Witam wszystkich,
Chciałbym podzielić się swoją historią, bo już sam nie wiem co jest nie tak. Jestem od 5 lat singlem, byłem w związku, który omal nie zakończył się ślubem. Od tamtej pory od momentu rozstania nie byłem w żadnym poważnym związku. Poznałem przez ten czas wiele kobiet, ale nic poważnego jeśli chodzi o związek nie miało miejsca. Były sytuacje, że była ta tzw. chemia ,ale coś mnie blokowało przed otwarciem się na nowy związek. Bałem się, że znowu coś nie wyjdzie i się wycofywałem. Nabrałem dużego dystansu , jestem ostrożny. Niby chciałbym się zakochać, założyć rodzinę, bo nie jesteśmy stworzeni do życia w pojedynkę. Jednak coś mnie ciągle blokuje, nie umiem się otworzyć na nową relację. Czytałem, że moja sytuacja idealnie pasuje do pojęcia fotofobii. Czy jest to czasowy stan czy bez pomocy specjalisty się nie obędzie? Myślałem też, że może po prostu się zwyczajnie nie nadaje do życia z kimś. Jestem długo sam, może już aż tak bardzo przyzwyczaiłem nie do tego stanu, że ciężko mi będzie to zmienić. Mam 37 lat, nie mam dzieci i pewnie wiele kobiet widząc samotnego 37-latka myśli sobie, że coś z nim jest nie tak. A ja jestem normalnym facetem, wychowałem się w normalnej rodzinie, w której zawsze było ciepło i bezpiecznie, zero przemocy, mam dobrą pracę, jestem wykształcony. Co o tym myślicie?