Cóż, Beyondblackie, znam sporo wątków, których autorzy wyciągnęli wnioski na swój temat, mimo że nie ogłosili tego wszem i wobec.
Jakoś wątpię w to w tym przypadku
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kara dla męża za kłamstwo.
Strony Poprzednia 1 2 3 4
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Cóż, Beyondblackie, znam sporo wątków, których autorzy wyciągnęli wnioski na swój temat, mimo że nie ogłosili tego wszem i wobec.
Jakoś wątpię w to w tym przypadku
Nie wierzę, że Autorka wyciągnęła jakikolwiek wniosek na temat swoich zachowań i traktowania partnera. Widać byłoby cokolwiek w postach, a Kleoma nadal pisze tylko o karceniu męża.
Zgadzam się Wielokropkiem w każdym słowie.
Jak im to obojgu odpowiada? To po co to zmieniac?
Jego wybranie sobie kary bez protestu objaśnia sprawę
Abstrahując od kwestii wydawania poleceń czy wyznaczania kar, uważam że zawód i złość Autorki na męża za to, że bezmyślnie łamie przepisy drogowe jest jak najbardziej podstawna. Bo konsekwencje mogą być tego różne i rzutować na ich związek a nawet życie. Bo co gdyby spowodował wypadek albo zabrali mu prawko?
To też byłby tylko problem męża? Szczęście w nieszczęściu tylko mandatem się skończyło.
Akurat znam z bliskiego otoczenia przypadek kiedy mąż będący w delegacji (jednak nie tak bardzo daleko) dostaje telefon od ciężarnej żony, że coś się dzieje... ten nie zważając na to, że zdążył po pracy wypić piwo wsiada za kółko i pędzi. Policja zatrzymuje. Nie było wypadku ale zabrano mu prawko na pół roku (tylko na pół a mogli na 3 lata), szef też okazał się dość wyrozumiały bo go nie zwolnił (a on pracuje za kółkiem), ale mogło się skończyć znacznie gorzej... mógł facet stracić i prawko i pracę i nawet zdrowie gdyby doszło do wypadku. Jak żona ma być obojętna na taką bezmyślność? Oczywiście można mówić, że facet przecież został ukarany mandatem, nie miał prawka przez pół roku, ale... od partnera większej rozwagi i odpowiedzialności oczekujemy. Gdyby był sam, ok jego sprawa, choć też naraża innych... ale nie kiedy w domu ciężarna lub chora żona... z resztą ogólnie rodzina za którą jest (współ)odpowiedzialny.
Roxan, sorry ale opisana przez Ciebie sytuacja jest chyba kiepskim przykładem.
Nikt nie jest prorokiem, nawet Twój znajomy i miał prawo napić się piwa. W przypadku tel. od ciężarnej żony należy wezwać pogotowie , a nie męża. Poza tym, nie miał nikogo, kto mógłby go podrzucić w tej wyjątkowej sytuacji? Siadając po alko za kierownicą wykazał się idiotyzmem i nieodpowiedzialnością! Ale nie o tym temat.
Jak już ktoś wyżej wspominał, nie jest trudno zebrać punkty. Nie wiem dlaczego, niektórzy jak słyszą czy myślą o pkt karnych, od razu mają przed oczami zwyrodnialca, który pędzi przez wieś 200 km/h i zakręty bierze na rękawie. A obok niego, na siedzeniu pasażera siedzi kostucha i piłuje paznokcie.
Dajcie spokój, punkty można dostać za wszystko. Chociaż...Kleoma nie wie za co i kiedy dostał mandat. A może było to pewnego dnia, kiedy zadzwoniła do niego Kleoma i kazała mu szybko wracać do domu, bo coś się dzieje?
Facet zawinił, poniósł konsekwencje swojego czynu i na tym powinno się to zakończyć. A kłamstwo? Kleoma, zapewniam Cię, że jeśli jesteś taka, jak tutaj, to Twój mąż okłamał Cię nie raz. Przykro mi.
W tym wątku akurat właśnie samo PODEJŚĆIE Autorki do rozwiązywania problemów wydaje się być najistotniejsze. Właściwie to spojrzenie na METODY rozwiązywania sytuacji konfliktowych i sposób komunikacji między partnerami, wraz ze stwierdzeniem, jak powinien wyglądać idealny związek. Kto z nas tutaj chciałby być na miejscu tego gościa? Słyszeć wieczne marudzenie czy awantury, będąc ciągle pod zwyczajną presją ze strony partnera? Gloryfikowanie metod polegajaćych na karaniu i wydawaniu poleceń w podobny sposób jak małemu dziecku, które ma dostać nauczkę i dodatkowo podobnie jak u dziecka, wywoła skutek odwrotny do zamierzonego. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, żę KAŻDY błąd, niewłaściwe zachowanie ze strony męża, będzie piętnowane w taki właśnie sposób,że facet będzie się bardziej obawiał wściekłej reakcji Autorki, niż rzeczywistych konsekwencji popełnionego błędu.
A ten przykład z porodem..Tutaj zawinił pewnie zwyczajny stres, bo patrząc zupełnie chłodno z boku, to jeśli kobieta miała siłę zadzwonić( co nie zawsze jest możliwe), to rzeczywiście powinna wykręcić nr na pogotowie...
Roxann, zawód i złość jak najbardziej mają prawo się pojawić, emocje są przecież częścią każdego z nas. Ważne jednak co z nimi zrobimy i w jaki sposób potraktujemy drugiego człowieka. Można wprost wyrazić swój zawód i to uzasadnić, powiedzieć, że jest nam przykro, a można na drugą osobę wrzeszczeć, upokorzyć ją, suszyć głowę i karcić jak małe dziecko. Ja zdecydowanie wybieram pierwszą opcję, bo ta druga raz, że mnie samą naraża na śmieszność, a dwa - nie wyobrażam sobie, aby to mogło przynieść w pełni pozytywny skutek.
Głupoty i brawury za kierownicą bronić nie zamierzam, bo jestem na nią strasznie cięta, ale mimo wszystko widzę różnicę między tym, gdy ktoś wsiada za kierownicę i przekroczy prędkość, a wsiada za kierownicę pod wpływem procentów albo na przykład bez uprawnień.
Zaś ściśle trzymając się podanego przez Ciebie przykładu, to wyraźnie trzeba byłoby zawsze być w pogotowiu, bo różnego typu awaryjne sytuacje mogą zdarzyć się w każdej chwili i zupełnie niespodziewanie. Trudno wówczas mieć pretensje, że ktoś wypił piwo czy z innego powodu nie jest w stanie stanąć na baczność i pędzić na pomoc.
Zaś ściśle trzymając się podanego przez Ciebie przykładu, to wyraźnie trzeba byłoby zawsze być w pogotowiu, bo różnego typu awaryjne sytuacje mogą zdarzyć się w każdej chwili i zupełnie niespodziewanie. Trudno wówczas mieć pretensje, że ktoś wypił piwo czy z innego powodu nie jest w stanie stanąć na baczność i pędzić na pomoc.
To jest też kwestia zaufania i danego słowa. Kłamstwo ma zwykle krótkie nogi - tu ów małżonek obiecał żonie, że pić nie będzie. Zatem żona ufając mu że słowa dotrzyma, zadzwoniła po niego. Finał za bezmyślność mógł być tragiczny. Ktoś też mógłby powiedzieć, a kto chłopu po robocie jednego piwa zabroni napić. Po co od razu jakaś awantura? On jednak jej obiecał i tę obietnicę złamał. Mógł od razu powiedzieć, sorry ale piłem, nie mogę przyjechać, albo ryzykować licząc, że się uda, w końcu to tylko jedno piwo. Awanturę i tak (by) miał gdyby nie przyjechał bo pił... więc zaryzykował więcej wsiadając za kółko.
Kto bardziej winny, żona bo robi awantury czy bezmyślny mąż narażający siebie i rodzinę na poważne konsekwencje?
Można na dobrą sprawę się spierać w takich wypadkach, co jest dla kogoś ważniejsze: SAMO złamanie obietnicy czy waga problemu. W tym przypadku, kiedy przez swoją bezmyślność ktoś naraża życie i zdrowie, nie tylko swoje, ale i czyjeś( w tym wypaku swojej rodziny), zaśługuje na zastanowienie i przemyślenie. Na pewno, KONIeCZENE jest ,aby winny zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. AL e czy zawsze, niezależnie od wagi problemu potrzebna jest awantura? Jeśli zaś awanturę wszczyna się absolutnie z kazdego powodu, to jest niewątpliwie powód do niepokoju. Samo słowo awantura juz nie wróży niczego dobrego.
Można na dobrą sprawę się spierać w takich wypadkach, co jest dla kogoś ważniejsze: SAMO złamanie obietnicy czy waga problemu. W tym przypadku, kiedy przez swoją bezmyślność ktoś naraża życie i zdrowie, nie tylko swoje, ale i czyjeś( w tym wypaku swojej rodziny), zaśługuje na zastanowienie i przemyślenie. Na pewno, KONIeCZENE jest ,aby winny zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. AL e czy zawsze, niezależnie od wagi problemu potrzebna jest awantura? Jeśli zaś awanturę wszczyna się absolutnie z kazdego powodu, to jest niewątpliwie powód do niepokoju. Samo słowo awantura juz nie wróży niczego dobrego.
Niektórzy ludzie już tak mają chyba w genach, że lubią awanturować, nie zawsze powodem jak w tym wątku jest choroba. Ta moja znajoma wciąż awantury robi mężowi trudno powiedzieć, że bezpodstawnie, ale inaczej nie umie. Pokrzyczy a potem zgoda, seks, wiadomo.. Ona go kocha on ją...itd. Na ich miejscu i wiele kobiet i wielu mężczyzn by uciekło. A to takie Włoskie małżeństwo. Nie każdy umie i potrafi rozwiązywać problemy na spokojnie.
To może ja mam jakieś dziwne podejście Wszelkie wybuchy emocji, ostre słowa są zazwyczaj pozbaiowne sensu i zupełnie nic nie wnoszą. Bo chyba świadomosc błędu, nie bierze sie z samej tylko udzielonej reprymendy. jeśli ma do mnie dojść fakt, że narażałem czyjeś życie, to na pewno nie dzięki krzykom czy wyzwiskom. Podczas samych awantur padają zresztą tak niedorzeczne nieraz słowa, że pótem sie człowiek dziwi, co w ogóle wygadaywał.
Z moich obserwacji wynika ze niektórzy Panowie uwielbiają awantury i uważają je za dowód zaangażowania żony. Jak mają taką żonę a nie lubią to schodzą do podziemia albo odchodzą
Miejmy nadzieję, że tak jak mówisz Ela to tylko NIEKTÓRZY Jak sobie pomyślę o kimś, kto się czuje dobrze przy awanturującym sie partnerze, to nic mi innego nie przychodzi na myśl jak tylko CZYSTY MASOCHIZM...
Dzisiaj, tragiczny wypadek na Bielanach:
"Kierowca BMW jechał z prędkością 130km/godź.
Próbował hamować przed pasami, ale nie był w stanie tego zrobić.
Ślady hamowania widać na co najmniej 30m przed pasami, co pokazuje, że kierowca widział pieszego, ale z uwagi na prędkość nie był w stanie zareagować. W mieście obowiązuje ogr. prędkości do 50 km/ godź.
Z relacji świadków wynika, że 33-letni mężczyzna w ostatniej chwili zdążył wypchnąć na chodnik żonę i odsunąć wózek z 3-letnim synkiem.
Uratował bliskich. , ale sam nie był w stanie już uciec."
TRAGEDIA!
Pora skończyć krytykę autorki, nazywać ją awanturnicą , a raczej spojrzeć na problem mandatów męża jej oczami i rozgrywającymi się tragediami na polskich drogach.
Breaking news odwracający uwagę od istoty problemu i pytania w wątku o karanie małżonków. Na upartego z kroniki policyjnej coś o awanturujących żonach też by się znalazło.
To by było dobre narzędzie propagandy..
Chyba naprawdę pierwszy raz, od poczatku pisania na tym forum cisną mi się na usta emocje, ale po raz kolejny je opanuje..:)
Chyba NIKT, kto czyta ten wątek oraz orinruje sie w statystykach wypadkach drogowych NIE MA zamiaru rozgrzeszać tego faceta, głaskać go po głowie i go usprawiedliwiać. Wszyscy stanęli po stronie męża Autorki, ale nie dlatego, ze dostał madat. Dlatego, żę Autorka mając swoją wizję regulowania wszelkich nieporozumień i problemów, zamierza wprowadzać w życie metody, uwłaczniające zasadom panującym w zdrowej relacji.
Pytanie brzmi: CZY i JAK karczemna awantura, krzyki, nauczka, kara mają coś zmienić? Co takie przerzucanie niepotrzebnych słów zmieni? Cofnie czas? Może właśnie być zupełnie odwrotnie: świadomość ukarania przez żonę może spowodować frustrację na tyle silną, że facet będzie próbował jakoś odreagować, choćby tak jak wspomniała Olinka dociśnięciem jeszcze bardziej tego pedału gazu. Czy tutaj mówimy o negowaniu powagi przestępstw tudzież wykroczeń drogowych czy o sposobie komunikacji i rozwiazywaniu sytuacji konfliktowych między dwojgiem partnerów? Mam wrażęnie, żę coby facet nie zrobił( już POZA tym mandatem) i ile bym nie przepraszał, to i tak zawsze dostanie ochrzan...
Breaking news odwracający uwagę od istoty problemu i pytania w wątku o karanie małżonków. Na upartego z kroniki policyjnej coś o awanturujących żonach też by się znalazło.
Dokladnie. Moge z latwoscia wyciagnac takie sprawy: Despotyczna, krzykliwa zona zabija meza.
Takich przypadkow jest masa.
Kara za złe postępowanie to pomysł mojego męża.
Stosował je u siebie zanim jeszcze mnie poznał.
Zaczęło się w internacie gdzie mieszkał 3 lata.
Wychowawcą internatu był nauczyciel PO, były wojskowy, kurator.
Mój mąż przodował w liczbie nałożonych na niego kar za drobne przestępstwa jak spóźnienie się na apel, gadanie w czasie ciszy nocnej i świecenie światła, granie w pong ponga w czasie czasu przeznaczonego na naukę własną, źle pościelone łóżko, zdechłe muchy na parapecie, wejście w butach a nie kapciach do internatu, brak tarczy na ubraniu itd.
Tak mu to weszło w krew, że po skończeniu szkoły gdy coś według niego źle zrobił to sam dawał sobie karę.
Po ślubie to się nie zmieniło.
Kara za złe postępowanie to pomysł mojego męża.
Stosował je u siebie zanim jeszcze mnie poznał.
Zaczęło się w internacie gdzie mieszkał 3 lata.
Wychowawcą internatu był nauczyciel PO, były wojskowy, kurator.
Mój mąż przodował w liczbie nałożonych na niego kar za drobne przestępstwa jak spóźnienie się na apel, gadanie w czasie ciszy nocnej i świecenie światła, granie w pong ponga w czasie czasu przeznaczonego na naukę własną, źle pościelone łóżko, zdechłe muchy na parapecie, wejście w butach a nie kapciach do internatu, brak tarczy na ubraniu itd.
Tak mu to weszło w krew, że po skończeniu szkoły gdy coś według niego źle zrobił to sam dawał sobie karę.
Po ślubie to się nie zmieniło.
Kleoma, czy po odbyciu nałożonej kary za dane przewinienie mąż wykazywał poprawę, nie popełniał go więcej razy, czy też kary nie odnosiły wychowawczego skutku?
Edit:
Czym mąż tłumaczył swoją brawurową jazdę?
I jeszcze. ...ta twoja powyższa wypowiedź wiele wyjaśnia odnośnie tytułu założonego wątku....zapytanie o karze dla męża.
Kara za złe postępowanie to pomysł mojego męża.
Stosował je u siebie zanim jeszcze mnie poznał.
Zaczęło się w internacie gdzie mieszkał 3 lata.
Wychowawcą internatu był nauczyciel PO, były wojskowy, kurator.
Mój mąż przodował w liczbie nałożonych na niego kar za drobne przestępstwa jak spóźnienie się na apel, gadanie w czasie ciszy nocnej i świecenie światła, granie w pong ponga w czasie czasu przeznaczonego na naukę własną, źle pościelone łóżko, zdechłe muchy na parapecie, wejście w butach a nie kapciach do internatu, brak tarczy na ubraniu itd.
Tak mu to weszło w krew, że po skończeniu szkoły gdy coś według niego źle zrobił to sam dawał sobie karę.
Po ślubie to się nie zmieniło.
Ty po prostu usprawiedliwiasz swoje karygodne i przemocowe zachowanie.
Równie dobrze mogłabyś pisać, że mąż jest z patologicznej rodziny, w której się biło, więc fer jest teraz go tłuc, bo się przyzwyczaił.
Twój wątek przepełnia mnie niesmakiem i głębokim współczuciem dla Twojego małżonka.
Kara za złe postępowanie to pomysł mojego męża.
Stosował je u siebie zanim jeszcze mnie poznał.
Zaczęło się w internacie gdzie mieszkał 3 lata.
Wychowawcą internatu był nauczyciel PO, były wojskowy, kurator.
Mój mąż przodował w liczbie nałożonych na niego kar za drobne przestępstwa jak spóźnienie się na apel, gadanie w czasie ciszy nocnej i świecenie światła, granie w pong ponga w czasie czasu przeznaczonego na naukę własną, źle pościelone łóżko, zdechłe muchy na parapecie, wejście w butach a nie kapciach do internatu, brak tarczy na ubraniu itd.
Tak mu to weszło w krew, że po skończeniu szkoły gdy coś według niego źle zrobił to sam dawał sobie karę.
Po ślubie to się nie zmieniło.
To nie jest normalne zachowanie. To nie jest zdrowe zachowanie i to nikomu nic dobrego nie przynosi. Ty jako zona (zakladam, ze zona to przyjaciel rowniez) zamiast brac udzial w takich zachowaniach moze powinnas zwrocic na to uwage?
Byc moze Tobie to jednak pasuje, bardziej niz pasowaloby szczescie i zdrowie psychiki meza.
Kleoma, od początku waszej znajomośći tak było? Te kary? Twoja choroba.. nie chcę wypytywać, ale to nie wynik wypadku?
Autorka z mężem żyją tak wiele lat. Tego nie da się zmienić pstrykiem, bo grozi rozpadem.
Wyglada na to, że mają mocniejszy związek niż niejedni będą mieć i oboje bardzo się potrzebują.
Scenariusz mógł być taki: chłopak z ciężkim dzieciństwem, nie może żyć bez karania się.
Zakochuje się dziewczyna.. i daje mu to czego On potrzebuje.. A potem kara siebie chorobą..
Wybacz te fantasmagorie, Kleoma..ale psychika ludzka jest skomplikowana.. Tak mi przyszło do głowy..
[tu była obraźliwa treść]
Kleoma, od początku waszej znajomośći tak było? Te kary? Twoja choroba.. nie chcę wypytywać, ale to nie wynik wypadku?
Autorka z mężem żyją tak wiele lat. Tego nie da się zmienić pstrykiem, bo grozi rozpadem.
Wyglada na to, że mają mocniejszy związek niż niejedni będą mieć i oboje bardzo się potrzebują.
Scenariusz mógł być taki: chłopak z ciężkim dzieciństwem, nie może żyć bez karania się.
Zakochuje się dziewczyna.. i daje mu to czego On potrzebuje.. A potem kara siebie chorobą..
Wybacz te fantasmagorie, Kleoma..ale psychika ludzka jest skomplikowana.. Tak mi przyszło do głowy..
Pomijając to, że karanie dorosłej osoby to dla mnie jakaś paranoja, choroba czy złe samopoczucie nie są usprawiedliwieniem dla przemocy psychicznej.
Jak mam miesiączkę, to dzień wcześniej chodzę jak bomba zegarowa i wszystko, dosłownie wszystko, mnie wkurza. Jestem w stanie kląć i wrzeszczeć, bo ktoś się na mnie krzywo popatrzył. Mimo tego jakoś nie pozwalam sobie na obrażanie ludzi ani na pomiatanie Miśkiem. Jak coś mi się wymsknie, to przepraszam od razu. A najlepiej, po prostu, robię sobie wolny dzień i zamykam się w sypialni z jakimś serialem czy wciągającą książką i kubkiem herbatki z melisy.
To co Kleoma robi to normalne wyżywanie się na mężu. Wydaje mi się, że ona go karze za swoją chorobę, z którą się nie pogodziła. Nie wiem jak poważny jest jej stan, ale w każdym przypadku zdrowsze by było zajęcie się własnymi emocjami, zamiast zwalanie ich na innych ludzi.
Kleoma, tutaj tworzą się kolejne rozdziały twojego życia. ........a ty, autorko co na to?
Kary w związku? To trąci traktowaniem partnera jak dziecka.
Nie usprawiedliwiam męża, który zataił mandat. Powinien się przyznać.
Ale to nie znaczy, że należy go karać tak jak karze się dziecko, które coś przeskrobało.
Strony Poprzednia 1 2 3 4
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kara dla męża za kłamstwo.
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024