Dzięki za odzew :-)
Winter.Kween napisał/a:Teoretycznie to zalezy od osoby. Wszystko wokolo nas postrzegamy przez wlasny obiektyw.
Fakt, każdy jest inny i inaczej filtruje świat i informacje do niego docierające :-)
Oglądałam taki eksperyment, że ludziom odtwarzano mecz koszykówki i proszono o policzenie uderzeń piłką konkretnej drużyny. W pewnym momencie na boisko wpadał człowiek w przebraniu goryla i skakał pomiędzy koszykarzam. Tylko jakuś niewielki procent uczestników badania go w ogóle zauważyło, bo tak byli sfokusowani na liczeniu ;-)
Moze byc tak, ze dla kogos kazda kolejna relacja, kazdy nowy partner jest taki sam. Nie znaczy to, ze te osoby sa identyczne, ale ktos widzi je w pewien sposob.
Trochę to brzmi jak sztuka dla sztuki ;-) Nic dziwnego, że traci się wówczas element wyjątkowości, skoro dla kogoś „baba to baba” albo „chłop to chłop”.
Oczywiscie, ze zwiazki mozna ze soba porownywac. Czy chcemy czy nie chcemy to porownujemy zwiazki i relacje. Porownywanie to cos przez to widzimy, ze cos jest lepsze, a cos gorsze. Moze to sie dziac nieswiadomie, ale jednak zyjemy w kontekscie jakims, a nie tak jakby kazde kolejne doswiadczenie bylo osobne i nie mialo zwiazku z innym podobnym.
Czesto wrecz z kazdym kolejnym zwiazkiem wnosimy ze soba bagaz z poprzedniego.
Ale co konkretnie można wartościować? Bo ogólne określenie „związki i relacje” brzmi enigmatycznie.
Ja byłam w dwóch związkach i one były nieporównywalne, co wyklucza ich wartościowanie na wymiarze dobry-zły. Bo były zupełnie inne.
Pierwszy bardzo powoli się rozwijał i zwijał w przeciwieństwie do drugiego. Co lepsze wolne tempo czy szybkie?
W pierwszym mieszkaliśmy razem, w drugim mieszkaliśmy na dwa domy, w dwóch miastach a nawet dwóch różnych państwach. Czy coś tu jest lepszego i gorszego, skoro jedno i drugie miało plusy i minusy.
Mogłabym tak jeszcze wymieniać masę różnic, ale jednak mam problem z wartościowaniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
bagienni_k napisał/a:Ile osób tyle opinii :-)
Nie da się ukryć :-)
Intuicyjnie może się wydawać, że im dłużej z kimś byliśmy, im silniejsza i bardziej dojarzała wieź nas łączyła z tym konkretnym partnerem, tym trudniej jest się otworzyć na nowe doświadczenie. Nie znajdujemy już w kolejnym parnterze tego, czego pragnęliśmy i pragniemy nadal, pomimo, że ta nowa osoba być może byłaby w stanie spełnić nasze oczekiwania. Jednak jesteśmy niejako zapatrzeni w przeszłość, spoglądamy na nową relację przez pryzmat "doskonałości" poprzedniego partnera i nie jesteśmy w stanie zbudować nowej relacji bo stale będzie czegoś brakować. Stąd być może bierzę się u wielu ludzi syndrom pierwszej miłości, którą wspomina się po czasie z dużym sentymentem.
Taki scenariusz wydaje mi się możliwy, jeśli ktoś nie zamknął w swojej głowie poprzedniej relacji i chciałby odtwarzać to, co było.
Oczywiście, jako ludzie mamy naturalny mechanizm idealizowania swojej przeszłości. Jest o tym sporo badań. Szczególnie lubi idealizować swoje dzieciństwo.
Ale co w sytuacji, gdy związek się zakończyło i formalnie, i we własnej głowie. Przecież rozstanie było czymś spowodowane (nie mówię tutaj o tragicznym końcu np. wskutek śmierci jednego z partnerów, bo znam taki przypadek), coś tam nie funkcjonowało poprawnie skoro doszło do rozejścia się dwojga.
Czy można porównywać związki? Jeśli przyjmiemy, że każda osoba wnosi coś do naszego życia i w każdym takim przypadku się czegoś uczymy, to będzie ciężko takie porównania stawiać. Z drugiej strony, jeśli szukamy u drugiej osoby pewnych specyficznych cech czy wartości, które są dla nas ważne, mając konkretne oczekiwania i potrzeby w życiu, to zapewne, patrząc wstecz, można dokonywać takich porównań. Możemy ocenić wtedy, która relacja i w jakim stopniu spełniła takie oczekiwania. Wydaje mi się, że jeśli nie spotykają nas w związku żadne większe lub mniejsze przykrości, to żyjąc z daną osobą, nabieramy pewnego doświadczenia życiowego i każda taka relacja może wzbogacać nasze życie.
Super! Otóż to!
Przy założeniu, że SZUKAMY w drugiej stronie czegoś tam, to rzeczywiście wtedy porównujemy w jakim stopniu dana osoba spełnia wymagania, kryteria i oczekiwania. Bo jak jesteś na daną osobę otwarty i właściwie ze zdumieniem odkrywasz w niej coś nowego i inspirującego, obserwujesz i poznajesz zamiast odhaczać zgodność z wymaganiami, to nie ma miejsca na porównania a tym bardziej na wartościowanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To Twoje osobiste doświadczenie? W ilu związkach byłeś? Możesz podać jakiś konkret, przykład, jak doszedłeś do swoich wniosków?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Misinx napisał/a:Pewnie każdym kolejnym związku można znaleźć podobieństwa, ale zawsze są też różnice. Podobieństwa wynikają z tego, że każdy z nas ma jakieś preferencje względem drugiej osoby, cechy, które szuka i to się niewiele zmienia w ciągu życia. Dlatego ciągnie nas i podobają nam się osoby, które mają pewne cechy wspólne. Ale oczywiście nie są takie same i z tego wynikają różnice. Sami też z wiekiem ewoluujemy. Nasze zmiany wewnątrz nas mają wpływ na to, czego oczekujemy od drugiej osoby. Im większa wewnętrzna zmiana tym radykalnie mogą się zmieniać nasze związki. To jest temat rzeka...
Popłyńmy :-)
Z tego, co piszesz, to niekoniecznie kolejne związki mogą się zmieniać, ale zmieniać się i ewoluować może się ten sam związek wraz z rozwojem partnerów, etapu ich życia, życiowych ról, które podejmują. To jest mi bliskie myślenie.
Ale wiadomo, że czasami, jedno z partnerów idzie do przodu, drugie nie chce nic zmieniać i dotychczasowy „układ” się rozpada, bo zaczyna brakować kompatybilności. Coś takiego przerobiłam :-(
Czemu to Ci zaprząta głowę ?
Ktoś mi coś takiego powiedział.
Smutno mi się zrobiło, bo zabrzmiało to tak, jakbym w wieku 27 lat już wszystko, co dotyczy związków przeżyła i nie czeka mnie już nic nowego.
Powiedzmy, że ten wątek to „sprawdzam” :-)