Kobiety się kłócą a ten z żoną obiadek, z byłą kochanką kawusia w pracy. Obie powinnyście wypiąć na niego nie dla niego) tyłki
Pogmatwana sprawa i otwarta furtka na nie jasną przyszłość .To jeszcze nie koniec i bardzo powierzchowne uznanie własnej odpowiedzialności udziału w tym całym zamieszaniu.Aby do wiosny.
W ogóle mam wrażenie, że ona nie uznaje swojej odpowiedzialności za udział w zdarzeniach, w których uczestniczyła. Typ wiecznej ofiary, której się nie układa z winy innych, spotykają ją przykrości z winy innych, doświadcza niewłaściwego traktowania z winy innych. Ale tak to już jest jak obca komuś jest taka forma życia, w której żyje się w harmonii z innymi ludźmi.
A tak w ogóle pasławku podziękowania przesyłam :-)
68 2019-12-06 14:20:54 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-12-06 16:42:37)
Kobiety się kłócą a ten z żoną obiadek, z byłą kochanką kawusia w pracy. Obie powinnyście wypiąć na niego nie dla niego) tyłki
Popieram.
Nie mam prawa oceniać, trzeba być wyrozumiałym dla ludzkich niedoskonałości, zaraz też ktoś mi powie, że dla mnie wszystko jest czarno-białe. Ale jednak takie sprawy wydają mi się jasne jak słońce.
Po pierwsze, nie wyciąga się łap po cudze.
Po drugie, nie pokochałabym faceta zdolnego do tak nędznego czynu jak zdrada.
Po trzecie, gdybym była zoną, takiego dupka kopnęłabym w zadek i pobłogosławiła na szczęśliwą drogę z nową panią. Pobłogosławiłabym oboje i trzymała się jak najdalej od tego śmierdzącego "gie".
Tutaj wina jest Twoja i jego, nie ma czegoś takiego że Ty jesteś bez winy bo byłaś singlem. Nie dziwię się że dziewczyna tak Cię traktuje, wyrządziłaś jej świństwo, zmieszałaś ją z błotem. Z butami wchodzi w związek dwójki ludzi jakbyś wolnego znaleść nie potrafiła... Aż dziwne jak niektóre osoby po kilku słówkach potrafią sięgnąć dna byle spełnić swoje zachcianki.
Jak żona cię zdradzi to tez będzie wina kochanka ? Ja tego nie pojmuję.
TypowyCharlie napisał/a:Tutaj wina jest Twoja i jego, nie ma czegoś takiego że Ty jesteś bez winy bo byłaś singlem. Nie dziwię się że dziewczyna tak Cię traktuje, wyrządziłaś jej świństwo, zmieszałaś ją z błotem. Z butami wchodzi w związek dwójki ludzi jakbyś wolnego znaleść nie potrafiła... Aż dziwne jak niektóre osoby po kilku słówkach potrafią sięgnąć dna byle spełnić swoje zachcianki.
Jak żona cię zdradzi to tez będzie wina kochanka ? Ja tego nie pojmuję.
Będzie wina żony i jej kochanka. Nie rozumiem co w tym trudnego do zrozumienia? Sama ze sobą chyba mnie nie zdradziłaby.
Losu napisał/a:TypowyCharlie napisał/a:Tutaj wina jest Twoja i jego, nie ma czegoś takiego że Ty jesteś bez winy bo byłaś singlem. Nie dziwię się że dziewczyna tak Cię traktuje, wyrządziłaś jej świństwo, zmieszałaś ją z błotem. Z butami wchodzi w związek dwójki ludzi jakbyś wolnego znaleść nie potrafiła... Aż dziwne jak niektóre osoby po kilku słówkach potrafią sięgnąć dna byle spełnić swoje zachcianki.
Jak żona cię zdradzi to tez będzie wina kochanka ? Ja tego nie pojmuję.
Będzie wina żony i jej kochanka. Nie rozumiem co w tym trudnego do zrozumienia? Sama ze sobą chyba mnie nie zdradziłaby.
Dla mnie tez ta logika nie ma sensu. To tak jak gdyby Polak donosil tajne informacje z naszego kraju i te informacje bylyby donoszone do kogos z Rosji.
W tym wypadku tylko Polak popelnil zdrade, bo on jest obywatelem Polski.
Z kolei tamten z Rosji nie zdradzil Polski...
Tak samo tylko maz moze zdradzic, a nie kochanka. Kochanka meza nie jest w zadnej relacji z zona.
TypowyCharlie napisał/a:Losu napisał/a:Jak żona cię zdradzi to tez będzie wina kochanka ? Ja tego nie pojmuję.
Będzie wina żony i jej kochanka. Nie rozumiem co w tym trudnego do zrozumienia? Sama ze sobą chyba mnie nie zdradziłaby.
Dla mnie tez ta logika nie ma sensu. To tak jak gdyby Polak donosil tajne informacje z naszego kraju i te informacje bylyby donoszone do kogos z Rosji.
W tym wypadku tylko Polak popelnil zdrade, bo on jest obywatelem Polski.
Z kolei tamten z Rosji nie zdradzil Polski...
Tak samo tylko maz moze zdradzic, a nie kochanka. Kochanka meza nie jest w zadnej relacji z zona.
Do zdrady w związku potrzebna jest osoba trzecia. Gdyby nie ona to by do tej zdrady nie doszło, chyba że z kimś innym. Więc wina spoczywa również na niej, nie mam zamiaru jak niektórzy bronić ludzi którzy pchają się z brudnymi buciorami w związek innych.
Winter.Kween napisał/a:TypowyCharlie napisał/a:Będzie wina żony i jej kochanka. Nie rozumiem co w tym trudnego do zrozumienia? Sama ze sobą chyba mnie nie zdradziłaby.
Dla mnie tez ta logika nie ma sensu. To tak jak gdyby Polak donosil tajne informacje z naszego kraju i te informacje bylyby donoszone do kogos z Rosji.
W tym wypadku tylko Polak popelnil zdrade, bo on jest obywatelem Polski.
Z kolei tamten z Rosji nie zdradzil Polski...
Tak samo tylko maz moze zdradzic, a nie kochanka. Kochanka meza nie jest w zadnej relacji z zona.Do zdrady w związku potrzebna jest osoba trzecia. Gdyby nie ona to by do tej zdrady nie doszło, chyba że z kimś innym. Więc wina spoczywa również na niej, nie mam zamiaru jak niektórzy bronić ludzi którzy pchają się z brudnymi buciorami w związek innych.
Jak ktos chce zdradzic, to nie ma szans by nie zdradzil. Wystarczy, ze oklamie kochanke, ze jest wolny. No i?
Ludzie maja wolna wole, wiedziales?
74 2019-12-07 08:31:52 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-12-07 08:37:43)
Winter.Kween zapytala się: Ludzie maja wolna wole, wiedziales?
Wolna wola ma swoją granicę, po przekroczeniu której jest krzywdzenie drugiej osoby, w tym przypadku osoby, ktora ci najbardziej zaufała na świecie, jej upośledzenie, jej straszliwy ból. Fundujesz tej osobie zjawisko nie do wytłumaczenia, a sobie image podłej matki, bo dzieci uważały cię za opokę kochanej i kochającej matki.
Ale tego nie zrozumiesz, skoro zadajesz takie pytanie.
Zdradę rozumiemy jako złamanie przysięgi między MAŁŻONKAMI lub w przypadku związków nieformalnych, niedotrzymanie wierności partnerowi. Zatem za rozwalenie związku dwojga ludzi jest odpowiedzialny tylko zdradzająćy, bo to ON jest w związku i to jemu powinno zależeć, żeby ten związek utrzymać. Zatem jeśli się kocha i szanuje swojego partnera, zdradzać się nie powinno. Wiadomo, oklepany frazes, ale akurat to, o co mi chodzi, to postawa kochanka/kochanki. Zakładając, że taki kochanek/kochanka WIEDZĄ, że ich wybranek jest zajęty i mim oto, decydują się na taki romans, to czy można mówić wtedy, że są całkiem bez winy? Co jeśli to kochanka/kochanek usilnie stara się uwieść kogoś zajętego, nie mając oczywiście przy tym żadnych skrupułów ani nie patrząć na konsekwencje? Kto z nas tutaj by się zgodził na romans z kimś zajętym?
76 2019-12-07 11:51:19 Ostatnio edytowany przez Winter.Kween (2019-12-07 11:54:40)
Winter.Kween zapytala się: Ludzie maja wolna wole, wiedziales?
Wolna wola ma swoją granicę, po przekroczeniu której jest krzywdzenie drugiej osoby, w tym przypadku osoby, ktora ci najbardziej zaufała na świecie, jej upośledzenie, jej straszliwy ból. Fundujesz tej osobie zjawisko nie do wytłumaczenia, a sobie image podłej matki, bo dzieci uważały cię za opokę kochanej i kochającej matki.
Ale tego nie zrozumiesz, skoro zadajesz takie pytanie.
Nie bardzo rozumiem, jak to co napisales ma sie do tego o czym mowilam?
Maz ma wolna wole, wiec to, ze jedna kochanka potecjalna mu odmowi to nie znaczy, ze tego nie zrobi z inna.
Kochanka nie ma takiej mocy by powstrzymac zdrade. O to mi chodzilo.
bagienni_k, nie chcialoby mi sie wchodzic w romans z kims kto jest z kims innym. Zawsze tez , zamiast zdradzac mozna rzucic jedna osobe i zmienic na inna.
Wiec rozmawianie z kims zajetym moze miec sens. TYLKO rozmawianie. Czlowiek ma prawo zmienic zwiazek.
Oczywiscie wiem, ze w wiekszosci sytuacji jest romans i trzymanie obu relacji na raz.
Temat zdrady jest trudny ponieważ zawsze składa sie na niego życie i postępowanie 3 dorosłych osób. Zgadzam się z tym, że winę za zdradę ponosi przede wszystkim współmałżonek czy partner, a nie osoba trzecia bo to on/ona nie potrafi dochowac wiernosci, dotrzymac danego słowa - ba często nawet nie ma na tyle honoru by wziąc na klatę konsekwencje swoich czynów. Natomiast kochanka/ek ktora swiadomie trwa w trojkącie (zakładamy, ze nikt jej nie oszukuje ze sie juz prawie prawie rozstał, nie lawiruje w tym wszystkim) czyli jest w pelni swiadoma ze to Trójkąt jest egoistycznym narcyzem budującym swoje Ego nie patrząc na nikogo wokół.
Nie posunęłabym sie jednak w ocenie tak szybko nie znając całej sytuacji bo wchodza tu w grę ogromne zaleznosci - małzenstwo, finanse, dzieci, emocje, sex czy tez zwykła obrzydliwa zabawa innym czlowiekiem. W tym wszystkim współczuję zonie tego "pana" bo ma pod dachem wyjątkową glistę bez kręgosłupa ( choc nie podzielam jej skupienia na kochance ) a autorka postu mam wrazenie czerpie chorą satysfakcję z tego wszystkiego i ewidentnie nie chce uciąc znajomosci. Widocznie facet potrafi tak lawirowac ze ona naprawdę jest uzalezniona od jego gierek.
`" Zawsze tez , zamiast zdradzac mozna rzucic jedna osobe i zmienic na inna."
Można,.... tylko do tego trzeba być uczciwym i odważnym i zdecydowanym, za zdradę jest odpowiedzialny mąż/żona, fakt że np kochanka mojego męża wiedziała że jest żonaty, mieszka ona 450 km ode mnie więc nie zna mnie ani dzieci, weszła w ten romans, pewnie dając wiarę w ' opowieści dziwnej treści ' jm, daje mi jakieś pojęcie z kim mam do czynienia i cóż... nie jest to wysoka nota, zdrady jednakoż nie dokonała choć czynnie i świadomie wzięła w niej udział
Zdrada to zdrada, utrzymywanie relacji typu romans to odpowiedzialność i udział obydwojga uczestników, kochanka jeśli jest chętna żonatemu, tym samym daje mu informację że jest gotowa na wszystko, że nie ma zasad, oczywiście że jemu na tym etapie jest miło iż ona chętna ale już później różnie bywa, bywa nawet tak że ten wiarołomny mąż ma żal do kochanki że go nie przegoniła, bywa też że kochanka zdziwiona bardzo że żona ma do niej jakieś anse i próbuje udowodnić że jej w tym nie ma czy nie było
Mąż ma żal do kochanki, że go nie przegoniła!?? )))))) Dobry kawał:).
Kobieta nie ma obowiązku sprawdzania czyjejś prawdomówności, chyba jednak poza młodymi naiwnymi gąskami każda kochanka wie, że życie nie jest czarno białe i wie co robi
Oskarżanie potem kochanka o coś, mimo że on nie zmienia nic w swoim postępowaniu i wysuwanie nagle oczekiwań wobec niego jest dziecinne
Ja myślę, że można rozróżnić zdradę która wynika z wyłącznej chęci zdradzacza, od tej gdzie ktoś ulega pokusie z czystej ludzkiej słabości bo ktoś tam mu kadził do samowara. No nikt nie jest doskonały.
Przy czym w przypadku pierwszego rodzaju, gdy to osoba zajęta szuka okazji na boku można rzeczywiście winić tylko tą osobę. Natomiast w przypadku gdy ktoś z zewnątrz zaczyna ewidentnie drążyć skałę i trafia na podatny grunt (np kryzys w związku) - to moim zdaniem nie jest już taka oczywista wyłączna wina zdradzacza...
Ja myślę, że można rozróżnić zdradę która wynika z wyłącznej chęci zdradzacza, od tej gdzie ktoś ulega pokusie z czystej ludzkiej słabości bo ktoś tam mu kadził do samowara. No nikt nie jest doskonały.
Przy czym w przypadku pierwszego rodzaju, gdy to osoba zajęta szuka okazji na boku można rzeczywiście winić tylko tą osobę. Natomiast w przypadku gdy ktoś z zewnątrz zaczyna ewidentnie drążyć skałę i trafia na podatny grunt (np kryzys w związku) - to moim zdaniem nie jest już taka oczywista wyłączna wina zdradzacza...
Pikupik zdrada to zdrada, ktoś zdradza bo chce, bo nie jest priorytetem dla niego wierność w związku.
Szukasz usprawiedliwienia dla niewiernych partnerów, to ich postępowanie powoduje cierpienie zdradzonych. Każdy ma wolną wolę i własny rozum. Owszem osoby które angażują się w romans z zajętym mogą wzbudzać skrajne emocje w zdradzonych, one są pośrednio przyczyną rozpadu ale główny ciężar zdrady leży zawsze po stronie niewiernych.
Chyba Iwona nie zrozumiałaś. Pikupik pisze o motywacji a ona ma olbrzymie znaczenie w ocenie czyjeś moralności.
Dla mnie też ma to znaczenie i nie o zdejmowaniu odpowiedzialności tu mowa
Dokładnie Ela. Motywacja ma znaczenie. To jak z morderstwem z premedytacją a morderstwem w afekcie. Oczywiście, że oba to morderstwa no ale jednak różne.
Absolutnie nie wybielam zdradzaczy! Jeśli już to jestem przeciwko całkowitemu wybielaniu kochanek/kochanków.
84 2019-12-08 00:14:24 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-12-08 00:15:07)
Pikupik2019 napisał/a:Ja myślę, że można rozróżnić zdradę która wynika z wyłącznej chęci zdradzacza, od tej gdzie ktoś ulega pokusie z czystej ludzkiej słabości bo ktoś tam mu kadził do samowara. No nikt nie jest doskonały.
Przy czym w przypadku pierwszego rodzaju, gdy to osoba zajęta szuka okazji na boku można rzeczywiście winić tylko tą osobę. Natomiast w przypadku gdy ktoś z zewnątrz zaczyna ewidentnie drążyć skałę i trafia na podatny grunt (np kryzys w związku) - to moim zdaniem nie jest już taka oczywista wyłączna wina zdradzacza...Pikupik zdrada to zdrada, ktoś zdradza bo chce, bo nie jest priorytetem dla niego wierność w związku.
Szukasz usprawiedliwienia dla niewiernych partnerów, to ich postępowanie powoduje cierpienie zdradzonych. Każdy ma wolną wolę i własny rozum. Owszem osoby które angażują się w romans z zajętym mogą wzbudzać skrajne emocje w zdradzonych, one są pośrednio przyczyną rozpadu ale główny ciężar zdrady leży zawsze po stronie niewiernych.
Zgadzam sie w 100% z Iwoną. Kochanka zaistniala w życiu zdradzacza, bo on tak chcial, tak zadecydował i to była jego nieprzymuszona niczym wola. Jeśli nie ta kochanka właśnie, to inna.. I każda będzie winna? Naturalnie że kochanki wzbudzają skrajne emocje, ale to w końcu nie one zdradzają, nie one mają obowiązek wierności i nie one kłamią i oszukują. Zdradzaja, bo nie myslą o konsekwencjach dla rodziny zdradzacza, ale to przecież nie ich rodzina. Kochanka nie musi dbać o dobre samopoczucie i komfort psychiczny żony zdradzacza. Można ją źle oceniać i obarczać winą, ale nie da się wejśc do czyjegoś życia i łożka bez zaproszenia. Jesli kochanka weszla, to znaczy że facet tego chciał. I jeszcze raz powtórzę; Nie ta to byłaby inna, zawsze jest to tylko zgoda i zaproszenie zdradzacza. Nikt nikogo do łożka nie zaciągnie siłą, a to mąż ma obowiązek wobec swojej żony i partner wobec partnerki. Jak facet skorzysta z domu uciech, to też winna jest prostytutka, że do niej poszedł? A to też przecież zdrada.
Nikt tutaj chyba nie wybiela zdradzaczy i nie zdejmuje z nich odpowiedzialności. Ale czasem zdarza się, że człowiek nie działa z premedytacją, tylko że tak powiem ulega pokusie. I wcale nie musi być tak, że jak nie ta to inna.
Może być tak, że np. znudzony życiem facet zafascynuje się jakąś koleżanką w pracy, ale nie dostanie żadnych dwuznacznych sygnałów i wtedy nic się nie wydarzy bo sam nie pójdzie dalej. Minie kryzys, wróci mentalnie do żony i wcale nie koniecznie musi zdradzić w przyszłości. Może być też tak, że ten sam znudzony facet (sorry, że tylko faceci no to taki przykład tylko) zaprzyjaźni się z koleżanką, która zacznie mu kadzić jaki to on fantastyczny, to sobie chłopina pomyśli no kurde faktycznie taki bidulek jestem, żona mnie nie docenia, a ta to dopiero widzi w mnie samo złoto. No i hulaj dusza piekła nie ma. No to dla mnie tu wątpliwy moralnie udział koleżanki jednak jest. Sytuacja niby ta sama a może skończyć się różnie.
A widać na tym forum jak cienka jest granica między żarcikami i kawką, a początkiem romansu. Ile tu wątków, gdzie styrane żony łatwo dają się nabrać na czułe słówka etatowych podrywaczy i zastanawiają się wspólnie z wami co robić. W życiu każdy miewa kryzysy czy słabsze dni a nawet krótkie fascynacje kimś nowopoznanym. Dużo więc zależy od reakcji tej drugiej osoby. Nie należy moim zdaniem akceptować dwuznacznych zachowań względem osób będących w związkach i traktować ich jako "test" priorytetów w związku.
PS. A prostytutka nie ma żadnych intencji ani motywacji - taki ma zawód. Nie wydzwania do żonatych i nie kadzi do ucha. Trudno ją winić tu o cokolwiek.
"Mąż ma żal do kochanki, że go nie przegoniła!?? smile)))))) Dobry kawał:)."
Oj Ela:) pewnie to irracjonalne ale z życia wzięte, byłam nie raz świadkiem takich przemyśleń że dopiero dziś to do mnie wraca, kiedy sama zostałam zdradzona, bo kiedyś działo się gdzieś obok mnie i co najwyżej mogłam się powymądrzać teoretycznie, dziś dostrzegam te wszystkie romansowe wątki w moim otoczeniu, przypominam sobie pewne schematy, tak oczywiste z perspektywy i dopiero dziś zrozumiane tak prawdziwie
Doskonale rozumiem, co ma na myśli Pikupik2019. Mój mąż zdradził mnie dwa razy, pierwszy było mi łatwiej zrozumieć i próbować wybaczyć, drugi - kilka lat później - z pełną premedytacją z jego strony. I miał pretensję do kochanki, że mi doniosła, bo w ten sposób mnie skrzywdzila (to jego słowa ).
Ja nigdy nie miałam pretensji do kochanek i nie inicjowalam z nimi kontaktu. Z mojej perspektywy całą winę ponosi mąż, co w czasie oczekiwania na sprawę rozwodowa staram się mu uzmysłowić, bo wciąż zdarza mu się widzieć to inaczej, niestety.
Gdyby moj maz wykazal sie 'zwykla ludzka slaboscia' bo jakas pani by z nim flirtowala...
To znaczy, ze durny i slaby jest. Wiec super, ze mi to pokazala tamta kobieta.
W dodatku to tez znaczy, ze nie jestem w zwiazku jakim mysle, ze jestem bo mysle, ze jestem z kims zainteresowanym tylko mna.
Wins jest wiec moja, bo przyjelam zalozenie bledne. I meza bo sie puszcza.
Kochnka? Wolna dusza. Niech robi co chce. Nawet z moim mezem.
Win win, jak dla mnie. Lubie zyc ze swiadomoscia rzeczywistosci.
89 2019-12-08 11:40:36 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-08 11:41:07)
Przychylę się mocno do zdania Pikupik2019. Po pierwsze nikt nie wybiela i chyba nie ma zamiaru wybielać zdradzającego.
Inna sprawa to właśnie podatność na czyjeś czułe słówka, komplemenciki i bajery. Niezależnie, czy taki potencjalny zdradzający czuje się bidulkiem(czy bidulką) z powodu aktualnych kłopotów życiowych, to sam decyduje czy ulegnie takich pochwałom drugiej strony i czy trafi właśnie na kogoś komu wpadliśmy w oko. Ten ktoś sam właśnie może nie mieć skrupułów i umyślnie brnąć w romasn, starając się uwieść zajętą osobę.
Akurat na wszelkie komplmenty, pochwały czy miłe słówka patrzę mocno przez palce i odbieram to zawsze jako próbę wymuszenia czegoś czy przypodobania się drugiej stronie, widać, że to jest sztuczny teatrzyk, odrywany na aktualne potrzeby.Mówię tu oczywiście o innych osobach, bo na takie yeksty do mnie nawet nie reaguję, udaje że ich nie ma po prostu. Jedyne co czuję wtedy to zażenowanie i nic więcej.
Zastanawia mnie natomaist zdanie którejś z Pań wyżej, żę potencjalny kochanek/kochanka nie musi się przejmować tym, że wchodzi w czyjeś życie, bo to nie jej rodzina, więć ma mniej wyrzutó sumienia.
I TUTAJ właśnie kompletnie nie jarzę takiego podejścia. Dobija mnie wręcz to, że właśnie CZYJEŚ uczucia i CZYJAŚ rodzina nie są wsytarczająćym powodem, żeby się nie mieszać w takie gierki. Czy już na tyle straciliśmy empatię w stosunku do obcych ludzi, że będziemy usprawiedliwiać tego typu wyskoki stwierdzenoiami, iż dla kochanka/kochankki to tylko obcy ludzie, ona nikogo nie zdradza, nie rozwala przysięgi itp.
Zwyczajnie nie widzimy tego skur****a( przepraszam za mocne określenie) jakim jest świadome ładowanie się z butami w czyjeś życie. Oczywiśćie, że jeśli niewierny małżonek nie spocznie na nas, kiedy mu odmówimy, to pójdzie dalej, ale czy właśnie sama odmowa nie decyje tutaj o tym jak MY podchodzimy do tej sprawy? Pytanie czy dzisiaj każdy potencjalny kochanek zgodzi się wejść w taki układ, czy właśnie odmówi słowami: "jesteś zajęta/ty", ja się w to nie pakuję, NIEZALEŻNIE co zaczyna mi wciskać nieszczęsliwy/wa małżonek/nka?
Na koniec powiem tylko jak ja trkatuję opcję wchodzenia w relacje z kimś zajętym - otóż dokładnie tak, jak zwykła kradzież czy rabunek, połaczone zresztą z włamaniem i wandalizmem.
90 2019-12-08 12:16:27 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-12-08 12:35:13)
Akurat na wszelkie komplmenty, pochwały czy miłe słówka patrzę mocno przez palce i odbieram to zawsze jako próbę wymuszenia czegoś czy przypodobania się drugiej stronie, widać, że to jest sztuczny teatrzyk, odrywany na aktualne potrzeby.Mówię tu oczywiście o innych osobach, bo na takie yeksty do mnie nawet nie reaguję, udaje że ich nie ma po prostu. Jedyne co czuję wtedy to zażenowanie i nic więcej.
Zastanawia mnie natomaist zdanie którejś z Pań wyżej, żę potencjalny kochanek/kochanka nie musi się przejmować tym, że wchodzi w czyjeś życie, bo to nie jej rodzina, więć ma mniej wyrzutó sumienia.I TUTAJ właśnie kompletnie nie jarzę takiego podejścia. Dobija mnie wręcz to, że właśnie CZYJEŚ uczucia i CZYJAŚ rodzina nie są wsytarczająćym powodem, żeby się nie mieszać w takie gierki. Czy już na tyle straciliśmy empatię w stosunku do obcych ludzi, że będziemy usprawiedliwiać tego typu wyskoki stwierdzenoiami, iż dla kochanka/kochankki to tylko obcy ludzie, ona nikogo nie zdradza, nie rozwala przysięgi itp.
Zwyczajnie nie widzimy tego skur****a( przepraszam za mocne określenie) jakim jest świadome ładowanie się z butami w czyjeś życie. Oczywiśćie, że jeśli niewierny małżonek nie spocznie na nas, kiedy mu odmówimy, to pójdzie dalej, ale czy właśnie sama odmowa nie decyje tutaj o tym jak MY podchodzimy do tej sprawy? Pytanie czy dzisiaj każdy potencjalny kochanek zgodzi się wejść w taki układ, czy właśnie odmówi słowami: "jesteś zajęta/ty", ja się w to nie pakuję, NIEZALEŻNIE co zaczyna mi wciskać nieszczęsliwy/wa małżonek/nka?
Na koniec powiem tylko jak ja trkatuję opcję wchodzenia w relacje z kimś zajętym - otóż dokładnie tak, jak zwykła kradzież czy rabunek, połaczone zresztą z włamaniem i wandalizmem.
Bagiennik, bardzo chwalebne że jestes takim idealnym facetem, starasz się być współczujacy i tak szalenie szlachetny. Bardzo się cieszę, że mozna spotkać jeszcze na tej planecie takiego super gościa
Tylko że nie każdy taki jest i facet który nie chce być wierny swojej żonie czy partnerce zawsze ku temu powód i sposób znajdzie. Czy należy winić kobietę z ktorą zdradził? Pewnie, że mozna Ja nawet sama to robiłam, gdy mnie mój były partner zdradzał. Naprawdę wiele pracy musialam wlożyć w to, aby przestawić się na zupełnie inne myślenie i od kiedy to zrobiłam, moje życie zupełnie się zmieniło, na lepsze
Przypadek? Nie sądzę...
To bardzo wygodne mysleć, że kochanka wkradła się jak zlodziej w nasz idealny związek i wszystko zepsuła, bo gdyby nie ona to dalej żylibyśmy szczęsliwie jak u Pana Boga za piecem:)
Tak myslą najczęsciej kobiety, które mąż zdradził i porzucił dla innej. Tylko nie mogą/nie chcą/nie potrafią spojrzeć na tę sytuacje tak, jak ona naprawdę wygląda. A wyglada tak, że zdrada męża obnaża "do kości" mankamenty związku. Zrywa z niego fasadę którą sobie malujemy aby bliżej się nie zainteresować, w jakim naprawdę związku żyjemy; bez bliskości, bez szczerości w kłamstwie i ułudzie. Żadna potencjalna kochanka nie ma szans u faceta który naprawdę kocha i szanuje swoją partnerkę, chce tylko jej dobra i zalezy mu na związku z nią. Choćby na gumkach wisiala u sufitu i wdzięki pokazywala w calej okazałości. Z resztą gdzieś czytalam, że kobieta doskonale czuje którego faceta może uwieźć jesli już mozna w ogole o uwiedzeniu mówić. Wysyłane sygnały są odbierane, przyjmowane i z czasem wymiana się potęguje, aż dochodzi do zdrady. Tylko czy kochanka, obca dla nas kobieta ma jakies obowiazki wobec nas? To ona powinna mysleć o naszym dobrym samopoczuciu? Miala ochotę na romans, poszła do łóżka z pierwszym z brzegu facetem? Miala prawo, jej zycie jej wybory. Czy to jest moralnie naganne? Pewnie jest, ale nie nam to osądzać. To mąż czy partner nas zdradził, nie jego kochanka. To on nam przyrzekał albo przysięgał i to on nas okłamal, nie jakas obca baba gdzie dziś była ona, a jutro może być inna i tak jeszcze wiele razy.
Śmieszy mnie, gdy ktoś probuje obarczyć winą kochankę zamiast krytycznie spojrzeć na to, w jakim słabym i nic nie znaczącym związku żyje. Może lepiej przekonac sie o tym w końcu i przestać się samemu oszukiwać?
Bardzo dobrze to ujęla Winter.Kween, nieco wyżej.
bagienni_k napisał/a:Akurat na wszelkie komplmenty, pochwały czy miłe słówka patrzę mocno przez palce i odbieram to zawsze jako próbę wymuszenia czegoś czy przypodobania się drugiej stronie, widać, że to jest sztuczny teatrzyk, odrywany na aktualne potrzeby.Mówię tu oczywiście o innych osobach, bo na takie yeksty do mnie nawet nie reaguję, udaje że ich nie ma po prostu. Jedyne co czuję wtedy to zażenowanie i nic więcej.
Zastanawia mnie natomaist zdanie którejś z Pań wyżej, żę potencjalny kochanek/kochanka nie musi się przejmować tym, że wchodzi w czyjeś życie, bo to nie jej rodzina, więć ma mniej wyrzutó sumienia.I TUTAJ właśnie kompletnie nie jarzę takiego podejścia. Dobija mnie wręcz to, że właśnie CZYJEŚ uczucia i CZYJAŚ rodzina nie są wsytarczająćym powodem, żeby się nie mieszać w takie gierki. Czy już na tyle straciliśmy empatię w stosunku do obcych ludzi, że będziemy usprawiedliwiać tego typu wyskoki stwierdzenoiami, iż dla kochanka/kochankki to tylko obcy ludzie, ona nikogo nie zdradza, nie rozwala przysięgi itp.
Zwyczajnie nie widzimy tego skur****a( przepraszam za mocne określenie) jakim jest świadome ładowanie się z butami w czyjeś życie. Oczywiśćie, że jeśli niewierny małżonek nie spocznie na nas, kiedy mu odmówimy, to pójdzie dalej, ale czy właśnie sama odmowa nie decyje tutaj o tym jak MY podchodzimy do tej sprawy? Pytanie czy dzisiaj każdy potencjalny kochanek zgodzi się wejść w taki układ, czy właśnie odmówi słowami: "jesteś zajęta/ty", ja się w to nie pakuję, NIEZALEŻNIE co zaczyna mi wciskać nieszczęsliwy/wa małżonek/nka?
Na koniec powiem tylko jak ja trkatuję opcję wchodzenia w relacje z kimś zajętym - otóż dokładnie tak, jak zwykła kradzież czy rabunek, połaczone zresztą z włamaniem i wandalizmem.Bagiennik, bardzo chwalebne że jestes takim idealnym facetem, starasz się być współczujacy i tak szalenie szlachetny. Bardzo się cieszę, że mozna spotkać jeszcze na tej planecie takiego super gościa
Tylko że nie każdy taki jest i facet który nie chce być wierny swojej żonie czy partnerce zawsze ku temu powód i sposób znajdzie. Czy należy winić kobietę z ktorą zdradził? Pewnie, że moznaJa nawet sama to robiłam, gdy mnie mój były partner zdradzał. Naprawdę wiele pracy musialam wlożyć w to, aby przestawić się na zupełnie inne myślenie i od kiedy to zrobiłam, moje życie zupełnie się zmieniło, na lepsze
Przypadek? Nie sądzę...
To bardzo wygodne mysleć, że kochanka wkradła się jak zlodziej w nasz idealny związek i wszystko zepsuła, bo gdyby nie ona to dalej żylibyśmy szczęsliwie jak u Pana Boga za piecem:)
Tak myslą najczęsciej kobiety, które mąż zdradził i porzucił dla innej. Tylko nie mogą/nie chcą/nie potrafią spojrzeć na tę sytuacje tak, jak ona naprawdę wygląda. A wyglada tak, że zdrada męża obnaża "do kości" mankamenty związku. Zrywa z niego fasadę którą sobie malujemy aby bliżej się nie zainteresować, w jakim naprawdę związku żyjemy; bez bliskości, bez szczerości w kłamstwie i ułudzie. Żadna potencjalna kochanka nie ma szans u faceta który naprawdę kocha i szanuje swoją partnerkę, chce tylko jej dobra i zalezy mu na związku z nią. Choćby na gumkach wisiala u sufitu i wdzięki pokazywala w calej okazałości. Z resztą gdzieś czytalam, że kobieta doskonale czuje którego faceta może uwieźć jesli już mozna w ogole o uwiedzeniu mówić. Wysyłane sygnały są odbierane, przyjmowane i z czasem wymiana się potęguje, aż dochodzi do zdrady. Tylko czy kochanka, obca dla nas kobieta ma jakies obowiazki wobec nas? To ona powinna mysleć o naszym dobrym samopoczuciu? Miala ochotę na romans, poszła do łóżka z pierwszym z brzegu facetem? Miala prawo, jej zycie jej wybory. Czy to jest moralnie naganne? Pewnie jest, ale nie nam to osądzać. To mąż czy partner nas zdradził, nie jego kochanka. To on nam przyrzekał albo przysięgał i to on nas okłamal, nie jakas obca baba gdzie dziś była ona, a jutro może być inna i tak jeszcze wiele razy.
Śmieszy mnie, gdy ktoś probuje obarczyć winą kochankę zamiast krytycznie spojrzeć na to, w jakim słabym i nic nie znaczącym związku żyje. Może lepiej przekonac sie o tym w końcu i przestać się samemu oszukiwać?
Bardzo dobrze to ujęla Winter.Kween, nieco wyżej.
Swietnie i dobitnie napisane.
Duzo bardziej dokladna analiza niz moja powyzej
Gratuluje tez takiej samoswiadomosci.
Takie myślenie (częściowe obwinianie kochanki) nie ma nic wspólnego z wygodnictwem i bardzo krzywdzące jest tak to nazywać. To jest pewien sposób radzenia sobie w bardzo trudnej emocjonalnie sytuacji, w przypadku gdy są dzieci i trzeba tego exa później przez wiele lat znosić w życiu. To jest przeniesienie części złości na obcą osobę, żeby móc w ogóle patrzeć na tego, kto cię zdradził. Często jest to jedyny sposób aby sobie jakoś z tym poradzić i nie ulec pokusie wycięcia exa w pień z życia swojego i dzieci.
Mało tego, często te kochanki, które tak chętnie wybielacie i bronicie, mimo dopięcia swego, dalej zachowują się podle, nastawiając negatywnie swojego misia nie tylko do żony ale czasem i do dzieci. Często strzelają focha o spędzanie czasu z dziećmi czy o kasę jaka idzie na dzieci z pierwszego małżeństwa. Bo rzadko okazuje się, że ta kochanka to miła, sympatyczna i empatyczna osóbka. Oczywiście, że każdy ma wolę i sam decyduje co zrobi ale uważam, że nie żyjemy w próżni i istnieje coś takiego jak wpływ człowieka na człowieka...
Nikt nie pisze, że zdrady pojawiają się w idealnych związkach. Ale w świetle niektórych wypowiedzi, to właściwie żona powinna kwiaty w zębach kochance przynieść bo ją uwolniła od kanalii. Nie rozumiem tego...
Ponieważ jestem na etapie "pracy nad sobą" to może mi się zmieni myślenie. Na razie sądzę, że nie powinno się popierać takich postaw....
bagienni_k napisał/a:Akurat na wszelkie komplmenty, pochwały czy miłe słówka patrzę mocno przez palce i odbieram to zawsze jako próbę wymuszenia czegoś czy przypodobania się drugiej stronie, widać, że to jest sztuczny teatrzyk, odrywany na aktualne potrzeby.Mówię tu oczywiście o innych osobach, bo na takie yeksty do mnie nawet nie reaguję, udaje że ich nie ma po prostu. Jedyne co czuję wtedy to zażenowanie i nic więcej.
Zastanawia mnie natomaist zdanie którejś z Pań wyżej, żę potencjalny kochanek/kochanka nie musi się przejmować tym, że wchodzi w czyjeś życie, bo to nie jej rodzina, więć ma mniej wyrzutó sumienia.I TUTAJ właśnie kompletnie nie jarzę takiego podejścia. Dobija mnie wręcz to, że właśnie CZYJEŚ uczucia i CZYJAŚ rodzina nie są wsytarczająćym powodem, żeby się nie mieszać w takie gierki. Czy już na tyle straciliśmy empatię w stosunku do obcych ludzi, że będziemy usprawiedliwiać tego typu wyskoki stwierdzenoiami, iż dla kochanka/kochankki to tylko obcy ludzie, ona nikogo nie zdradza, nie rozwala przysięgi itp.
Zwyczajnie nie widzimy tego skur****a( przepraszam za mocne określenie) jakim jest świadome ładowanie się z butami w czyjeś życie. Oczywiśćie, że jeśli niewierny małżonek nie spocznie na nas, kiedy mu odmówimy, to pójdzie dalej, ale czy właśnie sama odmowa nie decyje tutaj o tym jak MY podchodzimy do tej sprawy? Pytanie czy dzisiaj każdy potencjalny kochanek zgodzi się wejść w taki układ, czy właśnie odmówi słowami: "jesteś zajęta/ty", ja się w to nie pakuję, NIEZALEŻNIE co zaczyna mi wciskać nieszczęsliwy/wa małżonek/nka?
Na koniec powiem tylko jak ja trkatuję opcję wchodzenia w relacje z kimś zajętym - otóż dokładnie tak, jak zwykła kradzież czy rabunek, połaczone zresztą z włamaniem i wandalizmem.Bagiennik, bardzo chwalebne że jestes takim idealnym facetem, starasz się być współczujacy i tak szalenie szlachetny. Bardzo się cieszę, że mozna spotkać jeszcze na tej planecie takiego super gościa
Tylko że nie każdy taki jest i facet który nie chce być wierny swojej żonie czy partnerce zawsze ku temu powód i sposób znajdzie. Czy należy winić kobietę z ktorą zdradził? Pewnie, że moznaJa nawet sama to robiłam, gdy mnie mój były partner zdradzał. Naprawdę wiele pracy musialam wlożyć w to, aby przestawić się na zupełnie inne myślenie i od kiedy to zrobiłam, moje życie zupełnie się zmieniło, na lepsze
Przypadek? Nie sądzę...
To bardzo wygodne mysleć, że kochanka wkradła się jak zlodziej w nasz idealny związek i wszystko zepsuła, bo gdyby nie ona to dalej żylibyśmy szczęsliwie jak u Pana Boga za piecem:)
Tak myslą najczęsciej kobiety, które mąż zdradził i porzucił dla innej. Tylko nie mogą/nie chcą/nie potrafią spojrzeć na tę sytuacje tak, jak ona naprawdę wygląda. A wyglada tak, że zdrada męża obnaża "do kości" mankamenty związku. Zrywa z niego fasadę którą sobie malujemy aby bliżej się nie zainteresować, w jakim naprawdę związku żyjemy; bez bliskości, bez szczerości w kłamstwie i ułudzie. Żadna potencjalna kochanka nie ma szans u faceta który naprawdę kocha i szanuje swoją partnerkę, chce tylko jej dobra i zalezy mu na związku z nią. Choćby na gumkach wisiala u sufitu i wdzięki pokazywala w calej okazałości. Z resztą gdzieś czytalam, że kobieta doskonale czuje którego faceta może uwieźć jesli już mozna w ogole o uwiedzeniu mówić. Wysyłane sygnały są odbierane, przyjmowane i z czasem wymiana się potęguje, aż dochodzi do zdrady. Tylko czy kochanka, obca dla nas kobieta ma jakies obowiazki wobec nas? To ona powinna mysleć o naszym dobrym samopoczuciu? Miala ochotę na romans, poszła do łóżka z pierwszym z brzegu facetem? Miala prawo, jej zycie jej wybory. Czy to jest moralnie naganne? Pewnie jest, ale nie nam to osądzać. To mąż czy partner nas zdradził, nie jego kochanka. To on nam przyrzekał albo przysięgał i to on nas okłamal, nie jakas obca baba gdzie dziś była ona, a jutro może być inna i tak jeszcze wiele razy.
Śmieszy mnie, gdy ktoś probuje obarczyć winą kochankę zamiast krytycznie spojrzeć na to, w jakim słabym i nic nie znaczącym związku żyje. Może lepiej przekonac sie o tym w końcu i przestać się samemu oszukiwać?
Bardzo dobrze to ujęla Winter.Kween, nieco wyżej.
Udam, żę nie wyczuwam tego sarkazmu wylewającego się w pierwszym zdaniu Nie uważam tego za szlachetne, tylko zwyczajnie normalne... Ale nie o tym chciałem..
Może w sieci tak trudno czasami ująć swoje myśli we właściwy sposób A zatem:
- Po pierwsze: nigdy nie wybielam zdradzaczy i nie usprawiedliwiam zdrady, bo to niedorzeczne;
- Po drugie: nigdzie nie twierdzę, że winę za zdradę nalęży, przynajmniej w zdecydowanej większości, przypiswać kochance/ kochankowi, zamiast zdradzającemu;
- Po trzecie: to jest oczywiste, że zdrajca znajdzie powód oraz że, zdrada obnaża tak naprawdę, jak ten związek wyglądał i jak funkcjonował
- Po czwarte oczywistym jest, że to zdradzający a nie kochanek/nka przysięgały wierność zdradzanemu, więc oczywistym jest, że to zdradzający ponosi wyłączną odpowiedzialność za rozpad tego związku.Niezależnie czy zdrada ostatecznie przypieczętowała koniec czy była początkiem końca. Tym bardziej, jeśli niektóre historie zdrad na tym forum zawierają jedynie infromacje, że do zdrady doszło bo brakowało jakiś tam emocji czy nowości. Mimo tego, że miłość, uczcucie czy oddanie wzglęem partnera niby nie minęły. I tu masz właśnie rację: jeśli ktoś kocha, NIE ZDRADZA! Sytuacja jest jasna.
Mi chodziło tak naprawde o ten fragment: (...)Tylko czy kochanka, obca dla nas kobieta ma jakieś obowiazki wobec nas? Czy ona powinna mysleć o naszym dobrym samopoczuciu? Miala ochotę na romans, poszła do łóżka z pierwszym z brzegu facetem? Miala prawo, jej zycie jej wybory. Czy to jest moralnie naganne? Pewnie jest, ale nie nam to osądzać(...)
Czy zatem ja mam wskakiwać do łóżka każdej mężatce, która wysyła mi jasne sygnały, żę chce sobie zażyć przygody na boku? Akurat właśnie elementarne poczucie emepati dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli to jest jeszcze ktoś, kto tworzy rodzinę z dziećmi, zwyczajnie mi nie pozwala na to, aby jakiemuś facetowi współprzyprawiać ładny wieniec, mówiąc żargonem myśliwskim Czym mam prawo iść do łóżka z mężatką? Może i mam..Ale coś mi mówi jednak, że nie powinienem..Niezależnie czy będę to ja czy jakiś inny facet, jeśli ona zdradzi, ona będzie winna rozpadu swojego małżeństwa. Ale czy ja muszę przykładać do tego rękę? Czy muszę się pakować w kłopoty i zbędne ryzyko, kosztem paru chwil uniesienia? Nie mówię, tutaj o jakiś patologicznych przypadkach umyślnego rozbijania związków, kiedy kogoś kręci odbijanie cudzych partnerów, bo to wymaga leczenia, przynajmniej w teorii, moim zdaniem.
Nie mam tutaj na celu wybielać kogoś kto zdradza, jeśli to on wychodzi jeszcze z inicjatywą. Ale czy muszę się na to godzić? Tak zwyczajnie, w stylu: A co mi tam, skoro mówisz że w Twoim związku się sypie, to idziemy na całość!.. I proszę Drogie Panie nie słodźcie mi tutaj od ideałów czy wzorów szlachetności. Każdy szanujaćy się człowiek powinien pomyśleć dwa razy, zanim zgodzi się na taki numer..
No chyba, że zdradzający jest aż tak dobrym aktorem, iż przekonuje nas, że jest wolny. Choć z drugiej strony mam też paru znajomych, będących w małżeństwach, którzy raczej nie nosza obrączki na codzień..Czy mają coś na sumieniu? Nie wiem...
Czy zatem ja mam wskakiwać do łóżka każdej mężatce, która wysyła mi jasne sygnały, żę chce sobie zażyć przygody na boku? Akurat właśnie elementarne poczucie emepati dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli to jest jeszcze ktoś, kto tworzy rodzinę z dziećmi, zwyczajnie mi nie pozwala na to, aby jakiemuś facetowi współprzyprawiać ładny wieniec, mówiąc żargonem myśliwskim
..
No chyba, że zdradzający jest aż tak dobrym aktorem, iż przekonuje nas, że jest wolny. Choć z drugiej strony mam też paru znajomych, będących w małżeństwach, którzy raczej nie nosza obrączki na codzień..Czy mają coś na sumieniu? Nie wiem...
Rozumiem, że z powodu uczucia empatii do męża kobiety nie poszedłbyś z nią do łożka... A może powinineś czuć dla niego coś w rodzaju litości? Bo przeciez kobieta nie żyje w kompletnej izolacji od swiata i ludzi i nie wszyscy są tak empatyczni jak ty Bagienni.. Może mąż powinien ją łańcuchem do nogi od stolu przywiązać albo w klatce trzymać aby ją uchronić przezd pokusami? Świat nie jest rajem i pełno jest męzczyzn którzy na pewno skorzystają z nadarzającej się okazji, a na to on n ie ma raczej wpływu. Czasem lepiej zmienić cienką koszulę na płaszcz nieprzemakalny, niż moknąć i złorzeczyć na deszcz że ciągle pada. Naprawdę uważam, że jesteś super gosciem i nie ma w tym żadnego sarkazmu
Reszta to odpowiedź w dyskusji na temat wątku.
bagienni_k napisał/a:Czy zatem ja mam wskakiwać do łóżka każdej mężatce, która wysyła mi jasne sygnały, żę chce sobie zażyć przygody na boku? Akurat właśnie elementarne poczucie emepati dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli to jest jeszcze ktoś, kto tworzy rodzinę z dziećmi, zwyczajnie mi nie pozwala na to, aby jakiemuś facetowi współprzyprawiać ładny wieniec, mówiąc żargonem myśliwskim
..
No chyba, że zdradzający jest aż tak dobrym aktorem, iż przekonuje nas, że jest wolny. Choć z drugiej strony mam też paru znajomych, będących w małżeństwach, którzy raczej nie nosza obrączki na codzień..Czy mają coś na sumieniu? Nie wiem...
Rozumiem, że z powodu uczucia empatii do męża kobiety nie poszedłbyś z nią do łożka... A może powinineś czuć dla niego coś w rodzaju litości?
Wręcz przeciwnie. Jest całkiem liczna grupa, która nie tylko nie czuje empatii, a tym bardziej litości w takiej sytuacji. Czuje raczej coś w rodzaju pogardy dla osobnika słabego, a słabym się zabiera, to czego nie potrafią upilnować. Szczególnie jeśli jest to jakiś bliżej nieokreślony mąż czy żona. W takiej sytuacji łatwo go sobie dookreślić w celu racjonalizacji tego co się czyni. Łatwiej się bałamuci żonę jakiegoś faceta niż żonę Piotrka, Heńka czy innego Stefana
96 2019-12-08 15:48:07 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-08 15:51:07)
Widzisz..Mogłem zapewnie do tej pory uważać, że pewne wartości prezentuje zdecydowana większość społeczeństwa a ja nie jestem jakimś wyjątkiem..
Pomimo tego, że widać, iż jest jak jest, to nie zamierzam zbawiać świata.
Tak, miałbym obiekcje, czy mimo wszystko, jakim ten gość nie byłby ślepym osłem, wskakiwać jego żonie do łóżka. Mogę czuć litość do niego czy do samego faktu, że związał się z kimś, kto nie potrafi czymać swoich pokus na wodzy. Mówię tutaj o jakimś notorycznym zdradzaniu czy długim romansie. Co nie zmienia faktu, że mi go szkoda i nie mam zamiaru mu rogów przyprawiać z jego żoną. Jeśli ta żona by się rozwiodła, to wtedy możęmy rozmawiać NIkt przy zdrowych zmysłach nie będzie nikogo ograniczał czy trzymał w klatce, tylko to już jest sprawa zaufania i dogadania się małżonków miedzy sobą. Do tej kobiety należy decyzja i ona powinna najlepiej wiedzieć, czy chce tego skoku w bok czy nie. Z mojej strony jest tylko odmowa pakowania się w taki układ. Nawet biorąc pod uwagę konsekwencje dla mnie. Taki zdradzony mąż, może pomyśleć właśnie w ten sposób, że winny rozpadu ich małżeństwa jestem ja, bo niecnie uwiodłem jego żonę. Mam się narażać na jakies pogróżki, spranie po gębie czy czy coś jeszcze? Sumienie czy empatia to jedno..Ale nawet bardziej przyziemne konsekwencje są dość łatwe do przewidzenia.
Do końca nie rozumiem co takiego niezwykłego jest w odczuwaniu emepatii do obcych ludzi..Tak zupełnie ogólnie.. Istnienie jakiegoś miticznego prawa, że ja mogę dążyć do szczęścia kosztem innych, bo tak się czasami tłumaczą kochankowie...Jeśli mam szukać szczęścia kosztem innych, to następnym etapem będzie relizowanie marzeń na drodze sprzecznej z ustawami KK?
EDIT: Snake Jeśli tylko ktoś chce bałamucić, niech tak robi.. Ja nie zamierzam się bawić w takie chore akcje. Nie zamierzam też nikogo nawracać na jedynie słusza drogę, bo nie nazywam się Cortes czy Pizzaro. Staram się unikać kłopotów. Po prostu
Salomonka napisał/a:bagienni_k napisał/a:Czy zatem ja mam wskakiwać do łóżka każdej mężatce, która wysyła mi jasne sygnały, żę chce sobie zażyć przygody na boku? Akurat właśnie elementarne poczucie emepati dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli to jest jeszcze ktoś, kto tworzy rodzinę z dziećmi, zwyczajnie mi nie pozwala na to, aby jakiemuś facetowi współprzyprawiać ładny wieniec, mówiąc żargonem myśliwskim
..
No chyba, że zdradzający jest aż tak dobrym aktorem, iż przekonuje nas, że jest wolny. Choć z drugiej strony mam też paru znajomych, będących w małżeństwach, którzy raczej nie nosza obrączki na codzień..Czy mają coś na sumieniu? Nie wiem...
Rozumiem, że z powodu uczucia empatii do męża kobiety nie poszedłbyś z nią do łożka... A może powinineś czuć dla niego coś w rodzaju litości?
Wręcz przeciwnie. Jest całkiem liczna grupa, która nie tylko nie czuje empatii, a tym bardziej litości w takiej sytuacji. Czuje raczej coś w rodzaju pogardy dla osobnika słabego, a słabym się zabiera, to czego nie potrafią upilnować. Szczególnie jeśli jest to jakiś bliżej nieokreślony mąż czy żona. W takiej sytuacji łatwo go sobie dookreślić w celu racjonalizacji tego co się czyni. Łatwiej się bałamuci żonę jakiegoś faceta niż żonę Piotrka, Heńka czy innego Stefana
Dokładnie tak Snake. Dziala to w obie strony, kobiety nie są lepsze też tak się zachowują. Ale jesli ktos lubi być ofiarą, to już niewiele można z tym zrobić.
Ale jeśli jakaś Pani miała plany wobec mojego męża, to tylko dlatego, że On dałby jej do tego prawo.
Może i w pierwszym odruchu jest złość na taką Panią, zwlaszcza jak uprzykrza życie, ale przychodzi otrzeźwienie że wszelkie informacje do oceny sytuacji ma od tegoż męża.
Ona ma swoje życie ja swoje. Więc jeśli chodzi o relacje K M jest to win win..
Tylko niestety dzieci są lost..
99 2019-12-08 17:35:33 Ostatnio edytowany przez Witek7 (2019-12-08 19:05:12)
Skłaniam się też ku temu, że kochanek/ka jest mało winny, ponieważ zdradzający ma już pewne sklonności. Jeśli nie ten, który nie chce być kochankiem, to znajdzie się inny nieczuły na moralne dywagacje, aczkolwiek jest mnóstwo ludzi mających zasadę - Zajęty? Nie wchodzę w taki układ. Nie chcę kłopotów.
Ja z czymś innym:
bagiennik napisał: jeśli ktoś kocha, NIE ZDRADZA!
Mam dylemat. Czy naprawdę tak jest? Moja żona po jednorazowej zdradzie zerwała to. Bolało ją to bardzo. Została ze mną. Kiedy to po latach się wydało zapewniała mnie, że zawsze kochała tylko mnie. Jak do tego podejść? Dla mnie to trudne do zrozumienia. W całym długim małżeństwie kochałem i kocham ją. W tym długim czasie prawdopodobnie miałem okazje do zdrady. Piszę "prawdopodobnie", gdyż nie zważalem na nie, nie szukałem, receptory po prostu nie odbierały tych sygnałów, nie zanotowały, stąd niepamięć do takich irracjonalnych sytuacji.
Trudny temat... Jeśli ktoś kocha, nie zdradza? A może tego dnia, tej godziny coś nie zadziałało u zdradzającej osoby?
Uważam, że ludzie są tylko ludźmi i popełniają błędy.
Ale czy warto wybaczyć, to już kwestia indywidualna, bo nie każdy potrafi.
101 2019-12-08 18:18:58 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-12-08 18:20:52)
Salomonka napisał/a:bagienni_k napisał/a:Czy zatem ja mam wskakiwać do łóżka każdej mężatce, która wysyła mi jasne sygnały, żę chce sobie zażyć przygody na boku? Akurat właśnie elementarne poczucie emepati dla drugiego człowieka, tym bardziej jeśli to jest jeszcze ktoś, kto tworzy rodzinę z dziećmi, zwyczajnie mi nie pozwala na to, aby jakiemuś facetowi współprzyprawiać ładny wieniec, mówiąc żargonem myśliwskim
..
No chyba, że zdradzający jest aż tak dobrym aktorem, iż przekonuje nas, że jest wolny. Choć z drugiej strony mam też paru znajomych, będących w małżeństwach, którzy raczej nie nosza obrączki na codzień..Czy mają coś na sumieniu? Nie wiem...
Rozumiem, że z powodu uczucia empatii do męża kobiety nie poszedłbyś z nią do łożka... A może powinineś czuć dla niego coś w rodzaju litości?
Wręcz przeciwnie. Jest całkiem liczna grupa, która nie tylko nie czuje empatii, a tym bardziej litości w takiej sytuacji. Czuje raczej coś w rodzaju pogardy dla osobnika słabego, a słabym się zabiera, to czego nie potrafią upilnować. Szczególnie jeśli jest to jakiś bliżej nieokreślony mąż czy żona. W takiej sytuacji łatwo go sobie dookreślić w celu racjonalizacji tego co się czyni. Łatwiej się bałamuci żonę jakiegoś faceta niż żonę Piotrka, Heńka czy innego Stefana
To ja trochę jeszcze z innej strony.
Mnie się wydaje, że często ludzie znudzeni dotychczasowym związkiem albo osoby, w których związku jest kryzys są po prostu łatwym łupem. Zatem jak ktoś czuje lub wie, że trudno będzie mu znaleźć kogoś wolnego, to zaspokaja się, mówiąc kolokwialnie” ochłapami z cudzego stołu.
Wystarczy np. znudzonemu żonkosiowi ponawijać, jaki to on wspaniały i marnuje się w dotychczasowym związku, albo można popodbijać do kobiety odwołując się do jej niezaspokojonej w związku potrzeby bycia uwodzoną, czyli daje się POZORY tego, czego tej osobie w związku akurat brakuje, bo i tak większość przeważnie zdradzający sobie sam dośpiewuje.
Osoba znudzona związkiem lub taka, gdzie związek przeżywa kryzys może i jest łatwym łupem. Pytanie tylko jak ten kochanek/kochanka jest bardzo łakomy. Jeżeli jacyś wytrwani gracze, dla których łatwy łup nie jest atrakcyjny, biorą się za takich zajętych, to chyba sam fakt, że ktoś jest związku, sprawia, że "przygoda" wydaje soię ciekawsza. W sumie znaczenie ma też chuyba to, jak bardzo ta kochanka/nek jest w stanie uwierzyć we wszystko, co taki znudzony żonkoś czy znudzona żoneczka mu nawija na uszy
Witek Może tak być, dopóki ktoś nie wpadnie, nawet jednorazowo. Choć takie pojedyncze przypadki, popełnione pod wpływem chwili to w tej kwestii kochania bądź nie, możnaby uważać za dyskusyjne. Natomiast wieloletni romans, czy notoryczne zdradzanie - to już wiadomo.
103 2019-12-08 19:14:45 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-12-09 10:46:05)
Witam wszystkich
![]()
Czytam i czytam i muszę się do czegoś przyznać. Po pierwsze większość ludzi zdaje sobie sprawę, że trójkąty przynoszą przeważnie tylko cierpienie, ból i złamaną psychikę. Autorce poradziłabym ostateczne odcięcie się od ex kochanka, stanowcze - nie życzę sobie rozmów, wizyt na kawę i masz to uszanować. Facet totalnie mnie odrzuca swoim postępowaniem, nie trawię typów, którzy wiszą na dwóch gałęziach i chyba nie muszę rozwijać dlaczego.
Ale.
Sama byłam kiedyś zdradzana. I choć widzę, że taka opinia to powód, do uznania mnie za osobę bez empatii, duszy i serca... Muszę się zgodzić z autorką w moim totalnym niezrozumieniu gnębienia kochanek przez zdradzane żony. Kiedy dowiedziałam się, że mój ex mnie zdradzał, oczywiście z sms-ów, nawet mi do głowy nie przyszło, żeby wykręcić numer, który miałam pod nosem. Jej numer. Poważnie. I to nie ze strachu. Miałam w głowie wielki śmietnik i pustkę na zmianę, ryczałam jak bóbr, złamało mnie wpół. Ale winiłam jego. Bo to on był mi bliski, on zasypiał ze mną i się budził, on mi obiecywał, on mnie okłamywał, on mnie zdradził. Wywaliłam go ze swojego życia momentalnie i bez odwrotu, chociaż dochodzenie do zdrowia i jako takiej równowagi emocjonalnej zajęło mi lata. Ale nigdy nie zniżyłabym się do jazgania na kobietę, z którą mnie zdradzał. Moim zdaniem to byłoby poniżające, czy nie wystarczyło, że on mnie poniżył? Czy tak oczywiste i godne pochwały byłoby, gdybym darła się na obcą osobę i poniżała się sama jeszcze bardziej? To naprawdę takie dziwne? Jak mijałam ją na ulicy to podnosiłam dumnie głowę i mijałam ją w milczeniu, czy byłabym normalniejsza waląc ją torebką po łbie? Przecież ten rozrywający ból zafundował mi on, mój ex, owszem, nie sam, ale ona nie była mi nic winna, nawet się nie znałyśmy, jedynie z widzenia.Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że uznałam ją za bidulkę, której nie zamierzam krzywdzić, wcale nie, miałam do niej ogrom negatywnych uczuć. Ale nie chciałam mieć też z nią nic wspólnego i wydawało mi się, że to jest właśnie zdrowsze podejście. Również nie mieści mi się w głowie przebywanie w okolicy człowieka, który mnie zdradził, o związku, dotyku czy nawet kontakcie on line nie mówiąc. Może jestem okrutna i zimna jak głaz, ale w moim odczuciu takich ludzi należy wyciąć z życia jak nowotwór. Moją przyjaciółkę zdradził mąż, małżeństwo z długim stażem i dziecko. Zrobiła dokładnie to samo, pomijając oczywiście widzenia z małym i alimenty. I młody jakoś nie zdziwaczał, nie dostał umysłowego skrzywienia, a ona ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa. Również nie próbowała nigdy zemsty na kochance, uznała, że winny rozpadu rodziny był zdradzający ją mąż.
Pytam serio, całkiem serio i bez nawet odrobiny złośliwości. Czy nie rzucanie się na te kobiety jest takie dziwne?
Ja zadzwoniłam do kochanki męża zaprzeczyła zdąŻyła go poinformować o moim telefonie, a gdy ten się przyznał to jej napisałam sms-a że mogła sobie darować kłamstwa i jego stres
Kochanka nie ma żadnych zasad moralnych bez znaczenia tu wiek czy pozycja społeczna. Kochanka mojego męża nęka mnie do dziś wysyła sms-y książki pisze na komunikatorze...nawet siłownie musiałam zmienić. Ja raz do niej zadzwoniłam gdy była pewna romansu kulturalnie rozmawiałam ona zaprzeczyła po tym jak mąż sie przyznał napisałam jej sms że mogła mu oszczędzić nerwów
Spotkałam się z opinią, że baba wchodząca świadomie w relację z żonatym/zajętym facetem jest desperatką z zaburzeniami. Wypisz wymaluj ex kochanka mojego męża. Nie był jej pierwszym zajętym „partnerem” perfidna do tego stopnia, że zapoznała go ze swoimi nastoletnimi córkami( obie wiedziały że ten ma rodzinę) taka rodzinna patologia. Dodatkowo mając prawie 40 lat na karku łykała te jego bzdury o rozwodzie braku miłości itd...a prawdziwe oblicze pokazała gdy zakończył romans poniewierają nawet naszego syna w wiadomościach do mnie.
Najbardziej bawi mnie to, że kochanki zostają same lub mają na „karku” sfustrowanego faceta bez kasy z wyrzutami sumienia i love story się kończy!
Jeśli 40 letnia kobieta przedstawia swojego żonatego kochanka swoim nastoletnim córkom, których jeszcze to nie rusza - to już jest jakiś matriks totalny. Ci ludzie musieli przejść w swoim życiu jakieś traumy, bo takich rzeczy to raczej zdrowy człowiek nie robi.
Aha, jeszcze ktoś tutaj wspomniał o "planach" wobec osoby zajętej. Ok, ktoś może mi dać pozwolenie na wejście w romans, możę mnie zaprosić, zostawiając otwartą furtkę. Tylk oczy ja musże z tego prawa skorzystać bez chwili zastanowienia, kierujać się wyłącznie swoimi egoistycznymi pobudkami? Oto jest pytanie Odnoszę niestety wrażęnie, zę w dzisiejszym świecie, mówiąc do takiej znudzonej żonki: "pocałuj mnie w d**ę! Z mężatkami nie kręcę" facet zostałby uznany za wariata, który nie skorzystał z okazji, jaka mu się trafiła...
105 2019-12-08 23:09:29 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-12-08 23:10:35)
Jeśli 40 letnia kobieta przedstawia swojego żonatego kochanka swoim nastoletnim córkom, których jeszcze to nie rusza - to już jest jakiś matriks totalny. Ci ludzie musieli przejść w swoim życiu jakieś traumy, bo takich rzeczy to raczej zdrowy człowiek nie robi.
Aha, jeszcze ktoś tutaj wspomniał o "planach" wobec osoby zajętej. Ok, ktoś może mi dać pozwolenie na wejście w romans, możę mnie zaprosić, zostawiając otwartą furtkę. Tylk oczy ja musże z tego prawa skorzystać bez chwili zastanowienia, kierujać się wyłącznie swoimi egoistycznymi pobudkami? Oto jest pytanieOdnoszę niestety wrażęnie, zę w dzisiejszym świecie, mówiąc do takiej znudzonej żonki: "pocałuj mnie w d**ę! Z mężatkami nie kręcę" facet zostałby uznany za wariata, który nie skorzystał z okazji, jaka mu się trafiła...
Bagienni, litości. 40 letnia kobieta łykala co jej rzucał, a rzucal jej kłamstwa i krętactwa... Jeśli on sam nie mial obiekcji by poznać jej nastoletnie córki, to ja nie mam pytań. Nie wiesz, jak kobieta spragniona miłości jest łatwowierną i łatwą zdobyczą dla takiego oszusta.
Raczej dziwię się Witamince, że go usprawiedliwia, bo ja nie chcialabym mieć nic wspólnego z takim draniem. Bez względu na to, kim byłaby kochanka.
bagienni_k napisał/a:Jeśli 40 letnia kobieta przedstawia swojego żonatego kochanka swoim nastoletnim córkom, których jeszcze to nie rusza - to już jest jakiś matriks totalny. Ci ludzie musieli przejść w swoim życiu jakieś traumy, bo takich rzeczy to raczej zdrowy człowiek nie robi.
Aha, jeszcze ktoś tutaj wspomniał o "planach" wobec osoby zajętej. Ok, ktoś może mi dać pozwolenie na wejście w romans, możę mnie zaprosić, zostawiając otwartą furtkę. Tylk oczy ja musże z tego prawa skorzystać bez chwili zastanowienia, kierujać się wyłącznie swoimi egoistycznymi pobudkami? Oto jest pytanieOdnoszę niestety wrażęnie, zę w dzisiejszym świecie, mówiąc do takiej znudzonej żonki: "pocałuj mnie w d**ę! Z mężatkami nie kręcę" facet zostałby uznany za wariata, który nie skorzystał z okazji, jaka mu się trafiła...
Bagienni, litości. 40 letnia kobieta łykala co jej rzucał, a rzucal jej kłamstwa i krętactwa... Jeśli on sam nie mial obiekcji by poznać jej nastoletnie córki, to ja nie mam pytań. Nie wiesz, jak kobieta spragniona miłości jest łatwowierną i łatwą zdobyczą dla takiego oszusta.
Raczej dziwię się Witamince, że go usprawiedliwia, bo ja nie chcialabym mieć nic wspólnego z takim draniem. Bez względu na to, kim byłaby kochanka.
A kto powiedział, że usprawiedliwiam? Wątek dotyczy nękania kochanki a nie poniewierania Misia. Wina mojego męża jest bezsprzeczna. I nic go nie tłumaczy.
Trudno mi powiedzieć jak zareagowała 18 letnia i 15 letnia córka. Natomiast wiem od męża, że je poznał i szczerze w głowie mi się nie mieści jak matka może robić takie rzeczy. Widocznie chowa podobne sobie...zresztą wiele zachowań owej baby do dziś pozostają dla mnie zagadką.
107 2019-12-08 23:24:28 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-08 23:26:31)
Ja z kolei mogę ró2wnie dobrze powiedzieć "litości" czy "nie mam pytań", skoro Wy bywacie tak spragnione tego uczucia i udajecie że deszcz pada, kiedy ktoś Was opluwa. Jest gdzieś do diaska granica bzdury, której się wcisnąć nie da. Kobietom w takich przypadkach bardziej współczuję a takiemu facetowi- sam nie wiem, chyba trochę też, ale w innym znaczeniu niż jego ofiarom.. Choć jak słysżę o oszustach matrymonialnych, to ta granica w moim odczuciu się bardzo mocno zaciera...
108 2019-12-08 23:33:26 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-12-08 23:34:40)
Ja z kolei mogę ró2wnie dobrze powiedzieć "litości" czy "nie mam pytań", skoro Wy bywacie tak spragnione tego uczucia i udajecie że deszcz pada, kiedy ktoś Was opluwa. Jest gdzieś do diaska granica bzdury, której się wcisnąć nie da. Kobietom w takich przypadkach bardziej współczuję a takiemu facetowi- sam nie wiem, chyba trochę też, ale w innym znaczeniu niż jego ofiarom.. Choć jak słysżę o oszustach matrymonialnych, to ta granica w moim odczuciu się bardzo mocno zaciera...
Idealista z ciebie Bagienni Gdyby wszyscy byli tacy szlachetni jak ty i wszystko mogli przewidzieć oraz nie pakowali się w kłopoty przez swoja głupotę i naiwność, to ten portal z zasady bylby zbędny, a Ziemia byłaby rajem.
109 2019-12-08 23:51:32 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-08 23:53:10)
Nie róbcie ze mnie świętego, ludzie!
Ja rozumiem, że można się nabrać na teksty o pięknych oczach, niedocenieniu przez partnera czy braku spełnienia się w małżeństwie lub innych tego typu głodnych kawałkach. Ale czy człowiek o przeciętnym IQ będzie wysyłał obcej osobie, z którą JEDYNIE pisze przez Neta, kupę kasy lub biletu czy czego tam jescze, żeby ta mogł asię jakoś urządzić, spłacić długi czy coś takiego? Mówię tutaj o tych skrajnościach, jak właśnie oszuści matrymonialni.
Mogę powiedzieć jedynie, że nie ogarniam jak bardzo uczucia mogą zawładnąć czyimś życiem, ot co..
Ja też nie ogarniam, zauważyłam jednak że często te uczucia obezwładniające życie a umieszczone w trójkątnych relacjach( bo o takich rozmawiamy ) dopadają osoby niedojrzałe, egocentryczne, infantylne, niestabilne i bywa że zdesperowane " bo turnus mija a ja niczyja " mam taką obserwację iż w pewnym wieku , szczególnie kobiety,szczególnie wolne mają dużą podatność na miłość do kogokolwiek,
Ja też nie ogarniam, zauważyłam jednak że często te uczucia obezwładniające życie a umieszczone w trójkątnych relacjach( bo o takich rozmawiamy ) dopadają osoby niedojrzałe, egocentryczne, infantylne, niestabilne i bywa że zdesperowane " bo turnus mija a ja niczyja " mam taką obserwację iż w pewnym wieku , szczególnie kobiety,szczególnie wolne mają dużą podatność na miłość do kogokolwiek,
Zgadzam się z tym. Mam koleżankę dobrze po 30 rozwódka. W bardzo dobrych relacjach z ex mężem. Odnoszę wrażenie jednak że z nim rywalizuje W kupił auto ona też W ma nową dziewczynę młodszą ona też szuka młodszego bogatego przystojnego w efekcie są to układy na kilka nocy bez planów. Owa koleżanka jest ewidentnie zdesperowana dodatkowo w ciągłej rywalizacji z ex i pozostałymi znajomymi w związkach. Czekam już tylko aż uwikła się w romans z zajętem facetem.
112 2019-12-09 10:57:40 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-09 11:34:38)
Szczerze to nie robiłem w moim otoczeniu zbyt szczegółowych obserwacji, ale może coś w tym być. Patrząc na to, jak to łaknienie wręcz uczucia i bliskości potrafi stłumić zdrowy rozsądek, to nie zdziwi mnie już nic.
A te chore rywalizacje, oglądanie się na innych, porónywanie partnerów czy kierowanie się opiniami swojego grona psiapsiółek czy kumpli, to już zwykła żenada.
113 2019-12-09 11:21:07 Ostatnio edytowany przez bullet (2019-12-09 11:25:37)
Jeśli osoba trzecia usilnie działa na rzecz tego by małżonek zdradził, pisze listy, wydzwania, namawia, wlewa jad wiedząc, ze to osoba w związku, że np ma kryzys .... wykorzystuje ten fakt ... wg Ciebie nie ponosi żadnej winy ?
Niekoniecznie byłby kto inny ! To właśnie działania tej trzeciej osoby w dużym stopniu determinują zdradę. Nie piszę o patologicznych zdradzaczach ale o sytuacji gdy do związku wkrada się kryzys i znajduje się "przyjaciel" z "dobrymi radami".
Są tacy co uważają, ze jeśli portfel wystaje z kieszeni to można go wyjąć i przywłaszczyć, nazywają ich kieszonkowcami.
Elsa35 napisał/a:Witam wszystkich
![]()
Czytam i czytam i muszę się do czegoś przyznać. Po pierwsze większość ludzi zdaje sobie sprawę, że trójkąty przynoszą przeważnie tylko cierpienie, ból i złamaną psychikę. Autorce poradziłabym ostateczne odcięcie się od ex kochanka, stanowcze - nie życzę sobie rozmów, wizyt na kawę i masz to uszanować. Facet totalnie mnie odrzuca swoim postępowaniem, nie trawię typów, którzy wiszą na dwóch gałęziach i chyba nie muszę rozwijać dlaczego.
Ale.
Sama byłam kiedyś zdradzana. I choć widzę, że taka opinia to powód, do uznania mnie za osobę bez empatii, duszy i serca... Muszę się zgodzić z autorką w moim totalnym niezrozumieniu gnębienia kochanek przez zdradzane żony. Kiedy dowiedziałam się, że mój ex mnie zdradzał, oczywiście z sms-ów, nawet mi do głowy nie przyszło, żeby wykręcić numer, który miałam pod nosem. Jej numer. Poważnie. I to nie ze strachu. Miałam w głowie wielki śmietnik i pustkę na zmianę, ryczałam jak bóbr, złamało mnie wpół. Ale winiłam jego. Bo to on był mi bliski, on zasypiał ze mną i się budził, on mi obiecywał, on mnie okłamywał, on mnie zdradził. Wywaliłam go ze swojego życia momentalnie i bez odwrotu, chociaż dochodzenie do zdrowia i jako takiej równowagi emocjonalnej zajęło mi lata. Ale nigdy nie zniżyłabym się do jazgania na kobietę, z którą mnie zdradzał. Moim zdaniem to byłoby poniżające, czy nie wystarczyło, że on mnie poniżył? Czy tak oczywiste i godne pochwały byłoby, gdybym darła się na obcą osobę i poniżała się sama jeszcze bardziej? To naprawdę takie dziwne? Jak mijałam ją na ulicy to podnosiłam dumnie głowę i mijałam ją w milczeniu, czy byłabym normalniejsza waląc ją torebką po łbie? Przecież ten rozrywający ból zafundował mi on, mój ex, owszem, nie sam, ale ona nie była mi nic winna, nawet się nie znałyśmy, jedynie z widzenia.Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że uznałam ją za bidulkę, której nie zamierzam krzywdzić, wcale nie, miałam do niej ogrom negatywnych uczuć. Ale nie chciałam mieć też z nią nic wspólnego i wydawało mi się, że to jest właśnie zdrowsze podejście. Również nie mieści mi się w głowie przebywanie w okolicy człowieka, który mnie zdradził, o związku, dotyku czy nawet kontakcie on line nie mówiąc. Może jestem okrutna i zimna jak głaz, ale w moim odczuciu takich ludzi należy wyciąć z życia jak nowotwór. Moją przyjaciółkę zdradził mąż, małżeństwo z długim stażem i dziecko. Zrobiła dokładnie to samo, pomijając oczywiście widzenia z małym i alimenty. I młody jakoś nie zdziwaczał, nie dostał umysłowego skrzywienia, a ona ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa. Również nie próbowała nigdy zemsty na kochance, uznała, że winny rozpadu rodziny był zdradzający ją mąż.
Pytam serio, całkiem serio i bez nawet odrobiny złośliwości. Czy nie rzucanie się na te kobiety jest takie dziwne?
Ja zadzwoniłam do kochanki męża zaprzeczyła zdąŻyła go poinformować o moim telefonie, a gdy ten się przyznał to jej napisałam sms-a że mogła sobie darować kłamstwa i jego stres
Kochanka nie ma żadnych zasad moralnych bez znaczenia tu wiek czy pozycja społeczna. Kochanka mojego męża nęka mnie do dziś wysyła sms-y książki pisze na komunikatorze...nawet siłownie musiałam zmienić. Ja raz do niej zadzwoniłam gdy była pewna romansu kulturalnie rozmawiałam ona zaprzeczyła po tym jak mąż sie przyznał napisałam jej sms że mogła mu oszczędzić nerwów
Spotkałam się z opinią, że baba wchodząca świadomie w relację z żonatym/zajętym facetem jest desperatką z zaburzeniami. Wypisz wymaluj ex kochanka mojego męża. Nie był jej pierwszym zajętym „partnerem” perfidna do tego stopnia, że zapoznała go ze swoimi nastoletnimi córkami( obie wiedziały że ten ma rodzinę) taka rodzinna patologia. Dodatkowo mając prawie 40 lat na karku łykała te jego bzdury o rozwodzie braku miłości itd...a prawdziwe oblicze pokazała gdy zakończył romans poniewierają nawet naszego syna w wiadomościach do mnie.
Najbardziej bawi mnie to, że kochanki zostają same lub mają na „karku” sfustrowanego faceta bez kasy z wyrzutami sumienia i love story się kończy!
Widzisz, każdy z nas postrzega takie sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń i ma swoje zdanie na ten temat. Ja nie dzwoniłam i nie szukałam kontaktu i nie żałuję. Kochanka to nie ksiądz, żebym oczekiwała, że musi mi mówić prawdę i że właśnie przede mną się otworzy. Tym bardziej kobieta zakochana, która wierzy w kłamstwa zdradzacza i zapewne próbuje go ratować chociaż ten krzywdzi wszystkich wokół, ją także. Moją historię już tu opisałam i nie będę się powtarzać, ale w Twojej wypowiedzi najbardziej kłuje mnie w oczy Twój sms, że "mogła MU oszczędzić nerwów". Serio ? Dupkowi, który oszukuje, kłamie, zdradza i mąci dla własnej przyjemności? A dlaczego niby komuś takiemu miałoby się oszczędzać czegokolwiek? Mało nerwów zafundował Wam obu, dzieciom i Bóg jeden wie, komu jeszcze?
Ja takiego delikwenta bym z rozmachem kopnęła w dupsko i nie miała problemów ze zmianą siłowni. To on zaprosił tą kobietę do swojego życia i narobił syfu. Ja postrzegam to dokładnie tak i zdania nie zmienię. To, że wybrał zdesperowaną osobę, która teraz wypisuje książki na komunikatorze, to też zasługa pana, któremu należy oszczędzać nerwów, więc zamiast zwracać gniew na obcego człowieka polecam spojrzeć na tego, który jest tuż obok. Niezłych bzdur musiał jej nawciskać i mogę się założyć, że przedstawiał własną żonę w bardzo ciemnych barwach dążąc do nawiązania romansu i zapewne również w jego trakcie. Gdyby nie ganiał za kobietą inną niż własna żona, to nie byłoby ani dziwnych wiadomości, ani innych konsekwencji jego głupoty, okrucieństwa i samolubstwa.
bullet Nie wiem, czy Twoja wypowiedź miała się do mnie odnosić? Bo nie zacytowałeś..
To co podałeś, jako przykłady zachowań, gdzie usilnie ktoś stara się komuś odbić partnera to właśnie jest dla mnie ta patologia. Objawia się ona w tym, że dla spełnienia właśnego szczęścia czy tutaj raczekj satysfakcji, człowiek pozbawiony krzty empatii ładuje się w czyjeś życie, pozostawiając za sobą zgliszcza. O ile i tak ostateczna decyzja i wina za rozpad związku należeć będzie do zdradzającego, ale w takich sytuacjach, o jakich mówisz, kiedy widać ten nieznośny upór żeby komuś rozwalic związek, to już wina osoby trzeciej jest ewidentna. Może takie sytuacje różnią się od często tutaj opisywanych, gdzie zdradzający udaje, iz mu się życie posypało, narzekając na współmałzonka, daje sobą łatwo omotać taką łatwowierną kochankę. Myślę raczej o sytuacji, gdzi emamy powiedzmy parę i jakiegoś znajomego.znajomą. Ten znajomy/ma albo od samego początku albo po jakimś czasie zadurzy się w osobie płci przeciwnej z tej pary. Jeśli się nie opamięta, to może próbować równymi metodami rozbić ten związek, żeby tylko zdobyć swoją "miłość". Tylko wtedy to już zakrawa o powazny problem, wymagająćy raczej leczenia...Może ktoś zna taki przypadek?
Witaminka36 napisał/a:Elsa35 napisał/a:Witam wszystkich
![]()
Czytam i czytam i muszę się do czegoś przyznać. Po pierwsze większość ludzi zdaje sobie sprawę, że trójkąty przynoszą przeważnie tylko cierpienie, ból i złamaną psychikę. Autorce poradziłabym ostateczne odcięcie się od ex kochanka, stanowcze - nie życzę sobie rozmów, wizyt na kawę i masz to uszanować. Facet totalnie mnie odrzuca swoim postępowaniem, nie trawię typów, którzy wiszą na dwóch gałęziach i chyba nie muszę rozwijać dlaczego.
Ale.
Sama byłam kiedyś zdradzana. I choć widzę, że taka opinia to powód, do uznania mnie za osobę bez empatii, duszy i serca... Muszę się zgodzić z autorką w moim totalnym niezrozumieniu gnębienia kochanek przez zdradzane żony. Kiedy dowiedziałam się, że mój ex mnie zdradzał, oczywiście z sms-ów, nawet mi do głowy nie przyszło, żeby wykręcić numer, który miałam pod nosem. Jej numer. Poważnie. I to nie ze strachu. Miałam w głowie wielki śmietnik i pustkę na zmianę, ryczałam jak bóbr, złamało mnie wpół. Ale winiłam jego. Bo to on był mi bliski, on zasypiał ze mną i się budził, on mi obiecywał, on mnie okłamywał, on mnie zdradził. Wywaliłam go ze swojego życia momentalnie i bez odwrotu, chociaż dochodzenie do zdrowia i jako takiej równowagi emocjonalnej zajęło mi lata. Ale nigdy nie zniżyłabym się do jazgania na kobietę, z którą mnie zdradzał. Moim zdaniem to byłoby poniżające, czy nie wystarczyło, że on mnie poniżył? Czy tak oczywiste i godne pochwały byłoby, gdybym darła się na obcą osobę i poniżała się sama jeszcze bardziej? To naprawdę takie dziwne? Jak mijałam ją na ulicy to podnosiłam dumnie głowę i mijałam ją w milczeniu, czy byłabym normalniejsza waląc ją torebką po łbie? Przecież ten rozrywający ból zafundował mi on, mój ex, owszem, nie sam, ale ona nie była mi nic winna, nawet się nie znałyśmy, jedynie z widzenia.Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że uznałam ją za bidulkę, której nie zamierzam krzywdzić, wcale nie, miałam do niej ogrom negatywnych uczuć. Ale nie chciałam mieć też z nią nic wspólnego i wydawało mi się, że to jest właśnie zdrowsze podejście. Również nie mieści mi się w głowie przebywanie w okolicy człowieka, który mnie zdradził, o związku, dotyku czy nawet kontakcie on line nie mówiąc. Może jestem okrutna i zimna jak głaz, ale w moim odczuciu takich ludzi należy wyciąć z życia jak nowotwór. Moją przyjaciółkę zdradził mąż, małżeństwo z długim stażem i dziecko. Zrobiła dokładnie to samo, pomijając oczywiście widzenia z małym i alimenty. I młody jakoś nie zdziwaczał, nie dostał umysłowego skrzywienia, a ona ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa. Również nie próbowała nigdy zemsty na kochance, uznała, że winny rozpadu rodziny był zdradzający ją mąż.
Pytam serio, całkiem serio i bez nawet odrobiny złośliwości. Czy nie rzucanie się na te kobiety jest takie dziwne?
Ja zadzwoniłam do kochanki męża zaprzeczyła zdąŻyła go poinformować o moim telefonie, a gdy ten się przyznał to jej napisałam sms-a że mogła sobie darować kłamstwa i jego stres
Kochanka nie ma żadnych zasad moralnych bez znaczenia tu wiek czy pozycja społeczna. Kochanka mojego męża nęka mnie do dziś wysyła sms-y książki pisze na komunikatorze...nawet siłownie musiałam zmienić. Ja raz do niej zadzwoniłam gdy była pewna romansu kulturalnie rozmawiałam ona zaprzeczyła po tym jak mąż sie przyznał napisałam jej sms że mogła mu oszczędzić nerwów
Spotkałam się z opinią, że baba wchodząca świadomie w relację z żonatym/zajętym facetem jest desperatką z zaburzeniami. Wypisz wymaluj ex kochanka mojego męża. Nie był jej pierwszym zajętym „partnerem” perfidna do tego stopnia, że zapoznała go ze swoimi nastoletnimi córkami( obie wiedziały że ten ma rodzinę) taka rodzinna patologia. Dodatkowo mając prawie 40 lat na karku łykała te jego bzdury o rozwodzie braku miłości itd...a prawdziwe oblicze pokazała gdy zakończył romans poniewierają nawet naszego syna w wiadomościach do mnie.
Najbardziej bawi mnie to, że kochanki zostają same lub mają na „karku” sfustrowanego faceta bez kasy z wyrzutami sumienia i love story się kończy!Widzisz, każdy z nas postrzega takie sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń i ma swoje zdanie na ten temat. Ja nie dzwoniłam i nie szukałam kontaktu i nie żałuję. Kochanka to nie ksiądz, żebym oczekiwała, że musi mi mówić prawdę i że właśnie przede mną się otworzy. Tym bardziej kobieta zakochana, która wierzy w kłamstwa zdradzacza i zapewne próbuje go ratować chociaż ten krzywdzi wszystkich wokół, ją także. Moją historię już tu opisałam i nie będę się powtarzać, ale w Twojej wypowiedzi najbardziej kłuje mnie w oczy Twój sms, że "mogła MU oszczędzić nerwów". Serio
? Dupkowi, który oszukuje, kłamie, zdradza i mąci dla własnej przyjemności? A dlaczego niby komuś takiemu miałoby się oszczędzać czegokolwiek? Mało nerwów zafundował Wam obu, dzieciom i Bóg jeden wie, komu jeszcze?
Ja takiego delikwenta bym z rozmachem kopnęła w dupsko i nie miała problemów ze zmianą siłowni. To on zaprosił tą kobietę do swojego życia i narobił syfu. Ja postrzegam to dokładnie tak i zdania nie zmienię. To, że wybrał zdesperowaną osobę, która teraz wypisuje książki na komunikatorze, to też zasługa pana, któremu należy oszczędzać nerwów, więc zamiast zwracać gniew na obcego człowieka polecam spojrzeć na tego, który jest tuż obok. Niezłych bzdur musiał jej nawciskać i mogę się założyć, że przedstawiał własną żonę w bardzo ciemnych barwach dążąc do nawiązania romansu i zapewne również w jego trakcie. Gdyby nie ganiał za kobietą inną niż własna żona, to nie byłoby ani dziwnych wiadomości, ani innych konsekwencji jego głupoty, okrucieństwa i samolubstwa.
Sms o oszczędzaniu nerwów Misia był ironiczny akurat. Czemu zadzwoniłam nie wiem chyba amok zupełnie nie racjonalne działanie podobnie jak zgoda na jego powrót do domu. Aktualnie jestem na etapie przygotowań pozwu taki prezent pod Choinkę ode mnie. Choć jeszcze kilka dni temu chciałam nadal ratować to w piątek zrobiłam ogromny krok do przodu i byłam u adwokata. Dopiero po kilku tyg dotarło do mnie co się stało jak zostalam upokorzona i skrzywdzona przez męża.
Natomiast jego ex kochanka to mocno perfidny babsztyl ma na „sumieniu” dwa małżeństwa plus swoje własne. Typowa desperatka.
PS siłownia dawno zmieniona
Witaminka36 napisał/a:Elsa35 napisał/a:Witam wszystkich
![]()
Czytam i czytam i muszę się do czegoś przyznać. Po pierwsze większość ludzi zdaje sobie sprawę, że trójkąty przynoszą przeważnie tylko cierpienie, ból i złamaną psychikę. Autorce poradziłabym ostateczne odcięcie się od ex kochanka, stanowcze - nie życzę sobie rozmów, wizyt na kawę i masz to uszanować. Facet totalnie mnie odrzuca swoim postępowaniem, nie trawię typów, którzy wiszą na dwóch gałęziach i chyba nie muszę rozwijać dlaczego.
Ale.
Sama byłam kiedyś zdradzana. I choć widzę, że taka opinia to powód, do uznania mnie za osobę bez empatii, duszy i serca... Muszę się zgodzić z autorką w moim totalnym niezrozumieniu gnębienia kochanek przez zdradzane żony. Kiedy dowiedziałam się, że mój ex mnie zdradzał, oczywiście z sms-ów, nawet mi do głowy nie przyszło, żeby wykręcić numer, który miałam pod nosem. Jej numer. Poważnie. I to nie ze strachu. Miałam w głowie wielki śmietnik i pustkę na zmianę, ryczałam jak bóbr, złamało mnie wpół. Ale winiłam jego. Bo to on był mi bliski, on zasypiał ze mną i się budził, on mi obiecywał, on mnie okłamywał, on mnie zdradził. Wywaliłam go ze swojego życia momentalnie i bez odwrotu, chociaż dochodzenie do zdrowia i jako takiej równowagi emocjonalnej zajęło mi lata. Ale nigdy nie zniżyłabym się do jazgania na kobietę, z którą mnie zdradzał. Moim zdaniem to byłoby poniżające, czy nie wystarczyło, że on mnie poniżył? Czy tak oczywiste i godne pochwały byłoby, gdybym darła się na obcą osobę i poniżała się sama jeszcze bardziej? To naprawdę takie dziwne? Jak mijałam ją na ulicy to podnosiłam dumnie głowę i mijałam ją w milczeniu, czy byłabym normalniejsza waląc ją torebką po łbie? Przecież ten rozrywający ból zafundował mi on, mój ex, owszem, nie sam, ale ona nie była mi nic winna, nawet się nie znałyśmy, jedynie z widzenia.Nie zrozumcie mnie źle, to nie znaczy, że uznałam ją za bidulkę, której nie zamierzam krzywdzić, wcale nie, miałam do niej ogrom negatywnych uczuć. Ale nie chciałam mieć też z nią nic wspólnego i wydawało mi się, że to jest właśnie zdrowsze podejście. Również nie mieści mi się w głowie przebywanie w okolicy człowieka, który mnie zdradził, o związku, dotyku czy nawet kontakcie on line nie mówiąc. Może jestem okrutna i zimna jak głaz, ale w moim odczuciu takich ludzi należy wyciąć z życia jak nowotwór. Moją przyjaciółkę zdradził mąż, małżeństwo z długim stażem i dziecko. Zrobiła dokładnie to samo, pomijając oczywiście widzenia z małym i alimenty. I młody jakoś nie zdziwaczał, nie dostał umysłowego skrzywienia, a ona ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa. Również nie próbowała nigdy zemsty na kochance, uznała, że winny rozpadu rodziny był zdradzający ją mąż.
Pytam serio, całkiem serio i bez nawet odrobiny złośliwości. Czy nie rzucanie się na te kobiety jest takie dziwne?
Ja zadzwoniłam do kochanki męża zaprzeczyła zdąŻyła go poinformować o moim telefonie, a gdy ten się przyznał to jej napisałam sms-a że mogła sobie darować kłamstwa i jego stres
Kochanka nie ma żadnych zasad moralnych bez znaczenia tu wiek czy pozycja społeczna. Kochanka mojego męża nęka mnie do dziś wysyła sms-y książki pisze na komunikatorze...nawet siłownie musiałam zmienić. Ja raz do niej zadzwoniłam gdy była pewna romansu kulturalnie rozmawiałam ona zaprzeczyła po tym jak mąż sie przyznał napisałam jej sms że mogła mu oszczędzić nerwów
Spotkałam się z opinią, że baba wchodząca świadomie w relację z żonatym/zajętym facetem jest desperatką z zaburzeniami. Wypisz wymaluj ex kochanka mojego męża. Nie był jej pierwszym zajętym „partnerem” perfidna do tego stopnia, że zapoznała go ze swoimi nastoletnimi córkami( obie wiedziały że ten ma rodzinę) taka rodzinna patologia. Dodatkowo mając prawie 40 lat na karku łykała te jego bzdury o rozwodzie braku miłości itd...a prawdziwe oblicze pokazała gdy zakończył romans poniewierają nawet naszego syna w wiadomościach do mnie.
Najbardziej bawi mnie to, że kochanki zostają same lub mają na „karku” sfustrowanego faceta bez kasy z wyrzutami sumienia i love story się kończy!Widzisz, każdy z nas postrzega takie sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń i ma swoje zdanie na ten temat. Ja nie dzwoniłam i nie szukałam kontaktu i nie żałuję. Kochanka to nie ksiądz, żebym oczekiwała, że musi mi mówić prawdę i że właśnie przede mną się otworzy. Tym bardziej kobieta zakochana, która wierzy w kłamstwa zdradzacza i zapewne próbuje go ratować chociaż ten krzywdzi wszystkich wokół, ją także. Moją historię już tu opisałam i nie będę się powtarzać, ale w Twojej wypowiedzi najbardziej kłuje mnie w oczy Twój sms, że "mogła MU oszczędzić nerwów". Serio
? Dupkowi, który oszukuje, kłamie, zdradza i mąci dla własnej przyjemności? A dlaczego niby komuś takiemu miałoby się oszczędzać czegokolwiek? Mało nerwów zafundował Wam obu, dzieciom i Bóg jeden wie, komu jeszcze?
Ja takiego delikwenta bym z rozmachem kopnęła w dupsko i nie miała problemów ze zmianą siłowni. To on zaprosił tą kobietę do swojego życia i narobił syfu. Ja postrzegam to dokładnie tak i zdania nie zmienię. To, że wybrał zdesperowaną osobę, która teraz wypisuje książki na komunikatorze, to też zasługa pana, któremu należy oszczędzać nerwów, więc zamiast zwracać gniew na obcego człowieka polecam spojrzeć na tego, który jest tuż obok. Niezłych bzdur musiał jej nawciskać i mogę się założyć, że przedstawiał własną żonę w bardzo ciemnych barwach dążąc do nawiązania romansu i zapewne również w jego trakcie. Gdyby nie ganiał za kobietą inną niż własna żona, to nie byłoby ani dziwnych wiadomości, ani innych konsekwencji jego głupoty, okrucieństwa i samolubstwa.
Sms o oszczędzaniu nerwów Misia był ironiczny akurat. Czemu zadzwoniłam nie wiem chyba amok zupełnie nie racjonalne działanie podobnie jak zgoda na jego powrót do domu. Aktualnie jestem na etapie przygotowań pozwu taki prezent pod Choinkę ode mnie. Choć jeszcze kilka dni temu chciałam nadal ratować to w piątek zrobiłam ogromny krok do przodu i byłam u adwokata. Dopiero po kilku tyg dotarło do mnie co się stało jak zostalam upokorzona i skrzywdzona przez męża.
Natomiast jego ex kochanka to mocno perfidny babsztyl ma na „sumieniu” dwa małżeństwa plus swoje własne. Typowa desperatka.
PS siłownia dawno zmieniona
Elsa35 napisał/a:Witaminka36 napisał/a:Ja zadzwoniłam do kochanki męża zaprzeczyła zdąŻyła go poinformować o moim telefonie, a gdy ten się przyznał to jej napisałam sms-a że mogła sobie darować kłamstwa i jego stres
Kochanka nie ma żadnych zasad moralnych bez znaczenia tu wiek czy pozycja społeczna. Kochanka mojego męża nęka mnie do dziś wysyła sms-y książki pisze na komunikatorze...nawet siłownie musiałam zmienić. Ja raz do niej zadzwoniłam gdy była pewna romansu kulturalnie rozmawiałam ona zaprzeczyła po tym jak mąż sie przyznał napisałam jej sms że mogła mu oszczędzić nerwów
Spotkałam się z opinią, że baba wchodząca świadomie w relację z żonatym/zajętym facetem jest desperatką z zaburzeniami. Wypisz wymaluj ex kochanka mojego męża. Nie był jej pierwszym zajętym „partnerem” perfidna do tego stopnia, że zapoznała go ze swoimi nastoletnimi córkami( obie wiedziały że ten ma rodzinę) taka rodzinna patologia. Dodatkowo mając prawie 40 lat na karku łykała te jego bzdury o rozwodzie braku miłości itd...a prawdziwe oblicze pokazała gdy zakończył romans poniewierają nawet naszego syna w wiadomościach do mnie.
Najbardziej bawi mnie to, że kochanki zostają same lub mają na „karku” sfustrowanego faceta bez kasy z wyrzutami sumienia i love story się kończy!Widzisz, każdy z nas postrzega takie sytuacje przez pryzmat własnych doświadczeń i ma swoje zdanie na ten temat. Ja nie dzwoniłam i nie szukałam kontaktu i nie żałuję. Kochanka to nie ksiądz, żebym oczekiwała, że musi mi mówić prawdę i że właśnie przede mną się otworzy. Tym bardziej kobieta zakochana, która wierzy w kłamstwa zdradzacza i zapewne próbuje go ratować chociaż ten krzywdzi wszystkich wokół, ją także. Moją historię już tu opisałam i nie będę się powtarzać, ale w Twojej wypowiedzi najbardziej kłuje mnie w oczy Twój sms, że "mogła MU oszczędzić nerwów". Serio
? Dupkowi, który oszukuje, kłamie, zdradza i mąci dla własnej przyjemności? A dlaczego niby komuś takiemu miałoby się oszczędzać czegokolwiek? Mało nerwów zafundował Wam obu, dzieciom i Bóg jeden wie, komu jeszcze?
Ja takiego delikwenta bym z rozmachem kopnęła w dupsko i nie miała problemów ze zmianą siłowni. To on zaprosił tą kobietę do swojego życia i narobił syfu. Ja postrzegam to dokładnie tak i zdania nie zmienię. To, że wybrał zdesperowaną osobę, która teraz wypisuje książki na komunikatorze, to też zasługa pana, któremu należy oszczędzać nerwów, więc zamiast zwracać gniew na obcego człowieka polecam spojrzeć na tego, który jest tuż obok. Niezłych bzdur musiał jej nawciskać i mogę się założyć, że przedstawiał własną żonę w bardzo ciemnych barwach dążąc do nawiązania romansu i zapewne również w jego trakcie. Gdyby nie ganiał za kobietą inną niż własna żona, to nie byłoby ani dziwnych wiadomości, ani innych konsekwencji jego głupoty, okrucieństwa i samolubstwa.
Sms o oszczędzaniu nerwów Misia był ironiczny akurat. Czemu zadzwoniłam nie wiem chyba amok zupełnie nie racjonalne działanie podobnie jak zgoda na jego powrót do domu. Aktualnie jestem na etapie przygotowań pozwu taki prezent pod Choinkę ode mnie. Choć jeszcze kilka dni temu chciałam nadal ratować to w piątek zrobiłam ogromny krok do przodu i byłam u adwokata. Dopiero po kilku tyg dotarło do mnie co się stało jak zostalam upokorzona i skrzywdzona przez męża.
Natomiast jego ex kochanka to mocno perfidny babsztyl ma na „sumieniu” dwa małżeństwa plus swoje własne. Typowa desperatka.
PS siłownia dawno zmieniona
Chyba, że ironiczny, w takim razie przepraszam, mój błąd
A tak poważnie, to naprawdę gratuluję dobrej decyzji! Osobiście, gdy pozbyłam się ze swojego życia człowieka, który mnie zdradził, gdy minął ból i łzy naprawdę odżyłam. Nagle zaczęłam postrzegać moje życie jako lepsze, wartościowsze, a sama poczułam się silniejsza. Życzę Ci, żeby wszystko ułożyło się jak najlepiej i żebyś raz na zawsze zamknęła te drzwi i zaczęła nowe, lepsze życie, które nie będzie oparte na kłamstwie. Wszystkiego dobrego !
Generalnie zauważam dwie frakcje, które mają swoje argumenty i przekonania w temacie trójkątów. Możemy ze sobą polemizować, od tego jest wszak forum dyskusyjne, ale nie da się moim zdaniem przekonać ani jednych ani drugich do swoich argumentów.
Frakcja 1. Żona dowiaduje się o romansie męża. Cierpi, świat wali jej się na głowę. Próbuje za wszelką cenę poznać każdy szczegół romansu, obsesyjnie interesuje się osobą kochanki, chce przeczytać każdą wiadomość, chce od niej potwierdzenia i szczegółów. Obciąża winą tą obcą babę, która ukradła jej perfidnie męża, walczy z nią, przyjmuje go skruszonego i żyje w bólu i ciągłym strachu podejrzeń, byle desperacko utrzymać swój związek i go posklejać. W trudniejszych chwilach tłumaczy krzywdę, którą wyrządził jej partner tym, że potworny, wyuzdany babsztyl bez empatii na siłę chciał rozbić jej cudowny związek.
Frakcja 2. Żona dowiaduje się o romansie męża. Cierpi, świat wali jej się na głowę. Zdaje sobie sprawę, z jakim kłamcą i oszustem żyła, a fakt zdrady obnażył bolesną prawdę o jej związku i postrzeganiu partnera. Daje mu kopa, nie wnika w szczegóły, wystarczy, że ją upokorzył, okłamał i zdradził, nie wyobraża sobie życia z kimś takim. Cierpi ileś miesięcy, ale nie pozwala się więcej krzywdzić ani poniżać, w końcu człowiek nie jest wart zaufania, co sam dobitnie udowodnił. Wychodzi z doła silniejsza, doświadczona, strach i ohydę po zdradzie zostawia w tyle. Zaczyna na nowo.
Ja podpisuję się pod frakcją nr 2 i naprawdę wyszło mi to na zdrowie. I jeszcze jedna, ciekawa obserwacja. Naturalnie, że świeżo po tym, jak dowiedziałam się o zdradzie miałam miliony negatywnych myśli i postrzegań kochanki mojego exa. Po kilku miesiącach nieoczekiwanie poczułam wobec niej jakiś rodzaj wdzięczności. Bo o tym, jakim jest kłamcą i podłym człowiekiem mogłam się dowiedzieć po kolejnych kilku latach z nim zmarnowanych. A tak, byli razem kilka miesięcy, ją również zdradził. O dziwo, usłyszałam, że kiedy ona dowiedziała się romansie, również kopnęła go w tyłek, teraz już spaceruje po naszym mieście z własnym mężem i pchają wózek. A co z nim dalej, nie wiem i nawet niespecjalnie mnie to interesuje. Cieszę się, że wyskoczyłam z tego bagna szybko i zdecydowanie zamiast topić się w bólach latami. I jestem szczęśliwa, czego każdemu skrzywdzonemu gorąco życzę
119 2019-12-09 12:56:14 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-09 13:10:59)
Kobieta rozwaliła w sumie 3 związki, w tym jeden własny..? Strach się bać..
Patrząc po niektórych wątkach tutaj na forum, to mam wrażenie, że te dwie frakcje mogą współwystępować. Jeśli tak jest, to druga następuje po pierwszej i ta druga właśnie pozwala jakoś osobie zdradzonej stanąć na nogi, pozbyć się negatywnych emocji i wyjść na prostą. Przepracowanie tych wszystkich krzywd, wyrządzonym nam prze zosobę do tej pory tak bliską i zmiana właśnie jej postrzegania to chyba klucz do sukcesu w tym wypadku. Pozbyć się ze swojej świadomośći obrazu biednego, skrzywdzonego misia i zamiast tego, dostrzec jego prawdziwa twarz.
Kobieta rozwaliła w sumie 3 związki, w tym jeden własny..? Strach się bać..
Patrząc po niektórych wątkach tiutaj na forum, to mam wrażenie, że te dwie frakcje mogą współwystępować. Jeśli tak jest, to druga następuje po pierwszej i ta druga właśnie pozwala jakoś osobie zdradzonej stanąć na nogi, pozbyć się negatywnych emocji i wyjść na prostą. Przepracowanie tych wszystkich krzywd, wyrządzonym nam prze zosobę do tej pory tak bliską i zmiana właśnie jej postrzegania to chyba klucz do sukcesu w tym wypadku. Pozbyć się ze swojej świadomośći obrazu biednego, skrzywdzonego misia i zamiast tego, dostrzec jego prawdziwa twarz.
Wiesz co to chyba zalezy na jaką kochankę trafisz. „Moja” wypisywała bzdury o tym, że mój syn nie jest dzieckiem mojego męża z racji dysfunkcji nazywała go debilem i że mój mąż się go wstydzi. Oczywiscie mój mąż okazał się partnerem beznadziejnym, ale ojcem jest cudownym i kocha syna nade wszystko. Natomiast ja postanowiłam być tak perfidna jak on gdy romansował więc teraz udaje miłą kochanà żonkę, a pozew wręcze gdy będzie gotowy. Wówczas spakuje mu również walizki. Taka niespodzianka ode mnie. Nie wiem jak sobie poradzę organizacyjnie i finansowo ale jakoś muszę choć rozważam opcję powrotu w rodzinne strony, ale to ponad 400 km a wiem że synowi na ojcu zależy bardzo. Trudny czas przede mną albo wciąż.
Kobieta rozwaliła w sumie 3 związki, w tym jeden własny..? Strach się bać..
Patrząc po niektórych wątkach tutaj na forum, to mam wrażenie, że te dwie frakcje mogą współwystępować. Jeśli tak jest, to druga następuje po pierwszej i ta druga właśnie pozwala jakoś osobie zdradzonej stanąć na nogi, pozbyć się negatywnych emocji i wyjść na prostą. Przepracowanie tych wszystkich krzywd, wyrządzonym nam prze zosobę do tej pory tak bliską i zmiana właśnie jej postrzegania to chyba klucz do sukcesu w tym wypadku. Pozbyć się ze swojej świadomośći obrazu biednego, skrzywdzonego misia i zamiast tego, dostrzec jego prawdziwa twarz.
Bardzo mądre spostrzeżenie Chyba po prostu osobiście przeskoczyłam kilka etapów na raz
bagienni_k napisał/a:Kobieta rozwaliła w sumie 3 związki, w tym jeden własny..? Strach się bać..
Patrząc po niektórych wątkach tiutaj na forum, to mam wrażenie, że te dwie frakcje mogą współwystępować. Jeśli tak jest, to druga następuje po pierwszej i ta druga właśnie pozwala jakoś osobie zdradzonej stanąć na nogi, pozbyć się negatywnych emocji i wyjść na prostą. Przepracowanie tych wszystkich krzywd, wyrządzonym nam prze zosobę do tej pory tak bliską i zmiana właśnie jej postrzegania to chyba klucz do sukcesu w tym wypadku. Pozbyć się ze swojej świadomośći obrazu biednego, skrzywdzonego misia i zamiast tego, dostrzec jego prawdziwa twarz.
Wiesz co to chyba zalezy na jaką kochankę trafisz. „Moja” wypisywała bzdury o tym, że mój syn nie jest dzieckiem mojego męża z racji dysfunkcji nazywała go debilem i że mój mąż się go wstydzi. Oczywiscie mój mąż okazał się partnerem beznadziejnym, ale ojcem jest cudownym i kocha syna nade wszystko. Natomiast ja postanowiłam być tak perfidna jak on gdy romansował więc teraz udaje miłą kochanà żonkę, a pozew wręcze gdy będzie gotowy. Wówczas spakuje mu również walizki. Taka niespodzianka ode mnie. Nie wiem jak sobie poradzę organizacyjnie i finansowo ale jakoś muszę choć rozważam opcję powrotu w rodzinne strony, ale to ponad 400 km a wiem że synowi na ojcu zależy bardzo. Trudny czas przede mną albo wciąż.
To się facet mocno zdziwi zapewne Choć jak przypuszczam, że po tym co zrobił, nie jest niczego wiecej wart, a tym bardziej wybaczenia, jeśli jeszcze nie widać w nim poprawy, ale musisz dobrze grać tą kochaną żonkę, skoro się niczego nie spodziewa..:)
A tak na marginesie to chyba te strategie też obowiązują w druga stronę tzn żon zdradzających swoich mężów
bullet Nie wiem, czy Twoja wypowiedź miała się do mnie odnosić? Bo nie zacytowałeś..
..
do wszystkich, którzy twierdzą, że kochanek nigdy nie jest winny, bo to nie on przysięgał. Takie zdanie tutaj padło.
Niestety często własnie taki adorator jest przeszkodą w ratowaniu relacji w związku ...
Witaminka36 napisał/a:bagienni_k napisał/a:Kobieta rozwaliła w sumie 3 związki, w tym jeden własny..? Strach się bać..
Patrząc po niektórych wątkach tiutaj na forum, to mam wrażenie, że te dwie frakcje mogą współwystępować. Jeśli tak jest, to druga następuje po pierwszej i ta druga właśnie pozwala jakoś osobie zdradzonej stanąć na nogi, pozbyć się negatywnych emocji i wyjść na prostą. Przepracowanie tych wszystkich krzywd, wyrządzonym nam prze zosobę do tej pory tak bliską i zmiana właśnie jej postrzegania to chyba klucz do sukcesu w tym wypadku. Pozbyć się ze swojej świadomośći obrazu biednego, skrzywdzonego misia i zamiast tego, dostrzec jego prawdziwa twarz.
Wiesz co to chyba zalezy na jaką kochankę trafisz. „Moja” wypisywała bzdury o tym, że mój syn nie jest dzieckiem mojego męża z racji dysfunkcji nazywała go debilem i że mój mąż się go wstydzi. Oczywiscie mój mąż okazał się partnerem beznadziejnym, ale ojcem jest cudownym i kocha syna nade wszystko. Natomiast ja postanowiłam być tak perfidna jak on gdy romansował więc teraz udaje miłą kochanà żonkę, a pozew wręcze gdy będzie gotowy. Wówczas spakuje mu również walizki. Taka niespodzianka ode mnie. Nie wiem jak sobie poradzę organizacyjnie i finansowo ale jakoś muszę choć rozważam opcję powrotu w rodzinne strony, ale to ponad 400 km a wiem że synowi na ojcu zależy bardzo. Trudny czas przede mną albo wciąż.
To się facet mocno zdziwi zapewne
Choć jak przypuszczam, że po tym co zrobił, nie jest niczego wiecej wart, a tym bardziej wybaczenia, jeśli jeszcze nie widać w nim poprawy, ale musisz dobrze grać tą kochaną żonkę, skoro się niczego nie spodziewa..:)
A tak na marginesie to chyba te strategie też obowiązują w druga stronę
tzn żon zdradzających swoich mężów
Ależ widać w nim chęci stara się mocno. Widać że mu zależy...tylko mnie przestało. Przepracowałam to w głowie i nie chce już z nim żyć.
Może powinnam być aktorką? Hihihi gra role oscarową łącznie z łózkiem to taka mała zemsta za miesiąc krzywd upokorzeń kłamstw...teraz ja rozdaje karty od kilku dni i odczuwam satysfakcję.
To ja jestem frakcja 1,5 po pierwszej zdradzie chciałam znać szczegóły, ale po pierwsze od mojego męża, a nie kochanki. Po to, żeby wiedzieć, czy mogę choć spróbować z nim żyć i wybaczyć. I nie trzymałam się go na siłę
Po drugiej zdradzie Frakcja 2 bez żadnych sentymentów...
To ja jestem frakcja 1,5
po pierwszej zdradzie chciałam znać szczegóły, ale po pierwsze od mojego męża, a nie kochanki. Po to, żeby wiedzieć, czy mogę choć spróbować z nim żyć i wybaczyć. I nie trzymałam się go na siłę
Po drugiej zdradzie Frakcja 2 bez żadnych sentymentów...
Brawo !
127 2019-12-09 16:06:41 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-12-09 16:23:31)
bagienni_k napisał/a:Witaminka36 napisał/a:Wiesz co to chyba zalezy na jaką kochankę trafisz. „Moja” wypisywała bzdury o tym, że mój syn nie jest dzieckiem mojego męża z racji dysfunkcji nazywała go debilem i że mój mąż się go wstydzi. Oczywiscie mój mąż okazał się partnerem beznadziejnym, ale ojcem jest cudownym i kocha syna nade wszystko. Natomiast ja postanowiłam być tak perfidna jak on gdy romansował więc teraz udaje miłą kochanà żonkę, a pozew wręcze gdy będzie gotowy. Wówczas spakuje mu również walizki. Taka niespodzianka ode mnie. Nie wiem jak sobie poradzę organizacyjnie i finansowo ale jakoś muszę choć rozważam opcję powrotu w rodzinne strony, ale to ponad 400 km a wiem że synowi na ojcu zależy bardzo. Trudny czas przede mną albo wciąż.
To się facet mocno zdziwi zapewne
Choć jak przypuszczam, że po tym co zrobił, nie jest niczego wiecej wart, a tym bardziej wybaczenia, jeśli jeszcze nie widać w nim poprawy, ale musisz dobrze grać tą kochaną żonkę, skoro się niczego nie spodziewa..:)
A tak na marginesie to chyba te strategie też obowiązują w druga stronę
tzn żon zdradzających swoich mężów
Ależ widać w nim chęci stara się mocno. Widać że mu zależy...tylko mnie przestało. Przepracowałam to w głowie i nie chce już z nim żyć.
Może powinnam być aktorką? Hihihi gra role oscarową łącznie z łózkiem to taka mała zemsta za miesiąc krzywd upokorzeń kłamstw...teraz ja rozdaje karty od kilku dni i odczuwam satysfakcję.
To wytoczyłaś ciężkie działa Nie mam zamiaru go usprawiedliwiać ani litować się nad nim. Z pewnością sama zdrada jak i towarzyszące jej okoliczności, okazały się zbyt traumatyczne dla Ciebie, żeby to poskładać.
Patrząc tutaj jednak na historie zdrad, to rzadko się widzi, żeby jednak zdradzająćy żałował szczerze swojego wybryku..A tak szczerze mówiąc, to na Twoim miejscu nie bawiłbym się w takie gierki. Nie wiem, mam jakąś straszną awersję do tego typu rozgrywek, takiej gry i szukania odwetu, chęci odegrania się, pomimo, że z pewnością zasłużył na kopniaka w d... .
Skoro tak postanowiłaś, to będzie miał niezły prezent na gwiazdkę...
new_life napisał/a:To ja jestem frakcja 1,5
po pierwszej zdradzie chciałam znać szczegóły, ale po pierwsze od mojego męża, a nie kochanki. Po to, żeby wiedzieć, czy mogę choć spróbować z nim żyć i wybaczyć. I nie trzymałam się go na siłę
Po drugiej zdradzie Frakcja 2 bez żadnych sentymentów...Brawo
!
Dzięki Elsa35 Czytałam Twoją historię, również brawo ode mnie
Jeśli osoba trzecia usilnie działa na rzecz tego by małżonek zdradził, pisze listy, wydzwania, namawia, wlewa jad wiedząc, ze to osoba w związku, że np ma kryzys .... wykorzystuje ten fakt ... wg Ciebie nie ponosi żadnej winy ?
Niekoniecznie byłby kto inny ! To właśnie działania tej trzeciej osoby w dużym stopniu determinują zdradę. Nie piszę o patologicznych zdradzaczach ale o sytuacji gdy do związku wkrada się kryzys i znajduje się "przyjaciel" z "dobrymi radami".
Są tacy co uważają, ze jeśli portfel wystaje z kieszeni to można go wyjąć i przywłaszczyć, nazywają ich kieszonkowcami.
Czyli mogę sobie pójść do np. galerii handlowej, upatrzyć żonatego faceta, potem za nim ganiać aż ten będzie mi musiał ulec;);)
Tylko zaraz, skoro to takie proste to czemu nie ganiać za wolnym facetem- czy może wolni faceci nie lubią takich "ganiających" kobiet, a tym żonatym to nie przeszkadza?
Za mną swego czasu biegało paru facetów, niektórzy strasznie się starali i tak nic nie osiągnęli.
Bo żeby mogli coś zdziałać ja musiałam być chętna- ale to forum mi uświadamia, że niekoniecznie;)
No chyba, że w otoczeniu mojego partnera pojawi się kobieta- ładniejsza, mądrzejsza, bogatsza ode mnie- i wtedy tylko ona ochroni mnie przed zdradą mojego faceta!
Aż mnie przeszły dreszcze, wygląda na to, że muszę bardziej ufać nieznanym mi (jeszcze) kobietom.
"......skoro to takie proste to czemu nie ganiać za wolnym facetem- czy może wolni faceci nie lubią takich "ganiających" kobiet, a tym żonatym to nie przeszkadza "
Nie zawsze jestem w stanie odróżnić czy ktoś udaje głupiego czy nim jest ale do rzeczy, pewnie psychologia obszernie to tłumaczy ale możesz być pewna Kejt że 30 letnia panienka szybciej wyrwie 40 letniego żonatego niż swojego wolnego rówieśnika i uwierz że tak jest a im starszy żonaty to jakoś tak jej "sukces" pewniejszy, różne tanie chwyty Dziuń nie działają na wolnych chłopaków,
choć na niektórych tak, to są ci którzy za 20 lat będą szukać młodszych kochanek. Wierzę że są mężczyźni odporni na manipulację, muszę pomyśleć bo pewnie paru znam