmuszał. To on sam wynajmowal pokoje w tym samym hotelu, ale to odemnie wiedział gdzie i kiedy. To ja podałam nr pokoju. Tak... Masz rację. Nie wiem co mną kierowało. Dobry seks? Słabe wytłumaczenie. Owszem żałuję. Tyle mogę powiedzieć.
Jka wyżej -- nie żałuj, nie oczekuj więcej, nic nie rób.
Tak, tego też jestem świadoma. Będę miec to w głowie do końca życia.
Już boli jak cholera. Nie szukam winnych. Wina leży po obu stronach. On chcial, zabiegał, ja ulegalam.
NIE byłaś oszukana. Podjęłaś decyzję brać udział w zabawie. Zabawa się skończyła (chyba...). Niech Cię nie boli. Zachowaj wspomnienia. Ten romans jest IN-PLUS. To nie strata.
Gary, teraz przeczytałam Twój wpis..
Jesteś idealistą romantykiem..:) a tamten Pan nie:)
Tak, to ciągłe szukanie ideału, takiego absolutnego..:) Sądzę, że szukanie partnera tak, aby nam WE WSZYSTKIM odpowiadał może być złudne. Tutaj jednak chyba istotne okazuje się nie kwestia znalezienia odpowiedniego partnera, ale uzależnienie od emocji, które jej partneRZY dają. Po pewnym czasie KAŻDY facet ją będzie nudził, NIEZALEŻNIE od tego, co i ile będzie robił, bo z czasem i tak się znudzi i łaknienie zmian znowu da o sobie znać.
56 2020-01-04 18:52:50 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-04 18:56:35)
Gary, teraz przeczytałam Twój wpis..
Jesteś idealistą romantykiem..:) a tamten Pan nie:)
Mogło być zauroczenie, fantazje, pożądanie... to nakręcało i jego i Autorkę. Jednak czas świąt jest szczególnie rodzinnym czasem i rzeczywiście przyśpieszył u niego decyzje o zerwaniu kontaktu. Często tu na forum romanse się wtedy kończą, albo jak ktoś z rodziny (np. dziecko) zachoruje. Ci innego pisać do siebie w pracy, w wolnym czasie a co innego jak np. siedzi z rodzin przy Wigilijnym stole, albo wiezie dziecko do lekarza. Wtedy nawet u takiego delikwenta priorytety powracają na właściwe miejsce. Może tylko na chwilę.... i tak jak pisze Gary, za jakiś czas zatęskni i zechce odnowić kontakt, ale zaraz potem będą ferie, potem kolejne święta, potem wakacje w międzyczasie Walentynki i Dzień Kobiet etc.
Gdyby spojrzeć na te wszystkie romanse nawet tu na forum większość zaczyna latem a kończy po kilku msc zimą, właśnie przed Świętami. Przypadek? Nie sądzę.
Pytanie czego Autorka tak naprawdę chce, czy wrócić do romansu, czy zapomnieć. Powrót będzie się łączył z coraz większym kołowrotkiem emocjonalnym choćby z tych powodów o których wspomniałam. Coraz rzadsze pisanie, czas "tylko" dla Rodziny, zapewne coraz rzadszymi spotkaniami, co dla zaangażowanej emocjonalnie, tęskniącej kobiety będzie torturą. To, że jest żonaty i ma własna rodzinę będzie coraz bardziej odczuwalne, bo pierwsze zachłyśnięcie, że jest dla niej non stop choćby pod telefonem, że też nie może doczekać spotkania, minie.
Już pomijam kwestie związku Autorki. Co ją czeka gdy kochanek odezwie i wrócą do romansu? Rozchwianie emocjonalne, tęsknota, zazdrość, podejrzliwość, wyrzuty... w końcu nerwica albo depresja. Nawet w romansie, co zauważył Gary, poziom uczuć, pożądania, częstotliwość kontaktu się zmienia, dlatego większość kończy po kilku msc., najdłużej roku. Nawet jeśli nie zostaną wykryte. Dochodzi też ryzyko, że osoba bardziej zaangażowana i z mniejszymi zobowiązaniami (bez dzieci chociażby), będzie próbowała zmienić status kochanka/kochanki na partnera/partnerkę a wtedy robi się niebezpiecznie, że wszystko się wyda. A jak wyda, najczęściej "miłość" do kochanka/kochanki w sekundę przekształca w nienawiść.
Po prostu nie da się trwać w romansie w nieskończoność utrzymując podobny "ogień" jak przez kilka pierwszych tygodni czy miesięcy. Potem, kiedy temperatura opada przychodzi refleksja, że nie warto tracić rodziny dla bzykanka w hotelowym pokoju albo z drugiej strony marnować sobie zdrowie i życie dla ułudy związku/miłości/bliskości.
Jeżeli po tych kilku msc., max roku romans nie przerodzi w związek, to na 90% ich uczestników czekają te scenariusze o których wspomniałam.
Także jak Gary pisze, najlepiej uszanować decyzje, zachować miłe wspomnienia i zająć się sobą i swoim życiem.
57 2020-01-04 19:08:36 Ostatnio edytowany przez Janix2 (2020-01-04 19:17:47)
Ale tu nie ma żadnego romansu tylko sprawnie przeprowadzoną, dobrze przemyślaną akcję. ':) z polisą zabezpieczającą przed roszczeniami w postaci nagich fotek autorki zapewne tylko.
Gdzie tam temu do emocji u Hrefiego czy innych:)))
Tylko kompletnie nie rozumiem co ją przy obecnym trzyma?
Kredyt?
No dokładnie.
Mam takie pytanie do Pań. Po co wysyłać nagie fotki facetowi? Aby go podjarać, aby cały czas myślał co może stracić (znaczy seks ze mną), czy po prostu po to by połechtać swoje ego w oczekiwaniu na komplementy o przymiotach swojego ciała? Czy może to radzaj okazywania uczuć? Bo przecież i tak widział ją nago. I nie chodzi mi o wysyłanie fotek przez nastolatkę ale przez dorosłą kobietę.
@Roxann
Chyba idealnie rozłożyłaś słowo romans na czynniki pierwsze.
Po pewnym czasie KAŻDY facet ją będzie nudził, NIEZALEŻNIE od tego, co i ile będzie robił, bo z czasem i tak się znudzi i łaknienie zmian znowu da o sobie znać.
My nie wiemy czy Autorkę partner nudził, wiemy, że spodobała jej się atencja innego faceta i szybko jej hamulce puściły. Dlaczego?
Tu padło pytanie że po prostu chciała spróbować z innym. No właśnie nie do końca, nie od początku bo gdyby miała takie fantazje to sama zaczęłaby cos w tym kierunku robić, choćby szukać kogoś w necie i taki chętny na pewno by się znalazł. Może przed poznaniem tego faceta nie myślała nawet o zdradzie. Ale pojawił się impuls w postaci napalonego faceta, realna wizja rozbudzonych przez niego w umiejętny sposób fantazji i Autorka popłynęła. Inny/"normalny" facet by bzyknąć kobietę musi postarać by ją zdobyć (randki, kwiatki etc), albo szukać w necie albo w pracy/na delegacjach chętnej która "da" za darmo albo zapłacić za seks. Facet żonaty nie ma czasu i za bardzo możliwości na pierwszą opcję. Zostaje druga lub trzecia. Druga na pewno jest bardziej ekscytująca i bardziej podbudowuje ego. Bo seks kupić może praktycznie każdy.
Przecież Autorka nie jest głupią gąską. Skoro facet od razu jej proponował by przyszła do jego pokoju to wiadomo czego od niej chciał. To, że kolejnym razem spędzili noc w hotelu bez seksu też nic nie znaczy bo jednak się całowali, przytulali... a to tylko rozbudza pożądanie i jak sama Autorka przyznała potem "SAMO" potoczyło bo do tego ten facet dążył od początku.
Dlatego ja za bardzo nie wierzę w te teksty, ze facet znudził, czy że chciała to zrobić z innym. One są dobre do tłumaczenie "po fakcie". I wtedy pewnie poniekąd tłumaczą zachowanie ale nie są siłą sprawczą. Bo jak nudno w związku to się próbuje to zmienić, a jak chce się bzykać z innym(i) to się rzuca faceta i szuka wrażeń na dyskotekach czy w sieci. Autorka natomiast popłynęła zachłystując się napaleniem żonatego faceta. Wystarczyło, że zaprosił do pokoju, a potem pocałował na spacerze... Dlaczego? Zakładając, że sama nie szukała wrażeń. No chyba, że to nie jej pierwszy romans/zdrada. To jest najbardziej moim zdaniem niepokojące, że dla tak słabych tekstów/gestów tak łatwo przyszła jej zdrada. Faceci nawet zdradzający często dwoją i troją by zdobyć kobietę nawet na bzykano/romans. A co on zrobił? Zaprosił do pokoju, potem skradł całusa na spacerze, wysłał perę wiadomości jak to nie może o niej zapomnieć i że ma myśleć tylko o swoim szczęściu a on może zrobić jej to i tamto w nocy jak będzie na delegacji. Jakie poświęcenie? Smski, zdjęcia i wynajęcie pokoju.
Może rzeczywiście Autorka jest niespełniona seksualnie. Ale żeby będąc w związku tak łatwo się podejść? Czy rzeczywiście chodziło o atencję, sam seks? Nawet jeśli to facet musiałby się jednak bardziej postarać. A tu dostał właściwie wszystko na tacy. A Autorka twierdzi, że się zakochała. Jaka jest jej przyszłość związku? Związków?
59 2020-01-04 19:33:23 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-01-04 20:05:11)
@Roxann
Chyba idealnie rozłożyłaś słowo romans na czynniki pierwsze.
Mam takowy za sobą, który mnie wiele kosztował. Niby nie wiedziałam od samego początku, że ma żonę (ja byłam wtedy wolna)... ale to nie ma większego znaczenia, bo dowiedziałam się jak już wpadłam po uszy, poza tym był on moim największym przyjacielem i partnerem w pracy.... wychodzenie z tego bagna zajęło mi kilka dobrych lat niestety
Dlatego wiem o czym piszę.
Piszesz, że rozłożyłam na czynniki pierwsze... sama przez długi czas starałam się zrozumieć jak to jest, dlaczego te wszystkie emocje z romansu są znacznie trudniejsze do 'przerobienia' i silniejsze - jak bluszcz. W końcu doszłam do wniosku, że po prostu są "zmutowane"/chore bo oparte od początku na iluzji/kłamstwie dlatego nie można ich porównywać do tych które towarzyszą "normalnym" związkom. Ja akurat wtedy nikogo nie zdradzałam a i tak było mi cholernie ciężko wyzbyć tęsknoty, mimo, że sama romans zakończyłam po kilku miesiącach właśnie. Bo nie sypianie z tą osobą to jedno a tęsknota za tymi emocjami, wrażenie że to była ta jedyna "prawdziwa" miłość, to drugie. Dlatego świadomie piszę, że żaden związek nie dostarczy takich emocji co romans. Z powodu co wyżej. Dlatego osoby co raz zdradziły często do zdrad wracają. Ja nie zdradziłam ale też ciężko mi było poradzić sobie z tymi emocjami. W końcu po długim czasie się udało. Musiałam jednak sama dla siebie przerobić to wzdłuż i wszerz by móc wejść w nową relację bez tego (nieprzepracowanego) bagażu.
Mam takie pytanie do Pań. Po co wysyłać nagie fotki facetowi? Aby go podjarać, aby cały czas myślał co może stracić (znaczy seks ze mną), czy po prostu po to by połechtać swoje ego w oczekiwaniu na komplementy o przymiotach swojego ciała? Czy może to radzaj okazywania uczuć? Bo przecież i tak widział ją nago. I nie chodzi mi o wysyłanie fotek przez nastolatkę ale przez dorosłą kobietę.
Zwykle by rozbudzić pożądanie tak, że jak już spotkają to nie bawią w koci łapki tylko akcja zaczyna na korytarzu
Dla komplementów pewnie też.
60 2020-01-04 20:13:06 Ostatnio edytowany przez Norimedel (2020-01-04 20:15:42)
Nie spodziewałam się, że mój post wzbudzi tyle emocji i komentarzy.
Nie... nie planowałam tego, nie szukałam romansu. Tak, to mój pierwszy raz, pierwsza tego rodzaju relacja.
Więcej nagich fotek wysyłał on, praktycznie codziennie.
Co mi to dało? Czego szukałam? Dla niego to był pewnie fun. Młodsza kobieta, wróciło to co robił kiedyś.
Ja zawsze marzyłam od pięknie ułożonym życiu - studia, po studiach mąż, dom, dziecko. Tak to sobie w głowie za młodu układałam... ale życie potoczyło mi się zupełnie inaczej... najpierw samobójstwo ojca, gdy byłam jeszcze w gimazjum. Totalnie rozwalone dorastanie... potem dlugi związek (6letni) narzyczenstwo - które zakonczyło się zdradą - jego. Odbiło się to bardzo na mnie, długo cierpiałam, nie mogłam zapomnieć, nawet chciałam żeby wrócił... długo nie mogłam wejść w kolejny związek, nie ufałam, bałam się, że znów zycie mi się rozsypie w przeciągu paru chwil. Teraz od 5 lat jestem w związku, nic mnie nie trzyma, nie mamy wspólnego kredytu, mieszkamy razem... Przeszlismy poważny kryzys 2 lata temu - zaszliśmy w ciąże. Mojego partnera to przestraszyło, dużo się kłóciliśmy, bał się, że nie podoła. Kilka tygodni później poroniłam. Totalnie się zmienił, ale nadal miał problem z mówieniem o swoich uczuciach. Byłam niedowartościowana.
To prawda - mało to dojrzałe - ale ten romans mnie troche dowartościował. Poczułam się ważna, podobało mi się to, że mnie adoruje, stara się, przyjezdza... teraz wiem, że to było płytkie, głupie.
Czuje się teraz jak na odstawieniu. Nie brakuje mi tyle spotkań z nim, co samego kontaktu.
EDIT:/ Nie nudzi mnie mój związek, dużo robimy razem, często wyjeżdźamy. Sama nie do końca potrafię sobie odpowiedzieć czemu... czemu na tyle pozwoliłam i na tak długo, tak często.
61 2020-01-04 20:15:15 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2020-01-04 20:15:43)
Tak, to ciągłe szukanie ideału, takiego absolutnego..:) Sądzę, że szukanie partnera tak, aby nam WE WSZYSTKIM odpowiadał może być złudne. Tutaj jednak chyba istotne okazuje się nie kwestia znalezienia odpowiedniego partnera, ale uzależnienie od emocji, które jej partneRZY dają. Po pewnym czasie KAŻDY facet ją będzie nudził, NIEZALEŻNIE od tego, co i ile będzie robił, bo z czasem i tak się znudzi i łaknienie zmian znowu da o sobie znać.
Uważasz, że każdy kto raz zdradził, będzie to robił zawsze? Każdego potencjalnego partnera czeka los rogacza?
62 2020-01-04 20:16:55 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-01-04 20:22:47)
...uzależnienie od emocji, .... jej partneRZY dają. ...... KAŻDY facet ją będzie nudził, NIEZALEŻNIE ...
Tak łatwo oceniasz, generalizujesz...
Zawsze jak słyszałam o takich historiach to myślałam, że jak tacy ludzie mogą to robić...
Hmm... pewnie kiedyś też była po jednej tylko stronie lustra...
To prawda - mało to dojrzałe - ale ten romans mnie troche dowartościował. Poczułam się ważna, podobało mi się to, że mnie adoruje, stara się, przyjezdza... teraz wiem, że to było płytkie, głupie.
Czuje się teraz jak na odstawieniu. Nie brakuje mi tyle spotkań z nim, co samego kontaktu
Bo romans może być takim perpetum-mobile, co doładowuje kochankę i kochanka... ale może się kręcić w drugą stronę i ich drenować ze szczęścia. Dlatego jeśli już koło miałoby się tę złą stronę kręcić, to niech nie kręci się w ogóle. Dlatego teraz można trochę poczekać... a potem zobaczysz co dalej. Na razie się nie smuć. Co przeżyłaś i było dobre dla Cebie niech zostanie takim wspomnieniem pozytywnym.
63 2020-01-04 20:30:55 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-01-04 20:36:53)
bagienni_k napisał/a:Tak, to ciągłe szukanie ideału, takiego absolutnego..:) Sądzę, że szukanie partnera tak, aby nam WE WSZYSTKIM odpowiadał może być złudne. Tutaj jednak chyba istotne okazuje się nie kwestia znalezienia odpowiedniego partnera, ale uzależnienie od emocji, które jej partneRZY dają. Po pewnym czasie KAŻDY facet ją będzie nudził, NIEZALEŻNIE od tego, co i ile będzie robił, bo z czasem i tak się znudzi i łaknienie zmian znowu da o sobie znać.
Uważasz, że każdy kto raz zdradził, będzie to robił zawsze? Każdego potencjalnego partnera czeka los rogacza?
Niekoniecznie. Wręcz przeciwnie, należy mu się druga szansa. Najważniejsze jest tutaj nie samo zachowanie, ale siła sprawcza. Jak najbardziej dopuszczam do siebie myśli, że są kobiety, które (analogicznie jak faceci) szukają coraz to nowego, innego partnera dla przeżycia nowych doznań seksualnych. Czy to prawidłowe podeśjście? To już każdy sobie możę dopowiedzieć. Może generalizuję, możę nie. Próbuję wywnioskować z tego, co zostało napisane. Zaskakuje mnie łatwość z jaką Autorka poleciała na zachowanie tego faceta. Jak już wcześniej Rox wspomniała, w przeciętnym przypadku gość musiałby się nieco więcej napracować, żeby dostać to, co chce. A tutaj praktycznie od razu odstał to, co chciał. Z drugiej strony pojedyncza akcja faceta, który majać żonę i dziecko, startuje do innej kobiety jest żałosna i on jej w ten sposób ułatwił sytuację. Teraz Autorka napisała o sobie nieco więćej, co pozwala spojrzeć szerzej na całą sytuację. Może dosżło do depresji po poronieniu i Autorka potrzebowała wyjatkowej czułości, opiekuńczości czy wsparcia a tego nie dostała..?
Pytanie tylko jak dochodzi do tego, że za każdym razem to dowartościowanie najlepiej smakuje od kogoś obcego. O zakochaniu raczej tu ciężko mówić, prędzej o zadurzeniu lub zauroczeniu.
Nie spodziewałam się, że mój post wzbudzi tyle emocji i komentarzy.
Nie... nie planowałam tego, nie szukałam romansu. Tak, to mój pierwszy raz, pierwsza tego rodzaju relacja.
Więcej nagich fotek wysyłał on, praktycznie codziennie.
Co mi to dało? Czego szukałam? Dla niego to był pewnie fun. Młodsza kobieta, wróciło to co robił kiedyś.
Ja zawsze marzyłam od pięknie ułożonym życiu - studia, po studiach mąż, dom, dziecko. Tak to sobie w głowie za młodu układałam... ale życie potoczyło mi się zupełnie inaczej... najpierw samobójstwo ojca, gdy byłam jeszcze w gimazjum. Totalnie rozwalone dorastanie... potem dlugi związek (6letni) narzyczenstwo - które zakonczyło się zdradą - jego. Odbiło się to bardzo na mnie, długo cierpiałam, nie mogłam zapomnieć, nawet chciałam żeby wrócił... długo nie mogłam wejść w kolejny związek, nie ufałam, bałam się, że znów zycie mi się rozsypie w przeciągu paru chwil. Teraz od 5 lat jestem w związku, nic mnie nie trzyma, nie mamy wspólnego kredytu, mieszkamy razem... Przeszlismy poważny kryzys 2 lata temu - zaszliśmy w ciąże. Mojego partnera to przestraszyło, dużo się kłóciliśmy, bał się, że nie podoła. Kilka tygodni później poroniłam. Totalnie się zmienił, ale nadal miał problem z mówieniem o swoich uczuciach. Byłam niedowartościowana.
To prawda - mało to dojrzałe - ale ten romans mnie troche dowartościował. Poczułam się ważna, podobało mi się to, że mnie adoruje, stara się, przyjezdza... teraz wiem, że to było płytkie, głupie.
Czuje się teraz jak na odstawieniu. Nie brakuje mi tyle spotkań z nim, co samego kontaktu.EDIT:/ Nie nudzi mnie mój związek, dużo robimy razem, często wyjeżdźamy. Sama nie do końca potrafię sobie odpowiedzieć czemu... czemu na tyle pozwoliłam i na tak długo, tak często.
Z moich obserwacji wynika, że większość osób wdających się w takie relacje ma problemy zakorzenione gdzieś głębiej. Braku fundamentów/oparcia w Rodzicach czy ich braku. Potrzebie atencji, bliskości, że ktoś Toba interesuje i poświęca uwagę. Ja sama wychowałam w patologicznej rodzinie. Jak tylko stamtąd wyrwałam od razu wpadłam "w ramiona" tego żonatego, który na początku był moim przyjacielem i partnerem w pracy. Całkowicie się w tej relacji zatraciłam, on też był ok 10 l starszy. Romans pojawił po dłuższym czasie znajomości, po tym jak w końcu poczułam, że komuś na mnie zależy, jak bardzo mnie wspiera, motywuje... na dodatek mówi jaka jestem piękna i wspaniała. Też popłynęłam a on okazał żonaty i dzieciaty.
Dużo czasu mi zajęło zrozumienie siebie ogólnie tych wszystkich schematów towarzyszących związkom.
Teraz jestem z facetem też ponad 10l starszym, ale już po rozwodzie. Chyba w moim przypadku tyko taki partner sprawdzi bo zawsze brakowało mi miłości ojca, dojrzałości. Inaczej już podeszłam do tej znajomości, w święta się zaręczyliśmy... no zobaczymy. Ja jestem dobrej myśli
Salomonka napisał/a:bagienni_k napisał/a:Tak, to ciągłe szukanie ideału, takiego absolutnego..:) Sądzę, że szukanie partnera tak, aby nam WE WSZYSTKIM odpowiadał może być złudne. Tutaj jednak chyba istotne okazuje się nie kwestia znalezienia odpowiedniego partnera, ale uzależnienie od emocji, które jej partneRZY dają. Po pewnym czasie KAŻDY facet ją będzie nudził, NIEZALEŻNIE od tego, co i ile będzie robił, bo z czasem i tak się znudzi i łaknienie zmian znowu da o sobie znać.
Uważasz, że każdy kto raz zdradził, będzie to robił zawsze? Każdego potencjalnego partnera czeka los rogacza?
Niekoniecznie. Wręcz przeciwnie, należy mu się druga szansa. Najważniejsze jest tutaj nie samo zachowanie, ale siła sprawcza. Jak najbardziej dopuszczam do siebie myśli, że są kobiety, które (analogicznie jak faceci) szukają coraz to nowego, innego partnera dla przeżycia nowych doznań seksualnych. Czy to prawidłowe podeśjście? To już każdy sobie możę dopowiedzieć. Może generalizuję, możę nie. Próbuję wywnioskować z tego, co zostało napisane. Zaskakuje mnie łatwość z jaką Autorka poleciała na zachowanie tego faceta. Jak już wcześniej Rox wspomniała, w przeciętnym przypadku gość musiałby się nieco więcej napracować, żeby dostać to, co chce. A tutaj praktycznie od razu odstał to, co chciał. Z drugiej strony pojedyncza akcja faceta, który majać żonę i dziecko, startuje do innej kobiety jest żałosna i on jej w ten sposób ułatwił sytuację. Teraz Autorka napisała o sobie nieco więćej, co pozwala spojrzeć szerzej na całą sytuację. Może dosżło do depresji po poronieniu i Autorka potrzebowała wyjatkowej czułości, opiekuńczości czy wsparcia a tego nie dostała..?
Pytanie tylko jak dochodzi do tego, że za każdym razem to dowartościowanie najlepiej smakuje od kogoś obcego...
Własnie. Jak usłyszymy "on/ona zdradziła, to już wyciagane są ciężkie działa i instynktownie robimy ze zdradzonego świetego bez skazy, a to często nie jest tak do końca. I nie uważam, że zdrada to cos akceptowalnego, żeby znowu nie było . Czasem trzeba spojrzec na sytuację z boku i to niejednego, żeby móc powiedzieć, kto tak naprawde zawinił i w jakim zakresie.
Mowimy że najpierw rozejście się a potem zmiana partnera, ale to teoria, a z tą wiadomo;
"Teoria jest wtedy, kiedy wiemy wszystko, a nic nie działa! Praktyka jest wtedy, kiedy wszystko działa, a nikt nie wie dlaczego. W tym pomieszczeniu łączymy teorię z praktyką. Nic nie działa i nikt nie wie dlaczego."
prof. Jan Miodek