dorias napisał/a:Magdalena polecam książkę Ericha Fromma O sztuce miłości.
Dzięki :-) Spojrzałam na swoją biblioteczkę, bo autor jest mi znany, ale mam tylko „Ucieczkę od wolności”, jak na liberała przystało ;-)
W niej jest bardzo ciekawe porównanie które pokazuje coś ciekawego co sprawdza się obecnie do budowania więzi między ludzkich zacytuję Ci fragment
...większość ludzi uważa, że miłość to sprawa obiektu, a nie zdolności, pogląd taki da się porównać do stanowiska człowieka, który chce malować, ale nie uczy się sztuki malarstwa, tylko twierdzi, że musi poczekać na odpowiedni obiekt, a potem, kiedy go już znajdzie, będzie malował znakomicie.
Jak już wczoraj wspomniałam wydaje mi się, że to nie jest Z OSOBNA ani kwestia obiektu, ani kwestia zdolności. Uważam, że należy uwzględnić oba aspekty, żebym mogła siebie w tym odnaleźć.
W ogóle zakładając ten wątek, bardziej chciałam poznać spojrzenie innych osób, usłyszeć ich doświadczenia i wybrać sobie z tego, coś, co czuję i jakoś do mnie przemawia, ale nie udaje się to, żeby w odpowiedzi nie pomijać własnych już utrwalonych poglądów.
To co mówisz pokazuje, że częściowo jesteś gdzieś przy tym pogladzie, który mówi aby stworzyć cosntrwalego i dobrego musi być odpowiednia osoba i wtedy wszystko będzie ok.
Jeśli odniosłeś podobne wrażenie, to niedobrze, bo tak nie czuję i nie twierdzę. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że „dogadać” można się z każdym, ALE w miarę ogarniętym człowiekiem. Dodatkowo, dogadanie się” jest bardziej zależne od woli i rozumu, a jeszcze pozostaje aspekt uczuciowy.
Moim zdaniem to czy stworzysz cosntrwalego i szczęśliwego zależy głównie od Ciebie a nie od partnera. Rozwinę swoją wcześniejszą myśl o trwałych i szczęśliwych związkach z moich obserwacji wynika, że osoby które mają długi staż małżeński i uczucia dalej występują w związku posiadają pewne cechy poza troską i szacunkiem do siebie. Takie osoby są otwarte na zmiany, empatyczni i autonomiczni.
W dużej mierze zgadzam się z powyższym. Różnice to kwestia proporcji w układzie: „moje zdolności vs cechy obiektu”
Otwartość na zmiany pozwala im weryfikować swoje postawy i zmieniać je tak aby się rozwijać wspólnie.
Emaptia pozwala dostrzec stany emocjonalne partnera i wyjść mu na przeciw.
Autonomia jak to napisał M. Scott Peck w droga rzadziej wędrowania autonomia jest stanem psychiki dającym poczucie niezależności przez co staje się on głównie dawcą miłości.
Podoba mi się, przy czym widzę to tak, że
-Jak empatia, to żeby współbrzmieć i rozumieć zamiast szukać w sobie zrozumienia dla niezrozumiałego i wszystko wybaczać.
-Jak autonomia, to żeby drugiego nie przytłaczać sobą, swoimi potrzebami i oczekiwaniami, a nie po to, żeby żyć obok.
-Jak otwartość na zmiany, to po to, żeby mieścić w sobie nowe ścieżki, rozwój (może być w odrębności) i niesprzyjające okoliczności, a nie po to, aby wszystko akceptować i znosić.
Jak się temu, co podkreśliłam jako niepożądane przyjrzeć bliżej, to sama zauważam niechęć do trwanie jako wartości, musi być więcej niż związek, żeby się go trzymać, zatem:
Oczywiste jest, że musi być pewien próg spełnionych oczekiwań co do przyszłego partnera jednak im bardziej jest on rozbudowany tym bardziej wg mnie jest splycana relacja na starcie.
Zauważ, że obecnie w modzie nie jest opracowanie nad związkiem tylko jak coś się psuje to po co się męczyć i być w byle czym lepiej zacząć od nowa i próbować odnieść sukces w miłości.
I tu się rozmijamy w tym bo ja uważam, że tak długo jak partner będzie sam w sobie wartością dająca szczęście tak długo będą długotrwałe i szczęśliwe zwiazki. Związek nigdy nie być celem ale pochodną tego co wyżej, dwie osoby są dla siebie wartością dająca szczęście.
Jeśli partner ma być wartością zamiast związku, to nie wystarczy, że jest. Musi jeszcze coś do związku wnosić. Oboje partnerzy muszą wnosić, coś, co dla drugiego jest pożądane, cenne i wartościowe. To nie musi być to samo, tak samo, tyle samo. No ale wymagania są ;-)