Witam Was wszystkie.
Przejrzałam chyba każdy temat w tym dziale. Czytałam kilka miesięcy i w końcu odważyłam się opisać swoją historię.
Poznałam go 2 lata temu. Wiele ludzi mnie ostrzegało, że "coś" jest z nim nie tak.
Uważałam, że są uprzedzeni, bo to nie Polak ( nie był też muzułmaninem ani nic takiego. Kraj bliski naszemu, ale nie chcę zdradzać dla bezpieczeństwa). Nie widziałam nic. Byłam całkiem zaślepiona miłością .
Uważałam, że jest cudowny, że nie mogło spotkać mnie nic lepszego w życiu .
Denerwował się, że wychodzę z koleżankami ? Na pewno chce spędzić ze mną więcej czasu .
Denerwował się jak pisałam z koleżankami ? Mnie też by denerwowało jak wracam z pracy i co sekundę pika telefon.
Zaczął wypytywać dlaczego byłam na facebooku, na instagramie ? Jest po prostu ciekawy co tam słychać .
Zaczął sprawdzać mi telefon ? To przecież normalne, jego telefon też jest do mojej dyspozycji .
Nie widziałam w tym nic złego . Uważałam, że to normalne, bo tak go kochałam - przecież on nie chce dla mnie nic złego .
Nawet nie zauważyłam kiedy odciął mnie od moich przyjaciółek.
Po pół roku, przypadkiem, dowiedziałam się, że w swoim kraju ma żonę i 2 dzieci.
Wpadłam w histerię, płakałam, krzyczałam . On mówił, że z żoną łączą go tylko dzieci .
Chciałam odejść - zaczął mi grozić. Wystraszył mnie tak bardzo, że zostałam .
Kłótnie były na porządku dziennym .
Nie miałam prawa wejść na facebooka, nie miałam prawa wejść na instagrama .
Jak nie odebrałam od niego telefonu to była wielka awantura .
Jak nie odpisałam na sms szybciej niż sekunda - wielka awantura .
Zaczął mówić, że mnie już nie chce i chce się rozstać. A ja byłam taka zakochana, że płakałam i błagałam, żeby mnie nie zostawiał .
I nie zostawił .
A potem .. potem ja przejrzałam na oczy .
Zauważyłam, że te kłótnie, ciągła kontrola - to nie jest normalne .
Pierwszy raz uderzył mnie pół roku temu . Może uderzył to złe słowo.
Powiedział mi że mam "wypier****" . Odpowiedziałam mu, żeby tak do mnie nie mówił i może to on powinien "wyp..." bo to moje mieszkanie .
Wstał, popchnął mnie, wykręcił rękę i złapał tak mocno, że miałam siniaka na pół ręki .
Błagał , przepraszał mnie na kolanach ,płakał (pierwszy raz widziałam u niego łzy) , zaczął mnie nawet całować po nogach .
Wybaczyłam. Ale ja byłam głupia, tylko wtedy jeszcze nie dochodziło to do mnie .
Wszystko się powtarzało. Długo by opisywać każdą pojedynczą sytuację .
Ostatnim razem złapał mnie za włosy, rzucił o ziemię, dusił . Myślałam, że mnie zabije .
Na drugi dzień szłam do pracy, nie spałam całą noc. Jak wyszłam z domu, szłam i płakałam, bo myślałam wcześniej, że już nigdy nie wyjdę - chyba że w czarnym worku .
Przestał się hamować nawet przy własnej rodzinie . Szarpał mnie za włosy nawet przy nich.
Potrafił rzucać wszystkim. Mój telefon rozbił się o ścianę, ściany w dziurach, drzwi w dziurach. Stoły mieliśmy już 3 . Każdy rozbity .
Może pomyślicie czemu nie odeszłam ? Zaczął mnie zastraszać . Mówił, że mnie zabije, że zapłaci komuś, aby mnie zabił .
Wiem do czego jest zdolny i wierzę w każde jego słowo, wiem, że może to zrobić.
Powiedział, że jak zgłoszę to na policję to jeśli nie pożałuje ja to pożałują moi rodzice.
Aktualnie nie ma go w Polsce. Chciałam uciec wiele razy, ale paraliżował mnie strach.
Moja rodzina chyba domyśliła się, że coś jest nie tak. Dostałam propozycję przeprowadzki do miasta gdzie mieszkają, z pewną pracą i mieszkaniem.
Długo myślałam - mam tu świetną pracę, której nie chciałam zostawiać, jednak codzienne awantury ( bo nie odpisałam na sms w minutę itd) pomogły podjąć mi decyzję .
Bardzo się boję . Boję się o siebie , o swoich bliskich .
Nie wiem czy poinformować go, że to koniec czy po prostu zmienić numer .
Jest mi bardzo ciężko i chyba napisałam to wszystko, bo potrzebuję wsparcia w tym wszystkim co się dzieje.
Jestem młoda, mam 24 lata i całe życie przed sobą, a czuję, że zostało zmarnowane przez jednego człowieka.