Postanowiliśmy się rozstać, bo oboje jesteśmy już zmęczeni.
Moj partner pracuje cały czas, pracuje głównie popołudniami, ja pracuje w normalnych godzinach, przed pracą zawożę dziecko do przedszkola, po pracy je odbiram.
Potem robię objadokolację, której on najczęsciej nie je, bo mu nie smakuje.
Zajmuję się dzieckiem I idziemy spać.
On pracuje, dopóki nie pójdzie spać. Nieustannie mnie krytukuje, ze inne dziewczyny zadbane, że na siłownie chodza, a ja się pytam czy są całodobowe? Moje dziecko idzie spać o 22 I co na siłownie mam sobie iść od 23?
Cięgle mnie krytykuje, że źle gotuje, że źle sprzątam, że słabo, wszystko jest źle.
W pracy ciągła krytyka w domu krytyka jestem po prostu zmęczona.
On oczekuje kobiety uśmiechniętej, która jest szczęśliwa jak po 8 godzinach pracy, zajmuje się domem, potem biegnie na siłownie nie mieszkając w Warszawie to troche cięzkie bo za wiele całodobowych nie ma.
Ma czas na błyszczące mieszkanie, I oczywiście gotuje niczym MasterChef.
Po latach ciągłych wymagań ma się już dość
W którym miejscu on jest dobrym ojcem ?
Bo się pobawi z małą ?
Jak już radzili. Nie staraj się zrobić mu na złość. Nie ma co karać dziecka za ten stan rzeczy.
Dość szybko jego wizyty z małą skończą się na maks weekendzie a najpewniej na kilkugodzinnych wypadach. Jak tylko zorientuje się ile to zachodu.
Postanowiliśmy się rozstać, bo oboje jesteśmy już zmęczeni.
Moj partner pracuje cały czas, pracuje głównie popołudniami, ja pracuje w normalnych godzinach, przed pracą zawożę dziecko do przedszkola, po pracy je odbiram.
Potem robię objadokolację, której on najczęsciej nie je, bo mu nie smakuje.
Zajmuję się dzieckiem I idziemy spać.
On pracuje, dopóki nie pójdzie spać. Nieustannie mnie krytukuje, ze inne dziewczyny zadbane, że na siłownie chodza, a ja się pytam czy są całodobowe? Moje dziecko idzie spać o 22 I co na siłownie mam sobie iść od 23?
Cięgle mnie krytykuje, że źle gotuje, że źle sprzątam, że słabo, wszystko jest źle.
W pracy ciągła krytyka w domu krytyka jestem po prostu zmęczona.
On oczekuje kobiety uśmiechniętej, która jest szczęśliwa jak po 8 godzinach pracy, zajmuje się domem, potem biegnie na siłownie nie mieszkając w Warszawie to troche cięzkie bo za wiele całodobowych nie ma.
Ma czas na błyszczące mieszkanie, I oczywiście gotuje niczym MasterChef.
Po latach ciągłych wymagań ma się już dość
Martyna777, rozumiem, że rozstanie, zmiany w życiu napawają Cię lękiem, ale po tym co opisujesz może być tylko lepiej.
Nie wiem, dlaczego swój wątek zatytułowałaś "Ślamazarny mąż", powinno być raczej;"toksyczny do bólu małż".
On swoim odejściem wyświadcza Ci przysługę. Wstań z kolan, wyprostuj się i nie pozwól się już dłużej gnębić. Nie próbuj go zatrzymywać, a wręcz przeciwnie, otwórz mu szeroko drzwi i daj do zrozumienia, że nie możesz się już doczekać, kiedy wreszcie zniknie. Tymczasem przestań go obsługiwać, jeśli taki wymagający i krytyczny, niech sam o siebie zadba.
Martwisz się o reakcję dziecka, ale pomyśl, jakie dzieciństwo zgotowałby mu ojciec i jaki przykład dał bezustannym poniżaniem Cię?
To rozstanie, to dla Ciebie wstęp do lepszego życia.
/
W przyszłym tygodniu mam wizytę u psychologa, który specjalizuje się w rozstaniach, w kryzysach w związku, pomaga rozwodzacym się. Jednak dla mnie wszystko jest bardzo trudne.
Trudne jest to, że pozwoliłam sobie na bycie popychadłem i wieczną służbę, z której on nigdy nie był zadowolony.
Oczywiście, że to jest trudne!
To doświadczenie, przez które nie przechodzi się lekko, z uśmiechem na ustach.
Ale na końcu tego tunelu wiecznego niezadowolenia, fochów i wyrzutów widać już światełko wolności dla Ciebie.
(...) Trudne jest to, że pozwoliłam sobie na bycie popychadłem i wieczną służbę (...)
Zdecydowałaś się na wizytę u psychologa, masz szansę nie tylko na poradzenie sobie z rozstaniem, ale też na dotarcie do przyczyn - tkwiących w Tobie, nie w zewnętrznych okolicznościach - Twej zgody na rolę popychadła. Dla własnego dobra nie zajmuj się ocenianiem, odrzuć wszelkie myśli typu "trudne", bo doskonale obniża to jakąkolwiek motywację do wprowadzania zmian we własnym myśleniu.
Napisałam, że to jest dla mnie wewnętrznie trudne, gdyż gdzieś tam w głebi serca nie chce się rozstać.
Jednak rozum podpowiada, on nie chce, Ty się męczysz więc po co to wszystko.
Mój partner zaproponował, zbyś skorzystali z czasowej przewy dla mnie to etap przejściowy i bez sensu.
Ustaliliśmy, iż od kwietnia zamieszkamy osobno, do tego czasu jestesmy w stanie ogarnąc mieszkanie.
On będzie miał córkę przez 3 dni w tygodniu ja przez 4 dni, przy czym ja w weekend a on w tygodniu.
Wg mnie córka ucieszy się z dwóch domów. Ja przez te 3 dni chyba nie wyjde z pracy żeby nie płakać.
On wychodzi z założenia, że ma 33 lata i jeszcze ma szansę sobie ułozyć życie, a ja jak mam być nieszczęściliwa to co za różnica sama czy z kimś, co mnie trochę przeraża.
Dużym błędem jest zakładanie z góry, że jeśli nie będziesz ze swoim obecnym partnerem, to już na wieki będziesz nieszczęśliwa, obojętnie czy sama, czy będąc z kimkolwiek innym.
To nie on jest gwarantem Twojego szczęścia, bo gdyby tak było - siedziałabyś teraz w siódmym niebie, a zamiast tego Wasz związek (z tego co opisywałaś) wcale nie wydaje się być szczęśliwy ... nie czyń go gwarantem swojego szczęścia, bo nim nie jest.
Jeśli cokolwiek jest dla niego szansą, to taką samą szansą jest to też dla Ciebie.
Ty również masz szansę ułożyć sobie życie, i stworzyć z kimś innym związek, który będzie satysfakcjonujący, w którym będziesz kochana, bezpieczna i doceniana.
Propozycje Twojego partnera wydają się być rozsądne, uwzględnia on przede wszystkim dobro Waszej córki.
Trzymam kciuki, żeby wszystko przebiegło spokojnie i przede wszystkim, żebyś uwierzyła w siebie.
Obecnie nie widzę rozsądnej propozycji, zwłaszcza, że ja chciałam to ratować. On mówi, że chce sobie ułożoyć zycie z inną młodszą kobietą, która ma więcej chęci życia, niż z kobietą po 30.
Obecnie nie widzę rozsądnej propozycji, zwłaszcza, że ja chciałam to ratować. On mówi, że chce sobie ułożoyć zycie z inną młodszą kobietą, która ma więcej chęci życia, niż z kobietą po 30.
A jaka propozycja byłaby dla Ciebie rozsądna?
Facet Ci w twarz mówi, że chce ułożyć sobie życie z kimś innym, nie z Tobą. Więc jak Ty widzisz tutaj podzielenie się opieką nad Waszą córką?
Facet jest niezadowolony z życia. ty jesteś wkurzona. Po co trwać w takim małżeństwie przez następne 20 lat. Ze strachu?
Oczywiście, że nie potrafię, jednak wydaje mi się, że mimo naszych wzajemnych uwag do siebie prowadziliśmy dość wygodne zycie.
Jednak cały czas mam poczucie żalu, ze po tylu lat tak po prostu chce sobie iśc gdzieś indziej, bo co bo nie masz już 20 lat tylko 30, od jakiegoś czasu mi nieustannie przesyłał informację o celebrytach którzy w zaawansowanym wieku mają dzieci z bardzo młodymi kobietami, uznawałam to za przejaw tego, że mu się nudzi.
Wygodne to ja mam kapcie i łózko. W małżeństwie oczekuję czegoś więcej. Mam 30 lat i nie czuje się jak staruszka, która już ma się kłaść do grobu. Wręcz przeciwnie, uważam, że wszystko jeszcze przede mną.
Obecnie nie widzę rozsądnej propozycji, zwłaszcza, że ja chciałam to ratować. On mówi, że chce sobie ułożoyć zycie z inną młodszą kobietą, która ma więcej chęci życia, niż z kobietą po 30.
Ale on ratować nie chce, a nie jesteś w stanie zmusić go do tego, bo niby jak?
A to co tam gada, z kim tam chce sobie życie układać, i jaka to ona nie będzie cudowna, to naprawdę - powinnaś jednym uchem wpuścić i potrząsnąć głową, żeby szybciej wyleciało drugim ...
Już widzę, jak znajduje sobie piękną, wykształconą, bardzo młodą dziewczynę, która będzie przeszczęśliwa i rzuci się w związek z leniem i malkontentem.
Równie dobrze Ty mogłabyś odpowiedzieć, że dla odmiany Ty planujesz ułożyć sobie życie z lamą, albo z jeżozwierzem. Byłoby to tak samo absurdalne.
Pisząc o rozsądnej propozycji z jego strony, miałam na myśli propozycję którą już złożył.
Opiekę naprzemienną nad Waszą córką i spokojne rozstanie, polubowne rozwiązania, zamiast otwartej wojny. To uważam za rozsądne.
Opieka na przemienna jest bardzo żadna, udaje się ją wypracowac tylko tym którzy są zgodni co do tego, że chcą się rozstać, którzy nie mają do siebie żadnych pretencji.
Sorry, jesteś dorosłym człowiekiem. Dasz sobie radę 3 czy 4 dni bez dziecka. Zwłaszcza, że nic złego mu się nie dzieje. A ty uczepiłaś się tego męża kurczowo. On nie chce z tobą być i ma do tego prawo. Nie zmusisz go. Daj wam żyć i daj żyć swojemu dziecku, bo mieszkanie z rodzicami którzy są w stanie wojny na pewno mu nie służy.
Opieka na przemienna jest bardzo żadna, udaje się ją wypracowac tylko tym którzy są zgodni co do tego, że chcą się rozstać, którzy nie mają do siebie żadnych pretencji.
To chyba dla dobra córki możecie się dogadać?
Opieka na przemienna jest bardzo żadna, udaje się ją wypracowac tylko tym którzy są zgodni co do tego, że chcą się rozstać, którzy nie mają do siebie żadnych pretencji.
No ale to Ty nie chcesz się rozstać z facetem, który ma Cię gdzieś.
On widocznie jest mądrzejszy i stwierdził, że nie pasuje mu całe życie, bo jest wygodnie. Na samej wygodzie się nie da ciągle trwać. W końcu jesteś zmęczona. Wygodnie możesz też żyć sama.
Ja mam wrażenie, że założyłaś ten wątek żeby narzekać na swoje życie i faceta.Teraz to się kończy i twoje życie staje się puste. Nie masz już na co utyskiwać. Śkończyła się rola męczennicy.
Nigdy życie w pojedynkę nie jest wygodne i co do tego jestem pewna.
Lady Loka dlaczego mnie atakujesz? Nie znasz nikogo i wskazujesz kto jest mądrzejszy .
Cyngli dla dziecka można, wiele można, tylko dlaczego ja mam chcieć mu ustąpić?
Nie atakuję Cię, próbuję Ci wytłumaczyć, że trochę nie masz innego wyjścia niż z godnością zaakceptować to, że Twojemu facetowi nie było wygodnie w takim związku, w jakim byliście.
Tak się nie da żyć na dłuższą metę. Zresztą nawet teraz Ty nie chcesz, żeby on wrócił, bo go kochasz tylko dlatego, że on zmienia status quo, który miałaś wypracowany. On zasługuje na to, żeby sobie ułożyć życie. Teraz zróbcie to tak, żeby było dobrze dla dziecka.
Cyngli dla dziecka można, wiele można, tylko dlaczego ja mam chcieć mu ustąpić?
Nie ustępujesz jemu w niczym.
Chodzi o to, że to rozwiązanie jest najlepszym rozwiązaniem dla Waszego dziecka. Zgadzanie się na takie rozwiązanie, to nie ustępstwo na rzecz byłego, ani przysługa, ani robienie mu dobrze.
Nie rozumiem, jak możesz pojmować dobro dziecka, jako ustępstwa na rzecz swojego partnera.
To okropnie niedojrzałe i głupie.
Oczywiście, że mimo tego jak jest ja go kocham.
Dlaczego on zasługuje na ułożenie sobie zycia, co takiego super zrobił, że on zasługuje?
Nie mam zamiaru zachowywać się jak dziecko, które na złość mamie odmrozi sobie uszy. Jednak nie ukrywam, że czuję sie skrzywdzona.
Jednak wydaje mi się, że podejście po kilku latach, ze chce się coś nowego też nie jest wporządku.
Martyna777 napisał/a:Cyngli dla dziecka można, wiele można, tylko dlaczego ja mam chcieć mu ustąpić?
Nie ustępujesz jemu w niczym.
Chodzi o to, że to rozwiązanie jest najlepszym rozwiązaniem dla Waszego dziecka. Zgadzanie się na takie rozwiązanie, to nie ustępstwo na rzecz byłego, ani przysługa, ani robienie mu dobrze.
Nie rozumiem, jak możesz pojmować dobro dziecka, jako ustępstwa na rzecz swojego partnera.
To okropnie niedojrzałe i głupie.
Isabella odpowiedziała za mnie, nawet zrobiła to lepiej ode mnie. Myślę dokładnie tak samo.
Nie da się kogoś zmusić do bycia w związku. Tak to nie działa.
Oczywiście, że mimo tego jak jest ja go kocham.
Dlaczego on zasługuje na ułożenie sobie zycia, co takiego super zrobił, że on zasługuje?
Nie mam zamiaru zachowywać się jak dziecko, które na złość mamie odmrozi sobie uszy. Jednak nie ukrywam, że czuję sie skrzywdzona.
Jednak wydaje mi się, że podejście po kilku latach, ze chce się coś nowego też nie jest wporządku.
To nie tylko on zasługuje na ułożenie sobie życia.
Również i Ty na to zasługujesz. I każdy inny człowiek.
Wszyscy na to zasługują. Niezależnie od tego, czy coś zrobili, czy czegoś nie zrobili.
Możesz uważać, że coś jest nie w porządku, możesz się z jego decyzją nie zgadzać. Możesz tego nie akceptować.
Ale musisz to uszanować. Nie ma innego wyjścia.
Nawet jeśli jeden z partnerów kocha i nie chce rozstania - nie jest w stanie zmusić, czy przekonać do pozostania w tym związku drugiej osoby, tej, która chce odejść.
Oczywiście, że nie mogę go zmusić. Oczywiście, że dobro dziecka jest w tym najważniejsze, ale gdzie jest miejsce dla mnie?
Ja to już na śmietnik, bo on chce sobie życie ułożyć?
Oczywiście, że mogę prowadzić z nim batalię, nawet Sądową, ale po co? Nic mi to nie da. Oczywiście mogę być z siebie dumna kiedy pokażę wszystkie jego grzechy wykazują iz jest zły i nie powienien mieć kontaktu z dzieckiem. (Tak robi większość kobiet, z wykatkiem tych które odeszły sobie do innego)
Oczywiście, że mimo tego jak jest ja go kocham.
I tu przydałaby Ci się pomoc psychologa, bo chyba jesteś uzależniona od przemocy.
Dlaczego on zasługuje na ułożenie sobie zycia, co takiego super zrobił, że on zasługuje?
J.w. Ty także na to zasługujesz.
Nie mam zamiaru zachowywać się jak dziecko, które na złość mamie odmrozi sobie uszy. Jednak nie ukrywam, że czuję sie skrzywdzona.
Czyli...czujesz się skrzywdzona, bo nie będziesz dłużej krzywdzona?
Jednak wydaje mi się, że podejście po kilku latach, ze chce się coś nowego też nie jest wporządku.
Może nie tyle chodzi o "nowe", tylko o to, że to "stare" jest nie do zniesienia. Chociaż kto wie, może faktycznie w jego życiu pojawiło się "nowe"?
...ale na to nie masz żadnych dowodów. Przede wszystkim jednak nie dogadywaliście się od dawna.
...dla dziecka można, wiele można, tylko dlaczego ja mam chcieć mu ustąpić?
Dlatego, że dziecko nie jest Twoją własnością i on ma do niego takie same prawa. Można wyczuć, że chcesz zrobić z dziecka kartę przetargową, przedmiot zemsty za jego odejście. Nie rób tego dziecku, ani sobie.
Dla ciebie jest miejsce jako matki jego dziecka. I tyle.
Martyna777 napisał/a:Oczywiście, że mimo tego jak jest ja go kocham.
I tu przydałaby Ci się pomoc psychologa, bo chyba jesteś uzależniona od przemocy.
Po jednej sesji mam wrażenie, że czuję się jeszcze gorzej. Nigdy nie doświadczyłam przemocy.
Martyna777 napisał/a:Dlaczego on zasługuje na ułożenie sobie zycia, co takiego super zrobił, że on zasługuje?
J.w. Ty także na to zasługujesz.
Nie planuję. Jednak porażka więcej mi nie trzeba.
Martyna777 napisał/a:Nie mam zamiaru zachowywać się jak dziecko, które na złość mamie odmrozi sobie uszy. Jednak nie ukrywam, że czuję sie skrzywdzona.
Czyli...czujesz się skrzywdzona, bo nie będziesz dłużej krzywdzona?
Nie byłam krzywdzona, bez przesady, skrzywdzona dlatego że jemu tak łatwo to przychodzi.
Martyna777 napisał/a:...dla dziecka można, wiele można, tylko dlaczego ja mam chcieć mu ustąpić?
Dlatego, że dziecko nie jest Twoją własnością i on ma do niego takie same prawa. Można wyczuć, że chcesz zrobić z dziecka kartę przetargową, przedmiot zemsty za jego odejście. Nie rób tego dziecku, ani sobie.
Dziecko nie jest moja kartą przetargowawą, bo co niby mam wygrać? Nie dam Ci dziecka i co...?
Dziecko powinno mieć noramlną rodzinę, a nie jakiś wynalazek.
Martyna777 napisał/a:Nie mam zamiaru zachowywać się jak dziecko, które na złość mamie odmrozi sobie uszy. Jednak nie ukrywam, że czuję sie skrzywdzona.
Czyli...czujesz się skrzywdzona, bo nie będziesz dłużej krzywdzona?
Nie byłam krzywdzona, bez przesady, skrzywdzona dlatego że jemu tak łatwo to przychodzi.
Z tej różnicy w zarobkach zobił sobie usprawiedliwienie na wszystko.
Skoro on pracuje i zarabia więcej to ja powinnam już robić wszystko.Nigdy nie byłam wystarczająco dobra, za mało sprzątałam, za słabo gotowałam, nie sprzątałam nawet jego rzeczy.
W mojej ocenie moj luby zrobił ze mnie popychadło, cokowilek by się nie działo było moją winą. Ekstremalne oczekiwania, permanetmne niezadowolenie. Nieustanne poczucie wyższości tego, że jest się lepszym, tego że ja jestem zerem, że nic nie mam.
To jest właśnie przemoc psychiczna, więc nie zaprzeczaj, że nie czułaś się krzywdzona.
Dziecko powinno mieć noramlną rodzinę, a nie jakiś wynalazek.
Opieka naprzemienna w sytuacji, w której rodzice się rozstają, to najlepsze wyjście z trudnej sytuacji, a nie wynalazek. Nie rozumiem, dlaczego deprecjonujesz to rozwiązanie.
Tak kiedyś vinnga skomentowała Autorkę w którymś z jej wątków:
Ona jest DDD. Nie jestem psychologiem, ale "na szybko" moge wypisać kilka jej wielkich problemów, które aż kłują w oczy:
- PRZYMUS udowadniania sobie i innym, że jest najlepsza
- brak umiejętności dostrzegania jakichkolwiek pozytywnych aspektów, ignorowanie wszystkiego, co nie pokrywa sie z jej czarnym scenariuszem
- notoryczne zamartwianie się wszystkim, nawet rzeczami, które powodem do żadnych zmartwień nie są
- konieczność biadolenia
- wieczne porównywanie się z innymi
- zupełny brak elastyczności
Narzuca mi się, że Martyna ma zerowe poczucie własnej wartości. Wymyśliła sobie sposób, żeby udowodnić światu (?!?), że jest coś warta. Kariera. Ten sposób właśnie się skomplikował. Martyna nie umie mierzyć się z trudnościami, więc pełna kapitulacja. Bo znowu można powrócić do znanego, bezpiecznego myślenia "do niczego się nie nadaję". To prostsze niż zmierzenie się z problemami. (…)
Martyna zawsze będzie nieszczęśliwa, Martyna zawsze będzie miała w życiu pod wiatr. Chyba, że skorzysta z fachowej pomocy dobrego specjalisty. Bo u niej to nie jest niegroźne biadolenie kiedy ma złe dni. Ona ma cały czas złe dni (…)
Niestety, jak widać, nadal aktualne - z tym, że karierę zamieniłaś na idealne życie rodzinne.
I nie udało się, mimo wysiłku. Może pora wreszcie na tego specjalistę?
To nie jest tak, że ja ciągle narzekam, przecież nie piszę tu, co jest dobre bo to nie jest miejsce do tego.
Oczywiście, że mam potrzebę udawadaniania sobie że potrafię, że daje radę, co więcej uważam, że ludzie którzy żyja, bo zostali stworzeni są tragicznymi pracownikami, bo ich mierność bije po oczach. Porównanie jest najlepszą metodą oceny, jak ocenić bez porównania, zawsze musimy albo porównać do innej osoby albo do wzorca, modelu inaczej się po prostu nie da.
Nie mogę się zgodzić z brakiem elastyczności, gdyż ja jestem bardzo elastyczna, jednakże nie jest to kwestia w której można być elastycznym.
Obecnie opieka naprzemienna najcześciej pojawia sie w Skandynawii (z uwagi na bardzo otwarte i lewicowe społeczeństwo) w Polsce jest mało praktykowana, i nawet mimo zgodnego wniosku rodziców nie musi zostać zastosowana. Opieka naprzeminna miałabyć odpowiedzią na zanikająca relację z ojcem lub jej brak, co jest czestą sytuacją w Polsce.
Jednakże ma duże wady, bo jak pogodzić opiekę naprzemienną kiedy dziecko jest chore, jak ustalić wspólny model wychowania, a co najwazniejsze gdzie dziecko ma dom.
Obserwując różne pary które się z tym zmagają, można dostrzec, że to działa przez krótki czas, najczęściej do czasu kiedy jedno z rodziców nie założy nowej rodziny.
W kwestii dobrej pomocy u specjalisty udałam się wielokrotnie i raczej nie przyniosło dobrego efektu, bo rozwiązywanie 10 teścików uważam za statę czasu.
Martyna, a jaką Ty masz propozycję odnośnie opieki nad dzieckiem?
Zakładając, że NIE będziecie mieszkać razem?
Niestety nie widzę lepszego rozwiązania, też jest rodzicem i ma prawo do kontaktu z dzieckiem. Jednakże ciężko mi zaakceptować, że jemu przychodzi to tak łatwo, że widzi sobie fajną przyszłość, bo jak widzę ja źle i bardzo źle. Jakoś nie potrafię znaleźć pozytywnego aspektu tej sprawy.
Każdy się buntuje, kiedy coś traci i nic nie dostaje w zamian. Nie znam specjalisty który byłby mi wstanie wytłumaczyć to, że dobre jest to kiedy coś tracimy.
Niestety nie widzę lepszego rozwiązania, też jest rodzicem i ma prawo do kontaktu z dzieckiem. Jednakże ciężko mi zaakceptować, że jemu przychodzi to tak łatwo, że widzi sobie fajną przyszłość, bo jak widzę ja źle i bardzo źle. Jakoś nie potrafię znaleźć pozytywnego aspektu tej sprawy.
Każdy się buntuje, kiedy coś traci i nic nie dostaje w zamian. Nie znam specjalisty który byłby mi wstanie wytłumaczyć to, że dobre jest to kiedy coś tracimy.
Możesz zyskać coś lepszego. Poza tym patrząc na cały Twoj temat chyba nikomu nie wmówisz, że wcześniej było dobrze. Sama powiedziałaś, że głównie było Wam wygodnie. Wygodnie to nie jest dobry model życia i model rodziny dla córki.
Oczywiście, że było wygodnie, bo każdy miał w miarę możliwości zaspokojone potrzeby, piramidy Moslowa w dolnej jej cześci. (pewnie pierwsze 3)
Ja nie oczekiwałam, że będzie między nami tak jak 8 lat temu, bo jest to nie możliwe, bo pojawiają się obowiązki, przyzwyczajenie jednak ta pewność chyba też jest wazna.
Oboje zgłszaliśmy problemy, jednak ja je zawsze uważała, że jak człowiek nie ma prawdziwych zmarwień to sobie szuka ich, i znajduje jakieś głupie.
Po kilku dniach już jestem coraz bardziej spokojna, nie podchodze do wszystkiego z takimi emocjami, chociaż cały czas mam żal do niego, że zmarnował, zniszczył (nawet nie wiem jak to określić) życie.
Boli mnie, że opowiada córce jak będzie pięknie w jego nowym domu, ona myśli, że zamieszkamy tam razem.
Najchętniej uciekłabym daleko, bo mam już dość wszystkiego problemów, zmartwień.
Zaczynam się obowiać, że za chwilę będą mnie denerwować ludzie którzy są szczęśliwi za to że są szczęśliwi.
Nawet w pracy złoszczę się jak koleżanki mówią o swoim szczęśliwych związkach, po prostu mnie to denerwuje, nawet to że czemu zamiast pracować zajmują się czymś zbędnym.
[post przeniesiony]
Z moim facetem jestesmy razem długo, mamy dziecko i jakoś nam sie udkładało. Od nowego roku rozpoczęłam działalność B2B i przyszła zaraza. Niestety dowiedziałam się że współpracy koniec. I tak zostałam bez niczego.
Moj facet powiedział mi że on nie chce ze mną być bo po co mu taki ktoś, że nie będzie mnie utrzymywał, że jestem życiowym nieudacznikiem.To co spotkało mnie pewnie spotka też wiele osób, część z nich będzie miała większe oszczędności, część nie zdążyła ich zrobić lub nie stać ich było na to.
Jestem w totalnej rozsypce bo zostałam bez pracy, bez perspektyw, bez pieniędzy i co najgorsze po 8 latach mam się wynosić bo on nie będzie z nieudacznikiem.
Rozmowy z nim kończą się wyzwyskami wobec mnie, że jestem beznadziejna, że nawet zupy z niczego nie umiem ugotować.
Gotowanie to też jest problem, bo przecież jak sie siedzi w domu, to się wymyśla co by się zjadło a średnio teraz chodzić 3 razy dziennie do sklepu. Oczywiście moj faect z gotowaniem jest bardzo ciężki bo nie chce jeść mięsa nie chce jeść mącznych rzeczy warzywne kotelety też nie, wszystko co z grzybami jest tragedią, oczywiście cebula też jest niedopuszczalna.
Efekt zostaje makaron z sosem i narzekania że stale makaron, a co można zrobić, bez miesa grzybów i oczywiscie rzeczy mącznych?Jestem załamana, bo z każdej strony dostaję po tyłku
i nie widzię nawet światła w tunelu
Wszystkie moje próby ratowania zmiany były bezsensu. Właśnie się dowiedziałam że ma romans...
I nagle wszytko straciło sens
Wszystkie moje próby ratowania zmiany były bezsensu. Właśnie się dowiedziałam że ma romans...
I nagle wszytko straciło sens
Ten romans trwal juz od dawna, na co wskazywaly te wszystkie zaniedbania w domu.
Zreszta mowil ci wprost, ze chce zmienic swoje zycie.
Jak poukladaliscie sprawy opieki nad dzieckiem i mieszkaniowe?
Kilka dni nie spałam cały czas mnie to drczyło.
Pewnego dnia oglądałam film na komputerze on oglądał swoje, pił piwko gadał z kolegą zasnal. Wzięłam komputer z jech brzucha chcialam wyłączyć i nagle otwarty był Skype i wiadomości od kolegi o pewnej kobiecie. Przejrzałam kilka linijek wyzej że z nia pisze, bez szczegółów, najbardziej zabolało mnie to że napisał że chciałby aby rozstanie było z mojej winy.
Nie mogłam spać kilka dni mnie to męczyło, aż go zapytałam. Okazało się że kilka miesięcy temu pozbalja na czacie i sobie smesuja. Kurde czy jeszcze ktoś to robi?! Czat to było fajne 20 lat temu 10 jeszcze ok, ale teraz?!
Poznał kogoś kilka miesięcy temu nawet jeśli tylko pisze to o czym?!
Nie mam zamiaru go inwigilować, ale serce mi pęka ile jest takich rzeczy o których nie wiem.
110 2020-04-13 19:34:27 Ostatnio edytowany przez Hatipi (2020-04-13 23:34:02)
To chyba nieważne, o czym pisze. Po prostu znalazł kogoś, z kim chce rozmawiać. Od dawna widać było, że jest mu źle i pewnie z tą osobą, cokolwiek robi, sprawia mu to przyjemność.
Wybaczcie liczne błędy ale pisałam z telefonu.
Załamało mnie to, że trwa to już kilka miesięcy, kiedy powiedziałam o tej kobiecie że jest ladacznicą, bo jaka normalna kobieta "pisze" z kimś kto jest w 8 letnim związku z 6 letnim dzieckiem?!
Kiedy mu powiedziałam, że o tym wiem był oburzony, że jakim prawem czytam coś co on pisze. Jak rozumiem moja wina że się dowiedziałam, a nie jego, że robi mi coś takiego, przy założeniu oczywiście, że tylko pisze, w co średnio wierzę bo chyba o pisaniu z kimś się nie rozmawia z kolegą.
Martyno, po pierwsze - Wasz związek od dawna jest martwy.
Macie problemy na każdej dosłownie płaszczyźnie życia. Na każdej. Nie dogadujecie się w niczym, oprócz wspólnego mieszkania nic Was emocjonalnie nie łączy.
Partner ciągle zarzuca Ci różne rzeczy w wielu aspektach, Ty nie pozostajesz mu dłużna.
To wszystko z czym się męczysz, to reanimowanie trupa. Jasne, że możesz robić masaż serca i sztuczne oddychanie nawet i przez tydzień.
Ale trup po tygodniu nie ożyje. Z całego wysiłku zostaną najpierw plamy opadowe, a później nieuchronny, dalszy rozkład.
A po drugie - ta kobieta może nawet nie wiedzieć, że Twój partner jest w związku i że ma dziecko.
Przecież on nie ma tego wypisane na czole.
Dodatkowo, on od tak dawna i tak wiele razy mówił Ci, że między Wami koniec - że jak najbardziej może się czuć już dawno poza Waszym związkiem.
Isabella przeczytałam twój post kilkanaście razy, jestem w takiej rozsypce, że aż się trzęsę. Przy założeniu, że powiedział prawdę podobno do niej zaczął pisać jak zdecydowaliśmy się na separację z której zrezygnowaliśmy na jego prośbę. Separacja jest po to żeby coś przemyśleć a nie żeby poznawać kobiety lekkich obyczajów.
Podobno jej powiedział, że jest w związku i ma dziecko i uwaga jej to nie przeszkadza!
Załamała mnie jego postawa, po 8 latach wspólnego życia coś takiego?
Oczywiście jego tłumaczenie że tylko sobie pisza jest żenujące, zapytałam o czym, odpowiedź o życiu, o tym jak się czuje, przez 8 lat nie zapytał mnie jak się czuję.
Czuje się po prostu upokorzona. Najgorsze jest to że kilka dni wcześniej mówi, że mnie kocha , najchętniej rzuciłabym się z okna bo jest mi wstyd za to co mnie spotkało.
114 2020-04-14 01:15:24 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-04-14 01:27:16)
To co piszesz, to kompletna nowość.
Przecież Twój partner od dawna Cię nie szanuje. Przeszkadzasz mu we wszystkim. Wszystko co robisz krytykuje i neguje. Według niego Ty nawet sprzątasz źle. Źle gotujesz, źle robisz zakupy, źle zajmujesz się dzieckiem. Masz kiepską pracę.
Ty z kolei uważasz jego za ślamazarę, lenia. Wyrzucasz mu, że nie potrafi zrobić niczego, nie chce się zajmować Waszą córką. Nie znosisz jego rodziców.
Z tematów, które zakładałaś również w innych wcieleniach, wynika, że ciągle jesteście na krawędzi, balansujecie na ostrzu noża.
W to, że powiedział że Ciebie kocha - wybacz, ale absolutnie nie wierzę.
Wiem, że Ty rozpaczliwie chcesz, żeby on Cię kochał. Żeby był dla Ciebie dobry. Żeby chciał być z Tobą.
To dlatego zaklinasz rzeczywistość, przedstawiając sytuację tak, że mieliście tam jakieś drobne problemy, ale już jest wszystko super i partner prosił Cię o rezygnację z separacji, a nadto - Cię kocha.
Tymczasem Wasz związek od dawna to katastrofa, a Ty masz silne poczucie posiadania partnera. Niechby był jakikolwiek i traktował Cię nawet najgorzej jak to możliwe - chcesz po prostu posiadać faceta. Zawłaszczać go.
Nie dociera do Ciebie, że rozstanie z tym człowiekiem może być jedną z najlepszych rzeczy jaka Ci się przytrafi.
Ten romans zaczął się już dawno temu, nie teraz. Wiele z zachowania Twojego partnera na to wskazuje.
Skala tego, jak bardzo działasz mu na nerwy nawet tym, że źle oddychasz, jest wprost proporcjonalna do jego zauroczenia inną kobietą.
Nie rozumiem dlaczego zarzucasz tej kobiecie brak moralności, a słowem nie tykasz swojego partnera.
A przecież to nie ona Cię zdradza, tylko on. Nie ona winna jest dochować Ci wierności i uczciwości. I nawet nie ona wyszła z inicjatywą tego romansu. Czy na pewno to ona jest w tej sytuacji świnią? Przecież nie zmusza Twojego faceta do kontaktu, nie szantażuje go chyba?
Jedyną osobą, którą możesz obwiniać i stawiać do pionu jest Twój partner.
Nie wierzę, naprawdę nie wierzę, że on kilka dni temu powiedział, że Cię kocha.
Jego zachowanie, jego stosunek do Ciebie ... nawet to co napisałaś powyżej
Oczywiście jego tłumaczenie że tylko sobie pisza jest żenujące, zapytałam o czym, odpowiedź o życiu, o tym jak się czuje, przez 8 lat nie zapytał mnie jak się czuję.
dobitnie świadczy o tym, jak głęboko on ma Ciebie gdzieś. Totalnie gdzieś! Nie dociera to do Ciebie?
Jedyne czym możesz czuć się upokorzona, to tym, że kurczowo trzymasz się kogoś, kto Cię nie kocha, nie szanuje, nie potrzebuje, kto Tobą pogardza i upokarza Cię stale i z pewnym już upodobaniem. On Tobą gardzo tak mocno, że to aż bije po oczach z Twoich postów.
To, że sobie na coś takiego pozwalasz, to jest prawdziwe upokorzenie.
A nie że facet, który od lat ma Cię w poważaniu, pisze sobie z jakąś kobietą.
Dodatkowo - dwa tygodnie temu powiedział, że jesteś życiowym nieudacznikiem, a teraz niby prosił o rezygnację z separacji, i wyznawał Ci miłość? Facet, który od 8 lat nie zapytał jak się czujesz??
Nie wiem, czy znajdzie się na forum ktoś, kto w to uwierzy.
Załamało mnie to, że trwa to już kilka miesięcy, kiedy powiedziałam o tej kobiecie że jest ladacznicą, bo jaka normalna kobieta "pisze" z kimś kto jest w 8 letnim związku z 6 letnim dzieckiem?!
Samo pisanie nie czyni z nikogo ladacznicy czy - jak to dalej określiłaś - kobiety lekkich obyczajów. Ważne jak daleko się posuwają. To raz, a dwa - czy ona w ogóle wie o Twoim istnieniu.
Jesteś całą tą sytuacją zdruzgotana, co jest dla mnie w pełni zrozumiałe, ale swoją złość obracasz przeciwko niewłaściwej osobie, bo jeśli ktoś jest Ci winien lojalność, to wyłącznie on.
Oczywiście nie mam zamiaru go bronić, ale tak z ręką na sercu - nie czujesz, że sama również przyłożyłaś się do sytuacji, która zaistniała? Sposób w jaki o nim pisałaś na początku wątku nie zostawia złudzeń, że to nie jest mężczyzna Twojego życia. To co pojawiło się później wskazuje, że to na pewno nie jest mężczyzna Twojego życia. W tym miejscu muszę wspomnieć, że w pełni zgadzam się z tym, co napisała IsaBella - Wasz związek już od jakiegoś czasu jest martwy. Zresztą gdyby było inaczej, nie byłoby mowy o separacji, Ty nie czułabyś się w tej relacji niewidzialna i wykorzystywana, a on nie szukałby przygód. Wybacz, że to napiszę, ale moim zdaniem Ty go nie kochasz, być może nawet Ci na nim już nie zależy, po prostu mocno zabolała Cię sama zdrada, która boli ZAWSZE, bo bardzo mocno uderza w nasze poczucie własnej wartości.
Poziom mojego załamania sięgnął granic.
Wskazać należy, że wiele razy słyszałam że mnie kocha i często to powtarza, przy czym są różne rodzaje miłości od pożądania do przyjaźń.
Każde z nas wiele sobie zarzuca, jak słusznie dostrzegły dziewczyny mnie zarzuca głównie, że źle sprzątam, źle gotuję, wiele rzeczy robię źle, jednak wielu moich bliskich uważa, że ja przeginam, bo wcale mnie nie krytykuje, lecz jedynie mówi, że wolałby coś innego. Ogólnie z domu wyniósł kuchnie Śląską czyli jedną z najbardziej tłustych. Z ciekawości raz zadzwoniłam do "teściowej" i zapytałam jak ona robi np żurek, który był dla niego idealny. To pewnie też moja wina, że na siłę usiłuję go zmusić, że tak jak robi się coś w moim rodzinnym domu jest dużo lepsze.
W kwestii sprzątania, moja mama jest bałaganiarą, wręcz syfiarą Idzie spać z garnki ze zlewu wychodzą i nawet jej to nie przeszkadza. Nie przeszkadza jej też wrzucenie wszystkiego do szafy i zamknięcie drzwi. To nie jest dobry przykład ale taki miałam. Staram się poprawić to, ale czasem jest tak, że ja czegoś nie widzę, nie zwracam na nie uwagi i nie robię tego z lenistwa lecz z niewiedzy, oczywiście to nie jest usprawiedliwienie, bo każdy ma swój rozum i powinien z niego korzystać. Coś z w rodzaju nieumyślności. Jesli ktoś nie wie, że pościel trzeba prać w temp. 60 stopni lub wyższej, a nie czyta wszystkiego w internecie to nie będzie wiedział bo powszechnie producent zaleca 40 stopni. Tak głupich przykładów można mnożyć.
Jednak do meritum, czyli czy ten związek jest trupem pewnie raczej bym porównała do chorób serca na skutek otyłości. Samo jedzenie nie powoduje zawału, czy brak aktywności. Jenak są ludzi którzy żyją po zawałach, po przeszczepach czy z bypassem.
Chociaż reanimacja kogoś kto jest otyły jest trudniejsza niż kogoś kto się z tą chorobą nie zmaga.
Jeśli mowa o miłości, co już napisałam, to mój partner zapewnia mnie że mnie kocha, chociaż może to przyzwyczajenie, a może zimna wojna gdzie oboje się kochają, ale żyć razem nei są w stanie, z drugiej strony jesteśmy parą która współżyje prawie codziennie, co przy trupie byłoby ciężkie.
Co do owej kobiety, dlaczego ją nazwałam w sposób obraźliwy, gdyż wg mojego partnera powiedział jej o moim istnieniu oraz dziecka, zatem jaka normalna kobieta by nawiazała relację? Chyba, że sama jest niezbyt zadowoloną mężatką ale z powodu kredytu się nie rozwiedzie.
Głowę mam spuchniętą jak bania od myśli, z jednej strony Isabella ma rację, że mnie pewnie olewa, a z drugiej po co mówi że mnie kocha, żeby mnie wkurzyć, czy zbudować sobie przystań.
Martyna, tu nie chodzi o to, ze on woli kuchnie slaska, a ty nie sprzatasz.
Wy sie juz oboje nienawidzicie, nie znosicie, tylko nikt w z was nie chce wziac odpowiedzialnosci i przerwac ten chory uklad.
Tu juz nie ma co zbierac, mozecie tak do u*** smierci lub ktos z was to zakonczy
Martyna, to o czym piszesz to drobiazgi. Bzdety totalne.
Żurek, pościel, pralka ...
Tymczasem ja napisałam Ci o rzeczach fundamentalnych, podstawowych.
Dobry emocjonalnie i stabilny związek, będzie funkcjonował świetnie z nietłustym żurkiem i z pościelą wypraną w 40 stopniach.
Ze wszystkiego co piszesz wyłania się jasny obraz. Powtórzę się, pewnie jeszcze nie raz to zrobię, ale - ten facet Cię nie szanuje. Nie kocha. Nie potrzebuje. On Cię nawet nie lubi.
On chce żyć i żyje jak singiel.
Nie ma między Wami poczucia wspólnoty, nie ma porozumienia, ani sympatii na żadnej płaszczyźnie.
On Tobą gardzi. Ma Cię za człowieka niższej kategorii.
Jesteś już dużą dziewczynką i pewnie nauczyłaś się, że aby poprawnie odczytać intencje jakiegoś człowieka, trzeba patrzeć na jego czyny.
Słowa nic nie znaczą, jeśli nie idzie za nimi konsekwencja w postępowaniu i w zachowaniu.
Czy jeśli ja Ci teraz powiem, że Cię kocham, i przysięgnę się na matkę, i zapewnię Cię o swoim uczuciu ... i napisze jeszcze że chcę się z Tobą żenić, że już wpłaciłam zaliczkę na mały domek z białym płotkiem, w którym zamieszkamy po ślubie i będziemy żyły długo i szczęśliwie - to też uwierzysz?
Pobiegniesz do miasta szukać sukni ślubnej na ślub ze mną?
Nie?
A czemu nie?
Przecież powiedziałam, że Cię kocham.
Co do owej kobiety, dlaczego ją nazwałam w sposób obraźliwy, gdyż wg mojego partnera powiedział jej o moim istnieniu oraz dziecka, zatem jaka normalna kobieta by nawiazała relację?
Będę uparta. Sam fakt, że ktoś jest w związku nie czyni go niczyim niewolnikiem, a osoba, która nawiązuje z kimś takim relację z zasady nie robi NIC złego. Można być w szczęśliwym związku i mieć znajomych, przyjaciół, a tym bardziej wirtualnie sobie z kimś konwersować. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy przekracza się określone granice - tak po jednej, jak i drugiej stronie.
Odnosząc się do tego, co napisałam wcześniej, nie zmieniam swojego zdania w żadnym aspekcie. Dodam jeszcze, że chyba samą siebie usiłujesz oszukać.
Nie chce podjąć pochopnych decyzji, bo za dużo już ich w moim życiu było.
Muszę spokojnie do tego podejść ochłonąć i zastanowić się co będzie dla mnie najlepsze.
W ciągu ostatniego pół roku w moim życiu wydarzyło się tak dużo, że musze dużo spokojniej do tego podejść.
Nie mam dowodu zdrady, zatem nie mogę powiedzieć, że zdradziłeś mnie twoja wina odchodzę, co nie zmienia faktu, że nie jest idealnie. Jednak swoje wyolbrzymianie każdej błahostki muszę też uwzględnić.
Martyna, a co to za różnica, czyja to wina?
Od dawna się Wam nie układa. Po co chcesz zaklinać rzeczywistość? Utracisz tylko przy tym czas oraz godność, zobaczysz.
W kwestii sprzątania, moja mama jest bałaganiarą, wręcz syfiarą Idzie spać z garnki ze zlewu wychodzą i nawet jej to nie przeszkadza. Nie przeszkadza jej też wrzucenie wszystkiego do szafy i zamknięcie drzwi. To nie jest dobry przykład ale taki miałam.
Martyna, to jest straszne, co napisałaś. To nieważne, jaką osobą była Twoja mama, jego mama. Każdy żyje po swojemu. Z obrazu, jaki opisujesz wyłania się Twój obraz, jako osoby, która widzi tylko jedną słuszną stronę - swoją. Tak jak pisały poprzedniczki, te pierdoły typu żurek, pościel, są nieważne. Ale chyba powinnaś się zastanowić, czy potrafisz zaakceptować to, że ktoś ma inne podejście niż Twoje. Jeśli facetowi nie przeszkadza bałagan, pościel, żurek, to nie zmienisz tego, dlatego, że Ty uważasz, że co innego jest dobre.
Co do owej kobiety, dlaczego ją nazwałam w sposób obraźliwy, gdyż wg mojego partnera powiedział jej o moim istnieniu oraz dziecka, zatem jaka normalna kobieta by nawiazała relację? Chyba, że sama jest niezbyt zadowoloną mężatką ale z powodu kredytu się nie rozwiedzie.
Nie wiesz, ile ona wie o Waszym związku. Oczywiście, że nie powinna wchodzić w relację z żonatym, ale tak się dzieje. Pytanie, co on takiego jej powiedział, że zechciała w tę relację wejść?
Nie mam dowodu zdrady, zatem nie mogę powiedzieć, że zdradziłeś mnie twoja wina odchodzę, co nie zmienia faktu, że nie jest idealnie. Jednak swoje wyolbrzymianie każdej błahostki muszę też uwzględnić.
Jak to nie masz dowodu na zdradę? Przecież wiesz o tej drugiej kobiecie.