niski_facet napisał/a:Nie, czekam aż zaprosicie do wątku tych swoich kolegów, którzy rzekomo "popracowali" nad swoim charakterem (czytaj - podporządkowali się, żeby zasłużyć na coś, co inni mają za darmo, ale jednocześnie nie są gorsi) mają 160 cm i są w szczęśliwym związku z odpowiadającymi im kobietami - wielokrotnie każda z was podawała takiego faceta jako przykład. Jak taki facet to przyjdzie i się wypowie to będę miał spokój ducha.
Niemal ze wszystkich Waszych postów bije takie zgorzknienie, takie wmawianie (tak - wmawianie!) innym patrzenia na Was z góry, traktowania jak gorszych, wręcz pogardy, że nie da się już tego czytać. Serio.
Wiesz, że niski wzrost to jest TWÓJ problem, a raczej nie wzrost, co dorobiona do niego cała ta ideologia? Mnie i zapewne innym wypowiadającym się w wątku kobietom jest dokładnie wszystko jedno co zrobicie ze swoim życiem, dlatego nie wiem jaki cel którakolwiek z nas miałaby mieć w tym, by Was okłamywać? Tym bardziej nie wiem dlaczego którakolwiek z nas miałaby tu cokolwiek udowadniać? Zrób z tą wiedzą, którą tutaj otrzymałeś, dokładnie to, co chcesz. Jeśli przeczytasz całość raz jeszcze, aby wynieść z tego coś konstruktywnego - super, ale jeśli wolisz taplać się w tym swoim błotku bycia nieszczęśliwym, to jest to wyłącznie Twoja decyzja.
Tytuł wątku mówi "szczere opinie", ale kiedy te się pojawiają, to jak tylko któraś nie pasuje do nurtu przewodniego "niski facet to przegryw" każda jest zbijana, notabene nierzadko przy użyciu manipulacji słownej. To jest naprawdę męczące i naprawdę zniechęca.
Nie wiem czy wiesz, ale w dobrych klinikach przed wykonaniem operacji plastycznej (np. powiększenie biustu, korekta nosa, plastyka brzucha itp.) psycholog przeprowadza z pacjentką rozmowę, by upewnić się jakie są jej oczekiwania oraz jakie motywy kierowały nią przed podjęciem decyzji o poddaniu się korekcie. Nie dotyczy to jednak przebiegu i efektów samej operacji, bo tym zajmuje się chirurg, a psychicznego podejścia co do wizji tego wszystkiego, co wydarzy się później, czyli kiedy będzie już piękna, oczywiście w jej subiektywnym odczuciu.
Jeśli okazuje się, że pacjentka przykłada do swojego "defektu" tak wielką wagę i nadaje mu tak wysoką rangę, że żyje w przekonaniu, że jak tylko będzie miała zgrabny nos czy kształtne, pełne piersi, to jej życie odmieni się jak za dotknięciem magicznej różdżki, to dla dobra samej pacjentki, jak i kliniki, z zasady się jej tego odmawia. Wiesz dlaczego? Bo to tak NIE działa. Czym innym jest zwykły kompleks, który przeszkadza, a który można dzięki zręcznej ręce lekarza poprawić, a czym innym założenie, że "jak tylko będę mieć lepszy nos/biust/tyłek (wybierz dowolne), to znajdę partnera, miłość, będę szczęśliwa". To jest zgubne myślenie i zwykła ułuda, bo do tego, by być szczęśliwym, trzeba czegoś zupełnie innego.
Od razu uprzedzam, że nie rusza mnie zbijanie argumentu, że wzrostu nie da się naprawić, bo zarówno w tym przykładzie, jak i analogii do niego, zupełnie nie chodzi o naprawianie. Cały problem tkwi bowiem w psychice - zarówno takiej pacjentki, jak i Waszej, czyli zafiksowanych na punkcie swojego niskiego wzrostu facetów.
Edit:
Swoją drogą jak sobie pomyślę z jakimi fizycznymi defektami ludzie wchodzą w szczęśliwe związki, to ten Wasz niski wzrost wydaje mi się wydumany i po prostu śmiesznie banalny.