dziwne Paslawku, że w przypadku strony zdradzonej jak najbardziej jesteś za układaniem sobie przez nich życia, nawet kosztem dzieci.
.
Dziwny to jest Twój wniosek
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Strony Poprzednia 1 … 11 12 13 14 15 … 19 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
dziwne Paslawku, że w przypadku strony zdradzonej jak najbardziej jesteś za układaniem sobie przez nich życia, nawet kosztem dzieci.
.
Dziwny to jest Twój wniosek
Nie byłes przykładowo Paslawku taki surowy dla PainIs Finite jak pisała, że po rozwodzie wdawała się w kolejne romanse. jeszcze jej kibicowałeś.
Nie byłes przykładowo Paslawku taki surowy dla PainIs Finite jak pisała, że po rozwodzie wdawała się w kolejne romanse. jeszcze jej kibicowałeś.
Nie sadzę według mojej o tym wiedzy żeby te działania miały negatywny wpływ na jej dzieci.
Więc rozumiem matkę i córkę, matka ma prawo do opieki, a córka może
chcieć mieszkać z ojcem.
Pełna zgoda.
Tyle się tu mówi o opiece naprzemiennej, choć w sytuacji zamieszkania matki setki kilometrów nie wyobrażam sobie tego w tej sytuacji.
Należy dodać czy córka na to pójdzie.
Co do majątku, gdyby nie było kredytu, można by było darować mieszkanie małoletniej córce z jednoczesnym ustanowieniem słuzebności mieszkania dla ojca.
Ale jest.
Ale tu też trzeba zgody zwaśnionych stron, bo na ustanowienie służebności dla małoletniego dziecka potrzebna jest zgoda sądu rodzinnego, a na rozprawie sądowej zeznają obie strony.
Prawda? Tu są dwie strony i możemy sobie pisać to czy siamto ale do tanga i pojednania trzeba woli dwóch osób.
Natomiast przy podziale sądowym majątku może dojść do tego, że w przypadku sporu mieszkanie zostanie zlicytowane przez komornika poniżej wartości rynkowej, więc uważam, że warto mediować.
Ale i do mediacji trzeba woli dwóch stron...i mi się wydaje że eks chce dokopać Markowi za całokształt. Zobaczymy co Marek napisze o mediacji.
Jest też takie rozwiązanie jak nesting - jeden dom dla dziecka, a rodzice na zmiane mieszkają, ale nie wiem, czy Marka i jego eks stać finansowo na takie rozwiązanie.
Piszmy o praktyce nie teoriach.
Marek jak chce, to niech czeka na kolejne pozwy i tak do pełnoletności córki, zostaje mu tylko żalić się na forum i biegać po kolejnych psychologach.
Symbi o czym Ty piszesz?
Jak on ma wpłynąć na eks żeby tego uniknąć?
Ma ustąpić?
Oddać córkę, zgodzić się na żądania eks? Bo to właśnie proponujesz.
Marek nie rządzi eks on reaguje na jej ruchy, to eks eskaluje działania.
Jest jeszcze inna możliwość, Marek nie dożyje pełnoletności córki.
Dlaczego nie widzisz również winy w eks Marka?
Ja myślę że Ela i Symbi mogą nie brać pod uwagę jednej rzeczy. Bardzo istotnej. Ze to nie Marek nienawidzi ex tylko ona jego. Bo bardzo często ludzie którzy wyrządzają komuś bliskiemu krzywdę zaczynają go nienawidzić. Jest on dla nich jak żywy chodzący wyrzut sumienia wiec trzeba go sobie obrzydzic i znienawidzić zeby jakoś te wyrzuty zminimalizować. Ex Marka ma powodów do tego zeby on był jej wyrzutem sumienia aż nadto. Zdradzała go, zostawiła, jeszcze chorego na nowotwór. Chciala zabrać ze sobą dziecko setki kilometrów od niego. Ale to dziecko nie chciało z nią jechać. Wolało zostać z ojcem. Na dodatek od początku konsekwetnie próbowała go pozbawic niesprawiedliwie części majątku.
Ona go nienawidzi i to widać. Za to, że to on był tym pokrzywdzonym, że to jego wybrała corka. Ja nie widzę w Marku zaciętości zeby dowalić ex. Widzę faceta który tylko zasłania się przed ciosami. Czy widzę sens w pójściu na rozmowę z ex i powiedzeniem jej "wybaczmy sobie, podzielmy kasę na pół i idźmy w swoją strone"? Nie, bo moim zdaniem taka propozycja jeszcze bardziej rozwścieczy ex Marka. W oczach ich dziecka i ogółu on urośnie a ona jeszcze bardziej straci. A jej przeciez nie o to chodzi. Jej chodzi w sumie o rzecz na ten moment niemożliwą. By w oczach córki być wlasnie tą lepszą niż ojciec. A na takie coś musiałaby sobie zapracować sama. Marek choćby córce kłamał że Mama jest w procesie beatyfikacji i zapewnial ze on sam nie ma do niej żadnego juz żalu nic tu nie wskora.
Ze to nie Marek nienawidzi ex tylko ona jego. Bo bardzo często ludzie którzy wyrządzają komuś bliskiemu krzywdę zaczynają go nienawidzić. Jest on dla nich jak żywy chodzący wyrzut sumienia wiec trzeba go sobie obrzydzic i znienawidzić zeby jakoś te wyrzuty zminimalizować..
To o czym piszesz Fenix to całkiem nieźle opisane zjawisko w psychologi tak zwanej "nienawiści ze wstydu" mechanizm obronny doprowadzony czasem do absurdu.
Opieka naprzemienna, czy podobne opcje, są nie do zrealizowania (odległość kilkuset kilometrów). Zresztą w tej chwili to wszystko zaszło tak daleko, że córka nawet nie chce odbierać telefonów od matki, ani w ogóle rozmawiać ze mną na jej temat. Psycholog wręcz zapytał mnie niedawno wprost, dlaczego tak naciskam na córkę, żeby utrzymywała, wbrew własnej woli, kontakt z matką. Jak zresztą wiedzą doskonale wszyscy, którzy znają tzw. literaturę fachową, panują wśród psychologów dwie główne, wzajemnie wykluczające się, szkoły podejścia do tego rodzaju problemów. Jedno mówi o konieczności aktywnej roli rodzica, z którym dziecko mieszka, w podtrzymywaniu relacji z drugim rodzicem, a drugie o konieczności zaniechania wszelkiej ingerencji w te relacje. To jedno. Druga sprawa to to, że moja była oskarża mnie nieustannie o wszystko, co tylko można sobie wyobrazić i zasypuje pozwami do sądu, wnioskami o ukaranie, etc., a w sądzie skarży się na to, że ja nie ocieplam jej wizerunku w oczach dziecka, że odmawiam współpracy z nią, itp. Córka, mając naprawdę śladowe informacje o tym, co się w tych sprawach dzieje (tzn. w takim zakresie, w jakim po prostu muszę ją informować), i tak reaguje coraz bardziej wzmożoną niechęcią (to delikatnie powiedziane) do matki i jej postępowania. Kiedy próbowałem wytłumaczyć matce, że to nieustanne "ciąganie" po sądach, MOPSach, policji, itd., na pewno nie działa dobrze na jej wizerunek w oczach córki, nie mówiąc już o BARDZO złym wpływie na psychikę dziecka, słyszałem jedynie irracjonalne żądania, wyzwiska i krzyk. Dla niej najważniejsze chyba jest to, "żeby sąd go ukarał" i "żeby sąd mu nakazał". A, i jeszcze, "żeby sąd nakazał dziecku"...
Jeśli eks nie zajdzie w ciążę to taka szarpanina czeka Ciebie do czasu pełnoletności córki.
Smutne ale realne.
Opieka naprzemienna, czy podobne opcje, są nie do zrealizowania (odległość kilkuset kilometrów). Zresztą w tej chwili to wszystko zaszło tak daleko, że córka nawet nie chce odbierać telefonów od matki, ani w ogóle rozmawiać ze mną na jej temat. Psycholog wręcz zapytał mnie niedawno wprost, dlaczego tak naciskam na córkę, żeby utrzymywała, wbrew własnej woli, kontakt z matką. Jak zresztą wiedzą doskonale wszyscy, którzy znają tzw. literaturę fachową, panują wśród psychologów dwie główne, wzajemnie wykluczające się, szkoły podejścia do tego rodzaju problemów. Jedno mówi o konieczności aktywnej roli rodzica, z którym dziecko mieszka, w podtrzymywaniu relacji z drugim rodzicem, a drugie o konieczności zaniechania wszelkiej ingerencji w te relacje. To jedno. Druga sprawa to to, że moja była oskarża mnie nieustannie o wszystko, co tylko można sobie wyobrazić i zasypuje pozwami do sądu, wnioskami o ukaranie, etc., a w sądzie skarży się na to, że ja nie ocieplam jej wizerunku w oczach dziecka, że odmawiam współpracy z nią, itp. Córka, mając naprawdę śladowe informacje o tym, co się w tych sprawach dzieje (tzn. w takim zakresie, w jakim po prostu muszę ją informować), i tak reaguje coraz bardziej wzmożoną niechęcią (to delikatnie powiedziane) do matki i jej postępowania. Kiedy próbowałem wytłumaczyć matce, że to nieustanne "ciąganie" po sądach, MOPSach, policji, itd., na pewno nie działa dobrze na jej wizerunek w oczach córki, nie mówiąc już o BARDZO złym wpływie na psychikę dziecka, słyszałem jedynie irracjonalne żądania, wyzwiska i krzyk. Dla niej najważniejsze chyba jest to, "żeby sąd go ukarał" i "żeby sąd mu nakazał". A, i jeszcze, "żeby sąd nakazał dziecku"...
Dlatego ja nie wierze w tą wielką miłość ex do córki. Może i była do momentu wystarczająco dobra matka w takim sensie ze dbała o zdrowie naukę i zapewnienie córce domu z obiadem czystymi ubraniami i regularnym planem dnia. Bo matka ktora kocha dziecko nawet jeśli odejdzie od jego ojca to nie wyprowadzi się setki kilometrów od tego dziecka wiedząc że dziecko za nią nie pojdzie. Predzej zerwie z nowym facetem albo jego zmusi zeby zamieszkali bliżej jej dziecka. Kochająca matka wykorzysta każda okazję by się z dzieckiem zobaczyć a nie wybierze inne atrakcje. Kochająca matka mając szanse na widzenie się z dzieckiem spozytkuje ten czas na budowanie wiezi z dzieckiem a nie obrzucanie błotem osoby która to dziecko kocha i z którą mieszka czyli ojca tegoż dziecka. Kochająca matka będzie chciala dobra dziecka a nie zapewnienia sobie pozycji matki której się miłość dziecka "nalezy". Gdybym ja była taką matką to leciałabym na spotkanie z dzieckiem na skrzydłach a mojego expartnera szanowałabym chociaz dla zachowania pozorów jeśli nie ze szczerego serca. Bo inteligentny człowiek wie ze jeśli chcemy sobie kogoś zjednac to nie obrzucamy błotem bliskich mu osób. A tymczasem ex Marka nie umie być wobec niego chociaz sztucznie neutralna jeśli nie z uwagi na to ze Marek na to zasługuje to chociaz z uwagi na to ze inteligencja nakazuje tak działać dla zjednania sobie cieplejszych uczuć własnego dziecka.
Dlatego składanie na Marku odpowiedzialności za kondycję psychiczna córki i jej relacji z matka uważam za nie fair i bezzasadne bo gdyby nawet Marek wystawił ex ołtarz i dostarczył dziecko pod drzwi to ta kobieta nie umiałaby tego daru wykorzystać właściwie tylko zatruwalaby mozg dziecka informacjami nt tego jaki ojciec jest zły. Jej nie zależy na miłości i szczęściu dziecka, jej zależy na własnym szczęściu a przez to szczęście rozumie oskubanie Marka z kasy, zrzucenie na niego winy za wlasne swisntwa i zobowiazanie córki ( nawet sadowne!) do kochania matki. Także nawet gdyby Marek oddał jej pieniądze mieszkanie i płacił jeszcze co miesiąc kasę to i tak nie byłaby usatysfakcjonowana bo w skrytości sumienia zawsze będzie wiedziała kto zawalił naprawdę a żaden wyrok czy nakaz sądu i tak nie zmusi córki do tego zeby matkę kochała. Ona zresztą pewnie ta matkę mimo wszystko kocha ale bol i gniew jaki czuje sprawia że robi wszystko by ta miłość w sobie zabić. A mama skutecznie jej w tym pomaga swoimi działaniami. Marek może tylko próbować łagodzić konsekwencje tych działań matki ale nie jest w stanie uzdrowić sytuacji" za dwoje. "
Bo matka ktora kocha dziecko nawet jeśli odejdzie od jego ojca to nie wyprowadzi się setki kilometrów od tego dziecka wiedząc że dziecko za nią nie pojdzie. Predzej zerwie z nowym facetem albo jego zmusi zeby zamieszkali bliżej jej dziecka. Kochająca matka wykorzysta każda okazję by się z dzieckiem zobaczyć a nie wybierze inne atrakcje. Kochająca matka mając szanse na widzenie się z dzieckiem spozytkuje ten czas na budowanie wiezi z dzieckiem a nie obrzucanie błotem osoby która to dziecko kocha i z którą mieszka czyli ojca tegoż dziecka. Kochająca matka będzie chciala dobra dziecka a nie zapewnienia sobie pozycji matki której się miłość dziecka "nalezy". Gdybym ja była taką matką to leciałabym na spotkanie z dzieckiem na skrzydłach a mojego expartnera szanowałabym chociaz dla zachowania pozorów jeśli nie ze szczerego serca. Bo inteligentny człowiek wie ze jeśli chcemy sobie kogoś zjednac to nie obrzucamy błotem bliskich mu osób. A tymczasem ex Marka nie umie być wobec niego chociaz sztucznie neutralna jeśli nie z uwagi na to ze Marek na to zasługuje to chociaz z uwagi na to ze inteligencja nakazuje tak działać dla zjednania sobie cieplejszych uczuć własnego dziecka.
Więcej nie potrzeba pisać.
No i co z tego? Córka jej potrzebuje.
Zaraz Marek stwierdzi pewnie ze wcale nie o że on prezentuje ojca i matkę w jednym I wszyscy psychologowie stwierdzili, ze jest za dobry.
Przed tą całą historią była podobno dobrą matką?
No i co z tego? Córka jej potrzebuje.
Zaraz Marek stwierdzi pewnie ze wcale nie o że on prezentuje ojca i matkę w jednym I wszyscy psychologowie stwierdzili, ze jest za dobry.
Przed tą całą historią była podobno dobrą matką?
I tak w kółko będziemy, nie zrozumiemy się chyba tym razem coś się zacięło .
Podobno,była właśnie,było ale się zmyło - popełniła całe mnóstwo durnych błędów kierując się emocjami i egoizmem level hard niezaprzeczalnie podczas odchodzenia i rozstania - nic z tym nie zrobiła wobec córki poza deprecjonowaniem Marka i pretensjami do córki ich eskalowaniem dalej to kontynuuje na siłę z uporem to przecież widać jak na dłoni
teraz pewnie nie ma okazji,szansy na bycie super matką, bo to wina córki i Marka oni jej stoją na przeszkodzie,nie pozwalają
nie odległość,nie covid,nie nowy partner, nie "depresja",nie używki,nie pieniądze, brak refleksji
nie głupota,niedojrzałość, tylko Marek jego niby przewlekłe poczucie krzywdy,chciwość,niby przeniesione na córkę, która ma swoje z matką traumy
To dobra matka - nie ma co gdyby,jakby etc to by ona wzniosła się pewnie na szczyt bycia wspaniałą matką skutek to tyle tylko co sobie być może pogada ,kompletnie już nie ważne co było, co ona sobie myśli i co czuje ,najważniejsze jest to co robi i czego zaniechała oraz konsekwencje,którymi obarcza córkę i byłego partnera.Przy okazji bawiąc się wesoło niefrasobliwie to wszystko jest ważne dzieciak to widzi i nie da się od zobaczyć "mała się broni" przed tak działającą matką ,bardzo wątpię czy tak postępującej matki "mała" potrzebuje" czyli bylejakości,małostkowości, głupoty, zacietrzewienia i chaosu w takiej dawce.
bo przecież "córka i tak kiedyś dorośnie i ją oleje a życie ma się jedno " - to jej słowa "dobrej matki".
Ela serio uważasz że jest dobra matka? Serio? Bo Marka odsądzasz od czczi i wiary za to że nie jest "mądry i ulegly za dwoje " a tej kobiety bronisz mimo ze to ona eskaluje konflikt z Markiem nie bacząc na to co czuje jej dziecko. I jedynym argumentem jest....Bo była dobrą matką kiedyś.
Powtórzę, matka mojego dziecka tez byla dobra. Do momentu. Zly partner i nalog alkoholowy który przy nim rozwinęła sprawiły że z tej dobrej matki nic nie zostało. Także owszem bywa że wzorowa matka się zmienia w matkę tylko z nazwy.
A Marek nigdy nie napisal ze uważa że zastępuje dziecku oboje rodzicow idealnie. Pewnie sam nieraz ma nerwy ze przez postawę córki względem matki ma jeszcze większą agresję od ex. Ale co ma zrobić? To nie jest 4 latka która nawet placzaca ale można na siłę zawlec do matki. On musi jakoś wolę córki uszanowac w odniesnieniu do kształtowania relacji z matka. I raczej to pisał odnośnie postawy psychologów a nie to co teraz niefajnie wciskasz mu w usta.
Nie ma robić nic za dwoje, tylko za siebie, dorosłego, odpowiedzialnego gościa.
Naprawdę nie widzę sensu już tłumaczyć, dlaczego uważam że Marek się skupia na walce z żoną.
Kto chce, to może przeczytać jeszcze raz moje posty tutaj. Dlaczego tak wszyscy olewacie stan psychiczny tej dziewczyny i ciągle trajkotacie o stanie Marka lat 50 plus i jego pokrzywdzeniu?
Kompletna olewka, gluchota w temacie problemów psychologicznych dziecka i nawet to co autor cytuje z psychologów dotyczy jego, a to podobno córka do psychologów chodzi.
A jak zadasz pytanie o poważne sprawy, Marek pisze głupoty o techno.
Tia, cały czas wszyscy psychologowie córki tylko o Mareczku i żonie gadają.
No w jego głowie pewnie tak.
Przykro i bye w tym temacie już na serio.
Ale poradzisz mu jak ma skłonić córkę do kontaktów z matką?
Ale poradzisz mu jak ma skłonić córkę do kontaktów z matką?
Nie ma jej skłaniać. Ma jej powiedzieć że nie będzie miał nic przeciwko.
Ma podzielić majątek na pół i nie interesować się na co wyda go była żona.
Córka ma wiedzieć że nie straci ojca z tego powodu i że on da sobie radę z tym.
Że córki nie muszą interesować ich sprawy. I może mieć oboje rodziców.
Żonie trzeba przebaczyć i sprawy zamknąć.jak on to zrobi sprawy się ułożą. Po czasie.
Nie znam tego wątku zbyt dokładnie, więc nie będę się tu madrzyc, ale vis tam jednak przeczytałam i chyba zgadzam się z Ela, bo niestety też odniosłam wrażenie, że Marek jest bardzo egocentryczny i chyba nie bez powodu żona tak desperacko z nim walczy.
Na podstawie tego, co i w jaki sposób pisze o byłej żonie Marek można odnieść wrażenie, że to jakaś wariatka, która uczyniła ze swojego życia misję, by zatruć życie byłemu mężowi i własnej córce.
Średnio w to wierzę.
Jednak podkreślam wątek znam dość pobieżnie.
Nie ma jej skłaniać. Ma jej powiedzieć że nie będzie miał nic przeciwko.
Myślisz że tego nie zrobił? Zobacz co napisał
Nie przeszkadzam - nawet moja była kilkakrotnie, chcąc nie chcąc, przyznała w sądzie, że bez moich wysiłków relacji między nią i córką nie byłoby zupełnie żadnej.
Myślisz że nas okłamuje?
Ma podzielić majątek na pół i nie interesować się na co wyda go była żona.
A dlaczego na pół? W swoim 1 wpisie napisał
Kupiliśmy mieszkanie, częściowo z moich środków, częściowo za kredyt w CHF.
Nie wiemy czy ten kredyt spłacony czy nie.
Ma oddać połowę czyli zaciągnąć kolejny kredyt żeby ją spłacić lub sprzedać mieszkanie i kupić kawalerkę z dorastającą córką?
Ja rozumiem podział majątku ale dlaczego połowa skoro on dał/włożył więcej niż ona?
Córka ma wiedzieć że nie straci ojca z tego powodu i że on da sobie radę z tym. Że córki nie muszą interesować ich sprawy. I może mieć oboje rodziców.
Ela przecież to matka robi dym nie on.
Jeżeli już mamy wracać do "początków", to moja była wykrzykiwała do mnie straszne rzeczy przy córce. To ona, jeszcze mieszkając z nami, zamykała się na pół dnia w pokoju i "zasuwała" na smartfonie lub laptopie z nowym facetem. Myślisz, że córka tego nie dostrzegała? Myślisz, że nie zauważyła, że matka wolała imprezy od spotkań z nią, że wyprowadziła się kilkaset kilometrów od niej NIE MUSZĄC tego robić..? I tak dalej. Z biegiem czasu, córka widziała też, że matka bez powodu "napuszcza" na mnie policję i inne służby. Myślisz, że to wpłynęło pozytywnie na jej stosunek do matki?
Dlaczego matka nie zadbała o to tak jak piszesz? To że Marek będzie w porządku to mało matka też taka musi być.
Żonie trzeba przebaczyć i sprawy zamknąć.jak on to zrobi sprawy się ułożą. Po czasie.
Tak sprawy trzeba zamknąć tylko jak skoro ona tego nie chce
Trzy sprawy sądowe równocześnie nadal w toku. Wprawdzie zapadł wyrok w głównej sprawie o opiekę nad córką (już 14-letnią teraz), ale moja była go zaskarżyła. W "tle" sączą się sprawy dotyczące mieszkania (ta w zasadzie, dzięki naprawdę "odjechanej" sędzi, przerodziła się w praktyce o sprawę o podział konkubinatu) oraz zarządzenia ewentualnych środkó wychowawczych wobec małoletniej (była oskarża mnie, że nie umiem być tatą
Dlaczego nie widzisz że tutaj walczą dwie strony, ustępstwa Marka oznaczają że ma zrobić tak jak była chce włącznie z opieką nad córką.
Ma oddać jej córkę?
Sprzedać mieszkanie?
Ty byś tak zrobiła? Wątpie.
Nie znam tego wątku zbyt dokładnie, więc nie będę się tu madrzyc, ale vis tam jednak przeczytałam i chyba zgadzam się z Ela, bo niestety też odniosłam wrażenie, że Marek jest bardzo egocentryczny i chyba nie bez powodu żona tak desperacko z nim walczy.
Na podstawie tego, co i w jaki sposób pisze o byłej żonie Marek można odnieść wrażenie, że to jakaś wariatka, która uczyniła ze swojego życia misję, by zatruć życie byłemu mężowi i własnej córce.
Średnio w to wierzę.
Jednak podkreślam wątek znam dość pobieżnie.
A przeczytaj cały to raczej zmienisz zdanie.
Żona walczy o córkę którą zlała. Marek dostał opiekę sądową ale ona z tym się nie zgadza i to zaskarżyła.
Tak jak napisal Maku, Marek robi to wszystko co zdaniem Eli powinien ( z jednym wyjatkiem) Ciągle mówi córce ze mama jest ważna i nakłania do kontaktu. Sama ex w sądzie to przyznała ze gdyby nie on to relacji z dzieckiem nie mialaby już żadnej. Sprawy wytacza Ex nie Marek. Co on ma zrobić dla dobra córki ? Przyznać że jest złym ojcem zeby przegrać w sądzie chociaz jedną ze spraw i nie dodawać córce tym stresu?!
Jedyne czego Marek nie robi zgodnie z Twoja wola Elu to nie chce oddać ex połowy majątku. I słusznie! Przecież to on to mieszkanie kupił i to on je nadal prawdopodobnie spłaca. To ma oddać byłej połowę czegoś w czym ex nigdy nie partycypowała i partycypowac nie bedzie? Połowę? Już pomijam sprawiedliwość tego podziału ale na litość on ma wychować za coś ich córkę bo to pod jego opieka jest ta dziewczynka i musi tez z czegoś zyc szczególnie ze nie jest zdrowym człowiekiem. Tak wiem każdemu z nas może jutro spaść cegła na głowę albo może potrącić auto ale tu nie mamy do czynienia z hipotetyczna sytuacja tylko realną. Tak wiem Symbi pisała o swoich chorobach które musiała leczyć w związku z odejściem ex ale tu mamy nowotwór a o samopoczucie psychiczne Marka to już nawet nikt nie pyta, wręcz jest to niemile widziane zeby on miał jeszcze jakieś problemy z tym rozstaniem. To co u pań zostawionych przez mężów było uzasadnionym załamaniem nerwowym / depresją itp u Marka nie ma prawa bytu a jak jest to oznacza ze jest nadal zacietrzewiony w gniewie do byłej i skupiony na sobiena nie dziecku. Masakra jakaś jak się to czyta.
Sądzę jednak ze błąd w myśleniu niektórych pan z forum lezy w tym ze patrzą na ex Marka przez własny prymat. Im się wydaje że skoro one dla dobra dziecka były gotowe na wiele ustepstw jako matki to ex Marka jako matka tez taka jest. No nie jest. Tymbardziej że przy niej finalnie dziecko nie zostało tak jak przy Eli czy Symbi. To ją więc dodatkowo bardziej rozwściecza i każe zadawać ciosy Markowi nie patrząc ze przy okazji trafia we wlasne dziecko.
Sądzę jednak ze błąd w myśleniu niektórych pan z forum lezy w tym ze patrzą na ex Marka przez własny prymat. Im się wydaje że skoro one dla dobra dziecka były gotowe na wiele ustepstw jako matki to ex Marka jako matka tez taka jest. No nie jest. Tymbardziej że przy niej finalnie dziecko nie zostało tak jak przy Eli czy Symbi. To ją więc dodatkowo bardziej rozwściecza i każe zadawać ciosy Markowi nie patrząc ze przy okazji trafia we wlasne dziecko.
Tylko która z nich się do tego przyzna - obie są uparte
??????????
Przecież tu mowa o tym co ma zrobić OJCIEC A nie matka.
Ojciec nie może potrzeb córki postawić przed swoimi?
Bo to facet?
Szczerze to mnie g..samopoczucie ex autora obchodzi.
Tak jak i samopoczucie mojego ex.
Ale to czego chcą dzieci to już tak.
Jeśli matki mają tak mieć, a ojca już nie obowiązuje, to jaki stąd wniosek ?
??????????
Przecież tu mowa o tym co ma zrobić OJCIEC A nie matka.
Ojciec nie może potrzeb córki postawić przed swoimi?
Bo to facet?
Ale Ty proponujesz żeby Marek ustąpił we wszystkim również w sprawie opieki nad córką.
Bo tak długo jak będzie walczył o córkę spokoju nie będzie.
Rozumiesz to?
Uważasz że Marek nas okłamuje?
??????????
Przecież tu mowa o tym co ma zrobić OJCIEC A nie matka.
Ojciec nie może potrzeb córki postawić przed swoimi?
Bo to facet?
Szczerze to mnie g..samopoczucie ex autora obchodzi.
Tak jak i samopoczucie mojego ex.
Ale to czego chcą dzieci to już tak.
Jeśli matki mają tak mieć, a ojca już nie obowiązuje, to jaki stąd wniosek ?
To przypomnij sobie, że córka Marka nie chce się przeprowadzić do matki i jej nowego faceta w nowe miejsce
a według takiej logiki skoro potrzebuje matki to ma zrobić co matka by chciała i to ma zrobić też dla dobra dziecka Marek oddać córkę pod opiekę matki, niestety sprzeczność i konflikt tu jest największy pomijam w tej chwili charakter matki i to czy rzeczywiście córka jej w takim stanie potrzebuje na stałe i jej nowego faceta
czy rzeczywiście matka chce mieć córkę przy sobie.Z resztę pęd matki do wyłącznej opieki nad córką jak dla mnie jest blefem i ściemą,wątpię żeby faktycznie tego chciała nagle się obudziła , z jej strony to element i fragment walki
kupił nie kupił potargować można,a najważniejsze jest to że córka chce być z tatą, to od początku było wiadome zdaje się że dla eks też, tylko te alimenty i pogodzić się że córka nie jest jej wyłączną własnością,nie chce iść w świetlaną przyszłość z nowym wujkiem razem, to zdaje się zbyt trudne dla tej kobiety i przerasta ją to,chociaż sama dała w kiepskim stylu nogę od córki bardzo nie fair wobec niej samej nie zważając kompletnie na jej uczucia takie fakty chyba że zaprzeczymy wszystkiemu i orzekniemy że Marek zmyśla - nie da się jednak tego udowodnić,a matki wariatki wyrodne niestety są na świecie czy się to komuś podoba czy nie .
Podział majątku na pół, nawet abstrahując od tego, że przy nieformalnym konkubinacie tak się nie robi (nie ma wspólnoty majątkowej w rozumieniu małżeńskiej), biorąc pod uwagę stan początkowy (opisywałem to w tym wątku dość szczegółowo, ale przypomnę - sprzedałem swoje poprzednie mieszkanie, które było WYŁĄCZNIE moją własnością i CAŁOŚĆ uzyskanej sumy plus WSZYSTKIE moje oszczędności przeznaczyłem na zakup wspólnego mieszkania, które jest obecnie przedmiotem sporu w sądzie - uzyskana suma stanowiła ok. 55% wartości tego lokalu, natomiast wkład początkowy mojej byłej wyniósł literalnie ZERO złotych), oznaczałby, że eks, która aktualnie mieszka w lokalu należącym do jej obecnego partnera, dostałaby kilkadziesiąt tysięcy złotych w zasadzie za nic, a córka i ja nie mielibyśmy gdzie mieszkać. Powiem tak: w stanie psychicznym, w którym córka się znajduje i który permanentnie podsycają niekończące się "podjazdy" mojej byłej, wyrywanie jej z korzeniami z miejsca, w którym mieszka od urodzenia byłoby naprawdę sadystycznym pomysłem. Ona zresztą już mnie próbowała kilka razy o to podpytać i nieśmiało uzyskać ode mnie "zobowiązanie", że do tego nigdy nie dopuszczę.
No oddaj połowę mieszkania wtedy matka będzie szczęśliwa egoisto,jak oddasz to pewnikiem eks da Ci spokój może nawet odda Ci już córkę na zawsze albo i nie odda
Ty i córka nie będziecie mieć gdzie mieszkać to znaczy Ty głównie nie będziesz mieć gdzie mieszkać ( no nie wybrzydzaj możesz coś wynająć trochę kasy Ci zostanie )
wtedy córka będzie już musiała mieszkać z matką,( jak matka faktycznie i nowy partner ją faktycznie chcą na stałe u siebie ) czego córka nie chce - tej przeprowadzki ale to szczególik fanaberia nastolatki,podobno potrzebuje matki wszystko jedno jakiej nawet takiej która za szczęście uważa wydymanie byłego partnera i unieszczęśliwienie własnej córki uszczęśliwiając ją na siłe czyli jedynie słusznie bo bachor oporny nie wie co dla niego dobre
tu dochodzimy do tego że sielanka nastąpi na 100% zwłaszcza u bardzo szczęśliwej matki której córka potrzebuje ,teraz matka nie jest do końca szczęśliwa, bo nie ma kasy
Takie ustępstwo i kupienie sobie przychylności obłaskawi gniew matki i wszystko się załatwi "po czasie", samo się stanie i cudownie zrobi, zaraz po potwierdzeniu przelewu na konto matki i pobytu u szczęśliwej matki córka będzie szczęśliwa już na zawsze
,a źródłem szczęścia matki - nieszczęście byłego partnera - zadowolony nowy partner,wygrana nad Markiem, to że na krzywy ryj zgarnęła kasę, a on ma gorzej teraz od niej ,nie ważne na co ją wyda (choć część kasy niby dziedziczyłaby córka, ale pieniądze szczęścia nie dają, zwłaszcza dzieciom nie należy ułatwiać startu, bo to je rozleniwia, a tak dziewczyna się zahartuje zaczynając od zera) na pewno szczęśliwa matka zrobi to mądrze ze swoim szczęśliwym nowym partnerem wydadzą kasę super na pewno,a córka co tam córka młoda dzieciak nie wie czego chce, potrzebuje i nie chce być szczęśliwa,to oczywiście przy bardzo optymistycznym założeniu że matka rzeczywiście przyjęłaby do siebie córkę
nie wiem czemu to niby dla niektórych jest niewątpliwe i na pewno będzie lepsze dla córki
a Ty Marku nie będziesz mieć się o co martwić eks da Ci spokój, nie będziesz chodził po sądach i psychologach,matka jest najlepszym psychologiem zwłaszcza pedagog z wykształcenia
,córki nie będziesz mieć i może nie będziesz jej widywać za często, ale wiedząc że musi koniecznie być szczęśliwa u już szczęśliwszej bardziej matki, uspokoisz się ,mieszkania też nie będziesz mieć
na duszy lżej ,nie przejmuj się na wyrost i na zapas ,szczęśliwa matka będzie wiedzieć co zrobić na pewno wtedy już Ci odpuści zadowolona .
??????????
Przecież tu mowa o tym co ma zrobić OJCIEC A nie matka.
Ojciec nie może potrzeb córki postawić przed swoimi?
Bo to facet?
Szczerze to mnie g..samopoczucie ex autora obchodzi.
Tak jak i samopoczucie mojego ex.
Ale to czego chcą dzieci to już tak.
Jeśli matki mają tak mieć, a ojca już nie obowiązuje, to jaki stąd wniosek ?
Ela miałam Cie mimo różnic zdan za inteligentną kobietę ale jeśli z mojego posta wysnułas NAPRAWDĘ taki morał to i ja niestety miałam swój błąd w myśleniu.
A jak się robi w konkubinacie? )
Rodzi się dziecko facetowi co zawsze jest kosztem wlasnej kariety i pieniedzy i zostaje z niczym po 15 latach?
Wyobraź sobie że każde dziecko, nie tylko Twoja córka nie chcę tracić dodatkowo mieszkania które zna, ale często tak jest że właśnie trzeba mieszkanie podzielić.
Więc Twoja była to frajerka, bo nie związała Cię obrączką zachodząc w ciążę?.
40 %wartości lokalu A reszta pewnie kredyt?
Zakładam że funkcjonowaliscie jak normalne małżeństwo i ona się w tym małżeństwie udzielała jak inne żony.
Dlaczego uważasz że nie należy się jej nic?
Ani z majątku, a za karę utrata córki.
Bo była dobrą matką przez 12 lat podobno.
Dopóki się nie zakochała w innym.
Edit Z koniecznosci czekania do 3 w nocy mam czas wrocic do poczatku wątku.
I teraz widzę to, czego nie widzialam wtedy:
Twoje podejście do żony i pieniedzy:
Zarabiała mniej od Ciebie, co się często kobietom z dziećmi zdarza.
Jej wkład w dom oceniasz nisko, bo to tylko zajmowanie się córką i domem i połowa Twojej pensji.
A ile miało być Marek, skoro pieniądze są w dużej mierze funkcją poświęconego czasu?
A To Ty pracowałeś 2 razy więcej niż ona.
Powiem Ci jako kobieta która pracowała mniej od męża bo zajmowała się też dziećmi i w momencie jego wyprowadzi i moje zarobki to była 1/ 3 jego zarobków.
Gdy dzieci dorosły i miałam opcję poświęcenia Full czasu na pracę to ja zarabiam więcej.
Taka prosta prawda, nie jesteśmy mniej zaradne tylko doba ma 24 godziny.
I jeszcze coś Ci powiem: zajmowanie się domem i dziećmi jest cięższe, niż praca która daje Ci satysfakcję.
Wg mnie skoro wcześniej matką i dziecko były w dobrych relacjach, a nagle po tym, gdy ona oznajmia Ci że odchodzi, córka ląduje w Twoim pokoju, bo niby chce, to dla mnie oznacza tyle że została wciągnieta w konflikt jako Twój sojusznik..nie uchroniliscie jej przed tym oboje.
Marek ja wiem jak smakuje zdrada wieloletniego partnera, z którym się ma dzieci, wie to Symbi, która przyplacila to zdrowiem.
Nie wie tego Maku, Paslawek, Fenix i inni którzy tu napisali.
Ale tak się nie da żyć jak Ty teraz . Bo niszczysz to co chronisz ponoć
Rozwody mają to do siebie, że bogacą się na nich głównie prawnicy, a reszta obniża swój standard życia niestety.
Ludzie - spokojnie! Dlaczego tak się nerwowo sprzeczacie?! Sprawa jest dość prosta - jak jest wątek na forum, w którym wypowiada się Ela, wystarczy poczytać jej porady i zrobić dokładnie odwrotnie. P.S. Co więcej, jak kiedyś będę miał problem i opiszę go na forum, to właśnie zdanie Eli będzie dla mnie najważniejsze, żeby wiedzieć jak postąpić.
Co więcej, jak kiedyś będę miał problem i opiszę go na forum, to właśnie zdanie Eli będzie dla mnie najważniejsze, żeby wiedzieć jak postąpić.
Postąpić odwrotnie
Przecież postąpił dokładnie odwrotnie i ma super efekty, prawda?
Szczęśliwe życie, zadowolona latorośl..
Tylko czemu jest tak źle, skoro jest tak dobrze:)
A jak się robi w konkubinacie?
)
Rodzi się dziecko facetowi co zawsze jest kosztem wlasnej kariety i pieniedzy i zostaje z niczym po 15 latach?
Wyobraź sobie że każde dziecko, nie tylko Twoja córka nie chcę tracić dodatkowo mieszkania które zna, ale często tak jest że właśnie trzeba mieszkanie podzielić.
Więc Twoja była to frajerka, bo nie związała Cię obrączką zachodząc w ciążę?.
40 %wartości lokalu A reszta pewnie kredyt?
Zakładam że funkcjonowaliscie jak normalne małżeństwo i ona się w tym małżeństwie udzielała jak inne żony.
Dlaczego uważasz że nie należy się jej nic?
Ani z majątku, a za karę utrata córki.
Bo była dobrą matką przez 12 lat podobno.
Dopóki się nie zakochała w innym.
Edit Z koniecznosci czekania do 3 w nocy mam czas wrocic do poczatku wątku.
I teraz widzę to, czego nie widzialam wtedy:
Twoje podejście do żony i pieniedzy:
Zarabiała mniej od Ciebie, co się często kobietom z dziećmi zdarza.
Jej wkład w dom oceniasz nisko, bo to tylko zajmowanie się córką i domem i połowa Twojej pensji.
A ile miało być Marek, skoro pieniądze są w dużej mierze funkcją poświęconego czasu?
A To Ty pracowałeś 2 razy więcej niż ona.
Powiem Ci jako kobieta która pracowała mniej od męża bo zajmowała się też dziećmi i w momencie jego wyprowadzi i moje zarobki to była 1/ 3 jego zarobków.
Gdy dzieci dorosły i miałam opcję poświęcenia Full czasu na pracę to ja zarabiam więcej.
Taka prosta prawda, nie jesteśmy mniej zaradne tylko doba ma 24 godziny.
I jeszcze coś Ci powiem: zajmowanie się domem i dziećmi jest cięższe, niż praca która daje Ci satysfakcję.
Wg mnie skoro wcześniej matką i dziecko były w dobrych relacjach, a nagle po tym, gdy ona oznajmia Ci że odchodzi, córka ląduje w Twoim pokoju, bo niby chce, to dla mnie oznacza tyle że została wciągnieta w konflikt jako Twój sojusznik..nie uchroniliscie jej przed tym oboje.
Marek ja wiem jak smakuje zdrada wieloletniego partnera, z którym się ma dzieci, wie to Symbi, która przyplacila to zdrowiem.
Nie wie tego Maku, Paslawek, Fenix i inni którzy tu napisali.
Ale tak się nie da żyć jak Ty teraz . Bo niszczysz to co chronisz ponoć
Rozwody mają to do siebie, że bogacą się na nich głównie prawnicy, a reszta obniża swój standard życia niestety.
Akurat paslawek wie jak smakuje zdrada ,na szczęście bez dzieci w tamtym związku nieistotne z resztą
a Tobie Ele też teraz chodzi o sprawiedliwość - dziwne co ?
A jak się robi w konkubinacie?
)
Rodzi się dziecko facetowi co zawsze jest kosztem wlasnej kariety i pieniedzy i zostaje z niczym po 15 latach?
Wyobraź sobie że każde dziecko, nie tylko Twoja córka nie chcę tracić dodatkowo mieszkania które zna, ale często tak jest że właśnie trzeba mieszkanie podzielić.
Więc Twoja była to frajerka, bo nie związała Cię obrączką zachodząc w ciążę?.
40 %wartości lokalu A reszta pewnie kredyt?
Zakładam że funkcjonowaliscie jak normalne małżeństwo i ona się w tym małżeństwie udzielała jak inne żony.
Dlaczego uważasz że nie należy się jej nic?
Ani z majątku, a za karę utrata córki.
Bo była dobrą matką przez 12 lat podobno.
Dopóki się nie zakochała w innym.
Edit Z koniecznosci czekania do 3 w nocy mam czas wrocic do poczatku wątku.
I teraz widzę to, czego nie widzialam wtedy:
Twoje podejście do żony i pieniedzy:
Zarabiała mniej od Ciebie, co się często kobietom z dziećmi zdarza.
Jej wkład w dom oceniasz nisko, bo to tylko zajmowanie się córką i domem i połowa Twojej pensji.
A ile miało być Marek, skoro pieniądze są w dużej mierze funkcją poświęconego czasu?
A To Ty pracowałeś 2 razy więcej niż ona.
Powiem Ci jako kobieta która pracowała mniej od męża bo zajmowała się też dziećmi i w momencie jego wyprowadzi i moje zarobki to była 1/ 3 jego zarobków.
Gdy dzieci dorosły i miałam opcję poświęcenia Full czasu na pracę to ja zarabiam więcej.
Taka prosta prawda, nie jesteśmy mniej zaradne tylko doba ma 24 godziny.
I jeszcze coś Ci powiem: zajmowanie się domem i dziećmi jest cięższe, niż praca która daje Ci satysfakcję.
Wg mnie skoro wcześniej matką i dziecko były w dobrych relacjach, a nagle po tym, gdy ona oznajmia Ci że odchodzi, córka ląduje w Twoim pokoju, bo niby chce, to dla mnie oznacza tyle że została wciągnieta w konflikt jako Twój sojusznik..nie uchroniliscie jej przed tym oboje.
Marek ja wiem jak smakuje zdrada wieloletniego partnera, z którym się ma dzieci, wie to Symbi, która przyplacila to zdrowiem.
Nie wie tego Maku, Paslawek, Fenix i inni którzy tu napisali.
Ale tak się nie da żyć jak Ty teraz . Bo niszczysz to co chronisz ponoć
Rozwody mają to do siebie, że bogacą się na nich głównie prawnicy, a reszta obniża swój standard życia niestety.
Czyli tak jak napisałem według Ciebie Marek ma oddać córkę, sprzedać mieszkanie i połowę kasy oddać eks i w tedy postąpi jedynie słusznie.
Córka z matką nie chce mieszkać ale to nie istotne, będzie musiała zmienić szkołę ale to nie istotne, będzie musiała porzucić swoje towarzystwo/przyjaciół/znajomych ale to nie istotne - najważniejsze że matka będzie zadowolona no i oczywiście to jedynie słuszne postępowanie.
Marek po sprzedaży mieszkanie pewnie wynajmie jakąś kawalerkę lub znowu weźmie kredyt na zakup kawalerki ale tak będzie sprawiedliwie.
Przecież to facet należy mu się.
Odnośnie opieki nad dzieckiem i zakupu mieszkania
Kupiliśmy mieszkanie, częściowo z moich środków, częściowo za kredyt w CHF. Urodziła się córka, frank skoczył, więc musiałem więcej pracować, nie było żadnego wsparcia ze strony dziadków (z moimi rodzicami mieliśmy konflikt, a po śmierci ojca matka zerwała wszelkie relacje nawet ze mną). Musiałem też przez kilka lat pracować na płatną opiekunkę, kiedy moja partnerka wróciła do pracy.
Ty Ela siedziałaś w domu i opiekowałaś się dziećmi ale eks Marka wychodzi na to że nie.
Czy eks powinna coś dostać z majątku? Tak ale na pewno pomniejszone o wkład własny Marka.
Czy powinien zrezygnować z córki? Na pewno nie.
Ty Ela siedziałaś w domu i opiekowałaś się dziećmi ale eks Marka wychodzi na to że nie.
Czy eks powinna coś dostać z majątku? Tak ale na pewno pomniejszone o wkład własny Marka.
Czy powinien zrezygnować z córki? Na pewno nie.
Po tych wszystkich badaniach,przesłuchaniach,sprawach w sądzie Marek dostał opiekę nad córką ,to fakt
teraz dodatkowo córka może wybrać z kim chce być, ma już 14lat więc jej zdanie może być istotne
Dlatego eks zaskarżyła orzeczenie sądu co do opieki nad córką,po co to jej potrzebne z tęsknoty ?
Aby na pewno
,drugie uderzenie mamusi to żądanie i uroszczenia sprawiedliwości co do mieszkania i kasy,zakochanie zakochaniem ale żyć i jeść trzeba
jak nie kijem to pałą nie zważając na córkę ,przed małolatami trudno cokolwiek ukryć po za tym eks widocznie jest bardzo wylewna emocjonalnie
mała nie chce przeprowadzki stąd jej depresja,życie ze stałym zagrożeniem w niepewności i obawą że zostanie zabrana od ojca
,kontakt z matką jej szkodzi a nie jest jej tak bardzo potrzebny podobnie" przedsięwzięcia" niewiarygodnej matki jej szkodzą a nie działania ojca
.Co to za wzór z takiej osoby wizerunek "dobrej matki"z przeszłości spadł z piedestału,okazała się przy rozstaniu mendą do kwadratu przede wszystkim dla córki ,zakochanie,zdrada odejście matki i krzywda Marka, nie wysuwają się tu na plan pierwszy,matka spieprzyła wzorcowo ,strzeliła sama sobie w kolano, swoim zachowaniem wobec córki nie przygotowała jak trzeba było córki na zmianę,poniosło ją równo
pozostają jednak urazy córki z tych przedstawień,jazd i akcji które matka urządzała na jej oczach,nie spodziewanie i zaskakująco agresywnie,nie krępowała się, podobnie pierwszy kontakt z nowym partnerem skopany na całego i durne nierealne obietnice bez pokrycia składane przez matkę oraz jej kłamstwa do córki,posterowanie matki to przepis jak rozwalić dzieciakowi psychikę,
więc o jakie wciąganie w konflikt i głównie przez kogo tu chodzi.
Marku dla własnego dobra psychicznego omijalabym posty Eli. Mało masz nerwow ze swoją eks?
Podejście Eli pokazuje jak kobiety myślą, wszystko się im należy narobiłaś syfu, rozwaliłaś rodzinę, należy ci się mimo to hajs. Nie, nie ma ze się należy, nic z góry, na wszystko się ładnie pracuje. Na relacje, na relacje zwłaszcza.
Najciekawsze jest to, ze Marek nikogo nie kara, nie kara swojej byłej. Toczy się postępowanie i jakby eks miała dość mózgu i przyzwoitości to przy takich warunkach miałaby córkę. Ale ona jej nie chce wg mnie i tym chce obciążyć autora, bo córka to kula u nogi jak można się bawić. Tej kobiety nie da się zadowolić tzn napewno nie zadowoli jej autor, choćby dostała hajs tego świata od niego
Ela to żona Marka i wszystko w temacie
sensacyjne odkrycie
Proszę nie dziękować
A jak się robi w konkubinacie?
)
Rodzi się dziecko facetowi co zawsze jest kosztem wlasnej kariety i pieniedzy i zostaje z niczym po 15 latach?
Wyobraź sobie że każde dziecko, nie tylko Twoja córka nie chcę tracić dodatkowo mieszkania które zna, ale często tak jest że właśnie trzeba mieszkanie podzielić.
Więc Twoja była to frajerka, bo nie związała Cię obrączką zachodząc w ciążę?.
40 %wartości lokalu A reszta pewnie kredyt?
Zakładam że funkcjonowaliscie jak normalne małżeństwo i ona się w tym małżeństwie udzielała jak inne żony.
Dlaczego uważasz że nie należy się jej nic?
Ani z majątku, a za karę utrata córki.
Bo była dobrą matką przez 12 lat podobno.
Dopóki się nie zakochała w innym.
Edit Z koniecznosci czekania do 3 w nocy mam czas wrocic do poczatku wątku.
I teraz widzę to, czego nie widzialam wtedy:
Twoje podejście do żony i pieniedzy:
Zarabiała mniej od Ciebie, co się często kobietom z dziećmi zdarza.
Jej wkład w dom oceniasz nisko, bo to tylko zajmowanie się córką i domem i połowa Twojej pensji.
A ile miało być Marek, skoro pieniądze są w dużej mierze funkcją poświęconego czasu?
A To Ty pracowałeś 2 razy więcej niż ona.
Powiem Ci jako kobieta która pracowała mniej od męża bo zajmowała się też dziećmi i w momencie jego wyprowadzi i moje zarobki to była 1/ 3 jego zarobków.
Gdy dzieci dorosły i miałam opcję poświęcenia Full czasu na pracę to ja zarabiam więcej.
Taka prosta prawda, nie jesteśmy mniej zaradne tylko doba ma 24 godziny.
I jeszcze coś Ci powiem: zajmowanie się domem i dziećmi jest cięższe, niż praca która daje Ci satysfakcję.
Wg mnie skoro wcześniej matką i dziecko były w dobrych relacjach, a nagle po tym, gdy ona oznajmia Ci że odchodzi, córka ląduje w Twoim pokoju, bo niby chce, to dla mnie oznacza tyle że została wciągnieta w konflikt jako Twój sojusznik..nie uchroniliscie jej przed tym oboje.
Marek ja wiem jak smakuje zdrada wieloletniego partnera, z którym się ma dzieci, wie to Symbi, która przyplacila to zdrowiem.
Nie wie tego Maku, Paslawek, Fenix i inni którzy tu napisali.
Ale tak się nie da żyć jak Ty teraz . Bo niszczysz to co chronisz ponoć
Rozwody mają to do siebie, że bogacą się na nich głównie prawnicy, a reszta obniża swój standard życia niestety.
W konkubinacie, inaczej niż w związku małżeńskim, nie obowiązuje wspólnota majątkowa. Takie jest prawo. Ale zapewne i to masz gdzieś.
Dziecka nie rodzi się ani facetowi, ani nikomu innemu. To nie towar, który się komukolwiek dostarcza.
Moja była niczym, a już na pewno nie dzieckiem, mnie nie "związała". Zanim pojawiło się dziecko, mieszkaliśmy razem kilka lat w moim mieszkaniu, a ona przez ponad 3 lata w tamtym okresie nie pracowała i nie miała żadnych dochodów - ja ją utrzymywałem, pod każdym względem.
Po to, żeby mogła realizować się jakoś w pracy zawodowej i nie była zmuszona wyłącznie do "siedzenia" w domu i zajmowania się ciągle dzieckiem, wynajęliśmy opiekunkę do dziecka, na kilka lat. Zgadnij, kto za nią płacił.
Kiedy już nie było opiekunki, a ona wychodziła do koleżanek, na jogging, na manicure, do fryzjera, do pubu, do kawiarni, na siłownię, etc., z dzieckiem w domu zostawałem ja. Na szczęście, sporą część pracy wykonywałem wówczas z domu, więc mogłem jakoś tam łączyć pilnowanie córki z tym, co miałem do zrobienia. Ja praktycznie nie prowadziłem życia towarzyskiego. Ona owszem.
Co do "obowiązków domowych", to je dzieliliśmy. Nie chce mi się tego wszystkiego "klepać" od nowa, ale Twoje założenie, że ona wkładała w opiekę nad dzieckiem i domem ogrom pracy, a ja się "relaksowałem" w niczym jej nie wspierając, a jednocześnie "tylko" pracowałem przez lwią część doby zawodowo, jest kosmicznie odległe od prawdy.
Kwestie finansowe zresztą nie tylko nigdy jej nie interesowały, ale i nie rozumiała ich ani trochę. Uważała, że skoro np. koleżanka ma nową łazienkę, to i ona ma prawo tego ode mnie wymagać. I nie chciało się jej słuchać o kredytach, długach, pożyczkach do spłacania i innych podobnych "pierdołach". Miało być, bo jak nie, to "wojna w domu".
Dlaczego uważam, że nie należą się jej pieniądze? Bo ja zainwestowałem w nasze życie już na starcie cały mój majątek, a ona nic. Później ponosiłem jakieś 80-85% kosztów naszego życia. Po kilkunastu latach spłacania kredytu hipotecznego (z którego pokryto ok. 40% wartości mieszkania - "tylko"!), z powodu wzrostu kursu CHF, nadal do spłacenia pozostało więcej niż kredyt wynosił w złotówkach na starcie. I tak dalej. Elementarna matematyka + prosta sprawiedliwość.
W konkubinacie, inaczej niż w związku małżeńskim, nie obowiązuje wspólnota majątkowa. Takie jest prawo. Ale zapewne i to masz gdzieś.
Dziecka nie rodzi się ani facetowi, ani nikomu innemu. To nie towar, który się komukolwiek dostarcza.
Moja była niczym, a już na pewno nie dzieckiem, mnie nie "związała". Zanim pojawiło się dziecko, mieszkaliśmy razem kilka lat w moim mieszkaniu, a ona przez ponad 3 lata w tamtym okresie nie pracowała i nie miała żadnych dochodów - ja ją utrzymywałem, pod każdym względem.
Po to, żeby mogła realizować się jakoś w pracy zawodowej i nie była zmuszona wyłącznie do "siedzenia" w domu i zajmowania się ciągle dzieckiem, wynajęliśmy opiekunkę do dziecka, na kilka lat. Zgadnij, kto za nią płacił.
Kiedy już nie było opiekunki, a ona wychodziła do koleżanek, na jogging, na manicure, do fryzjera, do pubu, do kawiarni, na siłownię, etc., z dzieckiem w domu zostawałem ja. Na szczęście, sporą część pracy wykonywałem wówczas z domu, więc mogłem jakoś tam łączyć pilnowanie córki z tym, co miałem do zrobienia. Ja praktycznie nie prowadziłem życia towarzyskiego. Ona owszem.
Co do "obowiązków domowych", to je dzieliliśmy. Nie chce mi się tego wszystkiego "klepać" od nowa, ale Twoje założenie, że ona wkładała w opiekę nad dzieckiem i domem ogrom pracy, a ja się "relaksowałem" w niczym jej nie wspierając, a jednocześnie "tylko" pracowałem przez lwią część doby zawodowo, jest kosmicznie odległe od prawdy.
Kwestie finansowe zresztą nie tylko nigdy jej nie interesowały, ale i nie rozumiała ich ani trochę. Uważała, że skoro np. koleżanka ma nową łazienkę, to i ona ma prawo tego ode mnie wymagać. I nie chciało się jej słuchać o kredytach, długach, pożyczkach do spłacania i innych podobnych "pierdołach". Miało być, bo jak nie, to "wojna w domu".
Dlaczego uważam, że nie należą się jej pieniądze? Bo ja zainwestowałem w nasze życie już na starcie cały mój majątek, a ona nic. Później ponosiłem jakieś 80-85% kosztów naszego życia. Po kilkunastu latach spłacania kredytu hipotecznego (z którego pokryto ok. 40% wartości mieszkania - "tylko"!), z powodu wzrostu kursu CHF, nadal do spłacenia pozostało więcej niż kredyt wynosił w złotówkach na starcie. I tak dalej. Elementarna matematyka + prosta sprawiedliwość.
Wiec skoro ona była taka zła,taka leniwa,i tak cie wykorzystywała w zasadzie juz od początku to powiedz mi na litość naszego ojca szatana,po co się z nia ożeniłeś i spłodziłeś dziecko?
Gdzie tu sens?logika?
Po co wybrałeś sobie kogos takiego za żonę i matkę twojego dziecka?
Az tak zdesperowany byleś.
bo az nie chce mi sie wierzyć,ze ktoś kto był tak traktowany i wykorzystywany jak ty,wziął sobie kogoś takiego za żonę..
MarekDV napisał/a:W konkubinacie, inaczej niż w związku małżeńskim, nie obowiązuje wspólnota majątkowa. Takie jest prawo. Ale zapewne i to masz gdzieś.
Dziecka nie rodzi się ani facetowi, ani nikomu innemu. To nie towar, który się komukolwiek dostarcza.
Moja była niczym, a już na pewno nie dzieckiem, mnie nie "związała". Zanim pojawiło się dziecko, mieszkaliśmy razem kilka lat w moim mieszkaniu, a ona przez ponad 3 lata w tamtym okresie nie pracowała i nie miała żadnych dochodów - ja ją utrzymywałem, pod każdym względem.
Po to, żeby mogła realizować się jakoś w pracy zawodowej i nie była zmuszona wyłącznie do "siedzenia" w domu i zajmowania się ciągle dzieckiem, wynajęliśmy opiekunkę do dziecka, na kilka lat. Zgadnij, kto za nią płacił.
Kiedy już nie było opiekunki, a ona wychodziła do koleżanek, na jogging, na manicure, do fryzjera, do pubu, do kawiarni, na siłownię, etc., z dzieckiem w domu zostawałem ja. Na szczęście, sporą część pracy wykonywałem wówczas z domu, więc mogłem jakoś tam łączyć pilnowanie córki z tym, co miałem do zrobienia. Ja praktycznie nie prowadziłem życia towarzyskiego. Ona owszem.
Co do "obowiązków domowych", to je dzieliliśmy. Nie chce mi się tego wszystkiego "klepać" od nowa, ale Twoje założenie, że ona wkładała w opiekę nad dzieckiem i domem ogrom pracy, a ja się "relaksowałem" w niczym jej nie wspierając, a jednocześnie "tylko" pracowałem przez lwią część doby zawodowo, jest kosmicznie odległe od prawdy.
Kwestie finansowe zresztą nie tylko nigdy jej nie interesowały, ale i nie rozumiała ich ani trochę. Uważała, że skoro np. koleżanka ma nową łazienkę, to i ona ma prawo tego ode mnie wymagać. I nie chciało się jej słuchać o kredytach, długach, pożyczkach do spłacania i innych podobnych "pierdołach". Miało być, bo jak nie, to "wojna w domu".
Dlaczego uważam, że nie należą się jej pieniądze? Bo ja zainwestowałem w nasze życie już na starcie cały mój majątek, a ona nic. Później ponosiłem jakieś 80-85% kosztów naszego życia. Po kilkunastu latach spłacania kredytu hipotecznego (z którego pokryto ok. 40% wartości mieszkania - "tylko"!), z powodu wzrostu kursu CHF, nadal do spłacenia pozostało więcej niż kredyt wynosił w złotówkach na starcie. I tak dalej. Elementarna matematyka + prosta sprawiedliwość.
Wiec skoro ona była taka zła,taka leniwa,i tak cie wykorzystywała w zasadzie juz od początku to powiedz mi na litość naszego ojca szatana,po co się z nia ożeniłeś i spłodziłeś dziecko?
Gdzie tu sens?logika?
Po co wybrałeś sobie kogos takiego za żonę i matkę twojego dziecka?
Az tak zdesperowany byleś.
bo az nie chce mi sie wierzyć,ze ktoś kto był tak traktowany i wykorzystywany jak ty,wziął sobie kogoś takiego za żonę..
Po pierwsze Marek się nie ożenił tylko do końca żyli w konkubinacie.
Po drugie może Markowi nie przeszkadzało na tamten moment lekkie podejście ex do pieniędzy i nie widział problemu w lozeniu na jej utrzymanie bo byli rodziną i tak ją mimo braku ślubu traktował. Poza tym mieli dziecko a on byl mlody i mial sile i zdrowie zeby pracowac i zarabiac na cala trojkę. Skoro jednak ex sama się z tej rodziny wypisała i chciała przy okazji zabrać połowę czegoś do czego nie dołożyła nawet 1/4 pieniędzy ani zaangażowania chociażby wychowawczego to dlaczego miałby nadal chcieć ją sponosorowac ??
Marek ma problemy nowotworowe na karku i wciąż kredyt do spłacenia. Nie wspominając już o nastoletniej córce i potrzebie zabezpieczenia jej finansowo.
Wiec skoro ona była taka zła,taka leniwa,i tak cie wykorzystywała w zasadzie juz od początku to powiedz mi na litość naszego ojca szatana,po co się z nia ożeniłeś i spłodziłeś dziecko?
Gdzie tu sens?logika?
Po co wybrałeś sobie kogos takiego za żonę i matkę twojego dziecka?
Az tak zdesperowany byleś.
bo az nie chce mi sie wierzyć,ze ktoś kto był tak traktowany i wykorzystywany jak ty,wziął sobie kogoś takiego za żonę..
Jesteś satanistką?
Co do reszty - on ją kochał.
Szeptuch napisał/a:MarekDV napisał/a:W konkubinacie, inaczej niż w związku małżeńskim, nie obowiązuje wspólnota majątkowa. Takie jest prawo. Ale zapewne i to masz gdzieś.
Dziecka nie rodzi się ani facetowi, ani nikomu innemu. To nie towar, który się komukolwiek dostarcza.
Moja była niczym, a już na pewno nie dzieckiem, mnie nie "związała". Zanim pojawiło się dziecko, mieszkaliśmy razem kilka lat w moim mieszkaniu, a ona przez ponad 3 lata w tamtym okresie nie pracowała i nie miała żadnych dochodów - ja ją utrzymywałem, pod każdym względem.
Po to, żeby mogła realizować się jakoś w pracy zawodowej i nie była zmuszona wyłącznie do "siedzenia" w domu i zajmowania się ciągle dzieckiem, wynajęliśmy opiekunkę do dziecka, na kilka lat. Zgadnij, kto za nią płacił.
Kiedy już nie było opiekunki, a ona wychodziła do koleżanek, na jogging, na manicure, do fryzjera, do pubu, do kawiarni, na siłownię, etc., z dzieckiem w domu zostawałem ja. Na szczęście, sporą część pracy wykonywałem wówczas z domu, więc mogłem jakoś tam łączyć pilnowanie córki z tym, co miałem do zrobienia. Ja praktycznie nie prowadziłem życia towarzyskiego. Ona owszem.
Co do "obowiązków domowych", to je dzieliliśmy. Nie chce mi się tego wszystkiego "klepać" od nowa, ale Twoje założenie, że ona wkładała w opiekę nad dzieckiem i domem ogrom pracy, a ja się "relaksowałem" w niczym jej nie wspierając, a jednocześnie "tylko" pracowałem przez lwią część doby zawodowo, jest kosmicznie odległe od prawdy.
Kwestie finansowe zresztą nie tylko nigdy jej nie interesowały, ale i nie rozumiała ich ani trochę. Uważała, że skoro np. koleżanka ma nową łazienkę, to i ona ma prawo tego ode mnie wymagać. I nie chciało się jej słuchać o kredytach, długach, pożyczkach do spłacania i innych podobnych "pierdołach". Miało być, bo jak nie, to "wojna w domu".
Dlaczego uważam, że nie należą się jej pieniądze? Bo ja zainwestowałem w nasze życie już na starcie cały mój majątek, a ona nic. Później ponosiłem jakieś 80-85% kosztów naszego życia. Po kilkunastu latach spłacania kredytu hipotecznego (z którego pokryto ok. 40% wartości mieszkania - "tylko"!), z powodu wzrostu kursu CHF, nadal do spłacenia pozostało więcej niż kredyt wynosił w złotówkach na starcie. I tak dalej. Elementarna matematyka + prosta sprawiedliwość.
Wiec skoro ona była taka zła,taka leniwa,i tak cie wykorzystywała w zasadzie juz od początku to powiedz mi na litość naszego ojca szatana,po co się z nia ożeniłeś i spłodziłeś dziecko?
Gdzie tu sens?logika?
Po co wybrałeś sobie kogos takiego za żonę i matkę twojego dziecka?
Az tak zdesperowany byleś.
bo az nie chce mi sie wierzyć,ze ktoś kto był tak traktowany i wykorzystywany jak ty,wziął sobie kogoś takiego za żonę..Po pierwsze Marek się nie ożenił tylko do końca żyli w konkubinacie.
Po drugie może Markowi nie przeszkadzało na tamten moment lekkie podejście ex do pieniędzy i nie widział problemu w lozeniu na jej utrzymanie bo byli rodziną i tak ją mimo braku ślubu traktował. Poza tym mieli dziecko a on byl mlody i mial sile i zdrowie zeby pracowac i zarabiac na cala trojkę. Skoro jednak ex sama się z tej rodziny wypisała i chciała przy okazji zabrać połowę czegoś do czego nie dołożyła nawet 1/4 pieniędzy ani zaangażowania chociażby wychowawczego to dlaczego miałby nadal chcieć ją sponosorowac ??
Marek ma problemy nowotworowe na karku i wciąż kredyt do spłacenia. Nie wspominając już o nastoletniej córce i potrzebie zabezpieczenia jej finansowo.
Zeby było jasne,ja sie z tobą zgadzam.
chodziło mi o fakt dlaczego pomimo tylu czerwonych flag on postanowił z nią zyc razem,jak małżeństwo.
Bo to jest częsty argument facetów "ona wcześniej taka nie była", była, tylko ze faceci ignorują tego typu sygnały.
I potem jest to co jest.
Szeptuch napisał/a:Wiec skoro ona była taka zła,taka leniwa,i tak cie wykorzystywała w zasadzie juz od początku to powiedz mi na litość naszego ojca szatana,po co się z nia ożeniłeś i spłodziłeś dziecko?
Gdzie tu sens?logika?
Po co wybrałeś sobie kogos takiego za żonę i matkę twojego dziecka?
Az tak zdesperowany byleś.
bo az nie chce mi sie wierzyć,ze ktoś kto był tak traktowany i wykorzystywany jak ty,wziął sobie kogoś takiego za żonę..Jesteś satanistką?
Co do reszty - on ją kochał.
Nie,nie jestem.
Może przemawia przez mnie moja percepcja,ale jak można było kochać taka osobę, przecież to na kilometr waliło czerwona flaga "roszczeniowa księżniczka"
Marku
Jesteś fajnym facetem, masz fajne i mądre dziecko. Twoje postępowanie w tak trudnej sytuacji jest przynajmniej dobre. I korzystne dla dziecka.
To nie Twoja wina, że partnerka się "pogubiła" delikatnie mówiąc i wali na oślep dookoła. W jej stanie psychicznym to należy od niej dziecko izolować, a nie siłą wrzucać w jej ramiona. Bo nie dość, że nie doceni, to jeszcze zniszczy i porani dziecko. Może, jak kiedyś zmądrzeje to ... wtedy. Po długim namyśle jednak. I za zgoda dziecka. Ale wtedy wystarczy po prostu nie przeszkadzać. Jeśli zmądzeje.
Co do mieszkania to sprawa jest jasna. Co zainwestowałeś z majątku "przed" to masz prawo odebrać. A resztę co najwyżej na pól, to i tak ogromny prezent dla partnerki. Bo jej wkład był dużo mniejszy. Opiekunka do dziecka, praczka i sprzątaczka nie zarabiają jednak zbyt wiele. Mimo, że Ela chciałaby inaczej. Tym bardziej, że ona jednak głównie nie pracowała, bo nie musiała, nie chciała, bo Ty ją utrzymywałeś. To jest sprawiedliwe. Tym bardziej, że będzie to lepsze dla Waszego dziecka, a to jest najważniejsze.
Elu
Twoja buta związana z wtrącaniem się do czyjegoś życia jest porażająca. Jak śmiesz, działając ex cathedra, narzucać drugiemu człowiekowi, jak ma żyć, jak ma rozwiązywać swoje problemy. Jak śmiesz?
Poziom głupot, jakie tutaj wypisujesz, jest porażający. Ty tam zdecydowanie za materac robiłaś, a co widziałaś, to nam opowiedziałaś. Co z tego, ze nie jest to oparte na fakcie? Aż zmusiłaś mnie do napisania tych nieprzyjemnych zdań do Ciebie.
Weź sie ogarnij. I najlepiej zamilcz.
Bo ty na prawdę uwierzyłaś w swoją nieomylność. To niebezpieczna ścieżka. Najlepiej przełącz się na odbiór i uwierz autorowi. bo to jego zycie, jego dziecko, jego była partnerka. I jego konsekwencje.
A Marek ma dbać o interes swojego dziecka i swój. Bo była partnerka z jej wyboru wypisała się z tej rodziny. I ponosi tego konsekwencje. Tylko tyle i aż tyle.
MarekDV napisał/a:W konkubinacie, inaczej niż w związku małżeńskim, nie obowiązuje wspólnota majątkowa. Takie jest prawo. Ale zapewne i to masz gdzieś.
Dziecka nie rodzi się ani facetowi, ani nikomu innemu. To nie towar, który się komukolwiek dostarcza.
Moja była niczym, a już na pewno nie dzieckiem, mnie nie "związała". Zanim pojawiło się dziecko, mieszkaliśmy razem kilka lat w moim mieszkaniu, a ona przez ponad 3 lata w tamtym okresie nie pracowała i nie miała żadnych dochodów - ja ją utrzymywałem, pod każdym względem.
Po to, żeby mogła realizować się jakoś w pracy zawodowej i nie była zmuszona wyłącznie do "siedzenia" w domu i zajmowania się ciągle dzieckiem, wynajęliśmy opiekunkę do dziecka, na kilka lat. Zgadnij, kto za nią płacił.
Kiedy już nie było opiekunki, a ona wychodziła do koleżanek, na jogging, na manicure, do fryzjera, do pubu, do kawiarni, na siłownię, etc., z dzieckiem w domu zostawałem ja. Na szczęście, sporą część pracy wykonywałem wówczas z domu, więc mogłem jakoś tam łączyć pilnowanie córki z tym, co miałem do zrobienia. Ja praktycznie nie prowadziłem życia towarzyskiego. Ona owszem.
Co do "obowiązków domowych", to je dzieliliśmy. Nie chce mi się tego wszystkiego "klepać" od nowa, ale Twoje założenie, że ona wkładała w opiekę nad dzieckiem i domem ogrom pracy, a ja się "relaksowałem" w niczym jej nie wspierając, a jednocześnie "tylko" pracowałem przez lwią część doby zawodowo, jest kosmicznie odległe od prawdy.
Kwestie finansowe zresztą nie tylko nigdy jej nie interesowały, ale i nie rozumiała ich ani trochę. Uważała, że skoro np. koleżanka ma nową łazienkę, to i ona ma prawo tego ode mnie wymagać. I nie chciało się jej słuchać o kredytach, długach, pożyczkach do spłacania i innych podobnych "pierdołach". Miało być, bo jak nie, to "wojna w domu".
Dlaczego uważam, że nie należą się jej pieniądze? Bo ja zainwestowałem w nasze życie już na starcie cały mój majątek, a ona nic. Później ponosiłem jakieś 80-85% kosztów naszego życia. Po kilkunastu latach spłacania kredytu hipotecznego (z którego pokryto ok. 40% wartości mieszkania - "tylko"!), z powodu wzrostu kursu CHF, nadal do spłacenia pozostało więcej niż kredyt wynosił w złotówkach na starcie. I tak dalej. Elementarna matematyka + prosta sprawiedliwość.
Wiec skoro ona była taka zła,taka leniwa,i tak cie wykorzystywała w zasadzie juz od początku to powiedz mi na litość naszego ojca szatana,po co się z nia ożeniłeś i spłodziłeś dziecko?
Gdzie tu sens?logika?
Po co wybrałeś sobie kogos takiego za żonę i matkę twojego dziecka?
Az tak zdesperowany byleś.
bo az nie chce mi sie wierzyć,ze ktoś kto był tak traktowany i wykorzystywany jak ty,wziął sobie kogoś takiego za żonę..
Trochę byłem zdesperowany, to prawda. Miałem już wtedy za sobą małżeństwo, nieudane (wspominałem o tym na początku tematu, żona mnie zdradzała, kiedy wyjeżdżałem - z powodu pracy - praktycznie w każdy niemal weekend przez kilka lat, dałem jej potem "szansę", ale, cóż, wiadomo, jak to się skończyło...), byłem w sporym "dołku", a moja późniejsza była (z którą pozostawałem w zwiazku ponad 2 razy dłużej niż z żoną) pojawiła się "nagle i znikąd" i... stało się. Możliwe, że jestem idiotą, byłem zaślepiony, nie wiem... Ale na początku jednak trochę się "broniłem" przed tym związkiem - choćby i z powodu różnicy wieku (chociaż ja, podobno, wyglądam co najmniej 10 lat młodziej niż w rzeczywistości mam, a wcześniej chyba było nawet i nieco lepiej)... Obawiałem się, że sam się zaangażuję, a dla niej, z biegiem czasu, stanę się jednak "zbyt nudny"... Ale, nie ukrywam, wciągnął mnie świetny seks, jej (tak mi się długo wydawało) miłość i oddanie wobec mnie... Oczywiście nie wszystko od początku wyglądało źle - teraz, z perspektywy tego, co zaszło, łatwo jest mówić, że pewne sprawy były widoczne NIEMAL od samego początku. Ale sam ich nie dostrzegłem/nie dostrzegałem bardzo długo, a potem, być może, w nawale "spraw życiowych", sam siebie okłamywałem i je wypierałem... Nie wiem... Było też trochę tak, że niby widziałem pewne rzeczy, ale... łudziłem się, że to się da "odwrócić", zmienić, że nastąpi jakiś cudowny "reset"... A kiedy już było dziecko, myślałem, naturalnie, również o niej, o córce i nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez jej obecności...
Szeptuch, pytasz jak mógł się związać z taką złą kobietą? Może po prostu z żalu widzi rzeczy w krzywym zwierciadle.
Był z nią, bo było mu z nią dobrze.
No pomyśl: żył z nią 15 lat, mieli dziecko.
On wcale nie jest bogaty, nawet się jej nie oświadczył, nie nadal statusu żony, (geopolitycy nazywają to wyrównaniem poziomu ryzyka )
a była z nim..Przecież nie dla pieniędzy, dla strasznych luksusów, którymi są pójście na fitness czy remont łazienki.
Dlaczego? Bo go kochała
Dlaczego Marku deprecjonujesz te 15 lat, robiąc z siebie męczennika?
Fajnie ze dzieliliście obowiązki po równo, tylko że jeśli ktoś nie jest leniwy i poczyta posty od początku i włączyć myślenie, to zobaczy, że nie mialeś czasu na równą opiekę i zajmowanie się domem.
Bo człowiek nie ma możliwości bilokacji.
W Twoich postach jest wiele, wiele sprzeczności, których nie będę tu wyciągać, bo po co.
Jest mi Ciebie żal, że marnujesz życie na tkwienie w tym żalu.
Czy gdyby ona, te 3 lata temu, umarła, a nie odeszła od Ciebie, też podobnie podsumowałbyś wasze małżeństwo?
Żona nie chce z tego co czytam połowy majątku, tylko połowy z tego co zostaje po odjęciu Twojej części? Tak napisałeś w jednym z pierwszych postów.
Tak czy inaczej, sprawy majątkowe ogarnie sąd.
Dlaczego się z nią nie ożeniłeś gdy zaszła w ciążę?
Zdajesz sobie sprawę że było to dla niej gorsze położenie?
Tylko kobieta która kocha i ufa zgodzi się na taki układ.
Tylko ktoś kto nigdy nie kochał powie: Tobie się nic nie należy, bo byłaś tylko konkubiną.
Nie chcesz uznać że poza Twoim wkładem początkowym w wasz majątek jej wklad w związek był równy, za wszelką cenę ją tu pomniejszasz.
Przykro mi, ale ja w Twojej postawie widzę żrodlo konfliktu.
Więc Ty możesz go ciągnąć albo zakończyć, jeśli tak jak deklarujesz zależy Ci na dobru córki.
Ela,chyba tylko Ulle potrafi dorównać Ci w pisaniu kolejnych "ostatnich" zdań w danym wątku. Nie ma chyba innych uczestników, którzy częściej pisza: " to moje ostatnie zdanie w tym temacie", a później jeszcze z setkę dopiszą. Wiesz Ela to raczej nie jest tak, że jesteś wybitną jednostką na którą splynal niesamowity dar bycia nieomylnym. Jak Ci większość pisze, że pleciesz bzdury, to nie zawsze jest tak, że Ty jesteś geniuszem, A reszta to muchy w gównie. Najpewniej jest tak, że po prostu pleciesz bzdury...
Przepraszam, ale bzdury to opowiadaja tu osoby, których doświadczenie koło doświadczenia autora nawet nie leżało.
Sorry Pasławek, ale to że Cię rzuciła mężatka z która miałeś krótki, romans to żadne doświadczenie zdrady porównywalne z tym co ma Marek.
Przeczytałam posty osób w wątku które w podobnej sytuacji były i informacja do Marka jest spójna: puścić kobiete wolno: mentalnie też! i chronić dziecko.
Zrozumiałe byłyby emocje autora świeżo post faktum- ale to już mija 3 lata.
I nigdzie nie pisałam, że jestem nieomylna- piszę swoje zdanie- w czymś ma oparcie.
a była z nim..Przecież nie dla pieniędzy, dla strasznych luksusów, którymi są pójście na fitness czy remont łazienki.
Dlaczego? Bo go kochała
Była z nim, bo było jej wygodnie.
Gdy tylko znalazła się inna gałąź niezwłocznie przeskoczyła.
Jest mi Ciebie żal, że marnujesz życie na tkwienie w tym żalu.
Czy gdyby ona, te 3 lata temu, umarła, a nie odeszła od Ciebie, też podobnie podsumowałbyś wasze małżeństwo?
Marnuje, bo sprawy sądowe się tyle ciągną. Gdyby to trwało 3 miesiące już dawno by o niej zapomniał.
Żona nie chce z tego co czytam połowy majątku, tylko połowy z tego co zostaje po odjęciu Twojej części? Tak napisałeś w jednym z pierwszych postów.
Tak czy inaczej, sprawy majątkowe ogarnie sąd.
Doczytaj.
Dlaczego się z nią nie ożeniłeś gdy zaszła w ciążę?
Zdajesz sobie sprawę że było to dla niej gorsze położenie?
To teraz byłby rozwód. Bardzo dobrze zrobił, widać nie do końca go rozum opuścił.
Tylko kobieta która kocha i ufa zgodzi się na taki układ.
Nie, również kobieta, która nie ma innej opcji.
Tylko ktoś kto nigdy nie kochał powie: Tobie się nic nie należy, bo byłaś tylko konkubiną.
Tak powie człowiek skrzywdzony.
Nie chcesz uznać że poza Twoim wkładem początkowym w wasz majątek jej wklad w związek był równy, za wszelką cenę ją tu pomniejszasz.
Przykro mi, ale ja w Twojej postawie widzę żrodlo konfliktu.
Bo jesteś materialistką.
Więc Ty możesz go ciągnąć albo zakończyć, jeśli tak jak deklarujesz zależy Ci na dobru córki.
Tu pełna zgoda. Marek powinien ją zniszczyć szybko i skutecznie.
jaja sobie robisz Farmer??
atrakcyjna babka jak chce znależć lepszą gałąż to znajduje ją w parę tygodni.
Nie porównuj życia mężczyzn i kobiet- bo nie masz o tym pooojęęęcia ! Nie musai szukać 15 lat lepszej gałęzi.
Marek wcale nie był dobrą partią . Była z kimś no sam przyznał: agresywnym słownie- a potem podaje jakieś przykłady dla sądu, ze córka słyszała, jak przeklął w aucie i to jedyna rzecz.
O ile nie mieszkaja w pałacu z 40 sypialniami, to córka słyszała więcej- ale dzieci takich rzeczy nie powiedzą, jak się boją kogoś stracić.
nie tzreba było jej na konieczność takich zeznań narażać
Marek to, Marek tamto, Marek srr..to, dla Marka
wszystko dla Marka, o Marku. A jemu: podobno o córkę chodzi.
Jakbyście dzieci nie mieli. Albo wyobrażni jak takie dziecko może się czuć. Jeśli tu piszę to dla tej dziewczynki właśnie.
A ja mam wrażenie Ela ze piszesz dla ex Marka albo trochę dla siebie samej bo wciąż na siłę próbujesz widzieć siebie w tej kobiecie ( w sensie swoje pozytywne cechy w niej). Bo nie wiem czy akurat najlepszym co może spotkać to dziecko będzie konieczność wyprowadzenia się z domu który kocha bo tata będzie musiał spłacić mamę. Zapewne to też nie poprawi notowań matki w oczach jej córki ani nie pomoże córce uwierzyć że Mama chce jej dobra skoro pozbawia ja nie tylko pełnej rodziny ale i rodzinnego gniazda. Chyba że zaraz napiszesz że Marek powinien ukryć przed mała ten fakt i okłamać ja że to nie przez konieczność spłacenia mamy muszą się wyprowadzić tylko on przegrał w kasynie mieszkanie i stąd taki kanał. W sumie byłoby to super rozwiązanie. Wkoncu corka mogłaby przestać czuć się zobowiązana do lojalności wobec ojca tylko zacząć i jego nienawidzieć za stratę domu a zacząć zbliżać się do matki.
A tak poważnie bez zloscilwosci to tu niestety nie ma dobrego rozwiązania na ten moment bo zeby istnialo to obie strony muszą chcieć porozumienia. A tymczasem wymaga się tego jedynie od Marka. A właściwie nie porozumienia tylko poddania się wszelakiej woli ex.
Ela
Tu są dwa "powody" konfliktu" - córka i kasa.
O ile kasę można podzielić to córkę już nie.
Czyli kasa do zrobienia, córka - Ty każesz Markowi zrezygnować z córki, tak?
Napisz wprost - Marek odaj córke swojej eks a zapanuje spokój.
Ale tego nie napiszesz, dlatego teraz zaczęłaś skupiać się na kasie.
Rozbijanie ich związku na atomy teraz nic nie da bo nie o to chodzi.
Szeptuch, pytasz jak mógł się związać z taką złą kobietą? Może po prostu z żalu widzi rzeczy w krzywym zwierciadle.
Był z nią, bo było mu z nią dobrze.
No pomyśl: żył z nią 15 lat, mieli dziecko.
On wcale nie jest bogaty, nawet się jej nie oświadczył, nie nadal statusu żony, (geopolitycy nazywają to wyrównaniem poziomu ryzyka)
a była z nim..Przecież nie dla pieniędzy, dla strasznych luksusów, którymi są pójście na fitness czy remont łazienki.
Dlaczego? Bo go kochała
Dlaczego Marku deprecjonujesz te 15 lat, robiąc z siebie męczennika?
Fajnie ze dzieliliście obowiązki po równo, tylko że jeśli ktoś nie jest leniwy i poczyta posty od początku i włączyć myślenie, to zobaczy, że nie mialeś czasu na równą opiekę i zajmowanie się domem.
Bo człowiek nie ma możliwości bilokacji.
W Twoich postach jest wiele, wiele sprzeczności, których nie będę tu wyciągać, bo po co.
Jest mi Ciebie żal, że marnujesz życie na tkwienie w tym żalu.
Czy gdyby ona, te 3 lata temu, umarła, a nie odeszła od Ciebie, też podobnie podsumowałbyś wasze małżeństwo?
Żona nie chce z tego co czytam połowy majątku, tylko połowy z tego co zostaje po odjęciu Twojej części? Tak napisałeś w jednym z pierwszych postów.
Tak czy inaczej, sprawy majątkowe ogarnie sąd.
Dlaczego się z nią nie ożeniłeś gdy zaszła w ciążę?
Zdajesz sobie sprawę że było to dla niej gorsze położenie?
Tylko kobieta która kocha i ufa zgodzi się na taki układ.
Tylko ktoś kto nigdy nie kochał powie: Tobie się nic nie należy, bo byłaś tylko konkubiną.
Nie chcesz uznać że poza Twoim wkładem początkowym w wasz majątek jej wklad w związek był równy, za wszelką cenę ją tu pomniejszasz.
Przykro mi, ale ja w Twojej postawie widzę żrodlo konfliktu.
Więc Ty możesz go ciągnąć albo zakończyć, jeśli tak jak deklarujesz zależy Ci na dobru córki.
Skoro już poruszasz ten wątek, to owszem, proponowałem mojej byłej partnerce małżeństwo i to kilkakrotnie. Zawsze ten temat, w taki czy inny sposób, "odkładała na później". Na pewnym etapie, ja również przestałem nalegać. Potem już o tym nie myślałem. W tej chwili sądzę (jest wiele przesłanek ku temu), że ona "myślami była gdzie indziej" już od momentu, kiedy córka skończyła 3 lata... A dlaczego ze mną była tak długo..? Wiele wskazuje na to, że czekała aż zwolni się miejsce przy obecnym panu. Przez kilka lat spotykali się sporadycznie, kilka razy w roku, głównie w trakcie letnich wakacji, które była spędzała u swojej rodziny, blisko obecnego pana. W końcu pan się rozwiódł i można było zacząć "myśleć poważnie"...
Możesz sobie "szmieszkować" z "drobnych luksusów", ale cóż - prawda jest taka, że ona pracowała zawodowo 3-5 godzin dziennie (raczej 3-4) i to nie przez cały czas naszego związku, delikatnie rzecz ujmując, nie gotowała obiadów poza sobotą/niedzielą, nie miała do wysprzątania wielkiego domu z ogrodem, mieliśmy opiekunkę do dziecka, itd. Mówię o tym nie, żeby ją deprecjonować, ale... po prostu tak to wyglądało. To nie była kobieta obarczona trójką głodnych dzieciaków i mężem, który "chleje i ma w d...". Ja też nie "wymykałem się" obowiązkom, ale np. zasuwałem na mieszkanie, które JEJ, nie mnie, "bardzo, bardzo się podobało" (czytaj: bardzo mocno nalegała, żebyśmy właśnie to, nienajtańsze, kupili, a ja chciałem, żeby moja partnerka była szczęśliwa, a rodzina miała swoje miejsce na zawsze), na samochód, który "bardzo, bardzo fajnie byłoby mieć" (wiesz już chyba, jak to odczytać), i spędzałem często czas przy córce i pracy jednocześnie (przynajmniej przez ostatnich 7-8 lat naszego związku). Właśnie dlatego musiałem tak zasuwać, że nie będąc krezusem, starałem się spełniać jej oczekiwania w kwestii, powiedzmy najogólniej, standardu życia. Wakacje wyglądały tak, że po góra tygodniu spędzonym gdzieś wspólnie, przez resztę czasu ona wypoczywała z córką u swojej rodziny, a ja zajmowałem się domem, psem i... surprise! pracą. Na zakupach spędzałem czasami, w stosunkowo niewielkim mieście i jeżdżąc na nie autem, 2-3 godziny, bo brak jakiejś dupereli w torbie ze sprawunkami oznaczał "wojnę w domu". O tym, że u lekarza z dzieckiem NIGDY sama nie była i paru podobnych sprawach już chyba parę razy pisałem, więc to zostawię. Godziłem się na to, bo może jestem kretynem, może ją kochałem, może chodziło o córkę - myśl sobie, co chcesz. Męczennika z siebie nie robię - tak to po prostu wyglądało. I wiele razy myślałem, że już nie dam rady, mam dość, nie ma w tym sensu, miewałem (wyobraź sobie) myśli samobójcze, ale... musiałem "wracać na pokład", bo gdybym się poddał tym "nastrojom", ucierpiałoby, przede wszystkim, dziecko.
Możliwe, że w moich wypowiedziach tkwią sprzeczności. Nie piszę powieści, tylko rozmawiam z żywymi ludźmi na forum. Czasem poniosą mnie może nieco emocje, czasem może coś opiszę niedokładnie, zbyt ogólnikowo, nie jestem idealny i całkowicie obiektywny. W Twoich wypowiedziach co drugi akapit są rzeczy wzajemnie się wykluczające, a powinnaś mieć do tego wszystkiego miliard razy więcej dystansu ode mnie...
Przy okazji, skoro tak mnie "rozliczasz" z błędów, nieścisłości, sprzeczności, etc., pozwolę sobie przypomnieć choćby to, że to moja była rozpoczęła rozmowę o rozstaniu od kilku wypowiedzi takich, jak (cytat - czyli DOSŁOWNIE tak było) ten oto "kwiat delikatnej subtelności: "Albo sprzedajesz mieszkanie i dzielimy się tym, co zostanie, fifty-fifty, albo tak cię, k...a, załatwię, że do końca życia nie będziesz oglądać córki!" i paroma podobnymi "propozycjami kompromisu". Niespecjalnie też przejmowała się tym, co widzi i słyszy dziecko. I Ty się jeszcze dziwisz, że nie chcę się dzielić po równo wszystkim, co kiedykolwiek zdobyłem, z taką osobą? I niczego nie pomniejszam - odnoszę się do faktów. Skoro ona próbowała i nadal próbuje bezwzględnie mnie atakować przy każdej okazji (tylko w tym roku miałem już kilkakrotnie wizyty policji w domu po "anonimowych telefonach od zaniepokojonych awanturami sąsiadów" - oczywiście, kiedy nic się nie działo w domu, nie mówiąc o "innych atrakcjach", które ona funduje dziecku i mnie niemal bez przerwy), to jednak będę brać przede wszystkim pod uwagę dobro dziecka i swoje, a nie jej. Ale w jednym się zgadzamy - o podziale majątku zdecyduje sąd.
jaja sobie robisz Farmer??
atrakcyjna babka jak chce znależć lepszą gałąż to znajduje ją w parę tygodni.
Nie porównuj życia mężczyzn i kobiet- bo nie masz o tym pooojęęęcia ! Nie musai szukać 15 lat lepszej gałęzi.
Marek wcale nie był dobrą partią . Była z kimś no sam przyznał: agresywnym słownie- a potem podaje jakieś przykłady dla sądu, ze córka słyszała, jak przeklął w aucie i to jedyna rzecz.
O ile nie mieszkaja w pałacu z 40 sypialniami, to córka słyszała więcej- ale dzieci takich rzeczy nie powiedzą, jak się boją kogoś stracić.
nie tzreba było jej na konieczność takich zeznań narażaćMarek to, Marek tamto, Marek srr..to, dla Marka
wszystko dla Marka, o Marku. A jemu: podobno o córkę chodzi.
Jakbyście dzieci nie mieli. Albo wyobrażni jak takie dziecko może się czuć. Jeśli tu piszę to dla tej dziewczynki właśnie.
Oj Ela jak zwykle kulą w płot, co nie napiszesz to brednie - kobieta może i jest w stanie znaleźć sobie kogoś w parę tygodni, ale najczęściej do łóżka. Znalezienie sobie gałęzi to jednak inna para kaloszy - spróbuj wejść na rynek matrymonialny to zobaczysz swoje miejsce w szeregu. Nawet jak jesteś atrakcyjna, to nie sądzę, że znajdziesz sobie dobrą partię do wspólnego (długiego) życia "w parę tygodni".
Przepraszam, ale bzdury to opowiadaja tu osoby, których doświadczenie koło doświadczenia autora nawet nie leżało.
Sorry Pasławek, ale to że Cię rzuciła mężatka z która miałeś krótki, romans to żadne doświadczenie zdrady porównywalne z tym co ma Marek.
Przeczytałam posty osób w wątku które w podobnej sytuacji były i informacja do Marka jest spójna: puścić kobiete wolno: mentalnie też! i chronić dziecko.
Zrozumiałe byłyby emocje autora świeżo post faktum- ale to już mija 3 lata.
I nigdzie nie pisałam, że jestem nieomylna- piszę swoje zdanie- w czymś ma oparcie.
Pomieszało Ci się Ela,przeoczenie, nie to nie o romans z mężatką mi chodziło pisząc o zdradzie ,mężatkę to ja zostawiłem
a zupełnie inna kobieta mnie zdradziła jakiś czas później, są na to "dowody" na forum pisałem o tym nie raz
ale to nieistotne przecież.
Słabe to było i nietrafione a "wypominanie" i licytowanie ,mnie nie specjalnie "rusza "
"Twój ból jest lepszy niż mój " i tak dalej - stara śpiewka
Córka Marka dobrze wyczuwa,nieomylnie i instynktownie toksyczność u matki,widziała ją i słyszała też w akcji z wszystkimi szykanami ,bo to wstrętne, podłe babsko nie miało cienia przyzwoitości i nie krępowało się bezmyślnie przy córce
Toksyczność wzmocnioną i uruchomioną tym "zakochaniem się w młodości i przeszłości " i teraz nadrabia "stracony" czas to też jej słowa ,na córce też się mści i wyżywa ewidentnie za nielojalność i brak posłuszeństwa, poparcia w sprawie przeprowadzki, to pewna sprzeczność bo w sumie raczej matka wcale nie chciała jej w nowym miejscu , jak się okazało później.lub nowy partner sobie nie życzył ale co szkodzi, uderzając w córkę uderza też w Marka, intencje nieczysta oj nieczyste.
,bo wyrodne matki,złe kobiety takie też się zakochują i są na świecie, choć kiedyś wyglądały latami na dobre,osoby potrafiące świetnie udawać i stwarzać pozory i robić pewne rzeczy na pokaz taż że bliscy nie widzą (czasem nie chcą widzieć) sygnałów ,zwłaszcza faceci podobno nie mają intuicji.
A że Tobie trudno się z tym pogodzić to już nikt nic na to nie poradzi.
Bardzo wiele wskazuje na to że to klasyczna, toksyczna matka i kontrowersyjnym jest zawsze jak postąpić co do kontaktu z takimi zwłaszcza jak porzucają dziecko,opinie, zdania są podzielone czy dzieci tak zawsze potrzebują kontaktu z takim rodzicem,częściej nie ma jednak wątpliwości jeżeli to jest facet - toksyczny tatuś wtedy jest trochę inaczej z tym - takie życie.
Marek nie robi z siebie męczennika i ofiary wiadomo obiektywny to na 100% nie będzie.
Marek, a Ty zdajesz sobie sprawę że to co napisałeś tutaj:
że to moja była rozpoczęła rozmowę o rozstaniu od kilku wypowiedzi takich, jak (cytat - czyli DOSŁOWNIE tak było) ten oto "kwiat delikatnej subtelności: "Albo sprzedajesz mieszkanie i dzielimy się tym, co zostanie, fifty-fifty, albo tak cię, k...a, załatwię, że do końca życia nie będziesz oglądać córki!" i
ma sie nijak do początkowych postów w watku?
ja mam wrażenie, że za parę postów napiszesz, że Cię biła.
Ciężko sie do tego odnosić naprawdę.
proponowałeś jej małżeństwo wielokrotnie, ale po 6 latach związku? dobrze zrozumiałam? Dlaczego nie po jej zajsciu w ciażę.
nie mi potrzebna jest ta odpowiedz, ale Tobie.
I n ie mów że proponowała ffty fifty, jak sam pisałeś że coś co innego proponowała na początku wątku.
Opisujesz tam wasze życie inaczej tez pod kątem podziału obowiązków, a tu sie okazuje nagle że jednak masz możliwosci bilokacji.
Marek poczytaj sam siebie..serio, albo najlepiej idż do terapeuty ze nsobą, bop faktycznie jaki autorytetem moga tu ludzie z forum być?
Z tego co pisałeś to żona chce podzielić na pół to co zostanie po odjęciu Twojego wkładu, dlaczego to wydaje Ci się takie niesprawiedliwe?
bo czasem Ty też się zajmowałeś córką? Bo ona niecodziennie gotowała obiady? Do lekarza wolała z Tobą jeżdzić, ale przecież wiele rzeczy przy małej robiła sama, bez Twojego udziału?
czemu tak cięzko Ci to wszystko rozwiązać?
Pasławek zlituj się..
romans a wieloletni związek to co innego, zdrada to nie to samo co niewierność.
Pasławek zlituj się..
romans a wieloletni związek to co innego, zdrada to nie to samo co niewierność.
Jaki romans znowu? Romans to było jedno powtarzam, ja go zakończyłem, a tamten mój następny związek to zupełnie kompletnie inna historia
Mnie tamta ewidentnie zdradziła nie była to "tylko" niewierność ,wiem lepiej jak było, nie mam wątpliwości,
opinie na ten temat to nie mój problem,ale to tak naprawdę nie ma tu nic do rzeczy w tym wątku
zwłaszcza , okazuje się że nie znasz okoliczności ani sytuacji no i nie ma obowiązku znać mojego życiorysu,czy wszystko spamiętać
nie ma sensu tego rozwijać ,porównywanie,ranking "bólu" i doświadczenia życiowego to nie był mój pomysł, także spoko mogę swobodnie zaprzestać bo się niepotrzebny offtop robi .
proponowałeś jej małżeństwo wielokrotnie, ale po 6 latach związku? dobrze zrozumiałam? Dlaczego nie po jej zajsciu w ciażę.
nie mi potrzebna jest ta odpowiedz, ale Tobie.
Ale wiesz że teraz po porostu się czepiasz?
Nie oddał córki - źle.
Nie chce sprzedać mieszkania i podzielić kasą z eks jak ona chce - źle.
Nie oświadczył/ożenił się - źle.
Przecież cokolwiek teraz napisze Marek to i tak będziesz krytykować.
Maku , ja nie chcę by oddawał córkę, to nie przedmiot.
Ale powinien działać w kierunku, by one się widywały, bo miały przedtem dobrą wież, a 13 letniej dziewczynie potrzebna jest mama.
I Marek ma tu coś do zrobienia.
Żona nie chce z tego co czytam połowy majątku, tylko połowy z tego co zostaje po odjęciu Twojej części? Tak napisałeś w jednym z pierwszych postów.
Jego ex wciąż eskaluje konflikt, więc to co było na początku i to co jest teraz, to dwie różne rzeczy - warto przeczytać coś więcej, niż dwie pierwsze strony.
Dlaczego się z nią nie ożeniłeś gdy zaszła w ciążę?
To by nic nie zmieniało, bo majątek sprzed ślubu oraz darowizny, spadki, odszkodowania nie wchodzą w skład wspólnego majątku. Niby z jakiej racji Marek miałby się z nią dzielić kasą, którą zarobił zanim ją poznał? To taka nagroda za zdradę i porzucenie dziecka?
Dlaczego się z nią nie ożeniłeś gdy zaszła w ciążę?
Do tanga trzeba dwojga, na jakiej podstawie z marszu zakładasz, że to była jego decyzja, a nie jej lub wspólna?
Już ci Marek odpowiedział - po raz enty okazuje się, że wściekle atakujesz i błądzisz.
Więc Ty możesz go ciągnąć albo zakończyć, jeśli tak jak deklarujesz zależy Ci na dobru córki.
I dalej to samo głupie pierdolamento,. czy ty wreszcie pojmiesz w tym ptasim móżdżku, że to ONA nie chce się dogadać?
atrakcyjna babka jak chce znależć lepszą gałąż to znajduje ją w parę tygodni.
Gałąź tak, ale czy lepszą...
Ale powinien działać w kierunku, by one się widywały, bo miały przedtem dobrą wież, a 13 letniej dziewczynie potrzebna jest mama.
Zrozum wreszcie rozwielitko, że to nie Marek niszczy więź ex z córką - ona robi to sama. I świetnie jej wychodzi.
Napisz wprost - Marek odaj córke swojej eks a zapanuje spokój.
No nie, córkę i swoją część mieszkania (czyli 3/4 wartości).
Tak Marku obuduj za matkę i za córkę wież, którą to więź matka sama zerwała i popsuła z głupoty - powodzenia,jesteś facet to się wykazać musisz,matka nic nie musi
w dodatku niezależnie i bez udziału eks, bez jej współpracy,głów się i dwój i trój jak wpłynąć na córkę i matkę skutecznie.Na córkę próbujesz,uparła się że z taką matką nie chce mieć do czynienia - podejrzane
Oczywiście nic a nic nie należy i nie zależy od matki, bo wiadomo, że matka wystarczy że jest,nic nawet nie musi, jak nie chce zrobić, bo się zakochała i jej się należy szczęście,wystarczy ,że se gdzieś tam jest i nie ważne jakie ma nastawienie,wpływ jak i jaki sposób oddziałuje na córkę ,ile ma w sobie nawet "słusznej" (niech i tak będzie,niech stracę) nienawiści,pretensji,żali,urazów do taty (tych prawdziwych i urojonych,spreparowanych i zmyślonych być może),jak bardzo jest nakręcona i nabuzowana,
zdesperowana, to się da łatwiutko oddzielić byle się kasa zgadzała.
Córka potrzebuje matki owszem,ale nie potrzebuje jakieś pazernej,chciwej żądnej odwetu za nie wiadomo co "pani" z dziwnymi roszczeniami,obietnicami ,groźbami, sprzecznymi przekonaniami,która kiedyś była jej matką ,"pani" z innego miasta, eks taty ,która taty nienawidzi jawnie i otwarcie też nie bardzo wiadomo za co, ale oczywiści wolno jej i ma prawo do szczęścia.
Konflikty eskalują. Wg mnie niestety Marek ma swój wielki udział w rozpoczęciu tej eskalacji.
Tu początek konfliktu jest ważny.
Fakt wyprowadzenia się córki Do pokoju ojca i eskalacja nienawiści na matkę to nie jest przypadek
Marek na 100 % wie o czym mówię, bo nie wierzę że nie było to omawiane u psychologa.
Ptasi, mózdzek, rozwielitka..śmieszni jesteście
Zabrał jej córkę i wyszła bez grosza.
Takie są fakty.
A oświadczyny w momencie gdy kobieta zajdzie w ciążę są istotne z względów, których takie tęgie mózgi jak wy nie ogarnął, to trzeba być glupiutką rozwielitką. I może matką..
Tylko temat smutny, szkoda dziecka.
Konflikty eskalują. Wg mnie niestety Marek ma swój wielki udział w rozpoczęciu tej eskalacji.
Tu początek konfliktu jest ważny.
Fakt wyprowadzenia się córki Do pokoju ojca i eskalacja nienawiści na matkę to nie jest przypadek
Marek na 100 % wie o czym mówię, bo nie wierzę że nie było to omawiane u psychologa.
Ptasi, mózdzek, rozwielitka..śmieszni jesteście
Zabrał jej córkę i wyszła bez grosza.
Takie są fakty.
A oświadczyny w momencie gdy kobieta zajdzie w ciążę są istotne z względów, których takie tęgie mózgi jak wy nie ogarnął, to trzeba być glupiutką rozwielitką. I może matką..
Tylko temat smutny, szkoda dziecka.
Fakty są trochę inne, matka dała dyla najpierw do koleżanki po tym jak narobiła przy córce dymu z policją i zbabrała kanapę pod nieobecność Marka,
potem wyjechała do nowego faceta porzucając córkę bez przygotowania ,to co się dzieje to żadna kara,a nagrody nie ma za to
,wszystko co ją spotkało chodzi o eks Marka pochodzi od niej samej i ma to na co zasłużyła we własnym mniemaniu, a z czym nie potrafi się zmierzyć i pogodzić stąd jej agresja ,na swoje żądanie,życzenie odnoście nastawienia córki etc,ponosi konsekwencje tego co zrobiła córce ,nie Markowi,
mogła to inaczej rozegrać a z jakichś powodów postanowiła zrobić to najgłupiej jak tylko można.
Maku , ja nie chcę by oddawał córkę, to nie przedmiot.
Ale powinien działać w kierunku, by one się widywały, bo miały przedtem dobrą wież, a 13 letniej dziewczynie potrzebna jest mama.
I Marek ma tu coś do zrobienia.
Ela
Czytasz to co wklejam z wypowiedzi Marka?
nawet moja była kilkakrotnie, chcąc nie chcąc, przyznała w sądzie, że bez moich wysiłków relacji między nią i córką nie byłoby zupełnie żadnej.
Co on jeszcze ma zrobić żebyś mogła powiedzieć - zrobił dość?
Co on jeszcze ma zrobić żeby córka chciała widywać się z matką?
Oraz odnoszę się do Twoich wpisów gdzie każesz Markowi zaprzestać walki.
Tylko jak on ma to zrobić skoro eks podaje go do sądu?
Dlatego napisałem że eks przestanie go atakować gdy odda córkę i sprzeda mieszkanie - inaczej będą się sądzić latami.
Strony Poprzednia 1 … 11 12 13 14 15 … 19 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024