Witajcie. Czytam to forum od momentu kiedy się rozstałam, minęło już ponad pol roku i chyba już jestem zdrowa, ale nachodzą mnie pewne wątpliwości co do tego czy ja w ogóle się nadaje do związku, jako kobieta , partnerka. No może to ze mną jest coś bardzo niezbyt....
W życiu byłam w dwóch związkach. Jeden trwał prawie 5 lat i skończył się z mojego powodu, odeszłam. Uznałam,że już nie jesteśmy sobie więcej w stanie dać i wyjechałam, zmieniłam pracę, wzięłam się za terapię. I tak rok byłam sama, w tym czasie zdarzyło mi się z kimś umawiac, ale jakoś z nikim nie było mi po drodze i jednak nie miałam ciśnienia na związek.
Po roku pojawił się on, długa, pełna uniesień historia , miłość już się miało wydawać do końca.
On najpierw zazdrosny chorobliwie o wszystko, kontrol telefonu, kontrol nawet ciuchów w jakich wychodzę do pracy, telefony co chwilę i sprawdzanie gdzie jestem.
Ja ani przez myśl mi nie przeszło aby z kimś coś ,cokolwiek. W każdym razie ,miłość z mojej strony coraz bardziej i mocniej się rozwijala.
Im bardziej ja się zbliżałam on się oddalał. Później ja się zrobiłam zazdrosna, on mial dość.
Znalazł inna i powiadomił mnie o tym a właściwie nie powiadomił, tylko uznał że chce czasu. Po 3 latach dostałam informację przez smsa. Ale rozstaliśmy się i tak, bo jak dla mnie było oczywiste,że przerwa to jedno.
Cierpiałam bardzo. Bardzo. Ale już nie chce do tych emocji wracać. Czasem tylko myślę dlaczego jest tak, że on już układa sobie życie , jest szczęśliwy a ja. No a ja.
I tu przechodzimy do meritum. To,że mam 31 lat i nie mam partnera, nie potrafię utrzymać związku świadczy że chyba ze mną jest coś nie tak .. i że jestem raczej kiepska partia dla potencjalnego partnera.
Nie umiem gotować, nie zarabiam super obecnie. Jeżdżę 20 letnim samochodem. Bywam zazdrosna.
Chciałabym realizować swoja pasję na niej zarabiać ,ale jak to bywa z artystycznymi kierunkami raz się ma pieniądze raz nie, więc nie mogę postawić wszystkiego na jedną kartę.
Dodatkowo chyba nie chce mieć dzieci... Nie czuję tego.
Są mężczyźni którzy chcą się że mną umawiać, a ja, uznałam ,że dam sobie rok od teraz żeby się pozbierać i może się z kimś zwiąże.
I tu jest to, pozbierać się.
W ostatnim czasie dużo złego się wydarzyło w moim życiu, trochę straciłam wiarę w siebie.
Mam poważny kryzys . Nie wiem czy wyjechać, od czego zacząć, jak sprawić żeby znów zacząć wierzyć w siebie. Jak odnosić sukcesy. I może faktycznie darować siebie związki skoro mi w nich nie wychodzi....
Wiem,że to chaos. Ale chaos mam w głowie, w sercu. Nie mogę sobie znaleźć miejsca.