No z tymi frakcjami to nie wiem.... mi się wydaje, że to zależy nie tylko od człowieka ale też od konkretnej sytuacji. Wydaje mi się (choć może się mylę), że gdyby to samo przydarzyło mi się 5 lat temu lub za 10 lat to zniosłabym to dużo lepiej i być może (mając na uwadze mój charakter) byłabym we frakcji 2. Ale, że przytrafiło mi się to w ciąży i okresie okołoporodowym to tak strasznie nie mogę tego zmieścić w głowie, że z automatu włączyła mi się frakcja 1. Zwłaszcza, że nic nie zwiastowało takiego obrotu sprawy...
Co do tych 30 letnich panienek to moja teściowa twierdzi, że widziała czy słyszała w radio jakiś program, w którym była mowa o pladze samotnych około 30 latek, które z desperacji, że nie mogą sobie nikogo znaleźć biorą się za żonatych. Nie wiem czy opowiedziała to z uwagi na syna hehe czy rzeczywiście coś w tym jest.
No z tymi frakcjami to nie wiem.... mi się wydaje, że to zależy nie tylko od człowieka ale też od konkretnej sytuacji. Wydaje mi się (choć może się mylę), że gdyby to samo przydarzyło mi się 5 lat temu lub za 10 lat to zniosłabym to dużo lepiej i być może (mając na uwadze mój charakter) byłabym we frakcji 2. Ale, że przytrafiło mi się to w ciąży i okresie okołoporodowym to tak strasznie nie mogę tego zmieścić w głowie, że z automatu włączyła mi się frakcja 1. Zwłaszcza, że nic nie zwiastowało takiego obrotu sprawy...
Co do tych 30 letnich panienek to moja teściowa twierdzi, że widziała czy słyszała w radio jakiś program, w którym była mowa o pladze samotnych około 30 latek, które z desperacji, że nie mogą sobie nikogo znaleźć biorą się za żonatych. Nie wiem czy opowiedziała to z uwagi na syna hehe czy rzeczywiście coś w tym jest.
Może i nie jest to hiper precyzyjne z mojej strony, miałam na myśli ten konkretny temat i wypowiedzi na forum. Takie odnoszę wrażenie, że jedna grupa wyżywa się na kochankach, druga na zdradzającym. To tak w skrócie. Nadal uważam, że obie grupy mają tak skrajne poglądy, że się nie dogadają
Btw Jak czytam niektóre wypowiedzi, to aż mi skóra cierpnie na wyobrażenie, że jakiś znudzony żonkoś zainteresowany atrakcyjną koleżanką to przeczyta i stwierdzi. - A co mi tam! Skorzystam, żona i tak mi wybaczy i powie, że to wina tej lafiryndy bo mi kadziła i była zdesperowana!
Brrrr
Co do tych samotnych i sfrustrowanych "panienek" goniących za żonatymi panami po 40-stce( jeśli to zjawisko ma rzeczywiście miejsce) to zastanawiałbym się nad motywacją. Może dla owych panien sygnał, że koleś jest żonaty nie jest po prostu znakiem, że się w życiu odpowiednio ustawił. Ma zasoby, klasę, dom i żonę, która z jakiś powodów na niego poleciała. Zatem możę takie sfrustrowane panny wolą dobrą partię niż swoich rówieśników, uważając tych ostatnich za życiowych "nieudaczników" z jakiegoś bliżej nieznaego powodu. Bo czy każdy 30 latek jest bezrobotnym leniem żyjącym na zasiłku lub zarabiającym najniższą krajową?
Wychodzi na to, żę jaki by ten 30-letni singiel nie był, ile by zarabiał, to i tak zawsze może się okazać mniej atrakcyjny, niż ustatkowany, powązny Pan z obrączką na palcu....
A może bardziej chodzi o to, że żonę już zostawił, więc kryzys wieku średniego ma za sobą zatem ich już tylko czeka wspaniała przyszłość
Gdzieś nawet czytałam wypowiedź jakiegoś psychologa, że powinniśmy się wiązać ze starszymi mężczyznami bo ci już zwroty życiowe mają za sobą...że najgorzej to właśnie z równolatkiem
135 2019-12-09 20:50:26 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-09 20:52:13)
Cały czas mnie nurtuje: dlaczego z tym rónolatkiem ma byc aż tak źle? Tym bardziej, jeśli jedyne, co ich dzieli, to fakt posiadania żony (lub byłej żony) przez takiego gościa 40+ .MOże grać tutaj sporą rolę jednak pshylogia ewolucyjna i naturalne czynniki biologiczne. Choćby i ten 30 -latek, był równie atrakcyjnym, zdecydowanym, zaradnym, ciekawym i majętnym gościem, to zawsze traci w oczach kobiety, bo nie ma (jeszcze) żony? A żona to niejako oznaka, że mu się w życiu jeszcze bardziej udało, niż temu równolatkowi...Chociaż różnica wieku 10 lat, to zawsze równica w doświadczeniu, zaradności, majętności i sukcesach życiowych..Ten 40 latek będzie miał zwykle przewagę nad swoim młodszym kolegą
No to ten facet wręcz "zachęca" do związków ze starszymi mężczyznami z różnych powodów. Pisze coś w stylu że taki facet jest gwarantem stabilizacji i bezpieczeństwa bo za sobą ma wszelkie zawirowania. A równolatek to wychodzi spod ręki jednej mamy do drugiej i to jest duże ryzyko porażki. Zamieściłabym linka do całego wywiadu ale z regulaminu wynika, że nie można... tytuł "on odszedł do młodszej przez ciebie".
Powiem szczerze w takim razie, że w tym momencie powinienem się zagotować..Już nieważne czy to wypowiada facet czy kobieta.Ale jeśli ktoś mi mówi, że typowy 30 latek to zwykle marny, niezaradny i niedojrzały typ, który potrzebuje opieki we wszystkim, gdyż inaczej sobie sam nie poradzi, to mnie ogarnia szał..Ska się biotrą te durne stereotypy? Mam rozumieć, żę w ciągu 10 lat każdy facet magicznie się przekształca z życiowego nieudacznika, ofermy i maminsynka w super zaradnego, przedsiębiorczego i majętnego "króla życia"? Dobre sobie..Choc może to tak kobiety postrzegają, właśnie te sfrustrowane 30 -stki, dla których widocznie zadowalający "próg" doskonałości lezy bardzooo wysoko..?
Cały czas mnie nurtuje: dlaczego z tym rónolatkiem ma byc aż tak źle? Tym bardziej, jeśli jedyne, co ich dzieli, to fakt posiadania żony (lub byłej żony) przez takiego gościa 40+ .MOże grać tutaj sporą rolę jednak pshylogia ewolucyjna i naturalne czynniki biologiczne. Choćby i ten 30 -latek, był równie atrakcyjnym, zdecydowanym, zaradnym, ciekawym i majętnym gościem, to zawsze traci w oczach kobiety, bo nie ma (jeszcze) żony? A żona to niejako oznaka, że mu się w życiu jeszcze bardziej udało, niż temu równolatkowi...Chociaż różnica wieku 10 lat, to zawsze równica w doświadczeniu, zaradności, majętności i sukcesach życiowych..Ten 40 latek będzie miał zwykle przewagę nad swoim młodszym kolegą
Bagienni, naprawdę myslisz, że to dziala tylko w tę jedna stronę? Jako kobieta samotna, niezależna i mieszkająca sama, mogę ci powiedzieć, że historie panów o tym, że żona ich nie rozumie i w ogóle ze soba nie rozmawiają, opowiadają mi panowie w rożnym wieku, czasem nawet sporo młodsi (np. jak dla mnie facet pięc lat młodszy, to już "młokos"). Tak że z mojego doświadczenia historie o tym, że żonaty i starszy to oznaka stateczności, zaradności i sukcesu życiowego, między bajki można włożyć
Natomiast wybrałam sobie pana równolatka, samotnego i do tego nie milionera, choć zarabia dobrze nawet na niemieckie warunki.
Co do tych samotnych i sfrustrowanych "panienek" goniących za żonatymi panami po 40-stce( jeśli to zjawisko ma rzeczywiście miejsce) to zastanawiałbym się nad motywacją. Może dla owych panien sygnał, że koleś jest żonaty nie jest po prostu znakiem, że się w życiu odpowiednio ustawił. Ma zasoby, klasę, dom i żonę, która z jakiś powodów na niego poleciała. Zatem możę takie sfrustrowane panny wolą dobrą partię niż swoich rówieśników, uważając tych ostatnich za życiowych "nieudaczników" z jakiegoś bliżej nieznaego powodu. Bo czy każdy 30 latek jest bezrobotnym leniem żyjącym na zasiłku lub zarabiającym najniższą krajową?
Wychodzi na to, żę jaki by ten 30-letni singiel nie był, ile by zarabiał, to i tak zawsze może się okazać mniej atrakcyjny, niż ustatkowany, powązny Pan z obrączką na palcu....
To ja Ci odpowiem ze swojej perspektywy. Ani nie czułam się nigdy samotna, nawet jak byłam sama, ani sfrustrowana, ale ...obecny system/czasy są takie, że kobieta chce albo musi najpierw stawiać na siebie, swój rozwój, karierę, by zdobyć niezależność. Oczywiście można wszystko łączyć, ale jeśli się ma odpowiednie wsparcie też w rodzinie. Jednak by taki status osiągnąć potrzeba czasu, dlatego coraz więcej kobiet zakłada albo przynajmniej chce założyć rodzinę po 30-stce a nawet 40-tce. oczywiście można mieć bogatych rodziców, albo trafić na bogatego męża albo klepać biedę, ale kobiety odpowiedzialne za siebie i ew własne dzieci tak właśnie robią. Co sprowadza się do tego, że szukają mężów będąc 30-40, a wtedy już większość tych "najlepszych" partii zajętych. A na pewno po przejściach. Target zawęża bo w tym przedziale wiekowym głownie są żonaci albo zajęci, znacznie rzadziej rozwodnicy wdowcy czy wolni. Zaczyna działać trochę prawo dżungli na którym to jednak faceci korzystają najbardziej bo oni są w deficycie.
Kiedyś małżeństwa były stałe, bo rodzina też miała większą wartość. Teraz w dużej mierze rozbija się wszystko o kasę. Sam facet zwykle nie jest w stanie zapewnić bytu żonie i dzieciom. Kobieta też chce być niezależna i się rozwijać. A ostatecznie się to zwykle i tak sprowadza do tego, by urodzić dziecko, które i tak ktoś inny wychowuje (niania, babcia itd.), bo jeśli żona, to zaraz że się zasiedziała, że zgrubła, zbrzydła, zrzędzi itd. I facet idzie w długą. Albo też "niedopieszczona" żona.
140 2019-12-09 21:43:40 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-09 21:45:46)
Drogie Panie
Ja nic nie myślę, nie wpadłbym tylko na to, że coś takiego mogę usłyszeć od zawodowego psychologa Właśnie Twoje podejście Salomonka wydaje mi sie rozsądne. Nie ma co negować faktu, że przede wszystkim żonaci, "strustrowani" Panowie( lub zamężne, strustrowane żony) szukają dodatkowych przygód i operuja nieraz takimi tekstami w stosunku do potencjalnych kochanek/kochanków, że niejeden
bajkopisarz by sięzdziwił, łącznie z Andersenem czy braćmi Grimm na czele W pierwszej chwili po tym, jak o tym wywiadzie wspomniała Pikupik2019 stanęła mi po prostu przed oczami taka sytuacja:
załóżmy( czysto teoretycznie), że do romansu żadnego nie dojdzie.Kobieta, niezalezna, samodzielna, inteligentna, radząca sobie w życiu ma do wyboru: albo równolatka o bardzo zbliżonym lub wręcz
identycznym statusie życiowym czy takiego 40-latka: powiedzmy rozwiedzionego, o zbliżonym statusie, lecz właśnie o te 10 lat starszego, co już może jej sugerować lepsze zasoby:) Mnie również śmieszy
trochę takie porównywanie a tak ma niby wynikać z tego wywiadu, o którym wspominała Pikupik2019 Swoją drogą też mi się zawsze wydawało, że te 5 lat to taka bezpieczna granica. Choć nie ukrywajmy,
że z czasem te granice się zacierają( 20 i 25 lat to co innego niż 35 i 40 lat).
141 2019-12-09 21:45:53 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-12-09 21:52:48)
Cały czas mnie nurtuje: dlaczego z tym rónolatkiem ma byc aż tak źle? Tym bardziej, jeśli jedyne, co ich dzieli, to fakt posiadania żony (lub byłej żony) przez takiego gościa 40+ .MOże grać tutaj sporą rolę jednak pshylogia ewolucyjna i naturalne czynniki biologiczne. Choćby i ten 30 -latek, był równie atrakcyjnym, zdecydowanym, zaradnym, ciekawym i majętnym gościem, to zawsze traci w oczach kobiety, bo nie ma (jeszcze) żony? A żona to niejako oznaka, że mu się w życiu jeszcze bardziej udało, niż temu równolatkowi...Chociaż różnica wieku 10 lat, to zawsze równica w doświadczeniu, zaradności, majętności i sukcesach życiowych..Ten 40 latek będzie miał zwykle przewagę nad swoim młodszym kolegą
Bo obecny 40-latek małżonkę posiadł zapewne w wieku ok. 20-25 lat. Tak było z większością moich znajomych rówieśników. Rekordziści pobierali się mając 19-20 lat i niektórzy mają już chyba wnuki Ja miałem 25 lat biorąc ślub po 4-letnim stażu przedmałżeńskim
i ten wiek był dość przeciętny. Z moich znajomych kojarzę chyba ze dwóch, którzy się ożenili wyraźnie później i obaj byli jacyś tacy niewyraźni, żeby nie napisać dziwni. Bez urazy, po prostu tak opisuję co widziałem.
No więc taki 40-latek z długim stażem jest po prostu przetestowany. Będąc młody wykazał się zestawem cech premiujących zdobycie kobiety na stałe. Długi związek udowodnił, że jest to człowiek poważny, na którym można polegać. Zapewne ma też jakieś osiągnięcia, dorobek, pozycję. Bez szaleństw, po prostu widać, że jest ogarnięty i sobie radzi.
Wszystko więc świadczy o nim, że jest w porządku jako partner życiowy, trzeba mu tylko podmienić partnerkę
A ludzie szukający romansu to co mają opowiadać? Że mają zajebistych mężów i żony ale zwyczajnie się nudzą? To chyba nie wróży sukcesów Kto chce być zabawką na czas nudy?
Wysłuchiwałem co o swoich mężach opowiadają kobiety 30+ i raczej mnie to wku...ło niż zachęcało. Moja osobista małżonka może mnie wkurzać na potęgę ale musiałbym upaść na głowę żeby jakiejś kobiecie opowiadać o niej coś niekorzystnego. Obojętnie prawdziwego czy zmyślonego. Zawsze mówię w samych superlatywach
I tak właśnie ów psycholog musiał rozumować Jeśli hajtasz się raczej w pierwszej połowie swojej trzeciej dekady życia, to już w wieku lat 40 jesteś doświadczony, masz pewne sukcesy, dorobek zaowdowy i zasoby, żeby zapewnić kobiecie bezpieczeńśtwo i stabilizację. Natomiast, taki 30 latek, który powiedzmy pracuje zawodowo i przyzwocie mu sie powodzi od tych 3-4 lat dopiero, to już mu akcje spadają
właśnie na rzecz pana w średnim wieku
bagienni_k napisał/a:Cały czas mnie nurtuje: dlaczego z tym rónolatkiem ma byc aż tak źle? Tym bardziej, jeśli jedyne, co ich dzieli, to fakt posiadania żony (lub byłej żony) przez takiego gościa 40+ .MOże grać tutaj sporą rolę jednak pshylogia ewolucyjna i naturalne czynniki biologiczne. Choćby i ten 30 -latek, był równie atrakcyjnym, zdecydowanym, zaradnym, ciekawym i majętnym gościem, to zawsze traci w oczach kobiety, bo nie ma (jeszcze) żony? A żona to niejako oznaka, że mu się w życiu jeszcze bardziej udało, niż temu równolatkowi...Chociaż różnica wieku 10 lat, to zawsze równica w doświadczeniu, zaradności, majętności i sukcesach życiowych..Ten 40 latek będzie miał zwykle przewagę nad swoim młodszym kolegą
Bo obecny 40-lat małżonkę posiadł zapewne w wieku ok. 20-25 lat. Tak było z większością moich znajomych rówieśników. Rekordziści pobierali się mając 19-20 lat i niektórzy mają już chyba wnuki
Ja miałem 25 lat biorąc ślub po 4-letnim stażu przedmałżeńskim
i ten wiek był dość przeciętny. Z moich znajomych kojarzę chyba ze dwóch, którzy się ożenili wyraźnie później i obaj byli jacyś tacy niewyraźni, żeby nie napisać dziwni. Bez urazy, po prostu tak opisuję co widziałem.
No więc taki 40-latek z długim stażem jest po prostu przetestowany. Będąc młody wykazał się zestawem cech premiujących zdobycie kobiety na stałe. Długi związek udowodnił, że jest to człowiek poważny, na którym można polegać. Zapewne ma też jakieś osiągnięcia, dorobek, pozycję. Bez szaleństw, po prostu widać, że jest ogarnięty i sobie radzi.
Wszystko więc świadczy o nim, że jest w porządku jako partner życiowy, trzeba mu tylko podmienić partnerkę
Jednak czasy zmieniły. Moi znajomi a nawet starsze rodzeństwo brało śluby w wieku tak jak piszesz 21-25l. To też Twoi rówieśnicy. Też zależy kto gdzie mieszka. W większych miastach wiadomo, że też inaczej niż w mniejszych, tym bardziej wsiach, gdzie wciąż jest nacisk (szczególnie rodziny) na szybkie zamążpójście. Ja natomiast już dorastałam w momencie w którym wchodziliśmy do UE, w którym nie kilka osób a wszyscy z klasy szli na studia, też wyjeżdżając za granicę (nie do pracy jak ci nawet kilka lat starsi). Mój "rocznik" z LO rozjechał po Polsce i świecie totalnie... ale właśnie z innego powodu - studiów, nie stricte za chlebem. Tylko pojedyncze osoby zostały i teraz mają co najmniej 3-kę dzieci. Coś za coś. Albo żyjesz z 500+ i pracy w Biedronce albo stawiasz na edukację i lepsze życie ale też trudność w znalezieniu drugiej połówki.
Snake : "Wszystko więc świadczy o nim, że jest w porządku jako partner życiowy, trzeba mu tylko podmienić partnerkę "
Oootóż to, w punkt ! Bagiennik ku pokrzepieniu serc powiem że to ogarnięcie 40+ to często jednak są pozory i pobożne życzenia wspomnianych wcześniej panienek a tzw Piotrusie Pany potrafią wprowadzić w błąd nawet te, które myślą że znają się na każdym
Roxsann to o co mi chodziło ujęłaś zwięźle a jednak wyczerpująco
Coś za coś. Albo żyjesz z 500+ i pracy w Biedronce albo stawiasz na edukację i lepsze życie ale też trudność w znalezieniu drugiej połówki.
Serio? Skończyłem najlepszą lub jedną z dwóch najlepszych klas LO. 99 % koleżanek i kolegów z klasy poszło od razu na studia. Pełen przekrój z przewagą kierunków biol-chem, głównie: medycyna, farmacja, weterynaria, pedagogika, filologie, inżynieryjne, informatyka, prawo. Zostali lekarzami płci obojga, weterynarzami, farmaceutami, chemikami, nauczycielami, projektantami, inżynierami środowiska, prawnikami, bankowcami. Są mojej klasie właściciele firm obracających grubymi milionami, są ludzie robiący przez lata kariery w korporacjach. Niektórzy z czasem rzucili korporacje i założyli własne firmy takie jakie chcieli. Ktoś studiował ale mu się nudziło, to zrobił sobie przerwę i zaciągnął się do wojska. Zresztą w ten sposób poznałem paru takich studentów co zrobili sobie przerwę w studiowaniu żeby się zaciągnąć, poskakać ze spadochronem, pojechać na wojnę. Pojechali, zobaczyli, postrzelali, wrócili na studia
Wszyscy pracują, mają firmy, radzą sobie raczej wyraźnie lepiej niż gorzej. To właśnie oni pobierali się mając 20-25 lat i spora część z nich w tym wieku miała pierwsze dziecko. Ja mając je w wieku 30 lat byłem jednym z ostatnich ale nie ostatni
Mam wśród znajomych dziewczynę, która zaszła w ciążę na studiach mając lat ze 20, wyszła za mąż i której nie przeszkodziło to skończyć z wyróżnieniem studia, zrobić doktorat i karierę w wielu instytucjach. Dziecko i mąż w niczym jej na szczeblach kariery nie przeszkadzali. Spotykamy się klasowo i widzę zadbane panie, właścicielki firm, lekarki z renomowanych szpitali, niektóre przylatują z USA. Każda ma już dorosłe dzieci lub część z nich.
Więc sorki ale jak czytam, że ktoś odkłada związki, dzieci itp. na później, bo się potrzebuje rozwijać, to mnie śmiech ogarnia.
"Roxsann to o co mi chodziło ujęłaś zwięźle a jednak wyczerpująco" - pomyliłam się to Snake napisał tekst z którym się zgadzam
Ja chciałam tylko sprostować, bo w tym wywiadzie ten psycholog nie pisał, że starsi lepsi bo z dorobkiem i sprawdzeni tylko dlatego bo spada ryzyko, że w ramach kryzysu wieku średniego lub stłumionego "okresu czerwonego" porzuci dla innej lub że para rozminie się z potrzebami (np. dotyczącymi posiadania dzieci).
W ogóle cały wywiad jest dosyć specyficzny - jak macie ochotę to polecam przeczytać - bo też trochę wynika z niego to co napisał Snake to prawda
Wszystko więc świadczy o nim, że jest w porządku jako partner życiowy, trzeba mu tylko podmienić partnerkę
Snake Myślę, że w kwestii pogodzenia samorozwoju, kariery czy ogólnie rozumianego sukcesu czy osiągnieć zawodowych oraz życia prywatnego, to nie jst problem możliwości, tylko chęci. Ludzie zwyczajnie wybierają, podejmują decyzję, że "wolą" poświęcić pewien okres na doskonalenie się w wielu dziedzinach, rozwój zaowodwy a potem pomyśleć o rodzinie. Zatem to nie rozbija się o to, że się nie da, tylk oczy sie chce, lub bardziej czy dokonuje się wyboru, co do pogodzenia jedno z drugim. Choć na pewno istniej pewna polaryzacja wśród różnych grup społęcznych, być moze tez regionów i jedni wolą studiować mniej lub bardziej ambitne kierunki, doszkalać się inni zajmują się prowadzeniem biznesu na miejscu i mają czas na rodzinę od razu, bo zawsze coś tam ktoś mozę pomóc, chociażby z rodziny. Jesli oboje partnerzy się zajmują pracą zaowdową to zawsz emożna oddać dziecko pod opiekę babci czy niani właśnie. Fakt, że z tą Biedronką to Rox trochę przesadziła Zresztą teraz pracownicy takich dyskontów już nie zarabiają minimalnej krajowej..:)
Witaminka36 napisał/a:bagienni_k napisał/a:Kobieta rozwaliła w sumie 3 związki, w tym jeden własny..? Strach się bać..
Patrząc po niektórych wątkach tiutaj na forum, to mam wrażenie, że te dwie frakcje mogą współwystępować. Jeśli tak jest, to druga następuje po pierwszej i ta druga właśnie pozwala jakoś osobie zdradzonej stanąć na nogi, pozbyć się negatywnych emocji i wyjść na prostą. Przepracowanie tych wszystkich krzywd, wyrządzonym nam prze zosobę do tej pory tak bliską i zmiana właśnie jej postrzegania to chyba klucz do sukcesu w tym wypadku. Pozbyć się ze swojej świadomośći obrazu biednego, skrzywdzonego misia i zamiast tego, dostrzec jego prawdziwa twarz.
Wiesz co to chyba zalezy na jaką kochankę trafisz. „Moja” wypisywała bzdury o tym, że mój syn nie jest dzieckiem mojego męża z racji dysfunkcji nazywała go debilem i że mój mąż się go wstydzi. Oczywiscie mój mąż okazał się partnerem beznadziejnym, ale ojcem jest cudownym i kocha syna nade wszystko. Natomiast ja postanowiłam być tak perfidna jak on gdy romansował więc teraz udaje miłą kochanà żonkę, a pozew wręcze gdy będzie gotowy. Wówczas spakuje mu również walizki. Taka niespodzianka ode mnie. Nie wiem jak sobie poradzę organizacyjnie i finansowo ale jakoś muszę choć rozważam opcję powrotu w rodzinne strony, ale to ponad 400 km a wiem że synowi na ojcu zależy bardzo. Trudny czas przede mną albo wciąż.
To się facet mocno zdziwi zapewne
Choć jak przypuszczam, że po tym co zrobił, nie jest niczego wiecej wart, a tym bardziej wybaczenia, jeśli jeszcze nie widać w nim poprawy, ale musisz dobrze grać tą kochaną żonkę, skoro się niczego nie spodziewa..:)
A tak na marginesie to chyba te strategie też obowiązują w druga stronę
tzn żon zdradzających swoich mężów
Nie interesuje mnie JUŻ jego reakcja, a to nie są gierki z mojej strony a jedynie zapłata za miesiące upokorzeń i fakt że pozwolił tej kobiecie wejść do naszego życia.
150 2019-12-10 10:01:20 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-10 10:05:19)
Witaminka36 Jeśli Ciebie to zbyt dużo nie kosztuje i chcesz poczuć tą satysfakcję na sam widok jego miny, gdy dosatnie pozew, to OK. Mi by sie zwyczajnie nie chciało angażować zbędnych środków i sił, na kogoś, kto mnie skrzywdził i upokorzył. W karmę nie wierzę, ale zwyczajnie wykopałbym tego kogoś ze swojego życia po krótkiej chwili i tyle Jeśli nie zdecydowałbym się dać drugiej szansy( nie wiem czy byłbym w statnie). Z pewnością na takie potraktowanie zasłużył, wierzę, że Cię mocno skrzywdził i NIE MAM zamiaru go usprawiedliwiać, tym bardziej że nawet nie znamy Twoje historii dokładnie..
Skoro taką decyzję podjęłaś, to pozostaje czekać na decydujący moment i spijanie śmietanki z przedstawienia Oby tylko nie okazał się mściwy...
151 2019-12-10 10:10:23 Ostatnio edytowany przez Snake (2019-12-10 10:21:05)
Zatem to nie rozbija się o to, że się nie da, tylk oczy sie chce, lub bardziej czy dokonuje się wyboru, co do pogodzenia jedno z drugim.
Oczywiście, że tak tzn. jest to tylko i wyłącznie kwestia wyboru. Ten zaś ma to do siebie, że jest aktem świadomej woli i dokonując go przyjmujemy na siebie jego konsekwencje. Skoro przez 10-15 lat stawiamy jako priorytet rozwój, a w tym czasie nasi rówieśnicy wybrali drogę bardziej zrównoważoną, żyją również towarzysko, poznają ludzi, wchodzą w związki, płodzą dzieci, to nie miejmy pretensji, że po tym okresie jesteśmy trochę osamotnieni i... dziwni. Nowo poznawany człowiek jest zawsze zagadką. Kiedy jednak mamy lat 20+, to wszyscy tak mają. 10 lat później ludzie mają już jakieś doświadczenia, które o nim mówią. Co mówi towarzysko i rodzinnie przeszłość człowieka, który do wieku 30+ nie miał czasu na związki? Do tego dochodzi jeszcze zjawisko, które nie bez powodu jest znane od pokoleń naszych pradziadków tj. starokawalerstwo i staropanieństwo. Czyli zespół dziwactw, przyzwyczajeń i nawyków jakie nabywa człowiek żyjąc przez lata samotnie. Mam w kręgu towarzysko - rodzinnym takie przykłady ludzi, którzy w pierwszy poważny związek weszli mając lat 35 i więcej. W dodatku z ludźmi o identycznych doświadczeniach. No ponoć tragedia, każde przyzwyczajone przez lata do swojego trybu życia, a tu nagle trzeba się z kimś dzielić, iść na kompromisy, itd. Zwyczajnie trzeba się nauczyć żyć z drugą osobą 24h/d. A zdolności adaptacyjne człowieka spadają z wiekiem
Facet, który przeżył 20 lat z jakąś kobietą jest dla innej kobiety żywym dowodem, że potrafił się zaadaptować i współpracować. Zna drogę, trzeba mu tylko przestawić zwrotnicę na sąsiedni tor Kto wie, może na dodatek po przestawieniu zwrotnicy okaże się, że to już nie wąskotorówka ale ruska szerokotorówka, a lokomotywa zmieni się nie do poznania w potężną, spalinową bestię...
W tej stylistyce samotni od kariery przypominają mi to:
[youtube]https://www.youtube.com/watch?time_continue=27&v=fpiqxnoux7w&feature=emb_logo[/youtube]
Witaminka36 Jeśli Ciebie to zbyt dużo nie kosztuje i chcesz poczuć tą satysfakcję na sam widok jego miny, gdy dosatnie pozew, to OK. Mi by sie zwyczajnie nie chciało angażować zbędnych środków i sił, na kogoś, kto mnie skrzywdził i upokorzył. W karmę nie wierzę, ale zwyczajnie wykopałbym tego kogoś ze swojego życia po krótkiej chwili i tyle
Jeśli nie zdecydowałbym się dać drugiej szansy( nie wiem czy byłbym w statnie). Z pewnością na takie potraktowanie zasłużył, wierzę, że Cię mocno skrzywdził i NIE MAM zamiaru go usprawiedliwiać, tym bardziej że nawet nie znamy Twoje historii dokładnie..
Skoro taką decyzję podjęłaś, to pozostaje czekać na decydujący moment i spijanie śmietanki z przedstawieniaOby tylko nie okazał się mściwy...
Moja historia jak wiele innych mąż w innym mieście pracujący romans trwający rok ( choć kochanka twierdziła , że 1,5 roku)...potem mleko się wylało przeżyłam wstrząs kilka dni na środkach uspokajających zdecydowałam się ratować związek. Czemu? Dziś myslę że żyłam w iluzji na początku było dobrze spokój, ale owa Pani nie odpuściła a to nękała Misia a to mnie blokowanie nie wiele dawało bo zakładała „lewe” konta np na messenger albo kupowała karty i z nich pisała jak nie do mnie to do męża. Łącznie ze screenami swoich chorób. Zmęczyło mnie że ona żyć nam nie daje choć mąż uczciwie wszystkie wiadomości pokazywał, ale mam dość. Zresztą dopiero teraz dotarło do mnie co zrobił jak mnie upodlil jak kłamał oszukiwał nie ufam mu żal mi tylko synka. Nie chce dłuzej marnować czasu chce mu wystawić rachunek.
bagienni_k napisał/a:Witaminka36 Jeśli Ciebie to zbyt dużo nie kosztuje i chcesz poczuć tą satysfakcję na sam widok jego miny, gdy dosatnie pozew, to OK. Mi by sie zwyczajnie nie chciało angażować zbędnych środków i sił, na kogoś, kto mnie skrzywdził i upokorzył. W karmę nie wierzę, ale zwyczajnie wykopałbym tego kogoś ze swojego życia po krótkiej chwili i tyle
Jeśli nie zdecydowałbym się dać drugiej szansy( nie wiem czy byłbym w statnie). Z pewnością na takie potraktowanie zasłużył, wierzę, że Cię mocno skrzywdził i NIE MAM zamiaru go usprawiedliwiać, tym bardziej że nawet nie znamy Twoje historii dokładnie..
Skoro taką decyzję podjęłaś, to pozostaje czekać na decydujący moment i spijanie śmietanki z przedstawieniaOby tylko nie okazał się mściwy...
Moja historia jak wiele innych mąż w innym mieście pracujący romans trwający rok ( choć kochanka twierdziła , że 1,5 roku)...potem mleko się wylało przeżyłam wstrząs kilka dni na środkach uspokajających zdecydowałam się ratować związek. Czemu? Dziś myslę że żyłam w iluzji na początku było dobrze spokój, ale owa Pani nie odpuściła a to nękała Misia a to mnie blokowanie nie wiele dawało bo zakładała „lewe” konta np na messenger albo kupowała karty i z nich pisała jak nie do mnie to do męża. Łącznie ze screenami swoich chorób. Zmęczyło mnie że ona żyć nam nie daje choć mąż uczciwie wszystkie wiadomości pokazywał, ale mam dość. Zresztą dopiero teraz dotarło do mnie co zrobił jak mnie upodlil jak kłamał oszukiwał nie ufam mu żal mi tylko synka. Nie chce dłuzej marnować czasu chce mu wystawić rachunek.
A dla mnie Witaminka jesteś wyrachowaną hipokrytką albo znalazłaś sobie kogoś na boku. To co piszesz nie trzyma się kupy. We wrześniu romans Twojego męża miał się zakończyć "dawno" , dałaś Wam szanse, walczyłaś o wasze małżeństwo a teraz co..
Postanawiasz mu wbić nóż w plecy mimo, że uczciwie razem z Tobą przez ponad pól roku starał się wszystko naprawić? Nie chcesz go, to bądź z nim uczciwa i powiedz, ze jednak nie dajesz rady, a nie planujesz zemstę w sposób perfidny i cyniczny..
jeśli taka byłaś zawsze to sorry ale wcale się chłopu nie dziwie..
154 2019-12-10 11:05:00 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-10 13:43:24)
bagienni_k napisał/a:Witaminka36 Jeśli Ciebie to zbyt dużo nie kosztuje i chcesz poczuć tą satysfakcję na sam widok jego miny, gdy dosatnie pozew, to OK. Mi by sie zwyczajnie nie chciało angażować zbędnych środków i sił, na kogoś, kto mnie skrzywdził i upokorzył. W karmę nie wierzę, ale zwyczajnie wykopałbym tego kogoś ze swojego życia po krótkiej chwili i tyle
Jeśli nie zdecydowałbym się dać drugiej szansy( nie wiem czy byłbym w statnie). Z pewnością na takie potraktowanie zasłużył, wierzę, że Cię mocno skrzywdził i NIE MAM zamiaru go usprawiedliwiać, tym bardziej że nawet nie znamy Twoje historii dokładnie..
Skoro taką decyzję podjęłaś, to pozostaje czekać na decydujący moment i spijanie śmietanki z przedstawieniaOby tylko nie okazał się mściwy...
Moja historia jak wiele innych mąż w innym mieście pracujący romans trwający rok ( choć kochanka twierdziła , że 1,5 roku)...potem mleko się wylało przeżyłam wstrząs kilka dni na środkach uspokajających zdecydowałam się ratować związek. Czemu? Dziś myslę że żyłam w iluzji na początku było dobrze spokój, ale owa Pani nie odpuściła a to nękała Misia a to mnie blokowanie nie wiele dawało bo zakładała „lewe” konta np na messenger albo kupowała karty i z nich pisała jak nie do mnie to do męża. Łącznie ze screenami swoich chorób. Zmęczyło mnie że ona żyć nam nie daje choć mąż uczciwie wszystkie wiadomości pokazywał, ale mam dość. Zresztą dopiero teraz dotarło do mnie co zrobił jak mnie upodlil jak kłamał oszukiwał nie ufam mu żal mi tylko synka. Nie chce dłuzej marnować czasu chce mu wystawić rachunek.
No cóż, Twój wybór..Nie chcesz go rozgrzeszyć, więc zrobisz jak uważasz..Zastanawiam się tylko, czy nie PROŚCIEJ byłoby to wszystko zakońćzyć bez tych zbędnych ceregieli? Zastanawiam się zawsze, co ludziom daje taka satysfakcja z zemsty czy odegrania się? Bo ja tego kompletnie nie czaję...No, może poza niektórymi skrajnymi przypadkami, przy których jednak zdrada partnera to jest jak niewinne gilgotanie. Zresztą to zupełnie nie to miejsce, żeby o tym dyskutować..
Snake
Rozwój psychofizyczny człowieka taki jest, że w przedziale wieku 20-30 lat wydaje się najlepszym czasem na poznawanie się, nawiązywanie kontaktów czy łączenie się w pary Ale również na rozwój zawodowy, zatem każdy kto potrafi to pogodzić, dobrze się w życiu ustawia. Dopiero jeśli czegoś nam zaczyna brakować, to nagle zastanawiamy się dlaczego tego nie mamy, szukając przyczyn tego stanu nie tam gdzie trzeba. Dlatego tacy zdołowani ludzie po 30-stce dziwią się dlaczego ciężko im kogoś znaleźć, mimo iż uważają się za ciekawe osoby, zasługujące przecież na szczęście. Być możę zaczyna wiać od nich desperacją, dlatego zniechęcają do siebie potencjalnych partnerów. Jedno co muszę dodać to jednak to, iż wkurza mnie zawsze postrzeganie osób samotnych jako tych upośledzonych czy zdziwaczałych. Może Wy wszyscy tutaj uważacie, będąc w związkach, że brak drugiej osoby u czyjegoś boku w jakiś sposób tego kogoś upośledza, psuje naszą naturę..Być może tak jest, ale jeśli o mnie akurat chodzi, to nie czuje się przez swój stan singielstwa w żaden spósób ułomny. Wierzę na słowo, że te wszystkie niepodważalne zalety bycia w związku się sprawdzają, ale nie prowadźmy przeciwko sobie jakiejś krucjaty. To też jest często wybór - bilans zysków i strat, kwestia priorytetów, przyzwyczajenia, nawyki, z którymi jest właśnie WYGODNIEJ. Czy jest nakaz, żeby tą wygodę zmieniać? Otóż nie!
Z ogromną chęcią mogę i jestem gotów zmieniać swoje nawyki czy się rozwijać, ale NIE w kwestii związków.Powód? Szkoda mi czasu, sił, środków i nerwów
żeby je poświęcić drugiej osobie. Te "dziwactwa" o których mówisz to często naprawdę obiektywnie rzecz biorąc pierdoły, które są traktowane przez kogoś bedącego w związku, jako problem rangi pokoju na świecie
Nie wiem, szczerze mówiąc o co taka dziewczyna by się mogła przyczepić na początku związku do mnie..Choć przczepiłaby się na pewno
W każdym razie na pewno nie o klapę od sedesu czy porozrzucane skarpetki
Nie wiem, szczerze mówiąc o co taka dziewczyna by się mogła przyczepić na początku związku do mnie..Choć przczepiłaby się na pewno
W każdym razie na pewno nie o klapę od sedesu czy porozrzucane skarpetki
Choćby o to czyje kosmetyki są ważniejsze i jak są rozmieszczone we wspólnej łazience. To nie żart, znam taki przypadek. Ostatecznie zakończony fiaskiem, a ludzie inteligentni, "na pozycjach" i w ogóle
No to gruuubo..
W moim przypadku wszystkie kosmetyki mieszczą się w kosmetyczce o wymiarach 40 x 25 x 15 cm Zatem problemu z rozmieszczeniem raczej by nie było..Prędzej już o to , że jestem brudasem i KONIECZNIE musze mieć wiecej
Rozwój psychofizyczny człowieka taki jest, że w przedziale wieku 20-30 lat jest najlepszy okres na poznawanie się nawiązywanie kontaktów czy łączenie się w pary
Ale również na rozwój zawodowy, zatem każdy kto potrafi to pogodzić, dobrze się w życiu ustawia. Dopiero jeśli czegoś nam zaczyna berakować, to nagle zastanawiamy się dlaczego tego nie mamy, szukając przyczyn tego stanu, nie tam gdzie trzeba. Dlatego tacy zdołowani ludzie po 30-stce dziwią się dlaczego ciężko im kogoś znaleźć, mimo iż uważają się za ciekawe osoby, zasługujące przecież na szczęście. Być możę zaczyna wiać od nich desperacją, dlatego zniechęcają do siebie potencjalnych partnerów. Jedno co muszę dodać, to jednak to, iż wkurza mnie zawsze postrzeganie osób samotnych jako tych upośledzonych czy zdziwaczałych. Może Wy wszyscy tutaj uważacie, będąc w związkach, że brak drugiej osoby u boku nas w jakiś sposób upośledza, psuje nasża naturę..Być może tak jest, ale jeśli o mnie akurat chodzi, to nie czuje się przez swój stan singielstwa w żaden spósób ułomny. Wierzę na słowo, że te wszystkie niepodważalne zalety bycia w związku się sprawdzają, ale nie prowadźmy przeciwko sobie jakiejś krucjaty. To też jest często wybór - bilans zysków i strat, kwestia priorytetów, przsyzwyczajenia, nawyki, z którymi jest właśnie WYGODNIEJ. Czy jest nakaz, żeby tą wygode zmieniać? Otóż nie!
Z ogromną chęcią mogę i jestem gotów zmieniać swoje nawyki czy się rozwijać, ale NIE w kwestii związków.Powód? Szkoda mi czasu, sił, środków i nerwów
żeby je poświęcić drugiej osobie. Te "dziwactwa" o których mówisz to często naprawdę obiektywnie rzecz biorąc pierdoły, które są traktowane przez kogoś bedącego w związku, jako problem rangi pokoju na świecie
Nie wiem, szczerze mówiąc o co taka dziewczyna by się mogła przyczepić na początku związku do mnie..Choć przczepiłaby się na pewno
W każdym razie na pewno nie o klapę od sedesu czy porozrzucane skarpetki
Jak dla mnie to bycie samemu to jest dopiero stan idealny.
158 2019-12-10 14:15:36 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-12-10 14:16:28)
Umôwny się Snake że te 25 lat temu w naszym pokoleniu nie było jednak takich perspektyw rozwoju. No może firm, ale na to trzeba było mieć kasę od rodziców bo oferta dla startupow to nie to pokolenie. Granice zamknięte jeszcze.studia zagraniczne? Bajka..
Więc jako 23 25 latki zakładaliśmy rodziny..teraz jest inaczej.
Zaczynacie odbiegać od tematu wątku. Od luźnych dyskusji są, jak wiecie, netkafejki.
Umôwny się Snake że te 25 lat temu w naszym pokoleniu nie było jednak takich perspektyw rozwoju. No może firm, ale na to trzeba było mieć kasę od rodziców bo oferta dla startupow to nie to pokolenie. Granice zamknięte jeszcze.studia zagraniczne? Bajka..
Więc jako 23 25 latki zakładaliśmy rodziny..teraz jest inaczej.
Chyba żartujesz? To znaczy, że mój serdeczny kolega wychodząc z 45-metrowego mieszkanka rodziców w bloku i jeżdżąc starą skodą 105 nie miał takich różowych perspektyw jak młodzi ludzie dziś? I dlatego się zaraz ożenił, spłodził potomków, a w przerwach życia rodzinnego zupełnie przypadkiem stworzył konglomerat firm pewnej branży z obrotami rzędu setek milionów? A wiem! On po prostu miał właściwy startup we właściwym miejscu tj. w swojej głowie. Moi szkolni koledzy i koleżanki też zostali ordynatorami, sędziami, dyrektorami banków, firm, właścicielami, bo nie mieli perspektyw rozwoju! Piszę o ludziach z podłej mieściny na zadupiu Polski B. Trudno o lepszy przykład braku perspektyw. Jednym z najważniejszych ludzi w światowym imperium Elona Muska jest koleś z prowincjonalnej Polski, z mojego pokolenia. No ale teraz to są takie perspektywy, że szok i jak tu zakładać rodzinę?
Droga Cyngli, ale autorka tematu już jest na oucie więc o czym mamy teraz jej doradzać?
Droga Cyngli, ale autorka tematu już jest na oucie więc o czym mamy teraz jej doradzać?
Znasz Regulamin.
Autorka jest na oucie, ale ktoś inny będący w podobnej sytuacji być może wejdzie tu, żeby poczytać. I co mu dadzą dyskusje na temat mieszkań w bloku, czy obecnych perspektywach rozwoju?
Chcecie potrajkotać, to proszę bardzo, ale na temat wątku. Jeśli nie, to sobie idźcie do którejś z netkafejek, albo załóżcie nową, ale nie rozwalajcie kolejnego wątku off topem
I uprzedzam, że zacznę usuwać.
162 2019-12-10 18:50:42 Ostatnio edytowany przez Via Falsa (2019-12-10 21:41:56)
Autorko - zbieraj smsy, rób zrzuty ekranu, zbieraj dowody. Romans nie jest ujęty w kk jako przestępstwo,zaś stalking tak. Groźby także, tak jak ujawnianie jakichś zdjęć i wiadomości bez Twojej zgody (może jeszcze Cię będzie chciała zachodzić, to też bierz pod uwagę, albo nagrywać - różne są przypadki).Kobieta ma nierówno pod sufitem, bo za romans odpowiada tylko i wyłącznie zdradzający/a i tylko on/ona odpowiada przed żoną/mężem. Także jak się nie uspokoi, to zgłaszaj babę gdzie trzeba.
Co do romansu - dobrze że przerwałaś. Ale kontakt musisz uciąć całkowicie,bo dostaniesz do głowy. Zapomnij o tym faceciku. Naopowiadał Ci bzdur, bo chciał wiadomo czego. A że zakochana kobieta = naiwna kobieta, to i było mu cudownie. Zapomnij o nim. I odpocznij. A jak już odpoczniesz, to może otworzysz swoje serce na kogoś WOLNEGO (celowo piszę to z dużej) i wartego Twojego uczucia.
A jak nie, to będziesz sama. Przynajmniej nikt Cię nie będzie wk...
163 2019-12-11 10:16:22 Ostatnio edytowany przez bullet (2019-12-11 11:24:23)
Autorko - zbieraj smsy, rób zrzuty ekranu, zbieraj dowody. Romans nie jest ujęty w kk jako przestępstwo,zaś stalking tak. ...
Tak jest, zniszcz ją, jak ona śmie. Szybko zgłoś na policję, do prokuratury ABW, do księdza i ogłoś w na tablicy na przystanku linii 368.
Przecież tylko mogłaś jej zniszczyć rodzinę, małżeństwo, które wg opowieści nie istniało, a ona AŻ pisze do ciebie smsy i co najgorsze ... wyzywa.
Zemścij się, jak ona śmie lepiej gotować ?
A tak na poważnie, co za bzdety.
Wchodzenie w związek z żonatym jest jak z grą w trzy kubki na rynku. Tyle się mówi, by nie grać, a jednak zawsze ktoś gra, a potem zgrzyta zębami, bo wszyscy dookoła winni.
Czy świadczy to o mądrości grającego czy jego naiwności ?
Zdradzona żona może miec pretensje do kogo chce bo kiedy dowiaduje się o zdradzie to dostaje obuchem w łeb, jest w szoku i nie działa racjonalnie. Dlaczego nie ma mieć pretensji również do tej, co nie umiała trzymać nóg razem? Żeby nie było, to zdradzający jest mendą ale kochanka też bez winy nie jest.
Zdradzona żona może miec pretensje do kogo chce bo kiedy dowiaduje się o zdradzie to dostaje obuchem w łeb, jest w szoku i nie działa racjonalnie. Dlaczego nie ma mieć pretensji również do tej, co nie umiała trzymać nóg razem? Żeby nie było, to zdradzający jest mendą ale kochanka też bez winy nie jest.
Tak naprawdę w takich przypadkach pretensje może mieć każdy do każdego. Żona do kochanki pod wpływem kłamstw wiarołomnego męża, naiwnie wierząca, że ten został przymuszony do zdrady gwałtem. Kochanka do wiarołomnego męża, że kłamał i wykorzystywał jej naiwność (najczęściej ściemy o złej żonie od której i tak właśnie odchodzi i z nią nie sypia...). A teraz egzotyka - ale naprawdę słyszałam podobne cytaty - mąż do żony, że go nie doceniała, skąpiła seksu i zaniedbywała.
Pretensje - irracjonalne, czy nie, można mieć. Jeżeli natomiast jakakolwiek z tych osób zaczyna nękać inną, nieustannie wydzwania, grozi, pluje jadem i wykazuje agresję, to owszem, powinna mieć na tyle zdrowego rozsądku, żeby liczyć się z konsekwencjami prawnymi. Zakładając, że jest osobą dorosłą i w miarę zdrową umysłowo. Nikt nie mówi o jakimś pojedynczym przypadku, tu w wątku była mowa o częstym, powtarzającym się stalkingu.
A teraz bonus dla niedowiarków. Kilka lat temu (w sumie świeżo po zdradzie exa) zmieniłam pracę. W nowym miejscu od samego początku zainteresowało się mną trzech facetów. Dwóch w wieloletnich małżeństwach, jeden w związku bez papierka, wszyscy z dziećmi. Dwóch spławiałam kilka tygodni, byli bardzo namolni, mimo moich niemiłych, zimnych odpowiedzi nieustannie wypisywali na komunikatorach propozycje wyjścia na piwko, kawę, siłownię, do kina. W pracy sypali komplementami, zachwycali się jaka to nie jestem piękna, mądra i w ogóle och i ach. Dali mi spokój dopiero, jak zatrudniono młodą, śliczną stażystkę, teraz skaczą wokół niej. Jeden nie odpuścił mi nigdy, dalej próbuje i wykorzystuje każdą sposobność do słodkich słówek a nawet pojawia się w miejscach na mieście gdzie bywam, koleżanka się przyznała, że pytał ją o której mnie można złapać tam czy tam. Zachęty z mojej strony - zero, komplementów w ich stronę - zero, wręcz bywam tym tak wkurzona, że zdarza mi się pojechać chamskim tekstem, na jego widok wychodzić z biura. Zważywszy, że mój pogląd na trójkąty jest wybitnie ostry, nawet wprost rzuciłam, że obraża mnie sama propozycja spotykania się z kimś w związku. Wtedy usłyszałam, że to nie związek, on nie kocha tej kobiety, nawet mu się nie podoba, to przyzwyczajenie i i tak z nią zerwie. Wyśmiałam go. I nic. I teraz te wcześniejsze dywagacje o desperatkach po 30stce, które biorą się za zajętych mnie śmieszą. Może i są takie kobiety, kto wie. Ja osobiście widzę pod dostatkiem zdesperowanych żonkosiów, którzy ślinią się na widok wolnych dziewczyn i stają na głowie, żeby tylko te swoje żony zdradzić. Jedna z nich zresztą też do mnie wypisywała z oskarżeniami, że biegam za jej mężulkiem. Szlag mnie trafił. Jak dalece można być naiwnym, żeby oskarżać o złe intencje wszystkich wokół, tylko nie tego konkretnego człowieka, który faktycznie rzuca się na wszystko, co ma cycki?
Zdesperowane 30-stki lecące na zajętych facetów, usilnie próbując ich uwieść z pewnością istnieją Niestety istnieje także cała masa znudzonych żonkosiów, napalonych na wolne dziewczyny. I muszę Ci przyznać, jako facet, iż szczerze się brzydzę takimi degeneratami. Myślenie nie tą głową co trzeba, teatrzyki, jakie odprawiają przed dziewczynami, ta namolność wygląda gorzej, niż pijawka usadowiona ni epowiem gdzie..
Najlepiej twardo trzymać ich na dystans tak, jak to robiłaś do tej pory
Zdesperowane 30-stki lecące na zajętych facetów, usilnie próbując ich uwieść z pewnością istnieją
Niestety istnieje także cała masa znudzonych żonkosiów, napalonych na wolne dziewczyny. I muszę Ci przyznać, jako facet, iż szczerze się brzydzę takimi degeneratami. Myślenie nie tą głową co trzeba, teatrzyki, jakie odprawiają przed dziewczynami, ta namolność wygląda gorzej, niż pijawka usadowiona ni epowiem gdzie..
Najlepiej twardo trzymać ich na dystans tak, jak to robiłaś do tej pory
Dziękuję, świetnie to ująłeś Dystans to naturalny odruch wynikający właśnie z obrzydzenia. Choćby nie wiem, jak delikwent był atrakcyjny i elokwentny, dając mi odczuć, że chce mnie sprowadzić do roli kochanki momentalnie budzi we mnie odruch wymiotny i uczucie potwornego upokorzenia.
Oczywiście w moich postach piszę o żonkosiach zdradzaczach, ale dokładnie to samo odnosi się do niewiernych żonek krzywdzących swoich mężów i robiących swoim kochankom wodę z mózgu. To tak na marginesie, żebyście nie pomyśleli, że twierdzę, że to domena wyłącznie facetów
Uważam, że użalanie się nad zdradzonymi, odbiera im moc sprawczą i czyni z nich jakieś życiowe sieroty, które MUSZĄ znosić upokorzenia. Otóż nie muszą. Nie doznałam zdrady, ale przypuszczam, że gdyby mój partner Tak mnie upokorzył, oszukał, pluł, to choćby na klęczkach przylazł, nie miałby czego szukać. Wyobraźcie sobie śpi ktoś z Wami, żyje, robi zakupy, i jednocześnie zdradza. Oszukuje i patrzy prosto w oczy. I jest z Wami, bo mu wygodnie, bo nic dla niego nie znaczy, że Was oszukuje, bo Was nie kocha, i zwyczajnie tylko na Was żeruje.
Jak zaufać takiej osobie? Jak spać obok siebie? Jak bardzo trzeba siebie nie kochać, by być z kimś kto Was nie kocha?
Co do autorki - miłość często robi niektórym z mózgu prawdziwą paćkę. Uwierzy taki mózg w jednorożce i złą żonę znoszoną z iście heroicznym zapałem przez bohaterskiego męża, walczącego o szczęście dzieci.
A sprawa jest prosta. Źle Ci? To się rozwiedź. A potem szukaj szczęścia.
*piszę jako kobieta z perspektywy kobiecej. Oczywiście działa to w 2 strony.
Zdesperowane 30-stki lecące na zajętych facetów, usilnie próbując ich uwieść z pewnością istnieją
Niestety istnieje także cała masa znudzonych żonkosiów, napalonych na wolne dziewczyny. I muszę Ci przyznać, jako facet, iż szczerze się brzydzę takimi degeneratami. Myślenie nie tą głową co trzeba, teatrzyki, jakie odprawiają przed dziewczynami, ta namolność wygląda gorzej, niż pijawka usadowiona ni epowiem gdzie..
Chciałbym tylko dodać małe uzupełnienie, że zdesperowane 30-tki nie są wcale takie fajne. Dużo fajniejsze są zamężne 30-tki Właśnie przeżywają pierwsze poważne kryzysy swojego związku, odkrywają ich nudę. Ich panowie zadomawiają się w kapciach, już pojawiają im się brzuszki od domowych obiadków itd. Pojawiają się pytania - czy ja tego chciałam? A tu panowie w przedziale 40-50 lat z tzw. kryzysem wieku średniego, a więc działający aktywnie, poprawiający swój wizerunek, kondycję itp. Naturalnie posiadający lepszą pozycję i doświadczenie niż młodsi koledzy
No i zamężna 30-tka, to na bank lepsza gwarancja dyskrecji niż zdesperowana, wolna 30-tka.
Nie żałuję naiwnych kobiet wchodzących w romanse z zajętymi facetami. Minimum myślenia powinno wyeliminować taki obrót spraw, jaki tu widzimy. Ale myślenia głową.
Uważam, że użalanie się nad zdradzonymi, odbiera im moc sprawczą i czyni z nich jakieś życiowe sieroty, które MUSZĄ znosić upokorzenia. Otóż nie muszą. Nie doznałam zdrady, ale przypuszczam, że gdyby mój partner Tak mnie upokorzył, oszukał, pluł, to choćby na klęczkach przylazł, nie miałby czego szukać. Wyobraźcie sobie śpi ktoś z Wami, żyje, robi zakupy, i jednocześnie zdradza. Oszukuje i patrzy prosto w oczy. I jest z Wami, bo mu wygodnie, bo nic dla niego nie znaczy, że Was oszukuje, bo Was nie kocha, i zwyczajnie tylko na Was żeruje.
Jak zaufać takiej osobie? Jak spać obok siebie? Jak bardzo trzeba siebie nie kochać, by być z kimś kto Was nie kocha?Co do autorki - miłość często robi niektórym z mózgu prawdziwą paćkę. Uwierzy taki mózg w jednorożce i złą żonę znoszoną z iście heroicznym zapałem przez bohaterskiego męża, walczącego o szczęście dzieci.
A sprawa jest prosta. Źle Ci? To się rozwiedź. A potem szukaj szczęścia.*piszę jako kobieta z perspektywy kobiecej. Oczywiście działa to w 2 strony.
Wiesz, też tak myślałam dopóki mnie to nie spotkało. Kiedy dowiedziałam się o zdradzie męża (było to już ok. kilku miesięcy "po") najpierw dostał w twarz a następnie napisałam pozew o rozwód. W wielkim skrócie mąż swoim postępowaniem przekonał mnie, że popełnił błąd. Minęło już od tamtej historii 13 lat i jestem szczęsliwa. Maz obiecał mi wtedy, że nie zrobi nigdy więcej nic, co mogłoby mnie zranić i nie robi.
Masz absolutną rację -rozwiedz się a póżniej rób co chcesz.
172 2019-12-12 10:23:03 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2019-12-12 10:23:45)
bagienni_k napisał/a:Zdesperowane 30-stki lecące na zajętych facetów, usilnie próbując ich uwieść z pewnością istnieją
Niestety istnieje także cała masa znudzonych żonkosiów, napalonych na wolne dziewczyny. I muszę Ci przyznać, jako facet, iż szczerze się brzydzę takimi degeneratami. Myślenie nie tą głową co trzeba, teatrzyki, jakie odprawiają przed dziewczynami, ta namolność wygląda gorzej, niż pijawka usadowiona ni epowiem gdzie..
Chciałbym tylko dodać małe uzupełnienie, że zdesperowane 30-tki nie są wcale takie fajne. Dużo fajniejsze są zamężne 30-tki
Właśnie przeżywają pierwsze poważne kryzysy swojego związku, odkrywają ich nudę. Ich panowie zadomawiają się w kapciach, już pojawiają im się brzuszki od domowych obiadków itd. Pojawiają się pytania - czy ja tego chciałam? A tu panowie w przedziale 40-50 lat z tzw. kryzysem wieku średniego, a więc działający aktywnie, poprawiający swój wizerunek, kondycję itp. Naturalnie posiadający lepszą pozycję i doświadczenie niż młodsi koledzy
No i zamężna 30-tka, to na bank lepsza gwarancja dyskrecji niż zdesperowana, wolna 30-tka.
40 latek z kryzysem wieku sredniego na kochanka?
Nieeee... Nudy.
Wole sto razy 22 latka jakiegos. Mlodszy to zaraz doda energii swoja mlodziencza sila.
...Co do autorki - miłość często robi niektórym z mózgu prawdziwą paćkę. Uwierzy taki mózg w jednorożce i złą żonę znoszoną z iście heroicznym zapałem przez bohaterskiego męża, walczącego o szczęście dzieci.
A sprawa jest prosta. Źle Ci? To się rozwiedź. A potem szukaj szczęścia..
Z kim miała się rozwieść autorka ?
Wydawało mi się, że autorka jest własnie kochanką, która dała się uwieść/uwiodła męża innej kobiety.