Umrę w samotności - chyba z wyboru;p - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 197 ]

131 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2019-07-17 09:52:31)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
fuorviatos napisał/a:

No i co z tego, że Pani jest atrakcyjna? Mojego zainteresowania nie wzbudziłaby na pewno.
Zainteresowania, pasje, wygląd to jedno, postawa i nastawienie to drugie.
Już dawno zrozumiałem, że rzadko kiedy jedno z drugim idzie w parze.
Mnie Pani już dawno odrzuciłaby swoją krótkowzrocznością, dystansem i brakiem otwartości.
Taki obraz jej mi się maluje, więc niech sobie będzie nawet i Cindy Crawford.
A zresztą co ja tu się rozpisuje, skoro Pani przyszła zbierać "achy" i "głaski" a nie poważnie się nad sobą zastanawiać smile

@Mordimer - A skąd wiesz, że Pani taka atrakcyjna? Opisać kwieciście to można nawet i gruszki na wierzbie wink

Bo wiem jak wygląda. Kwestia mentalności to już inna para kaloszy. Temat rzeka. A tak na marginesie to cieszę się, że jestem mężczyzną i nie muszę być hipergamiczny. wink

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Tak - czytałem Twoją odpowiedź dopiero po napisaniu swojej. Ja cię nie oceniam w sensie personalnym, bo Cię nie znam.
Obraz jaki maluje mi się głowie kiedy czytam Twoje wypowiedzi - To nie jest ocena Ciebie jako osoby, tylko Twojego podejścia do mężczyzn a więc głównej składowej tego wątku.
Twoje reakcje na komplementy/krytykę świadczą o przesadnym podejściu do siebie samej. Odnoszę wrażenie, że lubisz jak ktoś jest dla Ciebie miły, szczery niekoniecznie.

Wracając do tematu.

W sensie czy jeśli spotkałbyś się raz z kobietą, która nie poczuła, że nadajecie na tych samych falach, wolałbyś, żeby jednak spotkała się z Tobą jeszcze kilka razy, dla pewności, czy żeby od razu Ci powiedziała, na czym stoisz? Jeśli swoim męskim okiem oceniasz, że ta szansa jednak się należy, to przemyślę i prawdopodobnie zmienię swoje postępowanie.

Spotkałem się z wieloma kobietami i w 80% przypadków nigdy nie wiedziałem czy wspólne fale są bo jedno spotkanie to na takie wnioski za mało.
Pozostałe 20% to były Kobiety z które odrzucały mnie albo wyglądem albo brakiem dystansu ( lubię antagonizować) albo jakimiś innymi cechami których dziś już nie pamiętam. Czytaj: drugiego razu nie było.
W jaki sposób ty oceniasz czy ktoś się dla Ciebie nadaje czy nie? Nie da się takich rzeczy stwierdzić po pierwszym spotkaniu no chyba, że masz listę podstępnych pytań które zgrabnie przemycasz w rozmowie, wyłuskując odpowiedzi żeby stwierdzić czy ktoś nadaje się na Twojego rycerza..

133 Ostatnio edytowany przez Whitetree (2019-07-17 10:26:17)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
fuorviatos napisał/a:

Tak - czytałem Twoją odpowiedź dopiero po napisaniu swojej. Ja cię nie oceniam w sensie personalnym, bo Cię nie znam.
Obraz jaki maluje mi się głowie kiedy czytam Twoje wypowiedzi - To nie jest ocena Ciebie jako osoby, tylko Twojego podejścia do mężczyzn a więc głównej składowej tego wątku.
Twoje reakcje na komplementy/krytykę świadczą o przesadnym podejściu do siebie samej. Odnoszę wrażenie, że lubisz jak ktoś jest dla Ciebie miły, szczery niekoniecznie.

Teraz Twoja wypowiedź jest w zupełnie innym tonie. Kiedy ktoś mi zarzuca, że źle traktuję ludzi nie znając mnie i nie mając na to argumentów, to nie dziw się, że z automatu się jeżę;p

fuorviatos napisał/a:

Wracając do tematu.

W sensie czy jeśli spotkałbyś się raz z kobietą, która nie poczuła, że nadajecie na tych samych falach, wolałbyś, żeby jednak spotkała się z Tobą jeszcze kilka razy, dla pewności, czy żeby od razu Ci powiedziała, na czym stoisz? Jeśli swoim męskim okiem oceniasz, że ta szansa jednak się należy, to przemyślę i prawdopodobnie zmienię swoje postępowanie.

Spotkałem się z wieloma kobietami i w 80% przypadków nigdy nie wiedziałem czy wspólne fale są bo jedno spotkanie to na takie wnioski za mało.
Pozostałe 20% to były Kobiety z które odrzucały mnie albo wyglądem albo brakiem dystansu ( lubię antagonizować) albo jakimiś innymi cechami których dziś już nie pamiętam. Czytaj: drugiego razu nie było.
W jaki sposób ty oceniasz czy ktoś się dla Ciebie nadaje czy nie? Nie da się takich rzeczy stwierdzić po pierwszym spotkaniu no chyba, że masz listę podstępnych pytań które zgrabnie przemycasz w rozmowie, wyłuskując odpowiedzi żeby stwierdzić czy ktoś nadaje się na Twojego rycerza..

Myślę, że u mnie, wykluczając wygląd, to było bardzo podobnie, tylko w odwrotnych proporcjach, albo może 30% do 70%.

Edit: Poza tym sam widzisz - ja Cię odrzuciłam dystansem a część z tych 20% jego brakiem. To wszystko jest bardzo niewymierne, nie da się określić wszystkiego tak jednoznacznie.

134 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-07-17 10:44:48)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Teraz Twoja wypowiedź jest w zupełnie innym tonie. Kiedy ktoś mi zarzuca, że źle traktuję ludzi nie znając mnie i nie mając na to argumentów, to nie dziw się, że z automatu się jeżę;p

Trochę luzu. Po pierwsze. Skąd pewność, że Panowie czują się z Tobą tak dobrze? Nie możesz tego wiedzieć skoro sama nie komunikujesz im jasno jak Ty się z nimi czujesz.

Pomyśl na tak zwany chłopski rozum: czy ktoś chciałby kontynuować znajomość z osobą, która jest, jak napisałeś - księżniczkowata, roszczeniowa i tak dalej? Wątpię. Raczej oceniliby mnie negatywnie tak jak Ty i nie zapraszali na kolejne spotkania.

Nietrafiony argument. Ja napewno nie, ale założe się że 90% facetów już tak.
Niektórym naprawdę niewiele przeszkadza. Nawet Mordimer napisał, że Twoja atrakcyjność daje Ci przyzwolenie na stawianie wyśrobowanych wymagań; spotkałem się już z podobnymi opiniami.
Dla mnie to głupota. Wiadomo, że coś musi mi się podobać, ale byłem z tak różnymi dziewczynami, że naprawdę trudno o jeden konkretny typ urody.
Raczej każda z nich czymś mnie urzekała i potrafiła zainteresować.
A najzabawniejsze jest to, że to częściej od płci przeciwnej słyszę jakie Kobiety z wyglądu mi się podobają - wróżki wink

Myślę, że u mnie, wykluczając wygląd, to było bardzo podobnie, tylko w odwrotnych proporcjach, albo może 30% do 70%.

Nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie.

W jaki sposób ty oceniasz czy ktoś się dla Ciebie nadaje czy nie? Nie da się takich rzeczy stwierdzić po pierwszym spotkaniu no chyba, że masz listę podstępnych pytań które zgrabnie przemycasz w rozmowie, wyłuskując odpowiedzi żeby stwierdzić czy ktoś nadaje się na Twojego rycerza .

Czym w ogóle dla Ciebie jest chemia? Jak to określasz?

Edit: Poza tym sam widzisz - ja Cię odrzuciłam dystansem a część z tych 20% jego brakiem. To wszystko jest bardzo niewymierne, nie da się określić wszystkiego tak jednoznacznie.

Nadinterpretacja. Twój "dystans" odbieram jako skłonność do odrzucania facetów z automatu.
Nigdzie nie napisałem, że przeszkadza mi To że lubisz docinki. Być może w luźnej rozmowie to byłoby nawet na plus, kto wie.
Ciężko mi jednak wyobrazić sobie luźną rozmowę, z kimś kto ma takie wymagania. Posiadam inteligencje emocjonalną i czuje takie rzeczy bardzo szybko.
Zakładam, że faceci z którymi się spotkałaś, też jakiś tam radar mieli i wstępnie Cię ocenili.
Dlatego pytałem o to jak zazwyczaj rozmawiasz i jakie rzeczy w rozmowie wpływają na Twoje zainteresowanie/wycofanie.

135 Ostatnio edytowany przez Whitetree (2019-07-17 10:56:54)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
fuorviatos napisał/a:

Trochę luzu. Po pierwsze. Skąd pewność, że Panowie czują się z Tobą tak dobrze? Nie możesz tego wiedzieć skoro sama nie komunikujesz im jasno jak Ty się z nimi czujesz.

Masz rację, nie wiem, jak się czują, ale wiem jak ich traktuję. Nikogo nie traktuję z góry, nie mam do tego podstaw, nie czuję się od nikogo lepsza, do wszystkich odnoszę się z szacunkiem. Jeśli jednak widzę zbyt wiele różnic, które w moim przekonaniu utrudnią nam komunikację, to odpuszczam.


fuorviatos napisał/a:

Pomyśl na tak zwany chłopski rozum: czy ktoś chciałby kontynuować znajomość z osobą, która jest, jak napisałeś - księżniczkowata, roszczeniowa i tak dalej? Wątpię. Raczej oceniliby mnie negatywnie tak jak Ty i nie zapraszali na kolejne spotkania.

Nietrafiony argument. Ja napewno nie, ale założe się że 90% facetów już tak.
Niektórym naprawdę niewiele przeszkadza. Nawet Mordimer napisał, że Twoja atrakcyjność daje Ci przyzwolenie na stawianie wymagań - spotkałem się już z podobnymi opiniami.

Atrakcyjność też jest niewymierna i według mnie nie kończy się na fizyczności. Znam mnóstwo fizycznie bardzo atrakcyjnych panów, ale w środku jest dosyć pusto i to w mojej ocenie wpływa znacząco na ich ogólną atrakcyjność. Mówię poważnie, nie podobają mi się ładni, puści panowie.


fuorviatos napisał/a:

Dla mnie to głupota. Wiadomo, że coś musi mi się podobać, ale byłem z tak różnymi dziewczynami, że naprawdę trudno o jeden konkretny typ urody.
Raczej każda z nich czymś mnie urzekała i potrafiła zainteresować.
A najzabawniejsze jest to, że to częściej od płci przeciwnej słyszę jakie Kobiety z wyglądu mi się podobają - wróżki wink

Zgadzam się, u mnie jest bardzo podobnie, o czym napisałam już wyżej. Nie szukam konkretnego typu urody, nigdzie tak nie napisałam a każdy z moich byłych partnerów wyglądał zupełnie inaczej, od blondyna, przez bruneta, po łysego i dla mnie każdy z nich był najpiękniejszy i wyjątkowy, żadnego bym nie chciała fizycznie zmienić.

fuorviatos napisał/a:

Myślę, że u mnie, wykluczając wygląd, to było bardzo podobnie, tylko w odwrotnych proporcjach, albo może 30% do 70%.

Nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie.

W jaki sposób ty oceniasz czy ktoś się dla Ciebie nadaje czy nie? Nie da się takich rzeczy stwierdzić po pierwszym spotkaniu no chyba, że masz listę podstępnych pytań które zgrabnie przemycasz w rozmowie, wyłuskując odpowiedzi żeby stwierdzić czy ktoś nadaje się na Twojego rycerza .

Czym wogóle dla Ciebie jest chemia? Jak to określasz?

U mnie chemia rodzi się właśnie, gdy znajduję w mężczyźnie wrażliwość, lub gdy mnie zaskoczy swoim punktem widzenia. Albo gdy zaczniemy rozmawiać i nagle okazuje się, że jest już zbyt późno a my wcale nie mamy ochoty kończyć. Gdy mamy dla siebie "atrakcyjne głowy" i interesują nas wzajemnie nasze poglądy i zainteresowania. Albo gdy spotykamy się w jakimś wspólnym, duchowym miejscu. I kiedy jest ta ciekawość co jest w środku, jak z cukierkiem w sreberku. I kiedy dotyk zaczyna elektryzować, i kiedy spojrzenia nabierają nowych znaczeń. Naprawdę ciężko jest mi powiedzieć coś konkretniejszego, bo to nigdy nie wygląda identycznie, bo każdy jest inny, nie ma dwóch takich samych osób i nie ma dwóch takich samych "chemii";p

136

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Po co tak naprawdę założyłaś ten wątek? Pytam serio i bez złośliwości. Chciałaś wiedzieć,czy za dużo wymagasz i czy zmienić nastawienie, a gdy ludzie pisali,żebyś to zrobiła,to od razu to negowałaś. Ja Ci napiszę tak,Ty nie zmienisz swojego nastawienia w tej kwestii,zawsze będziesz miała te swoje kryteria i będziesz się tego trzymać. I tyle. Chociaż przykład tego chłopaka pokazuje,że wcale te kryteria nie muszą być spełnione,a chodzi przede wszystkim o to,by mężczyzna Ci się podobał,by Cię do niego ciągnęło. To nie chodzi o to,że odepchnęło Cię od niego pytanie o pocałunek. Gdyby naprawdę Ci się podobał,to takie pytanie nie zrobiłby na Tobie wrażenia,bo czekałabyś na ten pierwszy pocałunek. Ogólnie ta cała  Twoja lista bardziej kojarzy mi się z tym,że chociaż masz wytłumaczenie,że któregoś z nich nie chcesz, bo w czymś tam nie pasuje. Jak naprawdę mężczyzna Ciebie zauroczy,zainteresuje,to lista pójdzie na boczny tor. Po prostu nie spotkałaś jeszcze kogoś takiego. To jest Twoje życie i sama najlepiej wiesz,czego i kogo potrzebujesz do szczęścia. Powodzenia Ci życzę.

137 Ostatnio edytowany przez Whitetree (2019-07-17 11:36:55)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Kamcia132 napisał/a:

Po co tak naprawdę założyłaś ten wątek? Pytam serio i bez złośliwości. Chciałaś wiedzieć,czy za dużo wymagasz i czy zmienić nastawienie, a gdy ludzie pisali,żebyś to zrobiła,to od razu to negowałaś. Ja Ci napiszę tak,Ty nie zmienisz swojego nastawienia w tej kwestii,zawsze będziesz miała te swoje kryteria i będziesz się tego trzymać. I tyle. Chociaż przykład tego chłopaka pokazuje,że wcale te kryteria nie muszą być spełnione,a chodzi przede wszystkim o to,by mężczyzna Ci się podobał,by Cię do niego ciągnęło. To nie chodzi o to,że odepchnęło Cię od niego pytanie o pocałunek. Gdyby naprawdę Ci się podobał,to takie pytanie nie zrobiłby na Tobie wrażenia,bo czekałabyś na ten pierwszy pocałunek. Ogólnie ta cała  Twoja lista bardziej kojarzy mi się z tym,że chociaż masz wytłumaczenie,że któregoś z nich nie chcesz, bo w czymś tam nie pasuje. Jak naprawdę mężczyzna Ciebie zauroczy,zainteresuje,to lista pójdzie na boczny tor. Po prostu nie spotkałaś jeszcze kogoś takiego. To jest Twoje życie i sama najlepiej wiesz,czego i kogo potrzebujesz do szczęścia. Powodzenia Ci życzę.

Dziękuję:)
Kiedy ludzie pisali, żeby zmienić nastawienie, zapytałam co konkretnie zmienić i w którym miejscu przesadzam. Wyjaśniłam też skąd takie a nie inne moje pomysły. Szkoda, ze zostało to odebrane jako negowanie.
A wątek założyłam również po to, żeby sobie z Wami pogadać:)

Aha i owszem - to, że nie ciągnie mnie do tego chłopaka i że mimo jego wartości lepiej odpuścić, też dostałam na forum. Nawet już podziękowałam za cenną radę i z niej skorzystałam.

138

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Ech...dalej widzę, że zamiast zastanowić się dlaczego wzbudzasz u ludzi negatywne odczucia, to przyjęłaś postawę obronną.
Tak, my wszyscy się mylimy :-D

139 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-07-17 11:54:30)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Jak naprawdę mężczyzna Ciebie zauroczy,zainteresuje,to lista pójdzie na boczny tor

Oby, oby. Wcale nie jestem co do tego przekonany smile
Dla mnie to są bzdetnę ogólniki z bajek dla dzieci "rozstaliście się bo to nie ten/ta", "jak przyjdzie ten moment to będziesz wiedział/a".
I co? Nagle dostaniesz strzałą amora i cała ta piramida wartości  i wymagań którą nabyłaś z wiekiem runie jak domek z kart?
Nie wydaje mi się. Stawiam raczej na to, iż wymagania będą rosły przez jakieś kolejne 3-5 lat a jak pojawią się pierwsze zmarszczki i cellulit to oczytana Pani, zejdzie z tronu bo konkurencja zacznie deptać po piętach smile. No, ale co ja tam wiem - jestem tylko facetem wink

MagdaLena1111 napisał/a:

Ech...dalej widzę, że zamiast zastanowić się dlaczego wzbudzasz u ludzi negatywne odczucia, to przyjęłaś postawę obronną.
Tak, my wszyscy się mylimy :-D

Tak, bo Pani szuka tutaj potwierdzenia, że jej podejście jest słuszne.
Widać to po tym jak szybko prześlizguje się po niewygodnych dla siebie kwestiach smile.
Standard na tym forum - zamiast zastanowić się nad sobą, stworze historię to trochę zainteresowania i poklasku smile.
A jak ktoś przedstawi inni punkt widzenia, to się zjeżę i ofuknę.

Otóż Droga Autorko. Jeśli tak Ci dobrze w życiu ze swoimi wymaganiami to się ich trzymaj.
A jak Cię uwiera to się nastaw na dyskusje a nie komplementy.
Za 10 lat możesz tu napisać jak poszło wink.

140

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Ja bym wyglądu w to nie mieszała. No nieważne.

Próbowałam wczoraj już zamknąć wątek, bo dostałam już od Was wszystko i jeszcze więcej, ale się wkręciłam w odpisywanie. Muszę poćwiczyć silną wolę;p

141

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Whitetree napisał/a:

Ja bym wyglądu w to nie mieszała. No nieważne.

Próbowałam wczoraj już zamknąć wątek, bo dostałam już od Was wszystko i jeszcze więcej, ale się wkręciłam w odpisywanie. Muszę poćwiczyć silną wolę;p

Napiszę Ci o swoich odczuciach i spostrzeżeniach, a Ty zrób z tym, co zechcesz.

Nie, tu nie chodzi o silną wolę, ale o brak umiejętności przyjęcia krytyki w sposób konstruktywny (w przeciwieństwie do krytyki konstruktywnej), wskazuje to na egocentryzm i potrzebę trzymania pewnego wizerunku siebie, bardzo kruchego, który łatwo zburzyć, więc się bronisz i nie potrafisz przestać. Odpuść. To jest anonimowe forum, nikt Cię nie chce skrzywdzić, prowokacja też ma swój cel, żeby przebić się przez obrony ;-). Posłuchaj co inni Ci mówią i zastanów się, co to może oznaczać. Zawsze mona dopytać, co ktoś ma na myśli, nie nadinterpretuj. Zamiast obron, włącz autorefleksję.

Co do zarzutów, że Cię nie znamy i wyciągamy pochopne wnioski, to przecież wnioskowanie o niedostępnych bezpośredniej obserwacji Twoich cechach, czy stanach wewnętrznych, albo typowych zachowaniach (zjawiskach), odbywa się na podstawie obserwowalnych ich przejawów, więc wskaźnikiem dla zjawiska (A) nazywamy tylko takie obserwowane zjawiska (B), których zaobserwowanie umożliwia stwierdzenie obecności zjawiska pierwszego (A), z prawdopodobieństwem co najmniej wyższym od przeciętnego. Większość wskaźników ma głównie charakter probabilistyczny. U Ciebie pewne reakcje powtarzają się, co już daje pewną wskazówkę.

142

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Ło matko! Jaka analiza, jakie komplikowanie odwiecznego dylematu panny na wydaniu!

Czekać na księcia z bajki czy łapać w miarę nadającego się do życia i do reprodukcji?

Jako seniorka z bagażem własnych doświadczeń i wypadków małżeńskich i miłosnych - gdybyś była moją córką - radziłabym ci: spróbuj z tym posiadaczem cech spełniających Twoje kryteria, ale pod warunkiem, że jego dotyk, smak i brzmienie głosu nie budzą twojego wstrętu.

Moja recepta na sukces związku jest taka: jeśli rozum i zmysły reagują pozytywnie, to uczucie  narodzi się w trakcie. Najgorsza kombinacja to uczucie + zaspokojone zmysły przy braku rozsądku, który jest w takich sytuacjach wyłączony. Płomienna miłość i zgliszcza. Uczucie + rozsądek (rozum) czasami wystarcza, bo mądry człowiek nie przywiązuje wagi do powłoki cielesnej. No, ale jeśli zmysły odrzucają (np. nieznośny zapach potu, denerwujący głos, dotyk mokrych łap - bbbrrr), to nie ma co próbować.

Jeśli czekasz, że spotkasz faceta, który spełnia Twoje rozumowe kryteria, zaspokoi zmysły (chemia) i jeszcze wzbudzi wielkie uczucie (idealizowane oczywiście), to zostaniesz starą panną jak moje 2 koleżanki, które sobie stworzyły podobne bariery.

143 Ostatnio edytowany przez fuorviatos (2019-07-17 13:38:44)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Moja recepta na sukces związku jest taka: jeśli rozum i zmysły reagują pozytywnie, to uczucie  narodzi się w trakcie

No widzisz Niezwykła to bardzo dojrzałe słowa. Z tym, że dla każdego ( w tym autorki) uczucie musi przybrać pewien kształt by tym "uczuciem" się stało i nie ma w tym nic dziwnego.
Jednak autorka wątku jeszcze tkwi w przekonaniu, że pozna kogoś kto ją zelektryzuje i wzbudzi silne emocje bo ten "książe" gdzieś tam być musi.
Z celowej wygody pomija fakt, że może to w niej jest coś co sprawia, iż mężczyźni reagują w sposób nie wpasowujący się w jej wymagania.
Bardzo podoba mi się stwierdzenie, że dla dobrego związku potrzeba umiejętności "obracania kamery". Czyli nie patrzysz jedynie na to czy coś Ci odpowiada, ale odwracasz "kamerę" i próbujesz spojrzeć z tej drugiej strony; bo to Twoja akcja, wzbudza pewną reakcje. Jeśli nie ma tej umiejętności, wchodzimy  w egocentryzm. Czyli myślenie tylko o sobie i własnych potrzebach.

Autorka nie odpowiedziała do tej pory w jaki sposób prowadzi rozmowę i co konkretnie sprawia, iż czuje się dobrze przy danym mężczyźnie na pierwszym spotkaniu.
Czysto hipotetycznie. Jeśli w rozmowie zadaje mnóstwo pytań, chcąc wyłuskać jak najwięcej informacji, to ja (akurat ja) bym wiał.
Wolę jak rozmowa toczy się swoim torem, jest luz i brak napięcia. Gdybym wyczuł, że ktoś mnie sprawdza, ocenia to mimo całej pozornej atrakcyjności, nie byłoby ciagu dalszego.
Podkreślam. Nie wiem czy tak wyglądają spotkania ze strony Pani tu piszącej bo wolała "przyfoszyć" smile

144

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Markotny napisał/a:

Powodzenia. Jednak obecnie malzenstwo dla facetów jest czymś kompletnie nieoplacalnym.

Czemu?
(pytam z ciekawości, małżeństwo z facetem to ostatnia rzecz jaka mnie obchodzić ;')

145

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
foggy napisał/a:
Whitetree napisał/a:

... Styl ubioru - on też w jakiś sposób świadczy o człowieku. Jeśli ktoś chodzi w "worku po ziemniakach", niechlujny, podarty, to świadczy o tym, że nie dba o siebie ani swoje otoczenie. ....

Oczywiscie ze styl ubioru swiadczy o czlowieku ale wnioski mozna wyciagac różne. Przemysł odzieżowy to niszczenie srodowiska naturalnego i napędzanie zysków firmom zatrudniających dzieci, czesto w nieludzich warunkach w krajach 3 swiata. Noszenie t-shirta nawet gdy sie rozscignie i straci fason to dla jednej osoby objawa niechlujstwa a dla innej oznaka dbałości o zasoby Ziemi.

Bardzo zastanowił mnie tytuł tego wątku, ale padło tyle sensownych odpowiedzi, że powinno autorce dać do myślenia, co jest tak na prawdę ważne.

Co do ubioru...  mały quiz
uwielbiam trampki, dżinsy i T-shirty, czasem elegancką sukienkę i szpilki, czasem dżinsowa mini i różowe, landrynkowe buciki i koszulkę z brokatem. Jaką muzykę lubię????

146

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Wg mnie wcale nie jesteś taka "ą ę" jak by niektórzy tutaj chcieli, byś była smile
Nie znam Cię, ale widzisz mi się jako fajna, ogarnięta, wesoła i niegłupia dziewczyna i na pewno znajdziesz kogoś, kto dotrzyma Ci kroku. Osobiście znam takich panów (panie również), jakich opisujesz, świetnie się z nimi spędza czas, rozmawia. Ja mam ten komfort, że mam męża i mogę swobodnie dobierać sobie znajomych wedle własnych upodobań i zainteresowań, nie przejmując się ich atrakcyjnością...z resztą atrakcyjność mężczyzn nie polega na wyglądzie, nie w takim stopniu, jak u kobiet. Mnóstwo mężczyzn jest atrakcyjnych w inny, nieoczywisty sposób.  Fakt jest taki, że trzeba oddzielać plewy od ziaren... ale kto Ci tego zabroni? Nie warto iść w relację, gdzie nie czujesz mięty, bo Ci się to czkawką odbije.
Myślę, że jeśli masz ciekawe zainteresowania, to śmiało możesz poszukać znajomości właśnie w grupach o podobnych pasjach. Wspólna pasja zbliża i myślę, że nie odbiegnę daleko od prawdy stwierdzeniem, że kiedy Ci się z kimś świetnie rozmawia, złapiesz tą nić porozumienia, to jesteś w stanie docenić cechy, których nie brałaś pod uwagę, a rzeczy powierzchowne tracą na znaczeniu.
P.S. Co do ubioru i zapachu- mój mąż raczej był mi wdzięczny, że uporządkowałam jego styl. Ale to też samo z siebie wychodzi. Działa to w dwie strony... Bo tak naprawdę, gdy zaczyna ludziom na sobie zależeć, to po prostu chcą się podobać drugiej osobie smile Nikt nie musi radykalnie zmieniać stylu, ale na zakupach wolno doradzać, a to już nie jest ingerencja w wolność drugiego człowieka big_smile

147 Ostatnio edytowany przez WyleniałyKocur (2019-07-18 01:04:36)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Autorko ja mam dla Ciebie receptę na sukces - weź tego swojego majlocha na weekend w góry , a nuż okaże się że między nogami ma solidną knage i wtedy czy tego chcesz czy nie na pewno zaiskrzy.Nie myśl za dużo, bo Ci to nie wychodzi na dobre. Nie ma nic gorszego niż zestarzeć się w samotności. Pomyśl ile jeszcze życia przed Tobą, chcesz mieć dzieci... na to nie ma zbyt wiele czasu w Twoim przypadku. Życie w pojedynke to prosta droga do choroby psychicznej. Takie osoby są zgorzkniałe, wzbudzają litość, to widać po nich dopiero jak je poobserwujesz trochę np w pracy. Jak przegrali życie. Samotność to piekło i nie ma innej drogi i żaden kretyn na tym portalu nie wmówi mi że jest inaczej. Pewnie, do pewnego momentu jest fajnie,ale natury nie oszukasz- nadejdzie w końcu dzień kiedy natura sama pcha człowieka na kolejny level. Budzą się instynkty ojcowskie/matczyne, człowiek pragnie czyjejś obecności w czterech ścianach, zwykłego przytulenia, rozmowy.A tego nie ma. Druga opcja to , że trafisz na osobę która okaże się niewypałem. Ale są inne drogi które niekoniecznie mogą być męczarnią. Możesz z takim facetem mieć dzieci na których skupisz później całą swoją uwagę. A jemu od czasu do czasu zrobisz gałczana , szybki numerek od niechcenia i spać. I też tragedii nie będzie. Daj chłopakowi szansę, może Cię czymś zaskoczy. Może ma asa w rękawie albo w nogawce smile Szczęście jest na wyciągnięcie ręki. A że jest niemęski?- życie, teraz 80% męskiej populacji to ciotki.  Tak sobie wychowałyście facetów.Lepiej nie będzie, a na pewno będzie gorzej! Taki laluś mimo wszystko batem chyba potrafi się posługiwać?

148

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Możesz pięknie pisać i rozwodzić się nad swoimi relacjami a skończy się jak zwykle, czyli samotność + koty albo facet z łapanki na szybko bo lata lecą.

Masz 30 lat. Brak partnera. Zakładając, że znajdziesz odpowiedniego jeszcze w tym roku to z 2 lata trzeba dać tej znajomości aby się poznać. Później dziecko, czyli będziesz mieć 33 jak urodzisz. Za dwa lata drugie, czyli 35.

Zanim dzieci pójdą do pierwszej klasy będziesz mieć 40.

Do tego trzeba jeszcze mocno trzymać kciuki aby to wszystko się udało bo jak by czasem ten wymarzony facet poszedł do kochanki to w wieku 40 lat z dwójką małych dzieci twoja atrakcyjność na rynku matrymonialnym będzie bardzo niska.

Jesteś na granicy a nie piękna i młoda jak piszesz.

149

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
RangeRove'a napisał/a:
foggy napisał/a:
Whitetree napisał/a:

... Styl ubioru - on też w jakiś sposób świadczy o człowieku. Jeśli ktoś chodzi w "worku po ziemniakach", niechlujny, podarty, to świadczy o tym, że nie dba o siebie ani swoje otoczenie. ....

Oczywiscie ze styl ubioru swiadczy o czlowieku ale wnioski mozna wyciagac różne. Przemysł odzieżowy to niszczenie srodowiska naturalnego i napędzanie zysków firmom zatrudniających dzieci, czesto w nieludzich warunkach w krajach 3 swiata. Noszenie t-shirta nawet gdy sie rozscignie i straci fason to dla jednej osoby objawa niechlujstwa a dla innej oznaka dbałości o zasoby Ziemi.

Bardzo zastanowił mnie tytuł tego wątku, ale padło tyle sensownych odpowiedzi, że powinno autorce dać do myślenia, co jest tak na prawdę ważne.

Co do ubioru...  mały quiz
uwielbiam trampki, dżinsy i T-shirty, czasem elegancką sukienkę i szpilki, czasem dżinsowa mini i różowe, landrynkowe buciki i koszulkę z brokatem. Jaką muzykę lubię????

Hmm Disco Polo ?

150

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Autorko, rozwiazaniem twojego problemu byloby chyba skontaktowanie się z “łysym z Brazzers”. Gosc o wielu talentach: inżynier, lekarz, dostawca pizzy, hydraulik, masażysta, trener itd.

151

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

No to jak świat taki beznadziejny i po 30 facet ma Cię zostawić z małymi dziećmi, to może tym bardziej trzeba kandydata wyselekcjonować?
A w ogóle to teraz tak jest, że jak Pani powie- chcę bruneta to wszyscy blondyni uciekają? big_smile

152

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Hrefi napisał/a:

Możesz pięknie pisać i rozwodzić się nad swoimi relacjami a skończy się jak zwykle, czyli samotność + koty albo facet z łapanki na szybko bo lata lecą.

Masz 30 lat. Brak partnera. Zakładając, że znajdziesz odpowiedniego jeszcze w tym roku to z 2 lata trzeba dać tej znajomości aby się poznać. Później dziecko, czyli będziesz mieć 33 jak urodzisz. Za dwa lata drugie, czyli 35.

Zanim dzieci pójdą do pierwszej klasy będziesz mieć 40.

Do tego trzeba jeszcze mocno trzymać kciuki aby to wszystko się udało bo jak by czasem ten wymarzony facet poszedł do kochanki to w wieku 40 lat z dwójką małych dzieci twoja atrakcyjność na rynku matrymonialnym będzie bardzo niska.

Jesteś na granicy a nie piękna i młoda jak piszesz.

Brutalne, ale prawdziwe.

Wybiera Autorka jak księżniczka- kandydat musi być perfekt- kiedy sama, obiektywnie, wcale nie oferuje optymalnych warunków.

153

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Spokojnie. Autorka już jest w wieku, że ilość kandydatów spada. No, bo pomyślmy. Skreślamy
- tych co sa w zwiazku małżeńskim (autorka moze zwrocic na takowego uwagę i też ryzykuje kolejna stratę czasu, bo tacy szukajacy na boku umieja się maskować)
- rozwodników. Raz, że zwykle maja dzieci więc nie sadzę, by autorka chciała być macocha. Dochodzi odplyw gotówki w postaci alimentów. No i pewnie nie chciałaby kogos po prostu z tej “półki”
- kolejni to ci co szukaja tylko przygód i zabawy
- dalej skreślamy tych już na starcie nie pasujacych wizualnie i intelektualnie
- tych którzy sadzę sa w gorszej sytuacji materialnej niż autorka
I dopiero teraz dochodzimy do kwestii “podobieństw”. Jaki procent facetów zostaje?

154

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Nic nowego, nikt nie jest idealny, a więc od nieidalnego faceta będzie uciekać na boki by otrzymać to czego jej brakuje. Zero poczucia bezpieczeństwa dla faceta. Po co z kimś takim rodzinę zakładać?

155

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Nie chcę urazić niczyich gustów muzycznych, ale nie cierpię disco polo. Uwielbiam za to Grechute, Vivaldiego, Nirvane, Metalice,  JLo, i mogę wymieniać do rana. Jaki z tego morał?

AUTORKO, zgodzę się z przedmówcami. Za dużo się roztrząsasz nad sprawami tak delikatnymi, których moim zdaniem, z samej zasady się nie definiuje. Bo się po prostu nie da. To się czuje lub nie. Myślę że jeśli ktoś wymienia, czego szuka w innym człowieku do stworzenia związku, jakie ma mieć zalety, przymioty, cechy, nigdy w prawdziwym związku nie był, bo tak na prawdę, to ciągła, ciężka praca i kompromisy obojga osób.

156

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Markotny napisał/a:

Autorko, rozwiazaniem twojego problemu byloby chyba skontaktowanie się z “łysym z Brazzers”. Gosc o wielu talentach: inżynier, lekarz, dostawca pizzy, hydraulik, masażysta, trener itd.

Ha ha. Ciekaw jestem ile osób z forum sprawdziło kim ten łysy jest.

157

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Problem obecnie kobiet smile naogladaja, naczytaja,  i nasluchaja się o wielkiej miłości z ksieciami. Potem szukaj takiej miłość i znajdą i w efekcie: chemia znika i pozostaje ruina smile

158

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
dorias napisał/a:

Problem obecnie kobiet smile naogladaja, naczytaja,  i nasluchaja się o wielkiej miłości z ksieciami. Potem szukaj takiej miłość i znajdą i w efekcie: chemia znika i pozostaje ruina smile

Tak jakby ten problem nie dotyczyl mężczyzn...

159

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Tycho napisał/a:
dorias napisał/a:

Problem obecnie kobiet smile naogladaja, naczytaja,  i nasluchaja się o wielkiej miłości z ksieciami. Potem szukaj takiej miłość i znajdą i w efekcie: chemia znika i pozostaje ruina smile

Tak jakby ten problem nie dotyczyl mężczyzn...

Pewnie i wśród mężczyzn tacy też się znajdą, jednak w moim otoczeniu większość się wyleczyla z tego.

160 Ostatnio edytowany przez Mordimer (2019-07-19 08:20:53)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
dorias napisał/a:
Tycho napisał/a:
dorias napisał/a:

Problem obecnie kobiet smile naogladaja, naczytaja,  i nasluchaja się o wielkiej miłości z ksieciami. Potem szukaj takiej miłość i znajdą i w efekcie: chemia znika i pozostaje ruina smile

Tak jakby ten problem nie dotyczyl mężczyzn...

Pewnie i wśród mężczyzn tacy też się znajdą, jednak w moim otoczeniu większość się wyleczyla z tego.

Zazwyczaj leczą się po pierwszym porzuceniu przez kobietę. Ewentualnie po drugim. Jak jakiś nie wychodzi z tego to znaczy, że jest białym rycerzem. Ale to jest patologia społeczna i trzeba to leczyć.

161

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Jak dla mnie czekasz na księcia na białym koniu, który na pierwszym spotkaniu zwali Cię z nóg wyglądem, seksapilem, inteligencją, dowcipem, wiedzą o regionie, historii, pokaże swoją pasję i jeszcze będzie czytał z Tobą poezję. Nierealne po prostu. Szukasz ideału, masz takie wymagania że ja jako mężczyzna uciekłabym chyba.. za dużo analizujesz, oceniasz. Każdy ma jakieś swoje oczekiwania względem drugiej osoby tylko trzeba też dać szansę tej drugiej osobie się wykazać, zachęcić ,dać sobie czas.

162

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
chomik9911 napisał/a:

Jak dla mnie czekasz na księcia na białym koniu, który na pierwszym spotkaniu zwali Cię z nóg wyglądem, seksapilem, inteligencją, dowcipem, wiedzą o regionie, historii, pokaże swoją pasję i jeszcze będzie czytał z Tobą poezję. Nierealne po prostu. Szukasz ideału, masz takie wymagania że ja jako mężczyzna uciekłabym chyba.. za dużo analizujesz, oceniasz. Każdy ma jakieś swoje oczekiwania względem drugiej osoby tylko trzeba też dać szansę tej drugiej osobie się wykazać, zachęcić ,dać sobie czas.

Jak się ma 30 lat na karku i chcice na dzieci to tego czasu może już nie być...

163

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Mordimer napisał/a:

Zazwyczaj leczą się po pierwszym porzuceniu przez kobietę. Ewentualnie po drugim. Jak jakiś nie wychodzi z tego to znaczy, że jest białym rycerzem. Ale to jest patologia społeczna i trzeba to leczyć.

"Leczą" - niezły eufemizm na fakt poddania się i porzucenia oczekiwań dla zwykłej wygody pełnej michy, czystych gaci i jakiegoś tam seksu.
Jeszcze dopytam - jakbyś chciał to "leczyć"?

164

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Tycho napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Zazwyczaj leczą się po pierwszym porzuceniu przez kobietę. Ewentualnie po drugim. Jak jakiś nie wychodzi z tego to znaczy, że jest białym rycerzem. Ale to jest patologia społeczna i trzeba to leczyć.

"Leczą" - niezły eufemizm na fakt poddania się i porzucenia oczekiwań dla zwykłej wygody pełnej michy, czystych gaci i jakiegoś tam seksu.
Jeszcze dopytam - jakbyś chciał to "leczyć"?

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

165

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
MagdaLena1111 napisał/a:
Tycho napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Zazwyczaj leczą się po pierwszym porzuceniu przez kobietę. Ewentualnie po drugim. Jak jakiś nie wychodzi z tego to znaczy, że jest białym rycerzem. Ale to jest patologia społeczna i trzeba to leczyć.

"Leczą" - niezły eufemizm na fakt poddania się i porzucenia oczekiwań dla zwykłej wygody pełnej michy, czystych gaci i jakiegoś tam seksu.
Jeszcze dopytam - jakbyś chciał to "leczyć"?

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

To już twoja nadinterpretacja.

Leczenie odbywa się na terapii albo na ustawieniach systemowych.

166 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-19 15:02:58)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Mordimer napisał/a:

To już twoja nadinterpretacja.

Leczenie odbywa się na terapii albo na ustawieniach systemowych.

Pewnie, ze to moje spostrzeżenia.

Napisz coś o tych ustawieniach systemowych. Co jest systemem, co się ustawia?

PS. Zaglądnęłam do Google. Chodzi o ustawienia rodzinne Berta Hellingera? Jeśli tak, to znam temat.

167

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
MagdaLena1111 napisał/a:
Mordimer napisał/a:

To już twoja nadinterpretacja.

Leczenie odbywa się na terapii albo na ustawieniach systemowych.

Pewnie, ze to moje spostrzeżenia.

Napisz coś o tych ustawieniach systemowych. Co jest systemem, co się ustawia?

PS. Zaglądnęłam do Google. Chodzi o ustawienia rodzinne Berta Hellingera? Jeśli tak, to znam temat.

Tak m.in o to chodzi ale nie tylko.

168

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
MagdaLena1111 napisał/a:
Tycho napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Zazwyczaj leczą się po pierwszym porzuceniu przez kobietę. Ewentualnie po drugim. Jak jakiś nie wychodzi z tego to znaczy, że jest białym rycerzem. Ale to jest patologia społeczna i trzeba to leczyć.

"Leczą" - niezły eufemizm na fakt poddania się i porzucenia oczekiwań dla zwykłej wygody pełnej michy, czystych gaci i jakiegoś tam seksu.
Jeszcze dopytam - jakbyś chciał to "leczyć"?

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

To wszystko pewnie zależy od jednostki smile Osobiście mi chodziło o to, że po pierwszym górą drugim rozstaniu dociera w końcu, że o kobietą nie należy się cackać jak z kwiatkiem i wchodzić jej w tyłek bo się biedna znudzi i tak zostawi smile tak najprościej mówiąc.

169

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Mordimer napisał/a:

Leczenie odbywa się na terapii albo na ustawieniach systemowych.

Czemu miałbym w ogóle rozważać poddanie się terapii, w opisywanej sytuacji? To tak, jakby chcieć leczyć kogoś kto widział kawał świata z tego, że mu się rodzinny pipidówek nie podoba.

170 Ostatnio edytowany przez niepodobna (2019-07-19 17:12:35)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
MagdaLena1111 napisał/a:
Tycho napisał/a:
Mordimer napisał/a:

Zazwyczaj leczą się po pierwszym porzuceniu przez kobietę. Ewentualnie po drugim. Jak jakiś nie wychodzi z tego to znaczy, że jest białym rycerzem. Ale to jest patologia społeczna i trzeba to leczyć.

"Leczą" - niezły eufemizm na fakt poddania się i porzucenia oczekiwań dla zwykłej wygody pełnej michy, czystych gaci i jakiegoś tam seksu.
Jeszcze dopytam - jakbyś chciał to "leczyć"?

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Nie da się nikogo wyleczyć z braku szacunku. Albo sam coś zrozumie, albo jest stracony, tzn, będzie powielał te same zachowania, a przyczyn porażek upatrywał wyłącznie po drugiej stronie i koło się zamknie.

MagdaLena1111 napisał/a:

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

Wiesz, co czasem było wcześniej? Idealizacja, co też jest obrazem nierealnym. I kiedy się okazuje, że kobiety to też ludzie, a nie anioły z nieba, zostają sprowadzone do poziomu podłogi przez kogoś takiego. Wszystkie, jak leci.
Ale oczekiwanie, że inni będą wolni od wszelkich wad, które się samemu posiada, to też jest problem danego człowieka, a nie tych 'innych'.

171 Ostatnio edytowany przez Thedirt88 (2019-07-19 18:43:11)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Beyondblackie napisał/a:

Są wymagania, takie powiem, twarde: chce/ nie chce mieć dzieci, nie nadużywa żadnych substancji, jest pracowity i zaradny, godny zaufania, mamy wspólny światopogląd. To jest nie do przeskoczenia. Ale poza tym są też wymagania "miękkie", które fajnie jakby były (nie wiem- jest uporządkowany, elegancko się nosi, umie gotować, dobrze tańczy), ale jak ich nie ma to tragedii też nie ma big_smile

Autorka wydaje się kompletnie nie rozróżniać tych dwóch kategorii i dlatego jakaś pierdoła, typu gust muzyczny czy styl ubioru, jest w stanie przekreślić faceta, choć tak na prawdę mógłby być wspaniałym partnerem.

Ciekawe bardzo! Ile facetów ma takie wymagania? No bo, ja myślę, że mają jeszcze większe (niż Ty)? Szczególnie w dzisiejszych czasach!

172

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Znam takiego co robi specjalne kastingi. Dziecko zamożnego ojca sam nic nie potrafi podpiera się ojcem. Pan "inżynier" Jak go zwolniłem to mi wygrażał ojcem. W innej firmie wystraszyli się go i cóż dostał stanowisko widmo jak zwalniali jest właściwie kierownikiem działu z 3 osobami.... Dzięki ojcu maja kontrakty a mi to zwisało poradziłem sobie bez niego. Różni są ludzie ale od niektórych można w cudzysłowie oślepnąć.

173

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Thedirt88 napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Są wymagania, takie powiem, twarde: chce/ nie chce mieć dzieci, nie nadużywa żadnych substancji, jest pracowity i zaradny, godny zaufania, mamy wspólny światopogląd. To jest nie do przeskoczenia. Ale poza tym są też wymagania "miękkie", które fajnie jakby były (nie wiem- jest uporządkowany, elegancko się nosi, umie gotować, dobrze tańczy), ale jak ich nie ma to tragedii też nie ma big_smile

Autorka wydaje się kompletnie nie rozróżniać tych dwóch kategorii i dlatego jakaś pierdoła, typu gust muzyczny czy styl ubioru, jest w stanie przekreślić faceta, choć tak na prawdę mógłby być wspaniałym partnerem.

Ciekawe bardzo! Ile facetów ma takie wymagania? No bo, ja myślę, że mają jeszcze większe (niż Ty)? Szczególnie w dzisiejszych czasach!

A gdzie tam.

Z mojego doświadczenia, dla wiekszości facetów liczy się wygląd, plus jakieś wspólne wartości. Żeby nie było, są też tacy, co są oślepieni samym wyglądem, ale ich jest mniejszość.

To o wiele mniej niż wymagają kobiety.

174

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Ta mityczna idealizacja... Jak to niby wpływa na trwałość relacji? Chyba czegoś nie rozumiem.

175 Ostatnio edytowany przez dorias (2019-07-20 03:42:48)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Beyondblackie napisał/a:
Thedirt88 napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

Są wymagania, takie powiem, twarde: chce/ nie chce mieć dzieci, nie nadużywa żadnych substancji, jest pracowity i zaradny, godny zaufania, mamy wspólny światopogląd. To jest nie do przeskoczenia. Ale poza tym są też wymagania "miękkie", które fajnie jakby były (nie wiem- jest uporządkowany, elegancko się nosi, umie gotować, dobrze tańczy), ale jak ich nie ma to tragedii też nie ma big_smile

Autorka wydaje się kompletnie nie rozróżniać tych dwóch kategorii i dlatego jakaś pierdoła, typu gust muzyczny czy styl ubioru, jest w stanie przekreślić faceta, choć tak na prawdę mógłby być wspaniałym partnerem.

Ciekawe bardzo! Ile facetów ma takie wymagania? No bo, ja myślę, że mają jeszcze większe (niż Ty)? Szczególnie w dzisiejszych czasach!

A gdzie tam.

Z mojego doświadczenia, dla wiekszości facetów liczy się wygląd, plus jakieś wspólne wartości. Żeby nie było, są też tacy, co są oślepieni samym wyglądem, ale ich jest mniejszość.

To o wiele mniej niż wymagają kobiety.

Ma się podobać i mieć poukładane w głowie hmmm... mniej rozsądnych wymagań chyba się nie da mieć:)

Burzowy A jak to by mogło w ogóle pozytywnie wpłynąć na co kolwiek poza ego?

176

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
niepodobna napisał/a:

Wiesz, co czasem było wcześniej? Idealizacja, co też jest obrazem nierealnym. I kiedy się okazuje, że kobiety to też ludzie, a nie anioły z nieba, zostają sprowadzone do poziomu podłogi przez kogoś takiego. Wszystkie, jak leci.
Ale oczekiwanie, że inni będą wolni od wszelkich wad, które się samemu posiada, to też jest problem danego człowieka, a nie tych 'innych'.

Hm...to by się nawet pokrywało z tym, co pisze dorias, o wcześniejszym cackaniu się.
Jak ktoś ma w głowie obraz, który tylko pragnie potwierdzić w rzeczywistości, to łatwo o rozczarowanie. Lepiej poznawać kogoś takim, jakim jest bez wydumanych założeń, czy jak kto woli bez cackania się.

177

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Prawdy typu "lepiej dobrze niż źle!". O albo "tylko się nie wywróć" mówione do dziecka. O wiem, znajdź sobie kochającego, czy takiego co seksualnie Cię zadowoli (to chyba ważniejsze dziś) męża albo wierną żonę. Nic tylko czerpać z takiej mądrości tongue.

178

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

To nie prawdy, ale wnioski wynikające z doświadczenia własnego lub obserwacji.
Nie będę przecież za każdym razem oddzielać i wyodrębniać explicite własnego zdania w danej sprawie.

Zresztą, zawsze coś jest lepsze, a coś jest gorsze. Zawsze lub przeważnie jest też wybór.

179 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2019-07-20 18:59:37)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Whitetree napisał/a:

Próbowałam wczoraj już zamknąć wątek... Muszę poćwiczyć silną wolę;p

Sprawdzam silną wolę! ;)
Nie uważam Twoich wymagań za wygórowane. Co prawda diabeł tkwi w szczegółach, ale tym zajęli się inni.

Whitetree napisał/a:

Boję się, że nigdy mnie nie zacznie pociągać, to jest mój lęk.

Zasadnicza sprawa, może głupie pytanie, ale jak pojawia się temat "chemii", "tego czegoś" i pokrewnych "terminów" to sie trochę gubię, bo ilu ludzi to tyle odpowiedzi.
Jak właściwie ma się u Ciebie pociąg fizyczny do tej "chemii" ?
Musi być chemia, by pojawiło się pożądanie? Czy Tobie nie zdarza się odczuwać go do zupełnie nieznajomych mężczyzn? Czy umawiasz się z wszystkimi, nawet takimi którzy nie pociągają cię wstępnie jako mężczyźni, takimi którzy nie podobają się Tobie?
Ten ostatni chłopak pociągał cię kiedy się zaczęliście się poznawać, ale pożądanie znikło, kiedy ponawiał pytania o pozwolenie pocałowania Ciebie?

Whitetree napisał/a:

... zamurowało mnie, że spytał, ale całowaliśmy się. Za drugim razem powiedziałam mu, że gdy pyta, to przestaję mieć ochotę na to całowanie. Więcej nie pozwoliłam...

Nie dziwię się, na pierwsze pytanie można jeszcze było machnąć ręką, ale kolejne (zwłaszcza, że wcześniej pozwoliłaś) są już dla mnie... dziwne.
No bo ile razy jeszcze zamierzał o to pytać? Za każdym razem?
Jak zareagował na takie postawienie sprawy przez Ciebie? Słowa "więcej nie pozwoliłam" znaczą, że próbował kolejny raz (i że znowu spytał) ?
A może pogodził się z tym ? Nie próbował jakoś tego tłumaczyć? Brakuje tego (jego reakcji) w opisie tej sytuacji.
Ogólnie, to podejrzewam że większość osób kojarzy takie słowa czy zachowania partnerów, że automatycznie schodzi z nich powietrze i przechodzi im ochota na wszelkie amory. Nazwałbym taki niechciany bodziec-  "sex killer". Dla jednego z Twoich Exów była nim "frywolność", dla Ciebie np. pytania o pocałunek. Ja również takie mam, a właściwie miałem, bo od kiedy przyjrzałem się temu bliżej ich ilość stopniała niemal do zera.

Whitetree napisał/a:

Ja straciłam dla niego głowę, więc mnie do niego bardzo ciągnęło, a on mi po latach powiedział, że ponieważ zakochał się we mnie jak nigdy wcześniej w nikim innym, chciał mnie potraktować wyjątkowo! To dopiero historia;)

To był ten "uzależniony"? Ten, który przedłożył nałóg nad Ciebie?
Wydaje mi się, że bardziej prawdopodobna przyczyna jest taka, że alkoholizm(?) wpływał niekorzystnie na jego libido...
Kiedy zwlekał z seksem (mimo, że jak rozumiem byłaś na tenże otwarta i nie mogłaś sie doczekać) nie stało się to dla Ciebie jego minusem i nie potraktowałaś tego jako czegoś niemęskiego, tak jak pytanie o pozwolenie na pocałowanie Ciebie tego ostatniego?
Jakbyś skomentowała fragment o "wyjątkowym traktowaniu"? Bo że poczułaś się wyjątkowo, kiedy nazwał Cię miłością jego życia (tzn. nie licząc uzależnienia) to się domyslam.

Whitetree napisał/a:

on mi za to ciągle opowiadał, że czuje się przez to niemęsko (sic!) i zwalał winę na mnie nazywając mnie frywolną, co zupełnie nie jest zgodne prawdą).

Frywolna ? To był jego główny zarzut? Chodziło mu o to, że (nomen omen:) nie stawał zawsze na wysokości zadania? Drażniło go to, że chciałaś częściej seksu niz on, a to kłóciło się to z jego jakimiś stereotypami pod tym względem? A może uznawał cię za "nimfomankę"? Możesz to rozwinąć?
I czy mi się wydaje, czy Ty przypisujesz temu słowu negatywne konotacje? Co jest złego w byciu frywolną (dla swojego faceta, czy w ogóle dla partnera/partnerki)? Czy my korzystamy z różnych słowników?

Whitetree napisał/a:

Od roku próbuję to poukładać i kiedy już myślę, że jest dobrze, ten się odzywa...

Pytałaś, czy zmienił (nomen omen) stosunek do Twojej "frywolności"?

Whitetree napisał/a:

jeden z kilku przykładów - pytał mnie za każdym razem, czy może mnie pocałować,

Poproszę o inne przykłady.
Przy okazji- Jak możesz ocenić jego "męskość" na innych polach, tzn. tych niezwiązanych z relacją Kobieta-Mężczyzna, a bardziej z jego zachowaniem względem innych osób. Trudno mi powiedzieć co jest dla Ciebie najważniejsze (w Twojej definicji "męskości"), więc podam tylko kilka losowych słów-kluczy; zdecydowanie, konsekwencja, "agresja", odwaga cywilna, "energia", opanowanie, "konkretność", charyzma, inicjatywa itp.
Wobec innych jest tak samo dziwnie pierdołowaty, jak wobec Ciebie?

Whitetree napisał/a:

Seks na próbę? Coś okropnego!;p To byłby skrajny brak szacunku, przede wszystkim względem niego...

Dlaczego "przede wszystkim dla niego" ? Mimo, że nieco dziwacznie, lub nieudolnie, to jednak do tego seksu zdawał się przecież dążyć. Nie jest przypadkiem tak, że Ty - nieuznająca seksu bez milości przerzuciłaś na niego swoje podejście w tym aspekcie, by uzasadnić odrzucenie go i zamknąć ten temat?
I nie wydaje Ci się, że zachowałaś się w tym momencie podobnie jak Ex nr 3 względem Ciebie, który (rzekomo) w imię "specjalnego traktowania" podjął decyzję, która moim zdaniem powinna zależeć również od Ciebie (tzn. powinien uwzględnić m.in. Twoje oczekiwania, a nie tylko jego widzimisię)?

edit.
drobiazgi

180 Ostatnio edytowany przez maniola (2019-08-01 18:01:29)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Tak czytam te wypowiedzi i nadziwić się nie mogę podejściu niektórych. Też jestem zdania, że nie można mieć wygórowanych oczekiwań i szukać całe życie nieuchwytnego księcia z bajki, ale przecież nie można też przystawać na byle co. Autorka wydaje się być mimo wszystko otwarta na znajomości, przecież nie daje kosza każdemu facetowi, który się do niej odezwie, bo nie tak oddycha albo ma zakola. Mi jednak też by zależało na jakimś dopasowaniu, chemii, wspólnym języku, a nie tylko skupianiu się na tym, że ktoś jest miły, chce ze mną być i jakoś wygląda, to należy się związać i nie wybrzydzać, bo lata lecą… Ile jest później nieszczęśliwych małżeństw i zdrad, bo ludzie się dobierają ot tak, żeby z kimś za wszelką cenę być. Po nawet krótkim czasie łatwo się zorientować, że tych ludzi zupełnie nic nie łączy, ale budzą się z ręką w nocniku, bo mają już ponad 30 lat i myślą, że trzeba się ustatkować i za późno już na odwrót. Później różnice się tylko pogłębiają, wiotka od początku fascynacja spada do zera i każdy inny wydaje się być bardziej interesujący od męża lub żony. Zresztą nie przesadzajmy, jakim sposobem wiek 30 lat to granica? Rozumiem jakby miała 37 lat i nie wiem, usunięte jajniki, że już nie mogłaby założyć rodziny, ale ile 30 latek jest niekiedy znacznie atrakcyjniejsza od 20-latek. Znam zresztą facetów, którzy z wielu względów wolą kobiety po 30. roku życia.

Dla mnie raczej dziwne jest w drugą stronę – zachodzenie w ciążę w wieku 20 lat, wiązanie się w ten sposób już na zawsze z facetem, który w większości przypadków jest pierwszym i jedynym poważniejszym partnerem (a bywa, że już wtedy jedynie facetem z tzw. “łapanki), bez większego doświadczenia i ambicji na coś własnego w życiu. Oczywiście mam świadomość, że istnieją młode matki, które pogodziły wszystko, mają własne życie i są w szczęśliwych związkach i bardzo takie podziwiam i szanuje, ale mówię tu raczej o przypadkach, gdy taka osoba nie ma większych oczekiwań ani od siebie, ani od życia, a potem z biegiem lat staje się dla męża czy ojca dziecka, i on dla niej, jedynie obcą osobą, z którą ma namiastkę prawdziwej rodziny. To nigdy nie jest dobre ani dla związku, ani dla dziecka. I tez uważam, że dziecko powinno być raczej owocem miłości i dobranego związku, a nie jedynie obowiązkowym (z punktu widzenia społeczeństwa) punktem do odhaczenia na liście etapów życia lub formą zapełnienia jakiejś pustki. Sama znam kilka dziewczyn, i to nawet jeszcze sporo przed 30., których największą ambicją jest już tylko znalezienie znośnego faceta i urodzenie dzieci, bo inne rzeczy im w życiu nie wyszły albo po prostu nie chcą być same i myślą, że facet i dziecko je dowartościują. To już lepiej, jak dla mnie, być wybrednym, niż szukać sobie kogoś na siłę z takim podejściem.

181

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Musisz pamiętać że nie ma ludzi idealnych i książę na białym koniu niestety nie przyjedzie Spotykaj się z ludźmi ale nie analizuj odrazu faceta jako potencjalnego męża może nawiążesz wspaniałą przyjaźń a dopiero potem narodzi się uczucie

182

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Kamilla66 napisał/a:

Musisz pamiętać że nie ma ludzi idealnych i książę na białym koniu niestety nie przyjedzie Spotykaj się z ludźmi ale nie analizuj odrazu faceta jako potencjalnego męża może nawiążesz wspaniałą przyjaźń a dopiero potem narodzi się uczucie

Zajmij się sobą!

183 Ostatnio edytowany przez takaja87 (2019-08-29 15:40:22)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

cudowny temat. Właśnie mam podobnie jak Ty. I nie wiem czy mam jakiś problem czy jak... znowu poznałam kogos, spotykamy się miesiąc, chciałam go poznać bardziej, ale niestety nie czuje chemii...a bez tego nie wyjdzie nic sad Normalny facet, starszy ode mnie, ogarnięty, wesoły z zainteresowaniami a ja nie czuję nic... Przykro będzie się samej zestarzeć, ale z drugiej strony chyba lepiej żyć samej, spełniać marzenia, być ze swoimi przyjaciółmi niż być z kimś w domu i nie czuć nic...


maniola - bardzo dobrze mówisz, zgadzam się z Tobą w 100% a w szczególności z tym, że ne można być z kimś tylko dlatego że jest dobry, że w miarę wygląda, że rodzina i znajomi go lubią i akceptują... takie związki się rozpadają albo osoby żyją ze sobą ale tak naprawdę obok siebie. Potrzeba chemii, miłości, jakiegoś wspólnego szaleństwa tongue
poza tym uważam że 30-stka to nie jest wiek w którym powinniśmy popadać w jakąś paranoje. Lepiej poczekać i stworzyć związek z miłości. bo jak nie ma tego czegoś to zaraz runie wszystko... bez chemii to nawet sex jest słaby.

184 Ostatnio edytowany przez zatroskany internauta (2019-09-06 07:51:18)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Powodzenia z takimi wymaganiami. Lista godna wymagań na wysokie stanowisko w dobrej firmie. Za dużo osób w dzisiejszych czasach zaczyna wszystko sprowadzać do list i TAK/NIE. Szansa na spotkanie osoby, która spełni przynajmniej 90% naszych oczekiwań jest jak wygranie w lotka. Moim zdaniem lepiej jest podejść neutralnie, postawić sobie pewne minimum i obserwować. Ponadto nie traktować nikogo od razu jako potencjalnego kandydata na partnera, a tylko jako znajomego (może z czasem się to zmieni).

P.S. "Chemia" to jedna wielka bzdura. Nie ma czegoś takiego. Jest jedynie pierwsze wrażenie polegające na kombinacji wyglądu/charakteru, ale te tzw. motyle w brzuchu z czasem znikną i zostanie rzeczywistość, która w wielu przypadkach jest brutalna i doprowadza do rozstania (u wielu osób, a w szczególności kobiet, które "nie tego oczekiwały" lub "myślały, że go zmienią").

185 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-06 09:43:47)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Ludziom, którym się początkowe motyle w brzuchu mylą z chemią się dziwię, że mają problemy ze znalezieniem partnera.

186

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
dorias napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Tycho napisał/a:

"Leczą" - niezły eufemizm na fakt poddania się i porzucenia oczekiwań dla zwykłej wygody pełnej michy, czystych gaci i jakiegoś tam seksu.
Jeszcze dopytam - jakbyś chciał to "leczyć"?

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

To wszystko pewnie zależy od jednostki smile Osobiście mi chodziło o to, że po pierwszym górą drugim rozstaniu dociera w końcu, że o kobietą nie należy się cackać jak z kwiatkiem i wchodzić jej w tyłek bo się biedna znudzi i tak zostawi smile tak najprościej mówiąc.

Chodzi o to, że to nie ma znaczenia, czy się znudzi. Chodzi o to, ze nie należy przedmiotowo patrzeć na kobiety, jak na obiekty, co do których trzeba stosować jakieś zabiegi specjalne. Chodzi o to, by nic o nich nie chcieć, po za samym faktem możliwości przebywania z nimi. Chodzi o to, by być sobą.

187 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-09-06 14:18:09)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Whitetree napisał/a:

Dzień dobry, muszę się wygadać, może mi ulży;p

Marzy mi się piękna rodzina, mąż, dzieciaki. Ale chcę to zrobić najlepiej jak potrafię, chcę, żeby wszystko opierało się na miłości i zrozumieniu. Żeby na pierwszym miejscu była relacja maż-żona, a dzieci mają być wynikiem naszej miłości, a nie celem.
Tylko do tego jest potrzebny bardzo odpowiedni mężczyzna. Nie chcę nikogo tylko po to, żeby był, bo lata lecą i najwyższy czas wyjść za mąż. Uważam, że takie małżeństwa nie mają szans, szybko stają się wiezieniem, a nie domem.

Jednak znalezienie takiego mężczyzny okazuje się naprawdę sporym wyzwaniem.
To nie jest tak, że ja nikogo nie poznaję. Wprawdzie nie mam żadnego tindera, ale kiedy idę sama na spacer, do kina, czy na obiad, prawie zawsze poznaję mężczyzn, bardzo często do mnie zagadują nawet na ulicy. A ja większości z nich daję szansę i umawiam się z nimi na obiad/kawę - jeśli wyglądają schludnie i ładnie się wysławiają, a mam do takich szczęście:) Oni zawsze są zainteresowani kolejnymi spotkaniami, a ja... no właśnie, tu pojawia się problem.

Na początku zaznaczę, że nie szukam nikogo idealnego. Byłam też w trzech długich i poważnych związkach, jednak ostatecznie nic z tego nie wyszło, nie będę się wdawać w szczegóły.

Jeśli chodzi o wygląd, ten genetyczny;) to nie mam żadnych sprecyzowanych oczekiwań. Ważne, żeby dla mnie miał to "coś".
Jeśli chodzi o wygląd nabyty - sama jestem estetką, więc zależy mi, żeby mój parter o siebie dbał. Żeby ubierał się ładnie (uwaga! to wcale nie znaczy drogo) i żeby ładnie pachniał;p
Wymagania zaczynają się przy wartościach i cechach wewnętrznych. Na przykład ktoś niezainteresowany swoim otoczeniem, historią, kulturą, wydarzeniami, światem, ktoś bez pasji odpada w przedbiegach. Inteligencja emocjonalna to też podstawa, żeby się jakoś dogadać. Poza tym wierność, wrażliwość, inteligencja, minimum oczytania, męskość ale i męska subtelność, dowcip, dystans, zaradność, to taka baza, żeby chciało mi się czegoś więcej. No i oczywiście musimy mieć zbliżone wartości i patrzyć w życiu w jednym kierunku, bo inaczej trudno będzie nam kiedyś na przykład wspólnie wychować dziecko.
Do tego dochodzi aspekt niewymierny, jak to, że coś musi między nami zaiskrzyć.
I żeby mało pił, ha!;p

Czy te wymagania są niespełnialne? Czy ja wymagam zbyt dużo? Powinnam zmienić nastawienie? Tylko jak się zmusić do kogoś, kto nie jest dla mnie wyzwaniem... Od którego niczego się nie nauczę i który nie będzie potrafił niczego wartościowszego wziąć ode mnie?
Albo inaczej - ostatnio poznałam fantastyczna osobę. Ale po kilku tygodniach koleżeńskiego spotykania się (kiedy on już od dawna chce budować ze mną związek), ja wciąż nie czuję żadnej fascynacji. Brakuje mi w nim jedynie aspektu męskości, jest dla mnie chłopcem, choć mogą to być tylko moje chore wymysły, ale tego się nie dowiemy. Może powinnam się jakoś zmusić do tej relacji, dać mu szansę, skoro wszystko inne się w nim zgadza? A może skoro przez tyle czasu nic we mnie nie drgnęło, to już nie drgnie i powinnam poczekać na kogoś, kto będzie równie wspaniały, ale będzie z mojej strony ta chemia?

A jeśli nikt taki się nie pojawi?
To takie moje dylematy z ostatniego półrocza, może ktoś miał, lub ma podobnie i zna na to receptę? Nie chcę umrzeć w samotności, ale chcę budować tylko dobrą, dojrzałą relację, a nie byle-co...

Sam tytuł, pozwala odpowiedzieć, bez czytania reszty.
Nie ma samotności z wyboru, poza tzw. powołaniami męskimi i damskimi do służby Panu Bogu.
Reszta, to zwykła rezygnacja. Nie wybór.

188

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Excop napisał/a:

Sam tytuł, pozwala odpowiedzieć, bez czytania reszty.
Nie ma samotności z wyboru, poza tzw. powołaniami męskimi i damskimi do służby Panu Bogu.
Reszta, to zwykła rezygnacja. Nie wybór.

A przestałeś przebierać nóżkami do przodu bo...?

189 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-09-06 16:05:27)

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
puchaty34 napisał/a:
dorias napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

To wszystko pewnie zależy od jednostki smile Osobiście mi chodziło o to, że po pierwszym górą drugim rozstaniu dociera w końcu, że o kobietą nie należy się cackać jak z kwiatkiem i wchodzić jej w tyłek bo się biedna znudzi i tak zostawi smile tak najprościej mówiąc.

Chodzi o to, że to nie ma znaczenia, czy się znudzi. Chodzi o to, ze nie należy przedmiotowo patrzeć na kobiety, jak na obiekty, co do których trzeba stosować jakieś zabiegi specjalne. Chodzi o to, by nic o nich nie chcieć, po za samym faktem możliwości przebywania z nimi. Chodzi o to, by być sobą.

Jaka miła odmiana :-))
Jak się uchowałeś bez stosowania PUA i tych wszystkich zabaw przyciąganie-odpychanie, wzbudzanie zazdrości, udawanie niezainteresowanego co by pobudzić do działania?
Wcale mnie nie dziwi, że nie stosując powyższych technik nie patrzysz na kobiety, jak na obiekty, wszystkie takie same zlane w jedną masę, z którymi trzeba postępować zgodnie z instrukcje ;-) Bo gdy „techniki” są sztucznym tworem i rodzajem maski, po którą trzeba się skryć, to zaczyna się mieć do nich pogardliwy stosunek i to wprost przenosi się na obiekt, na którym je uskuteczniasz. Tak do braku szacunku dochodzi pogarda :-/


PS

Excop napisał/a:

Nie ma samotności z wyboru, poza tzw. powołaniami męskimi i damskimi do służby Panu Bogu.
Reszta, to zwykła rezygnacja. Nie wybór.

Akurat wczoraj pojawiła się ta myśl w innym wątku
Czy mógłbyś zatem to bardziej rozwinąć, Excop?
Jak to uzasadniasz, że nie nikt nie decyduje się na samotność z wyboru, a bardziej jest ona skutkiem rezygnacji/zaniechania?

190

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
puchaty34 napisał/a:
dorias napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Zauważyłam, że po jednej albo po paru niepowodzeniach w relacji z kobietami, następuje „leczenie”, które polega na wyzbyciu się do nich szacunku jako ogółu, jak i indywidualności, a w konsekwencji pojawiają się wszystkie następstwa braku szacunku.
Idąc dalej za powyższym pytaniem rodzi się więc kolejne: jak wyleczyć kogoś z braku szacunku?

Z tym, że mam pewne wątpliwości, czy aby ten szacunek do kobiet był kiedykolwiek wcześniej, być może nawet jego brak stał się powodem wcześniejszych niepowodzeń, tylko że po czasie wyszedł z podziemi i przestał być tylko pozorny.

To wszystko pewnie zależy od jednostki smile Osobiście mi chodziło o to, że po pierwszym górą drugim rozstaniu dociera w końcu, że o kobietą nie należy się cackać jak z kwiatkiem i wchodzić jej w tyłek bo się biedna znudzi i tak zostawi smile tak najprościej mówiąc.

Chodzi o to, że to nie ma znaczenia, czy się znudzi. Chodzi o to, ze nie należy przedmiotowo patrzeć na kobiety, jak na obiekty, co do których trzeba stosować jakieś zabiegi specjalne. Chodzi o to, by nic o nich nie chcieć, po za samym faktem możliwości przebywania z nimi. Chodzi o to, by być sobą.

Jak od której Puchaty.. Wbrew pozorom mniej ludzi płci obojga ceni sobie taką autonomię potrafią przy tym być blisko,  niż więcej.
Wiele odbierze to jako niezaangażowanie.To kwestia dojrzałości.

191

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
MagdaLena1111 napisał/a:
Excop napisał/a:

Nie ma samotności z wyboru, poza tzw. powołaniami męskimi i damskimi do służby Panu Bogu.
Reszta, to zwykła rezygnacja. Nie wybór.

Akurat wczoraj pojawiła się ta myśl w innym wątku
Czy mógłbyś zatem to bardziej rozwinąć, Excop?
Jak to uzasadniasz, że nie nikt nie decyduje się na samotność z wyboru, a bardziej jest ona skutkiem rezygnacji/zaniechania?

Mogę, Magdaleno. Bo to ostatnie, co tu zacytowałem, potwierdza, że mam rację. Nie tylko w sprawie o modzie bycia "singlem", a i o powodach " powołania". Z podobnych powodów prawdopodobnie . Statystyk nie mam, uczonym nie jestem, ale swoje już widziałem. I nie tylko swoje.
Każde z nas, niesie swój bagaż przeszłości.
Ja swój bagaż, targam od dziesięcioleci. Ten zaprzeszły, nie może być przeze mnie zignorowanym, bo dzieci z niego są. Moje. I tylko moje! A i środek na zaparcia, porównane do motyli w brzuchu,  toleruję już. smile
.Przede wszystkim, nazwanie siebie samego wyznacznikiem być powinno w w tym wszystkim być.:)

192

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Samotnosc ma wiele, wiele zalet i jest takim stanem w pewnym sensie idealnym.
Oczywiscie moim zdaniem, bo ktos inny oczywiscie moze to odbierac inaczej.
Nie mowie o samotnosci gdzie nie ma sie z kim porozmawiac. Ale o braku zwiazku.
Brak zwiazku jest bardzo przyjemnym uczuciem.

193

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Winter.Kween napisał/a:


Nie mowie o samotnosci gdzie nie ma sie z kim porozmawiac. Ale o braku zwiazku.
Brak zwiazku jest bardzo przyjemnym uczuciem.

Tak, po poprzednim, z pewnością.
Ale ten stan długo nie trwa. I zacznie doskwierać ta samotność prawdziwa. Tych wieczorów i nocy sufitu pęknięć oglądaniem wypełniana.

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Winter.Kween napisał/a:

Samotnosc ma wiele, wiele zalet i jest takim stanem w pewnym sensie idealnym.
Oczywiscie moim zdaniem, bo ktos inny oczywiscie moze to odbierac inaczej.
Nie mowie o samotnosci gdzie nie ma sie z kim porozmawiac. Ale o braku zwiazku.
Brak zwiazku jest bardzo przyjemnym uczuciem.

Wszystko ma swoje zalety. Ważnym jest, by nauczyć się żyć ze sobą i zaakceptować to. Dopiero wtedy można rozpocząć ewentualne poszukiwania partnera/partnerki. Dzięki takiemu podejściu, gdy poznamy kogoś interesującego, nie rzucimy się na niego niczym Reksio na szynkę, a zamiast tego podejdziemy na zasadzie "Hmm ciekawa osoba, może spróbuję lepiej ją poznać, a jak nic nie wyjdzie to nic złego się przecież nie stanie". Większość samotnych osób podchodzi do życia na zasadzie "O mój Boże, to ta osoba! Jesteśmy sobie przeznaczeni, ja to wiem, musimy być razem, a jak mnie odrzuci to skoczę z mostu bo już innej szansy nie będzie".

195

Odp: Umrę w samotności - chyba z wyboru;p
Excop napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:


Nie mowie o samotnosci gdzie nie ma sie z kim porozmawiac. Ale o braku zwiazku.
Brak zwiazku jest bardzo przyjemnym uczuciem.

Tak, po poprzednim, z pewnością.
Ale ten stan długo nie trwa. I zacznie doskwierać ta samotność prawdziwa. Tych wieczorów i nocy sufitu pęknięć oglądaniem wypełniana.

Nie mowie o zmeczeniu materialem.
Mowie o osobowosci takiej jak moja.

Bycie bez zwiazku jest po prostu swietne jezeli ktos lubi byc samemu.
Wole isc do kina sama, wole isc na lyzwy sama, wole isc do restauracji sama. Pewnie, ze z nim tez lubie ale jednak najbardziej lubie sama. Nie ide do kina do towarzystwa tylko cieszyc sie filmem, nie ide do restauracji by rozmawiac, ale by cieszyc sie jedzeniem.
Wszystkie decyzje wole podejmowac sama. Umiem znalezc wsparcie w bliskich, ale nie lubie obligacji.
Zyje dla siebie. Zyje zeby poznac siebie i swiat wokolo.

Na samotnosc nigdy nie narzekalam. Mam bardzo bliskiego przyjaciela z ktorym czesto spedzalam 24/7 i mimo lat i lat przyjazni to nigdy nam sie to nie nudzi. Mozemy gadac i gadac i gadac. Na kochankow tez nie narzekalam. Oni szukali zwiazku, ja towarzystwa do flirtu i seksu.
Nie spedzilam ani jednej nocy gapiac sie w sufit mimo, ze czasami bylam dlugo bez zwiazku. Nadal noce spedzam sama bo moj maz wczesnie idzie spac. Wtedy ja robie to co robilam zawsze czyli spedzam czas ze soba.

Taki mam typ osobowsci.
I nie, nie jest to zaburzenie osobowosci, ale jestem na granicy zaburzenia. To wszystko wynika z dziecinstwa oczywiscie, w jaki sposob moje wrodzone cechy i moje wychowanie sie razem zderzyly. I nie, nie mialam zimnego chowu, a wrecz przeciwnie.
Mialam rodzine trzymajaca sie blisko, wiecznie sie tulaca, wiecznie placzaca sobie wzajemnie w rekaw. Smiejaca sie razem z rodzinnych zartow.

Posty [ 131 do 195 z 197 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Umrę w samotności - chyba z wyboru;p

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024