Entropia napisał/a:Burzowy napisał/a:Z całym szacunkiem Entropia, ale na pewno tu nie chodzi o jakieś okna.
Często właśnie chodzi i nie ma co tu dorabiać filozofii do prostej rzeczy. Kobiety, słysząc, że facet mieszka z mamą, często właśnie to widzą oczami wyobraźni: jak wracają do domu po ciężkim dniu w pracy, a tam nic niezrobione. Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że tylko raz myślała o rzuceniu swojego faceta i było to własnie po tym, jak wyprowadził się on z domu rodzinnego i zamieszkali razem. Powodem była zwykła ludzka frustracja. Koleś nie był upośledzony, potrafił ugotować i pozmywać, ale jeśli idzie o tej mniej codzienne prace domowe (typu właśnie to mycie okien), to on w ogóle nie widział potrzeby i nigdy nawet na to nie wpadł. W efekcie spadło na nią o wiele więcej niż połowa prac domowych i zaczął narastać w niej taki codzienny wkurw. Ja tak miałam kiedyś ze współlokatorką. Wprowadziła się do mnie, dziewczyna miła, pewnie, że sobie gotowała, prała, wynosiła śmieci. Niby ideał, ale tak.... na licealistkę. Bo w domu trzeba jednak zrobić o wiele więcej rzeczy. Czasem są jakieś sprawy urzędowy, czasem lodówkę trzeba przemyć, bo się jedzenie przykleja, czasem właśnie trzeba już ogarnąć trochę dokładniej niż tylko przejechać odkurzaczem. Oni nie widziała potrzeby i chyba nawet nie wiedziała, że to się czyści, bo wcześniej te dodatkowe rzeczy robiła za nią mama. Skończyło się awanturą, w której wykrzyczałam, że ja nie jestem jej matką i nie będę za nią wszystkiego ogarniać. Ludzie czegoś takiego zwykle się boją, gdy słyszą, że ktoś mieszka z rodzicami. Przypadki osób, którym trzeba podstawić pod nos jedzenie, są już dzisiaj na szczęście dość rzadkie. Ale o osobnika, który nigdy nie mył okien, wcale nie tak trudno.
Tylko, że to Twój post brzmi jak dorabianie filozofii;). Przede wszystkim to co jest mega niesprawiedliwe w tym co piszesz, Ty mówisz tylko o jakimś sprzątaniu. A co z wkładem finansowym, który w olbrzymiej większości przypadków jest większy ze strony faceta? Przecież tak dobieracie partnerów. Co z tym, że facet przeważanie pracuje więcej, jeżeli chodzi o godziny? Co z ogarnianiem wszystkiego co elektryczne, mechaniczne itd? Przecież to są rzeczy, które trzeba UMIEĆ robić, a nie tylko chcieć. Twój post wygląda jak gdybyś odnosiła się do sytuacji, gdy kobieta jest w związku z facetem, który nie pracuje. No to wtedy faktycznie, to on powinien wszystko ogarniać na chacie. Jeżeli nie, to cała ta wypowiedź kojarzy mi sę z pewnym ugrupowaniem na literę F. Zostawmy swoje przywileje, zrzućmy swoje obowiązki na facetów. I bez jaj, który facet myje okna? Podejrzewam, że mniej niż 1%. Mi się zdarza akurat, ale raczej gdy kobieta zauważy, że trzeba to zrobić (eh biedna ja, musiałam mu o tym mówić). Do tego dochodzi kwestia tego, że dom jest wspólny i facet zwyczajnie może nie mieć ochoty by było w nim AŻ TAK czysto jak chce tego kobieta i trzeba dojść do kompromisu. Dodałbym, że sztuka gotowania, sprzątania jest coraz bardziej obca młodym ludziom i zdecydowanie nie wygląda to już tak, że kobieta sprząta, a facet niby leży na kanapie. Ja w swoim życiu umawiałem się raptem z jedną kobietą, która umie gotować, a syfiarami były wszystkie. Ja sam nie mam problemu z żadną z tych czynności i uważam, że najlepiej je robić razem, bo wtedy są mniej przykre. Nie lubię tylko prasować, bo jakoś nie mam do tego ręki.
W tym, że facet mieszka z rodzicami tak naprawdę chodzi o to, że ludzie nie lubią, gdy nie jest tak jak oni chcą. I tu w przypadku kobiety patrzącej na takiego faceta, do głowy przychodzi jej koleś, który nie mieszka sam, bo go nie stać. I problemem jest aspekt finansowy, tylko i wyłącznie. Ja popełniłem ten błąd i w wieku 18 lat wyleciałem z domu na wynajem do dużego miasta. Gdybym przez cały ten czas mieszkał u starych, to miałbym teraz hajs na kawalerkę w dużym mieście. Gdybym siedział u rodziców, to byłbym takim niezaradnym leniem, ale gdybym już miał tę kawalerkę, to już by było ok, bo samodzielny. Tak się ocenia i nie ma co nawet z tym dyskutować. Co ciekawe zależy to od kultury, bo w takiej Italii nikt tak na to nie patrzy. No i są rodziny, które mają tak duże domy, że dzielą je na pół i zostawiają dzieciom. Wtedy tak naprawdę nigdy nie wyprowadzamy się od rodziców. Sam osobiście nie wiem, czy osiedlę się w Polsce. Nie szykuje mi się raczej jakaś stabilizacja związkowa. To wszystko sprawia, że niekoniecznie chcę się wbić w kredyt, który będę spłacał całe życie. Oczywiście mieszkanie z rodzicami jest fajne może przez tydzień (aktualnie 3 miesiące, mam dość), ale nie żyjemy w kraju, gdzie z jednej pensji kupuję się dom jak za czasów american dream w USA.