rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 521 do 585 z 1,171 ]

521

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Postaraj się być neutralny a skoro dziewczynka jest tak rozgarnięta to po co ja na cokolwiek namawiasz? Łamiesz dziecko to się zemści. Też mam, 10,5 latka w domu i były akcje że do taty iść nie chciał i nie szedł wtedy za tydzień czy dwa zechciał a jak bym go namawiała to znając moje dziecko uparł by się jak osioł. Matka ma możliwość wysyłania wiadomości do córki? Młoda może jej odpisać zwyczajnie nie dziękuję? To jest dziecko które nie zaznało przemocy od drugiego rodzica więc teraz jest w fazie buntu, ma swoją żałobę po pełnej rodzinie ale za jakiś czas sama naturalnie zateski za rodzicem którego kocha i który go wychowywal, wejdzie w okres poszukiwania siebie i zawsze w nim jest element szukania korzeni wtedy matka bedzie miała swoją nową szanse jeśli skończycie ten cyrk jaki robicie teraz. Ja tej małej współczuję nie ma spokoju i oparcia w żadnej że stron, żaden rodzic nie stoi za nią murem a powinni oboje przeciwko światu.

Zobacz podobne tematy :

522

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

@Ela210:

Opowiadanie "prawd ogólnych" to jedno, a funkcjonowanie w konkretnych realiach określonych sytuacji to drugie. Piszę o faktach. Myślisz, że sobie nie zdaję sprawy z tego, że dziecko czułoby się lepiej w prawidłowo funkcjonującej, kochającej się rodzinie? I co mam zrobić? Ja jestem trochę w sytuacji Wietnamczyka, któremu podczas amerykańskiego bombardowania napalmem kanadyjski psycholog mówi: "Hey, make love, not war!".

@terazszczesliwa: Po co ją namawiałem..? Bo MNÓSTWO ludzi twierdziło, ze powinienem wykazać inicjatywę i pomóc matce w odbudowaniu relacji z córką. I że mam odłożyć na bok swoje urazy i POMÓC MATCE W ODBUDOWANIU RELACJI Z CÓRKĄ. Kilka miesięcy w kółko praktycznie tego słuchałem i o tym czytałem. Nie robię żadnego cyrku.

523

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Matki najlepszy ojciec nie zastąpi.


A niby dlaczego nie??
Bardzo krzywdzące słowa.

524

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:

@terazszczesliwa: Po co ją namawiałem..? Bo MNÓSTWO ludzi twierdziło, ze powinienem wykazać inicjatywę i pomóc matce w odbudowaniu relacji z córką. I że mam odłożyć na bok swoje urazy i POMÓC MATCE W ODBUDOWANIU RELACJI Z CÓRKĄ. Kilka miesięcy w kółko praktycznie tego słuchałem i o tym czytałem. Nie robię żadnego cyrku.

Robisz cyrk z życia tej małej, mnóstwo ludzi twierdziło... A własnego rozumu nie masz? Mnóstwo ludzi popełniło zbiorowe samobójstwo, bierze narkotyki i jeździ po pijaku Ty też? Pomyślałeś co czuje Twoja córka? Słuchasz ja? SŁYSZYSZ JA? Twoja córka nie mnóstwa ludzi.

525

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Jakich prawd ogólnych??
Byłam dla męża wrogiem nr 1 i  mogłabym iść z nim na wojnę.
Więc daruj sobie.
Nie chciałam by dzieci, a zwłaszcza córka miała doświadczenie opuszczenia przez ojca . I nie ma.
Mogłabym podrzucić trochę akcji męża , byłoby co czytać.
Ja mam taki czarny PR wśród znajomych i rodziny męża, że głowa mała.
Nie wspomnę o manipulacjach wobec dzieci. Ale odpuściłam tu walkę i doceniłam przeciwnika.
Tyle. Mam spokój, niektóre fronty poddane, najważniejsze ocalone

526

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

@Ela 2010:
Ale co mam "sobie darować"? Nie pisałem ani o Tobie personalnie, ani o Twojej historii, tylko o tym, że teoria teorią, ale często, niestety, trudno ją zastosować.

@terazszczesliwa:
Na czym polega to "robienie cyrku"? Mam swój rozum, ale słucham również specjalistów oraz osób o podobnych doświadczeniach. To psychologowie, a nie ogrodnicy, doradzali mi to, o czym pisałem. Z córką rozmawiam codziennie, odkąd zaczęła mówić. Od dawna głównie o tym, czego ONA chce, potrzebuje, boi się, itd.

527 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-02-05 22:36:07)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:

@terazszczesliwa:
Na czym polega to "robienie cyrku"? Mam swój rozum, ale słucham również specjalistów oraz osób o podobnych doświadczeniach. To psychologowie, a nie ogrodnicy, doradzali mi to, o czym pisałem. Z córką rozmawiam codziennie, odkąd zaczęła mówić. Od dawna głównie o tym, czego ONA chce, potrzebuje, boi się, itd.

super i słyszysz co ona do Ciebie mówi czy tak jak z rybkami w akwarium Ty nawijasz a o ona porusza bezdzeicznie ustami? Namawiasz, zmuszasz do odbierania telefonów, do wizyt, siła zawozisz na wizyty pomimo sprzeciwu. Co wtedy Twoja córka czuje? Jak byś się poczuł na jej miejscu?

Zmuszasz zdołowane dziecko do spotkania z wulgaryzm matka tylko dlatego że nie zgodziłeś się na przełożenie wizyty (choć matka o to prosiła) w akcie zemsty bo kobieta poszła na jakąs imprezę. Serio człowieku? Dziecko bum radź sobie z matką ziejąca ogniem bo ja nie popuszczę to nie jest cyrk? Myślisz że to było zdrowe zachowanie z Twojej strony i chroniłeś wtedy psychikę córki jak na ojca przystało?

528

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

@terazszczesliwa:

Do niczego nigdy córki nie zmuszałem. Próbowałem ją jedynie przekonywać, tłumaczyć, że relacje z mamą są jej potrzebne. Na zmiany terminów, godzin i miejsc spotkań zgadzałem się niejednokrotnie.

529 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-02-05 23:10:13)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Jakich prawd ogólnych??
Byłam dla męża wrogiem nr 1 i  mogłabym iść z nim na wojnę.
Więc daruj sobie.
Nie chciałam by dzieci, a zwłaszcza córka miała doświadczenie opuszczenia przez ojca . I nie ma.
Mogłabym podrzucić trochę akcji męża , byłoby co czytać.
Ja mam taki czarny PR wśród znajomych i rodziny męża, że głowa mała.
Nie wspomnę o manipulacjach wobec dzieci. Ale odpuściłam tu walkę i doceniłam przeciwnika.
Tyle. Mam spokój, niektóre fronty poddane, najważniejsze ocalone

Różnica między Twoją córką a córką Marka polega na tym że Twoja nie ma doświadczenia porzucenia przez ojca nie znam szczegółów Twój wątek jest jakby nie skończony ( to nie zarzut piszesz o czym chcesz i to rozumiem)
U ciebie wygląda to tak że przez te odejścia zejścia dzieciaki przygotowały się jakoś raz ze starsze córka ma brata a i możliwe że Twój eks nie przekroczył mimo że podły jakiejś granicy.
Natomiast córka Marka ma to doświadczenie i  kompletnie nie była przygotowana na to co zobaczyła i czego była świadkiem ma głęboki uraz do matki nie jest to foch nastolatki czy jakaś zwyczajną pretensja na jej oczach matka ją porzuciła  i Mała była też bez przygotowania świadkiem spotkania matki z nowym narzeczonym .Nie da się Marka obarczyć odpowiedzialnością za poczynania matki .Wiem że słowo i zjawisko toksyczności jest nadużywane ale w wypadku eks Marka adekwatne niestety .
Naprawdę to co nieraz pisane jest do Marka powinno trafić do eks Marka on za nią nie nadrobi nawet jak odpuści to jak sama nie zrozumie dalej będzie szkodzić i robić zadymę bo to objawy zaburzeń są a nie coś "zwyczajnego ".
Tak do końca to sam nie jestem przekonany ale uważam że przerwa w kontaktach między nimi mogła by być pomocna i zweryfikować więź matki z córką .

530 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-02-06 00:35:12)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

To nieważne co się komu wydaje. Nie wiemy czego chce dziecko. Widzę że to schodzi na dalszy plan i to mnie osobiście boli.
Widzę też, że Marek wciąż jest na etapie:jak ona mogła,? a trzeba ruszyć dalej..

531 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-02-06 00:59:57)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Widzę, że nawet teraz, na tym etapie ktoś się znajdzie, kto jest w stanie dobić człowieka, będącego w tym stanie, co Autor. Nikomu nie życzę przechodzenia przez coś takiego, zmagając się z " kimś" takim jak matka tej dziewczynki.. Ojciec mimo wszystko, mimo całej krzywdy, jaką wyrządziła mu była partnerka, stara się jeszcze uświadomić córce, że kontakt z matką jest konieczny. Ale chyba niedługo się podda, tym bardziej jak dziecko dorasta i coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, co jego matka nawywijała...

532

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
bagienni_k napisał/a:

Widzę, że nawet teraz, na tym etapie ktoś się znajdzie, kto jest w stanie dobić człowieka, będącego w tym stanie, co Autor. Nikomu nie życzę przechodzenia przez coś takiego, zmagając się z " kimś" takim jak matka tej dziewczynki.. Ojciec mimo wszystko, mimo całej krzywdy, jaką wyrządziła mu była partnerka, stara się jeszcze uświadomić córce, że kontakt z matką jest konieczny. ALe chyba niedługo się podda, tym bardziej jak dziecko dorasta i coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, co jego matka nawywijała...

Hm..., możliwe, że kontakt tak bardzo konieczny NIE JEST na tym etapie. Lepiej, żeby Matka i Córka ochłonęły - może i osobno na czas jakiś.
Aktualnie takie ciągnięcie na siłę do zbliżenia, żadnej i żadnemu z Nich się nie przysłuży, jak mi się wydaje.

533 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-02-06 01:03:18)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Nikt nie mówi o żadnym ciągnięciu na siłę. I tak Bagiennik, nikomu nie życzę.
Bo znam z autopsji. I licytować się nie będę.
Markowi życzę powodzenia, ale on jest dorosły, wybrał babę jaką wybrał,a córka za ich ....sorry.. nie odpowiada. Dlatego to ją trzeba chronić.
Rozwodzace się kobiety mają takie przeżycia i nieraz przed kochanką zginają kark by dziecko nie oberwało,to chłop też da radę.
Dziewczynka powinna mieć wsparcie jednego terapeuty, nie kilku konsultantów.

I proszę o czytanie ze zrozumieniem,nie pisałam o zachętach, tylko otwarciu drzwi. Izabela też o tym wcześniej napisała.

534

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Do tej pory się zastanawiam co tam się musiało dziać, że dziecko nienawidzi wręcz własnej matki..Może nie zacytowałem dokładnie konkretnej wypowiedzi, ale zarzucono tu wcześniej Autorowi, że zmusza córkę do kontaktu z matką. Po tym, co tutaj napisał wątpię, żeby miał siłę jeszcze na emocjonalne zagrywki wobec dziecka. Raczej to delikatna próba zwrócenia uwagi, że dziecko też potrzebuje kontaktu z matką..

No ale już pewnie niedługo się to skończy..

535

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
bagienni_k napisał/a:

Do tej pory się zastanawiam co tam się musiało dziać, że dziecko nienawidzi wręcz własnej matki..Może nie zacytowałem dokładnie konkretnej wypowiedzi, ale zarzucono tu wcześniej Autorowi, że zmusza córkę do kontaktu z matką. Po tym, co tutaj napisał wątpię, żeby miał siłę jeszcze na emocjonalne zagrywki wobec dziecka. Raczej to delikatna próba zwrócenia uwagi, że dziecko też potrzebuje kontaktu z matką..

No ale już pewnie niedługo się to skończy..

,,Do tej pory się zastanawiam co tam się musiało dziać, że dziecko nienawidzi wręcz własnej matki."
To proste , dziecko wybrało stabilnego rodzica . Stałe miejsce zamieszkania . Przewidywalnosc jutra . Z racji wieku też widzi resztę ... i oceniła.  Przed matką daleka droga aby odzyskać w niewielu procentach to co straciła.

536

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
bagienni_k napisał/a:

Widzę, że nawet teraz, na tym etapie ktoś się znajdzie, kto jest w stanie dobić człowieka, będącego w tym stanie, co Autor. Nikomu nie życzę przechodzenia przez coś takiego, zmagając się z " kimś" takim jak matka tej dziewczynki.. Ojciec mimo wszystko, mimo całej krzywdy, jaką wyrządziła mu była partnerka, stara się jeszcze uświadomić córce, że kontakt z matką jest konieczny. Ale chyba niedługo się podda, tym bardziej jak dziecko dorasta i coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, co jego matka nawywijała...

Dobić autora?  Narazie to on dobija dziecko słuchając ludzi zamiast jej smej a mała jak sam wspomniał wręcz krzyczy co jej nie pasuje. Autor twierdzi że ja słucha i dalej robi swoje więc może i słucha ale nie słyszy. Żona nawywijała zgodzę się mój były mąż nawywijal trochę więcej to nie jest teraz ważne najważniejsze jest żeby ta dziewczynke wysłuchał specjalista jak ojciec nie potrafi (pedagog szkolny nie jest specjalista w tej sprawie).
Czy kontakt z matką jest konieczny? To dziecko czuje porzucone i zdradzone, jest ofiarą przepychanek rodziców i zabawy w drugą młodość matki na pewno taki kontakt jest potrzeby tu i teraz? Drzwi otwarte tak, elastyczność i wsparcie jeśli córka zapragnie kontaktu tak ale przymus albo namawianie? Konieczność?  Mam dziecko w podobnym wieku i pisałam jak to wygląda. Młody wie że tata go kocha i na niego czeka I teraz kontakt mają dobry ale dziecko też musiało sobie dać czas na przepracowanie tematu. Gdybym go nakłaniała do kontaktów z ojcem wbrew jego woli to było by tylko karmienie dramatu. Dzieci też trzeba szanować to są mali ludzie.

537 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2020-02-06 10:54:30)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Niczym nie "dobijam" mojego dziecka. Ludzie nie funkcjonują w prawnej próżni i - gdybyś dokładnie przeczytała wątek - zauważyłabyś, że miałem dwa wyjścia w tej konkretnej sytuacji: 1. przystać, przynajmniej tymczasowo, na warunki wysuniętej przez sędzinę, zmodyfikowanej wersji oferty ugody proponowanej przez moją eks; 2. pozostać przy sytuacji w żaden sposób formalnie nieuregulowanej, co oznaczałoby permanentną bitwę z eks i 100 razy gorszą "jazdę emocjonalną" dla córki.

Idąc za radą specjalistów-psychologów i adwokata, wybrałem pierwszą opcję. Nie jest idealna, ale przynajmniej narzuca eks jakieś ramy, nie pozwala jej na totalną, nieustającą szarpaninę (ta dopiero byłaby straszna dla dziecka) i nie daje jej pola do niczym nieograniczonej konfrontacji. Pewne granice zostały określone. Dziecko nie jest do niczego zmuszane - sytuacja cały czas ewoluowała i ja WCZEŚNIEJ, idąc za radą specjalistów, próbowałem jakoś pomóc w załagodzeniu urazów córki do matki (pisałem o tym sporo, więc nie będę się powtarzał). Na obecnym etapie odpuszczam (również idąc za radą psychologów) i już nie ingeruję w żaden sposób w te relacje, nie próbuję córki przekonywać, że powinna dla mamy być taka albo inna. Mówię jej jedynie (bo niekiedy, chcąc nie chcąc, słyszę fragmenty ich telefonicznych rozmów), że nie wolno jej się wobec matki zachowywać niegrzecznie i używać niemiłych słów.

Nie mam pojęcia, skąd u Ciebie wniosek, że ja do czegoś córkę zmuszam - gdzie to wyczytałaś? Sytuacja rozwinęła się tak, a nie inaczej, a ja w dużej mierze nie miałem na pewne sprawy żadnego wpływu - mogłem jedynie "minimalizować straty". I to robiłem. Córka była i to niejednokrotnie, u dwojga psychologów prowadzących specjalistyczne poradnie. Jestem z nimi w stałym kontakcie i nie poruszam się w zupełnym "mroku", ale polegam na ich opiniach. Kilka miesięcy uczęszczała również na zajęcia do współpracującego z jej szkołą psychologa, który uznał, że na tym etapie nie widzi konieczności/potrzeby kontynuowania tych spotkań.

Szanuję moje dziecko - nie wiem, dlaczego w ogóle sugerujesz, że tak nie jest. Ostatecznie, moja córka nie jest przeze mnie więziona i zniewolona. Ma kontakt z ludźmi, którzy widzą, że... ona chce być  ze mną. Ale wie również, że nie mam nic przeciwko jej kontaktom z mamą i że NIGDY nie przestanę jej kochać - nawet gdyby kiedyś zdecydowała zupełnie zmienić swoje życie i chociażby z mamą właśnie zamieszkać.

538

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ja nie odebrałem tego, jako przymus czy dobijanie dziecka, ale zwyczajną próbę perswazji, która stara się pokazać, że matka tez powinna być ważną osobą w życiu dziecka. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że dziewczynka nie przepada za matką i pewnie wielokrotnie to okazywała. Może zatem stopniowo Autor dojdzie do wniosku, że to nie ma jednak sensu, szczególnie jeśli widać jak źle towarzystwo matki wpływa na zdrowie psychiczne dziecka..

539 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2020-02-06 12:02:57)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

No tak. Może w moich postach nie jestem superprecyzjny (w końcu ta sytuacja również mnie dotyczy, więc trudno trochę o pełen chłód i dystans...), ale właśnie o to - w skrócie - chodziło. Kiedy, na pewnym etapie, psychologowie sugerowali mi określoną linię postępowania, starałem się, na tyle, na ile potrafiłem i było to możliwe, przekazać córce, że to, iż nawet zdecydowała, że chce mieszkać ze mną nie musi wcale oznaczać, że z mamą trzeba mieć konflikt. Ale nie było żadnego "przymuszania". Paradoksalnie, jak też już wspominałem, towarzyszyły temu i tak stale zarzuty eks, że "za mało robię" albo wręcz, że "nastawiam córkę przeciwko matce".

540

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku. Opisz co u ciebie

541

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Kolejne przyjazdy mamy wyglądały dość podobnie. Córka w ogóle nie chciała się z nią spotkać i kończyło się na niespełna godzinie w soboty. Tydzień temu, kiedy już było wiadomo, co dzieje się we Włoszech i nie tylko, próbowałem delikatnie zasugerować byłej, że podróż z Krakowa przez pół Polski pociągiem to trochę narażanie córki (i nie tylko) na infekcję. Wyśmiała mnie i stwierdziła, że jestem paranoikiem.

W sobotę pogoda była podła, więc nie mogły pójść na spacer. Ale była parła straszliwie do spotkania, dosłownie za wszelką cenę. Córka w końcu nie wytrzymała i powiedziała: "Tato, spotkam się z nią, bo nam nie da spokoju". Eks zabrała córkę do... galerii handlowej. Kiedy po nią przyjechałem, szczęka mi opadła - takie tłumy ludzi, jakby rozdawano za darmo karty kredytowe. Smutne i mało optymistyczne w obecnej sytuacji.

Córka powiedziała mi, że się pokłóciły, bo... o ok. 10 złotych przekroczyła limit, jaki matka jej wyznaczyła na "prezenty". Wieczorem, z tego, co wiem, dzwoniła jeszcze dwa razy do córki, ale ta nie odebrała.

Początek tego tygodnia to był telefon od byłej do mnie na moją komórkę. Domagała się, żebym jej "podał" Małą do telefonu, bo ta nie odebrała swojej komórki. Spokojnym głosem odmówiłem, tłumacząc, że mój telefon to mój telefon i o ile nie ma jakiejś ważnej, nagłej sprawy, którą była musiałaby ze mną osobiście koniecznie omówić, nie powinna mnie wykorzystywać jako przekaźnika. Zwłaszcza, że Mała ma swój działający i przeze mnie zresztą opłacany telefon. W rezultacie otrzymałem potem kilka sms-ów, w których padały wobec mnie określenia takie, jak "potwór"', "schizol", "narcyz", "paranoik" i byłem określany jako "krzywdzący dziecko". Była twierdziła również w tych sms-ach, że "utrudniam i uniemożliwiam" jej kontakt z dzieckiem i że "nie zostawi tego tak", etc.

Z tego, co córka mówi, od dwóch dni się nie odzywała. Moja adwokat powiedziała, że jest zaszokowana jej zachowaniem, że w żadnym razie - w zaistniałych okolicznościach - nie powinienem wyrażać zgody na jej ewentualne próby spotkania w najbliższy weekend.

542

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Powiem Ci Marek, ze z każdym Twoim postem zwiększa się mój podziw dla Ciebie smile Przede wszystkim za wytrwałość i cierpliwość i to nie dla siebie ale dla dziecka, które chyba już od dawna dostrzega jednocześnie komizm i powagę całej tej sytuacji. Podziwiam Cię, że jesteś w stanie cały czas próbować tłumaczyć dziecku, że kontakt z jego matką jest konieczny, chociaż zwykle chyba kończy się to w wiadomy sposób. Za to te jej ciągłe jazdy i obwinianie Cię dosłownie o wszystko to już chyba wskazuje, że byłeś w poprzednim wcieleniu mnichem buddyjskim smile Sory za żartobliwy ton, ale naprawdę wymaga to kolosalnej cierpliwości i znoszenia tych wszystkich szykan czy bezsensownych oskarżeń, które pokazują słabość Twojej ex.  Ona chyba nie jest w stanie wyłączyć w sobie emocji, chociaż na chwilę i to tych negatywnych.
Wytrwałości i dużo sukcesów! smile

543

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku, daj info co u ciebie. Obserwuję ten post i tak ucichło

544

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Nie pisałem, bo teraz ludzie mają ważniejsze sprawy niż czytanie o moich problemach.

Tak w skrócie, to kolejne spotkanie mama jednak odwołała. Nagle stała się "odpowiedzialna" i "w trosce o dobro", etc. zrezygnowała z przyjazdu. Potem, jak wiadomo, potoczyło się szybko - kolejne zarządzenia, obostrzenia, itd.

Siedzimy więc od jakiegoś czasu z córką w domu. Ja pracuję zdalnie, czasem tylko wychodzę do sklepu po jedzenie (staram się rzadko), wyprowadzamy razem psa. Moja była dzwoni, Mała czasem odbiera, czasem nie. Rozmawialiśmy kilka razy (spokojnie, rzeczowo) i przedwczoraj bodajże rozmawiała ok. 10 minut z mamą. Z tego, co mi mówi, ta jednak, niestety, wciąż nie rozumie, w czym rzecz i "ciśnie" Małą, żeby do "niej" (cudzysłów, bo mieszka u swojego kolesia, a nie u siebie) do tego nieszczęsnego Krakowa przyjechała/jeździła. Córka w rozmowach ze mną mówi, że to całkowicie wykluczone. Ja też, szczerze mówiąc, nie wiem, czemu miałbym ją tam wozić - gdyby eks postanowiła wyjechać do jakiegoś Maorysa, to miałbym jej "dostarczać" córkę raz w miesiącu do Nowej Zelandii? wink

Parę dni temu praktycznie, można powiedzieć, zażądała przywiezienia córki na święta do Krakowa. Bo ma tak w ugodzie i już. Never mind koronawirus, etc. Odmówiłem, przedstawiając rzeczowe argumenty, dość zresztą oczywiste, IMO. Więcej już nie napisała.

Mała uszyła kilka masek, uczy się, oglądamy filmy, koncerty, ma stały kontakt z koleżankami online (grają sobie w gry, dzwonią do siebie, itd.), z babcią (moją matką) - jakoś żyjemy...

545

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku. Możesz coś dodać? Co się dzieje, jak żyjesz.

546

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Dzięki, że pytasz.  smile

Cóż, po zniesieniu przez rząd pierwszych obostrzeń, matka natychmiast zażądała "odnowienia kontaktów z córką". Nie chcę rozwijać tematu pandemii, ponieważ u nas ten temat funkcjonuje, jak polityka i piłka nożna - każdy jest ekspertem. Przypomnę tylko, że jestem po usunięciu tarczycy z nowotworem III stopnia, leczę się na nadciśnienie, a zdaniem "mojego" profesora (wykładowca Akademii Medycznej, czołowy polski endokrynolog) powinienem cały czas "mocno na siebie uważać". Mamy to, rzecz jasna, nie obchodzi - uważa siebie za zdrową, wysportowaną i chyba za nieśmiertelną. W każdym razie, kiedy oświadczyła, że przyjeżdża w weekend "zgodnie z ugodą z dnia...", nie oponowałem. Córka jednak w trakcie rozmowy telefonicznej kilkakrotnie jej powiedziała, że nie chce się z nią widzieć. No, ale przyjechała. Przez domofon, Mała znowu jej powiedziała, że nigdzie z nią nie chce iść. Weszła na klatkę schodową, zaczęła się dobijać do drzwi. Na zmianę waliła w drzwi i dzwoniła dzwonkiem - ok. 40 minut. W trakcie, córka powiedziała jej przez drzwi, że nie chce z nią iść i żeby odpuściła. To nic nie dało. W końcu wezwała policję, której powiedziała, że to ja odmówiłem wydania dziecka. Policja chciała wejść, odmówiłem. Poprosili mnie, żebym się wylegitymował. Stwierdziłem, że to absurdalne, żebym legitymował się przez próg mojego własnego mieszkania, ale chcąc okazać dobrą wolę, pokazałem im dowód. Wyszła Mała i powiedziała, że tata jej nie przetrzymuje i że to ona sama nie chce nigdzie z matką iść. Policjanci zapytali ją jeszcze raz, czy to tak wygląda - potwierdziła. Ja poprosiłem, żeby - skoro już przyjechali - poinformowali panią stojącą z tyłu za nimi, że nękania mnie sms-ami, telefonami, emailami, jak również okłamywanie policji, że ojciec rzekomo utrudnia kontakty z dzieckiem, nie mówiąc o waleniu przez blisko godzinę w drzwi, to zachowania podlegające kodeksowi karnemu. Zwłaszcza, że sąd zwracał jej kilkakrotnie uwagę, iż w sytuacji, gdy dziecko odmówi spotkania, nie wolno jej niczego wymuszać, ani prowokować awantur. Odpowiedzieli, że tak zrobią. Na tym "weekend z mamą" się wówczas zakończył (to był początek czerwca).

Po dwóch tygodniach, wypadł weekend, kiedy teoretycznie miałem zawieźć córkę do Krakowa. Nie chciała w ogóle nawet o tym słyszeć. Matka, udając głupią, wysłała sms-a z pytaniem: "O której będziecie?". Odpowiedziałem w 3-4 zdaniach, że nie będziemy i dlaczego. Na tym wymiana "korespondencji" się zakończyła. Od tamtego czasu widzę, że córka w ogóle nie odbiera telefonów od matki. Dzisiaj dostałem w końcu od niej sms z pretensjami. Odpisałem, że córka ma sprawny telefon, a do rozmów zmuszać jej nie mogę. Za ok. 2 tygodnie pierwsza rozprawa o zniesienie współwłasności mieszkania...

547

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Matko Boska, ta kobieta ma naprawdę chyba nie po kolei pod kopułą.. yikes Pozostaje tylko współczuć Tobie i dziecku, ale jesteście silni chyba, jak mało kto smile

548

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku,przeczytałam całą opisaną przez Ciebie historię i mogę tylko powiedzieć,że baaardzo się cieszę,że Twoja córeczka jest z Tobą!!
Pewnie nie jest Ci łatwo pracować, zajmować się dzieckiem ,ogarniać dom i życie dlatego tym bardziej zasługujesz na szacunek.Podjaleś się nierównej walki
w imię lepszego,bardziej stabilnego zycia dla swojej córeczki.
A Twoja była partnerka jest bardzo toksyczną osobą i  współczuję Tobie i Małej tego wszystkiego co przez nią przeszliście/ przechodzicie
Wygląda to wręcz tak jakby ona chciała zniechęcić córkę do siebie.. Mam nadzieję że się opamięta bo niszczy zarówno Ciebie jak i Wasze dziecko sad
Trzymaj się i życzę Wam dużo spokoju..

549

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Odbyła się w końcu pierwsza rozprawa o zniesienie współwłasności mieszkania. Moja eks się nie pojawiła. Dostarczyła usprawiedliwienie, w którym (to moja opinia) nakłamała o chorobie swojej matki. Sędzia przesłuchała krótko mnie (miała sporo dokumentów). Teraz eks ma 14 dni na określenie swojego stanowiska. Z Małą się nie zobaczyła (jej weekend minął). Dzwoni, ale córka chyba tylko raz odebrała i chwilę z nią "rozmawiała" (cudzysłów stąd, że to nie są tak naprawdę rozmowy, bo Mała mówi jej, że nie chce mieć z nią kontaktu, a ona próbuje ją do niego przekonać, co zawsze kończy się tak samo - córka się rozłącza). Myślę, że eks będzie próbowała grać na maksymalne przedłużanie w kwestii mieszkania. Co dalej z jej relacjami z córką - nie mam pojęcia. W domu Mała zachowuje się normalnie - utrzymuje kontakt z koleżankami, ma swoje zajęcia, sporo czasu spędzamy również na wspólnych spacerach z psem, wycieczkach autem, itp.

550

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku.... Można prosić o info

551

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Bardzo trudno czyta się ten wątek. Twoja historia Marku jest niewyobrażalnie ciężka do przetrwania. Naprawdę podziwiam Cię, że tak dzielnie dajesz sobie radę z kolejnymi wyzwaniami. Nie jedna osoba by powiedziała, że to dla niej za dużo. Z tego co piszesz to widzę, że matka Małej coraz rzadziej Was nęka, choć nadal daje popalić. Oby to szło w coraz lepszym kierunku. Półtora roku trwa Twoja walka i wierzę, że wygrasz. Wygrasz spokojne życie dla Twojej córki. Życzę Wam przede wszystkim samych dobrych i spokojnych dni.

552

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ja Ci z calego serca życzę, by Twoja ex zaszla w ciązę z tym nowym, i sie od Was odwalila..
Bo to taki typ, ze jak bedzie miał niepoukladane, bedzie szukal winnego.

553

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Wątpię, żeby to cokolwiek dało. Ona uważa córkę za swoją własność, bo ją urodziła. Ja jestem dla niej zbiorem pierwiastków i niczym więcej. Nie odpuści też kwestii materialnych. Do tego doszedł ten cholerny koronawirus. Ale co mogę zrobić, jeżeli nie po prostu żyć i opiekować się Małą najlepiej, jak potrafię? I to staram się robić.

554

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Tak trzymaj smile

555 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-08-16 19:03:56)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:

Wątpię, żeby to cokolwiek dało. Ona uważa córkę za swoją własność, bo ją urodziła. Ja jestem dla niej zbiorem pierwiastków i niczym więcej. Nie odpuści też kwestii materialnych. Do tego doszedł ten cholerny koronawirus. Ale co mogę zrobić, jeżeli nie po prostu żyć i opiekować się Małą najlepiej, jak potrafię? I to staram się robić.

Tylko w tym wszystkim to też nie zapominaj o sobie Marku, nie chodzi mi tylko o Twoje zdrowie bo to jakoś ogarniasz,rób sobie osobiste przyjemności,nie rezygnuj z pasji które masz
i poszerzaj swoją przestrzeń i radość otwieraj się na to nie na siłę w miarę możliwości.
Córka naprawdę kiedyś dorośnie i wyfrunie,jak ją wychowasz zdrowo a to mimo wszystko możliwe ,to kiedyś w drzwiach z pewnością pojawi się jakiś"absztyfikant"
powiem Ci że da się to oczywiście przeżyć , jednak coś się z niektórymi tatusiami wtedy dzieje smile głownie chodzi o to żebyś wewnątrz siebie nie był sam/samotny opuszczony.Świetnie że jesteś świadom tego że córka nie jest niczyją własnością a życie i zdarzenia to weryfikują.
Tradycyjnie pozdrawiam i trzymaj się .

556 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2020-08-20 19:34:38)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Szczęściem w nieszczęściu jest dla mnie to, że moje ulubione "znieczulacze" to muzyka, film i książka. To mogę dozować nawet siedząc w domu. Muszę się jednak przyznać, że mam ostatnio pewne obawy związane z powrotem do szkół. Mam za sobą, jak wspominałem, "przygodę" z nowotworem III stopnia, biorę także leki na nadciśnienie, a pracuję m.in. jako belfer w liceum. Po rozmowie z szefem mojej szkoły wiem już na 100, że... nie będzie w praktyce żadnych zabezpieczeń. Uczniowie (u nas jest ich blisko 500) nie będą nosić maseczek, personel może - ale ma mieć swoje (chociaż średnio sobie wyobrażam prowadzenie 5-7 lekcji języka obcego dziennie w maseczce na twarzy), w budynku jest tłok i w wielu salach poważne "deficyty wentylacji". W pokoju nauczycielskim kadra siedzi, jak sardynki w puszce. W szkole mojej córki jest dosyć podobnie. A może i gorzej - to podstawówka, więc o kontrolę nad "dystansowaniem się" będzie raczej trudno...  Wiem, inni też pracują, ale wspominam o tym wszystkim otwarcie, bo - nie będę kłamać - budzi to moje obawy. Mam też matkę, 76-latkę z problemami kardiologicznymi i zastanawiam się, czy nie będzie w tym wszystkim ryzykiem (dla niej) spotykanie się choćby i raz na jakiś czas na obiedzie w niedzielę...  sad

557

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku, rozumiem Twoje obawy, ale bez pracy ciężko. Ja zakasuję rękawy i trudno - do pracy iść trzeba.
Ludziki na produkcji i w sklepach cały czas w takich opłakanych warunkach pracują. I jakoś nie słychać o masowych zarażeniach i zgonach w takich miejscach.
Co mamy zrobić?
Idziemy i robimy. Wyobraźmy sobie strajk wszystkich pracowników sklepów, bo chcą czuć się bezpiecznie. Bo jedzenie każdemu muszą sprzedać. Czy chory, czy zdrowy, byle miał maseczkę. Ile byśmy wytrzymali? Nauczycielce mojej córki powiedziałam, że zawsze można zmienić pracę. Zostać księgowym on-line. Nikt nikogo do pracy nie zmusza.

558

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Nie unikam pracy. Poza nauczaniem w liceum, prowadzę jeszcze DWIE własne działalności. Podczas lockdownu zajmowałem się zajęciami zdalnymi dla swoich uczniów w LO, pomagałem własnej córce w nauce, a oprócz tego normalnie wykonywałem pracę w ramach dodatkowo prowadzonych działalności (tłumaczenia i sprzedaż wysyłkowa). Myślę, że od początku pracy zarobkowej, średnio spędzam na pracy ok. 12 godzin na dobę. Ktoś pytał, co u mnie, więc opisuję - włącznie z odczuciami i obawami. Ale, szczerze mówiąc, nie lubię rozmawiać na argumenty w rodzaju "nie podoba się, to zmień pracę".

W sklepach raczej nieczęsto przebywa jednocześnie przez 6-8 godzin po kilkaset osób. Zauważ, natomiast, że w wielu miejscach, w których taka liczba ludzi przebywa ze sobą długo, a jednocześnie nie jest logistycznie możliwe zachowanie dystansu i niektórych innych środków bezpieczeństwa (np. kopalnie i duże zakłady przemysłowe) coraz częściej dochodzi do zakażeń.

Ja patrzę na to wszystko głównie przez pryzmat tego, co stanie się z moim dzieckiem, jeżeli mnie się "coś przytrafi" oraz w kontekście kontaktów moich i córki z babcią. Dzieckiem ktoś musi się opiekować, starszej kobiecie pomagać, a i przysłowiowy pies (nie najmłodszy) sam sobie leków nie poda... Dobra, nie truję - wiem, mogłem nie kupować psa. wink

559

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Trochę optymizmu smile
Jest ciężko, ale co robić?
Patrzę na mojego tatę - ma podejrzenie raka (jeszcze jedno badanie przed nim), ale łąkę trzeba skosić, paliwo do traktora kupić i opał na zimę przygotować.
Myślę, że takie powolne pchanie życia do przodu, przeciwko wszystkim przeciwnościom, nas ratuje.
Taka niezłomność. Myślę, że także Ciebie Marku charakteryzuje.
Mimo licznych wątpliwości.

560

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Masz rację - trzeba ten "wózek" pchać do przodu, pomimo wszelkich przeciwności. Bo co innego można zrobić? Położyć się i czekać aż ten "wózek" sam stoczy się w dół nie ma sensu. smile

Pamiętam, jak kiedyś pewien mądry człowiek odpowiadał na pytanie dziennikarza w wywiadzie telewizyjnym, jak sobie teraz wyobraża swoje życie od chwili, gdy zdiagnozowano u niego białaczkę. Powiedział: "No cóż, będę robić to, co wszyscy robimy cały czas od chwili narodzin, praktycznie rzecz biorąc. To znaczy, będę możliwie jak najdłużej odwlekał ten jedyny podobno nieunikniony moment naszego życia."

Ja tutaj Wam tak "marudzę" po prostu dlatego, że... nie mam komu. wink Raz na dwa tygodnie słucha moich "marudzeń" psycholog, ale poza tym niespecjalnie mam z kim o tym wszystkim rozmawiać. Więc padło na Was. wink

561

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:

Masz rację - trzeba ten "wózek" pchać do przodu, pomimo wszelkich przeciwności. Bo co innego można zrobić? Położyć się i czekać aż ten "wózek" sam stoczy się w dół nie ma sensu. smile

Pamiętam, jak kiedyś pewien mądry człowiek odpowiadał na pytanie dziennikarza w wywiadzie telewizyjnym, jak sobie teraz wyobraża swoje życie od chwili, gdy zdiagnozowano u niego białaczkę. Powiedział: "No cóż, będę robić to, co wszyscy robimy cały czas od chwili narodzin, praktycznie rzecz biorąc. To znaczy, będę możliwie jak najdłużej odwlekał ten jedyny podobno nieunikniony moment naszego życia."

Ja tutaj Wam tak "marudzę" po prostu dlatego, że... nie mam komu. wink Raz na dwa tygodnie słucha moich "marudzeń" psycholog, ale poza tym niespecjalnie mam z kim o tym wszystkim rozmawiać. Więc padło na Was. wink

Marudź Marku, marudź. Jesteśmy na tym forum z własnej woli, nikt nas siłą nie zmusza do przebywania tutaj.
Bardzo ujęła mnie Twoja historia, bardzo Ci kibicuję. A boimy się wszyscy,aby tego goowma do domu nie przywlec, jak nie o siebie to o starych rodziców, dziadków, o nasze dzieci i rodziny.

562

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku. Opowiesz co u ciebie?

563

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Jakim trzeba być skurw... i zwyrodnialcem żeby mieszać w to całe bagno, które się stworzyło - swoje własne dziecko !!! Nie ma gorszej rzeczy !!!!
Marku przeczytałem Twoją historię i Wielki Szacun dla Ciebie - jeszcze długa droga przed Tobą, ale widząc Twoją stanowczość i jaki Jesteś konsekwentny wiem, że Ci się uda !!!
Jeżeli ta nieszczęsna kobieta, nadal na siłę będzie ubiegała się o kontakt z Waszą córkę, poinformuj o tym fakcie dzielnicowego - zgłaszaj mu wszystkie jej wybryki dla Twojego dobra. Czy córka Twoja ma przydzielonego kuratora ??? Jeżeli tak warto było by podzielić się z nim informacjami o zaistniałych zdarzeniach. Co do wizyty niebieskich - wiem, że byłeś poirytowany, ale musisz z nimi współpracować, nie ma co wtedy pokazywać negatywnych emocji. Oni nie znają sprawy, a jak słyszą, że w tle chodzi o dobro dziecka i jeszcze ta kobieta dolewa oliwy - sam wiesz jak może to wyglądać. Jedna ich notatka do Sądu Rodzinnego i można narobić sobie problemów - to taka moja przestroga na przyszłość...

3maj się i głowa do góry - bo kiedyś będzie lepiej... NAPRAWDĘ !!!

564

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Dawno się nie odzywałem, ale jeszcze jakoś się trzymam.  smile  Nie pamiętam, czy wspominałem już, czy nie, ale była wytoczyła mi nową sprawę - chce zmiany warunków swoich kontaktów z córką. Córka nadal konsekwentnie odmawia wyjazdów do matki, a nawet spotkań z nią w naszej miejscowości. Ta zresztą - mając jednak kontakt telefoniczny z Małą (ona czasem odbiera telefony od matki, czasem nie - ja staram się w to nie wkraczać) - sama kilkakrotnie rezygnowała z przyjazdów, słysząc od córki, że ta i tak nigdzie z nią nie pójdzie. Na to wszystko nakłada się jeszcze koronawirus i związane z nim, znane nam wszystkim, ogólne komplikacje... My jakoś żyjemy, ja pracuję, zajmuję się domem, psem, no i oczywiście Małą. Ona uczy się zdalnie, ale ma, na szczęście, cały czas kontakt online z koleżankami, zwłaszcza jedną swoją "najlepszą psiapsiółką".  Czasem odwiedzamy babcię, ale tu staramy się być bardzo ostrożni... Spacerujemy (z psem najczęściej), oglądamy filmy, seriale, gramy w gry, czytamy książki, nawet trochę ćwiczymy (kupiłem taki "gadżet" do domu)... Z mieszkaniem "sprawa w toku" - nastąpił pozew, wymiana pism, toczy się standardowa procedura, czekam na kolejną rozprawę...

565

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Minęło tyle czasu, a była nic się nie nauczyła. Nie wyciągnęła żadnych wniosków. Niesamowite.
Jak podsumujesz Marku ten rok razem, gdzie zaczynałeś z deprechą i uczuciem, że przegrałeś życie?
Dalej tak masz?

566

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Czy ja wiem czy takie niesamowite. Żeby wyciągnąć wnioski, najpierw trzeba wszystko przemyśleć i widzieć swoją winę, przyznać się do niej. Poświęcić czas na samorozwój. A po co, skoro można żyć w ułudzie ja ja ja i tylko ja. Ja jestem bez wad, to nie ja robie źle, to nie moja wina. Ona po prostu nie chce, ma wszystko gdzieś. Prawie każdy toksyk ma takie podejście, które nam nie mieści się w głowie. Nie zrozumiemy tego tak czy siak smile

Trzymam kciuki za autora, bądz silny. Twoja ex to na prawdę ciężki kaliber totalnej trucizny.

567 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-01-22 22:30:38)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Może i mało rzeczy człowiek widział, bo nawet tu na forum przewijały się różne historie, ale takiego tupetu, jak u tej "kobiety" to naprawdę ze świecą szukać..Nawet dziecko, odmawia wizyt ze swoją matką!!! To czego ona jeszcze potrzebuje, żeby dostrzec, jaką naprawdę jest osobą i jak wygląda sytuacja?
Dużo siły i wytrwałości Marku! smile

568

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Odkąd paslawek zalinokwał Twoją historię, po zapoznaniu się z nią, kibicuję Ci Autorze smile To taka historia, w której dobro zwycięża. Dająca nadzieję i pokazująca, że trzeba wiedzieć, czego się chce i do tego dążyć. Tutaj na forum wypowiada się bardzo wiele osób, ale jak na poważnie traktować wypowiedzi ludzi, którzy nigdy nie doszli do takiego momentu swojego życia, jak Ty? Którzy mają za sobą kilkuletnie związki, a chcą radzić ludziom z o wiele większym stażem, no i takim, gdzie wiek już słuszny.

Ciekawi mnie tylko, bo i u mnie podobne doświadczenia, jak to możliwe, że pewnych rzeczy się nie zauważa. Ża nasza wybranka nagle staje się zupełnie inna, takie przestawienie wajchy w głowie i przestajemy ją poznawać. Dziwne to bardzo, ale... cóż... życie.

Powodzenia smile

569

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ogólnie jak się to czytało ten temat opisany przez autora to słabo się robiło momentami.
Te wszystkie jazdy przez ten cały czas,negatywne emocje,robienie drugiej osobie za wszelką cenę na złość,próby zniszczenia wręcz tylko po to by założone cele drugiej osoby wreszcie weszły w fazę dokonania.
Autorowi należy się szacun za jego postępowanie pomimo niesprzyjających warunków ,że zawalczył i niech walczy dalej o swoje co by nie dać satysfakcji drugiej stronie właśnie za to co robiła/ robi.
Niby dojrzała kobieta ,a jednak tak zaburzona i zaślepiona nienawiścią do drugiej strony,że jednak nic do niej nie docierało przez ten cały okres co się do niej mówiło, no a na tym niestety cierpiało dziecko co też odbiło się na złej relacji córki z matką bo sama sobie to zgotowała na własne życzenie.
Wszystko idzie dzisiaj zrozumieć ,ktoś kogoś już nie kocha, znudził się w danym związku ,chce zmian ale już idąc w swoją stronę choćby do innej osoby ,która się napatoczyła dziwnym trafem jak to często bywa.
Ale żeby robić sobie takie przykrości mimo że się tej danej osobie nie zrobiło w życiu jakiejś krzywdy to już jest słabe.
Ludzie jak to ludzie są różni no i trafią się tacy  ,którzy wolą palić za sobą wszystkie mosty bo święcie są przekonani ,że to co robią jest słuszne.
Może za ileś lat jak przyjdzie pokora i zacznie jej się zmieniać trochę w głowie ,opadną motyle dla pani i nastąpi zderzenie z szarą rzeczywistością w życiu no i w tym jej nowym związku ,który też nie wiadomo czy przetrwa i ile przetrwa takim trybem jak oni żyją. Bo przecież wiecznie żyć nie będą jadąc na motylkach i imprezowaniu... tak się nie da na stałe.

Może i z córką kiedyś uda się jej odbudować wtedy jakieś relacje z czasem ale nie na takich zasadach jak ona to prowadziła dotychczas tak roszczeniowo jakby to była rzecz nie mająca nic do gadania.
Bo jak dotąd to ona pewnie chciała szarpać to dziecko by wykorzystać je jako broń przeciwko mężowi do tej pory by jak najbardziej go zabolało wiadomo zabierając dziecko, dowalając alimenty no i ograniczając mu pewnie kontakty z samym dzieckiem i pewnie o nic by nie pytała tego dziecka tylko miałoby być tak jak ona chce ,sobie tego życzy i koniec kropka.
Bo jej czubek własnego nosa był/ jest ważniejszy od wszystkiego dookoła..

570

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Marata napisał/a:

Minęło tyle czasu, a była nic się nie nauczyła. Nie wyciągnęła żadnych wniosków. Niesamowite.
Jak podsumujesz Marku ten rok razem, gdzie zaczynałeś z deprechą i uczuciem, że przegrałeś życie?
Dalej tak masz?

I nie nauczy się, taki typ człowieka. Będzie walczyć o córkę, bo musi sobie i całemu światu pokazać, że jest super matką. I świecie w to wierzy, że nie ona rozwaliła rodzinę, ona ma się za ofiarę i za taką chce uchodzić. Będzie bój jeszcze długo, dlatego współczuję dziecku.

571

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Marata napisał/a:

Minęło tyle czasu, a była nic się nie nauczyła. Nie wyciągnęła żadnych wniosków. Niesamowite.
Jak podsumujesz Marku ten rok razem, gdzie zaczynałeś z deprechą i uczuciem, że przegrałeś życie?
Dalej tak masz?

Od początku tej całej sytuacji minęły już ponad 2 lata. Tak, mam często "doła" i uczucie porażki - nie będę kłamać, że nie. W sytuacji pandemii, kiedy odpadły nam z córką różne "aktywności" (często chodziliśmy na basen, do galerii handlowej, kafejek, knajpek, ona chodziła na zajęcia tenisowe, itd.) na pewno nie jest łatwiej, ale jakoś się staram. Właściwie zostałem z tym wszystkim zupełnie sam - nie mogę już liczyć nawet na drobną pomoc mojej mamy (ma swoje lata i trudno w obecnym stanie rzeczy wymagać od niej, żeby ryzykowała) - momentami, kiedy wszystko "wali mi się na łeb", a do tego córka ma "humory" plus moja eks "atakuje", pies choruje, itd., mam "głupie myśli"... Ale odrzucam je i... żyję dalej... Przeraża mnie myśl o tym, że Mała mogłaby zostać beze mnie, sama, zmuszona do zamieszkania z matką-wariatką i facetem, którego nie zna, a który (jak się ostatnio dowiedziałem z akt sprawy) nawet nie ma rozwodu i ma dwójkę własnych dzieci, z którymi widuje się raz na kilka tygodni...

Kolejna rozprawa w nowej, wytoczonej mi przez byłą sprawie o kontakty i opiekę na dzieckiem... nie odbyła się. Przyjechał mój adwokat (musiał pokonać ponad 100km w jedną stronę), ja poprzekładałem zajęcia w pracy, itp., a kiedy już miałem wychodzić z domu, zadzwonił mecenas i powiedział, że przed chwilą sam miał telefon z sądu z informacją, iż rozprawa jest skasowana, bo właśnie faksem przyszło zwolnienie lekarskie od mojej byłej. I teraz znowu czekanie na kolejny termin. Jej świadkowie zapewne zostali wcześniej przez nią powiadomieni, że nie pojawi się - bo, przyznaję, ani trochę nie wierzę, że się naprawdę nagle w ostatniej chwili rozchorowała. Mój prawnik także nie wierzy w takie "zbiegi okoliczności" - zwłaszcza, że w ubiegłym roku, kiedy miała się odbyć pierwsza rozprawa dot. mieszkania, było podobnie (w ostatniej chwili przyszło zwolnienie, ale wtedy jednak rozprawa się odbyła i mnie samego krótko przesluchano). Sądzę, że to taka celowa taktyka "szarpania" mnie i maksymalnego utrudniania mi życia. Co więcej, w dodatkowym wniosku, moja była powołała na świadka swojego partnera. Mój adwokat stwierdził, że nie rozumie, jaki w ogóle jest sens powoływania tych świadków, ponieważ świadkowie zeznają na konkretną okoliczność, a w przypadku tej sprawy zostali powołani do zeznań na okoliczność tego, iż przed rozpadem naszego związku matka należycie zajmowała się wychowaniem córki, etc. - a przecież już na pierwszej rozprawie, w 2019, ja to przyznałem i ani przez chwilę tego nie negowałem. Prawnik twierdzi, że wg zasad prawa nie bierze się pod uwagę zeznań świadków, jeżeli dana okoliczność nie podlega sporowi. Co z kolei miałby do powiedzenia w tej sprawie obecny facet mojej byłej..? Że nie przywożę córki do Krakowa? Ale to też ani nie jest przeze mnie negowane, ani ukrywane...

Niedługo ma się u mnie w domu pojawić biegły, który będzie sprawdzać stan i wartość mieszkania. W drugiej bowiem sprawie jego właśnie dotyczącej była nie zgodziła się z podaną przeze mnie wartością i zasugerowała wyższą oraz zażądała oceny biegłego właśnie. To, naturalnie, po to, żeby więcej w razie czego ode mnie wyciągnąć, bo im wyższa wycena wartości mieszkania, tym więcej, potencjalnie, dla niej...

I tak "co chwila coś" - nie ma ciszy w bloku... wink

572

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:

nie ma ciszy w bloku... wink

"Ciągle jakieś głosy wokół"
Deuter smile
Trzymaj się Marku co więcej można powiedzieć ,już jesteś otrzaskany jakby z tym i nie oczekujesz cudów od eks.
Potrafi jednak być wredna i podła.

573

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:
Marata napisał/a:

Minęło tyle czasu, a była nic się nie nauczyła. Nie wyciągnęła żadnych wniosków. Niesamowite.
Jak podsumujesz Marku ten rok razem, gdzie zaczynałeś z deprechą i uczuciem, że przegrałeś życie?
Dalej tak masz?

Od początku tej całej sytuacji minęły już ponad 2 lata. Tak, mam często "doła" i uczucie porażki - nie będę kłamać, że nie. W sytuacji pandemii, kiedy odpadły nam z córką różne "aktywności" (często chodziliśmy na basen, do galerii handlowej, kafejek, knajpek, ona chodziła na zajęcia tenisowe, itd.) na pewno nie jest łatwiej, ale jakoś się staram. Właściwie zostałem z tym wszystkim zupełnie sam - nie mogę już liczyć nawet na drobną pomoc mojej mamy (ma swoje lata i trudno w obecnym stanie rzeczy wymagać od niej, żeby ryzykowała) - momentami, kiedy wszystko "wali mi się na łeb", a do tego córka ma "humory" plus moja eks "atakuje", pies choruje, itd., mam "głupie myśli"... Ale odrzucam je i... żyję dalej... Przeraża mnie myśl o tym, że Mała mogłaby zostać beze mnie, sama, zmuszona do zamieszkania z matką-wariatką i facetem, którego nie zna, a który (jak się ostatnio dowiedziałem z akt sprawy) nawet nie ma rozwodu i ma dwójkę własnych dzieci, z którymi widuje się raz na kilka tygodni...

Kolejna rozprawa w nowej, wytoczonej mi przez byłą sprawie o kontakty i opiekę na dzieckiem... nie odbyła się. Przyjechał mój adwokat (musiał pokonać ponad 100km w jedną stronę), ja poprzekładałem zajęcia w pracy, itp., a kiedy już miałem wychodzić z domu, zadzwonił mecenas i powiedział, że przed chwilą sam miał telefon z sądu z informacją, iż rozprawa jest skasowana, bo właśnie faksem przyszło zwolnienie lekarskie od mojej byłej. I teraz znowu czekanie na kolejny termin. Jej świadkowie zapewne zostali wcześniej przez nią powiadomieni, że nie pojawi się - bo, przyznaję, ani trochę nie wierzę, że się naprawdę nagle w ostatniej chwili rozchorowała. Mój prawnik także nie wierzy w takie "zbiegi okoliczności" - zwłaszcza, że w ubiegłym roku, kiedy miała się odbyć pierwsza rozprawa dot. mieszkania, było podobnie (w ostatniej chwili przyszło zwolnienie, ale wtedy jednak rozprawa się odbyła i mnie samego krótko przesluchano). Sądzę, że to taka celowa taktyka "szarpania" mnie i maksymalnego utrudniania mi życia. Co więcej, w dodatkowym wniosku, moja była powołała na świadka swojego partnera. Mój adwokat stwierdził, że nie rozumie, jaki w ogóle jest sens powoływania tych świadków, ponieważ świadkowie zeznają na konkretną okoliczność, a w przypadku tej sprawy zostali powołani do zeznań na okoliczność tego, iż przed rozpadem naszego związku matka należycie zajmowała się wychowaniem córki, etc. - a przecież już na pierwszej rozprawie, w 2019, ja to przyznałem i ani przez chwilę tego nie negowałem. Prawnik twierdzi, że wg zasad prawa nie bierze się pod uwagę zeznań świadków, jeżeli dana okoliczność nie podlega sporowi. Co z kolei miałby do powiedzenia w tej sprawie obecny facet mojej byłej..? Że nie przywożę córki do Krakowa? Ale to też ani nie jest przeze mnie negowane, ani ukrywane...

Niedługo ma się u mnie w domu pojawić biegły, który będzie sprawdzać stan i wartość mieszkania. W drugiej bowiem sprawie jego właśnie dotyczącej była nie zgodziła się z podaną przeze mnie wartością i zasugerowała wyższą oraz zażądała oceny biegłego właśnie. To, naturalnie, po to, żeby więcej w razie czego ode mnie wyciągnąć, bo im wyższa wycena wartości mieszkania, tym więcej, potencjalnie, dla niej...

I tak "co chwila coś" - nie ma ciszy w bloku... wink

Marku wiem, ze te słowa nic nie znaczą w sytuacji gdy masz problemy ze zdrowiem, ex partnerka i jej zagrywami a zycie w obecnej sytuacji pandemii  nie rozpieszcza ale wiedz ze jestes wspaniałym człowiekiem  którego podziwiam i któremu bardzo kibicuje. A skoro widzę to ja, obca osoba to tymbardziej widzi to Twoja Coreczka.
Twoja była kąsa i dokucza bo sama jest tak naprawdę mega nieszczesliwa w swoim nowym życiu.

574

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Miałem przedwczoraj kolejną rozprawę. Moja była wnioskowała jakiś czas temu o rozszerzenie kontaktów (które, de facto, albo w ogóle nie dochodzą do skutku albo w "szczątkowej" formie - córka dotychczas najczęściej odmawiała spotkań/wyjazdów do matki, pojawił się też koronawirus, itd.). Przez blisko 90 minut słuchałem dwójki świadków mojej byłej mówiących o tym, że serce im pęka na myśl, że córka musi mieszkać z kimś tak złym, jak ja, i tym podobne. Mój adwokat szybko wypunktował ich kłamstwa i konfabulacje - okazało się, że świadek nr 1 nigdy ze mną nie rozmawiał i nigdy nie był nawet u nas w mieszkaniu, a świadek nr 2 "zna mnie, bo mówiliśmy sobie cześć". I tak dalej. Po prostu zeznania na zamówienie - przykro się tego słuchało. Ale były i "zabawne" momenty - np. kiedy się dowiedziałem, że jestem złym ojcem, bo świadek nr 1 widział mnie i córkę kilka razy na ulicy i widział, że nawet nie rozmawiamy ze sobą i się do siebie nie uśmiechamy. Co ciekawe, widział to pomimo noszonych przeze mnie i córkę maseczek.  wink

Pani sędzina w wieku Draculi, mająca poważne problemy z poprawną polszczyzną i odnalezieniem czegokolwiek w aktach sprawy, nie przejęła się jednak zbytnio absurdalnością tego wszystkiego i klarownymi wnioskami mojego adwokata. Nie przeszkadzało jej również, że moja była i jej adwokat krzyczały na mnie na sali rozpraw. Praktycznie rzecz biorąc, nie pozwoliła mi na wypowiedzenie ani jednego, pełnego zdania. Z góry przyjęła, że ja jestem wszystkiemu winien. I teraz najciekawszy fragment - kazała mi się zobowiązać, że jeżeli córka nie będzie chciała się spotkać na święta wielkanocne z matką, to ja córkę zachęcę zapraszając matkę do mieszkania, gdzie (cytuję) "obiadek pan upichci jakiś, posiedzicie razem, obejrzycie film może jakiś, pani niech przenocuje - proszę pokazać córce, że docenia pan mamę." Pominąwszy całą, długą historię naszego rozstania i tego, co było potem, pani sędzia zupełnie zignorowała drobnostkę, jaką jest pandemia i fakt, że moja była jest dla mnie praktycznie obcą osobą, która od ponad dwóch lat mieszka 400 km ode mnie, a ja jestem po nowotworze i leczę się na nadciśnienie. Co tam, "upichci pan"...

575 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 10:55:16)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marek. Jak Ty masz zaufanie do adwokata, to niech on się zajmuje taką czy owaką sędziną. jak Ty nie jesteś z niego zadowolony, to zmień adwokata, może na jakąś adwokatkę starszą. Dobry adwokat to taki który ma dobry kontakt z sędzią, albo rezygnuje z prowadzenia sprawy.
I nawet jak brzmi to niesprawiedliwie to tak, powinienes upichcić tę zupę i oderwać tę część życia- czyli wizytę matki u Was od waszych sporów.
Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Możesz traktować byłą chłodno, ale mega uprzejmie. Opłaci Ci się.
Naprawdę nie Ty jeden tak masz.

576

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Marek. Jak Ty masz zaufanie do adwokata, to niech on się zajmuje taką czy owaką sędziną. jak Ty nie jesteś z niego zadowolony, to zmień adwokata, może na jakąś adwokatkę starszą. Dobry adwokat to taki który ma dobry kontakt z sędzią, albo rezygnuje z prowadzenia sprawy.
I nawet jak brzmi to niesprawiedliwie to tak, powinienes upichcić tę zupę i oderwać tę część życia- czyli wizytę matki u Was od waszych sporów.
Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Możesz traktować byłą chłodno, ale mega uprzejmie. Opłaci Ci się.
Naprawdę nie Ty jeden tak masz.

Ale to nie w tym problem, że mnie nie stać na taki "gest". Ja już MNÓSTWO razy pisałem o tym, że nie mam nic przeciwko kontaktom córki z matką. Jeżeli chce, niech spędza z nią wakacje, ferie, może nawet z nią mieszkać. Tylko, że ONA NIE CHCE. Ale pewnie z czasem jakoś się ten jej stosunek do matki zmieni... Ja wczoraj po rozprawie sam podszedłem na korytarzu do mojej byłej proponując rozmowę o tym, co z tym wszystkim zrobić. Fakt, że ona ma dla mnie nadal niemal wyłącznie oskarżenia o to, co jej rzekomo zrobiłem, pominę. Ale chwilę porozmawialiśmy jakoś. Potem dzwoniła do mnie na mój prywatny numer i prosiła, żebym spróbował przekonać córkę do spotkania, przed jej powrotem do Krakowa. Zrobiłem to.

Natomiast za, ujmę to delikatnie, "nierozważne" uważam przymuszanie mnie, w istniejącej w tej chwili sytuacji, do wielogodzinnego przebywania z nią w jednym mieszkaniu. Chyba, że przyjmiemy, że pandemii nie ma. Ale kilku moich przyjaciół jż nie żyje, a ostatni zmarł przedwczoraj (rocznik 1971). Nie można byłoby tego wziąć pod uwagę...?

577

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Przecież tu nie chodzi o adwokata Marka tylko sędzinę która(skoro jest stara jak Dracula)pewnie została wykształcona i uwarunkowana w czasach PRL-u i dawno powinna sędzią nie być.

Ela210 napisał/a:

Marek. Jak Ty masz zaufanie do adwokata, to niech on się zajmuje taką czy owaką sędziną.

I co jego adwokat ma z sędziną zrobić? Podaj przykład.

Ela210 napisał/a:

jak Ty nie jesteś z niego zadowolony, to zmień adwokata, może na jakąś adwokatkę starszą.

Uważasz że podobny wiek, płeć tutaj się sprawdzi? Solidarność jajników?

Ela210 napisał/a:

Dobry adwokat to taki który ma dobry kontakt z sędzią, albo rezygnuje z prowadzenia sprawy.

Dobry kontakt? a gdzie niezawisłość i niezależność sądu?

Ela210 napisał/a:

I nawet jak brzmi to niesprawiedliwie to tak, powinienes upichcić tę zupę i oderwać tę część życia- czyli wizytę matki u Was od waszych sporów.

W dobie pandemii taka propozycja ze strony sądu jest kuriozalna - wcześniej 10 dniowa kwarantanna czy test ?
A spory wywołuje jego była. Skoro ona podjęła decyzję o odejściu powinna przyjąć do wiadomości że on(autor) nie musi realizować jej wizji rzeczywistości.
A obiadku nie musi pichcić, może zamówić smile

Ela210 napisał/a:

Nie Ty pierwszy i nie ostatni. Możesz traktować byłą chłodno, ale mega uprzejmie. Opłaci Ci się.

A dasz mu gwarancje że jeśli ją wpuści do mieszkania nie poda go np. o gwałt? Przecież ona nie cofa się przed kłamstwem.

Ela210 napisał/a:

Naprawdę nie Ty jeden tak masz.

Fakt ale to nie znaczy że ma nic z tym nie robić i na to się zgadzać.

578 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 11:42:33)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

W ramach prawa wszyscy jesteśmy ludżmi. Sędzia moze potraktować go tak albo siak i wszystko w ramach ( wiesz co to ramy, Maku smile? ) prawa.
Adwokat powinien być na to przygotowany, nie jest ich celem wysyłanie sędziny na emeryturę.

najpierw- cel- potem emocje. Urzędnicy to ludzie niestety, a nie program komputerowy.
powinien adwokat też przygotować mentalnie Marka.
w dobrych kancelariach mają to wpojone i w sadzie dobrze Cię reprezentuje nawet kompletny świeżak po dobrej aplikacji.
Gwałty się udowadnia.

579

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

To wprost niewiarygodne, jaką stronniczością wykazują się sądy w takich sprawach. Nieważne są fakty, nieważne co dziecko czuje i co matka nabroiła: "dziecko najlepiej ma przy matce a ona nigdy nie jest winna.."
Jeszcze biorąc pod uwagę ten szczególny przypadek, kiedy dziecko wprost oznajmia czy nawet krzyczy, że nie znosi swoje matki(!) i nie chce się z nią widywać.

580

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

W ramach prawa wszyscy jesteśmy ludżmi. Sędzia moze potraktować go tak albo siak i wszystko w ramach ( wiesz co to ramy, Maku smile? ) prawa.
Adwokat powinien być na to przygotowany, nie jest ich celem wysyłanie sędziny na emeryturę.

najpierw- cel- potem emocje. Urzędnicy to ludzie niestety, a nie program komputerowy.
powinien adwokat też przygotować mentalnie Marka.
w dobrych kancelariach mają to wpojone i w sadzie dobrze Cię reprezentuje nawet kompletny świeżak po dobrej aplikacji.
Gwałty się udowadnia.

Ja "na swoją obronę" chcę tylko jeszcze raz powiedzieć, że nie miałbym żadnych wielkich obiekcji, co do wykonania sugestii sędziny - ale nie w momencie, kiedy mamy szalejącą pandemię. Czy ja nie mam prawa do ochrony własnego zdrowia/życia..? Przeglądając akta sprawy, przerzucając kartki, zauważyła w pewnym momencie: "O, pan ma tu faktycznie te różne czynniki ryzyka..." i powiedziała do mojej byłej, że na jej miejscu, biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg kontaktów oraz to, że strony zgodnie przystały na badanie w OZSS, odpuściłaby sobie tę "nieco na siłę" robioną próbę spotkania w święta. Wtedy eks się rozryczała, jej adwokat prawie też, a sędzina zmieniła nagle stanowisko o 180 stopni i skierowała w moją stronę wcześniej wspomnianą "sugestię". Powiem jeszcze, że na 13 kwietnia mam kolejną rozprawę, w KOLEJNEJ sprawie, ponieważ w międzyczasie była złożyła wniosek o zagrożenie mi karą finansową za brak realizacji moich obowiązków dotyczących kontaktów (tzn. ona tak twierdzi). Toczy się też równocześnie cały czas sprawa o zniesienie współwłasności. Ani w jednej, ani w drugiej sprawie, była nie wykonała nawet cienia gestu dobrej woli.

581

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Więc sędzina nie jest nieprzychylnym Tobie potworem. Marek Ty nie wychodzisz z domu do sklepu chociażby.
Kontaktujemy sie z bardzo małą liczbą osób blisko i ograniczamy- nie widziałam sama wielu osób już długo- ale to jej matka. Nie rób z niej żródła zarazy większego niż listonosz czy kurier.

582

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Więc sędzina nie jest nieprzychylnym Tobie potworem. Marek Ty nie wychodzisz z domu do sklepu chociażby.
Kontaktujemy sie z bardzo małą liczbą osób blisko i ograniczamy- nie widziałam sama wielu osób już długo- ale to jej matka. Nie rób z niej żródła zarazy większego niż listonosz czy kurier.

Nie wierzę, że nie rozumiesz. Jest SPORA różnica między trwającym 1-2 minuty spotkaniem z listonoszem, czy kurierem (chociaż, ściśle rzecz biorąc, w mojej okolicy listonosze od dawna niczego do drzwi nie przynoszą, tylko WSZYSTKO wrzucają do skrzynek, a przesyłki zamawiam i wysyłam za pomocą paczkomatów), a przebywaniem z kimś w zamkniętym pomieszczeniu (mieszkanie) przez cały dzień - bo to zasugerowała sędzina. Z jakichś powodów jednak nakłada się ograniczenia co do spotkań, pracy, etc., prawda..? Sąd o swoje bezpieczeństwo dbać potrafi - żeby do niego wejść, musiałem:

1. przystawić czoło do automatu mierzącego temperaturę
2. zdezynfekować płynem ręce przy strażnikach
3. założyć maseczkę i rękawiczki.

Tu nie ma ŻADNEGO znaczenia, że to matka, czy nie matka - obiektywnie, jest to osoba od dwóch lat mieszkająca gdzie indziej, zamierzająca odbyć 400-kilometrową podróż pociągiem i (może to Cię przekona o słuszności moich obaw), kiedy tylko wyszła ze swoją adwokat na korytarz sądu, obie zdjęły maseczki (wewnątrz budynku) - założyła ponownie dopiero, kiedy do nich podszedłem.

Tak, chodzę do sklepu (staram się możliwie rzadko). Nie spotykam się z ludźmi w zamkniętych pomieszczeniach, o ile nie jest to ABSOLUTNIE konieczne (jak np. w przypadku rozprawy sądowej), Córka, jak i inne dzieci, jest na nauczaniu zdalnym. Czy fakt bycia matką albo ojcem zwalnia z zasad bezpieczeństwa epidemiologicznego? Nie mogą pójść do parku, na bulwar, na spacer? Musi jeść obiad u nas w mieszkaniu i w nim nocować?

583

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

serio przypusczasz że jak przyjdzie to z tempetaturą, nie umyje dokładnie rąk i nie przebierze się? nie możecie takich rzeczy ustalić wcześniej bez afery.
W stylu: słuchaj Kasiu, to ja przygotuję obiad świąteczny, pamiętaj o tym byś była zdrowa, umyła ręce i się przebrała.
naprawdę Marek,..Zacznij rozmawiać z kobietą normalnie, też masz wpływ na całą sytuację

584

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

serio przypusczasz że jak przyjdzie to z tempetaturą, nie umyje dokładnie rąk i nie przebierze się? nie możecie takich rzeczy ustalić wcześniej bez afery.
W stylu: słuchaj Kasiu, to ja przygotuję obiad świąteczny, pamiętaj o tym byś była zdrowa, umyła ręce i się przebrała.
naprawdę Marek,..Zacznij rozmawiać z kobietą normalnie, też masz wpływ na całą sytuację

Kiedy do niej podszedłem na korytarzu i zapytałem, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać, odpowiedziała prawie krzycząc: "O co chodzi?!". Kiedy dodałem, że chciałbym coś ustalić odnośnie tego spotkania w święta, żeby nie było "zamieszania" i w ogóle, pierwsze słowa, które usłyszałem w odpowiedzi brzmiały: "To wszystko przez ciebie. To ty nastawiłeś naszą córkę przeciwko Piotrkowi!" (imię partnera mojej byłej).

Ale ok, przełknąłem to, spokojnie zaproponowałem, żeby omówić kwestię jeszcze przez telefon później. Zobowiązałem się, że z córką porozmawiam i zrobię wszystko, co będę w stanie, żeby ją do spotkania z matką nakłonić. W rozmowie telefonicznej parę godzin później ponownie zobowiązałem się poprosić córkę, żeby chociaż telefon od matki odebrała i, oczywiście, zrobiłem to. Zwróciłem, rzecz jasna, córce, uwagę, że powinna z mamą rozmawiać grzecznie i bez krzyków.

Ale myślę, że "wątek pandemiczny" powinniśmy zakończyć, bo tutaj wyraźnie się nie rozumiemy.

585

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marek Nie daj sobie wmówić, że coś z Tobą jest nie tak. Akurat patologiczną stronniczość wykazała tutaj ta sędzina, co oczywiście z punktu widzenia zasady działania sądu jest absurdem. Tak samo Twoja była, która ma ewiudentnie zaburzone poczucie rzeczywistośći a jednocześnie nie potrafi kontrolować swoich emocji i realnie ocenić sytuacji. Żyje w jakimś innym świecie, w którym tylko ona jest wielce pokrzywdzona a wszyscy dookoła są winni. Na dodatek Twój spokój ją wręcz rozjusza.

Posty [ 521 do 585 z 1,171 ]

Strony Poprzednia 1 7 8 9 10 11 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024