Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 74 ]

1

Temat: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Witajcie. Czytam to forum od momentu kiedy się rozstałam, minęło już ponad pol roku i chyba już jestem zdrowa, ale nachodzą mnie pewne wątpliwości co do tego czy ja w ogóle się nadaje do związku, jako kobieta , partnerka. No może to ze mną jest coś bardzo niezbyt....

W życiu byłam w dwóch związkach. Jeden trwał prawie 5 lat i skończył się z mojego powodu, odeszłam. Uznałam,że już nie jesteśmy sobie więcej w stanie dać i wyjechałam, zmieniłam pracę, wzięłam się za terapię. I tak rok byłam sama, w tym czasie zdarzyło mi się z kimś umawiac, ale jakoś z nikim nie było mi po drodze i jednak nie miałam ciśnienia na związek.

Po roku pojawił się on, długa, pełna uniesień historia , miłość już się miało wydawać do końca.
On najpierw zazdrosny chorobliwie o wszystko, kontrol telefonu, kontrol nawet ciuchów w jakich wychodzę do pracy, telefony co chwilę i sprawdzanie gdzie jestem.
Ja ani przez myśl mi nie przeszło aby z kimś coś ,cokolwiek. W każdym razie ,miłość z mojej strony coraz bardziej i mocniej się rozwijala.
Im bardziej ja się zbliżałam on się oddalał. Później ja się zrobiłam zazdrosna, on mial dość.
Znalazł inna i powiadomił mnie o tym a właściwie nie powiadomił, tylko uznał że chce czasu. Po 3 latach dostałam informację przez smsa. Ale rozstaliśmy się i tak, bo jak dla mnie było oczywiste,że przerwa to jedno.
Cierpiałam bardzo. Bardzo. Ale już nie chce do tych emocji wracać. Czasem tylko myślę dlaczego jest tak, że on już układa sobie życie , jest szczęśliwy a ja. No a ja.
I tu przechodzimy do meritum. To,że mam 31 lat i nie mam partnera, nie potrafię utrzymać związku świadczy że chyba ze mną jest coś nie tak .. i że jestem raczej kiepska partia dla potencjalnego partnera.

Nie umiem gotować, nie zarabiam super obecnie. Jeżdżę 20 letnim samochodem. Bywam zazdrosna.
Chciałabym realizować swoja pasję na niej zarabiać ,ale jak to bywa z artystycznymi kierunkami raz się ma pieniądze raz nie, więc nie mogę postawić wszystkiego na jedną kartę.
Dodatkowo chyba nie chce mieć dzieci... Nie czuję tego.
Są mężczyźni którzy chcą się że mną umawiać, a ja, uznałam ,że dam sobie rok od teraz żeby się pozbierać i może się z kimś zwiąże.
I tu jest to, pozbierać się.
W ostatnim czasie dużo złego się wydarzyło w moim życiu, trochę straciłam wiarę w siebie.
Mam poważny kryzys . Nie wiem czy wyjechać, od czego zacząć, jak sprawić żeby znów zacząć wierzyć w siebie. Jak odnosić sukcesy. I może faktycznie darować siebie związki skoro mi w nich nie wychodzi....
Wiem,że to chaos. Ale chaos mam w głowie, w sercu. Nie mogę sobie znaleźć miejsca.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Wzl (2019-06-30 22:29:33)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Na pewno musisz posprzątać sobie w głowie. Najlepiej z pomocą specjalisty. Ten rok co sobie dałaś to dobre rozwiązanie, bo będąc w nastroju: "Nikt mnie nie kocha,nikt mnie nie lubi... Pójdę jeść robaki!!" - raczej ciężko budować związek. Tylko, że to nie powinien być rok czy dwa a tyle ile będziesz potrzebować żeby dostrzec w sobie zalety, coś co może być atrakcyjne dla potencjalnego partnera (każdy coś takiego ma, ty również).
Nie patrz w przeszłość. Dwa nieudane związki to niedużo i na pewno nie rozpadły się przez to, że się do nich nie nadajesz.
Wyjazd i budowanie wszystkiego od nowa to nie zawsze jest skuteczny sposób. Zacznij od jakiegoś specjalisty. Tutaj pisz o postępach.

3

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Chodziłam na terapię, przerwałam.
Tylko, hm co mi powie terapeuta. Nie ustali mi planu działania na życie, nie powie jedz, nie jedz. A ja chyba trochę potrzebuje,żeby mi ktoś powiedział co mam w życiu zrobić. Tyle razy się przeprowadzałam, zmeinialam pracę z 10 razy.
Chaos.

4

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Co powie terapeuta? Może znajdzie powód przed czym ciągle uciekasz. Może znajdzie powód twojej niskiej samooceny i da "przepis" na zmianę. Ciężko powiedzieć na podstawie kilku zdań kto i jak mógłby ci pomóc. Na pewno ktoś z wiedzą i doświadczeniem miałby na to największe szanse.

5 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-07-01 04:44:38)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

witaj, WendyW. umiejętności gotowania, wysokość zarobków, rodzaj samochodu to dla mnie cechy neutralne dla całokształtu, jeśli dziewczyna ogólnie jest fajna (sukces na rynku pracy imponuje mi, ale braku takiego sukcesu nie traktuję jako coś negatywnego)

zazdrość - zależy czego dotyczy, i czy objawia się w związku z uzasadnionymi podstawami. gdyby chodziło o koleżanki, przyjaciółki, to dla mnie nie problem - moje relacje są formalne, i byłbym w stanie zrezygnować z nich, gdybym widział że dziewczynie pogarsza to samopoczucie (ale musiałbym widzieć że naprawdę ma z tym wewnętrzny problem, a nie że jest to roszczeniowość). Mogłoby się to jednak wiązać z utrudnieniami np. gdyby spowodowało to niewiedzę mojej dotychczasowej koleżanki, z czego wynika nagłe pogorszenie kontaktów (rzecz do wyjaśnienia), lub inny przykład - znajomości koleżeńskie niezależnie od płci są przydatne np. w ogólnym samopoczuciu w towarzystwie, albo we współdziałaniu w pracy lub podczas inicjatyw społecznych. Najgorzej byłoby gdyby zazdrość dotyczyła moich relacji rodzinnych lub znajomości z mężczyznami, w pierwszym przypadku nie byłbym w stanie nic zrobić (nie zrezygnuję z relacji rodzinnych) a w drugim byłoby to bardzo trudne. Również gdyby nie wynikało to z konkretnych przesłanek, tylko opierało się na własnych przypuszczeniach lub urojeniach, nie sprzyjałoby to rozwojowi dobrych relacji.

Największym kontrargumentem dla mnie byłoby to "Jeden trwał prawie 5 lat i skończył się z mojego powodu, odeszłam. Uznałam,że już nie jesteśmy sobie więcej w stanie dać i wyjechałam" - brak poczucia bezpieczeństwa, nie wiedziałbym czy pewnego dnia taki argument nie będzie dotyczyć mnie i mojego związku z daną osobą. Jednakże tej informacji Twój potencjalny partner raczej nie będzie mieć, i prawdopodobnie było to dawno temu.

Niechęć do dzieci - to dla mnie duża zaleta, też nie chcę. Podsumowując, może to zależeć od osoby na którą trafisz, ale nie widzę tutaj żadnego znaczącego problemu, który mógłby Ci w 100% uniemożliwiać poznanie kogoś. Postarałem się przedyskutować ze swojego punktu widzenia Twoje cechy które podałaś jako potencjalne utrudnienia. Ty możesz teraz pomyśleć jakie masz pozytywne cechy, co możesz dać od siebie dla kogoś, czym możesz kogoś przyciągnąć i zatrzymać. Jeśli chcesz, możesz napisać tutaj swoje wnioski, postaram się odpowiedzieć.

6

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

No zaraz, a kto Ci powiedział, że musisz mieć dzieci, że musisz umieć gotować i musisz wiele innych rzeczy, których NIE MUSISZ?
Nie musisz być z nikim w związku - kto Ci każe? Kultura i kolorowe pisemka? Chcesz, to będziesz, nie, to nie.
Gdzie jest powiedziane, że każda z nas ma być mistrzynią miotły i wirtuozem patelni? Makaronem z warzywami też można się najeść. Albo kanapką smile
Nie musisz chcieć mieć własnych dzieci! Jeśli nie czujesz tego, to nie ma się co zmuszać. I nie wierz w teksty - kto na starość poda szklankę wody - na pewno nie dzieci! Będą miały własne życie.

Jeśli chcesz rozwijać sie artystycznie - teraz masz dobrą okazję - można sobie dorobić do połowy najniższej krajowej bez zakładania działalności. Praca a po godzinach pasja smile

Popatrz na liczne plusy Twojej sytuacji:
- nie musisz siedzieć przy garach i zajmować się rodziną
- masz mnóstwo czasu tylko dla siebie
- możesz wyjść kiedy chcesz i gdzie chcesz
- możesz zająć się sobą i swoim rozwojem w pracy i poza nią
- nie musisz zwracać uwagi na jakiegoś kolesia, który przyczepił się do Ciebie i mówiąc, że kocha zabiera Ci czas i wolność, grzebie w telefonie i ciuchach.

7

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Nie wiem, czy nadajesz się do związku, bo... jakie są kryteria owego nadawania się? Takie rozważania nie prowadzą, mym zdaniem, do niczego dobrego. Sensowniej jest stać się świadomym swoich potrzeb, określić swoje cele życiowe, znać swoją hierarchię wartości, poznać siebie, swe wady i zalety, nauczyć się trzymania swej ciemnej strony na krótkiej smyczy.

Dałaś sobie rok na 'pozbieranie się'. Zbieraj się, ale dla siebie, nie po to, by być z kimś. Wbrew pozorom to istotna różnica.

8

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Dziękuję za odpowiedzi. Myślałam,że to błahy i wymyślny temat i niezbyt będzie się chciało komukolwiek odpisywać.
Trochę wpadłam w schemat myślenia ,że nie mam majątku ani kariery ani męża, a jedna z tych spraw mogłabym już w tym wieku mieć.

Nudny.trudny moja zazdrość nie była o najbliższe koleżanki, bo miał ich mnóstwo ,ale podświadomie czułam ,że nie trzeba mu dużo żeby wskoczyć w bok w wielką miłość. Tak też się stało. Poznał kogoś przypadkiem i tak poleciało ,zresztą u niego to trochę norma była.
Co do moich zalet, jestem lojalna, mam poczucie humoru podobno wink zresztą sama siebie lubie za te cechy najbardziej.
Co do mojego odejścia, tam naprawdę już nic dobrego się nie działo. Były kłótnie, długie tygodnie ciszy. Jak odchodziłam to wciąż kochałam ale wiedziałam,że będąc z nim dalej będę marnować czas, swój i jego.

I tak z jednej strony czuję,że to jaka jestem może sprawiać,że trudno mi utrzymać związek i na tym może POWINNAM a nie to że chce się skupić.
A drugie mam obawy,że ktoś mnie znów porzuci.
Trzecie wreszcie ,mam ochotę pożyć bez nikogo. Bez opowiadania się ze wszystkich szczegółów swojego życia
Tylko nie wiem czy mam wyjechać, czy żyć tu na miejscu. To wszystko mnie trochę przeraża. Żyć w małej miejscowości czy wrócić do dużego miasta.

Napewno tez duża zaletą jest to, że faktycznie więcej czasu poświęcam swojej pasji po pracy, czasami mam szczęście i coś się uda zarobić na tym a czasem idzie to kat. W dodatku nikt mnie nie krytykuje i nie insynuuje ,że zajmuje się głupotami zamiast życiem i prawdziwa praca.
Powiem Wam,że momentami już wiem wszystko i mam gdzieś to,że jestem sama a czasem myślę, no spójrz 30 a Ty dalej masz nic.

9

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Dziękuję za odpowiedzi. Myślałam,że to błahy i wymyślny temat i niezbyt będzie się chciało komukolwiek odpisywać.
Trochę wpadłam w schemat myślenia ,że nie mam majątku ani kariery ani męża, a jedna z tych spraw mogłabym już w tym wieku mieć.

Nudny.trudny moja zazdrość nie była o najbliższe koleżanki, bo miał ich mnóstwo ,ale podświadomie czułam ,że nie trzeba mu dużo żeby wskoczyć w bok w wielką miłość. Tak też się stało. Poznał kogoś przypadkiem i tak poleciało ,zresztą u niego to trochę norma była.
Co do moich zalet, jestem lojalna, mam poczucie humoru podobno wink zresztą sama siebie lubie za te cechy najbardziej.
Co do mojego odejścia, tam naprawdę już nic dobrego się nie działo. Były kłótnie, długie tygodnie ciszy. Jak odchodziłam to wciąż kochałam ale wiedziałam,że będąc z nim dalej będę marnować czas, swój i jego.

I tak z jednej strony czuję,że to jaka jestem może sprawiać,że trudno mi utrzymać związek i na tym może POWINNAM a nie to że chce się skupić.
A drugie mam obawy,że ktoś mnie znów porzuci.
Trzecie wreszcie ,mam ochotę pożyć bez nikogo. Bez opowiadania się ze wszystkich szczegółów swojego życia
Tylko nie wiem czy mam wyjechać, czy żyć tu na miejscu. To wszystko mnie trochę przeraża. Żyć w małej miejscowości czy wrócić do dużego miasta.

Napewno tez duża zaletą jest to, że faktycznie więcej czasu poświęcam swojej pasji po pracy, czasami mam szczęście i coś się uda zarobić na tym a czasem idzie to kat. W dodatku nikt mnie nie krytykuje i nie insynuuje ,że zajmuje się głupotami zamiast życiem i prawdziwa praca.
Powiem Wam,że momentami już wiem wszystko i mam gdzieś to,że jestem sama a czasem myślę, no spójrz 30 a Ty dalej masz nic.


Z to troche faktów z męskiego punktu widzenia.

Jesteś po trzydziestce , więc o dobrych partiach możesz zapomnieć. Na rynku matrymonialnym, jesteś już tzw. drugim sortem....bez urazy.  Nie  chcesz dzieci ( co już jest dziwne, bo u kobiet po 30 cheć posiadania dziecka jest potężna, czesto nawet obojętnie z kim), dodatkowo nie reprezentujesz dla potencjalnego partnera żadnych innych wartości jak twoja fizyczność....Pytanie jak ona u ciebie wygląda, czy masz ładną buźke i dobrze zadbane ciało...bo to dla faceta jest numero UNO.
Chcesz znaleźć faceta??musisz zjechać z wymaganiami...i to ostro. Jakiś potulny beta misio na prawde ci krzywdy nie zrobi...do długiego związku jak znalazł. Piszesz ze jestes lojalna, jednak w takim związku twoja lojaność bedzie wystawiona na próbe...duzo panien ją oblewa.

10

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

(...) A drugie mam obawy,że ktoś mnie znów porzuci. (...)

Nigdy nie ma tej gwarancji, a słowa "i Cię nie opuszczę aż do śmierci" - życzeniem.

(...) Trzecie wreszcie ,mam ochotę pożyć bez nikogo. (...)

Czyli... wiesz, co dla Ciebie jest ważne. smile

(...) Bez opowiadania się ze wszystkich szczegółów swojego życia (...)

Taka spowiedź potrzebna jest tylko wówczas, gdy jesteś w związku z toksyczną osobą.

(...) W dodatku nikt mnie nie krytykuje i nie insynuuje ,że zajmuje się głupotami zamiast życiem i prawdziwa praca. (...)

Jeśli zdecydujesz się na zmianę swego statusu, wybierz dojrzałą osobę, która nie potrzebuje innych pouczać, oceniać, wymagać, byś żyła wedle jej pomysłów.

(...) no spójrz 30 a Ty dalej masz nic.

Nie masz nic? Proszę, zacznij (i nie przestawaj) doceniać siebie.

11

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wielokropek ,dziękuję. To bardzo mądre co piszesz. Brakuje mi chyba takich spokojnych ,racjonalnych prawd do wyluzowania się.

Bonzo, powiem tak. Nie wiem dla jakich mężczyzn kobieta może być drugim sortem i z jakiego powodu, ale broń mnie świecie przed nimi i za nic mi ich nie stawiaj na drodze.

Dziwne ,nie dziwne czy chce dzieci. Nie czuję ciśnienia a nawet jeśli kiedyś poczuje, jest tyle niekochanych i niechcianych ,że wiem iż mogłabym się zdobyć na adopcję.
Co do mojej fizyczności, specjalnie nie startuje z tekstem,że jestem wysoce atrakcyjna i nie mam problemu z tym,aby wzbudzić zainteresowanie. A dlaczego specjalnie o tym nie mówię, z jednej prostej przyczyny. Długo mi się wydawało,że to właściwie jedyne co mam, mój terapeuta uważał, że to moja karta przetargowa wszędzie (namawiał na studia na kolejnym poziomie,ale nie czułam chęci) nawet wydawało mi się,że mój eks partner jaki jest to jest, babiarz itp to jednak z takiej laski jak ja, to on nie zrezygnuje. Zreszta nie było osoby która uważałaby inaczej.
Jest fajnie być ładnym, wiem że i łatwiej. Ale po tym jak mnie zostawił dla średnio atrakcyjnej kobiety, ale bardzo zaradnej. O bardzo wysokim statusie, uznałam,że uroda to totalnie nie wszystko. Nie cenie tego, bo nie zapracowalam sobie na to jak wyglądam.

Dziś chyba mam lepszy dzień. Czuję większą moc, tylko nie wiem co zrobić. Czy wyjechać czy nie...

12

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Rzuć kostką, a później zdecyduj, czy to ona ma być odpowiedzialną za to, gdzie i jak będziesz żyła.

To, że się boisz, jest naturalne. smile
Możesz, jak wielu, zdecydować, by lęk kierował Twym życiem. Możesz, jak wielu, zdecydować, by żyć tak jak chcesz mimo lęku. tongue

13

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Wielokropek ,dziękuję. To bardzo mądre co piszesz. Brakuje mi chyba takich spokojnych ,racjonalnych prawd do wyluzowania się.

Bonzo, powiem tak. Nie wiem dla jakich mężczyzn kobieta może być drugim sortem i z jakiego powodu, ale broń mnie świecie przed nimi i za nic mi ich nie stawiaj na drodze.

Dziwne ,nie dziwne czy chce dzieci. Nie czuję ciśnienia a nawet jeśli kiedyś poczuje, jest tyle niekochanych i niechcianych ,że wiem iż mogłabym się zdobyć na adopcję.
Co do mojej fizyczności, specjalnie nie startuje z tekstem,że jestem wysoce atrakcyjna i nie mam problemu z tym,aby wzbudzić zainteresowanie. A dlaczego specjalnie o tym nie mówię, z jednej prostej przyczyny. Długo mi się wydawało,że to właściwie jedyne co mam, mój terapeuta uważał, że to moja karta przetargowa wszędzie (namawiał na studia na kolejnym poziomie,ale nie czułam chęci) nawet wydawało mi się,że mój eks partner jaki jest to jest, babiarz itp to jednak z takiej laski jak ja, to on nie zrezygnuje. Zreszta nie było osoby która uważałaby inaczej.
Jest fajnie być ładnym, wiem że i łatwiej. Ale po tym jak mnie zostawił dla średnio atrakcyjnej kobiety, ale bardzo zaradnej. O bardzo wysokim statusie, uznałam,że uroda to totalnie nie wszystko. Nie cenie tego, bo nie zapracowalam sobie na to jak wyglądam.

Dziś chyba mam lepszy dzień. Czuję większą moc, tylko nie wiem co zrobić. Czy wyjechać czy nie...

O adopcji to zapomnij, bo w Polsce prawo adopcyjne jest z kosmosu, jednak gdyby ci sie udało (jakoś), to jezeli urodzisz swoje drugie naturalnie, to nie chcialbym byc w skórze tego adoptowanego....czytalem troche historii z życia wziętych i babki w takich sytuacjach są bezwzględne.
Przystojny facet, który chce założyć rodzine bierze sobie partnerke max 25 lat, a nie 30+, gdzie juz o dziecko jest coraz ciezej i szansa powikłąń rośnie. Takżę w pierwszej kolejnosci taki facet bedzie sie rozglądał za taką partnerką.
Jeżeli facet zostawił cie dla mniej atrakcyjnej, to wiedz, że cos sie dzieje( poleciałem Natankiem). Strzelam, że tradycyjnie jak to kobiety maja w zwyczaju, zrzucasz wine na innych, gdzie to ty jestes najwiekszym problemem.
Dla kobiety znalezienie faceta to na prawde nie jest problem ( o ile bedac czwórką nie szuka faceta minimum siódemki).

14

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Bonzo, czy mógłbyś się ze swoimi „mundrościami” przenieść na jakieś męskie forum dla podobnych Tobie facetom, bo to, co tu wypisujesz, to takie bzdety, że czytać się tego nie da.

15

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Bonzo, ja nie napisałam że mam problem ze znalezieniem. Tylko z utrzymaniem związku, a najbardziej aktualnie wątpię w to co mogę zaoferować potencjalnemu partnerowi. Napewno przez to,że były odszedł właśnie do mniej atrakcyjnej a bardziej życiowo ogarniętej.
Miałam do niego żal o to,ale widzę że zrobił mi przysługę bo chce się wziąć za siebie.
I też nie napisałam,że jestem kryształowa wink

Chce żyć na swoich zasadach, nie jak większość w nudnej pracy której nie lubie i podnieść swój status. Ale jak i z czym do ludzi...

16

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

WendyW sama zastanów się, czy chcesz się wyprowadzić, czy zostać. Zrób sobie listę pozytywnych i negatywnych aspektów przeprowadzki i pozostania.
Następnie zastanów się, czego chcesz, zrób plan, jak to zrealizować i do dzieła smile

Przestań myśleć o sobie w kategorii jakiejś partnerki, żony itp. Najpierw bądź sobą. Potem, jeśli znajdzie się ktoś pasujący do Twojego życia, to ewentualnie go wpuścisz. Ale nic na siłę.

Ot, masz tu faceta myślącego o kobietach tylko w kategorii rozpłodowości. Dla kogoś takiego chciała byś na siłę zostać wzorowym ideałem? A może wolisz być szczęśliwą sobą?

17

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Facet puścił w trąbę i to dla brzydszej. Kobiecie to zawsze daje do myślenia. A co gorsze burzy system wartości.

18

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

WendyW, jesteś mądrą i świadomą siebie osobą. Wbrew temu, co napisałaś na początki wiesz, co dla Ciebie jest ważne, jak chcesz żyć, jakie są Twe granice.
Jedyne czego Ci potrzeba, to wiary w siebie i odwagi zmieszanej z determinacją.

Trzymam kciuki. smile

19

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

(...) mnie zostawił dla średnio atrakcyjnej kobiety, ale bardzo zaradnej. O bardzo wysokim statusie, uznałam,że uroda to totalnie nie wszystko.

Cześć, czy możesz rozwinąć myśl, dlaczego według Ciebie ta kobieta była średnio atrakcyjna, ale bardzo zaradna?
Czy chodzi Ci o to, że była brzydsza niż Ty ale bogatsza?

20

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wendy, bardzo bliskie są mi Twoje rozterki :-) Nawet ten min. rok bez umawiania się z facetami brzmi znajomo ;-) Z tym, że moje obydwa związki to ja zakończyłam, ale to też dało mi do myślenia, co robię nie tak, że summa summarum tak się to kończy.
Też sobie myślę czasami, że nie nadaję się do związku, bo będąc w pojedynkę (nawet jeszcze w związku, gdy już byłam emocjonalnie sama), radzę sobie zdecydowanie lepiej, jestem lepiej zorganizowana i ogarnięta w życiowych sprawach.
Jednak załóżmy, że chciałabyś jednak tworzyć z kimś związek :-) Mnie wychodzi w tej chwili, że akcent musi paść na selekcję i wybór odpowiedniej osoby. I tak jak napisała Wielokropek, musisz sama wiedzieć, czego pragniesz i potrzebujesz, ale też na co się zdecydowanie nie zgadzasz, bo tak naprawdę ideałów nie ma i bez pewnych kompromisów się nie da, ale ważne - jak to dzisiaj w innym wątku napisał anderstud - żeby nie szamotać się psychicznie wciąż rozważając "BYC CZY MIEĆ".

21

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Bonzo napisał/a:

O adopcji to zapomnij, bo w Polsce prawo adopcyjne jest z kosmosu, jednak gdyby ci sie udało (jakoś), to jezeli urodzisz swoje drugie naturalnie, to nie chcialbym byc w skórze tego adoptowanego....czytalem troche historii z życia wziętych i babki w takich sytuacjach są bezwzględne.
Przystojny facet, który chce założyć rodzine bierze sobie partnerke max 25 lat, a nie 30+, gdzie juz o dziecko jest coraz ciezej i szansa powikłąń rośnie. Takżę w pierwszej kolejnosci taki facet bedzie sie rozglądał za taką partnerką.
Jeżeli facet zostawił cie dla mniej atrakcyjnej, to wiedz, że cos sie dzieje( poleciałem Natankiem). Strzelam, że tradycyjnie jak to kobiety maja w zwyczaju, zrzucasz wine na innych, gdzie to ty jestes najwiekszym problemem.
Dla kobiety znalezienie faceta to na prawde nie jest problem ( o ile bedac czwórką nie szuka faceta minimum siódemki).

Bardzo negatywny post, mężczyzny nastawionego tylko na traktowanie kobiety jak przedmiot, rzecz do kolekcji.

Adopcje w Polsce są możliwe, znam przypadki.
Ba, moja sąsiadka z piętra wyżej (fryzjerka, z nadwagą, niebyt piękna z twarzy i ciała, lat około 40) mając syna 14-letniego (mojego rówieśnika, sprawiał ogromne kłopoty w szkole, nie zdawał, każdy się go bał) związała się z mężczyzną, urodziła dziecko, mieszka w domku i nie pracuje (nie pochwalam). Bardzo ją lubiłam, wyjechała niestety do Australii, więc kontakt jest ograniczony.
Pytanie, co skłoniło tego zamożnego mężczyznę do wzięcia się za taką moją sąsiadkę, samotną matkę według Ciebie?
I jeszcze jej dziecko zrobił, trzyma w domu i pomógł w "wyprostowaniu" pasierba.

Otóż są jeszcze ludzie, którzy kochają nas za to kim jesteśmy, a nie za to, co możemy im dać (status, urodę, młodość itp. itd.) I takich ludzi warto w życiu mieć, jako znajomych, przyjaciół, partnera... Bo jak zbiedniejesz dziewczyno, przytyjesz lub zestarzejesz się to taki roszczeniowy facet kopnie cię szybko w dupę.

22

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

I tu przechodzimy do meritum. To,że mam 31 lat i nie mam partnera, nie potrafię utrzymać związku świadczy że chyba ze mną jest coś nie tak .. i że jestem raczej kiepska partia dla potencjalnego partnera.

Nie umiem gotować, nie zarabiam super obecnie. Jeżdżę 20 letnim samochodem. Bywam zazdrosna.
Chciałabym realizować swoja pasję na niej zarabiać ,ale jak to bywa z artystycznymi kierunkami raz się ma pieniądze raz nie, więc nie mogę postawić wszystkiego na jedną kartę.
Dodatkowo chyba nie chce mieć dzieci... Nie czuję tego.
Są mężczyźni którzy chcą się że mną umawiać, a ja, uznałam ,że dam sobie rok od teraz żeby się pozbierać i może się z kimś zwiąże.
I tu jest to, pozbierać się.
W ostatnim czasie dużo złego się wydarzyło w moim życiu, trochę straciłam wiarę w siebie.
Mam poważny kryzys . Nie wiem czy wyjechać, od czego zacząć, jak sprawić żeby znów zacząć wierzyć w siebie. Jak odnosić sukcesy. I może faktycznie darować siebie związki skoro mi w nich nie wychodzi....
Wiem,że to chaos. Ale chaos mam w głowie, w sercu. Nie mogę sobie znaleźć miejsca.

Wiesz co świadczy, ze z tobą jest coś nie tak? - Sposób myślenia o sobie. Jeśli w kategorii atutu lub wady stawiasz swój dwudziestoletni samochód czy nieumiejętność kucharzenia, to to świadczy, że traktujesz siebie samą przedmiotowo. I może też przez twój system wartości nie potrafisz dociągnąć związków. Masz chyba dość dziwne patrzenie na świat, system wartości.

To że teraz jesteś w dołku, to normalna sprawa, każdy ma od czasu do czasu jakieś doły, i dobrze... I pozwól sobie na ten dołek i nieważne czy on potrwa jeden miesiąc czy sześć. Zobaczysz,że gdzieś tam w przyszłości zacznie zakwitać w tobie jakaś nowa wizja, myśl, i ochota na życie do ciebie powróci.
A praca prędzej czy później się znajdzie, samochód sobie wymienisz lub może spotkasz kogoś z lepszym, a kucharzenia można się spokojnie nauczyć, trzeba tylko chcieć się nauczyć i polubić. Lub twój luby będzie dobrze gotować. itp., itd. ...A zazdrość... byle tylko w rozsądnych granicach.

Dobrze, że na razie nie chcesz sobie komplikować życia wchodzeniem w związki - ta decyzja jest pierwszym mały kroczkiem do tego, by się bardziej poukładać.
Choć jeśli trafi się ktoś wyjątkowy, to warto wtedy dać szansę (ale to tylko w takim przypadku kogoś naprawdę wyjątkowego). Poukładasz się, głowa do góry. smile Tylko przeanalizuj ten swój system wartości i czego ty tak naprawdę od życia chcesz.:)

23

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wielokropek dziękuję... To mile co napisałaś., tak, chyba najbardziej brakuje mi wiary w siebie. Jakiego sukcesu, wtedy już nie będę musiała myśleć o sobie w kategorii ,jestem ważna bo mam to, lub tamto.

Gitta, tak , niezbyt ładna ale bardzo ogarnięta, wykształcona i super zarabiająca.

Jestem już bliska pewnych decyzji ,ale się boje. Że wyjadę,że stracę to co tu mam, że tam nic nie zyskam tylko zdegraduje się do pracownika fizycznego. Ale bardzo chce podszlifowac język, odłożyć trochę pieniędzy i zając tym, co lubię. Pewnie na początku będzie ciężko z pieniędzmi, ale może z czasem będzie to przynosiło korzyści.

Magdalena, a czemu masz kryzys ? Ile masz lat ?

24

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Magdalena, a czemu masz kryzys ? Ile masz lat ?

Eee....teraz to już nie jestem w kryzysie. Byłam rok temu, chociaż wydaje mi się, że lata świetlne minęły od tego czasu :-D
Jestem już jakby po tej wędrówce, która Ty planujesz, albo jeszcze w jej trakcie.
Dobrze mi z sobą. I to jest w pewnym sensie problem. Bo samej z sobą zrobiło mi się za dobrze i nie mam specjalnej ochoty tego zmieniać, ale jak będzie warto to zmienić, bo będzie ku temu dobry „powód”, to czemu nie.

25 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-07-02 13:31:52)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Miłe Panie,
na szczęście bycie w związku, zwłaszcza byle jakim, nie jest obowiązkowe.
Dobrze się czujecie same ze sobą? Świetnie!

Gloria Steinem napisał/a:

Kobieta tak potrzebuje mężczyzny, jak ryba potrzebuje roweru.

Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. smile




A gdy już znajdziecie "powód', pamiętajcie o tym, że:

Andrzej Wiśniewski napisał/a:

Najdoskonalsze wyznanie miłosne brzmi: „Nie potrzebuję Cię, ale chcę być z Tobą”. Nie potrzebuję trzymać Cię cały czas za rękę, nie potrzebuje dzielić Twej pasji, nie potrzebuje Cię w roli kierowcy, bankomatu, kucharki, gospodyni domu, ale chce być z Tobą, z tym człowiekiem, którym jesteś. Chcę być przy Tobie. Jesteś wspaniały. Jesteś inspirująca. Nie żyję w strachu, że się odsuniesz, porzucisz mnie. Widzę Cię. Nie ma drugiej takiej osoby na świecie.




I... dziękuję. smile

26 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-07-02 14:09:57)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Wielokropek napisał/a:
Andrzej Wiśniewski napisał/a:

Najdoskonalsze wyznanie miłosne brzmi: „Nie potrzebuję Cię, ale chcę być z Tobą”. Nie potrzebuję trzymać Cię cały czas za rękę, nie potrzebuje dzielić Twej pasji, nie potrzebuje Cię w roli kierowcy, bankomatu, kucharki, gospodyni domu, ale chce być z Tobą, z tym człowiekiem, którym jesteś. Chcę być przy Tobie. Jesteś wspaniały. Jesteś inspirująca. Nie żyję w strachu, że się odsuniesz, porzucisz mnie. Widzę Cię. Nie ma drugiej takiej osoby na świecie.

Otóż to.
Tyle tylko, że mało kto tak podchodzi do znajomości.
Na szczęście coraz lepiej mi ze sobą i brak związku coraz rzadziej mi doskwiera.

Dochodzę też do wniosku, że nie tyle o związki na ogół nam chodzi, ale o te wszystkie... jak im tam? Imponderabilia smile

27

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

WendyW, w takim razie świadczy to po prostu o tym, że nie zależało mu na Tobie konkretnie.
Ma on prawo wyboru, zupełnie jak Ty.
Nie ma się tu chyba co doszukiwać, czy zrobił to bo ona ma więcej kasy, wykształcenie, lepszy charakter.
Zajmij się sobą skup się na sobie na własnym rozwoju, co Ty chcesz.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Miłej podróży, nie bój się i głowa do góry!

28 Ostatnio edytowany przez East-Wind (2019-07-02 22:19:56)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

WendyW tak się zastanawiam bo widzę kilka podobieństw do siebię w sumie, aktualnie mam 28 lat i też artystyczne wykształcenie.W sumie parę lat zajmowałam się moją dziedziną.Ale jednak zawsze było z tym dość ciężko, sprzęt sporo kosztuje, jakieś dobry komputer i inne, nie wiem może nie miała przebicia...Jednak nadal to moja wielka pasja, i ciągle chcę to robić, jednak znalazłam coś pokrewnego, ale powiedzmy dającego większe pieniądze niż moja wyuczona dziedzina.Tak z ciekawości jakie jest konkretnie twoje wykształcenie?, co to za artystyczny kierunek?, bo piszesz, że różnie z tym bywa i nie zawsze są pieniądze z tego.Ale akurat z tymi artystycznymi sprawami jest tak, że można to łączyć ze innymi rzeczami i zawsze zarobić się da.A, że według Ciebie nie jesteś dobra kandydatką na żonę, ehh tam ja też tak o sobie myślę.Choć jestem w związku od ładnych paru lat i akurat trafiłam także na osobę z podobnymi upodobaniami i wykształceniem, jednak nie jest to gwarantem super związku.Wygląda to tak, że ja mam raczej nature bujającej w obłokach, mój partner to typ osoby bardziej twardo stopającej po ziemi, przez co też często się ścieramy.A w kuchni też fenomenalna nie jestem, potrafię tylko podstawowe rzeczy i nie jest to raczej moja wielka pasja;).

29 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-07-03 04:34:09)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

witaj, WendyW dzięki za sprecyzowanie, oczywiście w tej sytuacji tamten fragment mojego postu nie jest aktualny. Lojalność to świetna cecha i pozwala na doświadczenie poczucia bezpieczeństwa, a dobre poczucie humoru pozwala na dobrą zabawę

Bonzo napisał/a:

Z to troche faktów z męskiego punktu widzenia. [...] Przystojny facet, który chce założyć rodzine bierze sobie partnerke max 25 lat, a nie 30+, gdzie juz o dziecko jest coraz ciezej i szansa powikłąń rośnie. Takżę w pierwszej kolejnosci taki facet bedzie sie rozglądał za taką partnerką [...] Jesteś po trzydziestce , więc o dobrych partiach możesz zapomnieć. Na rynku matrymonialnym, jesteś już tzw. drugim sortem....bez urazy.  Nie  chcesz dzieci ( co już jest dziwne, bo u kobiet po 30 cheć posiadania dziecka jest potężna, czesto nawet obojętnie z kim), dodatkowo nie reprezentujesz dla potencjalnego partnera żadnych innych wartości jak twoja fizyczność...

z pierwszego posta autorki wynika że takie osoby najprawdopodobniej są poza obszarem jej zainteresowania:) żałuję że ta piosenka https://www.youtube.com/watch?v=iHDxn2O … =1&t=0 nie ma męskiego odpowiednika, bo wyrażałaby moją odpowiedź na post użytkownika Bonzo:D dla mnie niechęć do dzieci i wiek po 30 to świetne cechy, akurat mam kontakt z taką dziewczyną i jest o wiele fajniej gdy mogę być sobą, a nie grać jakiegoś idealnego mężczyznę. Samo to że zastanawiasz się co mogłabyś zaoferować sobą, jest fajne, i dobre chęci liczą się. Dziewczyny dobrze Ci napisały:) powodzenia

Marata napisał/a:

Nie musisz chcieć mieć własnych dzieci! Jeśli nie czujesz tego, to nie ma się co zmuszać. I nie wierz w teksty - kto na starość poda szklankę wody - na pewno nie dzieci! Będą miały własne życie.

Jeśli chcesz rozwijać sie artystycznie - teraz masz dobrą okazję - można sobie dorobić do połowy najniższej krajowej bez zakładania działalności. Praca a po godzinach pasja smile

Popatrz na liczne plusy Twojej sytuacji:
- nie musisz siedzieć przy garach i zajmować się rodziną
- masz mnóstwo czasu tylko dla siebie
- możesz wyjść kiedy chcesz i gdzie chcesz
- możesz zająć się sobą i swoim rozwojem w pracy i poza nią
- nie musisz zwracać uwagi na jakiegoś kolesia, który przyczepił się do Ciebie i mówiąc, że kocha zabiera Ci czas i wolność, grzebie w telefonie i ciuchach.

świetne:D

30

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Świetny ten cytat, zgadzam się,że nie powinno się wymaga od partnera zaspokojenia naszych potrzeb. Że związek rokuje jak się chce kogoś pokochać a nie musi to być zaspokojenie potrzeby miłości. Tak było niestety w każdym związku poprzednim moim.
Gitta, tak, pewnie nie byłam mu aż tak ważna, żeby być ze mną, więc wybrał inna. Tylko mógł to zrobić bardziej elegancko, przynajmniej się spotkać i powiedzieć a nie przez SMS.

East, no cóż nie jest to moje wykształcenie, ale tańczyłam dużo. Wiem,że wiek,że przerwa od tego itd itp nie ułatwia. W dodatku nie jest to taniec towarzyski, a taniec współczesny i różne jego wariacje.Ale dopóki gdzieś to robię od czasu do czasu mogę to robić jeszcze zarobkowo jest ok, tylko cóż. To są małe pieniądze. I nie jest to wielkie show bo wypadłam z obiegu. Tęsknię za tym
Mam pewien pomysł,żeby połączyć to co lubię z tym co już umiem, ale zobaczymy. Do dwóch tygodni powinnam wiedzieć czy wyjadę czy nie. Ale raczej jestem skłonna wyjechać mimo wszystko.

31 Ostatnio edytowany przez East-Wind (2019-07-03 17:09:37)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Rozumiem, co do tego wyjazdu jeśli faktycznie to miałoby Cię rozwinąć, bo dzięki temu mogłabyś jak mówisz połączyć swoją pasję z czymś innym.To jak najbardziej świetny pomysł moim zdaniem, tym bardziej jeśli tu gdzie jesteś obecnie, nic Cię tak bardzo  nie trzyma.Czasami potrzebujemy takich zmian, żeby ruszyć do przodu.

32

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Lubię ten zwrot: "mimo wszystko". smile

Trzymam kciuki.

33 Ostatnio edytowany przez Angesleif (2019-07-03 18:28:50)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Bonzo napisał/a:

beta misio na prawde ci krzywdy nie zrobi...do długiego związku jak znalazł. Piszesz ze jestes lojalna, jednak w takim związku twoja lojaność bedzie wystawiona na próbe...duzo panien ją oblewa.

Taki nie jeden "beta" + "beta" stworzył o wiele szczęśliwszy związek niż "alpha" + "alpha". Takie związki są zazwyczaj spokojniejsze, bezpieczniejsze, i bardziej szczęśliwe na ogół. A alpha + beta też niczemu nie wróży już dziś, bo czasy się zmieniły. W dzisiejszym społeczeństwie, szczęście i szczęśliwe związki nie świadczą o tym, czy ktoś jest "beta", "alpha" itp. To, co piszesz to forma uprzedzenia, rasizmu, jak czarny, żółty czy biały. Dziwi mnie, że moderacja nie reaguje, bo to świadczy o Twoim uprzedzeniu, na równi z rasizmem. Kolor vs. beta czy alpha. Kto kim się urodził? Masakra!

34

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Wielokropek napisał/a:

Miłe Panie,
na szczęście bycie w związku, zwłaszcza byle jakim, nie jest obowiązkowe.
Dobrze się czujecie same ze sobą? Świetnie!

Gloria Steinem napisał/a:

Kobieta tak potrzebuje mężczyzny, jak ryba potrzebuje roweru.

Nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. smile




A gdy już znajdziecie "powód', pamiętajcie o tym, że:

Andrzej Wiśniewski napisał/a:

Najdoskonalsze wyznanie miłosne brzmi: „Nie potrzebuję Cię, ale chcę być z Tobą”. Nie potrzebuję trzymać Cię cały czas za rękę, nie potrzebuje dzielić Twej pasji, nie potrzebuje Cię w roli kierowcy, bankomatu, kucharki, gospodyni domu, ale chce być z Tobą, z tym człowiekiem, którym jesteś. Chcę być przy Tobie. Jesteś wspaniały. Jesteś inspirująca. Nie żyję w strachu, że się odsuniesz, porzucisz mnie. Widzę Cię. Nie ma drugiej takiej osoby na świecie.




I... dziękuję. smile


Myślałam o tym, co napisałaś, Wielokropku

A czy to nie jest tak, że idąc samemu idzie się szybciej, bo nikt Ci nie zwraca gitary ;-), ale idąc z kimś zajdzie się dalej, bo można się wspierać, dopingować i troszczyć nawzajem?.
To chyba dotyczy grup ogólnie, ale chyba można zastosować także do pary.

35

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
MagdaLena1111 napisał/a:

A czy to nie jest tak, że idąc samemu idzie się szybciej, bo nikt Ci nie zwraca gitary ;-), ale idąc z kimś zajdzie się dalej, bo można się wspierać, dopingować i troszczyć nawzajem?.
To chyba dotyczy grup ogólnie, ale chyba można zastosować także do pary.

Nie wiem, czy idąc samemu idzie się szybciej czy wolniej i czy szybkość jest najważniejsza. smile Wiem, że druga osoba może wspierać, może też być balastem (my także). I to od nas zależy, na co się godzimy, jakie są nasze nieprzekraczalne granice, jaka nasza hierarchia wartości i czy - tak jak napisał Andrzej Wiśniewski - z kimś jesteśmy, bo tego chcemy, czy też dlatego, że potrzebujemy tej osoby. Dla części to ostatnie rozróżnienie jest bajką o żelaznym wilku.

Wiem, że warto być, mimo kosztów, osobą samodzielną psychicznie i decyzyjną. Jednocześnie wiem też, że bycie osobą zależną ma sporo zalet, wad też ma sporo. Wiem też, że nie można zjeść ciastka i mieć je oraz, że są osoby zdziwione - delikatnie rzecz nazywając - ponoszonymi kosztami.



To jeszcze jeden cytat smile

Zofia Milska-Wrzesińska napisał/a:

Ludzie szybko uczą się bezradności, czyli poczucia, że ich kontrola i wpływ na sytuację są nieskuteczne. Bezradność chroni nas przed konfrontacją z innymi stanami, których nie chcemy. Ze złością, z frustracją, lękiem.

36

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Wielokropek napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

A czy to nie jest tak, że idąc samemu idzie się szybciej, bo nikt Ci nie zwraca gitary ;-), ale idąc z kimś zajdzie się dalej, bo można się wspierać, dopingować i troszczyć nawzajem?.
To chyba dotyczy grup ogólnie, ale chyba można zastosować także do pary.

Nie wiem, czy idąc samemu idzie się szybciej czy wolniej i czy szybkość jest najważniejsza. smile Wiem, że druga osoba może wspierać, może też być balastem (my także). I to od nas zależy, na co się godzimy, jakie są nasze nieprzekraczalne granice, jaka nasza hierarchia wartości i czy - tak jak napisał Andrzej Wiśniewski - z kimś jesteśmy, bo tego chcemy, czy też dlatego, że potrzebujemy tej osoby. Dla części to ostatnie rozróżnienie jest bajką o żelaznym wilku.

Jasne, nikt nie chce, żeby ktoś go obarczał swoim ciężarem w pełni i wciąż, ale czasami trzeba się na kimś wesprzeć, więc może POTRZEBA nie musi być tak jednoznacznie pejoratywna i odrzucana.
Może też dlatego nie ma nic złego w równoczesnym CHCENIU i POTRZEBOWANIU kogoś (w odróżnieniu do bycia z kimś tylko z potrzeby) właśnie z tych względów, że czasami...

No i jeszcze z jednego względu POTRZEBA może być ważna. Właśnie po to, żeby dojść „dalej”

Trochę filozofuję :-)

37

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Nie znam osoby, która by chciała być obarczana ciężarem nawet nie w pełni.

Od czasu do czasu każdy (chyba że jest omnibusem i złota rączką) potrzebuje drugiej osoby, a raczej jej umiejętności. I wtedy korzysta z niej i jej umiejętności, ale czy musi być to TŻ? tongue
Tworzyć związek, by korzystać z kogoś, by zaspokajał potrzeby? Jestem tego przeciwnikiem, bo wiem, jakie są koszty takiego związku. Faktem jest, że niektórym taka relacja odpowiada, gorzej - gdy jedna z osób zaczyna się dusić i proponowane przez nią renegocjacje nie przynoszą efektu, bo ta druga zmienić charakteru relacji nie chce.

38 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-07-09 15:08:02)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Nikt nie chce być obarczony ciężarem. Pewnie, że nie mowa tu o chęciach, ale o pewnej gotowości, gdy jest się w związku do podźwignięcia większego ciężaru, bo tak po prostu bywa.

W ogóle chodzi o coś więcej niż umiejętności drugiej osoby, które można wykorzystać, ale o to, co powoduje, że relacja z drugą osoba jest fajna, bo się dobrze w niej czujesz. Mam na myśli ciepło, głębię emocjonalną, ale także wzajemną troskę i wsparcie, czyli to poczucie, że ktoś za Tobą stoi jak mur w razie „potrzeby” (!!!).

Zatem ok, idę sama jak burza, ale paliwo kiedyś się skończy, bo energię czerpie się także z relacji z innymi ludźmi, właśnie z relacji a nie z samych ludzi, więc można z jednej strony tankować, ale z drugiej samemu być taką stacją, która daje energię i w ten sposób, może wolniej, ale dojedzie się dalej?

39 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-07-09 15:43:40)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Oooo! Jak ja to lubię. smile Dziękuję Ci. smile
Zaczynamy stąpać po cienkim lodzie.

Diabeł tkwi w szczegółach (a to nowina! big_smile). Mam wrażenie, że cześć osób w swym związku chce realizować układ opiekuńczo-wychowawczy, że dawno temu, gdy byli dziećmi połączyli miłość z byciem potrzebnym i teraz, jako dorośli, utożsamiają te dwie sprawy. I mówią "ponieważ kocham, jesteś mi potrzebny/a", "on/ona jest mi potrzebny/a do szczęścia", "bez niego/niej nie mogę żyć" - takich problemów tu na forum jest dużo, w realu także.
Warto więc stać się niezależną osobą, która - tak jak napisałaś - rozgranicza miłość i użyteczność, która nie ogranicza swego świata do jednej osoby, która rozwija relacje z różnymi ludźmi będąc i "biorcą", i "dawcą".


I jeszcze jedno. Swe akumulatory ładować można także w inny, niż kontakt z drugim człowiekiem, sposób.

Irvin D. Yalom napisał/a:

Pierwszym krokiem w każdej zmianie jest przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. Jak bowiem możemy je zmieniać, jeśli w ogóle nie czujemy się za nie odpowiedzialni?

Andrzej Wiśniewski napisał/a:

Jak długo człowiek szuka akceptacji, miłości, samooceny czy szacunku na zewnątrz, u innych - tak długo jest od nich uzależniony.


Partnerzy (pozostający w długotrwałych związkach) zachowują się stabilnie i przewidywalnie nie pod wpływem jakiegoś zewnętrznego bodźca, ale dlatego, że znaleźli w sobie motywację do budowania trwałej relacji. Każdy związek zaczyna się mniej więcej podobnie - na początku partnerzy są sobie nawzajem do czegoś potrzebni - podnoszą sobie wzajemnie samoocenę, nobilitują się, sprawiają, że czują się nawzajem atrakcyjni, wspaniali. Potem - już nie dla wszystkich - liczy się nie to, co partner daje, ale kim jest, jego indywidualność, to, że nie ma drugiego takiego człowieka na świecie.

40

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wiesz Wielokropku, mam od pewnego czasu takie wrażenie, że jest trend na bycie samowystarczalnym, samodzielnym, samosterownym, i jeszcze wiele innych samo..., i że to wynika z jakiegoś strachu, że każda relacja, w której ma się jakiekolwiek potrzeby i oczekiwania przerodzi się w układ zależnościowy. Sęk w tym, źe to wszystko dzieje się kosztem otwartości na relacje i na drugą osobę. Tak bardzo się obawiamy bycia wykorzystanym, że skupiamy się tylko na sobie a każdą wątpliwość rozstrzygamy na niekorzyść drugiej osoby i upatrujemy w niej chęć przyssania się do nas. A na końcu pojawia się stwierdzenie, że nikogo nie potrzebuję.
Naprawdę są tylko 2 możliwości: albo układ emocjonalny, albo samo...? Nie ma miejsca na związki, gdzie ludzie chcą z sobą być, a czasami się też potrzebują, bo w życiu różnie bywa?

41

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Mamy różne wrażenia i inne opinie dotyczące niezależności/zależności. smile


Czas zatem na kilka zdań o sobie.
Stałam się niezależna psychicznie, bo ten "stan" ma więcej plusów niż minusów. Lubię być i czuć się wolną, stanowić o sobie, podejmować własne decyzje, to wszystko nie wyklucza konsultowania, pytania o zdanie, proszenie o pomoc, także mego męża, bliskich czy nawet obcych. Dojście do tej niezależności wiele mnie kosztowało: czasu, łez, potu (i nie tylko). Nie stałam się osobą zamkniętą, wręcz przeciwnie - bardziej otwartą, widzę dużo, dużo więcej niż czubek własnego nosa, widzę innych wyraźniej, wzrosła też moja empatia. Wzrosła dlatego, że... przestałam się bać tego, o czym wspomniałaś. smile Nie boję się zostać wykorzystana, bo gdy nie chcę dać, to nie daję, a manipulacje są dla mnie czytelne. Jeśli jednak zostanę wykorzystana, to też nie będzie to mój problem. Bo... dałam w dobrej wierze, a że ktoś okaże się oszustem? To on ma problem. Nie boję się być wykorzystana, bo wiem, że jestem silna, że sobie poradzę. To znowu nie oznacza tego, że wszystko robię sama. Nie. Mam większy luz: mogę zrobić sama, mogę poprosić o pomoc, a ma samoocena nie zmniejszy się. smile


Miedzy "czasem Cię potrzebuję" a "jestem z Tobą, bo Cię potrzebuję" różnica jest olbrzymia.
A może nie różnimy się tak bardzo? smile

42

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Dziękuję Wielokropku za trochę swojej historii i dzięki za tę rozmowę :-))

Wielokropek napisał/a:

A może nie różnimy się tak bardzo? smile

Na podstawowym poziomie wszyscy jesteśmy tacy sami, różnimy się niuansami ;-)

43

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Rozmowa z Tobą to czysta przyjemność. I... nie jest to kurtuazja. smile

Dziękuję. smile

44

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wracam na swoje śmieci bo mam chwilowy kryzys. Tak myślałam wczoraj kiedy kminilam wyjazd i wszystkie formalności i to że już się prawie nie mogę doczekać, to właśnie to prawie mnie zasmuciło. Trochę mi żal, że jednak nie mam tej stabilizacji, tego kogoś do kogo można się przytulić. Ale mam plan naprawczy i raczej nic tego nie zmieni. Zawzięłam się na zmianę swojego życia zawodowego i chce tego dopiąć.
Ale to uczucie... Naprawdę miałam już ten moment w życiu, że nie chciało mi się już szukać, chciało mi się żyć z kimś i nie siadło.
Ale może nie ma co marudzić ? Jest dobrze a co ma być to będzie...także tyle.

45

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Wielokropek napisał/a:

Rozmowa z Tobą to czysta przyjemność. I... nie jest to kurtuazja. smile

Dziękuję. smile

Dziękuję Wielokropku. Bardzo dziękuję :-)

Nie zauważyłam wcześniej tego postu.

46

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Wracam na swoje śmieci bo mam chwilowy kryzys. Tak myślałam wczoraj kiedy kminilam wyjazd i wszystkie formalności i to że już się prawie nie mogę doczekać, to właśnie to prawie mnie zasmuciło. Trochę mi żal, że jednak nie mam tej stabilizacji, tego kogoś do kogo można się przytulić. Ale mam plan naprawczy i raczej nic tego nie zmieni. Zawzięłam się na zmianę swojego życia zawodowego i chce tego dopiąć.
Ale to uczucie... Naprawdę miałam już ten moment w życiu, że nie chciało mi się już szukać, chciało mi się żyć z kimś i nie siadło.
Ale może nie ma co marudzić ? Jest dobrze a co ma być to będzie...także tyle.

Wendy, a czy to nie jest po prostu lęk przed nieznanym?
Przecież tam, dokąd się wybierasz może czekać na Ciebie to, do czego tęsknisz.

47

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

w stabilizacji nam dobrze, ale czasem nie ma w tym, do czego się przyzwyczailiśmy stabilności więc straciliśmy mniej niż się początkowo wydawało.
Ja rozumiem Twoje podejście Wielokropku- super uczucie poczuć się wystarczalnym, jednak jak już mamy tę bazę- to warto rozpoznać swoje potrzeby na wyższym jakby poziomie i może dla cytowanej Glorii mężczyzna jest jak rower dla ryby, ale dla innej może znaczyć więcej smile
To inna energia wynikająca z bliskości, odmienności- na zasadzie przenikania się, a nie podpierania smile

48

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wracam do tematu. Minęło pół roku i rok od rozstania.
Zmieniło się we mnie to,że wzrosła moja pewność siebie, szacunek do siebie i troska o swoje dobro.
Ale wciąż jestem sama. I z jednej strony doskwiera mi samotność a z drugiej strony , mam dość bujne życie towarzyskie , spędzam dużo czasu ze znajomymi na realizacji wspólnych pasji, wyjazdach ,imprezach. Z facetów których poznałam no są zajęci ,a reszta cóż. Niezbyt rokuje i nadaje się na partnera. Może powinnam zostać sama do końca życia. ?

49

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Wracam do tematu. Minęło pół roku i rok od rozstania.
Zmieniło się we mnie to,że wzrosła moja pewność siebie, szacunek do siebie i troska o swoje dobro.
Ale wciąż jestem sama. I z jednej strony doskwiera mi samotność a z drugiej strony , mam dość bujne życie towarzyskie , spędzam dużo czasu ze znajomymi na realizacji wspólnych pasji, wyjazdach ,imprezach. Z facetów których poznałam no są zajęci ,a reszta cóż. Niezbyt rokuje i nadaje się na partnera. Może powinnam zostać sama do końca życia. ?

Jak dla mnie to super opcja byc sama do konca zycia.
Jednak ja nigdy w zyciu nie czulam sie samotna. Wiec u Ciebie to jakis inny problem.

50

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Przeniesione z kolejnego wątku:

WendyW napisał/a:

Drodzy Użytkownicy tego forum, może Wy mi powiecie co jest nie tak.
Celowo nie pisze partnera, sami kandydaci z góry raczej nie rokują na partnera więc nawet nie próbuje dalszych kroków.

Nie jest też tak,że poszukuje. Zdaje się na to co daje los, kogo spotkam itd. nie uczęszczam gdzieś celowo aby spotkać tego jedynego.
Sporo wychodzę, mam duże grono znajomych , kilka pasji i tak się zgrywa.
W klubach, wiadomo, ale nie skreślam. Jednak są to albo bardzo młodzi mężczyźni -, mam 32 l. Albo starsi zawiedzeni że nie jestem jednak młodsza.
Wśród ostatnio poznanych mężczyzn, są to bardzo młodzi chłopcy, którzy owszem mają chęci i bardzo chcą się umawiać ale zwykle jestem starsza od nich tak 5-10 lat... Pójdę do kina, ale zaznaczam zawsze,że bez intencji.

Z pośród starszych. Sa to nieliczne przypadki , nie bardzo jest w kim wybierać, zresztą jak mówiłam starsi oczekuje,że będę młodsza niż jestem . A ci którzy chcą się spotkać, trudno o sensowne charakteru.
Żeby nie było, nie skreślam młodszych. Czy starszych. Po prostu w tej pierwszej grupie zwykle są młodzi, narcystyczni, cyniczni. W drugiej grupie zakompleksieni, wystraszeni i niepewni.
Chciałabym poznać w końcu kogoś kto ma potencjał na partnera.....
Co jest nie tak ? Bo widać ją takich przyciągam. Wśród wszystkich kandydatów naprawdę żaden na dzień dzisiejszy nie nadaje się do stałego związku.

Chciałabym spokojnego, bogobojnego informatyka, pasjonata gotowania i grzecznego siedzenia w domu, zakochanego w książkach i we mnie. Ma być nie brzydki. Nie za niski. I lojalny.

Ale ja nie chcę gotować. Ja chcę żeby mnie ktoś gotował. Nie umiem gotować no i nie mam do tego glowy. Będę myć naczynia.
Ok.
Nie musi być bogobojny.
Wystarczy że nie będzie imprezowiczem i nie będzie uzależniony od porno.
Naprawdę nie mam dużych wymagań.

51

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

To nie był ten sam temat. sad
No ale dobrze, skoro tak chce góra.
Niech będzie i tak.

52

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

A zdradzisz skąd jesteś?

53

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Piszesz o sobie, że sporo wychodzisz, również na imprezy, gdzie poznajesz mężczyzn. Skoro są na tych imprezach, to znaczy że lubią, więc logiczne, że nie poznasz tam kogoś, kto woli siedzieć w domu wink

54

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Rising_Sun napisał/a:

Piszesz o sobie, że sporo wychodzisz, również na imprezy, gdzie poznajesz mężczyzn. Skoro są na tych imprezach, to znaczy że lubią, więc logiczne, że nie poznasz tam kogoś, kto woli siedzieć w domu wink

Ale czasem są mężczyźni na tych imprezach którzy mogą być przypadkiem, raz na czas.
Jeśli wychodzę a domatorzy nie wychodzą to gdzie mam ich poznać. ?
Cichego, spokojnego i nieśmiałego.

Nie, nie zdradzę wink

55

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Nie, nie zdradzę wink

No to masz odpowiedź na swoje rozterki.
Facet spełniający wszystkie Twoje kryteria robi krok w Twoją stronę, a Ty "nie bo nie", to się nie dziw, że masz co masz.

56

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

jest jeszcze opcja - powierzasz szukanie do biura matrymonialnego, nie portal randkowy, a biuro matrymonialne, masz tam ludzi zdecydowanych na stworzenie rodziny, zwiazku, kazde z nich w ankiecie wypisuje swoje cechy I cechy potencjalnego/poszukiwanego partnera, computer biura kojarzy takie pary na podstawie tych ankiet, o ile kandydaci byli uczciwi w ocenie siebie I poszukiwanych kryteriow jest szansa na znalezienie swojej drugiej polowki

57

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Zastanawia mnie jedna rzecz.

Czemu piszecie, ze facet ma być taki i taki, ze np ma lubić gotować albo siedzieć w domu.

Kompletnie inaczej podchodzę do sprawy, uważam, że jak jest tzw chemia, to dwoje ludzi się dogada bez względu na to, czy ktoś lubi gotować.

Może właśnie o to Ci chodzi. Szukasz chemii.

Bo żeby znaleźć kogoś do związku tak "O"... to chyba nie jest problem.

58

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
Newdawnfades napisał/a:

Zastanawia mnie jedna rzecz.

Czemu piszecie, ze facet ma być taki i taki, ze np ma lubić gotować albo siedzieć w domu.

Kompletnie inaczej podchodzę do sprawy, uważam, że jak jest tzw chemia, to dwoje ludzi się dogada bez względu na to, czy ktoś lubi gotować.

Może właśnie o to Ci chodzi. Szukasz chemii.

Bo żeby znaleźć kogoś do związku tak "O"... to chyba nie jest problem.

Taaa problem w tym, że chemia się kiedyś kończy i zostają dwie osoby, z których żadna nie chce gotować big_smile albo jedna jest domatorem, a druga 3x na tydzień chodzi do klubów.

Chemia to jedno, ale trzeba mieć jakieś swoje oczekiwania, bo one pomagają w wyborze kogoś, kto faktycznie do nas pasuje.

59

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Dokładnie. Chemia jest później jej nie ma i jest zgrzyt. Poza tym, już mam swoje lata i szaleńcza miłość mam za sobą. Chce zwyczajnego faceta, normalnego.
Chadzam do klubów czasem, no już bez przesady, nie jestem w nim od pt do nd.
I chyba bardziej wolę siedzieć w domu i chętnie bym siedziała jakbym miała z kim

60 Ostatnio edytowany przez DiMatteo (2020-01-06 16:36:06)

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
WendyW napisał/a:

Chciałabym spokojnego, bogobojnego informatyka, pasjonata gotowania i grzecznego siedzenia w domu, zakochanego w książkach i we mnie. Ma być nie brzydki. Nie za niski. I lojalny.

Ale ja nie chcę gotować. Ja chcę żeby mnie ktoś gotował. Nie umiem gotować no i nie mam do tego glowy. Będę myć naczynia.
Ok.
Nie musi być bogobojny.
Wystarczy że nie będzie imprezowiczem i nie będzie uzależniony od porno.
Naprawdę nie mam dużych wymagań.

Obecny wink

61

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Hmm, problem pojawia się przy zawodzie i siedzeniu w domu..Bo to nie bardzo.. smile

62

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wracam po weekendowych refleksjach. Niestety stwierdzam, ze nie zupełnie wszystko co złe to ja. Trudno o normalnego 30 parolatka.

63

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Zastanawiające jest zawsze to określenie normalny/a. Chyba dla każdego oznacza coś innego, bo dla niektórych bycie normalnym to np posiadanie samochodu, własnego( niewynajmowanego) mieszkania czy domu, praca od poniedziąłku do piątku czy pewne określone formy spędzania czasu czy rozrywki. Mówi się, że każdy coś tam powinien robić, mieć czy chcieć, bo jak nie będzie przejawiał tego typu zachowań, to już jest podejrzany..

64

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia
bagienni_k napisał/a:

Zastanawiające jest zawsze to określenie normalny/a. Chyba dla każdego oznacza coś innego, bo dla niektórych bycie normalnym to np posiadanie samochodu, własnego( niewynajmowanego) mieszkania czy domu, praca od poniedziąłku do piątku czy pewne określone formy spędzania czasu czy rozrywki. Mówi się, że każdy coś tam powinien robić, mieć czy chcieć, bo jak nie będzie przejawiał tego typu zachowań, to już jest podejrzany..

Jest kilka takich kwestii i nie ma to raczej nic wspólnego ze statusem. Bardziej mi chodzi o zachowanie i podejście do życia.
Przykład z ostatnich dni, poznałam faceta X lat 31dramat, pompuje od rana do nocy na telefonie, dzwoni pisze i to takie głupoty,że przysięgam jeszcze jeden SMS a zablokuje go, zero jakiekolwiek obycia, z łapami już na pierwszym spotkaniu.
Młodsi jak już pisałam, są bezczelni, narcystyczni.
Jeśli chodzi o powiedzmy mój typ faceta, to już podałam. Nie mam oczekiwań względem jakichś zainteresowań, zależy mi bardziej na tym czy jest dobrym, kulturalnym człowiekiem, żeby choć trochę był dżentelmenem i mężczyzna, takim z prawdziwego zdarzenia.
Lojalny, uczciwy i męski.
Męski* też nie ma związku z wyglądem tylko z charakterem.

Wg mnie męski mężczyzna jest odważny i szczery.
Nie mam takiego zbioru konkretnych oczekiwań.

65

Odp: Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Wendy masz rację,mam wrażenie,że w tych czasach spotkać fajnego, normalnego faceta to jak wygrać milion w lotka.. prawie niemożliwe.
Ale życzę Ci, żebyś jednak na swojej drodze takiego znalazła ♥️

Posty [ 1 do 65 z 74 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie nadaję się na żonę. Rachunek sumienia

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024