Snake napisał/a:Jeżdżę regularnie 20 lat po 20-30k rocznie.
Ja jeżdżę odkąd tylko mogłam zrobić kurs i zdać egzamin na prawo jazdy, czyli w wakacje po tym, gdy skończyłam 17 lat. Co ciekawe, mój tata mamę strasznie strofował, do tego stopnia, że bardzo szybko przestała jeździć, a mnie z kolei niemal pchał za kierownicę. Ja stawiałam opór, a on nie odpuszczał. W sumie jestem mu za to ogromnie wdzięczna, bo dzięki temu do końca wakacji nabrałam względnej pewności, a po nich zaczęłam samochodem dojeżdżać do szkoły, do której miałam 50 km w jedną stronę, czyli robiłam stówkę dziennie, co z kolei po dziesięciu miesiącach razy średnio 20 dni daje około 20 tysięcy przejechanych samodzielnie, w mieście i na trasie, kilometrów w pierwszym roku od otrzymania uprawnień. I tak przez kilka ładnych lat. Dopiero od kilku lat jeżdżę nieco mniej, bo nie mam takiej potrzeby, ale umiejętności zostają, tym bardziej, że nadal przecież regularnie siadam za kierownicę.
Zresztą jakiś czas temu miałam niezły test. Pojechaliśmy po nowy samochód ok. 450 km, transakcję sfinalizowaliśmy i w starym, którym to ja wracałam, a który chyba wyczuł, że już na niego pora, żeby bez żalu się go pozbyć, pękł przewód hamulcowy, przez co na autostradzie musiałam dać sobie radę bez płynu hamulcowego. Co prawda zjechałam na pierwszym sensownym zjeździe, gdzie w nocy mogłam liczyć na jakąś przyzwoitą pomoc (czytaj: dzwonić po męża, który jechał nowym, a że na trasie mnie wyprzedził, to musiał zawrócić i mnie jakoś znaleźć, co na autostradzie, w dodatku w nocy, wcale nie jest takie łatwe), ale to było już prawie 15 kilometrów bez hamulców :cool:. Potem musiałam się jeszcze przesiąść do nowego nabytku, który w tamtej chwili był dla mnie zupełnym science fiction i wrócić nim jakieś 150 km do domu. Jakby było mało, warunki na drodze do najlepszych nie należały.
Generalnie jednak dążę do tego, że choć są tacy, którzy niemal rodzą się kierowcami, to ja zdecydowanie nie (a już na przykład mój brat czy syn chyba wyssali to z mlekiem), wtedy ogromnie ważne jest, żeby nie robić przerwy, a jeśli ta jest konieczna, to zminimalizować ją jak tylko to możliwe.
To dlatego, Grasse, istotnie wykup kilka jazd, kup samochód (taki na początek, do ewentualnego wytłuczenia i rozwalenia skrzyni biegów :D, to nie jest żaden majątek) i bierz byka za rogi.