Dominika_M napisał/a:Maniola, nie obraź się, ale jeśli oczekujesz od innych pomocy, to odpowiadaj na pytania i nie interpretuj wypowiedzi innych do pasującej Ci narracji. Nigdzie nie twierdziłam, ze ten chłopak/ facet jest współwinny tego co się potem stało. Nie jesteś z nami do końca szczera, dlatego też zmieniłaś nick. Przeczytałam Twoje posty sprzed około dwóch lat i sytuacja się klaruje. Poznałaś faceta na studiach, który jednak nie był Tobą zainteresowany w sensie romantycznym. Zresztą sam o tym powiedział, przytaczałaś jego słowa. A Ty "wolałabyś chociaż mieć seks, a potem się rozstać". Nie mogłaś się z tym pogodzić, wiec postanowiłaś uderzyć w jego poczucie własnej wartości - a nuż chłopak się podłamie, obniży swoje standardy i Cię pokocha. A tu zonk - on zrywa kontakt. Jak Ty byś się poczuła, gdybyś się dowiedziała, ze twoi znajomi uważają, ze jesteś nieatrakcyjna, a "najbliższa osoba", która o tym doniosła, tylko by to (subtelnie) potwierdziła? Dobrze, że mu powiedziałaś, miał prawo wiedzieć, kto go obgaduje za jego plecami i ma o nim bardzo złe mniemanie. Ale fakt, że wykorzystałaś taką sytuację, żeby go upokorzyć i obniżyć jego poczucie własnej wartości jest po prostu okropny.
Nie chciałam tego tak rozegrać... błagam, uwierzcie. działałam pochopnie, pod wpływem emocji, bo zabolało mnie, że oni mówili takie rzeczy o osobie, którą ja ceniłam, poczułam się jak idiotka, bo z drugiej strony zdawałam sobie, że niektóre te rzeczy są prawdą, ale uderzyło mnie, że inni je tak łatwo dostrzegli, a ja jakby je odrzucałam. To były m.in. rzeczy typu - że wiecznie narzeka, że ma problemy, że odzywa się tylko, jak czegoś potrzebuje, że jest jakimś lekomanem... i że w ogóle jestem za młoda i za ładna, żeby ktoś mnie z nim mógł łączyć w ten sposób. Oczywiście tego wszystkiego mu nie powiedziałam dokładnie, zakomunikowałam to w dużym skrócie i w ładniejszych słowach, ale rzeczywiście chciałam w ten sposób sprowokować dyskusję.
Akurat tuż przed tamtą sytuację między nami było bardzo dobrze - on zawsze czekał na mnie po zajęciach (bo już nie studiował), odprowadzał, codzienne telefony, przewinęły się nawet żarty, że powinniśmy razem zamieszkać. Więc nie miało to być żadną formą zemsty. I to nieprawda, że dał mi wprost do zrozumienia, że nie jest mną romantycznie zainteresowany. Wcześniej często powtarzał, jaki to jest na mnie napalony, jakie miał szczęście, że mnie poznał, że z nikim nigdy nie był tak blisko i przyznał też raz, że był we mnie zakochany, ale przy każdej poważniejszej kłótni potrafił powiedzieć, że raczej nic do mnie nie czuje itd. Ja już sama nie wiedziałam, jak mam tę znajomośc traktować. Połowa naszych znajomych była przekonana, że jesteśmy razem, a pozostała część - miała zdanie, jak opisałam to wyżej.
Dominika_M napisał/a:Mam nadzieję, że temat się nagle nie urwie i odpowiesz na moje pytania. Dużo osób zareagowało na Twój post i starało się pomoc, myślę, że należą im się wyjaśnienia. Powtórzę także moje pytanie, na które wcześniej nie odpowiedziałaś - co takiego powiedzieli o nim wasi wspólni znajomi i dlaczego mieli takie negatywne zdanie o jego aparycji oraz charakterze? Bo wiesz, dla mnie komentowanie czyjegoś wyglądu, tym bardziej znajomego, jest poniżej jakichkolwiek standardów. To trzeba kogoś szczerze nienawidzić i żywić do niego silną urazę, żeby opowiadać takie rzeczy dziewczynie, która się z nim przyjaźni. A może ci znajomi wcześniej sami dostali kosza od tego "brzydala" i raz, że zazdrościli Tobie, a dwa, że chcieli się na nim jakoś zemścić? A teraz, dwa lata po zerwaniu przez niego kontaktu, cały czas o nim myślą i nie mogą pogodzić się ze stratą?
Co do ich intencji, szczerze nie wiem. Cała rozmowa wypłynęła jakoś przy alkoholu, rozwinęła się dyskusja, czy my jesteśmy razem, czy nie - wyjaśniłam, że nie i zapytałam, czy tak myśleli. Generalnie z nim też miałam kilka rozmów o tym, że nie wiemy, co odpowiadać ludziom. Ale oni nie znali żadnych szczegółów naszej relacji, ja w każdym razie niczego nie opowiadałam, nie byli też z nim jakoś blisko związani, więc tym bardziej zaskoczył mnie fakt, że wiedzą o nim takie rzeczy i to głownie podziałało mam wrażenie, jak kubeł zimnej wody...