Co byś nie zrobił to źle nastawienie tej kobiety jest złośliwe po prostu wiadomo dlaczego odleciała bardzo daleko.
Jedynie koniec nowej znajomości może ją otrzeźwić ale to też może niestety potrwać nie wiadomo ile czasu i być potraktowane jako Twoja wina w jej mniemaniu bo nie chcesz jej dać kasy i musi córkę ogarniać utrudniasz wszystko pokrętne myślenie wiele opcji chorych zachowań smutne.
Darmowi psycholodzy to wielka loteria teraz.
Cierpliwości Marku i siły dbaj o Siebie nie masz zbyt wielkiego wpływu na eks a raczej odwrotny od zamierzonego to że chcesz dobrze i starasz się coś naprawić pomiędzy córką i matką dla niej teraz nic nie znaczy pogubiła się mocno wszystko traktuje opatrznie przekornie bez wyobraźni co to robi córce a wizyty u psychologa traktuje jak swój wyraz dobrej woli tylko to wygląda na działanie na odczepnego pozory.
Kasy jej brakuje. Woli wydawać na jakieś głupoty zamiast na specjalistę.
Ciężko mi jest zrozumieć tą kobietę. Nie zależy jej na dobrych relacjach z córką?
Ja już też nie wiem, czego ona chce.
Wcześniej wydawało mi się, że ona wierzy, iż kiedy wyrwie córkę z - w jej mniemaniu - patologicznego domu ojca i wyjedzie daleko, daleko do wyśnionego raju, to wszystko będzie super i idealnie. Ale czy ona dalej tak myśli - nie wiem. Z tego, co wiem, jej tydzień wygląda od początku "szczęśliwej, nowej drogi życia" tak, że od poniedziałku do czwartku praca, a potem jakieś koleżaneczki albo necik, a w piątek po pracy szybki myk do boyfrienda i szalony weekend. Nie bardzo wiem, gdzie tu w ogóle miejsce dla Małej. No, chyba, że ona chce Małą na weekendy odstawiać do swojej matki (nie tak daleko od siedziby boyfrienda), a sama z nim "party, party"...
W każdym razie, zachowuje się tak, jakby "jej się należało". Moją dobrą wolę w różnych kwestiach najwyraźniej interpretuje jako kolejny dowód na to, że jestem "słabiakiem bez jaj". OK.
Ja już też nie wiem, czego ona chce.
Jak to nie wiesz, przecież Ci to wyraźnie powiedziała, "Nie mam kasy".
Wydaje mi się, że to nie o córkę chodzi, ale o alimenty na córkę. Ba! Zaraz dostanie 500+.
Jej nie zależy na relacjach, tylko na pieniądzach.
Na Twoim miejscu przeprosiłabym psychologa za zmarnowany czas i podziękowała. Zrobiłeś wszystko co mogłeś, by naprawić ich wzajemne relacje, czas zacząć myśleć o sobie i córce.
Co z rozdzielnością majątkową? Powinieneś szybko to zrobić, i pozbyć się połowy kosztów związanych z kredytami.
MarekDV napisał/a:Ja już też nie wiem, czego ona chce.
Jak to nie wiesz, przecież Ci to wyraźnie powiedziała, "Nie mam kasy".
Wydaje mi się, że to nie o córkę chodzi, ale o alimenty na córkę. Ba! Zaraz dostanie 500+.
Jej nie zależy na relacjach, tylko na pieniądzach.
Na Twoim miejscu przeprosiłabym psychologa za zmarnowany czas i podziękowała. Zrobiłeś wszystko co mogłeś, by naprawić ich wzajemne relacje, czas zacząć myśleć o sobie i córce.
Co z rozdzielnością majątkową? Powinieneś szybko to zrobić, i pozbyć się połowy kosztów związanych z kredytami.
Owieczko, z tego co ja wyczytałem, Marek i Qrewna nie byli małżeństwem, więc nie mają wspólnoty majątkowej. Ale niestety mogą mieć wspólne kredyty, ale na ogół jest tak, że to jedno z nich bierze kredyt i jak jest wszystko dobrze to razem spłacają, ale jak zaczyna być źle.... to można tutaj przeczytać.
Teufel, mają ślub czy nie mają, kredyt podpisała
Na mnie spadło całe utrzymanie mieszkania, dwa kredyty w CHF wzięte ostatecznie jednak i podpisane wspólnie...
Czy w takiej sytuacji jedna ze stron może się wypiąć? To po co jej podpis na kredycie, skoro nie musi go spłacać.
Nie da się z tym nic zrobić?
Poza tym, skoro dziecko mieszka z Markiem, szanowna pani powinna płacić na córkę alimenty.
Marku , to jej powinno zależeć na poprawie relacji z dzieckiem i zachowaniu w miarę poprawnych z Tobą , choćby przez wzgląd na to , że macie dziecko.Dodatkowe koszty są w Twojej sytuacji jak masz tyle wydatków niepotrzebne , za chwilę wakacje , chyba lepiej je przeznaczyć na szaleństwa nadmorskie , i tobie i małej przyda się reset po tych wszystkich wydarzeniach .
Teufel, mają ślub czy nie mają, kredyt podpisała
MarekDV napisał/a:Na mnie spadło całe utrzymanie mieszkania, dwa kredyty w CHF wzięte ostatecznie jednak i podpisane wspólnie...
Czy w takiej sytuacji jedna ze stron może się wypiąć? To po co jej podpis na kredycie, skoro nie musi go spłacać.
Nie da się z tym nic zrobić?Poza tym, skoro dziecko mieszka z Markiem, szanowna pani powinna płacić na córkę alimenty.
Ano powinna, ale jakby Marek płacił alimenty, Doszło by jeszcze 500+. Byłoby co wydawać w weekendy. A tak lipa i stąd ta cała flustracja.
Pokręcona Owieczka napisał/a:Teufel, mają ślub czy nie mają, kredyt podpisała
MarekDV napisał/a:Na mnie spadło całe utrzymanie mieszkania, dwa kredyty w CHF wzięte ostatecznie jednak i podpisane wspólnie...
Czy w takiej sytuacji jedna ze stron może się wypiąć? To po co jej podpis na kredycie, skoro nie musi go spłacać.
Nie da się z tym nic zrobić?Poza tym, skoro dziecko mieszka z Markiem, szanowna pani powinna płacić na córkę alimenty.
Ano powinna, ale jakby Marek płacił alimenty, Doszło by jeszcze 500+. Byłoby co wydawać w weekendy. A tak lipa i stąd ta cała flustracja.
Dokładnie, i to jest jej celem. Nie córka, tylko pieniądze płacone na dziecko.
Marku, na Twoim miejscu złożyłabym wniosek o ograniczenie jej praw rodzicielskich, gdyż nie dochodzicie do porozumienia w kwestiach wychowania córki.
Matka nie interesuje się nią, stosuje szantaż i manipulacje.
Złóż też pozew o alimenty.
Idź do banku i zapytaj co możesz zrobić z tymi kredytami.
Jako, że po tym, co mnie dotychczas ze strony eks spotkało i nadal spotyka, nie zaufałbym jej nawet, gdyby mi oświadczyła teraz, że oddycha powietrzem, jak inni ludzie , zauważam zastanawiający fakt nagłego życzliwego odnowienia kontaktów (przez Internet i snapchata) przez kuzynkę, córkę siostry mojej eks, mieszkającą również z jej matką, "kochaną" babunią. Wcześniej owa kuzynka, zapewne judzona przez babcię, pytała moją córkę np. "Co u tatusia-psychusia?", itp. Teraz nagle stała się miła i sympatyczna. Chciałbym, oczywiście, żeby Mała miała normalny kontakt z kuzynką, ale, niestety, nie wierzę w takie zbiegi okoliczności...
Ze strony mojej eks zero odniesienia do tematu płatności za psychologa. Psycholog, chociaż miał się odezwać, również nic na razie nie powiedział więcej na ten temat. Znajoma będąca również psychologiem stwierdziła, że byłbym ciężkim idiotą godząc się na płacenie za, de facto, jej terapię. Zwłaszcza, że ona mnie w ogóle nie szanuje i wręcz w prymitywny, chamski sposób to niekiedy podkreśla. Teraz rzadziej, ale wcześniej był totalny hardcore.
Kredytów, ani jakichkolwiek kosztów utrzymania mieszkania, auta, itp. nie ponosi. Ona uważa, że nie korzystając nie musi. Ma głęboko gdzieś (zabawne, prawda?) umowy, podpisy, itd.
Dziewczyny mają rację. Chodzi jej o kasę.
Rozpoczyna nowe życie i musi mieć na wydatki.
Jej może nawet nie zależeć na córce - w końcu to kosztowna kula u nogi, ale dająca 500+.
Ale patologia.
Pytanie skierowane do dziecka "co tam u tatusia-psychusia" jest pastwieniem się nad nim.
Jakaś chora ta rodzina. Nie wiem, czy zgodziła bym się wysłać dziecko w miejsce, gdzie będzie narażone na takie ataki.
ratuj corke, bo jej matce chodzi tylko o 500+ oraz alimenty, ona opetana boczniakiem zmarnuje dziecko, a jjej mamusia tylko w tym pomoze
No i eks ostatecznie wycofała się z terapii w celu poprawienia jej relacji z córką. Wzięła udział dwa razy, a kiedy dowiedziała się, że powinna jednak ponieść połowę kosztów i że ja za nią płacić nie będę, nagle stwierdziła, że to wszystko jest "nieuczciwe, nieetyczne", że psycholog jest "stronniczy", że ja go zmanipulowałem (!), itd. I znowu zaczęła mi wysyłać emaile pełne od nowa tych samych zarzutów. Najśmieszniejszy to ten, że "ona była od dziecka, a ja od kasy", że ja tylko "kasa, kasa, kasa"...
Psycholog, z którym wczoraj sam się spotkałem, powiedział, że Mała "nie może w żadnym wypadku zostać z matką", że "matka to osobowość niemal psychotyczna", że "nie ma żadnych szans na jakiekolwiek porozumienie", że "jej nie chodzi o żadne dobro, ale osiągnięcie celu po trupach", itd. Zdębiałem, szczerze mówiąc. Dowiedziałem się też, że powinienem być bardzo ostrożny w każdym słowie, geście, itp.
Psycholog, z którym wczoraj sam się spotkałem, powiedział, że Mała "nie może w żadnym wypadku zostać z matką", że "matka to osobowość niemal psychotyczna", że "nie ma żadnych szans na jakiekolwiek porozumienie", że "jej nie chodzi o żadne dobro, ale osiągnięcie celu po trupach", itd. Zdębiałem, szczerze mówiąc. Dowiedziałem się też, że powinienem być bardzo ostrożny w każdym słowie, geście, itp.
No to od nas to usłyszałeś za free
A tak na poważnie, jak będzie sprawa, sąd sam zauważy, że ona nie jest dobrym opiekunem. Wysypie się na samym początku, sędziowie wiedzą jak i jakie pytania zadawać. Może sam zechce wysłuchać dziecko w obecności biegłego psychologa i wtedy wszystko będzie jasne.
Bądź normalny, zachowuj się tak jak do tej pory, nikogo nie udawaj. Bądź sobą.
Jedna rozprawa już była. Opisywałem jej przebieg i decyzje sędziego wcześniej. Na początku lipca odbędzie się druga rozprawa. Pojawią się na niej pierwszy raz świadkowie stron. Być może sędzia zadecyduje również o wysłuchaniu Małej (tak wnioskowałem).
Wiem, czytałam.
U mnie decyzja o wysłuchaniu dziecka, zapadła właśnie po wysłuchaniu świadków. Powiem Ci, że jest to ogromny stres dla dziecka, ale o tym wiesz. Samo wysłuchanie trwało 15 minut, sędzia zapytała o co chciała i tyle.
Dobry i mądry sędzia będzie wiedział jaki wyrok wydać. Trzymam kciuki i nie dawaj się.
Dzięki. Ten psycholog, o którym pisałem, powiedział, że obawia się, iż terapia mająca poprawić relacje matki z córką nic nie da. Stwierdził, że matka to typ osobowości nie uznający cudzego zdania - jeżeli różni się od jej - i że to osoba nie potrafiąca i nie chcąca szukać żadnych kompromisów. Owszem, deklaratywnie tak, ale w praktyce nie. On powiedział, że ona może nawet tego nie rozumieć i że jest święcie przekonana, iż wina leży we wszystkich tych, z którymi jej nie po drodze, ale na pewno nie w niej samej. Trochę się zdziwiłem tak ostrą diagnozą po dwóch rozmowach z moją byłą, a nawet zasugerowałem, że przecież ja też nie jestem żadnym ideałem, mam swoje "za uszami", itd., ale on odpowiedział: "Proszę pana, pan mnie słucha, próbuje wyciągać z błędów wnioski, próbuje pan korzystać z moich rad, sugestii i tak dalej, a po drugiej stronie jest ściana - postawa o charakterze 'moje albo wcale'.
Świadkowie... Jej koleżanka z pracy - chyba już pisałem, że byłam wręcz prowodyrem alkoholowych libacji do upadłego i miała tragicznie zły wpływ na moja eks (prawie 60-letnia rozwódka, która uważa, że faceci to frajerzy nadający się wyłącznie do wyciągania od nich kasy i zaspokajania doraźnych potrzeb pań - to ona podpowiedziała mojej byłej założenie mi niebieskiej karty, bo akurat ją jej mąż tłukł i był alkoholikiem), koleżanka z osiedla i siostra (która w naszym mieście była przez 15 lat RAZ).
Ja mam takich, którzy potwierdzą, że opiekowałem i opiekuję się córką - celowo nie wziąłem nikogo z rodziny, a ludzi, o których trudno będzie powiedzieć, że są zaangażowani po którejkolwiek stronie.
Jestem w analogicznej sytuacji, z tym że to właśnie mój b. mąż ma taką osobowość. Jak sobie coś ubzdurają to nie jest łatwo tego wybić z głowy. Przekonani o swoich racjach, wiecznie żądający, bo im się należy.
Szkoda tylko dzieci.
W najlepszym momencie naszych "relacji" od czasu rozstania się, moja była raz nawet powiedziała na pożegnanie "cześć". A tak standardowo, w ogóle nic do mnie nie mówi - ani "cześć", ani "sp....j" na pożegnanie. Widać, że z jakichś powodów strasznie jej zależy, żeby mi pokazać, jak całkowicie nieistotny dla niej jestem, jaka jest "ponad mnie" i jak bardzo mną gardzi.
"Stosunki" z córką wróciły do "normy". Kolejny wyznaczony przez sędziego weekend z mamą (tu miały być, teoretycznie, wyznaczone godziny w sobotę i niedzielę) minął pod znakiem kłótni z dzieckiem. Mała wracała do domu po godzinie zamiast po czterech, mówiąc mi, że mama bez przerwy mnie "obgaduje", że klnie, jest dla niej "wredna", itp. Była oskarża, oczywiście, mnie o manipulowanie dzieckiem. Zastanawiające jednak, że coraz mniej jakby jej zależy na tym, żeby te spotkania trwały tyle, ile powinny. Mam wręcz wrażenie, że ona celowo prowokuje Małą, żeby ta się wkurzała i żeby te spotkania były jak najkrótsze, bo - być może - w wynajętym mieszkaniu czeka już boyfriend....
Marku, jeśli chodzi o witanie się, ja już do tego przywykłam. Kiedy w sądzie, pełnomocnik mojego byłego, zapytała mnie czy witam się z nim jak się widzimy, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że on się ze mną nie wita, czasem nawet czeka pod drzwiami, więc ja nie będę mówić dzień dobry drzwiom.
Widocznie taki już mają schemat Ci pokrzywdzeni, że nawet nie umieją zachować się z kulturą.
Czy córka chodzi do psychologa? Jeśli tak, poprosiłabym o wydanie opinii dot. skutków jakie przynoszą jej kontakty z mamą. Że jest niespokojna, że widzenia odbywają się w nerwowej atmosferze. Może miałoby to znaczenie dla sądu, że akurat nie jest to dobre dla dziecka, bo tym akurat sąd się kieruje.
Taką opinię można, naturalnie, przygotować - podstaw jest aż za dużo. Jednak sąd chyba uwzględnia na poważnie przede wszystkim opinie własnych biegłych psychologów.
A u mnie "dzieje się", niestety... Ostatnich kilka spotkań matki z córką kończyło się przed czasem, bo... mama dzwoniła do mnie, żebym już zabrał Małą, bo... "ona nie będzie tak bez sensu siedzieć, kiedy córka z nią nie rozmawia." Cały czas moja była próbuje mnie nadal prowokować idiotycznymi wiadomościami SMS lub przez FB, że jestem egoistą i myślę wyłącznie o sobie i że to wszystko to moja wina, itd.
Na dzień przed drugą rozprawą, nagle mój adwokat dostał telefon z kancelarii sądowej, że... rozprawa została przeniesiona na 14 września! Jakieś chaotyczne wyjaśnienia - niewykluczone, że zmieni się sędzia, ale w sumie nie wiem, z jakiego powodu. Dla mnie to raczej źle, bo dotychczasowy był szokująco inteligentny i normalny.
Matka przetrzymuje w swoim nowym lokum dowód osobisty córki i nie chce jej go oddać oraz grozi zablokowaniem jej wymarzonego wyjazdu na obóz tenisowy zagranicą, organizowany przez szkółkę tenisa, do której Mała uczęszcza. Szantażuje nas, że może się zgodzi, jeżeli Mała z nią pojedzie... w sumie nie wiadomo gdzie na wakacje. Mała nawet nie chce o tym słyszeć, boi się, że matka albo ją spróbuje wywieźć na stałe do innego miasta albo że w najlepszym razie będzie skazana na szykany "babuni", ciotek-sióstr matki i jej nowego chłopaka (ten codziennie zmienia swoje foty na Fejsie - chyba jest w sobie zakochany z wzajemnością). Stres, smutek, nerwy, bałagan...
Adwokaci wymieniają się pismami w emailach, ja zapłaciłem 2 tysiące za obóz córki, na który pewnie nie pojedzie przez matkę, przykre...
347 2019-07-04 19:43:22 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-07-04 19:46:37)
Spróbuj wyrobić jej paszport, może zdążysz.
I zbieraj dowody na pozbawienie tej kobiety praw rodzicielskich
Nie mogę wyrobić sam paszportu dziecku. Przy składaniu wniosku konieczne są podpisy obojga rodziców.
Tak, to prawda Marku.
Na wniosku o paszport dla dziecka potrzebne są podpisy obojga rodziców, o ile oboje mają pełnię władzy rodzicielskiej.
Skonsultuj się jednak z prawnikiem, czy w takiej sytuacji możesz zgłosić kradzież tego dokumentu przez matkę, albo przetrzymywanie tegoż ?
Tak, to prawda Marku.
Na wniosku o paszport dla dziecka potrzebne są podpisy obojga rodziców, o ile oboje mają pełnię władzy rodzicielskiej.Skonsultuj się jednak z prawnikiem, czy w takiej sytuacji możesz zgłosić kradzież tego dokumentu przez matkę, albo przetrzymywanie tegoż ?
Tak bo dokument to raczej powinien być tam gdzie dziecko mieszka na stałe czyli u Ciebie.
Te szantaże eks są bezmyślne doprowadzą jak tak dalej pójdzie do całkowitego zerwania więzi z córką przez matkę .
Strasznie się nakręciła zawzięta chce Ci dowalać wszystko w imię "szczęścia" strasznie opatrznie pojmowany "zdrowy egoizm".
Mam nadzieję że się trzymasz .
Taką opinię można, naturalnie, przygotować - podstaw jest aż za dużo. Jednak sąd chyba uwzględnia na poważnie przede wszystkim opinie własnych biegłych psychologów.
A u mnie "dzieje się", niestety... Ostatnich kilka spotkań matki z córką kończyło się przed czasem, bo... mama dzwoniła do mnie, żebym już zabrał Małą, bo... "ona nie będzie tak bez sensu siedzieć, kiedy córka z nią nie rozmawia." Cały czas moja była próbuje mnie nadal prowokować idiotycznymi wiadomościami SMS lub przez FB, że jestem egoistą i myślę wyłącznie o sobie i że to wszystko to moja wina, itd.
Na dzień przed drugą rozprawą, nagle mój adwokat dostał telefon z kancelarii sądowej, że... rozprawa została przeniesiona na 14 września! Jakieś chaotyczne wyjaśnienia - niewykluczone, że zmieni się sędzia, ale w sumie nie wiem, z jakiego powodu. Dla mnie to raczej źle, bo dotychczasowy był szokująco inteligentny i normalny.
Matka przetrzymuje w swoim nowym lokum dowód osobisty córki i nie chce jej go oddać oraz grozi zablokowaniem jej wymarzonego wyjazdu na obóz tenisowy zagranicą, organizowany przez szkółkę tenisa, do której Mała uczęszcza. Szantażuje nas, że może się zgodzi, jeżeli Mała z nią pojedzie... w sumie nie wiadomo gdzie na wakacje. Mała nawet nie chce o tym słyszeć, boi się, że matka albo ją spróbuje wywieźć na stałe do innego miasta albo że w najlepszym razie będzie skazana na szykany "babuni", ciotek-sióstr matki i jej nowego chłopaka (ten codziennie zmienia swoje foty na Fejsie - chyba jest w sobie zakochany z wzajemnością). Stres, smutek, nerwy, bałagan...
Adwokaci wymieniają się pismami w emailach, ja zapłaciłem 2 tysiące za obóz córki, na który pewnie nie pojedzie przez matkę, przykre...
1/ Dowód osobisty córki :
postępujesz jak w przypadku dowodu osob. dorosłej osoby:
- zgłaszasz zgubienie lub kradzież dowodu na policji, dostaniesz pisemne zaświadczenie zgłoszenia kradzieży,
- zgłaszasz w urzędzie miasta- gminy o zaistniałej sytuacji,
- składasz wniosek o nowy dowód dla Córki.
Ex przetrzymuje dowód Córki w nowym lokum, przecież nie masz takiej pewności, może zgubiła, może przetraciła(?) może, może, może ……
Przekaż info. ex że zgłosiłeś kradzież dowodu i od zgłoszenia obecny dowód jest nie ważny. Jeżeli się przestraszy i odda dowód (na dwoje babka wróżyła), zgłaszasz, że dowód się odnalazł.
2/ Paszport dla Córki:
Informujesz ex (nie prosisz –informujesz), że wyrabiasz Córce paszport i potrzebna jest jej zgoda (wiem, wiem nie zgodzi się, ale informacja ma być), następnie składasz do Sądu Wydział Rodzinny i Nieletnich wniosek o zastąpienie zgody drugiego rodzica zezwoleniem sądu na wydanie paszportu, podajesz sygn.akt sprawa która jest w toku, takie wnioski rozpatrywane są na posiedzeniu Sądu niejawnym. Masz pełnomocnika pomoże Ci.
3/ Alimenty dla Córki: złożyć do Sądu wniosek o zabezpieczenie alimentacyjne na czas rozprawy (sygn. akt) wnioski rozpatrywane są na posiedzeniu niejawnym. Masz pełnomocnika pomoże Ci, a w ogóle dziwne, że takiego zabezpieczenia nie masz, powinno być zgłoszone we wniosku głównym sprawy na którą czekacie.
4/ (…) Szantażuje nas, że może się zgodzi, jeżeli Mała z nią pojedzie... w sumie nie wiadomo gdzie na wakacje. Mała nawet nie chce o tym słyszeć, boi się, że matka albo ją spróbuje wywieźć na stałe do innego miasta albo że w najlepszym razie będzie skazana na szykany "babuni", ciotek-sióstr matki i jej nowego chłopaka(…)
Mała nie taka mała, jest bardzo rozsądna i przewidywalna. Super Dziewczyna.
5/ Drobna uwaga: Słowo Mała zastępuj słowem Córka – drobna uwaga, ale ważna, zwłaszcza w Sądzie. Mała, Mała, Mała – Ona nie taka mała – rozsądna i mądra Córka.
6/ Cierpliwości i działaj, nie możesz się poddawać. Dzieci nie mogą być niewolnikami (paszport, dowód osob.) złośliwych, niezrównoważonych rodziców. Może się uda. Dopóki nie ma postanowienia sądu nie pozwól na wyjazd Córki z ex na wakacje, bo może być różnie, tak jak rozważa Córka.
Marku,
Jeśli zagubi się dowód osobisty dziecka można go wyrobić po raz kolejny. Może do paszportu potrzebujesz ex podpisu, ale z tego, co pamiętam do dowodu osobistego nie są potrzebni oboje rodzice, ale przy składaniu wniosku dziecko powyżej 5 lub 7 roku życia musi być obecne.
Evada udzieliła Ci bardzo rzeczowych i rozsądnych odpowiedzi. BRAWO evada!!!! A Ty Marku działaj i nie daj się zastraszyć. Pokaż córce (i sobie), że nawet z takimi szantażami dacie sobie radę i wyjdziecie z tego obronną reką.
354 2019-07-07 11:28:46 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-07-07 11:30:21)
Dziękuję Wam (kolejny raz) bardzo serdecznie za wszystkie odpowiedzi, opinie, rady!!! Szczególnie @evada - rzeczywiście, wygląda to wszystko rzeczowo i sensownie. Jeżeli chodzi o drobiazgi - ja piszę o córce per "Mała" wyłącznie ze względów "stylistycznych". Nie chcę po prostu ciągle używać jej imienia albo słowa "córka". W sądzie i w innych okolicznościach zawsze używam właśnie imienia i/lub wyrazu "córka".
Napiszę zaraz do mojego prawnika i zapytam o to wszystko. Nie wiem, czy to tak jest z adwokatami ogólnie, czy ja jestem przewrażliwiony, ale momentami wydaje mi się, że reaguje zbyt zachowawczo. Na przykład, kiedy wspomniałem, że zgłoszę w urzędzie miasta, iż dowód został zgubiony albo skradziony i wyrobię nowy, to reakcja mojego adwokata była jakaś niezbyt pozytywna (że przecież matka ma, że nie można poświadczać nieprawdy, itp.). Ale nakreślę mu sytuację jeszcze raz. Nowy facet mamy epatuje w necie fotkami uśmiechniętej od ucha do ucha mojej byłej - która podobno z jednej strony cierpi strasznie z powodu braku normalnego kontaktu z córką, ale z drugiej skraca z byle powodu spotkania z nią i, jak widać po tych fotach, nie jest tak, że umiera z tęsknoty - dlatego ja chyba też powoli zaczynam tracić skrupuły...
Marek.. może zlecisz komuś zbieranie tych netowych dowodów i zaczniesz się bardziej organizować wokół swojego życia, planów itd..?
Zlecać tego akurat nie muszę - sam, chcąc nie chcąc - spędzam w internecie dużo czasu (praca), więc dam sobie z tym radę.
Co masz na myśli pisząc o organizowaniu się bardziej wokół swojego życia, planów..? Kontroluję to, co muszę kontrolować i dbam o sprawy bieżące. A "planów" wielkich na przyszłość nie mam o tyle, że moim jedynym "planem" jest wybrnąć stopniowo z tego chaosu - i w sferze dotyczącej córki, i w sferze dotyczącej mieszkania, itp. Ale nie da rady robić wszystkiego jednocześnie i nie są to zadania na miesiąc.
bardziej chodziło mi o to, byś oderwał się od jej życia, jej faceta itd.
@Ela210: To nie jest tak, że ja żyję jej/ich życiem. Zdecydowanie nie. Nawet gdybym chciał, nie dałbym rady - za dużo zajęć mam. Ale są jednak powody, dla których nie jestem w stanie się całkowicie odseparować:
1. toczy się przecież "wojna" o dziecko i była nie daje i nie chce dać mi o sobie zapomnieć; poza tym, to średnio wykonalne, kiedy muszę ją (spotkania matki z córką) widywać zgodnie z decyzją sądu co najmniej 2 razy w tygodniu;
2. przed nami "wojna" o mieszkanie/pieniądze - o tym również była zapomnieć mi nie daje;
3. czasem zerkam na ich strony na profilach społecznościowych, ponieważ już kilka razy dało mi to dowody do wykorzystania w sądzie (i pomogły).
Córka jest MEGA absorbująca - i ja to lubię , spędzamy razem dużo czasu, poza tym proza życia: praca, pies, rybki, pranie, sprzątanie, gotowanie, itp., itd. - co ja Wam, kobietom, będę tłumaczyć
, więc czasu na rozmyślania mam prawie zero (i dobrze), ale jednak oderwanie się całkowite, na tym etapie, nie jest możliwe. Ale staram się, jak mogę, żeby nie myśleć, nie analizować przeszłości, która już bezpowrotnie odeszła...
@Ela210: To nie jest tak, że ja żyję jej/ich życiem. Zdecydowanie nie. Nawet gdybym chciał, nie dałbym rady - za dużo zajęć mam.
Ale są jednak powody, dla których nie jestem w stanie się całkowicie odseparować:
1. toczy się przecież "wojna" o dziecko i była nie daje i nie chce dać mi o sobie zapomnieć; poza tym, to średnio wykonalne, kiedy muszę ją (spotkania matki z córką) widywać zgodnie z decyzją sądu co najmniej 2 razy w tygodniu;
2. przed nami "wojna" o mieszkanie/pieniądze - o tym również była zapomnieć mi nie daje;
3. czasem zerkam na ich strony na profilach społecznościowych, ponieważ już kilka razy dało mi to dowody do wykorzystania w sądzie (i pomogły).
Córka jest MEGA absorbująca - i ja to lubię
, spędzamy razem dużo czasu, poza tym proza życia: praca, pies, rybki, pranie, sprzątanie, gotowanie, itp., itd. - co ja Wam, kobietom, będę tłumaczyć
, więc czasu na rozmyślania mam prawie zero (i dobrze), ale jednak oderwanie się całkowite, na tym etapie, nie jest możliwe. Ale staram się, jak mogę, żeby nie myśleć, nie analizować przeszłości, która już bezpowrotnie odeszła...
Sto procent poprawna odpowiedź. Tak własnie mogłoby być.
A jednak w wielu twoich odpowiedziach "czuć" i widać jak bardzo drażni cię i interesuje życie ex. Mało tego, szukasz sprzymierzeńców, którzy "potwierdzą" jak kiepska jest matka waszego dziecka.
Wiesz, taka ona zajęta swoim życiem, a ciągle chce mieć wpływ na swoje dziecko. Czy nie łatwiej byłoby odpuścić?
Nie wszyscy chcą widzieć twoją narrację, dlaczego? Doświadczenie podpowiada, że rzeczy nigdy nie są tylko białe czy czarne.
Ciągle się wierzę, że zrozumiesz, że córka potrzebuje matki- nawet takiej kiepskiej.
@kejt38:
O czym Ty piszesz? Nie szukam żadnych "sprzymierzeńców", którzy "potwierdzą...", etc. - ale, wybacz, nie położę się plackiem, nie wypchnę, wbrew woli samego dziecka córki, z domu do matki, która się na nią drze na spotkaniach (które skraca, bo - jak sama mówi: "nie będzie tak bez sensu siedzieć"), nie sprzedam mieszkania i nie oddam lekką ręką dorobku całego życia, żeby była mogła sobie urządzić nowe z boyfriendem. To nie ja zaatakowałem byłą całym arsenałem podłości (policja, NK, itd.) - Ty w ogóle czytałaś, co wcześniej opisywałem? To nie ja rozpętałem trzecią wojnę światową dążąc do eliminacji matki z życia dziecka - było dokładnie odwrotnie. A że córka zareagowała/reaguje tak, jak reaguje, to również nie moja wina - próbowałem na różne sposoby zmienić tę sytuację, ale celem tej kobiety nie jest żaden kompromis i poprawa relacji, tylko zabranie dziecka i zredukowanie mnie w życiu córki do roli bankomatu od świadczeń alimentacyjnych. Bardzo ciekaw jestem, co mam niby w takim konteście "odpuścić"? Możesz jaśniej?
361 2019-07-07 21:37:21 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-07 21:49:56)
Sto procent poprawna odpowiedź. Tak własnie mogłoby być.
A jednak w wielu twoich odpowiedziach "czuć" i widać jak bardzo drażni cię i interesuje życie ex. Mało tego, szukasz sprzymierzeńców, którzy "potwierdzą" jak kiepska jest matka waszego dziecka.Wiesz, taka ona zajęta swoim życiem, a ciągle chce mieć wpływ na swoje dziecko. Czy nie łatwiej byłoby odpuścić?
Nie wszyscy chcą widzieć twoją narrację, dlaczego? Doświadczenie podpowiada, że rzeczy nigdy nie są tylko białe czy czarne.Ciągle się wierzę, że zrozumiesz, że córka potrzebuje matki- nawet takiej kiepskiej.
Matka nie musi być idealna i doskonała tylko pod wpływem czego działa i jaki wpływ wywiera na córkę skutki będą ważne Niech będzie tylko i wyłącznie odpowiedzialna za siebie ale to pobożne życzenie chyba w jej chorobliwym stanie na to wygląda.
Przyznam że nie do końca jestem obiektywny z resztą bazuje na tym co napisał Marek ,ale dwa miesiące temu miałem do czynienia z bardzo podobnym przypadkiem w życiu sytuacja taka że matka przejęła opiekę nad dwiema córkami ,alimenty 500+ itp to też istotne okazało się.Żadna też patologia menele i margines społeczny dla jasności tzw klasa średnia.
Czy jest kiepską matką skoro mając C.H.A.D i ostro balując z nowym facetem oddała starszą córkę (12 lat) do Domu Dziecka podobno chciała ją tylko nastraszyć bo pyskowała - sprawa w sądzie kurator zajął się tą sprawą młodsza też odebrana matce miała ślady znęcania się na ciele .Matka ma odebrane prawa rodzicielskie ojciec walczy o opiekę .
kejt38 zagwarantujesz że wszystko się jakoś super dla wszystkich ułoży jak Marek będzie łagodny spolegliwy i uległy.
Skąd wiesz że matka sobie jednak wkrótce nie odpuści - matki też porzucają dzieci to fakty.
Ale co to znaczy "łagodny, spolegliwy i uległy"..? Jak miałbym się zachować, żeby to było w porządku (bo rozumiem, że w tej chwili zachowuję się nie w porządku - tylko nie wiem, dlaczego)..? Jak mam reagować na agresję, oszczerstwa, próby zniszczenia mnie (zacytuję słowa dzielnicowego, który uczestniczył w zamkniętej już procedurze NK: "Widać ewidentnie, że ta kobieta stanie na głowie, żeby panu rozpi....ć życie dokumentnie".)..?
Ale nie o to chodzi by nie walczył.. Tylko tak do końca tą babę z głowy sobie wybił, dla własnego dobra.
364 2019-07-07 21:57:56 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-07 21:59:55)
Ale nie o to chodzi by nie walczył.. Tylko tak do końca tą babę z głowy sobie wybił, dla własnego dobra.
Pomału to raczej zrobi to nie do przejścia żyć jej życiem na dłuższą metę ale na razie widocznie jeszcze jednak Marka znosi w taką stronę akurat on bardzo powoli się odcina.Dużo urazów i przywiązanie.
@Ela210
@paslawek:
Przyznaję, dużo we mnie żalu, bólu, itp. Ale złudzeń nie mam już absolutnie żadnych. Więcej - psycholog, który poznał moją byłą i miał okazję dosyć dużo z nią rozmawiać ostrzega mnie (możliwe, że już o tym pisałem), że w przyszłości może mnie czekać próba powrotu z jej strony. Osobiście w to wątpię, ale nie ma z mojej strony najmniejszych szans na taką opcję - nawet gdyby jakimś "cudem" się pojawiła. Pominąwszy wszelkie inne kwestie, przede wszystkim dlatego, że ona nie tyle się ze mną rozstała, ile zaatakowała mnie w sposób podobny do ataku Japończyków na Pearl Harbour.
kejt38 napisał/a:Sto procent poprawna odpowiedź. Tak własnie mogłoby być.
A jednak w wielu twoich odpowiedziach "czuć" i widać jak bardzo drażni cię i interesuje życie ex. Mało tego, szukasz sprzymierzeńców, którzy "potwierdzą" jak kiepska jest matka waszego dziecka.Wiesz, taka ona zajęta swoim życiem, a ciągle chce mieć wpływ na swoje dziecko. Czy nie łatwiej byłoby odpuścić?
Nie wszyscy chcą widzieć twoją narrację, dlaczego? Doświadczenie podpowiada, że rzeczy nigdy nie są tylko białe czy czarne.Ciągle się wierzę, że zrozumiesz, że córka potrzebuje matki- nawet takiej kiepskiej.
Matka nie musi być idealna i doskonała tylko pod wpływem czego działa i jaki wpływ wywiera na córkę skutki będą ważne Niech będzie tylko i wyłącznie odpowiedzialna za siebie ale to pobożne życzenie chyba w jej chorobliwym stanie na to wygląda.
Przyznam że nie do końca jestem obiektywny z resztą bazuje na tym co napisał Marek ,ale dwa miesiące temu miałem do czynienia z bardzo podobnym przypadkiem w życiu sytuacja taka że matka przejęła opiekę nad dwiema córkami ,alimenty 500+ itp to też istotne okazało się.Żadna też patologia menele i margines społeczny dla jasności tzw klasa średnia.
Czy jest kiepską matką skoro mając C.H.A.D i ostro balując z nowym facetem oddała starszą córkę (12 lat) do Domu Dziecka podobno chciała ją tylko nastraszyć bo pyskowała - sprawa w sądzie kurator zajął się tą sprawą młodsza też odebrana matce miała ślady znęcania się na ciele .Matka ma odebrane prawa rodzicielskie ojciec walczy o opiekę .
kejt38 zagwarantujesz że wszystko się jakoś super dla wszystkich ułoży jak Marek będzie łagodny spolegliwy i uległy.
Skąd wiesz że matka sobie jednak wkrótce nie odpuści - matki też porzucają dzieci to fakty.
Znów czarno-białe malowanie świata. Ja nie twierdzę, że córka powinna żyć z matką, tylko, że innej nie będzie.
Marek ma opiekę, ma przewagę i może sterować tym "procesem". Ale niech się odłączy od oceniania matki i jej faceta bo to nie jego życie. To nic mu nie da, tylko buduje niechęć i córka przecież to czuje i widzi, i chce być po stronie taty. Ale każda jej strona musi się wypełnić.
Znów czarno-białe malowanie świata. Ja nie twierdzę, że córka powinna żyć z matką, tylko, że innej nie będzie.
Marek ma opiekę, ma przewagę i może sterować tym "procesem". Ale niech się odłączy od oceniania matki i jej faceta bo to nie jego życie. To nic mu nie da, tylko buduje niechęć i córka przecież to czuje i widzi, i chce być po stronie taty. Ale każda jej strona musi się wypełnić.
Po pierwsze - ta przewaga może się skończyć, dopiero wyrok sądu jest wstanie mu ją zapewnić na stałe.
Po drugie - dopóki nie zapadnie wyrok musi trzymać rękę na pulsie i mieć baczenie co tam na "froncie".
Po trzecie - jeszcze długi czas będzie oceniał "związek" eks to naturalne a skończy się to gdy ich kontakty jakoś się unormują a to wymaga czasu. A i tak nie ma gwarancji że ich relacje będą chociaż poprawne.
Znów czarno-białe malowanie świata. Ja nie twierdzę, że córka powinna żyć z matką, tylko, że innej nie będzie.
Marek ma opiekę, ma przewagę i może sterować tym "procesem". Ale niech się odłączy od oceniania matki i jej faceta bo to nie jego życie. To nic mu nie da, tylko buduje niechęć i córka przecież to czuje i widzi, i chce być po stronie taty. Ale każda jej strona musi się wypełnić.
Myślę, że matka sama odwala lwią część roboty, jeśli chodzi o zniechęcanie córki do siebie. Krzyczy, odstawia jakieś niezrozumiałe szopki, strzela fochy i daje jej wyraźnie do zrozumienia, że najważniejszy dla niej jest nowy lowelas. Córka nie ma już 5 lat i widzi, co wokół niej się dzieje. Na co dziecku matka, która nie ma nawet kilku godzin w tygodniu dla niego?
369 2019-07-08 08:28:35 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-07-08 08:55:21)
kejt38 napisał/a:Znów czarno-białe malowanie świata. Ja nie twierdzę, że córka powinna żyć z matką, tylko, że innej nie będzie.
Marek ma opiekę, ma przewagę i może sterować tym "procesem". Ale niech się odłączy od oceniania matki i jej faceta bo to nie jego życie. To nic mu nie da, tylko buduje niechęć i córka przecież to czuje i widzi, i chce być po stronie taty. Ale każda jej strona musi się wypełnić.Myślę, że matka sama odwala lwią część roboty, jeśli chodzi o zniechęcanie córki do siebie. Krzyczy, odstawia jakieś niezrozumiałe szopki, strzela fochy i daje jej wyraźnie do zrozumienia, że najważniejszy dla niej jest nowy lowelas. Córka nie ma już 5 lat i widzi, co wokół niej się dzieje. Na co dziecku matka, która nie ma nawet kilku godzin w tygodniu dla niego?
No i tu pewnie Marek ma się "wznieść" być ponad zachowania matki i jeszcze jej bronić co u takiej dziewczynki wywołuje opory jeszcze większe pogubienie i utratę zaufania wiarygodności w to czego uczono jej wcześniej czyli teraz Marek ma mówić że czarne jest białe a mama jest szczęśliwa i córka jest dla niej najważniejsza i następny dzieciak uczy się obłudy.
Córka Marka jest już na tyle duża że ocenia to co widzi i jak jej nauczono : matka zostawiła ją ,zniszczyła dom ,mówi o jakiejś mglistej przyszłości obiecuje gruszki na wierzbie córce wymusza na niej posłuszeństwo i lojalność wobec niej oczerniając ojca no i córka widziała nowego faceta nie polubiła go Marka przy tym nie było sama oceniła Marek o tym pisał a według Ciebie kejt Marek ma nie oceniać
"Ale każda jej strona musi się wypełnić" tak tylko ważne jeszcze czym,.
Ciekawe jak wyglądać będzie jej stosunek do córki kiedy przyjdzie do płacenia alimentów i jak plany pomysł na życie matki za pieniądze Marka legną w gruzach kto będzie winny odpowiedzialny.
Marku nie oceniaj, najlepiej zamilcz albo usprawiedliwiaj matkę nowego fagasa przedstaw jako fajnego gościa weź winę na Siebie
wtedy może kejt Ciebie pochwali i jakoś to będzie nie dość że matka oddala się od córki to jeszcze stracisz zaufanie córki bo ona nie wierzy w nową miłość i pojęcie szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko coś mi się wydaje.Wyjdzie na to że Mała jest największą egoistką we wszystkich odcieniach szarości bo takie jest życie .
Jejku, oprócz tz. sprawiedliwości sądowej i moralnej, jest jeszcze dziecko, które potrzebuje OBYDWOJE rodziców.
Czemu to jest dla większości takie trudne do zrozumienia?
Ex Marka nie umie być matką w pełnym wymiarze, ale przecież całkowite odrzucenie córki byłoby straszliwe w skutkach na przyszłość.
Tu nie chodzi o rozgrywki między dorosłymi i rację, i karę. Tu chodzi o to, że nie można zapomnieć, że się ma rodzica i udawać, że da się go wymazać.
I dziś trzeba podjąć zachowawcze kroki, na ile to możliwe.
Co złego w tym, że Marek wykaże się większą dojrzałością i spojrzy szerzej? Że niby matka poniesie za małą karę?
Paslawek tu nie ma znaczenia co ja myślę i robię, ale o tym dobrze wiesz.
Że niby brak "potępienia" matki przez Marka zezłości córkę?;)
Dla mnie ten temat już się wyczerpał. Zaznaczyłam, że najważniejszy jest punkt widzenia dziecka (teraz i w przyszłości) oraz jego potrzeby związane z poczuciem bycia kochanym i ważnym. Reszta to rozgrywki zwaśnionych stron.
Jejku, oprócz tz. sprawiedliwości sądowej i moralnej, jest jeszcze dziecko, które potrzebuje OBYDWOJE rodziców.
Czemu to jest dla większości takie trudne do zrozumienia?
Ex Marka nie umie być matką w pełnym wymiarze, ale przecież całkowite odrzucenie córki byłoby straszliwe w skutkach na przyszłość.
Tu nie chodzi o rozgrywki między dorosłymi i rację, i karę. Tu chodzi o to, że nie można zapomnieć, że się ma rodzica i udawać, że da się go wymazać.
I dziś trzeba podjąć zachowawcze kroki, na ile to możliwe.Co złego w tym, że Marek wykaże się większą dojrzałością i spojrzy szerzej? Że niby matka poniesie za małą karę?
Paslawek tu nie ma znaczenia co ja myślę i robię, ale o tym dobrze wiesz.
Że niby brak "potępienia" matki przez Marka zezłości córkę?;)
Dla mnie ten temat już się wyczerpał. Zaznaczyłam, że najważniejszy jest punkt widzenia dziecka (teraz i w przyszłości) oraz jego potrzeby związane z poczuciem bycia kochanym i ważnym. Reszta to rozgrywki zwaśnionych stron.
My to rozumiemy tylko Ty nie możesz zrozumieć na siłę nic się nie zrobi, jeśli córka tak ją odbiera to co Marek ma zrobić?Jeśli masz dobry pomysł dla Marka to się nim podziel.
I dlaczego wymagasz od Marka żeby na córkę patrzył oczami matki?
372 2019-07-08 12:18:23 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2019-07-08 12:18:51)
kejt, moim zdaniem nie masz racji. Owszem, fajnie jest, jak dziecko ma obydwoje rodzicow, jak jest otoczone ich miloscią. Ale czy tu matka otacza tę dziewczynkę miloscia?
Podczytuje ten watek od początku, i wg mnie autor postepuje słusznie. Czasem trzeba chronić swoje dziecko przed agresja i złym traktowaniem dziecka przez drugiego rodzica, a tak tu to wygląda.
Partnerka autora może się ogarnąć, ma taka możliwość, ale woli inne zycie.
Dokładnie tak, jak pisze Maku2 - nie ma żadnej "przewagi", sprawa jest w toku, nie wiadomo, jaki będzie ostateczny werdykt. W ogóle nie o żadne "przewagi" tu przecież chodzi i to nie ja rozpętałem to piekło. Ale skoro zostało rozpętane, to muszę przecież się jakoś bronić i, przede wszystkim (ale to się ze sobą wiążę - bo jeśli ja "padnę", to córka straci swój "ostatni bastion bezpieczeństwa" - ona tak, w jakimś sensie, mnie traktuje) myśleć o kondycji dziecka. Moja była sama nieustannie podgrzewa atmosferę (delikatnie mówiąc) co chwila wymyślając nowe wybiegi, sztuczki, triki, które mają mi dopiec i załamać mnie psychicznie na tyle, żeby zrezygnował z walki o dziecko i obronę moich praw majątkowych.
Jak pisze Marata z kolei, matka rzeczywiście dosłownie staje na głowie, żeby jej relacje z córką były jak najgorsze. Troje już psychologów mi to tłumaczyło, ale wciąż się nie mogę nadziwić. Gdybym podchodził do kwestii cynicznie, cieszyłbym się - pozornie, im gorzej między nimi, tym lepiej dla mnie. Ale przecież nie o to chodzi, tylko o dobro dziecka. Ja już 1000 razy powtarzałem: chociaż kocham córkę ponad życie, gdyby nie chciała tak stanowczo zostać ze mną, nie robiłbym matce żadnych przeszkód w zamieszkaniu z dzieckiem - co, przynajmniej pierwotnie (bo teraz sam się już gubię w jej postępowaniu chwilami), było jej deklarowanym zamierzeniem.
Paslawek też ma sporo racji - już jest tak, że wszelkie moje próby "naprowadzania" Małej na bardziej pozytywny odbiór mamy, na przypomnienie sobie, że przecież nie zawsze między nimi było niefajnie, itd., odbierane są przez córkę po części jako próby "pozbycia się" jej. Ona podejrzewa, że mówiąc dobrze o matce przygotowuję ją do tego, żeby musiała przestać mieszkać ze mną i czuje się jeszcze bardziej zagrożona, sfrustrowana, etc. A potem przyjeżdża na spotkanie z matką, ta się z nią szarpie/drze do niej, próbuje WYMUSZAĆ bliskość zamiast się o nią STARAĆ albo, jeszcze lepiej, rezygnuje ze spotkań, bo albo techno party albo inne plany z boyfriendem i córka to widzi...
Maku2, matka i córka muszą same odnaleźć ponownie drogę do siebie. To, że jest okazja do spotkania się 2 razy w tygodniu też jest dobre.
Nawet jak targają nimi silne emocje.
Każdy kto po rozwodzie "został" ze swoim dzieckiem wie, że ma się ogromny wpływ (do czasu) na kształtowanie wyobrażeń dziecka o rzeczywistości. To jest potężne narzędzie i warto je wykorzystać dla dobra dziecka.
Benita, a czy ex Marka to aż taka patologia, że nie zasługuje na kontakty?
@kejt38:
Kontakty ma przyznane dzięki ugodzie, na którą przystałem bez JAKICHKOLWIEK sprzeciwów. Spotkania zostały ustalone w dni i godziny, które przede wszystkim JEJ miały odpowiadać. W miejscu wyznaczonym przez sędziego (ze względu na zaawansowany system monitoringu tamże - a, jak się dowiedziałem później, sędziowie wyznaczają to właśnie miejsce w sytuacjach, kiedy podejrzewają, że może dochodzić do spięć, etc.). Pomimo to, za KAŻDYM razem, kiedy (w niezbyt elegancki, nawiasem mówiąc) sposób zwracała się do mnie, żebym przywiózł córkę w inne, bardziej jej odpowiadające danego dnia miejsce, robiłem to. Zaaranżowałem opisywane przeze mnie wcześniej wspólne, "rodzinne" sesje u psychologa celem pracy nad poprawą jej relacji z córką. NIEUSTANNIE powtarzam Małej, że ma pełne prawo kochać mamę, że to, co jest między mamą, a mną, jej nie dotyczy, że NIGDY nie przestanę jej kochać, nawet, gdyby postanowiła, że chciałaby jednak mieszkać z mamą, itd., itp.
NIKT NIGDY przecież prawa matce do kontaktów nie odbierał. To ona SAMA z nich rezygnowała kilkakrotnie lub nalegała na skrócenie spotkań.
CO JESZCZE MAM ZROBIĆ?
CO JESZCZE MAM ZROBIĆ?
Przestać udowadniać, że masz rację.
Córka sama po latach zweryfikuje uczucia matki, nie masz na to wpływu.
Nie trać zimnej krwi, rób notatki po różnych jej akcjach, bo w sądzie możesz o nich zapomnieć.
Robisz wszystko najlepiej jak potrafisz, nie zmusisz nikogo do niczego.
Walcz o siebie i córkę.
Masz na myśli to, że za bardzo się narzucam tutaj na forum z moimi "wywnętrzeniami", czy że sprawiam wrażenie, jakbym w realu chciał byłej koniecznie coś udowodnić?
Miałam na myśli odpowiadanie na niektóre ataki.
Czy to tu, czy w Twoim świecie. Chyba nie masz wątpliwości, że to co robisz jest w tej chwili najlepsze dla Twojej córki.
To, że dziecko potrzebuje obojga rodziców, jest normalne. Natomiast, nie ma sensu kopać się z koniem. Matka Twojego dziecka nie wykazuje żadnej chęci, ani inicjatywy, by chociaż próbować utrzymywać z nią jakąkolwiek więź. Dla niej jest to piłeczka, którą odbija, kiedy chce i jak chce.
Ty próbujesz to jakoś unormować, ale za każdym razem spotykasz się ze ścianą.
Jest to bardzo trudna sytuacja, wierzę że Twoja córka cierpi, dźwiga ogromny ciężar, który wrzuciła jej na plecy jej własna matka.
Mam nadzieję, że wrześniowa sprawa trochę Cię uspokoi i da początek czemuś dobremu.
matki swojego dziecka nie zmienisz, skup sie na dziecku, bo teraz jestes jej jedynym oparciem
Miałam na myśli odpowiadanie na niektóre ataki.
Czy to tu, czy w Twoim świecie. Chyba nie masz wątpliwości, że to co robisz jest w tej chwili najlepsze dla Twojej córki.To, że dziecko potrzebuje obojga rodziców, jest normalne. Natomiast, nie ma sensu kopać się z koniem. Matka Twojego dziecka nie wykazuje żadnej chęci, ani inicjatywy, by chociaż próbować utrzymywać z nią jakąkolwiek więź. Dla niej jest to piłeczka, którą odbija, kiedy chce i jak chce.
Ty próbujesz to jakoś unormować, ale za każdym razem spotykasz się ze ścianą.
Jest to bardzo trudna sytuacja, wierzę że Twoja córka cierpi, dźwiga ogromny ciężar, który wrzuciła jej na plecy jej własna matka.
Mam nadzieję, że wrześniowa sprawa trochę Cię uspokoi i da początek czemuś dobremu.
Wiesz, ona uważa, że wykazuje ogromne "chęci i inicjatywy", ale że ja wszystko blokuję, uniemożliwiam i utrudniam. Jeżeli córka nie chce z nią rozmawiać - moja wina. Jeżeli córka nie chce z nią wyjechać do rodziców byłej na wakacje - moja wina. I tak dalej.
A z drugiej strony mam reakcje córki, która, kiedy próbuję ją jakoś (może nieudolnie) przekonywać, że mama nie jest przecież zła, itd., reaguje podejrzliwie i myśli, że ja kombinuję, jak tu się jej pozbyć... Pat totalny.
Pokręcona Owieczka napisał/a:Miałam na myśli odpowiadanie na niektóre ataki.
Czy to tu, czy w Twoim świecie. Chyba nie masz wątpliwości, że to co robisz jest w tej chwili najlepsze dla Twojej córki.To, że dziecko potrzebuje obojga rodziców, jest normalne. Natomiast, nie ma sensu kopać się z koniem. Matka Twojego dziecka nie wykazuje żadnej chęci, ani inicjatywy, by chociaż próbować utrzymywać z nią jakąkolwiek więź. Dla niej jest to piłeczka, którą odbija, kiedy chce i jak chce.
Ty próbujesz to jakoś unormować, ale za każdym razem spotykasz się ze ścianą.
Jest to bardzo trudna sytuacja, wierzę że Twoja córka cierpi, dźwiga ogromny ciężar, który wrzuciła jej na plecy jej własna matka.
Mam nadzieję, że wrześniowa sprawa trochę Cię uspokoi i da początek czemuś dobremu.Wiesz, ona uważa, że wykazuje ogromne "chęci i inicjatywy", ale że ja wszystko blokuję, uniemożliwiam i utrudniam. Jeżeli córka nie chce z nią rozmawiać - moja wina. Jeżeli córka nie chce z nią wyjechać do rodziców byłej na wakacje - moja wina. I tak dalej.
A z drugiej strony mam reakcje córki, która, kiedy próbuję ją jakoś (może nieudolnie) przekonywać, że mama nie jest przecież zła, itd., reaguje podejrzliwie i myśli, że ja kombinuję, jak tu się jej pozbyć... Pat totalny.
nie dziw sie reakcji dziecka, zostales jej tylko Ty I dlatego ona nie chce aby Cie stracic
A z drugiej strony mam reakcje córki, która, kiedy próbuję ją jakoś (może nieudolnie) przekonywać, że mama nie jest przecież zła, itd., reaguje podejrzliwie i myśli, że ja kombinuję, jak tu się jej pozbyć... Pat totalny.
Marek, tak szczerze, uważasz że matka Twojego dziecka "nie jest przecież taka zła"? Bo jeśli tak faktycznie jest, to może nie przekonuj ale podawaj przykłady.
Np. "Zobacz Kochanie, mama się stara, i też chce spędzić z Tobą czas, może jednak pojedziesz z nią na wakacje? Na pewno będzie super, a ja będę do Ciebie dzwonił codziennie wieczorem, by zapytać jak Ci minął dzień"
Tylko jakoś w to nie wierzę. W sensie, w to, że ona nie jest taka zła. A jaka jest? Pogubiona?
Każdy ma tyle na co zasłużył, masz kilkanaście przykładów jej złego zachowania, Twoja córka też to widzi, więc nie dziw się, że jak próbujesz ją przekonać, że jest inaczej, ona reaguje podejrzliwością.
To nie jest małe dziecko, ona wchodzi w wiek dojrzewania, umie odróżnić dobro od zła.
Moim zdaniem, w ogóle nie powinieneś być adwokatem swojej byłej, i nie opowiadać córce jaka to ona nie jest.
383 2019-07-10 16:17:04 Ostatnio edytowany przez 12miecio12 (2019-07-10 16:20:31)
MarekDV napisał/a:A z drugiej strony mam reakcje córki, która, kiedy próbuję ją jakoś (może nieudolnie) przekonywać, że mama nie jest przecież zła, itd., reaguje podejrzliwie i myśli, że ja kombinuję, jak tu się jej pozbyć... Pat totalny.
Marek, tak szczerze, uważasz że matka Twojego dziecka "nie jest przecież taka zła"? Bo jeśli tak faktycznie jest, to może nie przekonuj ale podawaj przykłady.
Np. "Zobacz Kochanie, mama się stara, i też chce spędzić z Tobą czas, może jednak pojedziesz z nią na wakacje? Na pewno będzie super, a ja będę do Ciebie dzwonił codziennie wieczorem, by zapytać jak Ci minął dzień"Tylko jakoś w to nie wierzę. W sensie, w to, że ona nie jest taka zła. A jaka jest? Pogubiona?
Każdy ma tyle na co zasłużył, masz kilkanaście przykładów jej złego zachowania, Twoja córka też to widzi, więc nie dziw się, że jak próbujesz ją przekonać, że jest inaczej, ona reaguje podejrzliwością.
To nie jest małe dziecko, ona wchodzi w wiek dojrzewania, umie odróżnić dobro od zła.
Moim zdaniem, w ogóle nie powinieneś być adwokatem swojej byłej, i nie opowiadać córce jaka to ona nie jest.
Tradycyjna solidarnosc jajnikow, bo przecie facet to masakra, a kobity to cuda natury
Wakacje u jej rodziny to dla dziecka przymusowe pranie mozgu przez babcie I reszte jej rodziny, po co to Markowi?
@12miecio12: Nie dziwię się. Może się nieprecyzyjnie i nieco chaotycznie wyrażam w moich postach, ale piszę je między pracą, praniem a sprzątaniem, jak to typowy gospodyń domowy.
Nie, wcale się nie dziwię - jedynie opisuję, jak to wygląda.
@PokręconaOwieczka: Przyznaję, że chwilami sam już nie do końca wiem, co "uważam". Ale generalnie przyjąłem poprawkę na wcześniejsze sugestie, że relacje dziecka z matką powinny być przynajmniej poprawne. Z drugiej strony, nie będę się powtarzał kolejny raz, ale tak - dostałem niezłą dawkę "serdeczności inaczej" ze strony byłej i jej rodziny, a córka również nie wspomina mile, delikatnie mówiąc, chociażby ostatnich ferii u dziadków (opisywałem to), więc zupełnie nie widzę (nawet już abstrahując od tego, że dziecko samo kategorycznie nie chce) jej idyllicznych wakacji u dziadków. Zresztą, nie wiadomo, czy na pewno byłyby u dziadków, bo skoro mama siedzi non stop obecnie u swojego nowego faceta i bombardują net sweet fociami, to skąd mam wiedzieć, czy mi córki do niego nie wywiezie (pamiętacie akcję w pociągu).
Dlatego, po fiasku wspólnych sesji u psychologa i dalszych "radosnych ekscesach" mojej eks, wycofałem się z przekonywania córki do matki. Jestem neutralny. Jeżeli córka powie coś po prostu nie mieszczącego się w normach ogólnie przyjętej kultury osobistej i/lub zachowania dzieci wobec rodziców, zwracam jej, naturalnie, uwagę. Ale z wybielaniem obrazu mamuni dałem sobie spokój - zwłaszcza, odkąd psycholog, który ją poznał, powiedział: "Niech pan ratuje córkę - ona w żadnym razie nie może mieszkać z matką".
@12miecio12: Nie dziwię się. Może się nieprecyzyjnie i nieco chaotycznie wyrażam w moich postach, ale piszę je między pracą, praniem a sprzątaniem, jak to typowy gospodyń
domowy.
Nie, wcale się nie dziwię - jedynie opisuję, jak to wygląda.
@PokręconaOwieczka: Przyznaję, że chwilami sam już nie do końca wiem, co "uważam". Ale generalnie przyjąłem poprawkę na wcześniejsze sugestie, że relacje dziecka z matką powinny być przynajmniej poprawne. Z drugiej strony, nie będę się powtarzał kolejny raz, ale tak - dostałem niezłą dawkę "serdeczności inaczej" ze strony byłej i jej rodziny, a córka również nie wspomina mile, delikatnie mówiąc, chociażby ostatnich ferii u dziadków (opisywałem to), więc zupełnie nie widzę (nawet już abstrahując od tego, że dziecko samo kategorycznie nie chce) jej idyllicznych wakacji u dziadków. Zresztą, nie wiadomo, czy na pewno byłyby u dziadków, bo skoro mama siedzi non stop obecnie u swojego nowego faceta i bombardują net sweet fociami, to skąd mam wiedzieć, czy mi córki do niego nie wywiezie (pamiętacie akcję w pociągu).
Dlatego, po fiasku wspólnych sesji u psychologa i dalszych "radosnych ekscesach" mojej eks, wycofałem się z przekonywania córki do matki. Jestem neutralny. Jeżeli córka powie coś po prostu nie mieszczącego się w normach ogólnie przyjętej kultury osobistej i/lub zachowania dzieci wobec rodziców, zwracam jej, naturalnie, uwagę. Ale z wybielaniem obrazu mamuni dałem sobie spokój - zwłaszcza, odkąd psycholog, który ją poznał, powiedział: "Niech pan ratuje córkę - ona w żadnym razie nie może mieszkać z matką".
I tego sie trzymaj, twoje dziecko to twoj priorytet
386 2019-07-15 19:30:46 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2019-07-15 19:31:47)
Niestety, będę musiał walczyć o dowód córki i jej wyjazd na wakacje przez sąd. Dzisiaj minął wyznaczony przez mojego adwokata termin na oddanie przetrzymywanego przez eks dokumentu. Ona po prostu wyjechała do swojego nowego faceta i, mimo braku jakichkolwiek uzgodnień między nami, po prostu przestała przychodzić na wyznaczone spotkania z córką. W międzyczasie wysłała mi absurdalny email, powtarzający absurdalne oskarżenia wobec mnie i stwierdzenia w stylu "praktycznie sama wychowywałam córkę", itp. Dostałem też zakończone groźbą (!) oddania sprawy do sądu żądanie jej rodziców ustalenia spotkań z moją córką w... ich miejscu zamieszkania. Kochający dziadkowie nie wiem, czego chcą - żebym wysłał im córkę w paczce albo ją przywiózł i spadał w drogę powrotną niemal 600km..? Córka nie chce nawet słyszeć o wyjeździe do nich, gdzie w czasie ferii zimowych było to, co wcześniej już opisywałem. Kiedy odpowiedziałem wyważonym, podającym konkretne argumenty pismem zaaprobowanym uprzednio przez mojego adwokata jako bardzo sensowne, w odpowiedzi dostałem CZTERY strony oskarżeń, insynuacji, obelg, itp.
to w glowie sie nie miesci jak z kojacej kiedys partnerki tworzy sie potwor opetany zadzami do nowego partnera, ale Marku ty nie mysl o niej, o jej patologicznej rodzinie, skup sie na dziecku,
Potwór, nie potwór, niech sobie robi, co chce - ale kiedy jej matka mi pisze, że - cytuję: "Propozycja spotkań z wnuczką w jej miejscu zamieszkania są niemożliwą do przyjęcia kpiną", gdy piszę, że dziadkowie mogą, co oczywiste, odwiedzać wnuczkę w miejscu jej zamieszkania, w domu rodzinnym i że - cytuję: "Kilkusetkilometrowa odległość, którą musielibyśmy przebyć, by spędzić z wnuczką godzinę lub kilka, gdy nie wiadomo czy nie odmówi i nie zrezygnuje ze spotkania, jest barierą, której pokonania nie będziemy ryzykować.". To czego ta kobieta oczekuje? Że wyślę niespełna 11-letnie dziecko same w podróż prawie 600km w jedną stronę? Że ją sam przywiozę i odjadę? I że zrobię to wbrew jasno wyrażanej woli dziecka? To chore.
389 2019-07-15 20:48:55 Ostatnio edytowany przez 12miecio12 (2019-07-15 20:49:30)
Marku, wszystko wskazuje ze troska rodziny Twojej bylej partnerki o dziecko jest podyktowana checia wyprania malej mozgu, I nakierowanie jej przeciwko tobie, trzymaj sie zdecydowanie warunkow wyznaczonych przez sad, a tam nic nie ma ze twoja corka ma przymus przechodzenia przez oboz przetrwania w domu dziadkow, skoro matka dziecka nie ma czasu na spotkanie dzieck, powiadom stosowne instancje I skonfrontuj sie z adwokatem czy istnieje jakakolwiek przeslanka na ograniczenie jej praw do dziecka, dziecko ma 11 lat, jeszcze 2 I mala sama decyduje gdzie chce byc I z kim
Nie wiem, czy nie powinieneś wystąpić do sądu o ograniczenie jej praw rodzicielskich.....bo serwuje dziecku huśtawkę emocjonalną. I o alimenty...to może się opamięta.