Jak to jest w kolejnych związkach? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak to jest w kolejnych związkach?

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 195 ]

66

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
paslawek napisał/a:
Burzowy napisał/a:

W końcu ktoś dobrze pisze...

Ty też trochę poczytaj Fromma na początek "Wojnę w człowieku "polecam i piszę bez złośliwości żeby nie było.

Nie wiem czy się czegoś dowiem kolego, obawiam się że jestem aż nazbyt oczytany. Zastanawiałem się czy nie sięgnąć kiedyś, ale zawsze coś ciekawszego było pod ręką, chociaż tematyka zbliżona.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez dorias (2019-08-16 02:41:46)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Burzowy nie bądź tak zadufany:)

Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania i wciąż tego przybywa.
F. Scott Fitzgerald


Mądry człowiek uczy się każdego dnia. Głupi wie już wszystko

68 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-16 14:32:39)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
dorias napisał/a:

Magdalena polecam książkę Ericha Fromma O sztuce miłości.

Dzięki :-) Spojrzałam na swoją biblioteczkę, bo autor jest mi znany, ale mam tylko „Ucieczkę od wolności”, jak na liberała przystało ;-)


W niej jest bardzo ciekawe porównanie które pokazuje coś ciekawego co sprawdza się obecnie do budowania więzi między ludzkich zacytuję Ci fragment

...większość ludzi uważa, że miłość to sprawa obiektu, a nie zdolności, pogląd taki da się porównać do stanowiska człowieka, który chce malować, ale nie uczy się sztuki malarstwa, tylko twierdzi, że musi poczekać na odpowiedni obiekt, a potem, kiedy go już znajdzie, będzie malował znakomicie.

Jak już wczoraj wspomniałam wydaje mi się, że to nie jest  Z OSOBNA ani kwestia obiektu, ani kwestia zdolności. Uważam, że należy uwzględnić oba aspekty, żebym mogła siebie w tym odnaleźć.
W ogóle zakładając ten wątek, bardziej chciałam poznać spojrzenie innych osób, usłyszeć ich doświadczenia i wybrać sobie z tego, coś, co czuję i jakoś do mnie przemawia, ale nie udaje się to, żeby w odpowiedzi nie pomijać własnych już utrwalonych poglądów.

To co mówisz pokazuje, że częściowo jesteś gdzieś przy tym pogladzie, który mówi aby stworzyć cosntrwalego i dobrego musi być odpowiednia osoba i wtedy wszystko będzie ok.

Jeśli odniosłeś podobne wrażenie, to niedobrze, bo tak nie czuję i nie twierdzę. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że „dogadać” można się z każdym, ALE w miarę ogarniętym człowiekiem. Dodatkowo, dogadanie się” jest bardziej zależne od woli i rozumu, a jeszcze pozostaje aspekt uczuciowy.

Moim zdaniem to czy stworzysz cosntrwalego i szczęśliwego zależy głównie od Ciebie a nie od partnera. Rozwinę swoją wcześniejszą myśl o trwałych i szczęśliwych związkach z moich obserwacji wynika, że osoby które mają długi staż małżeński i uczucia dalej występują w związku posiadają pewne cechy poza troską i szacunkiem do siebie. Takie osoby są otwarte na zmiany, empatyczni i autonomiczni.

W dużej mierze zgadzam się z powyższym. Różnice to kwestia proporcji w układzie: „moje zdolności vs cechy obiektu”

Otwartość na zmiany pozwala im weryfikować swoje postawy i zmieniać je tak aby się rozwijać wspólnie.

Emaptia pozwala dostrzec stany emocjonalne partnera i wyjść mu na przeciw.

Autonomia jak to napisał M. Scott Peck w droga rzadziej wędrowania autonomia jest stanem psychiki dającym poczucie niezależności przez co staje się on głównie dawcą miłości.

Podoba mi się, przy czym widzę to tak, że
-Jak empatia, to żeby współbrzmieć i rozumieć zamiast szukać w sobie zrozumienia dla niezrozumiałego i wszystko wybaczać.
-Jak autonomia, to żeby drugiego nie przytłaczać sobą, swoimi potrzebami i oczekiwaniami, a nie po to, żeby żyć obok.
-Jak otwartość na zmiany, to po to, żeby mieścić w sobie nowe ścieżki, rozwój (może być w odrębności) i niesprzyjające okoliczności, a nie po to, aby wszystko akceptować i znosić.

Jak się temu, co podkreśliłam jako niepożądane przyjrzeć bliżej, to sama zauważam niechęć do trwanie jako wartości, musi być więcej niż związek, żeby się go trzymać, zatem:

Oczywiste jest, że musi być pewien próg spełnionych oczekiwań co do przyszłego partnera jednak im bardziej jest on rozbudowany tym bardziej wg mnie jest splycana relacja na starcie.

Zauważ, że obecnie w modzie nie jest opracowanie nad związkiem tylko jak coś się psuje to po co się męczyć i być w byle czym lepiej zacząć od nowa i próbować odnieść sukces w miłości.

I tu się rozmijamy w tym bo ja uważam, że tak długo jak partner będzie sam w sobie wartością dająca szczęście tak długo będą długotrwałe i szczęśliwe zwiazki. Związek nigdy nie być celem ale pochodną tego co wyżej, dwie osoby są dla siebie wartością dająca szczęście.

Jeśli partner ma być wartością zamiast związku, to nie wystarczy, że jest. Musi jeszcze coś do związku wnosić. Oboje partnerzy muszą wnosić, coś, co dla drugiego jest pożądane, cenne i wartościowe. To nie musi być to samo, tak samo, tyle samo. No ale wymagania są ;-)

69

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
dorias napisał/a:

Burzowy nie bądź tak zadufany:)

Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania i wciąż tego przybywa.
F. Scott Fitzgerald


Mądry człowiek uczy się każdego dnia. Głupi wie już wszystko

O nie, nie weźmiecie mnie żywcem.

70 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-16 16:12:22)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

W utopijnym świecie, to może i wszystko mogłoby sie potoczyć wg scenariusza, o jakim wspomina dorias. Realizm jednak wygląda zupełnie inaczej. Nie jestem absolutnie zwolennikiem propagowania idei oboiektu, bo wtedy zaczynamy błądzić i szukać ideału. Sprawa rozchodzi się o to, żeby odpowiednio wyważyć oba czynniki.
Pewne minimalne wymagania czy pragnienia co do partnera muszą się pojawić, aby wzbudził on zainteresowanie. Można powiedzieć, ze każdy ma te wymagania nieco inaczej wyważone, choć wspólne aspekty są często widoczne. Ludzie dobierają wg całego zestawu cech, jednym wystarczy kilka wspólnych, inni potrzebują całej listy.
W dalszym etapie, kiedy już się kimś zainteresujemy, warto się właśnie docierać i poznawać wspierając się, pomagając sobie wzajemnie. Dużą rolę gra tutaj właśnie zdolnośc do otwartości i empatii. Jeśli potrafimy z czegoś zrezygnować dla dobra partnera, oczekujemy, że on postąpi kiedyś podobnie. Trzeba niejako wyjść ze swojej własnej, indywidualnej strefy komfortu, będąc gotów na zmiany. Problemem, który dostrzegam jest często świadomość, że związek to wieczne szczęście, idylla i same przyjemności. Jak pokazuje życie, ludzie, którzy pozostają w długotrwałych związkach, MUSZĄ niejako w swoim życiu przechodzic mniej lub bardziej ciężkie chwile. Jakoś te chwile trzeba przezwyciężyć, razem bądź osobno. Kiedy pojawi się z wyżiu kryzys w postaci choroby, utraty pracy, problemów mieszkaniowych, to co wtedy? Odchodzimy od partnera, bo nie spełnia już naszych oczekiwań, uważamy go za nieudacznika? Zbyt często uciekamy od problemów, idąc na łatwiznę, jaką się wydaje odejście od partnera przy pierwszym pojawiającym sie kryzysie.

Pytanie kiedy możemy mówić o sytuacji, gdzie jedno z dwóch czynników zaczyna zbyt mocno przeważać.

71

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Bagienni_k, na okładce jakiegoś pisemka dla panów widziałam wyeksponowany tytuł artykułu: “Czy to już czas, żeby zmienić partnerkę“? smile

72 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-16 16:49:11)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Bagiennik  jako osoba empatyczna która wychodziła ze swojej strefy komfortu powiem pp latach ze naiwnością jest oczekiwanie ze druga strona zrobi to samo.Nie oczekuj to unikniesz rozczarowań. Chcesz cos ofiarować zrób to bez oczekiwań. Może dostaniesz więcej niż oczekiwałes.

73 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-16 18:16:39)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
niepodobna napisał/a:

Bagienni_k, na okładce jakiegoś pisemka dla panów widziałam wyeksponowany tytuł artykułu: “Czy to już czas, żeby zmienić partnerkę“? smile

Hahaha :-D
Brzmi jakby zmiana partnerki nie podlegała dyskusji i była tylko kwestią czasu. Taaa...




bagienni_k napisał/a:

Kiedy pojawi się z wyżiu kryzys w postaci choroby, utraty pracy, problemów mieszkaniowych, to co wtedy? Odchodzimy od partnera, bo nie spełnia już naszych oczekiwań, uważamy go za nieudacznika? Zbyt często uciekamy od problemów, idąc na łatwiznę, jaką się wydaje odejście od partnera przy pierwszym pojawiającym sie kryzysie.

bagienny, jesteś na forum stosunkowo niedługo, ale uwierz mi, że temat przez ten rok, który ja jestem tu dłużej od Ciebie, był wałkowany wielokrotnie.
Chodzi o to, że potrzebny jest po raz kolejny złoty środek w napierającym z jednej strony poglądzie, że w życiu i w związku ma być lekko, łatwo i przyjemnie, oraz z drugiej strony twierdzeniu, że związek to ciężka praca, wymagająca wyrzeczeń i poskromnienia egoizmu


Pytanie kiedy możemy mówić o sytuacji, gdzie jedno z dwóch czynników zaczyna zbyt mocno przeważać.

Cytując klasyka „ile ludzi, tyle opinii” ;-)

74

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Pytanie jest dlaczego proste rzeczy przychodzą tak trudno smile?

75

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Niepodobna - tytuł niezwykle ciekawy, a treść musiała być porywająca big_smile Ciekawi mnie szczególnie, w jakich okolicznościach ta zmiana ma nastąpić. Może po upływie jakiegoś czasu, swoistego deadline, kiedy facet mówi: " Pani już dziękuję, prosże następną!" :-)

Ela - to co chce ofiarować, ofiaruję dobrowolnie, do tego nie potrzebuję gwarancji wzajemności. Pytanie wtedy brzmi, czy w następstwie mojej ofiarności mogę liczyć na czyjąś pomoc i wsparcie. Jak będę tylko dawał, nie oczekując nic wzamian, to się szybko posypie. Przynajmniej tak to powinno chyba wyglądać w teorii :-) Jak jest w praktyce, każdy z nas widzi po dłuższym czasie.

Magdalena Trochę odbiegłem od tematu Twojego wątku, wiem :-) Chciałem się trochę odnieść do tego, o czym wspominał dorias. Mam wrażenie, że mam w dużej mierze podobny punkt widzenia do niego.
W każdym razie dla mnie sam fakt WEJŚCIA z kimś w związek PARTNERSKI jest już w pewnym sensie, może nie orką, ale pewnego rodzaju poświęceniem, ciężką pracą, wyrzeczeniem i owym opuszczeniem strefy wygody. Wchodząc i będąc w związku ludzie zachowują się przecież zupełnie inaczej niż żyjąc osobno. Zmieniamy nasze nawyki, przyzwyczajenia, poświęcamy swój czas. Czytając niektóre wątki, ma się wrażenie, że wiele osób nie jest zdolnych do tworzenia takich więzi lub też nie poftrafią o nią zawalczyć :-)

Uff, koniec offtopu :-) W zasadzie, co do Twojego pytania z początku wątku, wszyscy są chyba zgodni( oprócz Burzowego smile )

76 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-16 19:41:16)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
bagienni_k napisał/a:

Magdalena Trochę odbiegłem od tematu Twojego wątku, wiem :-) Chciałem się trochę odnieść do tego, o czym wspominał dorias. Mam wrażenie, że mam w dużej mierze podobny punkt widzenia do niego.
W każdym razie dla mnie sam fakt WEJŚCIA z kimś w związek PARTNERSKI jest już w pewnym sensie, może nie orką, ale pewnego rodzaju poświęceniem, ciężką pracą, wyrzeczeniem i owym opuszczeniem strefy wygody. Wchodząc i będąc w związku ludzie zachowują się przecież zupełnie inaczej niż żyjąc osobno. Zmieniamy nasze nawyki, przyzwyczajenia, poświęcamy swój czas. Czytając niektóre wątki, ma się wrażenie, że wiele osób nie jest zdolnych do tworzenia takich więzi lub też nie poftrafią o nią zawalczyć :-)

Nie mam nic przeciwko OT, tym bardziej gdy siedzą w temacie, jak w tym przypadku :-)

bagienny, nie chcę być wścibska i najwyżej spróbuj mnie zbyć ;-), ale czy byłeś w związku? Kto go zakończył i co poszło nie tak?
Bo wydajesz się bardzo zdeterminowany, gotowy do wielu poświęceń. Wiesz, nawet czasami brzmisz tak, że wydaje się, że związek to ciągle zmagania, a ja tylko naiwnie sądzę, że związek powinien jednak dawać głównie spełnienie, przy czym trzeba stać twardo na ziemi i mieć świadomość, że związek to także mniej przyjemne chwile oraz mieć w sobie gotowość i siłę, żeby pokonywać trudności i problemy.


W zasadzie, co do Twojego pytania z początku wątku, wszyscy są chyba zgodni( oprócz Burzowego smile )

Tak, to jest ekstra, że ludzie widzą nową wartość i nowy wymiar szczęście w każdym nowym związku.
A że Burzowy się nie zgadza, to jakoś mnie specjalnie nie dziwi :-D

Jeszcze balin uważał, że w każdym jest tak samo.

77

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Magdalena możesz to odbierać jako stopione podejście jednak uwierz, że jest to coś co zostało wyrobione z czasem, im więcej oczekiwałem tym szybciej się kończyło, więc po jakimś czasie zostały wyrobione pewne oczekiwania które na jednej ręce można zliczyć.

To o czym mówię to jest bardzo proste, żeby stworzyć coś na lata najpierw trzeba zacząć od siebie A potem od partnera oczekiwać coś:)
I dopiero suma tego pokaze co z tego wyjdzie.
Obecnie większość ludzi przedstawia właśnie postawę malarza myślą, ze jak partner bedzieidealny to bedize sielanka a w rzeczywistosci nawet nie sa wstanie przyjść pierwszej fazy zwiazku czasami udaje sie dojsc do drugiej po czym statek tonie.


Wymieniłem 3 cechy które można zaobserwować wśród małżeństw o bardzo długim stażu (mówię o takich gdzienuczucie nawet widać w podeszłym wieku), i w każdym wypadku Ci ludzie mówili, że kosztowało ich bardzo dużo wysiłku aby przejść przez niektóre kryzysy i zaakceptować zmiany w drugiej połówce, co nie znaczy, że na.wszystoo trzeba się zagrzac i we wszystkim ustępować.
Ale najważniejsze jest aby w ciężkich chwilach wykazać się empatia i wsparciem dla drugiej strony.

Jeżeli spotkasz drugą osobę z którą chcesz być to największą wartość wg mnie ona sama dane swoją obecnością i wsparciem.

A widzisz ja uważam, że nie ma złotego środka na związek bo gdyby był to każdy by korzystał i nie było by rozstań i zdrad, za to postrzegam zwiazki jako coś przyjemnego z czasowym turbulencjami. W sielankowych czasach nie musisz wkładać dużo energii za to w kryzysie już tak.

Takie najlepsze porównanie to może być statek płynący na spokojnym morzu i od czasu do czasu napotykając sztormy:)

Bagienny myślę że jednak nasze podejścia się różnią mimo że wydają Ci się podobne.

78 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-16 22:45:16)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

No więc tak,

Kilkukrotnie byłem w sytuacji, powiedzmy sobie, rozwojowej, kiedy miałem wielką nadzieję, że nawiązująca się ZNAJOMOŚĆ przerodzi się w coś więcej. Jednakże sprawa za każdym razem wymykała się spod kontroli i wszytko się końćzyło zanim się zaczęło. Próbowałem budować relację na zauroczeniu, co może wydawac się błędne i zapewne tak też było. Obserwowany efekt wynikał być może z faktu, że to JA zbyt mocno się zaangażowałem i dawałem od siebie zbyt dużo, podczas gdy druga strona traciła zainteresowanie po krótkim czasie.
Dlatego też zarejestrowałem się tutaj, próbując poznać różne historie i wyciągnąć wnioski. Mój styl pisania czy prezentowane poglądy, mogą wynikać z ogólnego przeświadczenia czy tez idealistycznego spojrzenia na sprawę. Zarówno, ja jak i każdy oczekiwałby od związku ciągłego spełnienia i przyjemności. Tylko nie od dzisiaj wiadomo, że o związek trzeba dbać, starać się, żeby się nie wypaliło. Jednym przychodzi to łatwiej innym trudniej. Jak się pojawiają problemy, niezależnie od ich wagi, sztuką jest je razem przezwyciężyć.
Zdaje sobie sprawę, że ten niejako idealistyczny punkt widzenia może wydawać się złudny. To o czym wspomniałem wcześniej( automatyczne wyrzeczenia, otwartość na zmiany itp.) wynika z faktu obserwowania znajomych, będących w związkach, którzy wcześniej byli singlami. Jakoś  po paru mieisiącach trwania związku, widać różnicę w zmianie sposobu życia, nie mówiąc o dalszych etapach rozwoju związku, kiedy ma się zbyt mało czasu dla znajomych itp. Chyba, że wybranek/nka jest wyjątkowo tolerancyjny i otwarty smile

EDIT: dorias Jeśli Twoja sygnaturka, jest ogólnym podsumowaniem Twoich poglądów i spojrzenia na sprawę, to myślę, że mamy jednak sporo wspólnego smile

79 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-17 08:49:21)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
dorias napisał/a:

A widzisz ja uważam, że nie ma złotego środka na związek bo gdyby był to każdy by korzystał i nie było by rozstań i zdrad, za to postrzegam zwiazki jako coś przyjemnego z czasowym turbulencjami. W sielankowych czasach nie musisz wkładać dużo energii za to w kryzysie już tak.

Takie najlepsze porównanie to może być statek płynący na spokojnym morzu i od czasu do czasu napotykając sztormy:)

Pełna zgoda, że nie ma złotego środka na związek. Związek to wspólnota, ale to ludzie tworzą związki, dlatego są niepowtarzalne jak każdy z ludzi, mimo tego, że na pewnym poziomie wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni i każdy z nas pragnie szczęścia, satysfakcji i poczucia spełnienia.
Dlatego też uważam, że każdy związek jest inny :-)

Lubię morskie metafory :-)
Można w morska wyprawę wyruszyć w nieznane, nie znając statku, którym wyruszasz w podróż, nie mając żadnych oczekiwań, nie wiedząc czego będziesz potrzebował w morskiej wyprawie i dopiero podczas sztormów okaże się, co, jak i gdzie.
Można też wiedząc dokąd się zmierza, wybrać okręt pod kątem własnych oczekiwań i liczyć na to, że założenia nie spełzną na panewce a w czasie sztormów okręt będzie przemierzał fale i nie okaże się zwykłą łajbą ;-)

Bo z mojego punktu widzenia życiowe sytuacje można podzielić na dwie grupy: takie, które mają charakter losowy, bo ich konsekwencje w żadnym stopniu nie zależą od mojego wyboru/ starań i działania oraz takie sytuacje, które mają charakter sprawnościowy, bo ich efekty zależą od mojego udziału i mojego WYBORU. W pierwszym przypadku możemy mówić o PRZEWIDYWANIACH, natomiast w drugim przypadku o OCZEKIWANIACH.

Chociaż nigdy nie przewidzę, co się może wydarzyć, to jeśli dokonam wyboru w zgodzie z tym, czego oczekuję, to też mogę mieć oczekiwania.


bagienny, rozumiem, bo znalazłam się na tym forum z podobnych do Ciebie powodów :-)
Każdy z nas odrabia jakąś lekcję. Myślę, że niejednokrotnie tu będziesz przecierał oczy ze zdumienia, zasmucisz się, zniechęcisz, zachęcisz i zirytujesz się ;-)
Dzięki, że się podzieliłeś tym, jak to wygląda z Twojego punktu widzenia i powodzenia :-))

80

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Pamiętajcie jeszcze o organizmie. Nie ma szans byśmy czerpali te sama ekscytacje przy 5 partnerze, co przy 1.

81

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Miałam w życiu 3 ważne związki.
1. Jako nastolatka byłam 5 lat zakochana w moim chłopaku - to było lekkie, radosne , na pewno dziecinne, beztroskie , cudowne.
2.Moj mąż -12 lat związku (od czasów studenckich) - bardziej dojrzały , poważniejszy , dobry związek z zupełnie inną miłością ,wspólnymi zainteresowaniami , stabilny.
3. Toksyczny związek - 8 lat wielkiej miłości i nienawiści . Totalna sinusoida , życie na haju emocjonalnym , niewiele wspólnych zainteresowań , dziwny , pokręcony czas. Było wspaniale i śmiertelnie okrutnie .

Mogę napisać ,że każdy mój poważny związek był totalnie inny i w każdym były świeże , zupełnie odmienne , niesamowite emocje.

82 Ostatnio edytowany przez UżytkownikForum (2019-08-17 12:20:33)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Burzowy napisał/a:

Pamiętajcie jeszcze o organizmie. Nie ma szans byśmy czerpali te sama ekscytacje przy 5 partnerze, co przy 1.

Jeśli piąty partner będzie lepszy pod względem genów/atrakcyjności od wszystkich poprzednich to ekscytacja może być nawet większa.
Ale najczęściej jest odwrotnie wink

83 Ostatnio edytowany przez gracjana1992 (2019-08-17 12:28:32)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Ktoś kiedyś powiedział, że serce można złamać tylko raz potem są już tylko zadrapania. Coś w tym jest odnośnie związków - za pierwszym razem wydaje się to tak mocne, że już nigdy coś takiego się nie powtórzy. Potem mogą być mniej znaczące zauroczenia, które tylko utwierdzają w tym przekonaniu. A potem spotyka się kogoś przy kim te emocje i uczucia wydają się jeszcze większe. Człowiek sam się sobie dziwi, że jeszcze jest w stanie coś takiego przeżyć. Mimo, że ma się określony gust i Ci partnerzy są w czym podobni to jednak mają też pewne cechy inne, co innego urzekło i dzięki temu cała relacja ma też inna barwę. Myślę, że każda nowa miłość powinna, w naszym subiektywnym przekonaniu, być silniejsza od poprzedniej. Uważam, że wtedy jest pełna.

84 Ostatnio edytowany przez Burzowy (2019-08-17 12:41:59)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
wrobelkarolina napisał/a:

Miałam w życiu 3 ważne związki.
1. Jako nastolatka byłam 5 lat zakochana w moim chłopaku - to było lekkie, radosne , na pewno dziecinne, beztroskie , cudowne.
2.Moj mąż -12 lat związku (od czasów studenckich) - bardziej dojrzały , poważniejszy , dobry związek z zupełnie inną miłością ,wspólnymi zainteresowaniami , stabilny.
3. Toksyczny związek - 8 lat wielkiej miłości i nienawiści . Totalna sinusoida , życie na haju emocjonalnym , niewiele wspólnych zainteresowań , dziwny , pokręcony czas. Było wspaniale i śmiertelnie okrutnie .

Mogę napisać ,że każdy mój poważny związek był totalnie inny i w każdym były świeże , zupełnie odmienne , niesamowite emocje.

Ale były też inne, nazywane przez Ciebie niepowaznymi, a być może Ci faceci liczyli właśnie na poważna relacje.

PS Znów to magiczne 3. Czyli albo warto być 3 albo jak jesteś 4 to kobieta kasuje z pamięci któregoś i Ciebie uznaje za 3. 3 albo 4.

85

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Burzowy napisał/a:
wrobelkarolina napisał/a:

Miałam w życiu 3 ważne związki.
1. Jako nastolatka byłam 5 lat zakochana w moim chłopaku - to było lekkie, radosne , na pewno dziecinne, beztroskie , cudowne.
2.Moj mąż -12 lat związku (od czasów studenckich) - bardziej dojrzały , poważniejszy , dobry związek z zupełnie inną miłością ,wspólnymi zainteresowaniami , stabilny.
3. Toksyczny związek - 8 lat wielkiej miłości i nienawiści . Totalna sinusoida , życie na haju emocjonalnym , niewiele wspólnych zainteresowań , dziwny , pokręcony czas. Było wspaniale i śmiertelnie okrutnie .

Mogę napisać ,że każdy mój poważny związek był totalnie inny i w każdym były świeże , zupełnie odmienne , niesamowite emocje.

Ale były też inne, nazywane przez Ciebie niepowaznymi, a być może Ci faceci liczyli właśnie na poważna relacje.

PS Znów to magiczne 3. Czyli albo warto być 3 albo jak jesteś 4 to kobieta kasuje z pamięci któregoś i Ciebie uznaje za 3.

Były i zauroczenia - napisałam tylko o tych , których wg mnie kochałam.
Jeśli pytasz o partnerów seksualnych to myślę ,że kilkunastu , może dwudziestu.

86

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Jeżeli nie zmieniamy mentalności to jesteśmy skazani na to samo.

87

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
wrobelkarolina napisał/a:
Burzowy napisał/a:
wrobelkarolina napisał/a:

Miałam w życiu 3 ważne związki.
1. Jako nastolatka byłam 5 lat zakochana w moim chłopaku - to było lekkie, radosne , na pewno dziecinne, beztroskie , cudowne.
2.Moj mąż -12 lat związku (od czasów studenckich) - bardziej dojrzały , poważniejszy , dobry związek z zupełnie inną miłością ,wspólnymi zainteresowaniami , stabilny.
3. Toksyczny związek - 8 lat wielkiej miłości i nienawiści . Totalna sinusoida , życie na haju emocjonalnym , niewiele wspólnych zainteresowań , dziwny , pokręcony czas. Było wspaniale i śmiertelnie okrutnie .

Mogę napisać ,że każdy mój poważny związek był totalnie inny i w każdym były świeże , zupełnie odmienne , niesamowite emocje.

Ale były też inne, nazywane przez Ciebie niepowaznymi, a być może Ci faceci liczyli właśnie na poważna relacje.

PS Znów to magiczne 3. Czyli albo warto być 3 albo jak jesteś 4 to kobieta kasuje z pamięci któregoś i Ciebie uznaje za 3.

Były i zauroczenia - napisałam tylko o tych , których wg mnie kochałam.
Jeśli pytasz o partnerów seksualnych to myślę ,że kilkunastu , może dwudziestu.

I jak po takim maratonie patrzysz teraz na facetów?

88

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Maratonie big_smile
Zabawny jesteś wink

89

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Nooo, ale jak jest? Tylko szczerze, bo Twoja wypowiedź może być tutaj cenna.

Moze kobiety umieją kochać do 3 razy? smile

90

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Lucyfer666 napisał/a:

Jeżeli nie zmieniamy mentalności to jesteśmy skazani na to samo.

Ale w jaki sposób Rossanka miałaby zmienić mentalność? Na jaką? I jak ma to wpłynąć na jej powodzenie związkowe?

W sumie do siebie też mogłabym to odnieść, jako kolejna osoba od kilku lat już samotna.

Co jest nie tak z naszą mentalnością?

91

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Burzowy - nie strasz mnie - mam nadzieję , że jeszcze się zakocham.
Raczej jeszcze nie umieram więc szansa jest wink

92

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Przeczytałam wszystkie wypowiedzi w tym wątku, są tak ogólne, że nie wiem, czy ktoś skorzysta praktycznie z tej dyskusji. bagienni_k byłeś w sytuacji rozwojowej i to kilkukrotnie, ale na czy ta sytuacja polegała ? Jakie wydarzenia sprawiały, ze uważałeś, że sytuacja jest rozwojowa ?
MagdaLena1111 możesz odniesiesz się, do jakiejś konkretnej własnej życiowej sytuacji ?

Misinx napisał/a:

Każdy związek ewoluuje, bo ludzie z wiekiem ewoluują. Inne są związki nastolatków, ludzi bardzo młodych, a inne już dojrzalszych. Inaczej jest jak ludzie mieszkają razem, a inaczej jak oddzielnie. W tym "równaniu" jest bardzo wiele "zmiennych".

mnie interesują te "zmienne" bo nie potrafię ich dostrzec w swoim przykładzie, ale już o tym "zapomniałeś" napisać.

Rising_Sun napisał/a:

Czasem 10ty spacer z partnerem jest tym najbardziej wyjątkowym, gdy pierwszy spacer z nim nie był niczym szczególnym. Potrafię tęsknić za nim, gdy nie widzimy się 8 h przez pracę, a są dni, gdy go nie ma i nie odczuwam tęsknoty.
Wiadomo, że na pewne sprawy patrzy się inaczej, dojrzalej. Często 1szy partner w nastoletnim wieku jest naszym całym światem, mylimy miłość z zakochaniem, czy nawet obsesją, a będąc starszym rozumiemy, że partner to nie cały świat. Czy to znaczy, że ta kolejna miłość jest gorsza? Wg mnie nie, jest ona inna, dojrzalsza, w moim odczuciu piękniejsza.

"pewne sprawy", ale jakie ? niby konkretniej, ale nadal dość ogólnie.
Wiem, że trudno napisać scenariusz dla każdej pary, bo każda para jest inna, ma inne zainteresowania, inną formę spędzania czasu.
Na przykład są tacy, co mieszkanie traktują tylko jako miejsce do spania, nie spędzają czasu w domu, każdą wolną chwilę nawet podczas złej pogody spędzają albo w kinie, albo w lesie, albo w pubie, albo w restauracji, albo w parku nieopodal mieszkania,  albo w centrum handlowym bo nie oglądają telewizji, filmy w TV nie interesują ich, wolą kino lub teatr, a w domu to robią tylko kanapki na śniadanie lub kolację, bo obiady to zawsze "na mieście"

wrobelkarolina napisał/a:

Miałam w życiu 3 ważne związki.
1. Jako nastolatka byłam 5 lat zakochana w moim chłopaku - to było lekkie, radosne , na pewno dziecinne, beztroskie , cudowne.
2.Moj mąż -12 lat związku (od czasów studenckich) - bardziej dojrzały , poważniejszy , dobry związek z zupełnie inną miłością ,wspólnymi zainteresowaniami , stabilny.
3. Toksyczny związek - 8 lat wielkiej miłości i nienawiści . Totalna sinusoida , życie na haju emocjonalnym , niewiele wspólnych zainteresowań , dziwny , pokręcony czas. Było wspaniale i śmiertelnie okrutnie .

Mogę napisać ,że każdy mój poważny związek był totalnie inny i w każdym były świeże , zupełnie odmienne , niesamowite emocje.

po 12 latach z mężem rozwiodłaś się, bo trafiłaś na partnera 3. ale związek okazał się toksyczny ?
no tak, ale mogłabyś konkretniej napisać, co nie pasowało Tobie w związkach, to jak ktoś np. ja będzie to czytał, to jakieś Twoje wydarzenia, sytuacje, mogą komuś np. mi zasygnalizować, że akurat są w związku, który Ty już przeżyłaś.

93

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Burzowy napisał/a:

Nooo, ale jak jest? Tylko szczerze, bo Twoja wypowiedź może być tutaj cenna.

Moze kobiety umieją kochać do 3 razy? smile

Coś w tym jest ja jestem 3 partnerem "związkowym " mojej żony ,ale my starzy już  wink

94

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Hmm, ale to w sumie jest "3", czyli 3 kobiece, a nie prawdziwe. Ja bym umarl gdybym tak mial.

95

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Burzowy napisał/a:

Hmm, ale to w sumie jest "3", czyli 3 kobiece, a nie prawdziwe. Ja bym umarl gdybym tak mial.

Nie przesadzaj kwestia akceptacji jej przeszłości i własnej też jeżeli nawet miała 8 przede mną to ona bardziej miałaby powody do podejrzewania mnie o potencjalną niewierność skoki w bok i rozwiązłość itp ale jakoś od dawna się nie licytujemy.
Po za tym moja żona ma młodszą "wredną" siostrę pleciugę i gadułę smile
A Karolina najprawdopodobniej Cię podpuszcza dla rozrywki płochej - albo nie smile

96

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Dlaczego? To co koleżanka wyżej pisze nie jest niczym niezwykłym.

97 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-08-17 15:55:18)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Burzowy napisał/a:

Dlaczego? To co koleżanka wyżej pisze nie jest niczym niezwykłym.

Nie wiem tak na prawdę przecież nie znam Karoliny czytam czasem posty Karoliny w innych wątkach i nie bardzo tych 20 partnerów mi akurat konkretnie do niej pasuje za bardzo,mogę  się mylić oczywiście to tylko forum albo "idealizuję" Karolinę będąc naiwnym.Oczywiście "technicznie" kilkunastu partnerów jest do ogarnięcia bez problemu bo aż tak naiwny raczej nie jestem.

Burzowy napisał/a:

nie jest niczym niezwykłym..

To też wiadomo spór będzie o skalę tego zjawiska "rozwiązłości "wśród kobiet i jego rozwój w przestrzeni czasu np ostatnich 30 lat.

98

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Magda zdrowe podejście to podstawa i gdy na drodze stanie odpowiednia "okazja" to z niej skorzystać i nie zastanawiać się czy to dobra decyzja bo czas pokaże co i jak smile

Dawno wyłączyłem się z tego, że związek to wspólnota brzmi to idealistycznie i z życiem wiem trochę rozmija.
Dla mnie to chęć wspólnego podążania drogą życia.

Kto nie lubi morskich metafor idealnie wpasowuja się w temat smile

99

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
JoannaJ505 napisał/a:

Przeczytałam wszystkie wypowiedzi w tym wątku, są tak ogólne, że nie wiem, czy ktoś skorzysta praktycznie z tej dyskusji. bagienni_k byłeś w sytuacji rozwojowej i to kilkukrotnie, ale na czy ta sytuacja polegała ? Jakie wydarzenia sprawiały, ze uważałeś, że sytuacja jest rozwojowa ?
MagdaLena1111 możesz odniesiesz się, do jakiejś konkretnej własnej życiowej sytuacji ?

Misinx napisał/a:

Każdy związek ewoluuje, bo ludzie z wiekiem ewoluują. Inne są związki nastolatków, ludzi bardzo młodych, a inne już dojrzalszych. Inaczej jest jak ludzie mieszkają razem, a inaczej jak oddzielnie. W tym "równaniu" jest bardzo wiele "zmiennych".

mnie interesują te "zmienne" bo nie potrafię ich dostrzec w swoim przykładzie, ale już o tym "zapomniałeś" napisać.

Rising_Sun napisał/a:

Czasem 10ty spacer z partnerem jest tym najbardziej wyjątkowym, gdy pierwszy spacer z nim nie był niczym szczególnym. Potrafię tęsknić za nim, gdy nie widzimy się 8 h przez pracę, a są dni, gdy go nie ma i nie odczuwam tęsknoty.
Wiadomo, że na pewne sprawy patrzy się inaczej, dojrzalej. Często 1szy partner w nastoletnim wieku jest naszym całym światem, mylimy miłość z zakochaniem, czy nawet obsesją, a będąc starszym rozumiemy, że partner to nie cały świat. Czy to znaczy, że ta kolejna miłość jest gorsza? Wg mnie nie, jest ona inna, dojrzalsza, w moim odczuciu piękniejsza.

"pewne sprawy", ale jakie ? niby konkretniej, ale nadal dość ogólnie.
Wiem, że trudno napisać scenariusz dla każdej pary, bo każda para jest inna, ma inne zainteresowania, inną formę spędzania czasu.
Na przykład są tacy, co mieszkanie traktują tylko jako miejsce do spania, nie spędzają czasu w domu, każdą wolną chwilę nawet podczas złej pogody spędzają albo w kinie, albo w lesie, albo w pubie, albo w restauracji, albo w parku nieopodal mieszkania,  albo w centrum handlowym bo nie oglądają telewizji, filmy w TV nie interesują ich, wolą kino lub teatr, a w domu to robią tylko kanapki na śniadanie lub kolację, bo obiady to zawsze "na mieście"

wrobelkarolina napisał/a:

Miałam w życiu 3 ważne związki.
1. Jako nastolatka byłam 5 lat zakochana w moim chłopaku - to było lekkie, radosne , na pewno dziecinne, beztroskie , cudowne.
2.Moj mąż -12 lat związku (od czasów studenckich) - bardziej dojrzały , poważniejszy , dobry związek z zupełnie inną miłością ,wspólnymi zainteresowaniami , stabilny.
3. Toksyczny związek - 8 lat wielkiej miłości i nienawiści . Totalna sinusoida , życie na haju emocjonalnym , niewiele wspólnych zainteresowań , dziwny , pokręcony czas. Było wspaniale i śmiertelnie okrutnie .

Mogę napisać ,że każdy mój poważny związek był totalnie inny i w każdym były świeże , zupełnie odmienne , niesamowite emocje.

po 12 latach z mężem rozwiodłaś się, bo trafiłaś na partnera 3. ale związek okazał się toksyczny ?
no tak, ale mogłabyś konkretniej napisać, co nie pasowało Tobie w związkach, to jak ktoś np. ja będzie to czytał, to jakieś Twoje wydarzenia, sytuacje, mogą komuś np. mi zasygnalizować, że akurat są w związku, który Ty już przeżyłaś.

Pierwszy związek zakończyłam sama - ja dorosłam, chciałam czegoś więcej, on wciąż był dzieckiem .

Z mężem rozwiodlam się ponieważ mnie zdradził z koleżanką (wspólną) i nie potrafiłam wybaczyć. Trzy lata opłakiwałam ten związek aż trafił się cudowny i opiekuńczy socjopata.
Kocham go nadal , ale mam nadzieję , że kiedyś mi przejdzie. To był wyniszczajacy związek dla nas obojga .

100

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
JoannaJ505 napisał/a:
Rising_Sun napisał/a:

Czasem 10ty spacer z partnerem jest tym najbardziej wyjątkowym, gdy pierwszy spacer z nim nie był niczym szczególnym. Potrafię tęsknić za nim, gdy nie widzimy się 8 h przez pracę, a są dni, gdy go nie ma i nie odczuwam tęsknoty.
Wiadomo, że na pewne sprawy patrzy się inaczej, dojrzalej. Często 1szy partner w nastoletnim wieku jest naszym całym światem, mylimy miłość z zakochaniem, czy nawet obsesją, a będąc starszym rozumiemy, że partner to nie cały świat. Czy to znaczy, że ta kolejna miłość jest gorsza? Wg mnie nie, jest ona inna, dojrzalsza, w moim odczuciu piękniejsza.

"pewne sprawy", ale jakie ? niby konkretniej, ale nadal dość ogólnie.

Mając 18 lat kochałam romantyzm i był on dla mnie bardzo ważny, a np nie zastanawiałam się czy facet nadaje się na ojca, albo jak zaradny jest. Po 30tce chłopak bez pracy, ale śpiewający serenada poD blokiem, nie zrobiłby tak pozytywnego wrażenia jak w młodości wink

101

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Rising_Sun napisał/a:
JoannaJ505 napisał/a:
Rising_Sun napisał/a:

Czasem 10ty spacer z partnerem jest tym najbardziej wyjątkowym, gdy pierwszy spacer z nim nie był niczym szczególnym. Potrafię tęsknić za nim, gdy nie widzimy się 8 h przez pracę, a są dni, gdy go nie ma i nie odczuwam tęsknoty.
Wiadomo, że na pewne sprawy patrzy się inaczej, dojrzalej. Często 1szy partner w nastoletnim wieku jest naszym całym światem, mylimy miłość z zakochaniem, czy nawet obsesją, a będąc starszym rozumiemy, że partner to nie cały świat. Czy to znaczy, że ta kolejna miłość jest gorsza? Wg mnie nie, jest ona inna, dojrzalsza, w moim odczuciu piękniejsza.

"pewne sprawy", ale jakie ? niby konkretniej, ale nadal dość ogólnie.

Mając 18 lat kochałam romantyzm i był on dla mnie bardzo ważny, a np nie zastanawiałam się czy facet nadaje się na ojca, albo jak zaradny jest. Po 30tce chłopak bez pracy, ale śpiewający serenada poD blokiem, nie zrobiłby tak pozytywnego wrażenia jak w młodości wink


Nigdy nie mialam takiej sytuacji, ze partner byl dla mnie calym swiatem. Jednak romantyzm cenie sobie nadal, pozycja partnera mnie nie obchodzi nadal. Wydaje mi sie, ze najwazniejsza jest koniec koncow przyjazn. Juz tam praca czy czy inne takie nie sa najwazniejsze.
Kiedy poznalam meza nie mial pracy ani pieniedzy, za to ja mialam prace i pieniadze wiec zylismy za moje. Teraz on ma prace i pieniadze i mnie rozpuszcza codziennymi prezentami i obiadami w restauracjach.
Ja z kolei zrobilam sobie przerwe dluzsza od pracy.

Tak wiec to wszystko sie zawsze moze zmieniac, ale jesli jest sie rzeczywiscie przyjaciolmi i mozna sie dogadac to mozna zawsze jakos wszystko razem ogarnac.

102 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-19 00:22:26)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Magdalena
Dzięki za miłe słowa! W razie czego zwierzenia czy żale mogę przyjąć na maila :-)

Co do wymienionych przez Ciebie scenariuszy, to chyba wszystkie już miały miejsce. Wiadomo, to historie przez życie pisane i częśto odczuwa się zwykłą ludzką życzliwość czy wspułczucie. Z drugiej strony bardzo często właśnie to co, co widzę, sprawia, że nie zostaje nic innego jak otwieranie ust ze zdumienia. Zdumienia nad tym, jak ludzie uzależniają się od drugiego człowieka i jak bardzo wpływa to na nasze życie.
Czytając historię osób, którzy będąc krzywdzonymi, poniżanymi, lekceważonymi i niedocenianymi, trzymają się kurczowo swoich "partnerów", uzasadniając to prostym stwierdzeniem, że lepiej mieć kogokolwiek niż być samemu...

joanna Sytuacje rozwojowe: WYDAWAŁO mi się, że wszelkie sygnały świadczą o zainteresowaniu, chęci pogłębienia i stworzenia poważnej relacji. Okazywało się zawsze, że to tylko niewiiny flit czy przyjacielska zażyłość a do zaistnienia zwiażku czegoś zawsze brakowało, w tym dwa razy przeszkoda była odległość. Dlatego uodporniłem się na tego typu zachowania i póki nie ma wyraźnych symptomów na dalsza relację, to się wycofuję sam. Zwyczjanie nadinterpretowałem wiele zachowań kobiet, tworząc sobie iluzje, że coś tam się pojawiło i tym razem musi się skończyć dobrze. Coś podobnego do wątku koleżanki z instruktorem jazdy.
Za każdym razem się poślizgnąłem.

103

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
JoannaJ505 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Każdy związek ewoluuje, bo ludzie z wiekiem ewoluują. Inne są związki nastolatków, ludzi bardzo młodych, a inne już dojrzalszych. Inaczej jest jak ludzie mieszkają razem, a inaczej jak oddzielnie. W tym "równaniu" jest bardzo wiele "zmiennych".

mnie interesują te "zmienne" bo nie potrafię ich dostrzec w swoim przykładzie, ale już o tym "zapomniałeś" napisać.

Podstawową "zmienną" w związku jest po prostu czas. Czas powoduje, że każdy związek ewoluuje. To jest nieuniknione. Nie jest praktycznie możliwe podtrzymanie tego żaru uczuć, emocji jakie są na początku związku po np. kilku latach. Każdy związek ma swoje etapy. I to już jest "zmienna". "Zmienną" jest też ogólna sytuacja w jakiej są obie osoby tworzące związek. Zmiana miejsca zamieszkania, zmiana pracy, zmiana zainteresowań, hobby itd. Dosłownie wszystko może mieć wpływ. Jak już wcześniej chyba pisałem ogromną "zmienną" jest pojawienie się dziecka (w każdej ilości). Z czasem na związek ma wpływ też to w jakim wieku jest to dziecko. Inaczej jest mieć w domu rozkosznego bobasa, potem kilkulatka, a inaczej zbuntowanego nastolatka. To też jest "zmianna". Można tak dalej wymieniać. "Zmiennymi" są też wszelkie wypadki losowe, choroby jakich doświadczamy itp.
Nie wiem jak jest w Twoim przykładzie, ale o ile nie jest to bardzo krótki związek, to myślę, że "zmienne" też można w nim znaleźć.

104 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-20 09:18:50)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
JoannaJ505 napisał/a:

MagdaLena1111 możesz odniesiesz się, do jakiejś konkretnej własnej życiowej sytuacji ?

Ale co mam odnieść do konkretnej własnej życiowej sytuacji? Nie bardzo rozumiem :-(
Jeśli chodzi Tobie o różnice pomiędzy związkami, które decydują, że każdy związek stanowi odrębną jakość i nie można dwóch różnych relacji odnosić do jednego kryterium, dzięki któremu można byłoby je porównywać i wartościować, to nawet takowe przykłady pojawiły się w moich wpisach w tym wątku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

dorias napisał/a:

Magda zdrowe podejście to podstawa i gdy na drodze stanie odpowiednia "okazja"[ to z niej skorzystać i nie zastanawiać się czy to dobra decyzja bo czas pokaże co i jak smile

Widzisz słowo klucz?
Co definiuje odpowiedniość jak nie pewne spełnione wymagania ;-) Może być jeszcze poziom „czucia”, ale tu łatwo o pomyłkę i lepiej przefiltrować swój entuzjazm przez „świadomość” (rozumiana właśnie jako wiedza o sobie i ludziach, doświadczenie, wcześniej przemyślane własne kryteria, potrzeby,...sporo tego :-D)
Wydaje mi się, że podejście „wydaje się ok, biorę a potem się zobaczy” to bardziej męskie podejście. Kobiety są bardziej selektywne.

Dawno wyłączyłem się z tego, że związek to wspólnota brzmi to idealistycznie i z życiem wiem trochę rozmija.
Dla mnie to chęć wspólnego podążania drogą życia.

Może za pojęciem wspólnota kryje się u Ciebie jakaś idealistyczna wizja związku? Bo tak w ogóle to dla mnie związek to wspólna droga, ale jak się któreś potknie, to lepiej mieć przy sobie kogoś, kto Ci pomoże wstać a nie pójdzie dalej bez oglądania się za siebie na Ciebie, i może jeszcze zaklnie pod nosem, że tylko problemy z Tobą ;-)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

bagienni_k napisał/a:

Magdalena
Dzięki za miłe słowa! W razie czego zwierzenia czy żale mogę przyjąć na maila :-)

Co do wymienionych przez Ciebie scenariuszy, to chyba wszystkie już miały miejsce. Wiadomo, to historie przez życie pisane i częśto odczuwa się zwykłą ludzką życzliwość czy wspułczucie. Z drugiej strony bardzo często właśnie to co, co widzę, sprawia, że nie zostaje nic innego jak otwieranie ust ze zdumienia. Zdumienia nad tym, jak ludzie uzależniają się od drugiego człowieka i jak bardzo wpływa to na nasze życie.
Czytając historię osób, którzy będąc krzywdzonymi, poniżanymi, lekceważonymi i niedocenianymi, trzymają się kurczowo swoich "partnerów", uzasadniając to prostym stwierdzeniem, że lepiej mieć kogokolwiek niż być samemu...

Właśnie!
Nie wiem, czy już doszedłeś do wniosków, skąd taka postawa u ludzi. Zastanawiałeś się co kryje się za uporczywym trzymaniem się relacji, z której niewiele dobrego wynika poza cierpieniem, ciągłą niepewnością, poczuciem bycia osobą niekochaną? To samo stoi za poszukiwaniem wrażeń poza związkiem (masz tutaj chociażby aktualny wątek Beyondblackie). To samo powoduje, że ludzie posuwają się do strasznych rzeczy. Albo stają się obiektem manipulacji.
Wiesz, o czym mówię?



CDN.

105

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
MagdaLena1111 napisał/a:

bagienni_k napisał/a:

Magdalena
Dzięki za miłe słowa! W razie czego zwierzenia czy żale mogę przyjąć na maila :-)

Co do wymienionych przez Ciebie scenariuszy, to chyba wszystkie już miały miejsce. Wiadomo, to historie przez życie pisane i często odczuwa się zwykłą ludzką życzliwość czy wspułczucie. Z drugiej strony bardzo często właśnie to co, co widzę, sprawia, że nie zostaje nic innego jak otwieranie ust ze zdumienia. Zdumienia nad tym, jak ludzie uzależniają się od drugiego człowieka i jak bardzo wpływa to na nasze życie.
Czytając historię osób, którzy będąc krzywdzonymi, poniżanymi, lekceważonymi i niedocenianymi, trzymają się kurczowo swoich "partnerów", uzasadniając to prostym stwierdzeniem, że lepiej mieć kogokolwiek niż być samemu...

Właśnie!
Nie wiem, czy już doszedłeś do wniosków, skąd taka postawa u ludzi. Zastanawiałeś się co kryje się za uporczywym trzymaniem się relacji, z której niewiele dobrego wynika poza cierpieniem, ciągłą niepewnością, poczuciem bycia osobą niekochaną? To samo stoi za poszukiwaniem wrażeń poza związkiem (masz tutaj chociażby aktualny wątek Beyondblackie). To samo powoduje, że ludzie posuwają się do strasznych rzeczy. Albo stają się obiektem manipulacji.
Wiesz, o czym mówię?

Powiem tak: to, że wiem( czy też się domyślam), nie sprawia, że przestaję się zdumiewać nad postawą takich ludzi.
Pragnienie akceptacji, bliskości, miłości, zrozumienia, bycia docenionym, kochanym czy co tam jeszcze, długo by wymieniać, nie może przesłaniać zdrowego rozsądku.

106

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Mnie przesłoniło. Ba - nadal rozum walczy z głupimi uczuciami sad
Patrząc z boku - nie potrafię się sobie nadziwić, gorzej gdy nie patrzę z boku tylko przeżywam.

107 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-20 12:54:18)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
bagienni_k napisał/a:

Powiem tak: to, że wiem( czy też się domyślam), nie sprawia, że przestaję się zdumiewać nad postawą takich ludzi.
Pragnienie akceptacji, bliskości, miłości, zrozumienia, bycia docenionym, kochanym czy co tam jeszcze, długo by wymieniać, nie może przesłaniać zdrowego rozsądku.

Moje pytanie miało na celu sprawdzenie, czy już sobie przefiltrowałeś różniaste wątki i znalazłeś wspólny mianownik dla wielu z nich :-)
Oczywiście, że wiedza nie wyeliminuje zdumienia i całego szeregu emocji, które temu towarzyszą. Co więcej może wzbudzić dodatkowe, takie jak: współczucie, chęć niesienia pomocy, co wynika właśnie ze zrozumienia. Potem już tylko szkoleni techniki dotarcia do rozum, co też wymaga wyczucia, a że w Tobie widzę mega potencjał, to pytam :-)



wrobelkarolina napisał/a:

Mnie przesłoniło. Ba - nadal rozum walczy z głupimi uczuciami sad
Patrząc z boku - nie potrafię się sobie nadziwić, gorzej gdy nie patrzę z boku tylko przeżywam.

Jesteś człowiekiem czyli istotą emocjonalną, to i emocje masz żywe. Chyba, że staniesz się emocjonalnym zombi, które wszystko przeżywa powierzchownie, bo na skutek doświadczeń zamroziło emocje - łatwiej nie czuć :-/
Ważne, żebyś wyciągała wnioski i uczyła się oddzielać ziarno od plew.

108

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
wrobelkarolina napisał/a:

Mnie przesłoniło. Ba - nadal rozum walczy z głupimi uczuciami sad
Patrząc z boku - nie potrafię się sobie nadziwić, gorzej gdy nie patrzę z boku tylko przeżywam.

To normalne ze walczy. Znam to dobrze.
Tylko warto przerobić te emocje rozumowo i wtedy może okazać się ze szukany pozytywnych emocji tam gdzie będą tylko pozorne i dostajemy je tylko częściowo a częściowo sobie dopowiadamy bo chcemy.. Zadbanie o siebie zobowiązuje do przerobienia tego w głowie bo chyba ze któraś wierzy w księcia co nas uratuje.
Wiec prawda może bolec ale czyscimy głowę dla czegoś lepszego.:) a tęsknotę za tym co niby mieliśmy traktujemy jak wskazówkę czego chcemy a nie sygnał do powrotu

109

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Każdemu przesłania.

110 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-20 22:32:11)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
MagdaLena1111 napisał/a:

Moje pytanie miało na celu sprawdzenie, czy już sobie przefiltrowałeś różniaste wątki i znalazłeś wspólny mianownik dla wielu z nich :-)
Oczywiście, że wiedza nie wyeliminuje zdumienia i całego szeregu emocji, które temu towarzyszą. Co więcej może wzbudzić dodatkowe, takie jak: współczucie, chęć niesienia pomocy, co wynika właśnie ze zrozumienia. Potem już tylko szkoleni techniki dotarcia do rozum, co też wymaga wyczucia, a że w Tobie widzę mega potencjał, to pytam :-)

Wydaje mi się, że znalazłem, jestem wręcz tego pewien smile I mimo tego, dalej się dziwię, że ludzie potrafią przeżywać takie męki smile Dotarcie do rozumu takiej osoby to dla mnie prawdziwa sztuka, choć jedni potrzebują do tego silnego kopa, takiego kubła zimnej wody, inni musza to znosić znacznie dłużej( vide kolega Beckett- ciekaw jestem co u niego?)
Czy mam potencjał? No w sumie sam nie wiem, ale miło usłyszeć coś pozytywnego smile

111

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
bagienni_k napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Moje pytanie miało na celu sprawdzenie, czy już sobie przefiltrowałeś różniaste wątki i znalazłeś wspólny mianownik dla wielu z nich :-)
Oczywiście, że wiedza nie wyeliminuje zdumienia i całego szeregu emocji, które temu towarzyszą. Co więcej może wzbudzić dodatkowe, takie jak: współczucie, chęć niesienia pomocy, co wynika właśnie ze zrozumienia. Potem już tylko szkoleni techniki dotarcia do rozum, co też wymaga wyczucia, a że w Tobie widzę mega potencjał, to pytam :-)

Wydaje mi się, że znalazłem, jestem wręcz tego pewien smile I mimo tego, dalej się dziwię, że ludzie potrafią przeżywać takie męki smile Dotarcie do rozumu takiej osoby to dla mnie prawdziwa sztuka, choć jedni potrzebują do tego silnego kopa, takiego kubła zimnej wody, inni musza to znosić znacznie dłużej( vide kolega Beckett- ciekaw jestem co u niego?)
Czy mam potencjał? No w sumie sam nie wiem, ale miło usłyszeć coś pozytywnego smile

Taaaak, jest osobna kategoria „teflonowych” ludzi. Wszystko po nich spływa.
Wątek Becketta jest jeszcze ok. Najbardziej przygnębiające są wątki dziewczyn piszących „mój facet mnie bije, poniża, lecz tak bardzo go kocham, że nie mogę od niego odejść", na co uzyskują masę cennych informacji i porad, ale i tak nie wprowadzają ich w życie i tak mniej więcej do 40-45 roku życia, bo wtedy zdarza się czasem przebudzenie.

112

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
MagdaLena1111 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Moje pytanie miało na celu sprawdzenie, czy już sobie przefiltrowałeś różniaste wątki i znalazłeś wspólny mianownik dla wielu z nich :-)
Oczywiście, że wiedza nie wyeliminuje zdumienia i całego szeregu emocji, które temu towarzyszą. Co więcej może wzbudzić dodatkowe, takie jak: współczucie, chęć niesienia pomocy, co wynika właśnie ze zrozumienia. Potem już tylko szkoleni techniki dotarcia do rozum, co też wymaga wyczucia, a że w Tobie widzę mega potencjał, to pytam :-)

Wydaje mi się, że znalazłem, jestem wręcz tego pewien smile I mimo tego, dalej się dziwię, że ludzie potrafią przeżywać takie męki smile Dotarcie do rozumu takiej osoby to dla mnie prawdziwa sztuka, choć jedni potrzebują do tego silnego kopa, takiego kubła zimnej wody, inni musza to znosić znacznie dłużej( vide kolega Beckett- ciekaw jestem co u niego?)
Czy mam potencjał? No w sumie sam nie wiem, ale miło usłyszeć coś pozytywnego smile

Taaaak, jest osobna kategoria „teflonowych” ludzi. Wszystko po nich spływa.
Wątek Becketta jest jeszcze ok. Najbardziej przygnębiające są wątki dziewczyn piszących „mój facet mnie bije, poniża, lecz tak bardzo go kocham, że nie mogę od niego odejść", na co uzyskują masę cennych informacji i porad, ale i tak nie wprowadzają ich w życie i tak mniej więcej do 40-45 roku życia, bo wtedy zdarza się czasem przebudzenie.

Też się zastanawiam nad tym, jak to może działać. Teoretycznie wiem, ale w ogóle nie umiem się w to wczuć.
Raz trafił mi się toksyk - który nie był przemocowcem - i ta relacja nauczyła mnie na tyle dużo, że wiem, że nigdy więcej takich osób w życiu i skutecznie takich facetów, w kontekście związkowym, omijam. Kiedy widziałam już wyraźnie, że moje początkowe oceny okazały się chybione, zerwałam z nim i nigdy mi nie przychodziło do głowy, żeby wracać.. . A trwanie w związku, w którym jest przemoc, to coś już zupełnie nie do pojęcia. Bardzo przygnębiające, że tyle osób tak żyje.

113 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-20 23:34:46)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
niepodobna napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Wydaje mi się, że znalazłem, jestem wręcz tego pewien smile I mimo tego, dalej się dziwię, że ludzie potrafią przeżywać takie męki smile Dotarcie do rozumu takiej osoby to dla mnie prawdziwa sztuka, choć jedni potrzebują do tego silnego kopa, takiego kubła zimnej wody, inni musza to znosić znacznie dłużej( vide kolega Beckett- ciekaw jestem co u niego?)
Czy mam potencjał? No w sumie sam nie wiem, ale miło usłyszeć coś pozytywnego smile

Taaaak, jest osobna kategoria „teflonowych” ludzi. Wszystko po nich spływa.
Wątek Becketta jest jeszcze ok. Najbardziej przygnębiające są wątki dziewczyn piszących „mój facet mnie bije, poniża, lecz tak bardzo go kocham, że nie mogę od niego odejść", na co uzyskują masę cennych informacji i porad, ale i tak nie wprowadzają ich w życie i tak mniej więcej do 40-45 roku życia, bo wtedy zdarza się czasem przebudzenie.

Też się zastanawiam nad tym, jak to może działać. Teoretycznie wiem, ale w ogóle nie umiem się w to wczuć.
Raz trafił mi się toksyk - który nie był przemocowcem - i ta relacja nauczyła mnie na tyle dużo, że wiem, że nigdy więcej takich osób w życiu i skutecznie takich facetów, w kontekście związkowym, omijam. Kiedy widziałam już wyraźnie, że moje początkowe oceny okazały się chybione, zerwałam z nim i nigdy mi nie przychodziło do głowy, żeby wracać.. . A trwanie w związku, w którym jest przemoc, to coś już zupełnie nie do pojęcia. Bardzo przygnębiające, że tyle osób tak żyje.

Właśnie. Związki toksyczne są męczące, skomplikowane i nie jest łatwo się znich wyplątać. Ale jak ktoś, za przeproszeniem, leje kogoś w pysk, to naturalnym odruchem jest albo ucieczka albo oddanie ciosu. Na pewno nie nadstawianie drugiego policzka i znoszenia tego w cierpieniu, w imię jakiejś chorej idei, typu: " Przecież sama sobie nie poradzę..?" "Gdzie ja pracę znajdę" czy coś podobnego..

114

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
bagienni_k napisał/a:
niepodobna napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Taaaak, jest osobna kategoria „teflonowych” ludzi. Wszystko po nich spływa.
Wątek Becketta jest jeszcze ok. Najbardziej przygnębiające są wątki dziewczyn piszących „mój facet mnie bije, poniża, lecz tak bardzo go kocham, że nie mogę od niego odejść", na co uzyskują masę cennych informacji i porad, ale i tak nie wprowadzają ich w życie i tak mniej więcej do 40-45 roku życia, bo wtedy zdarza się czasem przebudzenie.

Też się zastanawiam nad tym, jak to może działać. Teoretycznie wiem, ale w ogóle nie umiem się w to wczuć.
Raz trafił mi się toksyk - który nie był przemocowcem - i ta relacja nauczyła mnie na tyle dużo, że wiem, że nigdy więcej takich osób w życiu i skutecznie takich facetów, w kontekście związkowym, omijam. Kiedy widziałam już wyraźnie, że moje początkowe oceny okazały się chybione, zerwałam z nim i nigdy mi nie przychodziło do głowy, żeby wracać.. . A trwanie w związku, w którym jest przemoc, to coś już zupełnie nie do pojęcia. Bardzo przygnębiające, że tyle osób tak żyje.

Właśnie. Związki toksyczne są męczące, skomplikowane i nie łatwo się znich wyplątać. Ale jak ktoś, za przeproszeniem, leje kogoś w pysk, to naturalnym odruchem jest albo ucieczka albo oddanie ciosu. Na pewno nie nadstawianie drugiego policzka i znoszenia tego w cierpieniu, w imię jakiejś chorej idei, typu: " Przecież sama sobie nie poradzę..?" "Gdzie ja pracę znajdę" czy coś podobnego..


Nie jest łatwo się wyplątać, bo to dobre, co nas przyciągnęło na początku, ciągle żyje w głowie, Długo się odbudowuje wyidealizowany obrazek. A toksycy są manipulantami, którzy swoją winę potrafią przedstawić jako własną krzywdę.
Przemoc to jednak ciężki kaliber winy... Trudno mi sobie wyobrazić stan psychiczny osoby, która nie chce odejść od przemocowca. A na forum pojawił się kolejny taki wątek.

115

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Strasznie duzo tu przemyśleń i rozkmin. Nie podołałem przeczytać, więc nawiążę do tytułu wątku i, tradycyjnie, odniosę się do własnych doświadczeń nie roszcząc sobie praw do wygłaszania prawdy absolutnej.

Każda kolejna relacja jest płytsza i mniej obraca się wokół "az śmierć nas nie rozłączy", a więc wokół wspólnoty charakterów, podobnych wartościach, planach życiowych, a więcej na wysokim libido i wyglądzie.
Mam mniejsze wymagania osobowościowe i kobiety, które jako nastolatek bym idealistycznie pożegnał (bo to nie ta jedyna) dzisiaj trzymam, bo już wiem, że tych jedynych może być kilka.

116 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-21 10:39:12)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Bułat Okudżawa napisał/a:

Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży
Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi
A ta trzecia jak tchórz w drzwiach przekręca klucz
I walizkę ma spakowaną już.

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Kochałam w swoim życiu 2 razy, albo inaczej, kochałam raz a teraz drugi.
Dwa związki - pewnie to mało, ale:

1.
15 lat związku, w tym 9 małżeństwa. Miłość "jaka się nikomu nie zdarza". Świata poza sobą nie widzieliśmy - ja na początku, on na końcu.
Wielkie emocje, adrenalina, romantyzm, wszystkie możliwe pierwsze razy, uczucie tak mocne, że zaczęło być niebezpieczne. Powolne osaczanie, zamykanie na świat, bo liczymy się tylko "my". Od początku było toksycznie, ale ta adrenalina dodawała skrzydeł, umacniała nas w przekonaniu o naszej miłości. Większość pukała się w głowę, nieliczni próbowali mnie obudzić z tej "mojej wizji miłości". Bo dla mnie jego zazdrość, zaborczość i kontrola była na porządku dziennym i wydawała mi się objawem jego bezgranicznej miłości. Zanim wzięliśmy ślub, rzucał mnie kilkakrotnie bez powodów, ja umierałam, błagałam, bo kochałam...
Decyzja o ślubie zapadła po kolejnym powrocie po rozstaniu...
To było już uzależnienie. Resztę niektórzy z Was znają.
Ale podsumowując, były motyle, umieranie z miłości  i adrenalina, ale nie było wspólnych pasji i partnerstwa.

2. Mija 3 rok mojego drugiego w życiu związku.
Miłość inna, dojrzała, ja po przejściach, on z przeszłością. Moje małżeństwo wyssało ze mnie wszystkie "górnolotne" uczucia. Postawiłam granice, bariery, schowałam się do skorupy. Kiedy wcześniej stawałam na rzęsach by udowadniać swoją miłość, teraz boję się tego robić. Bo to już było, już to robiłam i źle na tym wyszłam...
Moja przeszłość, moje małżeństwo zniszczyło mnie, moje uczucia, i nadal mają wpływ na moją teraźniejszość. Postanowiłam wrócić na terapię, bo znów sobie z tym nie radzę.
Ale kocham go. Kocham go inaczej, dojrzalej. Jesteśmy partnerami, podzielamy pasję, uwielbiamy spędzać razem czas. Brakuje tylko więcej romantyzmu, przed którym się bronię. Wszystkie "tanie" chwyty mnie drażnią, powodują hejt, te rzyganie tęczą jest dla mnie fałszywe. Tego nauczyło mnie moje małżeństwo i wiem, że ranię tym tego drugiego człowieka.
Ale tu wiem, że naprawdę kocham i jestem kochana. Porównując ten związek z wcześniejszym, jestem spokojna i szczęśliwa. Żałuję, że nie poznaliśmy się wcześniej.

Podsumowując, każdy kolejny związek jest inny. Miłość jest inna, oczekiwania i priorytety się zmieniają z wiekiem. My się zmieniamy.

118

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Hej Owieczko, dzięki za Twój post :-)
Wiesz, że znam Twoją historię rozsianą w różnych wątkach i bardzo cenię Twoje przemyślenia i rady, bo wiem, że dużo wysiłku włożyłaś w to, żeby być tu, gdzie dziś jesteś. Jednak smutno mi się zrobiło po przeczytaniu Twojego posta, bo jest w nim jakaś rezygnacja oprócz refleksji. I nie chodzi mi o utratę złudzeń  idealistycznej wizji miłości. Mam na myśli pewien dystans i nie wiem może brak spontaniczności, brak odwagi, brak nadziei, że można czerpać pełnymi garściami.
Po prostu smutno mi się zrobiło. Przytulam:

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Magdalena dziękuję smile

Mi samej jest z tym strasznie źle i smutno, dlatego zdecydowałam się na powrót do terapeuty. Widocznie, te 3 lata temu zbyt wcześnie zakończyłam terapię, nie przepracowałam traum, myślałam że wszystko zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sad
Chcę zmian, chcę się cieszyć, brać garściami i dawać, ale coś mnie blokuje. Jakiś wewnętrzny strach, lęk, że się nie uda. Że moje szczęście zostanie wykorzystane przez mojego ex, który cały czas jest w moim życiu, punktuje i ciąga po sądach. Żyję w ciągłym stresie, a to nie pomaga.

Mam wsparcie w moim Partnerze, ale wiem, że moje nastawienie go rani. Zrobiłam przy nim już milowe kroki, odkryłam w sobie tyle mocy, doświadczyłam rzeczy, o których mogłam wcześniej marzyć smile Tylko te blokady przed okazywaniem uczuć... Tylko to też nie jest tak, że jestem zimna ryba, tylko brak mi czasem empatii. Nie wzruszają mnie zdjęcia ślubne na Rysach, narodziny dzieci znajomych czy śluby, wręcz przeciwnie, irytuje mnie to. Nie wiem, może jestem zazdrosna? Idę do mojego Pana Psychologa, bo samej ze sobą jest mi źle sad

120

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Koniec końców Magdalena mówimy o tym samym tylko inaczej to wszystko nazywamy .

A tak naprawdę wymagania czy oczekiwania są tylko i wyłącznie dla tych gdzie chemii nie ma lub ewentualnie po tym jak minie pierwszy haj.

Współczuję owieczka jednak pamiętaj strach ma wielkie oczy i tylko od Ciebie będzie zależeć czy zrobisz krok aby to przełamać, choć może się wydawać  że jest to trudne czasami wystarczy spróbować A jak sama nie dajesz rady to pomoc zawsze jest dostępna:)

121 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-08-21 23:35:58)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Owieczko, trzymam kciuki za to, że przebrniesz przez swoje bariery ku szczęściu swojemu i swojego partnera :-)

PS
dorias, tak, wiem :-) Bo wszyscy tak naprawdę pragniemy tego samego, mimo ze inaczej o tym mówimy i to wyrażamy.

122

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Pewnie coś uruchomiło tą niechęć teraz, albo jak wcześniej Twój partner się tak nie zachowywał- to u niego  chęć okazywania tego bardziej.
I nie wiem, czy o romantyczne gesty chodzi, czy o okazywanie bliskości.

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Ela210 napisał/a:

Pewnie coś uruchomiło tą niechęć teraz, albo jak wcześniej Twój partner się tak nie zachowywał- to u niego  chęć okazywania tego bardziej.
I nie wiem, czy o romantyczne gesty chodzi, czy o okazywanie bliskości.

Nie mam problemów z okazywaniem uczuć, chodzi o czysto romantyczne gesty. Z wiekiem stały się dla mnie infantylne. Cokolwiek to by nie było.
Jak oglądam jakieś programy, w których zakochani robią sobie niespodzianki, planują ślub to aż mnie bierze na wymioty. Taka pokazówka.
Wiem z czego to wynika - sama kiedyś ( w małżeństwie, w jego późnym stadium) robiłam takie rzeczy na pokaz, by tylko zadowolić męża. Zmuszałam się i było to nieszczere, dlatego teraz każdy taki gest, każdą sytuację rozpatruje jako fałsz.
Mój Partner często powtarza, że ja już miałam wszystko i nic już nie jest mnie w stanie zaskoczyć, i jest w tym trochę prawdy. Nie wiem co by musiało się stać, by mnie zaskoczył. Podchodzę do tych rzeczy z ogromnym dystansem.
Muszę zmienić myślenie, bo dosyć że mnie to wkurza to jeszcze ranię Faceta, a to jest niesprawiedliwe.

Czuję żal, że moje małżeństwo obdarło mnie ze wszystkich uniesień, romantyzmu.
Nie wiem czy oprócz terapii mogę coś więcej zrobić.

124

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Zaakceptuj stan obecny i tyle. To normalne w sumie.

125 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2019-08-22 09:25:15)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Owieczka - To raczej norma,że w późniejszym czasie takie powiewy romantyzmu zdarzają się dużo rzadziej. Przynajmniej nie tak często jak na poczatkowych etapach, zwłaszcza kiedy ludzie są jeszcze młodzi i unoszą się metr nad ziemią smile Przynajmnniej w moim odczuciu, takie dawki uniesień musiałyby być dość ograniczone, z uwagi na to, że to trochę takie pokazowe właśnie. Może Twój facet jest bardziej romantyczny...
Osobiście z Twojego opisu wygląd, że jesteś w naprawdę udanym związku, w którym dostajesz dużo, czujesz się kochana i doceniana, to zwyczajnie masz się czym cieszyć moim zdaniem :-) Partner daje Ci wszystko czego potrzebujesz, czujesz się świetnie( jak sama wsponiałaś) więc głowa do góry! smile Powodzenia!

126 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-08-22 10:14:13)

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Nie wzruszają mnie zdjęcia ślubne na Rysach, narodziny dzieci znajomych czy śluby, wręcz przeciwnie, irytuje mnie to. Nie wiem, może jestem zazdrosna? sad

Nikogo nie chcę obrazić, więc nieczęsto się tym dzielę, ale dzisiaj, po różnych przejściach, po paru latach w małżeństwie mam takie odczucie, że te wszystkie białe suknie, wesela z pompą, strojenie kościoła, niesłychane dylematy panien młodych, czy kwiatki do welonu mają być fioletowe, czy amarantowe (czy jeszcze jakiś inny cyklamen), myślę sobie: CYRK.
Podobnie jak Tobie, Owieczko, dziecinadą mi się wydaje to afiszowanie się ze zdjęciami, ta pokazówa, jacy to my szczęśliwi jesteśmy.
Wiem, że każdy ma prawo czuć i okazywać to po swojemu, szanuję to, ale moje osobiste odczucia są właśnie takie.
Czasami zastanawiam się, czy nie stałam się zimna i cyniczna, ale... nie sądzę. Nadal jest we mnie potrzeba czułości, bliskości (mimo lęku), miłości. Tylko to ma być dla mnie, dla nas dwojga. Nie mam absolutnie potrzeby obwieszczać swojej miłości całemu światu. Miłość i romantyzm to sprawy bardzo prywatne.
Więcej romantyzmu i wartości ma dla mnie gest okrycia mnie kocem, gdy śpię, niż pęk białych róż na szczycie Giewontu i koniecznie obwieszczony na Fb wink
Aczkolwiek kwiatki dostawać uwielbiam, a najbardziej takie polne, leśne i łąkowe smile

127

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Tak jak Wy to ja miałam od zawsze . Nigdy mnie taka pokazowka nie pociagała.  I nie było to związane z żadnymi przejsciami.

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?
Piegowata'76 napisał/a:

.
Więcej romantyzmu i wartości ma dla mnie gest okrycia mnie kocem, gdy śpię, niż pęk białych róż na szczycie Giewontu i koniecznie obwieszczony na Fb wink

Dokładnie, ale jak widzę te "kwiatki na Giewoncie" to zmieniam się w hejtera numero uno big_smile

Burzowy no właśnie niby wiem, że to może być normalne, ale nie potrafię tego zaakceptować, brakuje mi w sobie romantyzmu, a jak już coś wymyślę to nie chce mi się tego zrealizować, albo mój Facet wpadnie na ten sam pomysł i już traci to na wartości big_smile

Bagienni_k Masz rację, mój Parter daje mi wszystko czego potrzebuję. Nigdy tak się nie czułam zaopiekowana, kochana, ważna jak teraz. I też jest racją, że on jest bardziej romantyczny. Wkurza go, że ja taka jestem, bo wg niego powinnam zapomnieć o wszystkim co przeżyłam, bo "to już było, a teraz jest nowe".  Tylko ja jakoś nie potrafię sad Zgadzam się, że z wiekiem te wszystkie "ulotne chwile jak motyle" nie są takie cud miód i raczej patrzę na wszystko nie tyle pragmatycznie, co racjonalnie. Może się starzeję? Ale kurcze, chciałabym znów prowadzić beztroskie życie, ale się nie da, czasu nie cofnę. Za sobą mam już pierwsze zaręczyny, ślub, ciążę i narodziny dziecka. Wszystkie najpiękniejsze w życiu chwile już były i nie da się ich powtórzyć tak, by były znów pierwsze.
Aczkolwiek, moje zaręczyny były o kant doopy, bo nie było w nich niczego romantycznego, ale ich się nie spodziewałam.

Myślę sobie, że może tak się zachowuję, bo wg mnie pewnych rzeczy już mi nie wypada?
No nic, w sobotę idę na spotkanie z psychologiem, jest o czym pogadać, bo to jedno z ogniw całego łańcucha zmartwień.

129

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Hmm... A może on Ci daje za mało emocji... Jest za dobrze? I to dlatego?

Odp: Jak to jest w kolejnych związkach?

Hmmm,... emocji to daję za nas dwoje wink Tak, lubię emocję, ale nie destruktywne. Facet nie jest pantoflarzem, ma swoje zdanie i postanowienia. Nigdy się ze mną nie patyczkował, nie litował nad moim "biednym losem", ale wspierał i dodawał mocy. Czasem mnie to nawet wkurzało, bo jak chciałam usiąść, pożalić się i popłakać nad sobą, to ciągnął mnie w górę.
Uwielbiam z nim dyskutować na każdy temat, szanujemy swoje zdania nawet jak się z nimi nie zgadzamy. Ale on chciałby trochę więcej ciepła, kiedy ja biegnę i nie mam czasu na sielankę. Inaczej też było na początku, kiedy spotykaliśmy się raz w tygodniu, a kiedy przyszła codzienność ma mi za złe, że nie jestem taka jaką byłam wtedy. Różnica jest taka, że wtedy ogarniałam sprawy w tygodniu, padałam ze zmęczenia a w weekendy odpoczywałam, teraz on dzieli ze mną tę codzienność, widzi te moje tyranie a oczekuje, że nawet w tygodniu usiądę i zatrzymam czas. No tak się nie da, albo ja nie umiem.

Byłam przyzwyczajona i uzależniona od silnych emocji, które fundował mi ex. Na początku nie umiałam sobie z tym radzić, teraz potrafię je tłumić. Nie zawsze mi to dobrze wychodzi, ale umiem rozpoznać początek ataku gonitwy urojeń i myśli i staram się je zabijać w zalążku.

Posty [ 66 do 130 z 195 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak to jest w kolejnych związkach?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024