Jestem od niedawna TŻ poznanym w internecie. Gdy się poznawaliśmy był niemal idealny - randki nigdy nie były nudne, zawsze był jakiś spontan, zero oklepanych nudnych randek typu spacer, kino czy restauracja.
Na pierwszej randce byliśmy na kręglach, potem były łyżwy, dom strachów. Były też wypady za miasto albo spontaniczny weekend zagranicą. Z nim zawsze coś się działo. Spodobała mi się jego kreatywność i pomysły, a najlepszym elementem randki nie było i tak miejsce, tylko on. Potrafił rozbawić mnie do łez, podnieść na duchu i wzbudzić ogromne pożądania, pomimo tego iż do modela sporo mu brakuje. Po miesiącu zdecydowaliśmy się być parą i stopniowo fajerwerki opadały. Coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać w domu gotując lub oglądając filmy albo robiąc skromną imprezkę ze znajomymi.
Mineło kilka miesięcy i klapki spadły mi z oczu. Zauważyłam w nim jedną wadę, która bardzo mi przeszkadza. Mianowicie mój TŻ w ogóle się nie rozwija. Nie ma żadnych życiowych ambicji. Totalnie nic nie robi. Nie ma żadnych pasji, nic go nie interesuje. Nie czyta książek, artykułów. Czasami obejrzy ze mną jakiś film i tyle. Spytałam się go - dlaczego nie znajdzie sobie jakiegoś ciekawego zajęcia? Dlaczego nie ma żadnych życiowych planów? On stwierdził, że nie musi bo w swojej pracy dużo zarabia i nie musi się dokształcać. Ma dobre stanowisko i rzeczywiście jak na Polskie warunki dużo zarabia. No ale moim zdaniem tymbardziej skoro stać go na wiele rzeczy powinien się czymś pożytecznym zainteresować - cokolwiek, co by go jakoś w życiu rozwinęło. Nowy język, książka psychologiczna, siłownia czy nauka tańca.
Nie potrafię go zrozumieć, bo sama ledwo wiążę koniec z końcem. Studiuję ciężki kierunek, dorabiam sobie a on i moi rodzice mi pomagają. Oprócz nauki na studia często jeżdżę na konferencje (niezbyt drogie ale trochę kosztują), uczę się języków. Kiedyś jeździłam konno, szyłam, byłam cheerleaderką. Zawsze starałam się dla równowagi robić coś pożytecznego dla siebie, nie tylko obijać i zabijać czas w necie czy imprezować. Staram się rozwijać i robić coś pożytecznego regularnie, oczywiście nie przez większość czasu. Zawsze znajdę jakąś chwilkę na ploteczki, spacer, czy głupi serial. Staram się zachowywać równowagę -> praca - rozwój/pasje - ludzie - głupoty.
Dlatego nie rozumiem mojego TŻ bo on nic nie robi. Twierdzi, że skoro dużo zarabia to nic nie musi robić. Przychodzi po pracy, pogra w jakieś gry, obejrzy mecz, albo poserfuje w internecie. Często wychodzi z kumplami na piwko, ale zna umiar i nigdy nie upija się do nieprzytomności, nie jest alkoholikiem. Oprócz tego spotyka się ze mną. I to tyle.
Najgorsze jest to, że on nie zamierza niczego zmieniać. Dla mnie w dłuższej perspektywie jest to nie do zniesienia patrzeć, jak on nic nie robi. Na szczęście gotuje sobie i sprząta, gdyby nawet tego nie robił to już dawno bym zwariowała.