Jak tu zacząć i jak najkrócej... Pracowałam z pewnym facetem. Polubiliśmy się. Bardzo. Może nawet za bardzo. Pod koniec flirt szedł już niezły. On się wycofał w pewnym momencie. Przestaliśmy mieć kontakt. Wydawało mi się, że wszystko rozumiem. On nie chce problemów, tak mi później napisał, bo nad pewnymi rzeczami szybko można stracić kontrolę, a on nie chce powielać dawnych błędów. Więcej wyjaśnień nie było. Ale byłam rozpatrywana w charakterze, hmm.. błędu do popełnienia. To, co mnie zdziwiło - gdy ja chcąc zachować resztki instynktu samozachowawczego przyznałam mimochodem, że wcale mi nie zależało na niczym więcej on stwierdził, że mu ulżyło...? No serio.. Tego właśnie nie kumam, a jakbym napisała coś przeciwnego to co? Czułby się zobowiązany? Bo nie rozumiem.. I nie, to nie jest na zasadzie - gdybym się przyznała to by stracił świetną kumpelę, bo tak jak mówię relacja pomiędzy nami zanikła i ogranicza się do służbowej (spotkanie kilka razy w roku, zawsze w większym gronie, nie ma niezręcznego sam na sam). A na tych spotkaniach - atencja, umizgi, nadskakiwanie, wyróżnianie mnie spośród innych, radość ze spotkania i chyba... tak, chwilowe dowartościowanie swojego ego kosztem moim i mojego nim zainteresowania.. Bo jak to inaczej wytłumaczyć? Wolałabym, gdyby ostentacyjnie mnie wtedy olewał, byłoby mi łatwiej. Faceci, kto ich zrozumie..?
Ale czego nie rozumiesz? Facet chciał Cię tylko i wyłącznie bzyknąć. Nic więcej. Nie potrzebował Twojego koleżeństwa, chciał bliskości fizycznej. Ułożyło mu, gdy powiedziałaś, że Ty też nie oczekiwałaś niczego więcej. A gdybyś oczekiwała, to jemu jest przykro, bo pewnie fajna jesteś a on nie chce nic więcej oprócz seksu. Proste. A on pewnie żonaty, w związku, lub na etapie wyposzczenia.
Ale czego nie rozumiesz? Facet chciał Cię tylko i wyłącznie bzyknąć. Nic więcej. Nie potrzebował Twojego koleżeństwa, chciał bliskości fizycznej. Ułożyło mu, gdy powiedziałaś, że Ty też nie oczekiwałaś niczego więcej. A gdybyś oczekiwała, to jemu jest przykro, bo pewnie fajna jesteś a on nie chce nic więcej oprócz seksu. Proste. A on pewnie żonaty, w związku, lub na etapie wyposzczenia.
Chciał pozostać niby w relacji koleżeńskiej. Dlatego wycofał się widząc, że wszystko w stronę romansu zmierza. Ulzylo mu rzekomo, gdy mu napisałam, że mi też wcale nie chodziło mi o romans.
4 2019-07-12 02:13:07 Ostatnio edytowany przez MrówkaBigbitówka (2019-07-12 02:14:14)
Po kruchym lodzie ta znajomość stąpała :-) Takie historie lepiej dusić w zarodku i nie ma co rozkładać ich na czynniki pierwsze. Pan niech idzie swoją drogą i Tobie w głowie nie miesza.
Facet chciał się zabawić i w ostatnim momencie to uciął. Być może się ogarnął, bo kogoś ma?
Facet chciał się zabawić i w ostatnim momencie to uciął. Być może się ogarnął, bo kogoś ma?
Wszystko mozliwe. Określił się zresztą. Ale przymila się jak mówię i to mnie wyprowadza z równowagi. Dobrze było powiedzieć o tym tutaj, tak czy inaczej
7 2019-07-12 08:52:16 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-07-12 09:04:49)
Jak tu zacząć i jak najkrócej... Pracowałam z pewnym facetem. Polubiliśmy się. Bardzo. Może nawet za bardzo. Pod koniec flirt szedł już niezły. On się wycofał w pewnym momencie. Przestaliśmy mieć kontakt. Wydawało mi się, że wszystko rozumiem. On nie chce problemów, tak mi później napisał, bo nad pewnymi rzeczami szybko można stracić kontrolę, a on nie chce powielać dawnych błędów. Więcej wyjaśnień nie było. Ale byłam rozpatrywana w charakterze, hmm.. błędu do popełnienia. To, co mnie zdziwiło - gdy ja chcąc zachować resztki instynktu samozachowawczego przyznałam mimochodem, że wcale mi nie zależało na niczym więcej on stwierdził, że mu ulżyło...? No serio.. Tego właśnie nie kumam, a jakbym napisała coś przeciwnego to co? Czułby się zobowiązany? Bo nie rozumiem.. I nie, to nie jest na zasadzie - gdybym się przyznała to by stracił świetną kumpelę, bo tak jak mówię relacja pomiędzy nami zanikła i ogranicza się do służbowej (spotkanie kilka razy w roku, zawsze w większym gronie, nie ma niezręcznego sam na sam). A na tych spotkaniach - atencja, umizgi, nadskakiwanie, wyróżnianie mnie spośród innych, radość ze spotkania i chyba... tak, chwilowe dowartościowanie swojego ego kosztem moim i mojego nim zainteresowania.. Bo jak to inaczej wytłumaczyć? Wolałabym, gdyby ostentacyjnie mnie wtedy olewał, byłoby mi łatwiej. Faceci, kto ich zrozumie..?
W sumie nie łączyło was nic, to i tak nawet nie musiał wyjaśniać tego, co wyjaśnił. Tutaj mogło, po jego stronie, zdarzyć sie wszystko, począwszy od tego że może chciał wyłącznie dowartościować swoje ego, może ma taki styl bycia, poprzez to, że może kogoś ma i połapał się że brnie za daleko, że ktoś się o tym dowie a Ty się zaangażujesz i będzie klops (to dlatego może mu "ulżyło"), skończywszy na tym, że może w między czasie poznał kogoś innego, kto bardziej go zafrapował. Za dużo tych "może" i dlatego do niczego nie dojdziesz rozmyślając o czymś, co się skończyło, zanim się zaczęło.
Przymila się, bo po co miałby robić sobie z ciebie wroga? Zabawił się i chce, żebyś i ty tak myślała. Nie przejmuj się tą sprawą.
9 2019-07-12 09:49:14 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-07-12 09:50:27)
Nieważne co chciał miał prawo się wycofać ze swoich powodów.
A ulżyło mu bo nie chciał by bylo Ci przykro bo na cos liczykas Dlaczego miałby być niemiły? Co byś chciała by powiedział?. Ze zakochał się pożąda i rezygnuje z bólem serca..?
A jak to nawet prawda to
czy Ty powiedzialas prawdę?
10 2019-07-12 11:17:11 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-12 11:23:00)
Jak tu zacząć i jak najkrócej... Pracowałam z pewnym facetem. Polubiliśmy się. Bardzo. Może nawet za bardzo. Pod koniec flirt szedł już niezły. On się wycofał w pewnym momencie. Przestaliśmy mieć kontakt. Wydawało mi się, że wszystko rozumiem. On nie chce problemów, tak mi później napisał, bo nad pewnymi rzeczami szybko można stracić kontrolę, a on nie chce powielać dawnych błędów. Więcej wyjaśnień nie było. Ale byłam rozpatrywana w charakterze, hmm.. błędu do popełnienia. To, co mnie zdziwiło - gdy ja chcąc zachować resztki instynktu samozachowawczego przyznałam mimochodem, że wcale mi nie zależało na niczym więcej on stwierdził, że mu ulżyło...? No serio.. Tego właśnie nie kumam, a jakbym napisała coś przeciwnego to co? Czułby się zobowiązany? Bo nie rozumiem.. I nie, to nie jest na zasadzie - gdybym się przyznała to by stracił świetną kumpelę, bo tak jak mówię relacja pomiędzy nami zanikła i ogranicza się do służbowej (spotkanie kilka razy w roku, zawsze w większym gronie, nie ma niezręcznego sam na sam). A na tych spotkaniach - atencja, umizgi, nadskakiwanie, wyróżnianie mnie spośród innych, radość ze spotkania i chyba... tak, chwilowe dowartościowanie swojego ego kosztem moim i mojego nim zainteresowania.. Bo jak to inaczej wytłumaczyć? Wolałabym, gdyby ostentacyjnie mnie wtedy olewał, byłoby mi łatwiej. Faceci, kto ich zrozumie..?
Jak dla mnie to dla faceta nie pierwsza tego typu historia, gdzie on sobie flirtuje. I pewnie nie jesteś pierwszą panną, która niewinny flirt wzięła zbyt poważnie, dlatego wycofał się widząc może Twój maślany wzrok, żeby nie powielać dawnych blędów, gdy ktoś zaangażował się zbyt mocno.
A skoro okazało się, że jednak Tobie nie zależało na niczym więcej, to nie widzi nic zdrożnego w bardziej serdecznej relacji z Tobą niż z innym. Przecież się polubiliście.
Więcej dystansu Tobie potrzeba. Dla Ciebie to był prawie romans, a dla niego wymiana żartów lub uprzejmości albo niewinny flirt.