Witajcie,
Chciałbym się podzielić z Wami problemem, jaki mam w związkach z kobietami...
Do tej pory w swoim życiu miałem 3 poważne związki. Pierwszy zakończyłem po około 10 miesiącach. Na początku było super - spotkania, coraz większe pieszczoty, nocowania, wyjazdy. Dziewczyna była świetna zarówno w łóżku, jak i w życiu, wydawało mi się wręcz, że to ta jedyna. Ale tak po 8 miesiącach zacząłem czuć się dziwnie. Jakby jak weszliśmy na wysoki poziom znajomości i zamiast się z tego cieszyć, to mi zaczęło coś przeszkadzać. Spotkania zaczęły mi ciążyć, miałem wrażenie że jakby to wszystko się wypaliło i czas spędzany razem nie sprawiał mi juz takiej radości.
Kolejny związek zakończyłem jeszcze szybciej bo po pół roku. Mając doświadczenia z poprzedniego związku uważałem już z deklaracjami i obietnicami, ale jednak wszystko szło bardzo dobrze. Znów dziewczyna się mocno zaangażowała a mi się w końcu znudziła... Praktycznie taka sama sytuacja.
Potem odczekałem trochę i wszedłem w kolejny związek. Jesteśmy razem już ponad 7 miesięcy, ale mam wrażenie, że znowu zaczyna się to samo... Kurczę, zawsze chciałem mieć jakąś stabilizację, założyć rodzinę. A tu średnio trochę ponad pół roku i mi się dziewczyna nudzi. Na początku tłumaczyłem sobie, że to po prostu nie ta dziewczyna, ale jeśli wszystko w niej jest super, a po raz kolejny mam tą samą sytuację, to zaczynam się zastanawiać czy wszystko ze mną jest OK?