Ja jestem niski ok.172, moja żona jest ode mnie wyższa. Jak założy buty na obcasach(nie szpilki) to tak z pół głowy wyższa. Nigdy nie miałem problemów ze znalezieniem dziewczyny. Powiem tak, zyskuję bardzo w rozmowie. Lubię rozmawiać i żartować. Koledzy na studiach pytali się jak ja to robię, że zawsze mam dziewczynę. Myślę, że to kwestia charakteru, umiejętności rozmowy. Od LO kobiety zwierzały mi się z problemów relacji męsko-damskich. Miały do mnie zaufanie.
Niedawno sprzedawałem mieszkanie i kobieta opowiedziała mi wiele o sobie, o mężu, o dzieciach, o relacjach itd. Wysłała wiadomość. Zignorowałem.
Rozmowa to chyba sedno. Nie wiem czy można tego się nauczyć.
Wzrost to nie wszystko
Pisałam już, że jak założę buty na wysokim obcasie, to również jestem wyższa od swojego męża, a nawiązując do Twojej wypowiedzi dodam, że mój mąż zaimponował mi swoją pewnością siebie (chodzi o sposób w jaki mnie zapoznał i zaprosił na pierwsza randkę), a potem właśnie swoją osobowością. Tym o czym mówił, w jaki sposób mówił i tym w jaki sposób na mnie patrzył. Potem, w miarę poznawania, wydał mi się bardzo ogarniętym, odpowiedzialnym facetem. Jego o wiele wyżsi koledzy nie raz i nie dwa pytali co on w sobie ma, że właśnie jego wybrałam, a ja nie miałam żadnych wątpliwości, że to właśnie TEN.
W moim salsowym środowisku mnóstwo jest niskich facetów. Mnóstwo. Część z nich ma życiowe partnerki, część dopiero szuka, ale część znalazła je właściwie na moich oczach. Wybrałam trudny styl, a przy tym - w sumie nie wiedzieć czemu - w większości to właśnie niższe osoby są tu królami parkietu. Przypuszczam, że dlatego, że jeśli chce się to robić po mistrzowsku, to trzeba szybko przebierać nogami, co w przypadku niższych osób jest jednak łatwiejsze, a być może właśnie niscy mężczyźni znaleźli tutaj na siebie sposób i dążą do perfekcji bardziej niż inni. Dążę do tego, że na imprezach są rozchwytywani, co obala mit jakoby z zasady mieli być przezroczyści.
Mało tego, od czasu do czasu uczą u nas m.in mistrzowie Polski. On jest ode mnie nieco niższy, ona mojego wzrostu - są partnerami w tańcu i w życiu. W konkurencyjnej szkole właściciele i równocześnie instruktorzy są małżeństwem - ona piękna, jego wzrostu (na szpilkach znacznie wyższa), oboje niżsi ode mnie i jak pamiętam (zdarzyło mi się z nim tańczyć), on będzie miał jakieś 166 cm.
Na marginesie, jakiś czas temu dosyć szerokim echem odbiła się sytuacja, kiedy instruktorka (żeby nie było - atrakcyjna) zostawiła swojego wieloletniego, życiowego partnera dla bardzo niepozornego, ale sympatycznego tancerza. Niepozorny, bo ani przystojny, ani dobrze zbudowany, ani wysoki, za to ma w sobie taką charyzmę i radość życia, że tamtego wyraźnie bije na głowę. Dodam, że jeśli ma 165 cm wzrostu, to będzie dużo.
Pewnie zaraz przeczytam, że to nic nie znaczy, że na pewno zmyślam lub inne jeszcze bla, bla, bla, niemniej to wszystko są mężczyźni z krwi i kości, którzy po prostu męscy są z charakteru.