Jeden pies jest chory, nie wiem czy nie będzie trzeba go uśpić.
A na co jest chory?
Ma coś z zoladkiem i leczenie pomaga tylko na chwilę a pies się męczy
Miał robione badania? USG jamy brzysznej?
Dzis zrezygnowalam z psychoterapii. Po prostu nie mam kasy. Sypnelo mi się zdrowie fizyczne i jestem zmuszona się leczyć prywatnie. Niestety nie na wszystko starcza pieniędzy.
Dzis zrezygnowalam z psychoterapii. Po prostu nie mam kasy. Sypnelo mi się zdrowie fizyczne i jestem zmuszona się leczyć prywatnie. Niestety nie na wszystko starcza pieniędzy.
Biorąc pod uwagę, że i tak się w nią nie angażowałaś, to w zasadzie lepiej, bo się już nie oszukujesz co do tego, że "starasz się" coś ze sobą zrobić.
Przykro mi, że masz problemy ze zdrowiem. Mam nadzieję na szybkie polepszenie- i Tobie i pieskowi.
Angazowalam siena tyle na ile potrafilam. Ale gadanie w kółko o tym samym nie wiele pomaga. Albo czytanie bajek o peknietym dzbanie czy przytulanie wewnętrznego dziecka przynajmniej mi nie pomaga.
"Na tyle na ile potrafiłam" to taka sama fraza-wytrych jak "starałam się" czy "próbowałam". Wiesz, ja od lat "próbuję" nauczyć się jeździc na nartach oglądając sporty zimowe i za cholerę nie potrafię...
Wiesz co miss... Ty należysz chyba do tych ludzi, ktorzy nie mogą żyć i funkcjonować w samotności. Tobie nie pomoże żadna terapia, zabijanie czasu kinem, hobby czy spacerami. Ty po prostu do życia potrzebujesz drugiego człowieka. Kogoś z kim dzieliłabyś i radości i problemy i zwykłe codzienne sprawy. Samotność Cię wykańcza, bo życie toczy się obok Ciebie a Ty w nim nie uczestniczysz - stąd ta beznadzieja a potem depresja.
Wielu ludzi jest takich jak Ty i innym trudno to zrozumieć, że w żaden sposób nie można cieszyć się życiem jeśli się nie przynależy - do rodziny, grupy przyjaciół, partnera czy nawet do jakiejś organizacji.
Twoją sytuację najlepiej opisała Samotna Singielka - zgadzam się z nią w 100%.
Najlepiej by było dla Ciebie, gdybyś to zrozumiała, że taka już jesteś, oszczędziłabyś sobie walenia głową w mur.
Jedyna rada : idź do pracy ale takiej, gdzie znajdziesz i wbijesz sie w przyjaze środowisko, pozawierasz przyjaźnie a jeśli to się nie uda ( to nie takie proste) to przynajmniej będziesz żyła życiem jakiejś grupy i może będzie Ci lżej.
Missnowegojorku mi się wydaje, że my po prostu potrzebujemy innego rodzaju relacji niż tylko pogawedka na spacerze czy basenie. Są ludzie którym to wystarczy. Ja potrzebuje kogoś z kim mogę wyjechać na wakacje, spędzić weekend, święta itp.A ludzie mający rodziny takich relacji nie potrzebują a jeśli nawet potrzebują to nie mają na nie czasu bo rodzina jest na pierwszym miejscu.
Widzę po znajomych w pracy mają znajome poza pracą ale to wygląda tak,ze idą na spacer, do kina czy na basen jak mają czas dzieci odrobia lekcje, ugotuje obiad. I nie da się ukryć ze na tych spacerach dużo mówią o dzieciach mezach. Wiec dla osoby samotnej najlepszy będzie ktoś równie samotny. A ciężko kogoś takiego znaleźć w podobnym wieku i jeszcze żeby nadawać na podobnych falach.
Dla przypomnienia post Singielki - moim zdaniem - świetnie opisała gdzie tkwi problem.
juz jest tak, ze nie mam siły do wstawania z łózka, najchetniej bym spała 24 godziny na dobę.
miss, ale czy pisanie o tym na forum ci pomaga w jakiś sposób? Jeśli tak to ok, ale jeżeli naprawdę czujesz się coraz gorzej, to powinnas się hospitalizować, nie ma zartow. Pisanie na forum nie zmieni Twojej sytuacji w takim stanie. Czy masz kogos, kto by z Toba pojechal np. na izbe przyjęc? Np. ta kolezanka, o której mowilas?
Zgadzam się z Benitą.
Skoro nie ma poprawy, to pozostaje chyba tylko hospitalizacja.
209 2018-11-22 21:20:05 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-22 21:27:25)
Ale ja wiem jak jest w szpitalu, byłam tam wielokrotnie w odwiedzinach u koleżanki. Tam tylko podają leki i nic się nie dzieje, tutaj to jestem chociaż zmuszona wyjść trzy razy dziennie z psami. Tam nawet podają te same leki, które zalecił lekarz ambulatoryjnie. To przez tą pogodę tak mi się zrobiło. Zmusiłam się dziś do umycia i ubrania o 15.00 i na siłę wyszłam do dyskusyjnego klubu książki. Chociaż to zawsze sprawiało mi odrobinę przyjemności. Dziś mi się tam chciało płakać. Myślę sobie, że wszyscy wokół są normalni, żyją, chodzą, śmieją się. A ja co rano przedłużam leżenie w łóżku do 11, 12 godziny. Potem się nie ubieram tylko chodzę w piżamie, nawet psy wyprowadzam w piżamie, tylko kurtkę zakładam, a potem znowu się kładę. Zmuszam się do optymistycznego myślenia. Udaję przed sobą, że wszystko jest ok. Ale to nie pomaga. Wczoraj przeleżałam cały dzień w łóżku, udawałam chorą przed domownikami. W szpitalu na 6 osobowej sali zwariuję zupełnie. Po prostu nie widzę sensu w moim życiu. Wstawać i kłaść się, tak codziennie. Jaki to ma sens? Nie mam rodziny, teraz będę tylko starsza i bardziej chora, umrą rodzice, zostanę zupełnie sama. Płakać mi się chce. Wszystko już przeżyłam i wszystkiego próbowałam. Nie mam nadziei na nic, że cokolwiek fajnego jeszcze mi się w życiu wydarzy. Czuję, że przegrałam swoje życie i jestem zwykłym balastem dla społeczeństwa. Płakać mi się chce. Wiem, że forum nie pomoże, ale szpital też nie. Moja znajoma była 4 razy i nic się jej nie poprawiło. Tam są co chwilę Ci sami ludzie, powracają jak bumerangi.
210 2018-11-22 22:09:08 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-11-22 22:55:51)
A Ty myślisz, że ludzie pracujący z domu tak nie robią? Teraz, jak jest zimno, mnie się czesto zdarza, że nie wstaję z łóżka do 11. Budzę się o 7, robię śniadanie, ale wracam do barłogu i tam pracuję w betach, z kawą na boku. Psa wyprowadzam rano w dżinsach nałożonych na piżamę i w kurtce. Jakoś z tego powodu nie narzekam na depresję.
Właściwie w czasie tygodnia malo wychodzę z domu (pomijając spacery z piesełem i jakies wypady do sklepu). Pracuję, w betach czy w domowej bibliotece, od 10 do 5. Ludzi widuję tylko podczas weekendu kiedy mam próbę chóru albo spiewam w kościele, mam lekcje pianina, wypadam na drinka ze znajomymi w pubie czy inne takie. Na codzień jestem sama, od rana do wieczora, tylko z pracą. Poza tym mieszkam w miasteczku emerytów- kazdy ma conajmniej 65 lat. Z nikim nie ma wspólnego tematu. Moi znajomi są z Londynu albo z Deal- ludzie w moim wieku.
OK, mam narzeczonego z którym mieszkam w naszym domu, którego widzę rano, wieczorem i nocą + weekendy, ale to nie jest bycie z kimś 24/7.
Powiedz mi jak to różni się od Twojej egzystencji.
Dziś mi się tam chciało płakać. Myślę sobie, że wszyscy wokół są normalni, żyją, chodzą, śmieją się..
Tylko, ze to jest iluzja. Bo zycie innych ludzi nie jest ani czarne ani biale. Ale co to może dla Ciebie konkretnie znaczyc? - ano to, ze tak naprawdę nie widzisz tych ludzi, takimi, jakimi są. Nie dostrzegasz ich, i ich problemów, skupiona na sobie i swoim smutku czy cierpieniu. Przez to pewnie trudniej Ci nawiazywac relacje.
Leczenie nie. Szpital nie. Wyjścia do ludzi nie. Praca nie. Psychoterapia nie. Grupy wsparcia nie.
Autorko, powiedz, jak możemy Ci pomóc ?
Miss- pamiętasz pisałam o pewnej grupie na FB- zdrowa głowa. Są tam też specjaliści. Próbuj !
Czy nie możesz podjechać czy zadzwonić do szpitala i zorientować się jak wygląda tam leczenie ? Zostaw z boku to co mówiła koleżanka. Gorzej być przecież nie może niż jest więc co CI szkodzi ?? Psy możesz oddać do hotelu- dadzą radę ten tydzień czy dwa. A jeśli będzie tam tak bardzo źle- wypiszesz się na żądanie, to nie więzienie.
Nie chcę dyskutować z tym ja się czujesz, ani umniejszać Twojego cierpienia, ale widać jak bardzo się nakręcasz, jak lecisz w dół. Jakbyś tego już w ogóle nie kontrolowała i widziała NIC poza tym jak się źle czujesz.
Po raz kolejny namawiam do przeczytania Davida Burnsa- leczy ciężkie depresje.
214 2018-11-23 13:28:59 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-23 13:31:36)
Pobyt w szpitalu trwa 12 tygodni. Jest obchod rano i wieczorem. Poza tym nie ma kontaktu z lekarzem. Poza obiadem, śniadaniem i kolacja każdy zajmuje się sam sobą. Tak wygląda pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Sale są 6 osobowe.jeśli się nie ma myśli samobójczych to nie ma po co tam iść. W domu można przynajmniej popatrzeć na tv albo iść do sklepu. A tam nic.
215 2018-11-23 13:37:17 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-23 13:40:32)
Leczenie nie. Szpital nie. Wyjścia do ludzi nie. Praca nie. Psychoterapia nie. Grupy wsparcia nie.
Autorko, powiedz, jak możemy Ci pomóc ?
Przecież wychodzę do ludzi, do pracy się nie nadaje, psychoterapia jest bardzo droga. Do grupy wsparcia bym poszła ale takiej w moim mieście nie ma. Chciałabym pracę w domu.
IsaBella77 napisał/a:Leczenie nie. Szpital nie. Wyjścia do ludzi nie. Praca nie. Psychoterapia nie. Grupy wsparcia nie.
Autorko, powiedz, jak możemy Ci pomóc ?Przecież wychodzę do ludzi, do pracy się nie nadaje, psychoterapia jest bardzo droga. Do grupy wsparcia bym poszła ale takiej w moim mieście nie ma. Chciałabym pracę w domu.
A czy potrafisz robić cokolwiek - co możesz wykonywać w domu ?
Informatyka ? Praca zdalna ?
A może tłumaczenia, czy korekty ?
Rękodzieło ?
Szukałam dziś przez internet, ale to chyba jakieś naciagactwo. Zakładanie kont bankowych, nie bardzo rozumiem o co chodzi. Żadnych umiejętności nie posiadam, takich samoistnych.
Szukałam dziś przez internet, ale to chyba jakieś naciagactwo. Zakładanie kont bankowych, nie bardzo rozumiem o co chodzi. Żadnych umiejętności nie posiadam, takich samoistnych.
Więc praca w domu "nie pyknie".
Do czegoś takiego musiałabyś się najpierw przygotować.
Mówię oczywiście o prawdziwej pracy, a nie o naciągactwie typu pińć tysięcy w pińć dni i tylko godzina dziennie przed komputerem ...
No i pozamiatane, ja oprócz tego co robiłam nie mam żadnych kwalifikacji. Nie wiem gdzie by mnie przyjęli do jakiejś fajnej pracy, raczej nigdzie. Wiek, brak doświadczenia, brak kwalifikacji.
Powinnaś najpierw podjąć decyzję w jakim kierunku chciałabyś się uaktywnić zawodowo.
Jakiego rodzaju praca byłaby dla Ciebie dobra w systemie home office ?
W czym czułabyś się dobrze ?
A kiedy poukładasz już te preferencje, warto byłoby się zabrać za praktyczne przygotowanie do tego.
Może kursy, szkolenia, samouczki - nawet takie online, żebyś nie była narażona na dodatkowy stres częstego wychodzenia z domu.
A co dla Ciebie oznacza fajna praca ?
Mieszkasz w mieście, gdzie masz naprawdę cały OGROM możliwości począwszy od znalezienia pracy (nie do każdej musisz mieć określone kwalifikacje wiesz- pewność siebie, determinacja, otwarty umysł, przebojowość ) , gadki o wieku to przepraszam, ale to pitolenie...dojrzały wiek, brak dzieci, zobowiązań, doświadczenie życiowe.. a skończywszy na pomocy lekarskiej. Nie ma grup wsparcia ?? Znalazłam kilka grup wsparcia specjalnie nawet nie wysilając się.
Czy w Twoim mieści jest tylko jeden szpital ? A w najbliższej okolicy nie ma innego ?
W tym wątku w ogóle idzie o to, żeby sobie pitolić dla pitolenia. Jeżeli ktoś jest w stanie zmusić się do podniesienia tyłka i wyprowadzenia psów na spacer, nawet na kilka minut, to oznacza, że w sytuacji przymusowej potrafi się do czynu zmusić. W dalszej kolejności oznacza to dla mnie również, że nie jest z tą osobą tak źle jak lubi o sobie myśleć. Problem polega na tym, że tam gdzie pozostaje choć minimalna możliwość wyboru, tam autorka wątku wybiera jak wybiera...
A co dla Ciebie oznacza fajna praca ?
Mieszkasz w mieście, gdzie masz naprawdę cały OGROM możliwości począwszy od znalezienia pracy (nie do każdej musisz mieć określone kwalifikacje wiesz- pewność siebie, determinacja, otwarty umysł, przebojowość ) , gadki o wieku to przepraszam, ale to pitolenie...dojrzały wiek, brak dzieci, zobowiązań, doświadczenie życiowe.. a skończywszy na pomocy lekarskiej. Nie ma grup wsparcia ?? Znalazłam kilka grup wsparcia specjalnie nawet nie wysilając się.
Czy w Twoim mieści jest tylko jeden szpital ? A w najbliższej okolicy nie ma innego ?
A jakie grupy wsparcia, bo oprócz anonimowych alkoholików nic nie mogę znaleźć, mówię poważnie. Aż mnie zaciekawiłas. Co do pracy to jest sprzątanie, opieka nad osoba starsza i biedronka lub Lidl. To żadnej z tych prac nie pójdę, bo nawet w domu mam problem ze zrobieniem czego kwiek. Poza tym nie po to skończyłam tyle szkół, żeby na stare lata zapitalac fizycznie.
Autentycznie nie mogę znalezc żadnej grupy wsparcia poza AA. A co do wyjść z psami, nakładam kurtkę na pizame i wychodzę na 10 minut. Tego nie można porównać z aktywnym życiem. Naprawdę.
Miss, chętnie wyciągnę Cię z domu. Skąd jesteś?
226 2018-11-25 15:56:00 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-11-25 15:57:24)
Autentycznie nie mogę znalezc żadnej grupy wsparcia poza AA. A co do wyjść z psami, nakładam kurtkę na pizame i wychodzę na 10 minut. Tego nie można porównać z aktywnym życiem. Naprawdę.
Jest przynajmniej kilka grup wsparcia dla osób z nerwicą czy lękami w Trójmieściu. Wkliknij na google, to znajdziesz.
Z Gdańska
missnowegojorku napisał/a:Autentycznie nie mogę znalezc żadnej grupy wsparcia poza AA. A co do wyjść z psami, nakładam kurtkę na pizame i wychodzę na 10 minut. Tego nie można porównać z aktywnym życiem. Naprawdę.
Jest przynajmniej kilka grup wsparcia dla osób z nerwicą czy lękami w Trójmieściu. Wkliknij na google, to znajdziesz.
No właśnie klikam i nic nie ma. Nie wiem gdzie wy to widzicie. Chyba jest ze mną coraz gorzej. Może chociaż jakąś nazwa czy adres, bo wiem, że linków nie wolno.
229 2018-11-25 16:52:25 Ostatnio edytowany przez Mahika (2018-11-25 16:57:19)
Wpisałam "grupy wsparcia depresja"- wyskoczyło kilka.
Nie chcę czepiać się słówek, ale piszesz, że nie masz żadnych kwalifikacji, a potem, że "tyle szkół skończyłaś ".
Praca w handlu to nie tylko kasa w Biedronce. Są galerie handlowe, szukają pracowników na częśc etatu, praca z ludźmi, warunki przyzwoite, jest ciepło, wielkich kwalifikacji mieć nie musisz.
Co trudnego jest w tym, żeby ubrać się ciepło i wyjśc z psami do lasu, do parku, gdziekolwiek dalej, dłużej niż 10 min ? Ok, napiszesz, że psy stare, ale powolny spacer też odpada ? tego nie rozumiem, ja uwielbaim łazić z moim psem, i powtórzę po raz setny, że na spacerach z psami jest znakomita okazja, by zagadać z innym psiarzem..Dziwi mnie, że masz psy i one nic a nic w Tobie nie zmieniły. Mi pies zmienil życie o 180 stopni na lepsze
Szkoda, że nie umiesz docenić tego, że masz środki do życia bez względu na to czy pracujesz czy nie. Niedna osoba może Ci tego pozazdrościć.
230 2018-11-25 16:59:07 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-11-25 17:03:13)
Co czwarta osoba na Pomorzu doświadcza lub doświadczy zaburzeń psychicznych, kryzysu czy depresji - wynika z badań Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
- Co roku wzrasta liczba osób zarejestrowanych w poradniach zdrowia psychicznego w Gdańsku - mówi Piotr Olech zastępca dyrektora Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - W 2012 było ich 24 tys., rok później już 28 tys., w 2016 zarejstrowanych jest już ok. 30 tys. gdańszczan. Wzrasta liczba osób, które chorują na choroby psychiczne. To problem całej Polski.
Odpowiedzią na te problemy jest Gdański Program Ochrony Zdrowia Psychicznego na lata 2016-2023, który Rada Miasta Gdańska przyjęła 31 maja 2016 roku. To program stworzony dla osób borykających się z trudnościami z obszaru zdrowia psychicznego opracowany przez kilkudziesięciu specjalistów, przedstawicieli magistratu, organizacji pozarządowych działających na rzecz zdrowia psychicznego czy pomocy społecznej.
PIK. Informacja w jednym miejscu
W czerwcu 2016 roku ruszył Punkt Informacyjno-Konsultacyjny (PIK). To miejsce dla każdego gdańszczanina z problemami psychicznymi, który po wstępnej diagnozie uzyska informację, w jakiej poradni powinien szukać pomocy, ile będzie czekał, gdzie są najkrótsze kolejki. To nowa placówka na mapie świadczeń dotyczących zdrowia psychicznego: nowe miejsce i nowy rodzaj usług.
- W punkcie przy ulicy Chopina 42 dyżurują psychologowie, terapeuci posiadający informacje na temat wszystkich dostępnych w Gdańsku form pomocy dla osób z zaburzeniami psychicznymi, ich rodzin, znajomych i przedstawicieli instytucji - mówi psycholog Martyna Majewska konsultant PIK w Gdańsku. - Każdy może do nas przyjść, nie trzeba skierowań. Każdy może też liczyć na wstępną konsultację psychologiczną i konkretne wskazania: czy iść do szpitala, czy może dołączyć do grup wsparcia działających na terenie miasta. Dla osób, które nie chcą lub nie są w stanie dotrzeć do PIKu, jest infolinia działająca w godzinach pracy punktu.
PIK to też strona internetowa wsparciewgdansku.pl, na której każdy znajdzie bazę danych z aktualną ofertą działajacych poradni, przychodni, centrów itp. Baza jest tworzona na podstawie danych zebranych od podmiotów i innych organizacji działających na rzecz osób z zaburzeniami psychicznymi we wszystkich sektorach i jest regularnie aktualizowana przez pracownika PIK.
To ze strony UM w Gdańsku...
To. Wszystko się zgadza, ale jednak nie mogę znaleźć adresu żadnej grupy wsparcia w Gdańsku, poza AA i DDA. Dla depresantow i nerwicowcow w Gdańsku nie ma żadnej grupy wsparcia. Ja mam psychiatre dla tego nie ma potrzeby kontaktowania się z Pik.
232 2018-11-25 17:17:47 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-11-25 17:21:33)
W PiK podadzą Ci adresy. Wyraźnie jest napisane. No, ale jak nie chcesz zobaczyć, to nie zobaczysz - a Ty z góry jesteś na nie.
233 2018-11-25 17:29:40 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-11-25 18:53:24)
To. Wszystko się zgadza, ale jednak nie mogę znaleźć adresu żadnej grupy wsparcia w Gdańsku, poza AA i DDA. Dla depresantow i nerwicowcow w Gdańsku nie ma żadnej grupy wsparcia. Ja mam psychiatre dla tego nie ma potrzeby kontaktowania się z Pik.
anonimowi depresanci mityng w Gdyni odległość od Gdańska znasz:
Piątek 18:00
GRUPA "OPTYMIŚCI"
Gdynia, ul. św.Mikołaja 1 (dom katechetyczny)
nieregulaminowy link
Google- grupy wsparcia depresja- Gdańsk.
Bardzo daleko, szkoda. Ja mieszkam blisko Katowic.
236 2018-11-25 17:47:21 Ostatnio edytowany przez paslawek (2018-11-25 17:48:25)
Bardzo daleko, szkoda. Ja mieszkam blisko Katowic.
Z opowieści starego weterana ; pamiętam czasy kiedy w Polsce nie było Anonimowych Narkomanów była potrzeba to założyliśmy mityng w Warszawie nic trudnego naprawdę
Pomogli AA i DDA
Do Gdyni mam bardzo daleko. Spotkanie zaczyna się o 18.00, pewnie kończy się około 20.00. Boję się wracać tak późno niezły kawał drogi. W Gdańsku nie ma takich grup, sprawdziłam już wszerz i wzdłuż. Aż jestem zaskoczona, bo przecież depresja to częsty problem w dzisiejszych czasach. Założenie własnej grupy? Brak mi sił do takiego działania. Gotowa byłabym pójść gdyby istniało. Chodziłam kiedyś na AA, nawet ostatnio spróbowałam, ale tam wszyscy są wierzący, mówią jak to bóg pomógł im w niepiciu, a ja uważam, że zawdzięczam to sobie, a nie sile wyższej, w którą niestety nie umiem uwierzyć. I jeden dylemat, tam wszyscy są szczęsliwi, że nie piją. Czują pogodę ducha. A mnie wcale moja trzeźwość nie cieszy. Jeśli chodzi o wychodzenie z psami, to są malutkie pieski i jest im teraz zimno, więc nie chcą długo spacerować przy tej aurze. Poza tym jeden piesek, ten malutki, boi się innych psów, tak, że poza dzień dobry i kilkoma zdawkowymi uwagami ciężko mi nawiązać jakąś psiarską znajomość. On się po prostu panicznie boi, chce uciekać, szczeka, jak pies się do niego zbliży to przeraźliwie piszczy. Lubi tylko jednego pieska należącego do pań, które siedzą na ławce i piją piwko. Często przystaję i z nimi rozmawiam. Ale to są rozmowy o pogodzie, chorobach i czasem pieskach. Poza tym u nas każdy z psem leci w swoją stronę, zwłaszcza przy takiej pogodzie nikt nie ma chęci na pogaduszki. Poza tym zauważyłam, że wiele osob nie chce, żeby ich psy się stykały z innymi obcymi psami i odciągają swoich pupili na smyczach w drugą stronę.
238 2018-11-25 18:36:09 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2018-11-25 18:37:12)
Z Gdyni do Gdanska masz super polączenie kolejką miejską, wiem, bo we wrześniu bylam na pewnym zjedzie, i byliśmy naprawde zaskoczeni infrastukturą, nie trzeba się korkami przejmować, i przemieszczasz się bardzo szybko. Poza tym, powiem Ci, ze ja na mitingi w początkowym okresie jedzilam do miasta oddalonego o prawie 100 km, tylko, ze to trzeba chcieć, a Ty tylko szukasz wymówek.
Do Gdyni mam bardzo daleko. Spotkanie zaczyna się o 18.00, pewnie kończy się około 20.00. Boję się wracać tak późno niezły kawał drogi. W Gdańsku nie ma takich grup, sprawdziłam już wszerz i wzdłuż. Aż jestem zaskoczona, bo przecież depresja to częsty problem w dzisiejszych czasach. Założenie własnej grupy? Brak mi sił do takiego działania. Gotowa byłabym pójść gdyby istniało. Chodziłam kiedyś na AA, nawet ostatnio spróbowałam, ale tam wszyscy są wierzący, mówią jak to bóg pomógł im w niepiciu, a ja uważam, że zawdzięczam to sobie, a nie sile wyższej, w którą niestety nie umiem uwierzyć. I jeden dylemat, tam wszyscy są szczęsliwi, że nie piją. Czują pogodę ducha. A mnie wcale moja trzeźwość nie cieszy. Jeśli chodzi o wychodzenie z psami, to są malutkie pieski i jest im teraz zimno, więc nie chcą długo spacerować przy tej aurze. Poza tym jeden piesek, ten malutki, boi się innych psów, tak, że poza dzień dobry i kilkoma zdawkowymi uwagami ciężko mi nawiązać jakąś psiarską znajomość. On się po prostu panicznie boi, chce uciekać, szczeka, jak pies się do niego zbliży to przeraźliwie piszczy. Lubi tylko jednego pieska należącego do pań, które siedzą na ławce i piją piwko. Często przystaję i z nimi rozmawiam. Ale to są rozmowy o pogodzie, chorobach i czasem pieskach. Poza tym u nas każdy z psem leci w swoją stronę, zwłaszcza przy takiej pogodzie nikt nie ma chęci na pogaduszki. Poza tym zauważyłam, że wiele osob nie chce, żeby ich psy się stykały z innymi obcymi psami i odciągają swoich pupili na smyczach w drugą stronę.
To chyba jakieś inne AA ,które ja znam.
Szczęśliwy nieszczęśliwy mój wybór ,cieszy nie cieszy mój wybór
Wiesz że nic nie musisz Twój wybór
240 2018-11-25 18:41:37 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-25 18:42:16)
Tylko ja do kolejki nie mam blisko, a ten mityng też nie jest przy samej kolejce. Dwie godziny w każdą stronę. Czyli w domu byłabym około 22.00
Z Gdyni do Gdanska masz super polączenie kolejką miejską, wiem, bo we wrześniu bylam na pewnym zjedzie, i byliśmy naprawde zaskoczeni infrastukturą, nie trzeba się korkami przejmować, i przemieszczasz się bardzo szybko. Poza tym, powiem Ci, ze ja na mitingi w początkowym okresie jedzilam do miasta oddalonego o prawie 100 km, tylko, ze to trzeba chcieć, a Ty tylko szukasz wymówek.
Coś chyba tak
Pozdrawiam
Benita72 napisał/a:Z Gdyni do Gdanska masz super polączenie kolejką miejską, wiem, bo we wrześniu bylam na pewnym zjedzie, i byliśmy naprawde zaskoczeni infrastukturą, nie trzeba się korkami przejmować, i przemieszczasz się bardzo szybko. Poza tym, powiem Ci, ze ja na mitingi w początkowym okresie jedzilam do miasta oddalonego o prawie 100 km, tylko, ze to trzeba chcieć, a Ty tylko szukasz wymówek.
Coś chyba tak
Pozdrawiam
Ja tez pozdrawiam i niech moc będzie z nami
Jakże aktualne są dwa pierwsze zdania z mej sygnatury.
Tylko ja do kolejki nie mam blisko, a ten mityng też nie jest przy samej kolejce. Dwie godziny w każdą stronę. Czyli w domu byłabym około 22.00
Przecież to normalny późny wieczór.
Rozumiem, że gdybyś wracała o 4 nad ranem, to można by na to kręcić nosem.
Moim zdaniem zwyczajnie nie chce Ci się robić czegokolwiek, aby poprawić swoje samopoczucie - i naprawdę to rozumiem.
Przy jakiejkolwiek propozycji forumowiczów wijesz się i wykręcasz jak robak na rybach.
Napisz wprost, że chcesz tylko marudzić w tym wątku i że oczekujesz współczucia i głasków.
Bo szczerze mówiąc - ludzie angażują się w to, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie mogące Ci pomóc, czego Tobie robić się nie chce - a jedyne co dostają w odpowiedzi, to tylko kręcenie nosem.
Ja nie mam żadnego problemu z tym, że chcesz nadal tylko jęczeć i że nie zrobisz niczego, żeby sobie pomóc. Naprawdę.
Ale innym, którzy mocno starają się znaleźć dla Ciebie rozwiązania, może być zwyczajnie przykro.
245 2018-11-25 19:26:50 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-25 19:30:02)
Przykro mi że tak to wychodzi, ale ja naprawdę próbuję tych rzeczy, które sugerujecie, ale one najzwyczajniej w świecie mi nie wychodzą. Z psami wychodzę do 10 lat i nie udało mi się zawrzeć żadnej trwałej znajomości. Wychodzę do ludzi: angielski, dyskusyjny klub książki, pomoc znajomej, która zakończyła dwutygodniowy ciąg picia, ogłoszenie, że poznam koleżankę przez internet, konsultacja u innego psychiatry, dwukrotna wizyta w studenckim klubie filmowym, spotkanie z jedną koleżanką wymienionego ogłoszenia, powrót na Sympatię. Kilka prób psychoterapii, zainteresowanie sie pracą zdalną w domu. Nie wiem czy to jest nic? Tylko żadna z tych rzeczy nie przekłada się na poprawę mojego samopoczucia. Nawet zmusiłam mojego psychiatrę o zmiany leków. Byłam jeszcze na jednym spotkaniu AA. I nic kompletnie nie pomaga. Nie jest tak, że nic nie robię. Co mogę to staram się wprowadzić w czyn. A Wy sugerujecie, że to moja wina, że moj stan się nie poprawia. Jedynie czego nie próbuję to pojscie do pracy. W sklepie nie mogę pracować bo mam dyskalkulję i miała bym większe manko niż zarobek. Pracowałam tylko w mundurowej budżetówce i nie mam żadnego innego fachu w ręku.
Przykro mi że tak to wychodzi, ale ja naprawdę próbuję tych rzeczy, które sugerujecie, ale one najzwyczajniej w świecie mi nie wychodzą. Z psami wychodzę do 10 lat i nie udało mi się zawrzeć żadnej trwałej znajomości. Wychodzę do ludzi: angielski, dyskusyjny klub książki, pomoc znajomej, która zakończyła dwutygodniowy ciąg picia, ogłoszenie, że poznam koleżankę przez internet, konsultacja u innego psychiatry, dwukrotna wizyta w studenckim klubie filmowym, spotkanie z jedną koleżanką wymienionego ogłoszenia, powrót na Sympatię. Kilka prób psychoterapii, zainteresowanie sie pracą zdalną w domu. Nie wiem czy to jest nic? Tylko żadna z tych rzeczy nie przekłada się na poprawę mojego samopoczucia. Nawet zmusiłam mojego psychiatrę o zmiany leków. Byłam jeszcze na jednym spotkaniu AA. I nic kompletnie nie pomaga. Nie jest tak, że nic nie robię. Co mogę to staram się wprowadzić w czyn. A Wy sugerujecie, że to moja wina, że moj stan się nie poprawia. Jedynie czego nie próbuję to pojscie do pracy. W sklepie nie mogę pracować bo mam dyskalkulję i miała bym większe manko niż zarobek. Pracowałam tylko w mundurowej budżetówce i nie mam żadnego innego fachu w ręku.
Jeżeli tak jest jak piszesz to daj sobie czas rób dalej swoje bądź uważna słuchaj swojego ciała życie zaopiekuje się Tobą.
Pochodź jeszcze na AA nawet jak nie pomaga to chodź.
Pozdrawiam serdecznie
Ale jak jest taki dzień jak dziś, to nie mam co robić. A ta nuda mnie dobija.
Ale jak jest taki dzień jak dziś, to nie mam co robić. A ta nuda mnie dobija.
Nawet nuda mija bo jest nietrwała - pamiętam jak miałem złamaną nogę siedziałem w domu i sam tylko telefon mnie ratował , było minęło.
Gdy Ciebie czytam to odnoszę wrażenie, że wszystko to co dla siebie robisz robisz jak automat, bez serca, nie wkładając w to emocji, zaangażowania, traktujesz to jak zadanie do odrobienia i odhaczenia. I ma zadziałać, ale nie zadziała.
Szukaj, próbuj, angażuj się w różne nowe aktywności, smakuj życia, wyjedź w nowe miejsce, zrób prawo jazdy...mogłabym wymieniać bez końca Masz tyle wolnego czasu- korzystaj z tego ! Może coś Cię pozytywnie zaskoczy i odczaruje Cię i spowoduje, że zacznie Ci się chcieć.
250 2018-11-25 19:55:10 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-11-25 19:56:43)
Przykro mi że tak to wychodzi, ale ja naprawdę próbuję tych rzeczy, które sugerujecie, ale one najzwyczajniej w świecie mi nie wychodzą. Z psami wychodzę do 10 lat i nie udało mi się zawrzeć żadnej trwałej znajomości. Wychodzę do ludzi: angielski, dyskusyjny klub książki, pomoc znajomej, która zakończyła dwutygodniowy ciąg picia, ogłoszenie, że poznam koleżankę przez internet, konsultacja u innego psychiatry, dwukrotna wizyta w studenckim klubie filmowym, spotkanie z jedną koleżanką wymienionego ogłoszenia, powrót na Sympatię. Kilka prób psychoterapii, zainteresowanie sie pracą zdalną w domu. Nie wiem czy to jest nic? Tylko żadna z tych rzeczy nie przekłada się na poprawę mojego samopoczucia. Nawet zmusiłam mojego psychiatrę o zmiany leków. Byłam jeszcze na jednym spotkaniu AA. I nic kompletnie nie pomaga. Nie jest tak, że nic nie robię. Co mogę to staram się wprowadzić w czyn. A Wy sugerujecie, że to moja wina, że moj stan się nie poprawia. Jedynie czego nie próbuję to pojscie do pracy. W sklepie nie mogę pracować bo mam dyskalkulję i miała bym większe manko niż zarobek. Pracowałam tylko w mundurowej budżetówce i nie mam żadnego innego fachu w ręku.
Straszne, pora umierać ;-).
Przeczytaj swój post jeszcze raz, a potem jeszcze jeden.
Nie widzisz, jakie to śmieszne? Nieważne, ile rzeczy robisz, bo robisz je BEZ PRZEKONANIA.
Nie wierzysz, że cokolwiek może się zmienić, dlatego Ci nie wychodzi.
I dopóki tego nie zmienisz, to będzie coraz gorzej.
251 2018-11-25 20:11:18 Ostatnio edytowany przez Volver (2018-11-25 20:12:04)
A ta nuda mnie dobija.
Nuda... czyli "wyrafinowane" określenie zwykłego lenistwa. Prawdę powiedziawszy nie wiem jak dorosły człowiek może się nudzić, ale wiem, że nuda naprawdę zabija...
252 2018-11-25 20:13:12 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-25 20:15:49)
łatwo powiedzieć osobie, która nie jest sama w domu, że jej się nie nudzi. Ja jestem sama i nie mam się z kim umówić do kina, na kawę, na spacer. Nie mam się do kogo słowem odezwać w taki dzień jak dziś. Moją jedyną pasją są książki, ale ileż można czytać. kiedyś choldziłam sama do kina, ale odkąd mam depresję byłam tylko dwa razy i nie widziałam drugiej samotnej osoby. Przecież nie będę zagadywać do par czy rodzin, które wspólnie przyszły spędzić ze sobą niedzielę.
253 2018-11-25 20:17:12 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-11-25 20:25:02)
Człowiek, który się nudzi sam ze sobą, jest nudny dla innych. I tu się kółeczko zamyka. Sorry, że tak brutalnie, ale na tym to polega. Nie masz znajomych, bo nie masz im nic ciekawego do powiedzenia i zaoferowania. Nikt normalny nie będzie się spotykał z jakąś osobą tylko po to, żeby wysłuchiwać, jak jej się nudzi. Relacje międzyludzkie polegają na tym, że każda ze stron coś z nich wynosi dobrego, a nie, że jedna ma drugiej zastąpić nudę... I tyle.
Jaką książkę, Miss, przeczytałaś ostatnio i co możesz nam o niej powiedzieć, jakie wrażenia?
miss, ja mam wrazenie, ze oprócz czytania książek, Twoją glowną pasją jest marudzenie i jęczenie
Przykro mi że tak to wychodzi, ale ja naprawdę próbuję tych rzeczy, które sugerujecie, ale one najzwyczajniej w świecie mi nie wychodzą. Z psami wychodzę do 10 lat i nie udało mi się zawrzeć żadnej trwałej znajomości. Wychodzę do ludzi: angielski, dyskusyjny klub książki, pomoc znajomej, która zakończyła dwutygodniowy ciąg picia, ogłoszenie, że poznam koleżankę przez internet, konsultacja u innego psychiatry, dwukrotna wizyta w studenckim klubie filmowym, spotkanie z jedną koleżanką wymienionego ogłoszenia, powrót na Sympatię. Kilka prób psychoterapii, zainteresowanie sie pracą zdalną w domu. Nie wiem czy to jest nic? Tylko żadna z tych rzeczy nie przekłada się na poprawę mojego samopoczucia. Nawet zmusiłam mojego psychiatrę o zmiany leków. Byłam jeszcze na jednym spotkaniu AA. I nic kompletnie nie pomaga. Nie jest tak, że nic nie robię. Co mogę to staram się wprowadzić w czyn. A Wy sugerujecie, że to moja wina, że moj stan się nie poprawia. Jedynie czego nie próbuję to pojscie do pracy. W sklepie nie mogę pracować bo mam dyskalkulję i miała bym większe manko niż zarobek. Pracowałam tylko w mundurowej budżetówce i nie mam żadnego innego fachu w ręku.
Wygląda to tak, jakbyś oszukiwała samą siebie.
Podejmujesz działania, które nie mają większej szansy powodzenia - i wydaje mi się, że tylko po to, żeby mieć sama dla siebie argumenty - że nic nie działa.
Na pomoc znajomej, która własnie zakończyła ciąg picia, zwyczajnie nie stać Cię emocjonalnie. Nie powinnaś w swoim obecnym stanie angażować się w taką pomoc, ponieważ to stanowi dla Ciebie dodatkowe obciążenie i tylko pogarsza Twój nastrój.
Dyskusyjny klub książki jest dobry, jeśli się rzeczywiście te książki czyta i jeśli można na ich temat coś powiedzieć. W przeciwnym wypadku, jeśli ma Ci to służyć tylko jako miejsce do spotkania z ludźmi i nawiązania nowych znajomości - to niekoniecznie może się udać. Widzisz tam ludzi dyskutujących z pasją, i w takiej sytuacji czujesz się poza nawiasem - czyli kolejna cegiełka do pogorszenia.Twój stan się nie poprawia.
Kilka prób psychoterapii - w sytuacji w której jesteś nastawiona do psychoterapii bardzo ANTY - to totalny bezsens. Z góry wiadomo jak to się zakończy. I dodatkowo wywoła u Ciebie poczucie porażki, poczucie tego, że Twoje starania idą na marne - jednym słowem: nie pomaga. Twój stan się nie poprawia.
Zainteresowanie się pracą zdalną w domu - podczas kiedy nie masz do tego żadnych praktycznych podstaw - może być tylko kolejną porażką. I tu również Twój stan się nie poprawia.
Powinnaś zastanowić się nad tym, jakie mogą być realne efekty Twoich wysiłków, zanim podejmiesz próbę działania.
I tak na przykład w przypadku pracy w domu - z góry wiadomo, że w obecnej sytuacji nie masz większych szans na uczciwą zdalną pracę, bez dodatkowej edukacji, kursów itp. Jednak jestem przekonana, że brak możliwości pracy zdalnej - zostanie przez Ciebie odebrana jako kolejna porażka, którą w gruncie rzeczy wcale nie jest.
Wydatkuj energię i wprowadzaj w czyn decyzję, które mają REALNE SZANSE powodzenia. Nie marnuj czasu na rzeczy, o których z góry wiadomo, że w Twojej obecnej sytuacji są niemożliwe i jedynie co Cię po nich czeka to frustracja i poczucie kolejnej porażki.
To zupełnie tak, jakbym ja mając swoje 165 wzrostu, zdecydowała, że chcę być miss Ameryki Łacińskiej i chodzić po wybiegu u Victorias Secret.
Co przytrafi mi się na końcu tej przygody ? Ano płacz, zgrzytanie zębami i porażka. Nie mam odpowiednich warunków i predyspozycji do tego, żeby osiągnąć taki cel.
Dostałaś w tym wątku mnóóóóóóstwo namiarów na fajne kanały na YT, na dobrych autorów, których lektura mogłaby wiele Ci pomóc.
Są to specjaliści, których książki pomagają naprawdę wielu osobom. W przystępny sposób tłumaczą mechanizmy, służą realną pomocą.
W głowie mi się nie mieści, że mając gotową taką bazę danych i informacji Ty piszesz o tym, jak bardzo rozpaczliwie się nudzisz.
Dlaczego nie zapoznasz się choćby pobieżnie z tymi tytułami, zamiast jęczeć, że się nudzisz ?
Dlaczego nie pójdziesz choćby na jedno spotkanie grupy wsparcia, którą użytkownicy znaleźli tu dla Ciebie w 3 minuty - żeby się przekonać czy trafisz w tamtym gronie na zrozumienie, na podobne doświadczenia ? Tylko jedno spotkanie ...
Powiem Ci dlaczego.
Bo boisz się, że to mogłyby być działania, które z czasem doprowadzą do poprawy.
Bo takie są założenia, konstruktywne, rozsądne działanie - ma szansę sprawić, że poczujesz się lepiej.
Ale Ty wcale nie chcesz się lepiej czuć
Lubisz siedzieć w bagienku smutku, płakać w oparach nieszczęścia jak bardzo jest Ci źle.
Sytuacja w tym wątku podobna jest do wielu innych, w których użytkownicy 'stają na głowach', by znaleźć rozwiązanie problemu, podają je na tacy, a autorka... kolejno je odrzuca, udowadniając (chyba tylko sobie), że nic w jej sytuacji nie można zrobić.
Kluczem jest wypowiedź (myślę, że ciągle aktualna) sprzed ponad sześciu lat:
(...) Od dawna moim marzeniem jest poprawa swego wizerunku w moich własnych oczach. Od dziecka do wieku średniego ukształtowałam bardzo niskie poczucie własnej wartości. Pozostałą część życia chciałabym spędzić, lubiąc siebie... (...)
257 2018-11-25 20:35:41 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2018-11-25 20:36:10)
Otóż dostałam namiar na grupę na fb Zdrowa Głowa i tam jestem. Jednak w żaden sposób nie rozwiązuje to mojego problemu. Grupa wsparcia AD odbywa się w piątek w czasie kiedy mam kurs angielskiego. Innych namiarów nie dostałam.
łatwo powiedzieć osobie, która nie jest sama w domu, że jej się nie nudzi. Ja jestem sama i nie mam się z kim umówić do kina, na kawę, na spacer. Nie mam się do kogo słowem odezwać w taki dzień jak dziś. Moją jedyną pasją są książki, ale ileż można czytać. kiedyś choldziłam sama do kina, ale odkąd mam depresję byłam tylko dwa razy i nie widziałam drugiej samotnej osoby. Przecież nie będę zagadywać do par czy rodzin, które wspólnie przyszły spędzić ze sobą niedzielę.
Tak, mnie jest łatwo... tak mam od urodzenia. Często to słyszę, także już przywykłam. Co zrobić... chciało się żyć byle jak, ale nie wyszło
Miss mieszkam sama, nie mam nawet psa, bo moje życie to głównie praca zawodowa na etacie plus praca dodatkowa. Wszystko to po to, żeby zapracować na kredyt mieszkaniowy i względnie przyzwoite życie. Od 10 lat nie wyjechałam na wakacje nawet do przysłowiowego Pcimia, bo w mojej sytuacji takie atrakcje uważam za życie ponad stan. Do kina często chadzam sama, bo mam dość nietypowy gust w tej materii i jak mam znosić czyjeś wiercenie się obok, to wolę samotny seans. Kiedy mogę czytam książki, zgłębiam tajniki baletu klasycznego, albo oglądam interesujące filmy dokumentalne lub programy kulturalne w necie. Niestety nie mam na to czasu tyle ile bym chciała. Ponadto jak większość ludzi oprócz pracy zawodowej sprzątam, piorę, prasuję, a także robię za czasoumilacz dla swojej toksycznej matki, która traktuje mnie jak spluwaczkę na swoje gorzkie żale do świata i ludzi. Także naprawdę nic tylko mi zazdrościć...
Jak długo jesteś tam na tej grupie ? Na czym konkretnie polega Twój udział tam ?
Czy czytałaś polecanego Burnsa ? Zinna ?
Co sądzisz o ich publikacjach i książkach na temat depresji ?
Dodatkowo:
Grupa wsparcia AD odbywa się w piątek w czasie kiedy mam kurs angielskiego.
- jak uważasz, czy w wyjściu z depresji bardziej pomoże Ci kurs angielskiego, czy spotkanie z ludźmi, którzy przeżywają to samo co Ty i są w stanie dać Ci - jeśli nie realne wsparcie w tej sytuacji - to chociaż dobre rady i sprawdzone namiary i sposoby ?
Ja stawiałabym na grupę. Ale wiem, że Ty postawisz na angielski.
Dzięki temu będziesz mogła za tydzień napisać, że wcale a wcale nie czujesz się lepiej.
260 2018-11-26 10:52:32 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-11-26 11:01:27)
Im więcej Cię Miss czytam, tym bardziej mam wrażenie, że Ty naprawdę lubisz się taplać w beznadzieji i jojczeniu. I w zasadzie byłoby idealnie gdyby otaczali Cie wyłącznie ludzie zdołowani, z którymi mogłabys się licytować na to kto ma gorzej.
Dostałaś namiary gdzie iść i co zrobić by sobie pomóc, ale przecież po co dawać sobie szansę... Jesteś jak człowiek co narzeka, że jest głodny, bo mu nie chce się przejść 5 metrów do spożywczaka
Żeby nie było:
1) Po Prostu (Gdańsk)
2) Nagle sami (Gdańsk)
3) Pół formalna grupa wsparcia
Tyle mi wyskoczyło po 3 sekundach