rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 650 z 1,171 ]

586

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Zawsze widzimy się w lepszym świetle i potrafimy uzasadnić sobie swoje wybory, przerzucając odpowiedzialność na innych. To jest kwestia psychologii ludzkiej.
Sędzia (sędzina to żona sędziego) musi patrzeć na interes wszystkich stron, a córka Marka jest jeszcze niepełnoletnia, więc Marek musi się liczyć z tym, że nie zawsze orzekanie będzie zgodne wyłącznie z jego wnioskiem. To żadna patologia. Rodzic, bez względu na płeć, zawsze ma prawo do kontaktów, matka przecież nie jest pozbawiona zupełnie praw rodzicielskich.
My znamy tylko wersję Marka, zupełnie inaczej może to widzieć matka dziecka. Poza tym po tak długim czasie może coś przemyślała i doszła do wniosku, że zależy jej na córce tak samo, jak na nowym partnerze.
Pandemia nie ma nic do rzeczy, ja też jestem osoba z grupy ryzyka, a jakoś nie przeszkadzają mi regularne kontakty dzieci z ojcem i jego rodziną.
Sprawy majątkowe oddzieliłabym zupełnie od spraw rodzicielskich. Można się kłócić o majątki, a jednocześnie przynajmniej starać się być rodzicem. Dotyczy to wszystkich płci.

Zobacz podobne tematy :

587

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ależ ja Cię Marek rozumiem lepiej niż sobie wyobrażasz. Czasami miałam wrażenie rozmawiając z byłym że rozmawiam z terrorystą który wysadzi w powietrze relacje z dziećmi, byle mi przy...
nie o to chodzi.
możesz zrobić więcej by nie mieszać córki do WASZYCH spraw. przed telefonem możesz powiedzieć- wiem, że nie było dobrze, ale nie mam nic przeciwko byś Ty miała lepsze kontakty z mamą. Nie ranisz mnie tym. To będzie dla niej ważne. A Ty mam wrażenie że skupiasz się cały czas na walce z ex chociaż tu nie ma o co walczyć już od dawna.

588

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Symbi napisał/a:

Zawsze widzimy się w lepszym świetle i potrafimy uzasadnić sobie swoje wybory, przerzucając odpowiedzialność na innych. To jest kwestia psychologii ludzkiej.
Sędzia (sędzina to żona sędziego) musi patrzeć na interes wszystkich stron, a córka Marka jest jeszcze niepełnoletnia, więc Marek musi się liczyć z tym, że nie zawsze orzekanie będzie zgodne wyłącznie z jego wnioskiem. To żadna patologia. Rodzic, bez względu na płeć, zawsze ma prawo do kontaktów, matka przecież nie jest pozbawiona zupełnie praw rodzicielskich.
My znamy tylko wersję Marka, zupełnie inaczej może to widzieć matka dziecka. Poza tym po tak długim czasie może coś przemyślała i doszła do wniosku, że zależy jej na córce tak samo, jak na nowym partnerze.
Pandemia nie ma nic do rzeczy, ja też jestem osoba z grupy ryzyka, a jakoś nie przeszkadzają mi regularne kontakty dzieci z ojcem i jego rodziną.
Sprawy majątkowe oddzieliłabym zupełnie od spraw rodzicielskich. Można się kłócić o majątki, a jednocześnie przynajmniej starać się być rodzicem. Dotyczy to wszystkich płci.

We współczesnej polszczyźnie uzus dopuszcza stosowanie wyrazu "sędzina" w odniesieniu do piastowanej funkcji:

1. https://rjp.pan.pl/index.php?option=com … mp;catid=4
2. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/sedzi … ;2554.html

Nie zgadzam się, że "pandemia nie ma nic do rzeczy". Nie w tym leży problem, że mi "przeszkadzają" lub nie kontakty córki z matką, ale że córka ich odmawia.
'
Wyraziwszy swoją opinię, nigdy ani utrudniałem, ani nie utrudniam matce kontaktów z Małą. Wręcz przeciwnie. Może matka z czasem to też zrozumie, przestanie być wobec mnie taka agresywna, Mała to zauważy, doceni i nastąpi między nimi "przełamanie"... Ja na pewno w tym nie będę przeszkadzać.

589 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2021-03-24 17:16:20)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Ależ ja Cię Marek rozumiem lepiej niż sobie wyobrażasz. Czasami miałam wrażenie rozmawiając z byłym że rozmawiam z terrorystą który wysadzi w powietrze relacje z dziećmi, byle mi przy...
nie o to chodzi.
możesz zrobić więcej by nie mieszać córki do WASZYCH spraw. przed telefonem możesz powiedzieć- wiem, że nie było dobrze, ale nie mam nic przeciwko byś Ty miała lepsze kontakty z mamą. Nie ranisz mnie tym. To będzie dla niej ważne. A Ty mam wrażenie że skupiasz się cały czas na walce z ex chociaż tu nie ma o co walczyć już od dawna.

Nie wiem, skąd bierze się Twoje wrażenie. Z własnych doświadczeń może..? Przecież ja nawet tutaj WIELOKROTNIE wspominałem, że dokładnie to, o czym piszesz, córce tłumaczę. Nie pamiętam już. ile razy jej mówiłem, że to, iż będzie miała normalne kontakty z mamą w niczym mi nie będzie przeszkadzać, że może mieszkać z mamą albo ze mną, żeby utrzymywała kontakt z kuzynkami ze strony matki, itd. Ale nie tylko, to co JA mówię, ma wpływ na Małą. Nie tylko to, co JA robię, wywołuje jej reakcje. Na "walce" z byłą "skupiam się" o tyle, o ile muszę reagować na jej kolejne pozwy, ataki, itp. Wierz mi - wolałbym, żeby miała chociaż neutralny kontakt z Małą i żebym sam mógł mieć chociaż trochę spokoju, a nie żyć od awantury do awantury i od rozprawy do rozprawy.

590 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 17:23:48)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Nie Marek. bierze się z czytania Ciebie.. Ale moze jestem w swoim wrażeniu odosobniona, że walczysz jeszcze o coś w Twoich relascjach z ex żoną dla siebie, chociażby o docenienie Ciebie. A córka niechcący obrywa rykoszetem. Niechcący nie znaczy że mniej boli.
Nie odbieram Twojego podejścia do byłej jako neutralnego. To trzeba w sercu poczuć, tą neutralność. Ja odbieram że czujesz wrogość.

wiesz co? Córka po rozstaniu dawała mi w kość i to mocno przez jakiś czas. ale nigdy bym jej nie powiedziała: mozesz mieszkać z ojcem albo ze mną.

591

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ela, ja mam dokładnie identyczne odczucia co do postawy Marka. Myślę, że on dalej czuje wrogość, na pewno nie neutralność. Córce mówi, że nie sprzeciwia się nawet mieszkaniu u matki, podczas gdy w rzeczywistości żali się na walkę matki o dziecko, orzeczenie sądu i na to, że w sądzie matka okazała emocje płacząc. Dziecko to podświadomie wyczuwa. To jak matka ma walczyć o dziecko, skoro nie w sądzie? Przecież to instytucja do tego stworzona. Ja też z byłym "walczyłam" o prawa dla dzieci, gdy rozmowy, maile, smsy nie dawały rezultatów i też nie zawsze wyniki były zgodne z moimi wnioskami, musiałam się z tym pogodzić.
Co do propozycji mieszkania u matki - ja nigdy też tego dzieciom nie zaproponowałabym sama z siebie.
Co do "sędziny" - mnie to określenie nowomowy razi, ale może jestem jeszcze starej szkoły. Zresztą, gdyby było to słowo oficjalne, to na tabliczkach na gabinetach i pieczątkach sędzi byłoby ono używane przed nazwiskami kobiet.

592

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Nie Marek. bierze się z czytania Ciebie.. Ale moze jestem w swoim wrażeniu odosobniona, że walczysz jeszcze o coś w Twoich relascjach z ex żoną dla siebie, chociażby o docenienie Ciebie. A córka niechcący obrywa rykoszetem. Niechcący nie znaczy że mniej boli.
Nie odbieram Twojego podejścia do byłej jako neutralnego. To trzeba w sercu poczuć, tą neutralność. Ja odbieram że czujesz wrogość.

wiesz co? Córka po rozstaniu dawała mi w kość i to mocno przez jakiś czas. ale nigdy bym jej nie powiedziała: mozesz mieszkać z ojcem albo ze mną.

Widzę, że zaczyna się "łapanie za słówka". To był skrót myślowy. Tłumaczyłem córce długo, że zawsze będę ją kochał, niezależnie od tego, czy będzie nadal mieszkać ze mną, czy - jeżeli kiedykolwiek zmieni zdanie - zechce może w przyszłości zamieszkać z mamą. Po prostu, tłumaczę jej, że oboje ją kochamy. I wiele, wiele razy spędziłem z nią wieczór na rozmowach o tym, że mama ją bardzo kocha, cokolwiek ona sama by o tym w tej chwili nie myślała. Opowiadałem jej, przypominałem wspólne chwile. Nie czuję wrogości - jeżeli już, to raczej brak zaufania. Solidnie zapracowała na to, że teraz mam poważny problem z zaufaniem jej w czymkolwiek, to prawda.

593

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

no ale co taki brak zaufania w praktyce oznacza: jest złym ojcem, albo złą matką- zrobi dziecku krzywdę.  Zamiast; kontaktuj się , jesteś bezpieczna.
no i jeszcze teraz: stanowi dla Ciebie zagrożenie epidemiczne.
Nie mam interesu Ciu dokopywać. Ale Ty po prostu musisz jej zaufać, sla dobra córki też i swojego.

594

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Symbi napisał/a:

Ela, ja mam dokładnie identyczne odczucia co do postawy Marka. Myślę, że on dalej czuje wrogość, na pewno nie neutralność. Córce mówi, że nie sprzeciwia się nawet mieszkaniu u matki, podczas gdy w rzeczywistości żali się na walkę matki o dziecko, orzeczenie sądu i na to, że w sądzie matka okazała emocje płacząc. Dziecko to podświadomie wyczuwa. To jak matka ma walczyć o dziecko, skoro nie w sądzie? Przecież to instytucja do tego stworzona. Ja też z byłym "walczyłam" o prawa dla dzieci, gdy rozmowy, maile, smsy nie dawały rezultatów i też nie zawsze wyniki były zgodne z moimi wnioskami, musiałam się z tym pogodzić.
Co do propozycji mieszkania u matki - ja nigdy też tego dzieciom nie zaproponowałabym sama z siebie.
Co do "sędziny" - mnie to określenie nowomowy razi, ale może jestem jeszcze starej szkoły. Zresztą, gdyby było to słowo oficjalne, to na tabliczkach na gabinetach i pieczątkach sędzi byłoby ono używane przed nazwiskami kobiet.

Widzisz, cokolwiek bym nie czuł, staram się nie przerzucać tego na córkę - po prostu. Napisałem o "rozryczeniu się" mojej byłej nie, aby żartować z jej emocji (ja jej, jako matce naszego wspólnego dziecka, przy narodzinach którego byłem obecny, współczuję braku kontaktu z córką i że wszystko między nimi tak wygląda), ale w kontekście tego, że po prawie trzech godzinach rozprawy, nagle ten właśnie czynnik wpłynął na tyle na stanowisko sądu, że praktycznie zupełnie zmieniono wcześniej artykułowaną decyzję. Chyba nie tak to powinno wyglądać, ale może się mylę.

Nie rozumiem, co jest takiego złego w powiedzeniu dziecku, że zawsze będzie się je kochać, niezależnie od tego, czy zechce mieszkać ze mną, czy z mamą. Matka sama zadecydowała o wyprowadzeniu się 400km od naszej miejscowości i to jest fakt. Chcę, żeby moja córka wiedziała, że mojej miłości do niej NIC nie zmieni.

W stanowisku RJP jest napisane w zasadzie to samo - "sędzia" oficjalnie, potocznie może być "sędzina". Jest też o, w zasadzie, archaiczności już formy "sędzina" we wcześniej przytaczanym kontekście. Rozumiem Twoje odczucia estetyczne - sam mam czasami "opory" przed używaniem upotocznionej formy. Ale kiedy człowiek jest zmęczony i pisze bardzo szybko, bo ma mało czasu na forum, to nie zawsze udaje się zachować pełną precyzję słowa...

595

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

no ale co taki brak zaufania w praktyce oznacza: jest złym ojcem, albo złą matką- zrobi dziecku krzywdę.  Zamiast; kontaktuj się , jesteś bezpieczna.
no i jeszcze teraz: stanowi dla Ciebie zagrożenie epidemiczne.
Nie mam interesu Ciu dokopywać. Ale Ty po prostu musisz jej zaufać, sla dobra córki też i swojego.

Wiem, że chcąc, żeby Mała miała, w takiej, czy innej formie, nas oboje rodziców, nie mam w zasadzie innego wyjścia. Po prostu piszę Wam, że to dla mnie MEGA trudne. Pracuję też z psychologiem. Staram się - dlatego, chociaż musiałem się przełamywać - mimo wszystko, zgodziłem się na tę sugestię sądu, co do świąt. Dlatego, kiedy widziałem, że była dzwoniła, a nie zdążyłem odebrać, oddzwoniłem do niej, mimo wewnętrznego oporu i jakoś, pierwszy raz od ponad dwóch lat, udało nam się porozmawiać ok. 15 minut bez krzyków, bez obrażania się, etc.

596 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-03-24 18:23:40)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Niby dlaczego neutralność to taki "ideał " zapominacie że Marek raczej się broni a nie atakuje jest nazywany i wyzywany szkalowany przez eks i tak jest spokojny w tym,ja nie mam wrażenia że jest wrogi do eks zupełnie odwrotnie to ona jest wrogo nastawiona w dodatku bardzo roszczeniowo wymaganie neutralności jest bez sensu w takiej sytuacji kiedy ciągle i stale trzeba uważać na każde słowo i gest bo może zostać wykorzystane pomimo 400 km przeciwko.
Określanie swoich warunków i granic  nie jest jeszcze wrogością a warunki ,oczekiwania eks są nie za bardzo realne do spełniania.
Nie sadze żeby cokolwiek przez te dwa lata sobie kobieta uświadomiła ,chce pieniędzy i walczy niby przy okazji o córkę obwiniając klasycznie byłego partnera o wszystko zło - przedstawiając siebie w super świetle  to ona dała dyla od córki nie tylko od Marka to istotne od Marka mogła od córki to takie kontrowersyjne bo więcej podobno facetów odchodzi od partnerek zostawiając dzieci ,popełniła sporo błędów które ktoś czyli Marek ma naprawiać i co jest najważniejsze córka straciła szacunek do matki - ciekawe za co ?
Maku słuchaj siebie przede wszystkim nie naginaj się do eks bo gorzko pożałujesz córka również eks dalej jest w chaosie i pretensjach,jest niestabilna w dalszym ciągu jak komuś takiemu zaufać .

597

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Pasławek. Gdyby to tylko był Marek i jego Ex to jak dla mnie mógłby ją podrapać po buźce.
ale tu chodzi o córkę.
Wydaje mi się że niepotrzebnie Marek czegoś się po byłej spodziewa, jakiegoś uznania. Trzeba z tego zrezygnować i uznać że to co On w tym zwiazku oferował i robi teraz dla córki dla niej nie będzie po prostu cenne i już. NIGDY.
To jest naga prawda którą należy uznać i wreszcie się od tego uwolnić.

598

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Pasławek. Gdyby to tylko był Marek i jego Ex to jak dla mnie mógłby ją podrapać po buźce.
ale tu chodzi o córkę.
Wydaje mi się że niepotrzebnie Marek czegoś się po byłej spodziewa, jakiegoś uznania. Trzeba z tego zrezygnować i uznać że to co On w tym zwiazku oferował i robi teraz dla córki dla niej nie będzie po prostu cenne i już. NIGDY.
To jest naga prawda którą należy uznać i wreszcie się od tego uwolnić.

Elu, może ja się mylę, może źle sam siebie widzę (to całkiem możliwe), ale akurat nie wydaje mi się, żebym, choćby i podświadomie, oczekiwał czegoś od mojej eks - tzn. czegoś takiego np. jak uznanie. Ona tylekroć dawała mi aż nazbyt wyraźnie i DOSŁOWNIE do zrozumienia, że jestem dla niej zerem, nikim i niczym, że nie mam w tym kontekście żadnych oczekiwań. Świadkowie zresztą mówili dokładnie niemal to samo, co ona mi pisała w licznych emailach i sms-ach, a także w pismach do sądu.

Od strony czysto praktycznej z kolei, nie jestem - choćbym bardzo chciał - w stanie "uwolnić się" od faktu, że mam aktualnie 3 odrębne sprawy z moją byłą i to jest FAKT, że formuje to atak na mnie z jej strony, a nie odwrotnie. Pamiętasz, od jakiego ultimatum zaczął się cały ten horror? "Albo sprzedasz mieszkanie i dajesz mi połowę kasy albo do końca życia, skurwysynu, nie zobaczysz Małej, tak cię załatwię". Czy ja sam siebie ciągam po sądach, MOPSach, sam sobie założyłem Niebieską Kartę, ja rozpętałem pandemię, etc.? Nie twierdzę, że jestem krystalicznie czystym miksem Jezusa z Osho wink, ale też prosiłbym o zachowanie pewnych proporcji w ocenach i formułowaniu sugestii o mojej "wrogości". Tak samo można by powiedzieć, że Polska w 1939 zaprezentowała zdecydowanie wrogi stosunek do III Rzeszy (żart).

599 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 20:29:21)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

No włąśnie ja nie chcę zachowywać tej proporcji. Bo do niczego Cie to nie doprowadzi, oprócz wojny z nią.
Wg mnie ona zakłada te wszystkie sprawy ze strachu przed Tobą, bo sprawiedliwie byłoby gdyby została z niczym albo z mniejszym.

Ale Ty zastanów się czy o sprawiedliwośc Ci chodzi bardziej, czy o cel tego wszystkiego.
wg mnbie nie otrzymasz sprawiedliwości moralnej, a jak otrzymasz sądową tak jak sobie to Ty wyobrażasz, czyli ona dostanie po łapkach, to będziesz miał z nią wojnę kosztem córki.
jak podzielisz wszystko tak że przyznasz jej takie same prawa jak sobie, zostawiając niektóre rzeczy na chłodno specjalistom, takie jak wycena mieszkania, zyskasz spokój i uwolnisz się.
czasami sprawiedliwość za dużo kosztuje po prostu. A życie i zdrowie mamy jedno.
czasami mówi się że z terrorystami się nie negocjuje. Ale to nie jest prawda- jak mają zakładników zawsze sie negocjuje. To Putin w Biesłanie nie negocjował i co z tego wyszło?

chciałbyś by córka była powstańcem poległym w Powstaniu Warszawskim?

600 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-03-24 20:34:44)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Nie wiem, czego można oczekiwać jeszcze od osoby, która rozp*** komuś życie i to do tego stopnia, że własne dziecko nie znosi towarzystwa jednego rodzica, w tym przypadku matki. Z tego, co w tym wątku wiadomo, Twoja była Marek bezustannnie na Ciebie naskakuje i robi wyrzuty, które wydają się całkowicie pozbawione podstaw. Osoba, która nie widzi w swoim postępowanu nawet cienia błędu i przerzuca winę na byłego partnera  w ten sposób, pogarsza tylko swoją sytuację. Wieczne ataki, przytyki i szykany w takim wydaniu ewidentnie świadczą, że z tą kobietą jest coś nie tak.
Ludzie się rozstają, ale nastawianie dziecka przeciwko jednemu z rodziców czy zwyczajna próba stawiania byłego małżonka w złym świetle to już jest zwyczajna podłość.

601

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ale ja tylko, w odpowiedzi zresztą na jej pozew, złożyłem wniosek o przeprowadzenie badania w OZSS. Co ciekawe, ona także "po chwili" taki wniosek złożyła. No więc, co innego mógłbym jeszcze zrobić? Z córką rozmawiam, zorganizowałem jej opiekę psychologa, chcę właśnie "oddać głos specjalistom" (patrz: OZSS). Coś robię "nie tak"?

602 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 20:46:02)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Ja Ci mówie. że trzeba zakończyć tę wojnę, a Ty mi o działach które wytaczasz naprzeciwko jej.. Do krwi ostatniej do szpitala psychiatrycznego tej dziewczynki
jakby to było nie w Polsce... zabrali by wam dziecko, serio. Oboje jesteście do du... rodzicami

603

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Ja Ci mówie. że trzeba zakończyć tę wojnę, a Ty mi o działach które wytaczasz naprzeciwko jej.. Do krwi ostatniej do szpitala psychiatrycznego tej dziewczynki
jakby to było nie w Polsce... zabrali by wam dziecko, serio. Oboje jesteście do du... rodzicami

Nareszcie jakieś mądre słowa.

Szacun Ela za ten wpis, naprawdę.

604 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-03-24 21:02:33)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Tak jak Marek zakończy tę niby wojnę to cudownie magicznie automatycznie eks Marka się wyprostuje nawróci wyzdrowieje na zasadzie wzajemności wszystko się odwróci będzie pięknie zero podłości agresji itp toksycznych sztuczek od niej sam miód- pobożne życzenia i zamki na piasku dość to naiwne ale kto wie .

605 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-03-24 21:09:30)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Gdyby ta kobieta się ogarnęła choć w 1 % swojego zachowania, to może byłoby jakies pole do negocjacji, ale z tego co Marek opisuje tam nie ma nawet chęci ani dobrej woli. TYm bardziej, jeśli na spokojne pytanie Autora ona reaguje prawie histerycznym gniewem..
Jak przeczytałem ten wątek pierwszy raz, to szczerze przecierałem oczy na wieść o tym, że dziecko nie chce w ogóle spędzać czasu z matką czy jej wręcz nie znosi...

606

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Wyobraź  sobie Paslawku  że ma na to większy wpływ niż Ci się wydaje. 
Bo jest silniejszy od niej i zawsze chyba był  wbrew pozorom.

607 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2021-03-24 21:23:10)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Ja Ci mówie. że trzeba zakończyć tę wojnę, a Ty mi o działach które wytaczasz naprzeciwko jej.. Do krwi ostatniej do szpitala psychiatrycznego tej dziewczynki
jakby to było nie w Polsce... zabrali by wam dziecko, serio. Oboje jesteście do du... rodzicami

Nie. Ja próbowałem się dowiedzieć, co Twoim zdaniem (KONKRETNIE) powinienem zrobić/robić, jakie działania podjąć, w KONKRETNEJ sytuacji, w jakiej mnie postawiła moja była partnerka. A Ty mi piszesz, że jesteśmy do dupy rodzicami. Może to prawda, ale to żadna odpowiedź. Nie wytaczam też żadnych "dział" - troje psychologów specjalizujących się w przedmiotowej tematyce i dwoje prawników doradziło mi, żebym - w sytuacji, kiedy córka nie chce się widywać z matką, a moje próby perswazji słabo na nią w tej kwestii działają - spróbował tego badania w OZSS. Posłuchałem specjalistów, bo sam nim nie jestem, a nie daję sobie z tym wszystkim rady. Jednocześnie moja była NIE przyjmuje ŻADNYCH propozycji uregulowania sytuacji w sposób inny niż jej żądania. Ale one są nie do spełnienia w 100%. Nie da się tak. I co wobec tego? Mam nie reagować na kolejne pozwy? Przecież chociażby do ustosunkowywania się do nich jestem zobowiązany - jak mi była wytacza sprawę, MUSZĘ, zgodnie z prawem, zareagować. Nie mogę się "uwolnić". Kiedy córce powiedziałem, najdelikatniej, jak potrafiłem, że zadecydowaliśMY wspólnie, za sugestią pani sędzi, że dobrze byłoby, gdyby się jednak spotkała w święta z mamą, że moim zdaniem tak będzie dobrze, tłumaczyłem jej DŁUGO, że kontakt z mamą jest jej potrzebny, pierwszą reakcją z jej strony było: "Nie ma mowy. Ta sędzia chyba zwariowała." Córka ma pretensje do mnie, że - jak ona to ujmuje "ciągle bronię matki", "ciągle jestem po jej stronie". Powiedziała mi kilka razy już, że "jestem nienormalny, skoro nie widzę, jak ona mną manipuluję". Nie wiem, skąd to przekonanie, że wszystko w moich rękach, a ja po prostu nie chcę.

608

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Wiem że nie zawsze husaria kawaleria i anioły pańskie zdarzają na czas ,a bardziej destrukcyjny wpływ widzę w matce która jest
mała dziewczynką .
Nie uważam że Marek jest kiepskim rodzicem natomiast matka jest beznadziejna i potencjalnie toksyczna cały wysiłek łagodzenie i minimalizowania tego jej wpływu spoczywa na Marku .

609

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
paslawek napisał/a:

Wiem że nie zawsze husaria kawaleria i anioły pańskie zdarzają na czas ,a bardziej destrukcyjny wpływ widzę w matce która jest
mała dziewczynką .
Nie uważam że Marek jest kiepskim rodzicem natomiast matka jest beznadziejna i potencjalnie toksyczna cały wysiłek łagodzenie i minimalizowania tego jej wpływu spoczywa na Marku .

Pasławku. Matka jest beznadziejna? A skąd to wiemy, od autora wątku? Trzeba naprawdę znać życie, aby czytać między wierszami.

610 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 21:31:28)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Chcesz wiedzieć  co masz zrobić?
Proszę  bardzo:
Zaprosić  EX żonę  na święta i przyjąć  życzliwie.
Może niech przyjadą  razem A jej obecny Pan wynajmie  jakieś mieszkanie .Nie będzie musiała spać  w domu. A Ty pokażesz że nie toczysz piany na myśl o tamtym.
Zakop ten topór dogadaj się.  Krok po kroku.
A co ta Twoja psycholog Ci mówi?

Proponuję oddać matce jej część odpowiedzialności za dziecko. A Marek niech się skupi na swojej  części.

611

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
paslawek napisał/a:

Tak jak Marek zakończy tę niby wojnę to cudownie magicznie automatycznie eks Marka się wyprostuje nawróci wyzdrowieje na zasadzie wzajemności wszystko się odwróci będzie pięknie zero podłości agresji itp toksycznych sztuczek od niej sam miód- pobożne życzenia i zamki na piasku dość to naiwne ale kto wie .

Ale ja w ogóle nie mam takiej "mocy sprawczej", o której tu się toczy ta rozmowa. Dywagowanie na ten temat jest bez sensu. Moja partnerka odeszła, córka została ze mną, partnerka się wyprowadziła 400km stąd, córka ma do niej żal i nie chce się z nią widywać, Eks składa pozew za pozwem (o pieniądze, o mieszkanie, o ukaranie mnie za brak kontaktów), dziecko mówi mi, że "stoję po stronie matki", matka Byłej mówi córce przez telefon, że to "dobrze, że mama w końcu odeszła od taty", kuzynki pytają "co u tatusia-psychusia", itd. Ja znalazłem córce psychologa, chodzę na każde wezwanie do MOPSu, szkolnego pedagoga/psychologa, rozmawiam z kuratorem, dzielnicową... Mierzę się z każdą sytuacją, chociaż NIE PRZEZE MNIE są one tworzone. I co? Mam zrobić "pstryk" i wyprostować wszystko, bo to ja jestem winien..? Może jestem głupi, ale naprawdę tego w ten sposób nie widzę...

612 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-03-24 21:51:06)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Wiemy stąd co napisano wcześniej marne prawdopodobieństwo żeby matka wróciła na ziemię wcześniej była inna przed odejściem do nowego partnera zaczęła swoje gry .Uciekła i porzuciła dziecko bez ostrzeżenia i przygotowania odstawiając cyrki z niebieską kartą .
No tak facet po pięćdziesiątce lub w jej okolicach z automatu jest winny bo tak .
Na takiej zasadzie to pozostają i tak spekulacje i domysły a Marek jest tradycyjnym narcyzem i psychopatą w oczach matki
Matka piła i brała antydepresanty istnieje domniemanie że też bierze brała dragi nie leczy depresji no świetny materiał na rodzica jak tak dalej pójdzie a chyba że teraz w cudowny sposób eks się samo wyleczyła.
Wiemy tyle ile napisano i koniec kropka widzimy oczami Marka a nie jego eks zawsze to jest ryzyko błędu mylnej oceny, ale eks na forum nie jest obecna.

Niestety Salomonko znane są mi takie matki jak eks Marka z życia i nie potrzebuje czytać między wierszami  w życiu to też się zdarza -taka toksyczna matka.
Można oczywiście podważyć posty Marka i uznać za nieprawdopodobne .

613 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2021-03-24 21:42:50)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Chcesz wiedzieć  co masz zrobić?
Proszę  bardzo:
Zaprosić  EX żonę  na święta i przyjąć  życzliwie.
Może niech przyjadą  razem A jej obecny Pan wynajmie  jakieś mieszkanie .Nie będzie musiała spać  w domu. A Ty pokażesz że nie toczysz piany na myśl o tamtym.
Zakop ten topór dogadaj się.  Krok po kroku.
A co ta Twoja psycholog Ci mówi?

Proponuję oddać matce jej część odpowiedzialności za dziecko. A Marek niech się skupi na swojej  części.

No przecież pisałem, że przystałem na sugestię sędzi w tej sprawie. To, że trudno mi to przychodzi, po prostu szczerze tu opisałem. Ale FAKTEM jest, że się zgodziłem. Wyciągnąłem rękę, sam zainicjowałem rozmowę po rozprawie. Na wizyty/spotkania w szerszym gronie jest na pewno za wcześnie - córka by tego nie zrozumiała i zakończyłoby się na 1000% jedną, wielką awanturą. Nie znam szczegółów ich relacji, ale, pozostańmy przy tym, że jej "obecny pan" ani by jej tu nie przywiózł, ani też nie wynająłby lokum.

Moi psychologowie, najogólniej rzecz biorąc, wszyscy mówili mi, że dla dobra dziecka, wskazany jest kontakt z matką. Mówili mi też i mówią, że muszę stawiać granice i nie wolno mi w żadnym razie przystawać na wszelkie żądania eks. Mówią mi też, że BARDZO ważna jest wola dziecka i że córka ma świadomość i intelekt szesnastolatki - że mam jej już na tym etapie do niczego nie namawiać i nie przymuszać. Że musi sama dojrzeć do chęci odtworzenia kontaktu z matką.

PS. Nie byliśmy małżeństwem. Podczas jednej z "pożegnalnych" rozmów, moja Eks aż nadto klarownie mi to przypomniała.

614

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
paslawek napisał/a:

Wiemy stąd co napisano wcześniej marne prawdopodobieństwo żeby matka wróciła na ziemię wcześniej była inna przed odejściem do nowego partnera zaczęła swoje gry .Uciekła i porzuciła dziecko bez ostrzeżenia i przygotowania odstawiając cyrki z niebieską kartą .
No tak facet po pięćdziesiątce lub w jej okolicach z automatu jest winny bo tak .
Na takiej zasadzie to pozostają i tak spekulacje i domysły a Marek jest tradycyjnym narcyzem i psychopatą w oczach matki
Matka piła i brała antydepresanty istnieje domniemanie że też birze brała dragi nie leczy depresji no świetny materiał na rodzica jak tak dalej pójdzie a chyba że teraz w cudowny sposób eks się samo wyleczyła.
Wiemy tyle ile napisano i koniec kropka widzimy oczami Marka a nie jego eks zawsze to jest ryzyko błędu mylnej oceny, ale eks na forum nie jest obecna.

Tak Pasławku:) Masz świętą rację : Matka jest zła, bo uciekła od męża smile Szkoda tylko że jak facet ucieka od żony i zostawia dziecko, to najczęsciej winna jest kobieta, z ktorą facet nie mógł wytrzymać. A teraz kto jest winien, kobieta? A dlaczego?

Tylko  że zostawiła dziecko? A może zostawmy dziecko i spróbujmy ustalić, co tak naprawdę się stało, że kobieta była aż tak zdesperowana?

Każdy medal ma dwie strony, a facet który jest gotów zniszczyć swoją żonę kosztem swojego dziecka naprawdę kontrowersyjny jest.

615

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Salomonka napisał/a:
paslawek napisał/a:

Wiemy stąd co napisano wcześniej marne prawdopodobieństwo żeby matka wróciła na ziemię wcześniej była inna przed odejściem do nowego partnera zaczęła swoje gry .Uciekła i porzuciła dziecko bez ostrzeżenia i przygotowania odstawiając cyrki z niebieską kartą .
No tak facet po pięćdziesiątce lub w jej okolicach z automatu jest winny bo tak .
Na takiej zasadzie to pozostają i tak spekulacje i domysły a Marek jest tradycyjnym narcyzem i psychopatą w oczach matki
Matka piła i brała antydepresanty istnieje domniemanie że też birze brała dragi nie leczy depresji no świetny materiał na rodzica jak tak dalej pójdzie a chyba że teraz w cudowny sposób eks się samo wyleczyła.
Wiemy tyle ile napisano i koniec kropka widzimy oczami Marka a nie jego eks zawsze to jest ryzyko błędu mylnej oceny, ale eks na forum nie jest obecna.

Tak Pasławku:) Masz świętą rację : Matka jest zła, bo uciekła od męża smile Szkoda tylko że jak facet ucieka od żony i zostawia dziecko, to najczęsciej winna jest kobieta, z ktorą facet nie mógł wytrzymać. A teraz kto jest winien, kobieta? A dlaczego?

Tylko  że zostawiła dziecko? A może zostawmy dziecko i spróbujmy ustalić, co tak naprawdę się stało, że kobieta była aż tak zdesperowana?

Każdy medal ma dwie strony, a facet który jest gotów zniszczyć swoją żonę kosztem swojego dziecka naprawdę kontrowersyjny jest.


Skąd Ty powzięłaś wniosek, że ja chcę zniszczyć swoją byłą partnerkę, w dodatku kosztem naszego dziecka? Pokaż mi, gdzie to wyczytałaś.

616 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-03-24 21:46:48)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Była tak zdesperowana bo się zakochała smile i ją przypiliło do wolności gdzie może mogła z desperacją  imprezować z nowym partnerem do woli i bez obowiązków wobec dziecka z wygodnej pozycji niby ofiary starszego faceta bo to modne i automatycznie rozstrzyga o winie Autora .

617 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 21:51:21)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Nie o to pytałam  co Twoja psycholog mówi o Twojej postawie.
Dla mnie bez znaczenia obrączkę w tym przypadku.  Dom dzieci to jest to samo.

Możesz. Paslawek nie jesteś  w stanie wyjść  z perspektywy sprawiedliwości.
A ona tu przeszkadza w osiągnięciu  celu jeśli chodzi o dziecko.

618

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
paslawek napisał/a:

Była tak zdesperowana bo się zakochała smile i ją przypiliło do wolności gdzie może mogła z desperacją  imprezować z nowym partnerem do woli i bez obowiązków wobec dziecka z wygodnej pozycji niby ofiary starszego faceta bo to modne i automatycznie rozstrzyga o winie Autora .

Dobrze powiedziane smile

Nie wiem, na jakiej podstawie mielibyśmy sądzić, że przebieg wydarzeń jest zgoła odmienny od przedstawionego?Facet miałby się tutaj przez tyle czasu prodkuwać, przedstawiając zmyśloną historię..Nie wiem, może niektórym tak trudno uwierzyć, żę kobieta może odwalić jakąkolwiek grubszą akcję a te wieczne ataki byłej Autora w jego stronę pokazują dobitnie, co się z nią stało..
Już widzę z jaką chęcią była Marka przyjmuje zaproszenie do nich na święta.

619

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
bagienni_k napisał/a:
paslawek napisał/a:

Była tak zdesperowana bo się zakochała smile i ją przypiliło do wolności gdzie może mogła z desperacją  imprezować z nowym partnerem do woli i bez obowiązków wobec dziecka z wygodnej pozycji niby ofiary starszego faceta bo to modne i automatycznie rozstrzyga o winie Autora .

Dobrze powiedziane smile

Nie wiem, na jakiej podstawie mielibyśmy sądzić, że przebieg wydarzeń jest zgoła odmienny od przedstawionego?Facet miałby się tutaj przez tyle czasu prodkuwać, przedstawiając zmyśloną historię..Nie wiem, może niektórym tak trudno uwierzyć, żę kobieta może odwalić jakąkolwiek grubszą akcję a te wieczne ataki byłej Autora w jego stronę pokazują dobitnie, co się z nią stało..
Już widzę z jaką chęcią była Marka przyjmuje zaproszenie do nich na święta.

Amen.

Ma ktoś coś jeszcze do dodania?

620

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Nie o to pytałam  co Twoja psycholog mówi o Twojej postawie.
Dla mnie bez znaczenia obrączkę w tym przypadku.  Dom dzieci to jest to samo.

Widzisz, kiedy ja kilka razy próbowałem z Eks rozmawiać właśnie z takiej pozycji, o jakiej piszesz wyżej, usłyszałem: "Nie zauważyłeś, że nie jesteśmy małżeństwem? Jeszcze to, kurwa, do ciebie nie dotarło?" Z kilku punktów widzenia to jakieś znaczenie jednak musi więc mieć...

O "mojej postawie" psychologie mówili mi właśnie to, co przytoczyłem. Oni poznali moją Eks, znają mnie, córkę, znają sytuację na pewno też lepiej niż mnie udało się tutaj opisać przez ten długi czas i właśnie to, o czym napisałem mi mówią. Oczywiście mówili mi też, że muszę pracować nad tym, żeby nie patrzeć na Eks - mimo wszystkich jej "zagrań" - wyłącznie przez pryzmat jest ataków na mnie. Ale nie mówią mi, że JA mam zakopać JEJ topór wojenny - to jest akurat niewykonalne. Potrzebna jest dobra wola nie tylko z mojej strony. Mam nadzieję, że tak się to w końcu zacznie zmieniać. Zobaczymy...

621

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Nie o to pytałam  co Twoja psycholog mówi o Twojej postawie.
Dla mnie bez znaczenia obrączkę w tym przypadku.  Dom dzieci to jest to samo.

Możesz. Paslawek nie jesteś  w stanie wyjść  z perspektywy sprawiedliwości.
A ona tu przeszkadza w osiągnięciu  celu jeśli chodzi o dziecko.

Jeśli chodzi o dziecko to mam przeczucie że intuicja tej dziewczynki jej mądrze podpowiada i nie chce kontaktu z matką dlatego że matka jest rozkręcona i niestabilna może młoda czeka aż matka ochłonie i się uspokoi ze sprawiedliwością to nie ma nic wspólnego chodzi o wyczuwalny wpływ matki na córkę a ten jest wyraźnie szkodliwy moim zdaniem.

622

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
paslawek napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Nie o to pytałam  co Twoja psycholog mówi o Twojej postawie.
Dla mnie bez znaczenia obrączkę w tym przypadku.  Dom dzieci to jest to samo.

Możesz. Paslawek nie jesteś  w stanie wyjść  z perspektywy sprawiedliwości.
A ona tu przeszkadza w osiągnięciu  celu jeśli chodzi o dziecko.

Jeśli chodzi o dziecko to mam przeczucie że intuicja tej dziewczynki jej mądrze podpowiada i nie chce kontaktu z matką dlatego że matka jest rozkręcona i niestabilna może młoda czeka aż matka ochłonie i się uspokoi ze sprawiedliwością to nie ma nic wspólnego chodzi o wyczuwalny wpływ matki na córkę a ten jest wyraźnie szkodliwy moim zdaniem.

Nie wiem, może za wiele sobie obiecuję, ale po tej mojej ostatniej rozmowie telefonicznej, kiedy przez "aż" 15-20 minut ani razu nie podnieśliśmy na siebie głosu, mimo tego, że obojgu nam było na pewno trudno, mam wrażenie, że w końcu nie tylko ja słuchałem jej, ale i ona mnie, mam cień nadziei, że jednak z czasem ten chaos się jakoś wyprostuje. Mnie na niczym tak nie zależy, jak na szczęściu i przyszłości córki. Mimo wszystko, pamiętając, jak było kiedyś, wierzę też, że eks Małą kocha - po swojemu. Dobra, niech ma mnie za zero, Lucyfera, kogo tam chce - ale o ile będzie wobec mnie chociaż w miarę fair, nie będzie to miało dla mnie znaczenia w kontekście córki.

623

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Bo  jedyna perspektywa z której mogliście już od dawna rozmawiać to perspektywa wspólnego rodzicielstwa.  I tylko na nią  mogłeś się powoływać. Więc jeżeli występowała perspektywy męża to bezskuteczne.
Więc nie wiem dlaczego o małżeństwie była mowa?

624

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Bo  jedyna perspektywa z której mogliście już od dawna rozmawiać to perspektywa wspólnego rodzicielstwa.  I tylko na nią  mogłeś się powoływać. Więc jeżeli występowała perspektywy męża to bezskuteczne.
Więc nie wiem dlaczego o małżeństwie była mowa?

Powiem szczerze: nie rozumiem, co do mnie piszesz. Nie gniewaj się, to nie złośliwość. Naprawdę nie rozumiem. Ale dziękuję za rozmowę. smile

625

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
paslawek napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Nie o to pytałam  co Twoja psycholog mówi o Twojej postawie.
Dla mnie bez znaczenia obrączkę w tym przypadku.  Dom dzieci to jest to samo.

Możesz. Paslawek nie jesteś  w stanie wyjść  z perspektywy sprawiedliwości.
A ona tu przeszkadza w osiągnięciu  celu jeśli chodzi o dziecko.

Jeśli chodzi o dziecko to mam przeczucie że intuicja tej dziewczynki jej mądrze podpowiada i nie chce kontaktu z matką dlatego że matka jest rozkręcona i niestabilna może młoda czeka aż matka ochłonie i się uspokoi ze sprawiedliwością to nie ma nic wspólnego chodzi o wyczuwalny wpływ matki na córkę a ten jest wyraźnie szkodliwy moim zdaniem.

Pasławku, nie ma czegoś takiego jak intuicja dziecka, którego rodzica akceptuje. Dziecko kocha oboje rodziców, najwyżej kierowane przez jednego z nich zaczyna się wypierać drugiego aby zaspokoić tego którego ma bliżej i którego bardziej w danej chwili chce zadowolić. To doskonale ujęła Ela..

Żal tego dziecka nic więcej, bo to ono zapłaci najwyższą cenę..

626

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Dzieci na swój sposób próbują się chronić przed rodzicem który w ich mniemaniu postępuje niewłaściwie wiadomo doskonałe to nie jest też się mylą jak wszyscy a intuicję dzieci mają czasem większą niż dorośli .Wiem bo mam córką już dorosłą smile

627 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-03-24 22:31:51)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marek z jednym się zgodzę jeśli chodzi o słowa Eli. Pandemia nie powinna mieć tu nic do rzeczy. Ja oczywiście rozumiem że masz różne ryzyka zdrowotne i covid moglby się dla Ciebie skończyć bardzo zle ale i tak od tego zagrożenia nie uciekniesz. Jeśli bowiem corka jakims cudem chciałaby mieć kontakt z mamą to siłą rzeczy ona może i tak "przywlec" brzydko mówiąc wirusa do domu po wizycie u mamy. I co wtedy zrobisz ? Powiesz małej "to skoro chciałaś się spotkać z mama to wróć do mnie dopiero jak się pandemia skończy albo z negatywnym wynikiem testu? No nie powiesz tak. Mała wróci i będzie z Tobą w domu bez maseczki, 24 h na dobę i może bezobjawowo a jednak zakażona. Dlatego walka o ten motyw nie ma sensu w mojej ocenie. Zrób te święta, zaproś była, postaraj się zeby było na miarę możliwości "normalnie"  i już.  A reszta ocen się nie przejmuj bo mimo ze jestem kobietą to nie uważam że  jesteś złym ojcem. Napewno idealnym nie jesteś ( ale kto jest) ale robisz kawał dobrej roboty. Ja nie widzę żebyś chciał byłej dowalić. Bronisz się (do czego masz prawo) a nawet jakbyś zaprzestał i powiedział bierz wszystko i rob tak żeby Ci było dobrze to podejrzewam że i tak by Cie kąsała. Dlatego ze ona wie ze to ona skrzywdziła rodzine i w swoim rozumowaniu musi być czujna bo zasługuje na "konsekwencje". Poza tym czuje do Ciebie nienawisc, za poczucie winy które gdzies w niej wzbudzasz ( to ciągle podkreślanie że nie byliście małżeństwem po to by umniejszyc w własnych oczach znaczenie romansu) za to że corka woli Ciebie a nie ja i biorąc to wszystko razem  to  chociażbyś córkę za wlosy do niej ciągnął na siłę zeby się z mama spotkała i na tym spotkaniu dal w zębach akt wlasnosci mieszkania to niczego to nie zmieni ani nie uzdrowi, predzej wznieci wieksza nienawisc. Bo nic tak nie rozwsciecza człowieka który karmi się niskimi instynktami i emocjami  jak to ze mógłby mieć powód zeby odczuć wdzięczność czy zwykly szacunek do obiektu nienawiści. On chce czuć ta nienawisc bo dzieki temu nie musi stanac w prawdzie przed samym sobą. I postawą "lej mnie i wykorzystuj a ja jeszcze nadstawie drugi policzek" nie tylko nie uzdrowisz relacji mama- corka tylko jeszcze swoją relację ojciec - corka pogrzebiesz. Bo dziecko uzna ze matka ja skrzywdziła a ojciec tak w mamusie mimo tej krzywdy zapatrzony ze w tylek jej po palcu wchodzi. I w żadnym z rodziców oparcia nie ma. A tak, widzi ze ma otwarta drogę do matki jeśli chce i pełna akceptację tego przez tate ale bez oszukiwania ze mama jest suuuper. Dzięki temu tez ma akceptację swoich emocji.

628

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
feniks35 napisał/a:

(...)  A reszta ocen się nie przejmuj bo mimo ze jestem kobietą to nie uważam że  jesteś złym ojcem. Napewno idealnym nie jesteś ( ale kto jest) ale robisz kawał dobrej roboty. Ja nie widzę żebyś chciał byłej dowalić. Bronisz się (do czego masz prawo) a nawet jakbyś zaprzestał i powiedział bierz wszystko i rob tak żeby Ci było dobrze to podejrzewam że i tak by Cie kąsała. Dlatego ze ona wie ze to ona skrzywdziła rodzine i w swoim rozumowaniu musi być czujna bo zasługuje na "konsekwencje". Poza tym czuje do Ciebie nienawisc, za poczucie winy które gdzies w niej wzbudzasz ( to ciągle podkreślanie że nie byliście małżeństwem po to by umniejszyc w własnych oczach znaczenie romansu) za to że corka woli Ciebie a nie ja i biorąc to wszystko razem  to  chociażbyś córkę za wlosy do niej ciągnął na siłę zeby się z mama spotkała i na tym spotkaniu dal w zębach akt wlasnosci mieszkania to niczego to nie zmieni ani nie uzdrowi, predzej wznieci wieksza nienawisc. Bo nic tak nie rozwsciecza człowieka który karmi się niskimi instynktami i emocjami  jak to ze mógłby mieć powód zeby odczuć wdzięczność czy zwykly szacunek do obiektu nienawiści. Ona chce czuć ta nienawisc bo dzieki temu nie musi stanac w prawdzie przed samym sobą. I postawą "lej mnie i wykorzystuj a ja jeszcze nadstawie drugi policzek" nie tylko nie uzdrowisz relacji mama- corka tylko jeszcze swoją relację ojciec - corka pogrzebiesz. Bo dziecko uzna ze matka ja skrzywdziła a ojciec tak w mamusie mimo tej krzywdy zapatrzony ze w tylek jej po palcu wchodzi. I w żadnym z rodziców oparcia nie ma. A tak, widzi ze ma otwarta drogę do matki jeśli chce i pełna akceptację tego przez tate ale bez oszukiwania ze mama jest suuuper. Dzięki temu tez ma akceptację swoich emocji.

I tu jest cały problem z tą "idealną" matką..

629 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 22:55:04)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Dzieci zrobią  wiele by żadnego z rodziców nie stracić.a nie że odrzucają  tego którego miłości nie są  pewne. Przeciwnie bardziej pilnują  słabszej flanki którą uważają  za bardziej niepewną. Nie oceniają  jeśli nie są  zmuszone i bardzo nie lubią sędziować między rodzicami
Matki to ona jest pewna. Matka dzwoni walczy o nią  nawet potraktowana lodowato wraca.
A ojciec. ? Jest opiekuje się  zapewnia że mama kocha..Ale po co? Córka to wie. Ale nie wiadomo czy okazaniem mamie  więcej ciepłą nie można  Taty rozgniewac.  Co z tego że mówi że nie. Jak matki nienawidzi?
No i jeszcze przy matce jest potwór z Krakowa. To przez niego wszystko  trzeba to nienawidzić.
Życie Twojej córki tak wygląda w relacjach z dorosłymi. + babcia + ciotki.

.

630

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
feniks35 napisał/a:

Marek z jednym się zgodzę jeśli chodzi o słowa Eli. Pandemia nie powinna mieć tu nic do rzeczy. Ja oczywiście rozumiem że masz różne ryzyka zdrowotne i covid moglby się dla Ciebie skończyć bardzo zle ale i tak od tego zagrożenia nie uciekniesz. Jeśli bowiem corka jakims cudem chciałaby mieć kontakt z mamą to siłą rzeczy ona może i tak "przywlec" brzydko mówiąc wirusa do domu po wizycie u mamy. I co wtedy zrobisz ? Powiesz małej "to skoro chciałaś się spotkać z mama to wróć do mnie dopiero jak się pandemia skończy albo z negatywnym wynikiem testu? No nie powiesz tak. Mała wróci i będzie z Tobą w domu bez maseczki, 24 h na dobę i może bezobjawowo a jednak zakażona. Dlatego walka o ten motyw nie ma sensu w mojej ocenie. Zrób te święta, zaproś była, postaraj się zeby było na miarę możliwości "normalnie"  i już.  A reszta ocen się nie przejmuj bo mimo ze jestem kobietą to nie uważam że  jesteś złym ojcem. Napewno idealnym nie jesteś ( ale kto jest) ale robisz kawał dobrej roboty. Ja nie widzę żebyś chciał byłej dowalić. Bronisz się (do czego masz prawo) a nawet jakbyś zaprzestał i powiedział bierz wszystko i rob tak żeby Ci było dobrze to podejrzewam że i tak by Cie kąsała. Dlatego ze ona wie ze to ona skrzywdziła rodzine i w swoim rozumowaniu musi być czujna bo zasługuje na "konsekwencje". Poza tym czuje do Ciebie nienawisc, za poczucie winy które gdzies w niej wzbudzasz ( to ciągle podkreślanie że nie byliście małżeństwem po to by umniejszyc w własnych oczach znaczenie romansu) za to że corka woli Ciebie a nie ja i biorąc to wszystko razem  to  chociażbyś córkę za wlosy do niej ciągnął na siłę zeby się z mama spotkała i na tym spotkaniu dal w zębach akt wlasnosci mieszkania to niczego to nie zmieni ani nie uzdrowi, predzej wznieci wieksza nienawisc. Bo nic tak nie rozwsciecza człowieka który karmi się niskimi instynktami i emocjami  jak to ze mógłby mieć powód zeby odczuć wdzięczność czy zwykly szacunek do obiektu nienawiści. On chce czuć ta nienawisc bo dzieki temu nie musi stanac w prawdzie przed samym sobą. I postawą "lej mnie i wykorzystuj a ja jeszcze nadstawie drugi policzek" nie tylko nie uzdrowisz relacji mama- corka tylko jeszcze swoją relację ojciec - corka pogrzebiesz. Bo dziecko uzna ze matka ja skrzywdziła a ojciec tak w mamusie mimo tej krzywdy zapatrzony ze w tylek jej po palcu wchodzi. I w żadnym z rodziców oparcia nie ma. A tak, widzi ze ma otwarta drogę do matki jeśli chce i pełna akceptację tego przez tate ale bez oszukiwania ze mama jest suuuper. Dzięki temu tez ma akceptację swoich emocji.

Dzięki za wypowiedź. Jest dla mnie czytelna i chyba masz rację z tą interpretacją "covidową". Dlatego nie szarpałem się o to. Bardziej niż sama obawa przed spotkaniem, wkurzyło mnie chyba takie, a nie inne, podejście sądu. Najpierw pełne zrozumienie, etc. - a po dosłownie chwili, całkowity zwrot w stronę "nie ma problemu". Ale podobno ta pani sędzia jest znana ze swoich "sądowych wyczynów".  wink

631

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Dzieci zrobią  wiele by żadnego z rodziców nie stracić.a nie że odrzucają  tego którego miłości nie są  pewne. Przeciwnie bardziej pilnują  słabszej flanki którą uważają  za bardziej niepewną. Nie oceniają  jeśli nie są  zmuszone i bardzo nie lubią sędziować między rodzicami.

Ale nikt nie każe jej oceniać. Ale dopuśćmy ze ona tej oceny i tak dokonuje bo sama chce. Może matkę kochać a jednocześnie nienawidzieć za to co zrobila. Nie tylko jej kochanemu tacie ale jej samej. Bo jednak iles tam razy ja zawiodła i odwołała spotkanie. Bo iles tam razy kiedy usłyszała od córki "nie chce Cie widzieć "to faktycznie się nie pojawiła. I to nie rola Marka było tłumaczyć córce ze może powinna jednak matkę chciec zobaczyć tylko rolą matki było pod drzwiami siedzieć i warować mówiąc "córeczko nie chcesz mnie widzieć rozumiem ale ja i tak jestem, obecna i czekająca na Twój znak". I ja nie piszę tego zeby matce dowalić czy ja upokorzyć takim przeczolganiem przed córką tylko w tej jeden jedyny sposób może ona udowodnić córce ze jej naprawdę zależy. Bo jeśli corka mimo żalu i pretensji mamę kocha i mówiąc "nie chce Cie" tak naprawdę chce i potrzebuje tej matki to wlasnie od tej matki oczekuje udowodnienia ze jej zależy a nie od ojca. A jeśli ciągle bedzie widziala ze to ojciec "za matke" nadrabia i jest jej adwokatem to tym mniej będzie wierzyła w tę matczyna miłość i coraz bardziej bedzie własne uczucia do matki przykrywać nienawiścią i odrzuceniem.

632 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-24 22:58:50)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

To ja z całego wątku odniosłam wrażenie że matka się nie izoluje od córki  ale może coś przegapiłam

633

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

To ja z całego wątku odniosłam wrażenie że matka się nie izoluje od córki  ale może coś przegapiłam

Izoluje to może nie jest dobre słowo. Ale faktem jest (opisywałem to parę razy), że okłamała kilka razy, jeszcze mieszkając tutaj, mnie i córkę, że np. ma szkolenie w weekend, a pojechała na imprezę techno do Warszawy. Innym razem na imprezę techno gdzieś w plenerze. A spotkanie z córką do skutku przez to nie dochodziły. Mnie zarzucała, że zasłaniam się pandemią (chociaż nigdy żadnego spotkania nawet nie próbowałem odłożyć), a sama kilkakrotnie odwoływała spotkania w okresie 2020 motywując to obostrzeniami. Dwa razy nie przyjechała tutaj w ogóle nie wysyłając nawet krótkiego SMS-a z informacją, że jej nie będzie. O tym, jak i kiedy dowiedzieliśmy się z córką, że się już z naszego miasta wyprowadziła, też tutaj pisałem - przywiozłem córkę na spotkanie w parku rozrywki, o wyznaczonej sądownie porze, czekaliśmy pół godziny i kiedy zadzwoniłem, w telefonie usłyszałem: "Ale... ja już mieszkam w Krakowie"...

634 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-25 08:11:31)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

No właśnie Marek. Pewnie ze nie Twoja wina: ale gdybym ja szła na takie spotkanie  w wyznaczonej sądownie porze do parku to zadzwoniłabym wczesniej: część.  Jutro do parku przeprowadzkę malą. Aktualne?
Nie byłoby zauważ żadnego gadania do dziecka w stylu Tata wie że mama Cię kocha ale ważny GEST  by zadbać  o jej interesy by nie  była rozczarowana.
A Ty zachowałeś się jak woźny sądowy co przeprowadził podsądnego. Zadanie wykonane.
Piszę  to wszystko  nie po to by Ci dopiec ale byś  naprawdę  przejął perspektywę  córki.
Skrajny przypadek ale obejrzyj jeszcze raz bo pewnie widziales: Życie jest piękne  Roberta Begniniego..

635 Ostatnio edytowany przez maku2 (2021-03-25 10:17:52)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

wiesz co to ramy, Maku?

Oczywiście że wiem, ramy są w oknach smile

Ela210 napisał/a:

W ramach prawa wszyscy jesteśmy ludżmi. Sędzia moze potraktować go tak albo siak i wszystko w ramach prawa

Oczywiście że tak, chociaż jak patrzę na odpowiedzialność prawną sędziów to wątpię.
Problem że "siak" traktują nas częściej i tu jest problem.

Ela210 napisał/a:

Adwokat powinien być na to przygotowany, nie jest ich celem wysyłanie sędziny na emeryturę.

Przecież Marek nic złego nie napisał na swojego adwokata. Myślę że adwokat Marka jest przygotowany ale skoro sędzia traktuje ich "siak" to żadne przygotowanie nie pomoże.
Sędziego na emeryturę wysyła ustawa. Problem z naszymi sadami polega na tym że wzorce wynieśli z komuny

Ela210 napisał/a:

Urzędnicy to ludzie niestety, a nie program komputerowy.

Taa, policjant to też i człowiek i urzędnik w jednym a wyzywają ich różnie a spróbuj tak wyzwać sędziego...policjant nie ma immunitetu, sędzia tak wiec możemy od nich oczekiwać czegoś więcej.

Ela210 napisał/a:

powinien adwokat też przygotować mentalnie Marka.

Ale do czego? Bo ja myślę że mentalnie Marek daje radę.

Ela210 napisał/a:

w dobrych kancelariach mają to wpojone i w sadzie dobrze Cię reprezentuje nawet kompletny świeżak po dobrej aplikacji.

Dlaczego uważasz że źle go reprezentuje?

Ela210 napisał/a:

Gwałty się udowadnia.

I od razu przypomina mi się Tomasz Komenda.
A i od dwóch lat nie mogą(nie chcą) skazać sędziego z Bydgoszczy.

Ela210 napisał/a:

ale gdybym ja szła na takie spotkanie  w wyznaczonej sądownie porze do parku to zadzwoniłabym wczesniej

Tak Ty pewnie byś zadzwoniła. Ale dlaczego Marek ma myśleć za "mamusię" czy ona jest nie halo z rozumem? Nie, nie jest. To ona sama powinna zabiegać o kontakt z córka i pamiętać o ich spotkaniach. Dlaczego Marek ma bronić wizerunku matki?

636

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

No właśnie Marek. Pewnie ze nie Twoja wina: ale gdybym ja szła na takie spotkanie  w wyznaczonej sądownie porze do parku to zadzwoniłabym wczesniej: część.  Jutro do parku przeprowadzkę malą. Aktualne?
Nie byłoby zauważ żadnego gadania do dziecka w stylu Tata wie że mama Cię kocha ale ważny GEST  by zadbać  o jej interesy by nie  była rozczarowana.
A Ty zachowałeś się jak woźny sądowy co przeprowadził podsądnego. Zadanie wykonane.
Piszę  to wszystko  nie po to by Ci dopiec ale byś  naprawdę  przejął perspektywę  córki.
Skrajny przypadek ale obejrzyj jeszcze raz bo pewnie widziales: Życie jest piękne  Roberta Begniniego..

Czyli w sytuacji, kiedy były wyznaczone dni, godziny i miejsce spotkań, to ja postąpiłem nagannie, ponieważ dzień wcześniej nie zadzwoniłem do mojej byłej, żeby zapytać, czy wszystko jest ok i, gadu-gadu, ale tak naprawdę to moja wina, że ja i córka zostaliśmy "wystawieni do wiatru"..? Przy takim rozumowaniu, cokolwiek bym nie zrobił, i tak mi zarzucisz, że źle wychowuję córkę, że jej odpowiednio nie chronię, etc. Matka może robić, co chce, ale to JA jestem za to odpowiedzialny? Mam czytać w jej myślach, nieustannie wykonywać profilaktyczne ruchy, bo przecież ONA ma prawo zlewać wszystko równo z kranem. Ciekawa logika... To, że ona nie zadzwoniła do mnie albo do córki odpowiednio wcześniej, żeby mi powiedzieć, że wyprowadza się do innego miasta i żebyśmy coś ustalili w związku z tym, jest bez znaczenia, tak? Nie wspominając już o tym, że w międzyczasie (też, naturalnie, nic mi o tym nie mówiąc) złożyła do sądu wniosek o zmianę w zakresie spotkań z córką. Ja się zachowałem, jak woźny i córkę potraktowałem, jak podsądnego.

Piszesz o filmie Begnigniego, więc, pomijając fakt, że "analogia" rzeczywiście MOCNO dyskusyjna, ten jeden raz pozwolę sobie sam wystawić pewną laurkę. Uważam otóż, że gdyby nie właśnie moja postawa, w pewnym sensie o takim antyutopijnym charakterze, jak bohatera tego filmu, nie byłoby ŻADNYCH szans na JAKĄKOLWIEK relację między Małą a matką, a dziecko już dawno leczyłoby się psychiatrycznie. Ty i tak mi pewnie za chwilę napiszesz, że robię Małęj krzywdę, bo "nie patrzę z jej perspektywy".

Natomiast "rozmowa o małżeństwie" (przeczytałem jeszcze raz Twój poprzedni wpis i chyba o to pytałaś), miała miejsce, kiedy moja Eks zabierała z domu meble i rzeczy i wyglądała tak (odtworzyłem ją sobie z nagrania, które zrobiłem wtedy):

JA: "Musisz się tak zachowywać? I to jeszcze przy Małej? W końcu byliśmy razem ponad 14 lat, mamy dziecko - małżeństwem formalnie nie byliśmy, ale przecież ja zawsze mówiłem wszystkim o Tobie, jako o żonie i tak Cię traktowałem".
ONA: "Nie zauważyłeś, że nie jesteśmy małżeństwem? Jeszcze to, kurwa, do ciebie nie dotarło?"

637

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
maku2 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

wiesz co to ramy, Maku?

Oczywiście że wiem, ramy są w oknach smile

Ela210 napisał/a:

W ramach prawa wszyscy jesteśmy ludżmi. Sędzia moze potraktować go tak albo siak i wszystko w ramach prawa

Oczywiście że tak, chociaż jak patrzę na odpowiedzialność prawną sędziów to wątpię.
Problem że "siak" traktują nas częściej i tu jest problem.

Ela210 napisał/a:

Adwokat powinien być na to przygotowany, nie jest ich celem wysyłanie sędziny na emeryturę.

Przecież Marek nic złego nie napisał na swojego adwokata. Myślę że adwokat Marka jest przygotowany ale skoro sędzia traktuje ich "siak" to żadne przygotowanie nie pomoże.
Sędziego na emeryturę wysyła ustawa. Problem z naszymi sadami polega na tym że wzorce wynieśli z komuny

Ela210 napisał/a:

Urzędnicy to ludzie niestety, a nie program komputerowy.

Taa, policjant to też i człowiek i urzędnik w jednym a wyzywają ich różnie a spróbuj tak wyzwać sędziego...policjant nie ma immunitetu, sędzia tak wiec możemy od nich oczekiwać czegoś więcej.

Ela210 napisał/a:

powinien adwokat też przygotować mentalnie Marka.

Ale do czego? Bo ja myślę że mentalnie Marek daje radę.

Ela210 napisał/a:

w dobrych kancelariach mają to wpojone i w sadzie dobrze Cię reprezentuje nawet kompletny świeżak po dobrej aplikacji.

Dlaczego uważasz że źle go reprezentuje?

Ela210 napisał/a:

Gwałty się udowadnia.

I od razu przypomina mi się Tomasz Komenda.
A i od dwóch lat nie mogą(nie chcą) skazać sędziego z Bydgoszczy.

Ela210 napisał/a:

ale gdybym ja szła na takie spotkanie  w wyznaczonej sądownie porze do parku to zadzwoniłabym wczesniej

Tak Ty pewnie byś zadzwoniła. Ale dlaczego Marek ma myśleć za "mamusię" czy ona jest nie halo z rozumem? Nie, nie jest. To ona sama powinna zabiegać o kontakt z córka i pamiętać o ich spotkaniach. Dlaczego Marek ma bronić wizerunku matki?

Uważam, że mój adwokat bardzo dobrze mnie reprezentuje. Przesłuchując świadków, ponad wszelką wątpliwość wykazał, że wyrażali oni opinie oparte wyłącznie o relacje swojej koleżanki-matki Małej. Pokazał, że OD LAT nie rozmawiali z dzieckiem (jeden w ogóle nigdy), ani ze mną. Pokazał, że NIGDY nie byli świadkami żadnego negatywnego zachowania z mojej strony wobec Byłej lub córki, ani też sami nigdy nie doświadczyli żadnego negatywnego zachowania z mojej strony wobec siebie. Wtedy, kiedy było trzeba, wnioskował o uchylenie pytania. Ale tak naprawdę, sąd w ogóle nie powinien był tych świadków przesłuchiwać - zostali we wniosku zgłoszeni do przesłuchania na okoliczność dobrych relacji matki z cóką w przeszłości, których to relacji ja nigdy nie negowałem i co zostało już ustalone na pierwszej rozprawie, jeszcze w 2019 roku.

638 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-25 10:53:20)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marek nic nie musi.
Marek może coś zrobić więcej? Dlaczego? Nie- dlaczego? Tylko- dla kogo?
Póki tego nie zrozumie to nie ma o czym gadać. Ja pass.

639 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2021-03-25 11:14:55)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Marek nic nie musi.
Marek może coś zrobić więcej? Dlaczego? Nie- dlaczego? Tylko- dla kogo?
Póki tego nie zrozumie to nie ma o czym gadać. Ja pass.

Ja to rozumiem. Nie godzę się tylko na ultraskrupulatne wypunktowywanie mi wszelkich moich domniemanych "potknięć" w sytuacji, w której to moja Eks realnie robiła (przynajmniej dotychczas) "nieustającą rozpierduchę". To, co jest w moim zakresie możliwości, robię. Ale, powtarzam po raz setny, nie mogę wszystkiego, nie za wszystko tylko ja odpowiadam i nie mam jakiegoś omnipotentnego wpływu na zachowanie wszystkich wokół mnie.

640 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2021-03-25 11:13:27)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Marek nic nie musi.
Marek może coś zrobić więcej? Dlaczego? Nie- dlaczego? Tylko- dla kogo?
Póki tego nie zrozumie to nie ma o czym gadać. Ja pass.

Marek nie tylko nie musi ale wręcz nie powinien robic więcej. Dla dobra córki. Byl tu kiedyś wątek Piotra, zostawionego przez zone dla kochanka. Zostawiła męża i dwóch synów. Piotr rozumował podobnie jak Ela, wyręczał zone w utrzymywaniu relacji pomiędzy nią a synami. Bronił jej przed dziećmi, ba nawet przed forum (bo to dobra kobieta w sumie, kochanek tylko jej w glowie namieszał itp). Prezenty  nawet za zone kupował dzieciom bo mama zapomniała o uroczystościach synów i wręczał oczywiście jako te "od mamy" bo nie mogła przyjsc, bo wyjechała,  bo coś tam. Wcale za to laurki od synów nie dostał bo dzieci głupie nie są i wiedza kiedy wali ściemą na kilometr. Wręcz pretensje miały czemu je oszukuje i matki broni. Matki ktora je zostawiła. Na forum zreszty tez dostał wiadro pomyj ze robi tym dobrze sobie a nie dzieciom bo pewnie wciąż zakochany w żonce i szykuje jej miękkie lądowanie w domu na wypadek gdyby się opamiętała a nie szanuje uczuć dzieci i na siłę im wciska zakłamany obraz mamy. Także Elu nie ma pewności co dziecku tak naprawdę może służyć do końca a co szkodzić. Mysle ze najbezpieczniej jest poprostu dziecku towarzyszyć, być przy nim fizycznie i emocjonalnie, służyć wsparciem, nie komentować i nie oceniać matki ale też na siłę nie wciskać dziecka w ramy relacji której ono nie chce, w ktorej nie czuje sie na ten moment komfortowo i bezpiecznie ani nie wyręczać matki bo predzej czy pozniej prawda o jej zaangazowaniu i tak wyjdzie. Moim zdaniem to właśnie bezpieczne zachowanie I wspieranie oferuje córce Marek. A juz porównanie matki do okupanta przed którym trzeba chronić dziecko bo zagraża jego zdrowiu i życiu zupełnie dla mnie z kosmosu. Wiem ze nie należy tej metafory brać jeden do jednego ale tu nawet w innych proporcjach nijak to nie przystaje do sytuacji bo zakładamy przecież ze ta kobieta jako matka z natury rzeczy powinna dbać o dobrostan córki i ja też bym nie wpadła na to ze skoro tak płacze za wizytami i widzeniami to muszę jeszcze się upewnić ze sie łaskawie zjawi.Zalozylabym ze to raczej oczywista oczywistość ze będzie na miejscu stekniona i przed czasem zeby nie uronić nawet minuty z widzenia z dzieckiem.

641

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Mysle ze najbezpieczniej jest poprostu dziecku towarzyszyć, być przy nim fizycznie i emocjonalnie, służyć wsparciem, nie komentować i nie oceniać matki ale też na siłę nie wciskać dziecka w ramy relacji której ono nie chce, w ktorej nie czuje sie na ten moment komfortowo

Praktycznie to samo słyszałem od trojga psychologów.

642

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
MarekDV napisał/a:

Mysle ze najbezpieczniej jest poprostu dziecku towarzyszyć, być przy nim fizycznie i emocjonalnie, służyć wsparciem, nie komentować i nie oceniać matki ale też na siłę nie wciskać dziecka w ramy relacji której ono nie chce, w ktorej nie czuje sie na ten moment komfortowo

Praktycznie to samo słyszałem od trojga psychologów.

I ja nie pisze  tych słów tylko z glowy ale z racji staran o adopcje również uczestniczę w szkoleniu z pedagogiem i psychologiem gdzie właśnie taka postawa jest prezentowana.

643 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2021-03-25 11:31:55)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
feniks35 napisał/a:
MarekDV napisał/a:

Mysle ze najbezpieczniej jest poprostu dziecku towarzyszyć, być przy nim fizycznie i emocjonalnie, służyć wsparciem, nie komentować i nie oceniać matki ale też na siłę nie wciskać dziecka w ramy relacji której ono nie chce, w ktorej nie czuje sie na ten moment komfortowo

Praktycznie to samo słyszałem od trojga psychologów.

I ja nie pisze  tych słów tylko z glowy ale z racji staran o adopcje również uczestniczę w szkoleniu z pedagogiem i psychologiem gdzie właśnie taka postawa jest prezentowana.

Szczerze mówiąc, już po Twoim pierwszym wpisie korciło mnie, żeby zapytać, czy przypadkiem nie jesteś zawodowym psychologiem, ale nie chciałem być nietaktowny. Ale Twoje wypowiedzi w dużej mierze są jakby echem tego, co słyszałem/słyszę na sesjach. Ja się przyznaję, że momentami po prostu się w tym wszystkim "gubię" - bo słyszę też/czytam różne inne głosy/rady... Może niepotrzebnie wszedłem tu na forum, ale to było dawno temu, kiedy zupełnie nikt mi jeszcze w niczym nie pomagał, a ja tej pomocy, czy rady naprawdę desperacko potrzebowałem... I tak zostałem, bo zaciekawiły mnie wypowiedzi różnych osób... To też nie jest tak, że ja bym chciał, żeby mi wszyscy przytakiwali i mnie "głaskali" - wcale nie. Lubię, kiedy ludzie asertywnie wyrażają swoje opinie - pod warunkiem, że odbywa się to z szacunkiem dla drugiej strony. Odmienny punkt widzenia pomaga nabrać odrobiny chociaż dystansu - nawet, kiedy ma się tę nieszczęsną rację... Z drugiej strony, jak właśnie wspomniałem, niebezpieczeństwo polega na tym, że można się "zapętlić" w gąszczu odmiennych od siebie rad, sugestii, itd. Ale ja to traktuję tak trochę, jak wiadomości - oglądam i czytam różne źródła i staram się z tego "wyciągnąć średnią".  smile

644

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
feniks35 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Marek nic nie musi.
Marek może coś zrobić więcej? Dlaczego? Nie- dlaczego? Tylko- dla kogo?
Póki tego nie zrozumie to nie ma o czym gadać. Ja pass.

Marek nie tylko nie musi ale wręcz nie powinien robic więcej. Dla dobra córki. Byl tu kiedyś wątek Piotra, zostawionego przez zone dla kochanka. Zostawiła męża i dwóch synów. Piotr rozumował podobnie jak Ela, wyręczał zone w utrzymywaniu relacji pomiędzy nią a synami. Bronił jej przed dziećmi, ba nawet przed forum (bo to dobra kobieta w sumie, kochanek tylko jej w glowie namieszał itp). Prezenty  nawet za zone kupował dzieciom bo mama zapomniała o uroczystościach synów i wręczał oczywiście jako te "od mamy" bo nie mogła przyjsc, bo wyjechała,  bo coś tam. Wcale za to laurki od synów nie dostał bo dzieci głupie nie są i wiedza kiedy wali ściemą na kilometr. Wręcz pretensje miały czemu je oszukuje i matki broni. Matki ktora je zostawiła. Na forum zreszty tez dostał wiadro pomyj ze robi tym dobrze sobie a nie dzieciom bo pewnie wciąż zakochany w żonce i szykuje jej miękkie lądowanie w domu na wypadek gdyby się opamiętała a nie szanuje uczuć dzieci i na siłę im wciska zakłamany obraz mamy. Także Elu nie ma pewności co dziecku tak naprawdę może służyć do końca a co szkodzić. Mysle ze najbezpieczniej jest poprostu dziecku towarzyszyć, być przy nim fizycznie i emocjonalnie, służyć wsparciem, nie komentować i nie oceniać matki ale też na siłę nie wciskać dziecka w ramy relacji której ono nie chce, w ktorej nie czuje sie na ten moment komfortowo i bezpiecznie ani nie wyręczać matki bo predzej czy pozniej prawda o jej zaangazowaniu i tak wyjdzie. Moim zdaniem to właśnie bezpieczne zachowanie I wspieranie oferuje córce Marek. A juz porównanie matki do okupanta przed którym trzeba chronić dziecko bo zagraża jego zdrowiu i życiu zupełnie dla mnie z kosmosu. Wiem ze nie należy tej metafory brać jeden do jednego ale tu nawet w innych proporcjach nijak to nie przystaje do sytuacji bo zakładamy przecież ze ta kobieta jako matka z natury rzeczy powinna dbać o dobrostan córki i ja też bym nie wpadła na to ze skoro tak płacze za wizytami i widzeniami to muszę jeszcze się upewnić ze sie łaskawie zjawi.Zalozylabym ze to raczej oczywista oczywistość ze będzie na miejscu stekniona i przed czasem zeby nie uronić nawet minuty z widzenia z dzieckiem.


Bardzo podobnie patrzę na takie sprawy w sumie.
Traktowanie osób jakoś szczególnie w uprzywilejowany specjalny ,które z jakichś powodów odeszły nie istotne z jakich istotne jak to zrobiły jak przygotowały dzieci do tego  zostawiając je uważam za słabe i nieskuteczne.To że się ktoś zakochał nie czyni go pod jakąś ochroną .
Nowe związki nowe miłości,nowe szczęście nie zwalniają od odpowiedzialności rodzica który odszedł a ten który został z dziećmi wcale nie ma obowiązku wyręczać kogokolwiek ponieważ dzieci prędzej czy później dokonają własnej oceny kto co i jak postąpił .
Inaczej wyobrażam sobie kompromisy w sprawie dzieci i jakieś ustępstwa na pewno priorytetem nie jest dla tego kto jest z dziećmi na stałe dmuchanie i chuchanie na nowiutki związek byłej partnerki czy partnera jego sytuacja . To należy do tego co odszedł konsekwencje poniesie on ona .
Za nikogo się życia nie przeżyje rodzicem też nie można być podwójnie.

645

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

W tej całej dyskusji, gdzie Markowi zarzuca się błędne postępowanie względem dziecka, nie widać chyba jednej podstawowej rzeczy, dla której chęci dogadanai się Autora z byłą ciągle nie odnoszą skutku. Ona dostrzega wyraźnie, jak jej własne dziecko ją nienawidzi wręcz za to, co zrobiła i jej i ojcu. Do tego upór ex partnerki w ciągłym atakowaniu i szykanowaniu Autora jeszcze bardziej to wszsytko nakręca.

646 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-03-25 14:07:29)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Wszystko fajnie proszę Państwa tylko że to co piszecie nie ma zastosowania gdy mówimy o dziecku.
Marek może sobie wmawiac jaka dorosła jest jego córka mentalnie nad wiek ale to nieprawda. Dziecko to dziecko i powinno się je chronić jak można.
Dziecko swoje wnioski i tak wyciągnie na temat zachowania rodziców.
Wsparcie go w postaci wczesniejszych ustaleń między rodzicami naprawdę nie spadnie rodzicowi poszkodowanemu korona.
Nie znam tamtego wątku wiec się nie wypowiem

647 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-25 15:25:23)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Ela210 napisał/a:

Marek może sobie wmawiac jaka dorosła jest jego córka mentalnie nad wiek ale to nieprawda. .

Ja tam mam wątpliwości, czy Marek faktycznie uważa, że córka jest tak mentalnie rozwinięta - nie bez powodu wciąż pisze o niej per "Mała".
Jednego też nie rozumiem, dlaczego Marek usilnie tłumaczy dziecku, że mama je kocha. Przecież dziecko czuje fałsz i ojciec przed nim też wypada na głupa i osobę niegodną zaufania. Ja tam ojca naszych wspólnych dzieci nie usprawiedliwiałam przed dziećmi, same widziały, jak jest i też cierpiałam z powodu jego zachowania względem mnie i dzieci (w szczególności, że nie spełnił ani jednego swojego przyrzeczenia, które dał względem opieki nad dziećmi po rozwodzie, nawet na nie nie płacił alimentów, skupił się w 100% na nowym związku), a jednak byłam na każde zawołanie o możliwość kontaktu z dziećmi, nawet jak mi napisał SMSa na pól godziny przed, że chce się zobaczyć z dziećmi, choć wewnętrznie mnie trzęsło od jego fałszu - w sądzie przykładowo zeznał ze łzami w oczach, że "nie weźmie dzieci, bo nie ma ich gdzie położyć spać", chociaż miał na własność trzy mieszkania, a mnie nie chciał powierzyć opieki nad dziećmi, bo według niego z powodu choroby psychicznej "biegam z siekierą nago we wsi".
I to nie jest tak, że usprawiedliwiam matkę dziecka. Po prostu moim zdaniem trzeba przestać Markowi tłumaczyć matkę i zostawić bieg rzeczy ocenie dziecka. Wystarczy lektura paru numerów "Charakterów", by o tym przeczytać, że rodzic, który został z dzieckiem nie może mówić za rodzica opuszczającego dziecko. Może się zmieni podejście córki do matki, a może nie. Czas pokaże.
EDIT: zresztą jak mi tłumaczył adwokat, jeśli ustalone są sądownie kontakty rodzica niemieszkającego z dzieckiem z tymże dzieckiem, to moim obowiązkiem jako rodzica mieszkającego z dzieckiem jest np. siedzenie dwa dni w domu przez weekend i czekanie, czy "łaskawie" drugi rodzic przyjedzie po dziecko. Rodzic niemieszkający z dzieckiem wcale nie ma obowiązku stawić się po to dziecko, ale ma prawo w ustalonych terminach się z nim widzieć. Nie można też sądownie ukarać rodzica niemieszkającego z dzieckiem za brak kontaktów, ani sądownie zmuszać do odwiedzin.
Cały problem to problem matki, żeby córka znowu chciała się z nią widywać.
Ja czekałam na telefon czy SMS ojca, że chce zobaczyć dzieci, po czterech latach zbuntowałam się i odmówiłam, jak mi znowu napisał pół godziny przed, przy czym wniosłam sprawę o podwyżkę alimentów na dzieci. Od razu miałam pozew o ustalenie kontaktów z dziećmi i w ugodzie na pierwszej rozprawie zgodziłam się na wszystkie jego żądania, opisawszy w odpowiedzi na pozew, jak to do tej pory przebiegało. Zdarzało się, że ojciec nie przyjeżdżał w ustalonym terminie. nie wnikałam dlaczego, potulnie czekałam, czy przyjedzie. Nigdy go nie tłumaczyłam, jak nie przyjechał, ani nie wciskałam bajek o miłości ojca, bo jeste,m odpowiedzialna tylko za swoje zachowanie. Teraz ojciec zbiera żniwo, o ile młodsze dziecko jeździ do niego co drugi weekend, to starsze siedzi w domu, widzi się z ojcem z reguły po dwie godziny raz na dwa tygodnie, nie chce jeździć do niego na wakacje, a w czasie ubiegłorocznego lockdownu nie mieli spotkania ani raz przez trzy miesiące, oczywiście z woli dziecka.
Nawet jak zakładał mi sprawy karne o rzekome moje przestępstwa względem niego, nigdy nie zabraniałam kontaktu z dziećmi, ani nie informowałam dzieci o tym.

648 Ostatnio edytowany przez MarekDV (2021-03-25 16:06:16)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Symbi napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Marek może sobie wmawiac jaka dorosła jest jego córka mentalnie nad wiek ale to nieprawda. .

Ja tam mam wątpliwości, czy Marek faktycznie uważa, że córka jest tak mentalnie rozwinięta - nie bez powodu wciąż pisze o niej per "Mała".
Jednego też nie rozumiem, dlaczego Marek usilnie tłumaczy dziecku, że mama je kocha. Przecież dziecko czuje fałsz i ojciec przed nim też wypada na głupa i osobę niegodną zaufania. Ja tam ojca naszych wspólnych dzieci nie usprawiedliwiałam przed dziećmi, same widziały, jak jest i też cierpiałam z powodu jego zachowania względem mnie i dzieci (w szczególności, że nie spełnił ani jednego swojego przyrzeczenia, które dał względem opieki nad dziećmi po rozwodzie, nawet na nie nie płacił alimentów, skupił się w 100% na nowym związku), a jednak byłam na każde zawołanie o możliwość kontaktu z dziećmi, nawet jak mi napisał SMSa na pól godziny przed, że chce się zobaczyć z dziećmi, choć wewnętrznie mnie trzęsło od jego fałszu - w sądzie przykładowo zeznał ze łzami w oczach, że "nie weźmie dzieci, bo nie ma ich gdzie położyć spać", chociaż miał na własność trzy mieszkania, a mnie nie chciał powierzyć opieki nad dziećmi, bo według niego z powodu choroby psychicznej "biegam z siekierą nago we wsi".
I to nie jest tak, że usprawiedliwiam matkę dziecka. Po prostu moim zdaniem trzeba przestać Markowi tłumaczyć matkę i zostawić bieg rzeczy ocenie dziecka. Wystarczy lektura paru numerów "Charakterów", by o tym przeczytać, że rodzic, który został z dzieckiem nie może mówić za rodzica opuszczającego dziecko. Może się zmieni podejście córki do matki, a może nie. Czas pokaże.
EDIT: zresztą jak mi tłumaczył adwokat, jeśli ustalone są sądownie kontakty rodzica niemieszkającego z dzieckiem z tymże dzieckiem, to moim obowiązkiem jako rodzica mieszkającego z dzieckiem jest np. siedzenie dwa dni w domu przez weekend i czekanie, czy "łaskawie" drugi rodzic przyjedzie po dziecko. Rodzic niemieszkający z dzieckiem wcale nie ma obowiązku stawić się po to dziecko, ale ma prawo w ustalonych terminach się z nim widzieć. Nie można też sądownie ukarać rodzica niemieszkającego z dzieckiem za brak kontaktów, ani sądownie zmuszać do odwiedzin.
Cały problem to problem matki, żeby córka znowu chciała się z nią widywać.
Ja czekałam na telefon czy SMS ojca, że chce zobaczyć dzieci, po czterech latach zbuntowałam się i odmówiłam, jak mi znowu napisał pół godziny przed, przy czym wniosłam sprawę o podwyżkę alimentów na dzieci. Od razu miałam pozew o ustalenie kontaktów z dziećmi i w ugodzie na pierwszej rozprawie zgodziłam się na wszystkie jego żądania, opisawszy w odpowiedzi na pozew, jak to do tej pory przebiegało. Zdarzało się, że ojciec nie przyjeżdżał w ustalonym terminie. nie wnikałam dlaczego, potulnie czekałam, czy przyjedzie. Nigdy go nie tłumaczyłam, jak nie przyjechał, ani nie wciskałam bajek o miłości ojca, bo jeste,m odpowiedzialna tylko za swoje zachowanie. Teraz ojciec zbiera żniwo, o ile młodsze dziecko jeździ do niego co drugi weekend, to starsze siedzi w domu, widzi się z ojcem z reguły po dwie godziny raz na dwa tygodnie, nie chce jeździć do niego na wakacje, a w czasie ubiegłorocznego lockdownu nie mieli spotkania ani raz przez trzy miesiące, oczywiście z woli dziecka.
Nawet jak zakładał mi sprawy karne o rzekome moje przestępstwa względem niego, nigdy nie zabraniałam kontaktu z dziećmi, ani nie informowałam dzieci o tym.

Piszę "Mała", a nie "mała" <UWAGA: ŻART!>  wink
I nie męczę córki na okrągło opowiadaniem o matce. Kiedy, na przykład, córka odbierze telefon od matki, skończy rozmowę i przychodzi do mnie chcąc porozmawiać, wtedy - jeżeli ma to sens w trakcie rozmowy - wspominam córce o tym, że mama na pewno ją kocha. Nie chodzę za nią przecież 24/7 po mieszkaniu mówiąc: "Mama Cię kocha". Nie bądźmy tacy dosłowni.  wink

ZAWSZE przywoziłem córkę na miejsce spotkania, kiedy Eks tutaj jeszcze mieszkała. ZAWSZE zgadzałem się na zmiany czasu i miejsca spotkania. ZAWSZE jestem obecny z córką w mieszkaniu, kiedy wypadają terminy wizyt Eks obecnie. NIGDY niczego nie zabraniałem, nie uniemożliwiałem, ani nie utrudniałem. Ile razy mam to jeszcze powtórzyć, żeby nie pojawiały się kolejne, przepraszam, ale absurdalne, zarzuty tego rodzaju?

649 Ostatnio edytowany przez Symbi (2021-03-25 16:32:35)

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Marku,
to po co w ogóle wspominasz, że "mama kocha". Ugryź się w język zamiast.
Skoro zawsze BYŁEŚ na TAK, to o co walka TERAZ? Bo drugi rodzic chce widzieć dziecko? Ja Ciebie postrzegam tak, że Ty koniecznie chcesz byc widziany jak ten wyłącznie cacy, a drugi rodzic wyłącznie be. Pozwól rodzicowi działać, jak chce. Czas pokaże, czy uda jej się odbudować więź z córką. Inaczej po latach córka jako dorosła osoba może mieć drugą traumę, że drugi rodzic nawet nic nie próbował zrobić w tym kierunku.
Czy z małej, z wielkiej litery, ja to odczytuję dosłownie, że traktujesz ją jak (M)małą.
Z poprzedniej wypowiedzi wnioskuję, że jednak zdarza się, że córka rozmawia z matką choć przez chwilę.

650

Odp: rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...
Symbi napisał/a:

Marku,
to po co w ogóle wspominasz, że "mama kocha". Ugryź się w język zamiast.
Skoro zawsze BYŁEŚ na TAK, to o co walka TERAZ? Bo drugi rodzic chce widzieć dziecko? Ja Ciebie postrzegam tak, że Ty koniecznie chcesz byc widziany jak ten wyłącznie cacy, a drugi rodzic wyłącznie be. Pozwól rodzicowi działać, jak chce. Czas pokaże, czy uda jej się odbudować więź z córką. Inaczej po latach córka jako dorosła osoba może mieć drugą traumę, że drugi rodzic nawet nic nie próbował zrobić w tym kierunku.
Czy z małej, z wielkiej litery, ja to odczytuję dosłownie, że traktujesz ją jak (M)małą.
Z poprzedniej wypowiedzi wnioskuję, że jednak zdarza się, że córka rozmawia z matką choć przez chwilę.


Z mojej strony nie ma żadnej "walki". Nie wiem, o czym Ty w ogóle piszesz. Mam wrażenie, że przeczyłaś co dziesiątego posta z tego wątku.

Posty [ 586 do 650 z 1,171 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 19 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » rozstanie po kilkunastu latach wspólnego związku, córka...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024