Nie wiem jak mi się to udało zdać,chyba cudem i miałam lepszy dzień..Ale nawet w ostatniej jeździe przed egzaminem miałam problemy z ruszaniem , i podstawowymi rzeczami... Planuje kupić samochód ,ale zastanawiam się czy lepiej wykupić jeszcze dodatkowe jazdy czy uczyć się swoim samochodem jeździć..? Jakieś rady?
To standard, to co napisałaś. Odpowiadając na Twoje pytanie - nabierać doświadczenia we własnym samochodzie, całkowicie samodzielnie. Nie ma lekko
Zacznij jeździć. Wyjedź w dłuższą, prostą trasę. Moja pierwsza podróż zaraz po zdaniu egzaminu wyglądała tak, że pojechałem z Warszawa - Lublin- Hajnówka - Lublin - Warszawa. Dodam, ze podchodziłem 11 razy do B.
puchaty34, Nie wierzę! 11 razy?? Na czym zazwyczaj oblewałeś?
5 2019-07-11 09:43:45 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-07-11 09:46:31)
puchaty34, Nie wierzę! 11 razy?? Na czym zazwyczaj oblewałeś?
7 razy byłem pijany, wiec właściwie to się nie liczy. Teraz jestem Pan kierowca zawodowy z kodem 95
Też uważam że najlepiej kupić własny samochód i próbować jeździć. Może nie od razu w dużym mieście tylko gdzieś na peryferiach gdzie jest mało ruchu.
Ważne żeby się nie załamywać gdy są trudności. Ja np. tydzień po dostaniu prawka jeszcze w liceum wjechałem się w tył innego samochodu na skrzyżowaniu prowadząc samochód rodziców Oczywiście treningi się skończyły na jakiś czas ale już później szło mi całkiem dobrze. Teraz nawet się boję czy nie jestem uzależniony od dużej prędkości (tam gdzie można).
SonyXperia napisał/a:puchaty34, Nie wierzę! 11 razy?? Na czym zazwyczaj oblewałeś?
7 razy byłem pijany, wiec właściwie to się nie liczy. Teraz jestem Pan kierowca zawodowy z kodem 95
To i tak zostają jeszcze haniebne 4 razy na trzeźwo
8 2019-07-11 10:03:23 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2019-07-11 10:06:43)
puchaty34 napisał/a:SonyXperia napisał/a:puchaty34, Nie wierzę! 11 razy?? Na czym zazwyczaj oblewałeś?
7 razy byłem pijany, wiec właściwie to się nie liczy. Teraz jestem Pan kierowca zawodowy z kodem 95
To i tak zostają jeszcze haniebne 4 razy na trzeźwo
Haniebne Powiem jak wszyscy, to nie moja wina, uwzięli się egzaminatorzy. Jeden to mnie nawet podrywał, za kolano łapał.
9 2019-07-11 10:16:44 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2019-07-11 10:18:17)
Jeśli nie czujesz się pewnie i masz problem z ruszaniem, to na pewno nie polecałabym Ci długiej trasy, bo stanowisz zagrożenie dla innych. Wykup kilka godzin dodatkowej jazdy dla własnej pewności, poproś znajomego żeby też z Tobą pojeździł i stopniowo się oswoisz
P.S osobom nietrzeźwym , które siadają za kółko powinno się dożywotnio zabierać prawo jazdy i dawać takie kary finansowe że im się odechce myśleć o samochodzie.
Jeśli nie czujesz się pewnie i masz problem z ruszaniem, to na pewno nie polecałabym Ci długiej trasy, bo stanowisz zagrożenie dla innych. Wykup kilka godzin dodatkowej jazdy dla własnej pewności, poproś znajomego żeby też z Tobą pojeździł i stopniowo się oswoisz
Co z tego, że jej zgaśnie na światłach. Najwyżej będą trąbić. Długa trasa jest własnie idealna. Jedzie się prosto na przestrzał dzięki czemu złapie pewność siebie.
Nie wiem jak mi się to udało zdać,chyba cudem i miałam lepszy dzień..Ale nawet w ostatniej jeździe przed egzaminem miałam problemy z ruszaniem , i podstawowymi rzeczami... Planuje kupić samochód ,ale zastanawiam się czy lepiej wykupić jeszcze dodatkowe jazdy czy uczyć się swoim samochodem jeździć..? Jakieś rady?
Jeśli mogę cos doradzić, to zacznij jezdzic od razu. Im dluzsza przerwa po egzaminie, tym trudniej będzie później się wdrozyc. Powolutku, na krótsze trasy, ale np. codziennie.
Możesz tez jezdzic z kims zaufanym, ale to tez powinna być osoba, przy której będziesz czula się bezpiecznie, i przy której nie będziesz się dodatkowo stresować.
Ja na początku jezdzilam z męzem, i, niestety tylko mnie denerwowal, bo się wymadrzal i wytykal mi bledy (kierowcą jest b dobrym, ale nauczycielem zadnym, bo zbyt szybko się niecierpliwi). Potem zaczęłam jezdzic sama, i było dobrze.
Kup stary samochód (taki za 500 zł) i jedź...….tylko nie koło domu, bo stracisz sąsiadów i znajomych
Córka wykupiła dodatkowe jazdy, zdała za pierwszym razem i czuła się za kierownicą dość pewnie, a i tak stuknęła na parkingu. Potem była bez auta przez rok, bo miała pracę dwa kroki od domu, po przerwie znów wykupiła 4 jazdy. Znów stuknęła, tym razem ktoś wymusił pierwszeństwo.
Tobie bym radziła wykupić jazdy.
Też zdałam prawko już parę lat temu, jeździć chyba w miarę umiem ale nie lubię, jak muszę to pojadę ale żeby jeździć z chęcią to nie powiem, już wolę autobus
Proponowalabym wykupić dodatkowe jazdy, ale bez tlumaczenia tylko lewa, prawa, parkowanie itp. Później jazdę z kimś zaufanym w swoim aucie. Jeśli nie czujesz się pewnie i ktoś Cię strabi ( w nosie z nim), ale żebyś nie spanikowala i nie pomylila w stresie np hamulca z gazem. Ludzie w stresie robią różne dziwne rzeczy. Nie wsiadałabym od razu sama. Pamietaj, że nie jesteś sama na drodze ( i nie chodzi mi tu o to, że ktoś będzie sie denerwowal), ale np stluczke, potracenie rowerzysty, pieszego itp. Pisze Ci to instruktor z 10 letnim doświadczeniem
Moja pierwsza podróż zaraz po zdaniu egzaminu wyglądała tak, że pojechałem z Warszawa - Lublin- Hajnówka - Lublin - Warszawa. Dodam, ze podchodziłem 11 razy do B.
Chroń nas Panie Boże przed takimi kierowcami na drodze
Na Twoim miejscy wykupiłabym parę dodatkowych godzin, żeby pojeździć po mieście, zaliczyć parę parkowań, światła, skrzyżowania bez sygnalizacji itp. Instruktor tylko po to, żeby w razie czego wcisnął swój pedał hamulca i ewentualnie wyliczył błędy i poinstruował, jak je wyeliminować. Potem kup swoje auto za parę groszy, którego nie będzie Ci szkoda obstukać czy przerysować i w miasto, tym razem już sama. Jak się jeździ samemu, to podświadomie człowiek jest ostrożniejszy, bo wie, że teraz już instruktor nie pomoże, trzeba myśleć samodzielnie i samemu być za wszystko odpowiedzialnym.
puchaty34 napisał/a:Moja pierwsza podróż zaraz po zdaniu egzaminu wyglądała tak, że pojechałem z Warszawa - Lublin- Hajnówka - Lublin - Warszawa. Dodam, ze podchodziłem 11 razy do B.
Chroń nas Panie Boże przed takimi kierowcami na drodze
Na Twoim miejscy wykupiłabym parę dodatkowych godzin, żeby pojeździć po mieście, zaliczyć parę parkowań, światła, skrzyżowania bez sygnalizacji itp. Instruktor tylko po to, żeby w razie czego wcisnął swój pedał hamulca i ewentualnie wyliczył błędy i poinstruował, jak je wyeliminować. Potem kup swoje auto za parę groszy, którego nie będzie Ci szkoda obstukać czy przerysować i w miasto, tym razem już sama. Jak się jeździ samemu, to podświadomie człowiek jest ostrożniejszy, bo wie, że teraz już instruktor nie pomoże, trzeba myśleć samodzielnie i samemu być za wszystko odpowiedzialnym.
Nigdy wypadku nie miałem. Nigdy, nawet otarcia.
18 2019-07-11 16:14:18 Ostatnio edytowany przez Capricornus (2019-07-11 16:15:41)
Gratuluję, wyjątek potwierdza regułę
Co nie zmienia faktu, że wychodząc z kursu umiejętności są praktycznie ZEROWE. Ja bym swojego dziecka bezpośrednio po kursie prawa jazdy samodzielnie w taką trasę nie wypuściła, choćby nawet zdało za pierwszym razem.
Gratuluję, wyjątek potwierdza regułę
Co nie zmienia faktu, że wychodząc z kursu umiejętności są praktycznie ZEROWE. Ja bym swojego dziecka bezpośrednio po kursie prawa jazdy samodzielnie w taką trasę nie wypuściła, choćby nawet zdało za pierwszym razem.
Ja pojechałam w miesiąc po zrobieniu prawa jazdy w trasę ok. 300 km tam i z powrotem. A i tak bardziej stresowała mnie jazda po zakorkowanym mieście, pełnym sprytnych kierowców cwaniakujących na każdym kroku Nie można bać się jeździć, bo wtedy człowiek nigdy nie nauczy się jeździć.
Skoro zdałaś egzamin na prawo jazdy to znaczy, że umiesz jeździć. Może nie doskonale, a w podstawowym zakresie na pewno. Jeżeli nie minęło dużo czasu od egzaminu to darowałabym sobie jazdy z instruktorem. Pieniądze przeznaczone na te jazdy dołożyłabym do własnego auta. A te kupiłabym jak najszybciej. I jak najszybciej zacznij nim jeździć. Na początku wybieraj takie pory dnia, gdzie ruch jest spokojny, nie ma korków i trąbiących niecierpliwych kierowców. W ten sposób nabierzesz pewności siebie za kierownicą i nie będziesz się za bardzo zastanawiać czy samochód zgaśnie, czy nie na skrzyżowaniu i czy uda się szybko zmienić biegi. A potem już staraj się wyjeżdżać bez względu na natężenie ruchu. Moim zdaniem najszybciej człowiek uczy się jeździć, kiedy po prostu musi to robić. Więc wmawiaj sobie, że musisz jechać do pracy, na zakupy, na plotki do koleżanki itp. Tylko, że potem może być trudno się odzwyczaić od używania kółek zamiast nóg
Osobiście jestem "blondynką" za kierownicą. Szczególnie jeżeli chodzi o parkowanie. Ale wcale mi to nie przeszkadza
A widziałyście "blondyna za kierownicą"????
Czas jakiś temu słyszałam opowiastkę mojego kolegi - w biurze wszyscy faceci stali w oknach i obeserwowali parking, bo KOBIETA prowadziła olbrzymią, długą ciężarówkę chyba z naczepą. Manewr zrobiła perfekcyjnie... i to zostało w pamięci.
Ostatnio też słyszałam historyjkę jak kobieta z 10 min parkowała. Pytam się go - na ale o co chodzi, przecież to był wewn. parking, nie zablokowała drogi, na czym polega problem? jej czas, jej sprawa!
... no dobra a teraz pytania - czy lepiej byłoby, gdyby taka babka zrobiłam masakrę na parkingu? zdemolowała wszystkie samochody? ale za to manewr wykonała szybciutko? po co?
Ala526a - wszycy przeżywają dokładanie to samo, dostają prawko i czują się niepewnie w czasie pierwszy jazd, to tak jak z każdą inną umiejętnością - jeden odrazu chwyta o co chodzi, a in. potrzebuje czasu, by się wyćwiczyć, ale czy to ozn. że masz zrezygnować?
j.w. kieruj na spokojnie, jeśli trzeba zwolnij, trąbka niecierpliwego kierowcy za tobą nie zabija, a prędkość owszem.
polecam jeździć powoli i uważnie
ja się zawsze śmieję, że jeżdżę powoli ale za to dokładnie
kiedyś jeździłam szybko ale po dłuższym pobycie w skandynawii przejęłam ich styl jazdy.
Osobiście radziłabym jednak wykupić ze trzy dodatkowe jazdy, a na nich skupić się na tym w czym czujesz się najmniej pewnie. Chodzi o to, żebyś się nadmiernie nie spinała, kiedy już samodzielnie wyjedziesz w trasę. Nie jest to w końcu jakiś ogromny koszt, a całkiem możliwe, że w sposób znaczący zwiększy się Twój komfort.
Czas jakiś temu słyszałam opowiastkę mojego kolegi - w biurze wszyscy faceci stali w oknach i obeserwowali parking, bo KOBIETA prowadziła olbrzymią, długą ciężarówkę chyba z naczepą. Manewr zrobiła perfekcyjnie... i to zostało w pamięci.
Mnie kilka razy zdarzyło się parkować lub skądś wyjeżdżać zwykłą osobówką i być obserwowaną tylko dlatego, że jestem kobietą (nawet nie blondynką) i trzeba było wykonać jakiś wyjątkowo sprytny manewr. Głupie to, że faceci wciąż myślą tak bardzo stereotypowo. W każdym razie nie mam z tym żadnych problemów, za to satysfakcję osiągam bezcenną .
Bo tak naprawdę, to mało godzin jeździsz na kursie, a nabywasz doświadczenia dopiero podczas jazdy jako pełnoprawny kierowca. Teraz po prostu kup swoje pierwsze auto i idź za ciosem - każdego dnia zrób sobie rundkę po okolicy, gdzie nie ma dużego ruchu i nie zastanawiaj się co myślą o Tobie inni kierowcy, tylko spokojnie sobie jeździj.
Lęk przed prowadzeniem samochodu- Czy to jest trudne?
5 miesięcy temu zdałam prawko jazdy...(za 9 razem) Nadal nie czuję się zbyt pewnie za kółkiem, ale mam dość czekania na busy, dźwigania ciężkich zakupów..I patrzenie jak osoby w moim wieku albo i młodsze jeżdżą i są zadowolone a w mojej głowie czai się lekka zazdrość i żal do siebie , że ja nigdy nie będę dobrym kierowcą, że spowoduje jakiś wypadek ..Ja słyszę w telewizji o śmierciach na drodze, potrąceniach to zaraz pojawia się lęk przed prowadzeniem pojazdu... Nie chcę być sprawczynią ani ofiarą...Z drugiej strony chciałabym mieć swój samochod...Coraz bardziej myślę o zakupie jakiegoś auta na wakacje...Na kursie tak sobie mi szło.. Czy można się nauczyć jeździć?.. Czy powinnam kupować auto? Czy sobie darować?
Mnie kilka razy zdarzyło się parkować lub skądś wyjeżdżać zwykłą osobówką i być obserwowaną tylko dlatego, że jestem kobietą (nawet nie blondynką) i trzeba było wykonać jakiś wyjątkowo sprytny manewr. Głupie to, że faceci wciąż myślą tak bardzo stereotypowo. W każdym razie nie mam z tym żadnych problemów, za to satysfakcję osiągam bezcenną
.
Potwierdzam! Ja przez kilka lat jeździłam VW Multivanem, kto widział, ten wie, że to duże auto. Zawsze niezmiernie bawił mnie wzrok panów w małych osobówkach, kiedy tym wielkim czołgiem przeciskałam się np. tyłem przez wąskie uliczki albo parkowałam w miejscu wydawałoby się zbyt ciasnym na tak duże auto. A teraz mam zwykłą osobówkę i czasami o wiele trudniej mi się parkuje w zatłoczonym mieście niż Multivanem. Mam za sobą też ładnych parę tysięcy kilometrów za kółkiem 3-osiowego kampera i o ile za granicą ten widok nikogo nie dziwił, to w Polsce panowie zawsze patrzyli na mnie z jakimś takim nabożnym respektem. Śmisznie
Autorko, kup jakieś małe, tanie autko. Zrób sobie wieczorami parę rundek trasami, którymi później będziesz musiała jeździć na co dzień, do pracy, na zakupy itd. Dzięki temu nabierzesz pewności siebie i podszkolisz swoje umiejętności. Siedzeniem przed monitorem jeszcze nikt się jeździć nie nauczył.
Lęk przed prowadzeniem samochodu- Czy to jest trudne?
5 miesięcy temu zdałam prawko jazdy...(za 9 razem) Nadal nie czuję się zbyt pewnie za kółkiem, ale mam dość czekania na busy, dźwigania ciężkich zakupów..I patrzenie jak osoby w moim wieku albo i młodsze jeżdżą i są zadowolone a w mojej głowie czai się lekka zazdrość i żal do siebie , że ja nigdy nie będę dobrym kierowcą, że spowoduje jakiś wypadek ..Ja słyszę w telewizji o śmierciach na drodze, potrąceniach to zaraz pojawia się lęk przed prowadzeniem pojazdu... Nie chcę być sprawczynią ani ofiarą...Z drugiej strony chciałabym mieć swój samochod...Coraz bardziej myślę o zakupie jakiegoś auta na wakacje...Na kursie tak sobie mi szło.. Czy można się nauczyć jeździć?.. Czy powinnam kupować auto? Czy sobie darować?
No to kup i zacznij jeździć. Co to za problem? Albo wykup sobie jeszcze lekcje.
Nikt za Ciebie tutaj decyzji nie podejmie. Tylko weź pod uwagę to, że utrzymanie auta kosztuje, a ubezpieczenie trzeba zapłacić i do baku wlać.
Miałam podobnie jak ty.balam się. Do tej pory nie ufam innym kierowcom. I dobrze, bo nie raz jakiś idiota mi wyjedzie I wymusza pierwszeństwo. Ale na początku bałam się najbardziej tego, że skupiona na samochodzie, na biegach itp, kogoś nie zauważe. No i w pierwszym miesiącu na parkingu w galerii , chciałam być miła dla Pana który zataranował mi wyjazd, puściłam go cofajac jednocześnie uderzając w samochód za mną, który stał na zakręcie. Na dodatek był to policjant... dlatego kup auto I oswajaj się z nim. Najlepiej jeździj bardzo rano albo wieczorem gdy ruch jest mały I możesz spokojnie poobserwowac co się dzieje dookoła, poznać dziwne skrzyżowania itp. Pół roku i będziesz wszędzie autem śmigać. Polecam też wypicie przed jazdą jakaś melisę czy cos:) pomaga się opanowac, gdy lęk próbuje Tobą zawładnąć
Na początek kupić pięć godzin jazdy z dobrym instruktorem. Jak go znaleźć? Znajomi, forum miasta, fejs.
Krok drugi: kupić małe auto za tysiąc złotych z benzynowym wolnossącym silnikiem i rozrządem na łańcuchu, i jeździć z doświadczonym i spokojnym, nie krytykanckim kierowcą. Nie od rzeczy byłby automat, bo odchodzi myślenie o biegach, skoro zwykłe ruszanie i jazda są trudne.
Jeździć, jeździć, jeździć. Na początek z samego rana w weekend po mieście, kiedy ruch mały.
Na początek kupić pięć godzin jazdy z dobrym instruktorem. Jak go znaleźć? Znajomi, forum miasta, fejs.
Krok drugi: kupić małe auto za tysiąc złotych z benzynowym wolnossącym silnikiem i rozrządem na łańcuchu, i jeździć z doświadczonym i spokojnym, nie krytykanckim kierowcą. Nie od rzeczy byłby automat, bo odchodzi myślenie o biegach, skoro zwykłe ruszanie i jazda są trudne.
Jeździć, jeździć, jeździć. Na początek z samego rana w weekend po mieście, kiedy ruch mały.
Ale bądźmy poważni, za tysiąc złotych sprawnego samochodu którym trochę pojeździ to na pewno nie kupi.
Zaraz policzę realne koszty takiej zabawy : samochód który nie stanie nagle na skrzyżowaniu to koszt do 5tyś zł, po zakupie należy udać się do znajomego mechanika - koszt naprawy ukrytych wad, wymiany zużytych części i serwisu to średnio około 2tyś zł, pierwsze ubezpieczenie OC dla nowego kierowcy i rejestracja to koszt około 2,5tyś zł. Koszty paliwa 250zł.
Razem mamy koszty prawie 10tys zł żeby mieć samochód i sobie potrenować. Może wyjść trochę mniej jeżeli sprzedawca samochodu był w miarę uczciwy.
Porady typu kup samochód za 500 złotych i zacznij jeździć powinny być karane.
Za 500 złotych to można kupić zdezelowany rower a nie auto, które jest pociskiem na drodze
Ja osobiście zdałem prawo jazdy za 1wszym razem i też nie potrafię jeździć, nie wiem jakim cudem zdałem skoro cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
Jednak najbardziej mnie denerwuje prędkość na drodze, nie rozumiem dlaczego ludzie tak szybko jeżdżą.
Co prawda w mieście jest ograniczenie do 50 km/h, ja sam jeżdżę ok 40 na godzinę i uważam, że jest to bardzo dobra prędkość w mieście, zwłaszcza jak jakieś dziecko wyskoczy na drogę albo ktoś wymusi pierwszeństwo, wtedy naprawdę nie ma problemu by stanąć dęba a przy 50km/h sprawa wygląda już zupełnie inaczej i niby jest to tylko ,,10 km" i wiele ludzi się śmieje z tej teorii ale jak ktoś jeździ to wie o czym piszę.
To teraz może trochę statystyk Komendy Głównej Policji,
Na rok 2018:
,,W 2018 roku zgłoszono Policji 31 674 wypadki drogowe mające miejsce na
drogach publicznych, w strefach zamieszkania lub strefach ruchu;
W wyniku wypadków drogowych 2 862 osoby poniosły śmierć;
W wypadkach rannych zostało 37 359 osób (w tym ciężko 10 963)."
No ale Janusze w Passatach i Sebastiany w Audi A4 Kombi albo służbowych Octaviach dalej będą piętnowali osoby jeżdżące przepisowo.
Zawszę jak jeżdżę po mieście 40-45 to praktycznie co chwile jakiś pajac siedzi mi na zderzaku 1 metr i wtedy jest pytanie, co by było gdybym stanął dęba? wjechałby mi w zad, prawda?
cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
Jednak najbardziej mnie denerwuje prędkość na drodze, nie rozumiem dlaczego ludzie tak szybko jeżdżą
Bo są pewni swoich umiejętności. Wiedza, że umieją utrzymać się w pasie
33 2019-07-21 19:21:57 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2019-07-21 19:22:25)
Rumunski_Zolnierz napisał/a:cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
Jednak najbardziej mnie denerwuje prędkość na drodze, nie rozumiem dlaczego ludzie tak szybko jeżdżą
Bo są pewni swoich umiejętności. Wiedza, że umieją utrzymać się w pasie
Zalezy, jaka to jest ta duza prędkość, dla jednego 120 to dużo, dla innego 200 jeszcze mało..
Bo są pewni swoich umiejętności. Wiedza, że umieją utrzymać się w pasie
Kurde... W takim razie dlaczego w tamtym roku było ponad 30 000 wypadków w naszym kraju?
35 2019-07-21 20:36:29 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-07-21 20:37:07)
[..] też nie potrafię jeździć, nie wiem jakim cudem zdałem skoro cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
Co to znaczy, że nie umiesz "utrzymać się" na swoim pasie? Mówisz o prostej czy o zakrętach?
Kurde... W takim razie dlaczego w tamtym roku było ponad 30 000 wypadków w naszym kraju?
Moim zdaniem tych czynników jest sporo: ludzie nie posiadają wystarczających umiejętności, nie panują nad pojazdem, są rozkojarzeni, przeceniają swoje umiejętności, nie potrafią pewnych sytuacji przewidywać albo też nie sprawdzi się stare, zdezelowane auto i to nie tylko wtedy, gdy trzeba szybko hamować. Na koniec dodam jeszcze, że nie stosują zasady ograniczonego zaufania, którą na drodze stosować należy zawsze.
Ogólnie na prostej i zakrętach jakoś ciężko jest mi wyczuć samochód by jechać ,,po linii" muszę jakoś co chwilę kontrować w lewo bądź prawo aby jechać zgodnie z kierunkiem jazdy.
Najgorzej właśnie jak ludzie np. korzystają z telefonu komórkowego podczas jazdy, to jest naprawdę ogromny problem.
Co do ograniczonego zaufania dodałbym jeszcze konieczność trzymania bezpiecznej odległości a nie jak jedzie jakiś pajac metr od zderzaka tak, że nie mogę nawet normalnie zahamować ale normalnie korci mnie żeby któregoś razu (np. przed przejściem dla pieszych) dosłownie depnąć pedał hamulca do samego końca żeby ten z tyłu rozwalił sobie samochód, może czegoś by się nauczył?
Jak jeżdżę to notorycznie widzę ludzi klikających w telefonach, rozmawiających przez tel - przeraża mnie to. Niektórym kierowcom wydaje się, że mają 7 żyć , z taką predkością przy tym jeżdżą. Ja jeżdżę przepisowo i irytuje mnie, że zdażają się osoby, które za przeproszeniem mało co się nie zesr**ą i siedzą mi na zderzaku. Chociaż jak jakiś czas temu jechałam i było ograniczenie do 90 - stary facet jechał 40 - myślałam, że ja wyjdę z siebie, a akurat kawałek nie dało się wyprzedzić.
Ogólnie na prostej i zakrętach jakoś ciężko jest mi wyczuć samochód by jechać ,,po linii" muszę jakoś co chwilę kontrować w lewo bądź prawo aby jechać zgodnie z kierunkiem jazdy.
To mnie intryguje... To znaczy masz problem z tym, że kierując siedzisz nie centralnie, lecz po jednej stronie pojazdu i nie umiesz "wyczuć" przez to właściwego położenia auta?
40 2019-07-22 11:27:48 Ostatnio edytowany przez Averyl (2019-07-22 11:31:02)
Ja osobiście zdałem prawo jazdy za 1wszym razem i też nie potrafię jeździć, nie wiem jakim cudem zdałem skoro cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
To ciekawe pytanie - jakim cudem zdałeś???
Nie zaskoczę Cię... po prostu musisz jeździć, to nie jest wierszyk, że wykujesz się na pamięć i po problemie, to jest umiejętność - jak pływanie, mówienie w obcym języku, itp. musisz praktykować.
Zaskakujące jest to co piszesz, o trzymaniu się pasa, ale to chyba potwierdza, że masz za mało doświadczenia, im więcej i cześciej będziesz jeździł, tym szybciej twój mózg nauczy się trzymania się pasa, oceny odległości i prędkości in. pojazdów, itp.
Nie zabawiaj się w szeryfa - ktoś kto przejechał tysiące km poradzi sobie i z telefonem (zgadzam się, że nie powinno się), i z trudnymi sytuacjami, w przeciwieństwie do kogoś kto zrobił kilkaset, kilkatysięcy km.
Gwałtowne hamowanie przed światłami??? skąd wiesz, czy Twój samochód nie ucierpi bardziej? fizyka: ty stoisz, on jedzie, cała energia skumuluje się na tobie, skąd wiesz, że jak kula nie wypchnie cię na pasy i nie rozjedziesz kogoś? Kiedyś gostek wjechał w mój samochód, nie zdążył wyhamować, jechał z bardzo małą prędkościa, ale mogę cie zapewnić, że nic przyjemnego, jesteś pewien, że chciałabyś zrobić crash-test - droga hamowania ciężarkówki na sobie?
Zgodzę się z tobą w kwestii pośpiechu - ludzie mają szybkie autka i jest pokusa, by wdepnąć. Ważne jest uświadomić sobie to, ja też tak czasem mam, zwłaszcza gdy jestem zmęczona i długa droga przede mną, wtedy właśnie zadaje sobie pytanie gdzie się śpieszę, czy cokolwiek zmieni się w moim życiu jeśli przyjadę 10 min. wcześniej?
To ważne pytanie, i każdy kierowca powinien sobie je zadawać!
Wczoraj miałam sytuację na drodzę, gdy gostek z środkowego pasa, prawie w poprzek przejchał dwa pasy, by tuż przed balustradką odgradzającą zjazd wjechać na tamtąd drogę, tylko po co? Skoro wie, że będzie gdzieś zjeżdżał, to mógłby wolniej i na właściwym pasie, a jeśli się pomylił, Trasa Toruńska w W-wie, zjazdy-wjazdy co kilkaset metrów, to nie autostrada, że przejedziesz swój zjad i jedziesz kilkadziesiąt km. Tego nie rozumiem, i nawet jeśli jest doświadczonym kierowcą i pewny swego samochodu, to nie może być pewny, że ci którym wjechał pod koła mają tak szybki refleks, i przestrzeń do gwałtownego hamowania.
Nie ma sensu się śpieszyć i jako młody kierowca pamiętaj abyś jachał z taką (dozwoloną) prędkością abyś cały czas kontrolował swój samochód.
Rumunski_Zolnierz napisał/a:Ja osobiście zdałem prawo jazdy za 1wszym razem i też nie potrafię jeździć, nie wiem jakim cudem zdałem skoro cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
To ciekawe pytanie - jakim cudem zdałeś???
Prawda? Uważam, że można mieć problem z precyzyjnym parkowaniem, jakimiś trudniejszymi manewrami, poruszaniem się w gąszczu skrzyżowań, świateł, rond i innych takich, ale żeby nie potrafić utrzymać się w pasie? Toż to cud nad cuda, że ten egzamin został zdany .
Swoją drogą nie zdziwię się, jeśli ktoś na czerwonym świetle wyskoczy ze swojego samochodu, by wyciągnąć Ci kluczyk ze stacyjki, podejrzewając, że jesteś, Rumunski_Zolnierzu, w stanie nietrzeźwości .
Można poszukać takich miejsc, na których da się bardziej swobodnie pojeździć i nabrać tych automatycznych odruchów typu zmiana biegów.
Może parkingi pod supermarketami w niedzielę, w miarę płaskie i duże nieużytki gdzies na obrzeżach miast, mniej używane drogi na prowincji, jazda nocą po mieście (ma dodatkowy urok). Kto szuka, ten z reguły znajdzie.
Ja kiedyś uczyłem dziewczynę jeździć na łące.
... cały czas mam problemy by utrzymać się na swoim pasie itp.
Może zbieżnośc kół nieprawidłowa? Auto ucieka ci tylko w jedna stronę i musisz przez to często kontrować w drugą?
Co do zakrętów, to myslę że z utrzymaniem idealnego toru jazdy podczas ich pokonywania ma "problem" (w sensie, że muszą korygować w pewnym momencie) wielu kierowców, więc tym aż tak bardzo bym sie nie przejmował akurat.
W sumie najgorsi właśnie Ci co jadą autem i telefony mają w rękach, piszą jakieś smski itp.
Wiele razy miałem takie sytuacje, że stoję na przejściu dla pieszych, zapala się dla mnie zielone i chcę już wejść gdy nagle widzę jak kierowca z lewej strony zamiast zacząć hamować to coś klika w telefonie i ,,budzi się" w ostatniej chwili z piskiem opon, no ludzie to są jakieś jaja.
Ogólnie na drogach jest nerwowo, każdy pędzi i praktycznie wszyscy łamią przepisy drogowe (zwłaszcza prędkość) ale ja się im nie dziwię naprawdę.
Ludzie teraz siedzą w pracy do 17:00 jak nie 18:00 bądź dłużej, kończą robotę i chcą szybko wrócić do domu, szybko zakupy zrobić po drodze, szybko się zobaczyć z dziećmi, szybko obiad zrobić itp. dlatego taka szajba jest codziennie na ulicach.
No ogólnie ciężko mi się jeździ samochodem by się utrzymać na swoim pasie, np. na prostej drodze mam wrażenie, że trzymam się za blisko/daleko prawej/lewej krawędzi pasa i np. kontruję cały czas a jak postanawiam jechać prosto to jakoś mi się nie udaję bo ciężko mi wcelować by jechał prosto.
Na zakrętach to już w ogóle bajka bardzo często muszę hamować nawet do 30-35km/h żeby nie wypaść z zakrętu itp.
Jakim cudem zdałem? no normalnie, wsiadłem do samochodu byłem pewny siebie i zdałem, rękaw co prawda za drugim podejściem, ruszanie ze wzniesienia bez problemu, potem na miasto, stanowcze parkowanie prostopadłe itp. i zdałem za pierwszym.
Z tym trzymaniem się pasa to nie jest tak, że ja jeżdżę slalomem od linii do linii po prostu mi tak schodzi na boki jak kręcę kierownicą na prostej itp.
Co do gwałtownego hamowania przed światłami - robię tak i zawsze będę robił.
Jest coś takiego w kodeksie drogowym jak zachowanie bezpiecznej odległości
Ale niestety nasz naród jest tak inteligentny, że jak ktoś jedzie 50km/h po mieście to trzeba trzymać się na jego zderzaku jakieś 30-40 cm aby pokazać swoją wyższość w kilkunastoletnim Audi A4 Kombi.
Kiedyś miałem tak, że zapaliło się czerwone no to normalnie zahamowałem przed linią a za mną usłyszałem chyba jeden z najgłośniejszych pisków opon - tak właśnie jeżdżą ludzie z doświadczeniem na drodze, brak zachowania bezpiecznej odległości, duża prędkość, rozkojarzenie no ale to i tak moja wina bo jadę przepisowo i zatrzymuje się na światłach.
W sumie jakby ktoś chciałby mi na pasach zabrać kluczyki z samochodu to miałby problem bo ja zawszę jeżdżę z zamkniętymi szybami (klimatyzacja) i do tego z zablokowanymi zamkami tak więc musiałby wybić szyby i wtedy zabrać kluczyki ale to już podchodzi pod fajne paragrafy
W sumie to raczej samochód nie ma złego stanu technicznego (typu jakieś zbieżności itp.) tylko po prostu ja tak macham tą kierownicą na boki jak jakaś nerwica.
W sumie ja będę jeździł przepisowo, zazwyczaj moja prędkość to ok 45 km/h w mieście, czasami zwalniam do 40 jak jest duży ruch a przy rondach czy zakrętach to już maks 25-30 na godzinę,
Jak ktoś uważa, że źle robię to niech cofnie się na poprzednią stronę tam wkleiłem statystyki policyjne odnośnie rannych, śmiertelnych na drogach itp.
W sumie ja będę jeździł przepisowo, zazwyczaj moja prędkość to ok 45 km/h w mieście, czasami zwalniam do 40 jak jest duży ruch a przy rondach czy zakrętach to już maks 25-30 na godzinę,
Jak ktoś uważa, że źle robię to niech cofnie się na poprzednią stronę tam wkleiłem statystyki policyjne odnośnie rannych, śmiertelnych na drogach itp.
Z tymi 40 km/h wszędzie w mieście to lekka przesada. Chociaż zgadzam się że w pewnych miejscach się powinno. Od tego są znaki.
Szczególnie zwalniam jak przejeżdżam koło szkół podstawowych. Raz miałem taką sytuację że dzieciak dosłownie wbiegł na jezdnię przed samochód. Całe szczęście że jechałem właśnie te 30 - 40km/h bo udało mi się zatrzymać z piskiem opon prawie w miejscu nie dotykając go. Dopiero później sobie uświadomiłem czego uniknąłem, ale i tak cały dzień tylko o tym myślałem.
W sumie to raczej samochód nie ma złego stanu technicznego (typu jakieś zbieżności itp.) tylko po prostu ja tak macham tą kierownicą na boki jak jakaś nerwica.
W sumie ja będę jeździł przepisowo, zazwyczaj moja prędkość to ok 45 km/h w mieście, czasami zwalniam do 40 jak jest duży ruch a przy rondach czy zakrętach to już maks 25-30 na godzinę,
Jak ktoś uważa, że źle robię to niech cofnie się na poprzednią stronę tam wkleiłem statystyki policyjne odnośnie rannych, śmiertelnych na drogach itp.
Na pewno ma ustawioną poprawną zbieżność? Bo to jest mega dziwne... Normalnie jakby było wszystko dobrze, to mógłbyś lekko palcem trzymać kierownicy i on by jechał prosto. Mną "telepie" jak jade szybko na trasie i jest troche wiatru, bo samochód dość wysoki i lekki i wtedy muszę korygować często tor jazdy,
ale w mieście przy 40 km...to coś jest bardzo nie tak. Nie boisz się, że właśnie przez ten brak komfortu jazdy sam kiedyś spowodujesz wypadek?
Co do prędkości... nie lubię kierowców, którzy za wolno jeżdzą, bo moim zdaniem są zagrożeniem na drodze, w takim samym stopniu co ci ktorzy jeżdzą za szybko. Zajmują lewy pas, wlokąc się strasznie. Jak zaczyna padać deszcz to zwlaniają do 10km/h, a obwodówką jadą 50km/h. Wszyscy mijają takie osoby i robi się przez to niebezpiecznie.
Zdałam prawo jazdy za 4 razem i nie jeździłam przez 9 lat... Teraz bardzo się boję puścić autem w bardziej zatłoczone miejsca. Dlatego bardzo dobrze rozumiem problem Wykupiłam kilka godzin z instruktorem i niczego to nie zmieniło
Dlatego najlepiej będzie jeśli znajdziesz kogoś zaufanego, doświadczonego i cierpliwego, kto pomoże Ci ogarnąć temat na tyle, żebyś poczuła się pewnie za kierownicą.
Samochód jest dobrze ustawiony bo jak jeździ nim ktoś inny to nie ma w ogóle takich problemów jak ja
Uważam, że jazda 40 na godzinę jest bardzo bezpieczna (możliwość natychmiastowego zahamowania w razie problemu) zaś prawdziwymi bandytami są Ci, którzy zamiast 40 jadą po mieście więcej niż dopuszczalne przepisy.
No trudno ja będę jeździł w mieście 40-45 na godzinę i tego nie zmienię, cenie swoje życie i innych uczestników na drodze a jak ktoś chce robić popisówę to niech daje czadu
No trudno ja będę jeździł w mieście 40-45 na godzinę i tego nie zmienię, cenie swoje życie i innych uczestników na drodze a jak ktoś chce robić popisówę to niech daje czadu
Jeśli nie czujesz się na siłach, to słusznie, że nie porywasz się z motyką na słońce. Niech Cię jednak nie dziwi, kiedy inni uczestnicy ruchu będą się irytować, że blokujesz im drogę.
Jak sobie radzisz poza miastem? Z jaką prędkością jeździsz?
Jeśli nie czujesz się na siłach, to słusznie, że nie porywasz się z motyką na słońce. Niech Cię jednak nie dziwi, kiedy inni uczestnicy ruchu będą się irytować, że blokujesz im drogę.
Osobiście uważam, że przepisowa jazda nie jest blokowaniem drogi.
Nie ma czegoś takiego jak blokowanie jezdni przez pojazd poruszający się po niej.
Rowerzysta również ma prawo jeździć po drodze i co teraz trzeba palić komisy rowerowe bo 70 letnie dziadki dosłownie toczą się na tych rowerkach? no właśnie nie tak wygląda życie i tak wygląda świat.
Po drodze ma prawo jechać nowe Porsche z kilkuset konnym silnikiem, kombajn, ursus 20km/h jak i dziadek na rowerku bez przerzutek pod górkę w Małopolsce.
Mało tego w przepisach nie ma wyraźnie napisane z jaką minimalną prędkością powinien poruszać się pojazd na drodze (jeżeli jest inaczej proszę mnie uświadomić)
Tak więc mogę jechać po mieście 25 na godzinę jak i 50km/h
Jest też coś takiego jak dostosowanie prędkości do panujących warunków drogowych i na to można się też powoływać.
Jak sobie radzisz poza miastem? Z jaką prędkością jeździsz?
Dobre pytanie
Tutaj główną rolę odgrywa zachowywanie bezpiecznej odległości więc zawszę jadę tak by ten przede mną był jak najdalej.
Ale tak to na autostradach cisnę do 140 na godzinę, na ekspresówkach dwupasmowych coś kolo 80-100 itp.
Zaś na takiej typowej polskiej drodze pozamiejskiej przypominającą lata 90' jeżdżę jakieś ~ 70 na godzinę (gdzie można 90)
Polemizowałbym z tymi dziesięcioma tysiącami kosztów auta, a już oddawanie go PO ZAKUPIE do mechanika to jakiś barani sport.
Auto się sprawdza przed kupnem. Nie nadziałem się ani razu na sześć egzemplarzy, jeśli nie byłem głupio napalony.
OC drogie? Bierze się tatę z historią ubezpieczenia na współwłaściciela i problem rozwiązany.
Jak auto jedzie prosto i hamuje, to do nauki na początek jest ok. Jak ktoś może kupić auto za dychę - proszę bardzo.
40-45 w mieście? Zależy gdzie. Czasem i 20 za dużo. Ostre hamowanie przed światłami? A po co?
Jeżdżenie z prędkością o 20km/h mniejszą niż ta dozwolona w momencie, kiedy można jechać szybciej jest tamowaniem ruchu. Sorry Rumuński, to koło płynnej jazdy nie stało i też wbrew pozorom wcale nie jest bezpieczne dla pieszego.
Nie ma czegoś takiego jak blokowanie jezdni przez pojazd poruszający się po niej.
Rowerzysta również ma prawo jeździć po drodze i co teraz trzeba palić komisy rowerowe bo 70 letnie dziadki dosłownie toczą się na tych rowerkach? no właśnie nietak wygląda życie i tak wygląda świat.
Po drodze ma prawo jechać nowe Porsche z kilkuset konnym silnikiem, kombajn, ursus 20km/h jak i dziadek na rowerku bez przerzutek pod górkę w Małopolsce.
Oczywiście, że jest coś takiego jak blokowanie drogi i wbrew pozorom to również stwarza wiele niebezpiecznych sytuacji. Jeszcze gorszy jest brak czyjegoś zdecydowania, bo wtedy nigdy nie wiesz co taki kierowca za chwilę zrobi. I to nie działa tak, że im wolniej, tym lepiej, bo łatwiej zahamować. Czasem właśnie trzeba nacisnąć na gaz, żeby przed czymś uciec, szybko komuś ustąpić albo zdążyć gdzieś się zmieścić, na przykład między dwa samochody. Jednym słowem trzeba błyskawicznie i właściwie reagować, a to nie jest równoznaczne z wolną jazdą. Wolna jazda zwykle świadczy właśnie o braku umiejętności.
Ja nie ukrywam, ja mam dosyć ciężką nogę, ale jeżdżę od bardzo wielu lat, nigdy nie zapłaciłam mandatu, nigdy nie spowodowałam wypadku ani nawet kolizji. Po prostu dostosowuję się do warunków i kiedy trzeba, to się wlekę, ale jeśli warunki na to pozwalają, to dokładam kilka kilometrów ponad normę. Natomiast nauczyłam się na drodze ogromnej pokory, uważam na to co dzieje się dookoła, staram się być maksymalnie skupiona, jeśli rozmawiam przez telefon, to tylko na głośnomówiącym albo przez słuchawkę bluetooth - to mi akurat przyszło z wiekiem. Dodatkowo mam ogromnego hopla na punkcie stanu technicznego samochodu.
Mało tego w przepisach nie ma wyraźnie napisane z jaką minimalną prędkością powinien poruszać się pojazd na drodze (jeżeli jest inaczej proszę mnie uświadomić)
Tak więc mogę jechać po mieście 25 na godzinę jak i 50km/h.
No niby nie ma, ale patrz wyżej .
Tutaj główną rolę odgrywa zachowywanie bezpiecznej odległości więc zawszę jadę tak by ten przede mną był jak najdalej.
Ale tak to na autostradach cisnę do 140 na godzinę, na ekspresówkach dwupasmowych coś kolo 80-100 itp.Zaś na takiej typowej polskiej drodze pozamiejskiej przypominającą lata 90' jeżdżę jakieś ~ 70 na godzinę (gdzie można 90)
I wtedy już umiesz się utrzymać w pasie?
53 2019-07-23 22:40:23 Ostatnio edytowany przez Averyl (2019-07-23 22:49:33)
Uważam, że jazda 40 na godzinę jest bardzo bezpieczna (możliwość natychmiastowego zahamowania w razie problemu) zaś prawdziwymi bandytami są Ci, którzy zamiast 40 jadą po mieście więcej niż dopuszczalne przepisy.
No trudno ja będę jeździł w mieście 40-45 na godzinę i tego nie zmienię, cenie swoje życie i innych uczestników na drodze a jak ktoś chce robić popisówę to niech daje czadu
Jazda 40 km/h na osiedlu - nie! na autostradzie - nie!
To nie chodzi o tylko o prędkość, ale refleks, o umiejętność obserwacji drogi, jak również przewidywania nietypowych sytuacji, zachowania in. na drodze. Jeśli wyskoczy Ci nocą zwierzę z lasu, albo nagle dziecko na ulicy, albo jakiś idiota będzie przekonany, że zdąży przejechać na tzn. wczesno-czerwonym to nawet jadąc 40 km/h nie poradzisz sobie, bez doświadczenia. Możesz mieć kogoś w martwym polu i jako samozwańczy szeryf możesz spowodować wypadek, bo zakładam, że czasem jednak zmieniasz pasy ruchu, skręcasz, itp.
Poza tym, do czego chcesz przekonać nas? Większość zgadza się, że należy jeździć bezpiecznie, chociaż nie wszyscy są zdania, że bezpieczenie, tzn. powoli. Na bezpieczną jazdę składa się wiele czynników, nie tylko prędkość.
Polemizowałbym z tymi dziesięcioma tysiącami kosztów auta, a już oddawanie go PO ZAKUPIE do mechanika to jakiś barani sport.
Auto się sprawdza przed kupnem. Nie nadziałem się ani razu na sześć egzemplarzy, jeśli nie byłem głupio napalony.
15 letnie auto kupione za grosze do 5tyś zł zawsze należy sprawdzić u mechanika, no chyba że masz znajomego mechanika który sprawdzi dokładnie dany model przed zakupem. Ukrytych wad może być mnóstwo. Niestety Polacy są bardzo pomysłowi w ich maskowaniu.
Najgorsze rozwiązanie to kupno auta sprowadzanego z zagranicy przez tzw fachowców robiących to na potęgę. Już nigdy tego nie zrobię. Najbezpieczniejszy jest jednak zakup od osoby prywatnej która użytkowała auto kilka lat w Polsce.
OC drogie? Bierze się tatę z historią ubezpieczenia na współwłaściciela i problem rozwiązany.
To mnie rozbawiło. Chyba żaden młody człowiek nie ma ochoty wpisywać ojca na współwłaściciela auta.
Samochód jest dobrze ustawiony bo jak jeździ nim ktoś inny to nie ma w ogóle takich problemów jak ja
Uważam, że jazda 40 na godzinę jest bardzo bezpieczna (możliwość natychmiastowego zahamowania w razie problemu) zaś prawdziwymi bandytami są Ci, którzy zamiast 40 jadą po mieście więcej niż dopuszczalne przepisy.
No trudno ja będę jeździł w mieście 40-45 na godzinę i tego nie zmienię, cenie swoje życie i innych uczestników na drodze a jak ktoś chce robić popisówę to niech daje czadu
W większych miastach jest wiele dróg szybszego ruchu wewnątrz miasta gdzie jazda 40km/h zdecydowanie nie jest wskazana. Wszyscy tam jeżdżą 60, a niektórzy nawet 70km/h. Blokowanie tam drogi jest tak samo niebezpieczne jak przekraczanie dozwolonej prędkości.
misiando napisał/a:Polemizowałbym z tymi dziesięcioma tysiącami kosztów auta, a już oddawanie go PO ZAKUPIE do mechanika to jakiś barani sport.
Auto się sprawdza przed kupnem. Nie nadziałem się ani razu na sześć egzemplarzy, jeśli nie byłem głupio napalony.
15 letnie auto kupione za grosze do 5tyś zł zawsze należy sprawdzić u mechanika, no chyba że masz znajomego mechanika który sprawdzi dokładnie dany model przed zakupem. Ukrytych wad może być mnóstwo. Niestety Polacy są bardzo pomysłowi w ich maskowaniu.
Najgorsze rozwiązanie to kupno auta sprowadzanego z zagranicy przez tzw fachowców robiących to na potęgę. Już nigdy tego nie zrobię. Najbezpieczniejszy jest jednak zakup od osoby prywatnej która użytkowała auto kilka lat w Polsce.
misiando napisał/a:OC drogie? Bierze się tatę z historią ubezpieczenia na współwłaściciela i problem rozwiązany.
To mnie rozbawiło. Chyba żaden młody człowiek nie ma ochoty wpisywać ojca na współwłaściciela auta.
Sprawdzenie auta po zakupie to jak czekanie z seksem do ślubu
To ja w wieku 26 lat pierwsze kupione przez siebie auto zapisałem we fragmencie na seniora. Najwyraźniej byłem wyjątkiem łamiącym regułę.
Co do zakupu od handlarza - pełna zgoda. Tylko od właściciela.
57 2019-07-24 09:04:07 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2019-07-24 09:08:46)
[...]
Ja nie ukrywam, ja mam dosyć ciężką nogę, ale jeżdżę od bardzo wielu lat, nigdy nie zapłaciłam mandatu,
Olinko, wszystko przed Tobą, po prostu jeszcze nie spotkałaś się na drodze z pisanym Ci patrolem...
Co do prędkości, jeżdżę teraz do pracy taką dwupasmówka, gdzie ograniczenie prędkości jest 70 km/h, czyli jak na standard drogi oraz jej przebieg, ograniczenie powodujące coś w rodzaju jej blokowania
Mało kto stosuje się tam do tego ograniczenia - wiadomo, więc nie jest się wielce zdziwionym, że krążą po tej trasie dwa nieoznakowane radiowozy
Takie ograniczenia w takich miejscach to chyba celowe?
Co do prędkości, jeżdżę teraz do pracy taką dwupasmówka, gdzie ograniczenie prędkości jest 70 km/h, czyli jak na standard drogi oraz jej przebieg, ograniczenie powodujące coś w rodzaju jej blokowania
Mało kto stosuje się tam do tego ograniczenia - wiadomo, więc nie jest się wielce zdziwionym, że krążą po tej trasie dwa nieoznakowane radiowozy![]()
Takie ograniczenia w takich miejscach to chyba celowe?
chyba jest to jedna z przyczyn łamania przepisów - jest wiele miejsc, gdzie znaki są nieadekwatne do sytuacji, mówiąc dosadnie, by gmina, czy in. instytucja dorobiła sobie na mandatach, albo by odcięła się od konsekwencji np. znak uszkodzona nawierzchnia (jeszcze powinni dodpisywać na zawsze, wpadniesz w dziurę, zdemolujesz sobie autko - twoja wina, byłeś ostrzeżony ).
W Austrii - znak jest traktowany jako realne ostrzeżenie, informacja, nikt nie będzie ograniczał prędkości, jeśli nie ma takiej potrzeby, ale jeśli jest do 50, to nie możesz jechac 51km/h, bo ryzykujesz wysoki mandat lub utratę prawa, jeśli masz znak ostrzegawczy z zakrętem, tzn. że trzeba zwolnić, bo przed tobą niebezpieczny zakręt.
misiando napisał/a:Polemizowałbym z tymi dziesięcioma tysiącami kosztów auta, a już oddawanie go PO ZAKUPIE do mechanika to jakiś barani sport.
Auto się sprawdza przed kupnem. Nie nadziałem się ani razu na sześć egzemplarzy, jeśli nie byłem głupio napalony.
15 letnie auto kupione za grosze do 5tyś zł zawsze należy sprawdzić u mechanika, no chyba że masz znajomego mechanika który sprawdzi dokładnie dany model przed zakupem. Ukrytych wad może być mnóstwo. Niestety Polacy są bardzo pomysłowi w ich maskowaniu.
Najgorsze rozwiązanie to kupno auta sprowadzanego z zagranicy przez tzw fachowców robiących to na potęgę. Już nigdy tego nie zrobię. Najbezpieczniejszy jest jednak zakup od osoby prywatnej która użytkowała auto kilka lat w Polsce.
misiando napisał/a:OC drogie? Bierze się tatę z historią ubezpieczenia na współwłaściciela i problem rozwiązany.
To mnie rozbawiło. Chyba żaden młody człowiek nie ma ochoty wpisywać ojca na współwłaściciela auta.
Mi ojciec nawet nie pozwolił siebie wpisac;) bo ma na siebie 3 auta, przyczepki itp i jak spowoduje kolizję I to mu wzrosną ponoć składki;)
Sprawdzenie auta po zakupie to jak czekanie z seksem do ślubu
Owszem, każdy sprawdza auto przy zakupie, ale tyko ktoś kto się na tym naprawdę zna wykryje ukryte wady.
Mi ojciec nawet nie pozwolił siebie wpisac;) bo ma na siebie 3 auta, przyczepki itp i jak spowoduje kolizję I to mu wzrosną ponoć składki;)
No właśnie o to mi też chodziło. Mi by nie było wszystko jedno gdyby po mojej kolizji rodzice utracili zniżki OC.
To mnie rozbawiło. Chyba żaden młody człowiek nie ma ochoty wpisywać ojca na współwłaściciela auta.
Dopóki nie zrobi wyliczenie składki OC. Wtedy zazwyczaj nie ma już nic przeciwko rodzicowi jako współwłaścicielowi auta...
Peter4x napisał/a:To mnie rozbawiło. Chyba żaden młody człowiek nie ma ochoty wpisywać ojca na współwłaściciela auta.
Dopóki nie zrobi wyliczenie składki OC. Wtedy zazwyczaj nie ma już nic przeciwko rodzicowi jako współwłaścicielowi auta...
![]()
Akurat. Lepiej samemu sobie oplacac, bo potem sa tylko niesnaski. My tak mielismy z męzem, co prawda chodzilo o korzystanie ze składki na AC, ale zasada ta sama. Tez kiedyś, przy naszym pierwszym aucie, wziął ubezp na ojca, potem przy konieczności korzystania i podwyższeniu składki były kwasy. Odradzam taki pomysl.
Po co dopisywać? Niech ojciec wyłoży gotówkę na stół i sprawa załatwiona
64 2019-07-25 09:11:02 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2019-07-25 09:12:15)
Poza tym, przez takie działania, od mlodosci dzieci uczone sa kombinowania, nie powinno tak być.
W sumie jak czytam to wszystko i jak tak to ma wyglądać to ja chyba się przesiądę na autobus.
Samochodu własnego i tak nie mam, tak więc wykupie sobie bilet na komunikację miejską i też będzie dobrze