A ja widzę osobę , która jest uzależniona od innego człowieka nie z własnego wyboru i boi się i za siebie i za niego , jego decyzji.
Napisała,że jest chora , ciężko i wymaga opieki od męża w transporcie m.in do lekarza .
Mąż prowadzi działalność - pewnie i strona finansowa ich rodziny jest na jego odpowiedzialności.
Dla mnie mandat to również duży stres - narażanie się kierowcy na utratę prawa jazdy, wypadek - kalectwo a nawet śmierć swoją lub osób trzecich.
Ja tu widzę osobę , która w świetle wyroku nieuleczalnej choroby nie radzi sobie z emocjami w stresie ,,,, bo się boi..za siebie i męża …
Dla mnie związek to przede wszystkim zrozumienie swoich potrzeb - dla mnie autorka potrzebuje bezpieczeństwa .
Ta sytuacja z mandatem mogła wstrząsnąć ją podwójnie - narażanie się męża na wypadek, oraz kłamstwo … które rujnuje zaufanie i bezpieczeństwo.
czytam tysiące złotych rad ,, idealnych scenariuszy dla związków i rozmów z partnerami.
Tak się zastanawiam ile z nich autorzy na co dzień stosują we własnym życiu … W teorii jesteśmy mistrzami świata
.
Przeczytałam też że awantury zaczęły się od choroby - pomyślałam co bym zrobiła gdyby straciła moc zarządzania moim ciałem.... gdyby moje ciało przez chorobę ograniczało mnie!
Gdybym musiała prosić innych o pomoc w zwykłych sprawach,, gdybym nie była tak mobilna jak zawsze???
Myślę że moja psychika nie była by mi pomocna… pewnie bym gryzła i wściekała się na wszystkich .. utrata kontroli nad swoim zżyciem , zwłaszcza dla aktywnych osób jest bardzo trudne.
Bliska mi osoba jest ciężko chora - traci władzę w ciele - człowiek radość i empatia przed chorobą - teraz w bezsilności krzyczy i wrzeszczy na bliskich .
Jest przykry w tych emocjonalnych tyradach... ale tak tylko sobie radzi z tym co go spotkało.
Psycholog nie mówił nam by go edukować żeby się nauczył radzić z swoimi emocjami .. ale radził nam byśmy go zrozumieli, wspierali … w tym co przeżywa.
I nie brali tego do siebie.
Awantury nie są dobrym sposobem , trzymanie w sobie emocji również .
Ja w takich sytuacjach od razu rozmawiam, mówię o tym co czuję , czego się boję i czego potrzebuję .
Że boli mnie kłamstwo , bo tracę grunt pod nogami, że boję się o niego że może zginać, być ranny , że potrąci kogoś w takiej prędkości.
Rozmowa , pytania , rozmowa , zrozumienie, akceptacja ...to dla mnie podstawa w relacji.
Co do pytania autorki - kto z nas jest dyplomatą ????
używa określonych słów ..ale inną chce przekazać treść ???
Jak ukarać = co zrobić by poczuł jak bardzo mnie zranił ??? jak bardzo mnie dotknął kłamstwem i mandatem kolejnym ??? czy taki sens mogły mieć te słowa ?
Ktoś wspomniał , że jak mąż czegoś nie zrobi, albo zrobi źle to przecież jego sprawa
… fajnie i rzeczywiście dorosły człowiek sam odpowiada za swoje czyny .. i ponosi ich konsekwencje .
W teorii …
Ale czy tak wygląda w związku / w rodzinie / w życiu ?
Kto ponosi konsekwencje- chce czy nie chce- tego co zrobi lub nie zrobi partner/ mąż / matka / ojciec /żona / brat... ????
Konsekwencje braku prawa jazdy - poniesie również autorka , bo potrzebuje męża jako kierowcy w chorobie
rodzina poniosła konsekwencje nie zabezpieczenia ogrodu przed przymrozkami = utrata efektów ciężkiej pracy i pasji autorki, utrata korzyści w postaci zdrowych warzyw , pięknych kwiatów
Kto z was bez emocji przyjmuje niszczenie efektów waszej pracy ??
osoba poniżej inaczej spojrzała na sytuację , ale o dziwo nikt nie podchwycił możliwej perspektywy..
perydot napisał : "Choroba fizyczna odebrała Ci część samodzielności i zmusiła do zdania się na wyręczenie przez męża. Denerwuje Cię, że on zrobił coś nie tak, jak Ty byś to zrobiła, stąd te silne emocje. Jednak mąż to osobna jednostka, on robi tak, jak sam uważa, nie jest Twoim uzupełnieniem. "
a ja myślę że w chorobie partner i najbliżsi mogą i powinni ??? być uzupełnieniem …
Nam ludziom jednak łatwiej oceniać ludzi niż próbować ich zrozumieć i wspierać.