Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 311 ]

196

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Ale gdybys przeczytał ten wątek to wiedziałbyś ze ja swój Roman zakończyłam. JA! To koniec ... ale niestety nie potrafię z dnia na dzień powiedzieć sobie „OK - było minęło” - bo go kocham i był przez 14 miesięcy najważniejszą osoba w moim życiu- ale ile mam płakać ? Sięgnęłam dna - piłam piwo - 2 razy stałam z nożem w dłoni gdzie prawie doszłam do ściany - czy tak trudno zrozumieć ze próbuje sobie poradzić ?!?!

Zobacz podobne tematy :

197 Ostatnio edytowany przez TypowyCharlie (2019-10-03 23:00:08)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Soft Heart napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:

Okłamywanie samych siebie ma być pomocne, ot niezłych ciekawostek można się od was dowiedzieć. Zamiast wypić piwo które same sobie nawarzyłyście to próbujecie okłamać swoje sumienie,serce oraz rozum. Miejcie chociaż trochę odwagi by to normalnie zakończyć, a nie tworzyć chore wymysły.

 
O jakim oszustwie mówisz? Człowiek z którym byłam w tej relacji ma wady. Uświadomienie sobie ich pomaga. Gdzie oszustwo?
I wierz mi, piję to piwo, którego z nim nawarzyłam. Bo raczej sama w tym romansie nie byłam.
Śmieszne te twoje zarzuty.

Gnoisz faceta jak leci, wychodzisz z samymi wadami bez żadnych zalet i to ma się nie nazywać oszustwem? Jak chcesz być szczera sama ze sobą to wypisz to i to, wtedy można będzie powiedzieć że jest to szczere, a teraz okłamujesz samą siebie i jeszcze próbujesz wmawiać innym że jest inaczej.

Mira123 napisał/a:

Ale gdybys przeczytał ten wątek to wiedziałbyś ze ja swój Roman zakończyłam. JA! To koniec ... ale niestety nie potrafię z dnia na dzień powiedzieć sobie „OK - było minęło” - bo go kocham i był przez 14 miesięcy najważniejszą osoba w moim życiu- ale ile mam płakać ? Sięgnęłam dna - piłam piwo - 2 razy stałam z nożem w dłoni gdzie prawie doszłam do ściany - czy tak trudno zrozumieć ze próbuje sobie poradzić ?!?!

Ot mi radzenie sobie przez ucieczkę od tego i stawienie czoła temu co się stało. Jak ma się aż takie problemy to się udaje do specjalisty.

198 Ostatnio edytowany przez Gitta (2019-10-03 23:05:40)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Na You Tube jest całkiem sporo filmików o tym, jak się odkochać, co zrobić po rozstaniu.
Przecież każdy z nas jest w jakiś sposób sponiewierany, czy to po zakończeniu normalnego związku czy też romansu.
Bardzo polecam. Praca z uczuciami, praca nad sobą. Kto szuka, ten znajdzie.
Trzeba czasu na użalaniem się nad sobą i zebraniu się w kupę a potem jest także czas na działanie i być może, miejmy nadzieję - zmienianie siebie na lepsze.

Edit: jak się ma napady paniki itd. to już terapia się kłania. Poza tym polecam zająć się sobą, chociażby zwykłe malowanie jest bardzo zajmujące. Progresywne rozluźnienie mięśni wg Jacobsena, Joga, sport ogólnie.

199

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Uwaga: czytanie na własną odpowiedzialność:




Stosujecie dokładnie ten sam mechanizm, co ktoś kto za zdrady obwinia małżonka i widzi w nim same złe cechy i odpowiedzialność.
I nazywanie tego toksyczną , ale prawdziwą miłością zdumiewa.

200

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Ela210 napisał/a:

Uwaga: czytanie na własną odpowiedzialność:




Stosujecie dokładnie ten sam mechanizm, co ktoś kto za zdrady obwinia małżonka i widzi w nim same złe cechy i odpowiedzialność.
I nazywanie tego toksyczną , ale prawdziwą miłością zdumiewa.

O nie, teraz to dolałaś oliwy do ognia ;/
Niestety ale @Ela ma tutaj rację, aktualnie niczym to się nie różni od sytuacji ukazanych w powyższych postach. Najłatwiej jest winę zwalić na kogoś innego.

201

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
TypowyCharlie napisał/a:
Soft Heart napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:

Okłamywanie samych siebie ma być pomocne, ot niezłych ciekawostek można się od was dowiedzieć. Zamiast wypić piwo które same sobie nawarzyłyście to próbujecie okłamać swoje sumienie,serce oraz rozum. Miejcie chociaż trochę odwagi by to normalnie zakończyć, a nie tworzyć chore wymysły.

 
O jakim oszustwie mówisz? Człowiek z którym byłam w tej relacji ma wady. Uświadomienie sobie ich pomaga. Gdzie oszustwo?
I wierz mi, piję to piwo, którego z nim nawarzyłam. Bo raczej sama w tym romansie nie byłam.
Śmieszne te twoje zarzuty.

Gnoisz faceta jak leci, wychodzisz z samymi wadami bez żadnych zalet i to ma się nie nazywać oszustwem? Jak chcesz być szczera sama ze sobą to wypisz to i to, wtedy można będzie powiedzieć że jest to szczere, a teraz okłamujesz samą siebie i jeszcze próbujesz wmawiać innym że jest inaczej.

Mira123 napisał/a:

Ale gdybys przeczytał ten wątek to wiedziałbyś ze ja swój Roman zakończyłam. JA! To koniec ... ale niestety nie potrafię z dnia na dzień powiedzieć sobie „OK - było minęło” - bo go kocham i był przez 14 miesięcy najważniejszą osoba w moim życiu- ale ile mam płakać ? Sięgnęłam dna - piłam piwo - 2 razy stałam z nożem w dłoni gdzie prawie doszłam do ściany - czy tak trudno zrozumieć ze próbuje sobie poradzić ?!?!

Ot mi radzenie sobie przez ucieczkę od tego i stawienie czoła temu co się stało. Jak ma się aż takie problemy to się udaje do specjalisty.

Ale skąd wiesz co wypisywałam a czego nie? Wypisałam to i to. Zgadnij czego więcej mi wyszło? I to naprawdę nie twoja sprawa jak ludzie sobie radzą. Mnie pomaga to. Tobie może by pomogło co innego. Niczego nie próbuję nikomu wmówić. Nie śliedzisz tematu, wpadasz co jakiś czas waląc argumentami z d... wzietymi, onanizując się tymi swoimi wypocinami. Nie masz żadnych doświadczeń w tej materii, zatem wybacz ale spuszczę na resztę twoich wątpliwych mądrości zasłonę wymownego milczenia. Baw się dobrze.
Wartość mają dla mnie porady osób, które ogarnęły temat romansu. Nikomu nigdzie nie napisałam, że super zrobiłam i taka z siebie dumna jestem. Zrobiłam źle, uwikłałam się SAMA w chorą relację i ponoszę tego konsekwencje. Staram się wyciagnąć z tego konstruktywne wnioski i buduję pewność, że nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. Jak nie potrafisz pomóc, bo nie masz żadnej wiedzy w tym temacie, to idź zrobić coś pożyteczniejszego. Dobranoc

202 Ostatnio edytowany przez Gitta (2019-10-03 23:17:27)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Ela210 napisał/a:

Uwaga: czytanie na własną odpowiedzialność:




Stosujecie dokładnie ten sam mechanizm, co ktoś kto za zdrady obwinia małżonka i widzi w nim same złe cechy i odpowiedzialność.
I nazywanie tego toksyczną , ale prawdziwą miłością zdumiewa.

Za zdrady jest winny wyłącznie zdradzający. Tu nie ma żadnych chyba wątpliwości?
Widzenie złych cech i obarczanie go odpowiedzialnością za to co się stało uważam także za normalną reakcję, bo to jest wina osoby uciekającej w zdradę, a nie nas.
Po przeżyciu całego spekteum uczuć, piekła, przyjdzie czas na bicie się w pierś i zastanowienie się, co można było zrobić inaczej. Także na poczucie winy.

203 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-03 23:18:40)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
TypowyCharlie napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Uwaga: czytanie na własną odpowiedzialność:




Stosujecie dokładnie ten sam mechanizm, co ktoś kto za zdrady obwinia małżonka i widzi w nim same złe cechy i odpowiedzialność.
I nazywanie tego toksyczną , ale prawdziwą miłością zdumiewa.

O nie, teraz to dolałaś oliwy do ognia ;/
Niestety ale @Ela ma tutaj rację, aktualnie niczym to się nie różni od sytuacji ukazanych w powyższych postach. Najłatwiej jest winę zwalić na kogoś innego.

Gdzież napisałam, że to jego wina że łykałam każde słowo jak młody pelikanek?
To ja sama to wszystko. Naprawdę. Co na to wpłynęło to inna para kaloszy. Ale sama we wszystkim brałam udział.
Dziwaczne te zarzuty.
Facet ma wady i zalety. A żeby za nim przestać tęsknić bardziej myślę o tych pierwszych. I czy wam się podoba czy nie, na razie pomaga i kropka.

204 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-10-03 23:22:42)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Komuś możee pomagać  w ryj przypadkowej  osobie przywalić, ale czy jest obowiązek to pochwalać?
skąd wiesz kto i co musiał w życiu ogarnąć?
Ja się z Twoim wątkiem żegnam, spoko.

205 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-03 23:27:12)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Ela210 napisał/a:

Komuś możee pomagać  w ryj przypadkowej  osobie przywalić, ale czy jest obowiązek to pochwalać?
skąd wiesz kto i co musiał w życiu ogarnąć?
Ja się z Twoim wątkiem żegnam, spoko.

Przecież nie miałaś  romansu sama przyznałaś. Roxann bardzo wyczerpująco określiła na co i kiedy jest czas.

I porównywanie dawania komuś w ryj z całkiem pokojowym ogarnianiem tematu? No nie wiem... Dobranoc

206

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Soft Heart napisał/a:
TypowyCharlie napisał/a:
Soft Heart napisał/a:

 
O jakim oszustwie mówisz? Człowiek z którym byłam w tej relacji ma wady. Uświadomienie sobie ich pomaga. Gdzie oszustwo?
I wierz mi, piję to piwo, którego z nim nawarzyłam. Bo raczej sama w tym romansie nie byłam.
Śmieszne te twoje zarzuty.

Gnoisz faceta jak leci, wychodzisz z samymi wadami bez żadnych zalet i to ma się nie nazywać oszustwem? Jak chcesz być szczera sama ze sobą to wypisz to i to, wtedy można będzie powiedzieć że jest to szczere, a teraz okłamujesz samą siebie i jeszcze próbujesz wmawiać innym że jest inaczej.

Mira123 napisał/a:

Ale gdybys przeczytał ten wątek to wiedziałbyś ze ja swój Roman zakończyłam. JA! To koniec ... ale niestety nie potrafię z dnia na dzień powiedzieć sobie „OK - było minęło” - bo go kocham i był przez 14 miesięcy najważniejszą osoba w moim życiu- ale ile mam płakać ? Sięgnęłam dna - piłam piwo - 2 razy stałam z nożem w dłoni gdzie prawie doszłam do ściany - czy tak trudno zrozumieć ze próbuje sobie poradzić ?!?!

Ot mi radzenie sobie przez ucieczkę od tego i stawienie czoła temu co się stało. Jak ma się aż takie problemy to się udaje do specjalisty.

Ale skąd wiesz co wypisywałam a czego nie? Wypisałam to i to. Zgadnij czego więcej mi wyszło? I to naprawdę nie twoja sprawa jak ludzie sobie radzą. Mnie pomaga to. Tobie może by pomogło co innego. Niczego nie próbuję nikomu wmówić. Nie śliedzisz tematu, wpadasz co jakiś czas waląc argumentami z d... wzietymi, onanizując się tymi swoimi wypocinami. Nie masz żadnych doświadczeń w tej materii, zatem wybacz ale spuszczę na resztę twoich wątpliwych mądrości zasłonę wymownego milczenia. Baw się dobrze.
Wartość mają dla mnie porady osób, które ogarnęły temat romansu. Nikomu nigdzie nie napisałam, że super zrobiłam i taka z siebie dumna jestem. Zrobiłam źle, uwikłałam się SAMA w chorą relację i ponoszę tego konsekwencje. Staram się wyciagnąć z tego konstruktywne wnioski i buduję pewność, że nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. Jak nie potrafisz pomóc, bo nie masz żadnej wiedzy w tym temacie, to idź zrobić coś pożyteczniejszego. Dobranoc


Piszesz na publicznym forum więc mam prawo się wypowiedzieć, tak jak Ty pisać swoje żale. Śledzę temat tylko nie zawsze widzę sens wypowiadania się w postach gdzie grupka osób się głaszcze po główkach i wmawia że białe jest czarne, a czarne białe.
"Weź kartkę i zacznij wypisywać jego wady. Każdą przykrość jakiej doznałaś w tym "związku"."
"Tymczasem rycz, złość się - to pomaga I wypisz te wady."
To są Twoje słowa i Ty próbujesz mi coś wmówić o farmazonach? Najpierw przemyśl co piszesz i dopiero się wypowiadaj. Próbujesz niewygodne fakty ominąć jakby nie istniały zamiast stawić czoła temu wszystkiemu to uciekasz jak tchórz.
Nie lubię fałszywych ludzi więc uciekam z tego tematu jak @Ela. Bawcie się dobrze, pocieszycielki/pocieszyciele z doświadczeniem wink

207 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-04 00:13:01)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Mira123 napisał/a:

Ale gdybys przeczytał ten wątek to wiedziałbyś ze ja swój Roman zakończyłam. JA! To koniec ... ale niestety nie potrafię z dnia na dzień powiedzieć sobie „OK - było minęło” - bo go kocham i był przez 14 miesięcy najważniejszą osoba w moim życiu- ale ile mam płakać ? Sięgnęłam dna - piłam piwo - 2 razy stałam z nożem w dłoni gdzie prawie doszłam do ściany - czy tak trudno zrozumieć ze próbuje sobie poradzić ?!?!


Mira123 co Ty z tym nożem? To dosyć niepokojące... myślałaś może o psychologu? Jak bardzo Ci ciężko, to takie zwykłe wypisywanie minusów czy tam plusów nie pomoże... ratuj się

Ela210 napisał/a:

Uwaga: czytanie na własną odpowiedzialność:




Stosujecie dokładnie ten sam mechanizm, co ktoś kto za zdrady obwinia małżonka i widzi w nim same złe cechy i odpowiedzialność.
I nazywanie tego toksyczną , ale prawdziwą miłością zdumiewa.

Sluchaj, bo tak się jeszcze zastanawiałam... może Tobie chodzi o to, żeby dotrzeć do przyczyny? Żeby się nie skupiać na tym jaki on jest czy tam nie jest tylko - dlaczego weszłam w coś tak niewłaściwego jak romans? Bo o tym też myślę... miałam przed tą relacją kilka normalnych związków - z wolnymi. Wszystkie skończyły się wielkim rąbnięciem, po którym zbierałam się z ziemi... może się boję bliskości? I dlatego jakiś czas to mi pasowało? Nie wiem. Teraz zdarza mi się tęsknić. Ogromnie. Rozpamiętuję jego dobre cechy i to powoduje te tęsknoty. Autentyczny ból. Kiedy bardziej skupiam się na wadach, przechodzi. Potrafię mieć wtedy nawet z 2  czasem 3 dni bez płaczu. Dla kogoś kto od kilkunastu mcy leje łzy te 3 dni to ulga.
Na razie TO pomaga.
Jak już minie skupię się na czymś innym

Nie zgodzę się z Typowym ze nie widzę swojej winy. Przecież nikt mnie do niczego nie zmuszał a winę noszę w sobie dzień w dzień. To ja ją czuję. Jest okropna.

208 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-04 00:24:46)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Decydowanie o tym jak kto powinien się czuć to zawsze nieco  karkołomna sztuka .
Wszystkim się nie dogodzi zdradzony życzy zdradzającemu i kochance/kochankowi bardzo często nie najlepiej, a z zasady, żeby wszyscy cierpieli jak on/ona tak to bywa i już, ja to rozumiem bo też ktoś kiedyś mnie zdradził.Kto się przed sobą umie przyznać ten wie jak jest.Wszystko co się czuje dzieje się naprawdę nawet złudzenia są bolesne, a na początku rozstania, odrzucenia, zerwania,zakończenia romansu ma się niezły kołowrót uczuć i myśli cały system wymieszany z tym co słuszne/niesłuszne "urojone" toksyczne z tym co uważaliśmy za dobre.Wszelkie poczucia braku idą w górę a poczucie wartości i samoocena w dół .
Cały mętlik oczekiwań tych umówionych z drugą osobą i tych ukrytych do domyślenia się przez nią niego nie wypowiedzianych złamane umowy słowa pisane i niepisane to te wszystkie chaotyczne rozczarowania.Odniesienia do własnych zasad dylematy wszystko prawie na wierzchu momentami i próby uciekania przed tym.
Wiele z tego jest z podświadomości głęboko, zakrytych, zepchniętych natomiast poczucia krzywdy i urazy rozczarowanie czuje się na żywca to oczywiście jest tylko część, inna część to obwinianie siebie wyrzuty w które nie raz zdradzonym trudno uwierzyć bo w romansie nie żal pewnych rzeczy kochance i zdradzającemu konsekwencje dopiero wydobywają cały bałagan (oględnie mówiąc).
Nie ma co się czepiać jakiegoś fragmentu, każdy trochę inaczej reaguje i przezywa własny błąd, wine ,odpowiedzialność .
Autorce akurat chce się coś z tym wszystkim zrobić ma przed sobą jeżeli będzie chciała wiele do przepracowania i uporządkowania jest króciutko po zerwaniu wymagania co do niej trochę nierealne i wygórowane moim zdaniem potrzeba czasu i uspokajania się dystansu .Najbardziej okrutnym i surowym sadzią bywałem sam dla siebie oceny innych nie specjalnie mnie ruszały.
Każdy mój związek coś powiedział mi głównie o mnie samym choć nie od razu .
Tkwienie z kolei w poczuciu winy/krzywdy i przepraszaniu do końca życia za to w czym się brało udział jest bez sensu, też może być chore, zniewalające i służyć do powielania błędów braniu jakiegoś ślepego odwetu i po prostu przez użalanie się nad sobą do usprawiedliwiania się z samowoli i samolubnych zachowań.
Uwolnienie się i akceptacja pogodzenie zajmuje trochę czasu i boli nie wszystko mi się podobało ,ale warto bo poczucie uwolnienia wybaczenia o i odpuszczenia sobie innym jest bezcenne rodzi też coś nieoczekiwanego - teraz będzie wielkie słowo - współczucie tylko takie prawdziwe ze zrozumieniem żadne tam użalanie się i litowanie .
Czasem żeby się podnieść dobrze jest upaść niektórzy tak mają a inni nie mają .
Odzyskany szacunek do siebie i przypomnienie sobie o godności jest również czymś przepięknym i w zasięgu każdego bez przymusów dobrowolnie, niezależnie od tego co uważają inni ludzie, a do czego też mają swoje prawo.
Można też tę całą pracę nad sobą wyśmiać i olać tylko życie pokazuje że na ogół pakujemy się w takie samo bagno jak do tej pory.
Wolny wybór

209

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
paslawek napisał/a:

Decydowanie o tym jak kto powinien się czuć to zawsze nieco  karkołomna sztuka .
Wszystkim się nie dogodzi zdradzony życzy zdradzającemu i kochance/kochankowi bardzo często nie najlepiej, a z zasady, żeby wszyscy cierpieli jak on/ona tak to bywa i już, ja to rozumiem bo też ktoś kiedyś mnie zdradził.Kto się przed sobą umie przyznać ten wie jak jest.
Wszystko co się czuje dzieje się naprawdę nawet złudzenia są bolesne, a na początku rozstania, odrzucenia, zerwania,zakończenia romansu ma się niezły kołowrót uczuć i myśli cały system wymieszany z tym co słuszne/niesłuszne "urojone" toksyczne z tym co uważaliśmy za dobre.Wszelkie poczucia braku idą w górę a poczucie wartości i samoocena w dół .
Cały mętlik oczekiwań tych umówionych z drugą osobą i tych ukrytych do domyślenia się przez nią niego nie wypowiedzianych złamane umowy słowa pisane i niepisane to te wszystkie chaotyczne rozczarowania.Odniesienia do własnych zasad dylematy wszystko prawie na wierzchu momentami i próby uciekania przed tym.
Wiele z tego jest z podświadomości głęboko, zakrytych, zepchniętych natomiast poczucia krzywdy i urazy rozczarowanie czuje się na żywca to oczywiście jest tylko część, inna część to obwinianie siebie wyrzuty w które nie raz zdradzonym trudno uwierzyć bo w romansie nie żal pewnych rzeczy kochance i zdradzającemu konsekwencje dopiero wydobywają cały bałagan (oględnie mówiąc).
Nie ma co się czepiać jakiegoś fragmentu, każdy trochę inaczej reaguje i przezywa własny błąd, wine ,odpowiedzialność .
Autorce akurat chce się coś z tym wszystkim zrobić ma przed sobą jeżeli będzie chciała wiele do przepracowania i uporządkowania jest króciutko po zerwaniu wymagania co do niej trochę nierealne i wygórowane moim zdaniem potrzeba czasu i uspokajania się dystansu .Najbardziej okrutnym i surowym sadzią bywałem sam dla siebie oceny innych nie specjalnie mnie ruszały.
Każdy mój związek coś powiedział mi głównie o mnie samym choć nie od razu .
Tkwienie z kolei w poczuciu winy/krzywdy i przepraszaniu do końca życia za to w czym się brało udział jest bez sensu, też może być chore, zniewalające i służyć do powielania błędów braniu jakiegoś ślepego odwetu i po prostu przez użalanie się nad sobą do usprawiedliwiania się z samowoli i samolubnych zachowań.
Uwolnienie się i akceptacja pogodzenie zajmuje trochę czasu i boli nie wszystko mi się podobało ,ale warto bo poczucie uwolnienia wybaczenia o i odpuszczenia sobie innym jest bezcenne rodzi też coś nieoczekiwanego - teraz będzie wielkie słowo - współczucie tylko takie prawdziwe ze zrozumieniem żadne tam użalanie się i litowanie .
Czasem żeby się podnieść dobrze jest upaść niektórzy tak mają a inni nie mają .
Odzyskany szacunek do siebie i przypomnienie sobie o godności jest również czymś przepięknym i w zasięgu każdego bez przymusów dobrowolnie, niezależnie od tego co uważają inni ludzie, a do czego też mają swoje prawo.
Można też tę całą pracę nad sobą wyśmiać i olać tylko życie pokazuje że na ogół pakujemy się w takie samo bagno jak do tej pory.
Wolny wybór jak se chcecie .


Mogłabym się od Ciebie uczyć pisać te posty... zero oceniania, opryskliwości... mnie jakoś nerwy czasem puszczają...

Chodzi mi o to, żeby teraz - tymczasowo do ogarnięcia się zastosować tę metodę. Żeby to wahadełko wyzerować
Żeby móc pewnego dnia normalnie na niego spojrzeć i powiedzieć "cześć" najzwyczajniej i jak najbardziej obojętnie. Bez łez. Odzyskać godność i szacunek do samej siebie. Spojrzeć na siebie wreszcie z zadowoleniem.
Wybaczyć sobie i innym.
Czasem jeszcze chciałabym zapomnieć ale lepiej nie. Lepiej żebym pamiętała. Dla własnego dobra.
Dziękuję.

210

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Konkretna rada dla kochanków to jest taka: nie przyznawać się do romansu.

@Paslawek - masz gdzieś swój wątek na forum?

211

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

@Hrefi swojego wątku nie mam .

212 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-04 09:01:19)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Ela210 napisał/a:

No serio?? Żeby się chwilowo lepiej poczuć sprowadzić osobę która była niby taka ważna do parteru?A potem już będziemy sprawiedliwi?

TypowyCharlie napisał/a:

Okłamywanie samych siebie ma być pomocne, ot niezłych ciekawostek można się od was dowiedzieć. Zamiast wypić piwo które same sobie nawarzyłyście to próbujecie okłamać swoje sumienie,serce oraz rozum. Miejcie chociaż trochę odwagi by to normalnie zakończyć, a nie tworzyć chore wymysły.

Serio nie rozumiem takich rad. Czemu one mają niby służyć? Zachęcacie ją by z tego stanu zakochania nie wychodziła? Albo żałowała do końca życia, że sama to skończyła bo przecież on był taki cudowny? A może nie dajecie powiedzieć o nim złego słowa bo jednak został przy żonie?
Przecież ona pije to piwo, które razem naważyli... zerwała, próbuje emocjonalnie od niego uwolnić, wie, że wina jest też po jej stronie i nikt jej do niczego nie zmuszał, więc o co chodzi? Gdzie tu zagłuszanie sumienia?
Jeżeli sama podjęła decyzję o zakończeniu relacji, wie, że ona jest dla niej destrukcyjna, a kochanek wcale taki nie jest za jakiego się podawał... to po ch...rę ona ma go idealizować? Bo był ważny przez te kilka msc? Bo sama go na pewien czas wybrała? Przecież właśnie po czasie ludzi się dokładniej poznaje. Dlaczego ona według was nie ma prawa myśleć o nim źle? Dlaczego nie ma prawa zagłuszyć w sobie uczucia jakie się pojawiło, tęsknoty... by załagodzić ból po rozstaniu?

Ela210 napisał/a:

Stosujecie dokładnie ten sam mechanizm, co ktoś kto za zdrady obwinia małżonka i widzi w nim same złe cechy i odpowiedzialność.
I nazywanie tego toksyczną , ale prawdziwą miłością zdumiewa.

Tak myślałam, że o to tu chodzi ale to jest zupełnie inna sytuacja. Soft na nikogo winy nie zrzuca. Wplątała w romans i zobaczywszy z czym to się je postanowiła się z niego wyplątać. SAMA. Tylko albo aż tyle. A że uczucia już zdążyły się pojawić to teraz trzeba je w sobie stłumić. Żona dowiedziała już po fakcie. Te złe cechy nie służą do zrzucania winy i odpowiedzialności z siebie... tylko są sposobem na pozbycie się niechcianych (już) uczuć do drugiej osoby.
Naprawdę nie rozumiem oburzenia. Ani porównania.
Uczucie Soft zapewne jest prawdziwe ale zbudowane na toksycznych fundamentach. Im się go szybciej pozbędzie tym lepiej dla niej.

Pięknie to ujął paslawek:

paslawek napisał/a:

Kto się przed sobą umie przyznać ten wie jak jest.Wszystko co się czuje dzieje się naprawdę nawet złudzenia są bolesne, a na początku rozstania, odrzucenia, zerwania,zakończenia romansu ma się niezły kołowrót uczuć i myśli cały system wymieszany z tym co słuszne/niesłuszne "urojone" toksyczne z tym co uważaliśmy za dobre.Wszelkie poczucia braku idą w górę a poczucie wartości i samoocena w dół .
Cały mętlik oczekiwań tych umówionych z drugą osobą i tych ukrytych do domyślenia się przez nią niego nie wypowiedzianych złamane umowy słowa pisane i niepisane to te wszystkie chaotyczne rozczarowania.Odniesienia do własnych zasad dylematy wszystko prawie na wierzchu momentami i próby uciekania przed tym.
Wiele z tego jest z podświadomości głęboko, zakrytych, zepchniętych natomiast poczucia krzywdy i urazy rozczarowanie czuje się na żywca to oczywiście jest tylko część, inna część to obwinianie siebie wyrzuty w które nie raz zdradzonym trudno uwierzyć bo w romansie nie żal pewnych rzeczy kochance i zdradzającemu konsekwencje dopiero wydobywają cały bałagan (oględnie mówiąc)

To jest ten cały kołowrotek o którym mówimy i który różni "normalny" związek ot tego z romansem/zdradą w tle. Nie każdy potrafi to ogarnąć, a na pewno nie szybko. Ja użyłam wcześniej stwierdzenia, że te wszystkie emocje są niejako "zmutowane" bo też budowane na iluzji/kłamstwie.

213 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2019-10-04 09:31:26)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Roxann napisał/a:

Serio nie rozumiem takich rad.

Same here. neutral

Widocznie Ela i Typowy zrozumieli intencję autorki w ten sposób, iż próbuje ona całą winę zrzucić na kochanka i zrobić z niego "tego złego". A przecież tu nie o to chodzi.

Ja tutaj widzę starania autorki o to, żeby trzeźwo spojrzeć na całą sytuację, już bez oparów zakochania. Po czym dojść do słusznego wniosku, że druga strona pogrywała sobie z nami niezbyt uczciwie, podczas gdy my traktowaliśmy ją jak najbardziej poważnie. Takie realistyczne spojrzenia na drugą stronę po prostu pomaga się odkochać oraz zdystansować w sytuacji, kiedy jest to konieczne. A konieczne jest, ponieważ kochanek najwyraźniej nie uwzględnia w swoich planach wspólnego życia z Soft Heart.

Co innego, gdyby autorka nagle zaczęła wymyślać kłamstwa na temat kochanka, ale ona koncentruje się tu wyłącznie na FAKTACH. Faktem jest, że oboje byli w związkach, kiedy się poznali, faktem jest, że oboje utyskiwali na te związki, faktem jest, że ona ze swojego związku odeszła, tak jak obiecała, oraz faktem jest, że on mimo całego utyskiwania na żonę w tym swoim związku został...

Autorka zauważyła FAKT, że on ją tutaj oszukał i postanowiła się na tym FAKCIE skoncentrować swoją uwagę - nie rozumiem, co jest w takim działaniu zdrożnego? Szczególnie w sytuacji, kiedy trzeba jak najszybciej się odkochać dla dobra swojego i innych?

214

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Roxann napisał/a:

To jest ten cały kołowrotek o którym mówimy i który różni "normalny" związek ot tego z romansem/zdradą w tle. Nie każdy potrafi to ogarnąć, a na pewno nie szybko. Ja użyłam wcześniej stwierdzenia, że te wszystkie emocje są niejako "zmutowane" bo też budowane na iluzji/kłamstwie.

Ludzie dorośli i w pełni władz umysłowych powinni zdawać sobie sprawę z tego, że każdy najpiękniejszy nawet romans
kiedyś musi się skończy i zwykle kończy się dla kogoś źle. To nie jest ryzyko wchodzenia w takie relacje, tylko pewny fakt
i zaklinaniem rzeczywistości czy wmawianiem sobie bajek "między nami jest inaczej, to nie jest tylko zwykłe dupczenie na boku"
sami sobie robicie krzywdę (zwracam się ogólnie do wszystkich praktykujących, nic osobistego, wiesz że Cię kocham)
a potem jest ból, płacz i cierpienie, szukanie wytłumaczenia, usprawiedliwienia i pocieszenia, bo ktoś mnie tak strasznie oszukał...
Słucham? Kto oszukał kogo? Sami się oszukujecie, dorabiając jakieś beznadziejnie głupie i romantyczne farmazony do zwykłej zwierzęcej chuci,
zamiast od razu spuścić Pana Ładnego na drzewo, zanim cokolwiek zdąży się wykluć z takiej znajomości, co przecież jest łatwe do przewidzenia.

Z drugiej strony zagłębianie się w niuanse i roztrząsanie teraz widłami gnoju, to kompletnie pozbawione sensu i potrzeby działania,
które tylko przedłużają w czasie dochodzenie do siebie po rozstaniu. Każde rozstanie jest bolesne, tym mocniej, im bardziej komu zależy
i naprawdę nie ma tutaj większego znaczenia czy powodem rozstania jest wypalenie się uczucia, czy odejście partnera do kogoś innego,
czy zmęczenie materiału i odstawienie kochanki. Rozstanie to rozstanie, takie, siakie czy owakie, każde przebiega i wygląda tak samo,
inna jest tylko towarzysząca temu wszystkiemu otoczka i szczegóły, które tak naprawdę są bez większego znaczenia i klepanie o nich w kółko
nikomu jeszcze nie przyniosło ani ulgi, ani żadnej innej korzyści, a jeśli dodać do tego fakt, że druga strona ma już to i nas głęboko w odbycie...

No przykro mi bardzo, ale taka jest prawda.
Kwestia - nie chcę już z tobą być - kasuje najpiękniejsze wyznania i najczulsze słowa, jakie takim sytuacjom zwykle towarzyszą.
Słowa to tylko słowa, można je sobie wydrukować i w kiblu na gwoździu powiesić, bo bez pokrycia w czynach taką właśnie mają wartość.

215

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Nie wiem czy Ela i Charlie miały to samo na myśli ale to że Autorka zajmuje się wszystkim od D.  strony, nie ujawnia prawdy,zaczyna wątek od tego, jaki romans był zły, jak współczuje Żonie a to są farmazony.Szary piszesz że Autorka chciała związku, Autorka że nie chciała aby odszedł od żony.Dla mnie sprzeczne komunikaty i Ty Roxann nie wyłapujesz?;)Autorka,że romans był zły i przestroga dla innych.To w sumie nad czym płakać????

216

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Chio napisał/a:

Szary piszesz że Autorka chciała związku, Autorka że nie chciała aby odszedł od żony.Dla mnie sprzeczne komunikaty i Ty Roxann nie wyłapujesz?;)Autorka,że romans był zły i przestroga dla innych.To w sumie nad czym płakać????

Każda jedna kochanka chce być lepsza od żony i każda jedna ciężko to znosi, kiedy ostatecznie z tą starą, głupią, nudą żoną przegrywa,
choć oczywiście nie każda się do tego przyzna, bo honor i duma oraz inne pierdy skutecznie blokują przed przyznaniem się do tego,
że jednak nie jestem ani tak zajebista, ani tak wyjątkowa jak mi cały czas pisał i gadał, gnój śmierdzący, parszywy kłamca, drań i oszust...

217

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

A ja uważam, że to jest Autorki sprawa, od jakiej strony zaczęła wątek. To jej wątek. To był jej romans i to jest jej życie. Widzę, że niektórych bardzo boli to, że ktoś śmie nie chcieć ich dobrych rad i woli myśleć po swojemu.
Ten wątek miał być swoistym rachunkiem sumienia, wyżaleniem się i przestrogą dla innych. Nigdzie nie jest w nim napisane "hej, proszę, wciskajcie mi swój światopogląd na siłę, a ja będę to chłonąć".

Tak, forum jest po to, by pomagać, rozmawiać, wymieniać się doświadczeniami. Ale śmiem twierdzić, że niektórzy doświadczenie mają co najwyżej w sączeniu jadu i posiadaniu satysfakcji z tego faktu.

218

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Prawda wyzwala.
I chyba o to chodziło Eli, mnie poniekąd też.
Oczywiście wypisanie wad kochanka może pomóc, ponieważ jest to jakaś prawda - on ma wady i zalety, ale nie oszukujemy się, gdyby był taki FE to nie wywolalby takich uczuć. Musiało być jednak w nim coś atrakcyjnego. Trzeźwe spojrzenie na taką osobę pozwala też trzeźwo spojrzeć na swoje zachowanie. No bo kim jesteś skoro od x miesięcy "latasz" za gburem, chamem itp.? To jest nielogiczne. Taki kochanek jest kłamca, tchórzem itd.ale ma też nie wiem błysk w oku czy coś tam, że jednak było to przyciągające - dlatego spodobał Ci się i de facto nie jesteś kompletna iditoka. Bo nie jesteś.
To jest takie szersze spojrzenie na sprawe, ale może faktycznie w momencie, gdy jeszcze nie potrafimy odciąć się od swoich emocji - niewykonalne. W późniejszych fazach na pewno można.

219

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Cyngli, chyba się bawisz teraz w adwokata diabla.
Oczywiście, ze watek jest autorki, ale co z niego ma wynikac?

220

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:

Ludzie dorośli i w pełni władz umysłowych powinni zdawać sobie sprawę z tego, że każdy najpiękniejszy nawet romans kiedyś musi się skończy i zwykle kończy się dla kogoś źle.

Wybacz, ale zawiało mądrością Cioci Kloci. smile Romans niekoniecznie musi się kiedyś skończyć, niekoniecznie musi się również skończyć źle. Jakiś tam procent romansów nie kończy się tragedią. Niektórzy faktycznie poodchodzili z nieudanych związków do nowych - po czym żyli sobie długo i szczęśliwie...
(Uwaga, żeby nie było: nie bronię na tym miejscu zdrady. Próbuję tylko wejść w położenie zdradzających i staram się zrozumieć dlaczego ludzie postępują jak postępują.)

anderstud napisał/a:

Słucham? Kto oszukał kogo? Sami się oszukujecie, dorabiając jakieś beznadziejnie głupie i romantyczne farmazony do zwykłej zwierzęcej chuci,
zamiast od razu spuścić Pana Ładnego na drzewo, zanim cokolwiek zdąży się wykluć z takiej znajomości, co przecież jest łatwe do przewidzenia.

Oszustwem jest tutaj jednoznacznie, że ktoś sygnalizuje, iż pragnie odejść ze swojego związku, w którym według własnych zeznań jest nieszczęśliwy, a tak naprawdę tego nie czyni i nigdy nie miał zamiaru uczynić. Owszem, w takim przypadku należałoby po prostu odczekać, aż to odejście faktycznie nastąpi i potem wejść w relację.
Jednak mimo wszystko: dlaczego wini się tutaj ofiary zamiast sprawców?
Może to z ich strony obiektywnie głupie i naiwne, ale przecież  istnieją tacy ufni ludzie, którzy z różnych powodów wierzą w uczciwe intencje drugiej strony. Może nie zetknęli się do tej pory z brutalnością świata, żyli w cieplarnianych warunkach i jest to dla nich "pierwszy raz", kiedy ktoś im nawija makaron na uszy. Nie znają życia, co nie jest samo w sobie przewinieniem.


anderstud napisał/a:

Z drugiej strony zagłębianie się w niuanse i roztrząsanie teraz widłami gnoju, to kompletnie pozbawione sensu i potrzeby działania,

To podaj alternatywne rozwiązanie?

anderstud napisał/a:

nikomu jeszcze nie przyniosło ani ulgi, ani żadnej innej korzyści, a jeśli dodać do tego fakt, że druga strona ma już to i nas głęboko w odbycie...

Przeciwnie. Przepracowanie problemu bardzo często przynosi ulgę jak i wiele innych obiektywnych korzyści np. w postaci wyciągnięcia wniosków na przyszłość. Wierzę, że dzięki takim rozkminom jak tuta,j autorka nieprędko wtarabani się w podobną kabałę.

221 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-04 11:18:46)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Ma z niego wynikać to, że romans=oszukiwanie siebie i innych=nic fajnego w dłuższej perspektywie= daj sobie lepiej spokój bo robisz kuku sobie i innym.

Nic fajnego miałoby także miejsce gdyby jednak żonaty się rozwiódł i związał ze mną. Wszak jeśli związek zły, to się z niego odchodzi i odchodzi się od kogoś. Odchodzenie do kogoś zawsze rodzi więcej żalu - tak sądzę.

To, że go zostawiłam nie zmienia tego, co do niego czułam. Żeby dalej funkcjonować, na początkowym etapie racjonalizuję to co się stało jako lepsze dla wszystkich, ze mną włącznie. Kochanek, jak każda istota ludzka ma zalety i wady. O zaletach pamiętam a jakże ale żeby reszty życia nie spędzić na wzdychaniu i rozmyślaniu o tym, jak to życie mi się skończyło bo taki super gość, moje alter ego w portkach, jest już zajęty. Oczywiście romans miał dużo dobrych chwil. I na nich tylko się skupiałam początkowo. Potem w miarę trzeźwienia dostrzega się minusy tej relacji. Tęsknota. Smutek. Poczucie beznadziei. Poczucie bycia trochę oszukiwaną - bo bądźmy szczerzy, jakby żona była choć w połowie taka zła, to żonaty by się nie katował jej towarzystwem? Tak sądzę.

Edit: post 1 był pisany w dużych bardzo negatywnych emocjach. Skupiony głównie na TEJ PIERWSZEJ, bo akurat się dowiedziała a ja wysłuchiwałam jak to żonaty wygrał na loterii bo wcisnął żonie winę, a żona się mu podlizuje. Nie moja sprawa. Niech robią co chcą - uprzedzam zarzuty.
Takie były wtedy emocje.
Kto raczył się uwikłać w rolę kochanka/kochanki - wie o czym mówię. Emocje - skrajne pojawiają się nagle i rozjeżdżają wszystko jak czołgi. Można jeszcze zapić można się naszprycować lekami. Można też próbować sobie wszystko uzmysłowić i ułożyć w głowie i próbować wrócić  do normy. Z myślą by nigdy nie wikłać się w nic takiego jak to. I ja wybieram opcję trzecią. Co nie znaczy że robię z siebie ofiarę losu skrzywdzoną przez cały świat.

222

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Benita72 napisał/a:

Cyngli, chyba się bawisz teraz w adwokata diabla.
Oczywiście, ze watek jest autorki, ale co z niego ma wynikac?

Ma z tego wynikać, że wujkowie i ciocie dobra rada mogliby sobie troszeczkę odpuścić. Chyba napisałam wyraźnie.

I nie bawię się w adwokata, tylko najzwyczajniej irytuje mnie, jak ktoś komuś na siłę wciska swój światopogląd.

223

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Tylko czy to na pewno chodzi o swiatopogląd, czy raczej naświetlenie rzeczywistej perspektywy..

224

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Lovelynn napisał/a:

Wierzę, że dzięki takim rozkminom jak tuta,j autorka nieprędko wtarabani się w podobną kabałę.

Z całą pewnością, zwłaszcza napędzana opowieściami wigilijnymi o tym jak to nie wszystkie takie historie kończą się w ten sposób smile
Skok z dachu czteropiętrowego budynku też nie zawsze kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem, ale przeważnie tak się kończy
i naprawdę ciężko mi zrozumieć jak można dać się na to namówić, licząc na ten ułamek procenta prawdopodobieństwa, że mi się uda,
po czym mieć żal i pretensje do tego, który namówił, no bo jednak się nie udało...

Istnieją pewne grupy ryzyka, którego skutki są do przewidzenia i można je łatwo wyliczyć matematycznie opierając się na statystykach
czy podaniach ludowych spisanych na kartach historii dziejów ludzkości, łącznie z forum na którym właśnie obecnie się znajdujemy
i ja akurat myślę, że jego rolą powinno być wczesne ostrzeganie przed wikłaniem się w układy z cynicznymi kłamcami zdradzającymi żony,
dla których nowa kochanka, to tak naprawdę tylko kawałek mięsa z ciepłą dziurką w którą można coś włożyć i maszynka do podbijania ego,
a nie przyszła życiowa partnerka, którą on tak strasznie kocha, że wszystko dla niej rzuci i odejdą razem w kierunku zachodzącego słońca...

Tak się nie stanie, bo kochanki nie do tego służą, żeby dla nich coś rzucać i się z nimi wiązać, a kto nie chce w to wierzyć, kończy jak autorka.
Na forum dla lasek, gdzie teraz szuka pocieszenia i pogłaskania po główce, no bo skąd ona biedna mogła wiedzieć, że on tak ją wykorzysta,
to jakiś łobuz i kłamca, przecież tyle się słyszy o romansach z żonatymi, które się skończyły "żyli długo i szczęśliwie" a ten to jakiś oszust.
Inna przyjdzie to przeczyta i czego z lektury wątku się dowie? No że tej akurat się nie udało, ale u mnie to jest całkiem co innego. I pójdzie.
A za pół roku wróci z płaczem, może nawet z brzuchem, bo kolejny żonkoś kolejną naiwną puścił kantem, no i co teraz, co teraz...

Nic, a co ma być. Zdarzają się przecież historie, gdzie wszystko kończy się dobrze. Tylko są jak yeti. Każdy o takiej słyszał, ale nikt nie widział...

225 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-04 12:01:32)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

Wierzę, że dzięki takim rozkminom jak tuta,j autorka nieprędko wtarabani się w podobną kabałę.

Z całą pewnością, zwłaszcza napędzana opowieściami wigilijnymi o tym jak to nie wszystkie takie historie kończą się w ten sposób smile
Skok z dachu czteropiętrowego budynku też nie zawsze kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem, ale przeważnie tak się kończy
i naprawdę ciężko mi zrozumieć jak można dać się na to namówić, licząc na ten ułamek procenta prawdopodobieństwa, że mi się uda,
po czym mieć żal i pretensje do tego, który namówił, no bo jednak się nie udało....

Chyba trochę przesadzasz, nie każda kobieta czy też facet wdający się w romans marzy o tym by z daną osobą się związać, by "się udało". To nie jest takie zero-jedynkowe jakby się mogło wydawać. Romans jest fajny, bo koncentruje się głównie na przyjemnościach, jest pozbawiony problemów dnia codziennego, dostarcza adrenaliny, podnosi ego. To zupełnie co innego niż (zwłaszcza wieloletni) związek. Dlaczego tak często kochanka, nawet po tym jak żona biednego misia wyrzuci z walizkami, nie jest chętna by go przyjąć w całości z całym inwentarzem? Bo romans nie niesie za sobą problemów, przynajmniej z założenia nie powinien, a rozstania/rozwody/podziały majątków i opieki nad ew dziećmi już tak. Ludzie lubią ryzyko, adrenalinę do tego stopnia, że nie myślą o ewentualnych konsekwencjach. Ja np wierzę, że Soft nie zależało aż tak bardzo na jego rozwodzie, w sumie wystarczy, że faceta jak mówi nic (prócz dzieci) nie łączy z żoną, że się spotykają regularnie itd. Jest przyjemność, choćby naciągana ale jednak wyłączność, a do reszty trzeba się dostosować, bo dzieci, kredyty i nie wiadomo co jeszcze. Osoba, która od męża słyszy, ze z nic go z żoną nie łączy, że jej nie kocha jest automatycznie zwalniana z poczucia winy wobec niej. Bo jak można rozbić relacje, której dawno nie ma? Itd., itd.

PS.

anderstud napisał/a:

wiesz że Cię kocham

Z wzajemnością! wink

226

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

Wierzę, że dzięki takim rozkminom jak tuta,j autorka nieprędko wtarabani się w podobną kabałę.

Z całą pewnością, zwłaszcza napędzana opowieściami wigilijnymi o tym jak to nie wszystkie takie historie kończą się w ten sposób smile
Skok z dachu czteropiętrowego budynku też nie zawsze kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem, ale przeważnie tak się kończy
i naprawdę ciężko mi zrozumieć jak można dać się na to namówić, licząc na ten ułamek procenta prawdopodobieństwa, że mi się uda,
po czym mieć żal i pretensje do tego, który namówił, no bo jednak się nie udało...

Istnieją pewne grupy ryzyka, którego skutki są do przewidzenia i można je łatwo wyliczyć matematycznie opierając się na statystykach
czy podaniach ludowych spisanych na kartach historii dziejów ludzkości, łącznie z forum na którym właśnie obecnie się znajdujemy
i ja akurat myślę, że jego rolą powinno być wczesne ostrzeganie przed wikłaniem się w układy z cynicznymi kłamcami zdradzającymi żony,
dla których nowa kochanka, to tak naprawdę tylko kawałek mięsa z ciepłą dziurką w którą można coś włożyć i maszynka do podbijania ego,
a nie przyszła życiowa partnerka, którą on tak strasznie kocha, że wszystko dla niej rzuci i odejdą razem w kierunku zachodzącego słońca...

Tak się nie stanie, bo kochanki nie do tego służą, żeby dla nich coś rzucać i się z nimi wiązać, a kto nie chce w to wierzyć, kończy jak autorka.
Na forum dla lasek, gdzie teraz szuka pocieszenia i pogłaskania po główce, no bo skąd ona biedna mogła wiedzieć, że on tak ją wykorzysta,
to jakiś łobuz i kłamca, przecież tyle się słyszy o romansach z żonatymi, które się skończyły "żyli długo i szczęśliwie" a ten to jakiś oszust.
Inna przyjdzie to przeczyta i czego z lektury wątku się dowie? No że tej akurat się nie udało, ale u mnie to jest całkiem co innego. I pójdzie.
A za pół roku wróci z płaczem, może nawet z brzuchem, bo kolejny żonkoś kolejną naiwną puścił kantem, no i co teraz, co teraz...

Nic, a co ma być. Zdarzają się przecież historie, gdzie wszystko kończy się dobrze. Tylko są jak yeti. Każdy o takiej słyszał, ale nikt nie widział...

Ja widziałam..

227 Ostatnio edytowany przez simply_grey (2019-10-04 12:26:51)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Mira123 napisał/a:

Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń...  Jak to jest?


Mira123 - Myślę, że mogę odpowiedzieć Ci jako były kochanek, który szczerze zakochał się w kochance. Może będę wyjątkiem wśród "strzepujących kurz z rękawa", ale naprawdę przeżyłem rozstanie z kochanką. I przeżywam nadal, choć właśnie mija rok od naszego rozstania. Podobnie jak Hrefi tkwiłem w nieudanym, wypalonym małżeństwie i poznałem Ją. Miała być przyjaźń, wyszedł długoletni romans. Nie chcę zaśmiecać tego wątku długą opowieścią, bo to nie mój wątek, a i chwalić się specjalnie nie ma czym. W dużym skrócie - miało być kolorowo, a wyszło jak zawsze. Ona pierwsza zakończyła romans z powodów opisywanych przez Ciebie i Autorkę wątku. Nie wytrzymała tej emocjonalnej karuzeli. Chciała kogoś wolnego, tylko dla siebie. Liczyła, że się dla niej rozwiodę. Nie umiałem podjąć decyzji. Skończyła to i poznała kogoś. Mówiła, że go nie kocha, ale wreszcie kogoś ma. Nie wytrzymałem. Obiecałem, że złożę pozew i tak zrobiłem. Wróciliśmy do siebie, ale nie udźwignąłem tego. Po 3 miesiącach podkuliłem ogon i wróciłem do żony. Starałem się jakoś po tym pozbierać, ale tęsknota i wspomnienia wygrały. Po rozstaniu zaliczyłem załamanie, depresję, pomoc psychologa a funkcjonowałem tylko dzięki lekom nasennym. Dziś mogę powiedzieć, że jest dużo lepiej, wspomnienia już nie są tak dojmująco smutne i jakoś próbuję ogarnąć domowe podwórko, ale nie jest łatwo, mając ciągle w pamięci chwile z Nią spędzone. To cena jaką przyszło mi zapłacić. Co mogę Wam doradzić - tylko całkowicie się odciąć i dać czasowi czas. Wyrzucić wszystkie zdjęcia i pamiątki po nim, wykasować historię rozmów i nr z tel, wykasować go z kontaktów i znajomych w komunikatorach, zablokować gdzie się da, a najlepiej zlikwidować swoje konta i zmienić nr, a może nawet pracę. Gdzieś przeczytałem, że miłość karmi się byle czym, więc aby ją zabić trzeba ją zagłodzić. Życzę wytrwałości i powodzenia. Pozdrawiam.

228

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

Wierzę, że dzięki takim rozkminom jak tuta,j autorka nieprędko wtarabani się w podobną kabałę.

Z całą pewnością, zwłaszcza napędzana opowieściami wigilijnymi o tym jak to nie wszystkie takie historie kończą się w ten sposób smile
Skok z dachu czteropiętrowego budynku też nie zawsze kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem, ale przeważnie tak się kończy
i naprawdę ciężko mi zrozumieć jak można dać się na to namówić, licząc na ten ułamek procenta prawdopodobieństwa, że mi się uda,
po czym mieć żal i pretensje do tego, który namówił, no bo jednak się nie udało...

Istnieją pewne grupy ryzyka, którego skutki są do przewidzenia i można je łatwo wyliczyć matematycznie opierając się na statystykach
czy podaniach ludowych spisanych na kartach historii dziejów ludzkości, łącznie z forum na którym właśnie obecnie się znajdujemy
i ja akurat myślę, że jego rolą powinno być wczesne ostrzeganie przed wikłaniem się w układy z cynicznymi kłamcami zdradzającymi żony,
dla których nowa kochanka, to tak naprawdę tylko kawałek mięsa z ciepłą dziurką w którą można coś włożyć i maszynka do podbijania ego,
a nie przyszła życiowa partnerka, którą on tak strasznie kocha, że wszystko dla niej rzuci i odejdą razem w kierunku zachodzącego słońca...

Tak się nie stanie, bo kochanki nie do tego służą, żeby dla nich coś rzucać i się z nimi wiązać, a kto nie chce w to wierzyć, kończy jak autorka.
Na forum dla lasek, gdzie teraz szuka pocieszenia i pogłaskania po główce, no bo skąd ona biedna mogła wiedzieć, że on tak ją wykorzysta,
to jakiś łobuz i kłamca, przecież tyle się słyszy o romansach z żonatymi, które się skończyły "żyli długo i szczęśliwie" a ten to jakiś oszust.
Inna przyjdzie to przeczyta i czego z lektury wątku się dowie? No że tej akurat się nie udało, ale u mnie to jest całkiem co innego. I pójdzie.
A za pół roku wróci z płaczem, może nawet z brzuchem, bo kolejny żonkoś kolejną naiwną puścił kantem, no i co teraz, co teraz...

Nic, a co ma być. Zdarzają się przecież historie, gdzie wszystko kończy się dobrze. Tylko są jak yeti. Każdy o takiej słyszał, ale nikt nie widział...


Ale halo? Zauważ, że tu nie ma już przecież przed czym ostrzegać? Tu mleko się już wylało drogi kolego! Kogo akurat w tym wątku chcesz ostrzegać? Tu raczej trzeba teraz posprzątać...
W tej sytuacji rolą tego forum powinno być:

1. Rozpoznanie, dlaczego stało się jak się stało (tutaj: deficyty we własnym związku, naiwność, niewiedza itp.), żeby wyciągnąć lekcję dla siebie oraz innych uczestników forum na przyszłość.
2. Pomoc w wyjściu z sytuacji poprzez konstruktywne rady (np. takie, żeby skierować fokus myślenia na negatwyne aspekty tamtej relacji.)

Poza tym odwracasz kota ogonem z wątkiem o yeti!
Nikt tu nikogo nie zachęca do tego, aby "wierzyć w yeti". Jeśli już, to odkrywamy mechanizmy tego, dlaczego ktoś zdecydował się uwierzyć w legendę o nim. Ludzi, którzy to robią jest przecież niemało. Warto chyba zastanowić się, dlaczego jednostki popełniają wciąż te same błędy? Warto spróbować poznać cudzy tok myślenia po to, aby rozpoznać error we własnych schematach myślowych? Warto założyć (dmuchając na zimne), że sami bylibyśmy w stanie popełniać podobne, jeśli nie o wiele gorsze błędy?

Faktem jest, że niektórzy pewnych mechanizmów nie są w stanie odpowiednio wcześnie samodzielnie przejrzeć, a dowiadują się takich rzeczy niestety po fakcie. Tak było i tutaj. Stało się. I co?

Nie ma tu sensu pastwienie się teraz nad nią, jaka to była głupia i naiwna, cytuję: "tylko kawałek mięsa z ciepłą dziurką w którą można coś włożyć i maszynka do podbijania ego".
Autorka ostatecznie pojęła na czym polegała iluzja, żałuje, pragnie poprawy i ostrzega innych przed konsenkwecjami. Więcej się tu nie da zrobić.

229 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-10-04 18:28:19)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Odwieczna różnica w podejściu do życia, przynajmniej patrząc statystycznie, kobiety i faceta:)

Nie odwołuje się tutaj do swoich doświadczeń, bo tego nie przeżyłem. Patrząc na zupełnie odmienne pojmowanie psrawy przez udzielających tutaj ludzi, jeszcze bardziej można nabrać dystansu do pewnych spraw, wiedząc jednocześnie, że czasmi po prostu nei warto sprawiać sobie kłopotów. Akurat anderstud świetnie trafił z tym porównaniem do skoku z wysokości. Jeśli JESTEM W STANIE ocenić ryzyko i wiem, ze na 100 przypadków skoku, w 98 przypadkach się zabije, albo wląduję na OIOM-ie  a tylko w 2 lekko się potłucze, to czy dwa razy się nie zastanowię zanik skoczę i czy będę obwiniać siebie czy tego, kto mnie namówił do tego skoku? Dla mnie romans już z definicji jest takim ryzykiem, na równi z chodzeniem po polu minowym. Może ja osobiście nie potrzebuje w życiu takiej adrenaliny, emocji czy odskoczni, albo realizuje je w inny sposób, nie wiem, ciężko mi tu powiedzieć. Jeśli jednak będziemy tłumaczyć wszystko koniecznością dodawania sobie adrenaliny czy wrażeń, to równie dobrze można biegać po autostradzie czy chodzić po linie nad przepaścią.
Ryzyko jest podobne a myślenie o konsekwencjach zazwyczaj nie istnieje.
Nieraz zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś w związku jest w oczywisty sposób ofiarą przemocy, bywa zuepłenie lekceważony lub odpychany, to bywa, że romans zamienia się w trwały związek. Jak jest w większości wypadków, to już wszyscy wiedzą. Niestety za każdym razem kochanka/kochanek zaczyna sobie własnie wmawiać, że tym razem jest inaczej. Kurtyna zaślepienia opada i zaczyna się wiara we wszystko co się usłyszy od drugiej strony.
Po fakcie przychodzą takie chwile, że człowiek zastanawia się: dlaczego? Co się stało? Czy warto było? Jak z tego wyjść? Jednym pomagają tego typu rozkminy, inni są w stanie dośc szybko się z tym uporać. Metoda na "wypisywanie wad" wydaje mi się takim kołem ratunkowym dla kogoś kto nie umie pływać  i bezradnie miota się tej kipieli sprzecznych uczuć, emocji i rozmyślań smile

EDIT: Faktem jest, że niektórzy pewnych mechanizmów nie są w stanie odpowiednio wcześnie samodzielnie przejrzeć, a dowiadują się takich rzeczy niestety po fakcie - taki złoty wniosek powinni sobie przeczytać wszyscy którzy są po, jak i ci, którzy są w strefie ryzyka. Czytając wcześniej wątekBeyondBlackie, widac było, że na szczęście Autorka w decydującym i ostanim momencie zauważyła zagrożenie, będąc zresztą pod ścianą i odwróciła się na pięcie od drzwi z napisem" Romans- odskocznia, emocje, motylki, wrażenia", który przegrał z tymi z napisem "Związek - stabilność, oddanie, dojrzała miłość, wierność"

P.S. Poszukiwanie Yeti warte byłoby ryzyka, chociażby dla długoterminowego efektu smile

230

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
takata napisał/a:
anderstud napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

Wierzę, że dzięki takim rozkminom jak tuta,j autorka nieprędko wtarabani się w podobną kabałę.

Z całą pewnością, zwłaszcza napędzana opowieściami wigilijnymi o tym jak to nie wszystkie takie historie kończą się w ten sposób smile
Skok z dachu czteropiętrowego budynku też nie zawsze kończy się śmiercią lub trwałym kalectwem, ale przeważnie tak się kończy
i naprawdę ciężko mi zrozumieć jak można dać się na to namówić, licząc na ten ułamek procenta prawdopodobieństwa, że mi się uda,
po czym mieć żal i pretensje do tego, który namówił, no bo jednak się nie udało...

Istnieją pewne grupy ryzyka, którego skutki są do przewidzenia i można je łatwo wyliczyć matematycznie opierając się na statystykach
czy podaniach ludowych spisanych na kartach historii dziejów ludzkości, łącznie z forum na którym właśnie obecnie się znajdujemy
i ja akurat myślę, że jego rolą powinno być wczesne ostrzeganie przed wikłaniem się w układy z cynicznymi kłamcami zdradzającymi żony,
dla których nowa kochanka, to tak naprawdę tylko kawałek mięsa z ciepłą dziurką w którą można coś włożyć i maszynka do podbijania ego,
a nie przyszła życiowa partnerka, którą on tak strasznie kocha, że wszystko dla niej rzuci i odejdą razem w kierunku zachodzącego słońca...

Tak się nie stanie, bo kochanki nie do tego służą, żeby dla nich coś rzucać i się z nimi wiązać, a kto nie chce w to wierzyć, kończy jak autorka.
Na forum dla lasek, gdzie teraz szuka pocieszenia i pogłaskania po główce, no bo skąd ona biedna mogła wiedzieć, że on tak ją wykorzysta,
to jakiś łobuz i kłamca, przecież tyle się słyszy o romansach z żonatymi, które się skończyły "żyli długo i szczęśliwie" a ten to jakiś oszust.
Inna przyjdzie to przeczyta i czego z lektury wątku się dowie? No że tej akurat się nie udało, ale u mnie to jest całkiem co innego. I pójdzie.
A za pół roku wróci z płaczem, może nawet z brzuchem, bo kolejny żonkoś kolejną naiwną puścił kantem, no i co teraz, co teraz...

Nic, a co ma być. Zdarzają się przecież historie, gdzie wszystko kończy się dobrze. Tylko są jak yeti. Każdy o takiej słyszał, ale nikt nie widział...

Ja widziałam..

Ja też. U dwóch swoich znajomych. Nie, nie liczyłam że u mnie będzie tak samo. Jak już wspominałam wyżej, na początku romansu skupiłam się na radości wynikającej z jego obecności. Nie nie chodzi mi tylko o seks. Potem przyszły refleksje, tęsknoty za nim i myśli że do us.anego końca będę tylko tęsknić bo nie będziemy przecież razem. Nigdy nie uslyszał z moich ust - "rozwiedź się". Mnie samej tomans pozwolił nabrać nieco pewności siebie i odwagi by zakończyć nieudane martwe małżeństwo.

231

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Mira123 napisał/a:

Ja również zaangażowałam się emocjonalnie - ta huśtawka skrajnych odczuć która towarzyszyła mi podczas spotkań, a potem przerw gdy wracał do żony była nie do wytrzymania. Tak sie nie da żyć. Patrząc na tę relację - próbując się do niej zdystansować, przyznaję się że nie wiem w którym momencie zakochałam się w nim...  Pamiętam swój dystans do niego, jak bardzo wydawało mi się niedorzeczne że połączy mnie z nim cokolwiek niż zwykła rozmowa o pogodzie... Nawet nie był w moim typie. Dzisiaj, 2 miesiące po zakończeniu rocznej relacji - jest źle. Zastanawiam się jak długo to potrwa.. Funkcjonuje - w miarę normalnie tylko w pracy albo towarzystwie innych osób - gdy tylko zostaje sama - koszmar.... Tak, wiem - zasłużyłam sobie. Mam w głowie listę argumentów -dlaczego tak należy, wmawiam sobie obiektywne fakty - "on mnie nie chce", wspomagam się historiami z tego forum (to mi naprawdę pomaga). Nie zmienia to jednak faktu że z mojej strony (tylko mojej) to było prawdziwe. I marzę o tym, kiedy przestanę odczuwać to co czuję. Ale to było jedyne dobre rozwiązanie - im dłużej by to trwało - tym boleśniejsze byłoby zderzenie ze ścianą rzeczywistości. Czyny nie słowa. Jeżeli chodzi o konsekwencje - ja mam wszystkie objawy depresji - on "trzepnął kurz z rękawa".

Jestem w podobnej sytuacji do Ciebie, widzę w tym pewien schemat. Żyłam na  takim rollercoasterze 2,5 roku, raz na szczycie, raz na dole, z przewagą emocjonalnych dołów.
Rozstania / ból, niemoc, depresja i ponowne powroty - znowu haj i namiastka szczęścia. I masz rację tak nie da się żyć. U mnie minął miesiąc od zakończenia i niby wiem że już jest to definitywne, ale nie mogę dojść do równowagi emocjonalnej.
Jest dzień, kiedy uważam że dobrze się stało, a za chwilę czuję taki ból, że rozrywa mnie od środka i wtedy mam ochotę napisać do niego " tęsknię, wróć", ale wiem że to błędne koło.
Doskonale Mira wiem, co czujesz, ja też czekam z niecierpliwością dnia, kiedy miną te uczucia, kiedy poczuję wewnętrzny spokój i kiedy przejdę z obojętnością koło niego, a nie jak teraz z walącym w piersi sercem.
Gdzieś wyczytałam, że proces odkochania trwa połowę czasu zakochania, po odcięciu się od obiektu westchnień.... cholera to ponad rok sad

232

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
bagienni_k napisał/a:

Jeśli JESTEM W STANIE ocenić ryzyko i wiem, ze na 100 przypadków skoku, w 98 przypadkach się zabije, albo wląduję na OIOM-ie  a tylko w 2 lekko się potłucze, to czy dwa razy się nie zastanowię zanik skoczę i czy będę obwiniać siebie czy tego, kto mnie namówił do tego skoku? Dla mnie romans już z definicji jest takim ryzykiem, na równi z chodzeniem po polu minowym.

Panowie... wiecie co... przesadzacie big_smile
Całe mnóstwo romansów nie skończyło się żadnym OIOMem, żadnymi perturbacjami, tylko:
pociupciali, poszli w swoją stronę, nikt się nie dowiedział... Tadam!

A wy tu o polach minowych i skakaniu z pięter...

233 Ostatnio edytowany przez anderstud (2019-10-04 12:53:21)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Lovelynn napisał/a:

Całe mnóstwo romansów nie skończyło się żadnym OIOMem, żadnymi perturbacjami, tylko:
pociupciali, poszli w swoją stronę, nikt się nie dowiedział... Tadam!

No dokładnie. Tak się kończy całe mnóstwo romansów, bo tym właśnie jest z definicji romans.
I o to mi właśnie od samego początku chodzi, że to wcale nie jest odkrywanie Ameryki na nowo za każdym razem,
tylko fakt od dawien dawna znany i właściwie oczywisty, dlatego tym bardziej mnie dziwi, że taki obrót spraw kogoś jeszcze może zaskakiwać
i ciężko nim zdziwiony doszukuje się filozoficznej głębi w czymś tak pospolitym i zwyczajnym, co się po prostu musiało skończyć w którymś momencie. 

Soft Heart napisał/a:

Nie, nie liczyłam że u mnie będzie tak samo.

Rozumiem. Nie rozumiem. Jeśli nie liczyłaś i ostatecznie wyszło jak wyszło, to w zasadzie powinno Ci to kalafiorem wisieć,
a odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że wcale tak nie jest, gdyż ponieważ albowiem... może jednak na coś liczyłaś?

234

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:
Soft Heart napisał/a:

Nie, nie liczyłam że u mnie będzie tak samo.

Rozumiem. Nie rozumiem. Jeśli nie liczyłaś i ostatecznie wyszło jak wyszło, to w zasadzie powinno Ci to kalafiorem wisieć,
a odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że wcale tak nie jest, gdyż ponieważ albowiem... może jednak na coś liczyłaś?

Anderstud, Ty jesteś facet doświadczony, zaprawiony w bojach i wiesz co i z czym się je... podajesz celnie schematy, jednak zapominając o jednej podstawowej sferze - uczuciach/emocjach. Ktoś, kto to ma za sobą, już tak nie rozkminia, bo wie jak to wszystko działa itd. Soft znalazła się w danej sytuacji po raz pierwszy, po wielu latach w nieudanym małżeństwie. Myślisz, że takiej osobie łatwo przewidzieć, uporać z uczuciami w ogóle konsekwencjami?

235

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Całe mnóstwo sie skończyło, i jeśli nikt się o tym nie dowiedział a związki czy małżeństwa przetrwały  i mają się dobrze, to nic tylko się cieszyć smile Co NIE ZMIENIA faktu, że ryzko jest zawsze..
W moim przypadku, pewne rzecy wole pozostawić na w miare wyrównanym poziomie - mówię tu oczywiście o emocjach, więc nie do końca rozumiem ludzi, którzy narzekają na monotonię i pragną tychże emocji a potem narzekają, że wyszło jak wyszło i kiedy te emocje zaczynają się zachowywać jak rollercoaster.
Patrząc na takie historie czysto statystycznie, oczekiwania i wyobrażęnia o tym, jak się skończy TYM RAZEM są sprzeczne z tym, jak się to prawdopodobnie skończy. Niestety biochemia i fizjologia robią swoje...

236

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
simply_grey napisał/a:
Mira123 napisał/a:

Zastanawiam się ... skoro kobiety przywiązują się do mężczyzn, i - co mnie przeraża, jest to naprawdę silne uczucie, co czuje kochanek? Wraca do życia, ot tak „ było minęło” ? Czy naprawdę przez rok można udawać uczucia, nawet płakać z „ bezsilności - a potem strzepnąć kurz jak gdyby nigdy nic ?! Nie myślę tutaj o seryjnych zdradzaczach, tylko o ludziach których połączyła ta- conajmniej przyjaźń...  Jak to jest?

Uważam, że to nie jest to do końca uwarunkowane od płci, chociaż kobiety sa bardziej emocjonalne, to fakt, Ale przede wszystkim zlaży, to od tego komu bardziej zależało, kto się bardziej uzależnił emocjonalnie i ten wtedy cierpi.


Mira123 - Myślę, że mogę odpowiedzieć Ci jako były kochanek, który szczerze zakochał się w kochance. Może będę wyjątkiem wśród "strzepujących kurz z rękawa", ale naprawdę przeżyłem rozstanie z kochanką. I przeżywam nadal, choć właśnie mija rok od naszego rozstania. Podobnie jak Hrefi tkwiłem w nieudanym, wypalonym małżeństwie i poznałem Ją. Miała być przyjaźń, wyszedł długoletni romans. Nie chcę zaśmiecać tego wątku długą opowieścią, bo to nie mój wątek, a i chwalić się specjalnie nie ma czym. W dużym skrócie - miało być kolorowo, a wyszło jak zawsze. Ona pierwsza zakończyła romans z powodów opisywanych przez Ciebie i Autorkę wątku. Nie wytrzymała tej emocjonalnej karuzeli. Chciała kogoś wolnego, tylko dla siebie. Liczyła, że się dla niej rozwiodę. Nie umiałem podjąć decyzji. Skończyła to i poznała kogoś. Mówiła, że go nie kocha, ale wreszcie kogoś ma. Nie wytrzymałem. Obiecałem, że złożę pozew i tak zrobiłem. Wróciliśmy do siebie, ale nie udźwignąłem tego. Po 3 miesiącach podkuliłem ogon i wróciłem do żony. Starałem się jakoś po tym pozbierać, ale tęsknota i wspomnienia wygrały. Po rozstaniu zaliczyłem załamanie, depresję, pomoc psychologa a funkcjonowałem tylko dzięki lekom nasennym. Dziś mogę powiedzieć, że jest dużo lepiej, wspomnienia już nie są tak dojmująco smutne i jakoś próbuję ogarnąć domowe podwórko, ale nie jest łatwo, mając ciągle w pamięci chwile z Nią spędzone. To cena jaką przyszło mi zapłacić. Co mogę Wam doradzić - tylko całkowicie się odciąć i dać czasowi czas. Wyrzucić wszystkie zdjęcia i pamiątki po nim, wykasować historię rozmów i nr z tel, wykasować go z kontaktów i znajomych w komunikatorach, zablokować gdzie się da, a najlepiej zlikwidować swoje konta i zmienić nr, a może nawet pracę. Gdzieś przeczytałem, że miłość karmi się byle czym, więc aby ją zabić trzeba ją zagłodzić. Życzę wytrwałości i powodzenia. Pozdrawiam.

Tak masz rację, należy odciąć się definitywnie i przestać dokarmiać uczucia. Tylko, że gdzieś tam w podświadomości pozostanie na zawsze obraz tej osoby, tylko będzie już mniej bolesny

237

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

Całe mnóstwo romansów nie skończyło się żadnym OIOMem, żadnymi perturbacjami, tylko:
pociupciali, poszli w swoją stronę, nikt się nie dowiedział... Tadam!

No dokładnie. Tak się kończy całe mnóstwo romansów, bo tym właśnie jest z definicji romans.
I o to mi właśnie od samego początku chodzi, że to wcale nie jest odkrywanie Ameryki na nowo za każdym razem,
tylko fakt od dawien dawna znany i właściwie oczywisty, dlatego tym bardziej mnie dziwi, że taki obrót spraw kogoś jeszcze może zaskakiwać
i ciężko nim zdziwiony doszukuje się filozoficznej głębi w czymś tak pospolitym i zwyczajnym, co się po prostu musiało skończyć w którymś momencie. 

Soft Heart napisał/a:

Nie, nie liczyłam że u mnie będzie tak samo.

Rozumiem. Nie rozumiem. Jeśli nie liczyłaś i ostatecznie wyszło jak wyszło, to w zasadzie powinno Ci to kalafiorem wisieć,
a odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że wcale tak nie jest, gdyż ponieważ albowiem... może jednak na coś liczyłaś?

Kurde. Nie czytałeś całego wątku. Zakończyłam sama ale nie przestałam kochać. Zaskoczenie - to reakcja żony (tak, to nie mój biznes) i propozycja powrotu do tego co było złożona przez ex kochanka w sytuacji kiedy przecież teraz jest u niego dobrze. Zabicie tego co czuję potrwa. Oby krócej niż dłużej.

238 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2019-10-04 13:28:58)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
anderstud napisał/a:

Tak się kończy całe mnóstwo romansów, bo tym właśnie jest z definicji romans.

Zależy też może jeszcze : z czyjej definicji.
Najwyraźniej oprcz encyklopedycznej, są jeszcze inne, te takie bardziej... subiektywne wink
Według tych ostatnich, to w sumie każdy zdradzający szukał uczucia, zozumienia i pokrewnej duszy, a seks był tylko dodatkiem tongue Albo jakoś tak, no... pojawił się przypadkiem!
Uważam, że wielu ludzi SERIO albo wierzy w te swoje niepokalane intencje, albo w czystość intencji drugiej strony.
Ciężko coś z tym zrobić, zanim się człowiek sam nie przejedzie, to nie posłucha innych.
A potem to już tylko innych ostrzegać można, żeby dokładniej dopytywać, czy to aby napewno o big love chodzi.
Ale oni też oczywiście nie posłuchają cool

239

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Lovelynn napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Jeśli JESTEM W STANIE ocenić ryzyko i wiem, ze na 100 przypadków skoku, w 98 przypadkach się zabije, albo wląduję na OIOM-ie  a tylko w 2 lekko się potłucze, to czy dwa razy się nie zastanowię zanik skoczę i czy będę obwiniać siebie czy tego, kto mnie namówił do tego skoku? Dla mnie romans już z definicji jest takim ryzykiem, na równi z chodzeniem po polu minowym.

Panowie... wiecie co... przesadzacie big_smile
Całe mnóstwo romansów nie skończyło się żadnym OIOMem, żadnymi perturbacjami, tylko:
pociupciali, poszli w swoją stronę, nikt się nie dowiedział... Tadam!

A wy tu o polach minowych i skakaniu z pięter...

Pociupciali, poszli w swoją stronę..... hmmmm. Tak kończy się zapewne nie jeden romans, ale tylko i wyłącznie wtedy, jak żadna ze stron nie poczuła coś do drugiej.

A nawet jak na początku ustala się jasne granice romansu, to też nie można tak porostu założyć: nie zakocham się, bo to tak nie działa.
Uczucia mogą sie pojawić na każdym etapie i nie mamy na to wpływu i z tym się trzeba liczyć.  Mamy jedynie wpływ na to, czy wejdziemy w romans, czy też powiemy stanowczo" nie wchodzę w to, mając świadomość tego, że wyjdę z tego pokaleczona emocjonalnie. Z tymże, może większość osób, którzy przeżywają pierwszy raz romans, nie zastanawia się nad skutkami, bo jest ten haj, jak narkotyk wciąga nas głębiej i głębiej a potem człowiek zdaje sobie sprawę, że utknął w gównie po uszy.

240

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

No ja mam takie same wrażenie jak Anderstud Autorka zakończyła,ale jest tu też Żona która się dowiedziała.Jaki był w takim razie cel tej relacji jeśli nie związek? Po co Autorka weszła jak nie zakładałas zakochania,rozwodu,bycia z tym kimś w dłuższej perspektywie?Jeśli tak jak pisze Roxann kobiety nie chcą przygarniać misiów i chcą tylko pociupciać to w czym cały żal????

241 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-10-04 15:33:13)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

E tam doświadczenie pokazuje że umierają inni.
Chociaż Anderstuda lubię i cenie za jego wpisy (dzień bez podlizania się to dzień stracony smile )
To się nie zgodzę wejście w romans kompletnie nie przypomina skoku z wieżowca wręcz przeciwnie .Na początku nikt nie myśli o końcu klapki na oczach a romans daje ogromne złudne poczucie bycia tu i teraz bardzo niecodzienne odmienne.
Przypomina bardziej " strzał " ' snifowanie"(wciąganie)  lub naciskanie spustu w broni palnej jak  przekroczy punkt krytyczny to koniec .
Cała fizjologia organizm i psyche zaczyna swój proces naprawdę ciężko to powstrzymać.Oczywiście to żadne tam usprawiedliwienie .
Mnie się udało to uciąć dwa razy taki początek początku flirtu cieniutka czerwona linia to jest ,ale już po doświadczeniach dużo wcześniejszych właściwie też traumatycznych jak jeszcze nie byłem mężem mojej żony .
Przyjaźnie męsko - damskie ciężka sprawa do opanowania najlepiej jak żonę ma się za przyjaciółkę tą naj naj naj.
Inne babki to jak się z nimi chodziło do podstawówki albo do LO lub grało w jednej kapeli było w załodze i są w stałych udanych związkach to się sprawdza bo kobiety to fajne istoty i niezłe kumpele ale pewne warunki są "samorestrykcyjne" w przyjaźni.
A Beyond to spryciara,łebska dziewczyna po prostu no i weteranka forum .

242 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2019-10-04 14:46:49)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
LIBRA38 napisał/a:

Pociupciali, poszli w swoją stronę..... hmmmm. Tak kończy się zapewne nie jeden romans, ale tylko i wyłącznie wtedy, jak żadna ze stron nie poczuła coś do drugiej.

Zgadza się. Moja prowokacja miał być ostrym kontrastem do zero-jedynkowego myślenia anderstuda, gdzie ludzie tylko coś tam niby powinni i wtedy już na bank by było wszystko cacy roll.

Tak naprawdę bardziej utożsamiam się z takim myśleniem:

paslawek napisał/a:

Cała fizjologia organizm i psyche zaczyna swój proces naprawdę ciężko to powstrzymać.

W tego rodzaju skrajnych sytuacjach, nawet wtedy, jeśli nie posuniemy się z zakazaną relacją za daleko, często zostajemy skonfrontowani ze sobą, z własnymi ograniczeniami, z własnym wnętrzem. Nie, to nie tylko seks, romans. Często chodzi o jakieś inne, większe czy mniejsze tęsknoty, niedobory, jakieś niezrealizowane obszary w życiu, które domagają się uwagi. Ta trzecia osoba nam o nich przypomina, bo kiedyś tam sami o sobie zapomnieliśmy. Dlatego te uczucia są często tak potężne i wykraczają daleko poza fizjologię, która to w sumie reaguje na procesy w głowie, w sercu, w duszy... i to wszystko się razem ze sobą zazębia.

243

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Lovelynn napisał/a:
LIBRA38 napisał/a:

Pociupciali, poszli w swoją stronę..... hmmmm. Tak kończy się zapewne nie jeden romans, ale tylko i wyłącznie wtedy, jak żadna ze stron nie poczuła coś do drugiej.

Zgadza się. Moja prowokacja miał być ostrym kontrastem do zero-jedynkowego myślenia anderstuda, gdzie ludzie tylko coś tam niby powinni i wtedy już na bank by było wszystko cacy roll.

Tak naprawdę bardziej utożsamiam się z takim myśleniem:

paslawek napisał/a:

Cała fizjologia organizm i psyche zaczyna swój proces naprawdę ciężko to powstrzymać.

W tego rodzaju skrajnych sytuacjach, nawet wtedy, jeśli nie posuniemy się z zakazaną relacją za daleko, często zostajemy skonfrontowani ze sobą, z własnymi ograniczeniami, z własnym wnętrzem. Nie, to nie tylko seks, romans. Często chodzi o jakieś inne, większe czy mniejsze tęsknoty, niedobory, jakieś niezrealizowane obszary w życiu, które domagają się uwagi. Ta trzecia osoba nam o nich przypomina, bo kiedyś tam sami o sobie zapomnieliśmy. Dlatego te uczucia są często tak potężne i wykraczają daleko poza fizjologię, która to w sumie reaguje na procesy w głowie, w sercu, w duszy... i to wszystko się razem ze sobą zazębia.

Zgadzam się z Tobą w 100%. I sama wiem po sobie, że jeszcze kilka lat temu, kiedy byłam nazwijmy to "spełniona", jeżeli ktokolwiek powiedziałby, że będę miała romans, wyśmiałabym go. Nawet przez myśl mi nie przeszło coś takiego. Wszystko było dla mnie czarne, albo białe, takie właśnie zero jedynkowe, a teraz już wiem że życie ma w sobie jeszcze wiele odcieni szarości.

244

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Ee tam romans, czy zwykłą relacja w toksycznych związkach "przegrywa ten kto bardziej kocha". Przypadki, gdzie facet zostawił żonę właśnie takie były. Ona młoda, rozrywkowa - ta o której pisze taka dziewczyna z pazurem, pełno tatuaży itp. Generalnie ten romans był fajna zabawa, dodatkiem do jej życia, byli też inni i właśnie TO sprawiło, że on był zazdrosny! Nie mógł znieść tego,że przecież ona ma do tego prawo bo oficjalnie nie są razem. Ona mówiła do niego, że kocha, że misiu. On zostawił żonę z trójką dzieci. Ona później się nim znudziła, bo...myślę, że od początku kochała mniej. Podeszła do romansu jak do romansu a on...

245

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Cieszę się ze znalazłam to miejsce... Wszyscy macie rację. Jeśli o mnie chodzi - funkcjonuje byle jak, z dnia na dzień  - ale funkcjonuje wink. Wspieram się waszymi opiniami, jest tutaj dużo mądrych osób  - chociaż chyba za wcześnie dla mnie na analizowanie tego wszystkiego i wypowiadanie się - jeszcze nie czuje się  na siłach ... mam tatar zamiast serca. Muszę dać czasowi czas.  Ehh... Dobrze że jesteście. Simply_grey ... dziękuję.

246 Ostatnio edytowany przez Salsa11 (2019-10-04 17:32:20)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Autorka watku liczyla na cos. To normalne. Gdyby nie liczyla to nie byloby tematu tylko splyneloby to po niej.

Liczyla ze beda razem
Sama sie rozwiodla.
Pomogla poinformowac zone kochanka
Stad info od kochanka ze zona wszystko mu wybaczyla i ma z nia jeszcze lepiej
I w efekcie mamy zale na forum

Oto moja wersja. Mozecie bic.

247 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-10-04 17:58:24)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
bagienni_k napisał/a:

Kurtyna zaślepienia opada i zaczyna się wiara we wszystko co się usłyszy od drugiej strony.
Po fakcie przychodzą takie chwile, że człowiek zastanawia się: dlaczego? Co się stało? Czy warto było? Jak z tego wyjść? Jednym pomagają tego typu rozkminy, inni są w stanie dośc szybko się z tym uporać. Metoda na "wypisywanie wad" wydaje mi się takim kołem ratunkowym dla kogoś kto nie umie pływać  ibezradnie miota się tej kipieli sprzecznych uczuć, emocji i rozmyślań smile

Otóż to, dla kogoś kto porusza się w tej materii dość sprawnie, miał kilka związków, przeżył kilka rozstań, był po jednej i po drugiej stronie, takie koło ratunkowe nie jest potrzebne.

paslawek napisał/a:

To się nie zgodzę wejście w romans kompletnie nie przypomina skoku z wieżowca wręcz przeciwnie .Na początku nikt nie myśli o końcu klapki na oczach a romans daje ogromne złudne poczucie bycia tu i teraz bardzo niecodzienne odmienne.
Przypomina bardziej " strzał " ' snifowanie"(wciąganie)  lub naciskanie spustu w broni palnej jak  przekroczy punkt krytyczny to koniec .
Cała fizjologia organizm i psyche zaczyna swój proces naprawdę ciężko to powstrzymać.Oczywiście to żadne tam usprawiedliwienie .
Mnie się udało to uciąć dwa razy taki początek początku flirtu cieniutka czerwona linia to jest ,ale już po doświadczeniach dużo wcześniejszych właściwie też traumatycznych jak jeszcze nie byłem mężem mojej żony .

O tej właśnie cieniutkiej czerwonej linii mówimy. Ty potrafiłeś wczas zareagować, bo już miałeś swoje doświadczenia i o nie byłeś mądrzejszy, zresztą z każdego Twojego postu ono przebija, do tego pięknie potrafisz nazwać i zinterpretować te mechanizmy.

Dlatego absolutnie zgadzam się z poniższymi wypowiedziami:

LIBRA38 napisał/a:
Lovelynn napisał/a:

W tego rodzaju skrajnych sytuacjach, nawet wtedy, jeśli nie posuniemy się z zakazaną relacją za daleko, często zostajemy skonfrontowani ze sobą, z własnymi ograniczeniami, z własnym wnętrzem. Nie, to nie tylko seks, romans. Często chodzi o jakieś inne, większe czy mniejsze tęsknoty, niedobory, jakieś niezrealizowane obszary w życiu, które domagają się uwagi. Ta trzecia osoba nam o nich przypomina, bo kiedyś tam sami o sobie zapomnieliśmy. Dlatego te uczucia są często tak potężne i wykraczają daleko poza fizjologię, która to w sumie reaguje na procesy w głowie, w sercu, w duszy... i to wszystko się razem ze sobą zazębia.

Zgadzam się z Tobą w 100%. I sama wiem po sobie, że jeszcze kilka lat temu, kiedy byłam nazwijmy to "spełniona", jeżeli ktokolwiek powiedziałby, że będę miała romans, wyśmiałabym go. Nawet przez myśl mi nie przeszło coś takiego. Wszystko było dla mnie czarne, albo białe, takie właśnie zero jedynkowe, a teraz już wiem że życie ma w sobie jeszcze wiele odcieni szarości.

Też w życiu bym nie pomyślała, że wplączę się w taką relację, zresztą myślę, że osoby, które mnie znają potwierdziliby, że tamten mój watek to jakiś żart bo te rozkminy w ogóle do mnie nie pasują. Zresztą nawet tu spotkałam się z opinią, że ja "wtedy" a ja "teraz" to dwie różne osoby...
Cytując klasyka "tyle siebie znamy na ile nas sprawdzono". Osobie, która pierwszy raz znalazła się w podobnej sytuacji ciężko jest wyczuć tę cienką czerwoną linię, przewidzieć skutki. Niestety każdy najlepiej uczy się na własnych błędach. Z czasem człowiek staje się bardziej gruboskórny i świadomy siebie ale też innych - mniej naiwny. Ja szczerze trochę zazdroszczę tym osobom, które wciąż mają idealistyczne podejście do życia i siebie. Doświadczenie jednak pokazuje, że to właśnie takie osoby w obliczu kryzysów, zdrad/rozstań najciężej sobie radzą. Bo właśnie te osoby zwykle są tymi co "kochają bardziej".

gracjana1992 napisał/a:

Ee tam romans, czy zwykłą relacja w toksycznych związkach "przegrywa ten kto bardziej kocha".

Osoby, które już coś (trudnego) przeżyły, są zwykle mniej naiwne i bardziej rozważne w relacjach. Potrafią zachować balans w dawaniu i braniu, zatroszczyć o siebie, wyczuć tę "czerwoną linię" i w porę reagować. Dlatego jestem prawie pewna, że każda z tych osób która napisała, że miała podobnie, jeżeli z tego SAMA zdołała wyjść, drugi raz tego błędu nie popełni. A przynajmniej szybciej zareaguje i nie będzie musiała się tak długo "leczyć".
Tylko tutaj jest też pułapka, by nie "przedobrzyć" i nie zostać zimną s.ką/sku...em wink Kochanek Soft, sądząc po jego zachowaniu, jest na 90% recydywistą. Czy taki był od urodzenia? Czy może pobłażliwość żony na jego wyskoki tak go 'ukształtowała'?
Swoją drogą, ja w moim ex kochanku też widziałam swoje alter ego, bratnią duszę i nie wiem kogo jeszcze, a on też bez wątpienia był recydywistą... hmmm rola godna Oscara? Czy też coś jest/było na rzeczy? tongue Nie no żartuję sobie teraz, ale … to był impuls by zacząć pracę nad sobą, poznać siebie, swoje "braki", programiki, które nami sterują itd.

248

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Salsa11 napisał/a:

Autorka watku liczyla na cos. To normalne. Gdyby nie liczyla to nie byloby tematu tylko splyneloby to po niej.

Liczyla ze beda razem
Sama sie rozwiodla.
Pomogla poinformowac zone kochanka
Stad info od kochanka ze zona wszystko mu wybaczyla i ma z nia jeszcze lepiej
I w efekcie mamy zale na forum

Oto moja wersja. Mozecie bic.

Ale po co bić? Każdy sądzi albo po sobie albo jak mu wygodnie. Jaki jest sens kłamania na ANONIMOWYM forum?
Poczytaj sobie choćby wątek:
https://www.netkobiety.pl/t120005.html
To prawie jak odbicie lustrzane.
Uważasz nadal, że jemu "żona wszystko wybaczyła i ma z nią jeszcze lepiej"  a kochanki nie chciał bo jednak kocha żonę?
Mhmmm

249 Ostatnio edytowany przez Soft Heart (2019-10-04 18:50:00)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Roxann napisał/a:
Salsa11 napisał/a:

Autorka watku liczyla na cos. To normalne. Gdyby nie liczyla to nie byloby tematu tylko splyneloby to po niej.

Liczyla ze beda razem
Sama sie rozwiodla.
Pomogla poinformowac zone kochanka
Stad info od kochanka ze zona wszystko mu wybaczyla i ma z nia jeszcze lepiej
I w efekcie mamy zale na forum

Oto moja wersja. Mozecie bic.

Ale po co bić? Każdy sądzi albo po sobie albo jak mu wygodnie. Jaki jest sens kłamania na ANONIMOWYM forum?
Poczytaj sobie choćby wątek:
https://www.netkobiety.pl/t120005.html
To prawie jak odbicie lustrzane.
Uważasz nadal, że jemu "żona wszystko wybaczyła i ma z nią jeszcze lepiej"  a kochanki nie chciał bo jednak kocha żonę?
Mhmmm

Wierutne bzdury. Palca nie przyłożyłam do poinformowania żony. Żona odkryła wszystko sama. Nawet Rutkowskiego nie musiała najmować. Sama sobie poczytała stare (z lutego) niezlikwidowane wiadomości na telefonie swojego męża. Napisane to było ileś tam postów wyżej. Za głupotę żonatego nie odpowiadam. No chyba, że chciał żeby się dowiedziała? Nie wiem.
Rozwiodłam się tylko i wyłącznie dla siebie. Żonaty to i owo mi uświadomił. Dotarło do mnie co chcialabym tak naprawdę mieć. I że zasługuję na bliskość, ktorej nigdy nie miałam.Po odkryciu że chyba nie jestem współczesnym Quasimodo i to nie dlatego mój mąż nie tknął mnie palcem od... w zasadzie trudno powiedzieć żeby w ogóle mnie dotykał... do ciąży (czyli 2 mce od ślubu) coś tam tykał. Potem raz w roku. Jak się wreszcie dobłagałam, złożyłam podanie z czterema zdjęciami 3,5cm×4,5 cm i łaskawie zostałam przyjęta. Ostatnie 5 lat przed rozwodem - zero tykania czymkolwiek. Za brakiem seksu poszedł brak jakiejkolwiek bliskości, z czasem rozmowy. Nie wiem czemu tak było. Nie reagował na pytania. Ostatnia rozmowa przed wyprowadzką z domu - "taki już jestem i się nie zmienię".
Żale do kochanka? Raczej szok i niedowierzanie, że jest mu super z żoną ale i tak będzie zdradzał. Pierwszy post - kilka dni po tym jak żona się dowiedziała, z jego relacji wiem jak zareagowała... m.in. (oprócz spraw już wypisanych powyżej pierdźyliard razy, kto chce niech poszuka) dlatego też starałam się zakończyć to sama zanim sprawa się wysypie. Zależało mi żeby się nie dowiedziała.
Także jak kulą w płot Salsa...

250

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Soft Heart napisał/a:

Żale do kochanka? Raczej szok i niedowierzanie, że jest mu super z żoną ale i tak będzie zdradzał. Pierwszy post - kilka dni po tym jak żona się dowiedziała, z jego relacji wiem jak zareagowała... m.in. (oprócz spraw już wypisanych powyżej pierdźyliard razy, kto chce niech poszuka) dlatego też starałam się zakończyć to sama zanim sprawa się wysypie. Zależało mi żeby się nie dowiedziała.
Także jak kulą w płot Salsa...

Soft, zapewne jesteśmy różnymi osobami i na różnych etapach życia wdałyśmy się w relację z żonatym, ale widzę wiele podobieństw, bo chyba jednak te schematy działają. Ja niby na początku nic nie wiedziałam o jego rodzinie, on nic nie mówił, nie miał obrączki ale może (podświadomie) nie chciałam wiedzieć... potem zaczęłam węszyć i wyszło. Oczywiście tego od niego nie usłyszałam tylko sama odkryłam. A jak odkryłam to zakończyłam... ale tylko słowem bo wiadomo byłam już zakochana po uszy itd. I bardzo długo nie mogłam się z tej "miłości" do niego uwolnić. On też nie ułatwiał bo wciąż próbował na różne sposoby (dlatego podejrzewałam, że ten Twój zaproponuje Ci powrót do romansu). Taki typ tak ma. Obecnie wiem, że zdradzał żonę nie tylko ze mną, a ona mu wszystko wybaczała (może też winę brała na siebie, tego nie wiem bo jej nie znam). Akurat mój romans z nim nie wydał, bo też i krótko trwał.. ale on ciągle coś pisał próbował … wtedy mimo że wciąż go kochałam? wkurzałam się że tak pisze, że ktoś to może odczytać, po co skoro już wszystko skończone. Ja nie chciałam by dla mnie rozwodził, nie wyobrażałam sobie tego (miał dzieci), chciałam tylko się "odkochać". Skończyło tak że i tak wpadł z romansem, ale nie ze mną … tyle mego ;)A żona i tak wybaczyła a on w ramach takiego miesiąca miodowego zrobił jej dziecko. Od kilku lat (no już chyba ok 3) nie mamy kontaktu. On stał się mi całkowicie obojętny. Nawet nie wiem co mu się urodziło i czy jest z żoną i mnie to nie obchodzi. Ja obecnie jestem związana z facetem też po przejściach (po 30+ raczej innej opcji nie ma), ale facet jest kilka lat po rozwodzie i ma już dorosłą córkę, choć młodziutką. Jest zupełnie inaczej. Może nie jesteśmy przyjaciółkami, ale ona już się oswoiła, że rodzice nie są razem.. a ze mnie jak to określiła ostatnio "fajna babka" smile W takiej relacji mi dobrze.

251

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Soft Heart napisał/a:

Ma z niego wynikać to, że romans=oszukiwanie siebie i innych=nic fajnego w dłuższej perspektywie= daj sobie lepiej spokój bo robisz kuku sobie i innym.
.

No coz...takie rzeczy to kazdy normalny czlowiek wie i bez tego watku

Watki w tym dziale sie zaklada zeby sobie ulzyc
Zakladaja watki zdradzane zony
Zakladaja olane kochanki

252 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-04 20:32:40)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Salsa11 napisał/a:
Soft Heart napisał/a:

Ma z niego wynikać to, że romans=oszukiwanie siebie i innych=nic fajnego w dłuższej perspektywie= daj sobie lepiej spokój bo robisz kuku sobie i innym.
.

No coz...takie rzeczy to kazdy normalny czlowiek wie i bez tego watku

Watki w tym dziale sie zaklada zeby sobie ulzyc
Zakladaja watki zdradzane zony
Zakladaja olane kochanki

tu były osobiste wycieczki - usunięte przez moderację

Zniżając się do takiej postawy - każdy normalny chyba wie, że jak małżonek rąbie cię na finansach to chyba logiczne że się go kopie w d... i się z nim rozwodzi? Tym bardziej że miał także jakąś koleżankę na boku?

I można tak bez końca udowadniać, że mój wątek jest twojszy niż mojszy i właśnie mój wątek jest najmojszy.
Tylko po co?

253

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

I po co te osobiste wycieczki?
Zanim cos napiszesz i komus dowalisz to sprawdz co piszesz.

Uwazam ze watki zakladaja ludzie z problemami.

A ten watek dla mnie-moje osobiste zdanie- nikomu nic nie pomoze. Zreszta zalozenie ze watek jest po to zeby pokazac kochsnkom ze romsns jest be...jest hm naiwne?
Bo zadna kochanka nie zajrzy na to forum PRZED rozpoczeciem romansu.
Sa tu takie w trakcie lub juz porzucone...oj to przeciez one ich rzucaja...po miesiacach nadziei czesto gleboko skrywanej ze mis zostawi ta zla zone i tym udowodni ze kochanka jest najwazniejsza na swiecie.

254 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-10-05 06:43:56)

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Salsa11 napisał/a:

I po co te osobiste wycieczki?
Zanim cos napiszesz i komus dowalisz to sprawdz co piszesz.

Uwazam ze watki zakladaja ludzie z problemami.

A ten watek dla mnie-moje osobiste zdanie- nikomu nic nie pomoze. Zreszta zalozenie ze watek jest po to zeby pokazac kochskom ze romsns jest be...jest hm naiwne?
Bo zadna kochanka nie zajrzy na to forum PRZED rozpoczeciem romansu.
Sa tu takie w trakcie lub juz porzucone...oj to przeciez one ich rzucaja...po miesiacach nadziei czesto gleboko skrywanej ze mis zostawi ta zla zone i tym udowodni ze kochanka jest najwazniejsza na swiecie.

Tak. Wątek zakladają ludzie z problemami. Mój jest taki. Jak ci z nim nie po drodze to naprawdę nikt cię na siłę za nogę tu nie trzyma. Jak nie potrafisz/nie chcesz pomóc to jaki jest cel pojawiania się tu?
osobiste wycieczki - usunięte przez moderację

Naiwny może być dla kogoś twój wątek, gdyż uzna że co tu rozkminiać - oszustów należy się ze swojego życia pozbyć.
Ale wiadomo. Twój jest twojszy niż mojszy.

A może jednak komuś pomoże. Może komuś, kto dostał właśnie propozycję wypicia kawy, albo jest już w fazie decyzyjnej kończyć/ nie kończyć.
Nie tracę nadziei, że jednak pomoże. Mam prawo.

ad personam - usunięte przez moderację

255

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Zanim konflikt eskaluje, chciałabym tylko przypomnieć, że nikt nikogo do wypowiadania się w wątku nie zmusza. Proszę zakończyć przekomarzanie się i wrócić do normalnej dyskusji. Kolejne niemerytoryczne posty będę usuwała bez ostrzeżenia.

256

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Romans (jeśli kochanka naprawdę się zakochała) musi orac psychikę no bo jak można w jednej minucie spać z kimś, mówić czułe słówka o miłości, ufać sobie by w drugiej minucie wiedzieć,że on śpi z żoną, bądź nie odbiera telefonu,bo wspiera żonę? W jednej minucie jesteś dla niego wszystkim (i wtedy jest ten haj) a w drugiej... Czujesz się jak nikt (i wtedy jest ten dół). Totalny dysonans poznawczy. To jest tak nienaturalne...że jeżeli wiąże się z uczuciem to musi powodować ból.

257

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Rady dla kochanek? Dobre sobie.
Jest jedna- nie rozkładaj nóg przed żonatym męzczyzną
Uchronisz od cierpienia wiele osób, w tym siebie.

258

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Invincible napisał/a:

Rady dla kochanek? Dobre sobie.
Jest jedna- nie rozkładaj nóg przed żonatym męzczyzną
Uchronisz od cierpienia wiele osób, w tym siebie.

Witam. Jak sądzę z topiku przeczytałaś tylko tytuł i postanowiłaś tutaj sobie na mnie rzygnąć. Mam nadzieję, że ulżyło.
Nie sprowadzałabym kontaktu z żonatym do bezmyślnego rozkładania nóg, przynajmniej nie było tak w moim przypadku, cóż - może oceniasz na podstawie swoich doświadczeń.


W romans nie wchodzi nikt ze zdrowym i normalnym podejściem do życia i relacji. Tak sądzę. Z tej relacji najmilej wspominam akceptację, porozumienie, setki godzin rozmów, wspólnie zjedzony posiłek, obejrzany razem film.

Tego brakowało w moich dotychczasowych relacjach - tych zwykłych chwil.

Jako ta druga słyszałam historię o wypalonym związku, podtrzymywanym ze względu na dziecko. On - płacząc - zwierzał mi się ze swojego nieszczęścia. Nie miałam powodu by mu nie wierzyć - sama przechodziłam w swoim byłym małżeństwie  dokładnie to samo.

Na ile u niego było to prawdą? Czasem myślę że w małym stopniu, skoro teraz, kiedy zona stoi w domu na bacznośc, gotuje obiady, seksu nie odmawia i zgadza się z każdym jego słowem - on proponuje mi powrót do tego co było.

Romans daje ukojenie na moment. Dla mnie to nigdy nie był sam seks. W tej chwili to za czym tęsknię, to obecność tego człowieka - a nie seks. I nie od seksu zaczął się romans. Może i są takie prymitywne relacje, nie wiem. Moja była taka jak opisałam.
Nie było łatwo go "zostawić". Nie było łatwo posłuchać wreszcie rozumu. Są dni, kiedy każdy centymetr mnie dosłownie wyje z tęsknoty.
Najbardziej dotkliwe w tym wszystkim były tęsknota i ogromne upokorzenie - ale te refleksje przychodzą z czasem. Bo na początku cieszysz się adoracją, ciepłem którego nie znałaś...
Podobno czas wszystko leczy.
Pozostaje mi sprawdzić czy to rzeczywiście tak działa

259

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Soft Heart, przestań dorabiać ideologię do zwykłego k...stwa jakim jest zdrada.
Zdradziłas swojego męża
Byłas kochanką ŻOnatego mężczyzny
Więc skończ doszukiwac się w tym uczuć wyższych
Oto moja rada dla kochanek.

260

Odp: Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek
Invincible napisał/a:

Soft Heart, przestań dorabiać ideologię do zwykłego k...stwa jakim jest zdrada.
Zdradziłas swojego męża
Byłas kochanką ŻOnatego mężczyzny
Więc skończ doszukiwac się w tym uczuć wyższych
Oto moja rada dla kochanek.

A skąd Ty wiesz Pni Moralistko jakich uczuć Ona mogła się doszukać?
Oceniać możesz swoje, jak widać po tym wpisie w związku z seksem masz je niezbyt głębokie, czego współczuję.

Posty [ 196 do 260 z 311 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans z żonatym - rady dla przyszłych kochanek i kochanek

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024